Nocni goście - Tadeusz Wodzicki - ebook + książka

Nocni goście ebook

Tadeusz Wodzicki

0,0

Opis

Dramat „Nocni goście” przedstawia historię strajku okupacyjnego w stanie wojennym w największym zakładzie pracy na warszawskiej Pradze Południe.

Okres stanu wojennego. Pracownicy największego zakładu pracy na warszawskiej Pradze Południe organizują strajk w celu uwolnienia swoich internowanych kolegów. Przewodzi mu Roman Dobromierski. Konfrontacja z milicją i ZOMO staje się nieuchronna. Czy zręczne zagrania i mediacje przewodniczącego komitetu strajkowego pozwolą uniknąć rozlewu krwi?

Roman
Pan wybaczy, panie dyrektorze, ale nie podzielam pana uznania dla komendanta. Przecież to on umieścił na liście osób przewidzianych do internowania także nazwiska tych niewinnych robotników. Zrobił to po to, aby nas sprowokować do protestu. Moje nazwisko znalazło się na tej liście tylko dlatego, że komendantowi wojskowemu nie podobały się nasze wzajemne relacje. Że kierując się dobrem zakładu, na naradach dyrekcji ze stroną związkową często mówiliśmy jednym głosem, czasem wbrew otrzymanym instrukcjom. Dobrze wiedział, że pan się nie zgodzi na to, aby moje nazwisko było na liście osób przewidzianych do internowania i nie zamierzał się przy tym upierać. Szukał na pana haka i teraz go wykorzystał.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 50

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




 

Dramat „Nocni goście” przedstawia historię strajku okupacyjnego w stanie wojennym w największym zakładzie pracy na warszawskiej Pradze Południe.

 

Osoby:

Roman Dobromierski – przywódca strajku

Pułkownik Jakub Frycz – komendant wojskowy zakładu

Wiktor Bąk – przewodniczący zakładowej „Solidarności”

Lidia Żbik – wykładowca akademicki, autorka Systemu patronackiego

Józef Kacperek – dyrektor ekonomiczny zakładu

Pułkownik Jan Widawski – zastępca komendanta MO w Warszawie

Ogół: Członkowie komitetu strajkowego, pracownicy zakładu, uczestnicy strajku, bufetowa w restauracji na Pradze, żołnierze KBW i zomowcy.

AKT PIERWSZY

SCENA PIERWSZA

Scena przedstawia gabinet wojskowego komisarza zakładu, odpowiedzialnego za produkcję central telefonicznych dla wojska.

Na środku sceny duże okno, a przed oknem opasłe biurko z wygodnym fotelem. Z lewej strony sceny drzwi do gabinetu wytłumione watą i obite skajem. Obok drzwi kanapa i niski stolik. Po prawej stronie sceny oszklona szafa wypełniona segregatorami i metalowa szafa z szyfrowym zamkiem. Pułkownik w polowym mundurze siedzi za biurkiem i przegląda dokumenty. Do pokoju wchodzi czterdziestoletni mężczyzna z widoczną już nadwagą. Komendant wskazuje gościowi miejsce na kanapie i zajmuje miejsce obok mężczyzny.

Pułkownik Jakub Frycz

Zawiedliście mnie dzisiaj, towarzyszu Bąk. Jak mogliście pozwolić na zwołanie prezydium Solidarności, a skoro już do tego doszło, to dlaczego nie przerwaliście zebrania i demonstracyjnie nie opuściliście prezydium. Gdybyście tak postąpili, to nie byłoby quorum do podęcia uchwał.

Bąk

Zostałem na zebraniu prezydium, bo miałem związane ręce, towarzyszu pułkowniku. Statut naszego związku dopuszcza możliwość inicjatywy oddolnej w przypadku złamania porozumień sierpniowych. Dobromierski wykorzystał internowanie trzech członków Solidarności do zorganizowania protestu w naszym zakładzie. Nie miał z tym problemu, bo większość przewodniczących komisji wydziałowych w zakładzie na ulicy Żupniczej ma podobny stosunek do naszej władzy i dlatego doszło do zwołania prezydium. Pozostałem tam tylko dlatego, aby próbować zapanować nad jego przebiegiem, ale zostałem zakrzyczany i musiałem zrezygnować z przewodniczenia obradom. Towarzyszu pułkowniku, moim zdaniem internowanie tych trzech robotników było błędem, za który teraz wszyscy płacimy.

Pułkownik

(Mocno podirytowany). Towarzyszu Bąk, skoro obwiniacie mnie za spowodowanie protestu, to powiem wam, jaki błąd popełniłem. Moim błędem było to, że was posłuchałem i zgodziłem się na wykreślenie Dobromierskiego z listy osób przewidzianych do internowania, gdy dojdzie do ogłoszenia stanu wojennego. Tak mnie wtedy zaskoczyliście swoim poparciem dla dyrektora Kacperka, który przeciwko temu protestował, że wykreśliłem Dobromierskiego z tej listy i wpisałem na to miejsce jego kolegę z ośrodka obliczeniowego, którego często spotykano w Regionie Mazowsze. Kiedy po naradzie spytałem dyrektora Kacperka o to, w jaki sposób zaskarbił sobie wasze poparcie, to powiedział mi, że wstrzymaniem waszego wniosku o dodatkowe pieniądze dla Solidarności.

Bąk

Mylicie się w tej ocenie, towarzyszu pułkowniku. Poparłem dyrektora Kacperka tylko dlatego, że przekonały mnie jego merytoryczne argumenty, którymi uzasadnił swój wniosek.

