Niewidzialny wróg Pierwsza część cyklu Pirat Triplex - Paul d'Ivoi - ebook

Niewidzialny wróg Pierwsza część cyklu Pirat Triplex ebook

Paul d’Ivoi

2,0

Opis

Paul d’Ivoi to pseudonim literacki Paula Deletre’a (1856-1915), francuskiego pisarza, tworzącego w stylu Julesa Verne’a, największego jego konkurenta, cieszącego się dużą poczytnością we Francji, tłumaczonego także na wiele języków.

Pirat Triplex to ciekawa powieść fantastyczno-przygodowa, o akcji toczącej się głównie w Australii, ale także na tajemniczej Wyspie Złota na Pacyfiku, oraz nie tylko na powierzchni lądów, lecz również i oceanów. Tytułowy bohater w imię wymierzenia sprawiedliwości i zadośćuczynienia krzywd wydaje bezkrwawą wojnę morskiej potędze Wielkiej Brytanii i dzięki swej wiedzy oraz licznym wynalazkom prowadzi ją jak równy z równym. Wartka akcja, bardzo ciekawi, niesamowici bohaterowie, egzotyczne tło licznych przygód i zaskakujące zwroty akcji to główne walory powieści, w której występują również postacie znani z wcześniejszych książek Paula d’Ivoi, które ukazały się w wydawnictwie JAMAKASZ, takich jak: Pięć groszy Lavarede’a, czy Kuzyn Lavarede’a!.

Seria wydawnicza Wydawnictwa JAMAKASZ „Biblioteka Andrzeja – Szlakiem Przygody” to seria, w której publikowane są tłumaczenia powieści należące do szeroko pojętej literatury przygodowej, głównie pisarzy francuskich z XIX i początków XX wieku, takich jak Louis-Henri Boussenard, Paul d’Ivoi, Gustave Aimard, Arnould Galopin, Aleksander Dumas ojciec czy Michel Zévaco, a także pisarzy angielskich z tego okresu, jak choćby Zane Grey czy Charles Seltzer lub niemieckich, jak Karol May. Celem serii jest popularyzacja nieznanej lub mało znanej w Polsce twórczości bardzo poczytnych w swoim czasie autorów, przeznaczonej głównie dla młodzieży. Seria ukazuje się od 2015 roku. Wszystkie egzemplarze są numerowane i opatrzone podpisem twórcy i redaktora serii.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 276

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
2,0 (2 oceny)
0
0
1
0
1
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




 

Paul d’Ivoi

 

 

Niewidzialny wróg

 

Pierwsza część cyklu „Pirat Triplex”

 

 

Przełożył i przypisami opatrzył Janusz Pultyn

 

Strona redakcyjna

Osiemdziesiąta dziewiąta publikacja elektroniczna wydawnictwa JAMAKASZ

 

Trzydziesty czwarty tom serii: „Biblioteka Andrzeja – Szlakiem Przygody”

 

Tytuł oryginału angielskiego: L’Ennemi invisible

 

© Copyright for the Polish translation by Janusz Pultyn, 2021

 

53 ilustracje, w tym 10 kart tablicowych kolorowych: Lucien Métivet

 

Redaktor serii: Andrzej Zydorczak

Redakcja i korekta: Andrzej Zydorczak

Projekt okładki: Barbara Linda

 

Konwersja do formatów cyfrowych: Mateusz Nizianty

 

 

Wydanie I 

© Wydawnictwo JAMAKASZ, Ruda Śląska 2021

 

Ruda Śląska 2021

 

ISSN 2449-9137

ISBN 978-83-66268-84-5 (całość)

ISBN 978-83-66268-85-2 (część pierwsza)

 

 

 

Paul d’Ivoi to pseudonim Paula Deleutre (1856-1915), pochodzącego z rodu pisarzy. Jego dziadek Edouard i ojciec Charles również podpisywali niektóre swe dzieła pseudonimem Paul d’Ivoi.

Studiował prawo w Paryżu, ale podążył drogą ojca i dziadka, wybierając literaturę. Zadebiutował jako żurnalista w dziennikach „Paris-Journal” i „Figaro”. Pod pseudonimem Paul d’Ivoi pisywał też do tygodników ilustrowanych „Journal des Voyages” i „Petit Journal”.

Działalność literacką zaczął od sztuk bulwarowych: Le mari de ma femme (1887) czyLa pie au nid (1887) oraz kilku powieści w odcinkach, które nie zwróciły uwagi, jak Le capitaine Jean, La femme au diadème rouge, Olympia et Cie.

W latach 1894-1914 wydał 21 książek tworzących serię „Voyages excentriques” [Dziwne podróże], wykorzystującą wzór „Voyages extraordinaires” Julesa Verne’a. Podobne były nawet okładki, powtarzały się także te same motywy. Obaj autorzy podzielali to samo nastawienie do czytelnika, pragnienie zapewniania mu rozrywki i wiedzy (geograficznej, przyrodniczej, technicznej). Z entuzjazmem dla rozwoju nauki i wynalazków łączyły się obawy przed niewłaściwym ich wykorzystywaniem.

W roku 1894 pierwszy tom tej serii, tworzący trzyczęściowy cykl Les Cinq Sous de Lavarède, napisany wspólnie z Henrim Chabrillatem, przyniósł mu sławę. Była to jego najbardziej realistyczna powieść, następne bowiem stawały się coraz bardziej naukowe i przesycone fantazją umyślnie naiwną. Seria, ukazująca się w wydawnictwie Boivin et Cie, była przeznaczona dla młodzieży. Kolejne tomy ukazywały się z częstotliwością jednej powieści na rok.

Paul d’Ivoi tworzył też, razem z pułkownikiem Royetem, opowiadania patriotyczne, np. Les briseurs d’épée, a także historyczne, pod pseudonimem Paul Eric, np. Les cinquante. Występują w nich typowe dla owej epoki stereotypy dotyczące poszczególnych narodów i ras.

Patriotyzm d’Ivoi zbliża się niekiedy do nacjonalizmu. W złym świetle przedstawiani są głównie Niemcy, a także Anglicy zagrażający francuskim interesom. Wychwalane są za to zalety Francuzów i ich umysłowość (esprit parisienne, „duch paryski”, wyrażający się pomysłowością, bystrością umysłu, skłonnością do płatania figli, lekkim traktowaniem prawa i zasad, zapalczywością, a przy tym nieskazitelną prawością).

Książki Paula d’Ivoi cieszyły się prawie do końca XX wieku dużą popularnością we Francji, miały wiele wydań.

Wielu czytelników, zwłaszcza młodych, przedkładało je nad dzieła Verne’a, gdyż zawierały więcej przygód, a ich akcja toczyła się szybciej. Toteż na przykład Jean-Paul Sartre pisał w swej autobiografii Les Mots, że zawierały więcej nadzwyczajności.

