Podróż do Montenegro - Penny Jordan - ebook

Podróż do Montenegro ebook

Jordan, Penny

4,1

Opis

Dzięki znajomości języka chińskiego Laura zostaje asystentką rosyjskiego potentata Wasilija Demidowa. Wasilij nie ufa zwykle kobietom i nie lubi z nimi pracować. Tym razem musi niechętnie przyznać, że Laura jest prawdziwą profesjonalistką. W dodatku budzi w nim emocje, nad którymi pierwszy raz w życiu nie potrafi zapanować…

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 139

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,1 (69 ocen)
34
17
12
6
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Penny Jordan

Podróż do Montenegro

Tłumaczenie:

ROZDZIAŁ PIERWSZY

Naprawdę nie powinna tego robić. Naprawdę nie powinna.

To była praca – i tyle. Praca, której teraz potrzebowała z powodu tego wszystkiego, co się wydarzyło. Bardzo potrzebowała.

Praca blisko Wasilija Demidowa. Na stanowisku tymczasowej osobistej asystentki. Laura Westcotte, idąc londyńską Sloane Street, zatrzymała się w pół kroku.

Och, na litość boską. Nie była już czternastolatką zadurzoną w dorosłym, oszałamiającym i zbyt podniecająco męskim przyrodnim bratem jednej z uczennic nowo przyjętych do szkoły, w której jej ciotka była dyrektorką, a ona sama uczyła się dzięki jej koneksjom.

Owszem, nie była.

Ani tą samą niemądrą dziewczyną, która w sekrecie z zapałem przetrząsała Internet w poszukiwaniu każdego strzępu informacji na temat Wasilija Demidowa, by później uczyć się ich na pamięć. Laura pomyślała cierpko, że dzięki Bogu nie istniały jeszcze wtedy wielkie portale społecznościowe, na których wyszłaby na kompletną idiotkę. Wystarczy, że zrobiła mu zdjęcie, aby móc mu się skrycie przyglądać i marzyć.

Zrobiła je, gdy pewnego piątkowego popołudnia przyszedł odebrać ze szkoły przyrodnią siostrę. Ręce jej się trzęsły, gdy patrzyła, jak idzie od samochodu, a mięśnie jego męskiego ciała poruszają się pod dżinsami i czarnym T-shirtem z taką mocą, że na sam widok robiło jej się gorąco z pożądania. To cud, że zdjęcie nie wyszło zamazane i nieczytelne. Schowała odbitkę w swoim najbardziej tajnym miejscu: w sekretnej szufladce pudełka na biżuterię, należącym kiedyś do jej matki. W jakiś sposób nadal zachowało nutę jej zapachu. Wciąż miała to pudełko.

A zdjęcie?

Nigdy nie przyszło jej do głowy, żeby je wyrzucić.

Snuła niedorzeczne fantazje na temat spotkania z Wasilijem i wierzyła nawet, że ponieważ oboje stracili matki, łączy ich szczególna więź.

Nigdy jednak nie spotkała się z nim twarzą w twarz, nie mówiąc o rozmowie. Nieustannie natomiast marzyła o nim, rozdarta pomiędzy bolesnym pragnieniem, by ją zauważył, i dreszczem lęku na myśl o tym, co się wtedy stanie i jak ona sobie poradzi ze zmysłowym podnieceniem.

I cóż? Było, minęło. Nie miała już czternastu lat. Ale nie mogła powstrzymać się przed spojrzeniem w okno wystawy drogiego, markowego sklepu, który mijała po drodze, jak gdyby czuła potrzebę upewnienia się, że odbicie, które ujrzy, ukaże pewną siebie dwudziestoczteroletnią kobietę, a nie czternastoletnią dziewczynkę. Kobietę, której czarne włosy w stylowy sposób spływają na ramiona i której niebieskozielone oczy osadzone są w twarzy w kształcie serca, o celtyckiej, jasnej karnacji, którą pokrywa dyskretny makijaż – jak przystało na osobę zmierzającą na rozmowę kwalifikacyjną. Od wyniku tej rozmowy zależało jej bezpieczeństwo finansowe.

