Pisma wybrane. Wiek XX - Jerzy Łojek - ebook

Pisma wybrane. Wiek XX ebook

Jerzy Łojek

0,0

Opis

Jerzy Łojek był historykiem trzech stuleci, autorem niestroniącym od kontrowersyjnych poglądów, piszącym znakomitą literacką polszczyzną, poruszającym najbardziej sporne zagadnienia historii Polski, między innymi problemy polityki zagranicznej Sejmu Wielkiego (1788—1792), genezy i szans Powstania Listopadowego (1830—1831), czy też dylematy polityki zagranicznej II RP. Przygotowany przez prof. Marka Kornata „Wybór pism” uwzględnia najistotniejsze i reprezentatywne pozycje w jego dorobku naukowym. Kompozycja edycji zakłada przewagę prac ściśle naukowych, ale nie wykluczając istotnego udziału publicystyki historycznej.

Marek Kornat (ur. 1971), historyk, profesor i kierownik Zakładu Systemów Totalitarnych i Dziejów II Wojny Światowej w Instytucie Historii PAN w Warszawie oraz profesor na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Kardynała Wyszyńskiego w Warszawie. Zajmuje się dziejami polskiej dyplomacji, ustrojami totalitarnymi, polityką międzynarodową XX wieku oraz polską myślą polityczną XIX i XX wieku.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 889

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Jerzy Łojek

Pisma wybrane

Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego
© Copyright by Jerzy Mamontowicz and Irena Zofia Kazimierczuk
© Copyright for this edition by Towarzystwo Autorów i Wydawców Prac Naukowych UNIVERSITAS, Kraków 2014
ISBN 97883–242–2068–7
Opracowanie redakcyjne: Barbara Cabała
Projekt okładki i stron tytułowych: Ewa Gray

Marek Kornat

Jerzy Łojek jako historyk XX wieku

i

Dwudziestowiecznikiem stał się Jerzy Łojek trochę nieoczekiwanie i poniekąd na marginesie swoich głównych i dobrze znanych zainteresowań badawczych, usytuowanych na przestrzeni polskiej polityki, dyplomacji i opinii publicznej w wiekach XVIII i XIX. Na tyle jednak zaznaczył swą obecność na polu XX stulecia, że w wyborze jego pism nie można pominąć studiów z problematyki tego okresu.

Aż do roku 1978 sprawy XX wieku zajmowały uwagę autoraSzansPowstaniaListopadowegojedynie incydentalnie. Wówczas to, liczący sobie 46 lat historyk – mający ustalone już nazwisko i znaczący dorobek pisarski z epok wcześniejszych – wkroczył w studia nad najnowszą historią Polski, niewątpliwie z przekonaniem, iż są w niej obszary pozostawione poza zasięgiem uwagi historiografii polskiej w kraju – z powodu działania cenzury i celowego skazania ich na zapomnienie w realiach PRL. Przyświecała mu więc dewiza „odkłamania historii”. Można jednak zarazem dodać, że poszukiwał własnej, krytycznej interpretacji problemów będących przedmiotem jego poszukiwań.

Pierwszym zagadnieniem badawczym, które Łojek uczynił przedmiotem swych studiów, była sprawa sowieckiej napaści na Polskę z 17 września 1939 r. Tak powstała monografiaAgresja 17 września 1939. Studium aspektów politycznych1. Od razu powiedzieć wypada, iż rzymska maksymaHabent sua fata libelli– bardzo często nadużywana i banalna – zdaje się szczególnie adekwatnie wyrażać prawdę o losach tej książki.

Latem 1978 r. Łojkowi udało się uzyskać możliwość kilkutygodniowego pobytu na Zachodzie. Wyjazd odbył się na własny koszt historyka – wiadomo, że przebywał on na uniwersytecie w Grenoble, gdzie mieściło się ważne centrum badań nad czasopiśmiennictwem doby oświecenia. Jak pisał w przeznaczonym do publikacji sprawozdaniu z wyjazdu, celem wyjazdu miały być studia nad prasą oraz kwerenda papierów po Williamie Pitcie, szefie brytyjskiego rządu z czasów „polskiej rewolucji” 1791 r., zachowanych w Chatham Papers i Public Record Office w Londynie2. W rzeczywistości Łojek poświęcił swój pobyt przede wszystkim na kwerendę w zbiorach brytyjskiego Foreign Office, przechowywanych, jakwiadomo, w Public Record Office, w świeżo oddanym wówczas do użytku publicznego nowoczesnym gmachu w Kew Gardens (w Londynie)3.Z tego, co zawarł w swojej monografii nie wynika, aby poszukiwania te były bardzo szerokie, okazały się wszakże wystarczające do wyrobienia sobie poglądów na temat stanowiska rządu Zjednoczonego Królestwa wobec sowieckiej napaści na Polskę.

Ukończywszy kwerendę w Londynie, Łojek przybył do Paryża i zatrzymał się tam również na krótko, co wszakże pozwoliło mu na przestudiowanie zespołu papierów Wacława Grzybowskiego – zmarłego we wrześniu 1959 r. b. ambasadora RP w Moskwie, któremu przyszło sprawować urząd w ostatnim okresie przed wybuchem II wojny światowej (od lipca 1936 do września 1939)4. Akta te przechowuje Biblioteka Polska przy Qui d’Orleans 6.

Do spraw związanych z katastrofą 17 września 1939 r. ustosunkowywał się Łojek nie bez emocjonalnego zaangażowania. Wśród czynników kształtujących klimat, w jakim rozpoczął swe studia nad tym zagadnieniem, wspomnieć trzeba przede wszystkim kryzys reżimu PRL ujawniający się już pod koniec lat siedemdziesiątych a uwieńczony zrywem „Solidarności”. O tym, w jaki sposób Łojek podchodził do spraw rozbioru Polski we wrześniu 1939 r., wymownie świadczy list pisany z Paryża do pułkownika Stefana Mayera (jednego z czołowych oficerów wywiadu armii II Rzeczypospolitej), datowany na 8 sierpnia 1978 r. Przyszły autorAgresji 17 września 1939 r.pisał:

Bardzo chciałbym szeroko podyskutować z Panem na temat tego wszystkiego, co udało mi się zobaczyć w zbiorach londyńskich w ciągu tych 15 dni intensywnej pracy. Przez kilka dni pracowałem w Public Record Office, w nowym gmachu wzniesionym na odludziu w Kew. Aż się zdumiałem, widząc, jak wiele arcyciekawych rzeczy dotyczących lat 1939–1941 (i dalej) można tam obejrzeć, a nie ma komu ich badać. W pośpiechu przerzucałem dokumenty, rzucające zupełnie nowe światło na nasze sprawy w czasach września i w ogóle w tym tragicznym dniu, który mnie interesuje. Sporo wynotowałem. Było dla mnie przykrym doświadczeniem stwierdzenie, że to, co stało się dla nas tak ogromnym zaskoczeniem, nie było żadnym zaskoczeniem dla Brytyjczyków... Już 12 uważali taki obrót wydarzeń za nieuchronny, a 16 np. Laurence Collier, radca Foreign Office ds. naszych i wschodniego sąsiada, notował na dokumentach, że wobec spodziewanego lada dzień wkroczenia inne pomysły mają już charakter „rozważań akademickich”. Tylko u nas w Kutach wszyscy byli kompletnie ślepi. Straszne! W Instytucie Sikorskiego badałem starannie pełną dramatycznych dokumentów tekę Naczelnego Dowództwa z 17. Niestety, teksty autentycznych depesz „juzowych”, przekazujących opinie i rozkazy w sprawie zachowania oddziałów KOP-u, budzą zdumienie i przerażenie. Przecież w Kutach sądzono ówcześnie, że wszelki opór na ziemiach polskich skończy się ostatecznie 18 lub 19. I nikt nie sądził, że ten opór, z wielkimi bitwami naszych wojsk, trwać będzie jeszcze 2 tygodnie, że nasze wojska będą staczały wielkie bitwy z dwoma przeciwnikami – zupełnie osamotnione, nawet bez koordynacji działań ze strony jakiejś „delegatury” Naczelnego Dowództwa i Rządu, pozostawionych na obszarze RP. Budzi to wszystko ogromnie przykre refleksje. Można bowiem zrozumieć decyzję N[aczelnego] W[odza] i Rządu opuszczenia terytorium RP dla kontynuowania działań we Francji – w nocy 17/18 IX. Ale taka decyzja miała sens polityczny tylko pod warunkiem, że Prezydent, Naczelny Wódz, min. spraw zagr. i premier znajdą się w Paryżu najpóźniej w nocy 19/20 września. Jeżeli tego nie umiano załatwić, a wskutek błędnej decyzji opuszczono walczące na ziemiach RP oddziały, cała ta akcja stała się bezsensowna i niestety obciąża fatalnie konto historyczne ludzi działających na najwyższym szczeblu we wrześniu. Tu nie ma wytłumaczenia: nie można było przewidzieć. Obowiązkiem polityka jest właśnie przewidzieć. Jeżeli nie umie przewidzieć, ponosi za to straszną odpowiedzialność historyczną. Mam w pamięci naszą ostatnią rozmowę telefoniczną między Paryżem a Londynem – i rozumiem Pana troskę, aby oddać całą sprawiedliwość ludziom, którzy znaleźli się w tak dramatycznej sytuacji owego tragicznego dnia. Jednakże od lat doszedłem do wniosku, że co prawda historyk nie może wymagać od ludzi danej epoki sądów i reakcji wybiegających w ogóle poza możliwości tej epoki; jeżeli jednak w tej epoce znajduje dowody, że byli działacze, którzy inaczej i trafniej rozumieli całą sytuację, tym samym ma prawo stosować takie wymagania i kryteria ocen wobec swoich „bohaterów”. Z przykrością zauważam, że nasi politycy w 1939 byli najdalsi rozumienia całej sytuacji – mimo że rozumieli ją trafnie inni ich współcześni. Coraz bardziej umacniam się w przekonaniu, że brak radykalnej deklaracji w tragicznym dniu był najfatalniejszym błędem polskim w czasie całej II wojny światowej. A były po temu możliwości. Dowody źródłowe są aż nadto przekonywające – i strasznie przykre w analizie. Sądzę, że w ocenie swojej nikogo nie skrzywdzę, chociaż będę się upominał o interesy Narodu, a nie jego oficjalnych przywódców. Ufam, że wszystko znajdzie pokrycie w dokumentach5.

Zasadnicze przekonanie, iż na władzach politycznych i wojskowych Rzeczypospolitej ciąży odpowiedzialność i wina za to, że nie rozpoznały nadchodzącego zagrożenia ze wschodu i nie przygotowały państwa na tę okoliczność – uczynił Łojek jedną z najważniejszych myśli swojej książki pisanej głównie zimą 1978–1979 r.

