Polska Polityka Wschodnia - Opracowanie zbiorowe - ebook

Polska Polityka Wschodnia ebook

0,0

Opis

Polska Polityka Wschodnia 2012 zawiera teksty wygłoszone w czasie konferencji, która odbyła się we Wrocławiu w dniach 22-24 listopada 2012 roku pod patronatem Ministra Spraw Zagranicznych RP Radosława Sikorskiego.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 368

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Polska polityka wschodnia

Materiały z konferencji zorganizowanej 22–24 listopada 2012 r.we Wrocławiu

Ko­le­gium Eu­ro­py Wscho­dniej im. Jana Nowaka-Jeziorańskiego we Wrocławiu

Wro­cław 2013

Spisał

Wojciech Jezusek

Redakcja

Stanisława Trela

Indeks nazwisk

Zofia Smyk

Lotyp konferencji

Marek Stanielewicz

Opracowanie typograficzne

Maciej Szłapka

Copyright  by Kolegium Europy Wschodniej im. Jana Nowaka-Jeziorańskiego we Wrocławiu, Wrocław 2013

ISBN 978-83-7893-076-1 (wersja mobi)

ISBN 978-83-7893-080-8 (wersja ePub)

ISBN 978-83-7893-124-9 (wersja drukowana)

Wydanie publikacji zrealizowano

ze środków miasta Wrocławia

www.wroclaw.pl

Wydanie publikacji zostało dofinansowane ze środków Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP

Przygotowanie do druku

Pracownia Składu Komputerowego TYPO-GRAF

Druk i oprawa

Wrocławska Drukarnia Naukowa PAN im. S. Kulczyńskiego Sp. z o.o.

Ko­le­gium Eu­ro­py Wscho­dniej

im. Ja­na No­wa­ka-Je­zio­rań­skie­go we Wrocławiu

pl. Bi­sku­pa Na­nkie­ra 17

50-140 Wro­cław

tel. + 48 71 342 16 81

e-ma­il: offi­[email protected]

www.kew.org.pl

Książki Wydawnictwa

Jan Nowak-Jeziorański

(1914–2005)

Jan Nowak-Jeziorański Rzeczpospolita atlantycka. O polskiej racji stanu

Czym jest polska racja stanu?

Racja stanu to określenie najwyższych i najbardziej dla każdego oczywistych interesów państwa. Racja stanu to suwerenność państwa, nienaruszalność jego granic i wolność obywateli, co zapewnia ustrój demokratyczny. Znaczenie tych wartości jest dla każdego tak oczywiste, że świadome działanie przeciwko niepodległości, nienaruszalności granic i wolności obywatelskich jest powszechnie uznawane za akt zdrady. Różnice powstają, gdy trzeba decydować, w jaki sposób podstawowe postulaty racji stanu mają być realizowane. Jakie nakazy dyktuje dziś – w konkretnej rzeczywistości – polska racja stanu?

Mocne NATO

Granice Polski mogą się zmienić jedynie w wypadku przegranej wojny, niepodległości może nas pozbawić tylko obca przemoc. Naczelnym postulatem polskiej racji stanu jest więc zachowanie pokoju nie tylko w regionie, a więc w Europie Środkowej, ale na całym kontynencie i na całym świecie. Burzliwy postęp w dziedzinie komunikacji i komunikowania się zredukował świat do globalnej wioski, gdzie wszyscy są sąsiadami wszystkich. Każdy konflikt lokalny może się rozszerzać jak ogień. Zapobieganiu wojnie służą sojusze państw, które wspólnie dysponują dostatecznymi środkami, by nie dopuścić do konfrontacji zbrojnej. Polska należy do najpotężniejszego w historii przymierza obronnego, jakim jest NATO. W interesie polskiej racji stanu leży wspieranie zwartości, skuteczności i potencjału przymierza atlantyckiego. Przed drugą wojną światową bezpieczeństwo i pokój miała zapewnić równowaga sił oparta na sojuszach wojskowych. Polska w wypadku zagrożenia ze strony Niemiec liczyła na sojusz wojskowy z Francją i gwarancje udzielone jej w marcu 1939 roku przez Anglię i Francję. Jedynym zabezpieczeniem ze strony Związku Radzieckiego był sojusz z Rumunią. Istniejące wówczas układy i przymierza nie zdołały odstraszyć hitlerowskich Niemiec od zaatakowania Polski. Wywiązując się ze swoich zobowiązań, sojusznicy wypowiedzieli Niemcom wojnę, która dopiero po pięciu latach zakończyła się klęską Rzeszy. W 1939 roku zachodni sąsiedzi nie zdołali zapobiec okupacji Polski i jej podziałowi między Niemcy i Rosję.

Niezbędna Ameryka

NATO, jako kolektywny sojusz obronny Stanów Zjednoczonych i państw europejskich, odegrało w ubiegłym półwieczu rolę skutecznego gwaranta pokoju i bezpieczeństwa wspólnoty atlantyckiej. Przymierze atlantyckie zawdzięcza swą skuteczność potędze militarnej Stanów Zjednoczonych. Udowodniły to wydarzenia w Kosowie. Europa okazała się bezradna wobec okrucieństw konfliktu w dawnej Jugosławii. Dopiero interwencja wojsk USA położyła kres walkom i zapobiegła czystce etnicznej. Bezpieczeństwo Polski wymaga obecności Ameryki w Europie i jej gotowości do obrony państwa napadniętego. Antyamerykanizm Francji i Niemiec, zmierzający do wyeliminowania Ameryki lub co najmniej osłabienia jej wpływów w Europie, nie leży w interesie polskiej racji stanu. Ze względu na bezpieczeństwo koniecznością jest utrzymanie zarówno NATO, jak i nieformalnej dwustronnej więzi łączącej Polskę z Ameryką Północną. Jednocześnie wstąpienie Polski do UE jest podstawowym elementem polskiej racji stanu ze względów ekonomicznych. Polska odcięta od swego największego rynku zbytu i pozbawiona wpływu na politykę Unii stałaby się krajem gospodarczo upośledzonym, pozostającym coraz bardziej w tyle za Europą Zachodnią.

Kierunek Kijów–Mińsk

Zabezpieczeniem przed zagrożeniami płynącymi ze Wschodu jest utrzymanie niezależności państwowej Ukrainy, Białorusi i państw bałtyckich. Dzisiejsza Rosja nie pogodziła się w pełni z oderwaniem się tych krajów od Moskwy. Gdyby kiedykolwiek w przyszłości nasi sąsiedzi znów znaleźli się w orbicie rosyjskiej, oznaczałoby to odrodzenie imperializmu rosyjskiego. Rosja, pozbawiona nadziei na odzyskanie tego, co straciła w Europie Środkowej i Wschodniej, i pogodzona ostatecznie z obecnymi granicami, przestanie być zagrożeniem, a stanie się zdolna do odbudowy wewnętrznej i poprawy warunków materialnych swej ludności. Polska racja stanu każe brać pod uwagę, że uzdrowiona Rosja może się stać dla Polski wielkim rynkiem zbytu, a tym samym dźwignią polskiej gospodarki. W obecnym układzie jednym z naczelnych nakazów polskiej racji stanu jest polityka wspierania wszelkimi pokojowymi środkami niepodległości Ukrainy i Białorusi. Musi to być polityka obliczona na długą metę, a więc wymagająca cierpliwości i wyrozumiałości. Nie może się opierać na zasadzie wzajemności – w interesie polskiej racji stanu leży, by polityka wschodnia była kontynuowana bez względu na chwilowe przeszkody i trudności ze strony partnerów na Wschodzie.

Nie prowadźmy polityki na wyrost!