Zamiast myśleć o przeszłości, powinna się skupić na teraźniejszości. Nawiązując do słynnego powiedzenia Oscara Wilde’a, bycie odrzuconą i zwolnioną z jednej pracy, do której posiadała odpowiednie kwalifikacje, można uznać za niepowodzenie, ale odrzucenie w kolejnej byłoby cieniem, który kładłby się na jej karierze przez długi, długi czas.

Oczywiście nie miała złudzeń. Wiedziała dokładnie, dlaczego nie otrzymała obiecanego awansu w poprzedniej pracy. Powód ten wyjaśnił jej niezwykle jasno nowy prezes firmy.

Pobladła na wspomnienie bólu i upokorzenia, jakich doświadczyła.

O tak, potrzebowała tej pracy – jednego z trzech najwyższych stanowisk w firmie Wasilija Demidowa, jako osobista asystentka, z sześciomiesięczną umową, która gwarantowała wynagrodzenie zapierające dech w piersiach. Wynosiło miesięcznie prawie dwa razy tyle, ile zarabiała wcześniej, a w dodatku otwierało wiele możliwości i podnosiło wartość jej CV.

Fakt, że znowu szukała w Internecie informacji o Wasiliju Demidowie, znaczył jedynie tyle, że jak każdy kandydat ubiegający się o nową pracę pragnęła posiąść jak największą wiedzę na temat firmy, dla której miała pracować. A w przypadku Wasilija Demidowa on sam był firmą.

I to jaką! Przejął portfel biznesowy zapoczątkowany przez zmarłego ojca i zmienił go w międzynarodowe imperium. Siedziba firmy mieściła się w Zurychu, ale z tego, co Laura zdążyła się dowiedzieć, jej prezes pozostawał wierny tradycjom koczowniczych, pustynnych wojowników z rodziny swojej matki. Prawie cały czas przemieszczał się pomiędzy miejscami, w których prowadził działania biznesowe i finansowe.

W odróżnieniu od wielu innych rosyjskich oligarchów Wasilij nie był właścicielem imponujących posiadłości na całym świecie. Zatrzymywał się w hotelowych apartamentach, jak gdyby jego duch potrzebował przemieszczać się nieustannie, tak jak niegdyś piasek przemieszczał się pod nogami wielbłądów w karawanach plemienia jego matki.

Jakąż Laura czuła fascynację i podziw, gdy w wieku czternastu lat dowiedziała się, że będąc w połowie Rosjaninem, poprzez korzenie matki, Wasilij sięgał swym pochodzeniem do jednej z najszlachetniejszych, starożytnych ras przemierzających pustynie i surowe tereny najbardziej wysuniętych na północ terytoriów Rosji.

Jak wiele innych dawnych pustynnych plemion zostało ono zdziesiątkowane przez wojny i choroby na długo przed tym, gdy urodziła się matka Wasilija. Zakochała się w jego ojcu, a później opuściła męża i syna w tragicznych okolicznościach. Laura poczuła ogromny przypływ idealistycznej miłości, gdy usłyszała od ciotki historię porwania i śmierci matki Wasilija.

Spojrzała na zegarek i przyspieszyła kroku. Nie może się spóźnić na to najważniejsze spotkanie, a już na pewno nie dlatego, że śni na jawie o mężczyźnie, który ma przeprowadzać z nią rozmowę.

Z ekskluzywnego apartamentu na ostatnim piętrze jednego z najbardziej prestiżowych hoteli w Londynie Wasilij miał świetny widok na Sloane Street i jej okolice. Stał przy oknie nowoczesnego salonu w butikowo-hotelowym stylu. Smuga późnolipcowego słońca uwydatniła jego ostry jak u bułata zarys kości policzkowych i wyrazistą linię szczęki.

