Po prostu zrób to! - Ilja Grzeskowitz - ebook + książka

Po prostu zrób to! ebook

Ilja Grzeskowitz

3,9

Opis

Żyjemy w czasach, w których ludzie lubią marudzić i żalić się na swoją sytuację. Wszyscy narzekają na wszystko. Ale zamiast coś zmienić, wierzą, że inni wezmą na siebie odpowiedzialność za ich życie. Ilja Grzeskowitz postawił sobie za cel walkę z tą pasywną postawą „patrz i czekaj”.

W swojej książce „Po prostu zrób to!” pokazuje interesujące i zabawne sposoby, dzięki którym nawet bez posiadanych tytułów naukowych, pieniędzy lub pomocy innych ludzi można zmienić swoje życie. Odkryj ekscytujące historie, dzięki którym odkryjesz:

Dlaczego strach jest Twoim najlepszym sprzymierzeńcem.

Które dwa słowa mają taki potencjał, żeby zmienić Twoje życie.

Która cecha osobowości jest najważniejsza, żeby pozwolić sobie na wprowadzenie zmian w swoim życiu zawodowym oraz rodzinnym.

Cokolwiek chciałbyś zmienić w swoim życiu, nie wahaj się, użyj motta tej książki: „Po prostu zrób to!”. Bo jeśli Ty tego nie zrobisz, to nikt inny tego nie zrobi.

CZYTELNICY O KSIĄŻCE „PO PROSTU ZRÓB TO!”:

„Po prostu zrób to” Ilja Grzeskowitza jest wspaniale opowiedzianą i łatwą w czytaniu książką dla wszystkich tych, którzy nie mają odwagi wyrwać się z trudnej sytuacji, w której się znaleźli. Ta książka stanowi wielką zachętę do podjęcia takiej próby.
–Managementbuch.de

Przeczytaj tę ekscytującą książkę. Pozwól się zmotywować dzięki doskonałym radom w niej zawartym. Żyj własnym życiem i realizuj swoje marzenia, zanim będzie za późno!
–projektoffice.blogspot.de

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 257

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
3,9 (27 ocen)
13
5
5
2
2
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Evitka85

Nie oderwiesz się od lektury

Polecam!
00

Popularność



Kolekcje



Ty­tuł ory­gi­na­łu: Mach es ein­fach!

Co­py­ri­ght © 2016 GA­BAL Ver­lag GmbH, Of­fen­bach

Co­py­ri­ght © 2019 Wy­daw­nic­two Ak­ty­wa Sp. z o.o.

Pro­jekt i wy­ko­na­nie okład­ki: Grze­gorz Ka­li­siak

Re­dak­cja: Ja­ro­sław Lip­ski

Ko­rek­ta: Ali­cja La­skow­ska, Piotr Wi­told, Bar­tosz Szpoj­da

Prze­kład: Ka­ri­na Szy­mań­ska

Prze­kład: Grze­gorz Ko­ło­dziej­czyk

ISBN 978-83-957574-1-9

Dys­try­bu­cja: www.wy­daw­nic­two­ak­ty­wa.pl

Wy­daw­nic­two Ak­ty­wa Sp. z o.o.

Dla Sil­ke,

mi­ło­ści mo­je­go ży­cia.

PROLOG

Co by było, gdy­by…?

To był zwy­czaj­ny wto­rek je­sie­nią 1994 roku. Cho­ciaż tego dnia nic szcze­gól­ne­go nie wy­da­rzy­ło się na zie­mi, chy­ba ni­g­dy go nie za­po­mnę. Bo w jed­nej chwi­li mój świat miał się wy­wró­cić do góry no­ga­mi. Wów­czas wła­śnie od­by­wa­łem swo­ją osiem­na­sto­mie­sięcz­ną służ­bę za­stęp­czą w in­te­gra­cyj­nym ośrod­ku przy kli­ni­ce uni­wer­sy­tec­kiej w han­ze­atyc­kim mie­ście Lu­be­ka. Przez cały dzień opie­ko­wa­li­śmy się nie tyl­ko dzieć­mi w am­bu­la­to­rium, ma­ją­cy­mi pro­ble­my roz­wo­jo­we i w na­uce, lecz rów­nież pa­cjen­ta­mi z róż­nych od­dzia­łów, aby im tro­chę uroz­ma­icić po­byt w szpi­ta­lu. Jed­no z dzie­ci po­lu­bi­łem szcze­gól­nie. Tom­my, bo o nim mowa, był dzie­wię­cio­let­nim chłop­cem, któ­ry miał guza mó­zgu i le­żał na dzie­cię­cym od­dzia­le on­ko­lo­gicz­nym. Był już po kil­ku ope­ra­cjach i nie miał wło­sów na gło­wie. Je­dy­nie dwie ogrom­ne bli­zny po­kry­wa­ły jego łysą czasz­kę. Były to ze­wnętrz­ne śla­dy roz­pacz­li­wej wal­ki le­ka­rzy z tą pod­stęp­ną cho­ro­bą. Lecz rak był już tak da­le­ko roz­wi­nię­ty, że Tom­my nie mógł wy­grać tej wal­ki. Jed­na rzecz była jed­nak w tym wszyst­kim za­ska­ku­ją­ca. Ten dziel­ny chło­piec był, mimo tra­gicz­nej dia­gno­zy, naj­we­sel­szym dziec­kiem w ca­łym ośrod­ku. Z za­raź­li­wą pa­sją stru­gał małe fi­gur­ki w warsz­ta­cie, go­dzi­na­mi ukła­dał puz­zle albo ćwi­czył na gi­ta­rze utwo­ry Her­ber­ta Gröne­mey­era. A gdy był już zbyt zmę­czo­ny, uwiel­biał, gdy czy­ta­łem mu jed­ną z przy­gód Aste­rik­sa i Obe­lik­sa.

Fa­scy­no­wa­ła mnie nie­po­ha­mo­wa­na ra­dość ży­cia Tom­my’ego. Miał wszel­kie pod­sta­wy, aby być przy­gnę­bio­ny. A jed­nak nie był. Za­miast tego dużo się śmiał, miał za­wsze do­bry hu­mor i swo­ją od­wa­gą za­ra­żał inne dzie­ci. Jed­no­cze­śnie jego stan fi­zycz­ny po­gar­szał się bły­ska­wicz­nie, tak że były dni, kie­dy w ogó­le się z nim nie wi­dzia­łem. Ale we wspo­mnia­ny wto­rek sie­dział znów na mo­ich ko­la­nach i ra­zem czy­ta­li­śmy Aste­rik­sa w Hisz­pa­nii. Wła­ści­wie wszyst­ko było jak za­wsze, ale gdy do­szli­śmy do jego ulu­bio­ne­go miej­sca (dla wta­jem­ni­czo­nych: do mo­men­tu, kie­dy to mały Pepe wstrzy­mu­je po­wie­trze, bo nie chce zjeść ryby), Tom­my po­wie­dział do mnie mi­mo­cho­dem zda­nie, któ­re­go ni­g­dy nie za­po­mnę: „Ilja, wiem, że nie­dłu­go umrę. Ale się nie boję, po­nie­waż Pan Bóg czu­wa nade mną. Poza tym to su­per, że mi za­wsze tyle czy­tasz. Sa­ni­ta­riu­sze ni­g­dy na to nie mają ocho­ty. W po­dzię­ko­wa­niu wy­stru­gam ci ju­tro ta­li­zman w warsz­ta­cie”. Mimo że w tym mo­men­cie mu­sia­łem moc­no po­wstrzy­my­wać się od pła­czu, zmu­si­łem się, aby nie moż­na było ni­cze­go po mnie po­znać. Po­wie­dzia­łem za to: „Eks­tra, bar­dzo się z tego cie­szę”. Na­stęp­nie – jak gdy­by ni­g­dy nic – czy­ta­łem da­lej, za­nim, jak zwy­kle, po­że­gna­li­śmy się przy­bi­ciem piąt­ki. Ta­li­zma­nu ni­g­dy nie do­sta­łem, po­nie­waż dwa dni póź­niej Tom­my zmarł.

