On - Małgorzata Bloch - Łuczak - ebook

Opis

To żadne love story, a historia namiętności i pożądania, prowadząca do niebezpiecznych konsekwencji.
Romantyczna sceneria przykryta jest mgłą tajemniczości, przerażenia i brutalności, a niebezpieczeństwo czyha na każdym kroku…
  Józefina to młoda, poukładana kobieta, mająca sprecyzowane plany na przyszłość. Odważna, atrakcyjna i spełniona zawodowo żyje spokojnie u boku Mateusza, kiedy niespodziewanie w jej poukładany świat wkracza Andrzej. Zauroczona mężczyzną daje ponieść się namiętnościom i pożądaniu. Szybko okazuje się jednak, że te niezwykłe doznania i nieznane dotąd emocje, obfitują również w negatywne uczucia. Anonimowe wiadomości i napaść we własnym mieszkaniu, pogłębiają strach dziewczyny. Jej życie zamienia się piekło, które zaciska palce na szyi i pozbawia dopływu powietrza.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 299

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,0 (25 ocen)
11
6
5
3
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
agnieszka3201
(edytowany)

Nie oderwiesz się od lektury

Ten niezwykły thriller erotyczny rozpali zmysły, będzie trzymał w napięciu i z pewnością wzbudzi jeszcze wiele innych emocji w każdej czytelniczce. Porywająca historia, dość zagmatwane wątki i zaskakujące zakończenie. Z każdą kolejną stroną wchodzimy głębiej w ten świat Józefiny – odczuwamy jej namiętności, lęki, radości, smutki. Czasem człowiek wręcz pragnie ją zatrzymać i z zapartym tchem brnie dalej, szukając wyjścia z trudnej sytuacji. To wszystko dzieje się w naszej wyobraźni, pozwalając na współprzeżywanie. To nie jest lektura dla tych, którzy chcą wyciszyć emocje i zagłębić się w romantycznej historii, choć i tę warstwę emocjonalną z pewnością można tu zaspokoić, ale to wszystko spowija mgła tajemniczości, strachu, brutalności, a niebezpieczeństwo czyha na każdym kroku…
30
MariaWojtkowiak

Dobrze spędzony czas

Dość ciekawe połączenie romansu z thrillerem.
00
melchoria

Dobrze spędzony czas

Było szczęśliwie, ekscytująco prawie miłość. Koniec na pograniczu horroru. Czyta się szybko w oczekiwaniu na finał.
00

Popularność




Małgorzata Bloch - Łuczak
On

Wersja Demonstracyjna

Wydawnictwo Psychoskok

Małgorzata Bloch - Łuczak „On”

Copyright © by Małgorzata Bloch - Łuczak, 2020

Copyright © by Wydawnictwo Psychoskok Sp. z o.o. 2020

Wszelkie prawa zastrzeżone. 

Żadna część niniejszej publikacji nie

 może być reprodukowana, powielana i udostępniana 

w jakiejkolwiek formie bez pisemnej zgody wydawcy.

Redaktor prowadząca: Wioletta Tomaszewska

Projekt okładki: Ireneusz Bloch

Korekta: Joanna Barbara Gębicka

Skład epub, mobi i pdf: Kamil Skitek

ISBN: 978-83-8119-779-3

Wydawnictwo Psychoskok Sp. z o.o.

ul. Spółdzielców 3, pok. 325, 62-510 Konin

tel. (63) 242 02 02, kom. 695-943-706

http://www.psychoskok.pl/http://wydawnictwo.psychoskok.pl/ e-mail:[email protected]

„On” to emocjonująca i trzymająca w napięciu opowieść o nieszczęśliwej i niespełnionej miłości, w której nic nie jest takie, jakim się wydaje. Będziesz zaskoczona tym, co przeczytasz. Historia, której po prostu nie możesz przegapić. Powieść Małgorzaty Bloch-Łuczak odkryje przed Tobą głęboko skrywane tajemnice i zabierze Cię do świata niespełnionych marzeń. Gorąco polecam.