Dla jego rodaków Rosjan złocisty odcień skóry i arystokratyczny zarys nosa oznaczały geny outsidera – kogoś, kto należy bardziej do świata arabskiego niż do ich własnego. A on dorastał jako outsider zarówno wobec rodziny matki, jak i ojca, nieakceptowany do końca przez żadną z nich, naznaczony fizycznie przez geny matki i intelektualnie przez ojca, po którym odziedziczył talent do prowadzenia biznesu. Wcześnie nauczył się chodzić własnymi ścieżkami i nie ufać nikomu poza sobą samym. Zwłaszcza po tym, jak jego matka została porwana, a później zamordowana podczas nieudanej próby uwolnienia.

W tej chwili jednak to nie przeszłość była powodem jego chmurnego wyrazu twarzy, ale teraźniejszość. Teraźniejszość i pewna panna Laura Westcotte.

O ile za pech uznał fakt, że jego osobisty asystent musiał wziąć sześciomiesięczny urlop okolicznościowy, aby zająć się chorą żoną, o tyle zirytował się na dobre, gdy tymczasowy pracownik zatrudniony na jego miejsce złapał szczególnie złośliwego noro wirusa. Stało się to w momencie, gdy negocjacje z Chińczykami osiągnęły najbardziej delikatne stadium i Wasilij potrzebował asystenta mówiącego płynnie nie tylko po mandaryńsku, ale również po rosyjsku i oczywiście po angielsku, a także znającego zawiłości protokołu i etykiety podczas negocjacji z wysoko postawionymi chińskimi osobistościami. Wasilij mówił płynnie we wszystkich trzech językach, ale szybko odkrył, że w kontaktach z Chińczykami posiadanie imponującej świty pracowników jest niezwykle ważne. Dlatego teraz czekał na rozmowę z Laurą Westcotte, kandydatką, która najlepiej odpowiadała jego kryteriom, jak ocenili zatrudnieni przez niego łowcy głów.

Jednakże istniały powody, dla których Laura Westcotte nie była kandydatką na asystentkę, jakiej Wasilij poszukiwał. Była kobietą, a on nigdy nie zatrudniał kobiet do bliskiej współpracy. Szybko nauczył się, że absolwentki zbyt chętnie postrzegają go – samotnego i bajecznie bogatego – jako potencjalnego kandydata na męża, a on nie miał zamiaru się żenić, nigdy. Małżeństwo, podobnie jak każdy inny bliski związek, wymagało oddania części siebie innym. Oznaczało to zobowiązanie i narażenie się na utratę, a tym samym na ból największy z możliwych.

Wewnętrzna sprzeczność wynikająca z jego podwójnego dziedzictwa polegała na tym, że poza tym, że był nowoczesnym Rosjaninem, był też zaciętym, pustynnym wojownikiem, którego kodeks moralny i przekonania beznadziejnie odstawały od zasad życia we współczesnym świecie. Po co miał się żenić? Nie było takiej potrzeby. Niedawne małżeństwo jego przyrodniej siostry Aleny z pewnym Rosjaninem oznaczało, że najprawdopodobniej wkrótce pojawią się dzieci i to one będą pracować w rodzinnym biznesie, który potem przejmą.

Jednak nie tylko to, że kobieta miałaby zostać jego asystentką, rodziło nieprzyjazne uczucia do Laury Westcotte. Pomimo jej imponującego CV z tego, czego dowiedział się od Aleny, jak również z własnych badań na jej temat wynikało, że brak jej odpowiedzialności i zasad moralnych, a więc nie można jej ufać. Miała cechy, których nie chciał widzieć u swojej asystentki. Niestety, nie zgłosił się na to stanowisko żaden inny kandydat, który byłby równie wykwalifikowany jak ona.

Nie chodziło jedynie o to, że jej płynność w mandaryńskim i rosyjskim była według wszelkich danych niedościgniona, ale również o fakt, że jej znajomość manier i zwyczajów dotyczących zarówno współczesnych zasad prowadzenia biznesu, jak i dyplomacji w chińskim świecie była tak dogłębna i szczegółowa, że stanowiła wartość samą w sobie. Tych właśnie umiejętności rozpaczliwie teraz poszukiwał, jeśli miał podpisać kontrakt z Chińczykami, nad którym pracował od ponad roku. Utrata owego kontraktu miałaby wpływ nie tylko na jego imperium biznesowe i dochody, ale również i na przyszły potencjał wzrostu.

