Niebezpieczna transakcja - Kos Lara - ebook + audiobook + książka

Niebezpieczna transakcja ebook i audiobook

Kos Lara

3,3

Ten tytuł dostępny jest jako synchrobook® (połączenie ebooka i audiobooka). Dzięki temu możesz naprzemiennie czytać i słuchać, kontynuując wciągającą lekturę niezależnie od okoliczności!
Opis

Tu nie ma miejsca na prawdziwą miłość, jest tylko mroczny biznes.

Znudzona wieloletnim związkiem z Krystianem Sandra rzuca się w ramiona przystojnego biznesmena.

Prezes wielkiego koncernu farmaceutycznego, z pozoru nieco szorstki, okazuje się erotycznym wulkanem. To kochanek idealny ­ zamiast rutynowych czynności łóżkowych zapewnia ekstatyczne doznania. Życie Sandry w jednej chwili zmienia się w bajkę. Gorące uczucie, gorący seks. Nowa relacja rozpala zmysły dziewczyny do czerwoności. Oprócz namiętności i fascynujących podróży pojawiają się jednak w tym związku także znaki zapytania. Tajemnicze spotkania Tora i pilnie strzeżona zawartość jego komputerów. Ale poza tym jest wspaniale. Do czasu.

Pewnego dnia Sandra zostaje porwana i wystawiona na aukcji online. A potem sprzedana… Ciemna otchłań internetu złowiła kolejną ofiarę.

"Soczysta, mocna. Czytałam z bijącym sercem i wypiekami na twarzy! "
Edyta Folwarska

"Darknet, zły facet i mnóstwo skrajnych emocji! Mocny debiut!"
K.N. Haner

"Debiut, który zwala z nóg! Podbije Wasze serca i rozpali wszystkie zmysły!"
Kinga Litkowiec

"Pełna tajemnic, niebezpieczeństw i nieposkromionej namiętności. Trzymające w napięciu zakończenie woła o więcej!"
Anna Wolf

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 232

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 5 godz. 39 min

Oceny
3,3 (357 ocen)
126
53
53
62
63
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Eelwi

Nie polecam

Niestety duże rozczarowanie Kiepska fabuła, bardzo dziecinny styl pisania Fabuła która się nie klei.... szkoda czasu
60
EthacridiniLactas

Nie polecam

Niestety... Dałam kolejna szansę polskiej autorce, ale kolejny raz się zawiodłam. Fabuła nijaka, opisy scen erotycznych właściwie nie istnieją. Dialogi bardzo wymuszone, a przy tym nie wnoszące nic konkretnego. Powielanie schematów i stereotypów. Przykre jest to, że w dzisiejszych czasach kobiety nadal uważają nabijanie się z małych penisów za świetny żart. Autorka, która chce być kimś więcej niż pisarką wattpadową, powinna reż więcej sobą reprezentować. Taki bodyshaming jest niedopuszczalny. Tym bardziej jeżeli dotyczy aspektów życia, na które ludzie nie mają wpływu. Nie zdołałam dotrwać do końca. Chociaż biorąc pod uwagę fabułę tej części, która przeczytałam... Nic nie straciłam. Nie polecam.
60
Nataliamichalik

Z braku laku…

Nie lubię pisać negatywnych opinii- i czytać złych książek, ale niestety czasem bywa i tak, że takowe przechodzą nam przez ręce. „Niebezpieczna transakcja” chociaż zapowiadała się całkiem ciekawą książką wyszła w mojej ocenie miernie.🥱 Śmiało mogę stwierdzić, że jest to jedna z gorszych książek, jakie miałam okazję ostatnio czytać. Dlaczego? Sami zobaczcie.⬇️ Nienawiedzę, kiedy główna bohaterka książki jest głupia, pusta, łatwa, sama nie wie czego chce, nie ma na siebie planu i żyje dla samego faktu egzystencji. Początek zapowiadał się całkiem dobrze- Sandra znudzona kilkuletnim związkiem z Krystianem postanawia coś wreszcie zmienić w swoim życiu i nie tkwić w toksycznej relacji, jedna rozmowa a raczej kłótnia prowadzi do ich rozstania. I tak oto wolna kobieta poznaje wielkiego boga seksu, przystojnego Tora, który jest prezesem firmy farmaceutycznej. I wszystko było by dobrze, gdyby nie bohaterka w pierwszym spotkaniu z Torem po upływie zaledwie kilku minut nie znając totalnie facet...
50
zaczytanamaniaczka

