14,13 zł
Zbiór wierszy, głównie krótkich, w tym erotyków, o dużym nasileniu emocjonalnym, w których autor bawi się słowami działając na wyobraźnię czytelnika. Znajdujemy w nich odbicie emocji z wszystkich faz zakochania — zdobywania, odrzucenia, rozstania, tęsknoty, docierania do siebie, szukanie odpowiedzi na wiele pytań, a przede wszystkim mierzenie się z samotnością i poczuciem bezsilności. Do czytania na „bezdechu” czyli jednym tchem. To gwarantuje fajną zabawę z własną wyobraźnią.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 33
© Jerzy Makara, 2020
Zbiór wierszy, głównie krótkich, w tym erotyków, o dużym nasileniu emocjonalnym, w których autor bawi się słowami działając na wyobraźnię czytelnika. Znajdujemy w nich odbicie emocji z wszystkich faz zakochania — zdobywania, odrzucenia, rozstania, tęsknoty, docierania do siebie, szukanie odpowiedzi na wiele pytań, a przede wszystkim mierzenie się z samotnością i poczuciem bezsilności.
Do czytania na „bezdechu” czyli jednym tchem. To gwarantuje fajną zabawę z własną wyobraźnią.
ISBN 978-83-8221-645-5
Książka powstała w inteligentnym systemie wydawniczym Ridero
Dedykuję osobie, która była moim światem
i pozostanie na zawsze inspiracją.
W zderzeniu z prawdziwymi emocjami poznajemy siebie.
W milionach uniesień, kilometrach bólu, niezmierzonej tęsknocie a nierzadko i w samotności tak powszechnej w dzisiejszym,
gwarnym świecie, gubimy sens czegokolwiek.
A jednak pozostaje czekanie. Z jakąś niepojętą siłą przyjmujemy
irracjonalność zdarzeń byle tylko nie gasić nadziei. Wiara w cud, wyparcie i nieustanna walka z myślami pochłania całą energię życia przemieniając codzienność w niekończące się chwile udręki pozbawiając przy tym możliwości celowego i racjonalnego działania.
Zaklęty krąg emocji.
Radość, ufność, nienawiść, przygnębienie, żałoba, rozpacz i czasem nowa siła — to wszystko razem w jednym worku z powodu miłości i postrzegania świata na swój indywidualny sposób.
I niepowtarzalnej indywidualnej wrażliwości.
Kiedy dzieje się coś wielkiego, szukamy słów, by wyrazić siebie, ale szybko się okazuje, że nie ma tych właściwych dla opisania prawdziwego siebie i tego wstrząsu, który rozkłada ciało na
czynniki pierwsze od środka dostarczając tak niezwykłych i złożonych przeżyć. Każde słowo wydaje się za małe, niepełne, nieadekwatne i tylko bawiąc się słowami, konstruując strzępy myśli, czasem niedokończone, oznajmiamy światu, że dotyka nas coś niezwyczajnego.
Piękno
Bywa blisko
Tuż obok
Zaklęte
W postać kobiety
Poraża swym baskiem
Prowokuje
Zabija
Gdy próbujesz nadać mu
Imię
Bo kiedy już znasz imię, ten ktoś JEST.
Oswojony, Twój, znany. Nie boisz się już. I zakwitasz.
Ale sięgać po coś wielkiego jest zawsze wyzwaniem i jednocześnie trwogą.
Bogowie
Nie po to stworzyli
Słońce
Aby słaby człowiek
Chciał je pozyskać dla siebie
Ono samo
Rozdaje blaski
I zachodzi
Kiedy ma na to ochotę
I czasem parzy
By mocniej je
Kochać
Kiedy przychodzi fascynacja a ty wypełniony po brzegi chęcią
odkrywania co zakryte, pchany przez instynkt do zrywania
wszelkich barier i jednocześnie hamowany świadomością kruchości i delikatności materii szukasz dróg bycia sobą.
Ścierają się dwa żywioły — pragnienie i żądze oraz strach przed zniszczeniem.
Chcesz i boisz się chcieć zbyt śmiało.
Ale nie możesz rezygnować nie spróbowawszy.
Czy lepiej smakować życie, ucząc się nowego i czasem czegoś nie
lubić, czy rezygnować w obawie, że coś może okazać się mniej smaczne a potem już zawsze żałować zaniechania?
ŻYCIE czasem smakuje
sami przyprawiamy je EMOCJAMI
Kiedy
Uśmiechem
Swym
Sprawiasz
Że usta twoje
Płoną
We mnie
Chcę
Chodzić
Ścieżkami
Wspomnień
Raz jeszcze
I spalać się
Od twej
Bliskości
Dotykam
Nieśmiało
Chwil twoich
Drżąc
Kiedy wypełniam
Ciebie
Uśmiechem
Co boli
Gdy widzę
Zapach
Który
Tylko
Pozostał
Ocierasz się
O mnie
I zapach
Twój
Pochłaniam
Łapiąc
W dłoń
Chwilę
Pełną
Spojrzeń
Twych
Nim
Zgasną
Dotykasz
Świata
Mego
Delikatnie
Oplatając
Zapachem
Zatłoczony
Umysł
Powiewem
Obecności
Zmiatasz
Myśli
Do podziemia
I częstujesz
Uśmiechem
Nim
Zgaszą go
Sidła
Nocy
Otwierasz
Bramy
Do świata
Innego
Blaskiem spojrzenia
Wrzucasz w otchłań
Myśli
Nieuczesanych
Natrętnych
I śmiałych
Dotykiem
Ciepła
Wprawiasz w drżenie
I myśli
Zamieniasz w słowa
Wypowiadane z trwogą
By świat ich nie porwał
Do ludzi nieznanych
By Ciebie nie powiał
Gdzie słowa
Dotykiem
Stać się
Nie mogą
Niesiony
Twoim oddechem
Łapię słowa
Gorące
Boski szept
Tak bliski
Pod palcami aksamit
Delikatna szyja
I piersi
Znajduję twe serce
Językiem wyczuwam
Jego rytm
Już znam twą bieliznę
Granatową
Zamykam oczy
I wsuwam głęboko
Myśli
Pod poduszkę
Budzę się
Jeszcze czuję
Zapach
Twej skóry
Wilgotne palce
Uśmiecham się
Czy to mój świat?
Gorące
Myśli
Rozsypane
Do szarej codzienności
Zawisły
Gęsto
Nad każdą chwilą
Dnia
Gdzie spojrzę
Zapalam
Miliony świetlików
Jesteś wszędzie
Zbieram fragmenty
Twego ciepła
Ostrożnie
By nie rozwiać zapachu
Czasem nawet
Cię widzę
Jakbyś była
Naprawdę
Trochę
Moja
Otoczona
Codziennością
Patrzysz
Z daleka
Kamienna
Bez uśmiechu
Jak nie ty
Obce bóstwo
Wtapiasz się w moją
Ciemność
Czasami
Twe ciało płonie
Zdzieram zasłonę
Granatową
Świątyni
Twojej
I pływasz
Cała mokra
W zaparowanych szybach
Pośród stepów
Życia
Zatopiony myślami
W boskim źródle
Czuję
Jak bardzo JESTEŚ
Moje bóstwo
W mroku
Dotykam cię
Więc
Jesteś
Na chwilę
Rozpalam myśli
Aż wstaje dzień
I czuję twój zapach
Na swoich dłoniach
Mokrych
Od strachu