Paradox - Christian Jerry - ebook + książka

Paradox ebook

Christian Jerry

1,0

Opis

Rosnące rozwarstwienie ekonomiczne, hegemonia wielkich koncernów i banków, nieudolność polityków, globalne ocieplenie, nowe choroby i zmutowane wirusy. Problemy współczesnego świata można by wymieniać w nieskończoność. Każdemu wydaje się, że na te tematy wie wszystko i w dodatku najlepiej.

A gdyby tak się zatrzymać i zastanowić głębiej nad przyczyną nękających ludzkość nieszczęść?

Być może jesteś jak główny bohater, Chris, którego nawiedza piękna istota z równoległego świata. Posłuchaj jej uważnie, bo choć nie mieszka pośród nas, dobrze zna nasze bolączki, a przede wszystkim dostrzega to, co umyka nam na co dzień. Wszak z dystansu pewne rzeczy widać lepiej…

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 85

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
1,0 (2 oceny)
0
0
0
0
2
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




 

 

 

 

 

 

 

Otwarłem oczy i oślepiony bielą natychmiast znów je zamknąłem. Po chwili spróbowałem jeszcze raz, ale teraz powieki otwierałem powoli i ostrożnie. Znów uderzyła mnie w oczy ta biel, lecz już nie z taką intensywnością, jak poprzednio. Tym razem mogłem się trochę rozejrzeć.

To, co zobaczyłem, zaskoczyło mnie i równocześnie napełniło lękiem. Byłem wpomieszczeniu bez drzwi i okien, którego ściany, podłoga i sufit wyklejone były miękkim, jaskrawobiałym materiałem, przypominającym gumę czy też skaj. Tę jaskrawość bieli dodatkowo wzmacniały zawieszone na suficie, drażniąco świecące lampy. Mój strach spotęgował się jeszcze bardziej, gdy uświadomiłem sobie, że takie „gumowe” cele mają do dyspozycji tylko „bardzo specjalne” instytucje.

Przerażony, a zarazem wściekły, zacząłem walić pięściami w ścianę, wykrzykując:

– Wypuśćcie mnie natychmiast! To jest rabunek wolności osobistej! Ja was zaskarżę!

Nikt jednak nie reagował na mój bunt. Po kilku minutach miotania się i krzyków, które pozostawały bez odpowiedzi, usiadłem wyczerpany na podłodze, patrząc apatycznie w ścianę. Z odrętwienia wyrwały mnie słowa:

– Człowieku, nie denerwuj się, na spokojnie wszystko wygląda inaczej.

W pierwszym momencie zdębiałem. Potem odwróciłem się gwałtownie w kierunku, z którego dochodził głos. Przy ścianie zobaczyłem postać. Znowu wezbrała we mnie wściekłość:

– Dlaczego mnie tu zamknąłeś! O co ci chodzi!? Kim jesteś? Wypuść mnie natychmiast! Słyszysz?! – krzyczałem.

Po chwili, szpetnie przeklinając pod nosem, zacząłem udawać zobojętnienie swoim położeniem i ukradkiem spojrzałem na to widziadło uważniej, mrużąc oczy, jak gdybym patrzał w słońce. To, co zobaczyłem, to była ONA… Piękna jak coś, co trudno słowami opisać. Nic dziwnego, że od razu jej nie spostrzegłem, bo okrywała ją kredowa, powłóczysta szata, ale teraz zauważyłem, że spod kaptura wypływały złociste blond loki, a biel jej odzienia zlewała się z bielą ściany, toteż, jeśli miała odwróconą głowę, mogła być dla moich jeszcze oślepionych oczu ledwie co widoczna.

