Polaków Sex powszedni - Ewa Wąsikowska-Tomczyńska - ebook

Polaków Sex powszedni ebook

Wąsikowska-Tomczyńska Ewa

3,5

Opis

Polaków Sex powszedni - 22 bohaterów, 44 historie. Odważne, bez cenzury rozmowy o tym, co naprawdę współcześni Polacy robią w łóżku i poza nim. Literatura faktu w najlepszym wydaniu, gdzie życie pisze najlepsze, najbardziej poruszające i wywołujące dreszcze historie. Najbardziej śmiała opowieść o seksie, jaką kiedykolwiek przeczytacie.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 275

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
3,5 (44 oceny)
13
10
10
9
2
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność



Podobne


Wstęp

Wstęp

– A jak tam dziecko u ciebie z seksem? Wszystko dobrze? – Byłam świeżo upieczoną mężatką, kiedy Michalina Wisłocka zadała mi to pytanie. Widywałyśmy się wtedy codziennie. Przeprowadzałam ze słynną autorką „Sztuki kochania” długi wywiad o jej życiu – ostatni, jakiego udzieliła. Od kilku dni zadawałam pytania, a tu nagle zostałam wezwana do odpowiedzi. Byłam tym onieśmielona, a przecież wydawało mi się, że jako młoda, nowoczesna kobieta nie będę miała żadnych kłopotów, by rozmawiać o seksie. Nie było jednak łatwo. Bo kilkanaście lat temu był on nadal tematem tabu. Choć i tak moje pokolenie dorastało już w czasach, kiedy istotnym elementem uświadamiającym nas była prasa młodzieżowa, zwłaszcza jedna z gazet, w której stałą rubryką był „Mój pierwszy raz”. Nie mieliśmy więc tak najgorzej.

Tamto niezwykłe spotkanie, za które jestem wdzięczna losowi i które uważam za jedno z najciekawszych dziennikarskich doświadczeń, miało duży wpływ na moje podejście do tematu seksu. Na pewno nauczyłam się śmiało rozmawiać o tej sferze życia i zdałam sobie sprawę z tego, że jest to jeden z najbardziej naturalnych tematów, jakie możemy między sobą podejmować – oczywiście w zaufanym gronie.

Pisząc tę książkę, założyłam, że zostaną w niej przedstawione wyłącznie prawdziwe historie prawdziwych bohaterów, którzy osobiście opowiedzą mi o swoich doświadczeniach. Ponieważ fantazje to nie jest realne życie, a mnie chodziło wyłącznie o autentyzm i pokazanie tego, co tak naprawdę współcześni Polacy robią w łóżku i poza nim. Rezultaty przeszły moje najśmielsze oczekiwania, bo czytając tę książkę, sami się przekonacie, że życie pisze najlepsze, najbardziej poruszające i wywołujące dreszcze historie, a diabeł tkwi w szczegółach, również w słowach czy przekleństwach, których używają bohaterowie. Tych wszystkich jeden umysł – nawet najbardziej kreatywny – nie byłby w stanie wymyślić.

Nie zawsze były to spotkania w cztery oczy. Żeby osiągnąć ten poziom otwartości, który sobie założyłam, czasami konieczne było posłużenie się komunikatorami. Pewne słowa jednak łatwiej napisać, ponieważ przez gardło mogłyby niektórym tak gładko nie przejść. Poza tym osoby, z którymi rozmawiałam, pochodzą z różnych miejscowości, a internet pozwolił skrócić dzielący nas dystans do zera.

W każdym rozdziale znajdziecie cztery opowieści – dwie kobiece i dwie męskie. Zbiór tych doświadczeń, emocji, dylematów i wniosków ubranych w fabularyzowaną formę został następnie omówiony przeze mnie z psychologiem. Sylwia Bartczak, której serdecznie dziękuję za tę owocną współpracę, pomoże Wam uporządkować burzę myśli, którą z pewnością będziecie mieć po przeczytaniu tych intymnych wyznań. Z każdym z dwudziestu dwóch bohaterów spotkacie się w tej książce dwa razy. A są oni bardzo różni. Wychowywali się i dorastali w różnych warunkach, mają różne życiowe priorytety, są z różnych pokoleń, a życie stawiało przed nimi bardzo różne wyzwania. Większość z nich występuje tu pod zmienionymi imionami. Czasami też wspólnie zdecydowaliśmy zmienić drobne szczegóły, które dla przedstawionych historii nie mają żadnego znaczenia, a mogłyby ułatwić zidentyfikowanie tych osób. Te dwa zabiegi pozwoliły bohaterom na całkowite otworzenie się.

Od pierwszych z recenzentów, którzy czytali moją książkę jeszcze przed jej publikacją, usłyszałam, że jest to najbardziej śmiała opowieść o seksie, z jaką kiedykolwiek się spotkali. Mam więc nadzieję, że ta podróż po intymnościach jej bohaterów będzie dla Was wspaniałą przygodą, a być może pozwoli niektórym również poprawić jakość życia seksualnego.

Rozdział 1. Co to jest seks?

Rozdział 1

Co to jest seks?

Adam (17 lat, singiel)

Jestem szczupły, mam 184 centymetry wzrostu, brązowe włosy i brązowe oczy. Na co dzień jestem opanowany i spokojny, ale od czasu do czasu lubię zrobić sobie odstępstwo od reguły i zaszaleć. Podobam się dziewczynom, wiem o tym. Często mi to okazują i w sumie mógłbym w nich przebierać, ale mnie interesuje tylko jedna osoba. Ma na imię… Michał. Co mogę o nim powiedzieć? Jest bardzo wysoki i dobrze zbudowany. Ma krótkie brązowe włosy i niebieskie oczy. Jest bardzo miły, pomocny, zabawny i skromny. Czy wie, że mi się podoba? Nie. Ale zbieram się na odwagę, żeby mu o tym powiedzieć. Czy jest homoseksualistą? Nie mam pewności. To będzie jedna z tych rozmów, kiedy boimy się reakcji osoby, z którą rozmawiamy, boimy się odrzucenia. Podobnie było, kiedy postanowiłem powiedzieć mojej mamie, że jestem gejem.

