Petersburg to miasto niezwykłe. Niezwykłe było jego powstanie, bo został zbudowany na pustkowiu z rozkazu cara Piotra I, niezwykłe jest jego położenie, bo leży – niczym Wenecja – nad licznymi kanałami i odnogami rzeki, i niezwykłe są jego dzieje, bo trzy razy zmieniał nazwę, był kolebką trzech rewolucji i przeżył trzysta powodzi. W zamyśle Piotra I miał być „oknem na Europę” i rzeczywiście, za sprawą swej architektury i wspaniałych zbiorów dzieł sztuki, stał się wyspą Zachodu we wschodnim kraju, najbardziej kosmopolitycznym miastem w Rosji. Dostojewski napisał, że Petersburg to „najbardziej fantastyczne miasto z najbardziej fantastyczną historią na całej kuli ziemskiej”. W swojej książce, nie mniej barwnej niż losy samego miasta, Jonathan Miles odsłania przed nami całą „fantastyczność” Petersburga i jego historii.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 736
Półmrok na Newskim Prospekcie
1993
W październiku 1917 roku ślepym strzałem oddanym z krążownika Aurora rozpoczęła się bolszewicka rewolucja. Minęło trzy czwarte stulecia i w Petersburgu znów panuje chaos, a w tym chaosie zachodzą rewolucyjne zmiany. Jest lato 1993 roku, trzecia nad ranem. Stoję na balkonie z widokiem na Newski Prospekt, niegdyś wspaniałą arterię nie mniej wspaniałego miasta Petersburga. Jest coś surrealistycznego w odwiecznym półmroku tak zwanych białych nocy. Alexandre Dumas ojciec, który odwiedził to miasto w czasach jego świetności, pisał, że w takich chwilach podróżnik zastanawia się, czy w panującej ciszy „słyszy śpiew aniołów, czy głos Boga”1. Jeśli o mnie chodzi, nie słyszę Boga ni aniołów, a ciszę zakłóca rzężenie zdezelowanych samochodów. Kiedy Dumas pisał swoją relację z podróży, wspaniała metropolia była magnesem przyciągającym najwybitniejszych europejskich architektów, pisarzy i myślicieli. Na początku lat dziewięćdziesiątych XX wieku Petersburg, mający za sobą prawie trzysta lat przeważnie wielkiej historii, wyraźnie podupadł. W jezdni pode mną widać dziury, fasady kamienic po drugiej stronie Newskiego są odrapane, okna zalepione brudem, a sztukaterie się sypią. Brakuje pieniędzy i instytucji, które dbałyby o miasto, stworzone jako spektakularna sceneria dla wielkiego dramatu własnych dziejów. Zastanawiam się, czy po trzech pasjonujących aktach tego dramatu: 1703–1825, 1825–1917 i 1917–1991, tym razem kurtyna nie zapadła już na zawsze.
Na ulicy kilka podejrzanych typów podchodzi do elegancko ubranego mężczyzny i zaczyna go bić. Przechodnie mijają ich, udając, że nic nie widzą. Gdzieś rozlega się strzał, potem drugi. Dziwi mnie, że metropolia, która była kiedyś widownią zmagań rewolucyjnych intelektualistów z represyjną władzą, stała się miastem bezprawia, ale może zawsze tak było. Dresiarze zostawiają swą ofiarę i odchodzą. Wygląda na to, że nikogo to nie obchodzi. Pobity mężczyzna dźwiga się z chodnika, a mnie przychodzi do głowy, że przemoc to naturalna cecha tego miasta. Zostało wszak stworzone przemocą jako nowa stolica Rosji przez megalomana zapatrzonego w zachodnią Europę, który starał się wyrwać swój kraj z izolacji. Piotr Wielki rzucił wyzwanie nie tylko przyrodzie, lecz także zwyczajom ogromnego kraju, rozpościerającego się od granic Polski i Szwecji przez prawie trzynaście tysięcy kilometrów północnej Azji aż po wybrzeża Pacyfiku. Piotrowe „okno na Europę”, chociaż znajdowało się na zachodnich krańcach Rosji, było raz po raz zatrzaskiwane; padało ofiarą tyranii i przemocy, a mieszkańcy stale miotali się między wybujałymi nadziejami a czarną beznadzieją. Jeszcze w pierwszych latach XX wieku – kiedy w centrum miasta panował burżuazyjny przepych – pięciokilometrowy Newski Prospekt, biegnący od okazałych gmachów rządowych w historycznym sercu stolicy po tonące w błocie rudery na przedmieściach, ukazywał przepaść między olśniewającym bogactwem a skrajną nędzą, między nową a starą Rosją. Petersburg to miasto konfliktów i kontrastów.
Porównajmy choćby błyskawiczne wzniesienie jego wspaniałych budowli – osiągnięcie architektoniczne i inżynierskie niemające sobie równych w czasach nowożytnych – z przytłaczającą ociężałością petersburskiej biurokracji, która krępowała i dławiła życie jego mieszkańców, choć nie ich twórczego ducha. W tym mieście, które przeżyło drastyczne zmiany swej tożsamości i nazwy, jest coś schizofrenicznego. Określano je jako awanturnicze, imperialne, oświecone, represyjne, rozwiązłe, rewolucyjne, komunistyczne i chaotyczne. Nazywało się Petersburgiem, Piotrogrodem, Leningradem i znowu Petersburgiem. Gdy chodzi się ulicami, widać, że wszelką radość, jaką mieszkańcy miasta mogliby odczuwać z powodu zrzucenia siedemdziesięciopięcioletniego jarzma komunizmu, tłumią materialne trudności. Petersburg jest jak zwykle nieprzygotowany do radykalnych zmian; z politycznego punktu widzenia wszystko dzieje się zbyt szybko lub zbyt wolno i zwykli ludzie muszą radzić sobie sami. Opór materii i powtarzające się nierozwiązane napięcia sprawiają, że historia Petersburga jest równie irytująca jak fascynująca.
Wstaje kolejny trudny dzień. Wychodzę na Newski Prospekt, z którym wiąże się tyle ważnych wydarzeń w dziejach Petersburga. Newski to centralny układ nerwowy miasta. Nie ma lepszej ilustracji jego nowoczesności. Około 1830 roku Newski Prospekt stał się najważniejszą ulicą Petersburga, jego najdłuższą, najszerszą i najlepiej oświetloną arterią. W czasach swojej świetności był wizytówką handlową miasta, świadectwem jego kosmopolityzmu. Ale w ostatnich latach rewolucyjnego wieku XX spotyka się na nim popsute samochody i porzucone ciężarówki, ochlapane błotem pozostałym po wiosennej odwilży. Jednakże przez brudną zasłonę czasów zastoju przebłyskują dziwne nowe rekwizyty: aluminiowy wózek z hamburgerami, skąpany w jodowym świetle, zaburza klasycystyczny pejzaż placu Sztuk. Neony firm Lancôme, L’Oréal i Baskin-Robbins lśnią w półmroku, zapowiadając kształt rzeczy przyszłych. Dziesięć lat później rubel odzyska zaufanie konsumentów, ale w 1993 roku te wysepki zachodniego dobrobytu drażnią mieszkańców, budząc w nich jedynie niezaspokojone tęsknoty. Sklep Philipsa przyjmuje wyłącznie dolary, a przeciętny sprzęt hi-fi kosztuje kilka średnich pensji. W supermarkecie na Newskim Prospekcie, z jaskrawym neonem nad wejściem i rzędami śnieżnobiałych lodówek w środku, można kupić tylko jabłka. Kolejki i puste półki to widok towarzyszący każdej wyprawie po zakupy. Zupełnie jak za komunizmu. Aż smutno patrzeć na jedną z największych promenad na świecie. Ale ten poranek to tylko chwila w dziejach błyskawicznego powstania, trudnej egzystencji, gwałtownego upadku i bolesnego odrodzenia sławetnego miasta Petersburga. Zdewastowana przez wandali budka telefoniczna, obok której przechodzę, jest świadkiem tego, co stanowi chyba cechę charakterystyczną tego miasta: absurdu. Kiedy znajdziemy czynną budkę, okaże się, że automaty telefoniczne przyjmują piętnastokopiejkowe monety. Ale takich monet prawie nie ma w obiegu i żeby je zdobyć, trzeba zapłacić sprytnym złodziejaszkom pięćdziesiąt razy tyle, ile są nominalnie warte2. To, co w Petersburgu uchodzi za normalne, przy bliższym kontakcie okazuje się irracjonalne. Świetnie wiedział o tym Nikołaj Gogol, a w późniejszych czasach Dmitrij Szostakowicz. Już sama decyzja o założeniu miasta w tym miejscu graniczyła z szaleństwem. Obłąkane były ekscesy i przesądy pierwszych władców, którzy rządzili w Petersburgu. A mimo to, gdy patrzy się na plan miasta, widać, że są w nim logika, porządek i racjonalny zamysł.
W 1839 roku markiz de Custine zauważył, że Petersburg jest niewątpliwie jednym z cudów świata, a przecież stanowi wytwór obłędu – jest miastem greckim zaimprowizowanym przez Tatarów jak dekoracja teatralna; miejscem, gdzie hordy Kałmuków obozują w barakach „wokół mnóstwa świątyń antycznych”3. To połączenie porządku i chaosu było w XIX wieku powodem groźnego napięcia i ważnym motywem ówczesnej literatury. Petersburscy pisarze stworzyli postać „małego człowieka”, który jest igraszką potężnych sił i zmaga się z biurokratyczną niesprawiedliwością. Teraz, w mrocznym postkomunistycznym mieście, jakim stał się Petersburg, zwykły, uczciwy obywatel znów jest ofiarą. W czasie poprzedniej podróży, zaraz po rozpadzie Związku Sowieckiego, widziałem dzikie bazary, na których przyciśnięci biedą ludzie sprzedawali takie rzeczy jak pojedynczy but, zamek bez klucza albo klucz bez zamka. Tancerki Teatru Maryjskiego tłumaczyły mi, że niższy poziom ich występów to skutek niskich pensji i niedożywienia. Na początku 1992 roku wprowadzono w Rosji wolny rynek i ceny szybko wzrosły dwukrotnie, a potem trzykrotnie. Zwykli ludzie, pozbawieni dostępu do twardej waluty, znaleźli się w bardzo trudnej sytuacji. Ponownie dały o sobie znać skutki uboczne modernizacji zacofanego kraju, znane petersburżanom od trzystu lat.
Idąc dalej Newskim Prospektem, schodzę do przejścia podziemnego przy stacji metra Gostinyj Dwor. Uliczny muzykant wygrywa na akordeonie Blue suede shoes. Jeszcze kilka lat wcześniej podobna swoboda artystyczna była nie do pomyślenia. Ale takie występy budzą w petersburżanach zupełnie błędne wyobrażenia o życiu na dostatnim, eleganckim Zachodzie. Petersburg jest – i zawsze był – miastem, w którym snuje się wielkie marzenia, ale dotkliwie brakuje informacji i prawdy. Moja rosyjska znajoma jako dziecko pojechała ze szkolnym chórem na występy do Kijowa. Było to zaraz po katastrofie w Czarnobylu. Po powrocie do Leningradu (jak nazywał się wtedy Petersburg) dzieciom kazano tylko wyrzucić buty, w których chodziły w Kijowie. Praktykowane na ogromną skalę ograniczanie i utajnianie informacji przez władze, nieodłączne od dziejów miasta, przyczyniło się do powstania bujnej i żywotnej kontrkultury.
Oto jestem w sercu historycznego Petersburga, nad Newą. Monumentalne gmachy Admiralicji i Sztabu Generalnego przypominają, że pierwotnym zamiarem Piotra Wielkiego była budowa twierdzy mającej bronić portu. Ale umiejscowienie bazy morskiej i handlowej nad rzeką, która zamarza na osiem miesięcy w roku, to niedorzeczność, a może akt desperacji. Usiłując za wszelką cenę zyskać dostęp do bałtyckich szlaków handlowych, Piotr Wielki założył nową stolicę na odsłoniętej, północno-zachodniej granicy kraju. Związane z tym ryzyko od razu wyszło na jaw podczas wielkiej wojny północnej ze Szwecją. Działania wojenne zakłóciły budowę miasta w jej początkowym okresie.
