Opowieści Panchatantry 2 - Nina Nirali - ebook

Opowieści Panchatantry 2 ebook

Nirali Nina

4,5

Opis

Panchatantra — („pięć traktatów”) to starożytna indyjska kolekcja powiązanych ze sobą bajek zwierzęcych z morałem, cieszących się do dziś w wielu krajach dużym powodzeniem. Opowieści Panchatantry doczekały się również animowanych ekranizacji w wielu językach. IndiaEuroStory wraz z dziećmi z Przedszkola Miejskiego nr. 5 w Sosnowcu prezentuje po raz drugi własny przekład ośmiu bajek z samodzielnie wykonanymi ilustracjami.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 51

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,5 (2 oceny)
1
1
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Nina Nirali

Opowieści Panchatantry 2

Ilustratorz Przedszkola Miejskiego nr 5 w Sosnowcu Dzieci

© Nina Nirali, 2020

© z Przedszkola Miejskiego nr 5 w Sosnowcu Dzieci, ilustracje, 2020

Panchatantra — („pięć traktatów”) to starożytna indyjska kolekcja powiązanych ze sobą bajek zwierzęcych z morałem, cieszących się do dziś w wielu krajach dużym powodzeniem. Opowieści Panchatantry doczekały się również animowanych ekranizacji w wielu językach.

IndiaEuroStory wraz z dziećmi z Przedszkola Miejskiego nr. 5 w Sosnowcu prezentuje po raz drugi własny przekład ośmiu bajek z samodzielnie wykonanymi ilustracjami.

ISBN 978-83-8155-901-0

Książka powstała w inteligentnym systemie wydawniczym Ridero

Opowieści Panchatantry 2

Tytuł oryginału: „Tales of Panchatantra”

przełożyła: Nina Nirali

Rysunki: Dzieci z Przedszkola Miejskiego nr. 5 w Sosnowcu

Poznań / Sosnowiec 2019

Opowieści Panchatantry tom 2

Wydanie pierwsze

© Nina Nirali i Inteligentny System Wydawniczy Ridero (tekst oraz opracowanie graficzne).

© Dzieci z Przedszkola Miejskiego nr 5 w Sosnowcu: Dawid Piech, Szymon Pawlik, Kuba Karkosz, Mariusz Stolarski, Jakub Zmarzły, Maria Warat, Filip Wójcik, Milena Papiernik, Małgorzata Pawlak, Jagoda Ogonowska, Szymon Sikora, Krzysztof Tracz, Dominik Kosałka, Hanna Krzak, Julia Zębala, Emma Daszkiewicz, Jakub Daraż, Aleksander Kasprzyk, Aleksandra Płatkowska, Przemysław Brzeziński, Nadia Gawin (prace plastyczne).

Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie, reprodukcja, lub odczyt jakiegokolwiek fragmentu tej książki w środkach masowego przekazu wymaga pisemnej zgody autora.

TŁUMACZENIE (z jęz. angielskiego oraz hindi): Nina Nirali

PRZEKŁAD I REDAKCJA: Nina Nirali

KOREKTA: Aleksandra Staniszewska

OKŁADKA: Projekt Nina Nirali. Wykorzystano prace plastyczne: Julii Zębali, Aleksandry Płatkowskiej, Marii Warat i Nadii Gawin.

SKŁAD: Nina Nirali

ILUSTRACJE I GRAFIKI: www.canva.com oraz www.freepik.com

PATRONAT MEDIALNY: Bajkowir http://bajkowir.blogspot.com/ oraz Z miłości do książek http://coraciemnosci.blogspot.com/

Podziękowania

Serdeczne podziękowania dla wyjątkowego Grona Pedagogicznego oraz Dyrekcji Przedszkola Miejskiego nr 5 w Sosnowcu za otwartość i zaangażowanie w kontynuacji tego niezwykłego projektu.