 

Dla mojego wspaniałego przyjaciela Émile’a Rocharda1.

Jestem szczęśliwy umieszczając twe nazwisko na początku tej książki, jako świadectwo dawnego i wielkiego przywiązania.

Paul d’Ivoi

1Émile Rochard (1850-1918) – francuski dramaturg, poeta i pisarz, dyrektor kilku teatrów paryskich, autor wielu utworów dramatycznych i powieści.

 

 

Rozdział I

W Admiralicji

 

Dwunastego sierpnia 189… roku zebrała się Komisja B angielskiej Admiralicji2 (Naval office3). Miesiąc Augusta4 wyludnia luksusowe domostwa Londynu. Bankierzy, urzędnicy, lordowie5, wszyscy, których swoją magiczną różdżką dotknęła Fortuna6, pełną parą pędzili do modnych miejscowości letniskowych. Od Brighton7 po cypel Korn­walii8, od wyspy Wight po przylądek Wrath9, kąpieliska nadmorskie, nadjeziorne i cieplicowe są zalewane przez rozradowane rodziny, spragnione wypoczynku i świeżego powietrza. Wielu nie obawia się nawet przepływania morza i niby przybywające wędrowne ptaki w Ostendzie, Dunkierce, Boulogne, Mayville, Dieppe, Trouville10, w Bretanii, Dauphiné, Owernii, w Gorges du Tarn11 stają się widoczne kraciaste garnitury dżentelmenów i słomkowe kapelusiki drobnych jasnowłosych misses12.

Dlatego też ze składu Komisji B obradowało tylko trzech członków. Ta trójka była jednak warta armii; należący do niej nigdy nie odpoczywali, nieustannie tkając ogromną pajęczynę drutów i kabli telegraficznych, którą Anglia zamierza uwięzić świat.

Pracowali więc lord Steam, przewodniczący, baronet13 Helix i sir14 Torpedo15. Ich piskliwe pióra biegały po papierze, pisząc owe lakoniczne rozkazy, które naokoło całej kuli ziemskiej zakłócają spokój państw.

Co jakiś czas jeden z skrybów podnosił głowę i z beznamiętną twarzą zadawał pytanie:

– Małe powstanie nad Mekongiem16, żeby odwrócić uwagę Francuzów od Nigru17?

– Pięć tysięcy szybkostrzelnych karabinów dla tubylców Kamerunu18? Czy Niemcy nie zajmują się za bardzo kwestią Nilu19?

Dwaj pozostali odpowiadali:

– Sądzimy tak samo.

– All right20!

I posiedzenie odbywało się nadal.

Nagle otworzyły się drzwi i sztywnym krokiem wszedł usher21 – woźny.

Członkowie Komisji przerwali pracę, a przybyłego obdarzyli zaniepokojonymi spojrzeniami.

Musiał mieć on ważny powód, aby wbrew wszelkim zwyczajom pozwolić sobie na zakłócanie ich posiedzenia.

Woźny na aksamitnej poduszce niósł otwarty list.

– Co to jest, Simmy? – mało pewnym głosem zapytał lord Steam.

– List, który otrzymała Jej Łaskawa Królewska Mość22 i który przekazuje Admiralicji, aby ta udzieliła odpowiedzi najlepiej odpowiadającej interesom Anglii.

– Bardzo dobrze, podaj… a teraz wyjdź stąd.

Simmy posłuchał po złożeniu ukłonu w wielkim stylu.

Wówczas dostojny dżentelmen rozłożył list i powoli przeczytał poniższe linijki, których bardzo angielskie wyrażenia nie pozostawiały najmniejszej wątpliwości co do narodowości tego, który je napisał:

 

W pewnym miejscu na świecie, 11 maja 189… roku

Najwyższy, Najczcigodniejszy, Najłaskawszy Majestacie!

Wiem, że jesteście dobra i niezdolna do wyrządzenia krzywdy komukolwiek; jednakże Ministrowie patrzą inaczej na waszą Dobroć. Mówią, że lud jest szczęśliwy, a lud odpowiada bardzo cicho: nie jestem!

To do Waszej Sprawiedliwości odwołuję się z powodu dwóch niewłaściwych rzeczy, dokonywanych z pewnością bez Waszej aprobaty i które stanowią plamę na chwalebnym panowaniu Waszej Wysokości.

Muszę zamknąć usta na jedną z tych rzeczy, ale o drugiej mogę powiedzieć to, co przekazuję poniżej.

Chodzi o sir Toby’ego Allsmine’a23, dyrektora generalnego policji wszystkich ziem anglojęzycznych obmywanych przez Ocean Spokojny (Australia, Malakka24, Borneo, Nowa Gwinea, różne archipelagi, Nowa Zelandia, Tasmania, faktorie chińskie i japońskie, Prowincje Zachodnie Dominium25 lub Państwa Kanady), urzędującego w Sydney, w swojej siedzibie przy Paramatta Road26.

Osobnik ten wrota więzienia powinien otworzyć dla siebie, a nie czynić tego dla innych ludzi. Wasza Wysokość pozna prawdę i zarządzi przeprowadzenie poważnego dochodzenia.

Myślę, że Wasza Miłość w ciągu najbliższych trzech miesięcy będzie w stanie udzielić odpowiedzi za pośrednictwem prasy, lecz oświadczam Jej z całym należnym szacunkiem, że jeżeli ten czas upłynie bez żadnej odpowiedzi, uznam to za naruszenie moich praw. Wówczas, pozostając całkowicie lojalny, przypomnę sobie, że jestem wolnym obywatelem i wypowiem wojnę tej zdradzieckiej administracji. Wtedy wstrząsnę wybrzeżami Pacyfiku. Kreślę się pełen szacunku i wiary w Wasz Dostojny Majestat.

Triplex27, wkrótce pirat, jeśli do tego dążycie.

 

Po tej lekturze zapadła cisza. Trzej członkowie Komisji B naradzali się wzrokiem, wahając się przed wyrażeniem swego zdania w sprawie śmiałego wyzwania rzuconego przez nieznanego korespondenta Królowej.

Wreszcie lord Steam pojął, że jako przewodniczący ma obowiązek pierwszy zabrać głos:

– Czy nie uważacie – zapytał – że to pismo jest dziełem jakiegoś szalonego zakutego łba?

– Tak właśnie uważamy – zaintonowali chórem Helix i Torpedo.

– All right! A zatem sądzicie jak ja, że powinno zostać pozostawione bez odpowiedzi?

– Tak.

– A ponadto ten list jest opatrzony datą 11 maja. Dotrwaliśmy do 14 sierpnia; upłynęły trzy miesiące wskazane przez sygnatariusza.

– Rzeczywiście.

