Niebo i Ziemia - George Gordon Byron - ebook

Niebo i Ziemia ebook

George Gordon Byron

0,0
12,99 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

"Niebo i Ziemia" to dramat George'a Gordona Byrona, jednego z największych angielskich poetówdramaturgów. Znany jest przede wszystkim jako autor takich dzieł jak "Giaur" czy "Mazepa".
Dramat ten zaliczany jest do najwybitniejszych utworów Byrona. Charakteryzuje się on wyjątkowym stylem i tonem. Autor starał się uciec od gładkiego i poetyckiego dialogu, zastępując go bardziej łamiącą rytm i "chropowatą" formą.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 48

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Wydawnictwo Avia Artis

2022

ISBN: 978-83-8226-861-4
Ta książka elektroniczna została przygotowana dzięki StreetLib Write (https://writeapp.io).

Przedmowa

 Treść niniejszego poematu oparta jest na następujących słowach Pisma Świętego, w księgach Genesis, w rozdziale VI.

 „A gdy się ludzie poczęli rozmnażać na ziemi i zrodzili córki; widząc synowie Boży córki ludzkie iż były piękne, wzięli sobie żony ze wszystkich, które obrali.

 „A olbrzymowie byli na ziemi w one dni. „A widząc Bóg, że wiele było złości ludzkiéj na ziemi, — a wszystka myśl serca była napięta ku złemu po wszystek czas, rzekł: Wygładzę człowieka, któregom stworzył, z obliczności ziemi. i t. d.“

 Poema to liczone słusznie do najcelniejszych utworów swego autora, odznacza się nadto od wszystkich innych dzieł jego, oprócz może „Manfreda,“ osobnym swym stylem i tonem: i to jest, co mię zwłaszcza skłoniło, że je do tłómaczenia wybrałem. Nie wiem jak czytelnicy moi, nawykli zapewne do okrągłego toku wiersza i śpiewnego odbijania rymów, zniosą w niniejszym przekładzie różną nieco jego budowę, i ciągłe prawie w dyalogu zacieranie się tychże. Nie uprzedzając wcale ich sądu, winienem wszakże oświadczyć, iż jedno i drugie uważałem właśnie za główny warunek zachowania charakterystycznych cech oryginału.

Osoby dramatu

Rafael, Archanioł

Aniołowie:

Azaziel

Samiasa

Noe

Synowie jego:

Sem

Jafet

Irad, przyjaciel Jafeta

Siostry, z rodu Kaimitów:

Anah

Aholibamah

Chór Duchów. — Chór Ludzi.

Rzecz dzieje się przed potopem.

Scena I

Okolica górzysta i leśna w blizkości góry Araratu. —

Północ.

Wchodzą ANAH I AHOLIBAMAH.

ANAH.

Ojciec nasz usnął; — siostro! oto pora Gdy kochankowie nasi na obłokach Zstępują ku nam! — Patrz, jak dziś ta góra Nawisła mgłami! jaki szum w opokach!… Serce mi bije.

AHOLIBAMAH.

Kolej dziś na ciebie, Zacznij wezwanie

ANAH.

Siostro! ja się trwożę.

AHOLIBAMAH.

Ja téż — lecz tylko gdy myślę, że w Niebie Moc jaka wyższa zatrzymać ich może.

ANAH.

AHOLIBAMAH. siostro moja droga! Nie wiém dla czego głos się nie ośmiela Wyjść z piersi moich; — niepojęta trwoga Ziębi mię dreszczem. — Wiész, AzazielaJak kocham — siostro! kocham więcéj może Niż kochać wolno; — więcéj niż — o! Boże! Cóżem rzec chciała? — jaka myśl bezbożna!…

AHOLIBAMAH.

W czém jest bezbożność? — Miałażby być zdrożna Miłość Aniołów? —

ANAH.

Lecz jest głos, co woła W głębi méj duszy: że mniéj kocham Boga, Odkąd ujrzałam blask jego Anioła! — Nie! to nie dobrze! — nie! AHOLIBAMAH. To nie jest dobrze! — i choć często sama Nie wiém w czém grzeszę — ten strach źle mi wróży.

AHOLIBAMAH.

A więc dla czego masz się dręczyć dłużéj Związkiem z duchami? — raz jedno wybieraj! Jafet cię kocha — kochał od lat wiela — Idź zań! prządź, pracuj, ródź proch, i umieraj!

ANAH.

Nie! — jednak czuję, że Azaziela, Choćby był równie śmiertelnym — ja przecie

Równiebym zawsze kochała! — choć lepiéj, Lepiéj że nie jest; — nie będę na świecie Płakała po nimi — Jak mię ta myśl krzepi! I gdy pomyślę, że przyjdzie czas, kiedy On nad mym grobem roztoczy swe skrzydła, I będzie wiecznie pomniał o mnie: — wtedy Śmierć traci dla mnie swą postać straszydła, Chciałabym umrzeć — i tylko drżę o to, Że końca jego nie będzie rozpaczy, Że nieśmiertelną, jak on sam, tęsknotą Trawić się musi wiecznie!