***

– Kurwa! Patrzcie, jakie ona ma cycki! – Siedzieliśmy z kolegami przed szkołą, kiedy przed nami przeparadowała koleżanka ze starszej klasy. Miała na sobie krótką spódniczkę i bluzkę z dużym dekoltem. Pod nią stanik, który mocno eksponował jej biust. Na pewno nie ubrała się tak przypadkowo. Chciała zwracać na siebie uwagę. Spojrzała na nas z wyższością, udając zobojętnienie, a moi kumple zaczęli się śmiać i pogwizdywać. Ja też się uśmiechnąłem. Nie mogłem pozostać bez żadnej reakcji, bo jeszcze by się domyślili…

Miałem 13 lat i wiedziałem to już na pewno – jestem gejem. Nigdy nie czułem nic specjalnego do dziewczyn. Za to zawsze pociągało mnie coś w chłopakach.

Temat seksu pojawił się w moim środowisku bardzo wcześnie. W szkole wciąż wszyscy mówili o pornografii i pokazywali sobie różne filmiki. Komentowali je. Ja jestem dość wrażliwym człowiekiem i mogę z przekonaniem powiedzieć, że nie było w tym żadnego romantyzmu, aury tajemniczości, które mnie się osobiście marzą. W tematy seksu wchodzi się obecnie poprzez twarde porno. To ono niestety wytycza standardy.

– Twoi starzy są w pracy? – zapytał Piotrek z błyskiem w oku, kiedy wracaliśmy ze szkoły do domu.

– Tak. Raczej późno wrócą – odpowiedziałem.

– Chcesz, to mogę ci coś fajnego pokazać.

Weszliśmy do pustego domu, wziąłem coś z kuchni do picia i zamknęliśmy się w moim pokoju. Ciekaw byłem, o co chodzi Piotrkowi. Jakaś nowa gra?

– Ty patrz jaka akcja! – Trzymał w ręku smartfona z odpaloną stroną porno. – Patrz, jak ona mu obciąga. Mistrzyni!

Na ekranie jakaś blond laska robiła z zapamiętaniem kolesiowi loda – mrucząc i co pewien czas spoglądając wprost do kamery, którą on ze swojej perspektywy to kręcił. Widziałem, jak Piotrek coraz bardziej się tym podnieca. Właściwie nie zwracał na mnie większej uwagi. Aż w pewnym momencie rozpiął rozporek, wyjął nabrzmiałego penisa i zaczął się przy mnie mocno masturbować. Sytuacja trochę dziwna, ale stwierdziłem, że powinienem teraz zacząć robić to samo. Co prawda, film, który Piotrek mi pokazał, zupełnie mnie nie kręcił, ale uruchomiłem wyobraźnię. Poza tym widok robiącego sobie dobrze obok mnie faceta był niezłym stymulatorem.

Doszliśmy prawie w tym samym momencie, bez słowa powycieraliśmy się i… jakby nic się nie wydarzyło, zaczęliśmy rozmawiać o sprawdzianie z matematyki.

To nie była jednorazowa sprawa, bo po tym „pierwszym razie” Piotrek wpadał do mnie od czasu do czasu na takie sesyjki. Ale mnie coraz bardziej głowę zaprzątała inna sprawa. Chciałem zrobić przed rodzicami coming out. Męczyły, a nawet bardzo denerwowały mnie niedzielne rozmowy przy stole o mojej przyszłej żonie i dzieciach. Miałem już 14 lat, byłem pewny swojej orientacji, więc uznałem, że nie warto dłużej zwlekać.

Do rozmowy przygotowywałem się kilka dni. Postanowiłem, że najpierw wyznam to mamie. Jakoś łatwiej było mi sobie wyobrazić właśnie taki scenariusz. Kiedy wróciła z pracy, powiedziałem, że mam jej coś ważnego do powiedzenia. W domu panowała cisza, więc te słowa zabrzmiały dość mocno. Na tyle mocno, że sam się ich przestraszyłem i wpadłem w panikę.

– Co mi chcesz powiedzieć? – zapytała, a w jej oczach był niepokój.

– Aaa… Nic takiego. Na wycieczkę będziemy jechać… – próbowałem zmienić temat, wycofać się z tej całej akcji.

– Adam! Nie kręć! Co ty mi chcesz powiedzieć? Przecież widzę, że coś jest nie tak…

Byłem bliski płaczu, zacząłem drżeć. Czułem, że mama się domyśla.

– Adam, czy to dotyczy twojej orientacji seksualnej? – zapytała wprost.

– Tak – odpowiedziałem ponuro. – Mamo, jestem gejem.

Spojrzała na mnie w milczeniu i tak trwaliśmy przez chwilę.

– Domyślałam się… – powiedziała w końcu, a po jej policzkach popłynęły łzy. Odwróciła się i wyszła z pokoju.

Miałem plan, że tacie sam powiem o swojej orientacji, ale chciałem to zrobić trochę później. Brakowało mi jeszcze odwagi. Nie zdążyłem jej nabrać, bo gdy tylko wrócił z pracy, mama opowiedziała mu o naszej rozmowie. Widać potrzebowała jego wsparcia. Widziałem, jak ojciec stara się zachować kamienną twarz, ale było widać, że targają nim silne emocje. Powiedział jednak, że jestem ich dzieckiem i co by się nie działo, będą mnie kochać. To były dla mnie bardzo ważne słowa, zwłaszcza że wiedziałem, jaki był dotąd stosunek moich rodziców do homoseksualizmu. Nie byli może homofobami, ale na pewno nie byli też w pełni tolerancyjni.

