Płomienne wspomnienia - Michelle Celmer - ebook

Płomienne wspomnienia ebook

Michelle Celmer

3,8

Opis

Ash Williams robi karierę jako dyrektor finansowy w dużej firmie reklamowej. Praca wypełnia mu życie niemal bez reszty. Nie zauważa, że jego partnerka, Melody, nie jest z nim szczęśliwa, chociaż pozornie niczego jej nie brakuje. Ash czuje się bezradny, gdy odkrywa, że Melody bez słowa opuściła jego apartament. Postanawia ją odszukać, by poznać przyczynę jej odejścia. Po długotrwałych poszukiwaniach odnajduje wreszcie Melody, ale... leży ona w szpitalu po wypadku i niczego nie pamięta.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 155

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
3,8 (28 ocen)
10
6
7
5
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Tytuł oryginału: Money Man’s Fiancée Negotiation

Pierwsze wydanie: Silhouette Desire, 2010

Redaktor serii: Ewa Godycka

Opracowanie redakcyjne: Ewa Godycka

Korekta: Roma Sachnowska

© 2010 by Harlequin Books S.A.

© for the Polish edition by Arlekin – Wydawnictwo Harlequin Enterprises sp. z o.o., Warszawa 2012

Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części lub całości dzieła w jakiejkolwiek formie.

Wydanie niniejsze zostało opublikowane w porozumieniu z Harlequin Enterprises II B.V.

Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne.

Jakiekolwiek podobieństwo do osób rzeczywistych – żywych lub umarłych – jest całkowicie przypadkowe.

Znak firmowy Wydawnictwa Harlequin i znak serii Harlequin Gorący Romans są zastrzeżone.

Arlekin – Wydawnictwo Harlequin Enterprises sp. z o.o. 00-975 Warszawa, ul. Starościńska 1B lokal 24-25

Skład i łamanie: COMPTEXT®, Warszawa

ISBN 978-83-238-8766-9

GR – 953

Konwersja do formatu EPUB: Virtualo Sp. z o.o.virtualo.eu

PROLOG

Luty

Melody Trent szybko wrzuciła ubrania do walizki, chociaż właściwie nie miała powodu do pośpiechu. Ash miał wrócić dopiero wieczorem, ostatnio pracował coraz dłużej. Dla niej miał coraz mniej czasu.

Naprawdę wcale by się nie zdziwiła, gdyby dopiero po kilku dniach zorientował się, że zniknęła.

Z przejęcia dławiło ją w gardle, w oczach zapiekły łzy. Przygryzła wargi i odetchnęła głęboko, by się uspokoić. To musi być sprawa hormonów, bo przecież nigdy łatwo się nie wzruszała.

Najchętniej obarczyłaby winą swoją matkę i jej burzliwe życie. Wygodnie też byłoby jej wierzyć, że spędziła z Ashem aż trzy lata tylko dlatego, że matka nie potrafiła utrzymać żadnego ze swych pięciu małżeństw nawet przez rok. Chciała być od matki inna, lepsza, no i w efekcie wpakowała się w kłopoty.

Popatrzyła na wiszące nad toaletką zdjęcie, na którym była ona z matką. Jedyne ich wspólne zdjęcie, jakie posiadała. Miała na nim trzynaście lat, a wy – glądała na dziesięć. Chuda, wątła i niezgrabna stała u boku swojej pięknej i zmysłowej matki.

Nic dziwnego, że czuła się wtedy nieważna, jakby była wręcz niewidzialna.

Dopiero na studiach, pod wpływem swej współlokatorki, która pracowała dorywczo jako prywatna instruktorka fitness, Mel zaczęła wreszcie dbać o siebie i wyglądać jak kobieta. Osiągnęła to przez codzienne wyczerpujące treningi i odpowiednie odżywianie.

W rezultacie zaokrągliła się tu i ówdzie, stała się zgrabna i atrakcyjna. Nim minął rok, mężczyźni zaczęli zwracać na nią uwagę i umawiać się na randki.

