Od Kaukazu po Sudety. Studia i szkice o poznawaniu i zamieszkiwaniu gór dalekich i bliskich - Ewa Grzęda - ebook

Od Kaukazu po Sudety. Studia i szkice o poznawaniu i zamieszkiwaniu gór dalekich i bliskich ebook

Grzęda Ewa

0,0

Opis

Monograficzny tom Od Kaukazu po Sudety. Studia i szkice o poznawaniu i zamieszkiwaniu gór dalekich i bliskich pod redakcją Ewy Grzędy jest owocem wieloletniej współpracy badaczy z różnych akademickich ośrodków polskich i zagranicznych, zintegrowanych wokół Pracowni Badań Humanistycznych nad Problematyką Górską. Książka ukazuje się jako drugi tom Serii Górskiej wydawanej przez Universitas.
Tytuł Od Kaukazu po Sudety… sugeruje szeroki, wykraczający daleko poza granice Europy, zasięg geograficzny problematyki omawianej w zbiorze. Tematyka studiów prezentowanych w niniejszym tomie oscyluje wokół zagadnień związanych z różnymi aspektami życia codziennego i duchowego społeczności zamieszkujących obszary górskie o zróżnicowanym klimacie oraz różnych aspektów poznawania – a w ślad za tym opisywania – wybranych pasm i łańcuchów górskich (między innymi egzotycznych gór Kaukazu i Ałtaju oraz Alp, Karpat i Sudetów), z uwzględnieniem ich specyfiki zarówno geograficzno-przyrodniczej, jak i kulturowej, w różnych okresach historycznych. Temat zamieszkiwania, podobnie jak poznawania gór, został tu potraktowany szeroko i wieloaspektowo. Rozważania autorów odnoszą się i do mieszkańców rdzennych (autochtonicznych), i do tych, którzy z rozmaitych powodów – niekiedy nawet politycznych – na krótszy lub dłuższy czas osiedlali się na obszarach górskich i w jakimś stopniu przyczynili się do ich zagospodarowywania, albo dokonywali tam różnego typu eksploracji. Autorzy ujętych w tomie szkiców reprezentują kilka pokoleń badaczy uprawiających różne dyscypliny nauk humanistycznych, co sprawia, że publikacja ma charakter interdyscyplinarny.

Seria Górska jest odpowiedzią na rosnące zainteresowanie górami, jak również wieloaspektową, szeroką recepcję przestrzeni i kultury górskiej w literaturze, sztuce i życiu społecznym. W ostatnich dziesięcioleciach w nauce światowej pojawiły się odrębne studia poświęcone przestrzeni górskiej – mountain studies, prowadzone przede wszystkim z perspektywy ekologicznej, potwierdzające znaczenie gór, widzianych jako enklawy przyrodniczo-kulturowe, w aspekcie rozwoju i przetrwania współczesnej cywilizacji. W tym wymiarze wyraźnie rysuje się potrzeba rozszerzenia tej perspektywy o pogłębioną refleksję z obszaru szeroko pojętej humanistyki i dziedzin jej pokrewnych, historia poznania, eksploracji i zdobycia gór (alpinizm, andynizm, himalaizm) stanowi bowiem bardzo ważny element historii cywilizacji i kultury. W serii prezentowane będą najnowsze prace naukowe o charakterze monograficznym, jednego bądź wielu autorów, łączące doświadczenia literaturoznawcze z badaniami z zakresu antropologii kultury, psychologii i socjologii oraz historii poznania i zdobycia gór. Nie oznacza to jednak wykluczenia z serii prac z zakresu nauk przyrodniczych i innych obszarów badań. W ramach serii planowane są także wznowienia dziewiętnastowiecznych i dwudziestowiecznych zapomnianych dzieł dotyczących gór, o wybitnej wartości poznawczej, przekłady ważnych pozycji zagranicznych z tego zakresu oraz edycje krytyczne wybranych dzieł z obszaru eseistyki i beletrystyki.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 529

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Wstęp

Niniejszy zbiór studiów, zatytułowany Od Kaukazu po Sudety. Studia iszkice opoznawaniu izamieszkiwaniu gór dalekich ibliskich, stanowi próbę uniwersalizującego spojrzenia na niezwykle różnorodne izłożone aspekty życia na obszarach górskich, zamieszkiwania wnich iich badania, zdobywania coraz trudniej dostępnych pasm iszczytów, atakże ich naukowej iturystycznej penetracji zpunktu widzenia rosnącej wmiarę upływu czasu popularności gór izwiązanej znimi tematyki wliteraturze isztuce oraz postępującej turystyfikacji pewnych rejonów górskich. Wskazując rozległość sygnalizowanej wten sposób problematyki podjętej wprezentowanym tomie, godzi się jednocześnie podkreślić, że zawarte tu prace – pod względem metodologicznym osadzone wzałożeniach badań literaturoznawczych, antropologicznych ikulturoznawczych – reprezentują pewien specyficzny sposób myślenia „góroznawczego”, wktórym integrują się doświadczenia badawcze budowane na kanwie wiedzy lekturowej zautopsyjnymi doznaniami górskimi. Bezpośrednia konfrontacja zgórską przyrodą oraz szeroko pojętą kulturą górską – nie tylko pasterską – stanowi bowiem istotny czynnik „testujący” poprawność analizowanych zjawisk. Sytuuje to studia zawarte wniniejszej publikacji wobrębie badań rozwijających się wramach humanistycznego wariantu metodologii mountain studies1. Zakrojone na dużą skalę mountain studies mają obecnie formę zinstytucjonalizowaną isą prowadzone wtakich ośrodkach jak Mountain Studies Institute (MSI) wSilveerston wColorado (Stany Zjednoczone) czy Centre for Mountain Studies University of the Highlands and Islands wPerth (Wielka Brytania). Rację bytu isens tych badań dobrze objaśnił James R. Veleto zWydziału Antropologii Uniwersytetu Georgii (Stany Zjednoczone), pisząc:

Co najmniej od czasów dziewiętnastowiecznych publikacji prekursorskich prac Aleksandra von Humboldta (1814) obszary górskie na całym świecie budziły wyjątkowe zainteresowanie różnych badaczy reprezentujących podejście interdyscyplinarne w pracy naukowej. Od 1970 roku można zaobserwować we wszystkich dziedzinach prawdziwą eksplozję badań and górami, w wyniku której nauki humanistyczne i społeczne zostały zaangażowane w znacznie większym stopniu w dziedzinę badawczą tradycyjnie zdominowaną przez nauki przyrodnicze […]. Potrzeba zrozumienia wpływu człowieka na górskie ekosystemy w latach dziewięćdziesiątych XX wieku stała się przewodnim tematem badawczym w międzynarodowym kręgu badaczy pracujących w ramach paradygmatu zrównoważonego rozwoju. Obecnie badacze zmagają się ze znalezieniem odpowiedzi na pytanie o to, czym jest i jak można osiągnąć zrównoważony rozwój w warunkach wrażliwych środowisk górskich. Przekonanie, że ludzki wymiar studiów nad górami wymagał bardziej skoncentrowanego wysiłku badawczego, nie było bezzasadne. Wśród ludzi zamieszkujących obszary górskie lub żyjących w pobliżu gór, można zaobserwować niezwykle wysoki stopień kulturowej, biologicznej i językowej różnorodności. W dużej mierze przypisuje się ją geograficznym warunkom górskiego odosobnienia, takim jak różne mikroklimaty, środowiskowe nisze i strefy wysokości, w połączeniu z ekonomiczną i kulturową izolacją, która wspiera dywersyfikację strategii zdobywania środków do życia i tradycji kulturowych. Mapowanie wykorzystujące dane systemu informacji geograficznej (GIS) empirycznie dowiodło, że na obszarach górskich na całym świecie występują ścisłe powiązania między różnorodnością biologiczną, kulturową i językową, stanowiące podstawę biokulturowej różnorodności […]. Czynnikiem ogromnej wagi dla przetrwania człowieka jest wysoka korelacja między górskimi ekosystemami i różnorodnością w rolnictwie: góry stanowią system podtrzymywania życia, zawierający w zasadzie wszystkie dzikie gatunki i lokalne odmiany najważniejszych roślin uprawnych (ziemniaki, kukurydza, ryż, jęczmień i pszenica), które dostarczają ponad osiemdziesięcioprocentowej dawki kalorii i odżywienia niezbędnego człowiekowi do życia2.

We współczesnej refleksji nad szeroko pojętymi interakcjami, które zachodzą między fenomenem gór ikondycją ludzką we wszystkich jej aspektach: fizycznym, umysłowym iduchowym, wyraźnie eksponuje się kulturotwórcze znaczenie obszarów górskich wich pierwotnej postaci, wskazując, że obecnie coraz silniej są one zagrożone przez ekspansję elementów cywilizacyjnych, atakże przez rozwijające się intensywnie wostatnich dziesięcioleciach zjawisko turystyfikacji gór, co istotnie zmienia ich krajobraz. To zkolei pociąga za sobą jego degradację, powodując zatracenie się pierwotnych znaczeń krajobrazu. Należy jednak zauważyć, że wspomniany wyżej proces turystyfikacji miał charakter płynny, rozpoczął się on bowiem już zchwilą przełamania bariery strachu przed górami iwkroczenia na ich teren pierwszych eksploratorów oraz zdobywców, rywalizujących wzdobywaniu nietkniętych ludzką stopą szczytów. Za tą czołową grupą wXIX iXX wieku podążyły coraz liczniej zarówno rzesze zwykłych turystów, tworzących modę na uprawianie górskich wycieczek, jak iróżnego typu interesariuszy, zainteresowanych czerpaniem korzyści materialnych zeksploatacji obszarów górskich. Stąd mniej więcej od połowy XVIII wieku, gdy ogromną poczytność zdobyła Nowa Heloiza Jeana-Jacques’a Rousseau, można także dostrzec potęgujące się zkażdą kolejną dekadą zjawisko społecznej fascynacji górami, dokumentowane izwrotnie podsycane przez literaturę isztukę. Interesująco odniósł się do niego współczesny angielski pisarz ipodróżnik Robert Macfarlane wgłośnej książce Mountains of the Mind z2003 roku, wydanej wPolsce w2008 roku pod tytułem Góry. Stan umysłu. Macfarlane zwrócił uwagę na humanistyczny wymiar relacji człowieka zgórami, atakże na zagadkowość swoistego heroizmu związanego zeksploracją najbardziej niedostępnych szczytów ijaskiń. Wskazał on, że to ich wszechstronne oddziaływanie na wyobraźnię skłania do podejmowania ekstremalnego wysiłku wcelu rozpoznania ich natury, co staje się sprawdzianem ludzkich możliwości wbezpośrednim obcowaniu znieujarzmioną inieprzystępną naturą gór, zwłaszcza podczas przebywania wzagrażających ludzkiemu życiu, niezwykle trudnych warunkach. Co przy tym ważne, wskazał on także, że już uprogu historii eksploracji gór można dostrzec silny związek ludzkiej aktywności wgórach zróżnego typu piśmiennictwem, wynikający znaturalnej potrzeby utrwalenia wiedzy tam zdobytej, dotyczącej zarówno eksplorowanej przestrzeni wjej wymiarze fizycznym (topograficznym, przyrodniczym), jak ireakcji na nią ludzkiego organizmu, zuwzględnieniem szerokiej palety wrażeń zmysłowych istanów emocjonalnych powstałych wtrakcie bezpośredniej konfrontacji zgórami. Naturalna zatem potrzeba wyrażenia doznań iemocji związanych zdoświadczeniem górskiej wędrówki iobcowania zgórską naturą, na przykład podczas wspinaczki wysokogórskiej, szła wparze ztworzeniem użytkowych opisów przecieranych, atakże nowo wytyczanych dróg iszlaków, spisywania relacji zawierających komentarze odnoszące się do panujących wgórach warunków klimatycznych oraz zjawisk przyrody martwej iożywionej wcelu upowszechnienia wiedzy ztego zakresu.

