Połączeni - Rebecca Winters - ebook

Połączeni ebook

Rebecca Winters

4,1

Opis

Pod greckim niebem Dominique walczy o szczęście i ratuje swe małżeństwo z Andreasem mimo perfidnych intryg innej kobiety.

Alex, od wielu lat zakochana bez wzajemności, podczas służbowego wyjazdu stara się wyleczyć z zauroczenia.

Andrea nad brzegami jeziora w Bretanii odmieni swoje życie w nieoczekiwany sposób…

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 458

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,1 (29 ocen)
13
8
6
2
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Rebecca Winters

Połączeni

Wesele u stóp Olimpu

Tłumaczenie: Małgorzata Borkowska

ROZDZIAŁ PIERWSZY

W środku nocy Dimitriosa obudził odgłos kroków na korytarzu. Zaniepokojony zerwał się z łóżka.

– Leon? Co się stało? – szepnął zdziwiony na widok starszego brata dźwigającego walizkę.

Leonides odwrócił się gwałtownie.

– Wracaj do łóżka, Dimi.

– Dokąd się wybierasz? – Dimitrios zignorował polecenie.

– Ciszej! Wkrótce się dowiesz.

– Nie możesz tak sobie odejść! Jadę z tobą. Zaraz będę gotowy.

– Nie, Dimi. Zostaniesz z wujem Spirosem i kuzynami. Za tydzień wrócę.

Oczy Dimitriosa wypełniły się łzami. Od roku ukochany brat zastępował mu rodziców.

– To żadna frajda zostać z kuzynami. A wuj Spiros jest taki surowy.

– To dobry człowiek. Zajął się nami po śmierci rodziców. Nie martw się, będzie dobrze.

Dimitrios objął brata mocno, próbując go zatrzymać.

– Zabierz mnie ze sobą – poprosił.

– Nie mogę. Widzisz, żenię się tej nocy. Wszystko jest już zaplanowane.

Leon się żeni? Dimitrios miał wrażenie, że cały świat wali mu się na głowę.

– Z kim?

– Z Ananke.

– Pierwszy raz o niej słyszę. Przywieziesz ją tutaj?

– Nie – odparł Leon z westchnieniem. – Zamieszkamy w willi rodziców.

– W takim razie zamieszkam z wami. Mogę spać w swoim dawnym pokoju.

Leonides pokręcił głową.

– Przykro mi, Dimi. Kobieta musi mieć własny dom, tylko dla swojej rodziny.

– Czy to znaczy, że nigdy już nie będziemy mieszkać razem? – wyszeptał zrozpaczony.

– Będę cię codziennie odwiedzał, a i ty możesz przychodzić do nas.

Chłopak był bliski płaczu.

– Kochasz ją bardziej niż mnie? – spytał załamującym się głosem.

– Wcale jej nie kocham. I nie żeniłbym się z nią, gdybym nie musiał. Jest w ciąży i nosi moje dziecko.

– Jak to możliwe? Będziesz miał dziecko z kobietą, której nie kochasz?

– Posłuchaj mnie, Dimi. Masz dopiero dwanaście lat. To trochę za mało, żeby zrozumieć moje postępowanie. Kiedyś spotkasz kobietę, z którą zapragniesz uprawiać miłość. Dla przyjemności.

– I tak właśnie było z Ananke? Mimo że jej nie kochasz? Jak to?

– Można pożądać kobiety, choć się jej nie kocha. A skoro spodziewa się dziecka, uważam ożenek za swój obowiązek. Noszę nazwisko Pandakis, to zobowiązuje.

– Bzdura! – wykrzyknął zrozpaczony chłopiec. – Żadna kobieta nie zechce żyć z mężczyzną, który jej nie kocha.

– Są jeszcze inne powody, dla których Ananke pragnie mnie poślubić.

– Niby jakie?

– Pieniądze, pozycja społeczna.

– Nie rozumiem.

– Przecież wiesz, że nasza rodzina należy do najbogatszych w Grecji. Mamy rozległe stosunki. Wuj Spiros spotyka się z ważnymi, wpływowymi ludźmi. Dlatego Ananke mnie zwiodła. Chciała mieć ze mną dziecko, żeby wejść do naszej rodziny. Jej życzenie spełni się dzisiaj, choć nie wszystko będzie tak, jak sobie wymarzyła. Świadkiem naszego ślubu będzie jedynie jej babcia.

– Nienawidzę Ananke! – wybuchnął Dimitrios.

– Nie mów tak, Dimi. Ona zostanie moją żoną.

– Właśnie, że będę tak mówił! – Odsunął się od brata i podniósł zalaną łzami twarz. – Czy myślisz, że nasza mama wyszła za ojca dla pieniędzy?

– Być może.

Leon zawsze był uczciwy aż do bólu. Jego słowa głęboko zasmuciły chłopca.

– Czy twoim zdaniem bogaty człowiek nie może spotkać kobiety, która szczerze go pokocha? – spytał z powagą, marszcząc brwi.

– Nie potrafię ci na to odpowiedzieć. Mam nadzieję, że dla ciebie los okaże się łaskawszy. Pewnego dnia staniesz na czele Pandakis Corporation. Wuj Spiros twierdzi, że jesteś najzdolniejszy z nas wszystkich. A do tego jesteś przystojny, więc wiele kobiet zechce cię usidlić. Będziesz musiał mieć się na baczności, braciszku.

– Nigdy nie pokocham żadnej kobiety! Przysięgam! – krzyknął Dimitrios.

Potem patrzył, jak brat znika za rogiem willi. Tak samo czuł się tamtej nocy, kiedy przyszła wiadomość o śmierci rodziców. Wówczas też chciał umrzeć.

Alexandra Hamilton nie powierzyłaby farbowania włosów nikomu innemu. Mógł to zrobić tylko Michael z salonu fryzjerskiego w jej rodzinnym Paterson. Bez wątpienia był prawdziwym mistrzem w swoim fachu. Co więcej, mogła mu powierzyć również największe sekrety.

– Kiedy wreszcie pokażesz mu prawdziwy kolor twoich włosów? – spytał złośliwie Michael.

– Może wtedy, gdy mnie pokocha.

Rozmawiali o Dimitriosie Pandakisie, którego Alex kochała ponad wszystko.

– Powtarzasz to, od kiedy zaczęłaś u niego pracować. Będzie jakieś cztery lata, co?

Alex pokazała mu język.

– Przepraszam – powiedział, w jego głosie nie było jednak ani cienia skruchy.

Uniosła dumnie brodę.

– Robię postępy.

– No tak, dosypałaś trucizny do kawy jego osobistej asystentki…

– Michael! To wcale nie jest zabawne. To była wspaniała kobieta. Bardzo mi jej brak. Jemu również.

– Och, tylko żartowałem. A jak podróż do Chin? Wszystko poszło gładko?

– Tak, dostałam premię.

– To już któraś z kolei. Powinien uważać, bo inaczej ani się obejrzy, jak panna Hamilton wysadzi go z siodła. – Uśmiechnął się łobuzersko. – Nadal się tak do ciebie zwraca?

– Oczywiście.

– Zdaje się, że sprawia ci to ogromną przyjemność?

– Żebyś wiedział! Jestem chyba jedyną kobietą na świecie, która go nie podrywa.

– No, temu nie da się zaprzeczyć.

– Przynajmniej czymś się wyróżniam – broniła się. – Któregoś dnia to zauważy.

– Miejmy nadzieję, że to nastąpi, zanim się ożeni i spłodzi dziedzica fortuny.

Poczuła znajome ukłucie w sercu.

– Że też musiałeś ugodzić w najczulszy punkt!

– Nie przestaniesz mnie chyba lubić za to, że mówię prawdę.

– On ma bratanka, którego kocha jak własne dziecko. Kiedyś pani Landau opowiedziała mi, że po śmierci brata Dimitrios zaopiekował się jego synem. Trzeba widzieć, jak twarz mu się zmienia, gdy rozmawia z Leonem przez telefon.

– No dobra. – Michael zwinął włosy w ciasny węzeł. – Rozumiem. Nie martwisz się, że spieszno mu do zakładania własnej rodziny.

– Och, przestań już!

Z uśmiechem ogarnął jej postać, od ufarbowanych na ciemno włosów po niemodne czarne buciki. – Tylko twój fryzjer zna cię na wylot. Trzeba przyznać, że świetnie się spisałem.

– Cóż za skromność!

Michael był rzeczywiście mistrzem charakteryzacji. To dzięki jego talentowi dwudziestopięcioletnia Alexandra zmieniła się w niezbyt atrakcyjną, podstarzałą kobietę.

– Chyba tylko przesadziłem z tymi okularami w stalowej oprawce. Spokojnie mogłabyś pojawić się na planie filmu o drugiej wojnie światowej.

– Przecież o to mi chodziło. Jeszcze długo pozostanę twoją dłużniczką. – Podała mu banknot studolarowy, ale Michael odmówił przyjęcia pieniędzy.

– A nasza umowa? – przypomniał. – Ustaliliśmy przecież, że w rewanżu za darmowe wizyty w salonie będę mógł podczas targów zatrzymać się z przyjaciółmi w twoim hotelowym apartamencie w Salonikach.

Alexandra niepewnie kręciła głową.

– Myślę, że znacznie lepiej wyszłam na tym układzie.

Michael uniósł brwi.

– Czy ty zdajesz sobie sprawę, ile tam kosztuje doba hotelowa?

– Nie.

– Jako asystentka Dimitriosa Pandakisa nie musisz tego wiedzieć. Mój Boże, ależ ci się teraz powodzi! – westchnął, nadając głosowi dramatyczne brzmienie.

– Wiesz, że nie dbam o to.

– Powiedz mi: czy warto było?

– Nie przeżyłabym, gdybym nie mogła widywać go codziennie.

– Moja droga, jesteś beznadziejnym przypadkiem.

– Ależ odkrycie! – Podniosła się z fotela. – Do zobaczenia w przyszłym tygodniu w Grecji.

– Przebierzemy się za trubadurów. Jesteś pewna, że nie chcesz żadnego kostiumu? Mam na oku wspaniały renesansowy strój. Mógłbym wypożyczyć go z opery.

Pokręciła głową.

– To nie w stylu panny Hamilton.

– Szkoda.

Alex zaśmiała się.

– Miłej podróży, Michael.

– Nie żartuj! Trzysta osób stłoczonych jak sardynki w puszce w wyczarterowanym samolocie. Masz szczęście, że lecisz prywatnym odrzutowcem Pandakisa.

– Faktycznie, to na pewno dobra strona mojej pracy. No, na razie.