Dziękuję również wszystkim rodzicom, którzy wyrazili zgodę swoim pociechom na współtworzenie tej książki. Możecie być, drodzy Państwo, ze swoich małych plastyków bardzo dumni. Bez ich udziału te bajki byłyby zwyczajne i nijakie. To właśnie wasze Dzieci uczyniły je wyjątkowymi.

Podziękowania należą się także Patronom medialnym drugiego tomu „Opowieści Panchatantry”. Szanowni twórcy blogów „Bajkowir” oraz „Z miłości do książek” zwrócili swoją uwagę na nasze wspólne, skromne dzieło oraz objęli je medialną opieką. Mam nadzieję, że dzięki temu powstanie jeszcze więcej książek, które — jak naszą, będą współtworzyły same Dzieci. Serdecznie dziękujemy.

O fryzjerze naśladowcy

Pewnego popołudnia, na przedszkolnym placu zabaw, dzieci bawiły się po zajęciach. Siedziały teraz na siedzeniach w autobusie dla dzieci udając, że jadą na wycieczkę. Czekały nie tylko na swoich rodziców, ale i na Peta, którego zwykle babcia odbierała z przedszkola tuż po obiedzie. Pete obiecał wszystkim, że przyjdzie na plac zanim zjawią się ich rodzice.

— Gdzie ten Pete? Zaraz przyjdzie moja mama i będę musiała iść do domu — denerwowała się Nancy.

— Poczekajmy jeszcze chwilę. Jeśli nie przyjdzie, sami zrobimy piaskową fortecę — zawyrokował Gobie. Dzieci zgodziły się z nim i powróciły do zabawy w wycieczkę autobusową.

— Hej spójrzcie, biegnie Boby. Cześć Boby! — przywitały się chórkiem.

— Widziałeś Peta? — Boby zatrzymał się aby odetchnąć głęboko. Pochylił się i oparł dłonie na kolana jednocześnie szybko oddychając po biegu. Gdy tylko złapał oddech, wyrzucił z siebie jednym tchem:

— Pete miał wypadek.

Wszystkie dzieci natychmiast wyszły z metalowego autobusu i otoczyły Bobiego.

— Jak to? Co mu się stało? Kiedy? — zasypywały pytaniami kolegę.

— Nie wiem, ale jego babcia powiedziała mi, że dziś Pete już nie wyjdzie. Boli go głowa.

— Cześć dzieci — usłyszały niespodziewanie za sobą młody, damski głos.

— Molly, chodźmy do domu.

Za dziećmi stała starsza siostra Molly, Maja. Maja była już dorosła. Była studentką i często przyprowadzała i odbierała Molly z przedszkola.

— Cześć, Maju — przywitały się dzieci. Nagle odezwał się Gobie z ożywieniem, gdyż wpadł na genialny pomysł:

— Już wiem, Maja nam pomoże! Z nią będziemy mogli pójść do Peta i sprawdzić co mu się stało.

Maja, usłyszawszy o wszystkim, zgodziła się. Dzieci poinformowały panią w przedszkolu, co zamierzają i pod opieką Mai udały się do Peta.

Kiedy dotarli do domu kolegi, okazało się, że Pete ma potężnego guza na głowie.

— Co ci się stało, Pete? — pytały z ciekawością. Chłopiec miał niewyraźną minę. Nie chciał się też od razu przyznać do przyczyny guza.

— Bo ja… Ja chciałem latać.

— Jak to latać? — zdziwiły się dzieci.

— Przecież wszyscy wiedzą, że ludzie nie umieją latać — odparł Gobie z przekąsem.

— Wiem — jęknął Pete żałośnie.

— Widziałem dziś po przedszkolu odcinek o Supermanie. Mój tata niedawno kupił mi prawdziwy strój Supermana. Kiedy sobie o nim przypomniałem, pomyślałem, że gdy go założę, będę jak prawdziwy superbohater. Wtedy też chciałem spróbować, czy już umiem latać. Skoczyłem z łóżka, upadłem i uderzyłem głową w półkę z zabawkami. — Pete zamilkł.

— Biedny Pete… — powiedziała Nancy ze współczuciem w głosie.