Chyba spostrzegła moje zdumienie, bo uśmiechnęła się i oznajmiła:

– Po pierwsze, to nie ja cię tu zamknęłam, dlatego też nie mogę cię stąd wypuścić. Nie wiem również, dlaczego tutaj jesteś, ale – na dobrą sprawę – czemu tak ci zależy na tym, aby się stąd wydostać? Tutaj jesteś bezpieczny, bo – uwierz mi – ten prawdziwy dom wariatów jest tam, na zewnątrz a i tak prędzej czy później ten, kto cię tu umieścił, musi dać o sobie znać. Nie masz więc powodu, by się martwić. Jeżeli zaś pytasz o to, kim jestem, to zwą mnie Rationa i zapewne trudno będzie ci w to uwierzyć, ale jestem mieszkanką równoległego świata istniejącego na Ziemi, w wymiarze, którego nie znacie. My nazywamy go Sinceria.

„Nieźle – pomyślałem – chyba naprawdę jestem w wariatkowie. Ma dziewczyna fantazję”. Ponieważ jednak bardzo nie lubię, jak ktoś chce ze mnie strugać idiotę, przerwałem jej niezbyt grzecznie:

– Słuchaj no, ty. Jeżeli to jest jakaś ukryta kamera albo inne podobne żarty, to lepiej daj sobie spokój. Nie wchodzę w to, bo nie jestem dzisiaj w nastroju – kumasz? Poza tym jestem odporny na tego typu bzdury, nie czytam Lema ani jemu podobnych nawiedzonych, co to proroczą na sto lat do przodu, bo i tak tego nie sprawdzę. Nie czytam też bulwarówek ani bzdurnych rozporządzeń, nie trawię bajek dla dzieci, bo w nich jest najwięcej przemocy. Wolę literaturę…

W tym miejscu łagodnym głosem przerwała moją tyradę:

– Wiedziałam, że mi nie uwierzysz i wcale się temu nie dziwię. Mimo to mam dla ciebie propozycję: potraktuj nasze spotkanie jako senne zwidy, wysłuchaj, co mam do powiedzenia, a potem sam podejmiesz decyzję, co o tym sądzić. Tak czy owak mamy czas, tak długo, aż ktoś się tu pokaże. A ty jak masz na imię?

Spojrzałem na nią z rezygnacją skazańca i skinąłem głową.

– Mów do mnie Chris, po prostu Chris.

– Wiesz, Chris – podjęła swój wątek Rationa – nasze światy istnieją obok siebie już od narodzin planety, ale dziwnym zrządzeniem losu to my posiedliśmy zdolność podglądania was – i całe szczęście, bo rozwój naszych światów poszedł w dwóch różnych kierunkach. My to „być”, a wy, to „mieć”. Nam udało się doskonale zorganizować. Wy często pogrążeni jesteście w zamęcie, przemocy, wyzysku i przewrotności. My mamy społeczeństwo prawie nieskazitelne, w zasadzie bez żadnej przestępczości, podbojów, chorób i bez większości waszych codziennych problemów...

W tym miejscu przerwała i po chwili kontynuowała:

– Już wiem, co sobie myślisz. Że to nudne i przewidywalne? Ale być może to, co dla ciebie jest nudą, dla nas jest porządkiem rzeczy, a nasz stres to eustres prowadzący do twórczego działania, a przez to do rozwoju, wasza droga jest zaś do cna pogmatwana ze stresem przygniatającym psychikę. Od chwili, w której nasi naukowcy odkryli, że na skutek istniejącej luki pomiędzy naszymi wymiarami możemy wiedzieć co dzieje się w waszym świecie – zaczęliśmy obserwować wasze zachowanie i wszelkie działania. Z początku myśleliśmy, że może to nam pomóc w dalszym rozwoju, chociaż były też głosy, że wręcz przeciwnie – stanie się to dla nas zagrożeniem. Na nasze szczęście połączenie istnieje tylko jednokierunkowo, ale może nie wiemy jeszcze wszystkiego. W gronie prezydium Rady zastanawiano się, co z tym fantem zrobić. W końcu temat ten włączono do publicznej dyskusji, a po akceptacji społeczeństwa nasza Rada Wiedzy i Rozwoju powołała do życia Instytut Obserwacji dla Przyszłości. Naukowcy katedry otrzymali zadanie introspekcji i katalogizacji wydarzeń zachodzących w waszym świecie i ciągłe przekazywanie aktualnych wniosków Radzie. Do tej pory nie byliśmy zaniepokojeni waszą sytuacją, bo wydawało nam się, że nie ma to żadnego wpływu na naszą egzystencję. Tak myśleliśmy i chociaż współczuliśmy wam, nie ingerowaliśmy w wasz świat, ponieważ – szczerze mówiąc – nie mieliśmy ani możliwości, ani też zbytniej ochoty na uczestniczenie w tych waszych przewrotnych gierkach.