Opuściła salon zadowolona ze stworzonego przez przyjaciela wizerunku, który służył jej już od czterech lat. Zdobyła zaufanie Dimitriosa, kiedyś zdobędzie też jego serce.

Skoro Dimitrios do tej pory nie nabrał podejrzeń, nie musiała się też obawiać, że rozpozna ją Giorgio Pandakis.

Dziewięć lat to zbyt długo, aby pamiętał, że po pijanemu napastował szesnastoletnią dziewczynkę. Na szczęście Dimitrios, który właśnie szukał Giorgia, znalazł się w pobliżu Muzeum Jedwabnictwa i usłyszał jej krzyk.

Ciągle miała w pamięci wyłaniającą się z cienia twarz swojego obrońcy. Dimitrios Pandakis odciągnął od niej swego kuzyna i jednym ciosem powalił go na ziemię, pozbawiając przytomności. Pomógł jej wstać i zapewnił, że gotów jest wystąpić w roli świadka. Stała na trzęsących się nogach, przestraszona i oszołomiona. A także zdumiona, że zgodziłby się świadczyć przeciw własnemu krewnemu w obronie nieznajomej nastolatki.

Nie tylko nie oskarżył jej o sprowokowanie sytuacji ani nie próbował zamknąć ust pieniędzmi, ale również nie okazał strachu przed skandalem, który wybuchłby, gdyby jej ojciec dowiedział się o zajściu. Musiał zdawać sobie sprawę, że nazwisko Pandakis natychmiast znalazłoby się na pierwszych stronach gazet. Mimo to gotów był dla jej dobra wystawić honor własnej rodziny na szwank.

Wtedy go pokochała.

Kiedy zdołała się uspokoić i powstrzymać łkanie, zapewniła, że nie widzi potrzeby wzywania policji. Marzyła tylko, aby jak najszybciej zapomnieć o całym zajściu. Ponownie podziękowała mu za ratunek i pobiegła przez ogród, przyciskając do piersi strzępy jedwabnej bluzki. Gdy skręcała za róg domu, widziała, jak jej wybawca podnosi z ziemi kuzyna.

Jeszcze tej nocy postanowiła, że pewnego dnia go odnajdzie.

Dimitrios zapinał koszulę, gdy rozległo się pukanie do drzwi sypialni. Był przekonany, że to Serilda, gospodyni, którą od dzieciństwa traktował jak ciotkę. Drzwi się otworzyły, lecz o dziwo nie zalał go potok informacji o pogodzie i sytuacji na świecie. Pewno przysłała kawę i świeże bułeczki. A może odwiedził go bratanek?

Dimitrios darzył Leona wielkim uczuciem. Bratanek miał dwadzieścia dwa lata i był niezwykle podobny do swego zmarłego ojca, ukochanego brata Dimitriosa.

Jakimś cudem żona Leonidesa przeżyła wypadek samochodowy, ocalało również jej nienarodzone dziecko.

Chłopiec wyrósł na sympatycznego młodego człowieka. Z zapałem studiował, lecz nie stronił też od uciech życia, wykazując sporo zdrowego rozsądku.

Jednak po powrocie z podróży do Chin Dimitrios zauważył, że w zachowaniu bratanka zaszła niepokojąca zmiana. Zwykle Leon witał go radośnie i zdawał szczegółową relację z wszystkich najdrobniejszych wydarzeń. Tym razem co prawda przywitał wuja serdecznym uściskiem, ale zaraz po tym zniknął bez śladu. Na domiar złego w brązowych oczach, które Leon odziedziczył po matce, Dimitrios dostrzegł jakiś cień.

– Wcześnie wstałeś, Leonie – zawołał. – Dobrze, że przyszedłeś. Stęskniłem się za tobą i naszymi pogawędkami.

Włożył marynarkę i wyszedł z garderoby. Miał nadzieję, że bratanek podzieli się z nim kłopotami. Poczuł ucisk w gardle, gdy w pokoju zamiast Leona ujrzał Ananke.

Nigdy nie zdołał polubić tej kobiety. Właściwie nie znosił jej od czasu, gdy podstępem zmusiła jego brata do małżeństwa. Jednak kochał bratanka, toteż tolerował jej obecność w domu.

Chirurdzy plastyczni usunęli z twarzy Ananke wszystkie blizny po wypadku. Gdybyż udało się w ten sam sposób usunąć szramy z serca Dimitriosa! Nie potrafił jednak zapomnieć, że ta wyrachowana kobieta zwabiła Leonidesa do łóżka, aby wejść do ich rodziny. To z jej winy zginął brat.

Osiemnastoletnia wówczas Ananke była świadoma swych wdzięków i doskonale potrafiła je wykorzystać. Teraz miała czterdzieści jeden lat. Ciągle atrakcyjna, nadal podobała się mężczyznom. Nie była jednak zainteresowana ponownym zamążpójściem. Dimitrios doskonale wiedział dlaczego. Żaden mężczyzna nie byłby w stanie zapewnić jej takiego poziomu życia jak rodzina Pandakisów. Zastanawiał się nawet, czy przypadkiem nie poluje teraz na niego.

Z oburzeniem patrzył na bratową. To doprawdy bezczelność pojawić się w jego prywatnej sypialni o siódmej rano w koszuli nocnej i szlafroku! Z miłości do brata i jego syna przez wszystkie te lata traktował ją bardzo uprzejmie. Jednak dziś w godny pożałowania sposób przekroczyła granice przyzwoitości.

– Nie masz prawa przebywać w tej części domu, Ananke.

– Nie gniewaj się, proszę. Muszę z tobą porozmawiać, nim spotkasz się z Leonem. – Miał wrażenie, że płakała. – To bardzo ważne.

– Chcesz, aby służba i twój syn zaczęli snuć fałszywe podejrzenia? – spytał ogarnięty zimną furią. – Od tej pory, jeśli będziesz miała coś do przekazania, szukaj mnie w biurze.

– Poczekaj! – krzyknęła, gdy przeszedł obok niej i podążył korytarzem do wyjścia. – Dimi! – zawołała płaczliwie, próbując go zatrzymać.

Pieszczotliwe zdrobnienie, używane wyłącznie przez rodziców i brata, wywarło na nim piorunujące wrażenie. Zupełnie jakby ktoś posypał solą świeżą ranę.

Przyspieszył kroku. Rytm jego stąpnięć i dreptania Ananke, która próbowała za nim nadążyć, odbijały się echem od marmurowej posadzki. W końcu stukot jej sandałów umilkł.

Ledwo zamknął drzwi i ruszył w stronę parkingu, kiedy usłyszał wołanie Leona.

Okręcił się na pięcie i ze zdumieniem spostrzegł, że bratanek biegnie za nim.

– Wujku, muszę z tobą porozmawiać na osobności – poprosił. – Czy mógłbym odwieźć cię do biura?

Dimitrios poczuł wyrzuty sumienia, że nie wysłuchał Ananke. Najwyraźniej chciała go przed czymś ostrzec. Wiedział też, że nie zdoła się skoncentrować na obowiązkach, póki nie dowie się, co gnębi bratanka.

– Praca nie zając. Pojedźmy gdzieś na lunch. Uprzedzę tylko Stavrosa, że będę w biurze dopiero po południu.

– Nie wolisz spotkać się z którąś ze swych przyjaciółek?

– Ty jesteś dla mnie najważniejszy.

– Na pewno? Wczoraj spotkałem w „Elektrze” Ionne. Próbowała wydobyć ze mnie numer twojej komórki. Skłamałem, że nie potrafię sobie przypomnieć.

Dimitrios pokręcił z niesmakiem głową.

– Nie miała prawa tak się z tobą spoufalać. Takie zachowanie przekreśla jej szanse.

Leon nie spuszczał z niego wzroku.

– Jest bardzo piękna.

– To prawda, ale znasz przecież moje zasady. Nie znoszę, kiedy kobieta przejmuje inicjatywę. Zawsze wówczas kończę znajomość.

– Też stosuję tę zasadę i muszę przyznać, że działa.

Dimitriosowi wcale nie przypadła do gustu niedbale rzucona uwaga. Taki cynizm nie pasował do Leona.

– Ale uczciwie mówiąc, cieszę się, że wolisz spędzić przedpołudnie ze mną – dodał Leon.

Dimitrios serdecznie uścisnął bratanka i parę minut później jechali już w stronę Salonik. Leon prowadził, a Dimitrios tymczasem połączył się ze swoim asystentem.

– Stavros? Dasz sobie radę jeszcze przez parę godzin?

– Chcesz usłyszeć prawdę?

– Oczywiście. – Dimitriosa wyraźnie zaskoczyło pytanie.

– Co prawda panna Hamilton i ja pracujemy po dwóch stronach oceanu, zaczynam jednak odnosić wrażenie, że jestem już zbędny.

– Jesteś niezastąpiony, Stavros. Doskonale o tym wiesz – zapewnił pospiesznie. Od wielu lat jego sześćdziesięcioletni mentor i przyjaciel kierował w Grecji interesami Pandakis Corporation.

Panna Hamilton, podopieczna pani Landau, nieżyjącej od kilku miesięcy asystentki Dimitriosa w Nowym Jorku, wciąż była dla niego wielką niewiadomą. Jednak domyślał się, co było powodem rozdrażnienia Stavrosa.

Z jego obserwacji wynikało, że panna Hamilton jest człowiekiem renesansu. Błyskotliwa, twórcza, pracowita. Nie była może pięknością, lecz natura nie poskąpiła jej urody. Trudno ją było zaszufladkować.

Przed podróżą do Chin Dimitrios zastanawiał się, jak poradzi sobie jego nowa asystentka. Podczas tygodniowego pobytu w Pekinie nabrał dla niej szacunku. Z kobiecą delikatnością i precyzją zajmowała się każdym szczegółem, działała logicznie i racjonalnie. A co najważniejsze, w ogóle nie interesowała się swoim szefem.

– Panna Hamilton wniosła do firmy swój talent, tak jak ty to zrobiłeś przed laty. Nie mogę się doczekać przyszłego tygodnia, kiedy wreszcie przedstawię was sobie. Ona ma dla ciebie wiele szacunku.

– Też chciałbym poznać ten amerykański wzór doskonałości. Cóż, zima powita wiosnę.

– Raczej nazwałbym ją latem, ma dobrze po trzydziestce. Co się dzieje, Stavros? Nigdy nie byłeś sentymentalny.

– Człowiek zmienia się z wiekiem.

Dimitrios zaśmiał się, choć doskonale wiedział, co niepokoi Stavrosa.

– Coś złego ze Stavrosem? – spytał Leon, gdy Dimitrios wyłączył aparat.

– Nagle zaczął się przejmować upływem czasu.

