Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Kolejne przygody Poli oraz jej koleżanek i kolegów z pierwszej klasy, wśród których jest także dwójka ufoludków – Titi i Toto. Pół roku nauki już za pierwszakami, wszyscy zdążyli się przyzwyczaić do szkolnej rutyny, nawet Titi i Toto coraz lepiej dają sobie z tym radę, a teraz czeka ich wspólny wyjazd na zieloną szkołę na Kaszuby. Będzie okazja poznać miejscowe atrakcje i dowiedzieć się więcej o świecie przyrody, a także przeżyć wiele wspólnych przygód. Na pewno będzie ciekawie i wesoło!
Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Czas: 1 godz. 2 min
Lektor: Dominika Kluźniak
Copyright © Rafał Witek
Copyright © Wydawnictwo BIS 2023
ISBN 978-83-7551-790-3
Wydawnictwo BIS
ul. Lędzka 44a
01–446 Warszawa
tel. 22-877-27-05, 22-877-40-33
e-mail:[email protected]
www.wydawnictwobis.com.pl
To ja, Pola! Chodzę do pierwszej klasy i wiecie co? Mam w grupie dwoje ufoludków! Prawdziwych, nie przebranych! Rodzice zapisali ich do szkoły tu, na Ziemi, bo ostatnia szkoła na ich planecie została zamknięta. Ja i inne dzieci z klasy wciąż ich czegoś uczymy, a oni uczą nas. No bo wiadomo… my i oni trochę się od siebie różnimy. Ale właśnie za to się nawzajem lubimy. Byłoby smutno, gdyby wszyscy w klasie byli tacy sami. A tak – jest wesoło! Nigdy nie wiadomo, co Toto i Titi – bo tak się te nasze ufoludki nazywają – zrobią albo powiedzą. Pani twierdzi, że są tak samo nieprzewidywalni jak pogoda. Według mnie bardziej! Bo pogoda jest słoneczna albo ponura, a Toto i Titi są wielokolorowi, wielopomysłowi i wielozadaniowi. Jak to ufoludki!
Teraz już się do nich przyzwyczailiśmy. Mamy za sobą pierwsze półrocze wspólnej nauki i coraz lepiej ich rozumiemy. A oni nas. Na przykład dzisiaj było tak: nasza pani weszła do sali i powiedziała, że ma świetną wiadomość. Wszyscy nadstawili uszu. Toto i Titi zrobili to dosłownie, bo ich uszy potrafią się poruszać i obracać w kierunku, z którego dobiega dźwięk!
– W maju jedziemy na zieloną szkołę – oznajmiła pani. – To znaczy na trzydniową wycieczkę, w trakcie której będziemy mieć zajęcia.
– My mamy codziennie zieloną szkołę! – zauważyła Klara. – Dzięki Toto i Titi!
Klasa roześmiała się, bo o ufoludkach rzeczywiście czasami mówi się „zielone ludki”. Chociaż nasze ufoludki wcale takie nie są. Ich włosy i oczy potrafią zmieniać kolor w zależności od pogody albo nastroju, ale nie tylko na zielony! Raczej na taki, jaki akurat pasuje do sytuacji.
Toto i Titi też byli rozbawieni dowcipem Klary. Titi od razu wpadła na pomysł. Ona już tak ma – wciąż na coś wpada i coś wymyśla!
– Jeśli to ma być prawdziwa zielona szkoła, to wszyscy ubierzmy się na zielono! – zaproponowała. – Dzięki temu będzie pani mogła nas łatwo odróżnić od innych grup. Nie pogubimy się!
– Doskonale! – przyklasnęła pani. – Ten pomysł jest nie tylko mądry, ale i zabawny.
Cała klasa zaczęła bić Titi brawo. Aż jej się końcówki włosów rozjarzyły na bursztynowo z dumy! A ja sobie pomyślałam, że te nasze ufoludki są wielkim klasowym skarbem. I wcale nie mają zielono w głowie!
Wiecie co? Od czasu, kiedy pani nam powiedziała o tej zielonej szkole, na przerwach nie mówiliśmyo niczym innym.
– A na którą planetę polecimy? A daleko to? A jest tam kwas herbaciany? – dopytywały ufoludki.
Kwas herbaciany to ich ulubiony napój. Piją go tak jak my wodę albo soki!
Kiedy pani usłyszała te ich pytania, szczerze się ubawiła. I zaraz im wyjaśniła, że na zieloną szkołę pojedziemy na Kaszuby, a nie na żadną planetę. I że tam się jedzie autokarem, a nie rakietą. I że kwas herbaciany muszą zabrać ze sobą, tak jak zawsze. A najlepiej, gdybyśmy wszyscy mieli listę rzeczy do spakowania. Wtedy każdy będzie wiedział, co trzeba mieć w walizce, i nikt niczego nie zapomni.
No i na następnych zajęciach pani nam taką listę wypisała. Tylko… ona była bardzo dziwna.
– Dwie ciepłe bluzy, dwie pary spodni, dwie pary majtek, skarpet i podkoszulków, kurtka przeciwdeszczowa, kryte buty, kapcie, piżama, pasta i szczoteczka do zębów, ręcznik… – czytała pani.
Ta lista była nudna jak sklep z bielizną i długa jak przerwa na reklamę. Majtki, skarpety i podkoszulki w żaden sposób nie kojarzyły nam się z przygodą. Kapcie i ręczniki też nie.
– Proszę pani, a kiedy wypiszemy to, co naprawdę ważne? – zapytał Arek.
– Czyli co? – Pani nie kryła zdziwienia.
– No… na przykład lornetkę do tropienia zwierząt! Latarkę do łażenia po ciemku! Procę do strzelania do puszek! I piłkę do nogi! I siatkę na motyle!
– Tak! – dołączyła Iwonka. – I jeszcze koc do biwakowania. I kamerę do kręcenia filmików. I figurki do zabawy przed snem! I ulubione pluszaki.
W klasie zrobił się harmider. Każdy musiał powiedzieć, co by chciał zabrać na wycieczkę.
– Świetnie – powiedziała pani z tajemniczym uśmiechem, kiedy już skończyliśmy. – A zatem postanowione! Kiedy będzie wam zimno, otulicie się siatką na motyle. W razie deszczu ubierzecie się w piłkę do nogi. A po wieczornej kąpieli wytrzecie się pluszakiem!
Spojrzeliśmy na siebie z niepewnymi minami. Co też ta pani opowiada? Przygoda przygodą, ale przecież nic nie zastąpi ciepłej bluzy i czystego ręcznika! Co nie?
Wiecie