Ma­jąc wte­dy dzie­więt­na­ście lat, dłu­go prze­ży­wa­łem to do­świad­cze­nie. Ale in­stynk­tow­nie zro­zu­mia­łem, że mimo tra­gicz­nej sy­tu­acji otrzy­ma­łem od tego ma­łe­go, dziel­ne­go brzdą­ca szcze­gól­ny pre­zent. Ta zna­jo­mość na­uczy­ła mnie wię­cej o mo­ty­wa­cji niż wszyst­kie książ­ki, se­mi­na­ria i wy­kła­dy z póź­niej­szych lat ra­zem wzię­te. Przez swo­je na­sta­wie­nie i nie­po­ha­mo­wa­ną od­wa­gę ży­cio­wą Tom­my po­ka­zał mi mia­no­wi­cie, że po­je­dyn­czy czło­wiek może czy­nić ol­brzy­mią róż­ni­cę, na­wet je­śli wszel­kie oko­licz­no­ści wy­da­ją się być mu prze­ciw­ne. Ten mały chło­piec był dla mnie przy­kła­dem tego, jak ru­szyć świat z po­sad i trwa­le go zmie­nić. Wła­śnie dzię­ki świa­do­mo­ści, że już nie bę­dzie dłu­go żyć, roz­ko­szo­wał się każ­dą po­je­dyn­czą chwi­lą i za­ra­żał wszyst­kie dzie­ci oraz do­ro­słych swo­im in­ten­syw­nym sty­lem ży­cia.

Choć Tom­my zmarł oczy­wi­ście o wie­le za wcze­śnie, je­stem mu do dzi­siaj wdzięcz­ny za to, że dzię­ki nie­mu mo­głem się na­uczyć bar­dzo waż­nej lek­cji. W ja­kimś ro­dza­ju na­iw­ne­go ry­tu­ału przy­sią­głem so­bie wte­dy, że w peł­ni będę się de­lek­to­wać swo­im ży­ciem. Po­sta­no­wi­łem od­nieść suk­ces, zro­bić ka­rie­rę i prze­żyć wszyst­ko to, cze­go Tom­my zo­stał po­zba­wio­ny. Co praw­da nie mia­łem żad­ne­go wy­obra­że­nia, co po­wi­nie­nem w tym kie­run­ku zro­bić, ale z per­spek­ty­wy cza­su wiem, że to był je­den z tych punk­tów zwrot­nych, któ­ry oka­zał się być de­cy­du­ją­cym dla prze­bie­gu mo­je­go dal­sze­go ży­cia. Do dziś ko­rzy­stam z tego spo­tka­nia. Bo za każ­dym ra­zem, kie­dy znów za­mie­rzam się zde­ner­wo­wać z po­wo­du ja­kiejś drob­nost­ki, przy­po­mi­nam so­bie, jacy wdzięcz­ni po­win­ni­śmy być za to, że je­ste­śmy zdro­wi i że ko­lej­ne­go dnia mamy oka­zję po­zo­sta­wić świat lep­szym, niż go za­sta­li­śmy.

W tym miej­scu chciał­bym Cię bar­dzo ser­decz­nie przy­wi­tać, Dro­ga Czy­tel­nicz­ko lub Dro­gi Czy­tel­ni­ku. Bar­dzo się cie­szę, że mi za­ufa­łeś. Po­nie­waż wiem, że naj­bar­dziej ogra­ni­czo­nym za­so­bem jest Twój czas, ma on dla mnie bar­dzo duże zna­cze­nie. Dłu­go się za­sta­na­wia­łem nad tym, czy książ­kę, któ­ra ma mó­wić o wła­ści­wej mo­ty­wa­cji do zmian, roz­po­cząć hi­sto­rią o śmier­ci. W koń­cu jed­nym z mo­ich wiel­kich ce­lów jest da­wa­nie Ci na Two­jej oso­bi­stej dro­dze opty­mi­stycz­nych, in­spi­ru­ją­cych i ukie­run­ko­wa­nych na roz­wią­za­nie im­pul­sów. Dla­te­go wie­lo­krot­nie cho­wa­łem swo­je wspo­mnie­nia o Tom­mym do wir­tu­al­nej szu­fla­dy i pró­bo­wa­łem in­ne­go po­cząt­ku. Ale jak to bywa z upar­ty­mi po­my­sła­mi, po­ja­wia­ją się wciąż od nowa i do­ma­ga­ją się re­ali­za­cji. A czy nie jest nie­rzad­ko tak, że do­pie­ro do­strze­że­nie wła­snej śmier­tel­no­ści zmu­sza nas do prze­my­śle­nia wła­snej mo­ty­wa­cji i wpro­wa­dze­nia ra­dy­kal­nej zmia­ny kie­run­ku w swo­im ży­ciu?

Wola zmia­ny jest zwią­za­na z na­szą śmier­tel­no­ścią i wie­dzą, że ży­cie jest da­rem.

Ile znasz osób, któ­re tak bar­dzo boją się ko­niecz­nych zmian, że pod­po­rząd­ko­wa­ły swo­je wła­sne wy­obra­że­nia o ży­ciu ocze­ki­wa­niom swo­je­go oto­cze­nia i wła­ści­wie ra­czej funk­cjo­nu­ją, niż żyją? Osób, któ­re o wie­le za dłu­go pod­da­wa­ły się naj­mniej­sze­mu wspól­ne­mu mia­now­ni­ko­wi da­ją­ce­mu ilu­zo­rycz­ne po­czu­cie bez­pie­czeń­stwa, za­miast wy­ko­rzy­sty­wać każ­dy dzień do tego, by zmie­niać świat. Osób, któ­re tak dłu­go cze­ka­ły na wła­ści­wy mo­ment, aż wresz­cie prze­peł­nio­ne ża­lem stwier­dzi­ły, że ich ma­rze­nia ci­chut­ko umar­ły. Osób, któ­rych je­dy­na mo­ty­wa­cja czę­sto po­le­ga na tym, aby „skon­su­mo­wać” wie­czor­ny pro­gram te­le­wi­zyj­ny. I czę­sto ja­kiś kry­zys, cios od ży­cia albo wła­śnie kon­fron­ta­cja ze śmier­cią spra­wia­ją, że ża­łu­je­my, iż cze­goś nie zro­bi­li­śmy, nie do­zna­li­śmy ani nie prze­ży­li­śmy. Im dłu­żej się nad tym za­sta­na­wia­łem, tym bar­dziej so­bie uświa­da­mia­łem, że nie ma lep­sze­go po­cząt­ku dla tej książ­ki niż opo­wieść, któ­ra uzmy­sła­wia nam na­szą wła­sną śmier­tel­ność i dar, ja­kim jest ży­cie.

