Nienasycona - Jettie Woodruff - ebook + książka

Nienasycona ebook

Woodruff Jettie

4,5

Opis

Myślałam, że utrata pamięci to najgorsze, co mogło mi się przytrafić. Bez wspomnień o tym, kim jestem i skąd pochodzę, czułam się, jakbym podczas jazdy samochodem mogła skręcać wyłącznie w prawo. Wszystkie drogi prowadziły mnie w tę samą stronę. W kierunku, którego wolałabym uniknąć – do mrocznego tunelu, w którego czeluść musiałam się zapuścić, jeśli chciałam poznać odpowiedzi na nurtujące mnie pytania. Okazało się jednak, że są rzeczy znacznie gorsze niż utrata pamięci. Że jest ona niczym w porównaniu z prawdą o tym, kim jestem i jakie sekrety skrywam. Przyciąganie, któremu nie potrafiłam się przeciwstawić, i pasja dzielona z mężem w połączeniu z zatartą w pamięci przeszłością wywołały całkiem nową burzę. Istny Armagedon zrodzony z dwóch odmiennych rodzajów szaleństwa. Głupia mała rybka.

„Każda historia ma trzy wersje: jej, jego i tę prawdziwą” – tak słowami jednego z bohaterów można by pokrótce streścić Nienasyconą, kolejną odsłonę przygód Gabrielli Pierce. W kontynuacji tej mrocznej i przesyconej erotyzmem powieści krok po kroku odsłaniamy historię związku Gabby, tym razem także z perspektywy jej męża. Jeśli myślałyście, że Jettie Woodruff niczym Was już nie zaskoczy, cóż… myliłyście się. Plejada nowych, zaskakujących postaci, sekrety, których ujawnienie może zburzyć kruche status quo rodziny Pierce’ów, szalone zwroty akcji, huśtawka skrajnych emocji – to i jeszcze więcej znajdziecie na kartach Nienasyconej. Czy Gabriella odnajdzie w swej niełatwej przeszłości odpowiedzi na nurtujące ją pytania? Czy zdoła ustalić, którą z bliźniaczek tak naprawdę jest i co się stało z drugą z sióstr Delgardo? I wreszcie, w jaki sposób długo skrywana prawda wpłynie na nią samą i na jej najbliższych?

 

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 451

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,5 (60 ocen)
37
18
5
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Magda161617

Nie oderwiesz się od lektury

najlepsza seria jaką czytałam!
00
jagusia27

Dobrze spędzony czas

Trzyma poziom pierwszej cześci, jest dobra. Ale nadal tylko dobra. Przerzucałam strony czekając na efekt WOW... i dla mnie tego efektu nie było. Zagmatwana do granic możliwości i chyba niepotrzebnie. Mimo wszystko warta poświęconego jej czasu.
00
Ewelayne

Nie oderwiesz się od lektury

Genialna
00
Izabela_1977

Nie oderwiesz się od lektury

trudne, skomplikowane relacje. dzięki drugiej części o wiele lepiej rozumie się zachowania i układ między małżonkami, choć nie powiem, nie był on łatwy, czy akceptowalny być może dla wielu czytelników! polecam
00
Rencia1978

Nie oderwiesz się od lektury

Przeczytana jednym tchem! Super historia
00

Popularność




SPIS TREŚCI

Prolog

Rozdział 1

Rozdział 2

Rozdział 3

Rozdział 4

Rozdział 5

Rozdział 6

Rozdział 7

Rozdział 8

Rozdział 9

Rozdział 10

Rozdział 11

Rozdział 12

Rozdział 13

Rozdział 14

Rozdział 15

Rozdział 16

Rozdział 17

Rozdział 18

Epilog

Nienasycona

TYTUŁ ORYGINAŁU
Slut
Copyright © 2015. Jettie Woodruff Copyright © for the Polish edition by Wydawnictwo Papierówka Beata Bamber, 2020Copyright © by Wydawnictwo Papierówka Beata Bamber, 2020 Redaktor prowadząca: Anna Czyżewska Redakcja: Katarzyna Łochowska Korekta: Patrycja Siedlecka Projekt okładki: © Marcin Bronicki, behance.net/mbronicki Projekt typograficzny, skład i łamanie: Beata BamberWydanie 1 Gołuski 2020 ISBN 978-83-66429-61-1Wydawnictwo Papierówka Beata Bamber Sowia 7, 62-070 Gołuski www.papierowka.com.plPrzygotowanie wersji ebook: Agnieszka Makowska www.facebook.com/ADMakowska
Jettie Woodruff

Nienasycona

PRZEŁOŻYŁA Anna Standowicz-Chojnacka

Podziękowania

Dziękuję wszystkim moim czytelnikom! Bez Was ta przygoda nie byłaby możliwa. Mam nadzieję, że kochacie rodzinę Pierce’ów równie mocno jak ja. To Wy napędzacie ten świat. Nie wiem, co bym bez Was zrobiła. Dziękuję też osobom kryjącym się za kulisami. Każdego dnia wkładają wiele pracy w to, by moje nazwisko stało się znane. Kochani, wymiatacie! Amy Davis, Catharine Gray, Lesley Edwards, Katie Theobald, Connie Thompson, Philomeno Callan, Mellisso Ericson, Dano Lynn, członkowie grupy zajmującej się marketingiem ulicznym, czytelnicy i moje sprośne dziewczynki – DZIĘKUJĘ WAM!

Laurrie, bliźniacza duszo z Florydy, damy radę!

Małe elfie pomocnice i przyjaciółki, Erin McFarland, Nikki Reeves, Sheilo Howell, DZIĘKUJĘ WAM ZA WSZYSTKO, CO DLA MNIE ROBICIE!

Blogi małe i duże, kocham Was!

Wspaniała redaktorko, Jenno Dixon, dziękuję, że pracujesz dla mnie pod taką presją. Kocham Cię!

Moje ulubione korektorki, Jillian Toth i Stacy Leier, WYMIATACIE, dziewczyny!

Dziękuję zaprzyjaźnionym autorom, którzy pomagali mi w przebyciu tej trudnej drogi. Jest Was zbyt dużo, by wymienić każdego, i boję się, że mogłabym kogoś pominąć. Wiecie, o kogo chodzi. Szkoda, że nie wszyscy są tacy jak Wy. Świat byłby wówczas lepszym miejscem.

Mojej zaniedbanej rodzinie. Kocham Was. Dziękuję, że trwacie przy mnie, kiedy spełniam swoje szalone marzenia.

Obiecuję, że jakoś Wam to wynagrodzę.

Dedykuję niniejszą książkę ludziom, którzy chcą żyć w lepszym świecie. Nie mogę znieść tego, co się dzieje, i nie potrafię tego zrozumieć. A gdybyśmy tak byli mili dla siebie nawzajem, schodzili sobie z drogi i pomagali tym, którzy są w potrzebie? A gdyby zawiść nie istniała i wszyscy chcieli, by inni odnosili same sukcesy? A gdyby każdy z nas martwił się o swoją własną karmę?

Zróbcie dziś dobry uczynek i pomóżcie komuś. Pieprzyć ego. Ono jest do bani. Kochani rodzice, kocham Was jak stąd do Księżyca i z powrotem. Cieszę się, że jesteście ze mną.

Nienasycona

Prolog

Byłem przekonany, że Gabriella została mi zesłana z nieba w idealnym momencie mojego życia. Nie miałem pojęcia, że tak naprawdę przybyła z piekła. Nie można mnie obwiniać o błędne rozumowanie.

Skąd niby miałem wiedzieć?

Wydarzyło się to wkrótce po tym, jak żona poinformowała mnie o kolejnym romansie. Drugim, o którym wiedziałem. Najsmutniejsze w tej sytuacji było to, że miłość zaślepiała mnie do tego stopnia, iż ponownie pozwoliłbym na zdradę. Błagałem ją, niemal żebrałem o to, żeby ze mną została,

przeprowadziła się na Florydę, uciekła od swojej rodziny i przyjaciół, a przede wszystkim od tych głupich, szczeniackich marzeń. Wiedziałem, że gdyby udało mi się ją zabrać w nowe miejsce, nasz związek by przetrwał.

Gabriella pojawiła się dokładnie w chwili, kiedy moje życie zaczęło się rozpadać. Wiedziałem, że kiedy tylko jeden związek się zakończy, zacznie się drugi. Może właśnie dlatego tak szybko przestało mi zależeć na żonie. Trzy nieudane związki i jedno małżeństwo. Powinno mi to wystarczyć na całe życie, ale ona miała w sobie coś niesamowitego. Gabriella nie przypominała żadnej z dziewczyn, z którymi wcześniej byłem. Oszołomiła mnie w momencie, gdy po raz pierwszy ją ujrzałem. Musiałem jedynie sprawić, żeby stała się moja, zasadzić wewnątrz niej nasionko i uformować ją tak, jak uważałem za właściwe. Nigdy nie zdobędzie się na to, by mnie zostawić. Zatroszczę się o nią, a ona zaspokoi moje potrzeby. Tak właśnie wyobrażałem sobie idealną sytuację. Ona nie miała nikogo, a ja zostałem sam z ośmiomiesięcznym niemowlakiem, którego matka okazała się niczym więcej jak tanią dziwką. Taki obrót spraw zadowalał każdą z zainteresowanych stron, a w szczególności mnie.

Kobiety to dziwki i musiałem w końcu ten fakt zaakceptować. Wszystkie właśnie tak się zachowują. Mają cipkę, więc chętnie to wykorzystują i rozkładają nogi przed każdym chujem, który pojawi się na horyzoncie. Nie była to dla mnie żadna nowina. W dzieciństwie poznałem wielu „przyjaciół” matki, którzy przewijali się przez nasz dom za każdym razem, jak tylko tata ruszał ciężarówką z podjazdu. Słyszałem odgłosy i wiedziałem, co robią. Puszczała się na prawo i lewo za jego plecami, aż skończyłem piętnaście lat. Potem się z nim rozwiodła i zabrała mu wszystko, na czym udało jej się położyć leniwe łapska, łącznie z zawartością konta bankowego.

W tamtym okresie naprawdę potrzebowałem Gabrielli. To, że przyszła do mnie niczym zraniony mały ptaszek, młoda i bezbronna, nie zadziałało na jej korzyść. Natychmiast stała się nałogiem, którego nie byłem w stanie kontrolować. Sposób, w jaki wykonywała polecenia, rozpalił ogień mojego pożądania. Robiła, co jej kazałem.

Ona również uzależniła się ode mnie tak bardzo, jak ja od niej. Starannie ją wyszkoliłem. Należała do mnie. Stała się niezbędna. Niedopowiedzeniem byłoby stwierdzenie, że wszystko szło po mojej myśli. Dostałem ciastko i zjadłem je w całości. Każdy pieprzony okruszek. Gabriella miała zostać moją własnością – to fakt. Nie wiedziałem tylko, jak szybko miało to nastąpić i z jaką chęcią wyrazi zgodę. Nawet nie mrugnęła okiem, kiedy oznajmiłem – nie spytałem, lecz po prostu jej zakomunikowałem – że się pobierzemy. Pewnie nie powinienem nigdzie jechać tamtej nocy, ale wsiadłem za kółko. Po pracy spotkałem się z sąsiadem, Lane’em. On świętował podjęcie współpracy z nowym partnerem, a ja zapijałem smutek po odejściu żony. I to w dodatku poiłem się whisky. Jakbym nie wiedział, co może z tego wyniknąć. Właściwie z Lane’em nie znaliśmy się tak dobrze i nie potrafiłem powiedzieć, czemu chciałem się z nim zakumplować. Alkohol sprawił, że byłem nabuzowany i zachowywałem się wrednie. Mimo że szumiało mi w głowie, wciąż zamawiałem kolejne drinki. Wypiłem przynajmniej sześć szklaneczek Jacka Daniel’sa z lodem. Tak, jak to miał w zwyczaju mój tatuś. Wiecznie pijany skurwysyn.

