O Zeusie, innych bogach i ludziach - Marek Tinschert - ebook

O Zeusie, innych bogach i ludziach ebook

Marek Tinschert

0,0

Opis

Kim jest człowiek? Skąd pochodzi? Czy sam wpływa na swój los? A może jego życiem steruje przypadek? Albo… coś więcej? I jak to się stało, że żyje w tym, a nie innym miejscu, w takim, a nie innym czasie?
Starożytni Grecy znali odpowiedzi na te pytania. Zawarli je w mitologii. Te pełne uniwersalnych prawd opowieści do dziś stanowią niewyczerpane źródło inspiracji dla twórców kultury, a płynące z nich nauki wciąż pozostają aktualne. Autor (imię i nazwisko) oprowadza czytelnika po świecie, w którym bogowie i śmiertelnicy mieli do siebie bliżej, niż mogłoby się wydawać. W prosty, a jednocześnie fascynujący sposób udowadnia, że cała współczesność to jeden wielki przypis do greckich mitów – warto je znać, by lepiej zrozumieć otaczający świat.

Najpierw jest Chaos. Ten pierwotny, grecki, oznacza niezmierzoną pustkę, nicość. Dopiero w wyobraźni późniejszych pokoleń zacznie być postrzegany jako rozwarta paszcza, przestrzeń, w której rodzą się i pulsują żywioły, przyszłe typy ludzkich charakterów.
Z Chaosu powstaje Ereb, czyli czarna, niedostępna otchłań podziemi. Beznadzieja.
Ereb pozwoli jednak, by świat otoczyła Nyks, czyli Noc.
Ale i ciemność Nocy rozjaśni się, by obudzić Eter – czyli jasne powietrze. Tchnienie ożywiające oddech.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 288

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Stworzenie

Podobnie powstanie świata opisuje mitologia grecka.

Najpierw jest Chaos. Ten pierwotny, grecki, oznacza niezmierzoną pustkę, nicość. Dopiero w wyobraźni późniejszych pokoleń Chaos zacznie być postrzegany jako rozwarta paszcza, przestrzeń, w której rodzą się i pulsują żywioły, przyszłe typy ludzkich charakterów.

Z Chaosu powstaje Ereb, czyli czarna, niedostępna otchłań podziemi. Beznadzieja.

Ereb pozwoli, by świat otoczyła Nyks, czyli Noc. Tchnie już Eros.

A z Nocy – niczym zza ciężkiej teatralnej kotary wyłaniają się sen, śmierć, Kery, czyli zgon, i Mojry, czyli losy. Pojawia się też Nemezis, strażniczka wymierzająca sprawiedliwą karę, dbająca o to, by była współmierna do winy człowieka.

Ale i ciemność Nocy rozjaśni się, by obudzić Eter – jasne powietrze, tchnienie ożywiające oddech.

Razem z niewidzialnymi, niemalże abstrakcyjnymi bytami, jakby obok powstają zjawiska łatwiejsze do wyobrażenia. I one będą posiadać zdolność kreacji, czyli powoływania do życia następnych.

Kiedyś, na początku świata, rozstępuje się Chaos i umożliwia powstanie Gai, czyli Ziemi.

Gaja istnieje już razem z Tartarem, w którego istnienie wierzą Grecy, miejscem, pod którym nie ma już nic.

Gaja wydaje z siebie Uranosa, czyli niebo. Innym jej synem jest Pontos, czyli morze. Dowiadujemy się, że Gaję – Ziemię – otaczają wody Okeanosa. Wypiętrzają sie góry.

Uranos, syn Gai, pozostaje tak blisko matki, że mówi się o ich „świętym małżeństwie”. Siłą, która przyciąga oboje, jest Eros.

 

ENCYKLOPEDIA

Imiona Tytanów to Okeanos, Kojos, Hyperion, Krios, Japet i najmłodszy – Kronos.

Tytanki: Reja, Tetyda, Temida, Mnemosyne, Fojbe, Teja.

Noc wydaje również Erydę (Eris) – boginię wojny i pokojowej rywalizacji, Ułudę, Czułość, Starość.

Imiona Sturękich: Kottos, Ajgajon (Briareos), Gyges.

Imiona Cyklopów: Arges (Piorun) Brontes (Grzmot), Steropes (Błyskawica).

Cyklopi giną z ręki Apollina w akcie zemsty za zabicie jego syna Asklepiosa. Inna wersja widzi w nich wierne sługi Hefajstosa.

Walka o władzę. Uranos, Kronos i Zeus

Uranos, ogarniający ciepłem i nasycający wilgotnym oddechem Gaję, nieustannie powołuje do życia nowe byty. Za każdym razem, zbliżając się do Gai, zauważa swoje dopiero co narodzone dziecko. Pierwsza trójka posiada po sto ramion i tak też zostanie nazwana: Sturęcy. Kolejne troje dzieci to siłacze o jednym oku, zwani Cyklopami. Cała szóstka nie wydaje się być pokojowo nastawiona do ojca. Uranos czuje to i strach przed przejęciem przez nich władzy każe mu wgnieść potomstwo we wnętrze matki. Kiedy pojawią się najmłodsi, dwunastu Tytanów, według zamysłu Uranosa wszyscy mają podzielić losy starszych braci. Jednak tego Gaja jako matka już nie potrafi znieść, tym bardziej że męczą ją uciskane dzieci. Nakłania Tytanów do unicestwienia ich ojca. Moment konsternacji, dramatycznego wyboru: Okeanos trzyma się z daleka, natomiast najmłodszy, „krętomyślący” Kronos gotowy jest zabić Uranosa. Otrzymanym od matki sierpem pokonuje rodzica, odcina jego genitalia i wyrzuca do morza.

Z krwi Uranosa powstanie bogini Afrodyta, Erynie i Giganci.

Ten akt stworzenia symbolizuje wieczne rozddzielenie nieba od ziemi. A Uranos nadal tęskni. Dotyka Gaję swoimi łzami, deszczem.

Kronos na krótko wyprowadza z Tartaru strąconych tu przez Uranosa Sturękich i Cyklopów. To towarzystwo nie odpowiada mu jednak, starsi bracia okazują się być nieprzydatni do niczego. Na dodatek Uranos mógł mieć rację, widząc w nich ewentualnych konkurentów do objęcia władzy.

Znając już bezwzględność Kronosa wobec ojca, nie trzeba się dziwić, że pobyt na ziemi Sturękich i Cyklopów okaże się znowu tymczasowy.