– Świetnie wiem, co czuje.

Dimitrios powstrzymał śmiech.

– O czym chcesz pogadać? Chodzi o dziewczynę, która nie przypadła do gustu twojej matce?

Leon pokręcił głową.

– Nie, posprzeczaliśmy się z innego powodu. Powiedziałem, że nie lubię zajęć z ekonomii i zarządzania i zamierzam rzucić studia.

Dimitrios zachował spokój.

– Na pewno masz jakiś istotny powód.

– Po prostu nie chcę tego robić! Nigdy mnie to nie interesowało. Matka nieustannie powtarza, że powinienem pójść w ślady ojca. Wujku, czy ty też uważasz, że zachowuję się jak zdrajca? – spytał z wyraźnym niepokojem.

– Skąd ci to przyszło do głowy? – zaśmiał się Dimitrios. Właściwie mógłby wykorzystać ten moment, żeby wtajemniczyć chłopca w niektóre rodzinne sekrety.

Na przykład powiedzieć mu, że jego ojca również nie pociągały interesy i praca w firmie.

Jednak Dimitrios miał związane ręce. Ujawnienie szczegółów dotyczących małżeństwa rodziców przyniosłoby bratankowi więcej szkody i bólu niż pożytku.

– A czy wiesz już, co chciałbyś robić w życiu?

– To na razie bardzo mgliste, ale z każdą wizytą na górze Athos utwierdzam się w swym postanowieniu – z ciężkim westchnieniem zaczął Leon. – Pamiętasz, jak mnie tam zaprowadziłeś pierwszy raz? Wędrowaliśmy, zatrzymywaliśmy się na posiłki i nocleg w różnych monastyrach.

O, tak. Doskonale to pamiętał. A szczególnie zainteresowanie bratanka życiem zakonników Poruszył się niespokojnie. Miał wrażenie, że już wie, co chłopiec zamierza powiedzieć.

– Wczoraj wieczorem powiedziałem matce, że zastanawiam się nad wstąpieniem do zakonu. Dostała histerii i wybiegła z pokoju. Pierwszy raz widziałem ją w takim stanie. Czy mógłbyś z nią porozmawiać? Tylko ty potrafisz jej wszystko wytłumaczyć.

Boże święty! Dimitrios zasępił się. Nie miał już wątpliwości, skąd ta niespodziewana wizyta Ananke w jego sypialni. Jeśli Leon wstąpi do zakonu, wszystkie jej marzenia i plany legną w gruzach.

– Najpierw chciałbym usłyszeć coś więcej.

– Mówiłem ci, że na razie to tylko mgliste plany.

– Nasza wyprawa na górę Athos miała miejsce dziesięć lat temu. To chyba wystarczająco dużo czasu, żeby przemyśleć sprawę.

Twarz Leona pokryła się rumieńcem. Może on rzeczywiście czuje powołanie, zastanawiał się Dimitrios. Jeśli wybrał taką drogę, nikt nie ma prawa odwodzić go od decyzji.

A jednak. Leon jest jeszcze taki młody i niedoświadczony!

Przede wszystkim musi wysłuchać, co bratankowi leży na sercu. Dopiero potem może zwrócić mu uwagę, że jego decyzja złamie serce matce. Wiele można było zarzucić Ananke, ale bez wątpienia bardzo kochała syna.

I nagle Dimitrios poczuł się równie staro, jak Stavros.

ROZDZIAŁ DRUGI

Rodzice Alex wiecznie narzekali, że wpada do Paterson jak po ogień. Mieli jej również za złe, że specjalnie się postarza. Przy każdej wizycie wybuchała o to sprzeczka z matką.

– Po czterech latach możesz już chyba wrócić do naturalnego koloru włosów. Zacznij też wreszcie ubierać się jak młoda dziewczyna. Już niemal zapomniałam, jak wygląda moje dziecko.

– Mamo – westchnęła Alex. – Wiesz przecież, jak mi zależało na tej pracy. Zrobiłabym wszystko, żeby tylko spodobać się pani Landau.

– Ale skoro już dostałaś tę pracę…

– Nic nie rozumiesz, mamo.

– Doskonale rozumiem. Ten mężczyzna potrafi każdej kobiecie zawrócić w głowie. Jesteś tego najlepszym przykładem, córeczko.

– Rzeczywiście – przyznała Alex. – On jest…

– Najwspanialszy, wiem – przerwała matka. – Właśnie widzę. To przecież z jego powodu przestałaś gdziekolwiek wychodzić.

– Teraz i tak nie miałabym czasu. Ale po targach jedzie na trzytygodniowy urlop. Dostałam polecenie, że też mam wziąć wolne.

– Akurat. Już widzę, jak siedzisz osowiała i tylko czekasz, żeby znów znaleźć się blisko niego.

Cóż, przed mamą niczego nie dało się ukryć. Zbyt dobrze znała córkę.

– Próbowałam nie wtrącać się do twojego życia, ale jesteś tak zakochana, że nie zwracasz uwagi na wiele rzeczy. Kochanie, czy ty nie widzisz, że on nie jest normalny?

– Bo nie ma żony i trójki dzieci? – zdenerwowała się Alex.

– To też. Ale przede wszystkim sprawia na mnie wrażenie bardzo zagubionego człowieka.

Alex energicznie potrząsnęła głową.

– Nie mówiłabyś tak, gdybyś go znała.

– Odnosi sukcesy zawodowe, ale coś z nim jest nie tak. Może jakieś wydarzenie w dzieciństwie wpłynęło na jego życie emocjonalne. No, bo jak inaczej wytłumaczyć fakt, że tak długo nie może się ustabilizować? Albo czemu pani Landau zatrudniała wyłącznie niezbyt atrakcyjne dziewczyny? Musisz przyznać, że w tym jest coś dziwnego. Chyba nie zaprzeczysz?

Oczy Alex wypełniły się łzami.

– Tak – wyszeptała.

– Kochanie moje. – Matka otoczyła ją ramionami. – Z całego serca pragnę twojego dobra. Obawiam się jednak, że jeśli nadal będziesz dla niego pracować, stracisz najpiękniejsze lata i nigdy nie zaznasz szczęścia w małżeństwie ani radości macierzyństwa.

Przez chwilę Alex nie mogła opanować płaczu, w końcu jednak wytarła oczy.

– Mamo, muszę ci coś wyznać. Chcę, żebyś zrozumiała, czemu nie mogę się od niego uwolnić. To nie przypadek, że starałam się o pracę w Pandakis Corporation – wyjąkała.

– Tak podejrzewałam. Pamiętam, jakie wrażenie zrobili na wszystkich ci bogaci ciemnowłosi mężczyźni, kiedy dziewięć lat temu przyjechali do Paterson na zorganizowany przez twojego dziadka międzynarodowy zjazd producentów jedwabiu.

– To, o czym chcę mówić, miało miejsce właśnie dziewięć lat temu.

Matka spojrzała na nią uważnie.

– Co się wówczas wydarzyło? Czy to wtedy Dimitrios Pandakis zwrócił na ciebie uwagę? Czyżby namówił cię na spotkanie?

– Nie! – zaprzeczyła gwałtownie. – Gdyby o to chodziło, nie musiałabym uciekać się do podstępu. To Giorgio Pandakis.

Szybko, urywanymi zdaniami, opowiedziała o strasznym wieczorze, kiedy Dimitrios wybawił ją z opresji.

– Nic dziwnego, że się w nim zakochałaś – wyszeptała matka ze smutkiem.

– Nigdy nawet nie spojrzałam na innego mężczyznę. Nie potrafiłabym!

– I przez to coraz bardziej cierpisz. Musisz to przerwać, kochanie. Fantazje nastolatki są zrozumiałe, ale teraz stało się to już twoją obsesją. Gdyby miało coś z tego wyniknąć, dawno zwróciłby na ciebie uwagę.

Cóż z tego, że wszyscy mieli rację? I matka, i Michael, i jej przyjaciel Yanni.

– Nie jedź do Grecji.

– Muszę.

– Coraz bardziej się pogrążasz. I na dodatek możesz spotkać jego kuzyna.

– Nie martw się – uspokoiła ją Alex. – Giorgio dawno temu założył własną rodzinę. Ja też nie jestem już nastolatką, nawet na mnie nie spojrzy.

– Nie byłabym taka pewna. Wyglądasz na starszą, ale jesteś bardzo piękną dziewczyną. I jeszcze jedno. Kłamstwa zawsze wychodzą na jaw. Jak twoim zdaniem zareaguje pan Pandakis, gdy odkryje, że zmieniłaś wygląd po to, aby cię zatrudnił?

– To pani Landau przyjmowała mnie do pracy.

– Przecież wiesz, o czym mówię.

Alex odetchnęła głęboko.

– Nie mam pojęcia, jak się zachowa.

– Nie udawaj. Dopiero co powiedziałaś, że to człowiek honoru. Uważaj, igrasz z ogniem.

– Myślisz, że o tym nie wiem? – wybuchła. – Ciągle o tym myślę. Jest tylko jedno rozwiązanie – muszę odejść z pracy.

– Jeśli rzeczywiście zamierzasz tak zrobić, to jedź teraz do Grecji i wypełnij swoje obowiązki. Tylko trzymaj się z dala od jego rodziny. Wymówienie będziesz mogła wysłać, kiedy wrócisz do domu. Przez trzy tygodnie znajdzie kogoś, kto przejmie twoje zadania.

– Masz rację – wyszeptała drżącym głosem. – Charlene, moja asystentka, z chęcią stawi czoło nowym obowiązkom. Po powrocie poszukam pracy tutaj.

– Obiecujesz?

– Tak. – Ponownie uścisnęła matkę. – Muszę lecieć. Ucałuj tatę.

– Dzwoń jak najczęściej.

– Jasne. Kocham cię, mamo. I dziękuję za radę.

– To nie rada, kochanie. To ostrzeżenie.

Kiedy z twarzą zalaną łzami odjeżdżała spod domu rodziców, słowa matki ciągle dźwięczały jej w uszach. Przez całą drogę do Nowego Jorku rozmyślała o tej rozmowie.

Ależ była naiwna. Minęły cztery lata, a Dimitrios nadal nie zwrócił na nią uwagi. Postanowiła jednak, że nawet jeśli nie dostrzeże w niej kobiety, to na pewno doceni jej profesjonalizm.

Przez ostatnie osiem miesięcy bez reszty poświęciła się przygotowaniom do międzynarodowych targów tekstylnych. Dimitrios został poproszony o przyjęcie roli gospodarza targów z ramienia rządu Grecji. Znane od pokoleń nazwisko miało być gwarancją sukcesu.