Sylwia Cegieła

Redaktor naczelna portalu Kulturalne Rozmowy

Wywiad z Autorką do przeczytania na stronie - http://www.kulturalnerozmowy.pl/2020/09/magorzata-bloch-uczak-pisanie-to-misja.html

Podziękowania

❤ W pierwszej kolejności pragnę podziękować mojej przyjaciółce, Muszce.

Bez Ciebie nie byłoby tej książki. To Ty wysłuchiwałaś moich wątpliwości i rozterek, ale uparcie tłumaczyłaś, że warto. Teraz, kiedy moja książka ujrzała światło dzienne, jestem Ci ogromnie wdzięczna za wsparcie, jakim mnie otoczyłaś. Od początku wierzyłaś we mnie, nawet wtedy, kiedy ja byłam gotowa się poddać.

❤ Dziękuję Rudej za zaangażowanie i porady, które były dla mnie nieocenione.

❤ Dziękuję mojemu bratu Irkowi, za wsparcie i wykonanie okładki.

❤ Dziękuję Agusi, która jako pierwsza czytała jeszcze gorący rękopis.

Twoje uwagi dały mi do myślenia.

❤ Dziękuję mężowi, Mariuszowi, i dzieciom za czas, który pozwolili mi poświęcić na pisanie.

Wasza miłość pozwoliła mi rozwinąć skrzydła.

❤ Dziękuję Sylwii Cegiele, która objęła patronat medialny nad książką i sprawiła, że całość przedsięwzięcia nabrała tępa.

Bardzo dziękuję za pracę, jaką wykonałaś z nieopierzonym debiutantem, jakim jestem.

❤ Dziękuję pani Joannie Barbarze Gębickiej za pracę nad korektą mojej książki.

Pani opinia o książce była dla mnie nieocenionym darem wczasie, kiedy targały mną wątpliwości.

❤ Dziękuję wszystkim, którzy pomogli mi w zebraniu potrzebnej kwoty do wydania książki w formie e-booka.

❤ Dziękuję również Tobie, Czytelniku, za to, że sięgnąłeś po moje dzieło. Mam nadzieję, że miło spędzisz czas, czytając moją książkę.

Rozdział 1.

Pierwszy raz zobaczyłam go przez okno kawiarni. Stał na chodniku i pozwalał, by deszcz moczył jego ciemne włosy. Ubrany w lekką brązową kurtkę i dżinsy, nie wyróżniał się z tłumu. Ludzie pod parasolami mijali go, jakby wcale go nie zauważali. Spojrzałam prosto w jego oczy. Spojrzenie nie było wrogie, po prostu patrzył na mnie intensywnie. Poczułam się nieswojo. Poprawiłam się na krześle i szybko odwróciłam wzrok.

– Halo, ziemia do Józefiny.

Julia pstryknęła palcami przed moimi oczyma.

– Przepraszam, zamyśliłam się – powiedziałam skruszona, ale coś kazało mi ponownie spojrzeć w okno.

Tajemniczy mężczyzna zniknął, a ja, nie wiadomo dlaczego, odetchnęłam z ulgą.

– No, opowiadaj, jak wam się układa z Mateuszem? – zapytała Julia, mieszając w pucharku z lodami.

Popatrzyłam na swój talerz z szarlotką i stwierdziłam, że przeszła mi ochota na ciasto. Tajemniczy mężczyzna sprawił, że straciłam humor na pogaduchy z przyjaciółką.

– Dobrze – odpowiedziałam wymijająco.

– Coś nie tak? – zapytała Julia, wyczuwając zmianę mojego nastroju.

– Nie, nic, tylko… – urwałam, nie wiedząc, jak miałam jej powiedzieć, że gość stojący w deszczu i patrzący na mnie przez szybę napędził mi stracha.

– No, wyduś to z siebie, Fincia – powiedziała z uśmiechem Julia.

– Po prostu poczułam niepokój – zaczęłam niepewnie, zerkając przez okno.

– To przez Mateusza? – zapytała czujnie.

– Co? Nie. – Pokręciłam głową. – Przed chwilą za oknem stał taki dziwny mężczyzna. Patrzył się na mnie…

– Uuu, wpadłaś komuś w oko – powiedziała ze śmiechem Jula.