Zadowolony przewodniczący wziął niebieski ołówek i nakreślił na kartce utarty zwrot:

Pozostawione bez odpowiedzi za jednomyślną zgodą obecnych członków.

Podkreślał te słowa mocno pociągniętą kreską, kiedy ponownie otworzyły się drzwi i wszedł przez nie woźny Simmy, niosący swoją aksamitną poduszkę, na której widać było kilka kartek:

– Kablogramy28 – tylko tyle powiedział.

Położył na stole trzy telegramy i się wycofał.

Twarze obecnych wyrażały ogromne zdumienie. Zebranie zostało przerwane po raz drugi, rzecz bez precedensu w annałach Komisji B.

Zapominając o swej flegmie, wszyscy wyciągnęli ręce po depesze. Każdy chwycił jedną, przebiegł ją wzrokiem i się wzdrygnął. Usta trzech dżentelmenów otworzyły się wreszcie i padł z nich ten sam okrzyk:

– Och! Sprawa jest bardzo poważna!

Następnie lord Steam wziął gumkę i wściekle „wygumkował” uwagę, którą właśnie napisał na liście przekazanym przez królową.

– Ten Triplex nie jest wcale szalonym zakutym łbem – wymruczał.

Helix i Torpedo potwierdzili to skinięciem głowy i słowami:

– Nie jest, ani trochę!

Przewodniczący z pewnym zaskoczeniem przyglądał się kolegom. Dlaczego tak mu odpowiedzieli, skoro kablogram przeczytał tylko oczami; ale dostrzegł kartki w ich rękach i powiedział, uderzając się w czoło:

– Rozumiem, wysłano trzy egzemplarze.

– Bez wątpienia.

– Trzy… ze względu na wyjątkową wagę sprawy.

 

– Całkowicie wyjątkową.

– Data depesz jest wczorajsza, 13 sierpnia.

– Zgadza się.

– Zostały wysłane z Wickham, Queensland29, Australia?

– Pan się myli – przerwał mu baronet Helix. – Depeszę wysłano z Essington w Kolumbii Brytyjskiej30, Dominium Kanady.

– Hę? Co też pan mówi? – zawołał przewodniczący.

To sir Torpedo mu odpowiedział:

– Mówię, że obaj się mylicie. Miejscem wysłania jest Singapur, półwysep Malakka.

– Sami panowie zobaczcie… Wickham.

– A tutaj: Essington.

– Singapur jest dostatecznie czytelne.

Trzej mężczyźni wstali. Przekazali sobie kablogramy, oszołomieni, wytrąceni z równowagi. Kiedy opadli z powrotem na swoje miejsca, każdy ujął głowę w obie ręce.

– Czy panowie coś z tego pojmują? – wyjąkał przewodniczący.

Pozostali wykonali gest strapienia, mamrocząc:

– Ani trochę.

– Jest niemożliwe, aby jeden człowiek tego samego dnia, o tej samej godzinie, znajdował się w trzech miejscach oddalonych od siebie o tysiące lig31.

 

– Niemożliwe matematycznie.

– A przecież te depesze są urzędowe.

– Powiadamiają dokładnie o faktach.

– No dobrze, szanowni koledzy, odzyskajmy spokój, spróbujmy na to wszystko spojrzeć jasno.

Przewodniczący, przysunąwszy do sobie nieszczęsne dokumenty, które tak mocno wzburzyły Komisję, dodał pewniejszym głosem:

– Przeczytam je ponownie głośno i zrozumiale.

Zagłębił się w fotelu i mówił dalej:

– Pierwszy kablogram: Wickham, Queensland, 13 sierpnia. Garnizon nieobecny, na manewrach. Przestępcy wysadzili fort Wickham. Znaleziona na gruzach przybita scyzorykiem kartka z napisem: TRIPLEX, pirat (od 11).

Minęła chwila i lord Steam wziął drugą kartkę:

– Drugi kablogram: Essington, Dominium, 13 sierpnia. Garnizon nieobecny, na wielkim polowaniu. Złoczyńcy wysadzili fort Essington. Na ruinach znaleziono kartkę przybitą harpunem z napisem: TRIPLEX, pirat (od 11).

Po następnej przerwie czytający dokończył:

– Trzeci kablogram: Singapur, Zakłady Malakka, 13 sierpnia. Garnizon nieobecny w celu nadzorowania połowów. Przestępcy podpalili posterunek Herlang. Na zwęglonych szczątkach znaleziono kartkę przybitą dużą spinką syjamską: TRIPLEX, pirat (od 11).

Prezydent ostatnią depeszę położył powoli na stole obok pozostałych dwóch i założywszy ręce na piersi, zapytał słuchających go:

– Co zrobić?

Pozostali podnieśli ręce do sufitu, jakby mówiąc:

– Co zrobić? Pytam samego siebie?

– Sprawa jest wyjątkowo delikatna – stwierdził Steam.

– Wyjątkowo.

– Nic nie możemy zrobić.

– To prawda.

– Jednakże powinniśmy działać.

– To rzeczywiście nasz obowiązek.

– A zatem… co robić?

Anglicy patrzyli na siebie jak trzej augurowie32, z posępnymi minami.

Nagle rozjaśniła się nabrzmiała krwią twarz sir Torpedo:

– Jest ktoś, kto wie coś o tym.

– Kto taki? – zapytali inni zadyszani.

– Sir Toby Allsmine, którego nazwisko widnieje w liście.

– Słusznie.

– Wyślijmy mu rozkazy. Jest w sprawę zamieszamy w dwóch rolach. Jako oskarżony przez tego wszechobecnego pirata i jako dyrektor generalny policji rejonu Pacyfiku.

Komisja nabrała otuchy. Torpedo miał rację. Admiralicja nie mogła tracić czasu na odgadywanie zagadki; należało to do obowiązków policjanta odpowiedzialnego za dobre zarządzanie posiadłościami brytyjskimi na antypodach33.

Bez ociągania, umieściwszy listy i depesze w jednej teczce, wysłano wszystko do sir Allsmine’a z formalnym nakazem pojmania martwego lub żywego awanturnika, który ośmielił się podnieść winną rękę na budynki chronione przez flagę starej Anglii.

 

 

 

 

2Admiralicja – w Wielkiej Brytanii naczelne dowództwo marynarki wojennej, istniejące od roku około 1400, od roku 1709 na jego czele stała Komisja Admiralicji, w 1964 włączone do Ministerstwa Obrony.

3Naval office (ang.) – urząd marynarki wojennej, Admiralicja nigdy nie nosiła formalnie tej nazwy.

4Miesiąc Augusta – sierpień, w 8 r. p.n.e. Senat Rzymu nazwał tak dawny miesiąc Sextilis na cześć Oktawiana Augusta, pierwszego cesarza Rzymu; obecnie nadal w wielu językach nazwa sierpnia.