– Hej, mógłbyś się spiknąć z tą dziewczyną, która pomieszkuje w twojej chatce. Ożeń się z nią – zaproponował Lane ni z gruszki, ni z pietruszki.

Rozmawialiśmy właśnie o jego nowym wspólniku – studencie medycyny, o którym przeczytał w jakiejś gazecie. Dzieciakowi udało się zahipnotyzować starszego mężczyznę czy tam starszą kobietę. Ta informacja nie dotarła do mojego zamglonego mózgu. W każdym razie ta osoba cierpiała na jedną z tych chorób, przez które traci się rozum i pamięć. Chłopak pomógł jej odnaleźć drogę do domu, chociaż oddaliła się od niego o osiem stanów czy o osiemset kilometrów – coś w tym stylu.

Sąsiad tymczasem po prostu wyrzucił z siebie tę genialną myśl. Jakby cały czas tylko czekał na odpowiedni moment.

– Z Gabriellą? Masz na myśli tę dziwkę, która ciągnęła ci druta? Rżnąłeś ją, aż wióry leciały, kiedy twoja świeżo upieczona żona pojechała do Tennessee, żeby wybrać meble do waszego nowiutkiego domu. Ją masz na myśli? – zapytałem ze śmiechem, którego sam nie potrafiłem rozpoznać. Zabrzmiał chrapliwie, pewnie za sprawą whisky. Nieprzyjemnie. Pasował raczej do człowieka z ego wielkości Teksasu.

– Pierdol się, koleś. Kocham moją żonę.

– Taa, jasne. Zdrówko twoje i świeżo upieczonej małżonki.

– Nieważne. Posuwasz ją, odkąd się tu pojawiła. Wiem, że tak. Mnie dała dupy tylko raz. Wiesz, że to wcale nie jest taki zły pomysł. To miła dziewczyna, śliczna, no i tania w utrzymaniu. Stary, Candace niedawno wydała tysiąc dwieście dolców na jebaną torebkę. Po co wywala kasę na coś, czego użyje raz i się znudzi?

Gdy przez głowę przebiegł mi ten idiotyczny pomysł, przypomniałem sobie niesamowite oczy Gabrielli. Kiedy patrzyło się na nią z większej odległości, wydawały się raczej zwyczajne, ale gdy podchodziło się bliżej… jasna cholera! Przysięgam, że jeszcze nigdy w życiu nie widziałem tak zielonych tęczówek. To chyba jedyne, co tak naprawdę zwróciło moją uwagę. Była to pierwsza rzecz, którą u niej zauważyłem – te cholerne oczy. Nie starała się, żeby wyglądały seksownie, bo nie musiała. Cała wręcz ociekała naturalnym seksapilem. Nawet nie wkładała w to wysiłku.

– A myślałem, że to ja się nawaliłem.

– Że co? Nie powiesz mi, że według ciebie nie jest słodka. Zarabiam na życie, analizując ludzi. Jestem ekspertem w odczytywaniu ich myśli. Gabby to dobra partia. Założę się, że byłaby dla ciebie świetną żoną, dałaby Rowan rodzeństwo i brylowałaby w komitecie rodzicielskim. Ma na to zadatki.

Wypiłem jeszcze jedną szklaneczkę i zacząłem się spierać z Lane’em o to, który z nas będzie stanowił mniejsze zagrożenie za kółkiem. Pick-up należał do mnie. Sąsiad mówił coś o powrocie do domu i bzykaniu żony po pijaku, aż jej się od tego mózg zlasuje. Ja znów pomyślałem o Gabrielli. Moja córka potrzebowała braciszka, który by się nią zaopiekował. Może to wcale nie był taki zły pomysł. No bo gdzie indziej udałoby mi się znaleźć drugą taką desperatkę? Nie miałbym aż tyle szczęścia. Nigdy w życiu. I dobrze o tym wiedziałem.

Dotarliśmy na naszą ulicę cali i zdrowi. Wysadziłem Lane’a na końcu jego podjazdu i sam też wróciłem do domu.

– Jak się miewa mała? – spytałem nową opiekunkę.

Odpowiedziała mi łamaną angielszczyzną, że Rowan przez cały dzień miała się dobrze i spała już smacznie w kołysce. Zapłaciłem jej, odesłałem do domu i poszedłem zrobić sobie drinka. Jakby mi jeszcze było mało.

Kiedy nalewałem Jacka Daniel’sa, kątem oka uchwyciłem cień na kafelkach tuż pod drzwiami wejściowymi. Otworzyłem je, żeby wpuścić do środka moją małą, puszczalską pasażerkę na gapę. Starałem się ukryć radosny uśmiech.

– Co ty tu, kurwa, robisz?

– Ja… ja tylko… ja…

– Wchodź do środka, bo przez ciebie nawlatuje robali – rozkazałem, czując pierwsze drgnięcie kutasa. Będzie rżnięcie. W każdej możliwej pozycji. Seks po pijaku, bez ograniczeń.

– Muszę ci coś powiedzieć.

Gabriella stała w progu, załamując ręce. Drżała. Posadziłem tyłek na wyspie kuchennej, którą niedawno zamontowałem, i chłonąłem jej każdy, najdrobniejszy nawet ruch. Droczyłem się z nią. Pozwoliłem, żeby trzęsła się jak osika, a sam rozkoszowałem się przedstawieniem.

– Dobra, będziesz mogła mi powiedzieć, co tylko zechcesz, ale najpierw pokaż cycki.

Fiut mi stwardniał, chociaż ona się nawet nie poruszyła. Wzrok wbijała w podłogę. Jej bladożółta sukienka podkreślała gładką skórę. – Popatrz na mnie, Gabriello.

Uniosła głowę i popatrzyła w moje oczy. Serce zabiło mi mocniej. Boże, była zajebiście śliczna. Może mógłbym poskromić niecne zapędy, ale te zniewalające oczy całkowicie odebrały mi zdolność myślenia.

– Dobrze. Chcesz mi pokazać cycki? Myślę, że bardzo tego pragnę. Mogłabyś to dla mnie zrobić? Co?

Wolno kiwnęła głową, a ręce powędrowały w kierunku cieniutkich ramiączek. Kurwa, zrobiła to. Ta dziewczyna wykonywała każde pieprzone polecenie, a ja karmiłem się władzą, którą mi dawała. Z każdym kęsem pragnąłem więcej.

Zza delikatnego materiału wyłoniły się powoli najwspanialsze piersi, jakie kiedykolwiek widziałem. Sutki natychmiast stwardniały niczym małe, różowe guziczki. Im dłużej sobie z nią pogrywałem, tym bardziej czułem napięcie w kroku. Dżinsy zrobiły się niewygodne.

– Podoba ci się to? Lubisz, jak patrzę na twoje cycki?

Wpatrywała się w podłogę i nie zareagowała na zaczepkę. Adrenalina zaczęła krążyć po moich żyłach niczym heroina.

– Spójrz na mnie.

Kurwa… Kutas już rozsadzał spodnie. Spojrzała mi w oczy i poczułem, że długo nie wytrzymam tego napięcia.

– Nie ma nic złego w tym, że to lubisz. Masz do tego pełne prawo. Tak właśnie zachowują się dziwki. Wiesz, co jeszcze robią takie zdziry? – spytałem i zsunąłem tyłek ze śliskiego marmurowego blatu. Musiałem wstać, bo było mi bardzo niewygodnie. W tamtej chwili wydawało mi się całkiem możliwe, że mój kutas zwyczajnie pęknie na pół.

Alkohol sprawił, że kuchnia zawirowała, a ja zachwiałem się i zatoczyłem lekko. Szybko jednak odzyskałem równowagę. Nie powiedziała ani słowa, tylko pochyliła głowę i słyszalnie przełknęła ślinę. Podszedłem do niej, położyłem palec pod jej brodą i podniosłem podbródek. Chciałem, by patrzyła mi prosto w oczy. Mój umysł zalała fala natychmiastowej satysfakcji wynikającej z faktu, że miałem nad nią kontrolę.

– Kazałem ci odwrócić wzrok, tak? Odpowiadaj.

– Nie.

Przesunąłem palcem po jej brodzie i pocałowałem ją w usta. Stała w miejscu, pozwalając mi robić to, na co tylko miałem ochotę. Moja była żona pewnie już by mnie spoliczkowała, ale nie Gabriella. Ona nie odezwała się ani słowem, nawet się nie wzdrygnęła. Kiedy wpijałem w nią wargi, czułem smak whisky. Tego wieczoru wlałem w siebie tyle alkoholu, że nie zdziwiłoby mnie, gdyby teraz upiła się od samych moich pocałunków.

– Dobra dziwka. Teraz pokaż mi cipkę.

Skłamałem. Nie przypuszczałem, że było to możliwe, ale fiut stwardniał jeszcze bardziej. Dziewczyna cofnęła się o krok i zsunęła sukienkę z bioder. Zaniemówiłem. Kurwa, naprawdę to zrobiła. Spełniała każdy mój rozkaz.

– Nie opuszczaj wzroku, kochanie. Patrz mi prosto w oczy. Nie przerywaj i pozbądź się też majteczek – namawiałem ją. Zaszedłem ją od tyłu. Cofnąłem się kilka kroków i popatrzyłem na jej tyłek. Czekałem aż się pochyli i ściągnie bieliznę. Pociągnąłem kolejny łyk drinka, ale nie spełniła moich oczekiwań. Zakołysała biodrami, żeby zsunąć figi bez schylania. Wydała się zbyt zawstydzona, żeby pokazać mi cipkę. Nie miało to znaczenia. Chciałem zobaczyć o wiele więcej.

Objąłem ją jednym ramieniem i naparłem biodrami na jej pośladki. Zatoczyłem się nieco, gdy chciałem przesunąć nas do przodu, żeby odstawić trzymaną w dłoni szklankę. Całkowicie przeszła mi ochota na alkohol. Teraz pragnąłem jedynie zakosztować tej szparki. Gabriella zatoczyła się razem ze mną, zdołała jednak przytrzymać się obiema rękami wyspy kuchennej. Ugiąłem nogi w kolanach i zacząłem ślizgać się kutasem po jej tyłku. Jednocześnie przesuwałem językiem wzdłuż kręgosłupa, smakując gładką skórę. Kopnięciem rozsunąłem jej kostki, rozłożyłem szerzej ręce i kazałem się nie ruszać.