Niezależnie od tych wydarzeń, gdzieś tam z boku pojawia się człowiek. Kronos z uwagą przygląda się dziwnym stworzeniom, zaczyna przysiadać się do ich stołu. Zdaje się dobrze z nimi bawić. A co najważniejsze, ci dwunożni nie stanowią dla niego zagrożenia. Niech więc nie znają wojny i trosk, niech sobie ucztują. A kiedy staną się bardzo, bardzo starzy, łagodnie zasną. Okres ich pobytu na ziemi ich późni wnukowie z zazdrością nazwą złotym wiekiem.

Kronosa niepokoi proroctwo, że władzę odbierze mu jego własny syn, a przecież siostra – żona Reja – urodziła już kilkoro dzieci.

Tytan pamięta, w jaki sposób pokonał Uranosa, jak straszliwie okaleczył ojca. Musi zrobić wszystko, by to nie stało się i jego udziałem. Łagodny dla ludzi, Kronos połyka swoje dzieci: Hestię, Demeter, Herę, Hadesa i Posejdona.

Kiedy na świat ma przyjść kolejne dziecko, Reja jest już pozbawiona złudzeń co do jego losów. Prosi o pomoc rodziców. Gaja lituje się nad nią i Tytanka rodzi małego Zeusa na Krecie.

Kronos chce, by Reja pokazała mu potomka. Na szczęście nie zauważy, że zapłakana matka przedstawia mu sprytnie owinięty w pieluchy kamień, który niczym duża tabletka ląduje we wnętrznościach Kronosa.

Urodziny Zeusa następują w czasie, kiedy królem Krety jest Melisseus. O małego syna Tytana troszczą się nimfy albo córki Melisseusa: Adrasteja, Ide i Melissa. Wśród badaczy mitologii istnieje pewien spór, który dotyczy imienia Amaltea. Trudno o bardziej krańcowe tezy: jedni twierdzą, że owo imię należy do jeszcze jednej córki Melisseusa – zwiewnej nimfy, inni, że jej właścicielką jest wielce zasłużona w uratowaniu Zeusa, pochodząca od boga Heliosa, koza. Ponad wszelką wątpliwość wiadomo natomiast, że koza do łagodnej nimfy podobną być nie może: na Kretę trafia bowiem to zwierzę, przyniesione przez Gaję, bo bali się jej mali Tytani. Oczywiście, zanim jeszcze zdążyli zostać „przedstawieni” Kronosowi.

 

ENCYKLOPEDIA

Imiona Eryni: Alekto niestrudzona, Megajra wroga, Tyzyfone mszcząca.

***

Czy możemy dziś pewne niezrozumiałe zachowania dorosłych Tytanów tłumaczyć ich traumatycznymi przeżyciami w dzieciństwie?

Zabrzmi to zapewne trochę makabrycznie, ale ze skóry zmarłej opiekunki Zeus uczyni sobie tarczę, która zapewni mu przewagę w walkach.

Kiedyś, bawiąc się z nią, odłamie jeden z jej rogów: czy dlatego, że podarował go nimfie Amaltei, czy też to koza nazywała się Amaltea, otrzymuje nazwę „rogu obfitości”. Ważniejsza jednak jest jego jedna właściwość: napełnia się nieustannie cały rozmaitymi wybornymi owocami. Ot, taka wersja „stoliczku nakryj się” dla wegetarian.

A koza Amaltea trafi do niebiańskiego zwierzyńca jako dumny koziorożec.

***

Jedna z córek Tetys i Okeanosa ma na imię Metis lub Metyda, co tłumaczy się jako roztropność, przebiegłość. Poznaje ją młody Zeus, docenia jej zmysł i prosi o radę, jak odzyskać połkniętych braci. Metis wraz z Reją przygotowują napój wymiotny. Koktail składa się z wody morskiej i rozpuszczonego proszku gorczycy, zmieszanego z miodem. Receptury Rei na problemy żołądkowe nie oferuje dziś żadna apteka, lecz zapomniany wyciąg z gorczycy powraca po wiekach jako ceniony składnik mający wzmacniać i przyspieszać porost włosów.

Lekarstwo okazuje się skuteczne i najpierw Kronos wyrzuca z siebie kamień – do dziś przechowywany w Delfi jako Omfalos – pępek świata, a po nim resztę rodzeństwa.

Drużyna Tytanów jeszcze nie może myśleć o zemście nad Kronosem, potrzebuje wsparcia. Gaja przypomina o więzionych w jej wnętrzach Sturękich i Cyklopach.

Zdeterminowany Zeus udaje się na poszukiwania przyszłych sojuszników. Pilnuje ich czarownica Kampe. Dopiero po wyeliminowaniu jej z dalszej zabawy Cyklopi i Sturęcy znowu mogą wrócić na ziemię, by osobiście „podziękować” ojcu Kronosowi za pozbawienie ich wolności. Teraz przyszli bogowie i ich starsi bracia podejmują wspólne działanie, by rozwiązać konflikt w rodzinie. W owej dyskusji nieodzowne okazują się grzmot, piorun i błyskawica darowane Zeusowi przez wdzięcznych Cyklopów. Przygotowują również małe prezenty dla braci Zeusa: Posejdon otrzymuje trójnóg – rozpoznawalny po dziś symbol jego władzy, Hades – czapkę czyniącą go niewidocznym.

Czasem wspomina się o jeszcze jednym pomocniku Zeusa, synu Tytana Japetosa – Prometeuszu. Jego imię można tłumaczyć jako „patrzący dalej”. Prometeusz na chłodno porównuje potencjał obu stron i obstawia zwycięstwo Zeusa. Niebawem okaże się też, że ma rację: Kronos i inni Tytani muszą uznać się za pokonanych.

Ten etap na drodze do władzy młodych bogów zostanie nazwany Tytanomachią.

Dalsze losy Kronosa są owiane tajemnicą: według jednej z wersji w Italii będzie czczony jako bóg zasiewu – Saturn.

Bracia Kronosa, a wujowie Zeusa, trafią do domu spokojnej starości dla bogów: zeszli z ołtarzy i niepostrzeżenie poddali się ludzkiemu zapomnieniu.

Badacze mitologii nigdy nie wspominają, by nęciła ich rewolucja.

***

Cały pięknie tak zwany „teatr wojenny” rozgrywa się z dala od pierwszych ludzi. Może dochodzą do nich tylko ledwie słyszalne odgłosy burzy, po suchych dniach zwiastujące ciepły deszcz. A pioruny bijące gdzieś wyżej nie oznaczają niebezpieczeństwa, bo przecież tego pojęcia ludzie nie znają wcale.

Złote pokolenie zakończy swoją przygodę na ziemi jako dobrzy dajmoni, „niższe bóstwa”, które strzegą późniejszych ludzi i odtrącają od nich zło.