Alex z zapałem poświęciła się pracy nad projektem, co spotkało się z dużym uznaniem pani Landau. Pani Landau zmarła jednak niespodziewanie na zawał serca i pomysły Alex nigdy nie zostały przedstawione Dimitriosowi.

Śmierć sekretarki zaskoczyła wszystkich w firmie. Najciężej odczuł jej brak Dimitrios. Początkowo próbował dać sobie radę sam. Kiedy zatrudniał Alex na stanowisko asystentki, odniosła wrażenie, że nawet do głowy mu nie przyszło, by pracownik tak niskiego szczebla mógł poradzić sobie z organizacją międzynarodowych targów.

Postanowiła zaryzykować, dlatego pospieszyła z informacją, że za zgodą pani Landau pracowała już nad szczegółami projektu.

Doskonale pamiętała tamten wieczór. Dimitrios odchylił się w fotelu i rozluźnił krawat. Jego twarz poszarzała ze zmęczenia. Pracował zbyt ciężko, zbyt wiele podróżował, widać było, jak bardzo potrzebuje odpoczynku.

Przyglądał się jej bez zainteresowania. Choć zgodził się wysłuchać jej propozycji, widziała, że nie wierzy, aby warte były jego uwagi.

– Czy kiedykolwiek była pani w Grecji, panno Hamilton?

– Nie, ale mam dyplom z historii starożytnej.

Zapadło milczenie. Dimitrios pocierał czoło, jakby usiłował powstrzymać narastający ból głowy i zapanować nad ogarniającym go zniecierpliwieniem.

– Może mi pani pokazać jakieś materiały?

Wzięła głęboki oddech.

– Zaraz je przyniosę.

Po chwili rozkładała projekty na jego biurku. Kiedy rozpostarła pierwszy rysunek, z jego twarzy zniknął pobłażliwy uśmieszek. Przysunął krzesło do biurka.

– To nie są Ateny – rzucił, marszcząc brwi.

– Czy bardzo panu zależy, żeby targi odbyły się właśnie w Atenach?

Nie była pewna, czy usłyszał pytanie, bo w milczeniu wpatrywał się w projekt.

Odchrząknęła.

– To próba odtworzenia średniowiecznego jarmarku. W dwunastym wieku w Salonikach odbywały się wielkie targi. Zjeżdżali tam kupcy z Konstantynopola, Egiptu, Fenicji, Peloponezu.

Powoli podniósł głowę. Jego czarne oczy płonęły.

– Pani to narysowała?

– To tylko szkic. Sądziłam, że spodoba się panu pomysł odtworzenia średniowiecznego jarmarku z kolorowymi straganami kupców i flagami uczestniczących krajów. Można też wciągnąć do współpracy mieszkańców miasta. Ubrani w narodowe stroje sprzedawaliby regionalne potrawy i napoje. Do tego występy ulicznych pieśniarzy i grajków, muzyka, tańce. Już w średniowieczu Saloniki były centrum kulturalnym i naprawdę trudno w całej Grecji znaleźć bardziej odpowiednie miejsce do zorganizowania targów.

Rozłożyła na biurku kolejny szkic, tym razem przedstawiający zatokę.

– Statki z krajów basenu Morza Śródziemnego i z dalekiej Skandynawii zakotwiczą w zatoce. Zwiedzający mogliby wejść na pokład i obejrzeć towary. Wystartujemy z kampanią reklamową w Internecie. Każdy kraj będzie miał własną stronę, a więc również ci, którzy nie przyjadą na targi, będą mogli zrobić zakupy w sieci. Przygotowałam już bazę adresową. Moim zdaniem to ogromna promocja nie tylko dla wielkich producentów, ale także dla drobnych rzemieślników. A teraz najważniejszy punkt programu. Trakt jedwabniczy z Salonik do Soufli. Wzdłuż drogi przedstawiciele poszczególnych krajów rozstawią swoje pawilony. Proszę sobie wyobrazić ulice Soufli z warsztatami, w których pokażemy poszczególne etapy powstawania wyrobów z jedwabiu – od przędzalni do gotowych krawatów czy sukni. Zadbamy o reklamę w mediach…

– Panno Hamilton – przerwał jej nagle.

Alex oblała się zimnym potem, przerażona, że projekt mu się nie spodobał.

– To, co pani mi zaprezentowała, jest genialne. Właściwie mam problem z ogarnięciem wszystkich szczegółów.

W głowie jej się zakręciło ze szczęścia.

– Niestety – ciągnął – nic się nie uda bez zaplecza hotelowego. W Macedonii i Tracji trzeba rezerwować miejsca z dużym wyprzedzeniem.

– Już to zrobiłam.

Wyraźnie zaskoczony gwałtownie podniósł głowę.

– Zarezerwowałam też hotele w Atenach i okolicznych miejscowościach. Skontaktowałam się również z szefami firm, które powinniśmy zaangażować, z restauracjami, uczelniami, z kapitanatem portu i policją.

– Boże święty – wyszeptał.

– Cieszę się, że zgodził się pan porozmawiać ze mną dzisiaj – dodała. – Już za kilka dni muszę potwierdzić poczynione rezerwacje. Zwlekałam z tym trochę, żeby nie zawracać panu głowy po śmierci pani Landau. Na szczęście wszyscy, z którymi nawiązałam kontakt w Grecji, na dźwięk pańskiego nazwiska zgodzili się poczekać dłużej na naszą decyzję. To prawdziwy zaszczyt pracować dla pana. – Z trudem panowała nad głosem.

Bezwiednym gestem przeczesał palcami wspaniałe czarne włosy, które tak bardzo pragnęła pogłaskać.

– A już myślałem, że jest pani ideałem. Jednak widzę, że dla osiągnięcia celu nie waha się pani uciec do przekupstwa. Cóż. Za karę czeka panią cały wieczór ciężkiej pracy.

Nie miał pojęcia, ile radości sprawiły jej te słowa.

– Proszę zamówić dla nas kolację, a ja tymczasem odwołam wyjście na koncert. Zaraz bierzemy się do roboty. Wyjaśni mi pani wszystko jeszcze raz, ale tym razem powoli, żebym mógł za panią nadążyć. Chyba nie doceniałem amerykańskiego systemu edukacji. Czy studiowała pani również języki?

– Dyplom uzyskałam z historii starożytnej Europy, musiałam więc zaliczyć też podstawy łaciny i greki.

– Mówi pani po grecku? – spytał zaskoczony.

– Nie, ale kiedy podjęłam pracę w pańskiej firmie, zaczęłam pobierać prywatne lekcje.

– U kogo?

– U studenta z Aten, który jest moim sąsiadem. On mnie uczy, a ja go karmię.

– To i gotować pani potrafi?

– Yanni nie jest zbyt wymagający.

Pierwszy raz uśmiech Dimitriosa przeznaczony był tylko dla niej. Boże, pomyślała, jaki on jest wspaniały!

Łzy potoczyły się jej po policzkach na wspomnienie tamtego wieczoru. Jej projekt przypadł Dimitriosowi do gustu. Jednak w ich relacjach nie nastąpiły żadne zmiany. Mijały miesiące, a szef nadal traktował ją z dystansem.

Matka nie przesadziła. To nie miało sensu. Alex postanowiła, że natychmiast po targach złoży wymówienie. O ile wcześniej nie umrze z żalu.

Dimitrios wyszedł z biura z gazetą pod pachą. Wsiadł do windy i zjechał do podziemnego garażu.

– Czy panna Hamilton już się pojawiła? – spytał kierowcę.

– Jeszcze jej nie widziałem, proszę pana.

Spojrzał na zegarek. Właściwie nic się nie stało, dopiero minęła ósma. Chociaż… panna Hamilton była zawsze niezwykle punktualna.

Wczoraj zaproponował jej, że zabierze ją w drodze na lotnisko. Ku jego zdziwieniu odmówiła, tłumacząc, że rano ma jeszcze kilka spraw do załatwienia w biurze.

– Proszę pana! – Do Dimitriosa podszedł pracownik parkingu. – Właśnie dzwoniła pana asystentka. Powiedziała, że przyjaciel odwiezie ją prosto na lotnisko.

Cóż, panna Hamilton miała najwyraźniej wielu przyjaciół. Do tej pory słyszał tylko o Yannim, swoim krajanie. Ciekawe, czy ze sobą sypiali? Czasami zastanawiał się, czy panna Hamilton ma w ogóle jakieś życie uczuciowe.

– Jedziemy na lotnisko – zwrócił się do kierowcy, wsiadając do limuzyny.

Rozłożył gazetę. W oczy rzuciło mu się wspaniałe zdjęcie trzech statków zamieszczone na pierwszej stronie „Timesa”. Łódź wikingów i dwie galery stały zacumowane w zatoce w oczekiwaniu na targi. Fotografii towarzyszył tekst, w którym rozpoznał rękę panny Hamilton.

Dzwonek komórki przerwał mu lekturę artykułu. Na ekranie telefonu wyświetlił się numer jego domu w Grecji.

– Halo?

– Przyjeżdżasz dzisiaj, prawda? – W głosie bratanka słychać było podniecenie.

– Jestem w drodze na lotnisko.

– To świetnie. Muszę koniecznie z tobą porozmawiać.

– Rozumiem, że stosunki z matką są nadal napięte.

– W ogóle nie chce mnie wysłuchać.

– Rozmawialiśmy już o tym. Ona po prostu boi się, że cię straci.

– Jak mam ją przekonać, że jej obawy są bezpodstawne?

– Wiesz co? Jutro rano usiądziemy do rozmowy we trójkę.

– Dziękuję. Ciebie mama przynajmniej wysłucha. Odbiorę cię z lotniska, dobrze?

– Przylatujemy późno, a poza tym będę z moją asystentką.

– W którym hotelu ma zamieszkać?

– Zarezerwowałem jej apartament w „Mediterra Palace”.

– W takim razie nie ma problemu. Podrzucimy ją tam w drodze do domu. Trochę to pewnie potrwa, bo tłok jest niesamowity. Nie poznasz miasta, tak się zmieniło od twojego ostatniego pobytu. Wszystkie domy, kościoły a nawet Biała Wieża przystrojone są wielkimi proporcami. Po ulicach przewalają się tłumy, a w porcie stoi już sześć statków.

– Jeszcze nie widziałeś egipskiej barki z czasów Kleopatry, którą wynajęliśmy na targi. Wątpię, czy ludzie zdołają wszystko obejrzeć przez te pięć dni.

– Vaso twierdzi, że miasto nie wytrzymałoby dłużej takiego najazdu. Wczoraj jedliśmy lunch z ludźmi premiera. Rozpływali się w zachwytach. Jeszcze nie zaczęły się targi, a już zbierasz pochwały.