Jej ciało stało się przynętą, a seks nałogiem, który przyciągał do niej mężczyzn. No bo właściwie z jakiego innego powodu mogliby się nią zainteresować?

Była bystra, ale we własnej opinii niezbyt ładna. Lubiła siedzieć w domu, uczyć się albo czytać jakąś dobrą książkę, podczas gdy jej rówieśnicy przede wszystkim chcieli się bawić.

Dlatego ona i Ash tak dobrze do siebie pasowali.

Mel mogła spokojnie studiować prawo i robić to wszystko, co jej sprawiało przyjemność, wolna od jakichkolwiek kłopotów finansowych, bo te sprawy brał na siebie Ash. Do niej należała cała reszta, to znaczy gotowanie, pranie i sprzątanie, ale nie miała nic przeciwko temu. Robiła to przez całe życie, bo matka nie zniżała się do tak przyziemnych zajęć, by – nie daj Boże – nie zniszczyć sobie rąk czy nie połamać paznokci.

Oczywiście seks też był częścią do pakietu, ale w tym Melody była mistrzynią. Dopiero ostatnio, jakieś pół roku temu, zauważyła, że Ash stopniowo się od niej odsuwa. Kiedy się kochali, miała wrażenie, że myślami jest gdzie indziej. Obojętne jak szalonych sztuczek używała, by zwrócić jego uwagę, czuła, że się jej wymyka.

Kiedy zaczęła podejrzewać, że jest w ciąży, nie mogła zrozumieć, co się stało. Ash twierdził, że jest bezpłodny, i chociaż nie łączyła ich miłość, to gwarantowali sobie nawzajem wyłączność i przez blisko trzy lata nie stosowali żadnej antykoncepcji.

Jednak wkrótce zmiany zachodzące w organizmie Mel nie dały się dłużej ignorować i jeszcze zanim zrobiła test ciążowy, nie miała wątpliwości, że wynik będzie pozytywny. No i oczywiście miała rację.

Ash niejednokrotnie dał jej do zrozumienia, że nie chce się wiązać. Był jednak dobrym człowiekiem i wiedziała, że zachowa się przyzwoicie. Chodziło raczej o to, czy ona chce pozostać w związku z mężczyzną, któremu nie zależy ani na niej, ani na ich dziecku?

Gdyby odeszła od Asha, musiałaby także zrezygnować ze studiów prawniczych, na które nie byłoby jej stać. Co prawda już jakiś czas temu straciła zapał do nauki, ale nie miała odwagi powiedzieć o tym Ashowi. Zainwestował w jej wykształcenie sporo, a teraz miałby się dowiedzieć, że to wszystko na nic?

Brała właśnie prysznic, zastanawiając się, co począć, kiedy wkroczył Ash z kamerą. Była zmęczona i przygnębiona, zupełnie nie w nastroju do erotycznych figli. Poza tym trochę to nie miało sensu, bo właściwie zdecydowała już, jak ma postąpić. Przez trzy lata grała rolę idealnej partnerki i miała już tego dość.

Kiedy jednak Ash wszedł pod prysznic i zaczął ją pieścić i całować czulej niż kiedykolwiek przedtem, jej opór stopniał. Kochali się i mogłaby przysiąc, że wtedy po raz pierwszy dostrzegł ją taką, jaką była. Uwierzyła nawet, że może gdzieś w głębi serca Ash żywi dla niej odrobinę uczucia.

Przez następne dwa tygodnie biła się z myślami, jak ma się zachować. Zaczynała mieć nadzieję, że wszystko się ułoży, Ash zaś będzie szczęśliwy, że ma dziecko. Tylko że któregoś dnia wrócił z pracy w fatalnym humorze, oburzony tym, że Jason Reagart musi się ożenić i będzie ojcem dziecka, którego wcale nie chciał. Dodał jeszcze, że on na szczęście ma kobietę, która szanuje jego granice.