Polska przeżyła ponad sto lat rozbiorów, dwie wojny światowe i pół wieku wasalnego uzależnienia od Związku Radzieckiego, który narzucił nam ustrój marnotrawnej gospodarki sterowanej przez państwo. Suwerenna Polska wyłoniła się z tych doświadczeń jako państwo zbyt słabe w kategoriach dochodu społecznego i potencjału obronnego, by móc wywierać wpływ i realizować aspiracje w skali globalnej. Rzeczpospolita nie jest mocarstwem i nie powinna prowadzić polityki „na wyrost”, bo jej na to nie stać. Polska jest państwem regionalnym, którego interesy nie sięgają poza kontynent europejski. Polska podpisała traktaty dobrego sąsiedztwa ze wszystkimi państwami ościennymi. Wydaje się, że po raz pierwszy w naszej trudnej historii jesteśmy krajem nie tylko wolnym i niepodległym, lecz także bezpiecznym. Wyciąganie takiego wniosku będzie jednak przedwczesne tak długo, jak długo nie znikną tkwiące w umysłach po obu stronach naszych granic wrogie stereotypy. Traktat można podpisać w ciągu kilku minut, zmiany mentalności kształtowanej od wieków przez doświadczenia historyczne nie da się dokonać z dnia na dzień. Wymaga to czasu i świadomego wysiłku. W interesie polskiej racji stanu leży wspieranie przez państwo inicjatyw społecznych, których celem jest zbliżenie i wzajemne poznanie się ludzi, a zwłaszcza młodzieży po obu stronach naszych granic. Tylko na drodze bezpośredniego poznawania się Polaków i Niemców, Polaków i Rosjan, Ukraińców, Białorusinów, Litwinów, Czechów i Słowaków można zbudować trwałe fundamenty układów zawieranych na szczeblu rządowym.

Wróg wewnętrzny

Największe zagrożenia dla polskiej racji stanu płyną nie z zewnątrz, ale od samych Polaków. Nasza racja stanu wymaga pilnej zmiany konstytucji, która zapobiegnie przerostom partyjniactwa stawiającego interes własnej formacji ponad dobro ogółu. Będzie skutecznie przeciwdziałać rosnącej korupcji, która może doprowadzić do podporządkowania elity rządzącej obcym interesom. Największym i najbardziej realnym zagrożeniem polskiej racji stanu jest możliwość gwałtownego wybuchu konfliktu społecznego. Zniszczyłby on doszczętnie polską gospodarkę i przekreślił dotychczasowe osiągnięcia. Wydaje się, że elity, którym powodzi się nieźle, nie zdają sobie sprawy z rosnącej niczym lawa przed wybuchem wulkanu wściekłości ludzi pozbawionych środków do godnego życia.

SZEF

KANCELARII PREZYDENTA

RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ

Jacek Michałowski

Warszawa, 22 listopada 2012 roku

Uczestnicy i Organizatorzy

konferencjiPolska Polityka Wschodnia

we Wrocławiu

Szanowni Państwo,

w imieniu Prezydenta Rzeczypospolitej Bronisława Komorowskiego oraz własnym przesyłam serdeczne pozdrowienia wszystkim zgromadzonym na wrocławskiej konferencji poświęconej zagadnieniom polskiej polityki wschodniej. Chciałbym złożyć, na ręce Pana Prezesa Kolegium Europy Wschodniej, wyrazy uznania dla wszystkich organizatorów tej jakże potrzebnej debaty.

Podzielam Państwa przekonanie, że chwila obecna jest dobrą sposobnością do sporządzenia bilansu polskiej polityki zagranicznej wobec obszaru poradzieckiego, a także do nakreślenia mapy współczesnych wyzwań. Ostatni czas, a zwłaszcza ten rok, przyniósł wiele istotnych wydarzeń w krajach naszego wschodniego sąsiedztwa. Po wyborach prezydenckich w Rosji oraz wyborach parlamentarnych z końca ubiegłego roku, klaruje się obraz tamtejszej sytuacji politycznej i społecznej, zawierającej zarówno elementy kontynuacji, jak i nowe, ważne wątki. Na jesieni tego roku przeprowadzone zostały wybory parlamentarne na Białorusi, które potwierdziły spostrzeżenia co do kierunków, w jakich zmierza polityka białoruska. Znaczące zmiany przyniosły wybory w Gruzji. Tematów do wnikliwej refleksji dostarczyły także niedawne wybory na Ukrainie. Eksperci zajmujący się polską polityką wschodnią mają zaiste nad czym debatować, analizując współczesne wyzwania polityczne i wspólnotę interesów.

Słusznie zwracają Państwo uwagę, że dotychczasowy „bilans wschodni” jest mocno zróżnicowany. Obok osiągnięć, są i porażki. Są również istotne rozczarowania, wynikające z tego, że pewne procesy potoczyły się inaczej, niż początkowo mogliśmy się spodziewać. Tym bardziej warte wychwycenia i pełniejszego wykorzystania są wszelkie szanse, związane ze współpracą gospodarczą, kulturalną czy samorządową.

Zapewne zgodzą się Państwo, że każde zmiany geopolityczne, a czasem nawet przeciwności, powinny mobilizować polską politykę wschodnią. Niedawno, podczas spotkania z Prezydentem RP Bronisławem Komorowskim, Prezydent Niemiec Joachim Gauck wyraził opinię, że na wschodzie Europy istnieje strefa nadziei. Choć była to opinia dotycząca przede wszystkim Polski i naszego zaangażowania w procesy integracyjne, to można owo spostrzeżenie ujmować także szerzej. Warto, aby to właśnie nadzieja pozostawała motorem polskiej polityki wschodniej. Życzę Państwu, aby wyniki tej konferencji wzbogaciły nas o znaczącą wiedzę i przyczyniły się do urzeczywistnienia kluczowych celów politycznych Rzeczypospolitej. Życzę inspirującej dyskusji i owocnych obrad.

Jan Andrzej Dąbrowski

Prezes Kolegium Europy Wschodniej im. Jana Nowaka-Jeziorańskiego we Wrocławiu

Szanowni Państwo,

jak co roku późną jesienią spotykamy się we Wrocławiu na konferencji Polska Polityka Wschodnia. Ma ona być refleksją nad kształtem polskiej polityki wschodniej w ostatnich miesiącach i latach oraz myśleniem o działaniach, jakie należy podjąć, aby nasza wizja całej Europy, a więc i wschodniej części kontynentu (w jej znaczeniu politycznym obejmującym cały obszar posowiecki), mogła być zrealizowana.

Jaka jest jednak ta wizja naszej Europy? Przede wszystkim jest to paradygmat, że to wolni obywatele decydują o swoim losie. I że takiej obywatelskiej Rosji, Ukrainie, Białorusi, Gruzji i pozostałym społecznościom dawnego Związku Sowieckiego warto pomagać i dzielić się z nimi polskim doświadczeniem transformacji systemowej. Pamiętając, że droga do takich zmian prosta i łatwa nie będzie. Bo też i polska droga do demokracji i przemian demokratycznych nigdy taką nie była. Jej początku można szukać w latach 70. ubiegłego wieku. Trwała kilkadziesiąt lat. Ten proces naznaczony był i sukcesami, i klęskami. Niezmienna była jednak nadzieja i oczekiwanie zmian. Jak pisał o. Jacek Salij w początkach lat 80.: nadzieja jest to rozpacz pokonana.

Pamiętajmy więc i o procesach, które przebiegają długo, i o zmianach, które czasami przychodzą nieoczekiwanie. A na które warto jednak być przygotowanym. I nie odrywając się od dnia dzisiejszego myślmy o tym, czym może i powinna stać się nasza Europa.

Paweł Adamowicz

Prezydent Gdańska

Szanowni Państwo,

nie jestem dyplomatą, nie jestem ekspertem od spraw wschodnich, jestem drobnym samorządowym wolontariuszem, któremu drogie są sprawy sąsiadów. Sąsiadów bliższych i dalszych.

Jak domyślacie się Państwo, my samorządowcy, nie mamy polityki wschodniej w swoich zadaniach. Nie jesteśmy za nią ani rozliczani, ani wynagradzani.

Ale jednostki samorządu terytorialnego od początku lat 90., od momentu odzyskania niepodległości, zajęły się i zajmują się podejmowaniem współpracy z miastami i regionami tej części Europy. Z jednej strony przyjmowaliśmy spadek po PRL, w przypadku Gdańska to były umowy sięgające jeszcze lat 60. i 70. XX wieku, chociażby umowa o współpracy z dawnym Leningradem czy z Kaliningradem. Dla wielu z nas, gdańszczan, którzy mamy korzenie wschodnie i kresowe, zainteresowanie się Wschodem było czymś naturalnym, wyssanym z piersi naszych matek.