Analizując ikomentując procesy oraz zjawiska związane zpoznawaniem izamieszkiwaniem gór, autorzy prac zamieszczonych wniniejszym tomie szczególną uwagę poświęcili nie tylko ich wymiarowi literalnemu, ale przede wszystkim mentalnemu. Wpolu ich uwagi, obok faktów społeczno-kulturowych, znalazły się różne świadectwa literackie dokumentujące rozległe kontakty człowieka zgórami (zarówno piśmiennictwo naukowe, jak iliteratura piękna istosowana), które odegrały istotną rolę wprocesie poznawania gór, chociażby dlatego, że uprzystępniały wiedzę ogórach wszerokich kręgach istawały się ważnym źródłem inspiracji do podejmowania dalszego, niejednokrotnie ryzykownego wysiłku eksploracji górskich. Nieocenione wtym aspekcie wydają się pierwsze opisy Alp. Wtym wymiarze nie można nie wspomnieć fundamentalnego ośmiotomowego dzieła Horace’a-Bénédicta de Saussure’a Voyages dans les Alpes (1779–1796) czy należącego do klasyki literatury alpinistycznej dzieła Edwarda Whympera The Ascent of the Matterhorn. Oile wielotomowe dzieło de Saussure’a stanowi wzbogaconą oelementy literackie narrację naukową, otyle relacja Whympera daje początek współczesnej książce wyprawowej, ale oba warianty osiągają cel poznawczy isystematyzują wiedzę otopografii inaturze Alp. Za specyficzną formę poznania gór wypada także uznać sam akt twórczy, podczas którego przenikliwy umysł artysty dokonuje zarówno analizy, jak isyntezy wrażeń górskich, zwykorzystaniem intuicyjnie dobranych form ekspresji językowej. Stąd literatura piękna podejmująca problematykę górską, obok literatury typu non fiction (na przykład relacja zwyprawy), może być także postrzegana jako ważny instrument poznania gór oraz ich mieszkańców. Jednocześnie ci mieszkańcy, identyfikowani jako ludzie gór, na przełomie wieków stawali się atrakcyjnymi bohaterami literackimi. Wwypadku ludności autochtonicznej zamieszkującej różne obszary górskie ciekawość budziły ich tożsamość etniczna, narodowa, język ikultura.

Za klasyczne dzieło wzakresie humanistycznie zorientowanych badań góroznawczych nie przypadkiem uchodzi monografia Claire-Éliane Engel (1903–1976) La littérature alpestre en France et en Angleterre aux XVIIIe et XIXe siècles3. Inicjując nowoczesne badania nad dziejami tematyki alpejskiej wliteraturze, Engel wskazała celowość połączenia analizy literaturoznawczej zelementami historii alpinizmu. Wślad za tą rozprawą zaczęły powstawać inne studia ocharakterze humanistycznym, wyrastające na kanwie badań literaturoznawczych, historycznych ietnograficznych, skoncentrowane wokół związanych zgórami turystycznych ialpinistycznych doświadczeń poznawczych, wyrażanych wrozmaity sposób także za pośrednictwem języka literatury isztuki. Pomijając tu rozważania na temat metodologicznych podstaw realizacji tych badań, na potrzeby niniejszego szkicu wystarczy konstatacja, że rozległe te prace wpierwszym rzędzie dotyczyły kręgu problemów topograficznie związanych przede wszystkim zAlpami. Rozwinięcie tego wątku wymagałoby napisania osobnej sporej rozprawy, tu ograniczmy się tylko do stwierdzenia, że historię eksploracji ideskrypcji innych wielkich pasm górskich zaczęto badać później – na przykład literatura andynistyczna nowatorsko opracowanej koncepcji badania doczekała się dopiero niedawno4. Dostrzegając więc, że wbadaniach góroznawczych dominują dzieła dotyczące alpinizmu ihimalaizmu, pozwalamy sobie przedstawić propozycję alternatywną, kierując uwagę wstronę rejonów iproblemów peryferyjnych.

Nie przypadkiem zatem niniejszy tom otwiera obszerne studium poświęcone specyficznej formie zamieszkiwania irównocześnie poznawania obcych, egzotycznych gór, jaką była na przykład sytuacja przymusowego zesłania na Kaukaz, który, jak pisze Renata Gadamska-Serafin: „Woptyce wygnańca […] wytyczał limes […] azjatyckiej barbarii, za którym nie obowiązywały już cywilizowane prawa”. Autorka omawia proces powolnego poznawania ioswajania natury oraz istoty piękna igrozy legendarnego Kaukazu opisany wpamiętnikach przez Franciszka Pietraszkiewicza, zesłanego wpierwszej połowie XIX wieku do Gruzji. Osobną uwagę poświęca także walorom poznawczym jego twórczości poetyckiej osadzonej wrealiach kaukaskich.

Współczesny antropolog kultury Łukasz Smyrski, na podstawie własnych badań terenowych dotyczących szeroko pojętych relacji między sferą wierzeń, stylem życia ikulturą codzienności mieszkańców Ałtaju aotaczającym ich środowiskiem naturalnym, proponuje zupełnie nowy, holistyczny sposób interpretowania tych relacji, co sam komentuje następująco:

Wdalszych rozważaniach nie traktuję jednak gór ałtajskich wrozumieniu przyrodniczym, geograficznym czy geologicznym. Nie zajmuję się również analizą ich piękna przy użyciu kategorii estetycznych. Przede wszystkim skupiam się na lokalnych konceptualizacjach związanych zpunktem widzenia miejscowych – jednostek zamieszkujących Ałtaj. Przyjęcie takiej perspektywy pozwala dostrzec podwójną naturę gór ikomplementarnie traktować je wkategoriach materialnych iideacyjnych. Podążam wtym zakresie tropem duńskiej antropolożki Kirsten Hastrup (1994), która zwracała uwagę na tego rodzaju dwoistość form materialnych.

Przyjęcie powyższego założenia zmienia jakościowo percepcję gór. Wlokalnej kosmologii ulegają zatarciu podziały charakterystyczne dla zachodniej epistemologii konstruktywistycznej. Miejscowa ontologia opiera się na istnieniu duchowej jedności icielesnej różnorodności wszelkich podmiotów zamieszkujących świat: ludzi, zwierząt, gór oraz sił ienergii immanentnie tkwiących wziemi, określanych zreguły mało precyzyjnym inienaukowym terminem „duchy”.

Zkolei sekwencja szkiców poświęconych zarówno związkom między literaturą alpejską ikarkonoską, dziewiętnastowiecznym czeskim wędrówkom po Karkonoszach, jak ipolskiej tradycji Sobótki (Ślęży), która miała charakter odmienny od tradycji niemieckiej, choć wykazywała znią pewne konwergencje, dokumentuje proces upowszechniania związanej zgórami pasji poznawczej za pośrednictwem szeroko pojętego piśmiennictwa, ze szczególnym uwzględnieniem literatury wysokoartystycznej, która popularyzowała wzorce przenikliwego patrzenia na górski krajobraz istawała się kluczem do jego zrozumienia, niejednokrotnie silniej oddziałując na zbiorową świadomość niż hermetyczne traktaty naukowe. Ciekawie ujął ten problem Jan Pacholski, komentując koncepcję twórczości niemieckiego pisarza związanego zKarkonoszami:

Może zaskakiwać, że spędziwszy tylko jedną jedyną noc w(Starej) Śląskiej Budzie, poczynił GutsMuths tak wiele nader trafnych spostrzeżeń, które później skrupulatnie przelał na karty swojego dzieła. Jeśli jednak założymy, że obserwacje te poprzedziła skrupulatna lektura wciąż jeszcze popularnego wkrajach niemieckojęzycznych poematu Hallera, nasze zaskoczenie ustąpi miejsca pewności, że wbrew zapewnieniom przytoczonej wcześniej przedmowy, quedlinburczyk niezwykle starannie przygotował się do swojej wyprawy, między innymi studiując literaturę, wśród której Alpy musiały być pozycją obowiązkową. Podobnie jak nieco wcześniej Volkmar, który – naczytawszy się uScheuchzera olodowcach Szwajcarii – koniecznie chciał odkryć podobną formację wswoich górach, quedlinburczyk spoglądał na mieszkańców najwyższego pasma Sudetów przez okulary berneńczyka, będąc oczywiście przekonany, że także wśród karkonoskich górali znajduje znakomite potwierdzenie jego tez, które notabene tymczasem przyjął za swoje.

Wpodobnym duchu oznaczeniu literatury podróżniczej zaangażowanej wkształtowanie nowoczesnych postaw wobec gór ibudowanie wprawdzie emocjonalnych, ale jednak opartych na konkretnej wiedzy relacji człowieka zgórami, piszą Karel Stibral iVeronika Faktorová, którzy podkreślają także istotną rolę ikonografii wupowszechnieniu wiedzy nie tylko okrajobrazowych iestetycznych, ale także kulturowych walorach Sudetów:

Wiedzę na temat tego, co należy zobaczyć wKarkonoszach, przynosiły oprócz publikacji Hosera również inne książki podróżnicze czy różne przewodniki turystyczne, atakże grafika. Prawdopodobnie pierwszym zestawem arkuszy graficznych wykonanych przez artystę wywodzącego się ze środowiska czeskiego był Cyklus pohledů na Krkonoše aAdršpašské skály zlat 1792–1794. Ich twórca, Antonín Karel Balzer, studiował wDreźnie iWiedniu, apodkolorowane akwaforty wykonał na podstawie własnej wędrówki przez Karkonosze. […] Warto nadmienić, że podobną koncepcję miały rysunki iobrazy malarzy ze strony pruskiej. Zaledwie rok od ukazania się drugiej części działa Hosera, w1806 roku wyszła drukiem słynna seria graficzna, której autorem był Christoph Nathe – Malebné putování Krkonošemi ve Slezsku (Mahlerische Wanderungen durch das Riesengebirge in Schlesien in XVI grossen Aquantita-Blättern), ukazująca wiele miejsc uchwyconych podczas różnych pór dnia iwrozmaitych warunkach atmosferycznych, które zpodobnej perspektywy zostały opisane także przez Hosera.

Osobne studium poświęcone zostało także nadawaniu znaczeń Śnieżce wróżnych obiegach językowych itradycjach narodowych: czeskiej, niemieckiej ipolskiej, co do metodologii badań góroznawczych wprowadza istotny aspekt komparatystyczny. Wyraźną tożsamością metodologiczną odznacza się studium Jagody Wierzejskiej oasymilacji kultury społeczności autochtonicznych zogólnonarodową, widzianej wperspektywie zmiany przynależności państwowej oraz wsytuacjach konfliktu politycznego izbrojnego. Wrozprawie ohistorii turystyfikacji Karpat Wschodnich punktem wyjścia uczyniła ona stwierdzenie, że:

Wrezultacie wojny polsko-ukraińskiej owschodnią Galicję, toczącej się wlatach 1918–1919, cała habsburska prowincja zwana Galicją – aznią licząca około sześciuset kilometrów część Karpat – została włączona do Polski odrodzonej po pierwszej wojnie światowej iistniejącej do 1939 roku. Polskie łańcuchy karpackie rozciągały się wtym okresie od Beskidu Śląskiego na zachodzie przez Tatry do Karpat Wschodnich zich najważniejszymi pasmami: Bieszczadami, Gorganami iCzarnohorą. […] Bieszczady, Gorgany iCzarnohora były uważane przez Polaków za część dziedzictwa terytorialnego Rzeczpospolitej Obojga Narodów, ale wodróżnieniu od Tatr nie odgrywały dla nich roli „krajobrazu narodowego”.