Kiedy staję przed imponującym półkolem urzędowych gmachów przy placu Pałacowym, przypominają mi się słowa francuskiego pisarza André Gide’a, który był tu w 1936 roku: „W Leningradzie mój zachwyt budzi Petersburg”4. Patrzę na turkusowo-złoto-białą fasadę pałacu Zimowego, w którym rozpoczęła się rewolucja październikowa. Zajęcie pałacu było historycznym wydarzeniem, choć jego wagę umniejsza łatwość, z jaką tego dokonano. Josif Brodski słusznie zauważył, że jedyne strzały na placu Pałacowym padły na planie filmu Siergieja Eisensteina Październik, nakręconego dla uczczenia dziesięciolecia rewolucji5.
W latach 1711–1917 pałac Zimowy był rezydencją wielu niezwykłych postaci, które odegrały doniosłą rolę w szalonych i brawurowych dziejach Petersburga: porywczego i despotycznego założyciela miasta Piotra Wielkiego; nieudolnej i sadystycznej Anny I; hedonistycznej Elżbiety I; kulturalnie i erotycznie zachłannej Katarzyny II; obłąkanego Pawła I; samowładnego Mikołaja I. Do tego pocztu władców dodajmy mieszkających w Petersburgu wywrotowych pisarzy: Aleksandra Hercena i Nikołaja Czernyszewskiego; ekscentrycznego impresaria Siergieja Diagilewa; niezrównoważonego tancerza Wacława Niżyńskiego; ojca Gapona, przywódcę brzemiennej w skutki akcji protestacyjnej; rozpustnika i szarlatana Rasputina; bezkompromisowego rewolucjonisty Władimira Iljicza Lenina. Dodajmy wielu poetów i prozaików, artystów i muzyków, których nowatorska i często irracjonalna twórczość wyrażała ducha tej niesamowitej stolicy i jej niezłomnych mieszkańców, potrafiących pokonać wszelkie przeciwności. Za tymi nieprzeciętnymi indywidualnościami stoi największa i najciekawsza z nich – samo miasto, budzące respekt i podziw, oryginalne, niegdyś wzniesione na mokradłach, a w 1993 roku zagrożone osunięciem się w bagno chaosu.
Część I
Cesarze
1698–1825
Rozdział 1
Zamęt w Londynie
1698
Na brzegu Renu rozstał się ze swym Wielkim Poselstwem, wsiadł do niewielkiej łodzi i pożeglował w stronę portu Zaandam nad zatoką Zuiderzee. Był to początek wielkiej przygody, która miała zmienić losy jego kraju. Zbliżając się do Zaandam tej niedzieli w połowie sierpnia 1698 roku, krzyknął coś do człowieka, który od wielu godzin siedział przy swojej pułapce na węgorze. Wyrwany z zamyślenia Gerrit Kist podniósł wzrok i ze zdumieniem ujrzał swego dawnego pana – cara dalekiego i egzotycznego kraju, Rosji – ubranego jak robotnik i płynącego zwykłą łódką. Niegdyś Kist pracował dla niego w Moskwie jako kowal, a teraz musiał przysiąc, że dochowa tajemnicy: car podróżował do Zaandam jako prosty rzemieślnik, żeby nauczyć się od podstaw holenderskiej sztuki szkutniczej6.
Żądny fachowej wiedzy, dwudziestosześcioletni car chciał uniknąć rozgłosu, zachowywał więc incognito. Wielkie Poselstwo, kierowane przez jego nienasyconego kompana od kieliszka François Leforta, miało odwracać uwagę od władcy. Podczas podróży po Europie Lefort wziął na siebie wszystkie dyplomatyczne obowiązki, dzięki czemu Piotr mógł do woli zaspokajać swoją ciekawość. Ale mimo tych środków ostrożności świat dowiedział się o celu peregrynacji cara Rosji. W Anglii biskup Salisbury mówił o „potężnym cesarzu z Północy”, który „ażeby podnieść swój naród i rozszerzyć imperium […], przybywa uczyć się najlepszych metod, jakimi mógłby tego dokonać”7. Ale o rosyjskim władcy krążyły też mniej pochlebne pogłoski, których źródło znajdowało się w Moskwie. Podobno car zmuszał swych szlachetnie urodzonych poddanych, żeby nagimi pośladkami ślizgali się po lodzie. Bardzo lubił patrzeć, jak jego faworyci strzelają do siebie. Wielką przyjemność sprawiał mu też widok płonących domów, fajerwerków i wszelakich innych eksplozji. W okresie Bożego Narodzenia, nazywanym w Rosji swiatki (świątki), zmuszał „najgrubszych wielmożów” do jeżdżenia saniami po popękanym lodzie na rzece; nic dziwnego, że wielu z nich wpadło do lodowatej wody i się utopiło8. Książę Kurakin, w późniejszych latach ambasador rosyjski w Holandii, wspominał, jak Piotr wraz z kompanami wetknął leżącemu księciu Wołkonskiemu świecę w odbyt, a potem odmawiał nad nim pacierze. „Nurzali ludzi w smole i kazali im stać na głowie”. Pewnego razu „za pomocą miecha kowalskiego nadmuchali kiszki Iwana Akakijewicza”, co skończyło się natychmiastowym zgonem nieszczęśnika. Takie figle – warte pędzla Bruegla albo Boscha – zdradzały rubaszność charakteru, upodobanie do błazeństw, beztroskie nieliczenie się z nikim i z niczym. Maslenica – ostatnie dni karnawału poprzedzające wielki post – była czasem, w którym Rosjanie oddawali się biesiadowaniu i hulankom9. Objadano się wtedy, bawiono i pito na umór. Mieszkańcom wczesnooświeceniowej Europy przypominało to pogańskie bachanalia w jakimś zapomnianym przez Boga kraju. Dla Rosjan zaś wygłupy Piotra były nie tylko świadectwem karnawałowej swawoli, ale i dowodem na to, że car może zrobić wszystko, co mu się podoba, ponieważ jest samowładcą.
W roku 1671 car Aleksy I poślubił dziewiętnastoletnią czarnooką piękność Natalię Naryszkinę, podopieczną swego przyjaciela i doradcy Artamona Matwiejewa10. Małżeństwo dało początek waśni między dwoma rodami rywalizującymi o władzę w Rosji: Miłosławskimi, krewnymi poprzedniej, zmarłej żony Aleksego, oraz Naryszkinami, czyli rodziną młodej oblubienicy. Natalia wniosła na dwór carski świeży, delikatny powiew kultury zachodniej, a w maju 1672 roku urodziła krzepkiego dziedzica, który otrzymał na chrzcie imię Piotr.
Mały carewicz lubił się bawić żołnierzykami i zabawkami w kształcie pistoletów i armat. Rolę jego służących i towarzyszy zabaw odgrywały specjalnie sprowadzone karły. Chłopak – silny, zdolny i ciekawy świata – był uwielbiany przez rodziców, ale na początku 1676 roku zdrowy i szczęśliwy car Aleksy przeziębił się podczas uroczystości święcenia wód rzeki Moskwy. Zmarł miesiąc później, a Piotr został poddanym nowego cara, swego piętnastoletniego brata przyrodniego Fiodora III z rodu Miłosławskich. Kiedy w 1682 roku Fiodor zmarł, nie pozostawiając męskiego potomka, zgodnie z zasadą następstwa tronu schedę powinien był objąć po nim szesnastoletni wówczas brat Iwan. Był on jednak kulawy i nieomal ślepy, a do tego wysławiał się z wielkim trudem11. Jego postawny dziesięcioletni brat przyrodni wydawał się dużo lepszym kandydatem. Za młodym Piotrem opowiadało się wielu panów moskiewskich zasiadających w tak zwanej Dumie Bojarskiej, która doradzała rosyjskim władcom; w okresie jego małoletniości regencję miała sprawować matka, Natalia. Tak więc Piotr został obwołany carem, ale Miłosławscy zgłosili sprzeciw: wszak następny w kolejce do tronu był starszy od niego Iwan. Wszczęli bezwzględną walkę o władzę, wykorzystując nastroje niezadowolenia panujące wśród moskiewskich strzelców.
Była to gwardia licząca 22 000 żołnierzy, przepłacanych i rozpieszczanych przez państwo. Ubrani w barwne mundury strzelcy trudnili się poza tym handlem i rzemiosłem. Byli zamożni i mieli niewiele do roboty, a sama ich nazwa wskazywała, że chętnie robią użytek z broni. Kiedy żołnierze jednego z pułków oskarżyli swego dowódcę o nadużycie władzy i prywatę, przykład okazał się zaraźliwy. Niedoświadczona Natalia nieroztropnie uległa żądaniom buntowników, tym samym dając im posmakować władzy. Miłosławscy szybko skorzystali z okazji i zaczęli rozpuszczać wśród strzelców pogłoski, że Naryszkinowie zamordowali Iwana, aby zapewnić tron Piotrowi. Żądni krwi strzelcy wdarli się na Kreml. Wówczas leciwy Artamon Matwiejew nakłonił Natalię, żeby wyszła do nich w towarzystwie Iwana i Piotra. Stojący u szczytu schodów książę Michaił Dołgorukow, syn dowódcy strzelców, pochopnie uznał, że jest to najlepsza chwila, aby przywrócić w formacji dyscyplinę wojskową. Rozwścieczeni strzelcy dopadli go i zrzucili na piki i halabardy trzymane przez ich towarzyszy broni. Zwłoki Dołgorukowa zostały potem poćwiartowane, a strzelcy ruszyli hurmem po Matwiejewa. Wyrwali starca z rąk Natalii i na oczach jej dziesięcioletniego syna Piotra, który patrzył na to ze zgrozą, cisnęli go na nastawione ostrza. Wówczas wtrąciła się Zofia, energiczna starsza siostra Fiodora i Iwana. Oświadczyła, że najlepiej będzie, jeśli Iwan i Piotr będą współrządzić razem z nią jako regentką12. Tak zaczął się siedmioletni okres jej rządów, pierwszych kobiecych rządów w dziejach Rosji.
Młody Piotr, wciąż pod wstrząsającym wrażeniem samowoli strzelców, opuścił stolicę. Popłynął rzeką Jauzą zaledwie kilka kilometrów dalej, do pałacu w siole Preobrażenskoje. Tam znów bawił się w wojsko, tym razem mając do dyspozycji prawdziwą broń i coraz liczniejszych żołnierzy, którymi byli jego rówieśnicy. Jeśli dziecięce skłonności są zapowiedzią dorosłych upodobań, to zamiłowanie Piotra do budowy umocnień i małych fortec można uznać za pierwszy przejaw pasji, która wyrazi się później w budowie całego miasta – Petersburga. W miarę jak jego fortyfikacje rosły, a gry wojenne stawały się bardziej wyrafinowane, Piotr zaczął nadawać Rosji nowy kształt, formując słynne pułki gwardyjskie Siemionowski i Preobrażenski. Wcześnie przejawiając skłonność do uczenia się różnych rzeczy od podstaw, sam został doboszem13. W myśl doniosłej prawdy, że pełna pokory chęć do nauki jest więcej warta niż odziedziczone tytuły, zaczął służbę wojskową jako prosty żołnierz piechoty.
Regencję Zofii ostatecznie zdyskredytowały dwie nieudane kampanie zbrojne i niepohamowana namiętność regentki do ich dowódcy, żonatego księcia Wasilija Golicyna. Nieudolny książę przez cztery miesiące zdołał stracić czterdzieści pięć tysięcy ludzi, nie staczając nawet jednej bitwy z nieprzyjacielem. Kłamliwie obwołany bohaterem po powrocie do Moskwy, poprowadził drugą kampanię, w której stracił następne trzydzieści pięć tysięcy żołnierzy, zabitych lub wziętych do niewoli. Część najpotężniejszych rodów, wśród nich Romodanowscy, Szeremietiewowie i Dołgorukowowie, udzieliła poparcia Piotrowi i jego matce. W rezultacie po śmierci Iwana V w 1696 roku Piotr został samodzielnym carem. Iwan nie miał męskiego potomka, Piotr zaś – żonaty od siedemnastego roku życia z Eudoksją Łopuchiną – doczekał się już dwóch synów. Jeden z nich, Aleksy, dożył dorosłości, ale przez cały czas przysparzał ojcu zmartwień.