Tak więc my w tej materii nie jesteśmy zawodowcami i ekspertami, ale myślę, że samorządowcy z Wrocławia, Gdańska, Lublina, Rzeszowa i wielu mniejszych miast mają poważny dorobek w zakresie budowania pomostów porozumienia i współpracy z miastami, ziemiami Europy Wschodniej.

W przypadku Gdańska są też przedsięwzięcia bardzo konkretne. Od lat Gdańsk finansowo i organizacyjnie wspiera niezależne liceum ogólnokształcące w Mińsku, stolicy Białorusi. Od dwóch lat to liceum ma status szkoły międzynarodowej z siedzibą w Gdańsku, co pozwala jego uczniom na zdawanie matury uznawanej również w polskim systemie edukacyjnym. Wielu absolwentów tego liceum kontynuuje edukację na polskich uniwersytetach.

Pielęgnujemy też współpracę kulturalną i gospodarczą, z Kaliningradem czy Sankt Petersburgiem. Naturalną przestrzenią tej współpracy jest też wspieranie środowisk polskich w tych krajach. A w tym także konsekwentnie prowadzona przez nas akcja repatriacyjna. Co roku umożliwiamy powrót do ojczyzny dwóm rodzinom. Przez kilkanaście lat pomogliśmy w ten sposób kilkudziesięciu rodzinom repatriowanych do Gdańska. Każda z tych rodzin otrzymuje od miasta mieszkanie, pomagamy im w zdobyciu pracy i wykształcenia.

I kończąc chciałbym się pochwalić – Miasto Gdańsk wspiera finansowo wydawanie ważnego magazynu „New Eastern Europe”. To niemały wydatek, ale warto go ponieść.

Adam Grehl

Wiceprezydent Wrocławia

Ekscelencje, Pani Minister, Panowie Prezydenci, Szanowni Państwo,

chciałbym w imieniu prezydenta Wrocławia i mieszkańców przywitać Państwa bardzo serdecznie i wyrazić wielką radość z przyjęcia zaproszenia każdego z Państwa i wszystkich razem. Witam Państwa w miejscu szczególnym dla Wrocławia, Zakładzie Narodowym im. Ossolińskich, gdzie również ma swoją siedzibę Kolegium Europy Wschodniej. W pierwszych słowach chciałbym bardzo serdecznie podziękować wszystkim organizatorom i patronom za trud związany z przygotowaniem tej konferencji i za zaangażowanie w każdej formie. Bardzo sobie to cenimy. Pan Prezes Andrzej Dąbrowski dziękował różnym osobom, ale ja chciałbym również jemu podziękować za osobisty wysiłek i pracę całego Kolegium nad przygotowaniem tej konferencji.

Mówimy bardzo często, iż Wrocław jest miastem spotkań. Nie ma większej radości, jak urzeczywistnianie tego hasła, spotkania ludzi, myśli, idei. Ta konferencja, która ma już swoją tradycję i z której bardzo się cieszymy, temu służy. Jest dla nas bardzo ważna, ponieważ kiedy pan prezydent Paweł Adamowicz mówił, dlaczego tak ważne są działania samorządowe, widzimy jak bliskie są one naszym wartościom, które wyznajemy i są związane z budową społeczeństwa obywatelskiego, ale też z wielkimi relacjami, które chcemy budować jako ludzie. To jest dla nas bardzo ważne.

Ważne jest także, że spotykamy się w roku szczególnym, ponieważ konferencja jest kolejna, ale mamy wspaniałe doświadczenie Euro 2012, które oprócz wymiaru sportowego, to w naszej ocenie miało również głęboki wymiar pogłębiania współpracy i poznawania siebie w innej sytuacji i roli. Myślę, że było źródłem satysfakcji dla nas wszystkich, kiedy potrafiliśmy wspólnie z naszym partnerem przygotować Euro, ale także to, co działo się w relacjach, gdy gościliśmy naszych braci Czechów i wielu innych gości z innych państw, kiedy wracam do idei Wrocław miastem spotkania, i potrafiliśmy wspólnie przeżywać emocje, bawić się, rozmawiać, wspierać.

Chcielibyśmy bardzo, żeby ta konferencja była bardzo ciekawa, inspirująca i była źródłem pogłębiania naszej współpracy, rozumienia siebie wzajemnie jeszcze lepszego, poszukiwania nowych form naszej dalszej współpracy, rozmawiania o rzeczach wielkich i małych. Chcielibyśmy, żeby Państwo we Wrocławiu dobrze się czuli, żeby oprócz dyskusji można było poczuć atmosferę miasta, którą tworzą wrocławianie. Zachęcam Państwa do spacerów i zwiedzania zabytków. Jesteśmy w miejscu, w którym naprawdę można wybierać o każdej porze dnia i nocy, jest wiele wspaniałych miejsc. Będziemy się cieszyli, jeżeli Państwo wywiozą z Wrocławia miłe wrażenia i zapewniam Państwa, że zawsze będziecie miłymi gośćmi w naszym mieście.

Życzę udanego pobytu we Wrocławiu, ciekawej konferencji i do zobaczenia przy okazji następnej konferencji, którą Wrocław będzie zawsze wiernie przygotowywał i angażował się w jej przygotowania i cieszył się, że w imieniu Wrocławia będzie mógł tworzyć warunki jej rozwoju. Dziękuję bardzo.

Bartłomiej Ostrowski

Dyrektor Departamentu Współpracy Międzynarodowej Urzędu Marszałkowskiego Województwa Dolnośląskiego

Szanowni Państwo,

pozwólcie mi Państwo powiedzieć trzy rzeczy. Po pierwsze, bardzo przepraszam za nieobecność marszałka Rafała Jurkowlańca. Po drugie, chcę powiedzieć, że Kolegium Europy Wschodniej jest perłą w koronie na intelektualnej mapie Dolnego Śląska. Po trzecie, jako region zawarliśmy z naszą stolicą nieformalną umowę, nigdy niezwerbalizowaną. Podzieliliśmy sobie zadania na Wschodzie. Nasza stolica współpracuje ze Lwowem i Grodnem, czyli tymi miastami, które dla nas Dolnoślązaków są emocjonalnie kluczowe dla naszej tożsamości i naszego sposobu odczuwania spraw wschodnich.

Natomiast my jako Dolny Śląsk współpracujemy z regionami bardziej oddalonymi od nas w sensie emocjonalnym, czyli z obwodami: donieckim, dniepropietrowskim i kirowogradzkim na Ukrainie i z obwodem leningradzkim w Rosji. Jesteśmy przekonani, że to jest dobry model współpracy wschodniej, a o szczegółach porozmawiamy na panelu samorządowym, na który Państwa zapraszam. Dziękuję.

Jan Sechter

Ambasador Republiki Czeskiej

Szanowna Pani Minister, Panowie Prezydenci,

jako ambasador Czech chciałbym na samym początku powiedzieć, że Wrocław jest nie tylko miejscem spotkań, ale dla nas Czechów jest też miejscem wolności. To stąd do Czechosłowacji przyszła przez Karkonosze ta prawdziwa wolność. Choć przez całe lata 80. minionego wieku reżimy komunistyczne w Czechach i na Słowacji starały się o to, żeby ten ruch wolności do nas nie dotarł. Tu jest to miejsce, gdzie kształtują się koncepcje, przebiega dyskusja i intelektualne wsparcie dla Partnerstwa Wschodniego, by nasze działania były bardziej skuteczne i by Polska, Czechy oraz wszystkie państwa, które mają doświadczenie transformacji i walki o wolność, potrafiły przekazać te doświadczenia krajom, na których nam zależy bardziej niż państwom starej Unii.

Jeszcze raz bardzo dziękuję, w szczególności za to, że Wrocław jest miastem, z którego pochodzi wolność.

Życzę udanej konferencji i sukcesów, a dla nas wsparcia intelektualnego w Ministerstwie Spraw Zagranicznych. Dziękuję bardzo.