Jednak ja nie czułam się mile połechtana. Czułam się obserwowana w taki nachalny i nieprzyjemny sposób. Popatrzyłam w okno, ale nie wypatrzyłam nigdzie dziwnego mężczyzny.

– No to jak wam się układa z Mateuszem? – podjęła przerwany wątek, wcale nie przejmując się moimi wątpliwościami.

– Dobrze – mruknęłam.

Julia pokręciła głową.

– Kochana, coś przede mną ukrywasz.

Westchnęłam. Problem w tym, że nic nie ukrywałam. To przez tego gościa czułam się zupełnie rozbita, jakby dopadło mnie jakieś złe przeczucie. Miałam wrażenie, że to nie było nasze ostatnie spotkanie.

– Przepraszam, ale powinnam się już zbierać – powiedziałam ze smutkiem.

Nie wiedziałam dlaczego, ale przyszło mi do głowy, żeby poszukać tego mężczyzny i zapytać, o co mu chodziło.

– Fincia… – Przyjaciółka pokręciła głową. – Tak się nie robi. Jeśli masz jakiś problem, to powiedz. Ja cię wysłucham i pomogę.

– Nie mam problemu z Mateuszem – jęknęłam – To ten facet tak mnie wytrącił z równowagi. Stał tam, przy tamtej lampie. – Wskazałam palcem. – I obserwował mnie. Nie wiem, jak długo na mnie patrzył, bo zauważyłam go dopiero przed chwilą.

– Fincia, spokojnie – powiedziała zaniepokojona Julia. – Już sobie poszedł.

Julia miała rację, gościa już dawno nie było, a ja panikowałam, jakby wciąż się na mnie gapił. Westchnęłam i pokręciłam głową, odganiając ponure myśli. Uśmiechnęłam się do Julii i chwyciłam widelczyk. Postanowiłam ratować nastrój spotkania i powiedziałam:

– Z Mateuszem dobrze nam się układa. Niestety dużo pracujemy i rzadko się widujemy…

– No, zdradź jakieś pikantne szczegóły – przerwała mi Julia.

– Tobie tylko jedno w głowie – zaśmiałam się.

– Głodnemu chleb na myśli – zawtórowała mi.

Włożyłam kęs szarlotki do ust. Była pyszna, podawana na ciepło z lodami i bitą śmietaną. Upiłam łyk kawy. Jak dla mnie była stanowczo za mocna, ale również smaczna.

„Dzisiaj nie będę się widziała z Mateuszem, ale może uda nam się porozmawiać przez telefon” – pomyślałam.

Julia nadawała o swoim najnowszym podboju, jakimś macho z siłowni, ale ja nie mogłam się skupić na jej słowach. Wtrącałam tylko niemrawe: „Aha…” i „Tak?” oraz: „No, niesamowite…”. Sama zerkałam w okno, szukając tajemniczego mężczyzny. Miałam wrażenie, że jego brązowa kurtka mignęła mi po drugiej stronie ulicy, ale nie miałam pewności, bo kiedy tam spojrzałam, nikogo podejrzanego nie zauważyłam.

Pożegnałam się z Julią tuż za drzwiami kawiarni i każda ruszyła do swojego auta. Deszcz prawie ustał, leciała tylko lekka mżawka. Ciemne, gęsto zasnute chmurami niebo groziło, że w każdej chwili może lunąć porządny deszcz. Lato miało się ku końcowi, ale brzydka pogoda sprawiła, że miałam wrażenie, iż była już jesień.

Postawiłam kołnierz lekkiego płaszcza i przeskoczyłam kałużę. Samochód stał tak, jak go zostawiłam, na parkingu pod marketem. Przyspieszyłam kroku, jednocześnie szukając kluczyków w kieszeni. Wcisnęłam przycisk i złapałam za klamkę. Zauważyłam, że za wycieraczką tkwiła karteczka.

„Na pewno jakaś reklama, ale muszę ją wyjąć, bo inaczej będzie mnie irytowała, kiedy włączę wycieraczki”.

Sięgnęłam dłonią po przemoczoną kartę. Papier ledwo się trzymał. Odruchowo spojrzałam na to, co na niej widniało. To nie była reklama. Na kartce odręcznym pismem, błękitnym długopisem, ktoś napisał: Czego się boisz?.