Książę Golicyn, choć nieudolny dowódca, doceniał kulturę zachodniej Europy i interesował się nauką. Posiadał kolekcję zegarów, weneckich pater i portretów pędzla malarzy zachodnioeuropejskich14. Odegrał wybitną rolę w przygotowaniu programu reform w Rosji i z tego względu powinien być raczej sojusznikiem Piotra niż jego wrogiem. Niestety, z powodu swoich związków z Zofią i klęsk wojennych został zesłany na Syberię. Zofia usiłowała zorganizować nowy bunt strzelców, a wtedy Piotr zdławił go bez litości: zesłał regentkę do klasztoru Nowodziewiczego, spiskowców zaś piętnował, łamał kołem, ścinał i wieszał. Ambasador Prus Ludwig von Printzen wspominał, że w jego obecności car kazał przyprowadzić sobie dwudziestu więźniów. Wypił szklankę wódki, po czym ściął jednego. Wypił drugą i zarąbał następnego. I powtarzał ten rytuał, aż uśmiercił wszystkich. Na koniec poprosił przerażonego ambasadora, żeby mu dorównał15.
Wśród cudzoziemców mieszkających na „niemieckim przedmieściu” Moskwy Piotr znalazł wielu ludzi, którzy podzielali jego pasję do żołnierki, statków i trunków. Wyróżniał się wśród nich wielki miłośnik napojów wyskokowych, szwajcarski najemnik François Lefort, prawie dwa razy starszy od Piotra i niemal dorównujący mu wzrostem. Podczas przyjęć w jego domu goście byli „zamknięci w środku przez trzy dni”16. W 1692 roku żonaty car zadurzył się w jednej z kochanek Leforta, Annie Mons, hardej, lubiącej wypić córce niemieckiego handlarza winem. Anna została kochanką Piotra na następne jedenaście lat. Filippo Balatri, włoski kastrat sprowadzony do Rosji jesienią 1698 roku, widział, jak Piotr gra w szachy w domu Anny. Wyjaśniono mu, że „to tu przebywa Piotr Aleksiejewicz, gdy chce pozostawić cara na dworze”17.
Zapaławszy entuzjazmem do żeglowania po podmoskiewskich jeziorach i rzekach, Piotr postanowił pojechać do Archangielska, portu nad Morzem Białym. Tam urzekły go opowieści o tym, jak w Holandii buduje się statki. Mimo udanej wyprawy zbrojnej przeciwko tureckiemu garni-zonowi w Azowie, Piotr wiedział, że musi zwiększyć potencjał rosyjskiej marynarki wojennej, podpatrując i naśladując zachodnie wzorce. I tak oto wyrośnięty chłopak – energiczny wizjoner i wyrachowany błazen – wyjechał incognito do Europy po naukę.
Szybko wyszło na jaw, że mimo kontaktów z cudzoziemcami w Moskwie, członkowie Wielkiego Poselstwa nie mają większego pojęcia o zachodnich obyczajach i stylu życia. Na balu wydanym przez wdowę po elektorze Hanoweru Rosjanie wzięli fiszbiny niemieckich gorsetów za żebra tancerek; sam Piotr zauważył, że „niemieckie damy mają diabelnie twarde kości”18. Młody władca bardzo potrzebował ogłady i wiedzy o świecie, więc decyzja o podróży do Holandii była ze wszech miar słuszna. Holendrzy wiedli prym w handlu międzynarodowym, a ich żeglarskie umiejętności i potęga ich floty handlowej fascynowały cara. Holandia, władczyni oceanów, toczyła też walkę z morzem, które ustawicznie groziło zalaniem rozległych połaci kraju. Na początku XVII wieku dochodziło do częstych i gwałtownych powodzi, dlatego Holendrzy nauczyli się budować kanały i śluzy, drenować i meliorować teren. Co się zaś tyczy budownictwa okrętowego, mieli oni tak prężny przemysł stoczniowy, że w latach 1625–1700 budowali czterysta do pięciuset statków rocznie19. W samym Zaandam działało pięćdziesiąt stoczni.
Po zawinięciu do tego portu Piotr zatrudnił się w stoczni Lynst Rogge i przystąpił do pracy. Ale jego dwumetrowy wzrost i często niesforne zachowanie zwracały niepotrzebną uwagę, toteż zaczęła mu towarzyszyć świta gapiów. W czasie żeglugi po zatoce Zuiderzee rozzłoszczony Piotr cisnął dwiema butelkami w kapitana statku pocztowego, który podpłynął zbyt blisko jego łodzi. Na statku znajdowała się grupka ciekawskich dam, które koniecznie chciały się przyjrzeć niezwykłemu cudzoziemcowi. Sytuacja stała się nie do wytrzymania i po tygodniu zdenerwowany Piotr umknął z Zaandam do kosmopolitycznego Amsterdamu. Od września 1697 roku do początku stycznia roku następnego pracował w dokach Kompanii Wschodnioindyjskiej w Ostenbergu20. Pozostali terminatorzy rosyjscy, rozsiani po Amsterdamie, uczyli się różnych elementów sztuki szkutniczej.
To największe miasto Holandii, powstałe z połączenia pychy i konieczności, było świadectwem triumfu człowieka nad przyrodą. Domy mieszkalne i budynki handlowe wzniesiono nad pięcioma koncentrycznymi kanałami, przeciętymi węższymi kanałami o układzie promienistym. Wizyta Piotra przypadła na okres największej świetności Amsterdamu. Był on wówczas najbogatszym miastem świata i wielkim ośrodkiem handlu międzynarodowego. Tutejsze gmachy rządowe przypominały pałace, drogi wodne roiły się od łodzi, statków i barek, na których mieszkali ludzie. Sklepy w wąskich uliczkach oferowały oszałamiający wybór towarów i surowców. Na moście Nieuwe Brug Piotr znalazł stoiska z książkami, mapami mórz, sekstansami i artykułami żelaznymi. Na wyspie Bickers były sklepy ze sprzętem żeglarskim. Na Warmoesstraat handlowano egzotycznymi tkaninami, norymberską porcelaną, włoską majoliką i fajansami z Delft. Nade wszystko jednak samo miasto było dla młodego, ambitnego cara wielce pouczającym wzorem, ponieważ on też miał w przyszłości prowadzić wojny morskie21.
Choć holenderskie stocznie pielęgnowały tradycyjny, rzemieślniczy styl pracy, kraj korzystał też z najnowszych zdobyczy nauki i techniki. Sam Amsterdam mógł się pochwalić około setką drukarń i wydawnictw, co zapewniało mu czołowe miejsce wśród ośrodków wydawniczych w Europie. Kwitło szkolnictwo wyższe, a pełen otwartości stosunek do nauki – w połączeniu z napływem egzotycznych okazów, znajdowanych przez holenderskich podróżników i kupców – wybitnie sprzyjał badaniom naukowym. Wystawiane w szklanych gablotach osobliwości przyciągały rzesze ciekawskich, wśród nich Piotra. Car poznał Antoniego van Leeuwenhoeka, sukiennika i samouka, który w wolnym czasie zgłębiał tajemnice rozkładających się ciał i pierwszy dostrzegł bakterie przez soczewki mikroskopu. Holenderski pionier mikrobiologii poddawał badaniom wydłubane z zębów resztki jedzenia i własne ekskrementy oraz obserwował rozwój grzybów między palcami nóg, tygodniami nie zmieniając pończoch. Badał też własne nasienie i jako jeden z pierwszych opisał „małe zwierzątka”, czyli plemniki22.
Frederik Ruysch, specjalista od sekcji zwłok i balsamowania ciał, zaprosił Piotra do swego „teatru anatomii”, w którym przy świetle świec i dźwiękach muzyki przedstawiano spektakl „anatomicznego objawienia”. Car, zafascynowany procedurą usuwania wnętrzności, dzielił z Ruyschem zainteresowanie dziwadłami natury. Był pod wielkim wrażeniem jego kolekcji liczącej dwa tysiące preparatów anatomicznych i embriologicznych, gromadzonych przez pół wieku, i w 1717 roku kupił ją za trzydzieści tysięcy guldenów23. Kiedy nie machał siekierą w stoczni ani nie pił w holenderskich musicos, gdzie goście grali na pieniądze i bawili się z ladacznicami, poznawał najnowsze holenderskie wynalazki. Zawarł znajomość z wynalazcą ciśnieniowego węża strażackiego Janem van der Heydenem, którego usiłował ściągnąć do Rosji. Chciał, żeby Holender pomógł w gaszeniu pożarów, często szalejących w ciasnych, zabudowanych drewnianymi domami uliczkach Moskwy. Interesował się produkcją papieru, drukarstwem, rytownictwem, architekturą i ogrodami botanicznymi. Nowoczesność Republiki Zjednoczonych Prowincji była silną podnietą intelektualną dla rosyjskiego monarchy, który zerwie rychło z wieloma starymi obyczajami i tradycjami.
Piotr znalazł się w kraju, w którym powierzchnia ziemi była płaska, a ciała mieszkańców pękate. Holendrzy, tak jak Rosjanie, mieli gargantuiczne apetyty; pewien ówczesny obserwator nazwał obywatela republiki „zachłannym, grubym, dwunogim robalem”. W kraju tym było „tyle zasad i obrzędów upijania się”, że biesiadowanie stało się świecką religią24. Tymczasem samozwańcze poselstwo Piotra, „najbardziej szalony, najbardziej błazeński i pijany sobór”, stoczyło się w otchłań anarchii i nieokrzesania. Car wychylał podobno trzydzieści do czterdziestu szklanek wina dziennie, a mimo to pozostawał trzeźwy. Według przekazów już jako kilkunastoletni chłopak wypijał do śniadania pół kwarty wódki i karafkę nalewki, a potem jeszcze osiem butelek wina i dopiero wtedy szedł się bawić25 – przesada, ale mająca pewne oparcie w faktach. Moskiewskie uczty rozpoczynały się około południa i trwały do rana. Zaczynano od wódki, po której szły mocne wina i piwa, podawane w masywnych szklanicach. Były przemówienia i toasty, poprzedzane dęciem w trąby lub salwami artyleryjskimi. Jeśli podczas tych uczt ktoś popadł w niełaskę, musiał okupić winę wypiciem – duszkiem! – „wielkiego orła”: masywnego, bogato zdobionego pucharu, w którym mieściło się półtora litra wódki.
Król Anglii Wilhelm III zaprosił Piotra na przyjęcie pod Utrechtem. Londyńska gazeta „Post Boy” donosiła potem: „Moskiewski car był tak ukontentowany wspaniałą ucztą […], że radośnie sam zaprosił się znowu”26. Istotnie, Piotr zaczął już przemyśliwać o podróży do Anglii, a 7 stycznia 1698 roku wsiadł na HMS Yorke i – odważnie pozostając na pokładzie w czasie straszliwego sztormu – przepłynął kanał La Manche. W Londynie miał nadzieję poznać bliżej angielską sztukę szkutniczą. Odbędzie tam poważne studia, ale jego zachowanie zostanie uznane za skandaliczne.
W 1698 roku Amsterdam był wprawdzie miastem bogatszym, ale za to Londyn większym. Mimo że zaledwie trzydzieści lat przed wizytą Piotra stolica Anglii przeżyła zarazę i pożar, które dokonały ogromnych spustoszeń, mogła się już pochwalić blisko półmilionową ludnością. W trakcie odbudowy po pożarze Londyn przechodził okres gwałtownych zmian, w których wyniku „mozaika” dzielnic stopiła się pod względem geograficznym i handlowym w jedną całość urbanistyczną. Średniowieczną drewnianą zabudowę zastąpiły nowoczesne budynki z cegły i kamienia27. Ale chociaż zniszczenia będące skutkiem wielkiego pożaru pozwoliły na wytyczenie szerszych ulic, okazję do gruntownego przekształcenia miasta w dużej mierze zmarnowano i proces powstawania współczesnego Londynu miał charakter bardziej ewolucyjny niż rewolucyjny28. Zamiast „wygodnego i regularnie zabudowanego miasta”, pisał architekt Nicholas Hawksmoor, powstało „miasto brudnych, zbutwiałych i ciągle walących się bud”, stojących przy „jeziorach błota i cuchnących rynsztokach”29. W ostatniej dekadzie XVII wieku ulice roiły się od żebraków i nawet place przeznaczone do wypoczynku pod gołym niebem przyciągały hazardzistów, włóczęgów i złodziei. Pamiętnikarz John Evelyn, który włożył wiele wysiłku w doprowadzenie do porządku swojego domu i ogrodu w Sayes Court w Deptford, był zaniepokojony chaotyczną rozbudową stolicy. Proponował stworzenie pasa zieleni, odgradzającego miasto od duszącej je obroży fabryk i manufaktur30.