W tym momencie Mel pojęła, że jej fantazja o szczęśliwej przyszłości z Ashem i ich wspólnym dzieckiem nigdy się nie ziści.

To było poprzedniego wieczoru, a dzisiaj zdecydowała się odejść.

Wepchnęła resztę rzeczy do walizki, nie biorąc jednak eleganckich sukienek koktajlowych ani seksownej bielizny. Tam, dokąd się wybierała, na pewno nie będą jej potrzebne. Zresztą za kilka miesięcy i tak nie zdołałaby ich włożyć.

Domknęła zamek – jej bagaż był gotowy. Całe życie zmieściła w dwóch walizkach i wypchanym żeglarskim worku. Miała dwadzieścia cztery lata i prawie nic poza tym. Ale to miało się niebawem zmienić.

Urodzi dziecko, które będzie kochała, i może kiedyś spotka mężczyznę, który ją doceni.

Zaniosła walizki do drzwi wyjściowych, po czym sprawdziła zawartość torebki. Sześć tysięcy bezpiecznie ukryte w kieszonce. Zbierała te pieniądze systematycznie przez ostatnie trzy lata, oszczędzając na czarną godzinę.

I czarna godzina właśnie nadeszła.

Zostawiła wszystkie karty kredytowe, które dostała od Asha, i wyjęła notes, by napisać do niego pożegnalny list, ale nie miała pojęcia, jakich ma użyć słów.

Ma dziękować czy przepraszać? Ani na jedno, ani na drugie nie miała ochoty.

Zwraca mu wolność. Czy to nie jest dość?

Nie miała wątpliwości, że Ash znajdzie kogoś, kto ją zastąpi, a za kilka tygodni będzie ją pamiętał jak przez mgłę.

Dźwignęła swoje bagaże i otworzyła drzwi. Ostatni raz rozejrzała się dookoła, po czym zamknęła za sobą ten rozdział życia.

ROZDZIAŁ PIERWSZY

Asher Williams nie był człowiekiem cierpliwym. Kiedy czegoś chciał, nie lubił czekać i prawdę mówiąc, rzadko musiał czekać. Teraz jednak, kiedy zdecydował się skorzystać z usług prywatnego detektywa, uprzedzono go, że znalezienie poszukiwanej osoby może trochę potrwać, zwłaszcza jeśli ta osoba nie chce zostać odnaleziona.

Tak właśnie było, więc tym bardziej go zaskoczyło, gdy detektyw zadzwonił już dwa dni później.

Ash był właśnie na spotkaniu biznesowym w pracy i normalnie nie przyjąłby telefonu, teraz jednak zrobił wyjątek, gdy zobaczył, kto telefonuje. Wiadomość ta może być albo bardzo dobra, albo bardzo zła.

Przeprosił kolegów i odszedł w drugi koniec sali, by spokojnie porozmawiać.

– Ma pan jakieś wiadomości? – zapytał w napięciu.

– Znalazłem ją.

Ash poczuł, że ogarnia go niezbyt miłe uczucie ulgi zabarwionej goryczą.

– Gdzie ona jest?

– Przebywa w Abilene, w Teksasie.

Co, u licha, Mel może robić w Teksasie? Zresztą to teraz nie jest ważne; chodzi o to, by sprowadzić ją z powrotem do domu. A jedynym sposobem jest tam pojechać i ją przywieźć.

Wierzył, że potrafi namówić Melody do powrotu i przekonać, że opuszczając go, popełniła błąd.

– Mam teraz spotkanie. Oddzwonię za pięć minut – oznajmił, kończąc rozmowę.

Potem wrócił do kolegów i poinformował ich, że musi wyjechać.

– Nie jestem pewien, kiedy wrócę – dodał. – Mam nadzieję, że nie dalej niż za kilka dni. Dam wam znać, jak będę wiedział.

Ich zaskoczenie nawet go nieco rozbawiło. Odkąd zaczął pracować jako główny księgowy w firmie Maddox Communications, nigdy nie opuścił żadnego spotkania, nie wziął nawet dnia zwolnienia. Do pracy przychodził zawsze punktualnie i nie pamiętał już, kiedy ostatnio brał urlop – tym bardziej tak nagle, bez żadnego uprzedzenia.