Wspomniane tu łańcuchy górskie przez Polaków zdawnego zaboru rosyjskiego ipruskiego były postrzegane jako odległe iobce. Co więcej, zamieszkujący je górale – Bojkowie iHuculi – istotnie się od Polaków katolików różnili: byli Słowianami wschodnimi wyznania prawosławnego lub greckokatolickiego, aposługiwali się dialektami, które przypominały język ukraiński. Sami Ukraińcy uważali Bojków iHucułów (podobnie jak Łemków wBeskidzie Niskim) za część narodu ukraińskiego iprowadzili wśród nich działalność narodowotwórczą nie tylko przed 1918 rokiem, ale także po 1918 roku, choć władze Drugiej Rzeczypospolitej bardzo starły się przeciwdziałać ich wysiłkom. Górale zkolei, oile byli świadomi iaktywni politycznie, sympatyzowali zróżnymi orientacjami – ukrainofilską, moskofilską, staroruską lub propolską. Ogólnie rzecz biorąc, byli jednak słabo przekonani lub wcale nieprzekonani do idei polskości regionu. Im bardziej wschodnie części Karpat zamieszkiwali, tym bardziej byli podatni na wpływy ukraińskie.

Praca Jagody Wierzejskiej prezentuje te złożone itrudne sprawy zpełnym obiektywizmem.

Dwie inne rozprawy – Anny Pigoń iMarii Kościelniak – choć mają charakter stricteliteraturoznawczy, napisane zostały zwykorzystaniem odniesień do interesujących źródeł etnograficznych ihistorycznych, co wprowadza do prezentowanego tu zbioru studiów jeden jeszcze oryginalny rys metodologiczny. Podejmując wybrane aspekty życia górali podhalańskich (tu ze szczególnym uwzględnieniem kondycji kobiet) igorczańskich, atakże historii poznawania Podhala iGorców, wnoszą one do wiedzy oliterackiej tradycji Podhala iGorców pewne nowe rysy.

Na uwagę zasługują również opracowania Jacka Kolbuszewskiego oSobotniej Górze oraz Anny Brzezińskiej-Winkiel, Doroty Nowickiej iAnny Pigoń, analizujących recepcję Śnieżki przez autorów reprezentujących narody żyjące wXIX stuleciu wKarkonoszach ieksplorujących te góry: Czechów, Niemców iPolaków.

Proces poznawania gór wświetle badań autorów niniejszego tomu jawi się więc jako zjawisko wieloaspektowe, przebiegające wielopoziomowo, zależne od statusu społecznego, wykształcenia itożsamości osoby wchodzącej winterakcje zprzestrzenią górską. Studia zawarte wksiążce Od Kaukazu po Sudety wskazują, że wielość tych interakcji wiązała się zkoncepcją ról społecznych, jakie przyjmowali na siebie ich aktorzy: eksploratorzy, badacze, turyści chodzący po górach, piszący onich pisarze czy poeci oraz utrwalający ich piękno malarze. Wydaje się więc, że podjęcie wzamieszczonych tu studiach itego wątku stanowi ważny element metodologicznej legitymacji tego dzieła.

Ewa Grzęda

ORCID: 0000-0001-5254-9458

1 V. della Dora, Mountain: Nature and Culture, London 2016.

2 „Mountain areas of the world have been of special interest to adiversity of interdisciplinary researchers since at least the 19th century seminal work of Alexander von Humboldt (1814). Since the 1970s there has been an explosion in the study of mountains across all disciplines, and has resulted in the increased involvement ofthe human and social sciences in afield of study that has been traditionally dominated by natural sciences […]. The need to understand the impact of humans on mountain ecosystems has become aprominent research theme in the sustainable development paradigm that has taken root in international development circle since the 1990s. Today researchers grapple with what sustainability means and how it can be achieved in fragile mountain environments. The recognition that the human dimension of mountain studies needed more focused scholarly attention was not unfounded. […] Among people who live in or near mountains is an unusually high concentration of cultural, biological, and linguistic diversity. This is thought to be in large part due to isolated mountain geographies that include various microclimates, environmental niches, and altitudinal zones; in combination with economic and cultural isolation which promotes diversification in livelihood strategies and cultural traditions […]. GIS mapping has empirically shown that mountain areas throughout the world contain strong linkages between biological, cultural, and linguistic diversity, or biocultural diversity […]. Of particular and immediate importance to human survival is the high correlation between mountain ecosystems and agricultural biodiversity: Mountains provide the life support systems that contain virtually all of the wild species and ancestral landraces of the major crops (potatoes, maize, rice, barley, and wheat) providing over 80 percent of the human calorie intake and nutrition” (J.R. Veteto, From mountain anthropology to montology? An overview of the anthropological approach to mountain studies, [w:]New Horizons in Earth Science Research, t.1, red. B. Veress, J. Szigethey, New York 2020, s.281). Por. Bridging Human and Ecological Landscape: Participatory Research and Sustainable Development in an Andean Agricultural Frontier, red. R.E. Rhoades, Dubuque, Iowa 2001.

3 C.-É. Engel, La littérature alpestre en France et en Angleterre aux XVIIIe et XIXe siècles, Montmélian 1930.

4 M. Kopf, Alpinismus – Andinismus: Gebirgslandschaften in europäischer und lateinamerikanischer Literatur, red. J.B. Metzler, Berlin 2016.

Renata Gadamska-Serafin

ORCID: 0000-0001-5182-6097

Uniwersytet Jagielloński

Góry Kaukaz w poezji i we wspomnieniach Franciszka Ksawerego Pietraszkiewicza

Góry były – obok morza ibezkresu niebios – jedną znajważniejszych (iszczególnie naznaczonych semantycznie) przestrzeni romantycznego krajobrazu. Wliteraturze polskiej XIX wieku karierę zrobiły zwłaszcza Alpy irodzime Tatry, ale sytuacja polityczna kraju sprawiła, że wpoezji iprozie wspomnieniowej tamtego stulecia pojawiły się również góry Kaukaz, eksplorowane przez polskich zesłańców (rzadziej dobrowolnych emigrantów). Choć była to fascynacja wymuszona, przyniosła ciekawe igodne uwagi owoce artystyczne.

Jednym zzesłanych na Kaukaz był Franciszek Ksawery Pietraszkiewicz (1814–1887). Cały okres kilkuletniego wygnania spędził wGruzji, toteż tylko jej górskie pejzaże odbijają się wlustrze jego pism. Spora część tych tekstów spoczywa dotąd wrękopisach1.

Fakt, że Pietraszkiewicz przetrwał kaukaską zsyłkę ipowrócił do kraju, gdzie założył rodzinę iżył jeszcze kilkadziesiąt lat, zdecydował, że wprzeciwieństwie do losów wielu innych kaukazczyków, jego biografia jest dość dobrze znana izarejestrowana wPolskim Słowniku Biograficznym2. Przypomnijmy zatem tylko najistotniejsze fakty zjego życia.

Franciszek Ksawery Pietraszkiewicz pochodził zUkrainy, zrodziny szlacheckiej okorzeniach żmudzkich. Młodzieńcza edukacja wświetnych szkołach bazyliańskich3 (wLubarze iHumaniu4) zaszczepiła wnim gorącą miłość do kraju, wielką wrażliwość etyczną iżywe uczucia religijne. Kiedy po powstaniu listopadowym zamknięto zrozkazu Mikołaja Iwszystkie szkoły polskie oraz Uniwersytet Wileński, podjął w1835 roku studia na wydziale literacko-filozoficznym wnowo powstałym Uniwersytecie Kijowskim. Na czwartym roku studiów wstąpił do Stowarzyszenia Ludu Polskiego Szymona Konarskiego, apo wykryciu związku przez władze rosyjskie podzielił tragiczny los wszystkich konarszczyków. Został osadzony wcytadeli fortecy kijowskiej ipoddany długiemu, niemal rocznemu dochodzeniu, wtrakcie którego nie ugiął się przed szantażem, nie dał się zwieść żadnym podstępem ani nie wystraszył się miotanych gróźb5. Świadectwem więziennych przeżyć irefleksji jest zachowany wrękopisie wiersz Nowy Rok (1839) zwięzienia wKijowie6:

Nowy Rok, nowe pasmo łańcucha

Narodów życia idoli;

Nowością nowe tchnienie rozdmucha,

Inową siłę podniesie ducha,

Co się nie lęka niewoli.

Nowy Rok, amy więźnie wżałobie,

Przywdziejmy strój nasz godowy!

Toasty szczęścia spełnijmy sobie,

Co będą stypą na wroga grobie,

Bo nie dla niego rok nowy!

Cieszmy się bracia! nasze cierpienia

Weselsze niż wrogów gody:

Wnas się odrodził duch odkupienia,

Za nami ludów błogie życzenia,

Przed nami sztandar swobody!

Cieszmy się bracia! świat nam zazdrości,

Choć żyjem na nim tułacze.

Ale zbawienie niesiem ludzkości,

Śpiewamy ludom hymny wolności

Wielkiego dzieła tłumacze.

Cieszmy się bracia! kres niedaleki,

Agłosu wolnego echo,

Tłumione długo jarzmem opieki

Zabrzmi na koniec, ale na wieki,

Pod niską rolnika strzechą.

A wtenczas, wtenczas ludzkości wrogi

Zadrżyjcie, zadrżyjcie trony!

Bo bujne żniwo dają odłogi,

Na waszych miejscach wzniosą się stogi

Na wieczne ludzkości plony.

Rodzice, bracia, żony i dzieci,

Wy przyjaciele życzliwi

Gdy do was smutnych ta pieśń doleci,

Niech w waszych sercach pociechę wznieci,

Że my i w więzach szczęśliwi.

Że my i w więzach niepokonani,

Duch nasz w podziemiach nie skryty.

A broń zwycięska męczeństwu w dani.

Chrystus wybawił ojców z otchłani,

Gdy był na krzyżu przybity7.

Wycieńczonego chorobą studenta postawiono przed sądem wojennym, który skazał go na śmierć. Karę tę złaski cara zamieniono na zesłanie „wsołdaty” bez wysługi (oraz utratę szlachectwa). Buszczyński odnotował, że Pietraszkiewicz odbył kilkusetkilometrową drogę na Kaukaz pieszo, przykuty wraz zinnymi skazańcami do żelaznego pręta, żona zesłańca wspominała jednak, że jechał wozem, na którym omal nie umarł zzimna, gdyż powieziono go tylko wcienkim surducie8.

Otrzymał przydział do oddziału kaukaskiej artylerii (miał wnim służyć pięć lat). Informacje na temat miejsca powstawania kolejnych utworów literackich pozwalają wnioskować, że początkowo stacjonował wGombori na terenie Kachetii, na wschód od Tyflisu.

Dopiero po jakimś czasie dostał się do Tyflisu, gdzie złączywszy się zkolegami, złączyli swoje fundusze imogli sobie razem nająć mieszkanie, żyli skromnie, ale tak się swoim postępowaniem odznaczyli, że ich nazwali: Kniazja Polskije”.

Ksawery Pietraszkiewicz rozpoczyna ciężki żywot żołnierza na tle obcym ipięknym dzikich gór ijeszcze dzikszych ludzi9.