Markijan Malskyj

Ambasador Ukrainy

Szanowna Pani Minister, Ekscelencje, Panowie Prezydenci, Panie Konsulu Honorowy, Szanowni Państwo,

dla mnie to wielki zaszczyt, że w dniu dzisiejszym mogę być uczestnikiem konferencji Polska Polityka Wschodnia, życząc Państwu interesującej oraz treściwej wymiany poglądów. Nieprzypadkowo to wydarzenie odbywa się w tak symbolicznym dla polsko-ukraińskich relacji mieście, jakim jest Wrocław.

Ukraina historycznie w polskiej polityce wschodniej zawsze zajmowała i dzisiaj zajmuje szczególne miejsce. Od momentu powstania Ukrainy, jako państwa niepodległego, trwa rozwój naszej wzajemnej współpracy wynikającej z sąsiedztwa, zbieżności interesów oraz głębokiej więzi historycznej i kulturowej. Polska jest dzisiaj pełnym partnerem Ukrainy na arenie międzynarodowej oraz rzecznikiem naszych praw i interesów na unijnym forum. Dziś między Polską a Ukrainą prowadzi się niezwykle intensywny dialog polityczny. Odnowiono pozytywną dynamikę współpracy handlowo-gospodarczej. Obecnie nasze kraje realizują wielkie inwestycje i projekty, wystarczy tylko wspomnieć wspólną organizację Euro 2012. Znaczenie tego wydarzenia trudno przecenić, ponieważ ono na nowo otworzyło nasze państwa dla całej Europy. Udowodniło efektywność tandemu ukraińsko-polskiego. Mogę stwierdzić, że nasze strategiczne partnerstwo jest dziś wzorem dobrych stosunków sąsiedzkich i efektywnej współpracy.

W swoim programowym wystąpieniu w Sejmie Rzeczypospolitej Polskiej 28 marca bieżącego roku minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski powiedział o szczególnym znaczeniu dla Polski rozwoju stosunków z Ukrainą jako partnera strategicznego. Priorytetem w tym zakresie strona polska uważa pełne wsparcie europejskich aspiracji i inicjatyw Ukrainy. Realizacjom tego priorytetu według strony polskiej ma służyć wielowymiarowość współpracy obu krajów, wspieranie reform i przestrzeganie europejskich standardów demokracji po stronie ukraińskiej.

„Jeśli chcecie zobaczyć, czym jest prawdziwe partnerstwo strategiczne, to warto spojrzeć na stosunki ukraińsko-polskie” – tak mówił minister spraw zagranicznych Ukrainy Kostiantyn Hryszczenko we Lwowie w dniu otwarcia nowej siedziby konsulatu Rzeczypospolitej Polskiej, w tym słynnym mieście, stanowiącym wspólne polsko-ukraińskie dziedzictwo kulturowe.

Przytaczając słowa ministrów spraw zagranicznych naszych państw, nie wymagają one dodatkowych komentarzy. Ukraińsko-polskie partnerstwo jest dzisiaj przekładnią dobrego sąsiedztwa i efektywnego współdziałania. Nasze najbliższe cele w europejskim kierunku są dość ambitne i ważne, np. podpisanie umowy o stowarzyszeniu, włącznie z częścią o strefie wolnego handlu, a także praktyczna realizacja wspólnej z Unią Europejską mapy drogowej dotyczącej wprowadzenia ruchu bezwizowego. Uważamy, że nawet najlepsza polityka przyjaźni i dobrosąsiedztwa nic nie da, gdy między Europą a partnerami ze Wschodu stoi wizowy mur Schengen.

Jestem przekonany, że dla Ukrainy podpisanie umowy stowarzyszeniowej będzie miało historyczne i przełomowe znaczenie i stworzy ważny przyczółek do dalszej integracji. Jestem też przekonany, że to wydarzenie będzie miało podobne znaczenie również dla Polski. Podpisanie umowy stanie się naszym wspólnym zwycięstwem i praktycznym potwierdzeniem efektywności polityki zewnętrznej Rzeczypospolitej Polskiej w kierunku wschodnim, a więc uzasadnienie zdrowej ambicji naszych polskich przyjaciół w sprawie kształtowania wspólnej polityki Unii Europejskiej z partnerami wschodnimi.

Doceniamy wysiłki wspólnoty europejskiej, zwłaszcza Polski, nastawione na pogłębienie współpracy między Ukrainą a Unią Europejską w ramach inicjatywy Partnerstwa Wschodniego. Jesteśmy przekonani, że właśnie teraz nastał czas konsolidacji tych starań z obu stron w celu osiągnięcia najlepszego rezultatu. Z punktu widzenia Ukrainy i interesów narodowych Ukrainy Partnerstwo Wschodnie jest właściwym kierunkiem współpracy i krokiem w dobrym kierunku. Musimy opracować jasny i wyraźny obraz celów strategicznych, jakie należy osiągnąć w ramach inicjatywy. Powinniśmy solidnie pracować nad tym, aby owe cele odpowiadały potrzebom i wymaganiom krajów partnerskich.

Aktualna sytuacja polityczna w regionie Europy Środkowo-Wschodniej sprzyja wzrostowi wartości dodanej ukraińsko-polskiego partnerstwa strategicznego. Od treści dialogu politycznego na linii Kijów–Warszawa zależy skuteczność europejskiej polityki sąsiedztwa we wschodnim kierunku oraz określenie przyszłej konfiguracji procesów integracji regionalnej. Dzisiaj Ukraina i Polska muszą intensyfikować współpracę w szczególności na płaszczyźnie bezpieczeństwa regionalnego oraz energetycznego, realizacji wspólnego potencjału tranzytowego obu krajów, wdrażanie innowacyjnych modeli gospodarczych, rozszerzenia współpracy naukowej i edukacyjnej.

Istnieją wszelkie powody, by sądzić, że model tandemu ukraińsko-polskiego odgrywa kluczową rolę w integracji politycznej i gospodarczej w regionie Europy Środkowo-Wschodniej. Wzajemne interakcje pozwalają Ukrainie i Polsce optymistycznie patrzeć w przyszłość, mimo złożoności wyzwań cywilizacyjnych naszych czasów.

Szanowni Państwo, w tym miejscu chciałbym jeszcze raz serdecznie podziękować organizatorom dzisiejszej konferencji za ogromny wysiłek i życzyć owocnych i skutecznych dyskusji naukowych i bogatego pokłosia naszej konferencji. Dziękuję bardzo.

Ivan Del Vechio

Ambasador Chorwacji

Szanowne Panie, Szanowni Panowie, Panowie Prezydenci, Pani Minister, Koledzy, Konsulu Honorowy, wszyscy zgromadzeni na konferencji,

dla mnie to ogromny zaszczyt być dzisiaj z Państwem, by móc rozmawiać o założeniach europejskiej polityki sąsiedztwa i europejskiej polityki wobec wszystkich państw, które mają aspiracje być pełnoprawnymi członkami Unii Europejskiej. Kierując się przykładem Chorwacji, powiem tylko jedno zdanie: ta polityka ma głęboki sens, ponieważ europejska polityka sąsiedztwa i polska polityka wschodnia mają za cel jedną rzecz – umożliwić państwom, mającym takie aspiracje, wstąpienie do Unii Europejskiej. Nasz proces wstępowania do Unii trwał prawie dziesięć lat. Myślę, że dla tych państw, o których będziemy mówić, nie ma innej alternatywy. Dla wszystkich krajów bałkańskich jest to jedyna alternatywa. Poza tym jest zamknięcie i rozmowa o przeszłości. A przeszłość to są konflikty, problemy etniczne, a to uniemożliwia rozwój.

Aby osiągnąć i zrealizować ten cel w Chorwacji, musieliśmy zaakceptować standardy i wartości zachodnioeuropejskiej demokracji, prawa mniejszości, wolności wyznania i wszystkie inne reprezentowane przez zachodnią demokrację. Oprócz tego musieliśmy całkowicie transformować społeczeństwo, żeby zadziałały zasady wolnego rynku. Musieliśmy stać się członkiem NATO, aby zadbać o bezpieczeństwo i wyeliminować możliwość konfliktu między państwami byłej Jugosławii.