Co zmieniło się od tego czasu? W sumie sporo. Do tej pory właściwie nie rozmawiałem z moimi rodzicami o seksie, można powiedzieć, że był w naszym domu tematem tabu. Teraz oboje są bardziej otwarci. Poza tym jestem im wdzięczny za to, że nie próbują mnie zmienić czy przekonać, że może jednak jestem hetero. Widzę, że zaakceptowali moją seksualność. Przestała być ona dla nas drażliwym tematem, bo nawet potrafimy sobie na ten temat trochę czasem pożartować. Są moimi jedynymi powiernikami, bo jeśli chodzi o kolegów, to nie mówiłem nikomu i przynajmniej na razie uważam, że lepiej, jeśli tak zostanie. Nie chciałbym, żeby zaczęli mnie w szkole wytykać palcami czy śmiać się ze mnie. A nie mam pewności, czy właśnie tak by nie było. Poza tym martwię się o mojego młodszego brata. Boję się, że przeze mnie ktoś mógłby go zacząć szykanować. Nie chcę, żeby moi bliscy cierpieli przez to, jaki jestem.

Generalnie jest dobrze. I gdyby tylko dziewczyny tak za mną nie latały…

Mirella (52 lata, w związku, dwoje dorosłych adoptowanych dzieci)

Jestem kobietą! Jaką przyjemność sprawia mi powiedzenie tego. Tak! Jestem kobietą. Wiem o tym od najmłodszych lat. Od zawsze uwielbiałam ubierać sukienki, stroić się w ubrania mamy, podkradać jej kosmetyki, malować usta na czerwono i robić miny do lustra. Rzecz w tym, że urodziłam się jako chłopiec. Praktycznie od samego początku czułam, że nie pasuję do tego ciała, ale to były zupełnie inne czasy i nie było na ten temat żadnych informacji. Człowiek pozostawał więc samotny w niewiedzy na temat swojego problemu.

Miałam to szczęście, że moja mama, będąc ze mną w ciąży, oczekiwała córeczki, więc kiedy już się urodziłam, ubierała mnie często w sukienki, a jako krawcowa miała wyobraźnię. Mam nawet jedno zdjęcie z tamtego okresu. Byłam śliczną blondyneczką z długimi włosami ściętymi na pazia. W szkole podstawowej przez osiem lat nikt nie mówił do mnie inaczej niż Balbina. I nawet na ulicy ludzie zwracali się jak do dziewczynki. Dziwna to była sytuacja, wiem doskonale i pewnie gdybym była normalnym chłopcem, bym się buntowała. Ale mnie bardzo to odpowiadało.

Czy nie miałam nigdy wątpliwości co do swojej płci, co do tego, kim naprawdę jestem? W okresie dojrzewania i jeszcze później miałam okres zaprzeczania, zapuszczałam nawet wtedy brodę. Ba! Odbyłam służbę wojskową, miałam też krótkie epizody pobytu w zakonie i w seminarium duchownym. Ale natury nie oszukasz. Przez kilka lat próbowałam terapii. Pomyślałam, że może przegoni z mojego życia Mirellę i zostanę jednak Mirkiem. Nie udało się. Terapeutka wprost mi powiedziała, że w moim przypadku nie ma to sensu, bo właściwie odczytuję swoją płeć. Przestałam więc walczyć. Przy życiu trzyma mnie też wiara i świadomość tego, że Bóg kocha mnie taką, jaka jestem. To przecież on mnie taką chciał, więc wymyślając mnie, miał swój plan. Być może kiedyś będzie mi dane go zrozumieć.

***

Sprawy seksu pojawiły się w moim życiu bardzo szybko. Oczywiście wtedy nie wiedziałam, że to się tak nazywa, ale jeszcze przed podstawówką odkryłam przyjemność, jaką daje masturbacja. Lubiłam to robić, wkładając penisa między uda, i go sobie nimi pocierałam. Poza tym podobało mi się to, bo stwierdziłam, że jak go tam trzymam, wygląda to, jakbym miała waginę. A wiedziałam, jak jest u dziewczynek, bo lubiłyśmy się obnażać przed sobą z moją kuzynką. Masturbowałam się niemal wszędzie – w domu, w szkole, nawet w ławce podczas lekcji! I miałam przy tym fantazję, bo różnie to sobie robiłam. Kiedy były warunki i wiedziałam, że nikt mnie nie przyłapie, brałam dużą gumową piłkę, kładłam się na niej podbrzuszem i ocierałam o nią.

Nie wiedziałam, o co dokładnie chodzi z tym seksem, ale jako dziecko wychowane na wsi często widziałam, jak robią to zwierzęta. W gospodarstwach nikt przecież przed dziećmi nie chowa pokrywania krowy. Poza tym wszędzie po wsi biegały psy, więc widok kopulacji miałam oswojony od małego.

Któregoś razu obudziłam się w nocy, bo bardzo chciało mi się pić. Zeskoczyłam z łóżka i w półśnie poszłam w stronę kuchni. Najpierw usłyszałam dziwne dźwięki, po chwili domyśliłam się, że to głośne oddechy moich rodziców. Przeszło mi przez myśl, czy coś się nie stało, bo dziwnie to brzmiało i wtedy przez szybę w drzwiach zobaczyłam ich nagie splecione ciała. Mama oparta była pośladkami o stół, a tata brał ją od przodu. Wtedy po raz pierwszy zobaczyłam, jak robią to ludzie. Cichutko odwróciłam się i wróciłam do łóżka.

W moich czasach tak się człowiek uświadamiał, bo sprawy erotyczne były tematem tabu. Nigdy, przenigdy nie rozmawiałam z rodzicami o seksie, a kto wie, być może w moim przypadku byłoby mi dużo łatwiej zrozumieć to, co dzieje się ze mną i z moim ciałem. Pozostawały więc książki popularnonaukowe i encyklopedia.

O tym, że jestem kobietą, moja mama dowiedziała się dopiero kilka miesięcy temu. Stwierdziłam, że powinnam ją uświadomić. Zwlekałam z tą rozmową kilkadziesiąt lat, ale uważam, że lepiej powiedzieć późno niż wcale. I dobrze zrobiłam, bo jej reakcja mocno mnie zaskoczyła. Jest starszą osobą, wychowaną w zupełnie innych czasach, a mimo to wykazała się zrozumieniem. Na tym chyba właśnie polega matczyna miłość, że kocha się nie za coś, a pomimo czegoś.