W czasie gdy Zeus zdobywa władzę, inni Tytani oddają się bardziej kreatywnym zajęciom.

Walki o władzę – część druga. Giganci

Po zwycięstwie nad Kronosem Gaję przeraża rosnąca siła wnuków, jest jej żal własnych dzieci. Rodzi więc Gigantów. (A może powstali oni z krwi dziadka Uranosa?) Ich zadaniem jest pomścić Tytanów. To, co dla antycznych artystów stanie się później ulubionym motywem – dramatyczna walka Gigantów z młodymi bogami, dla samych zainteresowanych nie wygląda bynajmniej na warsztaty plenerowe. Głowy wysłanników matki-Ziemi porastają dzikie czupryny i brody; od wizerunku typowego zbója odróżniają ich tylko wężowe sploty zamiast nóg. Pozostawieni w miejscu, gdzie przyszli na świat, stają się nieśmiertelni. Dodatkowo Gaja sprawia, że pojawia się roślina o leczniczym działaniu, która uzdrowi rany poniesione w przyszłej walce.

Niebezpieczeństwo ze strony Gigantów staje się coraz poważniejsze. Tym bardziej, że zaczynają kierować się w stronę siedziby bogów, Olimpu. Więc Zeus musi działać: niczym doświadczony złodziej każe zgasnąć słońcu i księżycowi.

Pod osłoną ciemności wyrywa cudowne zioło i ukrywa w domu.

***

Czy walka z Gigantami trwa tak długo, czy też w międzyczasie następują inne wydarzenia, nie wiemy, w każdym razie okazuje się, iż Zeus jest już ojcem Heraklesa, zrodzonego z ludzkiej matki. A może tylko dlatego musi powstać człowiek, gdyż bez niego nie sposób greckim bogom odnieść zwycięstwa nad wrogami?

Ostatnim problemem, z którym musi uporać się Zeus, jest nieśmiertelność Gigantów. Warunek ten dotyczy jednak tylko sytuacji, gdy olbrzym znajduje się w miejscu, w którym przyszedł na świat – gdy dotyka Matki-Ziemi. Zeusowi udaje się pokonać każdego z napastników z użyciem innego fortela. Na przykład Porfyrion zostaje sprowokowany przez Herę: czy widok kobiety sprawi, że w miłosnym uniesieniu zapomina o swoim bezpieczeństwie? Wykorzystują to Zeus i Herakles, wspólnie zabijając wroga.

Czy biedny Porfyrion wiedział chociaż, że według tego schematu jeszcze po wiekach jego mali następcy będą tracić głowę, fortunę i reputację, a jedyne, co zyskają, to śmieszność?

Inni Giganci giną w mniej pouczających okolicznościach, bez znieczulenia choćby widokiem bogiń: Alkyoneus zostaje przeniesiony gdzieś w odległe strony i dobity wspólnym wysiłkiem ojca i syna. Dla wielu przyszłych bogów walka z Gigantami będzie okazją do dopisania wojennych epizodów i zasług do swego życiorysu. Apollo pokona więc Efialtesa wespół z Heraklesem wybijając mu po jednym oku, pracowity Herakles pomaga również Atenie; z przygwożdżonego skałą Enkeladosa powstanie Sycylia. Inni bogowie nie okażą się gorsi.

Gigantomachia, czyli bitwa bogów z Gigantami, dobiega końca.

 

Tyfon, czyli Gaja kontratakuje

Gaja – Ziemia oburzona zagładą wydanego przez siebie potomstwa, w wyniku połączenia z Tartarem rodzi olbrzymiego węża. Po chwili tryumfu nad Gigantami teraz prawie wszyscy młodzi bogowie w panice uciekają, i to aż do Egiptu. Opis potwora pióra Apollodorosa w pełni tłumaczy zachowanie przyszłych panów Olimpu: „Był on tak wielki, że przerastał wszystkie góry, i nieraz głową potrącał gwiazdy, a gdy rozpościerał ramiona, jedną ręką dotykał samego Zachodu, a drugą samego Wschodu, zamiast palców jeżyło się z nich sto łbów wężowych. Od bioder w dół był bezmiernym wężem, w górze miał olbrzymie skrzydła, z jego oczu tryskał ogień, z ust wylatywały rozżarzone kamienie”. Na dodatek potrafi imitować głosy wszystkich zwierząt. Ów potworny wąż w mitologii zwany jest Tyfonem lub Tyfosem. W tamtej krytycznej sytuacji pierwszy do walki z Tyfonem staje oczywiście Zeus, towarzyszy mu Atena. Do pojedynku dochodzi na granicy Egiptu i Arabii. Zeusowi wprawdzie udaje się zranić Tyfona, ten jednak ma dość nietypową strategię: odebranym Zeusowi sierpem odcina mu ścięgna i tak unieruchomionego boga przenosi do swojej groty.

Ścięgna, owinięte w skórę niedźwiedzia, ma pilnować smok Delfyne. Jednak w końcu i inni nieśmiertelni odzyskują niegdysiejszą odwagę: Hermes i Pan wykradają Delfyne brakujące narządy Zeusa: ten w cudowny sposób implantuje je sobie w puste miejsca i na nowo podejmuje walkę.

Pamiętając wcześniejsze scenariusze walki z udziałem Zeusa, możemy wnioskować o rodzaju ulubionej przez niego amunicji. Razi piorunami Tyfona, a ten bynajmniej nie sięga po białą broń: w kierunku młodego boga lecą całe góry. Ostatecznie jednak wąż-potwór ginie: dziś miejsce tego pojedynku wskazuje dymiąca Etna, a Hefajstos urządzi tam swoją kuźnię.

Bogowie, którzy postanowili przeczekać ten czas w Egipcie, przyjmują postacie różnych stworzeń: Hermes staje się Ibisem, Dionizos kozłem, Ares rybą. Być może kult zwierząt u starożytnych Egipcjan łączy się w pewien sposób z przygodami greckich bogów?

 

ENCYKLOPEDIA

Dzieci Tyfona i Echidny: Hydra Lernejska, Chimera, Skylla, pies Ortros, Cerber.

Podział świata

Powoli opada kurz wzniecony głazami rzucanymi przez Gigantów, zastyga skorupa ziemi nad zdawałoby się martwym już Tyfonem. Losy świata zostają rozstrzygnięte.

Trzej bracia: Zeus, Posejdon i Hades zasiadają do rozmów i pokojowo ustalają granice swych wpływów.