Zamiast zaprojektować geometryczną sieć ulic, typową dla nowoczesnego miasta – tak jak w Petersburgu, Waszyngtonie czy Paryżu barona Haussmanna – podczas odbudowy Londynu nacisk położono na wznoszenie kościołów. Powstał prawdziwy las wież i iglic, stanowiący kontrapunkt dla dżungli masztów na Tamizie. Nad tym lasem parafialnych kościołów górowała kopuła katedry Świętego Pawła, zaprojektowanej przez Christophera Wrena. Nie wiemy, czy Piotr poznał Wrena, ale dzieła wielkiego architekta znalazły się u jego stóp, gdy na początku kwietnia 1698 roku wspiął się na kolumnę upamiętniającą ofiary wielkiego pożaru31.
Po przybyciu do Londynu car zamieszkał – na koszt Korony angielskiej – przy 21 Norfolk Street, w eleganckiej, niedawno zbudowanej dzielnicy na południe od Strandu. Strand, obok Fleet Street, Cheapside i Cornhill, był jedną z najwytworniejszych ulic w Londynie, arterią handlową przyćmiewającą ulice Paryża czasów Ludwika XIV. Stąd Piotr udawał się na zakupy, a jego eskapady relacjonowała plotkarska prasa zupełnie tak samo, jak o zakupach znanej gwiazdy filmowej pisano by w dzisiejszych tabloidach. Tak więc u Johna Carte’a, zegarmistrza ze Strandu, car kupił zegar geograficzny, wskazujący aktualną godzinę we wszystkich częściach świata i podający odpowiednie godziny wschodu i zachodu słońca. Cacko to kosztowało sześćdziesiąt funtów. Wydał też pięćdziesiąt funtów na złoty zegarek oraz dwieście pięćdziesiąt funtów na instrumenty medyczne, teleskopy, kwadranty i kompasy32. Nabył angielską trumnę i był zdumiony, że ten pojemnik na zwłoki szybko zbija się tutaj z desek, a nie żmudnie drąży drewnianą kłodę, jak w Rosji33. Na koniec kupił za dwadzieścia jeden funtów czarnoskórych służących, „Murzynkę” za trzydzieści funtów oraz „osiemnaście par pończoch dla czarnoskórych” po szylingu za parę.
Bawiąc w Londynie, Piotr chodził na koncerty i bale maskowe. Kiedyś przebrał się za rzeźnika34. Namówiono go też, jak pisał inżynier i podróżnik John Perry, żeby „raz lub dwa razy wybrał się na przedstawienie”, ale mu się „nie spodobało”35. Przypadło mu jednak do gustu, że od restauracji monarchii w 1660 roku na londyńskich scenach w rolach żeńskich występowały kobiety. Dzięki temu wpadła mu w oko młoda Letitia Cross, która zasłynęła w roli „panny Heyden […], córki sir Tunbelly’ego Clumseya” w sztuce Johna Vanbrugha The Relapse or Virtue in Danger (Upadek, czyli cnota zagrożona). Stopień jej zażyłości z carem do dziś jest przedmiotem domysłów, choć Andriej Nartow, który uczył Piotra rzemiosła, twierdził, że jego pan „poznał przez Mienszykowa, tonącego w zbytku i zmysłowości, aktorkę nazwiskiem Cross, z którą podczas swego pobytu w Anglii romansował”36. Nisko urodzony i półpiśmienny Mienszykow, który zrobił błyskotliwą karierę w szeregach pułku Preobrażenskiego i został w końcu prawą ręką cara, dzielił z Piotrem zamiłowanie do trunków i ucztowania. W 1698 roku, kiedy car przebywał w Londynie, jakiś rosyjski kupiec został aresztowany za rozpuszczanie pogłoski, że rosyjski władca bierze Mienszykowa do łóżka „jak dziwkę”37. John Perry, pisząc o pijaństwie w Moskwie, daje wiarę temu oskarżeniu. Twierdzi, że „potworny grzech sodomii […], który chętnie tu popełniają w stanie alkoholowego zamroczenia”, bynajmniej nie uchodzi w Rosji za przestępstwo38. Nieokrzesany i pozbawiony ogłady Piotr, odziany jak holenderski robotnik, na każdym kroku dawał pożywkę plotkom i wzbudzał oburzenie. W czasie spotkania z królem Wilhelmem przy Norfolk Street na angielskiego monarchę niespodziewane skoczyła małpka cara. Podczas odwiedzin u Anny, przyszłej królowej Anglii, Piotr nie chciał spocząć na fotelu, tylko przysiadł na podnóżku u jej stóp. Kiedy hrabia Macclesfield przyszedł z niezapowiedzianą wizytą, car wstał od stołu, poszedł na górę i zamknął się w swojej sypialni39. Ale mimo drażliwości i kapryśności Piotr zgodził się pozować uczniowi Rembrandta, sir Godfreyowi Knellerowi. Będący tego efektem portret aroganckiego dowódcy wojskowego, którego mała głowa spoczywa dość niepewnie na wielkim tułowiu, wisi dziś w King’s Gallery w pałacu Kensington. Porównując ten wizerunek z pochodzącym z lat siedemdziesiątych XVII wieku konterfektem cara Aleksego, widzimy, że Kneller umieścił Piotra jednoznacznie w epoce oświecenia. Aleksy jest przedstawiony w tradycyjnej koronie władców moskiewskich, czapce Monomacha, Piotr zaś – zgodnie z ikonografią zachodnią – w gronostajach i zbroi na tle klasycystycznej architektury oraz imponującej floty morskiej, która w Rosji roku 1698 była jeszcze czystą fantazją40.
Już niebawem miało się to zmienić. Piotr odbył podróż do Anglii, zachęcony niezwykłym prezentem o nazwie Royal Transport. Był to pierwszy szkuner w brytyjskiej marynarce wojennej. Podarunkowi towarzyszyła specjalna premia w postaci projektanta szkunera, admirała Carmarthena41, który został w Londynie kompanem cara od kieliszka, jego przewodnikiem i mentorem. Pomiędzy kolejnymi butelkami sherry Carmarthen doradzał podopiecznemu, jak zorganizować rosyjską marynarkę wojenną na wzór brytyjski. Za podpisanie umowy zapewniającej Carmarthenowi monopol tytoniowy na terytorium Rosji Piotr otrzymał dodatkowo dwanaście tysięcy funtów42. Mimo to carska świta zostawiała niezapłacone rachunki w tawernach, gospodach i zajazdach. Ale na tym się nie skończyło. W lutym Piotr przeniósł się do Deptford na południowym brzegu Tamizy i tuż obok królewskiej stoczni wynajął wspaniały dom. Jego właścicielem był pamiętnikarz John Evelyn, który niepokoił się, że rozwój angielskiego przemysłu jest zagrożeniem dla Londynu. Piotr i jego świta okazali się lokatorami jak z najgorszego koszmaru. Podłogi cuchnęły wymiocinami, a mokre łóżka moczem. Kiedy po surowej zimie nadeszła łagodna angielska wiosna, zaczęły się przyjęcia w ogrodzie. Katalog zniszczeń objął dwadzieścia podartych obrazów z połamanymi ramami, dywany zaplamione czymś tłustym, pomazane ściany, roztrzaskane krzesła i rozbite okna. Klomby i trawnik do gry w kręgle zostały doszczętnie zniszczone, ogródek warzywny zadeptany. Służący pisał do Evelyna o „domu pełnym ludzi zachowujących się wprost okropnie”. Autor rządowego raportu zgadzał się z tą oceną, zauważając, że „domowe obyczaje Piotra i jego świty były […] w najwyższym stopniu odrażające”43.
W pobliskim Greenwich Piotr pobierał lekcje podstaw nawigacji. W tamtejszym obserwatorium królewskim poznał Johna Flamsteeda, pierwszego człowieka, który piastował urząd astronoma królewskiego. Zwiedził arsenał w Woolwich, gdzie mógł porozmawiać o fajerwerkach z generałem artylerii Henrym Sidneyem, pierwszym hrabią Romney. Kilka razy był też w mennicy, w Tower of London i w Towarzystwie Królewskim44. Perry zapisał, że „król z radością posłał z nim do Portsmouth admirała Mitchella, który wyprowadził w morze flotę stacjonującą w Spithead. Chodziło o pokazanie gościowi pozorowanej bitwy morskiej”45. Piotr był zachwycony przemyślnymi manewrami okrętów, ale na Tamizie poszło mu gorzej. Mały jacht, na którym doskonalił kunszt żeglarski, zderzył się z okrętem marynarki wojennej, a innym razem car staranował ośmiodziałową jednostkę o nazwie Henrietta46.
Anglikom wydało się nieco dziwne, że rosyjski władca podróżuje po Anglii, kiedy w Moskwie trwają zamieszki i toczy się „wielka wojna z Turkami i Tatarami”. „Dziwność” w ogóle była charakterystyczną cechą tego młodego olbrzyma, miewającego ataki nerwowe, podczas których głowa gwałtownie przechylała mu się w prawą stronę. Wyglądał na człowieka chaotycznego i roztargnionego, który pragnie porządku i precyzji. Kneller namalował go z atrybutami zachodnioeuropejskiego monarchy, ale po powrocie do Rosji Piotr został uwieczniony w stylu swego ojca, czyli w czapce Monomacha. Na jeszcze innym obrazie jest przystrojony w wieniec laurowy rzymskiego cesarza47. Sprzeczność tych wizerunków – z jednej strony archaiczna Rosja, z drugiej oświecona Europa w połączeniu z imperialnym majestatem – każe przypuszczać, że w głowie młodego cara panował mętlik. Podczas swoich pijanych wojaży po Holandii i Anglii Piotr zdobył jednak odpowiednie umiejętności inżynierskie i znalazł dość architektonicznych wzorców, aby po powrocie do kraju uznać za możliwe zbudowanie miasta swoich marzeń nad bagnistym ujściem pewnej rzeki.
Kiedy 25 kwietnia 1698 roku opuścił Anglię, przedstawiciel dyplomatyczny Austrii w Londynie pisał do Wiednia: „Podobno zamierza cywilizować swoich poddanych na modłę innych narodów. Ale z jego tutejszych poczynań można wnosić tylko tyle, że chce z nich zrobić żeglarzy; przestawał prawie wyłącznie z żeglarzami i wyjechał tak samo nieśmiały, jak przybył”48.
Jeszcze przed swoim przedwczesnym powrotem do Rosji Piotr polecił sadystycznemu i wiecznie pijanemu gubernatorowi Moskwy Fiodorowi Romodanowskiemu, żeby z całą bezwzględnością stłumił kolejny buntów strzelców. Po przyjeździe sam nadzorował publiczne egzekucje. Makabryczne sceny, opisywane przez „cywilizowanych” cudzoziemców goszczących w Rosji, nie powinny były jednak ich szokować, a nawet dziwić. Car przywiózł bowiem z zachodniej Europy nie tylko wiedzę naukową i szkutniczą, ale też znajomość zachodniej tradycji egzekucji jako publicznego spektaklu. W grudniu 1697 roku ojcowie miasta Amsterdam zaprosili go na publiczną ceremonię, podczas której piętnowano, chłostano, wieszano i ścinano skazańców.
W październiku 1698 roku stracono siedmiuset dziewięćdziesięciu dziewięciu strzelców49. W Preobrażenskoje buntowników wtrącono do czternastu lochów, w których bito ich knutem, a potem przypiekano na wolnym ogniu. Johann Korb, sekretarz austriackiego poselstwa, pisał, że „Piotr własnoręcznie ściął pięć głów”, ale inni kaci byli tak niezdarni, że uderzali toporem w plecy skazańców zamiast w ich szyje. Buntownicy zostali „żywcem przywiązani do koła”. „Przez całe popołudnie i noc słychać było jęki” nieszczęśników, którzy „kończyli swe żałosne życie w najstraszliwszych męczarniach”. Korb uważał jednak, że kary, jakie spadły na buntowników, trudno nazwać drakońskimi, „biorąc pod uwagę codzienne niebezpieczeństwa, na które Jego Carska Mość był dotąd narażony”50.
