Odcienie szarości. Architekci i polityka w PRL-u - Błażej Ciarkowski - ebook

Odcienie szarości. Architekci i polityka w PRL-u ebook

Błażej Ciarkowski

0,0
31,90 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Publikacja dotyczy wzajemnych relacji architektów i polityki w latach 1944-1989. Autor przybliża losy wybranych jednostek, które uznać można za reprezentatywne dla całego środowiska. Projekty i realizacje, jakkolwiek niezwykle ważne, stanowią tło dla opisanych historii. Narrację budują osobiste wspomnienia architektów zawarte w pamiętnikach lub przekazane osobiście autorowi podczas kilkudziesięciu przeprowadzonych wywiadów. Książka jest kierowana nie tylko do historyków rodzimej architektury XX w., środowiska zawodowego oraz akademickiego, lecz także do miłośników powojennego budownictwa.

„Na szczególną uwagę zasługuje wydobycie warunków i uzależnień zachodzących między władzą a architektami [...]. Przyjęte przez autora w tytule określenie odcienie szarości doskonale oddaje złożoność tych czasów, na którą składają się różne rodzaje zadań, różne stopnie autorytaryzmu władzy oraz - jak zawsze - różne charaktery realizowanych poleceń. Prowadzenie toku rozważań opartych o wywiady z bezpośrednimi uczestnikami tego procesu nadaje pracy większą wiarygodność, pozostawiając czytelnikowi ostateczną ocenę faktów dokonanych na pozornie jednolitym tle”

 

[Witold Cęckiewicz]

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI
PDF

Liczba stron: 166

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Błażej Ciarkowski – Uniwersytet Łódzki, Wydział Filozoficzno-Historyczny Katedra Historii Sztuki, 90-131 Łódź, ul. Narutowicza 65

RECENZENT

Witold Cęckiewicz

REDAKTOR INICJUJĄCY

Iwona Gos

OPRACOWANE REDAKCYJNE

Elżbieta Marciszewska-Kowalczyk

SKŁAD I ŁAMANIE

Munda – Maciej Torz

PROJEKT OKŁADKI

Katarzyna Turkowska

Zdjęcie wykorzystane na okładce: © https://commons.wikimedia.org

Hotel Forum w Krakowie; autor *fiedler*

© Copyright by Błażej Ciarkowski, Łódź 2017

© Copyright for this edition by Uniwersytet Łódzki, Łódź 2017

Wydane przez Wydawnictwo Uniwersytetu Łódzkiego

Wydanie I. W.07678.16.0.M

Ark. wyd. 6,5; ark. druk. 10,75

ISBN 978-83-8088-515-8

e-ISBN 978-83-8088-516-5

Wydawnictwo Uniwersytetu Łódzkiego

90-131 Łódź, ul. Lindleya 8

www.wydawnictwo.uni.lodz.pl

e-mail: [email protected]

tel. (42) 665 58 63

Wykaz skrótów

AK – Armia Krajowa

AL – Armia Ludowa

BOS – Biuro Odbudowy Stolicy

BS RP – Biblioteka Sejmu Rzeczpospolitej Polskiej

CIAM – Congrès International d’Architecture Moderne (Międzynarodowy Kongres Architektury Nowoczesnej)

KC PZPR – Komitet Centralny Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej

KUA – Komitet do spraw Urbanistyki i Architektury

KBUA – Komitet Budownictwa, Urbanistyki i Architektury

NKWD – Ludowy Komisariat Spraw Wewnętrznych (ZSRR)

NRD – Niemiecka Republika Demokratyczna

PAP – Polska Agencja Prasowa

PKWN – Polski Komitet Wyzwolenia Narodowego

PPR – Polska Partia Robotnicza

PPS – Polska Partia Socjalistyczna

PRL – Polska Rzeczpospolita Ludowa

PSL – Polskie Stronnictwo Ludowe

PZPR – Polska Zjednoczona Partia Robotnicza

SARP – Stowarzyszenie Architektów Polskich

TW – Tajny Współpracownik

UB – Urząd Bezpieczeństwa

WA PW – Wydział Architektury Politechniki Warszawskiej

WSM – Warszawska Spółdzielnia Mieszkaniowa

ZG SARP – Zarząd Główny SARP

ZOR – Zakład Osiedli Robotniczych

Od Autora

Nie ma granicy.

