Ostatni z Nieczujów. Junacy. Tom 2 - Zygmunt Kaczkowski - ebook

Ostatni z Nieczujów. Junacy. Tom 2 ebook

Zygmunt Kaczkowski

0,0
6,83 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Ostatni z Nieczujów – cykl historycznych powieści i opowiadań autorstwa Zygmunta Kaczkowskiego, których akcja toczy się na przełomie XVIII i XIX wieku. Cykl był publikowany w latach 1851-1858. Głównym bohaterem jest pan Marcin Nieczuja, ostatni z rodu Nieczujów. Akcja większości utworów cyklu toczy się w środowisku szlachty galicyjskiej, na ziemi sanockiej. Ich lektura pogłębia wiedzę o obyczajowości tamtejszej szlachty pod koniec XVIII wieku. Głównym bohaterem utworów oraz narratorem większości z nich jest szlachcic Marcin Nieczuja, nazywający siebie ostatnim ze "starożytnego" rodu Nieczujów. Ów sędziwy już człowiek wspomina czasy swojej młodości, która przypadła na burzliwe lata rozbiorów, konfederacji barskiej i wojen napoleońskich. Bohater, który brał udział w większości z tych wydarzeń opisuje je z perspektywy czasu. Oprócz wydarzeń historycznych wiele miejsca zajmują też wydarzenia lokalne, takie jak sejmiki, spory, zajazdy, jakie zajmowały szlachecką społeczność w Galicji. Teraz z perspektywy czasu z sentymentem wspomina czasy przed rozbiorami jako szczęśliwe, kiedy panował sarmacki styl życia, a główną rolę odgrywała warstwa szlachecka, odznaczająca się umiłowaniem tradycji i troską o jej przechowanie, przywiązaniem do zasad religijnych i etosu rycerskiego oraz żarliwie patriotycznym duchem. Marcin Nieczuja boleje nad tragedią ojczyzny, swojego rodu oraz warstwy szlacheckiej. Cały cykl napisany w formie gawędy szlacheckiej. Poszczególne utwory posiadają jednak dodatkowo cechy romansu przygodowego, powieści historycznej, a nawet powieści gotyckiej. (http://pl.wikipedia.org/wiki/Ostatni_z_Nieczujów)

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 48

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Zygmunt Kaczkowski

Ostatni z Nieczujów

Junacy

tom drugi

Armoryka

Sandomierz

Projekt okładki: Juliusz Susak 

3Na okładce: Jacques-Louis David (1748–1825), Portret konny Stanisława Kostki Potockiego (1781),

(licencja public domain), źródło: http://commons.wikimedia.org/wiki/File:David_Potocki.jpg (This file has been identified as being free of known restrictions under copyright law, including all related and neighboring rights). 

Tekst wg edycji XIX-wiecznej. Zachowano oryginalną pisownię

Copyright © 2014 by Wydawnictwo „Armoryka”

Wydawnictwo ARMORYKA

ul. Krucza 16

27-600 Sandomierz

tel +48 15 833 21 41

e-mail: [email protected]

Junacy

Kiedy okiem rzucę po społeczeństwie zamieszkującem tę ziemię, i kiedy pojedyńczo przejdę sąsiadów mych charaktery: to z boleścią serca dla mnie, a na pociechę może ludziom nowatorskie opinie lubiącym, przekonuję się jawnie, źe z tych usposobień, które dawniej uchodziły za dobre, a nawet niemało do narodowej przyczyniały się sławy, wiele już całkiem wymazanemi zostały z życia. Jest - li przyczyną tego cywilizacya, rozprzestrzeniająca wpływy swoje aż po wschodni kres Europy, czy rozum biorący dzisiaj berło nad wszystkiem, czy zupełny upadek dawnych zwyczajów i owej fantazyi, która stanowiła główny typ charakteru moich współczesnych, pozostawiam to do rozsądzenia filozofom i moralistom; jednak chociażby oni i nieodmiennie kwestyę tę rozstrzygnęli, tego, co wyrugowanem zostało z życia, pewnie już nie powrócą. 

W takich konjunkturach historyi ze spodziewaną przyszłością, zdaje mi się, że nie źleby było, gdyby każdy starzec, sięgający pamięcią swoją w owe czasy niepowrotnie już przeminione, niezamykał swojego umysłu przed tegoczesną młodzieżą; bo aczkolwiek jej drogi różne są od niegdy dróg naszych, i chociaż opinije któremi oni dążą do swojego zbawienia, cale nie odpowiadają uczuciom napełniającym niegdy serca moich współczesnych: jednak wątpię, ażeby mogły gdzie serca tak już popsute być, ażeby pogardzały wspomnieniami z swoich ojców żywota; mniemam nawet, źe w owych uczynkach nie jedna strona taka jest, która naśladowca dziś, jeszczeby wielkie pozyskała oklaski. Takie uczyniwszy preludium, przystępuję do rzeczy. 