Rozdział 2
Niebezpieczne przyspieszenie
1700–1725
Na mocy carskiego ukazu rok 7208 stał się w Rosji rokiem 1700. Był to skok w przyszłość i niebezpieczne przyspieszenie. Piotr wiedział, że Rosja nie będzie wielka, jeśli nie ożywi stosunków handlowych z postępowymi, choć nieustannie wojującymi ze sobą państwami europejskimi. Chciał eksportować rosyjskie towary, a importować idee i wiedzę fachową. Zamiast więc liczyć czas od stworzenia świata, jak dotąd było przyjęte w Rosji, postanowił za przykładem Europy datować wydarzenia od narodzin Chrystusa i skończyć z „wypchnięciem [Rosji] poza nurt czasu”51. Ale kiedy w 1700 roku przyjmował kalendarz juliański, wiele krajów europejskich stosowało już nowocześniejszy gregoriański. Przez ponad dwa wieki Rosja pozostawała zatem kilkanaście dni w tyle, aż trzy miesiące po swojej rewolucji bolszewicy przyjęli kalendarz gregoriański i 1 lutego stał się 14 lutego 1918 roku.
Piotr kazał ogłosić, że 1 stycznia 1700 roku plac Czerwony zostanie rzęsiście oświetlony, a „każdy, kto ma muszkiet albo inną broń palną, powinien oddać trzy strzały lub wystrzelić kilka rakiet”52. Nowa epoka w dziejach Rosji miała się zacząć uroczyście i z hukiem. Car zawarł tymczasowy pokój z Imperium Osmańskim i pospiesznie wypowiedział wojnę Szwecji. Na początku działania wojenne przebiegały niepomyślnie dla Rosji. W listopadzie 1700 roku Rosjanie przegrali bitwę pod Narwą. Upojony sukcesem król Szwecji Karol XII ruszył na tereny Polski, dając Piotrowi czas na unowocześnienie armii i podjęcie działań dla odzyskania Ingrii i Karelii, zagarniętych wcześniej przez Szwecję.
Modernizacja armii była najpilniejszym zadaniem od powrotu cara z Europy w 1698 roku. Pierwszeństwo miała marynarka wojenna, „oczko w głowie tego władcy”53. Zbudowali ją zagraniczni specjaliści, a załogi okrętów składały się prawie w całości z cudzoziemców. W 1701 roku flota wojenna Piotra z powodzeniem odparła atak Szwedów na Archangielsk, rosyjski port nad Morzem Białym. W tym samym roku w Moskwie otwarto Szkołę Nauk Matematycznych i Nawigacyjnych, kierowaną przez Szkota Henry’ego Farquharsona i dwóch absolwentów Royal Mathematical School w Christ’s Hospital, Richarda Grice’a i Stephana Gwynna54. Najważniejszą za czasów Piotra stocznią w Woroneżu zarządzali holenderscy, duńscy i angielscy szkutnicy. Był wśród nich Richard Cozens, którego syn Alexander – uważany czasami za syna samego cara – został pierwszym wybitnym brytyjskim pejzażystą i ojcem najzdolniejszego z akwarelistów, Johna Roberta Cozensa. Anglicy odegrali ważną rolę w powstaniu rosyjskiej marynarki wojennej, co potwierdza kastrat Filippo Balatri. Widział on Piotra w Woroneżu, z siekierą w ręku, na budowie sześćdziesięciodziałowego okrętu, którą kierował pewien Anglik55. Kapitan John Deane pisał do lorda Carmarthena: „Pragnę zapewnić Waszą Lordowską Mość, że będzie to najlepszy okręt”56 wśród wielu budowanych.
Moskale, mający opinię „zaprzysięgłych wrogów wszelkich nowinek”, stawili silny opór, gdy kazano im ubierać się po europejsku. Rosyjscy przedstawiciele dyplomatyczni w stolicach państw europejskich często przeżywali szok kulturowy. Podobnego wstrząsu, ale w drugą stronę, doznawali cudzoziemscy dyplomaci po przyjeździe do Rosji. W 1702 roku Herr Königseck, przedstawiciel Saksonii, spadł z mostu zwodzonego i utonął. Kiedy zbierano rzeczy topielca, z kieszeni ubrania wypadła podobizna pewnej damy. Car ze zdumieniem rozpoznał w niej swą długoletnią kochankę Annę Mons. Po znalezieniu kilku listów pisanych „w najczulszym tonie” ręką Anny i zaadresowanych do owego dyplomaty Piotr, który sam nigdy nie był święty, nałożył na Annę i jej krewnych areszt domowy. W czasie przesłuchania, które mogło skończyć się dla niej skazaniem na śmierć, Piotr „rozpłakał się” i wspaniałomyślnie przebaczył kochance, „albowiem rozumiał, że czasami niepodobna oprzeć się skłonności”. „Nie będzie ci brakowało niczego – obiecał – ale nigdy się już nie zobaczymy”57.
Latem tego roku osierocona inflancka kucharka i praczka, niejaka Marta Skawrońska (Skowrońska), wyszła w Marienburgu za mąż za szwedzkiego dragona. Ich związek trwał raptem osiem dni, bo młody żonkoś odszedł ze swym wycofującym się regimentem58. Miasto zajęli Rosjanie, dowodzeni przez feldmarszałka Borisa Szeremietiewa, i Marta dostała się do rosyjskiej niewoli. Jasnooka i obdarzona żywym usposobieniem, zwracała uwagę mężczyzn i przeszła kolejne szczeble rosyjskiej hierarchii dowodzenia, aż wylądowała jako praczka u skorumpowanego Aleksandra Mienszykowa. Ten przedstawił ją Piotrowi, którego natychmiast ujęła swoim gminnym poczuciem humoru, mocną głową i chęcią używania życia. Władca zakochał się bez pamięci59. Marta zmieniła imię na Katarzyna i potajemnie, a potem publicznie poślubiła żonatego cara.
W drugiej połowie XVI wieku Iwan Groźny nawiązał kontakty handlowe z Anglią przez Archangielsk. Podróż z Anglii do tego często zamarzającego portu wymagała opłynięcia Przylądka Północnego w Norwegii, co wiązało się z dużym ryzykiem. Piotr, świadom, że ma wartościowe towary na sprzedaż: zboże, konopie, skóry, smołę, drewno, rabarbar, kawior i klej rybi, rozumiał, że kraj potrzebuje łatwiej dostępnego portu morskiego60. Jego wybór padł na ujście krótkiej, siedemdziesięciokilometrowej rzeki Newy, płynącej przez bagniste pustkowia między jeziorem Ładoga a Zatoką Fińską. Decyzja cara była pod wieloma względami absurdalna. Wybrane miejsce, położone prawie na sześćdziesiątym stopniu szerokości geograficznej północnej, „wyjątkowo sprzyjało katastrofom”, jak to ujęła później poetka Anna Achmatowa.
Przez pół roku delta Newy była skuta lodem, a potem tworzyła rojące się od komarów mokradła (newa to po fińsku „bagno”). Nic więc dziwnego, że tereny te były niemal bezludne. Oprócz szwedzkiej twierdzy Nyenskans (ros. Nienszanc) istniały tam tylko małe wioski rybackie nad jeziorem Ładoga i nad Newą. Aby zająć ten obszar, Piotr musiał wyprzeć Szwedów z obu brzegów Newy. 1 maja 1703 roku zdobył twierdzę Nyenskans, po czym popłynął około czterech kilometrów w dół rzeki. Newa rozgałęziała się tam na kilka odnóg, opływających wiele wysepek.
Na mapie Newy z początku XVIII wieku widać Petersburg, Nyenskans (Nienszanc) i Szlisselburg u ujścia jeziora Ładoga
Delta Newy w stanie pierwotnym
Legenda głosi, że car zszedł na ląd na Yanni-saari – Wyspie Zajęczej – u ujścia Newy. Na tym pustkowiu wyciął z Matki Ziemi trochę torfu i uformował z niego krzyż, pod którym pogrzebał kamienną trumnę z relikwiami świętego Andrzeja. Oświadczył wówczas: „Tu będzie miasto” i dla upamiętnienia tej historycznej chwili zbudował wrota z drewna brzozowego61, symbolizującego światło i żyzność. Kiedy przejechał przez wrota, z nieba sfrunął orzeł i usiadł na jego ramieniu. Potem Piotr ściął dwie czarodziejskie wierzby. Na miejscu jednej miał stanąć sobór Trójcy Świętej, a na miejscu drugiej – jego skromna chata z bali.
Ta ckliwa bajka bardziej przypomina symboliczny finał jakiejś operetki niż historię nieomal przypadkowego lądowania cara podczas wojny na bagnistej i wietrznej wyspie, jeśli w ogóle na niej wylądował. W niedzielę Trójcy Świętej, 16 maja 1703 roku – tę znaczącą datę wybrano na dzień założenia Petersburga – car przebywał zapewne w stoczni nad pobliskim jeziorem Ładoga. Ale legendarna opowieść miała swój propagandowy sens. Według tradycji bowiem święty Andrzej, patron Rusi, odwiedził ten kraj i ustawił w nim krzyż. Pogrzebanie w ziemi jego prochów zapewniało więc miastu, które wymyślił sobie Piotr, znakomite referencje. Kości świętego były pierwszymi z wielu, na których miały spocząć fundamenty Petersburga. Trzy wieki później miasto, wzniesione na szkieletach swych pierwszych budowniczych, będzie grzebać nowe kości, tym razem ofiar stalinowskiej czystki. Ich zwłoki zostaną wrzucone do masowych grobów na tej samej wyspie, na której Piotr, założyciel rosyjskiej tajnej policji, podobno zszedł na ląd.
Data przybycia Piotra miała w chrześcijańskiej tradycji symboliczne znaczenie. Świętemu Mikołajowi z Możajska – patronowi żeglarzy i opiekunowi północnych ziem ruskich – przyznano aż dwa dni w rosyjskim kalendarzu. Jeden wypadał na początku maja i w 1703 roku dzielił go tydzień od ruchomego święta Trójcy Świętej62. Jeśli sięgniemy do miejscowego folkloru fińskiego, okaże się, że jest tam opowieść o olbrzymie, który w jednej chwili stworzył miasto. Ta mityczna symbolika była pod względem politycznym bardzo przydatna carowi, bo wrogowie rozpuszczali o nim plotki, że jest niemieckim podrzutkiem z moskiewskiego przedmieścia, który zastąpił dziewczynkę urodzoną przez żonę cara Aleksego, Nataszę.
Początkowo car chciał zbudować swą twierdzę na wyspie Kotlin w Zatoce Fińskiej, oddalonej od brzegu o trzydzieści kilometrów. Na planie narysowanym prawdopodobnie ręką Piotra widać sieć ulic i kanałów, a całość przypomina widok dzisiejszego Manhattanu z lotu ptaka. Ale chociaż ze strategicznego punktu widzenia Kotlin był właściwym miejscem dla bazy morskiej, nikt się nie palił, żeby osiąść na zimnej i wietrznej wyspie pośrodku morza63. Zresztą bagniste wybrzeża też nie budziły entuzjazmu. Przybyszy z Europy przerażały „rozległe, straszne lasy i pustkowia”, gdzie w letnich miesiącach „słońce podnosi opary” z „trzęsawisk i prawie wcale nie zachodzi”. W zimie natomiast dni są krótkie, a słońce prawie się nie pokazuje z powodu „gęstych mgieł, które wypełniają powietrze i zasłaniają światło”64. Dostrzegano też jednak pewne zalety. Według szkockiego podróżnika Johna Bella, Newa – „szlachetna rzeka, mająca czystą, zdrową wodę” – zawierała „wielką obfitość wspaniałych ryb”, między innymi łososia. W lasach na obu brzegach roiło się od „wszelkiego zwierza, takiego jak zające, które zimą są białe jak śnieg, a latem brunatnieją”65.
Życie mieszkających w tym rejonie rolników i rybaków wyznaczały cykliczne zmiany pór roku: po zimie przychodziła wiosna, po niej lato, po nim jesień, a po niej zima. I nagle w 1703 roku, według europejskiego kalendarza, car Piotr wprowadził tu miejską rachubę czasu. Kiedy po roku 1703 nastąpił 1704, a potem 1705 i 1706, życie zaczęło się toczyć znacznie szybciej, zgodnie z odgórnie ustalonym planem. Władca przedpotopowego, odciętego od świata kraju postanowił pokazać, że nie ma rzeczy niemożliwych. Założył port i twierdzę, które błyskawicznie przeobraziły się w stolicę. Miało to być miasto nowego typu w starym kraju, co przez pierwsze trzy stulecia będzie utrudniało mu samoidentyfikację i wprowadzało zamęt w głowach mieszkańców. Petersburg zrodził się z obsesji i szaleńczych ambicji owego niezwykłego cara, był miastem wzniesionym przez człowieka pijanego, który próbuje iść prosto. Zmiany, gorączkowo wprowadzane przez Piotra, stworzyły bezładną mieszaninę stylów i obyczajów z różnych epok, co pozostało cechą charakterystyczną Petersburga od jego założenia w 1703 roku.