Nikt nie kwestionuje zasług i przywódczej roli Zeusa. Jego panowanie rozciągnie się na wszystkie plemiona ludzkie zamieszkujące ziemię, a jego władza obejmie również sfery niebieskie, przed Gigantomachią należące do wuja Hyperiona.

Posejdonowi przypadnie wszystko, co związane z wodą: pulsujące rzeki, morza i oceany, kiedyś należące do królestwa wuja Okeanosa i cioci Tetys.

Hades zostanie panem najbardziej tajemniczej i mrocznej części: świata zmarłych.

Hyperion i Okeanos podporządkowują się dziejowym zmianom i lojalnie akceptują zaistniały porządek świata.

Zresztą również ci dwaj nowi władcy nie wydają się być typami monarchów specjalnie celebrujących swój majestat, raczej dyskretnie doglądają przestrzegania naturalnych rytmów zmian.

Raz tylko, w przypadku Heliosa, sytuacja będzie wymagać zdecydowenej ingerencji najwyższego.

 

Helios

Helios, czyli Słońce, objeżdża ze swymi rumakami całe niebo, a powraca z zaprzęgiem w olbrzymiej czaszy z nurtem Okeanosa. Jego punktualność i sumienność nie budzą żadnych zastrzeżeń. Ale któregoś dnia stanie przed nim ktoś dziwnie znajomy i powoli wypowie jego imię.

To syn Heliosa, zrodzony z księżniczki, żony egipskiego króla. Faeton, dorastający młodzieniec, nie chce uwierzyć matce, Klimene (córce Tytana Okeanosa), kim jest jego ojciec. Wyprawia się więc do niego osobiście: niebieski rodzic, wzruszony niespodziewanym widokiem ziemskiego syna, obiecuje spełnić jego jedno życzenie. Faeton pragnie choć raz sam poprowadzić ojcowski rydwan.

Jak słusznie obawia się Helios, młodzieniec nie będzie umiał go zastąpić: niebieskie rumaki, czując nieznanego woźnicę, ocierają się o ziemię, ta wypala się i zamienia w pustynię, a skóra ludzi tu mieszkających czernieje. Zeus, widząc te wypadki, strąca piorunem kierowcę bez prawa jazdy: jego płaczące siostry przemieniają się w topole, a ich łzy zastygają w wodach rzeki w bursztyn.

Nie, to oczywiście niezbyt wychowawcze, by jeden z produkowanych dziś modeli samochodów nazwać Phaeton…

***

Przygody rodzeństwa Heliosa wydają się bardziej pasować do filmów utrzymanych w konwencji love story. Ale i w nich pojawi się z całą swą mocą najwyższy bóg Olimpu.

Pierwsza z sióstr, Selene, czyli Księżyc, to córka Hyperiona (a może już samego Heliosa?). Wyda na świat Rosę, a nocne niebo objeżdża wolniej niż jasny Helios, bo rydwanem zaprzężonym w woły. Zakochana w stale zasypiającym Endymionie, ma z nim 50 córek. Ich ojciec przespał prawdopodobnie nawet urodziny pierwszego dziecka.

Czyżby więc przymrużone powieki były najlepszą receptą na długoletnie, zgodne pożycie małżeńskie? Może niekoniecznie trzeba budzić Endymiona, by zadać mu to pytanie…

***

Eos, czyli różanopalca Jutrzenka, otwiera codziennie bramy przed powozem Heliosa.

Spoglądając kiedyś na ziemię, Eos dostrzeże Titonosa i zakocha się w nim. Na legalizację takich mezaliansów bosko-ludzkich wyrazić zgodę może jednak tylko Zeus. Najwyższy zezwala Jutrzence na małżeństwo. Ale niesprecyzowane prośby do bogów mogą mieć wręcz katastrofalny skutek: drogi wiecznej Eos i podlegającemu prawom natury Titonosa rozejdą się, gdy Jutrzenka po roli kochanki przejmie funkcję opiekunki sędziwego męża. Potem Titonos zostaje zamieniony w świerszcza i zamieszka pod progiem swego domu.

Ot, takie unieważnienie małżeństwa.

Starzenie Titonosa, jego powolne odchodzenie, rekompensuje Jutrzence obecność ich krewkiego syna – Memnona. Kiedy dowie się o wojnie Trojańskiej, wyrusza na wyprawę, która zakończy się dlań nieszczęśliwie. Brak doświadczenia w walce zostaje bez litości wykorzystany przez Achillesa i Memnon ginie w zwarciu z herosem.

Zrozpaczona Eos udaje się przed tron Zeusa: nie wymaga od niego rzeczy niemożliwej, nie, prosi tylko o przechowanie w pamięci ludzi czci dla jej nieżyjącego syna. Ojciec bogów wyobraża sobie zdesperowaną matkę, której ból nie pozwala wypełniać porannych obowiązków, zatrzymany rydwan Heliosa, wszechobecną ciemność.

I prośba ta, przynajmniej częściowo, zostaje wysłuchana: zdają się świadczyć o tym dziś autobusy z turystami jadącymi w kierunku Doliny Królów. W programie wycieczki przewidziany jest bowiem przystanek przy kolosach Memnona: nazwa ta przylgnęła do dwu posągów, strażników nieistniejącego już grobowca egipskiego faraona, Amenophisa III.

Po nocnym chłodzie rozgrzewające się powietrze przeciska się przez kamienne szczeliny, wydając dźwięki przypominające ludzki płacz i zawodzenie.

To Eos każdego poranka całuje swego syna pierwszymi promieniami słońca.

 

Zeus i Hera

Imię Zeus pochodzi od słowa „jaśnieć”, „rozświetlać”. Jednak obraz tego boga jako bojownika – rewolucjonisty prawie, z rozgrzanym piorunem w ręce – jest niepełny. Dla starożytnych Greków Zeus był kimś więcej: synonimem mądrych praw międzyludzkich, wyprowadzanych z rytmu przyrody, znakiem niepokonanej siły i mocy respektowanej także przez innych bogów.

Zeus postrzegany jest także jako sprawiedliwy sędzia, niejednokrotnie doprowadzający do polubownego zakończenia sporu. Powołanie się na Zeusa to dla nieznajomego gościa gwarancja przyjęcia i udzielenia mu schronienia, ważna w kraju słabo zaludnionym, często wzajemnie powaśnionym i rozrzuconym na pojedyńczych wyspach. Zeus jako pierwsza, powszechnie obowiązująca karta kredytowa z banku zaufania?

Poniższa historia zdaje się być najlepszym tego potwierdzeniem. Zeus i Hermes schodzą na ziemię, dla niepoznaki pod postacią zwykłych wędrowców i trafiają do pewnego miasta. Żaden z mieszkańców nie zamierza przyjąć u siebie przybyszów: tylko para starszych ludzi, Filemon i Baukis, udziela im gościny w swoim domu.