Krótki napis sprawił, że włoski na moim karku się podniosły. Zacisnęłam palce na karteczce, niszcząc ją w ten sposób i rozejrzałam się dookoła. Na parkingu ludzie kręcili się z zakupami. Nie zauważyłam, by ktokolwiek mnie obserwował. Upuściłam zmoczoną kartkę i szybko wsiadłam do auta. Drżącymi palcami wsunęłam kluczyk do stacyjki. Przez cały czas rzucałam nerwowe spojrzenia przez okna samochodu. Szarpnęłam pas, ale się zablokował. Tak bardzo marzyłam o tym, by szybko stamtąd odjechać. Wzięłam długi uspokajający oddech i tym razem delikatnie pociągnęłam pas. Przypięłam się i przekręciłam kluczyk. Radio ryknęło na mnie głośną muzyką, a moje serce o mało nie wyskoczyło z piersi. Szybko dosięgłam pokrętła i ściszyłam. Zakryłam dłońmi twarz.

„Czemu jestem aż tak zdenerwowana? Może ta karteczka była jednak reklamą? Przecież nie zaglądałam na drugą stronę”.

Uspokojona takim myśleniem włączyłam światła i wrzuciłam bieg. Powoli wyjechałam z parkingu.

Droga do domu minęła bez problemu. Mieszkałam w starej kamienicy i miałam duże poddasze tylko dla siebie. Mieszkanie miałam po babci, która zmarła parę lat temu. Dzięki dobrej pracy w biurze mogłam sobie pozwolić na taki metraż. W zeszłym roku zrobiłam remont i z kilku małych pokoi powstał wielki salon z pięknymi filarami podtrzymującymi dach. Osobnymi pomieszczeniami zostały moja sypialnia i łazienka. Kuchnia otwarta na salon sprawiała przytulne wrażenie.

Weszłam i z ulgą zdjęłam buty na obcasie. Powiesiłam płaszcz i rzuciłam torebkę na kanapę. Powędrowałam do kuchni. Sięgnęłam szklankę i nalałam sobie wody. Nie wiem dlaczego, ale ten dzień bardzo mną wstrząsnął. Nie należałam do osób, które łatwo przestraszyć, ale ten mężczyzna… On miał coś takiego w oczach. Jakby ukrytą groźbę. Nie wiedziałam, jak to nazwać. Oparłam się o blat w kuchni, wyglądając przez okno. Była dopiero dwudziesta, ale już robiło się ciemno. Jak na tę porę roku, lato było wyjątkowo deszczowe. Patrzyłam na tylne podwórko, ale tak naprawdę wcale go nie widziałam. W myślach wciąż widziałam stojącego na deszczu mężczyznę. Przydługie, ciemne, prawie czarne włosy sięgające uszu przylegały mu do czaszki, jakby od dłuższego czasu kręcił się w okolicy, nie zważając na ulewę. Nie widziałam koloru oczu, zapamiętałam tylko ich wyraz. Lekko zmrużone, jakby w złości, i te usta... Zaciśnięte w jedną bladą kreskę, jakby z niezadowoleniem.

Odstawiłam z hukiem szklankę. „Dość!” – Ruszyłam przed siebie, po drodze zaczęłam rozpinać koszulę. Kiedy weszłam do sporej sypialni, zrzuciłam ubranie i tylko w samej bieliźnie poszłam do łazienki. Dres leżał tak, jak go zostawiłam, na koszu z brudami. Z ulgą wślizgnęłam się w wygodny strój i na boso poczłapałam do kanapy. Pilot znajdował się na małym stoliczku, który doskonale się sprawdzał jako podstawka do laptopa.

Leżałam na kanapie, przykryta kocem, i nawet nie wiedziałam, kiedy zasnęłam. Telewizor był włączony, ale mnie obudził dźwięk telefonu. Natarczywy dzwonek wbijał się w moją nieprzytomną jeszcze świadomość. Wstałam z kanapy i podeszłam do torebki. Na wyświetlaczu zobaczyłam napis: „Misiek” i zdjęcie uśmiechniętego blondyna o stalowych oczach. Uśmiechnęłam się i odebrałam.