5Lordowie – w Wielkiej Brytanii posiadacze tytułu lorda, przysługującego wyższej szlachcie, od księcia do barona; tak również określano niektórych wyższych sędziów i urzędników.

6Fortuna – w mitologii rzymskiej bogini rządząca losem ludzi, obdarzająca ich szczęściem lub nieszczęściem.

7Brighton – miasto w południowo-wschodniej Anglii, w hrabstwie East Sussex, port nad kanałem La Manche, od końca XVIII wieku uzdrowisko morskie, od końca XIX najbardziej popularne w Anglii kąpielisko.

8Kornwalia – półwysep w południowo-zachodniej Anglii, z bardzo długą linią brzegową i wieloma małymi miejscowościami turystycznymi i wypoczynkowymi.

9Wyspa Wight (Isle of Wight) – wyspa przy południowym wybrzeżu Anglii, na kanale La Manche, o powierzchni 384 km2, bardzo malownicza, w XIX wieku popularne miejsce wypoczynkowe wśród arystokracji, przybywającej w ślad za królową Wiktorią, która miała tam swą posiadłość; Przylądek Wrath – przylądek w Szkocji, najdalej na północ wysunięte miejsce wyspy Wielka Brytania, od roku 1828 stoi na nim latarnia morska.

10Ostenda – miasto w północnej Belgii, we Flandrii, port nad Morzem Północnym, od XIX miejscowość wypoczynkowa z rezydencją królów Belgii, obecnie znaczący ośrodek przemysłowy i turystyczny;Dunkierka – najdalej na północ położone miasto Francji, przy granicy z Belgią, port nad Morzem Północnym, od XIX szybki rozwój jako ośrodek górniczy, także kąpielisko, obecnie duży port pasażerski; Boulogne-sur-Mer – miasto w północnej Francji, port nad wschodnią częścią Kanału La Manche, mocno zniszczone podczas II wojny światowej; obecnie ok. 40 tys. mieszkańców; Mayville – dawna angielska nazwa kąpieliska morskiego tworzonego od roku 1894 przez Anglików w miasteczku Touquet (obecnie Touquet-Paris-Plage), 15 km na południe od Bouloge-sur-Mer, u ujścia rzeki Canche do Kanału La Manche; Dieppe – miasto w północnej Francji, w Normandii, port nad wschodnią częścią Kanału La Manche, od roku 1825 popularne kąpielisko morskie, odwiedzane głównie przez Anglików; Trouville-sur-Mer – małe miasto w północnej Francji, w Normandii, port nad Kanałem La Manche, od początku XIX dawna wieś rybacka stała się popularnym kąpieliskiem, odwiedzanym także przez wielu malarzy.

11Dauphiné – Delfinat, kraina historyczna w południowo-wschodniej Francji, między Rodanem a Alpami, we Francji od roku 1349, do 1628 włości następcy tronu, którego dlatego nazywano delfinem, od panowania Napoleona III popularne miejsce turystyczne; Owernia – historyczna kraina w środkowej Francji, w Masywie Centralnym, ze stolicą w Clermont-Ferrrand, wyżynna, słabo zaludniona, najbiedniejsza we Francji; Georges du Tarn – przełom rzeki Tarn w południowej części Masywu Centralnego w południowej Francji, długości 53 km, malowniczy, atrakcja turystyczna dzięki widokom i zamkom wznoszonym na brzegach rzeki.

12Misses (ang.) – panny, tytuł grzecznościowy stosowany wobec kobiet niezamężnych.

13Baronet – angielski tytuł szlachecki, poniżej arystokratycznego, dziedziczny, ustanowiony w roku 1611.

14Sir – angielski tytuł przysługujący arystokracji, używany także wobec oficerów, sędziów, wyższych urzędników.

15Steam, Helix, Torpedo – nazwiska znaczące, wszystkie odnoszą się do żeglugi, steam to po angielsku para, główny w końcu XIX wieku napęd okrętów, helix oznacza śrubę napędową, a torpedo torpedę.

16Mekong – wielka rzeka w południowo-wschodniej Azji, główna Indochin, długości 4880 km, o źródłach w Tybecie, wpada ogromną deltą do morza Południowochińskiego; od roku 1858 tereny w dolnym biegu Mekongu były kolonią francuską obejmującą obecne państwa Wietnam, Kambodża i Laos.

17Niger – wielka rzeka w zachodniej Afryce, długości 4180 km, płynie ogromnym łukiem przez kilka państw, wpada do Zatoki Gwinejskiej Atlantyku; w XIX wieku dorzecze Nigru zostały zajęte przez Francję i Anglię, które rywalizowały o te tereny.

18Kamerun – państwo w środkowej Afryce, nad Zatoką Gwinejską, od roku 1884 kolonia niemiecka, po I wojnie światowej terytorium mandatowe Ligi Narodów; niepodległość od 1960.

19Kwestia Nilu – chodzi o Sudan, w górnym biegu Nilu, kolonię brytyjską od lat 60. XIX wieku, objętą w latach 1881-1885 powstaniem arabskich mahdystów, którzy przejęli władzę; w roku 1899 pokonani przez wojska angielsko-egipskie, od tego czasu kondominium tych dwóch państw, ze znaczną przewagą Wielkiej Brytanii.

20All right (ang.) – w porządku, zgoda.

21Usher (ang.) – odźwierny, woźny sądowy, bileter.

22Jej Królewska Mość – chodzi o Wiktorię (1819-1901), królową Wielkiej Brytanii od roku 1837.

23Allsmine (ang.) – Wszystko jest moje, kolejne nazwisko znaczące.

24Malakka – dawna nazwa półwyspu Malajskiego w południowo-wschodniej Azji, południowa część Półwyspu Indochińskiego, od roku 1826 na tym terenie znajdowały się Straits Settlement, brytyjskie terytorium zależne; od 1867 podległe bezpośrednio koronie brytyjskiej.

25Dominium – posiadłość brytyjska o statusie pośrednim między samorządną kolonią a suwerennym państwem, pierwszym od roku 1867 była Kanada.

26Paramatta Road – u P. d’Ivoi: Paramata-Street, główna ulica Sydney w Australii, w osi wschód-zachód, długości 23 km, wytyczona w roku 1811.

27Triplex (łac.) – Potrójny, Trojaki, kolejne nazwisko znaczące.

28Kablogramy – dawniej depesze przesłane kablem telegraficznym.

29Wickham – mała miejscowość w północnej Australii, w Northern Territory, a nie w leżącym dalej na wschód Queenslandzie, 13 km na południowy zachód od Darwin, nad morzem Arafura, albo istniejący w latach 1873-1878 okręg wyborczy w Queensland, na północ od Brisbane; Queensland – stan w północno-wschodniej Australii, ze stolicą w Brisbane, bardzo rzadko zaludniony.