Po posiłku bogowie zabierają swych gospodarzy na pobliskie wzniesienie, skąd patrzą na nieprzyjazne miasto, które spotyka kara. Całą okolicę zalewa woda, ocalony zostaje tylko dom Filemona i Baukis i powstaje w nim świątynia, a jej „właściciele” stają się kapłanami Zeusa. Zeus i Hermes gotowi są spełnić jeszcze jedną prośbę staruszków: chcieliby umrzeć razem. I tak się staje. Filemon zostaje potem zamieniony w rozłożysty dąb, a Baukis w lipę.

***

Żoną i jednocześnie siostrą Zeusa jest Hera. Ich małżeństwo wygląda dość dziwnie. Nie sposób wyobrazić sobie ich wspólnych spacerów, ślubnego portretu w ramce. W tym przypadku sprawdza się powiedzenie, że „mężczyzna kocha samochód, a kobieta garaż”.

Niekwestionowany władca Olimpu dość często potajemnie opuszcza swe komnaty, by gorące noce spędzać u boku wybranek. Nieprzebrany jest arsenał środków, które stosuje, by osiągnąć cel: przychodzi pod postacią deszczu, zwierzęcia lub sobowtóra nieobecnego męża. Wydaje się jednak, że to właśnie chęć przypisania ojcostwa, wykazania boskiego pochodzenia założycieli rodów greckich, wplątuje go często w przygody z coraz innymi kobietami. Przynajmniej takie tłumaczenie najłatwiej zaakceptuje zazdrosna Hera…

Hera zdaje się rekompensować postępowanie męża, doglądając świątyń, miejsc celebracji swojego kultu.

***

Greccy bogowie nigdy nie wskazują na siebie jako na przykład etycznych wzorców dla swych czcicieli.

***

Aby zdobyć Herę, Zeus ucieka się – a jakże – do podstępu. Wznieca burzę z potworną ulewą, a sam przyjmuje postać ptaka – kukułki. Kiedy poruszona widokiem przemokniętego stworzenia Hera przytula je do swojej piersi, Zeus powraca do ludzkiego kształtu. Nim doprowadzi jednak swój fortel do zamierzonego finału, musi uprzednio przyrzec, że ożeni się z dobroduszną opiekunką.

Po jednej z licznych sprzeczek Hera dowiaduje się, że Gromowładca planuje ożenek z inną. Takie ostentacyjne lekceważenie małżeństwa to już przesada.

Kiedy rozzłoszczona bogini zamierza osobiście się przekonać, co w trawie piszczy, zobaczy Zeusa z ubraną już panną młodą, tyle że wystruganą z drzewa. Władczyni Olimpu zostaje udobruchana tym zabawnym widokiem i wymyślonym pośpiesznie żartem.

***

Bywa, że i Hera schodzi z Olimpu, by pokazać ludziom, jakiego postępowania od nich oczekuje.

Kleobis i Biton to bliźniacy żyjący skromnie z wykonywanej pracy i z trofeów zdobywanych w zawodach. Są silni i zgodni.

Kiedy ich matka, kapłanka Hery w Argos, nie może na czas dojechać do świątyni, obaj synowie podejmują się ciągnąć wóz z rodzicielką. Po złożeniu ofiary zmęczeni podróżą chłopcy zasypiają. Matka Kydippe prosi Herę, by jej synowie otrzymali to, co najlepsze dla ludzi. Miałoby to być bogactwo? Władza albo siła? Bogini wysoko ceni pokorę i posłuszeństwo chłopców, dlatego wysłuchuje głosu swej kapłanki: Kleobis i Biton nie obudzą się już nigdy ze snu.

Gwoli wyjaśnienia trzeba dodać, iż ta historia – jak podaje Herodot – ma być opowiedziana przez Solona władcy Lidii, Krezusowi, utożsamiającemu szczęście z zabieganiem o majątek. W łacińskiej wersji przetrwa w słowach: Nemo antes mortem beatus (nikt nie jest szczęśliwy [w pełni] przed swoją śmiercią).

***

Kult Hery rozwinął się w Argos. Boginię uznaje się powszechnie za patronkę małżeństwa, życia kobiet, jakby mniej za opiekunkę samych matek.

Niekonwencjonalne zestawienie tworzy para jej ulubionych zwierząt: paw i krowa.

Hera da Zeusowi córkę Hebe, która jest synonimem wiecznej młodości, i Ejlejtyje – patronkę ciężarnych kobiet. Sama wyda na świat bogów: Aresa i Hefajstosa.

***

Liczniejsze jest potomstwo Zeusa. Jego synowie to zarówno bogowie i boginie młodszej generacji, jak i niezwyciężeni herosi.

Oprócz najsłynniejszych mieszkańców Olimpu, których życiorysy są pełne przygód, od Zeusa pochodzą również byty niewidzialne: Hory, Mojry, Charyty i Muzy.

 

Hory, Mojry, Charyty i Muzy

Hory wydaje na świat tytanka Temida. Rozsuwają one zgodnie chmury przed rydwanem Hery, wyprzęgają konie z zaprzęgu Heliosa. Dziś Hory funkcjonują w ludzkiej pamięci zredukowane do prozaicznych 60 minut. Określają właściwy czas wschodzenia, wzrastania, i dojrzewania. Gdzie indziej – na przykład w Atenach, ich rola była związana z dziedziną, jakiej patronuje ich matka Temida. Stąd ich imiona: karność, sprawiedliwość i pokój.

***

Również trzy córki da Zeusowi Eurynome. To Charyty, przez Rzymian zwane Gracjami. Już same ich imiona, a co dopiero obecność, zwiastują zawsze radość: Gracja promieniująca, Gracja uciechy i biesiady, Gracja kwitnąca.

Dla nas Charyty pozostaną rozpoznawalne na starych sztychach jako trzy tańczące siostry, trzymające w ręku atrybuty: kubek z kośćmi do gry, kwiat róży i gałązkę mirtu.

Hory i Charyty to patronki nie tylko piękna przyrody, ale i wegetacji, kwiatu, ale i owocu – często śpiewające we wspólnym chórze i tańcu z Muzami.

***

Dziewięć Muz urodzi najwyższemu tytanka Mnemosyne. Zamieszkują one najpierw górski masyw Helikonu, potem ich menadżerem zostanie Apollo: przeniesie je bliżej swojej świątyni w Delfi. Muzy patronują różnym dziedzinom sztuki, ich występy podziwiać można na Olimpie. Ze względu na pochodzenie zdają się mieć wyłączność na inspirowanie i wykonywanie dzieł, i podobnie jak boginie nie tolerują konkurencji.