Czy trudno żyje się w Polsce osobie transseksualnej? Wydaje mi się, że coraz łatwiej. Od kilkunastu lat mieszkam w dużym mieście, a od pewnego czasu mam pracę, w której spotykam wielu tęczowych ludzi. Wiedzą o mnie i traktują jak dziewczynę. Zwracają się per Mirella, a ostatnio na dzień kobiet dostałam tak, jak wszystkie moje koleżanki, kwiaty. Bardzo mnie to wzruszyło.

Co mi się marzy? Żeby móc ubierać się jak prawdziwa kobieta i żeby nikt na to dziwnie nie patrzył. Choć mój codzienny strój coraz bardziej przypomina już ten kobiecy. Kocham kolory, spodnie kupuję już wyłącznie damskie i otaczam się takimi babskimi drobiażdżkami jak np. różowe etui do telefonu. Niedawno podczas wyjazdu integracyjnego ze znajomymi z pracy odważyłam się wystąpić na jednej z imprez w sukience. Wszyscy bardzo mnie komplementowali. To był piękny wieczór i zapamiętam go do końca życia. A co na to mój szef? Toleruje to, nie ma nic przeciwko, że dla wszystkich jestem kobietą, ale sam mówi do mnie per Mirek.

– Jak będziesz miała w dowodzie osobistym napisane Mirella, to tak będę cię nazywał. Na razie ma być tak jak stoi w dokumentach.

Ach… Chciałabym przejść operację zmiany płci. Niestety, jest jeden bardzo ważny powód, dla którego raczej tego nie zrobię, ale o tym opowiem w mojej drugiej historii. Poza tym jest też czynnik ekonomiczny. Choć przyszło mi kiedyś do głowy, że gdyby ktoś zechciał mi to sfinansować, chętnie odpracowałabym każdą złotówkę jako… dziwka w burdelu. Hahaha! Wiem, szalona jestem. Ale jestem jaka jestem i się tego nie wstydzę.

Bogusia (71 lat, rozwódka, dwoje dzieci: 40-letni syn i 32-letnia córka)

Kiedy patrzę na swoje życie, na to co mnie spotykało, na próby, przed jakimi mnie stawiało i jak doświadczało, myślę, że mogłaby z tego powstać osobna książka.

Wychowywałam się w czasach, kiedy tematu seksu się nie poruszało. Ludzie bardzo często dowiadywali się, o co w tym chodzi dopiero w noc poślubną, a brak informacji na ten temat powodował, że przeważnie były to bardzo przykre doświadczenia.

Mnie uświadomiły encyklopedia, kilka książek, które znalazłam w biblioteczce ojca i opowieści znajomych. Pamiętam, że miałam piętnaście lat, kiedy dwa lata starsza koleżanka wyznała mi, że ma „to” już za sobą. Dowiedziałam się od niej, jak to się robi, czyli co i gdzie należy włożyć, powiedziała mi też, że pierwszy raz bardzo boli, ale ten drugi już jest dużo przyjemniejszy.

Wiedza bardzo okrojona, a do tego dochodził brak świadomości na temat antykoncepcji. Chociaż chyba większym problemem było to, że ta antykoncepcja w zasadzie nie istniała, bo metody, które wtedy się stosowało, po prostu nie były skuteczne. Bardzo boleśnie się o tym przekonałam i to już u progu mojego seksualnego życia. Myślę, że warto powiedzieć o tym głośno, jak to kiedyś wyglądało. Ale uprzedzam, w mojej historii będą drastyczne szczegóły. Krótko mówiąc – tylko dla dorosłych, choć ja wtedy dorosła jeszcze nie byłam.

***

Byłeś dla mnie ideałem mężczyzny. Mądry, zabawny, opiekuńczy, męski i bardzo przystojny. Byłam szczęśliwa, że wybrałeś właśnie mnie i jestem twoją dziewczyną. Miałam 17 lat i chciałam z tobą spędzać każdą chwilę. Te, które mieliśmy tylko dla siebie, robiły się coraz bardziej gorące. Nasze ręce pozwalały sobie na coraz więcej, a pocałunki były coraz bardziej namiętne. Po kilku miesiącach zrobiliśmy „to” po raz pierwszy. Zbliżały się wakacje, które dla nas obojga były wyjątkowym czasem. Było nam razem po prostu dobrze.

Stosowaliśmy oczywiście kalendarzyk małżeński. Skrupulatnie odliczałam w nim płodne i niepłodne dni, tak żeby nic niespodziewanego nas nie spotkało. Ja byłam tuż przed maturą, ty zaczynałeś studia. Mieliśmy masę obowiązków, ale też planów. Dlatego to było tak ważne.

Lato minęło dość szybko, przyszedł wrzesień. Wróciłam do szkoły. Mieliśmy trochę mniej czasu na spotkania. Pewnego dnia wzięłam do ręki kalendarzyk, żeby sprawdzić, kiedy wypada mi miesiączka. Wydawało mi się, że już powinnam ją mieć. I… rzeczywiście. Tak naprawdę to powinna się już kończyć.

– Filip, spóźnia mi się okres… – wypowiadając to, miałam łzy w oczach.

– Nie martwmy się jeszcze. Przecież takie przesunięcia się zdarzają. Zaczął się rok szkolny, pojawiły się stresy, martwisz się maturą. Może to przez to.

Niestety, dni mijały, a okres nie nadchodził. Byłam w ciąży i wiedziałam, że muszę z tym jak najszybciej coś zrobić. Absolutnie nie dopuszczałam możliwości urodzenia tego dziecka. Zniszczyłoby to całe nasze życie. Wiedziałam też, że nie mogę o tym powiedzieć mamie. Całe szczęście twoja pracowała w szpitalu i była znacznie bardziej tolerancyjna od moich rodziców. Jej nie baliśmy się powiedzieć. Poprosiliśmy o pomoc.

– Rozmawiałam z ordynatorem ginekologii. Powiedział, żebyś poszła do jego prywatnego gabinetu. Zbada cię i postanowi co dalej.

Poszedłeś ze mną. To było cudowne, bo przez cały czas w tych strasznych chwilach byłeś ze mną. Oczywiście do gabinetu musiałam wejść już sama.