Przecież architektura nie jest niczym innym jak pochodną polityki1

[Stefan Müller]

Koncepcja opracowania polityczno-architektonicznej historii PRL-u powstała jako wyraz sprzeciwu. Sprzeciwu wobec tych, którzy nieprzejednani w swym stanowisku uważają, że „władza kupowała architektów”. Że niełatwe wybory poszczególnych jednostek w powojennej rzeczywistości da się zamknąć w jednym obraźliwym słowie „komuch”, lub nieco łagodniejszym określeniu „architekt reżimowy”. Że na świecie istnieje tylko jedna alternatywa, niczym w manichejskiej walce dobra ze złem. Czerń albo biel.

Jerzy Nowosielski stwierdził, że w tych niełatwych czasach „nikt nie miał czystych rąk”2. Czy słowa wybitnego malarza, jakkolwiek kontrowersyjne, są dalekie od prawdziwego obrazu epoki? Jest on przecież sumą ludzkich postaw, decyzji, indywidualnych charakterów i osobowości, a te rzadko kiedy są czarne bądź białe. Chcemy czy nie, poruszamy się wśród różnych odcieni szarości.

Nieprzypadkowo w tytule pojawiają się „architekci”, a nie „architektura”. Odcienie szarości to historia ludzi, jednostek, które uznać można za reprezentatywne dla całego środowiska. Projekty i realizacje, jakkolwiek niezwykle ważne, stanowią jedynie tło dla ich historii. Osobiste wspomnienia i przeżycia zawarte w pamiętnikach lub przekazane mi osobiście podczas rozmów stworzyły barwny obraz ukazujący wycinki rzeczywistości w jakiej przyszło funkcjonować architektom w latach 1944–1989. Wpisane w chronologicznie uporządkowaną narrację składają się na collage, w którym subiektywne oceny przeplatają się z ukształtowanymi przez upływ czasu ogólnymi refleksjami.

Aleksander Franta przestrzegał przed uleganiem łatwemu czarowi prostych pytań i odpowiedzi. „Pod jakimi wpływami działał dany człowiek? Kto go uczył, kto wpływał na jego uformowanie? Z czym się stykał, co wpływało na jego twórczość? To są sprawy bardzo niepewne”. Widzimy budynek czy projekt będący niejako finalnym efektem pracy architekta. Analizujemy formę i zapominamy o „kontakcie z życiem”. Nie jesteśmy świadomi towarzyszących mu historii.

Jednocześnie nie wolno nam zapomnieć o jakże istotnym, a często pomijanym czynniku, jakim jest czysty zbieg okoliczności. Nie sposób przecenić roli przypadku w tworzeniu historii (aczkolwiek historycy przyznają to niechętnie). Zagubione papiery, nierozpatrzone sprawy, urzędowy bałagan lub życzliwość decydentów – pozornie nieistotne kwestie, które wielokrotnie były uwypuklane przez moich rozmówców jako czynnik decydujący o ostatecznym efekcie ich działań i… kształcie życiorysu.

Tekst został podzielony na cztery części, poprzedzone rozdziałami o charakterze ogólnym oraz zwieńczone epilogiem. Odpowiadają one kolejnym sekwencjom wydarzeń w dziejach powojennej architektury polskiej, a także – transformacjom na scenie politycznej, które ściśle wpływały na kształt rodzimego budownictwa. Pierwszy etap, który utożsamiać możemy z postacią stojącego na czele państwa i partii Bolesława Bieruta, wyznaczają daty 1944–1956. Był to czas odbudowy zniszczonego wojną kraju oraz, w początkowym okresie, kontynuacji przedwojennych tendencji w architekturze. Sytuacja uległa zmianie wraz z rozpoczętymi w 1949 roku próbami wdrożenia doktryny realizmu socjalistycznego, które z różnym skutkiem trwały aż do 1956 roku. Postalinowska odwilż, której symbolem stał się nowy I sekretarz Komitetu Centralnego PZPR, Władysław Gomułka, zaowocowała względną wolnością twórczą architektów. Stosunkowo szybko została ona jednak stłumiona przez rygorystyczną politykę oszczędnościową. Jej kontynuację stanowił produktywizm czasów gierkowskich (lata 1970–1980) i towarzyszące mu podporządkowanie procesu budowlanego ograniczonym możliwościom wykonawstwa. Ostatnia (najkrótsza) część książki odpowiada ostatniej dekadzie PRL. Lata 1980–1989 to czas znacznego ograniczenia inwestycji, a doświadczane kolejnymi kryzysami państwo miało znacznie poważniejsze problemy niż architektura. Całość wieńczy rozdział poświęcony współpracy architektów i służb bezpieczeństwa oraz epilog stanowiący zbiór refleksji o losach architektury po 1989 roku.