Z trudem przychodziło mi odczytywanie myśli tej kobiety. Mógłbym przysiąc, że w pewnej chwili usłyszałem jęk. Dotknąłem ją, ale podskoczyła i zobaczyłem w czarnej szybie mikrofalówki, jak zaciska powieki. Pieprzyliśmy się już piąty czy szósty raz i nigdy nie była mokra. Najsuchsza kurwa, jaką kiedykolwiek rżnąłem.

– Ja pierdolę, co jest z tobą nie tak? Musisz być wilgotna.

Włosy opadły jej na plecy, gdy gwałtownie odwróciła głowę. Brwi miała zmarszczone, ale to była jedyna oznaka uczuć, na jaką sobie pozwoliła.

– Głucha jesteś, do kurwy?! Powiedziałem, że masz mieć wilgotną cipkę.

– Ja… ja… ale jak?

– Nie wiem, to już nie mój problem, tylko twój. Nie jesteś normalna. W tym momencie powinnaś być tak mokra, że aż by z ciebie kapało. Dlaczego tak nie jest, Gabriello? Nie podobam ci się? Hę? – pytałem bełkotliwie.

Przeciągałem słowa bardziej, niż było to konieczne. Zdawałem sobie z tego sprawę, ale nie umiałem nic na to poradzić. Byłem zbyt pijany.

– Podobasz mi się.

Nie miałem wyjścia. Musiałem się uśmiechnąć, gdy tylko to powiedziała. W jej głosie zabrzmiała taka determinacja, że uznałem ją za słodką.

– Twoje słowa sprawiają, że czuję się wyjątkowy. A może poliżesz mojego kutasa? Zobaczmy, czy uda nam się sprawić, żebyś w końcu zalała się sokami. No chodź tu – powtórzyłem, jeszcze mocniej napierając biodrami na jej krągły tyłek.

Odwróciła się w moją stronę, ale musiałem naprowadzić drżącą, małą dłoń na zamek dżinsów. Chwyciłem garść włosów na karku Gabrielli i wepchnąłem język głęboko do jej gardła. Czułem pewien rodzaj upajającej władzy. Nieziemskie uczucie. Oba sutki dziewczyny stwardniały, kiedy pocierałem je mocno między palcami. Szybkie, urwane oddechy łaskotały mnie w klatkę piersiową. Spojrzałem w dół i dostrzegłem dygoczące dłonie, które nie były w stanie złapać fiuta. Pomogłem jej uchwycić kutasa i gdy tylko zacisnęła na mnie palce, zajęczałem, nie mogąc opanować dreszczu podniecenia. Chwyciłem jej rękę i pokazałem, jak ma mnie pieścić. Lekko zsunąłem spodnie z bioder, żeby miała lepszy dostęp.

– O tak, dokładnie tak. Mmm, kochanie, cudownie – mruczałem w przerwach między słowami, pieszcząc językiem jej wargi. – Chcesz go poczuć w ustach, prawda, dziwko?

Pocałowałem ją ponownie, a potem odchyliłem głowę i spojrzałem prosto w te niesamowite oczy. Zatrzymałem nasze dłonie, które wciąż poruszały się miarowo na fiucie.

– To było pytanie, Gabriello. Kiedy cię o coś pytam, oczekuję odpowiedzi. Zrozumiałaś, co powiedziałem?

Nie miałem pojęcia, skąd wzięła się moja arogancja, ale używałem jej jak prawdziwy zawodowiec. Jakbym przez całe życie nie robił nic innego, tylko groził kobietom. Wina leżała jednak po jej stronie. Dziewczyna z wyglądem Gabrielli, która podporządkowywała się każdemu poleceniu, zasługiwała na to, żeby traktować ją jak dziwkę. Przecież mogła mi się przeciwstawić. Wystarczyło powiedzieć „nie”. Nie zrobiła tego. Ani razu.

– Tak, Pax.

Poczułem się tak, jakby poraził mnie piorun. Uniosłem dłoń i oplotłem ją wokół wątłego gardła Gabrielli. Popchnąłem ją w tył i z satysfakcją patrzyłem, jak na pięknej twarzy pojawia się wyraz zaskoczenia. Poparłem swoją groźbę tylko odrobiną nacisku, ale to wystarczyło, żeby napędzić dziewczynie strachu. Nie miałem zamiaru wyrządzić jej żadnej krzywdy, lecz przerażenie widoczne w oczach napełniło mnie euforią.

– Pozwoliłem ci mówić do mnie „Pax”? No, słucham? – odezwałem się ponownie. Nasze wargi dzieliły zaledwie milimetry.

– Nie.v – Mam na imię Paxton i tak masz się do mnie zwracać. Nigdy więcej nie nazywaj mnie „Pax”. Załapałaś?

Kolejny raz władza, którą nad nią miałem, uderzyła mi do głowy.

– Tak.

– Tak, co?

– Paxton. Tak, Paxton.

Uśmiechnąłem się, muskając delikatnie jej usta. Znów zacisnąłem pięść na gęstych włosach i wpiłem się w wargi Gabrielli.

– Tak lepiej, maleńka. A teraz musisz mnie poprosić.

– O co mam cię poprosić? – spytała i spojrzała na mnie sarnimi oczami, co natychmiast doprowadziło do wrzenia i tak już rozbuchane pożądanie.

Gdyby tylko wiedziała, jak bardzo była seksowna. Nie musiała przebywać w tym domu i karmić się gównem, którym ją częstowałem. Mogła prowadzać się pod ramię z każdym facetem, jakiego by zapragnęła. Nie robiła tego. Wybrała mnie. To ja ją posiadałem. Stała w mojej kuchni, gotowa zrobić wszystko, co kazałem. Na szczęście whisky działa na mnie jak viagra. Myślę, że dałbym radę zrobić to ze dwa albo i trzy razy. Wydawało mi się, że mam niewyczerpane pokłady energii, które musiałem szybko spożytkować. I taki miałem plan. Zerżnąć ją przynajmniej ze dwa razy, by w końcu pogrążyć się w przyjemnym zmęczeniu i zwyczajnie paść po zajebistym seksie.

– Proś o fiuta. Spytaj, czy możesz go possać.

– Mogę possać twojego fiuta?

Przysięgam, że krew zaczęła mi szybciej krążyć w żyłach, a całe ciało zalała fala adrenaliny. Zupełnie jakbym wpakował w żyłę działkę narkotyku. Czułem się jak ćpun.

– Niczego teraz tak bardzo nie pragnę, jak tych zdolnych ust pochłaniających mnie w całości – odpowiedziałem, zaciskając mocniej pięść na jej włosach. Szarpnięciem zmusiłem ją do przykucnięcia, aż wylądowała na kolanach. Przez chwilę wodziłem członkiem po pełnych wargach, zanim pozwoliłem, by wzięła go do buzi.

Dokładnie w tym momencie przyszła mi do głowy pewna myśl i już wiedziałem, gdzie zostawię swoje nasienie – przynajmniej pierwszą jego porcję. O drugą sama poprosiła. Byłem zalany w trupa. Winą za wszystko obarczę więc alkohol. Pomysł, żeby zmajstrować jej dziecko, mógł wydać się szalony. Nawet tak pijany powinienem zdawać sobie z tego sprawę. W przeciwieństwie do nieoczekiwanego pojawienia się na świecie Rowan, wolałem, żeby poczęcie następnego potomka zostało zaplanowane. Ona nigdy nie zostawiłaby swojego maleństwa, tak jak zrobiła to ta kurewska szmata, moja była żona. Lane miał rację. Gabriella była wprost idealna, a ja miałem zamiar przywiązać ją do siebie na zawsze.

Coś mi mówiło, że najpierw powinienem dojść w jej cipce. Obraz w głowie podpowiadał jednak coś innego i za nic nie potrafiłem się go pozbyć. Widziałem to z milion razy w pornosach, ale nigdy żadna dziewczyna nie pozwoliła mi tego zrobić. Fakt, że w ten sposób mogłem ją poniżyć, przesądził sprawę. I chociaż cała sytuacja wydawała się popieprzona, niemoralna i chora, byłem od tego uzależniony. Zniewoliło mnie podporządkowanie widoczne w jej oczach, którym się karmiłem.

Pieprzyłem ją w usta, dopijając drinka. Wsuwałem fiuta delikatnie i powoli. Potem zwiększałem tempo i pchałem do końca, trzymając ją za włosy. Poruszałem jej głową tak, żeby kutas znalazł się jak najgłębiej, aż w końcu znów powoli go wysuwałem. Uwolniłem jej usta, wyciągając go na zewnątrz, ale tylko po to, by uderzyć nim kilka razy w język.

– Czy twoja cipka jest mokra?

– Nie wiem – odpowiedziała nieśmiało.

– Ukucnij i rozchyl nogi – rozkazałem.

Zachwiała się, więc rozkazałem, by przytrzymała się moich bioder. Zrobiła to jedną ręką, jakby bała się mnie dotykać, i złapała równowagę. Nie miałem nic przeciwko, bo dla jej drugiej ręki zaplanowałem co innego.

– Sprawdź, czy jesteś wilgotna. Pobaw się szparką.

Nie mogłem stwierdzić, czy czuła podniecenie. Tak naprawdę nic mnie to nie obchodziło. Wystarczyło mi, że patrzę, jak przesuwa palcami między nogami. Zacząłem pieścić mocniej fiuta i uniosłem się nieco, żeby jądra opadły na jej wargi. Musiałem nią pokierować, by zaczęła je ssać. Sama nie wpadła na to, ale gdy tylko odkryła moje zamiary, w końcu otworzyła buzię. Dziwka robiła dosłownie wszystko. Miałem przed sobą nieoszlifowany diament i zamierzałem go zatrzymać. Trzepałem sobie mocno, a kiedy poczułem zbliżający się orgazm, popchnąłem ją. Upadła prosto na dupę.

– O, kurwa, maleńka. Trzymaj nogi rozchylone – rozkazałem, poruszając szybko dłonią.

Stanąłem nad nią okrakiem i spuściłem się jej na twarz. Skąpałem gładkie ciało w spermie. Sytuacja tak mnie podnieciła, że nie zamierzałem kończyć tej zabawy. Kutas wciąż prężył się, gotowy czerpać przyjemność. Nie zmalał ani o milimetr. Cholera, z podekscytowania wciąż był twardy jak skała. Wycisnąłem resztkę spermy na dłoń i przyklęknąłem, żeby wsmarować ją w szparkę. Mógłbym przysiąc, że fiut drgnął w jej kierunku, chciał dostać się do środka.

– Odwróć się, uklęknij i podeprzyj rękami – powiedziałem, patrząc na pokrytą spermą twarz. Adrenalina krążyła wściekle w moich żyłach. Nie istniało nic, co mogłoby sprawić, żebym pozwolił tej szmacie ode mnie odejść. Nigdy w życiu.

Gabriella zrobiła dokładnie to, czego od niej oczekiwałem. Następnie kazałem jej położyć twarz na podłodze i wystawić dupę do góry. Chciałem najpierw sobie popatrzeć. Drażniłem się z nią przez chwilę, obchodziłem dookoła, od czasu do czasu wsadzałem palec do cipki i dawałem klapsa w tyłek. Cały czas pieściłem kutasa, żeby nie zmiękł. Rozchyliłem ją i splunąłem wprost na odbyt. Patrzyłem, jak ślina spływa w dół po jej rowku i łechtaczce. Powtórzyłem to kilkakrotnie, tylko dlatego, że mogłem. W ten sposób miałem zamiar przypomnieć jej, czym była.