Chorwacja zawsze miała dwa cele strategiczne. Po pierwsze, to pełnoprawne członkostwo w NATO, co osiągnęliśmy. Pełnoprawne członkostwo w Unii Europejskiej jest krokiem, który czynimy m.in. dzięki Polsce, która nam bardzo pomogła. Po trzecie, naszym celem jest, żeby Serbia oraz Bośnia i Hercegowina stały się bardzo szybko członkami NATO i Unii Europejskiej. Wtedy, gdy państwa te zostaną członkami Unii, będzie nam łatwiej rozwiązywać nasze problemy, ponieważ będziemy rozmawiać i żyć w ramach tych samych standardów, będziemy siebie rozumieć i będzie nam dużo łatwiej. Myślę, że to jedyna alternatywa, żeby każde państwo, które ma ambicje, stało się członkiem Unii Europejskiej. Dziękuję bardzo.

Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz

Wiceminister spraw zagranicznych RP

Perspektywy polskiej polityki wschodniej w rozumieniu całego obszaru postsowieckiego są tematem tak ogromnym, że właściwie nie dałoby się go unieść w jednym wystąpieniu. W związku z tym, mówiąc polityka wschodnia, będę miała na myśli przede wszystkim nasze bezpośrednie wschodnie sąsiedztwo: Ukrainę, Białoruś i Rosję. Czasami będę mówiła szerzej o naszych partnerach kaukaskich, głównie Gruzji.

Dwie dekady temu polska polityka wschodnia wydawała się koncentrować na jasnej wizji dążenia do zjednoczonej Europy w ramach Unii Europejskiej, gdzie granice tej unii sięgają za Bug i pewnego dnia obejmą Ukrainę i Białoruś. Ta wizja przyświecała większości decyzji oraz definiowała debatę i kroki podejmowane przez polskie władze. Nie spełniła się ona nie dlatego, że była niesłuszna, bo teza, że najlepszą drogą do modernizacji Europy Wschodniej jest Unia Europejska broni się także dzisiaj, ale dlatego, że nie przystawała do rzeczywistości. U jej podstaw legło założenie, że elity i społeczeństwa w krajach naszego sąsiedztwa będą podążały z taką samą determinacją i takim samym jednoznacznym ukierunkowaniem tą samą ścieżką, jaką podążała przez lata 90. i początek obecnego tysiąclecia Polska. Tak się nie stało. Było to optymistyczne i bardzo ambitne założenie, które się nie sprawdziło. W Polsce stało się to przyczyną frustracji i patrzenia w debacie publicznej i eksperckiej w minorowych barwach na perspektywy polskiej polityki wschodniej. Wiele z tych rozczarowań można uznać za uzasadnione, ale zawsze przy tego typu podsumowaniach warto podkreślić, że jeżeli spojrzymy na ten problem nie tylko lokalnie, a co najmniej regionalnie, co znaczy europejsko, a nawet szerzej, to zobaczymy, że przez te dwie dekady Polska miała dobre sąsiedztwo. Nie było to może sąsiedztwo naszych marzeń. Scenariusze, które się w tym sąsiedztwie zrealizowały przez te minione dwie dekady, nie były scenariuszami marzeń Europy i Polski, ale to było sąsiedztwo, które nie przyniosło Polsce poważnych zagrożeń w wymiarze bezpieczeństwa ani poważnych wyzwań w wymiarze społecznym. Przyniosło natomiast wiele możliwości i otworzyło wiele dróg do współpracy. Było to najlepsze sąsiedztwo Unii Europejskiej, jakie na ten czas mogliśmy mieć.

Myślenie o polskiej polityce wschodniej zmieniało się stopniowo. Nie stało się to z dnia na dzień, z roku na rok. Bardzo trudno wyznaczyć konkretną cezurę. Niemniej ja bym zdefiniowała, że w okolicach 2005 roku wiara w wizję zjednoczonej Europy zaczęła zdecydowanie wygasać w większości debat. Ogromne znaczenie miała Pomarańczowa Rewolucja i to, że nie zmieniło się aż tak dużo, jak wielu w Polsce się spodziewało.

Polska polityka wschodnia wkroczyła wówczas w nowy etap, w którym nie było już tak prosto i łatwo zdefiniować jednoznacznych i czarno-białych celów. Od tego momentu pojawiło się więcej pytań niż odpowiedzi i więcej sytuacji, w których podejmując decyzje, trzeba było wybrać mniejsze zło. Taka bardziej skomplikowana rzeczywistość nie oznacza oczywiście, że nie należy podejmować decyzji i wyznaczać jasnych kierunków działań. Chciałabym się podzielić kilkoma refleksjami, które wyznaczają w dzisiejszej niejednoznacznej i skomplikowanej rzeczywistości najważniejsze kierunki polskiej polityki wschodniej. Trudna rzeczywistość dotyczy zresztą nie tylko Wschodu, ale wkradła się ona także do polityki europejskiej.

W moim przekonaniu, Unia Europejska pozostaje jedyną receptą na modernizację państw Europy Wschodniej – Unia ze wszystkimi problemami, różnymi niedomaganiami, często deficytem woli politycznej, zwłaszcza w działaniach wobec wschodniego sąsiedztwa. Taka właśnie Unia pozostaje główną receptą na modernizację krajów Europy Wschodniej. Rolą Polski jest wspieranie tego kierunku politycznego w krajach Europy Wschodniej, ale tylko w tym zakresie i stopniu, w jakim elity i społeczeństwa tych państw są gotowe zmierzać w tym kierunku i są przekonane, że jest to kierunek słuszny. Jest to realistyczne doświadczenie, które wynieśliśmy z ostatniej dekady polskiej polityki wschodniej. Jest to nauka, że europeizacja na siłę się nie sprawdza. Europeizacja na siłę okazuje się kosztowna dla promotorów i bezproduktywna dla samych adresatów.

Są dwa główne instrumenty w Unii Europejskiej, które mogą prowadzić do modernizacji krajów Europy Wschodniej. To są wizy i to jest proces długoterminowy, który zaczyna się od tego, żeby dzisiaj wizy wydawać w sposób sprawniejszy i prostszy, żeby maksymalnie wykorzystywać te możliwości, których dostarcza kodeks wizowy. A możliwości te są wykorzystywane w pełnym zakresie chyba tylko przez Polskę. Polska jest najbardziej liberalnym krajem unijnym, jeżeli chodzi nie tylko o ilość, lecz także o sposób wydawania wiz. To oczywiście rodzi komplikacje, bo liczba wydawanych wiz jest wprost proporcjonalna do ilości problemów, jakie ten proces rodzi. Kolejnym krokiem są ułatwienia wizowe dla poszczególnych kategorii obywateli. I wreszcie to jest ruch bezwizowy. To jest perspektywa trudna, ale na przestrzeni kilku lat realistyczna, o ile zostaną spełnione bardzo określone warunki po stronie krajów zabiegających o ruch bezwizowy z Unią Europejską. Myślę, że nie ma potrzeby podkreślać, że jest absolutnym priorytetem Polski, że jeżeli te warunki zostaną spełnione, to trzeba robić wszystko, żeby stosowna wola polityczna pojawiła się po stronie Unii Europejskiej.

Drugim ważnym instrumentem jest prawo unijne. To prawo może znajdować swój wyraz m.in. w kolejnych pakietach energetycznych. Stosowanie prawa energetycznego na terenie Unii Europejskiej i Wspólnoty Energetycznej, a więc państw, które nie należą do Unii Europejskiej, ale przyjęły na siebie obowiązek stosowania prawa energetycznego na swoim obszarze, jest niezwykle silnym instrumentem i potencjalnie bardzo mocnym impulsem modernizacyjnym. Elementem tego jest umowa stowarzyszeniowa. Umowy stowarzyszeniowe nie są celem, a są środkiem do osiągnięcia celu modernizacji. Umowy stowarzyszeniowe nie powinny być w przekonaniu Polski postrzegane jako nagroda, ale jako wzajemnie korzystny układ, którego celem jest wdrażanie prawa unijnego, modernizacja.