Rozmowy z architektami stanowią nie tylko clue niniejszej pracy, ale stały się niezwykle ważną lekcją dla mnie. Lekcją historii, ale także – lekcją życiowej filozofii. Każde kolejne spotkanie, każda rozmowa wzbogacała mnie, skłaniała do przemyśleń, refleksji, niekiedy rewizji wcześniejszych poglądów. Wyjątkowym doświadczeniem była zarówno obserwacja pogodnego uśmiechu towarzyszącego zadumie nad dobrze przepracowanym życiem, jak i gorzkiej konkluzji, że wymarzony, wyśniony projekt nigdy nie zostanie zrealizowany. Niekiedy refleksje przybierały charakter filozoficzny, zahaczając o ogólną kondycję człowieka lub prognozy dotyczące przyszłości naszej cywilizacji. Innym razem były rzeczowymi uwagami dotyczącymi współczesnej architektury w Polsce i na świecie. Oddajmy głos tym, którzy tworzyli historię.

Za bezcenną pomoc w tworzeniu niniejszej pracy oraz ogromną życzliwość serdecznie dziękuję:

Tadeuszowi Baruckiemu, Andrzejowi Basiście, Szczepanowi Baumowi, Markowi Budzyńskiemu, WitoldowiCęckiewiczowi, Marianowi Fikusowi, Aleksandrowi Francie, Jadwidze Grabowskiej-Hawrylak, Wiesławowi Gruszkowskiemu, Władysławowi Hennigowi, Stanisławowi Juchnowiczowi, Irenie Kardaszewskiej, Witoldowi Milewskiemu, Witoldowi Millo, Tadeuszowi Myckowi, Stefanowi Müllerowi, Marii Piechotce, Józefowi Zbigniewowi Polakowi, Jakubowi Wujkowi, Januszowi Wyżnikiewiczowi.

O pamięci słów kilka

Jan Assmann rozróżniał pojęcia pamięci i wiedzy. Pamięć jest nierozerwalnie połączona z pojęciem tożsamości – indywidualnej kulturowej czy politycznej. Brak takich relacji pozwala nam jedynie mówić o „wiedzy”3.

Pamięć indywidualna jest pierwszym z trzech wyróżnionych przez Assmanna rodzajów pamięci. Magazynowanie osobistych wspomnień stanowi jedną z biologicznych funkcji naszego organizmu, a jednocześnie buduje indywidualną tożsamość człowieka. Aby mówić o pamięci społecznej konieczne jest zaistnienie interakcji pomiędzy jednostkami, a także stworzenie wspólnego dla tych jednostek zbioru wspomnień4.

Niniejszy zapis wzajemnych związków architektów i polityki w Polsce Ludowej jest zatem połączeniem utrwalonego obrazu lat 1944–1989 (pamięć społeczna) oraz indywidualnych, nacechowanych relatywizmem wspomnień (pamięć indywidualna). Osobiste relacje zebrane podczas rozmów z projektantami, lektury pamiętników i artykułów z epoki stworzyły szczególny zapis historii architektury w PRL-u. Stanowi on rekonstrukcję opartą na śladach działalności kilkudziesięciu osób. Śladach, które nie zawsze są materialne. Paul Connerton stwierdził, że rekonstrukcja historyczna oparta jest na świadectwach przeszłości, do których, obok artefaktów, zaliczył także relacje świadków5. Odróżnił ją jednak od pamięci społecznej, podlegającej pewnemu ujednoliceniu przez grupę, która ją posiada6. Tym samym można stwierdzić, iż Odcienie szarości oscylują pomiędzy kategoriami rekonstrukcji historycznej, pamięci zbiorowej (społecznej) oraz pamięci indywidualnej. Pierre Nora pisał o „historii drugiego stopnia”, gdzie klasyczna faktografia, a więc historia wydarzeń, wypierana jest przez historię pamięci o danych wydarzeniach7. Granica pomiędzy nimi często jest jednak niemożliwa do ustalenia – zwłaszcza w obliczu szczególnego charakteru źródeł takich jak pamiętniki i wspomnienia.

Indywidualne wspomnienia różną się od pamięci kolektywnej i rezultatów badań historycznych. Czy w takim razie fałszują obraz historii? Nie. Są jedynie jej odmiennym obrazem. „Nie ma przeszłości bez pamięci i poza pamięcią”8 – podkreślał Andrzej Szczypiorski i opowiadał, że w rękopisie Początku jeden z jego przyjaciół odnalazł pewną drobną nieścisłość faktograficzną. „Przyjąłem to do wiadomości i nie poprawiłem, ponieważ uznałem, że byłby to gwałt zadany mojej pamięci, bo ja to inaczej pamiętam”9. Świadomość subiektywnego charakteru wspomnień, ich swoistej wybiórczości, wydaje się nieodzowna podczas lektury tej książki.