Dla­te­go od razu na po­cząt­ku chcę Ci przy­po­mnieć, abyś wciąż miał świa­do­mość jed­nej rze­czy: nasz czas na zie­mi jest ogra­ni­czo­ny i koń­czy się nie­raz, nie­ste­ty, szyb­ciej, niż są­dzi­my. Dla­te­go po­win­ni­śmy roz­ko­szo­wać się nim tak in­ten­syw­nie, jak tyl­ko mo­że­my, i czer­pać mak­si­mum ze wszyst­kich ob­sza­rów ży­cia. Po­win­ni­śmy pra­co­wać, ko­chać i żyć tak, jak­by w każ­dej se­kun­dzie nie było nic waż­niej­sze­go. Co jed­nak czy­ni więk­szość lu­dzi? Po­zwa­la­ją swo­im wy­ma­ga­niom zgnić w ja­kiejś szu­fla­dzie, mają pra­cę, któ­ra im się nie po­do­ba, i żyją w związ­kach, któ­re ich nie uszczę­śli­wia­ją. Oczy­wi­ście kie­dyś chcia­ło­by się to jesz­cze zmie­nić, ale te­raz nie ma na to miej­sca w wy­peł­nio­nym do gra­nic ter­mi­na­rzu. I tak cze­ka się na wła­ści­wy mo­ment. Dni. Mie­sią­ce. Nie­raz całe lata. Tym­cza­sem na­dzie­ja na ewen­tu­al­ne kie­dyś jest nie­ste­ty bar­dzo złud­na, po­nie­waż czę­sto za­mie­nia się w ni­g­dy.

Gdy pew­ne­go dnia spoj­rzy­my wstecz na na­sze ży­cie, po­ża­łu­je­my na­gle, że nie pod­ję­li­śmy więk­sze­go ry­zy­ka oraz że za­prze­pa­ści­li­śmy tyle pięk­nych rze­czy i nie od­wa­ży­li­śmy się prze­żyć wła­snych ma­rzeń. Z głę­bo­kim smut­kiem po­pa­trzy­my wstecz na to, że nie do­strze­gli­śmy tak wie­lu szans, nie zdo­by­li­śmy się na to, by po­ko­nać strach, i tylu ce­lów nie osią­gnę­li­śmy. Czyż nie jest tak, że czę­sto do­ce­nia­my pew­ne rze­czy do­pie­ro w mo­men­cie, kie­dy za­czy­na­my je tra­cić? Do­kład­nie pa­mię­tam wra­że­nie, ja­kie od­nio­słem, kie­dy któ­re­goś razu przez sześć ty­go­dni mia­łem pra­wą rękę w gip­sie, po­nie­waż zła­ma­łem nad­gar­stek. Wła­ści­wie była to drob­nost­ka, ale z dnia na dzień co­raz trud­niej było mi wy­ko­ny­wać co­dzien­ne, ru­ty­no­we czyn­no­ści. A gdy gips zo­stał już zdję­ty, po­czu­łem do­tych­czas nie­zna­ną mi wdzięcz­ność za to, że znów je­stem w sta­nie nor­mal­nie jeść, za­wią­zać buty lub pro­wa­dzić sa­mo­chód. Jim Rohn ujął to kie­dyś bar­dzo traf­nie: „Ist­nie­ją dwa ro­dza­je bólu. Wy­wo­dzą­cy się z dys­cy­pli­ny i wy­wo­dzą­cy się z żalu”. Chciał­bym do­dać, że mo­że­my unik­nąć za­wsze tyl­ko jed­ne­go z nich. I tego wy­bo­ru mu­si­my do­ko­ny­wać co­dzien­nie od nowa.

Czy nie uwa­żasz, że za dużo oko­licz­no­ści przyj­mu­je­my po pro­stu jako oczy­wi­ste, mimo że ta­kie wca­le nie są? Pra­ca, któ­rą wol­no nam wy­ko­ny­wać, lu­dzie w na­szym ży­ciu i przede wszyst­kim na­sze zdro­wie są wspa­nia­ły­mi tego przy­kła­da­mi. Za wszyst­kie te rze­czy po­win­ni­śmy być wdzięcz­ni do­pó­ty, do­pó­ki do­sta­je­my je w pre­zen­cie. A po­tem po­win­ni­śmy pod­jąć de­cy­zję, że ni­g­dy nie za­do­wo­li­my się sta­tus quo, lecz we wszyst­kich ob­sza­rach ży­cia bę­dzie­my dą­żyć do osią­gnię­cia nie­sa­mo­wi­tych re­zul­ta­tów. Nie po­zwo­li­my umrzeć na­szym ma­rze­niom w ci­szy, lecz co­dzien­nie bę­dzie­my czy­nić wszyst­ko, aby zo­sta­ły zre­ali­zo­wa­ne. I nie kie­dyś w przy­szło­ści, tyl­ko dzi­siaj. Zrób te­raz to, co jest co praw­da ry­zy­ko­wa­ne, ale prze­peł­nia Cię tę­sk­no­tą i nie daje w nocy spać. Za­łóż wła­sną dzia­łal­ność, zrób ka­rie­rę, po­de­rwij swo­je­go wy­ma­rzo­ne­go part­ne­ra, wy­rusz w po­dróż do­oko­ła świa­ta, za­an­ga­żuj się w dzia­łal­ność cha­ry­ta­tyw­ną, na­pisz książ­kę, po­wiedz swo­im dzie­ciom, jak bar­dzo je ko­chasz, zmień swój spo­sób ży­wie­nia, ciesz się nie­za­po­mnia­ny­mi za­cho­da­mi słoń­ca i rób jak naj­wię­cej rze­czy, dzię­ki któ­rym po­czu­jesz się speł­nio­ny. Sta­re przy­sło­wie mówi: „Naj­lep­szy mo­ment na po­sa­dze­nie drze­wa był dwa­dzie­ścia lat temu. Dru­gi naj­lep­szy mo­ment jest dzi­siaj”. To samo do­ty­czy Two­ich ce­lów i ma­rzeń. Je­śli dzi­siaj wy­ko­nasz pierw­szy krok, to za dwa­na­ście mie­się­cy bę­dziesz bar­dzo wdzięcz­ny, że to zro­bi­łeś.

Żyj swo­im ży­ciem te­raz. Nie ma lep­sze­go mo­men­tu na zmia­ny niż wła­śnie ta chwi­la.

