On i moje piekło - Marta Sobczyk - ebook

On i moje piekło ebook

Marta Sobczyk

4,2

Opis

Życie Monic, kończy się gdy zostaje żoną Nicka. Damskiego boksera, który niestety, nie ma dla niej litości. Jedyną osobą, na której Monic może polegać, jest jej przyjaciółka Gin. Monic nie wie, że życie jeszcze się nie skończyło. Co musi się wydarzyć, żeby Monic uwolniła się od tyrana i zaczęła normalne życie, o którym marzy? Jedno spotkanie, odmieni jej życie na zawsze. Opowieść o bólu, rozpaczy i przemocy domowej. O wybaczaniu i ogromnej miłości.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 257

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,2 (39 ocen)
26
4
3
3
3
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
jamalama

Nie oderwiesz się od lektury

Super brawo książkę czyta się jednym tchem
20
Malgorzata_ska

Nie polecam

Kompletny brak jakiejkolwiek poprawności sprawia, że nie da się tego czytać. Czy korektę robił uczeń czwartej klasy szkoły podstawowej?
01
muckers

Nie polecam

To "arcydzieło " grafomanii . Jak można wydać coś takiego -0.brolok - ha
01

Popularność



Podobne


Marta Sobczyk

On i moje piekło

© Marta Sobczyk, 2021

Życie Monic, kończy się gdy zostaje żoną Nicka. Damskiego boksera, który niestety, nie ma dla niej litości. Jedyną osobą, na której Monic może polegać, jest jej przyjaciółka Gin. Monic nie wie, że życie jeszcze się nie skończyło. Co musi się wydarzyć, żeby Monic uwolniła się od tyrana i zaczęła normalne życie, o którym marzy?

Jedno spotkanie, odmieni jej życie na zawsze.

Opowieść o bólu, rozpaczy i przemocy domowej. O wybaczaniu i ogromnej miłości.

ISBN 978-83-8245-321-8

Książka powstała w inteligentnym systemie wydawniczym Ridero

„On i moje piekło”

Z wyrazami wdzięczności i miłości

Dla mojego męża i dzieci.

Kocham Was.

„Przemoc tkwi w głowach ludzi, a nie w zaciśniętych pięściach”

Jan Guillou

Prolog:

Weszłam do łazienki i spojrzałam na swoją twarz. Siniak już schodził, oko nie było już napuchnięte. Poza tym, że byłam wciąż blada jak ściana czułam się dobrze. Ściągnęłam z siebie szlafrok i weszłam pod prysznic. Gorąca woda zaczęła lecieć z deszczownicy, przyjemnie pieszcząc moje ciało. Namydliłam się lawendowym płynem pod prysznic, włosy umyłam szamponem o tym samym zapachu. Wydepilowałam całe ciało. Odwróciłam się, żeby zakręcić wodę i w drzwiach łazienki zobaczyłam że, przygląda mi się mój mąż. Od razu dłońmi zasłoniłam swoje ciało.

— Ja chciałem tylko… — Tasował mnie wzrokiem. -… Popatrzeć.- Uśmiechnął się i wszedł do środka.

— Umyć ci może plecy? — Zapytał a ja stałam, że szeroko otwartymi oczami.

Chciał tylko popatrzeć. Złapałam się na tym że, nie chciałam, żeby oglądał mnie nago.

— Nick, co tutaj robisz? Powiedziałam wciąż patrząc na niego nie wierzyłam, że tutaj jest.

— Zwolnili mnie z aresztu. Już wszystko jest dobrze. — W myślach błagałam, żeby sobie poszedł.

— Możesz podać mi ręcznik? Już skończyłam. — Nick z koszyka na półce wyciągnął biały bawełniany ręcznik, otworzył drzwi kabiny i podał mi go.

— Mam wyjść? Może zostanę. — Zasłoniłam się ręcznikiem.

— Możesz zostać, ale ja wychodzę. — Gdy chciałam wyjść Nick zatarasował mi przejście.

Spojrzał na mnie wymownie.

— Tęskniłem za tobą. — Wyszeptał mi do ucha i zaczął ściągać swoją koszulkę.

Bałam się. Pogładził palcem moją mokrą od wody rękę.

— Może to uczcimy? — Umarłam.

— Nick, nie jestem jeszcze gotowa. Sam wiesz że… — Nick złapał mnie za szyję i przycisnął swoim ciałem do ściany.

— A ty wiesz, że jesteś moją żoną i masz mi nie odmawiać? Chyba nie chcesz, żeby było jak ostatnio? — Zaśmiał się i wplątał dłoń w moje włosy.

— Na kolana, już. Muszę się odstresować. Chyba nie myślałaś serio, że coś się zmieni? Tak dawno nie ssałaś mojego fiuta.

— Nick, proszę cię. — Do oczu naszły mi łzy, to nie mogła być prawda.

Nick rozebrał się i puścił wodę.

— Nikt nas nie usłyszy. No dawaj na co czekasz? Klękaj kurwa. — Uklękłam przed Nickiem i wzięłam jego penisa do ust.

Ssałam go mocno i szybko. Chciałam, żeby to jak najszybciej się skończyło. Nick mocno złapał mnie za włosy i dociskał, wsuwając się coraz głębiej w moje usta.

— Jesteś cudowna, chociaż w jednym jesteś lepsza, niż Anet. — Nie wytrzymałam chciałam się odsunąć, ale Nick pieprzył moje usta wsuwając się w nie coraz głębiej.

— Anet może się wiele od ciebie nauczyć, co powiesz na trójkąt? — Łzy leciały po moich policzkach.

Byłam przegrana, stracona. Gdy doszedł jego sperma zalała moje gardło.

— Masz połknąć. Anet połyka. — Zaczął się śmiać, a ja w tym momencie zwymiotowałam.

— Musisz poćwiczyć, jeszcze. Ale jesteś coraz lepsza. — Nick wyszedł spod prysznica zadowolony z siebie zaczął się wycierać.

Siedziałam pod strumieniem cieplej wody i zanosiłam się płaczem.

— No co ty Monic, nie podobało ci się? — Podszedł znów pod drzwi prysznica.

— Zasłużyłaś na nagrodę. Wypnij się, teraz cię zerżnę.

Rozdział 1

Myłam naczynia gdy usłyszałam dzwonek telefonu męża. Wytarłam ręcznikiem ręce i spojrzałam na wyświetlacz telefonu. „Numer nieznany” Przesunęłam palcem w prawo i przyłożyłam telefon do ucha.

— Halo? — cisza. — Halo? Kto mówi? — przerwane połączenie.

Odłożyłam telefon z powrotem na stół, bałam się, że Nick mnie nakryję.

— Ktoś dzwonił? — zapytał wchodząc do kuchni wiążąc krawat.

Odwróciłam się do niego z uśmiechem.

— Gin. Jest w sklepie pytała czy kupić coś dla Liona, wpadnie po nas na spacer — patrzył na mnie swoimi prawie czarnymi oczami.

Wziął telefon do ręki, wiedziałam, że spojrzy na ostatnie połączenia i zobaczy kto dzwonił. Moja przyjaciółka Gin nie mogła zadzwonić na mój telefon, ponieważ go nie miałam. Nick rozwalił go o ścianę podczas jednej z naszych awantur. Później stwierdził, że to nawet lepiej, że pozbawił mnie telefonu. Nie będę rozmawiała z Gin i miała ciągle zajętą linię gdy Nick dzwonił, żeby poinformować mnie że, wyszedł z biura i mam szykować mu obiad. Taki w sam raz. Nie za ciepły nie za zimny. Kiedyś gdy przesoliłam zupę wylądowała na ziemi. Innym razem gdy ziemniaki były za ciepłe wyrzucił je do śmietnika, a jeszcze wcześniej cisnął talerzem przez cały stół, bo w kotletach nie było cebuli. Niby banalne, ale Nick taki właśnie był. Najbardziej w życiu drażniły go banały, małe rzeczy i moje potknięcia. Nienawidził gdy mu się stawiałam lub podważałam jego zdanie.

— Z zastrzeżonego? — zdziwiony szukał czegoś w telefonie.

Spojrzałam na niego lekko poddenerwowana.