Wojna. Prolog

„W 1941 roku otworzono w Krakowie Państwową Szkołę Budownictwa” – wspomina Witold Cęckiewicz – „była to szkoła dwuletnia, która miała również kierunek budowlano-architektoniczny. Miałem tam świetnych wykładowców – profesorów Politechniki Lwowskiej, Akademii Górniczej, kilku czołowych przedwojennych krakowskich architektów”. Zanim jednak ukończył szkołę, podczas wakacji w 1942 roku starszy brat zaproponował „może przyłączysz się do nas, przydasz się”. Pytania nie trzeba było powtarzać – przyszły architekt doskonale wiedział o jakich „nas” chodziło. Tydzień później został zaprzysiężony na leśnej polanie w Puszczy Niepołomickiej, przyjmując pseudonim „Kropidło”.

W 1944 roku Cęckiewicz w szeregach Armii Krajowej uczestniczył w akcji „Burza” i brał udział w walkach pod Jaksicami. Gdy działania militarne zostały wstrzymane, powrócił do pracy w budownictwie. Los chciał, że Niemcy rozpoczęli właśnie budowę mostu na Wiśle w Nowym Brzesku, rodzinnym mieście Cęckiewicza. Przyszły architekt, na polecenie przełożonych z AK, błyskawicznie nawiązał kontakt z kierownictwem ekipy budowlanej. „Znasz niemiecki? Znam. A skąd? Kończyłem taką a taką szkołę… może bym się wam przydał?” Tak od słowa do słowa Cęckiewicz został zaangażowany przy budowie drewnianych bunkrów na linii Koszyce – Miechów. Oczywiście o wszystkim wiedział jego dowódca z AK, któremu składał raporty z postępu prac i dostarczał plany umocnień. „Miałem wgląd w plany. I wszystko sobie w swoim pokoiku rysowałem, by utrwalić w pamięci, a potem paliłem te rysunki”. Następnie przekazywał informacje kapitanowi Bogdanowi Thuguttowi „Betesze”, który z kolei miał kontakt z czołówkami wojsk radzieckich oraz lotnikami angielskimi zrzuconymi koło Kazimierzy Wielkiej. Nie pomogło to kapitanowi, który po wojnie został oskarżony i, pomimo wielu korzystnych świadectw (m.in. Cęckiewicza), skazany, a następnie wywieziony w głąb ZSRR.

Młodzi architekci walczyli i uczyli się. Starsi potajemnie kreślili plany wolnej Polski i, pomimo skrajnie niesprzyjających warunków, starali się pozostać aktywnymi zawodowo. Czołowy architekt sanacyjnej Rzeczpospolitej, Bohdan Pniewski, musiał wprawdzie opuścić swą willę na Skarpie, ale pozostał w Warszawie, gdzie opracował kilka projektów, a nawet zrealizował dwa niewielkie obiekty kawiarni10. Po upadku powstania warszawskiego zmuszony został do opuszczenia stolicy, znajdując schronienie w Kielcach, gdzie planował rozbudowę katedry i przekształcenie wzgórza zamkowego. W Krakowie Adolf Szyszko-Bohusz, któremu wybuch wojny przeszkodził w realizacji planów przekształcenia wzgórza wawelskiego, pozostał czynny zawodowo na Zamku Królewskim na Wawelu, pracując w strukturach biura architektonicznego powołanego celem adaptacji rezydencji na siedzibę Hansa Franka. Dzięki jego działaniom udało się znacznie ograniczyć zakres planowanych przez Niemców przekształceń11. Po wojnie został niesłusznie oskarżony o kolaborację i, pomimo ostatecznie uniewinniającego wyroku, pozbawiony kierownictwa prac na Zamku.

Obok tych szczęśliwych, którym jak Pniewskiemu czy Bohuszowi udało się ominąć okropieństwa wojny, należy wspomnieć o architektach, którzy zostali aresztowani bądź trafili do obozów. Szymon Syrkus został aresztowany w 1942 roku przez gestapo. Przesłuchiwany na Pawiaku, trafia ostatecznie do Oświęcimia, gdzie dzięki protekcji dawnych znajomych otrzymał pracę w obozowym biurze architektonicznym12. Autor warszawskiego Prudentialu, Marcin Weinfeld, trafił w 1940 roku do obozu w Dachau, gdzie w nieludzkich warunkach dotrwał do końca wojny.

