Niewola tatarska - Henryk Sienkiewicz - ebook + audiobook

Niewola tatarska ebook i audiobook

Henryk Sienkiewicz

4,0

Ten tytuł dostępny jest jako synchrobook® (połączenie ebooka i audiobooka). Dzięki temu możesz naprzemiennie czytać i słuchać, kontynuując wciągającą lekturę niezależnie od okoliczności!
Opis

"Niewola tatarska" to nowela Henryka Sienkiewicza, laureata literackiej Nagrody Nobla, jednego z najpopularniejszych polskich pisarzy przełomu XIX i XX w.


Akcja utworu toczy się na południowo-wschodnich kresach Rzeczypospolitej Obojga Narodów w pierwszej połowie XVII wieku. Utwór pisany w formie fikcyjnego pamiętnika Aleksego Zdanoborskiego.

Bohater ten nieszczęśliwie kocha się w Marysi, córce bogatego magnata, jednak sam jest szlachcicem ubogim. By stać się godny ukochanej, udaje się na kresy zaciągnąć się do wojska. Liczy na to, że w służbie wojskowej okryje się sławą i zdobędzie majątek.

 

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 56

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 1 godz. 34 min

Lektor: Antoni Rot

Oceny
4,0 (2 oceny)
0
2
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Henryk Sienkiewicz

NIEWOLA TATARSKA

Wydawnictwo Avia Artis

2020

ISBN: 978-83-8226-010-6
Ta książka elektroniczna została przygotowana dzięki StreetLib Write (http://write.streetlib.com).