Cóż, nie miał wyboru. Będzie musiał zaproponować pracę Laurze Westcotte.

To niezwykle szybkie wznoszenie się windy spowodowało niepożądane skurcze w żołądku, a nie myśl o stanięciu twarzą w twarz z człowiekiem, który był odpowiedzialny za te zawstydzające, gorące, nastoletnie fantazje i romantyczne sny na jawie, wmawiała sobie Laura, czekając, aż otworzą się drzwi do apartamentu Wasilija Demidowa. Nie mogła pozwolić sobie na okazanie cienia zdenerwowania. Zważywszy na to, co przeczytała o zimnej jak lód, klinicznej wręcz umiejętności Wasilija do niszczenia wszystkiego, co stało na drodze do jego biznesowych celów, z pewnością nie był osobą, która współczułaby innym z powodu ich niepewności czy zdenerwowania. Wykorzystałby raczej ich wrażliwość na swoją korzyść.

Słysząc odgłosy otwierania wewnętrznych zamków i towarzyszący im mechaniczny głos instruujący ją, by „weszła, gdy zapali się zielone światło”, Laura wkroczyła najpewniej jak mogła do prostokątnego holu z marmurowymi podłogami i wspaniałym, stonowanym nowoczesnym oświetleniem.

Para drzwi prowadzących z holu otworzyła się automatycznie i bezcielesny głos mówiący z angielskim akcentem z wyższych sfer nakazał szorstko z głębi pokoju: „Wejść”.

Trudno to powitanie nazwać ciepłym, pomyślała Laura, wchodząc do eleganckiego, nowoczesnego wnętrza. Jednak jej uwaga nie skupiła się ani na drogich, markowych meblach, ani na wystroju. Natychmiast powędrowała w kierunku mężczyzny stojącego tyłem do niej przed jednym z wysokich, balkonowych okien.

Tak jak ona miał na sobie elegancki, biznesowy strój – czarny garnitur. Jego równie czarne włosy ledwie dotykały białego kołnierzyka koszuli. Dłonie, które trzymał wzdłuż ciała, były opalone i pozbawione obrączki. Głowę miał lekko przechyloną na bok, tak że światło padające z okna podkreślało ostry zarys jego szczęki.

Skurcz w żołądku, który czuła, wychodząc z windy, zmienił się w zdecydowane, krępujące odczucie. To zwykłe podenerwowanie, tłumaczyła sobie, wynikające z faktu, że tak desperacko potrzebuję tej pracy. To wszystko.

I wtedy się odwrócił.

Obraz mężczyzny, którego ubóstwiała jako czternastolatka, musiał zostać w jej pamięci lekko zamazany i wygładzony młodzieńczym idealizmem, bo teraz z trudem wytrzymała przeszywające wrogością spojrzenie, które było jak najzimniejszy wiatr, jaki kiedykolwiek wiał na zimowych stepach.

Ten wiatr i smagający pustynny piasek i żar z pewnością wyrzeźbiły tę męską twarz, pozbawioną jakiejkolwiek łagodności. Opalona skóra może i sprawiała wrażenie ciepłej jak aksamit i wystarczająco ludzkiej, by chciała jej dotknąć każda stęskniona kobieta, ale szare jak kamień oczy ostrzegały przed tragicznym losem każdego, kto byłby na tyle nieostrożny, aby pokusić się o tę zabronioną intymność. Wysoki, o szerokich ramionach, ubrany był w najlepsze dzieło, jakie Savile Row mógł wyprodukować, jednak dla Laury było przejmująco oczywiste, że pod tymi ubraniami z dwudziestego pierwszego wieku kryje się nie delikatna skóra, ale stalowa zbroja.

W jej głowie zapaliło się czerwone światło, nakazując zawrócić i wyjść, a wręcz uciekać. A jednak... ten dreszcz emocji, ta niechciana, ale wyraźna, zmysłowa świadomość męskości Wasilija, która wprawiała w drżenie każde zakończenie nerwowe jej ciała, znaczyła... Nic nie znaczyła. A jeśli istniała jako śmieszna pozostałość nastoletnich fantazji, produkt jej wyobraźni, powinna zostać zignorowana, powiedziała sobie stanowczo Laura.