„No proszę! Jakie perfekcyjne aniołki! To może właśnie u nich jest ten rzekomy »raj«, z którego wywalono naszych pra, pra, pra… za to niebiańskie jabłuszko” – drwiłem w duchu.

Złotowłosa hurysa jakby czytała mi w myślach, bo zmieszana zawiesiła głos i po chwili rzekła:

– To godne pożałowania, że ciągle dążycie do podporządkowywania sobie innych poprzez wszelkie możliwe rodzaje agresji, militarnej, ekonomicznej, czy też psychologicznej. My z natury nie jesteśmy wścibscy, więc uznaliśmy, że macie prawo czynić sobie problemy, skoro nie uznajecie życia bez nich. Z tej też przyczyny nie prowadziliśmy żadnych konkretnych prac naukowych mających na celu odkrycie możliwości ingerencji w ten wasz padół.

Zacząłem podejrzewać, że ta zarozumiała baba naprawdę potrafi czytać w moich myślach. Udawałem więc, że słucham jej z uwagą, ale mnie znowu odczytała i nie przerywając przemowy, przesłała mi informację, że na nic zda się ukrywanie myśli w zwojach mózgu, bo to zbyt prymitywna zabawa. A może mi się to tylko wydawało, może to tylko jakaś autosugestia…

– Z biegiem czasu nasi naukowcy doszli do wniosku – mówiła jak na uniwersyteckim wykładzie – że możliwość przepływu informacji w naszym kierunku jest sygnałem, iż mogą istnieć sposoby nawiązania z wami kontaktu, a wtedy stanowiłoby to już realne zagrożenie dla naszego świata. Na ich wniosek i po analizie faktów Rada przedstawiła naszemu społeczeństwu plan wprowadzenia do Wielkiej Księgi Rozwoju – która u nas jest odpowiednikiem waszych konstytucji – nową poprawkę. Dla ochrony naszej społeczności stwarza ona absolutny zakaz bezpośredniego kontaktu z wami. Ten zapis otrzymał niemalże pełną akceptację mieszkańców naszego świata, chociaż pojawiały się również opinie, iż wprowadzanie takich zakazów przypomina trochę metody tych, których podglądamy.

„Cóż za samokrytycyzm, brawo!” – pomyślałem. Moje wewnętrzne „ja” zaczęło się buntować przeciw jej nieustannemu gadaniu o tym, jacy to my jesteśmy „be” i tylko „be”.

– Już od dawna piszemy historię istnienia ludzkości – Rationa powiedziała to tak, jakby pogroziła mi palcem. – Zawsze znajdowały się u was jednostki i małe grupy, które za cel stawiały sobie branie z życia tego, co najlepsze. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie działo się to kosztem innych. Tak było w plemionach, księstwach, a później w państwach i tak pozostało do dnia dzisiejszego. Udoskonaliliście do tego stopnia technikę kłamstwa, która pomaga ten cel osiągnąć, że dzisiaj proces ten przebiega w większości wypadków w majestacie prawa.

To że właściwie w duchu przyznawałem jej coraz więcej racji, nie oznaczało wcale, iż godzę się z jej atakami. Nie będzie mi tu ktoś z jakiejś równoległej pipidówy pozwalał sobie na autorytatywne krytykowanie naszego rozwoju. Co to, to nie. Oczywiście, o ile ta ich pipidówa naprawdę istnieje, bo może to tylko jakaś krótka drzemka, z której się zbudzę – a póki co niech sobie będzie jak w kinie.