Pierwszy etap budowy przypadł na okres wielkiej wojny północnej, w której Rosja musiała się bronić. Duże siły szwedzkie pod dowództwem generała Kronhjorta obozowały groźnie po północnej stronie Newy, a flota wiceadmirała Nummersa stała na kotwicy w zatoce. Rosjanie rychło zdobyli przyczółek na wyspie Kotlin i zaczęli budować twierdzę Kronsztad, która miała uniemożliwiać dostęp do delty. Mimo sukcesów w wojnie ze Szwecją nie było ucieczki przed ostrym południowo-zachodnim wiatrem, wiejącym przez Zatokę Fińską w stronę „Sankt Petersburga”, pierwszy raz wspomnianego w tej formie w liście do cara pod koniec czerwca 1703 roku. Dwa miesiące później osada przeżyła pierwszą powódź. Wobec takich przeciwności ze strony ludzi i przyrody przyszłość rysowała się ponuro.
Piotr na pierwszym miejscu stawiał budowę fortecy mającej bronić miasta. Twierdza Pietropawłowska, wzorowana na imponujących cytadelach słynnego markiza de Vaubana, inżyniera wojskowego Ludwika XIV, została najpierw wzniesiona z ziemi i drewna. Rękopiśmienna gazeta petersburska „Wiedomosti” donosiła, że latem 1703 roku przy budowie twierdzy pracowało dwadzieścia tysięcy robotników66. Dodajmy do tego setki drwali, którzy wycinali drzewa i spławiali drewno potrzebne do budowy, a stanie się jasne, że na zupełnym pustkowiu doszło do prawdziwej eksplozji demograficznej. Car sprowadzał rosyjskich, tatarskich, kozackich, kałmuckich, fińskich i ingrskich robotników, do których dołączali Szwedzi i Inflantczycy uciekający z miast zniszczonych przez wojnę. Fiodor Romodanowski – „książę cezar” w Piotrowym „najbardziej pijanym soborze” i szef niedawno utworzonej tajnej policji – dostał rozkaz, żeby dwa tysiące przestępców, którzy mieli zostać zesłani na Syberię, skierować do budowy twierdzy w Petersburgu. Dla ludzi pracujących „w najnędzniejszych warunkach” brakowało jedzenia, kwater, a nawet odpowiednich narzędzi. Nie mając taczek, ziemię, której nie było w okolicy zbyt wiele, przenosili „we własnych koszulach i workach zrobionych ze szmat i starych mat”67. Twierdza powstała w ciągu pięciu miesięcy. Zwłoki robotników, którzy zmarli na malarię, szkorbut, dyzenterię albo zostali zabici przez Szwedów, pakowano do bawełnianych worków i wrzucano do wykopów pod fundamenty. Szacuje się, że podczas pierwszego etapu budowy Petersburga śmierć poniosło trzydzieści tysięcy ludzi. Twierdza była imponującym początkiem miasta, które oficjalnie nazwano „Sankt Petersburgiem”, od imienia carskiego patrona, w Dniu Świętego Piotra 29 czerwca 1703 roku. Nieoficjalnie nazywano je stolicą od września następnego roku68. Dowiedziawszy się o tym, Karol XII rzekł butnie: „Niech się car męczy budowaniem nowych miast, zastrzegamy sobie zaszczyt ich późniejszego zdobycia”69.
Od 1704 roku po drugiej stronie rzeki, w miejscu, gdzie pięć lat później stanie gmach Admiralicji, działała stocznia. Rzemieślnicy, mechanicy i marynarze osiedlali się w Petersburgu wraz z rodzinami. Robotnicy, którzy przeżyli malarię i odmrożenia w czasie pierwszej zimy, pozostali w mieście, żeby budować domy dla szlachty i kupców, sprowadzonych przez cara70. Już w dniu Nowego Roku 1705 na Wyspie Petersburskiej, na północ od twierdzy, stało piętnaście obszernych domów, a w ciągu następnych pięciu lat liczba ta wzrosła dziesięciokrotnie. Jesienią, odcięte przez powódź, skupiska tych budynków wyglądały jak mały archipelag. Zimą w czasie mrozów ich drewniane bale pękały z trzaskiem przypominającym wystrzały. Po osadzie włóczyły się wilki, bezpańskie psy i niepilnowane bydło. Ale najdziwniej wyglądali ludzie w sięgających do kolan jedwabnych płaszczach, spodniach z tego samego materiału i poplamionych pończochach. Byli to holenderscy, niemieccy i włoscy majstrowie, którzy swymi baletowymi ruchami starali się nadać pewien porządek chaosowi budowy.
Znajdował się wśród nich Domenico Trezzini, pierwszy z wielu cudzoziemskich architektów, którym Piotr i jego następcy powierzyli rozbudowę Petersburga. Urodzony w ubogiej rodzinie spod Lugano, pracował wcześniej w Kopenhadze, gdzie przyswoił sobie trzeźwą, protestancką odmianę stylu barokowego. Zachęcony do stosowania przyjętych w Holandii zasad, tak podziwianych przez Piotra, działał w Petersburgu od 1703 aż do śmierci w 1734 roku – przez trzy niezwykłe dziesięciolecia, w czasie których drewniana osada, pospiesznie wzniesiona na pustkowiu, przeobraziła się w tętniącą życiem metropolię. Zasięgnąwszy opinii cara, Trezzini przyjął, że szerokość ulic powinna być dwa lub cztery razy większa niż wysokość stojących przy nich budynków. Domy bogaczy, z fasadami przy prostych ulicach, zaczęto budować z cegieł i ceramicznych płytek. Zaplanowano kanały i śluzy, dzięki którym miasto zyskało miano „Amsterdamu Północy”. Ale pewien francuski podróżnik zauważył, że chociaż holenderskie pola dało się ochronić groblami, przed wylewami Newy nie sposób było się zabezpieczyć. Trzy lata po jego założeniu miasto przeżyło trzecią wielką powódź: woda podniosła się na wysokość ponad dwóch i pół metra. Mimo to budowę ambitnie i uparcie kontynuowano, a Piotr powołał Kancelarię Spraw Miejskich, w której głównym architektem był Trezzini. Kancelaria nadzorowała i koordynowała prace budowlane, zwłaszcza w czasie, gdy car wyjeżdżał na front. Oprócz kontynuowania wojny ze Szwecją toczył on też walki z uralskimi Baszkirami w latach 1705–1711, a w 1706 roku stłumił w Astrachaniu bunt strzelców, którzy opierali się nakazowi noszenia ubiorów na modłę niemiecką oraz obcinania bród71. Petersburg zrodził się z marzenia cara o pokoju i cywilizacji.
W ówczesnej Rosji nie znano pojęcia uporządkowanego ogrodu, czyli parku, po którym się spaceruje, dlatego plan założenia petersburskiego ogrodu Letniego był nowością. Przy jego budowie pracowało czterystu robotników, stu cieśli i sześćdziesięciu murarzy; ogrodowe fontanny były dziełem szesnastu hydraulików i ich sześćdziesięciu pomocników72. Na rozkaz cara Biuro Ogrodowe zgromadziło kolekcję planów europejskich ogrodów oraz traktatów na ich temat, również sam Piotr wziął udział w opracowaniu projektu, choć jego pomysły były często dość ekstrawaganckie73. W 1708 roku, kiedy miasto liczyło ledwie kilka lat, car posłał do Moskwy po „osiem tysięcy ptaków śpiewających różnych gatunków”. W 1712 roku sprowadzono z Holandii tysiąc trzysta dojrzałych lip, a ponadto kasztanowce z Hamburga, cyprysy z południowej Rosji, dęby z Moskwy i wiązy z Kijowa. Holenderski ogrodnik Jan Roosen, który przygotował projekt i zrealizował go w latach 1712–1713, postawił też pierwszy murowany budynek w mieście – mały pałac Letni cara74.
Grotę w ogrodzie Letnim wybudował Andreas Schlütter, który przyjechał do Petersburga w 1713 roku, gdy zawalił się w Berlinie jeden z zaprojektowanych przez niego budynków. Grota składała się z trzech małych pomieszczeń, udekorowanych egzotycznymi muszlami i kolorowymi kamieniami, które błyszczały jak szkiełka w kalejdoskopie światłem odbitym od wewnętrznych sadzawek. Zbudowana przy rzece Fontance – nazwanej tak dlatego, że dostarczała wody do ogrodowych fontann – została zniszczona przez wielką powódź w 1777 roku75. Schlütter ozdobił też pałac Letni dwudziestoma dziewięcioma płaskorzeźbami przedstawiającymi rosyjskie zwycięstwa w wielkiej wojnie północnej, umieszczonymi między oknami parteru i pierwszego piętra. W sierpniu 1716 roku przybył z Francji Jean-Baptiste Alexandre Le Blond, który okrasił dominujący w ogrodzie Letnim styl holenderski francuską finezją i afektacją: geometrycznie strzyżonymi drzewami i krzewami oraz żwirowymi alejkami wijącymi się wokół dekoracyjnych klombów76. Le Blond był uczniem nestora francuskich ogrodników André Le Nôtre’a, projektanta ogrodów w Chantilly, Fontainebleau i Wersalu. Dzięki udziałowi włoskiego specjalisty od hydrauliki Niccolò Michettiego – któremu nie udało się zdobyć zlecenia na system wodny rzymskiej fontanny di Trevi – ogród Letni stał się prawdziwie paneuropejskim dziełem. To Michetti przywiózł z Włoch klasyczne rzeźby, które stanęły przy alejkach; ich wygląd często szokował gości o konserwatywnych gustach. Car polecił też zbudować labirynt z rzeźbami zwierząt występujących w bajkach Ezopa. Sam oprowadzał po nim gości, objaśniając znaczenie posągów. Co ważniejsze, po zmroku ogród stał się miejscem zabaw. Piotr wydawał przyjęcia pod gołym niebem, podczas których goście nawiązywali bliskie znajomości, brali udział we wspólnych zabawach i z jednej kadzi pili zdrowie cara77. Nie wolno im było samowolnie opuszczać ogrodu: mieli się upić i zachwycać muzyką i fajerwerkami. Car zwykł wcześnie wstawać i ciężko pracować, ale popołudniami i wieczorami oddawał się przyjemnościom, „tęgo pociągając z butelki”.
W 1708 roku ze wszystkich terenów odzyskanych wcześniej przez Piotra w jego rękach pozostały tylko okolice Petersburga. Car przeszedł więc do ofensywy, pustosząc Ingrię, aby wziąć nieprzyjaciela głodem. Kiedy po wyjątkowo ostrej zimie w kwietniu 1709 roku Karol XII obległ Połtawę, doszło do bitwy, w której Rosjanie rozgromili armię szwedzką. Traktat pokojowy w Ystad, kończący wielką wojnę północną, zawarto dopiero dziesięć lat później, ale to bitwa pod Połtawą rozstrzygnęła o jej wyniku. Armia szwedzka poddała się „księciu cezarowi” Romodanowskiemu, czemu z rozbawieniem przyglądał się pewien rosły jak topola oficer, czyli zachowujący incognito car. Piotr lubił się bawić rozdawaniem stanowisk i rang, wynosząc do wysokich godności ludzi nieudolnych, nieodpowiednich lub interesownych. Na przykład skromnego młodzieńca Mienszykowa zrobił księciem, a szczura lądowego Fiodora Apraksina – który podobno w trzy dni wypił 180 kielichów wina – mianował admirałem78. Były to tylko z pozoru wygłupy, w istocie bowiem miały racjonalny cel: pozwalały carowi dzierżyć władzę mocną ręką79.
Zwycięstwo pod Połtawą uczczono najpierw w Moskwie, bo w Petersburgu wciąż brakowało odpowiednich akcesoriów do urządzania tego rodzaju uroczystości. Dopiero w czerwcu 1710 roku, czternaście miesięcy po bitwie, regaty i pokaz fajerwerków uświetniły połtawski triumf w nowej stolicy kraju. Była to symboliczna chwila, potwierdzająca to, co nieco wcześniej Piotr oznajmił z dumą admirałowi Apraksinowi: „Teraz, z bożą pomocą, został położony kamień węgielny pod budowę Petersburga”80.