I

Pacholę jadąc przodem, albo-li téż za mną, pobrzdękiwało na teorbaniku, a mnie żałość i tęsknota za Marysią ściskały serce — i im daléj od niej odjeżdżałem, tém ją miłowałem goręcéj. Przychodziły mi wonczas na myśl słowa: „post equitem sedet atra cura,” lecz gdy w tak wielkiém fortuny mojéj uszczupleniu z J. W. Tworzyańskim mówić, ani mu się wyspowiadać z afektów nie śmiałem, nie pozostało mi nic innego, jak szablą na nową fortunę zarobić i gloria militari się przyozdobiwszy, dopiéroż przed nim stanąć. Bóg mi, ani Marychna moja serdeczna nie mogli wziąć za złe, żem tego wprzódy nie uczynił. Gdyby mi ona kazała w ogień albo téż w wodę skoczyć, albo zgoła krew przelać, Ty, Jezu Chryste, który patrzysz w serce moje, widzisz, że byłbym to uczynił. Ale jednéj rzeczy, nawet dla wdzięcznéj dzieweczki mojéj nie mogłem poświęcić, a to honoru szlacheckiego. Fortuna moja była żadna, lecz zasię krwi zacność wielka, a po ojcach jakoby testamentem miałem przekazane, bym wiecznie uważył, iż gardło jest rzeczą moją i one wolno mi na szwank podawać, ale integra rodu dignitas jest puścizną przodków, którą mam oddać, tak jak ją wziąłem: integram. — Wieczny odpoczynek racz ojcom moim dać Panie, a światłość wiekuista niechaj im świeci na wieki wieków. Choćby J. W. Tworzyański dzieweczkę swą oddać mi się był zgodził, nie miałbym jéj gdzie wprowadzić, gdyby zaś bacząc na szczupłość méj fortuny w dumie swéj pauprem, albo zgoła szarakiem mnie nazwał, tedybym się w rozumieniu o wyborności rodu mego czuł dotknięty i pomścićbym się na nim musiał — czego, gdy on jest ojcem mojéj Marysi, Panie Boże nie dopuść.  Owóż i nie zostało jak jechać na kresy. Rzędziki, pasy i co było lepszego po ojcach, częścią zastawiwszy, częścią przedawszy, zebrałem dukatów ważnych trzysta, które zaraz na prowizyą J. W. Tworzyańskiemu oddałem, potém łzami i ciężkiém wzdychaniem pożegnawszy Marysię, przez noc gotowałem się do drogi, a nazajutrz oba z pachołkiem obróciliśmy konie ku Wschodowi.  Wypadło jechać na Zasław, Bar do Haysynia. Po zamkach, dworach lub karczmach na noclegi stawając, dotarliśmy wreszcie do Umania, za którym step już otworzył się przed nami równy, bujny, głuchy. Pachołek, jadąc przodem, coraz to w teorbanik uderzał i pieśni śpiewał, a mnie się zdało że przedemną leci, jako ptak za którym gonię: sława — a za mną jako drugi ptak: tęsknota. Jechaliśmy do stannicy, zwanéj Mohylna, gdzie czasu swego J. W. ojciec mój, pułkownik z chorągwią pancerną strażował, którą był własnym sumptem na wojnę z bisurmany wystawił; ale do Mohylnéj jest bardzo daleko, bo chwalić Boga, Rzeczpospolita szeroko rozsiadła się po ziemi, i prócz tego, trzeba tam jechać przez stepy, na których dzień i noc myszkują Tatarzy i różni łotrzykowie, więc i szyi własnéj strzedz bardzo wypada. Po drodze dziwowałem się wszystkiemu, jako, że piérwszy raz na Ukrainie będąc, same nieznane spotykałem sprawy i rzeczy. Ziemia to wojenna, lud téż w niéj twardszy niż u nas i hardziejszy, a w chłopie fantazya taka, jakiéj szlachcicby się nie powstydził. Gdy osadą przejeżdżasz, choć pozna żeś urodzonym, ledwie ci czapki uchyli, a w oczy prosto patrzy. W każdéj chacie jest tam i szabla i rusznica, a niejeden chłop obuszek w ręku nosi, właśnie jako gdzieindziéj ślachcic. Zawzięta téż natura jest w tych ludziach i nawet — za co ich szabla już karała i jeszcze pokarze — z komisarzów Rzeczypospolitéj nie wiele sobie robią, taki blizkość pogaństwa i ciągła wojenna gotowość wyrobiły w nich animusz. Rolą niezbyt chętnie się parają, a jeśli któremu i płuży gospodarka, woli na swojém, niż na pańskiém osiadać. Za to do pocztów dworskich, albo i pod lekkie znaki Rzeczypospolitéj chciwie się zaciągają i żołnierz, zwłaszcza do zwiadów i harców z nich wyborny, choć i w polu non obtrectant, ale krzyk wielki uczyniwszy, na nieprzyjaciela jako w dym idą, siekąc i koląc. Każda ich osada podobniejsza jest do taboru, niż do wsi; — koni mnóstwo trzymają, które na stepie zimą i latem się pasą, a są tak ścigłe jak tatarskie. Wielu z nich także na insulae dnieprowe ucieka, i tam w siczy, żywot jakoby zakonny, ale wojenny i wcale rozbójniczy prowadzą, na którychto ich swawolach wiele ucierpiała i cierpieć jeszcze będzie, póki ich nie poskromi miła ojczyzna nasza. Na miejscu — jakowemu szlachcicowi, a choćby i możnemu panu, trudno ich utrzymać, albowiem raz wraz się zrywają i w puste stepy, których tam dowolna, idą na własnéj woli osiadać. Konstrukcyą ciała są zarówno jak i moribus od naszych chłopów odmienni, gdyż wysocy są i krzepcy, cerę mają śniadą, do tatarskiéj podobniejszą, wąsy tak jak u wołochów czarne, łby zaś, modę od pogaństwa przejąwszy, golą, na samym tylko czubie, srogi osełedec zostawując. Co widząc i rozważając dziwowałem się bardzo i téj ziemi i wszystkiemu co w niéj jest, a jakom ją nazwał wojenną, tak téż i powtórzę, że krainy dla zbrojnego i konnego ludu przygodniejszéj, próżnoby po całym świecie szukać. Gdy jedni zginą, drudzy ze wszech stron nadciągają, i po wszystkich szlakach, tak właśnie jakoby stada ptaków ciągną, a w onéj pustoszy stepowéj łacniéj usłyszyć niźli skowronka nad glebą, huk samopałów, szczęk szabel, rżenie koni, furkotanie chorągwi na wietrze i krzyki żołnierskie. Chodzą tam także, jak również na Podolu i Wołyniu, stare dziady, których wszyscy wielce szanują. Ci ślepi będąc, na lyrach grają i pieśni rycerskie cantant, przez