Nie polecam

Nie wiem co jest dobrego w tej książce, że ma takie oceny, ale dla mnie jest słaba pozbawiona fabuły i sensu. A głowni bohaterowie to porażka. Nie polecam poświęcać jej czas
50
Romcia

Nie polecam

Nie wiem czy można było wykreować bardziej infantylną postać. Zakochiwała się jak nastolatka, zresztą tak samo była naiwna.
50

Popularność



Podobne


Projekt okładki: Paweł Panczakiewicz/PANCZAKIEWICZ ART.DESIGN

Redakcja: Katarzyna Górska

Redakcja techniczna: Sylwia Rogowska-Kusz

Skład wersji elektronicznej: Robert Fritzkowski

Korekta: Lilianna Mieszczańska, Barbara Milanowska/Lingventa

Fotografie na okładce

© Misha Kravets; Deagreez/iStock

© by Lara Kos

All rights reserved

© for this edition by MUZA SA, Warszawa 2021

ISBN 978-83-287-1783-1

Warszawskie Wydawnictwo Literackie

MUZA SA

Wydanie I

Warszawa 2021

fragment

* * *

– Twoje życie w jednej chwili legnie w gruzach. Twoje ciało i duszę spowije mrok, a ty trafisz do dziwnej przestrzeni. Nie umiem jej określić. To miejsce istnieje, ale jakby nie istniało. Jest zawieszone. – Wróżka, którą odwiedzałam od czasu do czasu, mówiła znad talii kart rozłożonej na mahoniowym stole. – Nie potrafię sprecyzować gdzie. To dziwne…

– Co to znaczy? – spytałam, choć bałam się tego, co usłyszę. Przeszły mnie ciarki, bo słowa wróżki brzmiały złowieszczo i zastanawiałam się przez chwilę, czy nie przerwać seansu, jednak ciekawość wygrała ze strachem.

– Karty nic więcej nie mówią. – Wróżka pokręciła bezradnie głową.

– A jak ja tam trafię? W to miejsce?

– Będziesz wystawiona na pokusy, którym nie potrafisz się oprzeć. Będą miały smak słodyczy i szaleństwa, które zawładną twoim umysłem i ciałem. Czekaj… – Zamilkła na chwilę. – Nie wszystko, co widzisz, jest takie, jak ci się wydaje. Piękno skrywa w sobie brzydotę. Dobro ma w sobie dużo zła. Nuda przynosi zbawienie i ukojenie. Pamiętaj o tym. Nie każda inwestycja jest warta ryzyka.

– Ale…

– I nie zapomnij: zło czai się na każdym kroku i czasem przybiera piękną otoczkę. – Kobieta wpatrywała się w karty tarota. – Nic już więcej nie widzę! – oznajmiła nagle i zgarnęła karty na kupkę.

– Chciałabym jeszcze… – zaczęłam, lecz nie pozwoliła mi dokończyć.

– Już mówiłam. Nic nie widzę. Teraz wyjdź i miej oczy dookoła głowy. – Wróżka wstała od stołu i ruszyła do drzwi, dając mi do zrozumienia, że mam sobie pójść. Gdy uścisnęłam jej dłoń na pożegnanie, w jej oczach zobaczyłam strach.

Szłam powoli ulicą, analizując jej przepowiednię. Ciemność… ryzyko… zło… Wyglądało na to, że moja przyszłość maluje się w dość ponurych barwach, nie usłyszałam jednak niczego konkretnego, więc nie wiedziałam, w jaki sposób uciec przeznaczeniu, jak ustrzec się przed złem. Byłam zawiedziona, bo poszłam do wróżki, żeby usłyszeć, że czeka mnie świetlana przyszłość: książę na białym koniu, zawrotna kariera i takie tam, bo moje życie nie było takie, o jakim marzyłam, mimo to w głębi duszy wierzyłam, że zła karta się odwróci, bo przecież zasługuję na to, by być szczęśliwa. Jak zresztą każdy.

