Nieznajomy - Oliwia Pilimon - ebook

Nieznajomy ebook

Oliwia Pilimon

0,0

Opis

Czy tobie też zdarzyło się kiedyś zakochać się w śmiertelnej dziewczynie? Twój przyjaciel był homoseksualistą, w którym również się zakochałeś? Miałeś dylemat, które z nich wybrać? Twoja matka została zabita przez jedną z najniebezpieczniejszych wampirzyc świata? Jeśli nie, musisz przeczytać tę książkę. I to koniecznie.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 77

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Oliwia Pilimon

Nieznajomy

Życie wampira w świecie pełnym ludzi

RedaktorOliwia Pilimon

RedaktorMirjam Profi

© Oliwia Pilimon, 2019

Czy tobie też zdarzyło się kiedyś zakochać się w śmiertelnej dziewczynie? Twój przyjaciel był homoseksualistą, w którym również się zakochałeś? Miałeś dylemat, które z nich wybrać? Twoja matka została zabita przez jedną z najniebezpieczniejszych wampirzyc świata? Jeśli nie, musisz przeczytać tą książkę. I to koniecznie.

ISBN 978-83-8155-589-0

Książka powstała w inteligentnym systemie wydawniczym Ridero

Prolog

1.1

Karl jest siedemnastoletnim chłopakiem. Skrywa w sobie wiele tajemnic, które poznaje Isabel. Już pierwszego dnia nauki w nowym liceum chłopak zaprasza Is na randkę, widzi że jest osamotniona. Niestety musi wybrać pomiędzy dziewczyną a jego najlepszym przyjacielem Iwanem. Jego biseksualność wzbudza wiele obelg ze strony innych rówieśników, ale Karl stara się tym nie przejmować. Pewnego dnia postanawia przywrócić do życia zmarłą po jego porodzie matkę.

Karl

1

Nagość, to pojęcie, którego nikt nigdy nie zrozumie.

Kiedy się rodzimy, jesteśmy nadzy. Każdy taki jest.

Jednak za każdym razem okrywamy się fałszywą sławą,

dumą i przyjaciółmi.

Wszedłem do klasy i od razu poczułem na sobie dziwne mrowienie oczu na mojej skórze. Oczy uczniów zdawały się mnie wertować na wylot jednak kiedy doszły do wniosku że nic to nie da, próbowały dalej. Uważały najwidoczniej, że zwrócę na nie uwagę. Kilka dziewczyn z ostatniej ławki posłały mi kilka przelotnych uśmieszków i mrugały figlarnie oczami. Nigdy nie lubiłem takiego podrywu. Zauważyłem, że obok jednej z najcichszych dziewczyn z klasie jest wolne miejsce. Pozwoliłem sobie się do niej dosiąść. Nie zwróciła na mnie uwagi, pogrążona w lekturze ignorowała klasę na wszystkie możliwe sposoby. Kiedy kilka pajaców z ławki za nami zaczęło ją dźgać długopisem odwróciła się i szybkim ruchem złapała jednego za rękę. Zaczął jęczeć z bólu. Starała się wykręcić rękę jej dręczyciela. Była bardzo ładna, o jasnej cerze, a jej policzki świeciły się od różowego koloru jej cery i łez ściekających jedna po drugiej.

— Co się stało?

— Nic takiego. — mruknęła i wróciła do czytania lektury.

Coś takiego. Przecież widziałem, płakała. Następną lekcję mieliśmy w sali matematycznej, a co z tym idzie, jako nowy uczeń będę musiał podejść do tablicy odpowiadać. Po dzwonku starałem się wzrokiem wyłapać dziewczynę z chemii, jednak nigdzie nie mogłem jej zauważyć, kiedy zrezygnowany postanowiłem udać się w kierunku sali podsłuchałem rozmowę dwóch chłopaków, którzy siedzą ławkę obok.

— Isabel nie powinna się tak zachowywać.

— Myślisz, że ma to coś związek z początkiem roku?

— Raczej nie, to pewnie przez tego nowego.

— Karla? — przyłączyła się jedna z dziewczyn, która przysłuchiwała się tej rozmowie.

— Cicho, możliwe. Skąd mamy pewność, że on nie jest psychopatą?

— Nie mam pojęcia, ale nie mamy jednak prawa go o coś oskarżać co nie jest do końca pewne.

— Matt ma rację. Powinniśmy go poznać lepiej, nie myślę że jest zły.