Więc kiedy na Helikonie pojawi się macedoński król Pieros, jego artystycznie uzdolnione córki staną w zawody z muzami. W czasie ich koncertu niebo zaczyna się jednak zaciemniać, znudzeni słuchacze odchodzą. Zupełnie inaczej jest, gdy na scenie pojawią się córki Zeusa: zaciekawione rzeki wstrzymują swój bieg, szczyt góry Helikon zaczyna wznosić się aż do nieba. Na polecenie Posejdona Pegaz uderza w zbocze kopytem i w tym momencie wytryska źródło „poetów”. Więcej znaków nie potrzeba. Podszywane Muzy zostają zamienione w ptaki – czarne kawki.

Inny los spotyka Thamyrisa, genialnego śpiewaka pochodzącego z Tracji. Gdy do Muz dojdzie wiadomość, że dorównuje im on swoją muzyką, pozbawią go wzroku i pamięci.

***

Do grona dzieci Zeusa i Temidy należą też trzy Mojry, inaczej Prządki. To personifikacja losów każdego człowieka. Jedna z nich wije nić życia, druga ją mierzy, trzecia przecina. Ich wyrokom nie może przeciwstawić się nawet Zeus.

Rzymianie nazwą je Parkami.

***

Blisko córek Zeusa, choć niepochodzący od najwyższego, wymieniany jest jeszcze Ganimedes – określany jako najpiękniejszy z śmiertelnych. Jego zadanie polega na umilaniu występów Muz i Charyt poprzez serwowanie mieszkańcom Olimpu ambrozji, boskiego napoju regenerującego siły i przywracającego młodość, a pokonującego śmierć.

 

ENCYKLOPEDIA

Hory:

patronująca wschodzeniu: Tallo

wzrastaniu: Aukso

dojrzewaniu: Karpo

Hory ateńskie:

karność, prawo: Eunomia

sprawiedliwość: Dike

pokój: Eirene

Mojry (prządki) lub Parki:

Wijąca nić: Kloto

Mierząca: Lachesis

Przecinająca: Atropos

Charyty lub Gracje:

Promieniująca: Aglaia

Uciecha, biesiada: Eufrosyne

Kwitnąca: Talia (Taleja)

Muzy:

Kalliope (pięknolica) z rylcem i tabliczką do pisania, patronka epiki

Klio (sławiąca) ze zwojem pergaminu, patronka historii

Euterpe (radosna) grająca na flecie, patronka liryki

Talia (kwitnąca) z uśmiechniętą maską, opiekunka komedii

Melpomene (tragiczna) z maską tragiczną, najpierw opiekunka muzyki i śpiewu, później tragedii

Terpsychora (radująca się tańcem) z lirą, patronka chórowych partii w odgrywanych sztukach, opiekunka tańców

Erato (ukochana) z kitarą, muza poezji miłosnej

Polihymnia (w długiej szacie) patronka układających hymny

Urania (niebieska) z globusem, patronka astronomii

Hera, Zeus i Herakles

Amfitrion

Do opowiedzenia historii z Haraklesem, szczególnie jej rozbudowanego wstępu, najbardziej pasowałaby chyba konwencja westernu.

Na horyzoncie szczyty gór pokryte śniegiem. Gdzieś na pustej prerii, przy dogasającym ognisku, siedzą mężczyźni i z blaszanych kubków dopijają resztę kawy. Niedaleko nich, uwiązane na noc konie odpoczywają, zmęczone drogą. Siedzący to bracia, którzy przybyli tu domagać się uznania ich prawa do pewnej posiadłości. Jak nietrudno przewidzieć, ich żądanie spotyka się z ostro wyrażoną odmową. Ośmiu mężczyzn postanawia samodzielnie wymierzyć sprawiedliwość, uprowadzając pasące się stado bydła. Na ich drodze staje jednak również ośmiu synów prawowitego właściciela. Dochodzi do pojedynku, w którym wszyscy giną. Najmłodszy z przybyłych, niebiorący udziału w walce, zagarnia całe stado i ukrywa w bezpiecznym miejscu.

***

Cofając się o wieki i umieszczając to wydarzenie w okolicach Argos, zobaczymy mur potężnych już Myken, którymi rządzi Elektryon. Nagle przybywają jego krewni, Teleboejczycy, i domagają się praw do grodu wybudowanego przez ich wspólnego przodka Perseusza. Elektryon odmawia. Teleboejczycy mszczą się, rabując bydło należące do władcy. Synowie Elektryona chcą powstrzymać intruzów. Dalecy kuzyni mordują się wzajemnie. Ocaleje tylko jeden z najeźdźców; przytomnie odprowadza całe stado na pastwisko zaprzyjaźnionego króla Polyksenosa.

Elektryon wie, że poległych synów należy pomścić, ale pilniejszym zadaniem jest odzyskanie bydła, póki to jeszcze możliwe. Elektryon jest w patowej sytuacji: wyruszając na wyprawę, pozostawia pusty tron, czyli milczące zaproszenie do objęcia władzy w Mykenach. Nie robiąc nic, traci swoje czworonożne bogactwo i zostaje uznany przez poddanych za tchórza. A ponieważ nie pomścił najbliższych, jego dusza zostanie odtrącona przez bogów.

Na szczęście zjawia się Amfitrion, władca sąsiedniego Tirynsu i potencjalny kandydat do ręki córki Elektryona, Alkmeny.

Następna część historii występuje w dwu różnych wariantach: Amfitrion wyrusza czym prędzej, by odzyskać zwierzęta Elektryona. Robi to, wykupując stado od Polyksenosa, a następnie przekazuje je przyszłemu teściowi. Niestety, przy tej czynności jedna z krów ucieka, czy też zamierza zaatakować swego dawnego właściciela: Amfitrion reaguje natychmiast, przypadkowo zabijając Elektryona.

W innej wersji to król Myken sam odzyskuje bydło, a Amfitrion opiekuje się Alkmeną i pilnuje władzy w czasie jego nieobecności. Finał obu wypraw jest dla Elektryona jednakowo tragiczny.

Antyczny kodeks karny za morderstwo przewiduje wygnanie. Banicja trwa tak długo, dopóki nie znajdzie się ktoś gotowy przychylić się do prośby pokutnika o oczyszczenie. W przypadku tej zbrodni stryj Stenelos bardzo gorliwie dopilnuje, by procedury zostały zastosowane bez żadnej taryfy ulgowej. Tym sposobem może rozszerzyć swoje panowanie na Mykeny pogrążone w żałobie po utracie Elektryona i Tiryns z pustym tronem.