Fotografia w CV nie oddawała całej delikatności i doskonałości twarzy w kształcie serca ani innych cech, które Wasilij widział teraz jasno, przyglądając się stojącej przed nim młodej kobiecie. Co intrygujące albo podejrzane – zależnie od nastawienia, a jego zwykle zwracało się ku podejrzliwości – w ogóle nie istniała w Internecie. Żadnych niestosownych zdjęć z czasów studenckich ani plotek ujawniających prawdziwe aspekty jej osobowości. Ale on ich przecież nie potrzebował. Wiedział już, jakim typem człowieka jest ta kobieta. Typem, którym najbardziej pogardzał.

Może była fizycznie atrakcyjna, może ubrała swoje sto siedemdziesiąt pięć centymetrów w elegancką lekką sukienkę w kolorze złamanej bieli i równie elegancki szary żakiet, uzupełniając strój czółenkami na niewysokim obcasie i solidną, czarną skórzaną torbą, ale on wiedział, jaka jest naprawdę. Podobnie jak to, że pod ubraniem, które dyskretnie muska jej ciało, skrywa się ten rodzaj naturalnych krągłości, który najbardziej pociąga mężczyzn. Wasilij zauważył, że w głowie dokonuje nielogicznych i całkowicie zbędnych obliczeń dotyczących czasu, kiedy ostatni raz trzymał w dłoniach miękkie, kobiece piersi, wolno składając pocałunki od szyi w dół, w ich kierunku. Jej skóra o bladokremowym odcieniu zmysłowo ożywałaby w obecności mężczyzny, który jej pragnie. Ale on przecież nie był tym mężczyzną. Sprawował kontrolę nad własnymi reakcjami. Silna jak uderzenie pioruna seksualna świadomość, która właśnie przeszyła jego ciało, nie znaczyła nic. To była jedynie instynktowna, fizyczna reakcja. Miał na głowie ważniejsze rzeczy niż ten niechciany przypływ emocji.

Wasilij sięgnął po dokumenty leżące na biurku i odwrócił się do Laury.

– Widzę, że mówi pani zarówno po rosyjsku, jak i po chińsku? – zapytał szorstko. – Dlaczego rosyjski, skoro Rosjanie, którzy potrzebują mówić po angielsku, porozumiewają się w tym języku?

To pytanie kompletnie Laurę zaskoczyło i wprawiło w zakłopotanie. Nie mogła mu przecież powiedzieć, że to chęć porozmawiania z nim w jego ojczystym języku motywowała ją przez te wszystkie lata.

– Moi rodzice byli językoznawcami. Oboje mówili po rosyjsku i sama zaczęłam mówić w tym języku, ucząc się od nich. Myślałam... Czułam... Wydawało mi się naturalne, by pójść w ich ślady. – Była to częściowo prawda.

– Zdecydowała się pani pójść w ich ślady, a nie własną drogą? Czy to chce pani powiedzieć? Zgodzi się pani, że to świadczy o braku determinacji i ambicji?

– Nie, nie zgodzę się. – Laura była pewna, że celowo starał się sprawić, by poczuła się niekomfortowo, ale nie miała zamiaru na to pozwolić. – Niektóre umiejętności przechodzą z pokolenia na pokolenie. Pan poszedł w ślady ojca i zajął się tą samą dziedziną biznesu, a pański sukces potwierdził, że ma pan ku temu predyspozycje. Ja miałam predyspozycje do nauki języków. Gdy straciłam rodziców, rozwijanie tych umiejętności i podążanie ich śladem sprawiało, że czułam, że nadal są w moim życiu. Kochałam języki i pragnęłam posiadać coś, czego będę mogła się trzymać, coś, co było również ich częścią.