Nie wszystkim było jednak dane doczekać wyzwolenia. Tragiczne historie kilku spośród szeregu wybitnych twórców międzywojnia są aż nadto wymowne. We wrześniu 1939 roku, w bombardowanej przez wojska niemieckie stolicy, profesor Oskar Sosnowski ratował zbiory Zakładu Architektury Polskiej Wydziału Architektury Politechniki Warszawskiej. Waląca się ściana zmiażdżyła mu nogę, a w ranę wdało się zakażenie będące bezpośrednią przyczyną przedwczesnej śmierci wybitnego twórcy13. Dzięki jego ofierze zachowała się między innymi skrupulatna inwentaryzacja zabudowy warszawskiego Starego Miasta, która umożliwiła powojenną odbudowę zniszczonej przez Niemców Starówki. Józef Szanajca zginął od kuli ukraińskiego snajpera, gdy wiózł rozkazy dla stacjonującego w Tomaszowie Lubelskim oddziału Wojska Polskiego. Genialny konstruktor Stefan Bryła w czasie okupacji działał w strukturach Państwa Podziemnego oraz pełnił funkcję dziekana tajnego Wydziału Architektury PW. Twórca pierwszego na świecie drogowego mostu spawanego opracował dla Kedywu instrukcję „Jak niszczyć stalowe mosty”. Za organizację tajnego nauczania został wraz z całą rodziną aresztowany przez Niemców w 1943 roku i rozstrzelany w publicznej egzekucji. Oficer Roman Sigalin, starszy brat Józefa, został rozstrzelany przez NKWD w Charkowie. Jego współpracownika, Jerzego Gelbarda zamordowano podczas ewakuacji obozu na lubelskim Majdanku. Maksymiliana Goldberga zabito podczas jednej z masowych egzekucji w warszawskim getcie. Tragiczny los stał się udziałem niemal wszystkich architektów pochodzenia żydowskiego. W Łodzi przed wybuchem wojny stanowili oni wiodącą grupę wśród awangardowych twórców. Przeżyło zaledwie kilku, wśród nich Izaak Gutman, który przetrwał koszmar w Litzmannstadt Ghetto oraz piekło obozów.

Zdziesiątkowane, osłabione, pełne nadziei i niepokojów, polskie środowisko architektoniczne z obawą przyjmowało koniec wojny, a wraz z nim – nadchodzącą nową rzeczywistość.

Część I

Jerzy Hryniewiecki podzielił historię powojennej architektury w Polsce na okresy stanowiące wypadkową sekwencji kolejnych 5-letnich cyklów planów gospodarczych. Pierwszy charakteryzowała kontynuacja tendencji i kierunków obecnych w rodzimym budownictwie jeszcze przed wybuchem wojny. Nadrzędnym celem, który przyświecał zarówno władzom, jak i społeczeństwu, była odbudowa kraju zniszczonego działaniami wojennymi. Wydawać się mogło, że polityka (przynajmniej początkowo) znacząco nie wpływa na działalność architektów. Wrażenie tego nie zmieniła nawet ustawa nacjonalizacyjna, w której ramach przeprowadzono częściowe upaństwowienie przedsiębiorstw, bowiem równolegle funkcjonował prywatny sektor budownictwa14.

W 1948 roku rozstrzygnięto szereg konkursów na projekty obiektów użyteczności publicznej. Budynki takie jak gmach Ministerstwa Komunikacji (1948–1950, projektant: Bohdan Pniewski), siedziba Komitetu Centralnego Polskiej Partii Robotniczej (1947–1952, Wacław Kłyszewski, Jerzy Mokrzyński, Eugeniusz Wierzbicki) czy gmach Głównego Urzędu Statystycznego (1948–1954, Romuald Gutt), stanowiły w prostej linii kontynuację stylistyki oficjalnej architektury lat 30. Równolegle powstawały obiekty w duchu międzynarodowej modernistycznej awangardy – warszawski Centralny Dom Towarowy (1948–1951, Zbigniew Ihnatowicz, Jerzy Romański) czy Dom Towarowy w Poznaniu (1952, Marek Leykam). Adam Kotarbiński niezwykle trafnie scharakteryzował sytuację polskiego budownictwa w pierwszych latach powojennych, mówiąc o „twórczości projektowania na wyrost, pobudzanej fantazją i nadziejami”15.

