Noc listopadowa - Stanisław Wyspiański - ebook

Noc listopadowa ebook

Wyspiański Stanisław

1,0

Opis

Noc listopadowa” to dramat autorstwa Stanisława Wyspiańskiego.  Jest to trzeci z kolei utwór tego autora, po „Warszawiance” i „Lelewelu”, poruszający tematykę powstania listopadowego.

Utwór przedstawia obraz pierwszych godzin powstania listopadowego (wydarzenia nocy z 29 na 30 listopada 1830 roku), odważnego zrywu podchorążych i jego przebieg. Akcja dramatu toczy się, z wyjątkiem przeniesionych do śródmieścia Warszawy scen V, VI i VII, w Łazienkach lub w ich bliskim sąsiedztwie.

 

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 104

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
1,0 (1 ocena)
0
0
0
0
1
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Wydawnictwo Avia Artis

2018

ISBN: 978-83-65922-66-3
Ta książka elektroniczna została przygotowana dzięki StreetLib Write (http://write.streetlib.com).

NOC LISTOPADOWA

Sceny dramatyczne

Rzecz dzieje się w Warszawie 29-ego listopada roku 1830.

Korytarz w Szkole Podchorążych,

przez całą sceny szerz szeroki,

do pół drugiego planu w głąb.

Z lewej księżyca zieleń wpada

przez okna ścianę szklaną;

pośrodku brama, nad tą bramą

chorągwi czworo w pęk złożono;

giwery w rzędów dwa pod ścianą.

Noc — wieczór — pusto; — szum od pola,

z Łazienkowskiego parku...

Warta gdzieś stąpa — słychać kroki.

Na kozłach bębny, dwa moździerze

i kopczyk kul i szpada.

Podziemu prysną wraz ościeże:

w tym korytarzu wstaje Dziewa,

hełm z kitą na jej karku,

prawicą włócznia, tarcz jej lewa;

jej pierwszy głos i rola.

Ze spiżu czerwony kask kryje jej lica

a oczy jej gorą w przyłbicy;

jej szata się łyska w odblasku księżyca;

tarcz wielka na złotej pętlicy:

Egida śrebrzysta, przez ramię rzucona,

wężami szeleści żywemi.

Wężami ciążące podźwiga ramiona

i spisę wbija do ziemi.

I głosem zawoła, aż gromem uderzy,

że ku niej skrzydlatych chór dziewek nadbieży

a każda na skrzydłach niesiona.

PALLAS

Do mnie! Do mnie! Do mnie!!

Zwycięskie duchy w orli lot

powietrznym szlakiem

biegajcie we wichrowym szumie;

potrząsam władnym znakiem!

Wy wszystkie razem,

mężobójczym sprzysięgłe żelazem,

co byt poświęcacie dumie;

na szczytach Hymetu, Ossy

Słońcu ślubujecie niezłomnie!

Ze szczytów Pelionu

biegajcie, biegajcie tłumnie,

śmiertelnych żądne zgonu.

Oto stawiłam grot!

Hej ku mnie, ku mnie, ku mnie!!

gromy

Ty, co zwyciężyłaś pod Maratonem,

że Ateny radośne nowiną;

ty, co zwyciężyłaś pod Salaminą,

że Pers smagał morze rózgami,

że w złości nurzał się w pył;

ty co byłaś pod Termopilami;

ty coś wiodła Aleksandra pod Tyr,

przydając mu Achillesowych sił;

ty, którą wieść wędrownych lir

pod Troją wsławiła Hektorem;

ty, co wiodłaś Cezarów Romy,

że świat zeszli taborem

wszerz i wzdłuż.

Gdy gasły gwiazdy Północy,

ty, coś Sławie przydała mocy;

ty, coś zwyciężała Teutony,

gdy Witołd, jako Ares, szalony,

odbywał kąpiel krwi;

coś wiodła Boży-Bicz w łunach

we chwałę przekleństw ognistą,

że zachwiał się krzyż

śród miasta siedmiu wzgórz,

gdyś we światło rzuciła miot lwi!

Do mnie sam! Do mnie w piorunach!

pioruny

Przyzywam was władnym znakiem,

na Egidy złoto, kość i spiż;

zaklinam przez Noc wieczystą,

kędy was siłą pchnąć mogę,

na Słońce zaklinam palące,

na Zewsa kędziory straszliwe,

na moc wężową Gorgony,

w drogę!!!

Wy, którym nieśmiertelność dam,

stawajcie żywe, przytomnie!

Powietrznym okrążajcie szlakiem!

Do mnie sam! Do mnie! Do mnie!