Dziwką.

Postanowiłem urozmaicić sobie to przedstawienie. Wykorzystałem do tego zaokrąglone przybory kuchenne. Wsadzałem w małą, ciasną cipkę rączkę zimnej metalowej łyżki i jednocześnie częstowałem jej dupę klapsami. To było zajebiste, a ona akceptowała moją dominację. Ani razu nie zaprotestowała. Może przyzwolenie Gabrielli sprawiło, że uzasadniłem przed samym sobą to zachowanie. Taką wymówkę znalazłem, żeby się usprawiedliwić i przekonać, że nie robię nic złego.

W końcu ją zerżnąłem. Myślałem jedynie o tym, żeby zasadzić w jej łonie nasionko i ostatecznie uczynić ją moją. Chyba podjąłem tę decyzję zbyt pochopnie. Powinienem najpierw się z nią przespać, żeby rano ponownie przeanalizować zamiar zapłodnienia prawie obcej kobiety. Nie zrobiłem tego.

Pieprzyłem Gabriellę w każdej możliwej pozycji, w jakiej udało mi się ją ustawić. Potem doszedłem. W trakcie orgazmu zanurzyłem się głęboko w jej cipce i pozostawiłem tam esencję mojej męskości. Nie krzyczała z przyjemności, ale gówno mnie to obchodziło. Właśnie to mi się w niej podobało. Wydawała się wyzuta z emocji. Dokładnie tego chciałem i szukałem przez całe życie. Sprawowanie nad nią władzy okazało się takie łatwe. Gabriella Delgardo od początku nie miała w starciu ze mną żadnych szans.

Pozostałem w niej przez jakiś czas. Kiedy kutas zaczął mięknąć, wyciągnąłem go powoli. W końcu zacząłem odczuwać działanie spożytego dzisiaj alkoholu. Musiałem przynajmniej na chwilę przymknąć oczy i odespać, bo Rowan miała w zwyczaju budzić się o cholernie wczesnej porze.

Wysunąłem się z Gabrielli, postukałem główką członka w odbyt i wycisnąłem ostatnie krople spermy na zwieracz. Naciągnąłem dżinsy i przeciągnąłem się, wyginając plecy w łuk. Poczułem, jak chrupnęło mi w krzyżu.

– Wypierdalaj stąd. A nie, czekaj. Obiecałem, że będziesz mogła mi coś powiedzieć. Co zrobiłaś? Znów popsułaś jakiś włącznik w chacie?

– Nie.

– No to co? Wykrztuś to z siebie. Mam ośmiomiesięczną córkę, która wstanie za jakieś pięć godzin. Jeśli mi się poszczęści, to może sześć. O co chodzi?

– Będę miała dziecko.

Odebrało mi dech. Nie spodziewałem się, że usłyszę coś takiego. Nawet nie podejrzewałem, że zrzuci taką bombę.

– Że co?!

Rozdział 1

Dziwka zrodzona za namową mężczyzny.

O tym właśnie myślałam, siedząc w ciemności, w celi nie większej od mojej łazienki. Hałas na drugim końcu korytarza sprawił, że dziewczyna, która ją ze mną dzieliła, poruszyła się we śnie. Odsypiała zakrapianą alkoholem noc. Policja aresztowała ją za obnażanie się w miejscu publicznym i zakłócanie porządku. Chciałabym, żeby na mnie ciążyły takie zarzuty.

Kiedy rozważałam, w jaki bałagan się wpakowałam, nozdrza wypełnił mi nieznany smród. Nie powinnam się do niego zbliżać – do mężczyzny, którego tak zwany sukces, pewność siebie i seksapil przewróciły moje życie do góry nogami. Niestety tak właśnie się stało. Przywiązałam się do niego, straciłam kontrolę, potknęłam się i wpadłam wprost w czeluście piekielne. Miałam trafić do więzienia. Jak to się stało, że zakochałam się w swoim mężu? Co powinnam teraz zrobić, gdzie iść i do kogo się zwrócić? Nie znałam właściwie nikogo, komu mogłabym zaufać.

Tuż nad ranem moje ciało opadło w końcu na sprężysty materac, ledwie żywe z wyczerpania. Coś pode mną zatrzeszczało, a ja zamknęłam oczy. Kolejny raz próbowałam walczyć z napływającymi łzami. Tego dnia usłyszałam wiele na temat prawnych implikacji różnych przewinień, których nawet nie byłam w stanie zrozumieć. Istne szaleństwo. Cała ta sytuacja sprawiła, że mój umysł znalazł się w jeszcze gorszym stanie niż do tej pory.

Po trwającym dwie godziny przesłuchaniu gardło miałam obolałe od wrzasku i płaczu. Przedstawiałam swoją wersję wydarzeń ze łzami cieknącymi po policzkach, na przemian głośno krzycząc i cicho łkając. Nie miałam pojęcia, w jaki sposób uwolnić się od stawianych mi zarzutów. Oskarżano mnie o podszywanie się pod siostrę bliźniaczkę, zamordowanie jej i pozbycie się zwłok. Dodatkowo według policji wyłudziłam pieniądze z ubezpieczenia na pokrycie rachunków za szpital. Ostatniego podejrzenia w ogóle nie potrafiłam zrozumieć. Czy ktokolwiek zdrowy na umyśle chciałby przejść przez to, co przeżyłam, żeby wydymać firmę ubezpieczeniową? Czysty absurd.

Sen nie nadszedł. Zdrzemnęłam się kilka minut, ale co chwilę budziłam się na każdy najmniejszy szmer. Próbowałam nawet mantry, której nauczyła mnie matka. Nie pamiętałam tego zbyt dobrze, ale w jakiś sposób wiedziałam, że to ona wtłoczyła mi ją do głowy. „Odczuwam spokój. Odczuwam spokój. Odczuwam spokój”.

Zapach stęchlizny wypełnił mi nozdrza, gdy zrelaksowałam się nieco dzięki kojącemu głosowi, który rozlegał się w mojej głowie. Niestety umysł miałam tak zaprzątnięty zmartwieniami, że ani trochę się nie uspokoiłam. Gorączkowo zastanawiałam się, ile osób spało przede mną na tym łóżku. Pewnie tysiące. W ustach zebrała mi się ślina, w żołądku poczułam pierwsze fale nudności. Odór był zbyt silny, żeby móc go zignorować. Nieszczęsny zapach towarzyszył mi przez cały czas, podczas gdy starałam pozbyć się z głowy szalejących myśli.

Obudziło mnie jasne światło i nieznajome odgłosy, świadczące o tym, że nowy dzień budził się do życia.

– Delgardo, idziemy.

Kiedy usiadłam, wstrząśnięta i zdezorientowana, stęchlizna przestała mi przeszkadzać.

– Dokąd mnie zabieracie? – zapy

tałam i zmarszczyłam brwi. Starałam się przełknąć lęk, choć gardło zaciskało mi się boleśnie ze strachu.

Pewna siebie policjantka wykrzywiła twarz i spojrzała na mnie tak, jakbym właśnie poprosiła ją, żeby oddała mi broń.

– A co za różnica? Wyłaź stamtąd. Chciałabym już wrócić do domu.

Nie stanowiło to dla mnie problemu. Ruszyłam za funkcjonariuszką, wciąż ze zmarszczonymi brwiami, zastanawiając się, co czekało mnie po przebudzeniu.

Co, do…? Znieruchomiałam, patrząc na mężczyznę. Obserwowałam, jak ogląda się ostrożnie przez ramię, składając podpis u dołu jakiegoś dokumentu.

– Lane?

Mój sąsiad podziękował siedzącej w okienku sekretarce i spojrzał na mnie wzrokiem pełnym napięcia. Uśmiechał się, choć każdy mógł stwierdzić, że był to raczej wymuszony uśmiech, który miał jedynie zatuszować powagę sytuacji.

– Jak się miewasz?

– Nie chciałeś raczej spytać o to, kim jestem?

– Doskonale wiem, kto przede mną stoi. Podpisz się, żebyśmy mogli stąd spieprzać. – Jego twarz na chwilę rozjaśniła się, przyjmując pogodny wyraz. Nie zdołał jednak ukoić moich skołatanych nerwów.

– Jakim nazwiskiem mam się podpisać? – Ludzie zazwyczaj nie zastanawiają się nad takimi kwestiami, ale ja nie miałam pojęcia, co powinnam zrobić.

– Po prostu coś skrobnij. Nie martw się tym w tej chwili – nakazał mi Lane, wskazując palcem znak X.

Ta sama zrzędliwa funkcjonariuszka przekazała nam zalecenia policji i przypomniała, że nie wolno mi opuszczać miasta. Słuchałam jednym uchem. Wodziłam palcem po słowach, których nie rozumiałam. Miałam zostać poddana ocenie biegłego psychiatry i musiałam wyrazić zgodę na udostępnienie całej kartoteki medycznej. Tylko tyle udało mi się odczytać z trzech stron tekstu. Mogłabym podpisać zgodę na eutanazję i nawet bym o tym nie wiedziała.

– Zabiorę cię do mojego gabinetu. Greggory Richfield obiecał, że spotka się z nami przed rozprawą. To najlepszy prawnik, jakiego uda ci się znaleźć w tej części Florydy.

– Mam się stawić w sądzie?

Dłoń Lane’a wylądowała w dolnej części moich pleców, popychając mnie w stronę drzwi. Światło słoneczne przyjemnie mnie kusiło. Nawet nie podejrzewałam, że po tak krótkim czasie w zamknięciu zapragnę wolności.

– Nie, nie ty. On ma jakąś rozprawę.

Udałam, że się potykam. Czułam się skrępowana, kiedy Lane trzymał mi rękę tuż nad pośladkami. Opuścił ją, nie zwróciwszy uwagi na przebiegły wybieg, który miał na celu pozbycie się jego łapska. Jakkolwiek szaleńczo by to nie zabrzmiało, bałam się, że Paxton go zobaczy. Wściekłby się na maksa.

– Gdzie twój gabinet? Jesteś lekarzem, prawda?

Lane otworzył drzwi samochodu Candace, a ja poczułam się jakoś dziwnie, wsiadając do niego. Wyraz twarzy sąsiada powiedział mi, że znam już odpowiedź na swoje pytanie.

– Pytasz teraz o moją pracę?

Wypuściłam głośno powietrze z płuc, myśląc o tym, jaka jestem głupia. Przywołałam na usta sztuczny uśmiech. – Mój umysł znajduje się w jakimś dziwnym miejscu.

– Z pewnością masz problem z odnalezieniem się w tej sytuacji, ale razem to rozgryziemy. Nie martw się.

Patrzyłam, jak Lane zamyka za mną drzwi i przechodzi przed maską swojego samochodu. Nie, nie swojego – auto należało do Candace. Wyczerpanie odmalowało się na jego twarzy i uwidoczniło w sposobie, w jaki stawiał kroki. Przybrał sztywną, a jednocześnie ostrożną postawę.