30PortEssington – mała miejscowość w zachodniej Kanadzie, w Kolumbii Brytyjskiej, u ujścia rzeki Skeena, port nad Oceanem Spokojnym, założony w roku 1871, obecnie ma około 1000 mieszkańców; Kolumbia Brytyjska – prowincja w południowo-zachodniej Kanadzie, powstała w roku 1866 jako samodzielna kolonia, w 1871 włączona do Konfederacji Kanady.

31Liga – dawna francuska miara długości (lieue), po przyjęciu systemu metrycznego w czasie rewolucji francuskiej uznano, że 1 liga ma długość dokładnie 4 kilometrów.

32Augurowie – ludzie uważający się, lub uznawani za wyrocznię, autorytety, od augurów, w starożytnym Rzymie kapłanów wróżących z lotu ptaków lub wyglądu wnętrzności składanych w ofierze zwierząt.

33Antypody – obszary znajdujące się na przeciwległych częściach kuli ziemskiej.

 

 

Rozdział II

Dowódca policji rejonu Pacyfiku

 

– Halo! Halo! Komenda Główna Policji w Sydney?

– ……!

– Kto jest przy telefonie?

– ……!

– Ach tak! Pan Mathewby, dowódca 5 Sekcji. Oto rozkazy od sir Toby’ego Allsmine’a, dyrektora generalnego rejonu Pacyfiku. Pojedzie pan do Little Rock34, dom Sonder, zajmie lornetkę Folmana i osobiście aresztuje jego samego. Zrozumiał pan?

– ……!

– Dobrze. Do widzenia.

Nacisnąwszy dwukrotne przycisk dzwonka telefonu, człowiek, który właśnie przez niego mówił, odwrócił się. Był mężczyzną mającym około trzydziestu pięciu lat, średniego wzrostu, zgrabnej budowy ciała, chociaż jego kręgosłup wykazywał wyraźne skrzywienie, które sprawiało, że wszyscy źle wychowani ludzie przezwiskiem „garbusa” określali pana Jamesa Packa, osobistego sekretarza sir Toby’ego Allsmine’a.

Za to twarz Jamesa była tak sympatyczna, jego niebieskie oczy tak śmiejące się i przyjemne, jasne wąsy i włosy tak jedwabiste, że młode misses z Sydney (Nowa Południowa Walia35 w Australii) chętnie mówiły mu ze szczerą swobodą anglosaskich manier:

– Czy zechcesz ożenić się ze mną?

Na co on niezmiennie odpowiadał:

– Jestem ogromnie zobowiązany, ale dla mnie nie nadszedł jeszcze czas, żeby zaangażować się w takie rzeczy.

Rzeczywiście, w obszernym przeszklonym pomieszczeniu, stanowiącym część rezydencji mieszkalnej sir Allsmine’a, ten młody człowiek, otoczony aparatami telefonicznymi, telefotycznymi36, telegraficznymi, nadajnikami i odbiornikami elektrycznymi, tubami akustycznymi pokrywającymi ściany, które łączyły ten pokój z komendą główną policji, a co za tym idzie ze światem, za pomocą kabli biegnących z Sydney do Port Darwin37 i Sumatry, z Sydney do Nelson38 w Nowej Zelandii, z Sydney na Tasmanię, ten młody człowiek, jak powiedzieliśmy, naprawdę nie miał czasu na myślenie o małżeństwie.

Przez cały dzień, a czasem i w nocy rozmawiał z funkcjonariuszami policji rozsianymi po wybrzeżach Oceanu Spokojnego, odbierając meldunki, przekazując instrukcje, dbając o prawidłowe funkcjonowanie skomplikowanych trybików, które w tej części świata, tak samo jak i w innych, zapewniały władzę Anglii.

Trzech skrybów, a dokładniej trzech daktylografistów39, to znaczy trzech pracowników, będącymi specjalistami w sztuce posługiwania się maszynami do pisania, pracowało na rozkaz Packa.

Jeden z nich podniósł głowę i kiedy James wracał do swojego biura, zapytał go:

– No jak, panie Pack, Folman ma trafić do więzienia?

– Tak, Dicku.

– To ten człowiek, który wykorzystując ciekawe właściwości promieni rentgenowskich, wynalazł lornetkę fotograficzną, której klisze odtwarzają tylko sztuczne „dodatki” fotografowanych?

– Właśnie z tego powodu.

– Naprawdę?

– Jak najbardziej.

Następnie, wręczając kartonik swojemu rozmówcy, Pack dodał:

– To jest powód aresztowania.

– Oho! – zawołał pracownik – ciekawa fotografia! Drewniana noga, fajka, kompletna sztuczna szczęka i nos…

– Ze srebra. To portret pułkownika Awisa, wykonany przez lornetkę Folmana.

To oświadczenie wywołało wybuch śmiechu.

– Jednakże – mówił dalej sekretarz – pułkownik zdenerwował się, złożył zażalenie z żądaniem odszkodowania za szkody, jakie poniósł z powodu jego stanu. Ma w Anglii wysoko postawionych krewnych i jest ważne, aby nasz dowódca nie robił sobie wrogów, zwłaszcza obecnie, kiedy to pomimo stanowczych rozkazów Admiralicji nie możemy dostać w swoje ręce nieuchwytnego Pirata Tripleksa.

Gdy padło to nazwisko, daktylografiści spoważnieli:

– Niech będzie przeklęty! – powiedzieli jednym głosem.

– Tak, na pewno przeklęty, bo szatan bez wątpienia upomni się o tego osobnika – potwierdził garbus, a po chwili, ściszając głos, jakby bał się, że podsłucha go jakiś niewidzialny szpieg, dodał:

– Jak wiecie ten pirat wydaje się posiadać dar wszechobecności. Zważcie najpierw, że dokładnie tego samego dnia, w tym samym czasie, zniszczył trzy angielskie placówki: jedną w Ameryce, w Kolumbii Brytyjskiej; drugą w Azji, w pobliżu Singapuru; a trzecią na naszym wybrzeżu australijskim.

– To właśnie po tym wyczynie Admiralicja wysłała sir Toby’emu Allsmine’owi szczegółowe instrukcje.

– Zgadza się! Wczoraj rano otrzymaliśmy trzy depesze wysłane z Nowej Zelandii, z terytorium angielskiego na wyspie Borneo i z hinduskiej wyspy Cejlon. Okazało się, że poprzedniej nocy wielmożny Triplex pojawił się w każdym z tych miejsc, za każdym razem porywając brytyjskiego urzędnika i chłostając go aż co całkowitej utraty przytomności. Przy każdym z jego ofiar znajdowała się wizytówka z następującymi słowami:

 

W imię sprawiedliwości, Pirat Triplex chłoszcze podwładnych wyzbytego czci Allsmine’a, w oczekiwaniu na dzień, w którym dosięgnie jego samego.