W1840 roku wTyflisie powstał wiersz Zazdroszczę…, traktujący ogłębokim sensie życia ofiarnego ibezsensie egzystencji egoistycznej, samolubnej. Wyraźnie pobrzmiewają wnim echa Ody do młodości:

Zazdroszczę wam możni świata,

Jeśli kto zwas serce ma,

Iwnędzarzu czci współbrata,

Iwspółbrat nią dłoń mu da.

Zazdroszczę wam męże dzielni,

Jeśli was ukochał lud;

Snadź dla jego czynnej kielni,

Pożądany był wasz trud.

Zazdroszczę wam geniusze,

Gdy wiosenną brzmicie pieśń;

Pieśń co życiem karmi duszę,

Iniemocy zdziera pleśń.

Zazdroszczę wam cni pasterze,

Gdy przez wasze usta Bóg,

Wieczne ludom śle przymierze,

Które ciągle zrywa wróg.

Iwam, wam nawet nędzarze,

Co żebrany żywi chleb;

Jeśli macie wspólnym darze

Wolne tchnienie wolnych nieb. […]

Lecz mocarze, karo boża,

Co tak długo już nas chłoszcze,

Wam, panom ziemi imorza,

Nie zazdroszczę, nie zazdroszczę!

Iwam służalców ich karty [?],

[fragment nieczytelny – R.G.-S.] narzędzia ich zbrodni;

Wy głuszące ziarno chwasty,

Dla własnej ziemi wyrodni. […]

Nie zazdroszczę, jednym słowem

Wszystkim, co ze swej skorupy,

Patrząc życiem czczem, jałowem,

Dla ludzkości, istne trupy,

Nie przynieśli żadnej dani.

Jakby od powicia chwili,

Na zwierzęcy byt skazani

Metempsychozę przebyli10

Ciężko ranny wbrzuch11 podczas działań wojennych, trafił do szpitala wTyflisie12(kula utkwiła wkości pacierzowej, aponieważ nie zdołano jej wyjąć, pozostała tam już do końca życia). Paradoksalnie postrzał ten uratował Pietraszkiewiczowi życie, gdyż jako inwalida otrzymał upragnioną dymisję zwojska imógł powrócić do kraju(stało się to 9 marca 1843roku)13. Tak spełniło się jego widzenie zsonetu Kaukaz (1841), być może napisanego po ocaleniu od bliskiej śmierci:

Iledwie niedobitek, ledwie się wywlekłem,

Aza mną zły duch pustyń, zawył wicher piekłem:

„Szczęśliwyś! ha szczęśliwyś! długo ci żyć jeszcze!”14

Rzeczywiście, Pietraszkiewiczowi dane było dożyć dość sędziwego wieku siedemdziesięciu trzech lat, co czyniło go jednym znielicznych wyjątków wgronie naszych kaukazczyków.

Po powrocie postanowił przede wszystkim podjąć na nowo przerwane mu niegdyś studia. Pojawienie się byłego zesłańca na Uniwersytecie Kijowskim było wydarzeniem bezprecedensowym izauważonym przez wszystkich15. Jego przyjaciel Stefan Buszczyński, inny znakomity absolwent tej uczelni16, pisał onim po latach:

Należał do najznakomitszych uczniów wuniwersytecie. Obdarzony wielką pamięcią inadzwyczajnymi zdolnościami, pilny, pracowity, wesoły, łatwy wtowarzystwie, nie tylko kochany był przez kolegów, lecz niemal uwielbiany, apoważany przez wszystkich profesorów. Idąc na Kaukaz zostawił po sobie najchlubniejsze wspomnienie. Jego imię pokolenie młodsze studentów ze czcią wymawiało. Już nikt na uniwersytecie kijowskim od czasu jego założenia nie miał podobnej popularności17.

Franciszkowi Pietraszkiewiczowi udało się wprawdzie we wspaniałym stylu ukończyć studia, jednak powrót do kraju oznaczał dla niego, podobnie jak dla innych wygnańców, konieczność odnalezienia się wniełatwej rzeczywistości: wSyberii „drugiej”, „pracy ipieniędzy”, wktórej szanse ludzi obciążonych polityczną przeszłością na otrzymanie jakiejkolwiek posady państwowej były znikome. Piętno politycznego skazańca naznaczyło więc całe dalsze jego życie. Córka Jadwiga wspominała:

Chciał napisać swoje pamiętniki izacząć je od wiersza, który ułożył wwięzieniu wKijowie, gdy mu przerwano studia uniwersyteckie – „Bo też los mój rzadki,/ Bo co zacznę, to nie skończę,/ Co krok stąpię, to rogatki,/ Iplączę tylko iplączę” – Rzeczywiście, całe życie tak mu przeszło, był pod tym względem jak wielu innych ofiarą nieszczęść kraju, nigdy nie doszedł do żadnego stanowiska publicznego idzieł swoich wydać nie mógł zpowodu moskiewskiej cenzury. Po powrocie zKaukazu skończył wprawdzie uniwersytet, ale go miano na oku inie pozwalano pracować publicznie18.

Franciszek Pietraszkiewicz został więc prywatnym nauczycielem. Po kilkuletnim postyczniowym epizodzie paryskim (1863–1870) osiadł wKrakowie. Przybysza zKresów traktowano tu zdystansem, wcale nie ułatwiając mu odnalezienia się wnowym otoczeniu:

Gdy przybył do Krakowa itu znów nie mógł pracować publicznie, jak to było jego marzeniem całego życia, gdyż tutejsi zwierzchnicy nie dopuścili do zajęcia człowieka obcego ibez patentu, igdy towarzystwo tutejsze mało go uznawało isłuchało, mając Go za człowieka zacofanych poglądów ibez stanowiska, bolał nad tym, że zapoznają te prawdy, które kochał […]19.

Nie mając innych szans na zarobkowanie, Pietraszkiewicz założył (wraz zżoną Teofilą Górską ijej siostrą Seweryną) siedmioklasową pensję dla dziewcząt wkamienicy przy ulicy Garbarskiej 720.

Działalność pedagogiczna, która przyniosła mu wielkie uznanie iplon wpostaci cenionych publikacji21, stała się źródłem skromnego utrzymania dla całej licznej rodziny byłego kaukazczyka (Pietraszkiewiczowie wychowali aż dziewięcioro dzieci). Listy pisane wlatach siedemdziesiątych iosiemdziesiątych XIX wieku do Stefana Buszczyńskiego zdradzają, że mimo wytężonej pracy Ksawery ciągle borykał się zproblemami finansowymi22. Po jego śmierci przyjaciel ten, wówczas prezes krakowskiej Akademii Umiejętności, pisał zgoryczą:

Wkażdym innym kraju, przy innej organizacji rządu, powiedzmy sobie szczerze, wkażdym innym społeczeństwie umiejącym wznieść się do ocenienia go, umiejącym poznać się na tym nadzwyczajnym rozumie, ozdobionym niezgłębioną wiedzą, ten człowiek mógłby zająć wysokie stanowisko, mógłby być jednym znajpierwszych wnarodzie, wPolsce całej, wEuropie, mógłby ojaki krok naprzód posunąć ludzkość wpostępie. Tymczasem czymże był? Skromnym, domowym nauczycielem!

To fatalizm tkwiący wopłakanym, anormalnym stanie narodu naszego!23.

Wzbiorze korespondencji Buszczyńskiego, przechowywanym wkrakowskiej Bibliotece Polskiej Akademii Nauk, zachowało się osiemnaście listów od Pietraszkiewicza (z1871roku oraz zlat 1883–1885), dokumentujących ich przyjaźń oraz krakowskie lata „przedostatnie” autora24. Pisane zmęczoną, niesprawną już starczą ręką nie zawierają wprawdzie wspomnień zKaukazu, ale wymownie świadczą ośladach, jakie te dawne, tragiczne doświadczenia wycisnęły na świadomości ipoglądach byłego zesłańca, wyczulonego na przykład na kwestie relacji polsko-rosyjskich25. Ponadto zachował się

jeden list do Teofila Lenartowicza, zhołdem ipodziękowaniem za nadesłany wiersz Jagoda26.

Dom Pietraszkiewiczów był ważnym miejscem spotkań polskiej inteligencji, pojawiali się wnim: Adrian Baraniecki, sybiracy Marian Dubiecki (autor późniejszego nekrologu Pietraszkiewicza w„Kłosach”) iAgaton Giller, generał Oktawian Augustynowicz iprofesor Edmund Liwski (obaj absolwenci Uniwersytetu wKijowie), Izydor Kopernicki, Marian Zdziechowski, Franciszek Duchiński, Antoni Edward Odyniec oraz Seweryn Goszczyński27. Ksawery znał także Józefa Bohdana Zaleskiego, Wincentego Pola, przyjaźnił się zsybirakiem Bronisławem Zaleskim. Na powinszowaniach dla Józefa Bohdana Zaleskiego, przesłanych do Paryża zokazji jego osiemdziesiątych urodzin, zachowały się nawet autografy Franciszka Ksawerego, jego żony Teofili itrojga dzieci (Ksawerego, Stanisława iElżbiety)28.

Franciszek Pietraszkiewicz zmarł wKrakowie w1887 roku. Byłego zesłańca kaukaskiego pochowano na Cmentarzu Rakowickim. „Na jego grobie zasłużony wyryto napis: Sprawiedliwemu”29. Córka zaś napisała onim:

[…] był to jeden zrzadkich dziś ludzi, który tylko dla idei pracował, anigdy nic nie zrobił dla interesu, zaszczytów lub sławy. Tak ukochał Boga, Ojczyznę iludzi, że jego miłość własna wtej wielkiej miłości zupełnie stopniała. Egoizmu nigdyśmy nie dostrzegli, przez całe życie był delikatnym dla drugich, dla siebie nic nie wymagał […].

Zusposobienia ipojęć był prawdziwie postępowym, ale rozumiał postęp jako coraz większe postępowanie wdoskonaleniu się, zachowaniu tych zalet, jakie były wprzeszłości, anabywaniu nowych. Ale że postęp europejski zupełnie nie do doskonałości dąży, więc Ojciec był mu przeciwny iwięcej należał do konserwatystów, ztą jednak różnicą, że konserwował tę przeszłość polską, którą ukochał, wktórej widział instytucje dobre, piękne iszlachetne, nie jak konserwatyści teraźniejsi, którzy na tę przeszłość patrzą oczami rozumu po dzisiejszych doświadczeniach ikrytykują wszystko, co było30.

Pewne zamieszanie biograficzne, skutkujące uznaniem Pietraszkiewicza za „akademika wileńskiego”, wywołał fragment jego kaukaskich wspomnień opublikowany na łamach poznańskiego „Dziennika Domowego” w1841 roku (awięc równolegle do jego pobytu na Kaukazie, co było wówczas rzadkością):

Nazajutrz ledwiem się dowlókł do Tyflisu. Tu przez tydzień odżyłem wśród przyjaciół zznajomych, których tu wielu – apożegnawszy się ztowarzyszami wspólnych losów, dalej wdrogę na wojnę. Ja na wojnę! – ja literat wWilnie wypieszczony!31

Wrzeczywistości Pietraszkiewicz nigdy wWilnie nie studiował (lecz, jak powiedziano wyżej, wKijowie), jednak wzmianka ojego związkach zmatecznikiem polskiego romantyzmu nie była całkiem bezpodstawna. Córka Franciszka Ksawerego, Jadwiga Kwaśnicka, we wspomnianym liście do Mariana Dubieckiego przyznała, że ojciec jej

bardzo cenił stosunki zuniwersytetem wileńskim iduchem do Filaretów należał. Gdy był na Litwie, umyślnie zajechał poznać Odyńca jako jednego znich. Gdy był wKrakowie, Odyniec go odwiedzał, ile razy przejeżdżał przez Kraków32.