— Tak, już dawno dzwoni z zastrzeżonego, stąd wiem, że to Gin. — Odwróciłam się, żeby dokończyć mycie naczyń i liczyłam w myślach: — Jeden, dwa, trzy, cztery… — zaraz zrozumie, że to kłamstwo.

— Kurwa, myślisz, że jestem taki popierdolony jak ty? — Jego telefon znów zadzwonił i na wyświetlaczu pojawił się napis „Gin”.

Zajebiście. Jednym susem podszedł do mnie i pociągnął mnie za włosy.

— Jeśli będziesz odbierać moje połączenia, źle to się dla ciebie skończy. Za kłamstwo, odbierzesz ten telefon i powiesz Gin, że dziś nie masz czasu na spotkania. — Wytarłam mokre dłonie w ręcznik i odebrałam telefon, od razu nacisnęłam głośnomówiący, ponieważ tak musiałam rozmawiać z Gin przez telefon.

— Kochana, jestem pod domem, idziecie na spacer?

Było mi tak przykro, i w duchu obiecałam sobie, że kiedyś mu tego nie daruję. Gin była moją jedyna przyjaciółką. Poza nią, Nickiem oraz synkiem nie miałam nikogo. Cała rodzina odwróciła się ode mnie trzy lata temu gdy wyszłam za Nicka. Nie mogli znieść myśli, że wychodzę za niego i kazali mi wybierać albo Nick, albo oni…

— Nie mogę dzisiaj. Znajomi Nicka przychodzą dziś na kolację… — Nick spiorunował mnie wzrokiem.

— … Znaczy się na obiad, i obiecałam mu przygotować, wiesz obiad, na kolację. — Ręce mi się trzęsły jak galaretka, a głos drżał.

— Pomóc ci? Karol śpi w wózku dopiero zasnął, więc w sumie mogę ci pomóc, no chociaż zająć się Lionem — spojrzałam na mojego męża, który stukał palcem w swój zegarek na ręce, dając mi do zrozumienia, że rozmowa ma się już skończyć.

— Nie, nie, Gin. Jest ok, poradzę sobie. To pa kochana. — Rozłączyłam się i położyłam telefon na otwartej dłoni Nicka.

— Nachalne kurwisko — podsumował naszą rozmowę.

— Wychodzę, będę dziś o ósmej. Nie próbuj zwiewać, bo i tak cię znajdę, a wierz mi nie chce mi się znów za tobą biegać i zgrywać kochającego zajebistego męża — puścił do mnie oko. — Dzisiaj możesz ugotować lasagne. — Wsadził telefon do kieszeni i wyszedł z kuchni.

— Srazanie — powiedziałam sama do siebie.

Odłożyłam czyste naczynia na suszarkę i wyszłam z kuchni. W salonie w łóżeczku turystycznym spał nasz syn Lion. Pogładziłam go po policzku i przykryłam kocem gdy nagle drzwi wejściowe się otworzyły:

— Zapomniałeś czegoś? — pochylając się nad Lionem nie widziałam kto wszedł.

— Tak, zapomniałem ci wpierdolić za rozmowę z Gin.

Rozdział 2

— Gin… — podniosłam się znad łóżeczka synka i spojrzałam na nią.

Tarabaniła się właśnie z wózkiem do środka. Podeszłam do niej i przytrzymałam jej drzwi wejściowe.

— Dzięki — uśmiechnęła się i weszła do salonu.

Zerknęłam do wózka gdzie mały Karol słodko spał w samych bodach i słodkich fikuśnych skarpeteczkach.

— Rób kawę. — Odezwała się Gin siadając przy kuchennej wyspie. Nastawiłam czajnik, z górnej szafki wyciągnęłam szary kubek, wsypałam do niego łyżkę kawy rozpuszczalnej, bez cukru.

— Więc? Powiesz mi co to było? Jakie stanie przy garach? Pojebało go!

— Gin — westchnęłam i odwróciłam się w jej stronę z łyżeczka w ręce.

— Zadzwonił jego telefon, odebrałam, myślałam, że wiesz że, nie usłyszał, ale usłyszał. Przyłapał mnie na kłamstwie, bo powiedziałam, że dzwoniłaś z prywatnego numeru, po czym zadzwoniłaś naprawdę i wyświetlił się numer — Gin siedziała i patrzyła na mnie mrużąc oczy.

— Gdy zadzwoniłam do niego byłam w waszym ogrodzie… — mówiła. — Widziałam jak stał koło Ciebie i pukał palcem w zegarek, mógł się w głowę puknąć — podeszła do mnie i pogładziła po ramieniu. — Kiedy w końcu zdecydujesz się odejść od tego potwora? Nie widzisz co z tobą zrobił? Monic, boisz się własnego cienia.

— Odejdę, jeszcze nie teraz, ale odejdę. — Uśmiechnęłam się do niej i zalałam kawę.

Położyłam kubek przed Gin i razem usiedliśmy przy wyspie kuchennej.

— Monic. Czy ty siebie słyszysz? Kiedyś? — upiła łyk kawy.

— A co mam zrobić? Mam uciec? Zrobiłam to już trzy razy. Wydałam wszystkie oszczędności na wynajem hoteli co dwa dni nowy hotel, na transporty, ostatnie mieszkanie które wynajęłam wcale do tańszych nie należało, a że zniknęłam bez słowa nie odzyskałam kaucji zwrotnej — mówiłam.

— Wszystkie pieniądze trzyma Nick, teraz zagroził, że jeśli znów ucieknę zabierze mi Liona. Gin, nie mogę sobie na to pozwolić. A wiesz, że on jest do tego zdolny. On pracuję, on ma dom, pieniądze, znajomości. W sądzie nie mam szans, a Nick gdy usłyszał o powrocie do pracy, sama wiesz co zrobił. — Spuściłam głowę na dół.

Gin westchnęła i ponownie upiła łyk kawy.

— Tyle razy ci mówiłam, że możesz zamieszkać z nami, pomożemy Ci razem z Maxem. Pójdziemy do sądu załatwimy go — pokiwałam przecząco głową.

— Nie teraz, Gin jeszcze nie teraz. Lion jest jeszcze mały, żeby… — Gin przerwała mi.

— No i właśnie o to chodzi, że jest mały, i nic nie rozumie. A gdy będzie starszy, będzie ci gorzej, tłumaczyć mu to wszystko. — Wstałam od stołu.

Z półki wyciągnęłam maślane ciasteczka i położyłam przed nią talerzyk.

— Monic, jeśli teraz nie uciekniesz, ten koszmar będzie trwał, Nick nigdy się nie zmieni. Żyjesz wciąż nadzieją? — zaśmiałam się.

— Słyszysz siebie? Ja nadzieją? — zapytałam Gin i spojrzałam na nią. — Moja nadzieja zmarła wraz ze mną gdy Nick pierwszy raz mnie uderzył — Gin się spięła.

— Pamiętasz za co? — spojrzała mi w oczy, a ja się zaśmiałam.

— Oczywiście, dostałam już tyle razy, ale pierwszego razu nigdy się nie zapomina — usiadłam koło przyjaciółki.

— Chciał, żebym podała mu kolację, a ja powiedziałam później, bo akurat prasowałam jego koszule — westchnęłam.

— Monic. — przyjaciółka położyła dłoń na mojej dłoni. — To jest tyran, jebany męski bokser. Nie możesz tak dłużej ile jeszcze wytrzymasz? Rok, góra dwa? Nie pozwoli ci odejść prędzej cię zabije.

— Nie martw się — powiedziałam z uśmiechem. — Tego nie zrobi. Kto inny byłby jego kucharką? Sprzątaczką? Kto by prasował mu koszulę, i wychowywał dziecko? — Gin udaje zaskoczoną.

— On nie jest brzydki, tylko pierdolnięty. Nie jedna dziewczyna dałaby się nabrać — zasłoniła dłonią usta. — Przepraszam. — Dodała szybko.

— Wiem, wiem — zaczęłam się śmiać. — Głupia i naiwna jak ja. — Usłyszałam płacz Liona, wstałam szybko od stołu i podeszłam do łóżeczka.

Wyciągnęłam go i przytuliłam do siebie.