Należy pamiętać, iż tak się stało, żeAgresja 17 września 1939. Studium aspektów politycznychpowstała jako pierwsza w historiografii polskiej osobna monografia tego zagadnienia. Jest oczywiste, iż w kraju – w oficjalnym obiegu – nie mogło powstać takie opracowanie. Nawet samo wspomnienie paktu Hitler–Stalindenominebyło niemożliwe, nie tylko w pracach adresowanych do szerszejopinii, ale także w opracowaniach naukowych6. Że nie było możliwości zbadania tego zagadnienia w zdominowanym przez komunistówkraju – nie ma potrzeby tłumaczyć. Ale też historiografia emigracyjna – mimo znacznych wysiłków badawczych wokół dyplomacji i polityki zagranicznej II Rzeczpospolitej – nie zaowocowała studium nad tym szczególnym doświadczeniem klęski, któraprzypieczętowała rozbiór państwa, a dla narodu polskiego niosłastraszliwe doświadczenie sowieckich zbrodni przeciw ludzkości popełnionychpodczas II wojny światowej. Można odnieść wrażenie, iż niezbyt chętnie sięgano po ten temat, gdyż wiązało się to z koniecznością krytycznej analizy postępowania władz politycznych RP, dyplomacji i Naczelnego Dowództwa w obliczu tego ciosu.

Wprawdzie publikacja w Londynie w 1951 r. pierwszej części wydawnictwaPolskie Siły Zbrojne w drugiej wojnie światowejbyła poważnym krokiem do objaśnienia pracy Naczelnego Dowództwa podczas kampanii wrześniowej, ale pełnej monografii napaści Sowietów zastąpić nie mogła7. W roku 1972 doszła do skutku długo oczekiwana publikacja tomu IVDiariusza i Tek Jana Szembekaw opracowaniu b. dyplomaty Józefa Zarańskiego, która przyniosła bardzo znaczną porcję wiedzy o percepcji położenia kraju w ujęciu twórców jej polityki zagranicznej – ale na uchodźstwie nie powstał nawet jeden skromny artykuł rozpatrujący ów problem w sposób naukowy8. Dopiero w roku 1986 Ryszard Szawłowski ogłosił pod pseudonimem Karol Liszewski studiumWojnapolsko-sowiecka 1939, którego znaczenia nie sposób przecenić9. W wolnej już Polsce przyszło też piszącemu niniejsze słowa rozpatrywać stanowisko władz Rzeczypospolitej wobec paktu Ribbentrop–Mołotow z 23 sierpnia 1939 r., a wydana w roku 2002 monografia:Polska 1939 roku wobec paktu Ribbentrop–Mołotow. Problem zbliżenia niemiecko-sowieckiego w polityce zagranicznej II Rzeczypospolitejstała się pierwszym całościowym ujęciem tej problematyki10.

Zanim książkę swą ukończył, Łojek wydał jej wstępny zarys w postaci obszernego artykułu na łamach wychodzącego w podziemiu (tzw. II obiegu), a wydawanego przez Antoniego Macierewicza, warszawskiego miesięcznika „Głos” (nr 10 z października 1978 r.)11. Autor bardzo pragnął, aby zdążyć z publikacją całej monografii na czterdziestolecie sowieckiej agresji, która wypadała we wrześniu 1979 r., lecz zamysł ten nie został zrealizowany.

Jak wynika z listu Łojka do Jerzego Giedroycia, wysłanego z Londynu 2 maja 1979 r., tekst w postaci mikrofilmu i pod pseudonimem Leopold Jerzewski został skierowany do Maisons-Laffitte. Przede wszystkim autor pragnął, aby jego książka ukazała się nakładem Instytutu Literackiego Jerzego Giedroycia w Maisons-Laffitte. Pisał:

Mam nadzieję, że zechce Pan wydać tę książkę w Bibliotece „Kultury”. Jest to książka w swojej wymowie gorzka i dla wielu ludzi z nieodległej przeszłości dość przykra. Zauważam, iż niektórzy czytelnicy krajowi (którzy znają tezy autora ze skrótu, ogłoszonego w krajowym „Głosie”) uważają wiele moich wniosków, wyciągniętych z analizy materiału dokumentalnego, za tzw. „kontrowersyjne”. Może i Pan z tym czy owym się nie zgadza. W każdym razie upewniam Pana, że – po najstaranniejszym przemyśleniu świadectwa dokumentów – do innych wniosków dojść nie mogłem – jeżeli mam pozostać w zgodzie ze swoim historyczno-naukowym sumieniem. Jest to rzecz pisana z perspektywy 40 lat, przy odsunięciu na bok sentymentów i resentymentów ludzi, którzy we wrześniu 1939 i w okresie 1939–1945 odgrywali istotną rolę polityczną. Innego dzieła napisać nie mogłem12.

W listopadzie 1981 r., a więc na miesiąc przed wprowadzeniem w PRL stanu wojennego, Łojek przekazał tekst do wydawnictwa „Głos”. Niestety, w trakcie przepisywania rękopisu Służba Bezpieczeństwa skonfiskowała tekst. W tych warunkach na wiosnę 1982 r. autor podjął próbę „rekonstrukcji” treści, utraciwszy przede wszystkim aparat naukowy i dokumenty archiwalne wraz z egzemplarzem pierwotnym. Żmudną pracę ukończył przed 3 maja 1982 r., gdyż na ten dzień datował przedmowę do drugiej wersji monografii. Jak wynika z listu do Giedroycia z 26 maja 1984 r., powstała w ten sposób i przekazana redakcji „Głosu” wersja monografii została poszerzona w stosunku do tego, co otrzymał wcześniej Redaktor „Kultury”. W roku 1982 książka ukazała się w postaci samoistnej wydawniczo nakładem „Głosu” – oczywiście w II obiegu. Pierwsza wersja książki była pozbawiona dokumentacji zawartej w aneksach źródłowych, które dodane zostaną do wydania trzeciego z roku 1990.

W tym miejscu wspomnieć należy, iż Łojek wydał także istotny przyczynek źródłowy do spraw agresji sowieckiej 17 września 1939 r. Chodzi o zapiski gen. Wilhelma Orlika-Rückemanna, zastępcy dowódcy Korpusu Ochrony Pogranicza13. Udostępniona historykom została w ten sposób druga – obok notatek gen. Władysława Langnera, który dowodził zgrupowaniem wojsk broniących Lwowa14– ważna relacja oświetlająca postawy i zachowaniageneralicji polskiej wobec zagrożenia ze strony Sowietów we wrześniu1939 r., nie wspominając notatek oficerów sztabu Naczelnego Wodza, jak np. Józefa Jaklicza15.

Autor pierwszej monografii o agresji sowieckiej z 17 września 1939 r. dążył za wszelką cenę do publikacji książki na Zachodzie, aby miała dystrybucję wśród emigracji polskiej. W tych staraniach natrafił na niespodziewane przeszkody. Nie zainteresowało się bowiem jego pracą żadne wydawnictwo na emigracji, co z pewnością było pokłosiem tez autora, uważanych za kontrowersyjne. Jednym z pomysłów, jaki się pojawił, a o czym dowiadujemy się z korespondencji Łojka z Giedroyciem, były starania o druk w Nowym Jorku, w czym, jak oczekiwał, miałby dopomóc przebywający wówczas w Nowym Jorku Piotr Naimski.

26 maja 1984 r. Łojek pisał do Giedroycia:

Rzecz jest wynikiem kilkuletnich poszukiwań archiwalnych autoraw Polsce, a zwłaszcza we Francji i w Anglii; szkoda więc, iżby przepadła,tym bardziej, że jest szczegółowo udokumentowana na podstawie źródeł archiwalnych i publikowanych. Jeden z egzemplarzy ma p. Władysław Ż[eleński]. Jeżeli mógłby Pan to wydać, w miarę swoich możliwości, autor stawia tę pracę do Pana dyspozycji. O ile wiem, we wstępie jest parę zdań, które u nas uchodzą za kontrowersyjne. Chodzi o uwagi, że w świetle doświadczeń historii lepszą szansę niż stało się w latach 1939–1984, mogłaby zapewnić ewentualnie czynna ofensywna współpraca z Niemcami. Jest to pogląd oparty na dokładnej analizie dokumentów i sytuacji, wyznawany przez autora – ale nie istota rzeczy. Autor byłby skłonny przystać – gdyby ten fragment wzbudzał wątpliwości – na opatrzenie go uwagą polemiczną wydawnictwa lub złagodzenie go stylistyczne, przez stwierdzenie typu, że: „istnieją w Polsce opinie, zresztą odosobnione, iż...”. W tej chwili jesteśmy pewni, że nowojorski „Głos” tego nie wyda, a całą rzecz zmarnuje. Naprawdę takiego studium nikt nie powtórzy, bo nikt nie dotrze teraz do tych samychdokumentów, a sprawa jest wagi zasadniczej dla najnowszej historii16.

Ku niewątpliwemu zaskoczeniu autora, Redaktor „Kultury” odmówił jednak przyjęcia książki do druku. „Agresjinie będę mógł wydać, bo nie tylko mam ściśnięty plan wydawniczy, ale przede wszystkim nie bardzo się z książką zgadzam” – pisał do Łojka Redaktor, jak zwykle krótko i eufemistycznie, w liście z 10 października 1984 r.

Giedroyc uważał najwyraźniej, że przedstawia ona zbyt krytycznie politykę polską w przededniu katastrofy rozbioru. W każdym razie w ówczesnych realiach, nie akceptował rozumowania autora. Dodać można już z dzisiejszej perspektywy, że sprawa pozostaje o tyle zagadkowa, że Giedroyc nie był daleki od tezy o „niemieckiej alternatywie” w polskiej polityce zagranicznej 1938/1939, co też bardzo wyraźnie powiedział przynajmniej kilkakrotnie, ale dopiero pod koniec życia17.

Po jedenastu latach od napisania, w roku 1990, zarazem cztery lata po przedwczesnej śmierci autora i w wolnej już Polsce, monografiaAgresja 17 września 1939. Studium aspektów politycznychwyszła w obiegu oficjalnym – nakładem Wydawnictwa Lubelskiego. To pierwsze jawne wydanie miało bardzo duży nakład – 200 tys. egzemplarzy, i było do tej chwili ostatnim.

Wydanie to przyniosło ostateczną wersję monografii. Trzeba oczywiście dodać, iż od chwili napisania tekstu, do roku 1990 powstało wiele rozmaitych opracowań poświęconych położeniu Polski w przededniu katastrofy 1939 r. – nie mógł ich już uwzględnić autor, którego nieoczekiwany zgon nastąpił na trzy lata przed przełomem ustrojowym w kraju w 1989 r. Trzeba o tym pamiętać, gdyż czytając tekst, nie należy uważać, że odzwierciedla on w pełni stan badań nad IV rozbiorem Polski, według stanu na rok 199018.