– Posłuchaj – przerwałem jej. – Jeśli to, co mówisz, jest prawdą, to twoja rozmowa ze mną jest poważnym wykroczeniem przeciwko poprawce zapisanej w waszej konstytucji.

Tym ją zaskoczyłem. Przez chwilę zbierała myśli do odpowiedzi, a ja, sprytny mieszkaniec równoległego świata, czekałem na jej dalsze wywody, by zarzucić ich pokrętność, ale się zawiodłem.

Uśmiechnęła się i odpowiedziała:

– Właściwie to masz rację, ale niestety sytuacja się zmieniła, a specjalne sytuacje wymagają specjalnych środków. Ostatnie obserwacje naszego Instytutu wykazały, że wasze działania zagrażają nie tylko wam samym, ale także prowadzą do zagłady naszej wspólnej planety. Tak, tak, dobrze usłyszałeś. Powiedziałam: „naszej wspólnej planety”, bo nasze światy są z nią nieodłącznie związane i jeśli bezmyślnie doprowadzicie do zagłady, zniszczycie siebie i nas, a jesteście tego bliscy, bo zaślepieni swoimi gierkami nie zauważacie istoty problemu. Raport Instytutu Obserwacji spowodował, że Rada Wiedzy i Rozwoju sięgnęła do nadzwyczajnych środków i między innymi zezwoliła jednej osobie – wybranej przez Główny Komputer Zarządzania Zasobami Kadrowymi Sincerian – na próbę kontaktu nowo odkrytym kanałem. Nie byliśmy pewni, czy to się uda, ale, jak widzisz, jestem tu z zadaniem przedstawienia wam zaistniałej sytuacji z naszego punktu widzenia.

– No to nieźle trafiłaś, Rationo. Jak kulą w płot, bo ja co najwyżej mogę iść z tobą na randkę albo…

Zanim zdążyłem dokończyć, weszła mi w słowo:

– Rada zastrzegła jednak, aby – ze względu na nasze bezpieczeństwo – kontakt ten nie nastąpił w formie bezpośredniej.

– No, teraz to już istotnie nic nie rozumiem, przecież jesteś tutaj i pogadujemy sobie – zwróciłem się do niej zdumiony.

Spojrzała na mnie pojednawczo i powiedziała:

– Na pozór tak, Chris.

A po chwili dodała, że już wcześniej mówiła, abym potraktował nasze spotkanie jak przejaw swojej fantazji czy też jak sen.

– Ty widzisz mój obraz w czasie rzeczywistym, ale jest to tylko forma „eterycznego ducha”, a głos słyszysz za pośrednictwem czegoś w rodzaju waszego interfonu.

Zdumiony podszedłem bliżej i spróbowałem dotknąć ulotnej imitacji jej złotych loków, ale hologram rozpłynął się, jakbym dotknął odbicia w lustrze wody, a po chwili ukazał się ponownie.

– I co? Przekonałam cię, niedowiarku? – spytała kokieteryjnie.

Skinąłem głową i rzekłem nieskromnie, że tę technikę komunikacji też mamy opanowaną. No, może nie aż tak dobrze, ale jednak.

Rationa nie podjęła tego tematu i kontynuowała swoją przemowę do przedstawiciela ludu równoległego świata, czyli do mnie:

– Przed nawiązaniem kontaktu sporo czasu spędziłam w archiwum Instytutu, studiując tam współczesne materiały o was. Starałam się spojrzeć na wszystkie zagadnienia tak, jak tylko może to postrzegać przeciętny Ziemianin z waszego wymiaru, nieposiadający kompetentnej wiedzy ani z dziedziny finansów, ani gospodarki czy też innych ważnych dziedzin. Im więcej faktów poznawałam, tym bardziej rosło we mnie przekonanie, że oceny naszych naukowców nie są przesadzone.

– Hola, hola! – zaprotestowałem bojowo. – Jesteśmy, jacy