Od­waż się ogło­sić kształ­to­wa­nie swo­je­go ży­cia prio­ry­te­tem. Sta­tek za­ko­twi­czo­ny w por­cie jest cał­ko­wi­cie bez­piecz­ny. Zo­stał on jed­nak zbu­do­wa­ny, aby prze­pły­nąć przez sza­leń­cze bu­rze i po­ko­nać wy­so­kie fale na wzbu­rzo­nym mo­rzu. Do­kład­nie to samo do­ty­czy Two­je­go we­wnętrz­ne­go na­pę­du. Je­steś na tym świe­cie po to, aby zro­bić róż­ni­cę. Oczy­wi­ście mo­żesz omi­jać każ­de ry­zy­ko, w rze­ko­mo bez­piecz­nym por­cie za­rzą­dzać sta­tus quo i od cza­su do cza­su spo­glą­dać z tę­sk­no­tą w stro­nę ho­ry­zon­tu. Albo wcią­gnąć ko­twi­cę, po­sta­wić ża­gle i roz­po­cząć po­dróż w przy­szłość, pod­czas któ­rej prze­ży­jesz swo­je ma­rze­nia w stu pro­cen­tach. Oczy­wi­ście za­wsze ist­nie­je moż­li­wość, że Twój okręt roz­bi­je się o ja­kieś ska­ły. Ale rze­ko­ma po­raż­ka wca­le nie jest ni­czym złym, lecz wspa­nia­łą oka­zją do dal­sze­go roz­wo­ju. Za to nie­sły­cha­nie bę­dzie Ci do­skwie­rać uczu­cie za­wo­du, je­śli zbyt dłu­go bę­dziesz cze­kać, aż wresz­cie się oka­że, że jest już za póź­no. Za­cho­wa­nie dys­cy­pli­ny jest cięż­kie ni­czym no­sze­nie do­dat­ko­wych ki­lo­gra­mów. Ża­ło­wa­nie póź­niej cze­goś cią­ży nam ni­czym kil­ku­to­no­wy cię­żar.

Im czę­ściej je­steś świa­do­my tego fak­tu, tym in­ten­syw­niej mo­żesz żyć i wy­ko­rzy­sty­wać każ­dy dzień po to, aby zo­stać naj­lep­szą wer­sją sa­me­go sie­bie. Do tego mu­sisz ko­niecz­nie sam po­kie­ro­wać swo­im lo­sem, nie­za­leż­nie od tego, na ja­kim szcze­blu dra­bi­ny ży­cia aku­rat się znaj­du­jesz. Mu­sisz ode­rwać się od ty­tu­łów, pie­nię­dzy lub po­zwo­leń in­nych lu­dzi i obu­dzić w so­bie wła­ści­wą mo­ty­wa­cję do zmian. A to ozna­cza, że mu­sisz stać się chan­ge­ma­ke­rem. Tego po­ję­cia będę bar­dzo czę­sto uży­wać, za­tem chcę Ci wy­ja­śnić już w tym miej­scu, co przez nie ro­zu­miem. Dla mnie chan­ge­ma­ke­rem jest ktoś, kto trak­tu­je małe i duże zmia­ny w swo­im co­dzien­nym ży­ciu jak wiel­ki dar od te­goż ży­cia i łą­czy to na­sta­wie­nie z wy­so­ką kom­pe­ten­cją re­ali­za­cji. Jest to ktoś, kto szu­ka szans i moż­li­wo­ści, ak­tyw­nie kształ­tu­jąc swo­ją przy­szłość, za­miast tyl­ko za­rzą­dzać sta­tus quo. To ktoś, kto woli, aby prze­mó­wi­ły czy­ny, i nie ogra­ni­cza się do wiel­kich za­po­wie­dzi. To ktoś, kto wy­ka­zu­je się do­bro­cią, gdy za­cho­dzi taka po­trze­ba, i wy­róż­nia się, bę­dąc wzo­rem dla swo­ich współ­pra­cow­ni­ków, klien­tów i ko­le­gów z pra­cy.

Chan­ge­ma­ker nie po­trze­bu­je ani ty­tu­łów, ani pie­nię­dzy, ani po­zwo­le­nia od in­nych, aby wy­ko­rzy­sty­wać każ­dą nada­rza­ją­cą się szan­sę na prze­pro­wa­dze­nie zmia­ny.

Krót­ko mó­wiąc: chan­ge­ma­ker to ktoś, kto pod­jął de­cy­zję o tym, że jego ka­rie­ra, związ­ki i ogól­na ja­kość ży­cia nie będą wy­ni­ka­ły z przy­pad­ku, i wy­ko­rzy­sta każ­dą se­kun­dę tak in­ten­syw­nie, jak to tyl­ko moż­li­we.

Czy od­na­la­złeś sie­bie w tej cha­rak­te­ry­sty­ce chan­ge­ma­ke­ra, czy mu­sisz jesz­cze po­pra­co­wać w nie­któ­rych aspek­tach? Aby wes­przeć Cię pod­czas ana­li­zy, chciał­bym Cię za­pro­sić do wzię­cia udzia­łu w krót­kim eks­pe­ry­men­cie my­ślo­wym, dzię­ki któ­re­mu bę­dziesz mógł się do­wie­dzieć, w ja­kim stop­niu już je­steś chan­ge­ma­ke­rem. Pro­szę, wy­obraź so­bie, że jako sta­ry i (oby) mą­dry czło­wiek sie­dzisz pod ko­niec swo­je­go ży­cia w wy­god­nym bu­ja­nym fo­te­lu na we­ran­dzie. Spo­glą­da­jąc na cie­płe wie­czor­ne słoń­ce, w du­chu przy­glą­dasz się każ­de­mu ro­ko­wi swo­je­go ży­cia. Je­śli te­raz spoj­rzał­byś na swo­ją ka­rie­rę za­wo­do­wą, na sy­tu­ację ro­dzin­ną i re­ali­za­cję wła­sne­go po­ten­cja­łu, to czy był­byś z tego wszyst­kie­go dum­ny, bo­wiem pro­wa­dzi­łeś sa­tys­fak­cjo­nu­ją­ce ży­cie peł­ne chwil szczę­ścia? Czy Two­je my­śli by­ły­by ra­czej zdo­mi­no­wa­ne przez pe­wien ro­dzaj smut­ku, po­nie­waż nie osią­gną­łeś zbyt wie­lu ce­lów, tak wie­le razy nie za­ry­zy­ko­wa­łeś i tak wie­lu ma­rzeń nie prze­ży­łeś?