– Dlaczego to robisz? Pozwalasz się wciągnąć w ten bałagan. Wydaje mi się, że twoja żona by tego nie pochwaliła. Uważa, że masz ze mną romans. To prawda? Naprawdę coś nas łączyło?

Westchnęłam ciężko i wlepiłam spojrzenie w kolana. Czekałam, aż usłyszę z jego ust to, co już i tak wiedziałam.

– To zupełnie nie tak, Gabby.

– Chcesz powiedzieć, że nigdy ze sobą nie spaliśmy? Jestem taka zdezorientowana.

– Wiem, ale wolałbym, byśmy stawiali małe kroczki i powoli odkrywali prawdę. To jak jakiś film na Lifetime1.

Roześmiałam się, mając nadzieję, że w ten sposób rozluźnię atmosferę.

– Przecież ty nie znosisz tego kanału.

– Wcale nie. Nie lubię tego głupiego kanału dla majsterkowiczów, który oglądasz.

Nawet nie zwrócił uwagi na to, co przed chwilą powiedziałam. Ale ja doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, że kolejne wspomnienie przebiło się do mojej świadomości. Jezu, dlaczego nie mogłam sobie po prostu przypomnieć?

– Skąd ja to wiem, Lane? O mój Boże. Jak to możliwe, że wiem, co oglądasz w telewizji?

Nie odpowiedział, przynajmniej nie słowami. Zamiast tego wypuścił głośno powietrze. Nie wysiliłam się jednak, żeby spróbować uzyskać od niego jakiekolwiek wyjaśnienie. Miałam głębsze dziury do wypełnienia. Ważniejsze. Zamiast tego skupiłam się na Walkerach.

– Muszę się z kimś skontaktować. Z ludźmi, którzy wychowywali moją siostrę.

– Z Walkerami? Z tą rodziną z Michigan?

– Tak – powiedziałam, zastanawiając się, skąd o tym wie.

Okazało się, że tajemnicze życie, które prowadziłam, z każdą chwilą stawało się ciekawsze. W ironicznym znaczeniu tego słowa. Karma naprawdę musiała mnie nienawidzić.

– Jak dowiedziałeś się o Walkerach?

– Ty mi powiedziałaś, Gabby. Wiem o tobie wszystko.

– Ale dlaczego?

W samochodzie zapadła cisza, którą przerywał jedynie głęboki oddech mężczyzny.

– Bo czuję się do tego zobligowany.

– Nawet nie wiem, co to znaczy.

– No tak. Nie jestem w stanie sobie wyobrazić, jak się czujesz. Ze wspomnieniami wymazanymi ot tak.

– Ale mi wierzysz? O mój Boże. A co, jeśli to prawda? Co, jeśli jestem tą okropną osobą, która zabiła Izzy? Czy też Gabby. Może rzeczywiście zamordowałam własną siostrę?

– Przestań. Nie zabiłaś Izzy. Nie jesteś nią. To znaczy jesteś, ale jedynie dlatego, że w dzieciństwie zamieniłaś się z nią miejscami. Zrobiłaś to z miłości. Taką właśnie cię znam, Gabby. Nigdy nie poznałem bardziej dobrotliwej osoby od ciebie. Nikogo nie zabiłaś. W każdym razie nie umyślnie.

Odkąd tylko zobaczyłam sąsiada, moje czoło pozostawało zmarszczone, a kolejno odkrywane karty mogły sprawić, że ten wyraz twarzy zostanie ze mną już na zawsze.

– Powiedziałam o tym tobie, ale nie własnemu mężowi?

– Paxton Pierce jest… Cóż, mam pewność, że nigdy cię o to nie spytał.

Z ust wyrwał mi się nerwowy oddech. Mój śmiech bardziej przypominał warknięcie.

– Też jestem tego pewna. Po prostu nie rozumiem dlaczego.

– Może to i lepiej. Martwmy się teraz tym, jak oczyścić twoje imię, zanim trafisz do więzienia.

Wiedziałam, że po części żartuje, ale i tak się zmartwiłam.

– Czy to realne zagrożenie?

Lane’owi nie szło za dobrze ukrywanie uczuć. Było widać, że się niepokoi. Nie wiedziałam tylko czy o mnie, czy o siebie. I nie mogłam rozgryźć, dlaczego się w to w ogóle zaangażował.

– Nie, Gabby, tak się nie stanie. Wszystko się skończy, zanim się obejrzysz, a ty wrócisz do dawnego życia. Zaufaj mi. Wiem, co mówię. Chciałbym, żebyś porozmawiała z Gregiem, bo może w ten sposób przynajmniej trochę się uspokoisz i zyskamy pewność, że już nic ci nie grozi. Pomoże nam również, gdybym jednak się mylił.

Nawet nie próbowałam ukryć spojrzenia, którym go obrzuciłam.

– Dokładnie to robi Paxton przez cały czas. Nie mam zielonego pojęcia, co właściwie przed chwilą powiedziałeś, ale jest w tym drugie dno. Coś z pozoru niewidocznego. Coś, co ukrywasz i czego nie masz zamiaru mi zdradzić, prawda? – zapytałam oskarżycielsko. – Nie było w tym żadnego ukrytego przekazu. Wyłącznie prawda. Nic więcej.

Przewróciłam oczami i przeniosłam uwagę na widok za oknem. Kłamał. Tak jak wszyscy inni ludzie w moim życiu.

– O mój Boże. Co z dziewczynkami? Muszę z nimi porozmawiać. – Słowa pojawiły się znikąd. W jednej chwili mój umysł koncentrował się na tym, co przekazywał mi sąsiad, by w następnej zwrócić się ku dzieciom.

– Taa, nad tym też później popracujemy. Masz przy sobie telefon?

Parsknęłam, nie mogąc powstrzymać cisnącego się na usta histerycznego śmiechu. Żadne słowa nie były w stanie oddać tego, co czułam. W zasadzie miałam przejebane.

– Naprawdę sądzisz, że Paxton cokolwiek mi dał? Możesz go za to winić? Kurwa mać, ja chyba nie. Co mam, do cholery, zrobić? On mi w życiu nie uwierzy.

– Naprawdę cię to obchodzi?

Rzuciłam mu poirytowane spojrzenie, a on zrozumiał przekaz. Sam również zmierzył mnie wzrokiem. W jego oczach dostrzegłam niedowierzanie i coś, co zasugerowało mi, że uważał mnie za bardziej szaloną, niż byłam do tej pory.

– Co? Na twoim miejscu skorzystałbym z okazji, wyszedł z całej tej sprawy jako zupełnie inna osoba i uciekł od niego.

Poważnie? On tak na serio? Nie mogłam uwierzyć, że Lane mógł coś takiego zaproponować. Miałam nadzieję, że sarkastyczny ton i podniesiony głos dobitnie okażą mu, jak idiotyczny był jego komentarz.

– On ma moje dzieci!

– Uspokój się, Gabby. Nadmierne rozemocjonowanie nie poprawi sytuacji. Jedyną kwestią, o którą powinnaś się teraz martwić, jest oczyszczenie twojego imienia. Paxton nie może trzymać cię z dala od dziewczynek. Tylko pomyśl. Ophelia ma połowę twojego DNA.

Wszystko się uda. Po prostu się odpręż, dobrze?

Spróbowałam powstrzymać narastający ból głowy, ściskając palcami nasadę nosa. Miałam nadzieję, że Lane się nie myli. Kilka głębokich wdechów pomogło mi ukoić nerwy, lecz ta metoda nie sprawdziła się w kwestii powstrzymania nieuchronnie zbliżającej się migreny. Czułam tępy ból tuż za oczami.

Miał rację, Phi była moja i intuicja podpowiadała mi, że nie ma co do tego żadnych wątpliwości. Mogłam udowodnić, że ją urodziłam dzięki pobraniu wymazu z ust. Oczywiście zaraz pomyślałam o najgorszym scenariuszu. Dręczyło mnie pytanie: „A co, jeśli jest inaczej?”. Zaczęłam się tym martwić.

Kiedy sąsiad otworzył drzwi gabinetu i puścił mnie przodem, Greggory Richfield rozmawiał z kimś przez telefon. Szybkimi krokami przemierzał pomieszczenie. Ten dość duży mężczyzna rozkazał komuś opryskliwym tonem, by kopał głębiej, i zaraz się rozłączył.

– Greg Richfield. Ty jesteś Izabella? – zwrócił się do mnie i wyciągnął rękę. Moja dłoń wyglądała w jego wielkiej łapie jak rączka dziecka.

– Nie, to znaczy… No tak, tak mi się wydaje.

– Greg, do jasnej cholery, przecież to Gabby. Rozmawialiśmy o tym.

– To tylko imię – powiedział w taki sposób, jakby to nie było nic ważnego, i usiadł przy biurku. Klapnęłam obok niego i słuchałam, jak mężczyźni grają w słownego ping-ponga. Z marnym skutkiem starałam się za nimi nadążyć.

Prawnik był wysoki i gruby, a w dodatku miał rozczochraną brodę. W ogóle nie prezentował się jak odnoszący sukcesy adwokat. Wyglądał, jakby jadł zbyt wiele cheeseburgerów i mógł pacnąć samolot ze szczytu Empire State Building2. Miałam ochotę zmarszczyć nos, bo nie dość, że ten wielki facet wydał mi się niechlujny, to jeszcze niezbyt przyjemnie pachniał.

– Twój współpracownik może dzisiaj dokonać oceny psychologicznej. Im wcześniej to załatwimy, tym lepiej. Nie pamiętasz nic z dnia, w którym się rozbiłaś? Podrzuciłaś dokądś siostrę? Była z tobą w chwili wypadku?

Lane wstał zza biurka i przyszedł mi z odsieczą. Położył dłoń na moim ramieniu w geście, który miał przynieść pocieszenie. – Człowieku, już ci mówiłem. Ona niczego nie pamięta.

– Udało mi się poskładać do kupy fragmenty wspomnień z czasów dzieciństwa, ale nie pamiętam nic, co wydarzyło się później – wyjaśniłam i zacisnęłam rękę na nadgarstku sąsiada.

Dotykanie go wydawało mi się takie naturalne, jakbym robiła to wcześniej milion razy. Nasze spojrzenia się spotkały i zwolniłam uścisk. Tę chwilę przerwało moje wzdrygnięcie, którego nie zauważył jedynie prawnik-Godzilla. Wyczuliśmy je oboje z Lane’em, jakby chwila skrępowania stanowiła dowód naszej niegodziwości.

– Sam mogę dokonać oceny. Nick ma spotkania poumawiane na cały dzisiejszy dzień – odparł psychiatra krótko i opryskliwie. Wyczułam w jego głosie nerwowość.

– Nie możesz tego zrobić i dobrze o tym wiesz. Będziemy mogli mówić o szczęściu, jeśli ocena w wykonaniu twojego współpracownika w ogóle przejdzie.

Ponownie musiałam wysłuchać słownej przepychanki pomiędzy mężczyznami. Wydawało się, że Lane bardzo przejmuje się moim nieszczęściem, ale dlaczego? Czemu tak się o mnie troszczył? Richfield spojrzał na przekrzywiony zegarek i włożył niezbyt czystą koszulę w pogniecione spodnie.

– Muszę iść na rozprawę. Załatw ocenę i kartę szpitalną. Nie muszę ci mówić, że ma być na wczoraj.