Na miejscu dawnej stoczni wbito w ziemię tysiące pali, a potem zasypano je gruzem, ziemią i zwłokami zmarłych robotników. Na tym fundamencie stanął budynek Admiralicji81. Był to rozległy drewniany kompleks, do którego prowadził most zwodzony. Pracowali tu powroźnicy, szkutnicy i cieśle, którzy na rusztowaniach budowali okręty i wodowali je z pochylni. Jednakże w 1710 roku z carskich dwunastu fregat, ośmiu galeonów, sześciu branderów i dwóch okrętów artyleryjskich tylko trzy fregaty nadawały się do służby liniowej82. Jeśli więc Piotr miał zrealizować swój plan stworzenia floty bałtyckiej, usprawnienie działalności Admiralicji było koniecznością. W następnym dziesięcioleciu przybyło ponad piećdziesiąt tysięcy cieśli okrętowych i rzemieślników.
Budynek Admiralicji w 1717 roku
Wiosną 1710 roku ludność Petersburga, licząca około ośmiu tysięcy osób, podwoiła się dzięki napływowi robotników sezonowych, którzy przybyli kontynuować gorączkowe prace budowlane83. Ponieważ suche tereny były na wagę złota, musieli oni mieszkać na mokradłach, przez co „na ulicach było wyjątkowo brudno”. Niemniej dzięki pierwszym kamiennym budynkom miasto zaczęło nabierać cech trwałości. Ruszyły prace przy budowie siedziby generalnego gubernatora Petersburga Aleksandra Mienszykowa i pałacu Letniego Piotra. Car postanowił też przebudować w kamieniu twierdzę Pietropawłowską, używając materiału ze zdobytej szwedzkiej twierdzy Nyenskans84. Zbudowano prawie dwudziestometrowej grubości mury, a stojący na obszernym wewnętrznym dziedzińcu drewniany sobór rozebrano, aby zrobić miejsce pod murowany sobór projektu Trezziniego. Świątynię, zwieńczoną wysmukłą pozłacaną iglicą, ukończono w 1733 roku. Ćwierć wieku później, z powodu uderzenia pioruna, spłonęła studwudziestotrzymetrowa wieża soboru. Po dziesięciu latach Katarzyna II nakazała zrekonstruować wieżę z iglicą w poprzednim kształcie. Prace ukończono w 1776 roku i od tej pory iglica pozostaje jednym z najbardziej widocznych punktów orientacyjnych w mieście.
Walentin Sierow, Piotr Wielki nadzoruje budowę Petersburga, 1907
Dwupiętrowy pałac Mienszykowa na Wyspie Wasilewskiej, stojący frontem do Newy, został wzniesiony „z kamienia na modłę włoską”85. Wspanialszy niż carski pałac Letni, doskonale pasował do człowieka „owładniętego bezgraniczną ambicją” i nienasyconą chciwością.
Mienszykow zaczynał jako uliczny sprzedawca albo chłopiec stajenny; wielu współczesnych mu komentatorów przedstawiało go sprzedającego „pierożki z siekanym mięsem […] na ulicach Moskwy”. Legenda głosi, że Piotr usłyszał śpiewającego Mienszykowa, a kiedy zapytał, ile chce za cały koszyk z pierożkami, ten wykazał się sprytem, który miał go zaprowadzić na szczyty władzy. Odpowiedział, że „sprzedaje pierożki i musi zapytać swego pana o pozwolenie, czy może sprzedać też koszyk; ale ponieważ wszystko należy do władcy, polecenie może wydać tylko Najjaśniejszy Pan. Car był tak zadowolony z tej odpowiedzi, że natychmiast zabrał go na dwór”86. Mienszykow szybko piął się w górę i w końcu został prawą ręką Piotra. Ten typowy dworski intrygant był kleptokratą na wielką skalę, okradającym bez skrupułów zarówno państwo, jak i jego obywateli.
Jak na ironię, pałac Mienszykowa ukończono w roku 1727, w którym jego właściciel popadł w niełaskę. Ale jedno pomieszczenie było gotowe wcześniej: „przestronna sala” na „wielkie przyjęcia”, gdzie car, który lubował się w małych i niskich pokojach pałacu Letniego, mógł urządzać uroczystości i bale. W 1710 roku wesele „carskiego karła” Jakima Wołkowa, na które Romodanowski sprowadził karłów z całej Rosji, odbyło się właśnie w pałacu Mienszykowa. Widok upijających się siedemdziesięciu karłów, których posadzono przy miniaturowych stolikach, bardzo rozbawił innych gości weselnych.
Jesienią tego roku w pałacu Mienszykowa odbyło się jeszcze jedno wesele: bratanicy Piotra i córki cara Iwana Anny Iwanowny z księciem kurlandzkim Fryderykiem Wilhelmem. Tym razem karły wzięły aktywniejszy udział w imprezie. W dniach poprzedzających uroczystości dwóch z nich jeździło po mieście, rozdając zaproszenia. W dniu ślubu najniższy karzeł, pełniący funkcję mistrza ceremonii, poprowadził pannę młodą i pana młodego do ołtarza. Podczas uczty podano wielki pieróg, z którego wyskoczyły dwie karlice ubrane według najnowszej mody francuskiej; śpiewały, tańczyły i recytowały wiersze. Kobiety goszczące na weselu zmuszano do picia bez umiaru, ale najgorszy los spotkał pana młodego. Niecały miesiąc po weselu zmarł w drodze do Kurlandii, prawdopodobnie z powodu zatrucia alkoholem.
Car używał trunków do zastraszania ludzi. Duński poseł Just Juel, próbując uniknąć karnego wypicia półtora litra wódki z osławionego „wielkiego orła”, schował się wysoko w olinowaniu okrętu, ale car, z pucharem w zębach i butelkami w kieszeniach, wdrapał się tam za nim87. Juel z dużym dystansem traktował usiłowania Piotra, aby podnieść kulturę rosyjskich poddanych. Opisał na przykład, jak to w brudnej sali jadalnej biesiadnicy „krzyczeli, wyli, rechotali, wymiotowali, pluli” i rzucali w siebie garściami jedzenia88.
W 1711 roku doszło do jeszcze jednego zaaranżowanego wcześniej małżeństwa dynastycznego: między pogardzanym przez Piotra, gnuśnym carewiczem Aleksym a siedemnastoletnią Charlottą Brunszwik-Wolfenbüttel. Małżonka carewicza przeszczepiła na dwór Romanowów wiele imion i zwyczajów niemieckich; na przykład główny ochmistrz nazywał się odtąd oberhofmajstrem, a potężny szambelan – kamerjunkrem. Na dworze zatrudniano Niemców. Piotr nieźle władał niemieckim i „nawet niepiśmienny Mienszykow rozumiał ten język i mówił w nim”. Francuz François Villebois zauważył, że przyjaciółka Piotra Katarzyna „zna biegle” cztery języki, „mianowicie rosyjski, niemiecki, szwedzki i polski, a do tego rozumie trochę po francusku”89.
Dopiero po bitwie pod Połtawą car sprowadził Katarzynę z Preobrażenskoje na stałe do Petersburga. Ale w 1711 roku, kiedy wyruszał na wojnę z Turkami, zabrał ją ze sobą, a dzieci zostały pod opieką Mienszykowa i jego żony Darii. W osiemnastowiecznej sztuce Das Mädchen von Marienburg (Panna z Marienburga), mającej więcej niż skromną wartość literacką, jeden z bohaterów mówi, że „niebiosa obdarzyły Katarzynę urokiem, dowcipem i żywością, czułym sercem i męskim rozumem”90. Kiedy w lipcu 1711 roku wojska rosyjskie zostały otoczone przez siły tureckie nad Prutem w Mołdawii, rozeszła się plotka, że uwodzicielska Katarzyna spotkała się z dowódcą Turków i złożyła mu propozycję pokojową91. Krzepka i śmiała, była odpowiednią partnerką dla Piotra.
W lutym 1712 roku, ubrany w mundur kontradmirała, car oficjalnie pojął swą ukochaną za żonę. Skromna uroczystość odbyła się w pałacu Mienszykowa. Dwoje z ich dzieci – czteroletnia Anna Pietrowna i roczna Elżbieta – przez krótką chwilę niosło tren matczynej sukni ślubnej. Piotr i Katarzyna zasiedli przy stole w kształcie korony, a Charles Whitworth, „poseł nadzwyczajny” Anglii w Rosji, zauważył, że „najprzyjemniejszą” stroną tych uroczystości weselnych było to, że „nikogo nie zmuszano do nadmiernego picia”. Katarzyna, kobieta z pospólstwa i cudzoziemka, była teraz żoną cara Rosji, choć jego pierwsza żona, Eudoksja, wciąż żyła, uwięziona w klasztorze w Suzdalu (potem została przeniesiona do konwentu nad jeziorem Ładoga). W związku Piotra z drugą żoną nie chodziło o ustabilizowanie i wzmocnienie państwa, ale o namiętną miłość92. W cytowanej sztuce Das Mädchen von Marienburg Piotr mówi: „Szczęśliwy władca, który znalazł kobietę kochającą nie władcę w człowieku, lecz człowieka we władcy”93.
W Petersburgu nadal osiedlano się niechętnie. Rosjanie z wyższych sfer narzekali, że z nowego miasta jest aż siedemset kilometrów do ich ulubionych kupców moskiewskich i wygodnych posiadłości ziemskich położonych w pobliżu starej stolicy. Piotr zagroził, że kto nie przeniesie się do Petersburga, straci tytuł szlachecki. Wobec takiego dictum szlachta nie mogła się dłużej opierać: przybywała do Petersburga, a wraz z nią najbogatsi kupcy. Ale narzekania nie ucichły. Na zimnej i mokrej glebie pod miastem udawało się niewiele upraw: rzepa, kapusta i ogórki94. Latem w lasach były grzyby i trochę zwierzyny, w rzekach ryby, ale poza tym żywność trzeba było zimą przywozić saniami, a latem transportować rzekami i jeziorami. Zbliżając się do Petersburga, podróżnicy musieli przeprawiać się przez moczary, lecz samo miasto też tonęło w błocie. Nawet pozornie suchy grunt nie nadawał się na ogródek warzywny, bo gdy zaczynało się kopać, dół wypełniał się wodą „głęboką na dwie stopy”95.
Czy można się więc dziwić, że w takich warunkach ludzie osiedlali się w Petersburgu tylko pod przymusem? Pod koniec 1712 roku Piotr kazał sprowadzić do miasta nowych kupców i rzemieślników, a także kolejny tysiąc rodzin szlacheckich. Kiedy w 1714 roku ponownie ściągnął do Petersburga tysiąc najmajętniejszych Rosjan, niektórzy wydali na tę kosztowną przeprowadzkę sześćdziesiąt procent oszczędności96. Wydatki takiego rzędu bynajmniej nie zachęcały potencjalnych osiedleńców do przyjazdu. Dlatego Piotr zapowiedział, że jeśli do 1725 roku „staroobrzędowcy” nie przeniosą się do Petersburga, każe zburzyć ich domy i będą mieszkać w lepiankach na bagnach Wyspy Wasilewskiej. Robotnikom, których pilnie potrzebowano, też nie uśmiechała się przeprowadzka do miasta nad Newą. W latach 1712 i 1714 jedna trzecia zwerbowanej siły roboczej po prostu nie przyjechała97. Dopiero w 1717 roku książę Aleksiej Czerkasski, szef Kancelarii Spraw Miejskich, zwrócił Piotrowi uwagę, że przymusowa siła robocza jest mniej wydajna i w efekcie kosztowniejsza niż wolna.