Pułkownik

Towarzyszu Bąk, nie wciskajcie mi teraz kitu o merytorycznych argumentach. Zamiast bajania o intencjach, to powiedzcie mi teraz o tym, co zamierzacie zrobić, aby nie było strajku w naszym zakładzie.

Bąk

Towarzyszu pułkowniku, ja od samego rana nie robię nic innego. Odbyłem już spotkanie z przewodniczącymi komisji wydziałowych z zakładów na ulicy Chodakowskiej i na ulicy Grochowskiej. Podjęliśmy uchwałę o ograniczeniu protestu tylko do zakładu na ulicy Żupniczej. Teraz musimy przekonać większość pracowników naszego zakładu, aby podczas planowanego wiecu na hali maszyn odrzucili decyzję o strajku.

Pułkownik

Możecie tego dokonać?

Bąk

Sam nie dam rady i będę potrzebował wsparcia od dyrektora zakładu. Dyrektor powinien wystąpić z apelem do pracowników naszych trzech zakładów, aby nie dali się zwieść awanturnikom politycznym i odrzucili pomysł zorganizowania strajku w naszym zakładzie. Powinien on zapewnić pracowników, że dyrekcja podjęła już wszelkie możliwe starania o zwolnienie wszystkich pięciu pracowników, a nie tylko tych, o których upomniała się „Solidarność”, to podkreślenie podważy szczerość intencji protestujących, dla której internowanie szeregowych członków „Solidarności” ma większe znaczenie niż wiceprzewodniczącego zakładowej organizacji i członka prezydium. W wystąpieniu dyrektora powinno także znaleźć się stwierdzenie, że dyrekcja zakładu otoczyła już należną troską rodziny internowanych. Myślę, że po takim apelu dyrektora zakładu możemy już być spokojni o wynik głosowania na wiecu.

Pułkownik

No proszę, wystarczy was tylko przycisnąć, a już zaczynacie myśleć, jak trzeba. Nie powinno być problemu z przekonaniem dyrektora do wystąpienia z apelem do załogi, wszystkim nam zależy na tym, aby praca w zakładzie odbywała się bez zakłóceń. Postarajcie się zwołać zebranie przewodniczących komisji wydziałowych w zakładzie na Żupniczej, aby pochwalić się sukcesem interwencji u dyrektora naczelnego zakładu w sprawie zwolnienia naszych pracowników z obozu internowania. Dobromierski w tym nie będzie wam przeszkadzał. Są jakieś problemy z komputerem i od dwóch godzin nie wychodzi z ośrodka obliczeniowego. Z tego, co wiem to do tej pory nie dało mu się ich usunąć. Nie będę już was dłużej trzymał. Wiecie, co macie robić. Macie ostatnią szansa i może być tego pewni, że drugiej już mieć nie będziecie.

Bąk

Towarzyszu pułkowniku, będę was o wszystkim na bieżąco informował, a jakby się pojawiły jakieś trudności, to poproszę was o pomoc.

Pułkownik

Przychodzie natychmiast, jak tylko zauważycie coś niepokojącego.

 

Koniec pierwszej sceny

 

SCENA DRUGA

Scenografia przedstawia pokój pracy Romana Dobromierskiego.

W centralnej części sceny okno, a w pobliżu okna dwa metalowe biurka zsunięte blatami. Na biurkach dwa monitory z klawiaturą, dwa modemy i telefon. Przed biurkami metalowy stolik z drukarką o piętnastocalowej szerokości wydruku. Z lewej strony sceny drzwi do pokoju, obok wieszak, po drugiej stronie drzwi metalowy regał wypełniony książkami o tematyce informatycznej, dokumentacją techniczną systemu komputerowego i wydrukami z komputera. Po prawej stronie sceny mała welurowa kanapa, na ścianie nad kanapą, na wysokości około dwóch metrów, głośnik z radiowęzła zakładowego. Z lewej strony kanapy metalowa szafka, a na niej blaszane pudełko z herbatą, tacka z porcelanowym czajniczkiem i filiżankami do herbaty razem z talerzykami, elektryczny czajnik do gotowania wody i butelki z wodą sodową. Naprzeciwko kanapy metalowy stolik przykryty lnianą serwetą.

Roman Dobromierski siedzi za biurkiem, przegląda wydruki i na marginesie nanosi swoje uwagi. Słychać pukanie, a po chwili do pokoju wchodzi młoda, elegancko ubrana kobieta. Roman patrzy na nią z niedowierzaniem, a potem zrywa się zza biurka i wita się z kobietą. Wiesza na wieszaku jej gustowny kożuszek futra kozy i wskazuje miejsce na kanapie.

Roman

Rozgość się tutaj, a ja przygotuję dla nas herbatę.

Sypie herbatę do czajnika, włącza elektryczny czajnik do gotowania wody, zalewa gorącą wodą herbatę w czajniczku, stawia czajniczek razem z filiżankami na stoliku i zajmuje miejsce obok kobiety.

Nie uwierzysz mi, ale dzisiaj rano pomyślałem o tobie. To dlatego tak mnie zaskoczyłaś swoim widokiem. Pomyślałem wtedy, że mogę już nie mieć okazji, aby prędko się z tobą spotkać. Mam ci tyle do powiedzenia i bałem się, że jeśli nie wyjaśnię ci powodów mojego postępowania, to zachowasz fałszywy obraz naszej miłości.

Kobieta

To, wobec