Lane odprowadził go do drzwi, podczas gdy ja zostałam na miejscu i rozglądałam się dookoła rozbieganym wzrokiem. Wow. Siedziałam w gabinecie psychiatry. Z rozmów z jego żoną wywnioskowałam, że był lekarzem, ale chyba nigdy nie spytałam, w czym się specjalizował. Na półce, tuż obok piłki bejsbolowej z autografem, stało zdjęcie Chance i Candace w srebrnej ramce. Dopadło mnie poczucie winy i całkowicie przytłoczyło. Nie miałam wątpliwości, że w pewnym momencie życia stałam się okropnym człowiekiem i nie podobało mi się, jak się z tym czułam.

Wygięłam obolałe plecy w łuk. Westchnęłam, kiedy poczułam tępy ból w biodrze. Zaschło mi w ustach i padałam z nóg. Bolało mnie całe ciało, jakbym została przejechana przez ciężarówkę. Poza tym nie miałam pojęcia, co się wokół mnie działo. W głowie odgrywał się spektakl, którego zupełnie nie rozumiałam. Jeśli wcześniej wydawało mi się, że byłam zdezorientowana, to teraz uczucie potroiło swoją moc. Czułam się całkowicie zagubiona i nie wiedziałam, gdzie szukać pomocy.

– W porządku? – spytał Lane. Stał gdzieś z boku.

– Jezu. Co się, do cholery, dzieje?

– Nie wiem, ale o nic się nie martw. Zamelduję cię w hotelu na kilka dni. Pomieszkasz tam, dopóki nie wykombinujemy, co dalej robić.

– Jest bardzo źle? – Durne pytanie. Oczywiście, że było bardzo źle. Wsiadłam do samochodu z siostrą bliźniaczką, która wyglądała dokładnie jak ja, a potem jedna z nas zaginęła. Rozpłynęła się w powietrzu. Zniknęła bez śladu.

– Tym się nie przejmuj. Greg kazał komuś zgłębić kwestię DNA bliźniąt jednojajowych. Miejmy nadzieję, że uda ci się wywinąć dzięki kwestiom technicznym. Jeśli nie, Nick orzeknie, że jesteś niepoczytalna. Oskarżonego nie można pociągnąć do odpowiedzialności karnej, jeśli okaże się psychicznie niestabilny. Problem w tym, że nie zmagasz się z chorobą umysłową. Ty po prostu nie wiesz, kim, u licha, jesteś. Ja pierdolę, Gabby. Cała ta sytuacja wydaje się zupełnie popieprzona. Powinnaś wyjechać przed burzą, ale ty nigdy, kurwa, nie słuchasz. Powinnaś wyjechać, Gabby!

W głowie zaczęło mi jeszcze bardziej wirować od tej szalonej informacji. Zaniepokoiło mnie coś jeszcze. W głosie Lane’a dało się wyczuć napięcie, a ja nie miałam bladego pojęcia dlaczego.

– Dokąd wyjechać, Lane?

– Do Kostaryki.

– Do Kostaryki?!

Ostry ból przeszył mi szyję, kiedy gwałtownie odwróciłam głowę w stronę drzwi. Moimi żyłami popłynęło czyste przerażenie. Nie wiem, kogo się spodziewałam, słysząc głośne pukanie, ale przeraziło mnie do szpiku kości. Candace? Paxtona? Gliniarzy?

– Uspokój się, on cię już nie skrzywdzi. To tylko Nick.

Chciałam zacząć bronić męża, jakby był samym królem Anglii. Buzowała we mnie adrenalina, przyjęłam agresywną postawę i opryskliwy ton.

– Wcale się nie boję, że Paxton zrobi mi krzywdę.

Lane otworzył drzwi. Wyglądał na podenerwowanego. Wydął wargi i parsknął, przez co wydało mi się, że traktuje mnie protekcjonalnie. Jak Paxton.

– Taa, no skądże.

– Mam wolne pół godziny. Ani minuty więcej. I w czasie rozmowy będę jadł lunch.

Spojrzałam w stronę, z której dobiegał chrapliwy głos. Spodziewałam się zobaczyć sobowtór Grizzly’ego Adamsa3. Głęboki tembr głosu zupełnie nie pasował do ciała. Nick mógł być moim rówieśnikiem. Wyglądał nawet na młodszego. W przeciwieństwie do Lane’a ubranego w casualowe spodnie i świeżo wyprasowaną białą koszulę oraz nieodłączny krawat, miał na sobie dżinsy, brązowe skórzane buty i jasnobrązowy blezer.

Uwielbiałam, kiedy Paxton się tak ubierał. Och, dobry Boże. Koleś chciał, żebym zgniła w więzieniu, a ja nie potrafiłam myśleć o niczym innym, jak tylko o jego eleganckich ubraniach i o tym, że wspaniale w nich wyglądał. Klasyczna wariatka.

Lane machnął otwartą dłonią w stronę młodego człowieka o ciemnych, rozczochranych włosach.

– Gabby, to jeden z moich współpracowników, Nick. Zna się na psychozach nieco lepiej niż ja.

– Ale ja nie oszalałam – warknęłam ostro z głębokim przekonaniem. Mogłabym przysiąc, że mężczyźni dostrzegli moją bojową postawę. Zmarszczone brwi i podniesiony głos dobitnie świadczyły o tym, że nie zamierzam się zgodzić na nazywanie mnie wariatką.

– Nikt nie mówi, że tak jest, ale w tej chwili nie możesz się sama bronić. Nawet nie pamiętasz, co się stało. Nick po prostu to zweryfikuje.

Lekarz spojrzał na mnie z uniesionymi brwiami i kiwnął głową. Dopiero gdy machnął ręką w kierunku drzwi, zrozumiałam, że musiałam iść za nim do gabinetu. Kutas. Skąd niby miałam wiedzieć? Myślałam, że skoro jesteśmy u Lane’a, to porozmawiamy tutaj.

W przeciwieństwie do pokoju współpracownika, w którym kolor ścian przypominał skorupkę jajka i gdzie panowała spokojna atmosfera, biuro Nicka wyglądało dość krzykliwie. Krwistoczerwone ściany, lśniące chromowane meble i połyskujące drobiazgi dopełniające wystroju doskonale się jednak ze sobą komponowały. Usiadłam przy biurku z blatem z czarnego marmuru, a psychiatra klapnął na skórzane krzesło naprzeciwko. Szarpnął głową w bok, aż zatrzeszczały mu kręgi szyjne. W tym samym czasie zaczął strzelać stawami u rąk. Naciskał kciukiem każdy palec. Paxton też tak robił.

– O, zaczekaj, kanapki już przyjechały – powiedział i poszedł odebrać zamówienie z Jimmy John’s4. Trochę mnie zaskoczyło, gdy poderwał się z miejsca i wybiegł z gabinetu, bardziej zainteresowany jedzeniem niż pomaganiem mi. Wyglądało to niezbyt obiecująco. Przekrzywiłam głowę na bok i przymknęłam oczy. Kątem oka zauważyłam nagłówek oprawionego w ramkę wycinka prasowego. Ciekawość zmusiła mnie, żebym podeszła do wytłaczanego dokumentu. „Student Uniwersytetu Stanowego Ohio, Nicholas Thomas Benson, pomaga choremu na alzheimera odnaleźć rodzinę dzięki hipnozie”.

Nick wszedł z powrotem do gabinetu i zamknął drzwi. Usiadł znów naprzeciwko mnie i szeleszcząc opakowaniem, wyciągnął kanapkę. Bez najmniejszego zastanowienia wgryzł się łapczywie w bułkę i zaczął mówić z jedzeniem w ustach. Zapach steku i sera przypomniał mi, że od dłuższego czasu nic nie jadłam. W czasie przesłuchania dostałam wielkiego, ociekającego tłuszczem cheeseburgera w zamian za obietnicę udzielenia informacji. Zjadłam jednak niewiele i nie byłam w stanie odpowiedzieć na pytania. Zwyczajnie nie znałam na nie odpowiedzi. Cienki plasterek sera i niedojrzały pomidor stanowiły mój ostatni posiłek ponad dobę temu. Głód dosłownie zwalał mnie z nóg.

– Dostałem tę nagrodę na pierwszym roku studiów. Facet znalazł się pięćset kilometrów od domu.

Ślina napłynęła mi do ust, a ciało wypełniła dziwna energia.

– No co? – spytał.

Gdy wciąż się nie odzywałam, jego uśmiech w jednej chwili zmienił się w zmarszczenie brwi. Po prostu siedziałam i gapiłam się na niego. Wpadł mi do głowy najwspanialszy pomysł wszechczasów.

Przełknęłam gulę tkwiącą mi w gardle, zerwałam się z miejsca i podeszłam do niego szybko.

– Mógłbyś wypróbować to samo na mnie? Możesz sprawić, że przypomnę sobie życie sprzed wypadku?

Pociągnął napój przez słomkę, obserwując mnie z rezerwą.

– Tak, ale tego nie zrobię. To wbrew polityce naszej firmy. Poza tym w sądzie i tak byłoby to bezużyteczne jako dowód.

– Nie obchodzi mnie to. Ale muszę wiedzieć, czy jej nie skrzywdziłam.

– Lane mówi, że nie, a ja mu wierzę.

Splotłam palce i położyłam dłonie na biurku z nadzieją, że ten niemal modlitewny gest ukaże mu ogrom mojej desperacji.

– Proszę, zapłacę ci – obiecałam mu pieniądze, których nawet nie miałam.

– Nie mam najmniejszego zamiaru cię hipnotyzować. A teraz powiedz mi, jakie jest twoje najwcześniejsze wspomnienie.

Wzięłam głęboki wdech i opadłam na oparcie wyściełanego fotela. Skrzyżowałam ramiona i zapadłam się w sobie.

– To i tak nie ma znaczenia – powiedziałam tonem pokonanego człowieka. – Już prędzej pójdę do więzienia, niż będę żyć bez dziewczynek. Poza tym nie wiem, czy skrzywdziłam siostrę czy nie. Nie widzę w tym żadnego sensu, a ty?

– Posłuchaj…

Zesztywniałam i przypuściłam kolejny atak. Czas na rundę drugą. Przerwałam mu, nim miał okazję cokolwiek wyjaśnić. – Nie chcę słuchać. Tylko raz. Proszę. Mógłbyś spróbować? Nie proszę o nic więcej.

– Nic z tego. Lane pożarłby mnie żywcem. Nie mam zamiaru cię hipnotyzować. Uraz mózgu to coś zupełnie innego niż zaburzenia psychiczne.

Czas na rundę trzecią.

– Podobnie jak choroby neurologiczne. Pomogłeś tamtemu człowiekowi. Muszę jedynie dowiedzieć się, co się stało tamtej nocy. Proszę, Nick. Przecież nie zrobisz nic wbrew prawu.

Nie byłam do końca pewna, czy to prawda, ale w telewizji tak to właśnie działało. Dorzuciłam jego imię, żeby prośba nabrała nieco bardziej osobistego charakteru.

Odłożył niedojedzoną kanapkę i podrapał się po głowie. Paxton też tak robił. Wokół mojego rozmówcy roztaczała się aura słabości, którą wyczułam niczym wygłodniały wilk. Gabriella wygrywa przez nokaut.