– Ile ty w ogóle masz lat? – zapytał grobowym tonem lekarz.

Mimo moich siedemnastu wyglądałam na trzynaście. Byłam dość wysoka, a ważyłam tylko pięćdziesiąt kilo. Miałam jeszcze niewielkie piersi. Wyglądałam jak dziewczynka, a nie kobieta spodziewająca się dziecka. Chyba wzbudziłam w tym człowieku litość, bo nie wziął od nas za wizytę nawet złotówki.

– To już trzeci miesiąc ciąży, trzeba się spieszyć. Przyjdź w poniedziałek do szpitala i zgłoś się o ósmej rano na moim oddziale. O czternastej wyjdziesz już do domu.

– Ile to będzie kosztować, panie doktorze? – zapytałam.

– Nic.

Tamtego dnia oprócz zeszytów spakowałam do torby piżamę i wyszłam z domu jak co dzień, tylko zamiast do szkoły poszłam do szpitala. Czekałeś już tam na mnie. Podeszliśmy do rejestracji.

– Dzień dobry, przyszłam na aborcję – wypowiedziałam to szybko, omijając wzrok kobiety siedzącej za ladą.

– Aborcję? Poproszę o dowód osobisty.

Nie miałam dowodu. Byłam niepełnoletnia. Podałam jej legitymację szkolną.

– A zgoda rodziców jest?

– Nie. Pan ordynator kazał mi się tu zgłosić.

Kobieta sięgnęła po telefon.

– Panie ordynatorze, bo tu jakaś dziewczyna przyszła. Mówi, że na usunięcie ciąży. Niepełnoletnia.

Nie wiem, co jej wtedy powiedział, ale od tej pory sytuacja potoczyła się dość szybko. Musiałam się z tobą pożegnać i poszłam za pielęgniarką. Kazała mi się rozebrać. Zostawiłam gdzieś na krześle płaszcz i ubrania. Weszłam na salę zabiegową. Położyłam się na fotelu ginekologicznym. Pielęgniarka włożyła mi do pochwy czopek znieczulający.

– Zaraz powinien zacząć działać – powiedziała oschłym tonem.

W tym czasie dwóch lekarzy przygotowywało się do zabiegu. Po kilku minutach poczułam między nogami chłód narzędzi. I zaczął się mój koszmar…

Bólu, jaki wtedy przeżyłam, nie zapomnę. Mimo że krzyczałam, darłam się, że środek znieczulający nie działa, oni robili swoje. Z każdą chwilą bolało coraz bardziej. Nie byłam w stanie tego wytrzymać. Widocznie się wierciłam, bo pielęgniarki trzymały mnie za ręce i głowę. Myślę, że trwało to z pół godziny. Pół godziny tortur. Potem odwieźli mnie na wpół przytomną na salę i położyli do łóżka. Mniej więcej po kilku minutach zaczął wreszcie działać środek znieczulający – dopiero wtedy. Zasnęłam.

Przed czternastą przyszła pielęgniarka i kazała mi się zbierać do domu.

– A gdzie znajdę swoje ubrania? – zapytałam grzecznie.

– A skąd mam wiedzieć, trzeba było pilnować. – Usłyszałam.

Zrozumiałam, że wszystko, co się tego dnia wydarzyło w tym szpitalu, miało na celu poniżenie mnie i upokorzenie. Jakby chcieli mnie ukarać za to, że uprawiam seks, a przecież nie jestem mężatką.

Czekałeś na mnie przy wyjściu. Przytuliłeś, a ja się rozpłakałam…

Do domu wróciłam autobusem. Szybko przemknęłam do swojego pokoju, zresztą rodzice w ogóle się mną nie interesowali, więc nawet nie zauważyli, w jakim jestem stanie. Mimo wszystko byłam szczęśliwa, że ten koszmar mam za sobą. Że nie jestem już w ciąży.

Czego nauczyła mnie ta przygoda? Że kalendarzyk małżeński nie jest metodą antykoncepcji. Po kilku tygodniach poszłam do przychodni po poradę, jak profesjonalnie zabezpieczyć się przed kolejną niechcianą ciążą. Nauczono mnie zakładać taki specjalny krążek, a do tego stosowało się tzw. globulki „Z”, które miały zabijać plemniki. Skutkowało. Przez półtora roku. Miałam 19 lat, kiedy przeszłam kolejną aborcję. Tym razem w prywatnym gabinecie. Było bez bólu, bez upokarzania mnie, tyle że kosztowało to 3000 zł. Tyle wtedy wynosiła miesięczna pensja mojej mamy.

Cieszę się, że mimo tych strasznych przejść u progu dorosłości urodziłam dwoje pięknych i mądrych dzieci, że nie zostałam okaleczona, że nie pozostawiło to we mnie jakiejś trwałej traumy. To nie był tylko mój problem. Wiele koleżanek ze studiów przeszło to samo i też bardzo często nie tylko jeden raz. Między znajomymi przekazywało się namiary na sprawdzonych lekarzy. Takie czasy…

Czy podjęłabym jeszcze raz takie same decyzje? Tak.

Michał (34 lata, status związku: nie chcę o tym mówić)

Pochodzę z fantastycznego domu, w którym nie było nigdy i nadal nie ma tematów tabu. Wiem, że niewiele osób może tak powiedzieć, ale rodzice zawsze byli i są moimi przyjaciółmi. Rozmawiamy o wszystkim. Wiem, mam ogromne szczęście. Ale jak sięgam pamięcią, to w świat seksu wszedłem jednak przy pomocy pornografii.

***

Miałem może z siedem lat, kiedy znaleźliśmy z kumplem w piwnicy gazetki dla dorosłych. W tamtych czasach to był rarytas. Z uwagą je oglądaliśmy – raz że poznawaliśmy dzięki nim kobiece ciało, a dwa odkrywaliśmy, o co w ogóle chodzi w tym seksie. A tam wszystko było bardzo dobrze widać – co, gdzie i jak należy włożyć. Zaczęło nam się to jakoś układać w całość, a przy tym mocno nas jarać. I tak wspólne oglądanie gazetek stopniowo przeszło we wspólną masturbację. Odkrywaliśmy ten świat razem. I jak to bywa, apetyt zaczął rosnąć w miarę jedzenia. Zdjęcia szybko przestały nam wystarczać, zaczęliśmy więc szukać dalej.