***

Amfitrion udaje się na wygnanie razem ze swoją przyszłą żoną. Idą do Teb. Panujący w nich Kreon cieszy się dużym autorytetem i gwarantuje prawidłowe wypełnienie rytuału. Władca Teb zgadza się przyjąć Amfitriona, uwalnia od winy. Pierwszy warunek ślubu z Alkmeną jest spełniony. Pozostaje jeszcze pomścić poległych szwagrów.

Cóż, i w tym punkcie Amfitrion jest zdany na pomoc Kreona. Leasing jednego oddziału tebańskiego wojska to więc druga prośba, jaką Amfitrion kieruje teraz do Kreona. Kreon zgadza się, ale i on „prosi” – jak bardzo zasadny jest w tym przypadku cudzysłów, nie wiadomo – o wyświadczenie pewnej przysługi: unieszkodliwienie niebezpiecznego zwierzęcia. I to się Amfitrionowi udaje.

***

Kreon dotrzymuje dane słowo i niebawem Amfitrion na czele tabańskiego wojska wyrusza pomścić niedoszłych szwagrów. Docierają na wyspę zamieszkiwaną przez Teleboejczyków. I tu o mały włos całe przedsięwzięcie zakończyłoby się klęską. Dokładniej – o mały, złoty włos. Ich król Pterelaos zostaje obdarowany nim przez samego Posejdona. W ten sposób bóg zapewnia mu nieśmiertelność. Na szczęście dla Amfitriona z pałacu królewskiego dostrzega go Komaitho, córka Pterelaosa. Nastolatka w fazie najostrzejszego buntu. Wódz wojska jest dla niej niczym książę z bajki, który zjawia się, by uwolnić ją z reżimu domowych zakazów. Oczywiście główną przeszkodą w drodze do jej szczęścia jest straszny ojciec. (Jak widać, i antyczym bohaterom nie zostały odmówione problemy wychowawcze…).

Komaitho wyrywa więc specjalny włos i spieszy na spotkanie, oczekując od swego wybranka największej wdzięczności. Amfitrion jednym ruchem miecza daje odpowiedź na temat tego, co sądzi o takim sposobie wyrażania szacunku do rodzica. Dalej już wojsko łatwo rozprawia się z obrońcami Pterelaosa i Amfitrion, uznawszy zemstę za dokonaną, powraca do czekającej go w Tebach Alkmeny.

 

WYCIECZKA

Szkodnik podobno został wyhodowany przez Dionizosa i wypuszczony za karę.

Porywa ludzi i zwierzęta, a względny spokój można sobie zapewnić, co miesiąc oddając mu na pożarcie małego chłopca. Według podręcznika zoologii antycznej to typowy okaz krzyżówki łasicy i lisa. Smukły kształt ciała czyni ją błyskawicznie szybką, dodatkowo zaś bóg zagwarantował jej swym słowem, że nikt nie będzie w stanie ją złapać. Wszelkie próby schwytania łasicolisa, z zasadzką czy nagonką, kończą się niepowodzeniem.

Dlatego Amfitrion zwraca się do innego mitycznego bohatera, Kefalosa, o pożyczenie psa Lailapsa, któremu sam Zeus dał zapewnienie, że dopadnie każde – nieważne jak szybko biegające – stworzenie. Myśliwy godzi się na to, powodowany pragmatyzmem, czyli obiecaną nagrodą, czy może intryguje go bardziej pewien spór natury teologicznej: jak postąpią w tej kwestii bogowie. Zeus okazuje się jednak bezkonkurencyjny: oba boskie zwierzęta zamienia w kamień, a później Lailapsa już jako gwiazdozbiór katapultuje na północne, zimowe niebo

 

Narodziny Heraklesa

Powitanie pełne miłosnych wyznań, do bólu splatanych dłoni, przetykane krótkimi relacjami z wyprawy, pełne subtelnych dotyków zakończonych objęciami ukochanej. Z tym, że Alkmena chyba nie odnajduje się w całej sytuacji. Amfitrion ma wrażenie, że jej zdziwienie jest większe niż radość ze spotkania. Jednak obecność tak długo wyczekiwanej ukochanej osoby sprawia, że najbliższe chwile nie zostaną zmarnowane na konwersację…

Kiedy powrócą do rozmowy, Alkmena natychmiast wprawi kochanka w niemałe osłupienie. Nie opuszczając Teb, zacznie dopowiadać zakończenia przygód z jego kampanii wojskowej. Pytana, skąd wie to wszystko, nie bez zdumienia wytłumaczy mu, że przecież sam opowiadał te historie, gdy był u niej pierwszy raz. Zaledwie parę minut temu. I czas mijał równie upojnie…

O, a na dodatek ukochany przyniósł jej prezent: złoty kubek. Czyżby zapomniał? Amfitrion zaczyna nieśmiało łączyć pewną postać z pozostawionym przedmiotem. Pytanie, czy tym, który obrabował go z przywileju wyłączności w miłosnych uniesieniach, był sam Zeus, nie słabnie. Ostatecznie wypowie się wróżbita Tejrezjasz: niemal rozwieje wątpliwości, odpierając w ten sposób zarzut o niewierność postawiony Alkmenie.

Alkmena spodziewa się dziecka.

Wciąż nie do końca przekonany o podziale ról tamtejszej nocy, Amfitrion rejestruje to z umiarkowanym entuzjazmem.

Nadchodzi czas porodu. Bóle przedłużają się nienaturalnie. Alkmena rodzi pierwszy raz, ale czuje, że kolejny skurcz nie przynosi ulgi, nie kończy się płaczem dziecka. Na dodatek zdziwione spojrzenie akuszerki upewnia ją, że coś tu nie pasuje.

No bo przecież obie nie mogą wiedzieć, że wszystko zależy od wyniku leniwie prowadzonej rozmowy przy stole, przy którym zasiadają główni gracze na Olimpie. Hera upija mały łyk kawy i jakby od niechcenia porusza temat mających nastąpić niebawem urodzin najpotężniejszego z ludzi. Nieco prowokując Zeusa, niby przekomarzając się, wyciąga od niego przysięgę na potwierdzenie tego faktu. Taaak, to prawda, przyjdzie na świat wielki heros, potomek Perseusza… Do Hery dotarły już takie informacje. Dlatego wcześniej każe dostarczyć sobie aktualne kartoteki oddziałów położniczych. Jej uwagę zwraca pojawiające się tam imię Alkmeny, do której przed paroma miesiącami ochoczo spieszył Zeus. Teraz trzeba sprawdzić rodzinne koligacje i ledwo dostrzegalny uśmiech wskazuje, że bogini typowała właściwie. Przyzywa do siebie Ejlejtyję, boginię odpowiedzialną za przebieg porodu, i każe jej natychmiast pospieszyć do Teb, by zatrzymać przyjście na świat syna Alkmeny. Wcześniej ma się bowiem narodzić Eurysteus, by obiecane proroctwo wypełniło się w kimś innym, a nie w Zeusowym synu.