— Myślicie, że moja siostra przez niego mogła płakać? Błagam was, przecież nigdy się z nim nie widziała.

— Było miłe z jego strony, że z nią usiadł, przecież mało osób w klasie lubi Isabel.- dodała dziewczyna o włosach koloru głębokiej czerni.

Było jasne, że prędzej czy później coś wykombinują, aby odkryć kim jestem, nie mogłem upaść niżej psychicznie żeby pokazać kim jestem. Kiedy podszedłem do drzwi klasy matematycznej od razu rozdzwonił się dzwonek, a na korytarzu zapanował straszny tłok. Wszyscy uczniowie zaczęli podchodzić do drzwi gabinetów, w której mieli zajęcia, kilka osób poczekało aż ruch się przerzedzi i dopiero wtedy podnieśli się z mosiężnych ław, które stały na pamiątkę jakiegoś ważnego wydarzenia, o którym nie miałem zielonego pojęcia. Zobaczyłem Isabel, jej policzki już nie przeszywały linie, które pozostawiły łzy. Była teraz pomalowana lepiej, nie wyglądała na zaspaną, tak jak na lekcji chemii oraz miała wyciągnięte kosmyki z koka. Wyglądała cudownie. Stanęła bliżej mnie i od razu poczułem zapach jej słodkich perfum. Kły same nasuwały mi się do ataku, ale nie mogłem tego zrobić. Nie teraz przynajmniej. Przyjrzała mi się.

— Cześć, jestem Isabel, a ty pewnie Karl. Super dziś wyglądasz.

Nic nie odpowiedziałem tylko pokiwałem głową i się uśmiechnąłem. Poszedłem szybko do toalety, zobaczyć stan w jakim są moje kły. Prawie się schowały więc mogłem jeszcze chwilę posiedzieć. Na nauczyciela czekaliśmy jeszcze piętnaście minut, dlatego z tego co mi mówiono matematyka trwa dłużej zawsze na przerwie. Całe szczęście, że tego dnia nie świeciło słońce, tylko było pochmurnie i kapała mżawka. Dlatego po matematyce mogłem wyjść przewietrzyć się i pospacerować po szkolnym parku. Kilka dziewcząt chichotało na mój widok, a ja odsyłałem im tylko lekkie uśmieszki, aby je zawstydzić. Z jakiegoś powodu wszyscy znali mnie od pierwszego dnia szkoły, ale nie przeszkadzało mi to. Na francuskim usiadł ze mną Iwan. Zakolegowaliśmy się i resztę dnia spędzaliśmy na plenerze.

— Podoba ci się Isabel? Uciekłeś kiedy ci się przedstawiła.

— Nie jest brzydka, ale nie znamy się dobrze. Wystraszyłem się.

— Czego, przecież ona nie gryzie. Jest całkiem miła.- odrzekł.

— Nie chodzi o to. Po prostu, jej zapach. Był niesamowity.

— No to co? — zdziwił się.

— Nic takiego, kiedyś się dowiesz.

— Kiedy?

— Emm, nie mam pojęcia. Stary słuchaj, nie będzie mnie jutro w szkole.

— Dlaczego, jutro ma być ciepło, chłopaki planowali zagrać w nogę na WF.

— Przykro mi, ale mam inne plany.

Zanim Iwan zdążył coś odpowiedzieć jego komórka zaczęła wibrować w jego kieszeni i musiał odejść odebrać. Usiadłem na jednej z ławek i rozkoszowałem się dniem, w którym jeszcze nikt o niczym nic nie wiedział. Podeszła Isabel.

— Cześć Karl, przykro mi że tak krótko ze sobą rozmawialiśmy.

— Cześć, przepraszam, że tak szybko odszedłem, ale niestety pęcherz dawał się we znaki.

— Rozumiem, dzięki że usiadłeś ze mną na chemii. Chciałbyś siedzieć ze mną na historii? Mogę ci wytłumaczyć parę dat i nie tylko. Widzę, że nie bardzo się przygotowałeś do odpowiedzi.

— Co? Ee, właściwie to nie miałem jak.

— Spokojnie, Brown co rok daje te same pytania, a im lepiej na nie odpowiesz nie będziesz musiał chodzić na historię, nie jest to w naszej klasie obowiązkowe.

— Dzięki.

— Ja osobiście chodzę na historię rozszerzoną, chcę zdawać egzaminy z HIS.

— Masz również Społeczeństwo?