Po drodze do gabinetu zajrzał do sekretarki i polecił jej odwołać wszystkie spotkania na najbliższy tydzień.

Rachel szeroko otworzyła oczy ze zdumienia.

On tymczasem zamknął za sobą drzwi i myśląc gorączkowo o tym, co musi jeszcze zrobić przed wyjazdem, nakręcił numer prywatnego detektywa.

– Mówił pan, że zanim ją pan znajdzie, może minąć kilka miesięcy – zaczął rozmowę. – Jest pan pewien, że to właśnie ta Melody Trent?

– Jestem pewien, że to ona. Pańska dziewczyna miała wypadek samochodowy, dlatego znalazłem ją tak szybko.

Melody Trent nie była jego dziewczyną. Zgodnie z definicją była jego kochanką – dawała mu ciepło, kiedy wracał do domu po całym dniu pracy. Płacił za jej studia i pokrywał koszty utrzymania, a w zamian otrzymywał jej towarzystwo, związek niepociągający za sobą dalszych zobowiązań. To mu odpowiadało.

Ale teraz nie ma czasu, by dzielić włos na czworo.

– Czy została ranna? – zapytał, oczekując w najgorszym wypadku sińców i stłuczeń.

Zupełnie nie był przygotowany na wiadomość, jaką przekazał mu detektyw.

– Zgodnie z raportem policji pańska dziewczyna doznała poważnych obrażeń, w wypadku była też jedna ofiara śmiertelna.

Ash poczuł ucisk w żołądku.

– Jakich obrażeń? – wydusił przez zaschnięte gardło.

– Od dwóch tygodni przebywa w szpitalu.

– Powiedział pan, że była ofiara śmiertelna. Co dokładnie się tam stało?

Szczegóły wypadku, jakie znał detektyw, wskazywały na to, że sytuacja była zła. Gorsza, niż Ash mógł przypuszczać.

– Czy Melody będzie za to odpowiadać?

– Na szczęście nie. Policja stwierdziła, że to był wypadek. Co nie oznacza, że nie będzie postępowania cywilnego.

Ash uznał, że zajmie się tym, kiedy przyjdzie właściwa pora. Na razie ważne było to, jak Melody się czuje, a na ten temat detektyw miał dość skąpe informacje.

– W szpitalu twierdzą, że jej stan jest stabilny; szczegóły podają tylko rodzinie. Kiedy chciałem z nią porozmawiać, powiedziano mi, że nie odbiera telefonów. To na ogół oznacza, że z takiej czy innej przyczyny pacjent nie może mówić. Osobiście podejrzewam, że jest nieprzytomna.

Odkąd Melody go opuściła, Ash nie mógł się doczekać, kiedy wróci, prosząc, by jej wybaczył, i przyzna się do błędu. Teraz przynajmniej wie, dlaczego tak się nie stało, jakkolwiek mizerne to jest pocieszenie.

Za wszelką jednak cenę postanowił poznać prawdę.

– No cóż, powiem, że jestem kimś z rodziny – oświadczył.

– Chce pan udawać, że to pańska od dawna zaginiona siostra czy coś w tym rodzaju? – podsunął detektyw.

– Nie, skądże. – To musi być coś bardziej wiarygodnego. Na przykład to, że Melody jest jego narzeczoną.

Następnego dnia rano najwcześniejszym samolotem poleciał do Dallas, gdzie wynajął samochód. Miał przed sobą jeszcze dwie i pół godziny jazdy do Abilene.

Poprzedniego popołudnia telefonicznie umówił się na spotkanie z lekarzem, który opiekował się Melody. Dowiedział się też, że jest przytomna. Poza tym żadnych informacji przez telefon mu nie udzielono.