– Moja asystentka ucieszy się, gdy jej to powtórzę. To wszystko jej pomysł.

– Jak zwykle nie przypisujesz sobie żadnych zasług.

– Tym razem to naprawdę nie moje dzieło. Po przyjeździe pokażę ci projekt panny Hamilton.

– Cieszę się, że przyjeżdżasz.

– Ja również. Do zobaczenia. – Dimitrios rozłączył się.

Tak, pokaże Leonowi jej szkice. Chłopiec na pewno będzie oczarowany. On sam postanowił, że zaraz po targach oprawi pierwszy rysunek i zawiesi w swoim gabinecie.

Dojeżdżali do lotniska, gdy znów odezwała się komórka.

– Leon? Zapomniałeś o czymś?

– Mówi Ananke.

– Witaj, Ananke.

– Widzę, że mój syn zdążył się już z tobą porozumieć – zaczęła bez żadnych wstępów. – I co postanowił? Będzie kontynuować studia?

– Staram się go do tego nakłonić.

– Kiedy przyjeżdżasz?

– Dziś w nocy. Powiedziałem Leonowi, że jutro rano przedyskutujemy wszystko we troje.

– Dziękuję – szepnęła.

– Ananke? Pamiętaj jednak, że nic więcej nie mogę zrobić.

– Możesz go powstrzymać!

– Jeśli odczuwa powołanie, żadna siła nie wpłynie na jego decyzję. – Ze słuchawki dobiegł go szloch. – Do zobaczenia jutro – zakończył rozmowę.

Limuzyna zatrzymała się przy prywatnym odrzutowcu Pandakis Corporation. Dimitrios pospiesznie wszedł po schodkach.

– Kalimera, kyrie Pandakis.

I znów niespodzianka. To panna Hamilton witała go na pokładzie samolotu w jego ojczystym języku.

– Kalimera – odparł, szczęśliwy, że ją widzi. – Czy pozwoli pani, że wrócimy do tej rozmowy po zajęciu miejsc? – zapytał po grecku.

– Przykro mi – przerzuciła się na angielski. – Niestety, nie zrozumiałam z tego ani słowa.

Jej rozbrajająca uczciwość wywołała wybuch śmiechu. Na krótką chwilę udało mu się zapomnieć o problemach dotyczących przyszłości Leona.

Przywitał się z członkami załogi i ponownie zwrócił się do Alex:

– Chciałem kontynuować naszą rozmowę po grecku.

– Cóż, mogę jeszcze zapytać o drogę i cenę znaczka pocztowego.

Samolot wystartował. Kiedy już odpięli pasy, Alex sięgnęła po swój notes, z którym, jak zauważył, nigdy się nie rozstawała.

– Czy pani przyjaciel nie miał nic przeciwko tak wczesnej jeździe na lotnisko?

Uniosła głowę.

– Yanni też dziś leci do Grecji.

– Odwiedzić rodzinę?

– To też, ale przede wszystkim chce być na targach.

Przerwali rozmowę, kiedy steward podał herbatę. Dimitrios odchylił się w fotelu. Czemu nagle zaniepokoiła go jej odpowiedź? Co go obchodzi, że kochanek panny Hamilton postanowił towarzyszyć jej do Salonik?

Pociągnął łyk znakomitej herbaty. Szybko opróżnił pierwszą filiżankę i poprosił o następną, jednocześnie wyrażając swoje uznanie.

– To zasługa pana asystentki. Uparła się nawet, że sama ją zaparzy.

– Moje gratulacje – Dimitrios zwrócił się do Alex. – Herbata smakuje jak boska ambrozja.

Podniosła głowę znad papierów.

– Yanni powiedział, że po grecku tak właśnie się nazywa. Podobno to rodzaj szałwii rosnącej dziko w górach Peloponezu. Kiedy zdradziłam, że lubi pan słodycze, poradził mi zastąpienie cukru miodem. Miło mi, że panu smakuje.

Właściwie powinien się cieszyć, że chciała go uraczyć własnoręcznie przygotowanym napojem. Jednak na każdą wzmiankę o Yannim odczuwał niepokój.

Alex otworzyła laptop.

– Może przejrzymy teraz plan imprez? Na wszelki wypadek przygotowałam dla pana kopię.

– Wolałbym, żeby pani odczytała to na głos. Przerwę, jeśli wpadnie mi do głowy jakiś pomysł.

Jego głos był zmęczony, prawie gderliwy. Alex miała nadzieję, że herbata ożywi, a nawet rozweseli Dimitriosa. Zwykle zachowywał niezmącony spokój. Już wiedziała, że te nagłe zmiany nastrojów pojawiają się, gdy zbliża się czas wyjazdu do Grecji. Być może tam właśnie mieszkały demony, z którymi nie umiał sobie poradzić.

Była w połowie pierwszej strony, gdy dotarło do niej, że zmienił się rytm jego oddechu. Zasnął.

Zeus podczas odpoczynku.

Zeus. Tak o nim myślała.

Spod rzęs przyglądała się jego wspaniałemu ciału. Żałowała, że brak jej talentu, aby uwiecznić na płótnie odziedziczone po macedońskich przodkach surowe rysy twarzy, której śródziemnomorskie słońce nadało piękną oliwkową barwę. Kiedy spał, wydawał się bezbronny niczym dziecko. I bardziej przystojny niż Adonis.

Paparazzi twierdzili, że miał wiele kochanek. Być może. Sama odbierała często telefony od zainteresowanych nim kobiet. Ona widziała go jednak zupełnie inaczej. Według niej kruczowłosy Dimitrios Pandakis był przede wszystkim człowiekiem uczciwym i sprawiedliwym, obrońcą słabych i uciśnionych.

Dotkliwiej niż kiedykolwiek uświadomiła sobie, że stanowisko osobistej sekretarki nigdy jej nie wystarczy. Cóż, rozsądek nakazuje zrezygnować z dziewczęcych marzeń. Targi będą ostatnim etapem tej drogi.

Zmęczenie wzięło górę. Dały o sobie znać nieprzespane noce i emocjonalne napięcie. Odłożyła notatki i odchyliła się w fotelu, licząc na chwilę relaksu.

Kiedy się obudziła, w kabinie paliły się światła, na zewnątrz zaś panowały ciemności. Z przerażeniem spojrzała na zegarek. Czy to możliwe, że przespała siedem godzin?

Z kabiny pilotów dobiegały wybuchy śmiechu. Pewno ktoś opowiadał jakąś zabawną historyjkę. Zebrała szybko swoje rzeczy i poszła się odświeżyć. Upinała właśnie włosy, gdy odczuła silną turbulencję. Nie przejęła się tym, póki nad jej głową nie ukazał się napis wzywający do zapięcia pasów. Wsunęła ostatnią spinkę i wróciła na miejsce. Zapinała pas, kiedy w kabinie pojawił się Dimitrios.

– Właśnie zamierzałem…

Nie usłyszała jednak nic więcej, bo w tej samej chwili samolotem targnął potężny wstrząs i Dimitrios poleciał na ścianę. Po tym jak upadał, poznała, że stracił przytomność. Na jego twarzy pojawiła się krew.

– Dimitrios! – krzyknęła rozpaczliwie.

ROZDZIAŁ TRZECI

– Odzyskuje przytomność!

– Niech pani nie pozwoli, żeby ruszał głową.

– Helikopter pogotowia będzie czekał na lotnisku.

– Krwawienie ustało.

– Znakomicie.

– Czy ręka jest złamana?

– Nie, wydaje mi się, że nie ma żadnych złamań, ale ramię jest mocno stłuczone.

Od kilku minut Dimitrios słyszał te głosy. Czaszkę rozsadzał mu ból. Powoli odzyskiwał świadomość.

Do jego nozdrzy wraz z zapachem alkoholu docierała cudowna woń gruszek. Jej źródłem była delikatna chłodna dłoń, która spoczywała na jego policzku. Czuł, że głowę opiera o coś ciepłego i miękkiego. Powieki mu zadrgały.

Dopadły go mdłości. Zamrugał kilka razy, nim udało mu się odzyskać ostrość widzenia. Zobaczył wielkie zielone oczy.

– Panna Hamilton?

– Dzięki Bogu, poznał mnie pan! – szepnęła uradowana.

– Witamy ponownie na pokładzie – usłyszał głos pilota.

Zmrużył oczy. To pewno gra świateł, pomyślał, patrząc na krople zwisające z długich, jedwabistych rzęs sekretarki. Nigdy nie widział jej bez okularów. Co ciekawe, dopiero teraz dostrzegł jej nieskazitelną cerę i pięknie wykrojone usta.

– Co się stało?

– Wpadliśmy w dziurę powietrzną, nim dotarł pan do swojego miejsca – wyjaśniła.

– Coś sobie przypominam. Kiedy będziemy lądować?

Pilot przykucnął obok.

– Za chwilę.

Dimitrios zaczął się podnosić, ale przytrzymali go we trójkę.

– Niech się pan nie rusza – ostrzegł steward. – Ma pan potężnego guza na głowie. Powinien to obejrzeć lekarz.

– Słyszałem, jak mówiliście, że nie mam żadnych złamań. Pomóżcie mi wstać – zażądał.

Żadne z nich nie zareagowało. Jednak po chwili poczuł, że panna Hamilton się poruszyła.

– Ile kamieni jest w moim pierścionku?

Co takiego? O co jej, na miłość boską, chodzi?

Podniosła dłoń i nagle zrozumiał.

– Pięć.

– Świetnie. Panowie, ze wzrokiem wszystko w porządku. Myślę, że pan Pandakis może już wrócić na fotel.

Steward pokręcił głową.

– No, nie wiem.

– Ale ja wiem! Musimy się pospieszyć, żeby zapiąć pasy przed lądowaniem. Niech pan nie waży się zemdleć! – szepnęła Dimitriosowi prosto do ucha, kiedy pilot ze stewardem chwycili go pod ramiona.

Z całej siły trzymał się poręczy fotela. Głowa ciążyła mu, jakby była z betonu, i bolała jak diabli, poza jedną króciutką chwilką, kiedy usta panny Hamilton otarły się o jego ucho. Wtedy miał wrażenie, że poraził go prąd elektryczny.

– Widzicie? – dobiegł go głos Alex. – Wszystko w porządku. Niech pilot odwoła helikopter. Jeśli po przyjeździe do domu pan Pandakis poczuje się źle, rodzina wezwie lekarza.

Po chwili wahania drugi pilot poszedł wykonać jej polecenie, steward jednak pozostał na miejscu.