Autor niewątpliwie zdawał sobie sprawę z wyraźnej i nieuchronnej selektywności materiału, jaki wyzyskał, co zresztą było nieuniknione w warunkach, w jakich pracował. W liście do Giedroycia z 2 maja 1979 r. pisał:

Z pozycji obiektywnego krytyka miałbym do zarzucenia tej książce spore braki w podstawie dokumentacyjnej. Po prostu: pracując w Kraju, a tylko przez krótkie okresy w Paryżu lub Londynie, autor nie mógł zebrać wszystkich ważniejszych dokumentów. Zebrał i wyzyskał najważniejsze. Na wszystkie zarzuty odpowiadam, że tak czy owak jest to na dany temat dzieło w ogóle pierwsze, a w każdym razie oparte na stosunkowo największej ilości źródeł. Może w przyszłości ktoś napisze lepsze. Chciałbym doczekać tej chwili19.

Przejdźmy do najważniejszych wniosków autora, one bowiem nadają monografii Łojka szczególne znaczenie, co nie oznacza, że zostały podzielone w historiografii.

Po pierwsze, autorAgresji 17 września 1939. Studium aspektów politycznychbył przekonany, że polityka zagraniczna Polski – będąc polityką równowagi między Niemcami i ZSRR – była, być może, optymalna w realiach lat trzydziestych, lecz w warunkach 1939 r. wyczerpała swoje możliwości i w obliczu nieuchronności klęski winna była zostać porzucona na rzecz czasowego zbliżenia z Niemcami. Żądania kierownictwa III Rzeszy w sprawie cesji terytorialnej Wolnego Miasta Gdańska oraz eksterytorialnej autostrady przez Pomorze do Prus Wschodnich należało więc przyjąć. Łojek nie stawiał oczywiście na zwycięstwo Niemiec Hitlera w II wojnie światowej, kalkulował natomiast, że tak czy inaczej zostałyby one pokonane, Polska zaś zdołałaby z nimi zerwać w odpowiednim momencie. W takich warunkach:

Druga Wojna Światowa trwałaby zapewne nie pięć lat lecz dłużej, z tym, że Polska znalazłaby się w nieporównywalnie lepszym położeniu... ciągle, przez długi okres, jako sojusznik Rzeszy Niemieckiej. Adolf Hitler w końcu musiałby przegrać. Gdyby nawet wzmocnione potencjały wojenne Wielkiej Brytanii i Francji, przy intensywnej pomocy USA po przełamaniu nastrojów izolacjonistycznych w Ameryce, nie wystarczyły do zmuszenia Niemiec do kapitulacji środkami konwencjonalnymi, tak czy owak kres dominacji niemieckiej w Europie przyszedłby w roku 1945 lub w początkach 1946. Albowiem w drugiej połowie 1945 roku Stany Zjednoczone byłyby już w posiadaniu broni atomowej. Wynikało to z naturalnego tempa rozwoju techniki nuklearnej w warunkach wojny, w Wielkiej Brytanii i USA, gdzie badania nad tą bronią były od 1942 roku znacznie bardziej zaawansowane niż w Niemczech20.

Po drugie, Łojek szczególnie mocno akcentował, iż kierownictwo polityki zagranicznej oraz naczelne dowództwo armii całkowicie nie rozpoznały nadchodzącego zagrożenia ze strony państwa Sowietów. Uważał, iż służby dyplomatyczne państw innych – przede wszystkim mocarstw zachodnich – potrafiły dojść do realistycznej oceny sowieckiej polityki i jej celów, podczas gdy Polacy nie zdobyli się na to.

Po trzecie, afirmując obserwację marszałka Piłsudskiego, który orzekł, że walcząc z Niemcami, Polska może przynajmniej liczyć na jakąś pomoc Zachodu, ale w starciu z Rosją skazana jest na osamotnienie i nie może zdawać się na pomoc mocarstw zachodnich – Łojek dochodził jednak do wniosku, że w sierpniu 1939 r. możliwe było uzyskanie brytyjskich zobowiązań sojuszniczych na wypadek agresji sowieckiej. Jak wiadomo, polsko-brytyjski traktat o pomocy wzajemnej z 25 sierpnia tego roku postanowień takich ostatecznie nie zawierał. Zdaniem warszawskiego historyka stało się tak w następstwie nadmiernej „sztywności” polskiego MSZ, które nie dopuszczało myśli o spełnieniu brytyjskich oczekiwań co do wypowiedzenia wojny Włochom, gdyby Zjednoczone Królestwo znalazło się z nimi w stanie wojny.

Po czwarte, autorAgresji 17 września 1939 r.przekonany był, iż państwo i armia powinny były zostać lepiej przygotowane do wojny – zabrakło przede wszystkim systemu łączności między Kwaterą Główną Naczelnego Wodza a dowództwami poszczególnych armii. Nie powzięto właściwie żadnych przygotowań na okoliczność agresji ze wschodu. Nie zdecydowano się na demonstracyjny i bardziej zorganizowany opór wobec wkraczających wojsk sowieckich.

Po piąte, Łojek utrzymywał, że rozkaz Naczelnego Wodza marszałka Edwarda Rydza-Śmigłego „z Sowietami nie walczyć”, wydany dowódcom walczących jeszcze oddziałów na parę godzin przed opuszczeniem terytorium kraju 17 września 1939 r. – był wielkim i kosztownym błędem politycznym.

Po szóste wreszcie, autorAgresji 17 września 1939 r.uważał, iż rząd RP popełnił wielki błąd polityczny, nie wypowiadając Sowietom wojny w sposób oficjalny i formalny. W ten sposób bowiem powstało międzynarodowe wrażenie, iż nie ma stanu wojny między Polską a państwem Sowietów, które okupowało połowę jej terytorium.

Każda monografia jest określoną interpretacją problemu, który autor poddaje postępowaniu badawczemu. Formułowane przez niego poglądy wymagają zawsze krytycznej refleksji – zwłaszcza po latach. Monografia o sowieckiej agresji 17 wrześnianie jest wolna od tej prawidłowości – nie tylko dlatego, że stan naszej wiedzy o polityce polskiej w roku 1939 zasadniczo posunął się naprzód na przestrzeni ostatnich trzydziestu paru lat, ale także z pewnością dlatego, iż nie jest ona pozbawiona dyskusyjnych interpretacji, zaś wnioski swoje autor wypowiedział w bezkompromisowej formie.

Kiedy przychodzi nam zatrzymać się nad twierdzeniami autoraAgresji 17 września 1939, trzeba powiedzieć, iż mimo wielu niezmiernie trafnych ocen i spostrzeżeń ogólny obraz polityki polskiej w roku 1939 wypada jednak zbyt pesymistycznie w stosunku do rzeczywistości.

Bezsporną prawdą jest, iż „polityka równowagi” wyczerpała swoje możliwości jesienią 1938 r. U jej podstaw tkwiło od początku milczące założenie, że Polska może prowadzić taką politykę, ponieważ trwają rozbieżności między Berlinem a Moskwą. Ale jednak teza o dostępności „niemieckiej alternatywy” musi rodzić wielkie wątpliwości. Czy Polska – położona w tej a nie innej konstelacji geograficznej – mogłaby pójść na ugodę z Niemcami, aby następnie z nimi zerwać? Wydaje się to wielce karkołomną konstrukcją.

Zarzut, że kierownictwo polityki polskiej (z ministrem Beckiem na czele) nie rozpoznało zagrożenia w postaci napaści Sowietów – jest niestety prawdziwy. Historyk, rozpatrując te sprawy, może jedynie domniemywać, czy istotnej roli nie odegrały w tym „względy psychologiczne”, kształtujące nastroje, kalkulacje i motywacje polskiego kierownictwa politycznego – na co zwrócił uwagę jako pierwszy już kilkanaście lat temu Michał Zacharias, ceniony znawca polityki zagranicznej II Rzeczypospolitej21. Tak to już jest, że umysł ludzki tak funkcjonuje, iż wyobraźnia nasza raczej nie przyjmuje scenariusza wydarzeń, który zdaje się najgorszy, lecz stara się go wyprzeć ze świadomości. „Nie można wykluczyć – pisał Zacharias w jednym ze swych artykułów – że na ulicy Wierzbowej przeczuwano już prawdziwy charakter stosunków niemiecko-sowieckich i że podświadome obawy, których trudno się doszukać we wcześniejszych opiniach, istotnie mogły się pojawiać. Były one zrozumiałe psychologicznie, podobnie jak to, że wstrzymywano się z ich wypowiedzeniem”22.

Jako wybitnie dyskusyjną wypada uznać tezę o możliwości osiągnięcia porozumienia z Wielką Brytanią, które zapowiadałoby zastosowanie przymierza, gdyby Polska została napadnięta przez Sowietów. Łojek uważał, że w zamian za to Polska winna była zobowiązać się do wypowiedzenia wojny Włochom, gdyby te, jako sojusznik Niemiec, wystąpiły zbrojnie przeciw Wielkiej Brytanii, na czym stronie brytyjskiej zależało, o czym już wspomnieliśmy. Oczywiście, do chwili wybuchu dyplomatycznej „bomby”, jaką był pakt Hitler–Stalin, nie mogli Brytyjczycy dać Polakom żadnych gwarancji na okoliczność zagrożenia ze strony ZSRR, skoro priorytetem Londynu było sfinalizowanie rokowań z Sowietami. Trzeba zarazem pamiętać, że 25 sierpnia – być może pod wpływem pogłosek o tajnym układzie niemiecko-sowieckim sprzed dwóch dni – Komitet Polityki Zagranicznej uchwalił, iż niemożliwe są gwarancje dla Polski na okoliczność zagrożenia ze strony Sowietów23. Postanowiono udzielić zobowiązań tylko przeciw Niemcom, gdyż inaczejwe should be guaranteeing Poland against aggression by Russia24. Zresztą niezależnie od wszystkiego, punkt 3 tajnego protokołu do układu o pomocy wzajemnej zdawał się dawać Polsce wszelkie należyte gwarancje polityczne w realiach przyszłej wojny koalicyjnej. Stanowił on bowiem rzecz następującą:

Zobowiązania, o których mowa w Artykule 6-tym Układu, jeżeliby miały być zawarte przez jedną z umawiających się stron z państwami trzecimi, musiałyby koniecznie być ujęte w ten sposób, ażeby ich wykonanie nie mogło nigdy naruszyć suwerenności ani nietykalności terytorialnej drugiej umawiającej się strony25.