Podsumowując, powiedziałabym, że rola Polski w Unii Europejskiej w wymiarze polityki wschodniej to jest rola moderatora, ponieważ to jest polityka zespołowa. Dzisiaj gramy w zespole, w którym mamy więcej do powiedzenia niż pięć czy dziesięć lat temu. Paradoksalnie, dzisiaj Polska w polityce wschodniej jest w Unii Europejskiej słuchana bardziej niż kiedykolwiek przedtem, ale ciągle musimy pamiętać, że gramy w zespole i że to nie jest tak, że wszystko zależy od nas. Kluczowym partnerem w tym procesie są dla nas Niemcy.

Poza rolą moderatora pełnimy również niewdzięczną rolę, którą nazwałabym rolą dozorcy. Ta nazwa odzwierciedla ogrom żmudnych wysiłków pilnowania, żeby w różnych najmniejszych kwestiach (stypendiów, ustawodawstwa, programów, działań itp.) to, co może być otwarte dla Europy Wschodniej, zostało otwarte. To, co może być posunięte do przodu, o ile stosowne warunki zostały spełnione, żeby zostało posunięte. Nie jest to działalność bardzo spektakularna, ale za to bardzo pracochłonna i w moim przekonaniu bardzo potrzebna. Taka jest dzisiaj logika unijnej polityki wschodniej i polskiej roli w niej.

Jest też wymiar bilateralny. Wszystkie podnoszone wątpliwości, że istnieje sprzeczność między aktywną polityką bilateralną a aktywną polityką unijną, nie znajdują uzasadnienia. To są wymiary komplementarne i wzajemnie się napędzające. Im Polska bardziej działa na rzecz dobrej polityki wschodniej, tym lepsza i bardziej wydajna jest nasza polityka bilateralna. W polityce bilateralnej te akcenty są rozłożone inaczej. O ile Unia Europejska jest drogą do modernizacji, z której nasi wschodni partnerzy mogą skorzystać, o tyle polityka bilateralna dotyczy dzisiaj przede wszystkim czegoś, co bym nazwała budowaniem mostów. To jest budowanie na bardzo różnych poziomach. Na poziomie władz, na poziomie instytucjonalnym, są to różnego rodzaju fora, gremia, komisje. Z boku może to wydawać się zbędną biurokracją, ale jest to potrzebne. Komunikacja zinstytucjonalizowana jest trwała, stabilna i potrafi przetrwać kryzysy. Rozwijamy te kontakty na poziomie ekspertów, prowadzimy debaty i dialog historyczny. Ważne jest też uczestnictwo studentów w różnego rodzaju stypendiach. Przede wszystkim studentów z Ukrainy, ale również z innych krajów Partnerstwa Wschodniego. Dlaczego to jest strategiczna inwestycja w budowanie mostów, nie muszę tłumaczyć. Samych studentów z Ukrainy mamy dzisiaj 6 tysięcy i to jest wymiar, który może się rozwijać.

Ważnym elementem budowania mostów jest granica, ale rozumiana już nie tylko w wymiarze wizowym, lecz także infrastrukturalnym. Często umyka to w debatach o polityce wschodniej, ale bardzo wiele zrobiono przez ostatnie dziesięć lat, żeby granica nie była barierą, tylko drzwiami otwartymi z jednego kraju do drugiego i odwrotnie. Ale tu jeszcze trzeba bardzo dużo zrobić, żeby różne inicjatywy transgraniczne, biznesowe i turystyczne nie rozbijały się o wielogodzinne kolejki. Jest to duży wysiłek, również finansowy, ale jest to wyzwanie, z którym musimy się zmierzyć.

Istnieje jedno ograniczenie budowania mostów – interes państwa polskiego – interes ekonomiczny, energetyczny i bezpieczeństwa. Zdarza się, że koliduje to z budowaniem mostów. Na szczęście tak się dzieje rzadko. Najczęściej budowanie mostów generuje nie zagrożenia, ale korzyści rozwojowe, ekonomiczne, społeczne dla nas i dla naszych sąsiadów.

Panel I Sukcesy, porażki, rozczarowania – bilans polskiej polityki na obszarze poradzieckim

Prowadzenie

Andrzej Brzeziecki

Uczestnicy

Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz, Olaf Osica, Bartłomiej Sienkiewicz, Krzysztof Stanowski

Andrzej Brzeziecki

Wysłuchawszy wykładu pani minister Katarzyny Pełczyńskiej-Nałęcz, muszę powiedzieć, że mam utrudniony start, ponieważ słowo sukces mógłbym już skreślić albo odłożyć na przyszłość i skupić się na porażkach. Padły znamienne słowa o wizji rozszerzenia Unii Europejskiej na wschód, która oderwana była od rzeczywistości. Nasuwają mi się w związku z tym pytania do panelistów, co oznacza sukces w polskiej polityce wschodniej, co mogło nim być? Czy sukcesy, które sobie zamierzyliśmy osiągnąć, były do osiągnięcia, czy nie trzeba było sobie obrać innych celów?

Użyję grubej metafory: mamy taki sam wpływ na Europę Wschodnią, jaki mamy na ruch słońca – ono sobie krąży, a my możemy po prostu sobie je obserwować. I nie za bardzo jesteśmy w stanie osiągnąć coś więcej. Chociaż możemy używać zjawisk do naszych celów, np. Pomarańczowa Rewolucja – udało nam się przekonać Europę, że jest to sukces za naszą sprawą, a tak naprawdę kierowały tym reguły, mechanizmy i zjawiska, na które wpływu nie mieliśmy. Czy tak wygląda nasza polityka wschodnia, że obserwujemy tylko i komentujemy? Czy jednak możemy coś osiągnąć? Czy Europa Wschodnia jest nam niezbędnie potrzebna do tego, żeby się rozwijać i czuć się bezpiecznie? Czy możemy tutaj siedzieć i rozmawiać o Europie Wschodniej, czy nie powinniśmy raczej w sposób rozgorączkowany komentować ostatniego szczytu unijnego czy ostatniej debaty w Parlamencie Europejskim o gazie łupkowym? Być może nasze sukcesy w polityce wschodniej dokonują się właśnie tam. Może ewentualna niezależność lub pozycja przetargowa w sprawie gazu to jest większy sukces polityki wschodniej niż dziesiątki innych wydarzeń w samej Europie Wschodniej. To są wszystko pytania, które kieruję do uczestników.

Olaf Osica

Dziękuję bardzo za zaproszenie. Nie chcę mówić o sukcesie z jednego powodu, ponieważ to nie jest żadna kategoria analityczna. Tak naprawdę powinniśmy się zastanowić nad pewnymi trendami. Myślę, że jeżeli dzisiaj myślimy o polskiej polityce wschodniej, która jest stałą częścią polityki zagranicznej, to najciekawsze jest zderzenie dwóch perspektyw – europejskiej i wschodniej. Zacznę od perspektywy europejskiej, która wydaje się kluczowa, ponieważ będzie determinowała – czy chcemy, czy nie – nasze możliwości oddziaływania na Wschód. Z tym łączą się trzy podstawowe rzeczy. Pierwszym jest kryzys, w jakim jesteśmy, który powoduje, że nie mamy ochoty zajmować się niczym innym poza nim. Dotyczy to całej polityki zagranicznej Unii Europejskiej, lecz także tego, co nazywamy polityką sąsiedztwa. My siłą rzeczy jesteśmy skoncentrowani na Wschodzie, ale jak spojrzymy, jaki jest bilans arabskiej wiosny i gdy uwzględnimy, że polityka sąsiedztwa połowy Unii to jest polityka, która wyrosła prosto z obecności kolonialnej i jeżeli zobaczymy, w jakim ona jest dzisiaj stanie, to możemy sobie odpowiedzieć, że nie jest tak źle z tym Wschodem. Niecałe dziesięć lat bycia w Unii Europejskiej i nie mamy problemów, które mają nasi partnerzy na Południu. Widać coraz bardziej, że to Południe odpływa. Więc ten kryzys powoduje, że zajmowanie się światem zewnętrznym Unii jest trudne.

Druga rzecz, która również wydaje mi się bardzo ważna, to jest przekonanie, że z kryzysu Unia wyjdzie zupełnie inna. Dystans między centrum a peryferiami Unii będzie się powiększał. To jest pewien zasadniczy problem, ponieważ to oznacza, że te narzędzia i pomysł na Wschód wypracowane w Unii Europejskiej w czasach względnej prosperity po tym kryzysie będą nieaktualne.