— To znaczy, że chciałeś ślepo naśladować Supermana — podsumowała poważnym głosem Maja a Pete opuścił głowę nisko i przyznał cicho:

— Tak.

— Wiesz, Pete, zachowałeś się jak pewien fryzjer, który bezmyślnie naśladował kupca nie wiedząc, w ogóle czy to, co robi się uda. Napytał sobie tym sporo biedy.

— Chcesz przez to powiedzieć, że naśladowanie innych może wpędzić nas w kłopoty? — spytała Molly starszą siostrę.

— Dokładnie tak. Zobacz, co stało się kiedy Pete chciał naśladować superbohatera.

Pete tymczasem przerwał im i poprosił:

— Maju, opowiesz nam historię o fryzjerze? Jak on wpędził się w kłopoty?

Maja uśmiechnęła się na te słowa. Wszyscy przysiedli przed łóżkiem Peta, Maja obok niego i zaczęła opowiadać:

— Dawno temu w pewnym mieście, w samym środku Indii, żył kupiec o imieniu Bhadra. Bhadra był nie tylko bogatym człowiekiem ale też bardzo życzliwym, uczynnym i hojnym. Wszyscy znali kupca Bhadrę i jego szczodrość, więc zwykle gdy ktoś popadł w jakieś kłopoty, szedł po pomoc do niego. Kupiec zawsze gościł swych przyjaciół specjalnie dla nich przygotowanymi słodyczami i owocami.

— Jak zawsze, drogi Bhadro otrzymujemy od ciebie więcej, niż to, po co przyszliśmy. Dziękujemy. Słyniesz ze swojego dobrego serca w całym mieście — wdzięczni sąsiedzi i przyjaciele tak właśnie najczęściej mawiali.

Czas upływał i wszystko wyglądało podobnie, do czasu kiedy dobry kupiec nie popełnił błędu w swoich interesach i nie stracił wszystkiego. Biedak musiał nawet sprzedać swój dom. Nie zostało mu zupełnie nic. Idąc ulicami miasta, aż opuszczał głowę ze smutku, widząc jak wszyscy dawni przyjaciele, których niegdyś otaczał troską i pomocą, dziś odwracają się od niego, szepcząc do siebie:

— Chodźmy stąd prędko, jeszcze poprosi nas o pieniądze albo pomoc. Mam inne plany na moje wydatki. Nie chcę się teraz niczym dzielić.

Bhadra widząc to, czuł się bardzo samotny, opuszczony i nieszczęśliwy. Nie potrafił zrozumieć, dlaczego, kiedy jemu się dobrze powodziło miał tylu przyjaciół a teraz, gdy był biedny, nikogo przy nim nie było. Wieczorem kupiec kładł się z wieloma czarnymi myślami spać.

Tej nocy jednak zdarzyło się coś wyjątkowego. Przyśniło mu się, iż w swojej skromnej sypialni w nowym domu, widzi przepiękną zjawę. Kobieta była ubrana w czerwonozłotą suknię i koronę.

— Bhadro, jestem boginią pomyślności. Wiem, że zawsze byłeś dobry dla innych i im pomagałeś. Teraz, gdy sam jesteś w potrzebie, wszyscy cię opuścili. Powiem ci, co zrobić, aby bogactwo do ciebie wróciło. Posłuchaj moich słów, a znów będzie ci się powodzić, jak kiedyś. Jutro przyjdzie do ciebie skromny mnich. Zostawiam ci ten kij. Kiedy mnich się zjawi w twoim progu, dotknij nim jego głowy. — Po tych słowach bogini pomyślności zniknęła.

Bhadra chodził cały strapiony od samego rana. Nie wiedział, czy sen był tylko marą, czy rzeczywistością. Bogini w nocy zniknęła lecz kij, który zostawiła — nie. Kiedy kupiec usłyszał pukanie do drzwi, poszedł pełen nadziei otworzyć. Na progu stał jednak jego fryzjer, którego usługi Bhadra zawsze opłacał z góry.