Za panowania Sasów Rzeczpospolita przeżyła lat kilkadziesiąt w wielkim spokoju, - leniwstwo i piecuchowstwo opanowało kraj cały, więc Szlachta Sanocka z dawien dawna waleczna i bijąca się po wszystkich wojnach, rada nie rada także musiała przykucnąć u domowego komina, lubo w rzeczy długoletni pokój nigdy narodowej doli nie wadzi. W całej Rzeczypospolitej bowiem, wedle ostatniej konstytucyi stać miało tylko osiemnaście tysięcy wojska, to jest dwanaście w Koronie a sześć w Litwie, ale, ile że to wojsko nie mogło mieć nigdzie praktyki, chyba przy asystencyach Hetmanom, Trybunalskim Marszałkom i wojskowym komissyom, albo w nienader częstych wyprawach na hajdamaków na Ukrainę i różne bandy Cyganów i zbójców, - tedy komplet jego w Koronie ledwie kiedy dochodził sześciu, a w Litwie ani dwóch tysięcy. Do tego jeszcze służba w tem wojsku nie dla każdego była przystępną, i na towarzysza chorągwi czy to hussarskiej, czy pancernej polskiego autoramentu, potrzeba było mieć konia swojego, cały swój moderunek, i fundusz na utrzymanie siebie i pocztowego, bo gaża, którą i tak jeszcze obywatelowi pobierać nie wypadało, nigdy na to wystarczyć nie mogła; - nie tak łatwo zresztą tam było o miejsce, a podczas gdy na pocztowego żaden szlachcic by nie szedł, to w autoramencie cudzoziemskim służyli tylko ci, którzy już żadnego posiedzenia mieć nie mogli na gruncie, bo nie miłe było kolegowanie z najemnymi Węgrami, Czechami i Niemcami. Młodzież więc po największej częśći siedziała w domu i włócząc się po jarmarkach, odpustach i stypach, bawiła się jako mogła, a których krew nie mogła cierpieć spokoju, ci junakowali pomiędzy sobą i przesadzali jedni drugich w trudnych wojennych lub fizycznej siły dotyczących się sztukach rycerskich. 

Największym junakiem w ostatnich latach panowania Augusta III, był w Ziemi Sanockiej pan Edmund Chojnacki, syn pana Macieja Chojnackiego, Stolnika niegdy Rawskiego a później pisarza Grodzkiego Sanockiego, który wielkim był przyjacielem JW. Wojewody Wołyńskiego i trzymał od niego wieś Zagórz dźierżawą a dziedziczną miał Strwiążyk, pomiędzy Chwaniowskiemi górami leżący. Pan Edmund za młodu oddany był do szkół Jezuickich do Lwowa, zkąd po kilku latach ojciec jego, wielki rygorysta i sęsat, przeniósł był do Warszawy i wiele łożył na niego, bo dojrzawszy w nim nie mało talentów, chciał go koniecznie na wielkiego wykierować człowieka; więc trochę pieniędzmi jezuitom a resztę synkowi batogiem naganiał, aby nieodmiennie dojść do założonej mety. Ale krew jego gorąca już się zaraz w szkołach objawiła, bo kiedy to Pijarscy studenci z Jezuickimi ustawiczne bitwy staczali, on w jednej takiej, wydanej na zamarzniętej Wiśle, widząc że tamtya partya przemaga, dobył szabelki, jednego Pijarskiego audytora srodze dokazującego skaleczywszy, w przyrębkę wtrącił, a sam rzuciwszy się z gołą klingą na pacholęta, tylko grudkami śniegu uzbrojone, całą akademiję rospędził. Sprocessowano go o to i byłby niezawodnie dostał haniebną z Akademii exkluzyę, gdyby sympatya niektórych panów, tym walecznym czynem zyskana, nie była mu wyjednała protekcyi. O czem dowiedziawszy się ojciec, lubo w duszy cieszył się taką syna fantazyą, jednak skarał go srodze, a po ukończonych szkołach, za protekcyą JW. Wojewody Wołyńskiego, Ossolińskiego, na dwór Królewski wśrubował; tusząc sobie, że z wiekiem ferwor zmitygować się musi i tylko w takiej mierze pozostanie, że go na wielkiego żołnierza i obywatela wyforytuje.