— Tak, jest bardzo łatwe.

— Twoje perfumy… — nie mogłem dłużej się powstrzymać, coraz bardziej pragnąłem jej krwi.

— Co z nimi nie tak?

— Pachną wiśnią… — skłamałem, że jestem ciekawy aby niczego nie zauważyła.

— Emm, to róża.

— Przepraszam, nie znam się na damskich perfumach.

— Nic nie szkodzi, twoje też pachną całkiem nieźle.

— Dziękuję. — w tym momencie podszedł Iwan chowając komórkę do kieszeni.

— Dzwoniła chrzestna, nie za bardzo to lubię. O, hej Bela, widzę że się już poznaliście.

— Hej, Iwan, też się cieszę, pójdę już. Muszę powtórzyć temat na historię.

— Czekaj, miałaś mnie przygotować. Nie chcę chodzić na historię.

— Oj daj spokój, znając go zapyta cię za miesiąc kiedy się zorientuję, że jesteś nowy.

Akurat to szło mi na rękę, bo nic nie wiedziałem. Jak na pierwszy dzień w nowej szkole było nie za fajnie. Z każdego przedmiotu, albo odpowiedzi, albo kartkówki, na które nic nie umiałem. Modliłem się, aby ten dzień już się skończył. Całe szczęście była to ostatnia lekcja. Profesor historii nie zauważył, że jestem nowy i na szczęście uszło mi to sucho. Isabel jak zwykle zgłosiła się do odpowiedzi i dostała najlepszą ocenę. Kilka dziewczyn z ławki przed nami szeptało coś na tyle głośno, że mogłem je usłyszeć.

— No nie mogę, znowu najlepiej. Mogłaby wziąć się za jakieś zabawy, a nie ciągle nauka.

— Też mnie to denerwuje. Nie da nawet spisać zadania.

— Nie wiem co w niej widzi ten cały Karl.

— Cisza dziewczyny, chyba że chcecie uwagę! — ryknął Brown.

— Przepraszamy, już będziemy cicho.

Isabel wróciła do ławki odprowadzona wzrokiem dziewczyn z pierwszej ławki. Miała bardziej czerwone policzki niż zawsze i chyba była zła. Muszę się nauczyć jej nastrojów z policzków. Wyglądała słodko w takich bordowych polikach. Nie odzywała się do mnie.

— Hej Isabel, chcesz może gdzieś iść po szkole? Ja stawiam.

— A gdzie mnie zapraszasz? — zapytała beznamiętnym tonem głosu.

— Możemy pójść tam gdzie lubisz.

— No dobra. Ale to ja wybieram miejsce i bez żadnego ale. Rozumiemy się?

— Pewnie.- na jej buzi pojawił się uśmiech a policzki lekko zbledły.

Po lekcji Isabel została w klasie i poczekała na mnie, aż wyjdę z klasy, ponieważ profesor zorientował się że jestem nowy i musiał mnie przepytać. Jak na słabego z historii ucznia bez ambicji dostałem całkiem dobrą ocenę. Kiedy wyszedłem z gabinetu Bela rzuciła.

— Pójdziemy może najpierw do mnie do domu zostawię plecak.

— Dobrze, powiedziałem, że zrobimy tak jak chcesz.

Poszliśmy do jej domu, kazała mi poczekać u siebie w salonie, jako iż była jej mama, zaproponowała mi coś ciepłego do picia.

— Dziękuję bardzo, Pani…

— Rose.- uśmiechnęła się.

— Ale może być tylko woda.

— Z kranu z butelki?

— Wszystko jedno.

— Dobrze, poczekaj tu kochany.

W tym momencie ze swojego pokoju wyszła Isabel. Ubrała się w ładną pastelową miętową sukienkę, w kroju z lat 80- kawiarenkę- płaskie buty, umalowała się lekko oraz spięła włosy w kok, a pojedyncze kosmyki wypadały jej na twarz. Lekko się uśmiechała. Akurat dostałem szklankę z wodą. Wypiłem ją pomału i mogliśmy ruszać.

— Oj Bela, pierwszy dzień, a ty już na randkę?

— No tak mamo wyszło.

Bela znowu pachniała mocnymi perfumami chociaż nie lała ich na siebie całej buteleczki cieczy. Mój wyostrzony zmysł węchu wyłapywał zapach dwa razy silniej. Znów nie mogłem się powstrzymać.