Nie bez przyczyny, Ksawery był bowiem synowcem Onufrego Pietraszkiewicza (uwiecznionego wtrzeciej części Dziadów jako Jacek), współzałożyciela iarchiwisty Towarzystwa Filomatów, przyjaciela Adama Mickiewicza33. Ta rodzinna więź sprawiła, że głęboko utożsamiał się ze środowiskiem wileńskim, aswoje późniejsze doświadczenia więzienno-zesłańcze konceptualizował niezmiennie zpunktu widzenia filomackiego przeżycia pokoleniowego. Kijowski proces ikaukaskie zsyłki stanowiły wjego optyce niejako kolejny akt procesu wileńskiego uwiecznionego wMickiewiczowskim dramacie (izarazem spełnienie złowieszczego proroctwa zwiersza Do matki Polki).

Silny związek emocjonalny iintelektualny zWilnem miał zaciążyć także na jego poglądach na literaturę, aco za tym idzie – wpłynąć decydująco na kształt jego zesłańczych poezji. Pozostają ona pod przemożnym wpływem – formalnym iideowym – dzieł Mickiewiczowskich (zwłaszcza Sonetów krymskich oraz trzeciej części Dziadów), niekiedy zdają się wręcz utkane zmocno wrytych wpamięć autora cytatów (bądź obrazów) ztamtych mistrzowskich strof34.Tym samym stanowią niezwykłe świadectwo dalekiego, twórczego promieniowania geniuszu autora Dziadów oraz wyrafinowanej atmosfery romantycznego, uniwersyteckiego Wilna35.

Słowa o„wypieszczeniu” trafnie oddają też subtelność iszlachetność natury Pietraszkiewicza, podkreślaną przez wszystkich, którzy mieli znim styczność. Był on człowiekiem okruchej budowie irównie delikatnej psychice, realizującym się przede wszystkim wsferze intelektualno-duchowej. Koszary ipola bitewne były doprawdy ostatnim miejscem, wjakim można go sobie wyobrazić. Zachowane fragmenty wspomnień oraz poezje więzienno-zesłańcze świadczą otym, że zsyłkę „wsołdaty” znosił owiele dotkliwiej niż jego współbracia zoddziału. Brzemię wojennego barbarzyństwa iniewoli ciążyło na jego barkach ze zdwojoną siłą, brutalnie miażdżyło jego wrażliwą duszę. Kaukaskie góry wydały mu się więc nie tyle jakąś mglistą reminiscencją Dantejskiego piekła, ile samym piekłem wcałej jego potwornej dosłowności:

Czy znacie, co jest piekło? Kto nie był wtym piekle,

Wcałej swej wyobraźni nie ma dlań obrazu.

Czy znacie, co tęsknota? Znacie ją zwyrazu,

Coście jak ja nie czuli.

To piekło tu na ziemi.

Znacie, co to jest piekło? To dążność ku niebu,

Którą jeszcze wkolebce zapaliły duchy,

Wcałej swej sile żywcem pchnięta do pogrzebu,

Wsile woli ukuta [w– R.G.-S.] przemocy łańcuchy.

Znacie, co to jest piekło? To ten ogień wielki,

Uczucie żałości, wspomnień ipragnienia.

Asercu ni pociechy, ani odrętwienia36.

Dopełnieniem tej – nader często pojawiającej się wpolskiej literaturze kaukaskiej – topiki infernalnej jest wstrząsający obraz człowieka pogrzebanego żywcem:

Jest piekłem poniżenia, piekłem bezwładności,

Kto pełnem życiem, nadzieją niesiony,

Wprzyjaznem kole druhów irodziny

Zasnął letargiem, inagle zbudzony,

Znalazł się wtrumnie ofiarą smętarza;

Pierś, jeszcze tętniącą, tłoczy bryła gliny,

Pierś, jeszcze tętniącą, ciężkie wieko gniecie,

Ajuż przy grobie nie słychać grabarza;

Próżna usilność, wołania ijęki.

Któż jego rozpacz pojmie, jego straszne męki.

Lecz ciężej temu, kto żyjąc na świecie,

Na świecie jeszcze żywcem pogrzebiony37.

Kaukaz wyłaniający się zutworów Pietraszkiewicza jest przestrzenią ocechach infernalno-funeralnych, szatańską iapokaliptyczną. Do tych złowrogich, „głębinowych” imrocznych obrazów dołącza jeszcze jeden motyw, wszechobecny wpoezji zesłańczej: gór jako nieprzebytej granicy („W dalekiej Azji, górami zaparty”). Woptyce wygnańców łańcuch Kaukazu wytyczał limes okrutnej azjatyckiej barbarii, za którym nie obowiązywały już cywilizowane prawa. Ściana gór przeradzała się wrodzaj diabelskiego potrzasku. Towarzystwo wrogów, innych równie „wystraszonych niewolników” idzikich zwierząt, potęgowało tylko poczucie absolutnej samotności zesłańca na tym „świata odłogu”:

Rzuciłem strony mej ojczystej ziemi,

Od swoich, swoim okrutnie wydarty;

Wdalekiej Azji, górami zaparty,

Obcy sam sobie pomiędzy obcymi.

Wżelaznych szponach wielkiego Kaina

Bez żadnej ulgi, bez żadnej nadziei,

Błądzę samotny wśród tej dzikiej kniei.

Nikt mię nie czuje, nikt mię nie rozumie,

Nigdzie pierś moja echa sobie nie ma,

Wtym przestraszonym niewolników tłumie.

Chyba na głos dziki żalów,

Przedrzeźnianie tylko słyszy

Skał ilasów, iszakalów,

Mych szczęśliwszych towarzyszy. […]

Teraz jak dziecko chodzić mię tu uczą38, […]

Ichcą mnie, mnie człowieka, wmachinę przemienić39.

Ratunkiem przed narzucającą się skrajną rozpaczą było zapatrzenie wtranscendencję:

Lecz człowiek innych światów mieszkańcem,

Dalszym ogniwem tych światów łańcucha.

Tam gdy wzleci, gdy pozna dążność swego ducha,

Icel bytu na ziemi, iza świata krańcem,

On już nie jest jednostką, już nie jest wygnańcem40.

Wiersz Tęsknota, którego fragmenty zamieszczono powyżej, nie jest arcydziełem – jest bardzo nierówny, chwilami błyskotliwy, niekiedy wręcz słaby. Pozostaje jednak ważnym świadectwem czasów imiejsca, godnym odnotowania wdziejach polskiej literatury romantycznej, która obok absolutnych arcydzieł mieści przecież wsobie wiele podobnych bolesnych pomników. Okoliczności jego powstania tłumaczą wjakiejś mierze brak wycyzelowanej formy. Jej niewątpliwe mankamenty – niezgrabności językowe, zakłócenia rytmu, mało wyraźne rymy inieogładzony tok – podnoszą jednak ekspresję tekstu, oddają dramatyczny bieg strumienia świadomości skazańca. Wdramacie formy skrywa się dramat człowieka. Nie sposób patrzeć na ten zapis zesłańczej ręki bez najgłębszego poruszenia41.

Jak informuje nota zamieszczona przy tytule, wiersz powstał wpierwszych miesiącach (może nawet tygodniach lub dniach) pobytu autora na zesłaniu (co dobitnie tłumaczy jego depresyjny, tęskny ton), wmiejscu pierwotnego obozowania oddziału Pietraszkiewicza – w„Hamborach”, to jest we wsi Gombori (gruz. გომბორი, ros. Гомбори), położonej około 30 kilometrów na zachód od Telavi i50 kilometrów na wschód od Tyflisu, na wysokości 1079 metrów n.p.m., wpaśmie malowniczych Gór Gomborskich (Gomboris K’edi), zaliczanych do łańcucha Wielkiego Kaukazu [fot. 1]. Była to wówczas mała wojskowa osada – właśnie tam znajdowały się strategiczne fortyfikacje strzegące drogi do gruzińskiej stolicy. Mieszkańcy tych terenów do dziś pamiętają ostacjonujących tu wXIX wieku, siłą wcielonych do armii carskiej Polakach42.

Nazwę Gombori nosi obecnie zarówno wspomniana wieś, jak icałe pasmo górskie (Tsiv-Gombori, gruz. ცივ-გომბორისქედი), atakże malownicza Przełęcz Gomborska. Tamtejsze góry nie dorównują wprawdzie potędze czy grozie cztero- ipięciotysięczników rozlokowanych po obu stronach Gruzińskiej Drogi Wojennej, jednak ita wschodnia odnoga „Kaukazu wpomniejszonej skali” odznacza się niezaprzeczalną urodą43. Od północy zbocza gór schodzą do urodzajnej ipięknej Kotliny Kachetyjskiej, po której malowniczo snuje się rzeka Alazań igdzie uprawiane są dorodne winogrona.

Przygwożdżony rozpaczą iduchowym cierpieniem Pietraszkiewicz początkowo nie dostrzegł otaczającego go zewsząd przepychu gór. Niewrażliwości tej nie zmieniał nawet fakt, że było to dla niego zupełnie nowe doświadczenie przestrzeni – nie znał przecież takich pejzaży zrodzinnych stron. Trauma pierwszych miesięcy wygnania sprawiła, że Góry Gomborskie zrosły się wjego poetyckiej wyobraźni (ipamięci) zjednym tylko uczuciem: tęsknotą. Zostały nawet opatrzone wjego zapiskach stałym epitetem: „tęskne Hambory”44. Nie był to zapewne (lub wyłącznie) zabieg poetyckiego dookreślenia przestrzeni, lecz forma transpozycji duchowych przeżyć na rejestrowany wokół pejzaż.

Kontakt „wileńskiego akademika” z„Hamborami” miał jednak wkrótce przynieść owoce literackie. Nazwa tych gór pojawia się jeszcze dwukrotnie wpoezji Pietraszkiewicza pisanej „za Kaukazem”: wspoczywającym dotąd wrękopisie, askreślonym w1839 roku poemacie Noc wHamborach45 oraz wsonecie Góra Hambor46, opublikowanym wlatach czterdziestych XIX wieku wPoznaniu.

Pierwszy zwymienionych utworów świetnie wpisuje się wromantyczną konwencję samotnych nocnych dumań, zdradza także wyraźne powinowactwa zMickiewiczowskim arcydramatem (trzecia część Dziadów). Liryczny nokturn przynosi nareszcie świetne obrazy kaukaskich pejzaży (wniezbyt często spotykanej wtwórczości kaukazczyków wersji nokturnowej właśnie) oraz opis orientalnej nocy, ujęty wzespół pysznych metafor („nieba pawilon”, „ogniem tkane szaty”, „wonne wschodu kadzidła”). Bogactwo wrażeń wzrokowych, słuchowych izapachowych przywodzi na myśl Mickiewiczowską „apologię sensorium orientalnego”47 – Ałusztę wnocy. Wpoemacie Pietraszkiewicza pierwotna doskonałość natury – dzieła boskiego – jest jednak brutalnie pogwałcona przez „antydzieło” człowieka:

Już północ!... jakże smutno – o! to smutek we mnie,

Śliczna noc rozwinęła ogniem tkane szaty,

Wonne wschodu kadzidła rozdmuchują kwiaty,

Istrumień na modlitwę śpiące echa budzi.