 

Daktylografiści spoglądali po sobie z niejakim strachem.

– Poddani chłoście – wyszeptał jeden z nich.

– Nasz zawód jest pełen niebezpieczeństw – dodał drugi.

Natomiast ostatni po chwili namysłu zapytał:

– Czy ktoś widział tego przeklętego pirata…?

– Cii! Cicho! – przerwali mu inni. – Nie mów tak o tym kapitanie. Po co ściągać na siebie gniew takiego człowieka?

Lekki uśmiech przemknął po twarzy Jamesa Packa, który bez zwłoki odpowiedział na zadane pytanie:

– Widziano go. Nosi mundur angielskiego oficera marynarki wojennej, owinięty w obszerny płaszcz.

– A jaką ma twarz?

– Och! Jego twarz jest nieznana. Ukrywa ją pod zieloną maską.

– Zieloną maską! Musi to wyglądać przerażająco.

Taki był stan umysłu skrybów, który wszyscy podskoczyli, gdy usłyszeli otwierające się drzwi. Lecz jeśli myśleli, że na progu zobaczą pirata, to się rozczarowali. Tym, który wszedł, był sam sir Allsmine.

Bardzo wysoki, dość tęgi, o pełnej i zarumienionej twarzy, poszerzonej krzaczastymi, rudymi bokobrodami, niebieskich oczach, przebiegłych i okrutnych, tak oto wyglądał dowódca policji rejonu Pacyfiku.

 

W owej chwili wyglądał na bardzo zdenerwowanego. Wyczuwający burzę daktylografiści wznowili pracę; z wszystkich stron dobiegał stukot maszyn do pisania. Sir Toby podszedł prosto do Packa i stłumionym głosem zapytał:

– I co, panie Pack, mamy dziś rano jakieś wiadomości?

– Żadnych, sir.

– A ja mam… – mówił dalej dyrektor z gestem złości. – Robi się to szalone!

Nachylił się do ucha rozmówcy i dodał:

– Wie pan, że wczoraj naradzałem się z lordem Boldkinem40, głównodowodzącym naszej eskadry na Pacyfiku?

– Powiedział mi pan o tym, sir.

– Zostało uzgodnione, że wszystkie dostępne okręty zostaną zmobilizowane; że kompanie desantowe zajmą wszystkie wybrzeża znajdujące się pod wpływem Anglii.

– O tym też mi pan powiedział.

– Lord Boldkin, którego bandera powiewa nad pancernikiem „Ironduke”, miał wypłynąć dziś rano, aby zorganizować obronę wybrzeży australijskich.

– Tak.

– Niedługo przed świtem ten godny szacunku marynarz był na pokładzie, czekając na porę, w której przypływ pozwoli mu wyjść z portu wojennego Farm Cove41. Niespodziewanie, choć nikogo nie zauważono, na pokład spadła drewniana skrzynka. Otworzono ją i znaleziono to, bo lord Boldkin przekazał wiadomość mnie.

Wręczył sekretarzowi trzymaną w dłoni kartkę.

James rzucił na nią okiem i z zaskoczeniem przeczytał półgłosem:

 

Czcigodny Lordzie!

Nie spotka mnie pan na swojej drodze, gdyż nie mam powodu, żeby się na pana gniewać. Nadaremno jednak będzie pan robił wszystko, co tylko zechce, aby powstrzymać mnie przed ukaraniem haniebnego Allsmine’a.

Pirat TRIPLEX

 

A ponieważ młody człowiek kręcił głową, sir Toby dodał:

– I wiedz pan, że to jakaś diabelska sztuczka. Z rozkazu lorda zapalono latarnie elektryczne; w ten sposób przeszukano cały port. Niczego nie znaleziono, ani jednej barki, ani jednej łodzi. Załoga jest przerażona. Uważa, że pudełko spadło z nieba, zrzucone przez latającego demona.

– Do diabła, czy tak właśnie nie jest? – szepnął James. – Do diabła, czy załoga nie ma racji?

Jednak dyrektor policji wzruszył ramionami i rzekł:

– Cóż to, panie Pack, nie wierzy pan chyba w czary?

– Na pewno nie, sir, ale ta sprawa jest niewytłumaczalna.

– Rzeczywiście niewytłumaczalna.

– Czy chce pan, żebym powiedział wszystko, co o tym myślę?

– Na pewno chcę, panie Pack.

– Zatem, według mnie, najlepszą rzeczą, jaką zrobiliśmy, było obiecanie w gazetach nagrody w wysokości czterech tysięcy funtów szterlingów temu, kto dostarczy Tripleksa.

– Ja też tak uważałem, ale ogłoszenie to ukazuje się od tygodnia i niczego się jeszcze nie dowiedzieliśmy.

– Czekajmy, sir.

– Czekajmy, czekajmy, kiedy admiralicja… Pomyślmy tylko, że ten łajdak miał aż tak wielką czelność, żeby wysłać list bezpośrednio do Jej Łaskawej Wysokości…

– Myślę o tym, ale co zrobić?

Ten sam pełen zniechęcenia gest wskazywał, że żaden z mężczyzn nie zdołał znaleźć odpowiedzi na to pytanie.

W owej chwili zabrzmiały dwa lekkie pukania do drzwi.

Jakby pod działaniem czarów, maszyny do pisania przestały działać. W pomieszczeniu zapanowała śmiertelna cisza, a dyrektor policji powiedział:

– Proszę.

Natychmiast pojawiła się kobieta, elegancka i pełna wdzięku w swoim bardzo prostym, czarnym stroju, w pełnym świetle, pod złocistą aureolą swych jasnych włosów, ukazująca czarującą twarz, jeszcze młodą, stworzoną, aby budzić podziw; lecz mroczny odcień, który przyjmowały jej błękitne oczy ujawniał, że nawykły one do lania łez, a nikłe zmarszczki, przecinające czyste czoło, zdradzały melancholijne myśli.

– Lady Allsmine – szepnęli pracownicy, wstając, by powitać ukłonem przybyłą damę.

Komendant policji gestem wyraził zniecierpliwienie i oschłym głosem powiedział:

– To ty, Joan, nie spodziewałem się zobaczyć ciebie w tym biurze!

– To rzeczywiście nie jest moje miejsce, Toby – odpowiedziała łagodnie młoda kobieta. – Uwierz mi, że nie przyszłabym bez poważnego powodu.

– Co to za powód?

Joan podeszła do niego i bardzo cicho powiedziała:

– Pirat Triplex.

Allsmine zbladł. Przekleństwo pojawiło się na jego ustach. Odruchowo sięgnął po rewolwer, który jak wszyscy jego rodacy nosił w kieszeni spodni.

Powstrzymała go gestem i powiedziała:

– Przejdźmy do następnego pokoju. Przyprowadziłam kogoś, od którego czegoś się dowiemy.