I otóż lecą ku niej, lecą

zwycięstwa dziwne Panie:

skrzydlate wielkim skrzydeł lotem.

Wielkim kołują wprzód zawrotem,

nim w kole która stanie.

PALLAS

Ten, co z zawrotnych szczytów

Olbrzymów pchnął w głąb Tartaru

i włada w państwie chmurnem błękitów,

skąd gromem i błyskiem spada,

przeze mnie każe!

Niechaj błysk piorunowy

zapala ognie-ołtarze!

Szał być ma Aresowy!!!!

Pobierajcie z bożego daru:

Zews nawołuje sług!

CHÓR

Ares!! Mój pan i bóg!!

PALLAS

Oto Ares, zwalony z pętów,

uleciał z Olimpu bram,

jako burza

i opadł nad miastem sam

a teraz przelatuje konny

i krzyczy i podjudza i podburza.

CHÓR

Powalim męże i poranim!

PALLAS

Lećcie za nim!!!

CHÓR

Hej! Skrzydła porozwijane

nad miastem szeroko rozprężem,

aż one uzbrojone dosiężem,

dopadniem, pochwycim siłą;

rola się stanie mogiłą

narodom; przez krew zwyciężem!!

PALLAS

Nad ludami uderzą gromy,

chmury się zapalą pożarem,

w gruzy zapadną domy,

ogień z niebios wyleci widomy,

zaciąży Gniew!

CHÓR

Kto walczy — ?

PALLAS

Polska z Carem! — —

Powołane są i wysłane

Kery, sine dajmony,

z przeklętych nor Tartaru —

Harpije, co ssają krew

konających...

Znacie tę Nike Fidiaszową,

jak sandał wiąże szybka,

jak ze zwróconą w górę głową,

(tej brak, gdyż dzieło jest fragmentem)

wstrzymana w locie, gibka,

sandał chce splątać rozplątany

a strój jej, taśmą nie wiązany,

z polotnych fałdów tors odkrywa

i pierś na ciele wpół przegiętem.

Otóż to ona się odzywa

Jako:

NIKE NAPOLEONIDÓW

Pod Moskwę, na gniazdo Carów,

wiodłam Cezara Franków.

W orłowej leciałam chmurze,

nad lasem sztandarów,

w górze! w górze!

Szczęście unosiło skrzydła:

Rycerzy wiodłam kochanków...

PALLAS

Odzyszczesz rycerzy kochanków:

leć...

NIKE NAPOLEONIDÓW

Nad duszami zaciążę.

Zwycięzców ramiony uniosę

na bój.

PALLAS

Leć!

NIKE NAPOLEONIDÓW

Sandały zwiążę;

biegłam z Olimpu chyża,

na twoje zaklęcia zlękła;

o olimpijskie dźwirza

uwadziłam; — ażem uklękła —

zawiązuje sandały

Kto będzie im wrogiem?

PALLAS

Książę.

NIKE NAPOLEONIDÓW

Oni jego pochwycą?!

PALLAS

Zdradą!!

NIKE NAPOLEONIDÓW

Nie!

PALLAS

Oni tam wlecą gromadą

i pochwycą książęcia w pół-śnie.

Pójdziesz za nimi!

NIKE NAPOLEONIDÓW

Nie!! — –

Niech walczą twarzą w twarz,

niech pierś o pierś ubroczą,

niech działa na się zatoczą,

tej nocy walce wydolę,

niech wyjdą w pole!

Uderzą miecz o miecz!

PALLAS

Przeznaczeniu ty nieposłuszna;

Rzecz ma się dopełnić już.

NIKE NAPOLEONIDÓW

Ty wielka, a ty małoduszna!

Niechaj podejmą oręże

i idą walczyć, jak Bogi!

Olimpu zeszłam progi!

PALLAS

Spalę cię w ogniach rumieńca:

poznajesz Gorgony węże?!

NIKE NAPOLEONIDÓW

Nie zwolę wieńca!

PALLAS

Więc nie! — i bez ciebie poradzą.

NIKE NAPOLEONIDÓW

Nie poradzą! — Zwycięża ten, kto z nami:

patrzaj, my ze skrzydłami.

PALLAS

Trojej dobyłam tą władzą,

wsławiłam Odysa nad męże;

Księcia pochwycę jeńca.

NIKE TROJAŃSKA

Dobywcom Trojej biada,

nie zwyciężysz.

PALLAS

Zwyciężę!!

Losów dopełnić muszę.

Kajdany zejmę i pokruszę!

NIKE NAPOLEONIDÓW

Orlico, nie zwyciężysz.