— Gin? Pamiętasz co mi obiecałaś? — zwróciłam się do przyjaciółki, która podeszła do nas.

— Pamiętam — uśmiechnęła się szeroko i pocałowała Liona w czółko i dodała:

— Dlatego małego kawalera wszystko.

Gin wyszła o szóstej. Pomogła mi przygotować obiadokolację dla Nicka — lasagne. Zjadłyśmy razem i poszła do siebie. Gin była wspaniałą przyjaciółka. Zawsze mogłam na nią liczyć. To Gin pomagała mi zawsze gdy uciekałam z Lionem od Nicka. Robiła rezerwacje w hotelach, zamawiała transport, ustalała wszystkie szczegóły. Niestety Nick zawsze nas znalazł. Pierwszy raz gdy uciekłam znalazł mnie już po tygodniu, za drugim razem poszło mu trochę gorzej, bo znalazł nas po ponad miesiącu gdy już myślałam, że nas nie znajdzie, pojawił się w drzwiach hotelu. A za trzecim razem, rozesłał zdjęcia do internetu o naszym zaginięciu — moim i Liona. Wyznaczył nagrodę, więc bardzo szybko ktoś mu doniósł gdzie się znajdujemy i tak pojawił się ponownie w drzwiach, tym razem wynajmowanego małego domku nad jeziorem. Tak mnie pobił, że po niemal godzinnym błaganiu by zawiózł mnie do szpitala, zgodził się.

Weszłam do szpitala z pękniętymi żebrami i złamanym nosem.

— Co się pani stało? — pytał mnie policjant zaalarmowany przez lekarza, który mnie przyjmował.

— Tłumaczyłam już. Spadłam, że schodów w domku nad jeziorem gdy biegłam do męża, który przyjechał zrobić mi niespodziankę.

— Niespodziankę? — spojrzał na mnie policjant. — Pani Monic…?

— Monic Bleze. — Odpowiedziałam policjantowi.

— Pani Monic Blaze. Za chwilę Pani stąd wyjdzie z pękniętymi żebrami, i nastawionym nosem. Nikt w murach pani domu niestety nie pomoże jeśli sama nie da pani sobie pomóc. Bajki o schodach, o szafkach, o poślizgnięciu się przy wyjściu z wanny też słyszałem setki razy. Proszę mi uwierzyć, i dać sobie pomóc. Zacznę jeszcze raz. Co się stało? Jak doszło do tego, że wylądowała Pani w środku nocy w szpitalu?

— Spadłam ze schodów w domku nad jeziorem — spojrzałam w oczy policjanta, który aż kipiał ze złości.

— Dobrze, w takim razie gdzie jest pani kochany mąż? Zostawił panią samą?

— Mąż jest z synkiem. — Wypaliłam, gdy nagle do pokoju zabiegowego wszedł Nick.

— Kochanie! Jesteś cała? — policjant spojrzał na Nicka oraz na drugiego policjanta, który stał koło drzwi.

— Gdzie Lion? — uświadomiłam sobie, że z bólu musiałam w drodze stracić przytomność.

— Jest u Gin, wszystko w porządku. — Podszedł do mnie i pocałował moje włosy.

— Nick, tłumaczyłam właśnie panu policjantowi, że spadłam ze schodów — Nick wyraźnie z ulgą na twarzy i udawaną troską zwrócił się w stronę policjanta, który wypytywał co się stało.

— To była niespodzianka. Żona tak się ucieszyła gdy zobaczyła przez okno mój samochód stojący na podjeździe potknęła się i spadła. Od razu przywiozłem ją tutaj i pojechałem zawieźć synka do przyjaciół rodziny.

Patrzyłam na Nicka i doszłam do wniosku, że przez te lata, które byliśmy razem, nauczyłam się perfekcyjnie kłamać. Kłamałam na poczekaniu. Potrafiłam wymyślić tak dobre kłamstwo, że czasami potrafiłam sama w nie uwierzyć. Policja spisała nasze dane z dowodów osobistych. Policjant, który mnie przesłuchiwał podszedł do mnie i podał mi swoją wizytówkę.

— Gdyby przypomniała pani sobie prawdziwą historię wypadku, proszę zadzwonić, następnym razem powód pani wizyty tutaj może okazać się zbyt słona zupa.- Westchnął ciężko, spojrzał z pogardą na Nicka.

— Spadając ze schodów można co najwyżej złamać nogę lub rękę, ale nie nos. — Nick chciał coś powiedzieć, ale policjant już trzasnął drzwiami.

Wspominałam tę chwilę i, aż się wzdrygnęłam na myśl o tym, że znów miałabym uciekać, i zaczynać od nowa. Po paru tygodniach Nick znów by mnie znalazł. Znów bym oberwała i znów znalazła bym się tutaj gdzie jestem.

Gdy synek zasnął już na moich rękach, ucałowałam jego policzek, odłożyłam go do łóżeczka w jego pokoju, przykryłam zieloną kołderką jego nóżki. Na ścianie włączyłam niebieską lampkę i wyszłam z pokoju zostawiając uchylone drzwi. Zeszłam po schodach na dół gdzie w salonie siedział już Nick.

— Jak ci minął dzień? — zapytał i poklepał wolne miejsce na kanapie.

Przełknęłam ślinę i usiadłam koło mojego męża.

— Dobrze.

— Co robiłaś z Lionem? Grzeczny był? — zapytał z uśmiechem na ustach.

— Tak, tak… Wszystko w porządku — Nick wyciągnął zza pleców małe białe pudełko.

— To dla ciebie. — Aż się zaśmiałam.

Zobaczyłam, że Nick zmrużył oczy, a ja natychmiast zrobiłam się poważna.

— Co to jest? — zapytałam gdy wręczył mi pudełko.

— Otwórz.

Otworzyłam niepewnie kartonik i zobaczyłam w nim telefon komórkowy. Spojrzałam na Nicka.

— Telefon? — uśmiechnął się wyraźnie z siebie zadowolony.

— Telefon, bo wkurwia mnie to, że przychodzę do domu mówię ci, że będę o ósmej, a w piekarniku mam zimne żarcie. — Ściskałam mocno pudełko z telefonem.

— Przepraszam, ja… nie wiedziałam że…

— Monic, wiedzieć, to twój pieprzony obowiązek. Idę po prysznic. — Pocałował mnie w policzek i wyszedł z salonu.

Rozdział 3

Włączyłam telefon i spojrzałam na niego z niedowierzaniem. Zastanawiałam się czy Nick zamontował podsłuch w obawie że, opowiadam o naszym życiu Gin. Setki razy zapewniałam go że, moja przyjaciółka o niczym nie wie. Gin kiedyś przy kolacji powiedziała Nickowi że, jego żona jest „Mistrzynią robienia sobie krzywdy”. Wtedy jeszcze nie wiedziała że, Nick mnie bije.

— Gin? — stałam w progu jej mieszkania z Lionem na rękach.

— Możesz chwilę się nim zająć? Muszę załatwić pewną sprawę, a nie chcę brać go ze sobą.

— Monic? Co się stało? — spojrzała na mnie przyjaciółka.

Miałam rozciętą i spuchniętą wargę.

— A to, wiesz jaką jestem niezdarą. — Wzięła ode mnie Liona na ręce i pokiwała przecząco głową.

— Max, wspomniał, że Nick cię biję. Czy to prawda? — zamarłam.

Skąd mąż Gin mógł wiedzieć takie rzeczy? Uśmiechnęłam się.

— Nick mnie nie bije, to po pierwsze. A po drugie, kto mówi takie plotki?

— Kochana. Przecież widzimy oboje. Ciągle chodzisz poobijana, albo z rozciętym łukiem brwiowym, albo wargą, a teraz jeszcze to! — kiwnęła na moją rękę, na której były odbite palce Nicka.

— To nie tak, myłam okna, chciałam powiesić firankę i Nick w ostatniej chwili chciał mnie złapać, żebym nie spadła, użył po prostu za dużo siły to wszystko. — Tłumaczyłam Gin która westchnęła ciężko.

— Masz mnie za ślepą wariatkę? — zapytała z ironią w głosie. — W porządku. Poczekam, aż sama się do tego przyznasz. — Pocałowała w czółko Liona. — Idź. Załatw wszystko. Ja z Lionem i Karolem będziemy w ogrodzie.