W dniach 20–23 czerwca 1949 roku, podczas obrad Krajowej Partyjnej Narady Architektów, rozwiano jednak jakiekolwiek nadzieje, że oto w komunistycznym kraju będzie kwitła swobodna, niczym nie skrępowana twórczość. Wyraźnie wskazano największe zagrożenia dla rozwoju socjalistycznej architektury. Były nimi „formalizm, nihilizm i konstruktywizm, jako przejawy burżuazyjnego kosmopolityzmu, wąski tradycjonalizm odbijający tendencje nacjonalistyczne, zbyt ciasno pojęty ekonomizm…”16 Równocześnie proklamowano „architekturę socjalistyczną w treści i narodową w formie”, która odtąd miała być stylem obowiązującym w Polsce Ludowej. Zaczął się okres tzw. socrealizmu obejmującego wszystkie dziedziny sztuki.

Życiorysy

Powroty

Po upadku powstania warszawskiego Maria Piechotka wraz z mężem Kazimierzem trafili do obozu jenieckiego w Zeitheim17. W podróż do kraju wyruszyli niemal natychmiast po ogłoszeniu kapitulacji Niemiec, 15 maja 1945 roku. Zapytana, czy nie rozważali wówczas pozostania na Zachodzie, żachnęła się – „To była przecież nasza Polska. Nie mogliśmy oddać jej komunistom walkowerem”.

Przez Tarnów i Kraków, Piechotkowie dotarli do zrujnowanej Warszawy. Co ich czekało? Przed oczyma mieli osławiony plakat „AK – zapluty karzeł reakcji”, w głowie obawy – czy zostaną aresztowani, czy będą musieli znów walczyć w ukryciu… Wątpliwości te rozwiał Jan Zachwatowicz, który zaproponował Kazimierzowi powrót do struktur Zakładu Architektury Polskiej na reaktywowanym Wydziale Architektury Politechniki Warszawskiej. „Sytuacja jest taka jaka jest. Nie ma co się łudzić, trzeciej wojny światowej nie będzie. Nie służymy ustrojowi lecz krajowi. Bez względu na to, kto i jak długo będzie tu rządził, to jest nasz kraj i nasze miasto, i trzeba skoncentrować wszystkie siły, żeby je odbudować” – tłumaczył18.

Odmienną drogę przebył Jerzy Sołtan. Do oflagu trafił już po klęsce kampanii wrześniowej i spędził w nim długie sześć lat. Po wyzwoleniu obozu przez armię amerykańską zamiast do Polski (lub Włoch, gdzie stacjonował 2 Korpus generała Władysława Andersa), wyruszył wprost do Paryża, do pracowni samego Le Corbusiera19. Do ojczyzny wrócił dopiero cztery lata później. W najgorszym możliwym momencie, gdy stalinizm zaczął objawiać z całą brutalnością swą istotę. Po latach Sołtan przyznawał, że zawierzył pozorom. Zwiodła go obecność Pabla Picassa na wrocławskim Kongresie Intelektualistów, uczestnictwo Bolesława Bieruta w kościelnej procesji z okazji Bożego Ciała. Nie posłuchał przestróg ówczesnego ambasadora PRL we Francji, Jerzego Putramenta, który sugerował, iż moment na powrót do kraju nie jest właściwy20. Po przybyciu do Warszawy objął obiecane stanowisko dziekana na stołecznej Akademii Sztuk Pięknych, by niemal natychmiast, jako „element niepewny” zostać całkowicie zmarginalizowany w uczelnianych strukturach. W stalinowskiej rzeczywistości nie było miejsca dla wielbicieli Le Corbusiera.

1. Wizyta Bolesława Bieruta. Ogląda makietę trasy W-Z. Od lewej, na pierwszym planie: Roman Piotrowski, Stanisław Jankowski, Michał Kaczorowski, Bolesław Bierut, Józef Sigalin (źródło: PAP/Stanisław Dąbrowiecki)

Przedwojenni komuniści…

Nowa, socjalistyczna Polska wydawała się wielu architektom szansą na realizację wyśnionych jeszcze przed wojną społecznych utopii. Oczywiście wrażliwość na problemy przeciętnego człowieka jest poniekąd wpisana w etos zawodu architekta i nie musiała wiązać się z przynależnością partyjną – ani przed, ani po wojnie. Ojciec Jacka Nowickiego, autora m.in. warszawskiego osiedla Zatrasie, był w II Rzeczpospolitej wybitnym działaczem lewicowym. Jego syn w pełni świadomie odmówił zapisania się do partii, „zachowując przy tym swoje postępowe poglądy” podkreśla Tadeusz Barucki. „Syrkusowie czy Lachert byli zadeklarowani w swoich poglądach lewicowych już przed wojną, ale nie na granicy komunizmu” – dodaje. Granicę tę Helena Syrkus przekroczyła w czasie wojny, kiedy wstąpiła w szeregi Polskiej Partii Robotniczej21.