PALLAS

Orlico!

Gdy rzucę tarcz strasznolicą,

drży tron Zeusa skrzydlaty orłami;

gdy widmem zatrwożę duszę

i najmocniejszy pada.

NIKE SPOD TERMOPIL

Byłam pod Termopilami:

krocie bohaterów we krwi

zdradzieckimi zabiłam mieczami,

zdrada nie plami!!!

Gdy legną pobici zdradą,

te ręce wawrzyn pokładą.

Zamęczyłam je w zwycięskiej dumie;

padli, przykryci chmurą strzał,

w grotów zabójczych szumie,

w jarach niedostępnych skał.

Do czynu siostry, do czynu!

Jedli podstęp przyspieszy wawrzynu —

podstępem! —

NIKE SPOD SALAMINY

Narodom stanę się sępem;

byłam pod Salaminą!

Których losy dopełnione, niech giną.

Jeśli-że za zaborem szli,

niechże je ziemia pochłonie;

Jeśli-że ognie ma w łonie;

na cudzym-że chcą orać zagonie

i cudze piony kraść — ?

Lepiejże trupem paść,

niżal dopuścić tę właść! —

Czego-że to pragniemy?!

CHÓR

Krwi!

NIKE SPOD SALAMINY

Jak sięgniem po wawrzyny — ?

CHÓR

Przez krew!!

PALLAS

W krwi nie masz winy!

NIKE SPOD SALAMINY

Kto ludy powiedzie?!

CHÓR

Gniew.

NIKE SPOD SALAMINY

Kto weźmie wieniec róż — ?

CHÓR

Wódz!

NIKE SPOD SALAMINY

Kto on?

PALLAS

Chmurny, jak Noc.

NIKE SPOD MARATONU

Czyli będzie rówien, jak mój,

któren wzeszedł w gaju Maratonu,

we szczęku krwią płynących zbrój,

nim Helios z nieśmiertelnych dróg

przebieżał połowę skłonu.

Jego imię?

PALLAS

Wołane w skrach i dymie,

w mgławicy Napoleonidów.

On pierwszy i on jedyny.

CHÓR

Jakie jego imię — ?

NIKE NAPOLEONIDÓW

Czyny!!

Mnie jego daj i zwól;

pożądaniem jemu krew rozpalę.

Jak poznać?

PALLAS

Chodzi w chwale;

wszyscy ku niemu drżą.

NIKE NAPOLEONIDÓW

Gdzie jest?!

PALLAS

Satyry

bawią go śpiewem i grą

na teatrze.

NIKE NAPOLEONIDÓW

Satyrom skruszę liry,

przy nim stanę i w oczy popatrzę

i krzyknę: w mieście bój!!

PALLAS

Leć, skrzydła nad nim sprząż,

unieś go i skryj w arsenale.

NIKE NAPOLEONIDÓW

Jest mój.

PALLAS

Chwytaj i wiąż!

NIKE SPOD CHERONEI

Posępna weszła i cmentarna

i wiew przynosi grobów, blada

i wieńce niesie choinowe

i ciska — ręce składa —

to wznosi je tragicznie nad głowę

i jakby wieszczka rozpowiada

gestem,

wróżąca jedno słowo: biada.

Czarne welony, czarne chusty;

z zaciśniętemi idzie usty;

że cała onych Bogiń gromada

przystanęła przycichła i bada.

NIKE SPOD CHERONEI

Oto wieńce wam niosę wiązane

z choin; przystanęłam w ogrodzie

i rwałam —

NIKE SPOD SALAMINY

Chcę wieńców z róż.

NIKE SPOD CHERONEI

Róż nie ma, róże pomarły;

badyle kwiatów suche

wichry przegonne w puch starły;

z liści złotych kobierzec na wodzie.

NIKE NAPOLEONIDÓW

Chcę wawrzynu wieńców i dębu.

Jakoż zwycięstwo się ziści — ?

NIKE SPOD CHERONEI

Dęby odarte z liści.

Wichr przegnał zimną zawieruchę

nad ogrodem; — i liście opadły;

ogrody puste i głuche

a gałązki zmartwiałe i kruche;

ni ptaków świergoty letnie,

ni Marsjasowe fletnie;

zbłąkane dzieci Eola

dmą mierzwę przegniłą z pola,

słomę dziergają na drzewa,

że drzewo, jak arfa śpiewa

we wichrze miotem gałęzi;

a krzewy, co najdroższe,

w zimowej słomianej uwięzi;

a krzewy, co najuboższe,

w łachmanach sczerniałych liści.