Kiedy byłem młodym chłopakiem nie znaliśmy jeszcze internetu, a o film pornograficzny było jeszcze trudniej niż o „świerszczyk”. To były jednak złote czasy wypożyczalni wideo i czasami można było trafić na pana, który przymknął oko na to, że gdzieś pomiędzy „Gwiezdnymi wojnami” a „Top Gunem” chciało się przemycić jakiegoś pornola. Oczywiście większość dorosłych od razu uczyłoby dziesięciolatka moralności, ale niekiedy się udawało. Biegliśmy wtedy z takim filmem do domu i szybko przegrywaliśmy go z taśmy na taśmę. Zdobyty w ten sposób pornol to był prawdziwy unikat. Krążył potem po całym osiedlu od kolegi do kolegi. I teraz, jako dorosły mężczyzna, kiedy myślę o tym, jak zakiełkował we mnie temat seksu, to wspominam właśnie tamte akcje, a nie na przykład mój pierwszy raz. Nawet nie pamiętam dobrze, ile mogłem mieć lat, kiedy to się wydarzyło – siedemnaście lub osiemnaście. Niezbyt wcześnie. Jednak od początku wiedziałem jedno – kocham się pieprzyć.

Dużo mówi się o tym, że pornografia powoduje, iż ludzie zaczynają podchodzić do seksu mało empatycznie, a bardziej nastawieni są na szybki efekt. No to ja, mimo że na pornolach ukształtowany, jestem zaprzeczeniem tej teorii. Największą satysfakcję mam wtedy, kiedy wiem, że dziewczynie, z którą uprawiam seks, jest dobrze. W zasadzie sam nie muszę mieć orgazmu, bo już to, kiedy widzę, że laska wije się z rozkoszy, to jest to dla mnie podróż astralna, fenomen.

Nie jestem fanem BDSM. Nie lubię dominować kobiety w ten sposób, że wyzywam ją od suk, a ona musi spełniać moje rozkazy. Ja po prostu lubię mocno i długo się pieprzyć. Taki maraton. Lubię też bardzo lizać dziewczynę – i po cipce i po pupie. To mnie chyba jara najmocniej. A potem już tylko mocne posuwanie. W seksie zdecydowanie lubię dawać, dawać, dawać…

Nie potrafię powiedzieć, czego najbardziej chciałbym od dziewczyny. Kiedy to robimy, czuję się jak aktor, który wchodzi na plan filmowy – albo jest „flow”, albo go po prostu nie ma. W Nowym Jorku uczą tego w Actors Studio, a ja to zrozumiałem, studiując w Warszawskiej Szkole Filmowej – albo coś płynie i jest super, albo nie ma sensu dalej tego robić. Dlatego trudno mi też powiedzieć, jakie dziewczyny kręcą mnie najbardziej – laska podoba mi się lub nie. Albo dziewczyna ma w sobie coś takiego, że jak ją widzisz, nie umiesz myśleć już o niczym innym, albo tego nie ma. I może wtedy być naprawdę piękna, a seks z nią nie będzie przyjemnością. Tymczasem z doświadczenia wiem, że nawet dziewczyna o przeciętnej urodzie może być niezwykle namiętna. Ja w seksie wszystkie swoje fantazje już zrealizowałem. Więc ktoś mógłby mnie zapytać: co dalej? Dalej zamierzam powtarzać to, co lubię. I wiem, że mi się nie znudzi.

Jak długo trwa u mnie jeden stosunek? Wiem, że niektórym może trudno w to uwierzyć, ale są to minimum dwie godziny. Dwie godziny superintensywnego seksu. Wiem, że jak na faceta jestem wyjątkowy. Ale chyba teraz nie zdziwi nikogo, jak powiem, że jestem profesjonalnym aktorem porno.

Seks jest dla mnie fenomenem, podobnie jak aktorstwo, które jest moim pierwszym zawodem, pasją i paliwem. O seksie nie lubię opowiadać, tylko wolę go uprawiać. Dlatego na razie w mojej opowieści właśnie w tym miejscu postawię kropkę.

Seks to jedna z podstawowych potrzeb

– Słuchając, a następnie spisując te historie, przyszło mi do głowy, że można by uniknąć wielu traum, stresów i nieszczęść, gdyby seks nie był w rodzinach tematem tabu…

– To absolutna prawda. Pomijanie, zatajanie czy stygmatyzowanie w pewien sposób seksu i seksualności to duży błąd po stronie rodziców. Seks to jedna z podstawowych potrzeb człowieka, bez niego nasz gatunek by nie przetrwał. A jednak w społeczeństwie wciąż w wielu rodzinach podchodzi się do niego jak do jeża. U podstaw takiego stanu rzeczy są przede wszystkim konotacje religijne. Nie dość, że według doktryny katolickiej powinien być uprawiany tylko po ślubie i to najlepiej w celach prokreacyjnych, bo broń Boże nie dla przyjemności. Dlaczego? Bo odczuwanie przyjemności to grzech, brak pokory. I jeśli przyjemność się pojawia, to lepiej o tym nie mówić dzieciom. Do tego dochodzi stygmatyzacja miejsc intymnych, fizjologia z nimi związana. Wpajanie dzieciom wstydu za własną seksualność jest bardzo szkodliwe. Wciąż wielu rodziców nie umie rozmawiać o seksie ze swoimi potomkami, zrzucają to na karb szkoły, internetu czy czegokolwiek, co pozwoli im umyć ręce od tego tematu. To może powodować, że młody człowiek wzrastając w atmosferze braku akceptacji dla swojej seksualności, namiętności, nagości buduje kompleksy i często bardziej postrzega seks popędowo, czasem jako monetę przetargową, coś co trzeba robić szybko i z zamkniętymi oczami. Brak świadomości, z czym wiąże się seksualność i seks, prowokuje zachowania ryzykowne, inicjację z przypadkowymi partnerami, niechciane ciąże, nadużycia, które są przyczyną ogromnych stresów, problemów, nieszczęść. Ich można by w wielu przypadkach uniknąć, gdyby młodzież była świadoma konsekwencji uprawiania seksu, sposobów chronienia się przed nimi oraz znała zasady asertywności seksualnej.