– Czy pan rzeczywiście tego sobie życzy? – spytał Dimitriosa z troską.

– Tak jak mówi moja asystentka, wszystko jest w porządku. Dziękuję za pomoc i opiekę. Panno Hamilton – zwrócił się do Alexandry: – Kiedy już zsiądziemy z tej karuzeli, proszę mi przypomnieć, bym uhonorował panią specjalną premią za zachowanie zdrowego rozsądku.

Zaczęli podchodzić do lądowania i Dimitriosowi znów zakręciło się w głowie. Kiedy odzyskał świadomość, sekretarka pochylała się nad nim, odpinając pasy. Ponownie owionął go zapach gruszek.

– Panie Pandakis! Jesteśmy na miejscu. Proszę wstać i mocno się o mnie oprzeć – nakazała.

Wykonał polecenie, opierając się na niej niemal całym ciężarem. Kto by przypuszczał, że pod fałdami luźnego, bezkształtnego kostiumu kryją się pełne, cudownie miękkie, kobiece kształty.

Na miłość boską, co ją skłoniło, żeby nosić ubrania, które zniekształcają tak wspaniałą figurę? I dlaczego nie nosi soczewek kontaktowych? To grzech ukrywać takie piękne oczy.

– Jeszcze kilka kroków.

– Proszę chwilę zaczekać. – Cały świat wirował. Z powodu bólu głowy, ale nie tylko. Nagle Dimitrios uświadomił sobie, że jego sekretarka to kobieta z krwi i kości.

Steward otworzył wejście i Dimitrios usłyszał szybkie kroki na trapie.

– Wujku?

Zaskoczył ją wiek ciemnowłosego mężczyzny. Spodziewała się, że bratanek szefa będzie znacznie od niego młodszy.

Leon zatrzymał się w pół kroku.

– Kyrie Pandakis miał mały wypadek. Kręci mu się w głowie, ale to nic poważnego – zapewniła Alex młodego człowieka. – Czy mógłby pan pomóc wujowi przejść do samochodu? Zabiorę swoje rzeczy i zaraz do was dołączę.

– Jasne. – Podbiegł i mocno objął wuja ramieniem. – Dasz radę zejść? – spytał wyraźnie przejęty.

– Najpierw przedstawię was sobie – padła sucha odpowiedź. – Leonie, to jest właśnie słynna panna Hamilton. – Dimitrios zachwiał się.

Alex rzuciła Leonowi błagalne spojrzenie.

– Później dokonamy prezentacji. Teraz powinniśmy jak najszybciej odwieźć pana do domu.

Z pomocą pilotów i stewarda umieścili Dimitriosa na tylnym siedzeniu samochodu. Alex z niepokojem patrzyła na cienie pod jego oczami.

Podziękowała załodze samolotu i zajęła miejsce obok kierowcy. Leon ruszył z piskiem hamulców. Była przekonana, że znacznie przekracza dozwoloną prędkość.

– Jak daleko jest stąd do „Mediterra Palace”? – spytała cicho.

– W normalnych warunkach to około piętnastu minut drogi, ale dzisiaj w mieście są korki – odszepnął.

– Panna Hamilton nie zatrzyma się w hotelu. Jedź prosto do domu – wtrącił się Dimitrios.

Alex pochwyciła zdziwione spojrzenie Leona, jednak doskonale rozumiała, że w obecnym stanie Dimitrios nie życzy sobie przedłużania podróży. Pochyliła się w stronę kierowcy i ledwo poruszając ustami, wyszeptała:

– Wezwę taksówkę, jak tylko dojedziemy.

Leon pokiwał głową ze zrozumieniem.

Przesunęła się ponownie na swoje miejsce i oparła głowę o okno. Nie mogła uwierzyć, że jest w Grecji. Była bardzo podekscytowana. Jechali przez jedno z najstarszych miast w Europie, mijali miejsca, których historia sięgała 2300 roku przed naszą erą, ziemię świętych i uczonych. Ile rzeczy tu można zobaczyć, ile się nauczyć. Teraz jednak była zbyt zmęczona i wyczerpana.

W tej chwili liczyło się tylko, że Dimitrios żyje i jest cały. Ciągle miała przed oczami jego bezwładne ciało padające na podłogę samolotu.

Widziała, że Leon rozmawia przez komórkę. Najwyraźniej jedna z rozmów dotyczyła wjazdu do posiadłości, bo kiedy przyjechali na miejsce, brama stała otworem.

Na podjeździe przed dużym kwadratowym domem w barwie ochry zebrali się chyba wszyscy mieszkańcy willi. Do przodu wysunęły się dwie kobiety. Pomarszczona twarz starszej nosiła ślady częstego przebywania na słońcu. Druga, mniej więcej czterdziestoletnia i szalenie atrakcyjna, miała ogromne brązowe oczy bardzo podobne do oczu Leona.

– Dimitrios! – krzyknęły równocześnie, gdy Leon otworzył drzwi samochodu.

Alex nie rozumiała nic z potoku greckich słów. Zawołano jakiegoś Kristofora i od grupy odłączył się mężczyzna, który wraz z Leonem pomógł Dimitriosowi wysiąść z auta.

Alex, szczęśliwa, że jej szef wreszcie znalazł się w bezpiecznym otoczeniu własnej rodziny, wysiadła z samochodu. Wyjmowała właśnie torby z bagażnika, gdy podjechała taksówka. Ponownie nastąpiła wymiana zdań w obcej mowie, tym razem jednak głównie mówił Dimitrios. Leon z wyraźnym zakłopotaniem podszedł do kierowcy i wręczył mu wyciągnięte z portfela banknoty, po czym auto odjechało.

– Proszę, żeby wszyscy mówili po angielsku – oznajmił Dimitrios.

Jak na kogoś, kto ledwo trzymał się na nogach, głos miał silny i władczy.

– Moja asystentka, panna Hamilton, przez kilka dni będzie naszym gościem. Serilda, przygotuj, proszę, pokój gościnny obok mojej sypialni. Nicholas, zanieś tam bagaż panny Hamilton.

Służący przyjęli polecenia bez jakichkolwiek oznak zdziwienia, Alex natomiast nie zamierzała w tej chwili protestować. Na pewno nie w obecności matki Leona, która patrzyła na nią jak na przybysza z obcej planety.

Weszli do środka i Alex miała wrażenie, że cofnęła się w czasie. W innych okolicznościach chętnie zwiedziłaby tu każdy kąt, poznała historię każdego sprzętu i obrazu. Ciągle jednak pamiętała przestrogę matki: „Tylko trzymaj się z dala od jego rodziny”.

Drzwi wejściowe zatrzasnęły się za nią. Nie było wyboru. Ruszyła za Dimitriosem, który podtrzymywany przez bratanka i Kristofora szedł do swojego pokoju. Towarzyszyła im Ananke. Mimo prośby Dimitriosa mówiła wyłącznie po grecku.

Guz nie był widoczny, Alex zauważyła jednak, że włosy Dimitriosa są pobrudzone krwią. Zrobiło jej się słabo na myśl, jak mógł skończyć się ten wypadek. Zwolniła, czekając, aż fala słabości przeminie.

– Panno Hamilton? – zawołał Dimitrios przez ramię. – Proszę przyjść do mojego pokoju, kiedy już się pani odświeży. Musimy przedyskutować parę spraw.

– Mogę przyjść od razu, jeśli pan sobie życzy. – Im szybciej to załatwią, tym prędzej będzie mogła wezwać taksówkę i wymknąć się stąd.

– A zatem zapraszam – mruknął.

Wygląd jego pokoju zaskoczył Alex. Wnętrze było nowoczesne i bardzo surowe. Opadła na krzesło przy małym stoliku do kawy, a tymczasem Leon i Kristofor pomogli Dimitriosowi położyć się na łóżku.

Oczy miał nadal zamknięte, twarz poszarzałą ze zmęczenia. W rozcięciu wymiętej i poplamionej krwią koszuli widziała jego atletyczny tors.

Przymknęła oczy. Nigdy nie kochała go bardziej niż teraz. Marzyła, żeby wdrapać się na to wielkie łoże i zaopiekować się Dimitriosem, przytulić, tak jak w samolocie. Do tej pory czuła słodki ciężar jego głowy, a przed oczami miała delikatne zmarszczki, zarys szczęki, zmysłowe usta, do których pragnęła przycisnąć wargi.

– Serilda wezwała już lekarza. Dopóki cię nie zbada, nie ma mowy o żadnych interesach ani czymkolwiek innym.

– Wujku, mama ma rację. Pomogę ci się rozebrać, dobrze?

– Powtarzam wam, że nic mi nie jest. Zawroty głowy zaraz miną. A w tej chwili musimy z panną Hamilton omówić kilka rzeczy.

– Ona też jest zmęczona – nalegała Ananke.

Wyczuwając narastające zniecierpliwienie szefa, Alex wtrąciła się do rozmowy:

– W samolocie przespałam siedem godzin, więc jestem w pełni sił. Obiecuję, że nie będziemy pracować zbyt długo.

– Leon, przynieś tu teczkę panny Hamilton.

Młody człowiek bez słowa wyszedł z pokoju. Dłonie Ananke zacisnęły się w pięści.

– Przyniosę ci herbatę i środki przeciwbólowe.

– Chyba na razie nie powinien nic przyjmować – wtrąciła pospiesznie Alex. – Obawiam się, że to może być wstrząśnienie mózgu – dodała, widząc wściekłe spojrzenie pani Pandakis.

Mimo złego samopoczucia Dimitrios potrafił zapanować nad sytuacją.

– Ananke, poproś kucharkę o herbatę i kanapki dla panny Hamilton. Na pewno umiera z głodu.

Brązowe oczy Ananke ciskały błyskawice, kiedy bez słowa opuszczała pokój.

– Proszę, to pani teczka.

– Leonie, dziękuję, że przyjechałeś na lotnisko – odezwał się Dimitrios. – Bez ciebie nie dałbym sobie rady. Rano usiądziemy do naszej rozmowy, dobrze?

– Jeśli będziesz się czuł na siłach, wujku.

– Jasne, że będę. Wychodząc, zamknij drzwi.

– Tak, oczywiście. – Rzucił okiem na Alex. – Dobranoc, panno Hamilton.

– Dobranoc. Cieszę się, że pana poznałam.

Po wyjściu Leona zapadła niezręczna cisza. Alex z uczuciem ulgi spostrzegła, że Dimitrios zamknął oczy. Pewno był szczęśliwy, że wreszcie ma chwilę spokoju. Zaskoczył ją, gdy się nagle odezwał:

– Muszę powiedzieć, że wśród licznych pani umiejętności zwłaszcza jedna budzi mój podziw. Potrafi pani czytać w myślach. To wspaniałe…

– Chodzi o odwołanie helikoptera?