Czy w tym wy­obra­żo­nym prze­glą­dzie wła­sne­go ży­cia oka­za­ło się, że ak­tyw­nie zmie­ni­łeś świat we­dług wła­snych wy­obra­żeń, czy że by­łeś bier­ny: cze­ka­łeś i pod­da­wa­łeś się przy­pad­kom, de­cy­zjom in­nych i czyn­ni­kom ze­wnętrz­nym? Czy po­ru­sza­łeś świa­tem, czy za­rzą­dza­łeś sta­gna­cją? Jak­kol­wiek brzmi Two­ja od­po­wiedź na to fik­cyj­ne py­ta­nie, chciał­bym Cię za­in­spi­ro­wać tą książ­ką do wej­ścia na dro­gę chan­ge­ma­ke­ra, któ­ry ak­tyw­nie kształ­tu­je swo­je ży­cie i jest wzo­rem dla in­nych lu­dzi. Chciał­bym Cię zmo­ty­wo­wać, abyś wy­do­był mak­si­mum ze swo­jej ka­rie­ry, swo­ich związ­ków i stał się oso­bą za­do­wo­lo­ną z ży­cia. Abyś czer­pał z ca­łe­go swo­je­go po­ten­cja­łu i do­ko­ny­wał zmian. Je­śli je­steś już na do­brej dro­dze, to chciał­bym Cię ośmie­lić, abyś jesz­cze bar­dziej się przy­ło­żył i po­sta­wił pierw­szy krok na ścież­ce wio­dą­cej od sta­nu do­bre­go do wspa­nia­łe­go. I je­śli w chwi­li za­du­my po­czu­łeś, że to jesz­cze nie wszyst­ko, spra­wi mi ra­dość, je­śli ta książ­ka sta­nie się Two­ją oso­bi­stą po­bud­ką.

Nie­waż­ne, z ja­kie­go punk­tu wyj­ścia star­tu­jesz, bo dzi­siaj jest naj­lep­szy mo­ment na to, aby nadać kie­ru­nek swo­jej przy­szło­ści. Od­tąd to Ty bę­dziesz moc­no trzy­mać wo­dze. To Ty bę­dziesz de­cy­do­wać za­rów­no o kie­run­ku, jak i tem­pie jaz­dy ko­lej­ką gór­ską zwa­ną ży­ciem i bę­dziesz czer­pać z tego ra­dość. W tym cza­sie bę­dziesz się zmie­niać, po­dą­żysz na cze­le jako wzo­rzec dla in­nych i wpły­niesz na świat swo­imi czy­na­mi. W tej jeź­dzie bę­dzie Ci to­wa­rzy­szyć mo­ty­wa­cja do zmian, tak że od­ci­śniesz pięt­no na tym świe­cie. Być może po­wiesz te­raz: „Ilja, je­stem prze­cież tyl­ko zwy­kłym czło­wie­kiem, co ja tam mogę wiel­ce zmie­nić?”.

Już Ci od­po­wia­dam: Na­wet się nie do­my­ślasz, ile sił w To­bie tkwi. Dla­cze­go mia­ło­by Ci się nie udać to, co tylu oso­bom uda­ło się już wcze­śniej? Waż­ne, abyś roz­po­czął z tego miej­sca, w któ­rym się znaj­du­jesz, i naj­pierw za­dbał o wła­sną mo­ty­wa­cję. Nie­raz zda­rza­ją się rze­czy, o któ­rych nie śni­łeś na­wet w naj­śmiel­szych snach. Bo gdy we­wnętrz­ny ogień pło­nie ja­snym pło­mie­niem, szyb­ko zmie­nia się w po­żar obej­mu­ją­cy duże prze­strze­nie. W krót­kim cza­sie do­strze­żesz za­tem, jak zmie­nia­ją się rów­nież lu­dzie w Two­im oto­cze­niu. Twier­dzę na­wet, że im mniej bę­dziesz się sta­rać do­ko­ny­wać zmian w wiel­kim świe­cie, lecz bar­dziej bę­dziesz dą­żyć do wpro­wa­dze­nia zmian w naj­bliż­szym oto­cze­niu, tym więk­sze praw­do­po­do­bień­stwo, że w kon­se­kwen­cji zmia­ny na­stą­pią wła­śnie na bar­dziej ogól­nym po­zio­mie.

Już sły­szę ko­lej­ną wąt­pli­wość: „Ależ Ilja, praw­dzi­wy wpływ mogą mieć prze­cież tyl­ko lu­dzie, któ­rzy już od­nie­śli suk­ces. Czy do wpro­wa­dze­nia zmian nie są po­trzeb­ne ty­tu­ły, pie­nią­dze i od­po­wied­nie kon­tak­ty?”. Moja ja­sna i jed­no­znacz­na od­po­wiedź brzmi: Nie, wręcz prze­ciw­nie. Czy Ste­ve Jobs po­trze­bo­wał ja­kie­goś ty­tu­łu, aby wraz ze swo­imi kum­pla­mi w ga­ra­żu w Los Al­tos utwo­rzyć im­pe­rium Ap­ple? Czy Mar­tin Lu­ther King po­trze­bo­wał pie­nię­dzy, aby swo­im snem po­dzie­lić się z mi­lio­na­mi lu­dzi? Czy Jeff Bez­os po­trze­bo­wał po­zwo­le­nia od in­nych osób, aby po­wo­łać do ży­cia przy­szłe­go gi­gan­ta in­ter­ne­to­we­go Ama­zon? Nie, te przy­kła­dy po­ka­zu­ją, ja­kie mogą być efek­ty, je­śli za­cznie się od ma­łych kro­ków i bę­dzie się mia­ło od­wa­gę wy­ko­rzy­stać wła­sny po­ten­cjał do tego, aby stać się naj­lep­szą wer­sją sa­me­go sie­bie.

Tym sa­mym zna­leź­li­śmy się już przy mo­ty­wie prze­wod­nim, głów­nym te­ma­cie tej książ­ki. Ty też nie po­trze­bu­jesz żad­nych ty­tu­łów, pie­nię­dzy ani po­zwo­le­nia, aby pro­wa­dzić ży­cie peł­ne suk­ce­sów. Nie trze­ba ty­tu­łów, aby stać się przy­kła­dem i wzbu­dzać en­tu­zjazm u osób ze swo­je­go oto­cze­nia. Nie są po­trzeb­ne pie­nią­dze do tego, by dzia­łać na wyż­szych ob­ro­tach, wy­ko­ny­wać swo­ją pra­cę z peł­ną pa­sją i zro­bić dla swo­ich klien­tów do­dat­ko­wy krok do przo­du. Nie po­trze­bu­jesz ni­ko­go, kto miał­by Ci udzie­lić po­zwo­le­nia na po­dej­mo­wa­nie od­waż­nych de­cy­zji i da­wa­nie z sie­bie za­wsze tro­chę wię­cej, niż się tego od Cie­bie ocze­ku­je. To wszyst­ko bę­dzie się dzia­ło samo z sie­bie, je­śli prze­zwy­cię­żysz strach przed zmia­na­mi i za­miast tego bę­dziesz mieć od­waż­ne po­my­sły, bę­dziesz po­dej­mo­wać ja­sne de­cy­zje i śmia­łe dzia­ła­nia. Sta­nie się tak, je­śli ty­tuł tej książ­ki bę­dzie Two­ją co­dzien­ną man­trą: „Po pro­stu zrób to!”.

Sta­waj się naj­lep­szą wer­sją sa­me­go sie­bie. Wte­dy zmie­nią się rów­nież lu­dzie w Two­im oto­cze­niu.