Pocieszałam się, że przepowiednie wróżki okażą się tylko pustymi słowami, typowym wróżbiarskim gadaniem. Myliłam się jednak. Jej przepowiednia sprawdziła się szybciej, niż się spodziewałam, a ja dostałam od losu lekcję, którą zapamiętam na zawsze.

Rozdział 1

Dopiero gdy otworzyłam oczy, stwierdziłam, że moje przyjaciółki i tym razem się nie myliły, mówiąc, żebym nie mieszała alkoholi. Któraś z nich tłumaczyła, że należy zacząć od czegoś mocniejszego, a zakończyć czymś słabszym. Albo na odwrót. Nie pamiętam. Uznałam, że to bzdury.

– Nie jesteście ani trochę romantyczne – wybełkotałam, gdy siedziałyśmy przy barze.

– Za to ty czasem aż za bardzo – odcięła się Kaja, którą poznałam na egzaminach na warszawską Akademię Sztuk Pięknych. Była utalentowana, ale nie przeszła nawet przez rozmowę kwalifikacyjną, więc musiała pożegnać się z marzeniami o byciu malarką.

– Pamiętacie, jak Sandra wyjechała kiedyś w góry z didżejem? – odezwała się Marta, przypominając epizod z mojego wesołego życia. Ją poznałam na warsztatach makijażu cztery lata temu. Od razu przypadłyśmy sobie do gustu. – Jak on miał na imię?

– Błagam. Nie przypominaj mi tego! – jęknęłam i popatrzyłam na nią błagalnie. – Każdy popełnia błędy w poszukiwaniu prawdziwej miłości.

– Ale znałaś go tylko jeden dzień! – pastwiła się nade mną Kaja. – To się nazywa naiwność, a nie romantyzm! Pamiętasz, jak błagałyśmy cię, żebyś nie jechała, bo facet miał wypisane na twarzy, że jest lekko…

– Walnięty? – Uniosłam brwi i przypomniało mi się, że wtedy moja skłonność do miłosnych uniesień mnie zgubiła, bo autor wakacyjnego hitu wydawał się dżentelmenem, wstawiał poetyckie gadki, robił maślane oczy, lecz już w pierwszych minutach naszego pobytu w małej górskiej chatce okazało się, że do dżentelmena mu daleko. Nigdy nie lubiłam słuchać mądrzejszych od siebie i ich recept na wszystko, jednak wiele razy wychodziło na to, że mieli rację. Ale co z tego? Z uporem maniaczki nie chciałam się nauczyć wyciągania wniosków.

Także tego wieczoru po raz kolejny olałam wszystkie dobre rady. Kilka aperoli, butelka białego wina i Jägermeister jako zwieńczenie babskiej imprezki zwaliły mnie z nóg. Ledwie trzymałam pion, a kierowca taksówki był zły, bo nie mogłam sobie przypomnieć własnego adresu i długo tkwiłam na tylnym siedzeniu ze zwieszoną głową, próbując dojść, gdzie ja właściwie mieszkam. Wreszcie jednak oprzytomniałam na tyle, że wygrzebałam z zakamarków pamięci nazwę mojej ulicy. Z numerem bloku nie poszło już tak łatwo, więc wysiadłam na skrzyżowaniu i szłam, dopóki nie rozpoznałam swojego domu. Potem pomyliłam piętra i przez chwilę dobijałam się do sąsiada z góry. Otworzył wściekły, potargany i w piżamie, a ja wybełkotałam jakieś przeprosiny i stoczyłam się piętro niżej. Co tu dużo mówić: wstyd! Ale ja przecież nigdy nie udawałam, że jestem damą, choć imponowały mi kobiety, które zawsze potrafiły zachować się z klasą. Piękne, w pastelowych sweterkach i białych spodniach, w modnych balerinkach i niezmiennie, nawet o siódmej rano, czyli według mnie w środku nocy, z idealnym makijażem kryjącym porcelanową cerę.

Nie, ja taka nie jestem. Na szczęście. Bo zazwyczaj takie idealne laski są nudziarami, które bardziej od miłości wolą pieniądze.