Minister Beck miał na tej podstawie prawo przyjąć, iż stypulacja ta jest rękojmią zabezpieczenia interesów Rzeczypospolitej także na wschodzie. Że w realiach II wojny światowej tak się nie stało – nie jest jego winą. Wydaje się tymczasem konieczne, by przy ocenie postępowania polskiego ministra spraw zagranicznych wiosną i latem 1939 r. o tym pamiętać.

W innej jeszcze kwestii Łojek zajął stanowisko raczej odosobnione w historiografii polskiej. Uważał on, że wykonanie wojskowych zobowiązań wobec Polski przez jej zachodnich sojuszników, nie powstrzymałoby Sowietów od zamiaru napaści na Rzeczpospolitą, ale raczej przyspieszyło wkroczenie Armii Czerwonej. Jego zdaniem:

Gdyby nawet Francja i Wielka Brytania uderzyły zdecydowanie wszystkimi swoimi siłami na froncie zachodnim już dnia 2 albo 3 września, jedynym tego skutkiem na froncie polskim byłoby najpewniej przyśpieszenie akcji ZSRR. Agresja radziecka na Polskę nastąpiłaby wtedy nie 17, lecz może już 10–12 września. Im skuteczniejsza byłaby polska obrona na naszym froncie zachodnim, tym pewniejsze uderzenie ze wschodu26.

Nie jestem przekonany o słuszności tego argumentu, gdyż wszystkie dostępne źródła sowieckie wskazują na wyczekiwanie Stalina we wrześniu 1939 r. na rozwój wypadków, a przede wszystkim na to, czy alianci Polski podejmą jakiekolwiek działania wojskowe. Stalin mógł napaść na Polskę choćby 3 albo 7 września. Nie uczynił tego wszakże, wyczekując na losy polskiej kampanii obronnej.

Należy przypomnieć, iżAgresja 17 września 1939 r.wpisuje się w szerszy nurt wystąpień na rzecz tezy o możliwości „alternatywy niemieckiej” w polityce polskiej. Jak wiadomo, poglądy takie głosili dużo wcześniej Władysław Studnicki oraz Stanisław Mackiewicz27. Ten pierwszy, książkąWobec nadchodzącejIIwojnyświatowejw czerwcu 1939 r., nawoływał do ugody z Niemcami jeszcze zanim ona wybuchła. Mackiewicz nazwał przymierze z Wielką Brytanią klasycznym w swym rodzaju „sojuszem egzotycznym”. Notabene – jak świadczy o tym list do Giedroycia z 8 kwietnia 1983 r., Łojek bardzo wysoko cenił prace Stanisława Mackiewicza, zwłaszcza pamfletyHistoria Polski...orazLata nadziei28. „Ta książka urasta w miarę upływu lat do coraz większej rangi. Rzeczy pisane aktualnie rzadko mają taką samą wartość co klasyczne dzieła z epoki (niestety) minionej”29.

Nad zachowaniem politycznych władz RP w obliczu napaści bolszewickiej armii zatrzymywano się już wielokrotnie. Będzie tak zapewne i w przyszłości. Dobrze się wszakże stało, że wznowienie monografii Łojka przypada na 75. rocznicę IV rozbioru naszego państwa.

Jedno jeszcze zagadnienie wymaga wyjaśnienia. Otóż dobrze znana pozostaje historykom instrukcja ministra Becka do polskich placówek dyplomatycznych z 17 września po południu. Nie pozostawia zaś ona najmniejszych złudzeń co do kwalifikacji aktu agresji ze strony Sowietów. Tekst ów brzmiał w całości następująco:

Ambasador Grzybowski odmówił przyjęcia noty Mołotowa i założył protest przeciw agresji. Zaaprobowałem jego stanowisko polecając zażądać paszportów i opuścić Moskwę. Rząd polski działający na terytorium Rzeczypospolitej w kontakcie z Korpusem dyplomatycznym założył protest przeciw insynuacjom sowieckim. Nasze oddziały graniczne stawiły opór inwazji. Proszę oświadczyć [...] Rządowi, że oczekujemy zdecydowanego protestu aliantów przeciwko napaści. Rezerwuję sobie dalsze żądania polskie wynikające z istniejących umów. Proszę o powyższym poinformować placówki a to Paryż, Środkowo-europejską i południowe, Londyn, państwa bałtyckie i zamorskie30.

Łojek nie uwzględnił tego dokumentu w swej monografii.

Książka o agresji 17 września 1939 spotkała się z szerokim rozgłosem – była z uwagą czytana w kraju jako pozycja rozpowszechniana w II obiegu. Trzecie wydanie (z 1990 r.) skomentował w zwięzłej recenzji znany historyk dyplomacji i długoletni profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego Henryk Batowski, który afirmatywnie ocenił poglądy autora, co może wydawać się zaskakujące31. Przede wszystkim Batowski zgodził się z Łojkiem w krytyce „dziwnego postępowania bawiącego jeszcze przez cały dzień 17 września w Polsce rządu, zwłaszcza Naczelnego Dowództwa oraz ministra spraw zagranicznych Becka”. Pisał też: „Krytyka ta stwierdzająca, że Naczelne Dowództwo zawiodło, nie wydając wszystkim jednostkom armii rozkazu bezwzględnego stawienia oporu wkraczającemu wrogowi, lecz przeciwnie posłało wprowadzającą w błąd dyrektywę nie otwierania ognia, gdyby tego nie uczynił wkraczający, jest słuszna”32. Ponadto Batowski dodał jeszcze następujący komentarz:

Te wszystkie konstatacje odnośnie do niewłaściwego zachowania się dowódców wojskowych oraz polskiego MSZ są słuszne, a obszernie i w sposób należycie należy ocenić jako ważną i potrzebną. Różne szczegóły o bezwzględnym i często brutalnym postępowaniu Armii Czerwonej (czy NKWD) dopełniają obrazu tej – mniej dotąd znanej – części tragicznego bilansu polskiego września 1939. – Są wszakże w książce tej pewne miejsca, które nie mogą nie wywołać sprzeciwu. Z góry należy zaznaczyć, iż emocjonalne podejście autora, który utracił ojca w Katyniu, wiele wyjaśnia. Polemizowanie z autorem nieżyjącym jest kłopotliwe, ale w określonych wypadkach okazuje się niezbędne, zwłaszcza przy tak wysokim nakładzie książki. Winien był na to zwrócić uwagę jej redaktor. – Po pierwsze – na s. 15 i n. autor wywodzi, że w r. 1939 byłoby dla Polski lepiej poczynić ustępstwa Hitlerowi i ruszyć z nim na ZSRR, bo wtedy straty polskie byłyby mniejsze. Pomińmy już sprawę honoru narodowego w sprawie owych ustępstw, wysuniętą przez Becka w Sejmie 5 maja 1939 r. Ale przecież Hitlerowi wierzyć nie można było w żadnym wypadku! Z roli satelity zeszlibyśmy byli do pozycji drugorzędnego wasala na bardzo okrojonym terytorium. Co osiągnęli Czesi, gdy zgodzili się na ustępstwa w Monachium? Stracili niepodległość w ogóle. – Po drugie – autor sądzi, że w danym wypadku wojna trwałaby dłużej, ale że w końcu wszystko załatwiłyby Stany Zjednoczone, używając bomby atomowej w r. 1946 czy 1947 i przeciw Niemcom, i przeciw ZSRR (s. 167). Pomińmy nieludzki aspekt użycia bomby atomowej. Ale ilu by Polaków zostało żywych do r. 1946 czy 1947 pod obu okupacjami? Czy bomba atomowa nie spadłaby także i na nas?33

Summasummarum, naukowa wartość monografiiAgresja 17 września 1939. Studium aspektów politycznych, jest – mimo takich czy innych wątpliwości interpretacyjnych – poważna. Historiografia polska pozyskała dużej wagi studium, napisane klarownie i z pasją. Przede wszystkim zaś książka przyniosła próbę pierwszego w zniewolonym kraju rewindykowania tragicznych spraw polskiej historii XX wieku dla polskiej pamięci narodowej i historiografii.

ii

Drugą pozycję Łojka, samoistną wydawniczo, a poświęconą sprawom Polski w II wojnie światowej, stanowi książkaDziejesprawyKatynia. Należy w tym miejscu dopowiedzieć, iż pierwszą jego publikacją z problematyki katyńskiej była relacja Gracjana Jaworowskiego z pobytu w lesie katyńskim w maju 1943 r., którą zamieścił Jerzy Giedroyc w „Zeszytach Historycznych” w roku 1978. Jaworowski był oficerem KOP, w czasie wojny zaś pracownikiem Zarządu Głównego PCK. Pojechał do Smoleńska w jednym z transportów organizowanych wówczas przez Niemców, ale relację swoją o tym spisał w kraju dopiero w czerwcu 1970 r.34.

Ruch „Solidarność”, zrodzony w następstwie kryzysu reżimu PRL i fali wystąpień robotniczych latem 1980 r., przyniósł szerokie ożywienie zainteresowania zakłamaną historią najnowszą. Zbrodnia katyńska – co zrozumiałe – zajęła wówczas godne miejsce w staraniach o upamiętnienie wydarzeń nieobecnych dotychczas w urzędowym dyskursie o przeszłości. W lipcu 1981 r. stanął na cmentarzu Powązkowskim pomnik ofiar Katynia, zniszczony następnie przez Służbę Bezpieczeństwa35. Temat zbrodni katyńskiej podejmował Łojek w klimacie dużego zapotrzebowania społecznego.

DziejesprawyKatynia– napisane na czterdziestą rocznicę zbrodni – wydał autor pod pseudonimem Leopold Jerzewski, najpierw wiosną 1980 r. w II obiegu nakładem „Głosu”, a w listopadzie 1981 r. ukazało się wydanie drugie. Doszło też do publikacji poza krajem, nakładem „Głos Publishing” w Nowym Jorku w roku 1983. Fragmenty książki były ogłaszane w rozmaitych wydawnictwach podziemnych w latach osiemdziesiątych.

Pracę swą – zwięzłą i pozbawioną archiwalnych poszukiwańźródłowych – autor przeznaczył na szerszy użytek czytelniczy. Spłacałnią dług pamięci wobec swego ojca – oficera Wojska Polskiego i lekarza medycyny, zmobilizowanego we wrześniu 1939 r., więźnia obozu NKWD w Kozielsku36. Urodzony w roku 1897, został zamordowany w Katyniu na początku kwietnia 1940 r., jego zwłoki odkryto podczas ekshumacji w roku 1943. Podjęcie problematyki katyńskiej przez jego syna trzeba postrzegać jako moralny obowiązek i tak też traktował to Jerzy Łojek. W sporządzonym 19 grudnia 1977 r. testamencie zawarł on następującą deklarację:

Proszę wszystkich ludzi mi bliskich, aby zawsze i konsekwentnie podnosili publicznie sprawę zbrodni katyńskiej i żądali jej ukarania. W tej sprawie nie może być przebaczenia ani zapomnienia. […] Należy się domagać ekshumacji wszystkich ofiar, przewiezienia szczątków do Polski, złożenia ich z czcią na specjalnym cmentarzu w Warszawie i wzniesienia tam pamiątkowej bazyliki, gdzie okoliczności zbrodni zostałyby ujawnione zupełnie otwarcie (inaczej niż w tchórzowskim i oportunistycznym pomniku w zachodniej części Londynu), a wszystkie zidentyfikowane nazwiska poległych byłyby wyryte na wewnętrznych ścianach świątyni37.