Gdy wreszcie dotarł do szpitala, zdecydowanym krokiem minął rejestrację. Wiedział z doświadczenia, że w podobnych okolicznościach pewność siebie zawsze się opłaca. I rzeczywiście, nikt nawet nie próbował go zatrzymać.

Wjechał windą na trzecie piętro i ze zdziwieniem stwierdził, że się denerwuje. Co będzie, jeśli Melody nie zechce do niego wrócić?

Powtarzał sobie, że to niemożliwe. To, że go opuściła, to musiała być pomyłka, pytanie tylko, kiedy Mel ją sobie uświadomi i zacznie za nim tęsknić.

Poza tym kto miałby się nią opiekować po wyjściu ze szpitala? Ona go potrzebuje.

Zgłosił swą wizytę w dyżurce pielęgniarek, a po chwili pojawił się też doktor Nelson.

– Pan Williams? – upewnił się, ściskając mu dłoń.

Z identyfikatora, który miał przypięty do fartucha, wynikało, że jest neurologiem, co oznacza, że Melody musiała doznać urazu mózgu. To by tłumaczyło, wcześniejszą informację, że jest nieprzytomna. Czy jednak znaczyło to również, że sytuacja jest poważniejsza, niż Ash sobie wyobrażał?

A jeśli nigdy w pełni nie odzyska zdrowia?

– Gdzie jest moja narzeczona? – zapytał Ash z nagłą paniką w głosie.

Wiedział, że musi wziąć się w garść, nie zgłaszać od razu pretensji i żądań, bo to tylko mogłoby pogorszyć sytuację. Szczególnie jeśli Mel zdążyła już powiedzieć, że Ash wcale nie jest jej narzeczonym.

– Czy mogę ją zobaczyć? – zapytał już spokojniej.

– Oczywiście, ale może najpierw porozmawiamy.

Ash posłusznie przyjął propozycję lekarza.

– Co pan wie na temat wypadku? – zapytał doktor Nelson, kiedy usiedli już w małej poczekalni.

– Słyszałem, że samochód dachował i była jedna ofiara śmiertelna.

– Pańska narzeczona miała ostatecznie wiele szczęścia, panie Williams. Wie pan, jechała boczną drogą i dopiero kilka godzin po wypadku ktoś tamtędy przejeżdżał i ją zobaczył. Została tu dostarczona śmigłowcem, ale gdyby ekipa ratunkowa nie pracowała szybko, nie rozmawiałby pan teraz ze mną, tylko z koronerem.

Ash poczuł gwałtowny ucisk w żołądku. Nie potrafił sobie uzmysłowić, że Melody otarła się o śmierć i omal nie stracił jej na zawsze. Miał do niej żal, że go opuściła, ale nadal mu na niej zależało.

– Jak poważne są jej obrażenia?

– To krwiak podtwardówkowy.

– Uraz mózgu?

Lekarz kiwnął głową.

– Jeszcze dwa dni temu była w śpiączce farmakologicznej.

– Ale wyzdrowieje?

– Mamy nadzieję, że całkowicie odzyska zdrowie.

Ash poczuł, że nagle opuszcza go napięcie. Dobrze, że akurat siedział, bo pewnie ugięłyby się pod nim kolana.

– Jakkolwiek – dodał lekarz, pochmurniejąc – były pewne komplikacje.

– Jakie komplikacje?

– Pańska narzeczona straciła dziecko. Bardzo mi przykro.

– Dziecko?

Ash nie rozumiał, o czym lekarz mówi. Melody nie miała żadnego dziecka.

– Przepraszam, sądziłem, że pan wie, że była w ciąży.

Jak mógłby nawet coś takiego podejrzewać, skoro w dzieciństwie chorował na raka i po naświetlaniach stał się bezpłodny? To musiała być pomyłka.

– Jest pan pewien? – spytał z niedowierzaniem.

– Całkowicie.

Nagle olśniło go, że Melody go oszukiwała. Miała kochanka! Czy to do niego pojechała? To ten kochanek jest ojcem jej dziecka?