Kiwnąwszy głową, sir Toby dał znak Jamesowi Packowi, aby poszedł za nim. Poprzedzani przez młodą kobietę, obaj opuścili biuro, zostawiając daktylografów snujących domysły płynące z zawiedzionej ciekawości.

Przeszli długim korytarzem do małego biało-złotego salonu, umeblowanego w fotele, kanapy, krzesła, obite tkaninami o jasnych barwach.

Tam zatrzymali się zaskoczeni. Siedzący po turecku na pufie piętnastoletni chłopiec wydawał się być bardzo zajęty składaniem w kapelusz wielkiego żółtego plakatu, na którym drukowane litery tworzyły czarne arabeski42.

Dziwny był ten chłopiec odziany w stary brązowy dolman43 i spodnie tej samej barwy, ze stopami uwięzionymi w kawałki złożonej płowej skóry, podtrzymywanymi wyblakłymi niebieskimi wstążkami owiniętymi wokół jego opalonych nóg.

Jeszcze ciekawszy wydawał się jednak być wygląd tego szczególnego dziecka. Delikatne, regularne rysy, małe usta, prosty nos, gładkie białe czoło, długie, kręcone, włosy barwy złota, wymykające się spod śmiało odsuniętego w tył beretu, tworzyłyby razem wzór wyjątkowej urody, gdyby nie ciemnozielone oczy, bardzo wydłużone, które patrzyły wzrokiem przyćmionym, nieświadomym; wzrokiem tych, których opuścił rozum; wzrokiem obłąkanych lub głuptasów.

– Ależ tak! To Silly44 – szepnął James do ucha swojego przełożonego.

– Silly?

– Tak, mały idiota, który włóczy się po kraju, żyjąc z datków, dziś jest tutaj, jutro gdzie indziej.

Dziecko jakby nie zauważyło wchodzących osób. Z wielką pilnością nadal składało papier, aby nadać mu pożądany kształt.

– A zatem jest on słaby na umyśle?

– Tak, właśnie tak.

Nie bez zdumienia sir Toby skierował na żonę pytające spojrzenie. Ta je pojęła i odrzekła:

– Chcesz wiedzieć, dlaczego przyprowadziłam ci to dziecko. Wytłumaczę ci. Jak wiesz, moja przyjaciółka Alida Lewis jest chora. Dziś rano, bardzo wcześnie, kazałam zaprząc wiktorię45 i pojechałam do biednej, kochanej cierpiącej. Jej zdrowie się poprawia, i wracałam tutaj, gdy w pobliżu Docks46 zbiegowisko utrudniło przejazd powozu.

Lady Allsmine zerknęła na małego Silly’ego, który do swojego ostatecznie ukończonego kapelusza z papieru przymocowywał monumentalny pióropusz, po czym mówiła dalej:

– Składało się z robotników portowych, którzy otaczali to dziecko, śmiejąc się i obrzucając prostackimi żartami.

– Rozumiem. Wyrwałaś go z ich rąk…

– Zachowuj spokój, jeszcze nie skończyłam tego, co mam ci do powiedzenia. Silly, bardzo poważny, przyklejał na murze plakat podobny do tego, który wciąż nosi.

Kiedy chłopiec wstał i stojąc przed lustrem z zadowoloną miną przymierzał kapelusz, mistress47 Joan wzięła jeden z plakatów, rozłożyła go i pozwoliła mężowi, jak też Jamesowi Packowi, przeczytać tę następującą dziwną proklamację:

 

Mieszkańcy Sydney. Moi bracia!

Gazety, policjanci straszą was bardzo moim nazwiskiem. Nie musicie się mnie ani trochę obawiać. Prowadzę wojnę wyłącznie z niegodnym dyrektorem policji obszaru Pacyfiku, który zamiast zostać powołany do wymierzenia sprawiedliwości, powinien być jej przekazany. Myślę, że nastąpi to wkrótce, ale w każdym razie wy, moi bracia, nie doznacie żadnej szkody.

wasz oddany

Pirat TRIPLEX

 

Allsmine zrobił się szkarłatny. Jego groźne spojrzenie padło na chłopaka, wciąż tkwiącego przed lustrem, ale Joan powstrzymała go, mówiąc:

– Jeszcze minutę, jeśli pozwolisz. Ten malec jest pozbawiony rozumu; nie może być za to odpowiedzialny, a ponadto wyświadczył mi przysługę.

– Tobie? – warknął dyrektor przez zaciśnięte zęby.

– Mnie – powiedziała z naciskiem. – Tłum mnie rozpoznał. Bezczelny i drwiący otoczył powóz. Mężczyźni kpili. „Och! Och! Policja się boi, wysyła kobiety do walki z piratem”. Zaczynałam się niepokoić, kiedy Silly odwrócił głowę. Zobaczył mnie, postawił na ziemi wiadro pełne kleju i pędzel, które nosił, a potem wskoczył na stopień. Przez chwilę patrzył na mnie ze zdziwieniem: „Jesteś dobra – powiedział łagodnie – bardzo dobra. Silly cię obroni. Daj mi rękę”. Podałam mu dłoń, podniósł ją do ust. Ogromny wybuch śmiechu powitał ten gest: „Brawo, Silly, brawo!”. Ale malec wyprostował się, z błyskiem w oczach, jego nozdrza drgały w pogardliwym dygotaniu. „Powstrzymajcie języki – zawołał ze złością – Portowcy nie potrafią uszanować damy, którą chroni Silly. Silly nie chce, żeby ktokolwiek jej się naprzykrzał”.

– Piękna ochrona – warknął sir Toby, wzruszając ramionami.

– A jednak skuteczna. Nasi rodacy żywią niemal zabobonny szacunek dla głupców i wyzbytych rozumu. Wszyscy umilkli, ludzie usunęli się na bok i tym samym pozwolili mojemu woźnicy Gapowi ruszyć ponownie powozem. Silly usiadł obok mnie. Wciąż trzymał mnie za rękę, powtarzając: „Dobra, ach! Tak, dobra”. Przyprowadziłem go do ciebie uważając, że może dowiesz się od tego biednego niewiniątka, w jaki sposób został najęty do tak niebezpiecznej pracy.

– Na palec szatana – wykrzyknął dyrektor policji – uważałaś słusznie, Joan. Przesłucham tego młodego łobuza. Co powiesz, Pack?

– Powiem, że bardzo to pochwalam – odpowiedział sekretarz.

Sir Toby był już przy chłopcu i klepiąc po ramieniu powiedział do niego:

– Silly, Silly, posłuchaj mnie.

Dziecko zwróciło się do niego.

– Dzień dobry, wielmożny panie, dzień dobry. Pogoda jest niezła, wie pan, przymierzam kapelusz generała.