— Dziękuję. Niedługo wrócę.

Pojechałam wtedy do pracy mojej mamy, która zajmowała się księgowością. Wjechałam windą na ostatnie piętro wieżowca, w którym pracowała. Bez pukania i zaproszenia, weszłam do jej biura.

— Mamo, musimy porozmawiać, potrzebuję pieniędzy. — Bez owijania w bawełnę, od razu przeszłam do konkretów. Nie było sensu marnować czasu na pogawędkę.

— Nick znów cię pobił? I chcesz od niego uciec, mam rację? — ze wstydem na twarzy pokiwałam twierdząco głową.

— Wiesz, że nie mogę ci pomóc. Wybrałaś już drogę dla siebie. Gdzie Lion? — zapytała o wnuka.

— W bezpiecznym miejscu. Czyli nie mogę liczyć na żadną pomoc z twojej strony? — moja mama wstała zza biurka i podeszła do mnie patrząc mi głęboko w oczy.

— Możesz, ale wiesz jaki jest warunek Monic. Nie pomogę ci w żadnej formie finansowej.

Patrzyłam na mamę ze łzami w oczach po czym się zaśmiałam. Było mi wstyd. Czułam jak bolało mnie serce. Odwróciłam się i czym prędzej wyszłam z jej biura trzaskając drzwiami. Nigdy więcej nie wróciłam i już nigdy nie poprosiłam jej o żadną pomoc. Wróciłam do Gin, i opowiedziałam jej wszystko, co leżało mi na sercu. Wtedy Gin wpadła na pomysł, żebym zabrała swoje oszczędności i wyjechała. Niestety. Nie poszło to już tak łatwo. Znów byłam w tym przeklętym domu, z podkulonym ogonem.

— Wychodzisz? — wróciłam do rzeczywistości.

Spojrzałam na zegarek, dobiegała dziewiąta.

— Nick? — podeszłam do męża.

Spojrzał na mnie po chwili. Jego perfumy czułam od razu gdy pojawił się w salonie. Był ogolony, miał na sobie czarną koszulę i czarne spodnie od garnituru. Włosy miał jeszcze wilgotne od kąpieli.

— MHM. — mruknął. — A co? — spojrzał na mnie, gdy wkładał buty. — Nie mogę? — zaśmiał się.

— Chciałam porozmawiać, jutro są moje…

— Ciii… Porozmawiamy jak wrócę, interesy czekają — puścił do mnie oczko i skierował się w kierunku wyjścia. — Bądź grzeczna — powiedział przez ramię w powietrzu przesłał mi całusa i po prostu wyszedł…

***

Obudził mnie huk, który usłyszałam. Wstałam pospiesznie w łóżka. Zarzuciłam na siebie szlafrok i spojrzałam na budzik, który stał na małej półce w naszej sypialni. Dochodziła trzecia w nocy. Zeszłam po cichu po schodach i zauważyłam Nicka który leżał na podłodze. Zasłoniłam dłonią usta i podbiegłam do niego.

— Nick? Nick obudź się! — zapaliłam światło i wtedy zobaczyłam, że krwawi z nosa.

Miał podbite oko, i cuchnął alkoholem. Kucnęłam obok niego i zaczęłam go szturchać.

— Nick, obudź się. — Podniosłam się szybko i w panice szukałam telefonu.

— Żadnego pogotowia, żadnej policji. — Odwróciłam się gwałtownie do niego.

— Co się stało? Jak ty wyglądasz? — gdy spojrzał na mnie zaczął się śmiać.

— No cóż. — Wymamrotał. — Lepiej, niż moja skurwiała zakłamana żona. — Zaczął się śmiać.

Podniósł się z podłogi i tasował mnie wzrokiem.

— Ale wiesz co stara? Kręcisz mnie jeszcze w tym szlafroczku. — Zacisnęłam pieści.

Bałam się. Z każdą sekundą miałam wrażenie, że serce, zaraz mi wyskoczy mi z piersi. Nick otarł krwawiący nos rękawem koszuli.

— Przynieś mi coś do wytarcia. — Skinęłam głową i niemal pobiegłam do garderoby po czysty ręcznik.

Starałam się równo i miaro oddychać, czułam łzy pod powiekami, ale powtarzałam sobie, że Nick jest pijany i z pewnością zaraz zaśnie, o ile już nie śpi. Oparłam się o drzwi szafy z ręcznikiem w dłoni ściskając go z całych sił. Zamknęłam oczy i zaczęłam głęboko łapać powietrze. Nie pomagało, musiałam się uspokoić.

— Monic, kurwa ręcznik przynieś, chcesz, żeby kanapa była zajebana krwią? Co tam robisz do chuja, produkujesz go czy jaki chuj? — wzdrygnęłam się.

Już wiedziałam, że ta noc będzie długa.

— Jestem. — Podałam mu ręcznik, a Nick spojrzał na mnie z pogardą.

— Co się tak patrzysz? Biłem się z jednym gościem wkurwił mnie szarpaliśmy się. Jutro odbierzesz mój samochód spod tego lokalu. Ja się nie mogę tak pokazać w firmie. — Pokiwałam głową i usiadłam przy nim na kanapie.

— Potrzebujesz czegoś? Chcesz wody? — zapytałam drżącym głosem.

Zaczął się śmiać.

— Potrzebuję — zerknął na mnie i rzucił ręcznik w kąt. — Dupy. — Wyszeptał mi w twarz.

— Proszę nie dziś. Mam okres. — Zaczęłam się trząś.

Nie poznawałam nawet tonu swojego głosu w gardle miałam wielką gulę, która miałam wrażenie, że wciąż rośnie.

— Okres powiadasz. No i dobrze, a co mi okres przeszkadza? Pamiętaj suczko dobry koń i w błocie pojedzie. — Przesunął się do mnie i zaczął namiętnie całować.

Czułam alkohol wymieszany z krwią było mi niedobrze.

— Nick, przestań. — Wstałam energicznie z kanapy i zaczęłam biec w stronę schodów.

— Suka. — Nick rzucił w moim kierunku.

Gdy byłam już blisko schodów, złapał mnie za włosy i przyciągnął do siebie.

— Jeśli ja mówię, to ty słuchasz. Mówię, że żona ma słuchać męża. — Złapał mnie mocno za rękę i popchnął w stronę kanapy.

Łzy leciały z moich oczu, trzęsłam się. Wiedziałam, że Nick będzie chciał wziąć mnie siłą. Gdy szedł w moją stronę zaczął po drodze ściągać spodnie.

— Ściągaj tę szmatę z siebie, albo ja to zrobię.

Byłam jak w transie. Głos Nicka słyszałam jak przez mgłę. Obraz mi się rozmazywał. Poszedł do mnie nagi. Wziął moja twarz w swoje dłonie i spojrzał na mnie, wsunął ponownie język w moje usta. Rozerwał moją koszulę nocną i zaczął ugniatać moje nagie piersi.

— Proszę — wyszeptałam. — Nie tak, nie w ten sposób.

Tak naprawdę, nie wiem po co to mówiłam. Wiedziałam, że przecież Nick nie ustąpi. Owszem, mogłam się bronić, ale Nick był silniejszy ode mnie. Nie opuszczała mnie myśl, że jeśli się postawię będzie jeszcze gorzej.

— Prosisz, żebym już to zrobił? — zaśmiał się po czym uderzył mnie w twarz i wymierzył we mnie wskazującym palcem. — To ja mówię kiedy skarbie — zacisnęłam mocno pięści, gdy Nick odsunął moje majtki na bok i nakierowywał na mnie swoim penisem.

Wyłączyłam się. To nie byłam ja. Nick pieprzył siłą kobietę pozbawioną resztek godności, był jak dzikie zachłanne zwierzę. Patrzyłam na niego, i myślałam o moim życiu przed Nickiem. Kiedy byłam szczęśliwa. Widziałam siebie w pracy u mamy jako sekretarka, widziałam mojego ojca gdy byliśmy razem pierwszy raz na wakacjach w Chile. Nie czułam bólu ani strachu. Gdy skończył spojrzał na mnie z pogardą.