– Między innymi.

– Po prostu zadziałał mój instynkt samozachowawczy.

– Jak to?

– Prawdę mówiąc, bałam się, podejmując tę decyzję, jednak chyba jeszcze bardziej obawiałam się rozgłosu. Media miałyby używanie, gdyby zwęszyły taką sensację, a premier pańskiego kraju dostałby zawału na wieść o pana wypadku tuż przed otwarciem targów. I tak rano we wszystkich wiadomościach pojawi się pańskie nazwisko.

– Dlaczego tak pani sądzi? – spytał impulsywnie.

– Pilot był bardzo przejęty wypadkiem, z pewnością zawiadomił szpital i poprosił, żeby przygotowali łóżko dla bardzo ważnego pacjenta. Teraz pewno w całej Grecji telefony dzwonią jak oszalałe i każdy dziennikarz wie, że coś strasznego stało się panu podczas lotu.

– Coś się rzeczywiście stało.

Uwaga zabrzmiała dość zagadkowo. Alex splotła dłonie.

– Nie mamy nic do omówienia dziś wieczorem. Czemu kazał mi pan przyjść do siebie?

– Przecież potrafi pani czytać w myślach, panno Hamilton. Czy tak?

Próbowała zachować spokój.

– Pana bratowa ma rację. Powinien pan odpocząć. A ja muszę zadzwonić do hotelu.

– Proszę sobie nie zaprzątać tym głowy. Zajmę się odwołaniem rezerwacji.

– Nie może pan tego zrobić!

Dimitrios otworzył oczy.

– Dlaczego?

– Wolę wracać na noc do hotelu – próbowała tłumaczyć. – A poza tym będę cały czas do pańskiej dyspozycji.

– Czy pani coś przede mną ukrywa?

Znała te jego nastroje. Wiedziała, że będzie tak długo drążył temat, aż pozna prawdę.

– Ktoś jeszcze będzie ze mną mieszkał.

Jego czarne oczy przewiercały ją na wylot.

– Yanni? – spytał podejrzanie łagodnym tonem.

– Nie. Ma na imię Michael. Chyba nigdy o nim nie wspominałam.

– Rzeczywiście, nie. Czy ten Michael zdaje sobie sprawę, że przyjechała tu pani służbowo?

– Oczywiście! Nie zamierzałam pana oszukiwać. Sama zapłacę za pokój. – Uznała, że lepiej nie wspominać o kolegach Michaela.

– Bardzo proszę, by pozostała pani w willi, dopóki nie wydobrzeję. Michael chyba pani nie zabije?

Nigdy dotąd nie okazywał słabości. Widocznie ból się nasilił – tylko tak mogła tłumaczyć nagłą opryskliwość.

Targi były dla niego ważniejsze, niż chciał to przyznać. Musiał mieć absolutną pewność, że wszystko pójdzie dobrze. Przywykł do tego, że Alex była na każde jego zawołanie. Często siadywali przy jednym biurku, pracując do późnych godzin nocnych. Nie zachwycała go myśl o konieczności telefonowania do hotelu w sprawie każdego detalu.

– Widzę, że moja prośba zasmuciła panią.

Zaczerwieniła się, słysząc ironię w jego głosie.

– Wcale nie! – zapewniła. – Muszę tylko coś stamtąd odebrać.

– Leon pojedzie rano do hotelu i zabierze wszystko, co jest pani potrzebne. A może trzeba to zrobić jeszcze dzisiaj?

– Nie, to tylko… kostium.

Uśmiechnął się lekko. Nie wiedzieć czemu wyjaśnienie go ucieszyło.

– Niech zgadnę. W wywiadzie dla telewizji wystąpi pani jako żona króla Macedonii.

Zaśmiała się cicho.

– To nie mój kostium. Zresztą ja będę się trzymać z dala od mediów.

– No to czyj?

– Głównodowodzącego.

– Chyba nie myśli pani o mnie?

– A jednak. Musi pan go przymierzyć przed otwarciem.

Poruszył się niespokojnie, próbując się podnieść, ale z westchnieniem opadł na poduszki.

– Naprawdę zadała pani sobie trud i wyszukała dla mnie kostium?

Zarumieniła się.

– Sama go zaprojektowałam.

– Proszę zdradzić jakieś szczegóły – odezwał się po dłuższej chwili.

– Będzie pan… dowódcą armii Salonik z początku czwartego wieku.

– Było wielu dowódców – zaprotestował.

– Ale ten został wybrany przez cesarza Maximiana.

– Jeśli dobrze pamiętam, Maximian prześladował chrześcijan.

– To prawda, ale jego dowódca walczył w obronie Chrystusa. Za przeciwstawienie się woli władcy został wtrącony do więzienia. Stał się męczennikiem, a potem uznano go za świętego.

Sądząc z ciszy, która zapadła, odgadł chyba, kogo miała na myśli.

Nie dowiedziała się jednak, czy ma rację, bo w tej chwili rozległo się pukanie. Do pokoju weszła gospodyni z tacą. Ananke i Leon kroczyli tuż za nią, prowadząc brodatego mężczyznę w średnim wieku, który niósł torbę lekarską.

– Cóż ja słyszę, Dimitrios? Podobno nabiłeś sobie wielkiego guza.

Alex podniosła się z zamiarem opuszczenia pokoju.

– Niech pani siada, panno Hamilton, i je kolację – polecił Dimitrios tonem nieznoszącym sprzeciwu.

Doktor mrugnął do niej.

– Zawsze był trudnym pacjentem. Radzę go posłuchać.

Gospodyni postawiła tacę i wyszła. Bratowa z synem zostali, chcąc usłyszeć opinię lekarza. Alex nie pozostało nic innego, jak spełnić polecenie szefa.

Lekarz obejrzał ranę.

– Jak to się stało? – spytał.

– Panna Hamilton lepiej ci to wyjaśni – padła zwięzła odpowiedź.

Oczy obecnych zwróciły się ku Alex. Musiała szybko przełknąć kęs, który miała w ustach.

– Pan Pandakis wracał właśnie na swoje miejsce, kiedy wpadliśmy w dziurę powietrzną. Nagły wstrząs przerzucił go przez kabinę i cisnął na ścianę. Uderzył się w głowę i stracił przytomność. – Z przykrością wspominała całe wydarzenie.

– Hm. Sądząc z opisu, miałeś sporo szczęścia. Nie ma jednak wątpliwości, że doznałeś wstrząśnienia mózgu. Na razie nie dam ci żadnych środków przeciwbólowych. Przez dwanaście godzin musisz być pod stałą obserwacją. Jeśli pojawią się torsje albo będziesz zbyt długo spał, zawieziemy cię na prześwietlenie. Mam wrażenie, że to raczej nie będzie konieczne. A jeśli te objawy nie wystąpią, jutro koło południa możesz już coś zjeść. Przez jakiś czas będziesz odczuwał zawroty głowy. W razie czego dzwoń.

Zamknął torbę i zaczął zbierać się do wyjścia.

– Zostanę z nim – powiedziała Ananke, odprowadzając lekarza do drzwi.

– Będę cię zmieniał, mamo.

– Dziękuję wam za poświęcenie, ale panna Hamilton już mi obiecała, że się mną zaopiekuje.

Jego deklaracja zaskoczyła obecnych, nie wyłączając Alex, która omal nie spadła z krzesła, słysząc to kłamstwo.

– Przespała prawie cały lot – ciągnął Dimitrios. – Ja i tak teraz nie zasnę, więc przynajmniej będzie okazja popracować. Po co marnować czas?

– Nie możesz wymagać, żeby twoja asystentka…

– Na barkach mojej asystentki spoczywa odpowiedzialność za targi – przerwał bratowej bezceremonialnie. – Musi ze mną omówić wszystkie szczegóły. Gdy stracę przytomność, na pewno was wezwie. Mam rację, panno Hamilton?

Atmosfera w pokoju stała się niemal gęsta. W powietrzu czuło się napięcie, jak przed burzą. Leon był wyraźnie zmieszany i dotknięty. Na twarzy jego matki malowały się podobne uczucia, patrzyła ze złością na Alex. Jednak Dimitrios czekał na odpowiedź.

– Tak, oczywiście – szepnęła Alex.

ROZDZIAŁ CZWARTY

– Proszę się nie przejmować, jakoś to przeżyją – mruknął Dimitrios, dostrzegłszy zakłopotaną minę Alex, kiedy Ananke i Leon opuścili pokój. – Dziś potrzebuję spokoju, a tylko pani może mi to zapewnić.

Bruzdy, które zarysowały się wzdłuż linii nosa i ust, mówiły same za siebie. Musiał być obolały i wyczerpany. Wstała z krzesła i wyłączyła światło. Westchnienie, które wyrwało mu się z piersi, wskazywało, że odczuł ulgę. Korzystając z ciemności, zdjęła okulary i odłożyła je na stolik.

Żałowała, że nie może ulżyć Dimitriosowi w cierpieniu, tak jak to robiła matka, gdy ojciec cierpiał na migrenę. Gdyby miała dość odwagi, usiadłaby obok i leciutkimi dotknięciami palców masowałaby mu twarz, aż zasnąłby spokojnie. Najpierw czoło, potem brwi i powieki, wreszcie policzki, nos i usta.

Ciemność w pokoju nie była absolutna, Alex zastąpiła więc palce oczami i wodziła nimi po pięknych, męskich rysach ukochanej twarzy. Dopiero po godzinie zauważyła, jak się odpręża. Przysunęła krzesło do łóżka i delikatnie okryła go kocem.

Całą noc czujnie go obserwowała, sprawdzała puls, upewniała się, czy nie wzrasta mu temperatura, nasłuchiwała każdej zmiany oddechu. W pewnej chwili miała tak nieodpartą chęć, by go dotknąć, że odgarnęła mu czarne kosmyki z czoła. Była szczęśliwa, że może się nim opiekować.

Przed dziesiątą przez żaluzje zaczęło przedzierać się słońce. Kiedy ponownie pochyliła się, sprawdzając puls, Dimitrios znienacka chwycił jej rękę. Wiedziała już, że kryzys minął i pacjent odzyskał siły.

– Siedziała tu pani przez całą noc? – spytał.

– Oczywiście, przecież tak się umówiliśmy. – Nie chciała, żeby niewłaściwie zrozumiał jej troskliwość. – Jest pan najważniejszym obywatelem w Salonikach. Musiałam pilnować, czy nie pojawia się któryś z objawów wymienionych przez pańskiego lekarza. Nie możemy sobie pozwolić na żadne przecieki do prasy. Na szczęście źrenice już nie są rozszerzone – dodała jeszcze. – Chyba lepiej się pan czuje.