Trzecią ważną sprawą, jeżeli myślimy o tym, co dzieje się w Unii Europejskiej w kontekście Wschodu, jest dysfunkcjonalność systemu instytucjonalnego Unii Europejskiej. Ten interface, który został zbudowany z takim pietyzmem: wyrafinowane narzędzia biurokracji i cała obudowa systemu, w rzeczywistości jest systemem, który żyje sam dla siebie. Nie jest w stanie wygenerować żadnych poważnych odpowiedzi na realne zagrożenia, co oznacza, że w sytuacji, kiedy dojdzie do jakiegoś kryzysu na Wschodzie, który wymagałby szybkiego i sprawnego działania, jak np. podczas Pomarańczowej Rewolucji, to dzisiaj – moim zdaniem – o wiele trudniej byłoby nam zmobilizować Unię Europejską do poparcia niż wtedy, kiedy dopiero co wchodziliśmy do Unii. Właśnie dlatego, że system lizboński i podziały polityczne spowodowałyby, że uruchomienie tej machiny byłoby dzisiaj o wiele trudniejsze.

Co to oznacza dla Wschodu. Po pierwsze, mamy do czynienia z fenomenem kryzysu nierozpoznanego. Rzeczywiście, z tego, co czytam, widzę, ale również rozmawiam ze współpracownikami, którzy jeżdżą po tym regionie, to większość elit Białorusi, Ukrainy czy Rosji jest w zasadzie przekonana, że jest świetnie. Są pewne rzeczy, które są złe, ale tak naprawdę ta Unia Europejska, ten niewydolny i skonfliktowany system jest słaby. A my się trzymamy. Tak naprawdę ten kryzys jest nierozpoznany, który powoduje, że nie ma realnej świadomości, że to w każdym momencie może skończyć się źle. Jak spojrzymy na kilka takich podstawowych rzeczy: umowy społeczne, na których opierał się reżim białoruski, i dzisiaj w Rosji, zostają zrywane między elitami a społeczeństwem. Elity coraz bardziej są skoncentrowane na swoim kawałku tortu. Coraz większą świadomość mają tego, że nie będą w stanie zaspokoić oczekiwań społecznych. Jednocześnie nie są zdolne do wysiłku reformatorskiego. Jeśli spojrzymy na wskaźniki gospodarcze, to widzimy, że to przekonanie, że wszędzie dzieje się źle, ale u nas jest dobrze, jest weryfikowane i to boleśnie. Ukraina w trzecim kwartale zanotowała recesję. Gospodarka białoruska jest w permanentnym stanie przedzawałowym.

Jeśli spojrzymy na projekty polityczne, które miałyby temu służyć, to też ich brakuje. Po Rosji i Chinach widzimy, że nie ma żadnych nowych projektów politycznych. Raczej te elity, czy rosyjskie czy ukraińskie, cały czas myślą, jak utrzymać swój stan posiadania. Projekty, które miałyby ich dotyczyć, są bez znaczenia z punktu widzenia potrzeb tych społeczeństw, co daje nam przekonanie, że będziemy mieli do czynienia ze spowolnieniem, z kryzysem coraz bardziej narastającym za wschodnią granicą. To wszystko może trwać długo, to nie musi być proces nagły.

Co to oznacza tak naprawdę dla nas: po pierwsze, uskok między Unią Europejską, nami a Wschodem będzie się niestety pogłębiał. Nadzieje, że uda się za pomocą Partnerstwa Wschodniego, umowy stowarzyszeniowej i wszystkich instrumentów zatrzymać ten proces, wydaje się, że się skończyły. To jest problem, czym będzie polska granica za dziesięć, piętnaście lat. Czy to będzie granica w miarę „miękka”, która będzie łagodziła ten uskok. Czy będzie to granica podobna do granicy amerykańsko-meksykańskiej. Wydaje mi się, że problem bezpieczeństwa może w pewnym momencie stać się w wewnętrznym starciu coraz bardziej odczuwalny, biorąc pod uwagę stan społeczeństw i gospodarki oraz to, że będziemy mieć kolejnych młodych ludzi, którzy nie będą mieć szansy na normalną i uczciwą pracę. To oznacza, że nie bardzo będziemy mogli polegać na strukturach unijnych. W moim przekonaniu trzeba myśleć o instrumentach narodowych. To jest wyjście poza ten paradygmat, że po to wstępujemy do Unii Europejskiej, żeby nie musieć rozwijać tych instrumentów. Unia Europejska nie jest zbawieniem.

Andrzej Brzeziecki

Olaf Osica zrobił unik od słowa „sukces” i skupił się na słowach „brak sukcesu”. Ja zapytam Bartłomieja Sienkiewicza w takim razie jeszcze o te dwa pojęcia: „sukces” i „brak sukcesu”. Pani minister Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz powiedziała o tej wizji, która poniosła klęskę, ponieważ była oderwana od rzeczywistości. Olaf oznajmił, że nie będzie rozmawiał o sukcesie, bo to nie jest pojęcie analityczne. Ale wizje tworzą również analitycy. Ta wizja przedostała się do naszej świadomości, do społeczeństwa – do tych, którzy interesują się Wschodem, dzięki tekstom, analizom itd. Czy Ty, jako współtwórca Ośrodka Studiów Wschodnich, ale także innych instytucji, które też zajmują się rozpoznaniem i wizją, uważasz to za porażkę tej grupy analityków, publicystów oraz naukowców, którzy przedstawili wizję oderwaną od rzeczywistości?

Bartłomiej Sienkiewicz

Kiedy pracowałem w Ośrodku Studiów Wschodnich miałem zasznurowane usta. Dopiero, gdy wyszedłem z Ośrodka, to mogłem pozwolić sobie na więcej. To „więcej” w moim przypadku sprowadzało się do tego, że zostałem etatowym krytykiem polskiej polityki na Wschodzie, uważając, że jest nierealistyczna, że wyznacza sobie cele, których nigdy nie będzie w stanie zrealizować, m.in. dlatego, że są albo niewymierne, albo przekraczają możliwości i potencjały państwa polskiego. Potencjały zarówno polityczne, jak i gospodarcze czy w końcu cywilizacyjne. Bardzo trudno byłoby mi mówić o porażce w tym znaczeniu, ponieważ mam wrażenie, że to, o czym mówiła pani Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz, jest z ducha tekstu sprzed kilkunastu lat i parunastu innych moich tekstów na tej przestrzeni, więc jako analityk czuję się spełniony. Natomiast chciałbym obrócić sytuację i powiedzieć o sukcesach, bo – moim zdaniem – ma rację dyrektor Osica – wszystko jest kwestią perspektywy i miary. Zdajmy sobie sprawę z pewnych fundamentów, bo o wiele łatwiej będzie nam ten suwak sukcesów i porażek ustawić we właściwym miejscu.

Pierwszym i podstawowym sukcesem Polski po odzyskaniu niepodległości jest likwidacja, zabicie i miejmy nadzieję, że anihilacja na zawsze jakiegokolwiek polskiego rewizjonizmu, jeśli chodzi o Wschód. To właściwie ustawiło całą polską politykę, którą prowadzimy do tej pory. Najmniejszy element resentymentu czy też rewizjonizmu, który przebiłby się na poziom realnej polityki na przestrzeni ostatnich dwudziestu lat, byłby absolutną klęską polskiej racji stanu. To, że wśród Polaków – społeczeństwa naturalnych anarchistów i indywidualistów, udało się stworzyć politykę, przekaz publiczny, który eliminował jakiekolwiek próby tego rodzaju traktowania z góry sąsiadów na Wschodzie, jest wielkim polskim zwycięstwem, które zdeterminowało całą resztę. Oczywiście, ja jako krytyk ludzi, którzy chętnie się podpinali pod Jerzego Giedroycia i Juliusza Mieroszewskiego, muszę w tym miejscu zaznaczyć, że to jest wielka zasługa paryskiej „Kultury” i całego jej dziedzictwa, które zostało w Polsce przyjęte. To pociąga za sobą pewne konsekwencje. Jakiekolwiek polskie marzenia czy też próby polityczne, mniej lub bardziej udane, od początku miały w sobie coś delikatnego, w języku polityki określanego soft power. Istotą tych wszystkich prób, udanych bądź nie, w marzeniach o szybkim posiadaniu Zachodu na Wschodzie (żebyśmy mieli taką Saksonię w okolicach Lwowa i taką Brandenburgię w okolicach Grodna i Mińska), było to, że Polska traktowała wszystkie podmioty polityczne, z którymi miała do czynienia – nie mówię tylko o państwach, lecz także o poszczególnych elitach, społeczeństwach, kręgach – absolutnie podmiotowo. W tym sensie, że uznawała ich autonomiczność, równorzędność i uniknęła czegoś, co jest zmorą polityki państw Zachodu na Południu – o czym mówił Olaf Osica – a mianowicie dyskursu postkolonialnego jako klucza mentalnego całkiem współczesnej polityki. To miało olbrzymie znaczenie, ponieważ stosunki między Polską a jej partnerami wschodnimi nie zostały w najmniejszym stopniu zdewastowane bez względu na to, kto rządził na Ukrainie bądź Białorusi, ale także i w Polsce.