Przede wszystkim należy podkreślić, iż Łojek zajął w swym studium stanowisko w sprawie prawno-karnej kwalifikacji zbrodni na polskich oficerach jeńcach wojennych w ZSRR. W jego przekonaniu była to zbrodnia przeciw ludzkości w rozumieniu norymberskim. Termin ludobójstwo – stworzony przez Rafała Lemkina w roku 1944 jako kwalifikowana (szczególna) kategoria zbrodni przeciw ludzkości – na kartachDziejówsprawyKatyniarównież figuruje38. Autor mówił bowiem o „bardzo delikatnym punkcie całego problemu wymiaru sprawiedliwości za zbrodnie ludobójstwa”. Formułował też myśl o konieczności przeprowadzenia postępowania karnego wobec winnych zbrodni tego rodzaju i argumentował: „Jeżeli ze ścigania i ujawnienia wyłączone być mają zbrodnie popełnione przez dawne rządy ZSRR, znika moralne prawo kogokolwiek do ścigania i ujawniania także zbrodni hitleryzmu”39.Warto te słowa przytoczyć w obecnym momencie, kiedy pojawiają się także w Polsce zaskakujące interpretacje zbrodni katyńskiej jako tylko zbrodni wojennej, bez dodania, iż była to przede wszystkim zbrodnia przeciw ludzkości w rozumieniu norymberskim. AutorDziejów sprawy Katyniao tym nam dobitnie przypomina.

Co zrozumiałe, w książce swej Łojek sformułował bardzo jednoznacznie opinię o moralnej odpowiedzialności kierownictwa PZPR za kłamstwo katyńskie. Pisał:

Milczenie rządów PRL w sprawie Katynia, tłumaczone oficjalnie fałszywie pojmowaną „racją stanu”, sprowadza te rządy na poziom moralnej współodpowiedzialności za zbrodnię. Rzeczywista racja stanu Polski i racja stanu ZSRR wymaga właśnie całkowitego wyjaśnienia tej sprawy, podobnie jak niemiecka racja stanu wymagała pełnego wyjaśnienia odpowiedzialności za zagładę narodu żydowskiego, co zostało dokonane i (jak wspomniano) umożliwiło prawdziwie poprawne stosunki między Izraelem a RFN.

AutorDziejów sprawy Katyniasformułował też określone propozycje własne w sprawie wyjścia z kłamstwa katyńskiego.

Nadszedł czas, aby rząd PRL i rząd ZSRR zgodziły się na powołanie przez ONZ specjalnego trybunału międzynarodowego, złożonego z przedstawicieli Polski, ZSRR, Niemiec, Wielkiej Brytanii, Stanów Zjednoczonych, Francji i kilku innych państw świata. Trybunałowi temu rząd ZSRR powinien udostępnić – dla całkowitego zbadania i wyjaśnienia sprawy Katynia – pełną, zachowaną w swoich archiwach dokumentację losów polskich jeńców wojennych i przedstawić wszystkich żyjących jeszcze świadków. Wszystkie teczki śledcze, takim nakładem starań sporządzone przez ekipę NKWD w Kozielsku, Starobielsku i Ostaszkowie na przełomie 1939 i 1940 roku, powinny być – jako cenne relikwie i dokumenty sprawy – przekazane Polsce, celem złożenia ich i udostępnienia do swobodnych badań naukowych w specjalnym Instytucie Studiów nad Polakami w ZSRR 1939–1945. Powinna być przeprowadzona uroczysta ekshumacja wszystkich zwłok z Katynia i 2 pozostałych miejsc mordu, celem złożenia ich w indywidualnych mogiłach na specjalnym cmentarzu pamiątkowym w pobliżu Warszawy. Na tym właśnie cmentarzu należy wznieść odpowiednią świątynię, upamiętniającą męczeństwo jeńców polskich w 1940 roku.

Jak wiadomo, sprawa teczek osobowych oficerów-jeńców stanowi osobne wciąż komentowane zagadnienie. Do dzisiaj nie zostały one przekazane Polsce. Miały być zniszczone w roku 1959, jak świadczy o tym znana notatka Michaiła Szelepina.

Jedno twierdzenie autoraDziejów sprawy Katyniawymaga koniecznie sprostowania. Łojek podniósł argument, iż generał Władysław Sikorski (objąwszy władzę jako premier rząduna uchodźstwie 1 października 1939 r.) nie interesował się zbyt wiele losami oficerów-jeńców polskich na terytorium ZSRR, gdyż postrzegał przedwojenny korpus oficerski jako zdominowany przez kadry piłsudczykowskie. Jednak w polskich źródłach dyplomatycznych pozostały liczne ślady pewnych działań dyplomacji polskiej w sprawie oficerów i żołnierzy będących jeńcami wojennymi w państwie Sowietów z roku 1940 i pierwszych miesiącach 1941. Nie były one najwidoczniej Łojkowi znane w czasie kiedy pisał swą książkę. Dyplomacja rządu na uchodźstwie prowadziła rozmaite starania w tej sprawie, pragnąc uzyskać pomoc niektórych państw – jak np. Japonii albo Stolicy Apostolskiej. Nie zauważył tego aspektu sprawy również Henryk Batowski, który nie zgadzając się z interpretacją i oceną Łojka, napisał tylko, iż „Gen. Sikorski przed układem z 30 lipca 1941 r. nie miał żadnej możliwości upominania się o cokolwiek w ZSRR. Czynił to zaś gorliwie – sam, i przez gen. Andersa – po tym układzie”40.

Na początku roku 1989, a więc już w obliczu przełomu ustrojowego w kraju, ale jeszcze w warunkach cenzury książka Łojka wyszła w obiegu jawnym. Wielki był jej nakład, bo aż 200 tys. egzemplarzy, chociaż w małym wydawnictwie „Versus” w Białymstoku41. Jakże znamienne pozostają jednak ingerencje cenzury PRL w tekst autora42. Pokazują one, jak bardzo wytrwale i do ostatnich niemal dni PRL toczyła się walka o stłumienie prawdy historycznej.

Pisał autorDziejówsprawyKatynia:

Stosunki ZSRR z Rzeszą Niemiecką po raz pierwszy od 1939 roku zaczęły się pogarszać, niektórzy z władców Kremla zaczęli brać pod uwagę możliwość wojny z Hitlerem, grupa oficerów polskich skłonnych do współpracy z ZSRR miała być użyta do sformowania niewielkiej armii polskiej, stanowiącej zalążek przyszłych sił komunistycznych,których zadaniem mogło być, jak planowano, narzucenie w przyszłości Polsce reżimu posłusznego Moskwie43.

Słowa zaznaczone kursywą usunięto. Na innym miejscu Łojek pisał: „Jest faktem, że Zygmunt Berling obowiązku tego nie spełnił. Zszedł do grobu z sumieniem obciążonym nie tylko zdradą munduru WPprzez wstąpienie do służby obcej bez zgody legalnych władz RP i przyjęcie od obcych władz nominacji generalskiej, ale również – i przede wszystkim – usilnym tajeniem prawdy o okolicznościach zbrodni, której ofiarami padli jego koledzy z 1939 roku”. I znów usunięto fragment o „obcej służbie” Berlinga.

Co prawdziwie trudne do uwierzenia, ale nawet informacja o tym, że „Litwa w 1940 została okupowana przez ZSRR” nie mogła pozostać w tekście książki.

W takim kontekście nie może dziwić inna ingerencja cenzorów, poświęcona procesowi przeciw głównym zbrodniarzom wojennym przed Międzynarodowym Trybunałem Wojskowym w Norymberdze w latach 1945–1946. Pisał Łojek:

Proces norymberski skażony został i prawnie, i moralnieprzez fakt dopuszczenia współwinnych do zespołu sędziowskiego i oskarżycielskiego. Rząd ZSRR na równi z rządem Rzeszy Niemieckiej odpowiedzialny był za agresję i wywołanie Drugiej Wojny Światowej, a rozmiary zbrodni radzieckiej przeciwko obywatelom innych państw w latach 1939–1945 (pomijamy tutaj kwestię zbrodni przeciwko własnym obywatelom), były niewiele mniejsze od rozmiarów zbrodni hitlerowskich.

Współwina ZSRR za wojnę była dla autora bezsporna.

Nie można było opublikować również krytyki władz PRL, które „nie biorą pod uwagę, we własnym ograniczonym interesie walcząc z prawdą historyczną dla utrzymania w sprawności swoistego narzędzia nacisku na władze w Moskwie, dla ich przekonania, żepodtrzymywanie przez rząd radziecki monopolu władzy PZPR w Polsce konieczne jest z uwagi na nieprzyjazne wobec ZSRR nastroje społeczeństwa polskiego. Swoistym paradoksem stał się fakt, że podsycanie napięcia w sprawach Katynia stało się użyteczne dla rzeczników dogmatyzmu w PZPR”. Taki sam los spotkał inny fragment tekstu:

Rządy PRL i ZSRR starają się traktować sprawę Katynia per non est, licząc najwyraźniej na jej całkowite zapomnienie w miarę upływu lat. Są to złudzenia niesłychanie niebezpieczne, gdyż nie wyjaśnienie do końca okoliczności wymordowania kilkunastu tysięcy jeńców polskich w 1940 roku i historycznej (dzisiaj już tylko historycznej) odpowiedzialności za tę zbrodnię czyni z niej jątrzący polską opinię publiczną problem polityczny, problem, który w coraz większym stopniu interesuje obecnie także światową opinię publiczną. Milczenie wokół sprawy Katynia zostało już w świecie dawno przełamane.Brak konsekwencji prawnych w tej kwestii wynika tylko z zastraszenia świata groźbą radzieckiej potęgi militarnej. Lecz na szantażu nie można opierać równowagi politycznej, zwłaszcza w czasach, gdy aspekty moralne poczynają w odczuciu całej ludzkości odgrywać w polityce coraz większą, a może i decydującą rolę. Minęły już czasy dominowania w polityce międzynarodowej cynizmu Roosevelta i Churchilla, a z drugiej strony – obłudnego brutalizmu Józefa Stalina.