CHÓR

Jakoż zwycięstwo się ziści — — ?

NIKE SPOD CHERONEI

Uprzołek suchy jaśminu

i perły owocu, jako łzy

duże —

krwawe po jarzębinach korale —

NIKE SPOD MARATONU

Gdy zwycięskie proporce zawarczą,

po kierz bohatery nie sięgną.

NIKE SPOD SALAMINY

Nędzą zmartwiałe badyle;

oto je stopą podepcę —

i w pierwszym ogniu spalę.

Wstanąli to pieśniarze i ślepce

lirni — czy męże, jako spiż?!

NIKE SPOD CHERONEI

Onym te wieńce wystarczą

za róże —

NIKE SPOD SALAMINY

Pieśniarze!?

NIKE SPOD CHERONEI

Drwisz!

Będą jaśnieć przez chwilę.

NIKE SPOD SALAMINY

Jacyż ludzie?

NIKE SPOD CHERONEI

Wzrośli w mękach i trudzie.

CHÓR

Jacyż ludzie?!

PALLAS

Męże się lęgną?

NIKE SPOD CHERONEI

Na urwiskach jałowiec i sosna,

przygięta wichrem, drży...

NIKE SPOD MARATONU

Drzewa żałoby!

NIKE SPOD CHERONEI

Siostry!

Krzew zwarzył wicher ostry

i szron bieluchny mży.

Laurów nie ma, a róże pomarły.

CHÓR

Jakoż zwycięstwo się ziści — ?

NIKE SPOD CHERONEI

Niech giną, synowie moi —

kres hańbie, wstrętom, zawiści;

łza już się w oczach nie ląże,

do lotu się skrzydła rozwarły...

CHÓR

Gdzie dążysz? —

NIKE SPOD CHERONEI

Oto po Śmierć dążę.

Obaczę ich znowu we krwi.

Pozwalasz mi znowu wstać,

poległym łoże słać.

O Pallas, Zewsowa dziewo,

jakożem dzisiaj szczęśliwą.

O Sławo, przecz znowu mogę

dziełami znaczyć drogę.

Widziałam Maciejowice

i ległą zakłutą brać.

Na bój, na bój!

Podajcie ręce siostrzyce:

otośmy przymierze zawarły.

CHÓR

podają sobie ręce

Cyt! — — — Stój.

Krzew zwarzył wicher ostry;

wylękłe, wyschłe drzewa,

w nich Eol, jak w arfach śpiewa;

laurów nie ma a róże pomarły — —

NIKE SPOD CHERONEI

Siostry!

Otośmy przymierze zawarły:

oto po Śmierć, po Śmierć dążę:

niech giną we chwale zbroi,

łza już się w oczach nie ląże.

ujmuje za ręce Chór

PALLAS

Ujrzycie bohatery i karły

i wojenniki i gachy

i dumne, pychą pojęte

i podłe, jako gad liche

i wyniosłe i groźne i ciche

i zbrodnicze i jako cud: święte. —

Leć! leć! w puste, w ciemne ulice!

Wołajcie, tam Ares goni,

uderzcie o dzwon błyskawice,

niech trwogą przez miasto dzwoni!

Krzyczcie: do broni!!...

CHÓR

Do broni!!!

Chór odlatuje; — zaś Pallada

ze smugi świetlnej w cień wstępuje

i kęs przystaje, czatująca. —

I tejże chwili samej wpada

Wysocki Piotr do korytarza,

od prawej biegnąc strony.

Ku drzwiom środkowym prosto bieży;

płaszcz wielki kryje go po oczy;

biegnie — drzwi pchnął do sali;

dobył szpady — i tą koło zatoczy;

płaszcza odkrył — oni już go poznali;

do drzwi się cisną: chór młodzieży;

słuchają, a on nawołuje:

WYSOCKI

Hej bracia, dzieci, żołnierze

za broń, za broń, za broń!

Niech każdy za giwer bierze

i ustawia się w szeregu, w podwórze.

Hej bracia, oto budzą się burze:

za broń, za broń, za broń;

przyszedł czas, gdy zrywamy obroże,

co gardła i ręce porze

i święcim noże!!!

Śmierć przywłaszczycielom,

tyranom,

co nasze kalają trony,

co brudem ołtarze ścielą!

Bóg wziął nasze obrony:

Śle wolność ludom i stanom!

Czas pomsty za bezprawie,

czas pomsty, lećcie żurawie,

roznieście po polach skry

z płonących chat!

Za łzy, za urąganie męce,

hej bracia, rycerze, dzieci,

młodzieńcze sprzęgajcie ręce.