Bez wzglę­du na to, jaki za­wód dzi­siaj wy­ko­nu­jesz, chcę Ci przed­sta­wić na­stę­pu­ją­cą myśl: „Pra­ca bę­dzie za­wsze tyl­ko wte­dy zwy­kłą pra­cą, je­śli zde­cy­du­je­my się ją spo­strze­gać jak coś zwy­czaj­ne­go”. Nie­waż­ne, czy je­steś sta­ży­stą, pra­cow­ni­kiem, urzęd­ni­kiem, kie­row­ni­kiem dzia­łu, czy pre­ze­sem za­rzą­du – każ­da czyn­ność wy­ko­ny­wa­na na tym świe­cie jest do­sko­na­łą oka­zją do tego, aby w peł­ni wy­ko­rzy­stać swój po­ten­cjał i swo­ją oso­bo­wo­ścią ukształ­to­wać naj­bliż­sze oto­cze­nie. Pro­szę za­tem, po­że­gnaj się z my­ślą o tym, że Twój oso­bi­sty suk­ces jest uza­leż­nio­ny od czyn­ni­ków ze­wnętrz­nych. Wszyst­ko to, cze­go po­trze­bu­jesz, aby za­ini­cjo­wać małe i duże zmia­ny w ży­ciu co­dzien­nym, tkwi już w To­bie sa­mym. Twój ogrom­ny po­ten­cjał tyl­ko cze­ka na to, abyś go roz­wi­nął i roz­bu­do­wał.

Je­śli jest to ta­kie pro­ste, to dla­cze­go tak mało lu­dzi ma od­wa­gę po­ru­szyć świa­tem? Bo teo­ria jest co praw­da zro­zu­mia­ła, ale jej za­sto­so­wa­nie w prak­ty­ce to już zu­peł­nie inna spra­wa. W mo­jej co­dzien­nej pra­cy tre­ne­ra mo­ty­wa­cyj­ne­go wciąż za­uwa­żam zmia­ny, wciąż wi­dzę to, jak bar­dzo sta­li­śmy się spo­łe­czeń­stwem na­rze­ka­ją­cym, bia­do­lą­cym i wy­mą­drza­ją­cym się. Nikt już nie jest za­do­wo­lo­ny. Nikt nie do­strze­ga szans, ja­kie nio­są ze sobą obec­ne, eks­cy­tu­ją­ce cza­sy. Za­wsze, we­dług nas, po­win­ni się zmie­nić inni, tak by­śmy sami mo­gli po­zo­stać tacy, jacy je­ste­śmy. Ale je­śli wszy­scy tak my­ślą, to ni­g­dy nic się nie zmie­ni. Je­śli ocze­ku­jesz, że Twój szef, Twoi współ­pra­cow­ni­cy lub part­ne­rzy ży­cio­wi po­dej­mą wła­ści­we dla Cie­bie de­cy­zje, to znaj­du­jesz się na pro­stej dro­dze ku prze­cięt­no­ści. A tym sa­mym na dro­dze do nie­za­do­wo­le­nia. Nie do­puść do tego i zde­cy­duj się do­ko­nać zmia­ny od za­raz. Sam idź do przo­du. Miej od­wa­gę, Two­ją oso­bo­wo­ścią od­bij pie­cząt­kę na swo­im ży­ciu. Dzia­łaj w zgo­dzie z wła­sny­mi war­to­ścia­mi i wy­obra­że­nia­mi. Po­dej­muj sa­mo­dziel­nie de­cy­zje. Nie po­zwól swo­im ma­rze­niom umrzeć po ci­chu, tyl­ko wy­krzycz z sie­bie, jak bar­dzo ko­chasz ży­cie. Je­śli bę­dziesz kon­se­kwent­nie sto­so­wać tę fi­lo­zo­fię, Two­ja co­dzien­ność sta­nie się o wie­le bar­dziej ko­lo­ro­wa, Two­ja fir­ma od­nie­sie wię­cej suk­ce­sów, Two­ja ka­rie­ra za­wo­do­wa ule­gnie roz­wo­jo­wi i zwięk­szy się Two­je ogól­ne za­do­wo­le­nie.

Brzmi na po­cząt­ku cał­kiem do­brze, praw­da? Ale by­naj­mniej nie jest to ta­kie pro­ste. O wie­le ła­twiej po­le­gać na in­nych, scho­wać się wśród sza­rej masy i stać się owcą do­brze do­pa­so­wa­ną do resz­ty sta­da. Iść na prze­dzie, sta­no­wiąc przy­kład dla in­nych, i prze­jąć od­po­wie­dzial­ność, ozna­cza wy­brać dro­gę cięż­ką, wy­bo­istą i ry­zy­kow­ną. Je­śli od­wa­żysz się nadać wła­snej mo­ty­wa­cji sta­tus prio­ry­te­to­wy, to wcie­lisz się w rolę pio­nie­ra. Wkro­czysz na szla­ki, któ­rych nikt wcze­śniej nie prze­mie­rzał. Bę­dziesz po­dej­mo­wać de­cy­zje, nie wie­dząc, czy są one wła­ści­we. I bę­dziesz po­peł­niać błę­dy. Dużo błę­dów. Po­waż­ne błę­dy. Ale to wła­śnie owe błę­dy po­zwo­lą Ci się uczyć i roz­wi­jać. To jest de­cy­du­ją­cy punkt. Tyl­ko je­śli sam bę­dziesz na­pę­dza­ny przez głę­bo­ką i roz­sąd­ną mo­ty­wa­cję, bę­dziesz mógł rów­nież mo­ty­wo­wać in­nych. Tyl­ko je­śli sta­niesz się lep­szym czło­wie­kiem, bę­dziesz mógł się stać lep­szym sze­fem lub ko­le­gą. Tyl­ko je­śli Two­ja oso­bo­wość bę­dzie wzra­sta­ła, będą mo­gły rów­nież wzra­stać Two­je za­wo­do­we wy­ni­ki.

Co­dzien­nie wspie­ram przed­się­bior­ców, ka­drę kie­row­ni­czą i me­ne­dże­rów, aby jak naj­le­piej wdra­ża­li ów pro­ces wzro­stu. Dro­ga Czy­tel­nicz­ko lub Dro­gi Czy­tel­ni­ku, z przy­jem­no­ścią chcę Cię za­chę­cić do tego, aby wła­snej mo­ty­wa­cji nie uza­leż­niać od ze­wnętrz­nych czyn­ni­ków albo in­nych osób, lecz dać ak­tyw­ny im­puls do za­ini­cjo­wa­nia ko­niecz­nych zmian w swo­jej fir­mie, ży­ciu ro­dzin­nym i naj­róż­niej­szych sy­tu­acjach w ży­ciu co­dzien­nym. Za­wsze pa­mię­taj: je­śli Ty tego nie zro­bisz, to nie zro­bi tego nikt inny. Dla­te­go bar­dzo bym chciał, aby ta książ­ka sta­ła się Two­im wier­nym to­wa­rzy­szem i sta­łym źró­dłem in­spi­ra­cji.