– Nie o to chodzi, przyjacielu. Niedawno temu na ścianach w Docks rozwieszałeś plakaty…

– Rozwieszałem plakaty… – szepnął zaskoczony dzieciak, ale po chwili przypomniał sobie: – Ach, tak! Pędzlem, który zanurzałem w wiadrze…

Nagle urwał, rozejrzał się wokół z niepokojem i rzekł:

– A właśnie… gdzie jest moje wiadro? Zgubiłem je… Moje wiadro… Moje wiadro…

Z wykrzywioną twarzą, bliski płaczu, Silly chodził po salonie, zaglądając pod wszystkie meble.

– Och! – zawołał Toby, który zaczynał się niecierpliwić – nie ma się czym martwić.

– Nie ma czym…? Ach! Pan go nie widział. Pełne kleju… słońce wpadało do niego i to robiło ładne kolory.

Pack nachylił się do ucha dyrektora:

– Trzeba mu ustąpić, bo inaczej nic z niego nie wydobędziemy.

– Ustąpić mu?

– Czy pozwoli mi pan z nim porozmawiać?

– No dobrze, porozmawiajcie.

Sekretarz natychmiast złapał prostaczka za ramię i rzekł delikatnie:

– Nie martw się, Silly. Dostaniesz inne wiadro.

– Inne? – powtórzył chłopiec, którego twarz się rozpromieniła.

– Tak, i to większe.

– Z klejem i pędzlem?

– Tak.

Dziecko szeroko otwarte oczy skierowało na lady Allsmine.

– Czy to prawda? – zapytało ją.

– Tak – potwierdziła swoim łagodnym i smutnym głosem.

– Dama mówi, że to prawda… no to jej wierzę. Kiedy mi to dacie?

– Kiedy odpowiesz na pytanie, które ci zadam.

Malec wybuchnął śmiechem:

– Silly zawsze odpowiada, gdy się do niego mówi. Silly nie jest nieuczciwy.

Pack wymienił spojrzenia ze swoim przełożonym, po czym zapytał:

– Dziś rano, Silly, rozwieszałeś plakaty. Dlaczego?

– No przecież dla zabawy. Nigdy nie naklejał pan papieru, co?

– Nie mam na to czasu.

– Och! Tym gorzej! Tym gorzej!

– Ale kto zlecił ci to rozwieszenie?

– Kto…? No on… ten człowiek.

– Jaki człowiek?

– Nie wiem.

– Powiedz, jak wyglądał tamten człowiek?

– Jak wszyscy ludzie… miał zwłaszcza nogi… biegł.

Sir Toby nie zdołał powściągnąć gniewnego gestu. Stawało się oczywiste, że z nieszczęsnego idioty nie uda się wydobyć żadnego wyjaśnienia.

Pomimo tego James podjął ostatnią próbę:

– Co ci powiedział ten człowiek?

– To: Silly, weź te papiery, to wiadro. Baw się dobrze przyklejając kartki do ścian.

Dziecko przestało mówić.

– I to wszystko?

– Wszystko… Ach! Nie – i klepnąwszy się w czoło, dodało: – Silly nie ma długiej pamięci, ale on dodał: „Zaniesiesz też ten list sir Toby’emu Allsmine’owi”.

Wszyscy zadrżeli, czując, że zbliżają się do ciekawego punktu przesłuchania.

– Jaki list? – zapytał Pack.

Silly bez słowa poszukał w kieszeniach kurtki i wyciągnął kopertę, na której widniało napisane wielkimi literami nazwisko dyrektora policji rejonu Pacyfiku.

Ten sięgnął po nią, ale idiota jednym skokiem znalazł się poza jego zasięgiem:

– Nie mogę ci tego dać – powiedział – jest dla sir Allsmine’a.

 

– Ja jestem sir Allsmine.

– To prawda, moje dziecko – dodała Joan.

– Och! No dobrze – powiedział chłopiec – skoro pani tak mówi. No to weź list.

Sir Toby nie kazał powtarzać sobie zaproszenia. Niecierpliwą ręką otworzył list, a Joan i sekretarz stanęli obok niego, aby w tym samym czasie śledzić wzrokiem ową korespondencję, która w tak dziwny sposób dotarła do dyrektora.

 

Ekscelencjo – napisano w liście – pirat Triplex zmusił mnie do plakatowania jego obwieszczenia. Pod groźbą śmierci muszę być mu posłuszny. Chciałbym jednak zostać wyrwany ze szponów tej strasznej postaci. Dziś wieczorem w Docks odbędzie się uroczystość, po corocznej sprzedaży nieodebranych towarów. Triplex będzie tam. Niech pan też się tam pojawi, aby go aresztować. Kiedy nadejdzie pora, przedstawię się, aby pokierować pańskimi poszukiwaniami. Proszę nikomu o tym nie mówić, gdyż jedno niebaczne słowo spowoduje śmierć pańskiego sługi.

 

Z ust dyrektora policji wyrwał się okrzyk triumfu:

– Pójdziemy tam, panie Pack, i zdobędziemy głowę tego pirata. Miał pan rację, licząc na ogłoszenie naszej nagrody w wysokości czterech tysięcy funtów. Ci bandyci zdobywają sobie ludzi płacąc im pieniądze… To pieniędzmi musimy z nimi walczyć. Dziś wieczorem na zabawie w Docks. Chodźmy, panie Pack, chodźmy, trzeba wydać odpowiednie rozporządzenia.

Sekretarz skłonił się, ale zanim podążył za swoim przełożonym, podszedł do Silly’ego, który wychylając się z okna wychodzącego na duży ogród domu, wydawał się pochłonięty podziwianiem kwiatów.

– Do widzenia, Silly – powiedział James. – Jesteś dobrym chłopcem, uściśnijmy sobie ręce.

I podczas mocnego shake handu48 między palce dziecka wsunął jakiś przedmiot, który Silly tak szybko włożył do kieszeni, że nikt nie zauważył tego ruchu.

Kiedy dwaj mężczyźni zniknęli, prostaczek podszedł do lady Joan.

– A moje wiadro? – szepnął błagalnie. – Dama obiecała mi wiadro.

Joan uśmiechnęła się i pogłaskała malca po włosach:

– Chodź ze mną, Silly, każę zrobić ci śniadanie i dam zabawkę, na której tak bardzo ci zależy. Co by ci smakowało na śniadanie?

– Tak, tak. Jesteś pani dobra. Wiesz, Silly jest często głodny i teraz też. Jesteś pani dobra.

Wobec tak naiwnie wyrażonego biedowania Joan poczuła nagłe wzruszenie, nachyliła się do upośledzonego, przytknęła usta do jego czoła i zaprowadziła do swoich apartamentów znajdujących w przeciwległym skrzydle budynku.

 

 

 

 

34Little Rock