Wymowna uroczystość: – czemuż nadaremnie

Wszystko do mnie przemawia, wszystko tak ponuro,

O! wszędzie śliczna jesteś, ślicznaś ty naturo,

Prócz gdzie cię ludzie szpecą więzieniem dla ludzi48.

Także obraz gór wpisany jest tu wcałościową wizję natury wtórnie skażonej złem, naznaczonej dysharmonią. Groźne „skał zawory” tworzą „żałobną ścianę” „świątyni kiru”, są jedynie potrzaskiem, „więzieniem”, złowrogą przeszkodą oddzielającą zesłańca od ojczyzny ibliskich:

Wkoło góry olbrzymie, wkoło głuche bory,

Groźne wznoszą wygnańcom skał swoich zawory,

Agdy noc je zasklepi namiotem zszafiru,

Żałobną wokrąg ścianą opaszą Hambory;

Irozdół ten jest wtenczas jak świątynia kiru,

Nieszczęść, ucisku, boleści człowieka,

Wszędzie ścielą się mroki, wszędzie gonią cienie,

Tylko nieba pawilon rozwidnia sklepienie.

Jakby napis, że tylko tam szczęśliwość czeka49.

Obecność niemal substancjalnego zła wtej przestrzeni sprawia, że doświadczanie dawnego „przymierza” znaturą jest już niemożliwe. Złowrogi łańcuch gór przesłania nawet perspektywę gwiaździstego nieba („W dzień wasz widnokrąg góry mi zaleśną / Od świata, od was oddzielą”), stanowiącego wzakłóconym uniwersum jedyną sferę constans – gwarant metafizycznegoładu:

Nocy! ty niegdyś moich dumań powiernico,

Czyż mię dzisiaj wtwoim nie utulisz łonie.

Też gwiazdy co ipierwej na twym niebie świecą,

Ta sama cisza, ta świeżość, te wonie,

Dlaczegóż zduszą niemą, zspaloną źrenicą

Dziko imartwo patrzę na twe czary,

Jak szkielet – wpiaskach Sahary!

Pamiętam, niegdyś każdego wieczora,

Równie niebo twe miłe, chmurne czy pogodne

Tak samo dziś świeciło, jak świeciło wczora

Isercem kołysały uczucia swobodne

Imogłem rozumieć Ciebie

Iczytać na Twych gwiazdach, czytać na Twym niebie

Nuty wielkiej harmonii, co wbezgranic chórze

Brzmi od początku świata wtej cudów Naturze. […]

Myśl jak ptak złotopióry, swobodna, wesoła,

Szczęśliwa cudnych marzeń obiegała światy,

Nim ją pęta znękały iwięzienne kraty. […]

Dziś! idziś wnocy widzę gwiazdy twoje,

Też same gwiazdy, co wmej świecą stronie,

Tam wytężam oko moje,

Zawieszam go na ich łonie,

Istamtąd patrzę na ojczyznę moję […].

Ja was witam nocną porą

Przez te świetnych gwiazd tysiące

Też same, co unas gorą […].

Wdzień wasz widnokrąg góry mi zaleśną

Od świata, od was oddzielą. […]

Ale tam moje słowa do was nie dolecą.

Patrzcie tam brylantowe gdzie lśnią się Plejady,

Tam się wzrok nasz przynajmniej niech wjedno zestrzeli.

Wśród burz niepogody, wśród losów topieli

Dobrze, gdy jednych uczuć niezatarte ślady

Ijedne, zawsze będą jedne nasze cele.

Ale już jutrznia błysnęła po górach

Igwiazdy gasną na porannych chmurach.

– Tak wszystko gasło przede mną! –

Już po niebie źrenicą błądzę nadaremnie,

Bywaj zdrowa rodzino, bracia, przyjaciele50. –

Zhoryzontu świadomości zesłańca nie znika również poczucie ciągłego zagrożenia ze strony kaukaskich górali, walczących – paradoksalnie – ztym samym co Polacy ciemiężcą:

Cicho – ni jeden listek nie szeleśnie,

Czasem tylko ciągłe słychać wart wołania,

Amoże wjednej chwili rozniosą gór cieśnie

Zmieszane echa wrzawy, trwogi, zamieszania.

Może Lezginy już zasadzką zdradną

Grożą, inagle zgór jak potok spadną

Wytną, wypalą, zabiorą jak swoje.

Imiejsca tylko zgliszczami naznaczą

Na zemsty swej minarety.

Ja jeden tylko ich się tu nie boję.

Bo mi snadniej jest zginąć od człowieka ręki,

Niźli znosić ciągłe męki,

Ach tej niemocy sztylety,

Przez te nędzne marionety,

Co po nici wielkiego ich sztukmistrza skaczą51.

Wbrew tytułowi Noc wHamborach nie jest jednak poświęcona górom – stanowią one jedynie fascynującą, majestatyczną scenerię, na tle której rozbrzmiewa dramatyczny monolog podmiotu lirycznego, przypominający sekwencje Wielkiej Improwizacji. Antycarski, antydespotyczny ton wiersza jest równie ostry, jak wtrzeciej części Dziadów. Wutworze Pietraszkiewicza zanegowana została nawet tradycyjna kulturowa typizacja przestrzeni isłuszność wynikającej zniej antynomii: azjatycka barbaria – europejska cywilizacja:

Osnadniej mi jest zginąć od Lezginów ręki;

Ajeżeli mię zsobą uprowadzą razem,

Ja więzień wtych dzikich znajdę więcej serca,

Niż go mają wEuropie, niźli ten morderca,

Co jednym miliony zabija ukazem52.

Wdalszej części poematu kaukaski couleur locale znika całkowicie, arefleksja etyczna bierze górę nad poezją pejzażową. Górski nokturn staje się Konradowskim niemal monologiem – rozrachunkiem podmiotu zwłasnym więzienno-zesłańczym losem ijednocześnie świadomie konstruowanym świadectwem martyrologii całego narodu („Ja żyję dla narodu, icierpię znarodem”):

Czemże jest nuta śpiewaka niewoli,

Wygnańca samotnika czemże jest piosenka,

Co go przeszłość nie bawi, obecność nie boli, ani

go przyszłość nie lęka?

Którego dusza niema iserce jak zgłazu…

Przeszłość – tam tylko same zostały mi groby,

Rodziców iprzyjaciół ikochanych braci.

Ich drogie, ale zimne itrupie postacie,

Mojego szczęścia nadzieje!

Jakiegoż tam wmej pieśni mam szukać obrazu! […]

Obecność – ojej ciężkie, nadto ciężkie razy,

Abym mógł uczuć ich bole,

Abym swą imych braci wyśpiewał niedolę,

Inieszczęść tylu rodzin smutniejsze obrazy.

O, jak moje uczucia zwiędły, zaniemiały

Kiedym, zrozdartym sercem, widział tyle straty.

Imęczeństwa za prawdę, iza cnotę winy,

Iwokuciach daleko pędzon, od rodziny,

Słyszał jeszcze tryumfu piekielne chorały,

Słyszał na zgubę ludów wzniesione wiwaty,

Gdy się świeżą zdobyczą krwawili morderce.

O! wtenczas we krwi własnej zastygło mi serce53.

Niemal rówieśny cytowanemu wyżej poematowi (izapewne połączony znim miejscem powstania) jest sonet Góra Hambor, otwierający cykl trzech Sonetów kaukaskich opublikowanych przez „Dziennik Poznański” w1841 roku. Liryk Pietraszkiewicza to ciekawy przykład romantycznego „portretu” góry, eksponującego monumentalność iwertykalizm obiektu (zwyraźną skłonnością do hiperboli) oraz jego opozycję wobec doliny („Jak olbrzymi obelisk wznosi się zdoliny”):

Jak olbrzymi obelisk wznosi się zdoliny,

spodem go wieńczą lasy rosłemi czymary54.

Wpiersiach – orłów siedlisko – wejść dawnych pieczary,

Na szczycie zamku starego zwaliny –

Któż ze szczytu bez trwogi spojrzy wzerw głębiny?

Aniegdyś tu lud mieszkał wojowników stary,

Najsilniejsze tu zamki po kraju Tamary

Najdzielniejsze Gruzinów tu były drużyny –

Dziś iducha ich nie ma, zwierząt legowiska,

Ikrajowiec mniej dbały oswych dziejów treści –

Tylko gdzieś letnich starców pamięć jeszcze chowa

Dawnych czasów, dawniejszej ich sławy powieści,

Tylko szepcą tajemnie sierotne zwaliska

Do czułego przechodnia jakieś skargi słowa55.

Trzeba przyznać, że poetycka miniatura Pietraszkiewicza wspaniale oddaje topografię iatmosferę miejsca. Góry Gomborskie miały bowiem od najdawniejszych czasów duże znaczenie strategiczne – ulokowane na ich niedostępnych szczytach warowne „orle gniazda” strzegły pogranicza idostępu wgłąb kraju, zatrzymywały pochody Arabów iPersów. Przymierze człowieka zgórami zaowocowało tu fascynującymi arcydziełami średniowiecznej architektury militarnej, jak spektakularnie położona twierdza Udżarma (gruz. უჯარმისციხე, ros. Крепость Уджарма), rozbudowana przez walecznego króla WachtangaIGorgasalego56, otoczony gęstymi lasami zamek Bochorma (gruz. ბოჭორმისციხე), związany zosobą Herakliusza II, czy forteca Hornabudżi (gruz. ხორნაბუჯი, ros. крепость Хорнабуджи), nazywana także zamkiem królowej Tamary57.

Nietrudno dostrzec pokrewieństwo strof Pietraszkiewicza zMickiewiczowskim cyklem krymskim (Sonety krymskie), wyraźnie zasugerowane zresztą wtytule (Sonety kaukaskie). Cytowana wyżej kaukaska miniatura liryczna przywodzi na myśl zwłaszcza sonet Czatyrdah, podobnie zbudowany wokół jednego obrazu: statycznej wizji szczytu, „którego cechą dominującą jest niewzruszone trwanie – stałość”58, zderzona zprzemijalnością dzieł człowieka, zludzką vanitate59.

Drugim źródłem inspiracji był bez wątpienia „ruinowy” sonet Ruiny zamku wBałakławie:

Te zamki, połamane wzwaliska bez ładu,

Zdobiły cię istrzegły, oniewdzięczny Krymie!

Dzisiaj sterczą na górach jak czaszki olbrzymie,

Wnich gad mieszka lub człowiek podlejszy od gadu60.

Przyjęty wGórze Hambor kulturowy wzorzec interpretacji krajobrazu sprawia, że trop refleksji poetyckiej wiedzie, podobnie jak wSonetach krymskich, wkierunku lektury pisma ruin, dociekań historiozoficznych izgłębiania metafizyki czasu, nie zaś czystej kontemplacji natury ipoezji pikturalnej. Przedmiotem zadumy staje się orientalna przestrzeń61, jej krajobraz ihistoria (zwłaszcza to, co po niej pozostało) oraz „mocowanie się przedmiotów zczasem”62. Romantycznej lekturze pamiątek przeszłości towarzyszy refleksja odziejach, cyklach świetności iupadku, zamyślenie nad trwaniem iprzemijaniem, dawnym bohaterstwem iwspółczesnym skarleniem, ocaleniem bądź utratą pamięci.