— Ty Suko! Ujebałaś kanapę, brudasie. — Znów poczułam ból na twarzy, zobaczyłam ciemność i długo nic.

***

Obudził mnie płacz Liona. Otworzyłam oczy i spojrzałam na siebie. Leżałam naga i obolała, wciąż na kanapie w salonie. Bolało mnie całe ciało, lewego oka nie mogłam otworzyć od opuchlizny. Wstałam powoli, znalazłam na stole swój szlafrok założyłam go po woli na swoje nagie, posiniaczone ciało. Musiałam iść do dziecka. Nicka nigdzie nie było. Weszłam do pokoju Liona i zobaczyłam jak stoi w łóżeczku zapłakany. Gdy mnie zobaczył miał szeroki uśmiech na twarzy. Mój mały prawdziwy mężczyzna. Pocałowałam go. Chciałam wyciągnąć go z łóżeczka, ale przeszedł mnie straszny ból pleców. Zacisnęłam zęby, i wzięłam synka w ramiona.

— Śniadanko skarbie? — uśmiechnęłam się najbardziej wymuszonym uśmiechem na jaki było mnie stać.

W myślach dziękowałam Bogu za Liona. To dzięki niemu żyję, nie popełniłam samobójstwa, ani morderstwa. Musiałam żyć, i wychować mojego syna na wartościowego mężczyznę. Wytarłam wilgotne od łez oczy i poszłam wraz z synkiem szykować śniadanie. W kuchni włożyłam go do białego krzesełka do karmienia. Na stole leżała kartka. Poznałam pismo Nicka. Wzięłam ją do rąk i przeczytałam.

„Anet się tak nie stawia jak ty, żono. Rozkłada nogi gdzie chce i kiedy chce. Musisz brać z niej przykład. Nie czekaj dziś na mnie. No wiesz, interesy — twój Nick PS. Samochód odbiorę sam. Kanape przyjdą wyprać. Aha, i wszystkiego najlepszego w te 27 urodziny”.

Rozdział 4

Patrzyłam na kartkę jak by była jakimś Monstrum.

— Anet. — Powiedziałam szeptem do siebie.

Oczywiście, taka osoba jak Nick, nie może nie mieć kochanki, to jasne jak słońce. Jednak gdzieś tam odsuwałam od siebie te myśl. Pewnego wieczoru gdy Nick wrócił z pracy pachniał damskimi perfumami. Gdy zapytałam go o to, wyśmiał mnie. Bez wytłumaczenia. Koniec tematu. Więcej do niego nie wróciliśmy. On nic nie mówił, a ja nie pytałam. Położyłam kartkę na stół i zastanawiałam się ile trwa romans mojego męża. Jeśli Anet rozkłada przed nim nogi kiedy on ma tylko na to ochotę, czy również ją bije, gwałci? Bije się tylko żony? Czy kochanki również? Kim jest Anet i jak wygląda? W mojej wyobraźni wyglądała na długonogą, zgrabną blondynkę o niebieskich oczach.

Ja natomiast miałam czarne do pasa włosy, szare oczy. Przez sytuacje w domu byłam strasznie chuda ważyłam niespełna 45 kilogramów i ubierałam się na dziale młodzieżowym, a nawet gdybym chciała nosiła bym bluzki z działu dziecięcego. Nie przeszkadzało mi to, jednak zawsze chciałam być chociaż w połowie tak silna, jak mój mąż, żebym mogła się przed nim obronić. Nie malowałam się. Wszystkie kosmetyki Nick wyrzucił mi do śmietnika. Stwierdził, że dla niego nie muszę się malować, mam już męża nie muszę wyglądać atrakcyjnie.

Po śniadaniu ubrałam synka w krótkie jeansowe spodenki na szelkach, bluzkę, i małe czerwone trampki. Planowałam spędzić dzień w ogrodzie. Chciałam jechać do centrum, kupić produkty na ciasto, zrobić małe przyjęcie dla Gin i Maxa. Jednak z takim limem nie chciałam pokazywać się ludziom. Nawet okulary przeciwsłoneczne nie zakrywały wielkiego siniaka na policzku. Na dole wsadziłam synka do wózka, i wyszliśmy na zewnątrz. Słońce świeciło, a jego ciepłe promienie, przyjemnie ogrzewały moją twarz. Usiadłam pod wielką altaną w ogrodzie…

Spojrzałam na synka. Bawił się zabawką od swojego taty, którą dostał w tam tym tygodniu za kolejnego ząbka. Nick zapewniał Lionowi wszystko, co potrzebował. Kupiłby mu wszystko, co tylko bym powiedziała. Nie byliśmy biedni, Nick zarabiał dobre pieniądze. Był właścicielem firmy budowlanej, którą odziedziczył po ojcu, który zmarł dwa lata temu. Był jedynakiem, więc całą firmę, oraz majątek dostał właśnie on. Mama Nicka zmarła zaraz po ojcu na ARDS*. Nick bardzo to przeżył. Pił przez dwa miesiące. Myślałam wtedy, że się wykończy. Pomogłam mu stanąć na nogi, robiłam wszystko by firma dobrze prosperowała. Przez miesiąc to ja, zajmowałam się wszystkimi dokumentami firmy. Znałam się trochę na księgowości, papierkowa robota, nie była mi obca przez firmę, w której pracowałam u mojej mamy, przed poznaniem Nicka. Po miesiącu powiedziałam dość nie mogłam już patrzeć jak Nick staczał się coraz bardziej. Doszło do tego że, spał w swoich wymiocinach i wyglądał jak menel spod sklepu monopolowego. Udało mi się. Nick przestał pić, jego firma wygrywała coraz lepsze przetargi i tak Nick stał się panem swojego losu. Ja przy nim byłam zwykłym wrakiem, zwykłym majtkiem na jego statku. Stałam się workiem treningowy mojego męża.

Bujałam ręką wózek, a mój synek powoli zamykał oczy. Rozejrzałam się po ogrodzie. Kiedyś był tutaj piękny zielony, kolorowy od kwiatów, zadbany ogród. Wszędzie były posadzone kwiaty. W szklarni rosły ogórki oraz pomidory. Drzewka owocowe były zadbane. Altana obrośnięta była bluszczem. Trawę kosiłam co tydzień. Dbałam o ogród, który zawsze był moim marzeniem. Jednak mój ogródek zdechł wraz ze mną. Gdy synek zasnął, wyszłam spod altany i postanowiłam się rozejrzeć. Podeszłam do drzewka, które było najmniejsze w całym ogrodzie. Nick posadził tę jabłonkę gdy urodził się nasz syn.

— Przepraszam? — usłyszałam za sobą męski głos i gwałtownie się odwróciłam.

— Tak?! — krzyknęłam w stronę mężczyzny, który stał przy bramie wjazdowej mojego domu.

Podeszłam nie pewnie w jego stronę.

— Czy mógłbym skorzystać z pani telefonu? Mój się rozładował. Miałem małą stłuczkę z drzewem niedaleko i chciałbym zadzwonić po pomoc drogową. — Uśmiechnął się w moją stronę gdy byłam już blisko niego.

Zamarłam. A co jeśli to facet nasłany przez Nicka, żeby sprawdzić czy wpuszczę do domu obcego mężczyznę? Później mi się oberwie. Skrzywiłam się lekko.

— Może pan podać mi numer, zadzwonię po pomoc i z pewnością ktoś przyjedzie. — Mężczyzna zdziwił się, jednak skinął głową.

Był bardzo przystojny. Był dobrze zbudowany. Miał brązowe oczy i ciemne prawie czarne włosy, które były idealnie przystrzyżone. Jego twarz pokrywał kilkudniowy zarost co tylko dodawało mu urody. Był wysoki, z pewnością wyższy o głowię jak nie o dwie od Nicka. Idealne proste białe zęby. Przyglądał mi się badawczo. Na pewno zauważył mój policzek. Bluzkę na całe szczęście miałam z długim rękawem. Mężczyzna ubrany był natomiast w biały T-shirt i krótkie jeansowe spodenki.

— Jasne — uśmiechnął się ponownie. — Tylko musi pani znaleźć coś w internecie. Niestety ja nie znam numeru na pomoc drogową. — Zawahał się po czym dodał:

— Myślałem że, pozwoli mi pani skorzystać ze swojego telefonu, i coś szybko znajdę. — Zwątpiłam.