– Zapomnij. Zadam ci teraz kilka pytań, a ty postaraj się na nie odpowiedzieć najlepiej, jak umiesz. Nie istnieje coś takiego jak złe wyjaśnienie.

W płucach zabrakło mi powietrza, a umysł zalała fala rozpaczy. Nie rozumiał mnie – nie on pierwszy i zapewne nie ostatni. Pytanie, czy ktokolwiek potrafił pojąć beznadziejność sytuacji, w której się znalazłam. Wiedziałam, że gdyby zrobił to tylko ten jeden raz i pomógł mi przypomnieć sobie dzień wypadku, dostałabym wszystko, o czym marzyłam.

– Gabriello?

Przez chwilę przyglądałam się Nickowi, ignorując jego pytanie. Chciał wiedzieć, czy wolę kociaki czy dorosłe koty. Ogarnęło mnie jakieś znajome uczucie, ale nie byłam pewna, czego dotyczyło.

– Czy my się znamy? – zapytałam ni z tego, ni z owego. Czułam, że tak było. Przestał się we mnie wpatrywać i spuścił wzrok na biurko, czym dał mi do zrozumienia, że miałam rację. Znaliśmy się lepiej, niż chciał to przyznać. – Widywałem cię tu i tam. Kociak czy dorosły kot?

– Czyli gdzie?

– No nie wiem, w różnych miejscach. Wolałabyś mieć kociaka czy dorosłego kota?

Nie odpuściłam mu. On też coś ukrywał. Moja intuicja, jego drażliwość i nagłe skrępowanie podczas rozmowy podpowiadały mi, że poruszyłam delikatny temat.

– A dokładniej w jakich?

– Mogłabyś w końcu odpowiedzieć na pytanie? Czeka na mnie klient, który zapłaci za spotkanie.

Skrzyżowałam ramiona i spojrzałam na niego z rezerwą.

– Właśnie dałeś mi kolejny kawałek tej popieprzonej układanki, nad którą się pocę. Znajdę miejsce, do którego pasuje.

– Czy to miała być groźba?

Wzruszyłam ramionami i buńczucznie odpowiedziałam pytaniem na pytanie:

– Miała być?

1 Płatny kanał telewizyjny dostępny w USA, na którym puszczane są filmy skierowane głównie do kobiet – dramaty i melodramaty (przyp. tłum.).

2 Nawiązanie do słynnej sceny z filmu King Kong z 1933 r. (przyp. tłum.).

3 Tytułowy bohater niezależnego filmu fabularnego The Life and Times of Grizzly Adams (tłum. Życie i czasy Grizzly’ego Adamsa). Film nakręcony w 1974 r. na podstawie noweli pod tym samym tytułem i luźno oparty na autentycznej XIX-wiecznej postaci. Opowiada historię niesłusznie oskarżonego o morderstwo drwala z dzikiego zachodu, który ukrywa się w górach (przyp. tłum.).

4 Popularna amerykańska sieć fast foodów specjalizująca się w dowozie kanapek. Została założona w 1983 r. i posiada placówki niemal we wszystkich stanach (przyp. tłum.).

Rozdział 2

Przynajmniej hotel okazał się całkiem przyjemny. Lane podrzucił mnie pod główne wejście i zostawił mi banknot studolarowy. Przez krótką chwilę odtwarzałam w głowie ostatni raz, gdy ktoś zostawił mnie pod hotelem i poratował pieniędzmi. Byłam wtedy razem z Izzy, nasza mama spała na górze naćpana do nieprzytomności, a mnie i siostrze odebrano maleńką część osobowości.

– Gabby?

Ciche słowa wypowiedziane przez sąsiada i delikatny dotyk na ramieniu wyrwały mnie ze wspomnień. Odsunęłam się od niego, żeby przerwać kontakt fizyczny. Zacisnęłam powieki, by odgonić obraz dwóch małych, załamanych przeżyciami dziewczynek.

– Hę?

– Wszystko się ułoży, ale musisz pomyśleć, co zamierzasz dalej zrobić.

– Co masz na myśli?

– On ci nie da odejść. Będzie chciał, żebyś wróciła.

– Nie, nie będzie chciał. Myśli, że jestem Izzy.

– Bo nią jesteś – odparł beznamiętnym tonem z wyczuwalną nutą sarkazmu. Przypomniał mi to, co i tak już sama wiedziałam. – Lepiej, żebym nie wchodził na górę. Idź do jakiejś sieciówki i kup sobie coś do ubrania. Jeśli mi się uda, zadzwonię później do twojego pokoju.

Obok mnie przeszła młoda para. Śmiali się, trzymali za ręce i odciągnęli moją uwagę od szeleszczącego banknotu, który wyglądał, jakby został dopiero co wydrukowany. Odwróciłam się w stronę radosnych odgłosów i nagle poczułam się brudna i zmęczona. Dopadła mnie nostalgia, gdy zobaczyłam, że zaraz za zakochaną parą podążała kobieta trzymająca za rączkę małą dziewczynkę. Wyglądała, jakby świat dla niej nie istniał. Liczyło się tylko dziecko, które zawzięcie próbowało coś jej wytłumaczyć.

– Nie musisz dzwonić. Dziękuję za pomoc. – Byłam mu niewymownie wdzięczna. Nie wiedziałam, co bym zrobiła bez Lane’a. Męczyło mnie jednak to, że wszyscy, z którymi rozmawiałam, bardzo starali się coś przede mną ukryć. Coś, o czym zapomniałam.

– Nie ma za co. Nie przejmuj się, Gabby. Będzie dobrze, obiecuję.

Złapałam za klamkę i skupiłam na nim spojrzenie.

– Dlaczego jeździsz samochodem Candace? – Nie wiedziałam, czemu o to spytałam. Powinnam raczej drążyć temat naszej przeszłości i tego, co się między nami wydarzyło. Najwyraźniej bardziej ciekawiło mnie, dlaczego jeździł autem żony.

– Wymieniam olej w warsztacie naprzeciwko gabinetu. Jesteś zameldowana w pokoju numer dziewięćdziesiąt cztery. Tylko tyle musisz powiedzieć w recepcji – poinformował mnie ze zmarszczonymi brwiami.

– Och, jeszcze raz dziękuję. Oddam ci pieniądze.

W jego głosie dało się usłyszeć nutkę irytacji, gdy mi odpowiedział:

– Nie martwię się o to.

Otworzyłam drzwi, tłumiąc pragnienie, by dodać coś więcej. Znałam jedynie numer pokoju i tyle miało wystarczyć. Z jakiegoś powodu wydało mi się to dziwne, ale nie wiedziałam, dlaczego tak czułam. Wszyscy wydawali mi się podejrzani i nikomu nie potrafiłam zaufać. Nawet sąsiadowi. Odeszłam, nie odwróciwszy się za siebie i kiwnęłam głową kobiecie, która się do mnie uśmiechnęła.

Bardzo chciałam iść wprost do hotelu, wziąć prysznic i walnąć się na łóżko, by przespać najbliższych kilka dni. Ale nie zrobiłam tego. Potrzebowałam nie tylko czystych ubrań, w które będę się mogła przebrać po przebudzeniu, ale także jedzenia. Prawdziwego pokarmu zawierającego wartościowe składniki odżywcze. Samochód Lane’a skręcił w prawo na światłach i z ulgą patrzyłam, jak znika za zakrętem. Zaczęłam rozmyślać o Rowan i Phi. Zastanawiałam się, co my

ślały o tej sytuacji i co Paxton mógł im naopowiadać. Przecież nie powiedział im, że nie jestem ich mamą. Dziewczynki z pewnością zadawałyby zbyt wiele pytań i nie potrafiłyby zrozumieć sytuacji. A może mógł? Może wprost zakomunikował, że trafiłam do aresztu. Chyba bym go zabiła, gdyby to zrobił.

Odetchnęłam głęboko parnym powietrzem. Wypuszczając je z płuc, zgarbiłam ramiona i zaczęłam się zastanawiać nad swoim losem.

Prawnik o wyglądzie niedźwiedzia grizzly zapewnił mnie, że oskarżyciel nie ma wystarczających dowodów, by wygrać w sądzie. Posunął się nawet do tego, że nazwał mojego męża tchórzem i stwierdził, że był zwykłym wariatem. Co to oznaczało dla mnie? Paxton miał motyw, ten jeden fakt pozostawał bezsporny.

– Przepraszam, czy mógłby mi pan powiedzieć, jak dojść do centrum handlowego? – spytałam starszego mężczyznę ubranego w garnitur i krawat.

Przy takim upale pewnie zdążył się już ugotować. Sierpień na Florydzie to nie najlepszy czas na tego typu strój – przynajmniej nie na zewnątrz. Facet nie zaszczycił mnie nawet spojrzeniem. Rzucił okiem znad telefonu, wskazał palcem gdzieś przed siebie i burknął, że sklepy są tuż za rogiem.

Zrobienie zakupów okazało się nagle nie lada wyczynem. Nie poznawałam okolicy, w której zostawił mnie Lane. Wydawało mi się, że sklep z ubraniami widzę po raz pierwszy w życiu, bo nie wyglądał ani trochę znajomo. Dziwnie się czułam, chodząc między alejkami. Mogłabym przysiąc, że ludzie się na mnie gapili, jakby wiedzieli, że podszyłam się pod własną siostrę. Zdawałam sobie sprawę, że takie figle płata mi jedynie zmęczony umysł, bo przecież nie miałam na czole wymalowanego słowa „oszustka”. Nikt też nie podał tej informacji w wieczornych wiadomościach. Uczucie było jednak na tyle dokuczliwe, że zakupy zrobiłam w ekspresowym tempie.

Kupiłam trzy pary majtek, z premedytacją łamiąc zasadę Paxtona nakazującą mi noszenie stringów. Zamiast nich wybrałam bawełniane figi z malutkimi różowymi kokardkami. Złapałam też dwie pary szortów ze stojaka z przecenami, kilka niezbędnych przyborów toaletowych, parę T-shirtów i paczkę męskich bokserek do spania.

Przemknęła mi przez głowę myśl, żeby kupić telefon na kartę. Postanowiłam jednak nie wydawać podarowanych mi stu dolarów w całości. Nie wiedziałam, na jak długo będą musiały wystarczyć. Uznałam, że oszczędność w tym wypadku to najbardziej sensowne rozwiązanie. W delikatesach kupiłam sałatkę i butelkę wody – chętnie zjadłabym ciepły posiłek, ale wydawanie pieniędzy na restaurację czy bar szybkiej obsługi nie wchodziło w grę. Miałam jedynie ochotę zapełnić żołądek i wziąć prysznic, by zmyć z siebie smród celi. Wracając do hotelu, zastanawiałam się, na jakie nazwisko Lane wynajął pokój. Nic na ten temat nie powiedział, a ja zapomniałam spytać. Świetnie.

– Przepraszam – powiedziałam, kładąc dłoń na kontuarze.

Młoda recepcjonistka odwróciła się w moją stronę, a na jej usta wypłynął wyuczony uśmiech. Zamknęła szafkę na dokumenty i podeszła. – Dzień dobry, witamy w Coast Inn West. W czym mogę pani pomóc?