Góra zwieńczona ruiną staje się podwójnym znakiem: natury ikultury. Pozostałości dawnych twierdz, prezentujące się oczom „czułego przechodnia” już tylko jako „sierotne zwaliska”, są milczącymi depozytariuszami narodowej sławy Gruzinów. Pejzaż ruin jest nie tylko czytelnym znakiem vanitatis, ale także analogonem sytuacji duchowo-politycznej narodu zniewolonego, którego kultura, zwłaszcza pozbawiona troski „krajowców” niedbałych już „oswych dziejów treści”, skazana jest na powolną zagładę. Zapewne na kształcie tych rozważań zaważył nie tylko romantyczny historyzm – podobnie jak wSonetach Mickiewicza, hermeneutą znaków przestrzeni jest wygnaniec, pozbawiony przeszłości iprzyszłości „przechodzień”, dla którego skarbnica „pamięci” staje się jedynym azylem chroniącym przed całkowitym wykorzenieniem irozpaczą.

Franciszek Pietraszkiewicz przebywał w„Hamborach” do 15 marca 1840 roku, kiedy jego baterię skierowano do Tyflisu „dla przyjęcia górnych dział”. Fragment opisujący moment opuszczenia Gór Gomborskich to zupełnie wyjątkowe (ponieważ chyba jedyne pogodne) miejsce wopublikowanych urywkach wspomnień autora, zdradzające jego wyczulenie na piękno górskiego krajobrazu – nie dlatego oczywiście, by takiej wrażliwości mu brakowało, lecz dlatego, że na ogół przeżycia wojenne całkowicie predyspozycję tę miażdżyły:

Po przeglądzie żołnierzy, wychodzących na wyprawę, wyruszyliśmy dnia 15. Marca 1840 do Tyflisu, dla przyjęcia górnych dział, bo nasze ciężkie. Zpoczątku zdało mi się to przechadzką, gdyż rańce (lederwek) [plecaki zpodtrzymującymi je pasami rzemiennymi – R.G.-S.] pozwolono na podwodę [wóz zzaprzęgiem – R.G.-S.] położyć: – piękne położenie śród gór, dzień pogodny, awreszcie iwydobycie się zmoich tęsknych hambor [tu następujące objaśnienie wydawcy: „uroczysko, czyli fortyfikacja owiorst 50 od Tyflisu” – R.G.-S.], uprzyjemniały tę przechadzkę63.

ZTyflisu odkomenderowano oddział Pietraszkiewicza do działań bojowych wzdłuż Gruzińskiej Drogi Wojennej – głównego szlaku biegnącego wpoprzek łańcucha wielkiego Kaukazu. Trakt ten stanowił najważniejszą (iwzasadzie jedyną) drogę przerzutową wojsk rosyjskich zWładykaukazu na południe, toteż rozlokowane wzdłuż niego szczyty, przełęcze igórskie rzeki najczęściej pojawiały się wtwórczości iwspomnieniach polskich zesłańców.

Bohaterką opisów ilirycznych impresji była zwykle Przełęcz Krzyżowa, nazywana przez Polaków po prostu „Górą Krzyżową” lub „Górą Świętokrzyską” [fot. 2], wsonecie Pietraszkiewicza uwiecznione zostało jednak inne osobliwe miejsce na tej drodze, mianowicie „przepaść” rozwierająca się ustóp góry „Hud”64 [fot. 3–4]:

Droga nad przepaścią Hud (góry)

Wśród chmur, wśród wiecznych śniegów na Kaukazu szczycie

Utonąłem wchaosie przestrzeni bez końca,

Nic nie widać, ni ziemi, ni nieba, ni słońca,

Tylko wrzask, szum, łoskot, świadczą jakieś życie,

Czy nowy cud stworzenia?

Przewodnik. – (Karawana wschodu)

Szum Aragwy, gdzieś zasyp, tu przepaść Hud góry.

Tu ostrożnie! – patrz wodmęt unóg twoich bury,

Tam kości wiatr rozniesie, nim dolecisz spodu,

Jeśli się owłos tylko tu sanie ześlizną. –

Ktoś się stoczył! – zmów pacierz, próżny trud pośpiechu

Przybiegam – wisiał młodzian nad samą głębizną,

Iśmiał się – oja tego nie zapomnę śmiechu!

Widać mu pożądańsze te otchłanie były –

Nie wiem, kto go zatrzymał – tajemnicze siły65.

Góra „Hud” wznosi się niedaleko Przełęczy Krzyżowej (2379 metrów n.p.m.). WXIXwieku znajdowała się tam tylko stacja pocztowa, na której carscy kurierzy wymieniali konie, dziś zaś ustóp „Hudu” tętni życiem jeden znajważniejszych kurortów Gruzji, popularny ośrodek sportów zimowych – Gudauri (2200 metrów n.p.m.)66. Tuż za miejscowością zaczyna się podejście na dwa szczyty: Sadzele (3260 metrów n.p.m.) isąsiedni Kudebi (3008 metrów n.p.m.). Prawdopodobnie właśnie ten masyw jest wspomnianym „Hudem” czy „Gudem” utrwalonym wdziewiętnastowiecznym piśmiennictwie polskim.

Sytuacja zobrazowana wwierszu: pochłonięcie przez śnieżną czeluść otwierającą się upodnóża majestatycznego szczytu, nie była bynajmniej „wyobraźniowa”, wyimaginowana na potrzeby literackie – było to doświadczenie, które autor sonetu znał zkaukaskiej autopsji.

Niebezpieczną marcową przeprawę pod „Gudem” Pietraszkiewicz opisywał we wspomnieniach opublikowanych wpoznańskim „Dzienniku Domowym”:

[…] przeprawa nasza przez góry była to prawie przeprawa Hannibala przez Alpy – zKaszauru do Kobi przechodzi droga przez sam szczyt Kaukazu: tu śnieg wieczny. Ciemno jeszcze było, kiedyśmy wyszli znoclegu, biliśmy się po stepach śniegu, brnąc po brzuch wjego zaspach bez drogi ibez przewodnika. Co krok stawać trzeba dla przewiezienia armat po niebezpiecznej drodze nad przepaściami, które ledwie spostrzec można było – wszędzie biało ibiało, ani śladu nogi ludzkiej, tylko jedne spotkaliśmy złamana powózkę zbagażów saperów, którzy przeszli wczoraj – koło niej stał żołnierz na warcie – jeden człowiek wśród tej strasznej pustyni, wśród tej zamieci, zawiany prawie cały śniegiem – przebyliśmy wreszcie górę Hud iKrzyżową, tu spadły zaspy śniegu inowe groziły upadkiem, już kilku na przodzie żołnierzy przybiła jedna zaspa iaż wTerek zsobą zaniosła. Trzeba rozkopywać góry śniegu, trzeba stać kilka godzin po pas wśniegu na jednym miejscu, bo nie ma gdzie się podziać, atu nad głową wisi nowa zaspa – przyznam się jednak, nie czułem żadnego strachu,wszystkostrasznezdalekatylko,niczymjestnajwiększaokropność,kiedysięjużwniejznajdujem67.

Tytuł sonetu jest parafrazą tytułu Mickiewiczowskiego arcydzieła Droga nad przepaścią wCzufut-Kale zcyklu krymskiego. Oba utwory łączy

wspólny temat, zajmujący eksponowane miejsce wikonograficznym repertuarze romantycznym (przeprawa wzdłuż krawędzi górskiego urwiska) oraz nośna symbolika przepaści-otchłani, fundamentalna kategoria nieskończoności determinująca wizję przestrzeni, ponadto obecność orientalnego przewodnika-mistrza idialogiczna forma, podkreślająca egzystencjalną dwoistość bohatera68, wreszcie hiperboliczność obrazowania („Tam kości wiatr rozniesie, nim dolecisz spodu”). Wobu wypadkach:

Wertykalistyczne aktualizacje promienia nieskończoności kierują uwagę ku motywom wysokości igłębiny69.

Pierwsza część utworu Pietraszkiewicza jest zapisem romantycznego przeżycia szczytu góry („na Kaukazu szczycie / Utonąłem wchaosie przestrzeni bez końca”), górskie wierzchołki wszak „wsposób wręcz wyjątkowy zajmowały, fascynowały, pochłaniały […] romantyczną świadomość”70. Wizualna utrata jakichkolwiek znaczników przestrzeni (zpowodu śnieżycy) czyni to doświadczenie niemal fizycznym zetknięciem znieskończonością. Część druga jest ciekawym naśladowczym wariantem Mickiewiczowskiej wizji górskiej przepaści-otchłani wCzufut-Kale – najdoskonalszej pod względem artystycznym izarazem najbardziej sugestywnej wizji tego typu wcałej literaturze polskiej71.

Motyw przepaści szczególnie frapował wyobraźnię poetycką Pietraszkiewicza, pojawia się on bowiem już wpierwszym zSonetów kaukaskich – Górze Hambor („Na szczycie zamku starego zwaliny – / Któż ze szczytu bez trwogi spojrzy wzerw głębiny?”).

Wwierszu Droga nad przepaścią Hud (góry) gruziński (osetyński?) przewodnik, podobnie jak jego tatarski prototyp zCzufut-Kale (muzułmański Mirza-farys), „uosabia lokalną wiedzę Wschodu” i„realne doświadczenie, które staje się dobrem człowieka kontemplacji”72. Obyty ztajemnicami miejscowych gór, analogicznie „doradza swojemu interlokutorowi ostrożność irozsądek”73. Życiowa mądrość podpowiada mu bowiem, że:

Postrzeganą przez moment otchłań może wypełniać tyleż chaos pranatury, co substancjalne zło, zepchnięte przed wiekami wniezgruntowaną przepaść74.

Iwkrymskim pierwowzorze, iwjego kaukaskiej parafrazie głębia jest domeną sił demonicznych, „synonimem bezładu”75, miejscem kontaktu z„ciemną, […] przerażającą stroną bytu”76. Bohaterowie jednakowo doświadczają „kuszenia chaosu”77, podejmują ryzyko iprzekraczają zakaz spojrzenia wgłąb i(lub) zawiśnięcia na kraju przepaści. Oile jednak uMickiewicza „następujące po sobie wyobrażenia przemieniają górskie urwisko wmetafizyczną bezdeń, której eksploracja grozić może pogrążeniem umysłu wstan chaosu”78, awiersz staje się wielką metaforą epistemiczną79, sugerującą niewyrażalność oraz niewystarczającą moc słowa, otyle uPietraszkiewicza wyeksponowane jest niebezpieczeństwo utraty życia, lekkomyślnego lub umyślnego „stoczenia się” wbezdenną czeluść ifinalny akt ocalenia. Otchłań pod górą „Hud” zyskuje wymiar metaforyczny: staje się pociągającą izniewalającą przestrzenią potencjalnej zatraty, areną psychomachii – walki ludzkiej duszy iwalki oludzką duszę. Być może sardoniczny, zuchwały śmiech młodzieńca jest głosem niedoszłego samobójcy („Widać mu pożądańsze te otchłanie były”).

Obraz „młodziana” zawieszonego „nad samą głębizną” icudem ocalonego za sprawą „tajemniczych sił” (Opatrzności?, anioła stróża?, modlitwy?) można różnie odczytywać, na różnych poziomach konkretyzacji: jako uniwersalną figurę losu człowieka, stale zagrożonego duchową katastrofą lub śmiercią80, jako metaforę poznawczego nienasycenia81, obraz romantyka opętanego demonicznym „hipnotyzmem głębi”82, zwiedzionego nieprzepartym, mrocznym czarem „wnętrza” gór, wreszcie jako wizerunek zesłańca nieustannie narażonego wgórach Kaukazu na śmierć ipodszepty złego ducha nakłaniającego do samobójstwa83.