Powrócę tutaj do kwestii, którą pani Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz dość starannie omijała ze zrozumiałych względów, a mianowicie, że naszym sąsiadem jest ostatnia dyktatura w Europie, z którą jesteśmy w stanie zimnej wojny, bo tak to należy określić. Proszę zwrócić uwagę, że my w odróżnieniu od państw zachodnich, nie postawiliśmy na tę dyktaturę. To znaczy nie zrobiliśmy tego, co zrobili Francuzi, Włosi, Niemcy, Brytyjczycy z reżimami na Południu czy w krajach Trzeciego Świata. Zresztą to ich stała polityka. Nie zaprzyjaźniliśmy się z Łukaszenką, nie założyliśmy mu kont w Warszawie ani jego rzezimieszkom do likwidowania opozycji. Wręcz przeciwnie. Ta różnica między polityką zachodnioeuropejską wobec swoich dawnych kolonii a różnica między polską polityką wschodnią wobec krajów naszego wschodniego sąsiedztwa, nie jest tylko różnicą klas i pragmatyzmu. To jest przykład, jak można stworzyć politykę, która czasami potyka się o własne nogi, ale nie dewastuje tego, co zostało zrobione dobrze. Nie prowadzi do sytuacji przesilenia bądź kryzysu. Nie stawia na jedną kartę.

Jest pewna cezura w polskiej polityce na Wschodzie, która zawiera w sobie podwójne wydarzenia. To jest rok 2008, który nie jest tylko rokiem wybuchu kryzysu w Europie. To jest również rok wojny rosyjsko-gruzińskiej – pełnoskalowego konfliktu wojskowego, który ani nie był poprzedzony wypowiedzeniem wojny, ani nie skończył się rozejmem. To jest moment, w którym my wszyscy w Polsce, ale także i Zachód, musieliśmy uznać, że jakiekolwiek próby stworzenia przestrzeni bezpieczeństwa w Europie z pominięciem Rosji, że nie udadzą się i są niemożliwe. Wielkim błędem Polski było na pewno to, że włączyliśmy się w parę miesięcy wcześniej w słynny szczyt w Bukareszcie, próbując przeforsować przystąpienie Ukrainy do NATO, mimo że dla ówczesnego prezydenta Ukrainy był to cel polityczny, nie podzielany przez większą część jego własnego społeczeństwa. To jest klasyczny przykład, kiedy chce się zrobić aż za dobrze i efekt tego jest dokładnie odwrotny. Konflikt w Gruzji to konsekwencja polityki, która się dopełniła na szczycie w Bukareszcie w marcu 2008 roku. Kolejnym krajem, którego nie zechcieliśmy tutaj wymienić, jest Federacja Rosyjska, z którą nasze stosunki są skomplikowane i takie będą jeszcze długo, być może przez pokolenia. Ponieważ postaram się utrzymać moje rozważania w kategoriach sukcesu, muszę powiedzieć, że tutaj także Polska odniosła duży sukces. Ten sukces sprowadza się do jednej rzeczy. Uniknęliśmy sytuacji, w której jakakolwiek polityka Rosji wobec Polski, mogła mieć oparcie w naszych partnerach z Unii Europejskiej, dlatego że polityka, którą by prowadziła Polska, byłaby dla nich niezrozumiała. To, co się stało przez ostatnie parę lat, to doprowadzenie do sytuacji, w której argument o rusofobiczności Polaków, z którymi nie tylko nie są w stanie dogadać się Rosjanie, ale i Niemcy, Francuzi, Włosi, się nie spełnił. Uniknęliśmy pułapki samoizolacjonizmu – jakkolwiekby się układały stosunki polsko-rosyjskie. To nie formalne członkostwo w Unii Europejskiej jest kluczem, ale polityka, dzięki której nie można danego państwa wyizolować z całego kontekstu unijnego. To, że udało nam się to w stosunkach z Moskwą, uważam za wielki sukces.

Ostatnią sprawą, o której chcę powiedzieć, jest to, że mając przez ostatnie dwadzieścia lat tak nieobliczalnego sąsiada jak Białoruś, ani na moment w stosunkach między Polską a Kaliningradem, Białorusią i Ukrainą nie zaistniał ani jeden incydent, który by powodował wyraźne obniżenie poziomu bezpieczeństwa w tej części Europy. Jeżeli patrzymy na skuteczność polityki, to dla kraju takiego jak Polska, ważny jest w zasadzie jeden wyznacznik – robić wszystko, żeby w naszej części Europy nie doszło ani na moment do obniżenia poczucia bezpieczeństwa, zarówno tak jak my je rozumiemy, lecz także takiego, jak widzi go świat. Mam nadzieję, że tę lekcję i zrozumienie tego faktu będziemy mogli odnaleźć wśród naszych partnerów na Wschodzie, ze szczególnym uwzględnieniem Kijowa. Na Białoruś przy obecnym prezydencie nie ma co liczyć.

Na koniec chciałbym wspomnieć o tym, o czym zapominamy na co dzień: otóż Związek Radziecki nadal się rozpada. To jest kontekst zarówno polskiej polityki zagranicznej, kontekst położenia naszych wschodnich sąsiadów. Związek Radziecki rozpada się, gdyż jest to proces, który będzie trwał przez pokolenia. On się nie stał w wyniku podpisania świstka papieru w Białowieży. To są związki międzyludzkie, związki językowe, związki infrastrukturalne. To jest poczucie wspólnoty cywilizacyjnej i kulturowej w takim sensie, jak można to zobaczyć na obrazie Nowosielskiego, który jest symbolem Kolegium Europy Wschodniej. Rodzenie się nowych państwowości nie jest czymś, co się wydarza w ciągu dwudziestu lat. To jest coś, co się wydarza przez pokolenia. Musimy mieć tego perspektywę i zrozumienie, żeby ocenić skalę i znaleźć ten suwak naszej skali porażek i zwycięstw.

Jeżeli miałbym powiedzieć ostatnie zdanie, brzmiałoby ono następująco: bardzo bym sobie życzył, żeby takie porażki nasz kraj odnosił nadal i mam nadzieję, że wytrwa razem z partnerami w regionie w takich sukcesach, których doświadczyliśmy jako pokolenie.

Andrzej Brzeziecki

Bartłomiej Sienkiewicz, który dekadę temu pisał takie teksty, jak „Pochwała minimalizmu” i na którego zwolennicy romantyzmu, maksymalizmu rzucali się, na czele z Czesławem Miłoszem, podarował nam mówienie: „a nie mówiłem” i wysłuchaliśmy w zamian w jego wykonaniu pochwały naszych działań. Mam tylko jedno uzupełnienie: niestety w kwestii rewizjonizmu lekko się osuwamy. Duże pisma próbują umieszczać dodatki poświęcone Kresom, gdzie drukowana i lansowana jest mapka I Rzeczypospolitej. Znana rozgłośnia radiowa puszcza piosenki, w których kolejnych zwrotkach jest śpiewanie o powrocie do Lwowa. Tutaj byłbym więc sceptykiem.

Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz