Pamiętniki Tatusia Muminka - Tove Jansson - ebook + audiobook + książka

Pamiętniki Tatusia Muminka ebook i audiobook

Jansson Tove

4,5

Ten tytuł dostępny jest jako synchrobook® (połączenie ebooka i audiobooka). Dzięki temu możesz naprzemiennie czytać i słuchać, kontynuując wciągającą lekturę niezależnie od okoliczności!
Opis

Życie Muminków i ich przyjaciół z Doliny skupia się wokół domu Mamy i Tatusia Muminka, gdzie każdy może liczyć na pomoc i przyjaźń. Panna Migotka, Paszczak, Mała Mi, Włóczykij, Ryjek, czy straszna Buka tworzą galerię postaci, które na zawsze pozostaną w pamięci czytelników.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 140

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 4 godz. 24 min

Lektor: Krzysztof Kowalewski

Oceny
4,5 (321 ocen)
209
74
28
8
2
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
dzust

Nie oderwiesz się od lektury

Piękny powrót do książki czasów dzieciństwa. Wspaniały audiobook.
20
Laura3344

Nie oderwiesz się od lektury

Bardzo piękna książka.
10
NuriaInez

Nie oderwiesz się od lektury

7-latek uwielbia wszystkie części.
10
Sengatime

Dobrze spędzony czas

Przezabawne napuszenie Taty Muminka.
10
dzinks71

Nie oderwiesz się od lektury

Super
10

Popularność




Muminki w wersji do słuchania

http://www.nk.com.pl/muminki-9-audiobookow/1473/ksiazka.html

Prolog

Pewnego dnia, kiedy Muminek był jeszcze całkiem mały, jego Tatuś przeziębił się w samym środku upalnego lata. Tatuś nie chciał pić gorącego mleka z cebulą i cukrem, nie chciał się też położyć. Siedział na huśtawce w ogrodzie, co chwila wycierał nos i twierdził, że cygara mają okropny smak. Na całym trawniku pełno było jego chustek do nosa, które Mama Muminka zbierała do małego koszyczka.

Kiedy katar stał się jeszcze większy, Tatuś przeniósł się na werandę i usiadł w fotelu na biegunach okryty kocami aż po sam nos, a Mama Muminka przyrządziła mu szklankę prawdziwego grogu. Ale nawet to nie mogło już pomóc: grog miał równie niedobry smak, jak mleko z cebulą, i Tatuś, całkiem zniechęcony, poszedł położyć się do łóżka w swoim pokoju na poddaszu. Nigdy przedtem nie był chory, więc traktował to niesłychanie poważnie.

Gdy gardło rozbolało go do niemożliwości, Tatuś posłał Mamę po Muminka, Włóczykija i Ryjka, i wszyscy oni ustawili się rządkiem koło jego łóżka. Wtedy zwrócił się do nich, żeby zawsze pamiętali o tym, że dane im było żyć u boku prawdziwego miłośnika przygód, a potem poprosił Ryjka o przyniesienie tramwaju z morskiej pianki, który stał na komodzie w salonie. Ale Tatuś był tak zachrypnięty, że nikt nie zrozumiał, o co mu chodzi.

Opatulili go więc, jak mogli najlepiej, żałując i pocieszając, dali mu cukierków, aspirynę i zabawne książki, a potem wrócili na dwór, na słońce.

Tatuś Muminka leżał i złościł się, aż w końcu zasnął. Kiedy obudził się pod wieczór, gardło trochę mniej go bolało, lecz dalej był w złym humorze. Zadzwonił dzwonkiem, który zwykle oznajmiał porę posiłku, i wtedy natychmiast wbiegła po schodach Mama i zapytała, jak się czuje.

– Koszmarnie – rzekł Tatuś. – Ale mniejsza z tym. W tej chwili ważne jest, żebyś zainteresowała się moim tramwajem z morskiej pianki.

– Tą ozdobą z salonu? – zdziwiła się Mama. – Dlaczego?

Tatuś Muminka poderwał się na łóżku.

– Nie wiesz, że on odegrał bardzo ważną rolę w mojej młodości? – zapytał.

– Owszem, pamiętam, to była jakaś wygrana na loterii czy coś takiego – odparła Mama Muminka.

Tatuś pokiwał głową, wytarł nos i westchnął.

– Tak też sądziłem – rzekł. – I teraz wyobraź sobie, co by było, gdybym umarł dziś rano na przeziębienie. Wówczas nikt z was nie miałby najmniejszego pojęcia o historii tramwaju. Prawdopodobnie to samo dotyczy całego mnóstwa innych ważnych rzeczy. Opowiadałem wam o mojej młodości, ale wszystkoście zapomnieli.

– Być może, jakiś mały szczegół, ten czy inny – przyznała Mama. – Po latach niektóre rzeczy zacierają się trochę w pamięci... Zjesz obiad? Jest zupa jarzynowa i kisiel.

– Paskudztwa – odparł Tatuś Muminka ponurym głosem. Odwrócił się do ściany i zakaszlał głucho.

Mama Muminka patrzyła na niego przez chwilę, a potem powiedziała:

– Wiesz co? Przedwczoraj przy sprzątaniu strychu znalazłam gruby zeszyt. Gdybyś tak napisał książkę o swojej młodości?

Tatuś nic nie odpowiedział, ale przestał kaszleć.

– Właśnie teraz byłaby na to odpowiednia chwila – mówiła dalej Mama – bo jesteś przeziębiony i nie możesz wychodzić na dwór. To się chyba nazywa wypomnienia czy coś w tym rodzaju.

– Wspomnienia – poprawił ją Tatuś. – Albo pamiętniki.

– A potem mógłbyś nam czytać to, co napisałeś – powiedziała Mama. – Na przykład po śniadaniu i po obiedzie.

– Tak szybko to nie idzie – żachnął się Tatuś, wyskakując spod koców. – Nie myśl, że można napisać książkę ot tak, po prostu. Nie przeczytam ani jednego słowa, dopóki cały rozdział nie będzie gotowy, i najpierw przeczytam go tylko tobie, a dopiero potem innym.

– Tak, masz chyba rację – zgodziła się Mama, po czym poszła na strych, żeby przynieść zeszyt.

– Jak on się czuje? – spytał Muminek.

– Lepiej – odparła Mama. – A teraz macie być naprawdę cicho, bo Tatuś zaczyna pisać pamiętniki.

Przedmowa

Ja, Tatuś Muminka, siedzę dzisiejszego wieczoru przy oknie i patrzę w aksamitną czerń ogrodu, na której robaczki świętojańskie haftują swe tajemnicze znaki. Nietrwałe esy-floresy krótkiego, lecz szczęśliwego życia.

Jako ojciec rodziny i właściciel domu spoglądam ze smętkiem wstecz na moją burzliwą młodość, którą postanowiłem opisać, i pióro drży w mej łapce.

Pokrzepiam się jednak godnymi uwagi, mądrymi słowami, które znalazłem w pamiętnikach pewnej wybitnej osobistości i które tu przytoczę: „Wszyscy, jakiegokolwiek są stanu, jeżeli dokonali czegoś dobrego na tym świecie albo czegoś, co wydaje się dobre, powinni – o ile kochają prawdę i są sympatyczni – opisać własnoręcznie swe życie. Jednakże nie powinni zaczynać tego pięknego przedsięwzięcia, zanim nie ukończą czterdziestu lat”.

Sądzę, że dokonałem wielu dobrych rzeczy, a jeszcze więcej takich, które uważam za dobre. No i jestem dość miły, i mówię prawdę, o ile nie jest zbyt nudna (mojego wieku sobie nie przypominam).

Ulegam więc namowom rodziny, a także pokusie, żeby opowiedzieć o sobie samym, bo – co tu ukrywać – świadomość, że będą mnie czytać w całej Dolinie Muminków, jest bardzo nęcąca.

Niech moje skromne zapiski staną się dla wszystkich Muminków, a zwłaszcza dla mojego syna, źródłem radości i wiedzy. Moja dobra niegdyś pamięć niewątpliwie popsuła się nieco z biegiem lat. Jednakże z wyjątkiem nielicznych wypadków, gdzie być może zdarzy mi się trochę przesadzić bądź przekręcić, co z pewnością doda tylko barwy opowiadaniu, autobiografia ta będzie całkowicie wiarygodna.

Z uwagi na uczucia żyjących jeszcze osób zmieniam czasem na przykład Filifjonki na Paszczaki albo drozdy na jeże i tak dalej, lecz wnikliwy czytelnik i tak na pewno zrozumie, o kogo naprawdę chodzi.

Dowie się ponadto, że Jok był tajemniczym ojcem Włóczykija, i na pewno zgodzi się z tym, że Ryjek pochodzi od Wiercipiętka.

A ty, małe, naiwne dziecię, które w swoim ojcu widzisz poważną i pełną godności osobę, przeczytaj tę opowieść o przeżyciach trzech tatusiów i zapamiętaj sobie, że tatusiowie nie różnią się tak bardzo między sobą (w każdym razie nie za młodu).

Opisując mą osobliwą młodość, której nie brakło zamiłowania do przygód, chcę spłacić dług wobec samego siebie, wobec teraźniejszości, a także następnych pokoleń. Sądzę, że niejeden spośród czytających moje pamiętniki podniesie w zamyśleniu pyszczek i wykrzyknie: „Ach, co to był za Muminek!” albo „To dopiero było życie!”. Coś okropnego, jaki się czuję uroczysty[1].

Na zakończenie pragnę wyrazić gorące słowa podziękowania tym wszystkim, którzy swego czasu przyczynili się do ukształtowania mojego życia w to dzieło sztuki, jakim ono niezaprzeczalnie się stało, a w szczególności Fredriksonowi, Hatifnatom oraz mojej żonie, niezrównanej Mamie Muminka.

Dolina Muminków w sierpniu

Autor

[1] Jeżeli oczywiście przeczytacie moje pamiętniki do końca, proponuję, żebyście znów zaczęli je czytać od początku.

Rozdział 1 W którym opowiadam o moim trudnym dzieciństwie, o pierwszym Wydarzeniu w moim życiu i o mojej wstrząsającej nocnej ucieczce, a także o historycznym spotkaniu z Fredriksonem

Któregoś ponurego i wietrznego wieczoru sierpniowego przed wieloma laty znaleziona została zwyczajna torba papierowa na schodach wiodących do domu dla Muminków podrzutków. W torbie leżał nie kto inny, tylko właśnie ja.

O ileż bardziej romantycznie by było, gdyby mnie położono na przykład na mchu, w ładnym małym koszyczku!

Otóż Ciotka Paszczaka, założycielka domu dla podrzutków, interesowała się astrologią[2] (na użytek domowy) i bardzo słusznie zwróciła baczną uwagę na gwiazdy, pod którymi przyszedłem na świat. Wskazywały one na narodziny bardzo niezwykłego i utalentowanego Muminka i Ciotka Paszczaka zaniepokoiła się, że będę jej sprawiał wiele kłopotów (panuje na ogół opinia, że geniusze są niesympatyczni, lecz jeśli o mnie chodzi, jakoś nigdy tego nie zauważyłem).

Położenie gwiazd to zdumiewająca sprawa! Gdybym się był urodził kilka godzin wcześniej, byłby ze mnie zwariowany pokerzysta, a wszyscy, którzy by przyszli na świat dwadzieścia minut po mnie, byliby zmuszeni przyłączyć się do ochotniczej orkiestry Paszczaków. (Niech tatusiowie i mamusie będą ponad wszelką miarę ostrożni, zanim wydadzą na świat dzieci; zalecam im jak najdokładniejsze wyliczenia).

Tak czy inaczej, gdy mnie wyciągnięto z torby, kichnąłem trzy razy w bardzo stanowczy sposób. To z pewnością już coś oznaczało.

Ciotka Paszczaka przyczepiła blaszkę do mojego ogonka i ostemplowała ją magiczną cyfrą trzynaście, jako że miała już dwanaścioro podrzutków. Wszystkie były tak samo poważne, posłuszne i porządne, bo Ciotka Paszczaka, niestety, częściej je myła, niż brała na ręce (cechował ją tego rodzaju rzetelny charakter, co to nie ma żadnych delikatniejszych odcieni). Drogi czytelniku, wyobraź sobie dom Muminków, w którym wszystkie pokoje tworzą uporządkowane szeregi, wszystkie są kwadratowe i pomalowane na jeden i ten sam ohydny kolor jasnego piwa. Nie wierzysz mi? Twierdzisz, że w domu Muminków musi być pełno najdziwniejszych zakątków, tajemniczych pokoi, schodów, balkonów i wieżyczek? Otóż tu było inaczej. A na domiar złego, nikt nie miał prawa wstawać w nocy, żeby coś zjeść, nikt nie mógł rozmawiać ani spacerować (dobrze, że chociaż wolno nam było siusiać!).

Nie pozwalano mi przynosić do domu żadnych miłych stworzonek i chować ich pod łóżkiem! Musiałem jeść i myć się o określonych godzinach! Witając się, musiałem trzymać ogonek pod kątem czterdziestu pięciu stopni! Ach, czy ktokolwiek może mówić o takich rzeczach, nie roniąc łez?

Nieraz stawałem przed małym lusterkiem w przedpokoju i patrzyłem głęboko w odbicie mych smutnych niebieskich oczu, starając się przeniknąć tajemnicę mojego życia. I z pyszczkiem w łapkach wzdychałem: „Jestem sam. Okrutny świat! Nie uniknę mego przeznaczenia”, i wypowiadałem tym podobne smutne słowa, dopóki nie zrobiło mi się trochę lżej na sercu.

Byłem bardzo samotnym małym Muminkiem, jak to często bywa w przypadku posiadaczy wybitnych uzdolnień. Nikt się na mnie nie poznał ani nawet ja sam. Zauważyłem, oczywiście, różnicę między mną a innymi Muminkami. Polegała ona przede wszystkim na ich pożałowania godnej niezdolności do zastanawiania się i dziwienia.

Potrafiłem, na przykład, pytać Ciotkę Paszczaka, dlaczego wszystko jest tak, jak jest, a nie odwrotnie.

– To by dopiero ładnie wyglądało! – odpowiadała. – Czyż nie jest dobrze tak, jak jest?

Nigdy nie otrzymywałem od niej wyczerpujących wyjaśnień i to utwierdzało mnie coraz bardziej w przekonaniu, że Ciotka zawsze usiłuje robić wszystko byle jak. Wiadomo zresztą, że dla Paszczaków nie ma żadnego znaczenia: co – kiedy i kto – jak.

Zdarzało się, że pytałem ją, dlaczego ja jestem sobą, a nie kimś całkiem innym.

– Prawdziwy pech, twój i mój! Myłeś się już? – to była cała jej odpowiedź.

Lecz ja pytałem dalej:

– A dlaczego pani jest Paszczakiem, a nie Muminkiem?

– Bo moi rodzice byli Paszczakami, dzięki Bogu – odpowiadała.

– A ich tatuś i mamusia? – zastanawiałem się.

– Paszczakami, rzecz jasna – oburzała się. – Tak samo jak ich tatusie i mamy, i tych tatusiów i mam tatusie i mamy, i tak dalej, i tak dalej, a teraz idź się umyć, bo inaczej zwariuję.

– To niesamowite – dziwiłem się. – Oni się nigdy nie kończą? Przecież kiedyś musiało się zacząć od pierwszego tatusia i pierwszej mamy?

– To było tak dawno, że nie ma co sobie tym głowy zawracać – odpowiadała Ciotka Paszczaka. – Zresztą, dlaczego mieliby się kończyć?

Ogarniało mnie wówczas mgliste, lecz uporczywe uczucie, że cały szereg tatusiów i mam mnie dotyczących był czymś jedynym w swoim rodzaju. Nie zdziwiłoby mnie, gdyby na moim powijaku była wyhaftowana korona królewska. Lecz niestety!

Którejś nocy śniło mi się, że przywitałem się z Ciotką Paszczaka, trzymając ogonek pod nieodpowiednim kątem, to znaczy siedemdziesięciu stopni. Opowiedziałem jej mój przyjemny sen i zapytałem, czy ją rozgniewał.

– Sny to zawracanie głowy – odparła.

– A skąd to wiadomo? – nie dawałem za wygraną. – Może Muminek, który mi się śnił, jest tym właściwym, a ten, który tu stoi, tylko się pani śni?

– Niestety, nie! Nie mam wątpliwości, że istniejesz – rzekła Ciotka Paszczaka zmęczonym głosem. – Ja nie nadążam za tobą! Przyprawiasz mnie o ból głowy! Co z ciebie będzie w tym niepaszczackim świecie?

– Będę sławny – odparłem poważnie. – A poza tym wybuduję dom dziecka dla Paszczaków podrzutków. I wszystkim im będzie wolno jeść w łóżku chleb z miodem i trzymać pod łóżkiem zaskrońce i skunksy!

– One na pewno nie będą chciały – zapewniła mnie Ciotka Paszczaka.

Niestety, chyba miała rację.

I tak przeminęło moje wczesne dzieciństwo w ustawicznej cichej zadumie. Dziwiłem się wciąż i bez przerwy i ciągle powtarzałem pytania na temat: „co – kiedy” i „kto – jak?”.

Ciotka Paszczaka i jej zdyscyplinowane podrzutki unikały mnie, jak tylko mogły, bo słowo „dlaczego” wyraźnie wprowadzało je w zakłopotanie. Toteż snułem się samotnie po nadmorskim bezdrzewnym pustkowiu otaczającym dom i rozmyślałem nad pajęczynami i gwiazdami, nad małymi stworzonkami o zakręconych ogonkach, uwijającymi się w kałużach, i nad wiatrem, który wiał z różnych stron i zawsze miał inny zapach (później dopiero miałem się dowiedzieć, że uzdolniony Muminek zawsze się dziwi temu, co wygląda na oczywiste, natomiast absolutnie nie widzi nic dziwnego w tym, co zwyczajnemu Muminkowi wydaje się niezwykłe). Był to okres pełen melancholii.

Lecz powolutku zaszła pewna zmiana: zacząłem rozmyślać nad kształtem mojego nosa. Pozostawiłem moje obojętne otoczenie swojemu losowi, a sam zacząłem się zastanawiać coraz bardziej i bardziej nad sobą, znajdując w tym zajęciu nieodparty urok. Przestałem zadawać pytania, ogarnęła mnie natomiast przemożna chęć mówienia o tym, co czuję i co myślę. Lecz, niestety, poza mną samym nie było nikogo, kto by uważał, że jestem interesujący.

I wtedy przyszła owa wiosna tak ważna dla mojego rozwoju. Nie rozumiałem początkowo, że jest ona specjalnie dla mnie przeznaczona. Dochodziły mnie wiosenne odgłosy, różne bzyczenia, popiskiwania, brzęczenie i pomruki wszystkich tych, którzy budzili się z zimowego snu i którym się spieszyło. Widziałem, jak robi się ruch na symetrycznych grządkach w ogródku warzywnym Ciotki Paszczaka, jak wszystko, co wykluwa się z ziemi, jest pomarszczone z niecierpliwości. W nocy śpiewały nowe wiatry. I pachniało inaczej, pachniało odnową. Wąchałem, wietrzyłem, nogi mnie bolały od rośnięcia, ale dalej nie rozumiałem, że to wszystko dotyczy tylko mnie.

W końcu, któregoś jasnego poranka, poczułem w sobie... no tak, po prostu coś poczułem. Zbiegłem więc prosto nad morze, co było niedozwolone, bo Ciotka Paszczaka nie lubiła morza.

Tam stała się rzecz wielkiej wagi. Po raz pierwszy w życiu zobaczyłem siebie w całości. Połyskliwy lód był znacznie większy niż lusterko w przedpokoju u Ciotki Paszczaka. Zobaczyłem w nim, jak chmury pędzące po wiosennym niebie przelatują koło moich ślicznych, prosto stojących uszu, nareszcie mogłem objąć wzrokiem nie tylko mój nos, lecz i całą postać, mocną, pięknie ukształtowaną aż do samych łapek.

Ale te łapki, niestety, trochę mnie rozczarowały. Była w nich odrobina bezradności, dziecinności, którą się, przyznam, speszyłem. Może to jednak minie z czasem, myślałem sobie. Nie ma żadnej wątpliwości, że moim najsilniejszym atutem jest głowa. Cokolwiek bym robił, nigdy nikogo nie znudzę, po prostu nikt nie będzie się kwapił, by mnie oglądać aż do samego dołu, to znaczy do łapek. Oczarowany przypatrywałem się swojemu odbiciu. Żeby je lepiej widzieć, położyłem się na brzuchu na lodzie.

I wtedy przestałem jakby istnieć. Została tylko zielona ciemność pełznąca coraz głębiej w dół, w jakiś obcy świat żyjący ukradkiem pod lodem. Poruszały się w nim niewyraźne cienie, groźne, ale jakże pociągające! Dostałem zawrotu głowy i pomyślałem: „Żeby tak spaść między nie! Zapuścić się w nieznane...”.

To była taka okropna myśl, że pomyślałem ją jeszcze raz: „Głębiej, jeszcze głębiej... Nic więcej, tylko w dół i w dół, i w dół...”.

Okropnie mnie to podnieciło. Podniosłem się i zacząłem tupać po lodzie, żeby sprawdzić, czy wytrzymuje. Wytrzymywał. Wtedy poszedłem trochę dalej, żeby zobaczyć, czy tam też wytrzymuje – i tam nie wytrzymał.

Ciąg dalszy w wersji pełnej

[2] Astrologia – przepowiadanie losów człowieka według położenia gwiazd.

Rozdział 2 W którym wprowadzam do pamiętników Wiercipiętka i Joka, przedstawiam Edwarda olbrzyma i daję płomienny obraz naszej łodzi i jej niezrównanego wodowania

Dostępne w wersji pełnej

Rozdział 3 W którym przedstawiam mój pierwszy wspaniały wyczyn ratowniczy i jego oszałamiające następstwa, notuję kilka ważnych myśli i opisuję sposób bycia Gryzilepków

Dostępne w wersji pełnej

Rozdział 4 W którym moja podróż przez morze osiąga punkt kulminacyjny w czasie sztormu, a potem kończy się straszną niespodzianką

Dostępne w wersji pełnej

Rozdział 5 W którym podaję drobny przykład mojej inteligencji, a potem opisuję rodzinę Mimbli oraz uroczystości Wielkiej Niespodzianki, podczas której z łapek Autokraty otrzymałem uroczy dowód uznania

Dostępne w wersji pełnej

Rozdział 6 W którym zakładam kolonię i przeżywam kryzys, a także wywołuję Ducha na Wyspie Okropności

Dostępne w wersji pełnej

Rozdział 7 W którym opisuję tryumfalne odsłonięcie przerobionej „Symfonii Mórz”, a także bogate w wydarzenia próbne nurkowanie w morskich głębinach

Dostępne w wersji pełnej

Rozdział 8 W którym przedstawiam okoliczności towarzyszące weselu Wiercipiętka, opisuję dyskretnie moje dramatyczne spotkanie z Mamą Muminka i wreszcie kreślę pełne głębokich treści ostatnie zdania moich pamiętników

Dostępne w wersji pełnej

Epilog

Dostępne w wersji pełnej

Tytuł oryginału szwedzkiego Muminpappans memoarer

© Tove Jansson 1950, rev. ed. 1968

Published by Schildts Förlags Ab, Finland. All rights reserved

© Copyright for the Polish edition by Wydawnictwo „Nasza Księgarnia”, Warszawa 1978

© Copyright for the Polish translation by Krzysztof Chłapowski and Marcin Chłapowski

Projekt okładki Mirosław Tokarczyk

Redaktor Małgorzata Grudnik-Zwolińska

Korekta Anna Matysiak, Emilia Szydłowska

Redaktor techniczny Agnieszka Matulka

Korekta pliku po konwersji Irmina Garlej

ISBN 978-83-10-12641-2

Plik wyprodukowany na podstawie Pamiętniki Tatusia Muminka, Warszawa 2014

www.naszaksiegarnia.pl

Wydawnictwo NASZA KSIĘGARNIA Sp. z o.o.

02-868 Warszawa, ul. Sarabandy 24c

tel. 22 643 93 89, 22 331 91 49,

faks 22 643 70 28

e-mail: [email protected]

Plik ePub przygotowała firma eLib.pl

al. Szucha 8, 00-582 Warszawa

e-mail: [email protected]

www.eLib.pl