Podsumowując, trzeba stwierdzić, iż w bardzo obszernej obecnie literaturze poświęconej problematyce eksterminacji polskich oficerów-jeńców w Związku Sowieckim praca Łojka – pisana jako szkic popularny – nie przedstawia już dzisiaj większej wartości. Ale trzeba pamiętać, że powstawała jako pierwszy głos historyka żyjącego w kraju w tej jakże doniosłej sprawie – zakłamanej przez propagandę komunistyczną. Głos Łojka jest przede wszystkim świadectwem czasu, w którym powstał. Trzeba na marginesie jeszcze wspomnieć, iż studium o zbrodni NKWD w Katyniu miało swoje wydanie rosyjskie44.

Jeden fragment wymaga komentarza-sprostowania. Publikacja w niemieckiej prasie gadzinowej nazwisk „oprawców katyńskich” z 1943 r. została niesłusznie potraktowana przez Łojka jako dokumentacja wiarygodna. Przypomnijmy, iż Niemcy ogłosili raport szefa NKWD w Mińsku datowany na 10 czerwca 1940 r., a kierowany do centrali resortu w Moskwie, w którym padają nazwiska wykonawców operacji katyńskiej. Ów falsyfikat miał zwrócić uwagę na rolę sowieckich funkcjonariuszy narodowości żydowskiej w dokonaniu tej zbrodni. Na wątpliwą wartość tego dokumentu słusznie wskazał uwagę w historiografii polskiej Czesław Madajczyk45. Zarazem dodać trzeba, iż wycofujący się w roku 1943 z rejonu Smoleńska Niemcy przejęli poważny materiał w postaci sowieckich akt archiwalnych (partii i NKWD) tego okręgu. Akta te przejęły następnie władze amerykańskie po pokonaniu III Rzeszy. Dadzą one znaczący impuls do rozwoju powojennej sowietologii amerykańskiej, a książka Merle’a Fainsoda,How Russia is Ruled,będzie pierwszą próbą wyzyskania tych akt i znajdzie ważne miejsce w historiografii światowej46.

iii

Publicystyka historyczna Łojka, poświęcona sprawom polskim w XX wieku, stanowiła tylko ułamek jego eseistyki skupionej głównie na roztrząsaniu kontrowersyjnych zagadnień XVIII i XIX wieku. Nie oznacza to wszakże, iż wypowiedzi należące do tego gatunku należy pominąć – wręcz przeciwnie: ukazują one w pełni poglądy autoraAgresji 17 września 1939 r.na to stulecie, które przyniosło Polakom najpierw zdobycie niezawisłości państwoweji stworzenie dość znacznego terytorialnie państwa, a potem niestetykatastrofę II wojny światowej, czyli „klęskę w zwycięstwie”, jak powie w swych wspomnieniach ambasador Jan Ciechanowski47. Z problematyki XX wieku Łojek pozostawił przynajmniej kilka bardzo ważnych wypowiedzi w postaci artykułów i esejów. Dwa z nich zostały następnie zamieszczone w tomieWokół sporów i polemik. Publicystyka historyczna, wydanym w Lublinie w roku 1991.

Jako pierwszą grupę rozproszonych pism Łojka przedstawiamy: „Sprawy polskie XX stulecia”. Otwiera tę sekwencję mało znany szkicZmierzchpotęgi,traktujący o doniosłości wojny rosyjsko-japońskiej 1904–1905 r. z punktu widzenia kształtowania się nowego układu sił w polityce międzynarodowej XX wieku. Kanwą tych rozważań była publikacja w przekładzie polskim w roku 1979 reportażu wojennego Aleksieja Nowikowa-PribojaCuszima.

Dwie istotne wypowiedzi poświęcił Łojek Józefowi Piłsudskiemu. Pierwszy to referat wygłoszony na sesji naukowej w 50. rocznicę śmierci Józefa Piłsudskiego (11–12 maja 1985 r.), który był najpierw publikowany w „Zeszycie Studium Nauki Społecznej Kościoła”, wydanym przez Archikonfraternię Literacką przy Kurii Metropolitalnej Warszawskiej (Wydział Duszpasterstwa) w czerwcu 1985 r., a ukazał się „bez wiedzy i zgody autora i wydawcy”. Szkic był następnie włączony do wspomnianego tomu artykułów i esejów z roku 1991. Drugi tekst toIdea federacyjna Józefa Piłsudskiegopublikowany nakładem wydawanego w Paryżu Kwartalnika Społeczno-Politycznego „Libertas” (1986, nr 6). Esej ukazuje ideową identyfikację autora z dziedzictwem myśli federacyjnej Piłsudskiego i przywiązanie do wizji wielonarodowej Polski, tak silnie przebijającej z jego dziedzictwa.

Wspomniany już powyżej artykuł17 września 1939, będący zarysem przyszłej monografii na temat IV rozbioru Polski, wyszedł drukiem w miesięczniku „Głos” (październik 1978 r., nr 10) pod pseudonimem Leopold Jerzewski. Uznaliśmy za potrzebne włączyć go do niniejszego wyboru. Ponieważ tekst ten wywołał sporo głosów polemicznych, autor odpowiedział na nie w numerze 6 „Głosu” z roku 1979, w którym podtrzymał swe stanowisko oraz powtórzył, iż „niepokoi bezkrytyczny stosunek” Polaków do władz RP we wrześniu 1939 r.48. Również to wystąpienie wprowadzamy do niniejszego wyboru publicystyki autora pierwszej monografii o agresji 17 września 1939 r.

Interesującym przyczynkiem do znanej sprawy pozostaje szkic wokółSprawy 26 września 1946 r., czyli decyzji tzw. Rządu Tymczasowego Jedności Narodowej o odebraniu obywatelstwa grupie wyższych oficerów Wojska Polskiego, którzy pozostali na uchodźstwie po zakończeniu działań wojennych w roku 1945. Był on drukowany najpierw w PAX-owskim tygodniku „Kierunki” 4 października 1981 r., publikowany następnie w „Kulturze” Giedroycia, włączony został do tomuWokół sporów i polemik.Przypominamy również zamieszczony pod pseudonimem Łukasz Jodko artykułMonumentw „Kulturze” (1983, nr 9), będący protestem przeciw planom władz PRL, aby w związku z czterdziestoleciem państwa (22 lipca 1984 r.) na placu Konstytucji wznieść pomnik „bohaterom” poległym w walce o „utrwalenie władzy ludowej w Polsce”. Łojek przypomniał, że chodzi o uhonorowanie wszystkich, „którzy po wkroczeniu na ziemie polskie Armii Sowieckiej w 1944 roku pod jej osłoną zabrali się do politycznego i fizycznego niszczenia sił niepodległościowych Rzeczypospolitej”.

Do tej grupy artykułów i esejów dodajemy jeszcze dwie inne pozycje publicystyczne: dotyczą twórczości Kazimierza Pruszyńskiego49oraz Józefa Mackiewicza50. Łojek wysoko cenił pisarstwo Pruszyńskiego, ale obca mu była jego afirmacja tradycji ugodowej wyrażona tak mocno pamfletem o margrabim Wielopolskim z 1944 r., jak również jego identyfikacja z polityką generała Sikorskiego wobec Rosji podczas II wojny światowej51. Artykuł o Mackiewiczu był nie tylko afirmacją jego roli w polskim życiu intelektualnym, ale też hołdem złożonym mu po śmierci.

Część drugą publicystyki zamieszczoną w niniejszym tomie stanowią ogólne teksty o historii – jej roli społecznej i wartości poznawczej. Prezentujemy je w wyborze obejmującym w naszym przekonaniu najważniejsze, pisane w różnych porach powojennej historii Polski, a będące obrachunkami historyka-obywatela z przeszłością narodu z trzech ostatnich stuleci, które przyszło mu badać źródłowo i rozważać w rozmaitych kontekstach. Przede wszystkim wszakże teksty te dotyczą dziejów najnowszych, które dla Łojka stanowiły w szczególności „genealogię teraźniejszości”, czyli historię mającą tłumaczyć teraźniejszość, a więc nasze czasy52. Ufamy, iż te drobne a rozproszone prace i wypowiedzi historyka, pozwolą poznać jego ogólniejsze poglądy na historię i jej społeczne zadania. Pokazują też, jak pojmował on problem historycznego poznania.

Otwiera ten wybór krótki a niezmiernie ważny szkic:Potrzeba historii(„Nowe Książki”, 1980, nr 23). Drugim jestZapomniane dziedzictwo(„Kontrasty”, 1981, nr 2). Na wznowienie zasługuje też w naszych oczach esejCzym jest historia?,zamieszczony na łamach „Kierunków” (30 listopada 1975, nr 48). Bez wątpienia należało przypomnieć także jedno z najbardziej znanych wystąpień Łojka o polskiej historii najnowszej, jakim jest wywiadHistoria nie jest obrazem czarno-białym, który ukazał się w „Zeszytach Historycznych” po śmierci autora (1987). Wywiad był przygotowany do publikacji w kraju do IV tomu serii pt.Tego nie dowiecie się w szkole, tekst został zdjęty przez cenzurę. W ten krąg pisarstwa historycznego Łojka wpisuje się jeszcze szkicPrzypomnienia i refleksje, drukowany w„Nowych Książkach” (15 listopada 1977, nr 21). Bardzo ważny jest esej o rozumieniu historii:Alternatywy, zamieszczony w „Kontrastach” (1980, nr 6), w którym autor wkracza w obszar dylematów metodologii nauki historycznej. Niespodziewanie w stosunku do tytułu interesujące przemyślenia o najnowszej historii Polski zawiera wywiadWokół historii adwokatury, drukowany na łamach prawniczego pisma „Palestra” (1985, nr 3–4). Całość uzupełnia refleksja ProfesoraJak zostałem pisarzem?(1974) oraz dwie wypowiedzi w ankietach:Historia uwikłana w politykę, w „Tygodniku Kulturalnym” (1986, nr 9)53iDziedzictwo dobre i niedobre(„Nowe Książki”, 1979, nr 15), w związku z książką Stefana BratkowskiegoSkąd przychodzimy?54.Summasummarum, zamieszczamy w tej grupie dziewięć artykułów, wywiadów i esejów Łojka. Oczywiście wszystkie one są komentarzem do jego naukowego warsztatu i nie dotyczą tylko polskich spraw XX wieku, ale także epok, które badał on dłużej i na które spoglądał, bazując na swych większych dokonaniach naukowych, dotyczących stuleci XVIII i XIX.

Ostatnia część wyboru publicystyki obejmuje siedem tekstów. Spajają je trzy wartości: patriotyzm, racja stanu, historia. Dajemy tu tylko pięć tekstów. Pierwszy jest szkicHistoryk wobec sprawy patriotyzmu.Bardzo ważnym wystąpieniem był artykułGinąca historiadrukowany w roku 1968, gdyż odzwierciedla on najważniejsze przekonania autora na temat zadań nauki historii w życiu społecznym. W tej grupie wypowiedzi Łojka zamieszczamy też krótką refleksję o literaturze emigracyjnejDramat podzielonego świata(„Kierunki”, 1981, nr 47) oraz nie mniej ważne wystąpienie w ankiecie „Słowa Powszechnego”: „Inteligencja i inteligent dzisiaj”, w której historyk zabrał głos wypowiedzią:O własny pogląd na współczesność(„Słowo Powszechne”, 1978, nr 87).

Interesującymi rozważaniami był pisany w roku 1981 tekstZ historii polskiej racji stanu (1) Racja stanu – elementy teorii,opublikowany po raz pierwszy również w tomieJerzy Łojek niepokorny historyk dylematów niepodległości(s. 235–240). Całość niniejszego wyboru zamykają dwa teksty: esejCo konstytuuje współczesną polską myśl państwową?, który stanowi nieznane dotychczasineditum, zachowane w zbiorach Instytutu Literackiego w Maisons-Laffitte. Drugim zaś jestSpojrzenie na „Solidarność”, czyli głos w ankiecie podziemnego pisma „Solidarność Wielkopolski” (1981, nr 11) nad znaczeniem tego wolnościowego zrywu Polaków. Ankietę przeprowadzono tuż przed wprowadzeniem stanu wojennego.

W tym miejscu należy wspomnieć jeszcze jedną publikację Łojka. Jest nią ważne źródłoSpojrzenie z drugiej strony. Relacja z Gdańska 1970, wydane w Nowym Jorku w roku 1982, nakładem pisma „Głos” jako pierwsza publikacja zagraniczna. Tekst stanowił relację pozyskaną w postaci nagrania, dokonanego 15 lutego 1981 r. w Warszawie, autorem był anonimowy funkcjonariusz SB, który brał udział w tłumieniu wystąpień robotniczych, co „okupił znacznym załamaniem nerwowym”, o czym wspominał w swym krótkim komentarzu Łojek, występujący pod pseudonimem L. Jerzewskiego55.

Wszystkie teksty rozproszone Łojka są komentarzem do całej jego twórczości naukowej, ale mają też inny walor: stanowią spojrzenie historyka niezależnego na kondycję nauki historycznej w realiach zniewolenia, które przyniosła narodowi polskiemu II wojna światowa, a czego urzeczywistnieniem stał się reżim PRL.

Jedna jeszcze pozycja w pisarstwie Łojka – dotycząca nie tylko XX wieku, ale w przemożny sposób właśnie tej epoki – zasługuje na uwagę. Jest niąKalendarzhistoryczny, mający również specjalne znaczenie w jego twórczości i w polskiej myśli historycznej. Opracowanie to należy do najważniejszych osiągnięć publicystyki historycznej. Tekst pisany był w roku 1983 na zamówienie Giedroycia. Pomysł komentarzy do dat historycznych – podziału tych wydarzeń i ich prezentacji w postaci 365 spraw (odcinków) – był oczywiście autorską koncepcją Łojka.

Redaktor „Kultury” nie przyjął wszakże do drukuKalendarza. 20 marca 1984 r. zwrócił się do jego autora listem zawierającym następujące wyjaśnienie:

Piszę z prawdziwą przykrością, że jednak rezygnuję z wydaniaKalendarza. Z różnych przyczyn (rozjazdy, kłopoty ze zdrowiem etc.) dopiero niedawno skończyłem czytanie maszynopisu. Początkowo sądziłem, że łatwo będzie usunąć powtarzania się etc., co było robotą raczej adiustacyjną. Ale później przekonałem się, że nie można tego przerobić. Jest to namiętny pamflet historyczny, przedstawiający z wrodzoną Panu pasją i talentem Pana bardzo subiektywne i kontrowersyjne poglądy. Jest to specjalnie jaskrawe przy ocenie powstania listopadowego, aż do okresu niepodległości aż do końca. Nie sposób w liście wyłożyć wszystkich moich zastrzeżeń. Mnie zależało na bardzo obiektywnym przedstawieniu faktów historycznych ze specjalnym naciskiem na sprawy pomijane czy przeinaczane w nauce historii. Założeniem było, że będzie to materiał dla księży i nauczycieli, a więc dla bardzo szerokiego audytorium. Pana kalendarz jest ciekawym materiałem do dyskusji (i to dość namiętnych) dla wąskiego grona historyków, czy w ogóle dla intelektualistów56.

Kalendarzstanowi jako tekst całość samą w sobie i z tego powodu nie miałoby uzasadnienia publikowanie fragmentów tej pracy w wyborze pism autora poświęconych Polsce w XX wieku. JakoPolemicznahistoriaPolskipraca ta ukazała się drukiem dotychczas dwukrotnie nakładem wydawnictwa „Głos” w roku 1986 oraz 1989, pod pseudonimem Antoni Jałowiecki. W roku 1994 nakładem wydawnictwa „Alfa” tom ów wyszedł już pod własnym nazwiskiem autora.

W niniejszym wyborze pism Jerzego Łojka z XX wieku pominięto także dzieje prasy polskiej, co stanowiło jego osobne – i ważne – pole badawcze.

Jeszcze jedno wyjaśnienie jest potrzebne. Otóż Łojek konsekwentnie używał określenia „radziecki”, a nie „sowiecki”. Pisał zresztą o tym do Giedroycia w jednym ze swych listów:

WAgresjiużywam konsekwentnie określenia „radziecki”, nie „sowiecki”. Może to Pana razi. Wszelako w kraju przyjęta została powszechnie forma „radziecki”, która nie ma już ani negatywnego, ani pozytywnego zabarwienia emocjonalnego. (Stosunek autora do ZSRR jest chyba – zaczynając od dedykacji książki – oczywisty i niedwuznaczny). Tę formę przyjmuję m.in. dla podkreślenia, że książka napisana została w kraju57.

Summasummarum, niniejszy tom zawiera dwie podstawowe prace samoistne wydawniczo oraz 26 artykułów i wypowiedzi Jerzego Łojka.

*

Niniejszy tom pism Jerzego Łojka z problematyki XX wieku powstał z myślą o przypomnieniu jego podstawowych tekstów na ten temat.

Wspomnijmy jeszcze, iż wydawnictwo „Alfa” w Warszawie zapowiadało w roku 1994 edycję „utworów wybranych” Łojka. Zamysł nie został wszakże zrealizowany58.

Wznawiając przygotowane przed laty prace autoraAgresji 17 września 1939 r.,nie ingerujemy w styl autora, a komentarz wydawcy znajdzie czytelnik jedynie w niniejszym wstępie. Trzeba w tym miejscu przypomnieć w pełni uzasadniony apel śp. Bożeny Łojek, aby „nie uzupełniać tekstów nieżyjącego autora”. Tak też czynimy, przygotowując do druku niniejszy tom. Niech będzie on dla nas widocznym znakiem niezawisłości myślenia historyka trzech stuleci, któremu przyszło żyć i pracować w realiach zniewolenia, ale też i niezwykłej w swym rodzaju koniunktury na historię w społeczeństwie polskim.

Łojek podejmował sprawy minionego stulecia przede wszystkim z przeświadczeniem, że historiografia ma obowiązek mówić o agresji 17 września 1939 r., chociaż propaganda komunistyczna pragnie za wszelką cenę zdławić prawdę o tym wydarzeniu. Ale chodziło mu też o coś więcej, gdyż pisał jakże trafnie:

Historyk odtwarza genealogię teraźniejszości, pokazuje, skąd się wzięła nasza rzeczywistość. Ukazywanie społeczeństwu, skąd się wywodzi – to jest prawdziwe zadanie historyka. Jestem przekonany, że historia jest żywa o tyle, o ile aktualne są zjawiska mające swoją genezę w przeszłości, a trwające do dzisiaj. Przy czym można pewne zależności wyprowadzać z bardzo odległych czasów. Nie wierzę natomiast w możliwość zainteresowania ogółu społeczeństwa sprawami przeszłości, które dzisiaj dla sytuacji narodu nie mają większego znaczenia59.

Z pewnością polski wiek XX obfituje w doświadczenia i problemy o wielkim znaczeniu dla naszego położenia dzisiaj. Bez ich odczytywania przez inteligencję polską wciąż na nowo i bez umiejętnej polityki pamięci nie będzie możliwe zachowanie tożsamości historycznej narodu.

*

MonografięAgresja 17 września 1939. Studium aspektów politycznychpublikujemy na podstawie wydania lubelskiego z 1990 r. RozprawaDziejesprawyKatyniaukazuje się według edycji nowojorskiej z 1983 r. Pominięto jedynie poprzedzający tekst testamentautora i relację o wzniesieniu pomnika ofiar zbrodni w Warszawie.

Podziękować pragnę Wojciechowi Sikorze, dyrektorowi Instytutu Literackiego w Maisons-Laffitte, za udostępnienie listów Prof. Łojka do Redaktora Giedroycia oraz posłowi Piotrowi Naimskiemu za uwagi dotyczące prób publikacji pracy o zbrodni w Katyniu w Ameryce zaraz po wprowadzeniu stanu wojennego w kraju.

Kraków, lipiec 2014 r.

Przypisy

1Pełny adres bibliograficzny: Jerzy Łojek [Leopold Jerzewski],Agresja 17 września 1939. Studium aspektów politycznych, wyd. 3, Warszawa 1990 (książkę ogłosiło Wydawnictwo Lubelskie).

2J. Łojek,Wyjazd naukowo-badawczy do Francji i Anglii 3 VIII – 17 IX 1976, „Biuletyn Polonistyczny”, 1977, nr 4, s. 57–58.

3Nastąpiło to w maju 1976 r.

4Aktami tymi przed Łojkiem nie zainteresował się bliżej żaden historyk dyplomacji. Dopiero w roku 2002 ukazało się moje studium o tym dyplomacie: M. Kornat,Ambasador Wacław Grzybowski i jego misja w Związku Sowieckim w latach 1936–1939, „Zeszyty Historyczne”, 2002, z. 142, s. 5–80.

5Biblioteka Polska (Londyn), Rękopisy, sygn. 1292 (Korespondencja płk. Stefana Mayera).

6W tych ostatnich pojawiało się sformułowanie o „układach” albo „umowach” niemiecko-radzieckich z sierpnia 1939, oczywiście bez analizy stypulacji tajnego protokołu dodatkowego.

7T. I, cz. 1:Polityczne i wojskowe położenie Polski przed wojną.

8Tom zawierał m.in. rozmowy wiceministra spraw zagranicznych z Beckiem i marszałkiem Rydzem-Śmigłym oraz ich oceny międzynarodowego położenia Polski z okresu lata 1939 r. (Józef Zarański był dyplomatą II Rzeczypospolitej, m.in. konsulem w Wiedniu przed tzw.Anschlussemw 1938 r.).

9Jedenaście lat później książkę wydano w kraju, znacznie rozszerzoną i pod własnym nazwiskiem autora: Ryszard Szawłowski (Karol Liszewski),Wojna polsko-sowiecka 1939. Tło polityczne, prawno-międzynarodowe i psychologiczne, wyd. 3 uzup., Warszawa 1997, t. 1–2.

10Monografię wydał Polski Instytut Spraw Międzynarodowych w Warszawie.

11Artykuł wywołał liczne odniesienia polemiczne – drukowane na łamach „Głosu” w 1979 r. (nr 3, 5, 6).

12Archiwum Instytutu Literackiego (Maisons Laffitte) [dalej skrót: AIL], korespondencja Jerzego Giedroycia z Jerzym Łojkiem.

13Zob. W. Orlik-Rückemann,Kampania wrześniowa na Polesiu i Wołyniu: 17 IX 1939 – 1 X 1939, oprac. L. Jerzewski, Warszawa 1985 (drukowane w II obiegu, nakładem „Głosu”).

14Zob. W. Langner,Ostatnie dni obrony Lwowa (1939), „Niepodległość” (Nowy Jork–Londyn), 1978, t. XI, s. 80–213.

15Zob. J. Jaklicz,17 września 1939 r. w Sztabie Naczelnego Wodza, „Zeszyty Historyczne”, 1967, z. 12, s. 140–162.

16AIL, korespondencja Jerzego Giedroycia z Jerzym Łojkiem. List z 26 maja 1984 r. (Władysław Żeleński, prawnik i prokurator, który oskarżał ukraińskich sprawców zamachu na życie ministra spraw wewnętrznych Bronisława Pierackiego w roku 1934, mieszkał w Paryżu, Łojek spotykał się z nim przy okazji swych nielicznych wyjazdów zagranicznych).

17Zob. M.A. Supruniuk,Uporządkować wspomnienia. Nieautoryzowane rozmowy z Jerzym Giedroyciem, Toruń 2011, s. 58. W rozmowach prowadzonych pod koniec lat dziewięćdziesiątych XX w., których pokłosiem pozostaje ta książka, Redaktor „Kultury” stwierdził też, że „Beck popełnił dwa błędy: przecenił sojusz polsko-angielski i nie docenił układu Ribbentrop–Mołotow”.

18Mamy tu na myśli wspomnianą książkę Szawłowskiego (Liszewskiego) oraz pisaną z innych pozycji pracę Włodzimierza T. Kowalskiego (Ostatni rok Europy (1939), Warszawa 1989), w której autor ten zgromadził znaczny materiał źródłowy, mimo niemożliwych do przyjęcia interpretacji.

19AIL, tamże.

20J. Łojek,Agresja 17 września 1939 r., s. 54 (niniejszego wydania).

21M. Zacharias,Polska wobec zbliżenia niemiecko-sowieckiego w okresie międzywojennym (ze szczególnym uwzględnieniem układu z 23 sierpnia 1939 r.), [w:]Rola i miejsce Polski w Europie 1914–1957. W 75. rocznicę odzyskania Niepodległości. Materiały z sesji naukowej w Instytucie Historii PAN 8–9 listopada 1993 r., red. A. Koryn, Warszawa 1994, s. 118.

22Tamże, s. 118.

23Protokół obrad Komitetu Polityki Zagranicznej 25 sierpnia 1939, National Archives (Londyn), CAB. 27/625. Zob. także H. Batowski,Podpisanie i tekst układu polsko-brytyjskiego (Na podstawie dokumentów Foreign Office), [w:] Z. Błażyński (red.),Władze RP na Obczyźnie podczas II wojny Światowej 1939–1945, Londyn 1994, s. 120–141. Moja analiza w: M. Kornat,Polityka zagraniczna Polski 1938–1939. Cztery decyzje Józefa Becka, Gdańsk 2012, s. 379–380.

24Protokół obrad Komitetu Polityki Zagranicznej 25 sierpnia 1939 (jak wyżej).

25T. Piszczkowski,Anglia a Polska 1914–1939 w świetle dokumentów brytyjskich,Warszawa 1975, s. 435.

26J. Łojek,Agresja 17 września 1939 r., s. 56 (niniejszego wydania).

27Ostatnio zainteresowanie tą problematyką przybrało konkretne rezultaty, a mam na myśli prace Jacka Gzelli (Między Sowietami a Niemcami. Koncepcje polskiej polityki zagranicznej konserwatystów wileńskich zgrupowanych wokół „Słowa” (1922–1939),Toruń 2011) i Jana Sadkiewicza (Idea porozumienia polsko-niemieckiego w publicystyce Władysława Studnickiego i wileńskiego „Słowa”, Kraków 2012).

28Stanisław Mackiewicz wydał swojąHistorięPolski od 11 listopada 1918 do 17 września 1939w Londynie w 1941 r., aLata nadziei. 17 września 1939 r. – 5 lipca 1945 r.w roku 1946 (również w Londynie). Łojek dostrzegał wszakże „powojenną fobię antybrytyjską” Mackiewicza.

29AIL, List z 8 kwietnia 1983 r.

30Polskie Dokumenty Dyplomatyczne. Wrzesień – grudzień 1939, red. W. Rojek, Warszawa 2007, s. 95–96.

31Zob. H. Batowski, Rec. z:J. Łojek (L. Jerzewski), Agresja 17 września 1939. Studium aspektów politycznych, wyd. 3, Warszawa 1990, „Studia Historyczne” (Kraków), 1991, nr 2, s. 334.

32Batowski przypomniał, że był świadkiem walk zgrupowania wojsk gen. Kleeberga z Sowietami „po obu stronach Bugu” w końcu września 1939 r. (zob. tenże, Rec. z:J. Łojek,Agresja…, s. 334).

33Tamże, s. 335.

34Zob. G. Jaworowski,Nieznana relacja o grobach katyńskich, „Zeszyty Historyczne”, 1978, z. 45, s. 3–6. W publikacji nie podano, kto materiał złożył do druku.

35Szerzej W. Materski,Katyń. Od kłamstwa ku prawdzie, Warszawa 2010, s. 138.

36J. Łojek,Wspomnienianiedokończone, [w:]Jerzy Łojek niepokorny historyk dylematów niepodległości. Życie – twórczość – nagroda, oprac. B. Łojek, Warszawa 2006, s. 15–27.

37J. Łojek (L. Jerzewski),Dzieje sprawy Katynia, Białystok 1989, s. 3.

38Pojęciem ludobójstwa (genocide) w rozumieniu nadanym mu przez Rafała Lemkina (The Axis Rule in Occupied Europe: Laws of Occupation, Analysis of Government, Proposals for Redress, Washington DC 1944) Łojek się w zasadzie nie posługiwał.

39Fragmenty wyróżnione kursywą zostały usunięte przez cenzurę w wydaniu książki w kraju w 1989 r.

40H. Batowski, Rec. z:J. Łojek,Agresja 17 września 1939,s. 335.

41W. Materski,Mordkatyński:siedemdziesiąt lat drogi do prawdy, Warszawa 2010, s. 71.

42Cenzorzy analizowali tekst książki w roku 1988.

43Zgodnie z praktyką z lat osiemdziesiątych w miejscach wyciętych przez cenzurę widniała dobrze znana inteligencji polskiej tych lat informacja: [Ustawa z dnia 31.07.1981 r., O kontroli publikacji i widowisk, art. 2 pkt 3 (Dz. U. nr 20 poz. 99, z późniejszymi zmianami)].

44Cztery skrócone wydania doszły do skutku nakładem wydawnictwa „Głos” w Nowym Jorku w latach 1985–1990 w przekładzie Otylii i Eduarda Sztejnów pt.Katyń. 1940.

45C. Madajczyk,Dramatkatyński,Warszawa1989, s. 178.

46Wyd. 1 – 1953.

47J. Ciechanowski,Defeat in Victory, New York 1947.

48L. Jerzewski,17 września. Odpowiedź polemistom, „Głos”, 1979, nr 6, s. 59.

49J. Łojek,PublicystykaKsaweregoPruszyńskiego, „Kierunki”, 1966, nr 17, s. 1 i 4.

50L. Jerzewski,Trzeba głośno krzyczeć: pamięci Józefa Mackiewicza, Głos”, 1985, nr 3 (46), s. 41–47.

51Mam tu również na myśli głośny artykuł PruszyńskiegoWobecRosjidrukowany w piśmie „Nowa Polska”, założonym na uchodźstwie przez Karola Estreichera i Antoniego Słonimskiego. Była też osobna publikacja: K. Pruszyński,Wobec Rosji,Londyn 1942.

52AutorAgresji 17 września 1939 r.nie tylko historię najnowszą uważał za „genealogię teraźniejszości”, lecz również przełomowe momenty dziejów narodu w epokach dawniejszych, jak np. doba Sejmu Wielkiego (znamienna z tego punktu widzenia była jego wypowiedź dla katowickiego „Dziennika Zachodniego” [18 września 1979, nr 210] pt.Prawdziwe zadanie historyka. Genealogia teraźniejszości. Oczywiście sformułowanie „genealogia teraźniejszości” wprowadził do obiegu umysłowego Aleksander Świętochowski.

53Ankieta poświęcona była kondycji nauki, nosiła tytuł:„W poszukiwaniu współczesnego Kopernika”.

54Chodziło o wyd. 2, Warszawa 1978.

55Spojrzenie z drugiej strony. Relacja z Gdańska 1970, oprac. L. Jerzewski, Nowy Jork 1982, s. 1.

56Pisał Łojek do Giedroycia 26 maja 1984 r. z pewnym rozżaleniem: „Wydawało mi się, iż poglądy moje są Panu dostatecznie znane, aby nie było wątpliwości co do tego, że sprawy porozbiorowe i najnowsze zostaną potraktowane polemicznie i bardzo kontrowersyjnie. Ale skoro Pan mnie ten udział zaproponował, mniemałem, że w uznaniu dla moich poglądów historycznych” (AIL, Korespondencja J. Giedroycia).

57List z 2 maja 1979 r. (jak wyżej).

58OpróczKalendarzawznowiono także inne książki Łojka, poświęcone sprawom XVIII i XIX wieku.

59J. Łojek,Prawdziwe zadanie historyka. Genealogia teraźniejszości, „Dziennik Zachodni” (Katowice), 18 września 1979 r., nr 220.