— Ostatni raz przyszedłem cię ogolić i ostrzyc, biedny Bhadro. Już nie stać cię na moje wizyty i strzyżenie — przypomniał mu golibroda. Bhadra wpuścił fryzjera i pozwolił mu wykonać jego pracę.

Gdy nowa fryzura była niemal gotowa, ponownie rozległo się stukanie do drzwi. Tym razem za progiem stał mnich, jak przepowiedziała to bogini nocą. Kupiec, jak kazała złota pani pomyślności, wziął pozostawiony przez nią kij w dłoń i dotknął nim głowy mnicha. W tej samej chwili mnich zamienił się w górę złota a ono — samo przeleciało przez izbę Bhadry na drugi jej koniec i opadło na podłodze w rogu. Fryzjer przyglądał się temu w zdumieniu. Rozradowany Bhadra odwrócił się do niego i powiedział, odkładając kij na bok.

— To nie twoja ostatnia wizyta, fryzjerze. Zobacz, znów będzie mi się powodzić. Wystarczyło tylko kijem dotknąć mnicha — cieszył się kupiec nie mówiąc niczego więcej. W myślach zaś dziękował bogini, która odwiedziła go w nocy.

Fryzjer za to zaczął zastanawiać się: „Gdybym tylko i ja miał taki kij i dotknął nim nie jednego a kilku mnichów, byłbym bogaczem.” Zaraz gdy mężczyzna skończył swoją pracę, udał się do wyjścia. Cały czas popatrywał z boku, czy Bhadra nie patrzy, i gdy kupiec był odwrócony, zabrał prędko jego kij, schował pod pachą i wyszedł. W drodze do domu zapraszał każdego spotkanego przez siebie mnicha na rzekomą ucztę. Gdy zebrał już w swoim domu sześciu mnichów, wyjął kij i zaczął dotykać nim po kolei każdego z mnichów. Gdy żaden z nich nie zmienił się w złoto, ani go nie wyczarował, zezłoszczony golibroda zaczął okładać kijem mnichów boleśnie.

— Zmieniajcie się, no już! Chcę być bogaty!

Biedni mnisi nic nie rozumieli. Przerażeni zaczęli uciekać i szukać pomocy. Zobaczyła to patrolująca miasto policja i aresztowała chciwego golibrodę. Kiedy usłyszał o tym Bhadra, pobiegł na posterunek i poprosił o uwolnienie fryzjera, ponieważ tamten ślepo skopiował jego czyny, nie znając całej historii. Dobry kupiec opowiedział całą swoją opowieść, począwszy od chwili, kiedy był samotny i opuszczony przez przyjaciół. Wszyscy obecni słuchali zaskoczeni i zrozumieli, że nie należy naśladować innych bez zastanowienia. Ci, którym kiedyś Bhadra pomógł, a oni nie pomogli w biedzie jemu, poczuli się zawstydzeni. Dopiero bogini pomyślności musiała odwiedzić kupca, żeby poprawił się jego los. Fryzjer za swoje złe postępowanie również musiał ponieść karę.

— Jak więc widzicie, dzieci, bezmyślne naśladowanie innych może być szkodliwe dla was jak i innych — zakończyła Maja.

— Jak dla mnie — przyznał Pete. — Teraz boli mnie głowa i nie mogę iść na dwór. Nie zbudujemy dziś piaskowej fortecy — smucił się chłopiec.

— Maju, nauczyliśmy się dziś czegoś, dziękujemy — wtrącił Gobie.

— Bardzo się cieszę — zaśmiała się i dopowiedziała: — Pamiętajcie, że filmy powstały tylko dla rozrywki, a nie po to, by kopiować to, co robią superbohaterowie na ekranie — upomniała jeszcze Maja na zakończenie.

— Dobrze, Maju — obiecały dzieci chórem.

— Musimy już wracać. Wasi rodzice z pewnością już na was czekają, zdrowiej Pete. — Dzieci i Maja pożegnali się z chorym Petem i wrócili do przedszkola.