Gdy rano z trudem otworzyłam oczy, miałam kaca giganta. I stwierdziłam, że śpię na kanapie, przykryta tylko cienkim kocem. Łomot rozwalał mi czaszkę, przypominając o nocnych szaleństwach, a najmniejszy ruch sprawiał, że moje ciało przeszywał taki ból, jakby przejechała po mnie ciężarówka. Sięgnęłam do stolika, licząc, że jakimś cudem przed położeniem się spać postawiłam na nim butelkę z mineralną. Niestety, poza pustym kieliszkiem od wina nie stało na nim nic. Królestwo za kroplę wody! Miałam sucho w ustach, spierzchnięte wargi i piasek w oczach, bo zapomniałam wyjąć soczewki.

– Boże, jaka ja jestem głupia – jęknęłam, usiadłam, po czym spróbowałam stanąć, ale świat zawirował. Opadłam na kanapę i stwierdziłam, że mam na sobie tylko stringi i pas do pończoch, które dostałam od przyjaciółek na urodziny z życzeniami „żebyś znowu zaczęła się bzykać”.

– Dobrze wiesz, że zasługujesz na kogoś naprawdę fajnego – powiedziała Marta.

– Ale wiecie, że to wcale nie takie proste znaleźć mężczyznę, który spełni wszystkie nasze oczekiwania – zauważyła Kaja.

– No właśnie. Początkowo myślałam, że mój chłopak właśnie taki jest. Idealny. Był miły, czarujący, kochany… – wyliczałam zalety Krystiana, chcąc choć na chwilę wybielić go w oczach przyjaciółek. Nie wiem, po co to robiłam, bo zachowywał się wobec mnie okropnie.

– Sama widzisz. Używasz czasu przeszłego: „był”. A więc w twojej głowie wasz związek to już przeszłość. Powiedziałaś mu już, żeby zjeżdżał? – zainteresowała się Marta.

– Jeszcze nie. – Westchnęłam głęboko.

– To my ci to ułatwimy. On po prostu na ciebie nie zasługuje! – wykrzyknęła Marta. – Przecież już się nie kochacie. Poza tym to cham i prostak.

– Jakbym tego nie wiedziała – prychnęłam.

– Dobrze pamiętam, jaka byłaś na początku – znęcała się nade mną Kaja. – Unosiłaś się kilka metrów nad ziemią i bez przerwy o nim gadałaś. „Krystian to, Krystian tamto” – przedrzeźniała mnie. – Byłam wtedy więcej niż pewna, że to miłość twojego życia. Ale teraz wiem, że bardzo się pomyliłam.

– Ojej, a ty nigdy się nie nabrałaś? – próbowałam się bronić. – Nie każdy jest tym, kim wydaje się być…

– Każdy kiedyś się nabrał, ale u ciebie to nagminne. Po raz kolejny dokonałaś złego wyboru i zainwestowałaś w mężczyznę, który na ciebie nie zasługuje – skwitowała Marta.

Za to kochałam moje przyjaciółki: waliły prosto z mostu, czasem bolało, ale wiedziałam, że się o mnie troszczą. Uwielbiałam spędzać z nimi czas. Nadawałyśmy na tych samych falach i nigdy nie brakowało nam tematów do rozmów. Kaja i Marta nikogo nie udawały i nie dbały o to, co ludzie o nich gadają.

Miały rację co do Krystiana. Od dawna nie szło nam w łóżku. Od jakiegoś czasu nasz seks ograniczał się do tego, że robiłam mu loda, po czym on zasypiał. Mimo to wydawało mi się, że go kocham, no i nie byłam sama, nie musiałam szukać faceta przez internet, umawiać się z wygłodniałymi samcami, którzy udają, że szukają miłości, a tak naprawdę liczą na jednorazowy numerek za free. Chociaż trzeba przyznać, że parę razy zastanawiałam się, czy może powinnam dać się ponieść szaleństwu i umówić na randkę z kimś niezna­jomym. Nie było to jednak zgodne z moim kodeksem moralnym. Nie lubiłam łapać kilku srok za ogon i chyba bym oszalała, gdybym musiała tłumaczyć się przed Krystianem, dlaczego znikam w ciągu dnia. Nie ogarnęłabym tego.

Po pierwsze, nie miałam stałej roboty, więc o alibi byłoby trudno, a po drugie, brzydzę się kłamstwem. Moje motto, które wbijała mi do głowy mama, brzmiało: „Traktuj innych tak, jak sama chciałabyś być traktowana”. Dlatego nie kłamię. Mimo że mój facet chyba zapomniał, że ja też chciałabym mieć przyjemność w łóżku. Że robienie mu loda mi nie wystarczało. Pragnęłam o wiele więcej. Marzyłam o tym, by spocona i zmęczona opadać na łóżko po kilku godzinach uprawiania seksu, który i tak nie kończyłby się pełnym zaspokojeniem, tylko pozostawiał rozkoszny niedosyt. Niestety, takie sceny rozgrywały się wyłącznie w mojej głowie i nic nie zapowiadało tego, że w najbliższym czasie staną się rzeczywistością. Choć gdybym powiedziała, że od początku nie byliśmy dopasowani, skłamałabym. Pierwsze miesiące naszego związku były cudowne. Czułam się zaopiekowana i kochana, lecz nie trwało to długo. Codzienność stłamsiła romantyzm. Zastanawiałam się nad tym, czy może właśnie tak wygląda dorosłość. Nie chciałam jednak pogodzić się z tym, że życie dwudziestodziewięciolatki ma być nijakie i pozbawione miłości. Bo przecież to właśnie dla takich chwil, w których szalejemy ze szczęścia, żyjemy.

Zwlekłam się z kanapy i owinięta kocem poszłam do kuchni. Łyk zimnej kranówki był błogosławieństwem. Czułam też inne pragnienie – żeby Krystian kochał się ze mną, jakby miało nie być jutra. Tak jak kiedyś, gdy po całym męczącym dniu spotykaliśmy się w domu. Jedliśmy kolację, wypijaliśmy kilka lampek czerwonego wina, gadaliśmy, a resztę wieczoru spędzaliśmy w łóżku. Chciałam, żeby znów było jak dawniej. Tu i teraz. Lubiłam, gdy Krystian, który wyglądał jak chłopiec z dobrego domu, w łóżku zachowywał się trochę niegrzecznie. Widziałam wtedy w jego oczach prawdziwego diabła. Uwielbiałam, gdy kazał mi się wypinać, brał mnie za włosy i wchodził we mnie najgłębiej, jak się da. Pragnęłam, żeby nasz seks czasem był ostry, lecz jednocześnie chciałam czułości, żebym nie słyszała tylko komend, ale też czułe słowa i miłosne wyznania. Pragnęłam czuć, jak jego ciepłe i mocne dłonie mnie pieszczą, a ja balansuję na krawędzi szaleństwa. Pragnęłam pełni.

No cóż, zawsze gdy miałam kaca, robiłam się niepoprawną romantyczką. Gdy stanęłam w drzwiach sypialni, Krystian właśnie się obudził.

– Nieźle zabalowałaś – stwierdził.

– I nieźle zmarzłam pod tym kocem. Nie mogłeś położyć mnie do łóżka?

– Spałem, gdy przyszłaś. No chodź. – Krystian odrzucił kołdrę i poklepał miejsce obok siebie. – Co powiesz na szybkiego loda?

I to tyle, jeżeli chodzi o romantyzm i prawdziwą miłość. Miało to pewnie zabrzmieć kusząco, lecz mnie korciło, żeby strzelić go w twarz – bo znowu myślał tylko o sobie, moje samopoczucie w ogóle go nie obchodziło – a potem wykrzyczeć, jak bardzo jestem sfrustrowana tym, że jest w łóżku takim egoistą, i jaka czuję się brzydka i niekochana.

– A nie uważasz, że może i ja powinnam też mieć jakąś przyjemność z seksu? – odrzekłam zaczepnie. – Chociaż raz? I może ten raz wydarzyłby się dzisiaj?