A tymczasem on szuka jej jak jakiś zakochany głupiec! Zamierzał ją namówić, by do niego wróciła! Zdradziła go po tym wszystkim, co dla niej zrobił, a on niczego się nie domyślał.

Jego pierwszą reakcją było wstać i opuścić szpital, ale ciało odmówiło mu posłuszeństwa.

Chciał ostatni raz zobaczyć Mel, musi się dowiedzieć, dlaczego mu to zrobiła. Może będzie miała chociaż tyle przyzwoitości i odwagi, żeby być z nim szczera.

Widział, że doktor jest ciekaw, jak to się stało, że Ash nie wiedział o ciąży narzeczonej, lecz ten nie czuł się w obowiązku niczego mu wyjaśniać.

– Jak zaawansowana była ciąża? – zapytał.

– Sądzimy, że to był czternasty tydzień.

– Jak to? Ona sama nie powiedziała?

– Nie informowaliśmy jej o poronieniu. Jesteśmy zdania, że na tym etapie rekonwalescencji byłoby to zbyt obciążające.

– A więc ona sądzi, że dziecku nic się nie stało?

– Nie ma pojęcia, że w chwili wypadku była w ciąży.

Ash zmarszczył brwi. To wszystko razem nie ma sensu.

– Jak to możliwe, żeby nie wiedziała? – zapytał zirytowanym tonem.

– Przykro mi, że muszę to panu powiedzieć, panie Williams, ale pańska narzeczona ma amnezję.

Ten ból głowy był nieznośny. Melody miała wrażenie, jakby ktoś wkręcał jej czaszkę w imadło.

– Pora na leki przeciwbólowe – zaszczebiotała pielęgniarka, która jak na wezwanie pojawiła się przy jej łóżku.

A może to ona, Melody, nacisnęła dzwonek? Naprawdę nie pamiętała. Mąciło jej się w głowie, ale lekarz twierdził, że to normalne. Potrzeba czasu, by ustąpiły wszystkie skutki narkozy.

– Możesz to połknąć, kochanie? – zapytała pielęgniarka, podając jej plastikowy kieliszek z lekarstwami i szklankę wody.

Tak, może. Potrafiła połknąć pigułki, umyć zęby, włączać i wyłączać telewizor przy pomocy pilota. Umiała posługiwać się nożem i widelcem i bez kłopotu czytała kolorowe czasopisma, które przyniosła jej pielęgniarka.

Dlaczego więc w takim razie nie pamięta, jak się nazywa?

Nie mogła sobie przypomnieć żadnego faktu ze swego życia, nawet wypadku, który podobno był przyczyną stanu, w jakim się obecnie znajdowała. Co do sytuacji poprzedzającej owo dramatyczne wydarzenie miała uczucie, jakby ktoś sięgnął do wnętrza jej głowy i wymazał wszystko, co miała zapisane w pamięci.

Neurolog nazwał to amnezją potraumatyczną, a kiedy chciała się dowiedzieć, jak długo to potrwa, odpowiedź nie była pocieszająca.

– Mózg jest tajemniczym organem i wciąż niewiele o nim wiemy – zauważył. – Taki stan może trwać przez tydzień albo miesiąc. Istnieje też ryzyko, że tak już zostanie. Musimy po prostu cierpliwie czekać.

Melody nie chciała czekać. Odpowiedzi na to pytanie potrzebowała już, teraz. Wszyscy jej tłumaczyli, że miała wielkie szczęście. Poza urazem głowy wyszła z wypadku bez poważniejszych obrażeń. Głównie były to stłuczenia i sińce, żadnych ran, blizn ani złamań.

A jednak, nie wiedząc o sobie najprostszych rzeczy i nic sobie nie przypominając, nie czuła się szczęśliwa, lecz raczej tak, jakby dotknęła ją kara boska za przewiny, których też nie była świadoma.

Sięgnąwszy do głowy, wyczuła kilkucentymetrowy rząd szwów za lewym uchem, w miejscu, gdzie wywiercono jej dziurę wielkości monety, by zmniejszyć ciśnienie wewnątrz czaszki i zredukować opuchnięcie, które w przeciwnym razie zniszczyłoby jej mózg.