W 1714 roku, po przyjeździe do Petersburga, Friedrich Weber, przedstawiciel dyplomatyczny księstwa Hanoweru w Rosji, pisał: „Zamiast miasta z prawdziwego zdarzenia, jakiego się spodziewałem, ze zdziwieniem zobaczyłem skupisko wiosek, które wyglądało jak jakaś plantacja w Indiach Zachodnich”98. Goście z Europy często odnosili wrażenie, że znaleźli się w stolicy jakiejś kolonii, gdzie w dziwaczny sposób odtwarza się lub parodiuje kulturę metropolii. Natomiast John Bell, który przybył do Petersburga w lipcu 1715 roku, aby dołączyć do poselstwa wysyłanego przez Piotra do Persji, stwierdził, że stolica „jest licznie zamieszkana i nie wygląda na miasto niedawno założone”. Te sprzeczne relacje dają razem trafny obraz początkowej, chaotycznej fazy budowy miasta. W cegielniach wypalano cegły w niewiarygodnym tempie, ale jakość prac budowlanych obniżała kiepska zaprawa murarska i kawaleryjski zwyczaj kontynuowania robót podczas mroźnych zim. W rezultacie świeżo ukończone budynki niemal od razu wymagały remontu. Mimo że wokół leżały tonące w brudzie osiedla, w których mieszkała źle traktowana siła robocza, w mieście zaczęło rodzić się życie towarzyskie i nabierało pewnego poloru. W arystokratycznych rezydencjach odbywały się bale maskowe i wieczorki muzyczne. Siostra Piotra, dramatopisarka amatorka carówna Natalia Aleksiejewna, zaprosiła Webera na przyjęcie w stylu europejskim, do którego aspirował raczkujący dwór petersburski. Po obowiązkowej wódce goście zasiedli do pierwszego dania złożonego z „szynek, kiełbas, zimnych nóżek i różnego rodzaju mięs, podlanych oliwą i przybranych cebulą i czosnkiem”. Po dobrej godzinie podano „zupy, pieczenie i inne gorące potrawy, składające się na drugie danie”, a po nich desery. „Petersburskie piękności” usiłowały za wszelką cenę stroić się według francuskiej mody, ale poruszały się dość niezgrabnie w sukniach z rogówką i zdradzały je przede wszystkim przyczernione lub zepsute zęby. Był to według Webera „wystarczający dowód na to, że nie pozbyły się jeszcze przekonania, tak mocno zakorzenionego w umysłach dawnych Rosjan, że białe zęby przystoją tylko Murzynom i małpom”99.
W roku przybycia do stolicy posła Hanoweru Piotr triumfalnie zawinął do Petersburga, pobiwszy w lipcu 1714 roku flotę szwedzką pod Hangö. Tego lata, jak pisał później wenecki erudyta i anglofil Francesco Algarotti do angielskiego dworzanina lorda Herveya, car „naprawdę ujrzał zakończenie swego dzieła”100. Liczba domów osiągnęła trzydzieści cztery tysiące pięćset pięćdziesiąt101, lecz w miarę jak miasto rozrastało się na obu brzegach i wielu wyspach, delta Newy zaczęła stwarzać coraz poważniejsze kłopoty. Główna odnoga rzeki, mająca ponad kilometr w najszerszym miejscu, oddzielała dzielnice miasta, a tylko przez najmniejsze kanały były przerzucone stałe mosty. Aby przeprawić się na drugi brzeg przez Wielką Newę, nie pozostawało nic innego, jak skorzystać z jednego z dwudziestu państwowych promów za skromną opłatą dwóch-czterech kopiejek102. Podczas wiosennych odwilży i jesiennych powodzi podróż po wzburzonych wodach Newy była niebezpieczna. Co więcej Piotr, który pozwalał szlachcie przybywać na dwór tylko statkiem, żądał, aby jego poddani umieli żeglować. Od 1718 roku oddawał do ich dyspozycji statki, na których mogli pobierać nauki. Przybysze ze śródlądowej Moskwy mieli dużą tremę podczas niedzielnych wycieczek po zatoce i złościli się, gdy za opuszczenie dwóch niedziel w miesiącu spadała na nich kara. Osoby z najwyższych sfer miały obowiązek utrzymywać własne statki i brać udział w uroczystościach morskich. Kiedy rzeka była skuta lodem, budowano specjalne pojazdy z żaglem i płozami, którymi jeżdżono po lodzie103. Zresztą zimą w ogóle łatwiej poruszano się po mieście i podróżowano po całym regionie, bo drogi zamarzały, dzięki czemu karety i dyliżanse nie grzęzły w błocie. Z kolei w miesiącach letnich z powodu osadów rzecznych u ujścia Newy statki mające ponad dwa metry zanurzenia nie mogły zawijać do portu. Sytuację częściowo ratował głębokowodny port w Kronsztadzie. Można też było wyładować część towarów, gdy statek stał na kotwicy w zatoce, ale zwiększona liczba małych jednostek i płaskodennych barek przewożących towary powodowała zatory.
Takie trudności, w połączeniu z coroczną blokadą komunikacji morskiej wskutek zamarzania Zatoki Fińskiej, tłumaczyły, dlaczego miasto nie budziło wśród Rosjan zaufania. Zwariowany Piotr rządził swym szyderczym dworem w stolicy, która dla ludzi praktycznych była niczym innym jak szyderstwem z portu. Uważali ją za jakąś uprzykrzoną farsę, którą car inscenizował na bagnistych pustkowiach Ingrii. Rzeka jednak stanowiła rację bytu miasta i zyskała rangę świętości. Ważnym obrzędem było święcenie wody, które odbywało się co roku w dniu Trzech Króli. Żołnierze pułku Preobrażenskiego maszerowali pod wodzą cara na środek zamarzniętej rzeki, tam formowali czworobok i przyglądali się wycinaniu w lodzie przerębla ponadpółmetrowej grubości. Z wyciętych bloków lodowych budowano sklepioną świątynię. Przy dźwiękach petersburskich dzwonów popi podążali w procesji do zaimprowizowanej cerkwi, odprawiali mszę i święcili wodę płynącą pod lodem. Strzelano z armat i muszkietów, a matki przynosiły dzieci do chrztu. Te, które przeżyły kąpiel w lodowatej wodzie, miały – jak wierzono – zapewnioną opiekę boską na całe życie. Kiedy popi i żołnierze odchodzili, wierni, łącznie z chorymi i kalekami, zbliżali się do przerębla i napełniali wiadra oraz kubki żywą wodą, którą mieli ujrzeć ponownie dopiero w maju.
W 1715 roku, kilkanaście dni po święceniu wody, odbył się groteskowy ślub Nikity Zotowa, osiemdziesięcioczteroletniego pijaczyny i byłego nauczyciela carskiego, który zajmował fotel „księcia papieża” w Piotrowym „najbardziej pijanym soborze”. Jego oblubienicą była „trzydziestoczteroletnia piersiasta wdowa”. Korowód weselny prowadził „książę cezar” Romodanowski, spoczywający w saniach w asyście czterech niedźwiedzi, które siedziały na tylnych łapach i były poszturchiwane, aby ryczały. Kiedy zbliżali się do twierdzy, dobosze zaczęli bić w werble na powitanie. Wszyscy uczestnicy korowodu poczuli się zachęceni do krzyku, a to skłoniło włóczące się w pobliżu dzikie zwierzęta do ryków i wycia. Szkocki pamiętnikarz Peter Henry Bruce zanotował, że wesołą kompanię powitało „czterech największych jąkałów w królestwie; ci czterej biegnący lokaje byli najbardziej niezgrabnymi, artretycznymi grubasami, jakich udało się znaleźć; drużbowie, ochmistrze i kelnerzy byli bardzo starzy […], a pop, który udzielał ślubu, miał chyba przeszło sto lat” i nic już nie widział. Groteskowa feta trwała dziesięć dni, bo weselnicy chodzili od domu do domu i w każdym urządzali bachanalia. Nie mniej huczne i rozbrykane uroczystości odbyły się w listopadzie 1715 roku z okazji narodzin syna Piotra i Katarzyny, Piotra Pietrowicza. W uczcie znów ważną rolę odegrały karły. Na stole, przy którym siedzieli mężczyźni, ustawiono ogromny pieróg, z którego wyszła „kształtna karlica”. Była „zupełnie naga” z wyjątkiem „nakrycia głowy i ozdób z czerwonych wstążek”. Wygłosiła przemówienie i napełniła kielichy biesiadników winem z butelek schowanych w pierogu. Przy stole dam podobne usługi świadczył nagi karzeł. Były toasty i sztuczne ognie, a wszyscy w końcu upili się tak, że nie mogli ruszyć ręką104.
W tym samym miesiącu, w którym urodził się Piotr Pietrowicz, car wystąpił przeciwko swemu synowi z pierwszego małżeństwa z Eudoksją Łopuchiną, carewiczowi Aleksemu. Bruce poznał młodzieńca w Moskwie. Orzekł, że jest on „gnuśny” i otaczają go „rozpustni i ciemni popi”, którzy – gdyby objął tron – pomogliby mu „przywrócić w Rosji dawne porządki”. Piotr napisał gniewny list do syna, który nie chciał wziąć udziału w wojnie ze Szwecją: „Komu zostawię kraj po swojej śmierci? Człowiekowi, który jak gnuśny sługa ukrywa swój talent w ziemi […]105. Nie czynisz żadnych starań, a jedyna twoja przyjemność to siedzenie w domu i zbijanie bąków”106. Wypowiedziawszy swoje obawy, Piotr odczekał pewien czas, aby dać carewiczowi szansę na poprawę. „Jeśli nie [poprawisz się], stracisz prawo do tronu”. Aleksy jednak pił coraz więcej, a gdy ojciec kazał mu wstąpić do zakonu, uciekł do Europy.
We wrześniu 1715 roku woda w Petersburgu podniosła się tak wysoko, że na jeden z budynków został zniesiony dwumasztowiec i kiedy wody opadły, osiadł na grząskiej ulicy. Potopiło się bydło, zginęli ludzie, a zmyciu uległy zbudowane wielkim kosztem fortyfikacje. Mimo tej klęski w następnym miesiącu Piotr wydał rozkaz, aby do Petersburga sprowadzono na osiedlenie kolejne dwanaście tysięcy rodzin107. W ciągu 1716 roku powstały ambitne plany rozbudowy miasta w pobliżu twierdzy Pietropawłowskiej: na Wyspie Petersburskiej na północy, na cyplu Wyspy Wasilewskiej na południowym zachodzie i wokół Admiralicji po drugiej stronie rzeki. Widać je na planie miasta wydanym w 1720 roku w Norymberdze i opartym na niemieckim oryginale sprzed dwóch lat. Plan dość wiernie oddaje stan zabudowy wokół Admiralicji i w okolicach twierdzy, lecz siatka ulic na bagnistej Wyspie Wasilewskiej jest takim samym wytworem fantazji jak rysunek latarni morskiej w Kronsztadzie108. Ta ostatnia wygląda, jakby pochodziła z książki Jules’a Verne’a.
W 1717 roku Le Blond stworzył bardziej wyrafinowany, typowo francuski plan zabudowy Wyspy Wasilewskiej. Wzorując się na twierdzach projektowanych przez Vaubana i ogrodach Le Nôtre’a, w centrum umieścił carski pałac. Zarówno plan Wersalu, jak i projekt Le Blonda inspirowały jego rodaka Pierre’a-Charles’a L’Enfanta podczas projektowania nowej stolicy amerykańskiej, Waszyngtonu, chociaż projekt Le Blonda pozostał niezrealizowany.
W kilku dekretach, których celem było zwiększenie bezpieczeństwa w mieście, ostrzegano mieszkańców, aby nie puszczali zwierząt gospodarskich samopas. Mimo to w Petersburgu widywano w biały dzień watahy wilków liczące po trzydzieści-czterdzieści osobników. W 1715 roku wilki pożarły kobietę, co było widać z pałacu Mienszykowa. Kiedyś wilki opadły wartownika strzegącego kuźni na południowym brzegu, a kolega, który pospieszył mu z pomocą, został rozerwany na strzępy.
Plan Petersburga autorstwa Le Blonda, początek XVIII wieku
Przemianę pogranicznej osady w miasto w stylu holenderskiego baroku przyspieszył w 1714 roku zakaz budownictwa drewnianego w określonych dzielnicach109. Domy szachulcowe, wznoszone na kamiennym fundamencie i kryte dachówką, stały się normą, jeśli chodzi o uboższą ludność, a siedziby ludzi zamożnych były w całości budowane z kamienia. Ze względu na niedostatek murarzy w Rosji zakazano budownictwa murowanego poza Petersburgiem, a ponieważ w pobliżu stolicy brakowało budulca, osoby przybywające do miasta wodą lub lądem były zobowiązane przywozić ze sobą ładunek kamienia. Od 1714 roku na każdy przyjeżdżający powóz miały przypadać trzy co najmniej dwukilowe kamienie. Statki, zależnie od swoich rozmiarów, musiały przywieźć od dziesięciu do trzydziestu takich kamieni.
Rozmiary i styl domu zależały od pozycji społecznej właściciela. Skromni podatnicy mieszkali w parterowych domach. Zamożniejsi wyposażali dach w lukarny. Le Blond zaprojektował dla elity piętrowe wille z lukarnami i wolimi okami110