– Chyba nie powiesz, że mój kutas nie jest dla ciebie wystarczającą nagrodą za to, że z tobą wytrzymuję. – Zerknął na swojego sterczącego fiuta. – Widzisz, że czeka, więc lepiej weź się do roboty.

Niestety ten widok sprawił, że natychmiast zrobiłam się mokra, a moja cipka zaczęła pulsować. Koc, którym byłam owinięta, spadł na podłogę, a ja bezwiednie sięgnęłam ręką do piersi, a drugą pod jedwab stringów. Stałam naprzeciwko niego, oparta o framugę drzwi, patrząc mu prosto w oczy, i myślałam, że tym razem tylko sobie popatrzy. A byłam niezła w robieniu sobie dobrze. Od ponad dwóch lat stanowiło to ważny punkt każdego mojego dnia.

Widziałam, że jest coraz bardziej podniecony, gdy pieściłam się na jego oczach, jęcząc i co jakiś czas oblizując palce. Jęczałam coraz głośniej, aż wreszcie Krystian zerwał się z łóżka, żeby do mnie podejść, lecz ja przerwałam na chwilę i syknęłam:

– Ani mi się waż.

Wrócił więc, nieco zdziwiony, na łóżko, ale był tak podniecony, że złapał się za członek i zaczął masturbować, a jego ciężki oddech mówił mi, że nieźle go podnieciłam. Po chwili wyjęłam palce spomiędzy nóg i zaczęłam pieścić swoje piersi, powoli podchodząc do łóżka. Chciałam być ponętna, lecz kac sprawiał, że wszystko wirowało i bałam się, że padnę na materac, zanim coś się zacznie.

– No już. Weź go – usłyszałam brzmiące jak rozkaz słowa. – No już…

Nie miałam pojęcia, dlaczego seks oralny był dla niego tak ważny. Najbardziej lubił robić to rano. I tym razem wszystkie znaki na ziemi i niebie wskazywały, że poranek będzie taki jak zawsze. Banalny, a ja nie będę nic z tego miała. Chciałam się zbuntować, usiąść na nim, włożyć sobie jego członek jak najgłębiej i poczuć go w sobie, doprowadzić się do szaleństwa, ale poczułam, że nie mam siły. Nie z takim kacem. Zrobiłam więc, co chciał. Uklękłam nad nim i najpierw ssałam sam koniec jego członka, a po chwili wzięłam do ust cały. Właściwie to lubiłam jego smak i zapach. Jęknął cicho, a jego ciało wygięło się w łuk.

– Głębiej… – wyszeptał, złapał mnie za włosy, by sprawić, żebym patrzyła mu w oczy. Jego członek wypełniał mi usta, niemal się dławiłam, nie mogłam oddychać, a jego to podniecało jak cholera. Zaczęłam szybciej poruszać głową, chcąc mieć to już za sobą, lecz usłyszałam kolejny rozkaz: – Powoli, nie musimy się spieszyć… Teraz liż. – Przez te trzy lata naszego związku nieźle mnie wytresował, a ja się na to godziłam, bo go kochałam i nie chciałam, żeby odszedł, i choć wirowało mi w głowie, lizałam jego twardego penisa najpierw powoli, a potem coraz szybciej, tak jak lubił.

Po kilkunastu minutach kazał mi położyć się na plecach. Na chwilę rozbłysła we mnie iskierka nadziei, że we mnie wejdzie, a ja wreszcie poczuję go w sobie i na sobie, że jęknę pod ciężarem jego pięknego ciała, bo był zbudowany jak Adonis. Nic dziwnego, godzinami siedział na siłowni.

Ukrył twarz między moimi udami, wciągnął powietrze, a ja miałam nadzieję, że zacznie pieścić mnie językiem. Nic z tego. Podniósł głowę, przesunął się wyżej i już po chwili jego penis znajdował się przed moimi oczami. Wielki, czerwony i mokry.

– Bierz go – powiedział i uderzył mnie w twarz. Cios był lekki, nawet przyjemny. Wiedział, że od czasu do czasu lubię być tak traktowana. Wziął moją głowę w obie ręce, wepchnął mi członek do ust i zaczął poruszać rytmicznie biodrami. Złapałam dłońmi jego uda. Były twarde jak skała. Dusiłam się, ale to tylko dodawało całej sytuacji pikanterii. Przynajmniej w jego mniemaniu.

– Patrz na mnie… – wysapał – nie zamykaj oczu. – Wyjął penisa z moich ust i kilka razy uderzył mnie nim po wargach. Pozwolił, bym odetchnęła kilka razy, by za chwilę włożyć go jeszcze głębiej. Prawie do gardła. Poruszał się coraz szybciej, czułam, że za chwilę dojdzie. Wpychał mi go tak głęboko, że czułam na brodzie jego jaja. Głębiej i głębiej. Nagle pokój wypełnił krzyk Krystiana, oparł ręce za moją głową, dysząc ciężko. Jego ciałem raz po raz wstrząsał spazm rozkoszy, a ja czułam, jak do gardła spływa mi ciepła sperma. Była słodka. Twierdził, że to dzięki sokowi z ananasa, który pił co rano. Gdy wreszcie wyjął członek, popłynęła mi po brodzie i piersiach.

– Mam nadzieję, że chociaż tobie było dobrze – mruknęłam, wycierając twarz, odwracając się do niego plecami i nakrywając kołdrą. Byłam wściekła, że znów zachowałam się jak bezwolna lalka. Zero buntu. Zero przyjemności. I chyba już zero miłości.

– Co cię znowu ugryzło? – Odwróciłam głowę, by na niego spojrzeć. Na jego twarzy malowało się niedowierzanie, że nie jestem zachwycona jego wspaniałością. Jego członek wciąż sterczał, a ja obawiałam się, że ten egoista wpadnie na pomysł drugiej rundy. Tego bym nie zniosła.

– Naprawdę nie wiesz, o co mi chodzi, ty egoistyczny dupku? – syknęłam, siadając po turecku i podciągając kołdrę pod brodę.

– Niby o co? – Też usiadł i skrzyżował ręce na wyrzeźbionej klacie.

– Ja też mam swoje potrzeby i nie tylko ty się liczysz – zaczęłam, kierując wzrok poniżej jego pępka.

– Chyba nie powiesz, że tego nie lubisz?

– Lubię. Ale podniecają mnie też inne rzeczy.

– Czyli?

– Nie kochaliśmy się, ale tak naprawdę, od kilku miesięcy.

– A to co było? – Uniósł zdziwiony brwi, a ja nie mogłam uwierzyć, że niczego nie rozumie.

– Wiesz doskonale, że kiedyś było inaczej. Kiedyś czułam, że jestem dla ciebie ważna, że mnie kochasz – powiedziałam na jednym oddechu. – A od pewnego czasu mam wrażenie, że przestałam się dla ciebie liczyć, że równie dobrze mógłbyś mieszkać z nadmuchiwaną lalką, byleby tylko miała odpowiedni otwór. – Popatrzyłam na niego z wściekłością. – Nie pamiętam, kiedy, kochając się ze mną, byłeś czuły i delikatny, okazywałeś, że mnie kochasz. Nie mówiąc o tym, że już nie robimy tego „normalnie”. – Zrobiłam w powietrzu znak cudzysłowu.

– Co ty wygadujesz? – prychnął, a na jego skroniach pojawiły się kropelki potu, co oznaczało, że jest wkurzony na maksa. Tym razem jednak nie zamierzałam odpuścić. Dość tego!

– Czy ty naprawdę tego nie widzisz? Nasz seks jest mechaniczny, nijaki, nudny! A ty jesteś pieprzonym egoistą. Może nie wiesz, ale dobry seks nie polega na tym, że facet co noc wpycha kobiecie swój członek do ust, a potem zasypia. Zapewniam cię, że to wygląda zupełnie inaczej, ale chyba o tym zapomniałeś. Może cię już nie kręcę, może masz inną? Jeśli tak, to po prostu powiedz. Może to z nią kochasz się, jak Pan Bóg przykazał, bo wygląda na to, że mnie się brzydzisz. – Wiedziałam, że mówiąc takie rzeczy, nie załagodzę sytuacji, ale nie dbałam o to. Marzyłam, żeby się obraził i odszedł, bym mogła porządnie się wyspać, a potem zacząć nowe życie. Bez niego. Krystian jednak nie zamierzał tak łatwo się poddać.

– Oczywiście liczysz się tylko ty i twoje potrzeby. Wiecznie ty, ty i ty.

– A jak to się niby objawia? Chcesz powiedzieć, że co wieczór robię ci loda, bo pragnę tego najbardziej na świecie, a ty się łaskawie na to zgadzasz? Chyba jesteś bardziej tępy, niż przypuszczałam. Może gdybyś mniej pakował na atlasie, a więcej czytał, to coś byś zrozumiał, cholerny narcyzie.

– Coś ty powiedziała? – syknął.

– Daj mi święty spokój – mruknęłam i położyłam się, po czym nakryłam kołdrą po czubek głowy. – Nie mam ochoty z tobą rozmawiać.

– To nie rozmawiaj. Wiesz, dlaczego nie mam ochoty cię posuwać? Bo wydaje mi się, że posuwam kłodę. Jesteś w łóżku do niczego. Zero wyobraźni. Już od dawna chcę z tobą zerwać – oznajmił. Poczułam, że materac się ugina, Krystian wstaje i idzie do łazienki. Trzasnął drzwiami tak mocno, że o mało nie wypadły z futryny. Usłyszałam, że odkręcił wodę nad umywalką i myje zęby.

Gdy wyszedł, przez dziesięć minut krzątał się po mieszkaniu, po czym znowu trzasnęły drzwi. Tym razem wejściowe.

Odkryłam głowę i leżałam na wznak, oddychając głęboko i rozmyślając. Z jednej strony cieszyłam się, że wszystko odbyło się bez zbędnego gadania, analizowania podłoża naszych problemów, dalszego wykrzykiwania zarzutów, z drugiej czułam pustkę. Trudno mi było uwierzyć, że poszło tak szybko, że coś, co buduje się latami, tak prędko można zniszczyć. Krystian i ja spędziliśmy ze sobą prawie trzy lata, a przekreśliliśmy wszystko w pięć minut. Uświadomiłam sobie, że przez ostatnie miesiące żyliśmy w fikcji, którą podtrzymywaliśmy, bo tak było wygodniej, że nasz związek był jak kolos na glinianych nogach, wystarczyło delikatne pchnięcie i runął.

A może błędnie oceniałam to, co między nami było? Przecież nie poznałam jego rodziców ani przyjaciół, nie przeniósł do mnie swoich rzeczy, choć specjalnie opróżniłam dla niego szafkę i kilka półek. Uważał, że tak będzie lepiej, i powtarzał: „Każde z nas ma swoje światy, które czasami się przenikają, a czasami nie powinny. Potrzebuję przestrzeni”.

Poczułam się jak idiotka, że tak długo pozwalałam mydlić sobie oczy. Przestrzeń! Dobre sobie! Ja go po prostu nie obchodziłam. Moje potrzeby w ogóle się nie liczyły, ale byłam na tyle głupia, a może skołowana, że dopiero teraz odważyłam się powiedzieć, co leży mi na sercu, i zakończyć związek, który tak naprawdę związkiem nie był. To co to właściwie było?

Moje rozmyślania przerwało piknięcie komórki. To Marta przysłała mi wiadomość na WhatsAppie.

– Ta to ma wyczucie czasu – mruknęłam, sięgając po iPhone’a. Cofnęłam jednak rękę, bo stwierdziłam, że chcę mieć święty spokój. Owinęłam się kołdrą i zamknęłam oczy. Z początku byłam w Krystianie szaleńczo zakochana, lecz nie potrafiłam wychwycić momentu, kiedy wszystko zaczęło się psuć.

– „Twój świat legnie w gruzach” – powtórzyłam słowa przepowiedni. – Znowu się pani nie pomyliła, pani wróżko – mruknęłam i zapadłam w sen.

* * *

koniec darmowego fragmentuzapraszamy do zakupu pełnej wersji

MUZA SA

ul. Sienna 73

00-833 Warszawa

tel. +4822 6211775

e-mail: [email protected]

Księgarnia internetowa: www.muza.com.pl

Wersja elektroniczna: MAGRAF s.c., Bydgoszcz