Coś, czego można się trzymać. Obraz matki, gdy ostatni raz widział ją żywą, przemknął mu przez głowę szybko i okrutnie, zanim zdążył mu zaprzeczyć. Fakt, że obraz ten w ogóle był w jego głowie, jedynie zwiększył niechęć, którą czuł w stosunku do Laury. Przywoływała wspomnienia, mówiąc o sprawach, których nikomu nie wolno było poruszać w jego obecności. Swoją opowieścią o rodzicach i głupim sentymentalizmem przekroczyła granice, których nikt nie miał prawa przekraczać. To absurdalne i niebezpieczne. Dzień, w którym kobieta taka jak Laura Westcotte mogłaby mi w jakikolwiek sposób zagrozić, nigdy nie nadejdzie, obiecał sobie Wasilij.

– Poprosiłem panią o wyjaśnienie, dlaczego uczyła się pani rosyjskiego. Oczekiwałem argumentów biznesowych, a nie pochlebnego opisu pani dziecięcych uczuć.

Słysząc jego szorstki ton, Laura zapragnęła się odsunąć. Tak bardzo mu współczuła, gdy dowiedziała się, w jaki sposób stracił matkę. Jako dziewczynka czuła nawet, że to zbudowało między nimi szczególną relację. Czy to dlatego wspomniała o swoich rodzicach? Czyżby nadal chciała stworzyć między nimi więź? Nie! To byłoby bezcelowe, ponieważ podejrzewała, że żadna kobieta nie zdołałaby stworzyć więzi z człowiekiem, jakim naprawdę był.

Jego krytyka ubodła ją i w normalnych okolicznościach – gdyby tak bardzo nie potrzebowała tej pracy – zastanawiałaby się, czy w ogóle chce z nim pracować. Tak czy inaczej nie miała zamiaru pozwolić, by jego komentarz przeszedł bez echa.

– Być może wybrałam rosyjski z osobistych powodów, ale moja decyzja, żeby uczyć się mandaryńskiego, który nie był językiem moich rodziców, pokazuje, że zwróciłam się w kierunku przyszłości biznesu. Wynikało to z mojej świadomości rosnącego znaczenia Chin na światowych rynkach.

Miała czelność się z nim spierać? To było coś, do czego Wasilij nie był przyzwyczajony. Szczególnie jeśli chodzi o kobiety, które zwykle chciały go kokietować i schlebiać mu.

– Chodziła pani do tej samej szkoły co moja przyrodnia siostra. O ile mi wiadomo, mandaryńskiego nie było w planie lekcji.

Wiedział, że chodziła do szkoły z Aleną? Obraz samej siebie próbującej dowiedzieć się od ciotki, kiedy Wasilij przyjdzie odebrać siostrę ze szkoły, i szukającej najlepszego miejsca, by obserwować jego przybycie, zalał jej system obronny falą zażenowania i poczucia winy. Stajesz się niedorzeczna, Lauro, ostrzegła samą siebie. Oczywiście, że wiedział, że chodziła do szkoły z Aleną, jak również to, że jej ciotka była tam dyrektorką, ponieważ jako jej potencjalny pracodawca sprawdził informacje na jej temat.

– Nie, mandaryńskiego nie było w planie lekcji – przyznała.

Jedna z jego ciemnych brwi uniosła się w sposób, który Laura odebrała jako chłodny i karcący.

– Prywatne lekcje musiały być dodatkowym wydatkiem dla pani ciotki.

Nie lubił jej, czuła to.

– Sama za nie płaciłam – poinformowała go głosem równie chłodnym jak jego. – Niektórzy uczniowie trzymali swoje konie w lokalnej stajni, a ja w niej pracowałam. Oni mogli pospać rano godzinę dłużej, a ja miałam pieniądze na opłacenie lekcji mandaryńskiego. I zanim pan zapyta, zarobiłam wystarczająco, żeby kupić stary rower, którym dojeżdżałam do stajni.

Mimowolnie w głowie Wasilija pojawił się obraz młodej Laury Westcotte: pełnej zapału, z zaróżowioną twarzą i kucykami, jadącej na rowerze bez względu na pogodę, aby wykonać pracę, której rozpieszczone dziewczynki z bogatszych domów nie musiały robić, by następnie wracać do szkoły na lekcje. Jego ojciec zawsze nalegał, by jako chłopiec sam zarabiał na własne wydatki i nawet Alena, choć bardziej chroniona, miała specjalne zadania do wykonania.