Lekarze uratowali ją, gdy była na krawędzi śmierci. Zastanawiała się tylko, jakie będzie to życie, do którego ją przywrócili. Zgodnie z tym, co powiedział jej pracownik socjalny, który robił wywiad na jej temat, nie miała żadnej żyjącej rodziny. Ani rodzeństwa, ani dzieci, a z dokumentów wynikało, że nie była też zamężna. Jeśli miała przyjaciół i znajomych, to ich nie pamiętała i nikt nie pojawił się u niej z wizytą.

Czy zawsze była taka… samotna?

Mieszkała podobno w San Francisco, w Kalifornii, ponad dwa tysiące kilometrów od miejsca, gdzie zdarzył się wypadek. Dziwiło ją, że rozpoznaje słowa i liczby, chociaż fotografie miasta, gdzie podobno mieszkała przez trzy lata, z niczym jej się nie kojarzyły.

Ciekawe, co robiła tak daleko od domu. Może była na wakacjach? Albo odwiedzała przyjaciół? Ale w takim razie chyba by się zainteresowali, co się z nią stało?

A może było to coś dużo groźniejszego?

Obudziwszy się ze śpiączki, wysypała na łóżko zawartość swej torebki w nadziei, że jakiś przedmiot coś jej przypomni. Była zdumiona, kiedy oprócz portfela, przybornika do paznokci, grzebienia i kilku szminek z kieszonki wypadł także pokaźny plik banknotów.

Natychmiast schowała go z powrotem, by przypadkiem nikt nie zobaczył tych pieniędzy, ale wieczorem, kiedy na korytarzu zapadła cisza, przeliczyła banknoty. Miała ponad cztery tysiące dolarów.

Czy przed kimś uciekała? Czy popełniła przestępstwo? Może obrabowała jakiś sklepik przed wyjazdem z miasta? Ale do tej pory policja pewnie zdążyłaby ją zaaresztować.

Na pewno istnieje proste wyjaśnienie tych wszystkich zagadek, tylko Melody go nie zna. Tymczasem zatrzymała swoje odkrycie dla siebie, a z torebką nie rozstawała się ani na chwilę.

Tak na wszelki wypadek.

Z korytarza dobiegły ją jakieś głosy. Wyciągnęła głowę, by zobaczyć, co się dzieje.

W drzwiach jej pokoju stało dwóch mężczyzn. Jednym z nich był doktor Nelson, neurolog, drugiego nie potrafiła rozpoznać, co w obecnym stanie rzeczy nie jest niczym dziwnym.

Może to jest drugi lekarz? Ale coś w jego wyglądzie wskazywało, że nie jest pracownikiem szpitala. To był ktoś… ważny. Może przedstawiciel wyższych władz?

Najpierw pomyślała, że to detektyw policyjny i zmartwiała ze strachu. Może policjanci zauważyli pieniądze w jej torebce i teraz przysłali kogoś, by ją przesłuchał. Zaraz jednak przyszło jej do głowy, że nikogo na państwowej pensji nie byłoby stać na taki drogi garnitur. To, że garnitur jest drogi i pochodzi ze znakomitej firmy, poznała instynktownie, sama nie wiedziała jak.

Nieznajomy z uwagą słuchał słów lekarza, od czasu do czasu kiwając głową. Kto to może być? Czyją zna? Chyba tak, bo inaczej co by tu robił?

Mężczyzna odwrócił się w jej stronę, a kiedy spotkali się wzrokiem, serce Melody gwałtownie podskoczyło. Ten człowiek działał na nią… bardzo mocno. Miał bystre inteligentne spojrzenie, był wysoki i szczupły, o ostrych regularnych rysach. No i mógł się pochwalić niezwykłą urodą, jak ktoś z telewizji albo z kolorowego czasopisma o celebrytach.

Powiedział parę słów do