To na szczęście się zmienia, choć bardzo powoli. Ludzie do tej pory zamknięci na ten temat (oczywiście głównie za sprawą swoich rodziców) powoli zaczynają się otwierać, zaczynają postrzegać seks nie jako dopust Boży, tylko wspaniały, twórczy sposób na okazywanie emocji, czerpanie przyjemności, budowanie więzi oraz celebrację własnej seksualności. Udany seks jest bardzo ważną sferą każdego związku, dewaluowanie go sprawia, że młodzież, która potem staje się dorosłymi, potrafi trwać w związkach pozbawionych tej sfery życia albo gdzie jest ona używana do innych celów.

– Bogusia opowiedziała poruszającą historię wchodzenia w dorosłość. Czy podejście do nieletnich ciężarnych jest już obecnie inne czy wciąż muszą się one liczyć z poniżaniem i dyskryminacją?

– W miarę, jak społeczeństwo oswaja się z tematem seksu i jego skutków, rośnie tolerancja ciąż nieletnich, choć wciąż daleko nam do ideału. Rocznie w Polsce zachodzi w ciążę około 20 tysięcy nastolatek (to nadal najczęściej wynik braku świadomości seksualnej). Istnieją społeczności, gdzie jest to powód do ogromnego wstydu, upokorzenia, odrzucenia, negatywnego naznaczenia. Z tego powodu nastolatki często w samotności borykają się z problemem niechcianej ciąży, ukrywają ją przed rodzicami, żyją w ogromnym strachu przed przyszłością. Czasem ryzykując zdrowiem i życiem, za pomocą podejrzanych metod i w podejrzanych miejscach decydują się poddać aborcji. Dziewczyny, które mogą liczyć na rodziców, zazwyczaj jakoś poradzą sobie z zaistniałą sytuacją, z byciem matką, z wychowaniem dziecka i co ważne z własnym rozwojem (edukacją, założeniem rodziny). Te, które nie dostają wsparcia, często zostają wyrzucone z domu, są odpychane, toczą samotny, ciężki bój o życie swoje i dziecka, płacąc niejednokrotnie za to ogromną cenę. Ciąża u progu wchodzenia w dorosłość to dla większości szok, synonim zmarnowanego życia. Zazwyczaj nikt jej nie gratuluje, nie poklepuje z uśmiechem po ramieniu i nie wznosi toastów. Dla wielu nastolatek spodziewających się dziecka, oczekiwanie na poród to prawdziwa gehenna. Te, które nie znajdą akceptacji w domu, są zdane tylko na siebie. Dziewczyny, zachodzą w ciążę najczęściej z rówieśnikami, którzy nie są gotowi na pełnienie roli ojców. Jednak jeśli dziecko zostało poczęte z miłości – to często przynajmniej się starają, nie opuszczają. Gorzej, jeżeli ciąża jest owocem przygodnego seksu – wtedy najczęściej młoda matka zostaje sama.

– Mama Mirelli, mimo że urodziła chłopca, ubierała go w sukienki. Czy mogło to mieć wpływ na transseksualizm bohaterki?

– Przyczyn transseksualizmu upatruje się w kilku czynnikach – w uwarunkowaniach genetycznych, hormonalnych, neurologicznych oraz środowiskowych. Do dziś nie ustalono jednak jednoznacznej przyczyny wewnętrznego konfliktu tożsamości płciowej z płcią morfologiczną. Istnieją teorie, które wskazują, że w organizmie mogą powstać błędy w reagowaniu na hormony płciowe pewnych ośrodków w mózgu. Tych odpowiedzialnych za definiowanie płci, a które wykazują dymorfizm płciowy, a także teorie, że kształtowanie tożsamości płciowej może wynikać z relacji matka-dziecko. Matka, dewaluując płeć dziecka, zaprzeczając temu, że jest chłopcem i ubierając je w sukienki, jak w przypadku Mirelli, mogła przyczynić się do sposobu postrzegania własnej seksualności przez dziecko. Jednak absolutnie nie jest to pewnik – zdarza się, że matki marzące o dziecku innej płci (z różnych psychologicznych powodów) zaprzeczają tej faktycznej, przebierając dzieci i traktując chłopców jak dziewczynki i odwrotnie, a te i tak odnajdują się w swojej płci metrykalnej.

– Dwukrotnie w tym rozdziale pojawiał się wątek wspólnej masturbacji przy ostrej pornografii. Jak takie sytuacje wpływają na wrażliwość i późniejsze postrzeganie seksu przez młodego człowieka?

– Tak, to się zdarza. Kontakt młodych osób z pornografią może uczyć swobody płciowej, wpływać na zachowania ekshibicjonistyczne, otwartość na grupowe zachowania seksualne. Oswojenie z seksem i nagością, z jednej strony dobre i potrzebne, z drugiej może powodować przekraczanie granic intymności i zwalczanie zdrowego wstydu. Patologiczny wstyd jest niszczący, ograniczający, jednak w zdrowym wymiarze jest niezwykle potrzebną emocją. Wstyd ostrzega przed nadmiernym odsłanianiem się, obnażaniem, pomaga stawiać granice. Dzięki niemu możliwa jest postawa „nie wszystko na tacy”, co czyni nas bardziej tajemniczymi, pociągającymi, atrakcyjnymi dla potencjalnego partnera. Zbytnia otwartość może przyczynić się do dewaluacji tej sfery życia. Do odarcia jej z osobistego wymiaru, z prywatności, z wyjątkowości. Wspólna masturbacja jest niczym wspólne sikanie, sprowadzona jedynie do sposobu na rozładowanie napięcia seksualnego, do czynności fizjologicznej. I o ile rozładowanie tego napięcia jest również ważne, sprzedawanie go może powodować pewne problemy i odebrać unikalną, sensualną, romantyczną warstwę zachowaniom seksualnym.