Je­stem przy tym da­le­ki od tego, aby Ci na­ka­zy­wać, jak masz pro­wa­dzić swo­je ży­cie. Osta­tecz­nie sam po­trze­bo­wa­łem po­nad trzy­dzie­stu lat na to, aby zdo­być się na od­wa­gę ode­rwa­nia się od ty­tu­łów, pie­nię­dzy i wszel­kich po­zwo­leń ze stro­ny mo­je­go oto­cze­nia, i na to, by po­trak­to­wać ak­tyw­ne kształ­to­wa­nie wła­sne­go ży­cia jako prio­ry­tet. Uwierz mi, za­nim w koń­cu tak się sta­ło, mu­sia­łem wal­czyć z tymi sa­my­mi de­mo­na­mi co każ­dy inny. Wąt­pi­łem, ba­łem się i re­zy­gno­wa­łem wię­cej niż raz. Trze­ba naj­pierw przejść przez od­po­wied­nią do­li­nę, za­nim zdo­bę­dzie się ko­lej­ny szczyt.

Mimo tego wciąż sły­szę te same kontr­ar­gu­men­ty: „Okay, Ilja, u cie­bie może i było to ta­kie pro­ste, ale moja sy­tu­acja jest o wie­le bar­dziej skom­pli­ko­wa­na. W żad­nym ra­zie nie był­bym w sta­nie osią­gnąć tego sa­me­go, co ty”. Dla­te­go po­zwól mi wy­ja­śnić dwie waż­ne spra­wy. Przede wszyst­kim nie po­wi­nie­neś po­rów­ny­wać się ani ze mną, ani z ni­kim in­nym. Zbyt bar­dzo się wszy­scy róż­ni­my. Nie mu­sisz tak jak ja re­zy­gno­wać z peł­nej suk­ce­sów pra­cy, przejść na sa­mo­dziel­ną dzia­łal­ność i za­czy­nać raz jesz­cze wszyst­ko od po­cząt­ku. To jest moja bar­dzo oso­bi­sta dro­ga, któ­rą tyl­ko ja mogę iść. Ty mu­sisz zna­leźć swo­ją wła­sną i na­pę­dzać się wła­sny­mi war­to­ścia­mi i wi­zja­mi. Tak może się stać, gdy je­steś przed­się­bior­cą, człon­kiem ka­dry kie­row­ni­czej lub me­ne­dże­rem. Ale rów­nież wte­dy, gdy je­steś pra­cow­ni­kiem, go­spo­dy­nią do­mo­wą lub stu­den­tem mo­żesz pro­wa­dzić ży­cie jako chan­ge­ma­ker, świe­cić przy­kła­dem i za­ra­żać in­nych swo­ją mo­ty­wa­cją.

Ustal, że prio­ry­te­tem jest ak­tyw­ne kształ­to­wa­nie swo­je­go ży­cia i wzię­cie spraw w swo­je ręce.

Dru­gi punkt jest dla mnie na­wet jesz­cze waż­niej­szy. Nie po­sia­dam ani szcze­gól­nych uzdol­nień, ani nad­zwy­czaj­nych umie­jęt­no­ści. Ra­czej jest tak jak w przy­pad­ku Tho­ma­sa Got­t­schal­ka, któ­ry kie­dyś po­wie­dział: „Nic nie ro­bię tak na­praw­dę do­brze oprócz mó­wie­nia i za­ba­wia­nia lu­dzi”. W moim przy­pad­ku jest na­wet ra­czej tak, że więk­szość rze­czy ro­bię wła­ści­wie dość nie­do­brze. Ale w od­róż­nie­niu od tego, co było w prze­szło­ści, już mnie to nie fru­stru­je i te­raz kon­cen­tru­ję się na tym, co po­tra­fię ro­bić. A w moim przy­pad­ku jest to mó­wie­nie, pi­sa­nie i umie­jęt­ność do­strze­ga­nia po­ten­cja­łu w lu­dziach i roz­wi­ja­nie go w ca­ło­ści. Nie, nie je­stem kimś szcze­gól­nym ani ja­kimś guru, któ­ry od­na­lazł je­dy­ną wła­ści­wą dro­gę. Je­stem zwy­kłym czło­wie­kiem, któ­ry zdo­był ta­kie same do­świad­cze­nia, wal­czył z ta­ki­mi sa­my­mi pro­ble­ma­mi i prze­żył ta­kie same kry­zy­sy jak Ty. Ja rów­nież znaj­do­wa­łem się w sy­tu­acjach, w któ­rych by­łem jak­by ste­ro­wa­ny przez ko­goś z ze­wnątrz, i po­le­ga­łem na tym, że inni już o to za­dba­ją, że­bym był zmo­ty­wo­wa­ny i wy­ko­nał swo­ją pra­cę. W sy­tu­acjach, w któ­rych nie wy­ka­zy­wa­łem się żad­ną wła­sną ini­cja­ty­wą, bo wmó­wi­łem so­bie, że po­trzeb­ne są mi do tego ty­tu­ły, pie­nią­dze i po­zwo­le­nie od in­nych. Ja rów­nież spra­wi­łem, że moje ma­rze­nia bar­dzo dłu­go gni­ły w szu­fla­dzie, i wmó­wi­łem so­bie, że kie­dyś tam na­dej­dzie ten wła­ści­wy mo­ment. Ale uda­ło mi się wy­cią­gnąć o wła­snych si­łach z ba­gna tego bier­ne­go ży­cia i spra­wić, żeby za­sa­dy przed­sta­wio­ne w tej książ­ce sta­ły się wy­znacz­ni­kiem mo­jej fi­lo­zo­fii ży­cio­wej. Od­wa­ży­łem się. Zde­cy­do­wa­łem się pójść trud­nym, wy­bo­istym i ry­zy­kow­nym szla­kiem. Oczy­wi­ście po­peł­nia­łem przy tym błę­dy. Ale szyb­ko się uczy­łem i ro­słem wraz z wy­zwa­nia­mi. Im wię­cej się roz­wi­ja­łem we­wnętrz­nie, tym bar­dziej wi­docz­ne na ze­wnątrz sta­wa­ły się moje suk­ce­sy.

Jed­nak bez wspar­cia wie­lu wspa­nia­łych lu­dzi nie dał­bym rady. Po­nie­waż ni­g­dy tego nie za­po­mnę, moją wiel­ką mi­sją jest dzi­siaj prze­ka­zy­wa­nie swo­ich do­świad­czeń in­nym – na wy­kła­dach, se­mi­na­riach, a szcze­gól­nie w mo­ich książ­kach. Po­zwól, że po­dzie­lę się z Tobą swo­im fun­da­men­tal­nym prze­ko­na­niem. Wie­rzę głę­bo­ko i moc­no, że każ­dy czło­wiek ma swo­je za­da­nie do wy­ko­na­nia, jest do cze­goś prze­zna­czo­ny lub ma po­wo­ła­nie w ży­ciu. Ty rów­nież po­sia­dasz wy­jąt­ko­we ta­len­ty i umie­jęt­no­ści, któ­re trze­ba w ży­ciu od­na­leźć i roz­wi­nąć. A to uda się tyl­ko wte­dy, gdy bę­dziesz go­to­wy prze­jąć od­po­wie­dzial­ność, my­śleć sa­mo­dziel­nie i prze­wo­dzić in­nym po­przez da­wa­nie do­bre­go przy­kła­du. Je­śli wy­ła­miesz się ze stre­fy kom­for­tu, jaką daje obo­jęt­ność, i od­wa­żysz się stać naj­lep­szą wer­sją sa­me­go sie­bie. Je­śli za­czniesz zmie­niać swój wła­sny świat i za­ini­cju­jesz falę zmian, któ­ra bę­dzie się roz­prze­strze­niać.