Irena Kardaszewska, była studentka Heleny Syrkus, pamięta jak pani profesor płakała, przemawiając podczas uroczystego apelu na Wydziale Architektury PW po śmierci Józefa Stalina. Był to szczery żal czy wyrachowana gra przed przepasanym kirem portretem generalissimusa? Tamte trudne czasy często wymykają się jednoznacznym ocenom. Powtarzając za doskonale pamiętającym tamte lata Baruckim „trudno dziś wyobrazić sobie, że powiedzenie czegoś mogło zaważyć na życiu ludzkim. Stąd też te wypowiedzi były robione czasami i na wyrost, żeby zabezpieczyć się przed tym nawet najgorszym. To może chodziło o życie, może o karierę…”

Znajomości niegdysiejszych awangardzistów z najważniejszymi osobami w komunistycznej Polsce zawiązały się w czasie wojny i latach przedwojennych. Szymon Syrkus poznał Józefa Cyrankiewicza w obozie. Znajomość z Bolesławem Bierutem trwała od czasów, kiedy Syrkusowie projektowali dla Warszawskiej Spółdzielni Mieszkaniowej, której ten był jednym z założycieli22. W czasie okupacji wspólnie z Tadeuszem Tołwińskim i Romanem Piotrowskim tworzyli zręby nowej stolicy.

Piotrowski, zadeklarowany komunista, jeden z najbardziej radykalnych i lewicowych członków SARP przed wojną, tuż po wyzwoleniu objął stanowisko kierownika Biura Odbudowy Stolicy oraz wiceprezydenta Warszawy. Od 1951 roku piastował urząd ministra budownictwa. Nie był lubiany przez środowisko, bowiem z charakterystyczną dla technokratów bezdusznością starał się odrzeć profesję architekta z artystycznej otoczki. Już w latach 30. prorokował, że „zawód architekta zniknie…”23. Sam był twórcą solidnym. Barucki opisuje go jako „rzemieślnika znającego się na rzeczy” i podkreśla szczerą ideowość Piotrowskiego. Obrazuje ją doskonale pewna anegdota. Na początku lat 50., gdzieś na ulicy Koszykowej, Barucki mijał sklep z warzywami, przed którym stał długi ogonek kupujących. Wśród nich z siatką w ręku cierpliwie czekał na swoją kolej… minister Piotrowski. „Taki właśnie był” – śmieje się Barucki, „działał jak każdy normalny człowiek, nie wykorzystywał zajmowanego stanowiska”.

2. Roman Piotrowski (źródło: Narodowe Archiwum Cyfrowe/Zbyszko Siemaszko)

…i żołnierze AK

Witold Cęckiewicz, Maria i Kazimierz Piechotkowie – wielu architektów walczyło w szeregach Armii Krajowej. Mało kto miał jednak równie bogaty wojenny życiorys jak Józef Zbigniew Polak.

Podobnie jak wielu rówieśników w 1941 roku „zamienił pióro na karabin”, działając w szeregach Armii Krajowej i walcząc w powstaniu warszawskim. Po jego upadku, w obliczu faktu, że na prawym brzegu Wisły stacjonowała już Armia Czerwona oraz towarzyszące jej Ludowe Wojsko Polskie, dowódca zgrupowania AK na Pradze wydał swym podwładnym rozkaz wstąpienia w szeregi I Dywizji Piechoty im. Tadeusza Kościuszki. Tym samym dawał im szansę uniknięcia nieuchronnych jego zdaniem represji. Nietypowo musiała wyglądać przysięga nowych Kościuszkowców, bowiem, jak wspomina Polak, „wraz z kolegami z oddziału poruszaliśmy ustami, lecz nie wypowiadaliśmy słów. Tym samym pozostaliśmy wierni przysiędze Armii Krajowej”.

Przeszli cały szlak bojowy z Warszawy do Berlina. Polak w międzyczasie został dowódcą zwiadu saperów – po wojnie będzie, wraz z I Batalionem Saperów, brał udział w rozminowywaniu pasa nadnarwiańskiego. Tymczasem jednak Armia Czerwona, a wraz z nią berlingowcy i oddział w którym służył Polak, zdobyła stolicę Trzeciej Rzeszy i zatrzymała się na linii Łaby. Pojawiła się pokusa przedostania się do amerykańskiej strefy okupacyjnej i pozostania na Zachodzie. Dość szybko rozwiał ją wewnętrzny głos mówiący „twoje miejsce jest w Polsce” oraz… enkawudziści, którzy błyskawicznie zabezpieczyli tymczasową „granicę”.