Trzeci sonet zcyklu, zatytułowany Lekurii, cechuje się największą oryginalnością (choć niekoniecznie najwyższym poziomem artystycznym), nie ma bowiem oczywistego pierwowzoru. Zrodził się zfascynacji kulturą, zwłaszcza tańcem kaukaskich górali, który Pietraszkiewicz miał okazję podziwiać wTyflisie:

Czangury84, dairy85, brzęczą dziką nutę kraju,

Wkoło na tachtach86 tłumne klaszczą godów dłonie,

Patrz wpośrodku, czy złote kandaharu87 błonie

Czy to peri przelata zMahometa raju

Zdaje się nieruchoma, aledwie źrenica

Ją doścignie – tak szybko, tak lekko przelata,

To nagle krąg orzuci, jak gdyby pół świata;

Tylko jego ślad przemknie jej ocz błyskawica –

Iznów płynie – znów koło czarowne zakreśli

Zdaje się cała postać tej pięknej Gruzinki –

Postacią duszy samej, poezją Wschodu.

Poezjo! harmonio dzieł, uczuć imyśli

Co na wszystkim grasz życiem pieśń ducha narodu

Ciebie ja widzę, wtańcu namiętnym Lezginki88.

Wydawca Sonetów kaukaskich zauważył, że świetnym komentarzem do tego poetyckiego tekstu są listy Pietraszkiewicza. Urywki jego korespondencji zamieszczono, nawet bez wiedzy autora (podobnie zresztą jak same sonety), na łamach poznańskiego pisma89:

Naród tutejszy lubi śpiewy imuzykę swoją, na każdej ulicy miasta można widzieć Szaraudara otoczonego wkoło, który śpiewa wtórując na swojej stwirni. Żadna biesiada bez takiego się śpiewaka nie obejdzie. Zdaje mi się, że widzę rapsodów greckich zczasów Homera, tworzących nieśmiertelną Iliadę; powszechnym tańcem iprawie narodowym, lubo zdaje się, że od Persów naśladowanym, jest tak nazwany po krajowemuLekurii,czyli jak go Europejczycy nazywają,Lezginka;powiadają jednak, że uLezginów go nie ma. Ten taniec jest najulubieńszy Gruzinów. On mnie zachwycił, gdym go raz pierwszy zobaczył90.

Lezginka to widowiskowy, żywiołowy iskoczny taniec górali kaukaskich (zwany też islamey bądź czeczenka), wywodzony zkultury walecznych Lezginów91, do dziś niezmiernie popularny wGruzji, Czeczenii iDagestanie. Charakteryzuje się drobnymi, szybkimi krokami oraz gwałtownymi ruchami ramion iciała. Tancerze często upadają na kolana, aby natychmiast szybko znich powstać. Znamienne jest także przyjmowanie „pozy orła” – ptaka gór: zlekko wzniesionymi do góry, rozpiętymi ramionami. Bardzo dynamiczne metrum (6/8) sprawia, że lezginka wymaga nieprzeciętnej zręczności, gibkości isiły.

Wspaniałą poetycką adaptację tego kaukaskiego tańca stworzył Tadeusz Łada-Zabłocki, najsłynniejszy przedstawiciel dziewiętnastowiecznej „tbiliskiej grupy” polskich poetów zesłańczych92. Wjego utworze na plan pierwszy wysuwa się mistrzowskie oddanie rytmu lezginki, gruntowna znajomość orientalnych realiów: obyczajowych, religijnych ihistorycznych, oraz pasja etnograficzna:

Hadżar! różo wschodnich róż!

Prędzej mię uściskiem darz;

Bo jak Monker, grobów stróż,

Idę Giaurom zajrzeć wtwarz,

Za Kaukazu śnieżne wały

Poza Nuchę, Zakatały.

Przy mnie trafna moja broń,

Przy mnie chandżar pocisk chmur,

Itowarzysz bitew – koń,

Co to nieraz zwierzchu gór,

Na przelękłe ich kolumny

Spadał niby Samur szumny. […]

Póki wsercu kipi krew

Muszę toczyć zwrogiem bój,

Nie płacz, proszę, dziewo dziew!

Jeszcze wróci Ali twój

Iprzywiezie jak wkorabiu

Złota, srebra ijedwabiu.

Co dostarczyć może Wschód,

Wszystko zrąk odbierzesz mych,

Dary ziemi, dary wód;

Wtenczas wgronie drużek swych

Zajaśniejesz jak śród łanu

Wdzięczna roża Dagestanu.

Piękna Hadżar patrzy nań,

Iłzy gorą woczach jej:

Na co mi bogata dań.

Dosyć dla mnie duszy twej,

Jedź więc iza dary nowe

Wywieź zboju własną głowę.

Zniknął Ali wkłębach mgły,

Zacichł tentent końskich nóg,

Długo, ach! Hadżary łzy

Pył zruszały krętych dróg,

Próżne żale imodlitwy

Już nie wróci Ali zbitwy.

Tam gdzie Alazanizdrój

Czerpa fale zpiersi chmur,

Długo kipiał krwawy bój

Ity’ś poległ, synu gór!

Pod czynarem,na kurhanie

Wieczne’ć dano pomieszkanie93.

Franciszkowi Pietraszkiewiczowi, który podziwiał lezginkę wsubtelnym wykonaniu kobiecym, taniec ten wydał się kwintesencją mentalności itemperamentu Gruzinów, doskonałym odbiciem ich narodowego ducha. Wjego epistolarnych rozważaniach wybrzmiewa echo kilku niezmiernie ważnych wątków romantycznego „światopoglądu kulturowego”, mianowicie: uznanie dla tradycji ludowej jako fundamentu kultury narodowej, kwestia „ducha narodowego” prześwitującego wliteraturze (poezji), przekonanie oduchowej istocie sztuki oraz fascynacja poezją Orientu (przy czym pojęcie „poezja” jest tu rozszerzone na całą dziedzinę artystyczną):

Jak każda epoka wogólności, tak każdy naród wszczególe kryje wswym łonie myśl, co go ożywia ina wszystkim swe odbije piętno. Rzemiosło, sztuki, poezja, słowem wszystkie żywioły ludzkiej natury tchną jednym duchem tej myśli. One są jakby symbolami tej niewidzialnej siły, która przenika wszystko iznamionuje czas, wiek inaród. Pod skwarnym niebem wschodu, wpośród olbrzymich iwspaniałych widoków, gdzie każdy strumień toczy swe wody zwściekłością, musiał się iduch wykształcić ognisty ibujny. Poezja wschodu jest tak wzniosła, tak płomienna, jak jego słońce, tak lotna jak wicher gór ipustyń jego. […]

Duch tej poezji wydobywając się zwięzów powłoki swojej, pokonywają ciało, utworzył ten taniec; trzeba go wiedzieć, ażeby go poznać, trudno opisać tę lekkość, tę nienaśladowaną postawę, gdzie zdaje się zamarło ciało iduch wjego postaci unosi się wpowietrzu; tak lotnie jak myśl jego, tak żywo jak jego życie, trudno wyrazić to czucie, tę namiętność dla naszych ziemskich oczu, prawie do szaleństw posuniętą, tę lubość pięknej Gruzinki wskinieniach ręki, wspojrzeniu icałej postaci. Przy dzikim brzęku muzyki przy głośnych okrzykach ioklaskach mnogich widoków wtym chaosie wrzawy, widać ją jak wpośród gromowej burzy, szybującego wpowietrzu gołębia94.

„Duch sztuki – pisał Wilhelm H. Wackenroder – jest ipozostanie dla człowieka wieczną tajemnicą, iczłowiekowi aż kręci się wgłowie, kiedy pragnie zmierzyć jego głębie; ale jest on też przedmiotem najwyższego podziwu: jak wszystko, co wielkie na świecie”95. Obraz wirującej wtańcu Gruzinki staje się wsonecie Pietraszkiewicza metaforą lotnej „jak wicher gór ipustyń” poezji Wschodu. Przenośnia ta znajduje głębokie uzasadnienie wromantycznej wizji Orientu, był on wszak uważany za „krainę poezji”96 wnajpełniejszym tego słowa znaczeniu, za najdoskonalszą „szkołę poezji romantycznej”97. „Na Wschodzie winniśmy szukać największej romantyczności” – pisał Friedrich von Schlegel98.

Wutworze Pietraszkiewicza natrafimy na wyraźne znaczniki orientalizacji tekstu. Wschodni koloryt współtworzą tu miejscowe nazwy własne (instrumentów itańca) oraz obraz skrzydlatej „Peri” – postaci wywodzącej się zmitologii irańskiej (staropers. parikā-, średniopers.parīg, pers. parī99). Istoty te, zajmujące pośrednią pozycję whierarchii duchów dobrych izłych, znane zksiąg Awesty (pairikā), tekstu Wedy iliteratury manichejskiej100, wmłodszej literaturze perskiej (między innymi weposach Szahname Ferdousiego iSāmnāma Kwajo-ye Kermanī101) utraciły wszelkie negatywne konotacje. Stały się dobrymi wróżkami, nimfami, rodzajem dobrych dżinów (przeciwieństwem złych diwów), obdarzonych pociągającym wyglądem izdolnych rozkochiwać wsobie mężczyzn (rdzeń parī- można do dziś odnaleźć wwielu żeńskich imionach perskich). Wykazywały zatem wiele cech wspólnych ze słowiańskimi rusałkami102. Wliteraturze romantycznej Europy, także polskiej, imię „Pari”(zmodyfikowane do „Peri”) zrobiło oszałamiającą karierę103.

Wpoznańskim wydaniu Sonetów kaukaskich nie znalazł się wiersz Kaukaz, napisany przez Pietraszkiewicza (jak informuje znajdująca się pod nim notatka) również na zesłaniu, wtym samym 1841 roku, ale opublikowany dopiero po latach wKsiędze zbiorowej na uczczenie pięćdziesięcioletniego jubileuszu Seweryna Goszczyńskiego, zatytułowanej Sobótka (1875)104. Pomyślany zapewne jako kolejne ogniwo orientalnego cyklu, rozpisany jest na dialogiczne role, podobnie jak Droga nad przepaścią Hud (góry) oraz jej Mickiewiczowski pierwowzór. Funkcję wschodniego mistrza-przewodnika pełni tym razem gruziński „sazandar” – ludowy śpiewak:

SAZANDAR105

Żal mi ciebie wygnańcze! zginiesz tu bez śladu:

Tu natura iludzie iniebo są wzmowie;

Zpowietrzem tchniesz trucizny, co ci wyssą zdrowie,

Ina sen twój czyhają złe żądła owadu106.

Śmierć, gdzie stąpisz! tam zieją wiry wodospadu,107

Tam cię góry przywalą108 – patrz! atam wparowie

Błysła broń najezdnika – biada twojej głowie!

Jeślisz uszedł – nie ujdziesz zemsty kazowadu109.

WYGNANIEC

Ha! dziej się wola Boża! Nie minąłem razów

Po zatopach, przepaściach, pod gromami głazów,

Wświście szaszek110, kul brzmiało to! „zginiesz” złowieszcze;

Iledwie niedobitek, ledwie się wywlekłem,

Aza mną zły duch pustyń, zawył wicher piekłem:

„Szczęśliwyś! ha szczęśliwyś! długo ci żyć jeszcze!”

Pisane na Kaukazie 1841 r.111

Przestrogi gruzińskiego „wajdeloty” składają się na rejestr potencjalnych niebezpieczeństw – naturalnych ipochodzących od człowieka – czyhających wtych stronach na samotnego wygnańca (wodospady, lawiny błotne ikamienne, jadowite zwierzęta, kaukascy górale prowadzący „świętą wojnę” z