Mężczyzna wyglądał na przyjaznego, jednak moja intuicja podpowiadała mi, że będą z tego same problemy. Pomyślałam, że jeśli telefon, który dostałam od Nicka ma podsłuch, Nick mnie zabije.

— Może pan dać mi komórkę. Podłączę ją do ładowarki i później pan już sobie poradzi? — mężczyzna cały czas mi się przyglądał i mrużył oczy.

Zawstydziłam się, więc szybko poprawiłam okulary, które niestety i tak wiele zdradzały. Kiedy ostatni raz poza Nickiem i Maxem rozmawiałam z jakimś mężczyzną? — pomyślałam.

Mężczyzna wciąż stał i przyglądał mi się badawczo, jak bym miała na czole napisane co się wczoraj wydarzyło.

— Przepraszam czy coś panu nie pasuję? — zapytałam.

Gdy nie odpowiedział na moje pytanie zrobiłam krok w tył po czym mężczyzna odparł szybko, wyraźnie speszony.

— Wszystko gra — wyjął telefon z kieszeni i wyciągnął rękę w moją stronę. — Mam nadzieję, że ładowarka będzie pasować — uśmiechnął się pokazując swoje białe zęby. — Odbiorę go za pół godziny. Powinno wystarczyć. — Kiwnęłam głową i poszłam w stronę domu.

Przechodząc koło altanki zajrzałam do synka, który wciąż spał. Z pudełka z moim telefonem wyciągnęłam ładowarkę i podpięłam telefon mężczyzny. Ładowarka na szczęście pasowała. Uśmiechnęłam się. W kuchni nalałam sobie szklankę wody, którą wypiłam natychmiast. Wyszłam na zewnątrz. Mężczyzny już nie było. Podeszłam do wózka.

— Idziemy do Gin.

Chciałam zaprosić ją dzisiaj do siebie. Skoro Nicka nie ma, przynajmniej będziemy mogły porozmawiać. Idąc w stronę jej domu oglądałam się na wszystkie strony czy gdzieś nie obserwuję mnie mężczyzna od telefonu. Jednak nigdzie go nie dostrzegłam. Zastawiałam się, czy mężczyzna o tak przyjemnych oczach i miłym uśmiechu mógł być wtyczką od Nicka. Miałam dziś urodziny, więc może chciał sprawdzić, czy nie będzie nikogo podejrzanego, a list z informacją, że przyjedzie późno, był tylko przykrywką. Gdy dotarłam pod dom Gin, z uśmiechem pojawiła się w drzwiach.

— No dzień dobry, sto lat! — zaczęła się śmiać. — Wchodzisz? — odparła z uśmiechem.

— Nie, ale ty później przyjdź na kawę, niestety nie zdążyłam upiec ciasta, bo Nick zabrał samochód i nie miałam jak pojechać na zakupy. — Gin podeszła do mnie i przyjrzała mi się uważnie.

— Nie miałaś jak jechać? Czy nie chciałaś pokazywać lima, które znów ci nabił? — podeszła do mnie i ściągnęła mi okulary z nosa po czym zakryła dłonią usta. — Co tym razem? Zimna lasagne? Czy za ciepła? — westchnęła.

— Gin. Tym razem to Nick, oberwał od jakiegoś gościa, wrócił do domu pijany i wiesz. Niepotrzebnie się odzywałam. — Gin spojrzała na mnie wzrokiem gdyby chciała mnie zabić.

— Czy ty siebie słyszysz? Ty go sprowokowałaś. Monic, co on ci zrobił? — spuściłam głowę na dół.

— Zgwałcił mnie. — Spojrzałam na Gin, która już biegła w stronę domu.

— Gin, co robisz gdzie idziesz? — krzyczałam za nią.

— Idę zadzwonić na policję. Ten skurwiel już dość wyrządził ci krzywdy! — powiedziała i wbiegła do domu.

Biegłam z wózkiem, który pchałam przed sobą do domu Gin.

— Oszalałaś? — zaczęłam krzyczeć. — Nie możesz tam zadzwonić, bo on nas wszystkich zabije, — Weszłam za Gin do środka.

Nagle do salonu wszedł Max.

— Cześć Monic — zerknął na mnie i zaniemówił.

— Nic nie mów, nie odzywaj się — Syczałam przez zaciśnięte zęby.

Max podszedł do Gin i wyjął jej delikatnie telefon z dłoni.

— Gin, nie dzwoń na policję gdy Nick się dowie, zwolni mnie z pracy. — Powiedział stanowczo kładąc dłoń na ramieniu żony.

— Posłuchaj, on ją kiedyś zabije! Albo połamie tak że wyląduję na wózku! — krzyczała Gin prosto w twarz Maxa. — Zobacz jak ona wygląda, co on jej zrobił!

Stałam w przedpokoju i czułam się jak by mnie nie było. Bujałam wózek, żeby tylko Lion się nie obudził. Rozmawiali jak by cała sprawa nie dotyczyła mnie. Gin płakała, a Max ją uspokajał. Mąż Gin był dobrym człowiekiem, a według Nicka jeszcze lepszym pracownikiem. Przyjął do pracy Maxa, dał mu dobrą stawkę i posadę prawej ręki prezesa. Dzięki temu spłacali kredyt, który Max zaciągnął na dom, i mogli żyć bez zmartwień o finanse, a Gin mogła zajmować się Karolem i ich nowym domem. Gdy widziałam łzy Gin, uświadomiłam sobie, że nie cierpię tylko ja, ale również moja przyjaciółka widząc mnie w takim stanie.

— Max, ona ma dziś urodziny. — Powiedziała wciąż pociągając nosem.

Max wziął ją w swoje ramiona i pocałował w czubek głowy.

— Wejdziesz? — odezwał się Max patrząc w moją stronę.

— Nie, przyszłam was tylko zaprosić na kawę, jeśli chcecie. Wiecie, Nicka nie ma i wróci pewnie późno. — Max spojrzał na mnie i pokiwał twierdząco głową.

— To do później. — Wyszłam z domu moich przyjaciół i zobaczyłam, że pod bramą, która jest otwarta stoi mężczyzna od telefonu.

Ale jak on mnie tutaj znalazł?

— Pan Komórka. — Powiedziałam gdy doszłam do niego.

— Na imię mam David, ale Pan Komórka też mi się podoba. — Wyciągnął dłoń w moim kierunku. — David.

Dobrze, że miałam słoneczne okulary i nie widział moich mokrych od łez oczu.

— Monic, jesteś przyjacielem mojego męża? — uścisnęłam jego dłoń.

Po chwili doszłam do wniosku, że bez sensu zapytałam. Przecież i tak nigdy mi nie powie prawdy.

— A kim jest twój mąż, Monic? — zapytał.

Udaje? Czy mówi prawdę? — pomyślałam

— Nick. Nazywa się Nick Bleze. — David pokiwał tylko przecząco głową.

— Nie znam twojego męża, nie znam nikogo o tym imieniu. — Kiwnęłam tylko głową.

Szliśmy w kierunku mojego domu. Nie interesowało mnie co facet sobie o mnie myślał, ani o tym, co zobaczył. Za chwilę miałam oddać mu telefon i miał zniknąć z mojego życia.

— Opowie pan… Opowiesz mi co się stało z twoim samochodem? — przez tą krótką drogę do domu nie chciałam mu dać możliwości pytania mnie o cokolwiek.

— Jechałem do pracy, na moje nieszczęście zadzwonił mój telefon, chciałem go odebrać, ale wypadł mi z rąk i upadł na podłogę, chciałem go podnieść, i wylądowałem na drzewie. Telefon mi się rozładował, zanim zdarzyłem kogoś powiadomić, nie mam pamięci do numerów, szedłem więc szukając kogoś, kto może mi pomóc, zobaczyłem cię w ogrodzie, a resztę już znasz. — Uśmiechnął się do mnie.

Wjechałam wózkiem na chodnik mojego domu i spojrzałam na Davida.

— Nie potrzebujesz pomocy? Nic ci się nie stało?

— Nie. — Odpowiedział szybko.