– No cóż, zarezerwowano dla mnie pokój, ale nie wiem, na jakie nazwisko. Nie dopytałam o to – odpowiedziałam i miałam nadzieję, że zabrzmiałam wiarygodnie.

– Jestem pewna, że wspólnie rozwiążemy ten problem. Na jakie nazwisko została wystawiona karta kredytowa, której użyto przy rezerwacji?

– Eee… proszę spróbować Lane… Lane… – Nie mogłam sobie przypomnieć nazwiska sąsiada. – Ach, tak, pokój numer dziewięćdziesiąt cztery. Powiedział, że to w nim mam się zatrzymać – dodałam, starając się wyglądać na bardziej pewną siebie, niż byłam w rzeczywistości.

– Hmm, został zarezerwowany na nazwisko Pierce.

– Tak, to ja. Gabriella Pierce.

– I jest pani żoną Paxtona Pierce’a, zgadza się?

Trudno było mi ukryć zakłopotanie.

– Tak, ale karta kredytowa powinna być wystawiona na kogoś innego. Lane Arlington. Mówi to pani coś?

– Te dane nie figurują przy rezerwacji, ale proszę się nie przejmować. Wszystko w porządku. Nie potrzebuję nic więcej. Ma pani jakieś bagaże? – spytała, wyciągając szyję, żeby przyjrzeć się samotnej torbie na zakupy, którą nerwowo bujałam. Dziewczyna przywitała się uprzejmie z parą, która stanęła za mną, i pośpiesznie podała mi kartę do otwierania drzwi, dając do zrozumienia, że rozmowa dobiegła końca, a na nią czekają następni klienci.

Nie miałam ochoty odchodzić. Chciałam, żeby wyjaśniła mi, jak to możliwe. Nic nie miało dla mnie sensu. Jakim cudem sąsiad zdobył kartę kredytową Paxtona? I czemu miałby to robić? Najwyraźniej coś kombinował. To było jedyne wytłumaczenie. Nie wiedziałam jednak, co zaplanował.

– Proszę pani?

– Ojej, przepraszam… i dziękuję.

Oszołomiona wjechałam windą na trzecie piętro, nie zwracając uwagi na rozmowę, którą prowadzili trzej inni goście. Dwie kobiety w korpomundurkach i facet w garniaku zawzięcie dyskutowali o planach biznesowych. Mężczyzna przyciągnął moją uwagę. Pachniał jak Paxton, subtelnie i świeżo. Woń niezbyt mocna, lecz seksowna.

W pokoju znalazłam pojedyncze łóżko i duży telewizor. Łazienka natomiast nie napawała optymizmem – okropny prysznic sprawił, że odechciało mi się myć. Woda była zaledwie letnia i nie mogłam się odwrócić bez uderzania łokciem w ściany kabiny. Do tego lawendowy żel pod prysznic nie maskował silnego zapachu chloru, a tani szampon niezbyt przysłużył się włosom.

Wyplułam wodę, która dostała mi się do ust, i zaśmiałam się gorzko. Ciążyły na mnie straszliwe zarzuty, a martwiłam się o to, że zniszczę sobie włosy.

Z głową owiniętą szorstkim ręcznikiem usiadłam przy stoliku, żeby zjeść sałatkę. Westchnęłam ciężko. Okna pokoju wychodziły na inną ulicę niż ta, przy której znajdowało się wejście do hotelu. Tętniła życiem, a ludzie, których widziałam, zajmowali się codziennymi sprawami. Na rogu mieściła się podstawówka, po przeciwnej stronie apteka, a…

– O mój Boże! – wykrzyknęłam, kiedy tylko zobaczyłam znajomego mężczyznę. Serce zaczęło mi walić w piersi.

Dokładnie naprzeciwko hotelu znajdował się luksusowy apartamentowiec, do którego wstępu bronił ubrany w elegancki mundur konsjerż. Wepchnęłam do ust kawałek zwiędłej sałaty, obserwując, jak ktoś podał mu dłoń i zapytał o coś z uśmiechem. Gdy otrzymał odpowiedź, poklepał dozorcę, jakby od dawna byli starymi kumplami. Z tej odległości nie mogłam dostrzec rysów twarzy, ale miałam pewność, że już spotkałam tego faceta.

Wzięłam kolejny kęs sałatki, wgryzając się w chrupiącą grzankę. Wpatrywałam się nadal w nieznajomego. Kiedy przechodził przez drzwi, odwrócił się do odźwiernego, a ja mogłam lepiej przyjrzeć się twarzy. Wtedy mnie olśniło. Przeznaczenie skrzyżowało nasze ścieżki – nic innego nie wchodziło w grę.

– Nick! – wrzasnęłam.

To nie mógł być przypadek. Zaczęłam się zastanawiać, co on tam w ogóle robił. Zegar wskazywał kilka minut po pierwszej. Może miał przerwę na lunch? Usiadłam przy stole, żeby dokończyć posiłek. Miałam zamiar obserwować budynek, dopóki lekarz znajdował się w środku. Ze zdumieniem stwierdziłam, że sałatka nawet zaczęła mi smakować. Może to przez emocje, które towarzyszyły podglądaniu ludzi.

Nie minęło więcej niż pięć minut, a Nick wyszedł z apartamentowca, tym razem prowadząc psa. Nie rottweilera czy owczarka niemieckiego. Psychiatra niósł na rękach miniaturową, trzęsącą się jak galareta, bezwłosą chihuahuę. Od razu pomyślałam, że moim córeczkom psiak od razu przypadłby do gustu.

Postawił zwierzątko na ziemi i poprowadził wzdłuż szkolnego boiska, a następnie przeszedł przez jezdnię. Zastanawiałam się, ile zazwyczaj zajmował mu spacer, ale zanim skończyłam jeść sałatkę – rozgrzebując składniki, by pozbyć się ogórków – zobaczyłam ich ponownie. Psychiatra obszedł chyba całe osiedle, w przeciwieństwie do psa. Psina spoczywała w ramionach pana, a z prawej strony pyska zwisał jej jęzor.

Przez chwilę rozważałam, czy nie wybiec z hotelu, rzucić mu się do stóp i błagać o pomoc. Musiałam się dowiedzieć, co wydarzyło się w dniu wypadku, gdzie była moja siostra i – to pytanie najbardziej mnie nurtowało – czy ją zabiłam. Nick stanowił jedyną znaną mi osobę, która mogła mi pomóc zdobyć odpowiedzi.

Niezależnie od tego, którą z bliźniaczek byłam naprawdę, musiałam wiedzieć, co się wtedy stało. Zdobywca prestiżowych nagród z dziedziny medycyny, Nick Benson, miał mi w tym pomóc, niezależnie od tego, czy chciał czy też nie. Zwyczajnie musiałam go zmusić. Stanowił ostatnią szansę. Nawet neurolog powiedział, że mogę nigdy nie odzyskać pamięci.

Gdy już zdołałam uspokoić skołatane nerwy, ponownie się zestresowałam na wspomnienie Paxtona i Lane’a. Dlaczego pokój został zarezerwowany na kartę kredytową męża? Jak za starych dobrych czasów, zaczęłam przeglądać książkę telefoniczną, żeby znaleźć numer do poradni, w której pracował sąsiad. Odebrała sekretarka, odmawiając przełączenia rozmowy do gabinetu. Nie podała mi także numeru komórki doktora. Nie żebym się spodziewała czegoś innego, ale postanowiłam wykorzystać okazję. Zostawiłam wiadomość w nadziei, że oddzwoni, ale tego nie zrobił. Nie mogłam myśleć o niczym innym poza straconym czasem, który miałam spędzić w samotności. Lane niedługo wróci do domu, a przy żonie nie będzie mógł ze mną rozmawiać.

Położyłam się w poprzek łóżka i włączyłam telewizor, żeby zagłuszyć ciszę. Zamknęłam oczy, wzięłam głęboki wdech i spróbowałam się zrelaksować. Umysł wypełniły mi wrażenia zapamiętane z dzieciństwa – nie tyle wspomnienia, ile emocje, które im towarzyszyły. Zasnęłam, próbując przypomnieć sobie coś konkretnego.

Przespałam dokładnie godzinę i pięćdziesiąt jeden minut, ale nie nawiedził mnie sen. Chociaż bardzo tego potrzebowałam, nie powróciło do mnie żadne wspomnienie, które pomogłoby mi rozwikłać zagadkową sytuację. Gdy otworzyłam oczy, w telewizji leciała powtórka jakiegoś programu.

Rozprostowałam nogi, ale zaraz tego pożałowałam. Jęknęłam, kiedy kostkę przeszył ból. Wciąż zapominałam, że nie powinnam wykonywać pewnych ruchów, dopóki ciało nie wyleczy się do końca. Popełniałam ten błąd przynajmniej trzy razy w tygodniu i za każdym razem przeklinałam samą siebie. Poza tym jednym bolesnym miejscem fizycznie czułam się znacznie lepiej. Gdybym tylko zdołała zmusić umysł, żeby nadążył za ciałem, byłabym w dużo lepszej kondycji. Mogłabym wtedy przestać szukać niepasujących kawałków układanki. Wstałam, roztrzepałam włosy palcami, których użyłam jako prowizorycznego grzebienia i spojrzałam na zegarek. Za kwadrans Lane miał zamknąć gabinet, a jeszcze do mnie nie oddzwonił.

Zaczerpnęłam głęboko powietrza, żeby dodać sobie nieco odwagi, której tak bardzo mi brakowało. Zagryzłam wargę, zaczęłam bębnić palcami w kolano i zastanawiać się nad strategią działania. Wiedziałam, że recepcjonistka nie wpuściłaby mnie do gabinetu lekarza, gdybym wcześniej nie była umówiona na wizytę. Podszycie się pod pacjentkę również nie wchodziło w grę, bo z pewnością szybko zostałabym przyłapana na gorącym uczynku. Wystarczyło, że wszyscy uważali mnie za oszustkę, która udawała własną siostrę. Patrzyłam, jak w telewizji świeżo zaślubiona para lesbijek kłóciła się o to, który dom wybrać. Obstawiałam, że wygra blondynka. Zgadłam to już za pierwszym razem, kiedy oglądałam ten odcinek. Może jednak nie brakowało mi sprytu.

– Ach! – wykrzyknęłam, zrywając się na nogi.

Potrafiłam być przebiegła. Po krótkiej przerwie na siku usiadłam na łóżku i zaczęłam przeglądać wykaz firm i instytucji w książce telefonicznej. Przesuwałam palcem po ogłoszeniach. Na ustach wykwitł mi niespodziewany uśmiech, gdy trafiłam na to, czego szukałam. – Poradnia Westside. Przy telefonie Maya. W czym mogę pomóc?

– Tu Carrie z Warsztatu Gilforda. Pan Arlington zostawił u nas samochód do naprawy, ale obawiam się, że mamy pewien problem. – Proszę chwileczkę zaczekać.

No proszę, nie mogłam odmówić sobie pomysłowości. Nie spodziewałam się, że ten podstępny zabieg okaże się strzałem w dziesiątkę. Pełna dumy i pewności siebie strzepnęłam z bluzki niewidzialny paproch, oczekując, aż Lane raczy w końcu odebrać.