Dotarliśmy do ogródka biesiadnego jednej z kawiarni w mieście, kilka razy przebywałem tu z rodzicami, ale tylko żeby porozmawiać. Nic nie planowałem sobie zamawiać. To chyba normalne- wampiry nie jedzą ludzkiego pokarmu. Dalej nie mogłem pohamować głodu i żądzy krwi Beli. Usiedliśmy przy ładnie ozdobionym białym stoliku, wokoło było dużo kwiatów lawendy i wiśni powpychanych w donice. Poprosiłem, aby powiedziała mi co chce sobie zamówić, a ja za chwilę pójdę.

— Wiesz, poproszę o kawę z bryłkami lodu.

— Dobrze.

Wstałem od stołu i powędrowałem do pomieszczenia, gdzie było znacznie gwarniej niż na dworze, a przy ladzie stało z pięć osób przede mną. Czy dzisiaj jest jakieś święto, że tak długo to wszystko idzie? Kiedy przyszła moja kolej kelnerka spoglądała na mnie spod swoich długich rzęs jakby wertowała mój umysł.

— Widzę, że jesteś jednym z nas?

— W czym sens?

— Victoria też cię tu zesłała?

— Nie wiem o czym mówisz, chciałbym zamówić kawę z kawałkami lodu.

Nie mam pojęcia skąd wie o Victorii. Może rzeczywiście, nie powinienem tu dłużej przychodzić, ale robię to dla Bel, wiem że mi się podoba. Podoba mi się bardzo cholernie. Podszedłem do drzwi, a mój znak na nadgarstku zapiekł mnie tak mocno, że w głowie miałem białe światła.

— Vica nie teraz, nie mogę.- powiedziałem cicho, kiedy wyszedłem z lokalu.

— Nie? Znajdź dziewczynę, wiem że chcesz jej krwi.

— Nie mogę.- powiedziałem głośno, nie zauważyłem, że podszedłem do Bel.

— Źle się czujesz Karl?

— Co? E, nie wszystko w porządku.- powiedziałem otrząsając się jakby z transu.

— Coś się z tobą stało. Widziałam. Możesz mi powiedzieć? — powiedziała z troską

— Tak, właśnie po to cię tutaj zaprosiłem. Muszę ci wyjaśnić.

— Słucham. — widziałem jak zbledła i zaczęła się denerwować.

Zacząłem opowiadać wszystko od samego początku. Od moich narodzin do teraz. Czasem musiałem przerwać, bo wydawało mi się, że chce o coś zapytać, ale kiedy pozwoliła mi mówić dalej odetchnąłem z ulgą. Za każdym razem.

— A więc, jesteś tak jak Edward ze Zmierzchu?

— Jak widać, jednak wampiry istnieją.

— O Jezu, ale ty i tak jesteś przystojniejszy.

— No a jak, ale tak serio. Nie mogę pohamować się, aby cię nie ugryźć.

— To moje perfumy? Przepraszam, nie będę się więcej psikać.

— Nic nie szkodzi, po prostu mam wyostrzony zmysł węchu i trochę mnie to drażni, ale psikaj się ile chcesz.

Uśmiechnęła się do mnie i zaczęła opowiadać swoją historię życiową. Słuchało się tego z wielkim zainteresowaniem. Miała ciężkie dzieciństwo, ale wszystko wyprostowało się wraz z jej zamieszkaniem z rodziną zastępczą. Mimo to, że jest normalnym człowiekiem miała ciężej niż ja- kiedy jestem wampirem.

— Jejku, przykro mi.- nawet nie zauważyłem kiedy przysunęła się do mnie, w ułamku sekundy przytuliła się do mnie, a zapach jej perfum nie działał na mnie tak jak ciepło jej skóry. Poczułem lekkie kropelki łez na swojej koszulce. Objąłem ją mocniej, ale tak żeby jej nie udusić i pozwoliłem się wypłakać. Wkoło ludzie patrzyli się na nas jak na wariatów, nie mogłem nic poradzić, poszedłem zapłacić za kawę Beli i poszliśmy na długi spacer, gdzie mogliśmy lepiej się poznać.

— Karl, co się stało z twoją ręką?

— A nic takiego, kiedyś nadziałem się na drut kolczasty. Byłem mały nie pamiętam tego dokładnie.- na moim nadgarstku widniała delikatna blizna.

— Ojejku, normalny człowiek by tego nie przeżył. Tam jest tętnica.

— Może tak, ale widzisz, ja