– Trochę jeszcze kręci mi się w głowie, ale nie widzę już trojga zielonych oczu, tylko dwoje.

Alex zadrżała, choć miała pewność, że jego uwaga była całkiem przypadkowa.

– Czyli wrócił pan do zdrowia. – Niechętnie odstawiła krzesło na miejsce. – Pańska rodzina się ucieszy.

– Natomiast mnie wcale nie cieszy pani wygląd. Jest pani wyraźnie wyczerpana. – Nie zabrzmiało to zbyt pochlebnie.

– Nic mi nie jest. Od czasu do czasu drzemałam. Czuje się pan na siłach, żeby coś zjeść?

– Jestem głodny jak wilk, ale przede wszystkim marzę o całym dzbanku tej wspaniałej herbaty z szałwii.

– Pójdę po gospodynię.

– Mowy nie ma! Pójdzie pani do łóżka! – przerwał jej. – Zawiadomię kuchnię, żeby śniadanie zanieśli od razu do pani pokoju. A potem chcę, żeby się pani porządnie wyspała. O interesach porozmawiamy, kiedy już pani wypocznie.

Znów przejął dowodzenie. Odprawił ją tak, jak szef odprawia sekretarkę.

Bez dyskusji opuściła pokój. Gdy zamknęła drzwi, poczuła ucisk w sercu. Dziękowała niebiosom za noc, którą mogła spędzić u jego boku. Jednak te cudowne, intymne chwile już minęły i nic nie wskazywało na to, żeby miały się jeszcze kiedyś powtórzyć.

Chwilę potem stała pod gorącym prysznicem, starając się nie myśleć o ostrzeżeniach matki. I tak już było za późno!

Dimitrios ostrożnie sięgnął po telefon. Serilda ucieszyła się, że zgłodniał, jej zdaniem bowiem była to wyraźna oznaka powrotu do zdrowia. Poprosił o zaniesienie śniadania do pokoju gościnnego i rozłączył się. Patrzył na koc, którym w nocy okryła go panna Hamilton. Choć upłynęło tyle godzin, nadal czuł jej delikatne palce na swoim czole. Dotyk był leciutki jak muśnięcie skrzydeł motyla, a mimo to poraził go jak prąd. Właściwie miał ochotę pociągnąć ją do siebie na łóżko i…

Boże święty! Najwyraźniej wypadek był poważniejszy, niż wszyscy sądzili. Dimitrios nigdy dotąd nie miał takich pokus. Dawno temu złożył pewną przysięgę i nie zamierzał jej złamać.

Skąd się wzięła ta słabość, na dodatek do własnej sekretarki? Zdenerwowany, złożył kolejne przyrzeczenie. Postanowił, że nie pozwoli sobie więcej na to, aby panna Hamilton zakłóciła mu spokój.

Ostrożnie odsunął koc i powoli podniósł się z łóżka. Krzywiąc się z bólu, przytrzymał się stolika. Bolał go każdy mięsień, ale cieszył się, że wreszcie stoi o własnych siłach.

Nie zdziwił się, słysząc pukanie do drzwi. Wszyscy już dawno musieli być na nogach.

– Wujku? Serilda powiedziała, że dzwoniłeś po śniadanie. Mogę wejść?

– Oczywiście.

Bratanek z niepokojem spojrzał na Dimitriosa.

– Jesteś pewien, że wolno ci wstawać?

– Czuję się już dobrze.

– Dzięki Bogu! Pomogę ci dojść pod prysznic.

– Poczekaj, chyba sobie poradzę.

Nie było najłatwiej, ale w końcu dotarł do łazienki.

– Tylko ostrożnie, wujku. Doktor mówił, żebyś na razie nie moczył głowy.

– W samą porę mi o tym przypomniałeś.

Gorąca woda przyniosła ulgę obolałemu ramieniu. Dał sobie spokój z goleniem, włożył czysty szlafrok i wrócił do pokoju, by zjeść śniadanie. Był odświeżony i czułby się znakomicie, gdyby nie wspomnienia o tym, jak w samolocie Alex trzymała go w ramionach, jak w nocy delikatnie dotykała jego czoła.

– Mam nadzieję, że panna Hamilton nie pozwoliła ci wczoraj siedzieć za długo.

Dimitrios jednym haustem opróżnił szklankę soku pomarańczowego.

– Nie martw się – powiedział, odstawiając naczynie. – Jest wyjątkową asystentką. Instynktownie potrafi odgadywać moje potrzeby.

– Tak się cieszę, że wróciłeś już do siebie, wujku.

Hm, można by na ten temat podyskutować, skomentował w duchu entuzjazm bratanka.

Dopiero gdy zjadł pyszny omlet i kilka biszkoptów, poczuł się na siłach, by przystąpić do działania.

– Podaj mi komórkę, dobrze? Jest w kieszeni marynarki. A, jeszcze książkę telefoniczną – zwrócił się do bratanka.

W spisie odszukał numer recepcji hotelu.

– „Mediterra Palace” – usłyszał.

– Mówi Dimitrios Pandakis. Proszę mnie połączyć z apartamentem panny Hamilton. Rezerwacja jest na moje nazwisko.

– Pan Pandakis! Słyszeliśmy, że miał pan wypadek.

– Taka tam błahostka. Już wszystko w porządku.

– Miło mi to słyszeć.

Po trzecim dzwonku w słuchawce usłyszał męski głos.

– Alexandra, kochanie! Lepiej późno niż wcale. Co się stało? Już się bałem, że Zeus porwał cię gdzieś swym prywatnym samolotem i więcej cię nie zobaczymy.

Dimitriosowi gwałtownie skoczyło ciśnienie.

– Mówi Dimitrios Pandakis. Przykro mi, że muszę panu sprawić zawód. Panna Hamilton tymczasem zatrzymała się w mojej willi. Rozmawiam z Michaelem, czy tak?

– Zgadza się.

– Moja asystentka teraz śpi, ale na pewno później skontaktuje się z panem. Wspominała mi o kostiumie. Przyślę po niego swego bratanka, Leona Pandakisa. Powinien być u pana za pół godziny.

– Proszę powiedzieć bratankowi, że czekam na niego w recepcji.

– Jak pana rozpozna?

– W ręku będę trzymał złote berło.

Ścisnął mocniej telefon. A więc wybrała dla niego kostium świętego Dimitriosa!

– Dziękuję panu, Michael.

– Nie ma za co, panie Pandakis.

Miał straszną ochotę strzelić tego faceta w łeb. Do diabła, co się z nim dzieje?

– Wujku? Wszystko w porządku? Gorzej się poczułeś?

– Nie, nie. Proszę, pojedź do „Mediterra Palace”. Przy recepcji czeka przyjaciel panny Hamilton. Poznasz go po złotym berle. Odbierzesz od niego mój kostium.

– Strasznie mnie zaintrygowałeś. Jasne, już jadę.

– Dziękuję. Wychodząc, poproś, żeby mi przyniesiono gazetę.

Zaraz po wyjściu Leona zadzwonił do Stavrosa. Stary przyjaciel był szczerze zaniepokojony. Najwyraźniej tak jak wszyscy wysłuchał w porannych wiadomościach informacji o wypadku i denerwował się stanem zdrowia Dimitriosa. Ucieszył się na wieść, że nie ma żadnego zagrożenia.

Serilda tymczasem przyniosła gazetę. Przewidywania Alexandry okazały się słuszne, dziennikarze dowiedzieli się o telefonie do szpitala i zrobili z tego sensację dnia. Niech szlag trafi prasę!

Nie mógł przestać myśleć o rozmowie z Michaelem. „Alexandra, kochanie”.

I jeszcze ten cały Yanni! Ciekawe, gdzie i kiedy panna Hamilton zamierza się z nim spotkać.

– Wróciłem! – Do pokoju wszedł Leon. W jednej ręce niósł pokrowiec na ubrania, w drugiej dzierżył złote berło.

– Rozumiem, że odnalazłeś Michaela.

– Trudno go było nie zauważyć. Był trochę zaniepokojony, bo sądził, że to miała być niespodzianka.

– Panna Hamilton już mi to wyjaśniła.

– Ale on o tym nie wiedział. Jest bardzo miły. Amerykanin w każdym calu, ale zabawny.

Wyjątkowo nie miał ochoty na wysłuchiwanie opinii Leona. Chociaż, przecież po to go właściwie wysłał do hotelu…

– Wujku, wiesz, co to takiego?

Pytanie odwróciło jego uwagę od ponurych rozważań.

– Wydaje mi się, że tak.

– Mam rozpiąć pokrowiec?

– Chyba powinienem poczekać z tym na moją asystentkę.

– To strój dla ciebie?

– Niestety.

Leon uśmiechnął się szeroko.

– Widać ta pani słabo cię zna, skoro sądzi, że zdoła cię nakłonić do przebrania się.

Zaskoczyłbym cię, pomyślał Dimitrios, gdybym ci powiedział, jak dobrze mnie poznała, jak świetnie potrafi odczytać moje myśli.

– Tu liczy się pomysł – mruknął w odpowiedzi. – Może poprosiłbyś tutaj swoją matkę? Tylko przedtem odwieś kostium do garderoby.

– Już idę!

To niemożliwe! Szósta po południu?

Alex nie mogła uwierzyć, że znowu spała tak długo. Najwidoczniej jej zegar wewnętrzny całkiem przestał działać. Wyskoczyła z łóżka jak oparzona. Chciała czym prędzej dowiedzieć się, jaki jest stan zdrowia Dimitriosa. Błyskawicznie przywdziała swoją zbyt obszerną garsonkę, trochę dłużej zajęło jej ułożenie fryzury. Stojąc przed lustrem, uświadomiła sobie, że okulary zostały w sypialni szefa. Fatalnie! Jeśli ktoś weźmie je do ręki, natychmiast zorientuje się, że to zwykłe szkła. No, ale przynajmniej będzie miała pretekst, żeby tam wejść. Najpierw jednak trzeba załatwić telefony.

Ku swemu rozczarowaniu nie zastała Michaela ani żadnego z jego kolegów, zostawiła więc tylko wiadomość. Powitała ich w Salonikach, wyjaśniła, że z powodu wypadku zostanie jeszcze w willi, a na koniec obiecała skontaktować się nazajutrz rano.

Odłożyła słuchawkę i udała się do pokoju Dimitriosa. Zapukała do drzwi.

– Proszę!

Serce jej podskoczyło na dźwięk jego głębokiego głosu. Weszła do środka.