Po powrocie do Warszawy Polak podjął studia na Wydziale Architektury. „Przyszedłem na uczelnię w mundurze i większość od razu, automatycznie, posądziła mnie o sprzyjanie komunistom” – śmieje się. Po ukończeniu edukacji w 1949 roku rozpoczął pracę w Biurze Projektowym Zakładu Osiedli Robotniczych, a także opiniował projekty budynków gmachów wojewódzkich komitetów partii wspólnie z Jerzym Mokrzyńskim oraz Tadeuszem Iskierką. Jak to możliwe, że żołnierz AK pełnił taką funkcję w najgorszych latach stalinizmu? Jednym z najprostszych, a zarazem najbardziej logicznych wyjaśnień wydaje się fakt, iż ojciec Józefa Zbigniewa Polaka, Czesław (także architekt) był członkiem partii odpowiedzialnym za budowę komitetów. Protekcja ojca oraz fakt, iż Polak wraz z berlingowcami zdobywał Berlin sprawiły, że władza przez palce patrzyła na jego przeszłość. Urząd Bezpieczeństwa nie pozwalał mu jednak zapomnieć, iż jest otoczony szczególną „opieką”. Jeszcze dziś projektant, wspominając lata powojenne szeroko się uśmiecha gdy opowiada, jak w latach powojennych „wodził za nos bezpiekę” i „kiwał ubeków”.

3. Jerzy Hryniewiecki i Witold Cęckiewicz (źródło: Archiwum ZG SARP)

„Będziemy się wam przyglądać”

„Wychodzicie na wolność. Zobaczymy, czy się to Ojczyźnie opłaci” – powiedziała w 1948 roku dyrektorka departamentu politycznego Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego Julia Brysty­gierowa do opuszczającego więzienie Pawła Jasienicy24. Słowa te stanowią poniekąd podsumowanie stosunku komunistycznych władz do ludzi nieprawomyślnych a użytecznych.

Tadeusz Barucki wspomina jedną z rozmów z Romanem Piotrowskim. Emerytowany wówczas architekt opowiedział niezwykłą historię o Stanisławie Jankowskim. Piotrowski był wtedy ministrem budownictwa. Pewnego dnia odwiedzili go funkcjonariusze Urzędu Bezpieczeństwa – „Jak to możliwe, że Jankowski, cichociemny z Londynu, adiutant Bora-Komorowskiego, pracuje w Biurze Odbudowy Stolicy i w dodatku jest kierownikiem pracowni?” Piotrowski znał Jankowskiego jeszcze sprzed wojny. Mieli odmienne poglądy na temat polityki i architektury, ale cenił go jako partnera polemik. Ocena ta nie zmieniła się po wojnie. „To jest wasz obowiązek. Wy go obserwujcie, ale zostawcie. Ja daję gwarancję za niego” – zadeklarował Piotrowski.

4. Biuro Odbudowy Stolicy. Prezentacja planów przez członkami Rządu Jedności Narodowej. Warszawa, 02. 1946 r. (źródło: Archiwum ZG SARP)

Sam Jankowski nie miał złudzeń – „Wiedzieli o mnie wszystko”25. Długo jednak nie wiedział komu zawdzięcza „nietykalność”. „Dlaczego ja nie siedziałem? Z biegiem lat coraz częściej zadaję sobie to pytanie” – pisał na kartach Z fałszywym ausweisem w prawdziwej Warszawie26. Protekcja Piotrowskiego oraz Józefa Sigalina nie oznaczała oczywiście braku jakichkolwiek problemów. Jankowski wspominał jak pewnego razu dyrektor BOS (Piotrowski) wezwał go do siebie. „Nie patrząc mi w oczy, oświadczył, że nie mogę nadal kierować tą pracownią. Będę miał inną ciekawą robotę, ale sam rozumiem: Plan 6-letni i ja, były cichociemny żołnierz AK”. Jankowski nie rozumiał. Wyszedł z pokoju Piotrowskiego przybity, z dojmującym poczuciem krzywdy jaka go spotkała. Szczęśliwie sytuacja uległa zmianie. „Następnego dnia wieczorem odwiedził mnie Józek Sigalin. Mam się rano zgłosić do Piotrowskiego. Tym razem z satysfakcją oznajmił mi, że poprzednia rozmowa była nieporozumieniem”27.

„Byliśmy