Rozdział 2. Inicjacja

Rozdział 2

Inicjacja

Ania (32 lata, mężatka, jedno dziecko: 9-letni syn)

Wychowałam się w domu, w którym wartości, rytm życia wytycza wiara. Ufamy Bogu. Codziennie o nim rozmawiamy. Modlimy się, również przed jedzeniem. Czytamy „Biblię”. Żyjemy zgodnie z tym, czego nas uczy.

Moi koledzy i koleżanki wiedzieli o tym, że taka jestem. Ale nawet, jeśli ktoś miałby się z tego śmiać, nie przejmowałam się tym, bo tak – jak powiedziałam – ufam Bogu. Wierzyłam, że jeśli będę tego głęboko pragnąć, to znajdę wspaniałego męża, dla którego będę żoną, jaką sobie wymarzył. Dlatego nie fantazjowałam o tym, żeby całować się z chłopakami. Trochę nawet przerażało mnie, jak słyszałam, że moje koleżanki ze szkoły planują czy mają już za sobą ten pierwszy raz. Ja wiedziałam, że moja cnota jest przeznaczona tylko dla jednego mężczyzny…

Pawła poznałam w wakacje. Obóz rekolekcyjny to doskonała okazja do tego, żeby zawrzeć nowe przyjaźnie… Bo mnie, wówczas szesnastolatce, na tym właśnie zależało. Na bratniej duszy. On był starszy o trzy lata. Już pełnoletni. Polubiliśmy się od razu, ale przyznam, że nie bardzo podobał mi się jako mężczyzna. Jakoś w ogóle nie wyobrażałam sobie nawet, że mógłby kiedykolwiek zostać moim chłopakiem, narzeczonym czy mężem. No nie ten typ. A jednak, już po rekolekcjach podtrzymywaliśmy kontakt, mimo że mieszkaliśmy kilkaset kilometrów od siebie. Cieszyliśmy się na kolejne spotkania. Stawaliśmy się sobie coraz bliżsi.

W pewnym momencie wiadomo już było, że jesteśmy parą… No właśnie. Z tego co wiem, większość ludzi uważa, że pierwszy seks to ta chwila, kiedy zaczynają ze sobą być. W naszym wypadku to było nie do pomyślenia, bo Paweł – podobnie jak ja – chciał pozostać do ślubu czysty.

Jak to wyglądało w praktyce? Staraliśmy się nawet nie myśleć o seksie, choć przyznam, że nie było to łatwe, bo kochaliśmy się sercem, a ciało przecież w pewnym momencie też zaczyna na te uczucia reagować. Ale oboje wiedzieliśmy, że od wyobrażania sobie bliskości do czynów jest bardzo blisko, więc staraliśmy się tego nie robić, nie prowokować takich sytuacji. Podczas rekolekcji uczestniczyliśmy nawet w spotkaniach, gdzie pary takie jak my publicznie spowiadały się przed innymi z masturbacji, nieczystych myśli, oglądania pornografii. My nie mieliśmy takich rzeczy na sumieniu, ale wiedzieliśmy przynajmniej, że nie tylko nam jest trudno.

I faktycznie, przed ślubem do niczego – prócz pocałunków – między nami nie doszło. Raz Pawłowi ręce zawędrowały pod moją bluzkę. Ale się opanowaliśmy. Mogę powiedzieć, że stanęliśmy przed ołtarzem i przed Bogiem czyści. Do tego stopnia, że po raz pierwszy zobaczyłam mojego męża nago właśnie w noc poślubną.

Nie mieliśmy wynajętego żadnego apartamentu w hotelu. Teraz myślę, że może to był błąd. Nasz pierwszy raz miał się odbyć w moim panieńskim pokoju. Rodzina za ścianą – to jednak nie są najlepsze warunki. Nie czuje się pełnej swobody. Mimo to uważam, że była to jedna z najpiękniejszych nocy w moim życiu. Nasz związek był uświęcony wreszcie przez Boga. Byłam taka dumna z nas, że daliśmy radę wytrwać. Teraz, tak po latach, myślę, że chyba bardziej czułam wtedy wzruszenie niż podniecenie.

***

W pokoju panował przyjemny półmrok. Poszłam pierwsza do łazienki. Pod ślubną śnieżnobiałą sukienką miałam gładki stanik wykończony delikatną koronką, pończochy, ale takie bez podwiązek i… majtki modelujące. To było oczywiste, że nie możesz mnie w nich zobaczyć! Wszystko wcześniej już sobie przemyślałam. Miesiącami to planowałam i marzyłam o tym, żebyś mnie w końcu dotknął tam, gdzie nikt oprócz ciebie nie dotrze.

Odświeżyłam się i włożyłam koronkowe figi. Spojrzałam na siebie w lustrze. Czy po tej nocy moje odbicie będzie już inne? Czy jutro zobaczę w nim dojrzalszą Anię – Anię kobietę?

Byłam gotowa, czułam się gotowa, choć bałam się bólu, bo zdawałam sobie sprawę z tego, że pierwszy raz dla kobiety rzadko bywa przyjemny. Z drugiej strony wiedziałam, że mój kochany mężczyzna, czyli ty, będzie tuż obok mnie czy raczej… we mnie. A razem przecież nic nam nie grozi.

Kiedy wyszłam z łazienki spojrzałeś na mnie z zachwytem w oczach. – Zaraz do ciebie wrócę – minęliśmy się w drzwiach.

W twoich oczach dostrzegłam napięcie. – Tylko nie rozbieraj się… Proszę. Chcę cię sama „odpakować” – jak prezent – zażartowałam.

Kilka minut później staliśmy przed sobą i powoli zdejmowaliśmy z siebie ubrania. Staraliśmy się nasycić oczy każdym fragmentem naszych ciał. Poczułam na skórze dreszcze. Moje ciało zaczęło na ciebie reagować w błyskawicznym tempie. Twój dotyk porażał mnie jak prąd.