Je­śli je­steś go­to­wy pójść ra­zem ze mną tą fa­scy­nu­ją­cą dro­gą, to cie­szę się na na­szą wspól­ną po­dróż. Chcę się przy tym zdo­być na od­wa­gę i wy­ko­nać mały eks­pe­ry­ment. To jest bar­dzo oso­bi­sta książ­ka i za jej po­śred­nic­twem po­zwo­lę Ci wej­rzeć w moje wnę­trze. Aby móc dzie­lić się z Tobą swo­imi emo­cja­mi na róż­nych płasz­czy­znach, każ­dy roz­dział będę roz­po­czy­nał pio­sen­ką, któ­ra szcze­gól­nie za­in­spi­ro­wa­ła mnie pod­czas pi­sa­nia. W ten spo­sób tej książ­ce to­wa­rzy­szy nie­ja­ko ścież­ka dźwię­ko­wa. Mam na­dzie­ję, że po­łą­cze­nie mu­zy­ki, tek­stów pio­se­nek i mo­ich po­my­słów za­dzia­ła rów­nież na Cie­bie w szcze­gól­ny spo­sób.

Od­ci­śnij na swo­im oto­cze­niu wła­sne pięt­no. Roz­pal we­wnętrz­ny ogień swo­jej mo­ty­wa­cji i po­zwól, aby iskra prze­sko­czy­ła da­lej.

A te­raz wy­cią­gnij swo­je ma­rze­nia z szu­fla­dy i za­cznij pro­wa­dzić ży­cie kształ­to­wa­ne nie przez ogra­ni­cze­nia, lecz przez moż­li­wo­ści. Spró­buj już dzi­siaj być lep­szym sze­fem, ko­le­gą lub part­ne­rem, niż by­łeś wczo­raj. Przejdź przez głę­bo­kie do­li­ny i wspi­naj się na wy­so­kie wierz­choł­ki. Za­mień obo­jęt­ność i jed­no­li­tą bre­ję na sta­now­czość i wspa­nia­łość. Po­staw oso­bi­stą od­po­wie­dzial­ność po­nad po­sta­no­wie­nia po­wzię­te przez in­nych. I nie cze­kaj, aż uzy­skasz ja­kiś ty­tuł, bę­dziesz miał wy­star­cza­ją­co dużo pie­nię­dzy lub aż inni lu­dzie Ci na to po­zwo­lą. Wszyst­ko za­le­ży od Cie­bie. I wszyst­ko leży w To­bie. Stań się naj­lep­szą wer­sją sa­me­go sie­bie i od­ci­śnij na świe­cie swo­je pięt­no. Roz­pal we­wnętrz­ny ogień swo­jej mo­ty­wa­cji i po­zwól, aby iskra prze­sko­czy­ła da­lej. Ra­zem zmień­my świat – w ma­łym ob­sza­rze, a może na­wet i w du­żym. W tej książ­ce będę Two­im prze­wod­ni­kiem. Bę­dzie dla mnie wiel­kim za­szczy­tem, je­śli po­dą­żysz za mną.

Ser­decz­nie po­zdra­wiam,

Twój Ilja Grze­sko­witz

POLECANE

ZA­SA­DY ZWY­CIĘZ­CÓW – Bodo Schäfer

wy­daw­nic­two: Ak­ty­wa

rok: 2018

stron: 332

opra­wa: mięk­ka

wy­da­nie II

za­mó­wie­nia: www.wy­daw­nic­two­ak­ty­wa.pl

Co po­wstrzy­mu­je wie­lu lu­dzi przed tym, aby wie­dli ży­cie, któ­re­go pra­gną? Po pro­stu nie zna­ją za­sad, we­dług któ­rych żyją wszy­scy zwy­cięz­cy.

W ni­niej­szej książ­ce Bodo Schäfer opi­su­je trzy­dzie­ści za­sad, któ­rych na­uczył się, aby w wie­ku trzy­dzie­stu lat stać się mi­lio­ne­rem.

Ty rów­nież sko­rzy­staj z tej spraw­dzo­nej wie­dzy, a w cią­gu mie­sią­ca za­czniesz wieść ży­cie, któ­re­go pra­gniesz – i na któ­re za­słu­gu­jesz.

Każ­de­go dnia prze­czy­taj po pro­stu jed­ną za­sa­dę – i patrz, jak Two­je ma­rze­nia sta­ją się rze­czy­wi­sto­ścią.

KA­WIAR­NIA NA KOŃ­CU ŚWIA­TA – John Stre­lec­ky

wy­daw­nic­two: Ak­ty­wa

rok: 2018

stron: 140

opra­wa: mięk­ka

wy­da­nie II

za­mó­wie­nia: www.wy­daw­nic­two­ak­ty­wa.pl

W ma­łej ka­wiar­ni, w miej­scu tak od­le­głym, że w za­sa­dzie trud­no doń tra­fić, John – czło­wiek ży­ją­cy w cią­głym po­śpie­chu – tra­fia na ży­cio­we roz­dro­że. Za­mie­rza­jąc je­dy­nie zjeść i za­tan­ko­wać pa­li­wo, przed wy­ru­sze­niem w dal­szą po­dróż, znaj­du­je tu stra­wę zu­peł­nie in­ne­go ro­dza­ju. Oprócz spe­cja­łów dnia, menu ka­wiar­ni ofe­ru­je bo­wiem trzy py­ta­nia, do któ­rych roz­wa­że­nia za­chę­ca­ni są wszy­scy go­ście:

• Dla­cze­go tu je­steś?

• Czy bo­isz się śmier­ci?

• Czy czu­jesz się speł­nio­ny?

Pod prze­wod­nic­twem trzech osób, któ­re spo­ty­ka w ka­wiar­ni, John wy­ru­sza w po­dróż ma­ją­cą na celu od­kry­cie sa­me­go sie­bie, po­dróż, któ­ra za­bie­ra go wprost z apar­ta­men­tów ka­dry kie­row­ni­czej świa­ta re­kla­my, do sur­fo­wa­nia u wy­brze­ży Ha­wa­jów. Po dro­dze męż­czy­zna od­kry­wa nowy spo­sób spo­glą­da­nia na ży­cie, na sie­bie sa­me­go i na to, co go ota­cza oraz jak wie­le może się na­uczyć od zie­lo­ne­go żół­wia mor­skie­go.