AHOLIBAMAH.

Myśl więc raczéj, Że znajdzie drugą, którą, nim też skona, Kochać jak ciebie będzie wiarołomnie.

ANAH.

Niechby tak było! byleby go ona Kochała wzajem: — wolę, niż by po mnie Płakać miał wiecznie.

AHOLIBAMAH.

Nie pojmuję ciebie! Gdybym tak miała myśleć o kochanku, Choćby sto razy był Aniołem w Niebie, Dziśbym go jeszcze wzgardziła na wieki! — Lecz śpiesz się, siostro! — czuje woń poranku — Śpiesz się z wezwaniem — dzień już niedaleki!

ANAH.

Serafinie! W gwiazd krainie, Gdzie bądź skrzydło twoje wionie: Czy wespoły Z Archanioły Przy Wiecznego czuwasz tronie: Czy w przestrzeni nieskończonéj Jasnych światów miliony Wiedziesz nynie: Serafinie! Ja cię wzywam: — usłysz w Niebie, Pomyśl o mnie — ach! przynamnie: Żem choć niczém jest dla ciebie, Tyś, Aniele, wszystkiém dla mnie!

Ty nie czujesz — ach! i oby Nikt ich nie czuł, prócz mnie saméj! — Tych łez trwogi i żałoby, Co tu ludzie wylewamy. Tyś syn chwały, co bez końca; Twoja piękność — promień słońca, Istność — duch nieskazitelny, Niezrodzony, nieśmiertelny! — Cóż równego znajdziesz we mnie, Prócz miłości — co daremnie Tłumiąc, czuję że zuchwała: Jakiéj żadna z córek ziemi, Ni doznała, ni oblała Jak ja łzami rzewniejszemi? —

Tyś stróż tronuTak cię równie w blask swój odział, Jak pomiędzy swemi twory Mnie najlichszéj łzy dał w podział! — Cierpię jednak, i nie winię Na me losy, Serafinie! Bo ty kochasz mię — pocieszysz, Usłyszysz mię, i pośpieszysz! — Pośpiesz, pośpiesz! bo czas płynie — Mnie, nie tobie, Serafinie! Mnie nie tobie chwila droga, W któréj sercu grzech i trwoga W każdéj chwili walczyć śmieją Z mą miłością i nadzieją! —

Lecz przebacz jęk boleści! Boleść jest żywioł ludzi. Rozkosz u was się mieści, Nas tylko sen jéj łudzi. — Zstąp, zstąp! nim czas upłynie, Luby mój, Serafinie! Rzuć gwiazdy! — gwiazdy w Niebie Świecić mogą bez ciebie: — Ja biedna, ja nie mogę Żyć nawet; — łzy i trwogę Twój chyba wzrok ukoi. — Zstąp, zstąp! niech twe przybycie, Chwilą wieczności twojéj Moje rozjaśni życie!

AHOLIBAMAH.

Samiaso! gdzie bądź w górze Dzierżysz władzę: czy gromami Zbrojny, toczysz bój z duchami Nieczystemi, co w oporze Śmią się mierzyć z Niezrównanym? Czy za światem obłąkanym Pędzisz w pogoń: co w przestrzeni, Za wskazany tór i krańce Wybiegł, i sam, i mieszkańce, Jak my na śmierć przeznaczeni, Lecą w przepaść wiecznéj zguby? Czy to łącząc głos z Cheruby, Których twoją gasisz krasą, Śpiewasz Panu, co na Niebie? Samiaso! Wołam ciebie, czekam ciebie, kocham ciebie — Inni niech ci biją czołem, Ja nie będę; — lecz jeżeli Dość ci na tém — zstąp! i społem Duch twój z moim los niech dzieli! —

Chociam ja córka ziemi, Ty syn promieni, Jaśniejszych, niż któremi Wschód się rumieni:Nie możesz mi nic dać więcéj Prócz uczucia — ni goręcéj Czuć, jak czuję ja! — bo we mnie Jest téż promień, choć ukryty,

Lecz zatlony tam, zkąd i ty Blask swój wziąłeś! — I daremnie Śmierć, pierwszego grzechu córa, Grozi mi: ja się nie trwożę, Nie! — czuję w sobie moc, która Zwalczy śmierć! — Śmierć nas nie może Rozłączyć — bośmy obojeNieśmiertelni! — W mojéj duszy Czuję nieśmiertelność moję, Potężniejszą od katuszy Wszystkich trosk i cierpień ziemi; W sercu mém, jak grom daleki, Głos brzmi słowy proroczemi: „Będziesz, musisz żyć na wieki!“ — Lecz