– Jak się ma moja księżniczka? – zapytał z czułością.

– Właśnie mnie obudziłeś – powiedziałam, przeciągając się.

– Jak się udało spotkanie z Julią?

– Fajnie, jak zwykle próbowała wyciągnąć ze mnie pikantne szczegóły naszego związku. – powiedziałam ze śmiechem.

– Mam nadzieję, że nie pozwoliłaś, by dorwała się do tak smakowitego kąska, jak nasze pożycie seksualne? – zaśmiał się.

Jak dobrze było go usłyszeć. Ten radosny głos i taka przyjemna rozmowa. Czułam, jak napięcie z całego dnia spływało ze mnie.

– Nie puściłam pary z ust – powiedziałam szczerze.

– Tak sobie myślę… Może jednak bym wpadł dzisiaj? Tak bardzo się już stęskniłem – powiedział, zniżając głos.

Przez moje ciało przebiegł przyjemny dreszcz.

– Mówiłeś, że musisz pracować do późna – powiedziałam ze smutkiem.

– No, niby tak, ale może, jak skończę, to wpadnę i bardzo czule cię obudzę – powiedział kusząco.

W wyobraźni już widziałam tę scenę.

– Przyjedź – powiedziałam szybko.

Wiedziałam, że następnego dnia będę przez to nieprzytomna w pracy, a jednak pokusa, by się z nim spotkać, była ode mnie silniejsza.

– Nie wiem, ile czasu mi zajmie, zanim tu skończę, więc zostaw mi otwarte drzwi. Obiecuję, że nie pożałujesz – powiedział kusząco.

– Wiem – jęknęłam.

Nawet przez telefon był w stanie mnie wprawić w odpowiedni nastrój. Czułam, jak moje zaspane ciało tęskniło za jego dotykiem.

– To do zobaczenia, księżniczko – powiedział, cmoknął przez telefon i się rozłączył.

Sięgnęłam pilota i wyłączyłam telewizor, po czym szybko pobiegłam pod prysznic. Po drodze wzięłam czarną koronkową koszulkę nocną, tę, którą Mateusz uwielbiał ze mnie zdejmować. Gorąca woda płynęła po moim ciele. Sięgnęłam po żel i namydliłam całe ciało. W środku czułam już podniecenie. Nie wiem, jak to robił mój Misiek, ale moje ciało już płonęło, a jeszcze mnie nie dotknął. Kiedy moje palce musnęły łechtaczkę, jęknęłam, ale posłusznie je odsunęłam. „Na to będzie czas później” – pomyślałam. Spłukałam się i wyszłam. Kusząca koszulka ciasno opinała ciało. Przez koronkę prześwitywały moje ciemne sutki. Odwróciłam się i w lustrze zobaczyłam, jak brzeg koszulki ledwo przykrywa moje pośladki. „Idealnie”. – Uśmiechnęłam się i sięgnęłam po szczoteczkę. Wyszorowałam zęby. Wklepałam krem w twarz i byłam gotowa.

Czekanie było udręką, więc, żeby zabić czas, sięgnęłam po książkę, ale nie mogłam się skupić.

„Jak długo będę musiała czekać na Mateusza…” – Spojrzałam na zegarek. Była dwudziesta druga. Sięgnęłam po telefon i wysłałam mu SMS:

Czekam niecierpliwie.

Po chwili doszła do mnie odpowiedź:

Zaraz kończę. Będę u ciebie w ciągu pół godzinki.

Jęknęłam z zadowoleniem. „Pół godzinki wytrzymam” – pomyślałam z ulgą. Uśmiechnęłam się do siebie.

Jeszcze tylko pobiegłam do drzwi i przekręciłam klucz. Często zostawiałam otwarte drzwi, kiedy Mateusz miał do mnie wpaść późnym wieczorem. Mieszkałam w spokojnej okolicy, więc nie bałam się zostawiać otwartych drzwi. Nigdy nie wpadłam na pomysł, by dać Mateuszowi klucze. Może tak byłoby prościej, ale żadne z nas nie poruszyło tego tematu, więc zostało po staremu. Drzwi zostawiłam otwarte.

Koniec Wersji Demonstracyjnej