Oto godzina wybija,

gnana tęsknotą lat:

do broni, Jezus, Maryja!

Do broni za Polskę, za krew,

za lata niewoli i nędz,

za widma, upiory jędz,

co nasz obsiadły dom,

niosąc srom;

niech krzyż upiory wyżenie,

spełniajcie przeznaczenie:

Czas przyszedł, zwyciężym dziś.

Hej dzieci, rycerskie łupy

dla was, czas iść!

Drogę zaścielą wam trupy;

to wam ratować się z toni,

wasz los od waszych dłoni,

wam serca! — Mężowie dzieła!

Już za nim Dziewa znów się zjawia

i słowem-ogniem go zaprawia

i słowem-ogniem go porywa,

płonąca wiedźma łun straszliwa:

PALLAS

Niech płoną grody i miasta!!

Do broni, do broni, do broni!

WYSOCKI

Tyżeś to koło mnie stanęła,

we wieńcu błyskawic niewiasta:

łuną palisz się jasną...

PALLAS

Oto jestem przy tobie siostrzyca;

błyskawice w mym ręku się palą

i gwiazdy w mym ręku gasną.

CHÓR PODCHORĄŻYCH

Patrzajcie, gorą mu lica.

WYSOCKI

Hej, naszym krzywdom granica!

PALLAS

Opętańcze mieczowy, do dzieła!!

WYSOCKI

Poprzysięgam się tobie: miecz;

zgaduję cię, radosne widziadło;

tyżeś mnie za włosy ujęła,

Córo Zewsa, dziewo nieśmiertelna;

tysiące mężów pobladło,

przed tobą upadło w pył...

CHÓR PODCHORĄŻYCH

Dla nas Sława, Sława niepodzielna!

Wyżeniem księcia precz!

PALLAS

Patrz, jak się prężą do sił;

patrz, lecą, ja z nimi orlica;

zapalę ich duchy, jak pochodnie;

niech lecą spełnić zbrodnię;

wężami osmagam twarze.

Zaklinam je w wojennym gniewie;

zapalę, jako zarzewie;

duchy młodzieńcze obnażę,

rozedmę piersi okrzykiem,

każden wstanie skrzydlatym orlikiem

i wzleci w śmiertelnym śpiewie.

WYSOCKI

Przez krew, przez krew, wy w gniewie:

rycerze krwawego przymierza,

słuchajcie, piorun uderza

przez pierś, przez polskie serca.

Oto wszystko wam odebrał wydzierca!

Pallado! tyżeś z piorunów urosła,

potrząśnij tarcz gromowładą,

niechaj patrzą w płomień uniesieni,

niech się łuna nad nimi rumieni!

Rozedrzej piorunem mrok!

gromy

CHÓR PODCHORĄŻYCH

Łuna się na niebie uniosła — !

WYSOCKI

Zapamiętajcie rok

trzydziesty,

dzień dwudziesty dziewiąty

listopada:

dzień wzeszedł dla was, ta noc!

łuna

PALLAS

Wam dana potęga i moc!

WYSOCKI

Wskrześnijcie mściwce!

Krzepcie się, orężna gromada!

PALLAS

Zdobywce;

Tratujcie, depczcie Centaury!

WYSOCKI

Na moim stawajcie Słowie:

Do broni!

PALLAS

Jutro laury!!

CHÓR PODCHORĄŻYCH

Każesz iść, o ty oczekiwany,

mówiono, że przyjdziesz k’nam.

PALLAS

Na Słowo pękają kurhany.

Wam duch, latami wołany,

poima serca łańcuchem;

kto się oprze tej wolej serdecznej,

tego tarczy uderzę obuchem

i męce przekażę wiecznej.

Oto głos, co wam woła: Sława!

Hej, stado orłów szeleści,

powietrze skrzydłami porą,

łuna tęczą ogniową je pieści.

Niechaj duchy płomieniem zagorą!

Miecz świętość, miecz twoja Sprawa,

Los w wasze ręce dan.

CHÓR PODCHORĄŻYCH

Rozkazuj!

WYSOCKI

Bierzcie za giwery —

oto stoją rzędami u ścian;

chwyć w lot;

czas ucieka, trza nam chyżo do wrot,

nim was ubiegą.

Jest tu cała hurma Moskali,

co wrót strzegą.

Trza, by was nie poznali;

trza nam wpaść na koszary na Solcu;

to tam się pali szopa

opodal przedmiejskich kopców

i to jest umówiony znak.

Iluż was tu jest chłopców?

Stu sześćdziesięciu?