— A Tobie, Monic? — zesztywniałam.

— Przepraszam, mi? — zatrzymałam się i odwróciłam w jego stronę.

Wskazał palcem na swój policzek.

— A to, nie, spoko. Jestem kompletną niezdarą uderzyłam się. — David patrzył na mnie tak, jakby chciał mnie prześwietlić.

Wiedział, że kłamię, ale przecież nie powiem obcemu facetowi prawdy. — Cześć jestem Monic, mąż mnie bije, gwałci a żeby tego było mało zdradza, a ja tkwię w tym gównie po uszy, chcesz zostać moim przyjacielem? — Pomyślałam w myślach i westchnęłam.

— Zaraz przyniosę twój telefon.

Gdy weszłam do domu Lion już nie spał. Wyciągnęłam go z wózka i wzięłam na ręce. Z ładowarki odczepiłam telefon i wyszłam na zewnątrz, przy bramie podałam Davidowi komórkę.

— Dziękuję, Monic. Masz pięknego syna. — Uśmiechnął się. — Dbaj o mamę, i opiekuj się nią, mały. — Zwrócił się do Liona.

— Proszę? — zapytałam zirytowana jego słowami.

David spojrzał na mnie.

— Tylko głośno myślę. Uważaj na siebie. — Powiedział i odszedł.

Stałam jak osłupiała pod bramą i nie wierzyłam własnym uszom! Skąd on wie że?. „Uważaj na siebie”

— David! — krzyknęłam do mężczyzny, który od razu się odwrócił.

— Czy ja o czymś nie wiem? — skinął tylko głową w kierunku nadjeżdżającego samochodu Nicka i szedł dalej.

Nick wjechał na miejsce parkingowe pod naszym domem i wyszedł pospiesznie z samochodu poprawiając krawat.

— Monic! Rozmawiałaś z nim? — patrzyliśmy sobie głęboko w oczy.

— Z kim? Z tym facetem? Nie.

— Jesteś pewna? — nie dawał za wygraną.

— Nick daj spokój. — Odwróciłam się i weszłam do domu.

Nick wszedł zaraz za mną trzaskając drzwiami.

— Przecież kurwa był pod naszym domem! — krzyczał mój mąż.

— Czy naprawdę pod naszym domem nie może już nikt przechodzić? — Nick odwiesił marynarkę do garderoby i wziął ode mnie Liona.

Nie bałam się, wiem, że nie zrobiłby nigdy krzywdy synkowi.

— Masz dziś urodziny prawda? — uśmiechnęłam się sztucznie.

— Tak. — Nick usiadł na podłodze sadzając sobie Liona na kolanach.

— Prezent od Liona, masz w niebieskiej torbie, a prezent ode mnie w czerwonej. Auto jest otwarte. — Spojrzał na mnie, a ja o mało nie zemdlałam.

Prezent od Nicka? Pomyślałam i już się bałam. Tym bardziej, że miał wrócić dopiero późnym wieczorem. Wyszłam szybko na zewnątrz i otworzyłam drzwi samochodu. Na tylnym siedzeniu leżały dwie torebki prezentowe. Wzięłam je nie zaglądając do środka i wróciłam do domu. Usiadłam na sofie gdzie Nick wciąż bawił się z Lionem na dywanie. Otworzyłam najpierw prezent od synka. W środku była kartka, był to bon podarunkowy o dużej wartości do jednego ze sklepów odzieżowych. Uśmiechnęłam się. Wzięłam drugą torebkę i zajrzałam do środka, w której było — czarne pudełko przewiązane czerwoną kokardą.

— Mam nadzieję, że ci się spodoba. — Powiedział Nick bardzo z siebie zadowolony.

Otworzyłam pudełko, w którym leżała koronkowa czerwona bielizna. Spojrzałam na Nicka.

— Anet, ma taką samą. Chciałem, żebyś też miała coś ładnego. — Wyszczerzył zęby w uśmiechu, a mnie zawartość żołądka podeszła do gardła…

ARDS* — Ostra niewydolność oddechowa.

Rozdział 5

Nie wierzę. Wiem, że Nick jest nieobliczalny, ale żeby posunąć się do aż tak obrzydliwych rzeczy?

— Proszę? Kto ma taką samą? — gula w moim gardle rosła.

— Anet. — Powiedział z dumą w głosie.

— Kim do kur… — spojrzałam na Liona i powstrzymałam się. — Nędzy jest Anet? — wstałam energicznie z sofy, zabrałam jego prezent i wyrzuciłam go do śmietnika. — Przypominam ci — wymierzyłam w niego środkowym palcem. — Jestem twoją żoną, a nie jedną z dziwek, które posuwasz, i jeśli masz zamiar robić mi takie prezenty, to proszę na drugi raz nie rób ich wcale.

Wiedziałam, że mi się oberwie jak tylko Lion pójdzie spać, ale w tym momencie miałam to gdzieś. Byłam tak zdenerwowana że, nie poznawałam samej siebie. Gdy spojrzałam na płonący wzrok Nicka i jego zaciśniętą ze złości szczękę szybko pożałowałam tych słów. Wstał z podłogi i wyszedł niosąc Liona na rękach.

— Idę go wykąpać. — Wycedził przez zaciśnięte zęby.

Odprowadziłam ich wzorkiem i przeklinałam się w myślach, jednocześnie będąc z siebie dumna, że odważyłam się powiedzieć co myślę. Weszłam do kuchni, ze szafki wyciągnęłam ciastka, które leżały tam już dwa tygodnie i zjadłam jedno. Od wczoraj nic nie jadłam. Otworzyłam lodówkę, żeby sprawdzić co ugotować na obiad. Nie chciałam, żeby Nick wpadł tutaj i znów krzyczał, że obiad jeszcze nie gotowy. Co najgorsze, mógł dzwonić na telefon, który wczoraj od niego dostałam. On wciąż leżał wyłączony w pudełku. Nie chciałam go używać. Wyciągnęłam z lodówki mięso, i sos do spaghetti oraz puszkę pomidorów. Położyłam wszystko na blat wyspy kuchennej. Ze szafki na dole wyciągnęłam garnek na makaron. Podeszłam do zlewu i nalałam do niego wody. Kiedy spojrzałam przez okno, garnek z wodą spadł prosto na podłogę. Po drugiej stronie ulicy na krawężniku siedział David. Pomyślałam, że gdy Nick znów go zobaczy wścieknie się już całkowicie i zacznie wymyślać jakieś głupie teorię. Na pewno czekał na lawetę, ale musiał akurat tutaj? Pod moim domem? Ze Szafki wyciągnęłam ścierki, żeby powycierać mokrą podłogę. Podniosłam się sprawdziłam czy David wciąż siedzi na krawężniku. Był tam nadal, przeglądał coś na swoim telefonie. Niepokoiłam się coraz bardziej. Myśl, że David wciąż tam siedzi, paraliżowała mnie. Jak Nick tu wejdzie, i zobaczy Davida? — Krzyczałam w myślach. Jak opętana na kolanach wycierałam podłogę. Gdy podłoga była już praktycznie sucha, mokre ścierki zaniosłam do pralni. Z góry usłyszałam głośny śmiech Liona i Nicka. Wróciłam do kuchni, podniosłam garnek z podłogi i ponownie wlałam do niego wodę. Postawiłam go na płytę indukcyjną i dodałam łyżkę soli do wody. Spojrzałam znów przez okno, „Pan Komórka” wciąż siedział w tym samym miejscu. W myślach błagałam, żeby laweta przyjechała jak najszybciej. Zadzwonił domofon i, aż podskoczyłam do góry. Podbiegłam szybko i podniosłam słuchawkę.

— Tak?

— Pani Monic Bleze?

— Tak to ja.

— Mam przesyłkę dla pani, — Odłożyłam szybko słuchawkę domofonu i wyszłam na zewnątrz.

Kurier kwiatowy z ogromnym bukietem czerwonych róż stał pod bramą. Podeszłam do niego. Spojrzałam w stronę Davida, który nam się przyglądał.

— Od kogo jest ten bukiet? — spojrzałam na kuriera pełna obaw.

— Pan Nick Bleze. Proszę pokwitować, o tutaj. — wskazał palcem na moje imię i nazwisko.