Wasilij wstał. Nie zwykł myśleć o innych ludziach przez pryzmat swoich emocji, a co dopiero porównywać ich sytuację ze swoją. To się nie mogło powtórzyć.

– Proszę przeczytać na głos ten tekst, tłumacząc go na mandaryński – powiedział zdecydowanie.

Laura szybko przebiegła wzrokiem pierwszy akapit technicznych danych. Pracując w firmie specjalizującej się w tłumaczeniach i negocjacjach dla skomplikowanych przedsięwzięć i poważnych firm, nabrała swobody w tego typu zadaniach, dlatego nie było żadnego powodu, dla którego jej ręka i całe ciało miałyby drżeć, a policzki na przemian rumienić się i blednąć, pominąwszy fakt, że dłoń Wasilija otarła się o jej dłoń, gdy podawał jej kartkę z tekstem.

Wzięła głęboki oddech i zaczęła tłumaczyć.

Była dobra, to musiał przyznać, słuchając jej tłumaczenia. Jego asystentowi zajęłoby to więcej czasu, pomimo doświadczenia.

– A teraz proszę przetłumaczyć to na rosyjski.

Laura skinęła głową.

I znów okazała się bezbłędna.

– A więc ustaliliśmy, że pani umiejętności translatorskie są... wystarczające, ale jeśli wie pani cokolwiek o Chinach, to wie pani również, że w negocjacjach z Chińczykami chodzi o coś więcej niż tylko dobrą znajomość mandaryńskiego.

– Tak, oczywiście – zgodziła się Laura. – Nawet jeśli mówią w obcych językach, wysokie osobistości i szefowie chińskich przedsiębiorstw często korzystają z całej świty tłumaczy i asystentów, ponieważ podnosi to ich status. To nieodzowna część prowadzenia interesów w Chinach. Ponieważ wiem, że pan osobiście mówi zarówno po rosyjsku, jak i po mandaryńsku, zakładam, że to częściowo ze względu na kwestię szacunku zdecydował się pan na negocjacje poprzez kogoś innego.

– Zgadza się – dopowiedział Wasilij i spojrzał na nią spod lekko przymkniętych powiek, z tajemniczym wyrazem twarzy.

Byłoby o wiele lepiej i łatwiej, gdyby owo nastoletnie zauroczenie nie czaiło się niebezpiecznie w jej emocjach. Jego obecność wystarczyła, by obniżyć jej poczucie własnej wartości.

Gdy cisza przeciągała się tak długo, że aż stała się niezręczna, Wasilij zadał cios, na który Laura nie była przygotowana.

– Jak zrozumiałem, zrezygnowała pani z poprzedniej pracy, zanim znalazła kolejne zatrudnienie. Dlaczego? To duże ryzyko w obecnej sytuacji finansowej.

Tytuł oryginału: The Power of Vasilii

Pierwsze wydanie: Harlequin Mills & Boon Limited, 2011

Redaktor serii: Marzena Cieśla

Opracowanie redakcyjne: Marzena Cieśla

Korekta: Hanna Lachowska

© 2011 by Penny Jordan

© for the Polish edition by Harlequin Polska sp. z o.o., Warszawa 2013

Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części lub całości dzieła w jakiejkolwiek formie.

Wydanie niniejsze zostało opublikowane w porozumieniu z Harlequin Enterprises II B.V.

Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne.

Jakiekolwiek podobieństwo do osób rzeczywistych – żywych lub umarłych – jest całkowicie przypadkowe.

Znak firmowy Wydawnictwa Harlequin i znak serii Harlequin Światowe Życie są zastrzeżone.

Harlequin Polska sp. z o.o.

02-516 Warszawa, ul. Starościńska 1B lokal 24-25

www.harlequin.pl

ISBN 978-83-238-9033-1

ŚWIATOWE ŻYCIE – 424

Konwersja do formatu EPUB: Legimi Sp. z o.o.