Obrona Sokratesa - Platon - ebook

Obrona Sokratesa ebook

Platon

4,5
3,84 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Jakie na was, Ateńczycy, uczynili wrażenie moi oskarżyciele, nie wiem. Co do mnie, słysząc ich, ledwom nie zapomniał o sobie; tak mocno mówili do przekonania, choć prawdy, słowem mówiąc, żadnej nie wyrzekli. Najbardziej zaś z wielu fałszów, które wymyślili, nad tym się zdziwiłem, gdy mówili, że wam się strzec potrzeba, byście się nie dali uwieść mojej wymowie. Że się nie powstydzili tego, iż zaraz na miejscu ode mnie inaczej przekonani zostaną, gdy się bynajmniej nie pokażę wymownym, sądzę, że dali przez to dowód największej swojej bezczelności; chyba, że wymownym nazywają tego, kto prawdę mówi. Jeżeli tak utrzymują, przyznam się być mówcą, ale bynajmniej im niepodobny. Oni, jak mówię, żadnej nie wyrzekli prawdy: z mych ust usłyszycie ją całą, nie w wyszukanych, ręczę wam, Ateńczycy, wyrazach, nie w sztucznie i ozdobnie ułożonych, jakich oni używali, lecz w prostych i zwyczajnych. Sądzę, że co mówię, jest niezawodną prawdą. Niechaj nikt czego innego po mnie się nie spodziewa. (Fragment)

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 44

Oceny
4,5 (2 oceny)
1
1
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Obrona ‌Sokratesa

* * ‌*

Platon

Tłumaczenie: ‌Felicjan Antoni Kozłowski

Strona ‌redakcyjna

ISBN: 978-83-7991-366-4Licencja: ‌Domena publicznaŹródło: ‌Fundacja ‌Nowoczesna PolskaTłumaczenie: Felicjan Antoni ‌KozłowskiJęzyk i pisownia ‌mogą ‌być ‌miejscami archaiczne.Opracowanie ‌tej ‌wersji elektronicznej: © Masterlab 2015MASTERLABBiałobrzegi, Polskawww.masterlab.pl

Platon

Apologia,

czyli

Obrona ‌Sokratesa

tłum. Felicjan Antoni Kozłowski

 

Obrona ‌Sokratesa

Jakie na was, Ateńczycy, ‌uczynili wrażenie ‌moi oskarżyciele, nie wiem. ‌Co ‌do mnie, ‌słysząc ich, ledwom ‌nie ‌zapomniał o ‌sobie; tak mocno ‌mówili do przekonania, ‌choć ‌prawdy, ‌słowem ‌mówiąc, żadnej nie ‌wyrzekli. ‌Najbardziej zaś z ‌wielu ‌fałszów, które wymyślili, ‌nad tym się zdziwiłem, ‌gdy mówili, ‌że wam się ‌strzec ‌potrzeba, byście się ‌nie dali ‌uwieść mojej wymowie. ‌Że się nie powstydzili ‌tego, iż ‌zaraz ‌na miejscu ode mnie ‌inaczej przekonani ‌zostaną, gdy ‌się ‌bynajmniej ‌nie ‌pokażę ‌wymownym, sądzę, że ‌dali przez to dowód ‌największej swojej bezczelności; ‌chyba, że ‌wymownym nazywają ‌tego, kto prawdę mówi. ‌Jeżeli tak utrzymują, ‌przyznam się być mówcą, ‌ale ‌bynajmniej im niepodobny. Oni, ‌jak mówię, żadnej ‌nie ‌wyrzekli prawdy: z ‌mych ust ‌usłyszycie ją całą, nie ‌w wyszukanych, ręczę wam, ‌Ateńczycy, ‌wyrazach, nie w sztucznie ‌i ozdobnie ułożonych, jakich ‌oni używali, lecz w ‌prostych i zwyczajnych. Sądzę, ‌że co mówię, ‌jest niezawodną prawdą. ‌Niechaj nikt ‌czego innego ‌po mnie się nie ‌spodziewa. Nie ‌przystałoby wiekowi mojemu występować przed was na kształt młodzieńca, który dopiero wprawy w wymowie dla siebie szuka. Owszem, oto was proszę i błagam Ateńczycy, nie dziwcie się i nie obrażajcie, gdy mnie usłyszycie w tym miejscu, tym samym głosem, z tąż samą prostotą, na moją obronę odzywającego się, z jakąm był zwykł mawiać na placu publicznym, przy stołach bankierów, gdzieście mnie często słyszeli. Tak się bowiem rzecz ma. Pierwszy raz dopiero występuję teraz przed sąd, siedemdziesięcioletni już przeszło starzec. Nie znam więc sposobu, w jaki się tu mówi. Podobnie jak gdybym był cudzoziemcem, nie poczytalibyście mi za złe, gdybym do was przemówił językiem i sposobem, jaki z wychowania powziąłem, tak i teraz nie uważajcie na kształt moich wyrażeń, które mogą być rozmaite: zaklinam was o to, i zdaje się, że słusznie czynię. Zwróćcie tylko całą waszą uwagę na to, czy prawdę mówię lub nie. Ten jest obowiązek sędziego; do mówcy należy prawdę mówić.