Podpisałam się i znów spojrzałam na Davida, uśmiechnął się, usłyszałam dzwonek jego telefonu, który natychmiast odebrał. Zorientowałam się, że kurier już odjechał, a ja stałam ja głupia i gapiłam się na Davida. Odwróciłam się i szybkim krokiem ruszyłam do ogrodu. Trzęsły mi się dłonie. Usiadłam na ławce. Spojrzałam na kwiaty i zobaczyłam wystającą małą kopertę. Wzięłam ją do rąk i otworzyłam. Wyciągnęłam malutką białą karteczkę, a na niej napis:

„To wczoraj nie miało prawa się zdarzyć. Jesteś moim życiem.”— N.B

Zakryłam dłonią usta i rozpłakałam się. Płakałam, szlochałam i wciąż czytałam słowa na karteczce. Nick był nieprzewidywalny. Jednego dnia mnie kochał, innego nienawidził. Jednego dnia mnie przytulał innego bił. Odwróciłam się za siebie gdy usłyszałam dźwięk zamykanych drzwi. Zobaczyłam lawetę i Davida w środku, który patrzył na mnie smutno. Nasze oczy znów się spotkały. Nie wiem dlaczego, ale poczułam ukłucie w sercu… Kiwnął do mnie dłonią i uśmiechnął się delikatnie. Kiwnęłam głową po czym laweta odjechała. Weszłam do domu z bukietem kwiatów i kopertą w dłoni. Poczułam zapach smażonego mięsa. Zajrzałam do kuchni i zobaczyłam, że mój mąż stoi przy wyspie kuchennej i smaży mięso.

— Nick? — odwrócił się i spojrzał na mnie.

— Masz urodziny. Chciałem zrobić ci obiad. — Wzruszył ramionami.

Z górnej szafki wyciągnęłam duży wazon. Wlałam do niego wodę i włożyłam kwiaty które zaniosłam do salonu.

— Dziękuję, są piękne. — Odezwałam się w końcu, żeby przerwać tę ciszę.

— Monic. — Poczułam na swoich ramionach dłonie Nicka i od razu się spięłam.

Nick czując to cofnął się ode mnie i ponownie wrócił do gotowania.

— Gdzie jest Lion? — zapytałam zapłakana.

Bałam się dotyku własnego męża. Nie wiedziałam nigdy, czy po tym gdy jest nagle miły, nie zrobi mi krzywdy.

— Śpi. Zjadł całą butelkę mleka i zasnął. Chciałbym z tobą porozmawiać Monic. — Wytarłam dłońmi wilgotne oczy i odwróciłam się do Nicka.

— Usiądź proszę. — poprosił.

Usiadłam w kuchni przy wyspie ze spuszczoną głową.

— Monic, to co wczoraj… się… stało… Byłem pijany, ja nie panowałem nad sobą — położył dłoń na mojej dłoni, którą od razu zabrałam. — Więcej się to nie powtórzy.

— A, Anet? Kim jest Anet? Jak długo to trwa? — Nick wlał sos i pomidory do mięsa po czym usiadł przy mnie.

— Nie ma żadnej Anet. Napisałem to specjalnie. Rano było mi strasznie chujowo gdy zobaczyłem cię w takim stanie. Miałem dziś się tu nie pojawiać, jednak chciałem cię przeprosić. — Westchnął a ja spojrzałam na niego.

Czułam, że wcześniej nie przeżywałam tego tak bardzo, jak teraz gdy zaczęliśmy rozmawiać o tym, co stało się w nocy.

— I pisząc mi o swojej kochance postanowiłeś, że to będą twoje przeprosiny tak? Oryginalny pomysł. — Zaśmiałam się. — Nie ma co. — Od razu pożałowałam tych słów.

Spojrzeliśmy sobie w oczy.

— Nie ma żadnej Anet. Chciałem, nie wiem kurwa co sobie myślałem jestem jebanym psychopatą, który cię bardzo kocha. — Podszedł do mnie i zgarnął mi kosmyk włosów za ucho. — Chciałem, żebyś była o mnie zazdrosna, żebyś dała mi trochę miłości. Myślałem, że jeśli wymyślę jakąś kurwę, zaczniesz być zazdrosna i dasz mi trochę swojej miłości. W sumie kurwa, zjebałem. Doszedłem do wniosku, że sam zabiłem twoją miłość do mnie — Nick zamieszał sos.

Nałożył na nasze talerze makaron i polał go sosem, posypał tartym parmezanem i szczyptą suszonej bazylii.

— Smacznego. — Położył przede mną talerz, a obok niego widelec i łyżkę. — Mam wolny weekend. Pomyślałem, że moglibyśmy spędzić go razem w trójkę w domku nad jeziorem, kiedyś bardzo lubiłaś tam jeździć nad jezioro, pamiętasz? — zakrztusiłam się makaronem.

Nick wstał szybko od stołu i podał mi szklankę z wodą.

— Wszystko ok? — upiłam łyk wody i spojrzałam na niego.

— Nick, czy ty siebie słyszysz? Weekend? My? Razem?

— Tak. — uśmiechnął się. — Masz urodziny. To taki mój mały prezent. Monic, chce, żebyśmy byli prawdziwą rodziną. — Znów zaczęłam kaszleć po czym upiłam łyk wody.

— Czym?! — pisnęłam.

— Rodziną Monic. Zrozumiałem wszystko, przemyślałem dziś dużo spraw. Chcę iść na terapię. Chcę się leczyć, dla ciebie i dla Liona. Chce być dobrym mężem — wziął moją dłoń w swoją. Przysunął ją do ust i pocałował. — Kocham Cię. Z całego mojego serca. Kocham cię w popierdolony sposób, ale zmienię to. Obiecuję.

W tym momencie obietnice Nicka nie znaczyły dla mnie nic. Nie wierzyłam mu ani trochę. Jednak postanowiłam dać mu szansę, i tak nie miałam innego wyjścia. Chciałam się przekonać czy mówi prawdę. Będę go prowokować i testować jego cierpliwość.

— Mam warunek. Jeśli znów mnie uderzysz, pozwolisz mi odejść wraz z Lionem. — Pierwsza część planu.

Sytuacja, którą chciałam wykorzystać. To było jak szansa jedna na milion. Nick spojrzał mi głęboko w oczy.

— Mogę ci nawet to podpisać. Jeśli znów zrobię ci krzywdę. Pozwolę ci odejść i zgodzę się na rozwód. Ale ty mi obiecaj, że dasz mi szansę się zmienić.

— Potrzebuję czasu Nick. — Wstał od stołu.

Patrzyłam na niego gdy poszedł do mnie i uklęknął biorąc moje dłonie w swoje.

— Monic przepraszam. — Pocałował obie moje dłonie.

Chciałabym wiedzieć co to za gra z jego strony, po co to robi i dlaczego? Nie wierzę w jego zmianę. Już nie. Po tym, co wczoraj zrobił, zamiast lepiej, mogło być już tylko gorzej. Podniósł się z kolan i spojrzał mi w oczy.

— Mam dla ciebie jeszcze jeden prezent — z kieszeni spodni wyciągnął podłużne czerwone zamszowe pudełeczko. — Otwórz — uśmiechnął się i położył mi pudełko na dłoni. — Otworzyłam je i zobaczyłam klucz z breloczkiem w kształcie serduszka.

— Nick? — wzięłam klucz do ręki.

— Domek nad jeziorem, o którym zawsze marzyłaś, jest twój. — Zamarłam.

— Nie Nick. — Odłożyłam klucz na stół. — Nie chcę takich prezentów, wybacz. Przynajmniej jeszcze. Jeśli naprawdę się zmienisz. Przyjmę go. — Wstałam z krzesła i włożyłam talerz do zmywarki.

— Zaprosiłam Gin i Maxa po południu, nie wiedziałam, że będziesz w domu — spojrzałam ostrożnie na niego.

— Wezmę Liona na spacer — odparł. — Możecie być sami — uśmiechnął się. — Klucz do domku będzie w salonie na komodzie. Jest twój — podszedł powoli do mnie i pocałował mnie w policzek. — Wszystkiego najlepszego Monic. — Wyszedł z kuchni i poszedł na górę.