Również Zeus, pozornie znużony już całą sprawą, gładzi niewidzialny fałd na obrusie, dopijając swoją kawę. Domyśla się, że Hera wie więcej, niż przypuszczał. Sam pochwalił się przecież mającym przyjść na świat herosem. I to był błąd. Nieprzemyślane działanie spowodowane chwilowym wybuchem pychy. Zaślepienie. Zeus rozpoznaje w tym podszept swojej córki Ate. Zatrzymuje właśnie przelatującego Hermesa i niby dzieląc się z nim jakimś żartem, lekko dotyka palcem szyi, wypowiadając imię Ate. Boski posłaniec wykonuje polecenie od razu i strąca bóstwo z Olimpu, by od tej chwili uszczęśliwiało śmiertelnych.

Hera dowiaduje się, że jej plan się powiódł – na świat właśnie przyszedł potomek Perseusza Eurysteus. Nie bez radości powiadamia o tym od razu Zeusa. Oboje wiedzą, że aktualny wynik pojedynku to dwa do jednego dla Hery. Zeus próbuje zdobyć chociaż parę małych punktów. Obiecuje nienarodzone jeszcze dziecko Alkmeny nazwać ku chwale małżonki Herakles. Nie robi to na niej specjalnego wrażenia. Zeus obiecuje, że Herakles odbędzie służbę u Eurysteusa – i tu Hera pozostaje nieprzejednana. Zeusowi pozostaje odejść od stolika i przygotować się do nowej rozgrywki.

***

Alkmena dalej oczekuje porodu. Mimo narodzin Eurysteusa Ejlejtyja nie dopuszcza do przyjścia na świat syna Zeusa. Przybiera postać staruszki siedzącej z rękami zaciśniętymi na kolanach przed komnatą żony Amfitriona.

A Hera z niebiańskim spokojem kreśli łyżeczką zygzyki przyszłych losów Heraklesa na fusach z kawy.

Na szczęście sytuacja wśród ziemian zmieni się, gdy jedna z służących skojarzy dziwną nieznajomą z niemocą Alkmeny. Nagle wybiega z jej komnaty, podbiega do Ejlejtyi i oznajmia radośnie: „Pogratuluj mojej pani. Właśnie urodziła!”. Wysłaniczka Hery w pierwszym odruchu otwiera zaciśnięte ręce i ten moment wystarcza, by rozpoczął się poród. Na świat przychodzą bliźniacy: Herakles pochodzący od Zeusa, co potwierdzi się niebawem, i Ifikles, mający za ojca Amfitriona.

Niekwestionowaną próbkę swych możliwości daje Harakles już w wieku ośmiu miesięcy. Gdy do sypialni chłopców wpełznie jadowity wąż nasłany przez nieprzekonanego o boskim pochodzeniu swego syna Amfitriona, czy – co bardziej prawdopodobne – wpuszczony przez zazdrosną Herę, mały Herakles po prostu udusi niebezpiecznego gada. O wszystkim dowiaduje się Zeus i chyba trochę zdziwiony – w przypadku właśnie tego romansu – zawziętością małżonki, decyduje się na ruch.

***

Atena przy wszystkich personalnych wahaniach nastrojów na Olimpie zawsze blisko Zeusa, przypadkowo wybiera się na spacer z Herą. Równie przypadkowo zauważa leżące na ziemi niemowlę.

Zupełnie nie przeszkadza Herze fakt, że Atena podnosi głodne maleństwo i przystawia jej do piersi. Mały Herakles swoją wdzięczność wyraża tak mocno, że mamka z bólu odsuwa go od siebie. Krople mleka utworzą drogę mleczną, a z tych upadłych na ziemię wyrosną białe lilie.

***

Gdyby Heraklesowi przyszło układać swoje CV, musiałby się nieźle natrudzić, by jakoś ugłaskać w nim następny epizod w swoim życiu. Jemu współcześni nie uznają bowiem syndromu nadpobudliwego dziecka ADHD jako okoliczności łagodzącej, a fakt zabicia nauczyciela chluby raczej nie przysparza. Ale ten czyn zostanie podciągnięty pod paragraf o działaniu w obronie własnej, chociaż biografowie herosa wybuch gniewu zakończony rzuceniem liry w Linosa – nauczyciela muzyki – bardziej tłumaczą jego niesprawiedliwie wymierzoną karą w ucznia. Obraz najsławniejszego bohatera mitycznego przetrwa do naszych czasów bez retuszu i korekt. A przecież można by było zebrać świadectwa dzieci z przedszkola, jakim to nad wyraz grzecznym, wspaniałym i mądrym kolegą był już wtedy ich rówieśnik, a późniejszy przywódca narodu (o przepraszam, tylko heros), jak w dniu jego urodzin, zimą, zakwitły róże…

Dla dobra pozostałego grona pedagogicznego i samego zaintresowanego Amfitrion wysyła Haraklesa na naukę o bardziej rozszerzonej części praktycznej: do pasterzy pilnujących jego bydła.

 

WYCIECZKA

Galantis to imię służącej, zamienionej przez Ejlejtyję w łasicę.

Ponieważ swojej pani pomogła urodzić kłamstwem pochodzącym z jej ust, według wierzeń tą drogą potomstwo łasicy przychodzić będzie teraz na świat.

Inna wersja podstawia w miejsce łasicy mangustę – zwierzę czczone w starożytnym Egipcie, polujące chętnie na węże. A może więc pierwszy bohaterski numer z wężem Heraklesowi udało się wykonać przy dyskretnej pomocy przemienionej już służącej?

***

Wtedy ponoć doszło do spotkania z dwoma nieznajomymi damami.

Jedna, w kosztownych szatach, obiecuje mu życie pełne bogactwa. Druga, ubrana skromnie, ostrzega: „z rzeczy dobrych i naprawdę pięknych bogowie nie dają ludziom nic bez trudu i wysiłku”. Postacie symbolizują dwa sposoby życia; Herakles przysłuchuje się ich rozmowie o tym, co jest lepsze dla człowieka: wyścig za szczęściem czy wierność cnocie.

Przekonuje go głos drugiej, Arete. I tą drogą decyduje się pójść.

***