Najpierwej wypada, Ateńczycy, bym wam okazał fałszywość dawniejszych przeciw mnie zarzutów, odpowiedział dawniejszym moim oskarżycielom, a dopiero zwrócił się przeciw dzisiejszym; wielu już bowiem obwiniało mnie od dawna przed wami, w niczym nie oszczędzając zmyślenia. Tych ja obawiam się więcej niż samego Anyta i jego stronników; chociaż i ci wiele mogą swoją wymową, tamci jednak daleko groźniejsi, którzy od dzieciństwa waszego, Ateńczycy, wami się zajmując, wpoili w was fałszywe uprzedzenie że Sokrates, pewien mędrzec, chce zbadać rzeczy nadziemskie, dojść, co się za światem dzieje, i fałsz za prawdę podaje. Ci, co te wieści roznoszą, są moimi najniebezpieczniejszymi przeciwnikami: bo kto ich mowę usłyszy, sądzi, że badacz rzeczy podobnych nie wierzy w bogów. Do tego, są oni liczni i od dawna usiłowali mnie już podać w waszą nienawiść, z tym większym dla siebie skutkiem, że to w wieku dzieciństwa i młodości wam wystawiali, kiedyście najłatwiej mogli uwierzyć, a nikt wam prawdy nie odkrył, że oskarżali człowieka, który się nie bronił. Ale najgorszym z tego wszystkiego jest, że nie można nawet nazwisk ich wiedzieć i wymienić, prócz że ma być między nimi jakiś pisarz komedii. Nie znając więc tych, co przez zazdrość, dla oczernienia mnie, zaszczepili w was złe o mnie mniemanie ani tych, co uwiedzeni od drugich udzielali innym tegoż samego zdania, nie mogę ich przed sąd tu powołać i naocznie wywieść z błędu: lecz muszę jakby wpośród nocy walczyć i odpierać natarcia, nie widząc nikogo przed sobą, na którego bym prosto uderzył. Zważcie więc, że mam, jak mówię, dwoistych oskarżycieli: jednych, których dopiero co słyszeliście, drugich od dawna mi nieprzyjaznych, jak wspomniałem. Przyznajcie zatem, że wypada mi naprzód tamtym odpowiedzieć, bo ich skargę pierwej i lepiej poznaliście. Tak! Już czas wznieść głos na moją obronę i wybić wam z głowy uprzedzenie, którym od tak dawna byliście przeciw mnie powodowani! Chciałbym, by to mogło nastąpić! Ocalony potrafiłbym jeszcze coś więcej dla was i dla siebie dobrego uczynić. Lecz wiem, że trudno będzie tego dokazać, i nie tajno mi, jak nawet dalece. Niech się więc stanie w tym wola Boga! Ja obowiązany prawom ulegać, powinienem się bronić. Powtórzmy więc jeszcze raz, jaki jest przedmiot skargi, dla której Melit wywiódł mnie tu przed sąd. Cóż zeznali moi przeciwnicy? Niech będzie przeczytane przewinienie, które mi pod przysięgą zarzucają. Sokrates występnie czyni i wykracza, zapuszczając się w badania rzeczy nadziemskich i fałsz za prawdę podając.