Neymar. Magik z Brazylii - Luca Caioli - ebook

Neymar. Magik z Brazylii ebook

Luca Caioli

5,0

Opis

Najbardziej aktualna biografia Brazylijczyka!

Miał zaledwie cztery miesiące, kiedy cudem wyszedł cało z tragicznego wypadku samochodowego. W 2006 roku był o krok od podpisania kontraktu… z Realem Madryt. Zrezygnował, aby w następnych latach zostać gwiazdą brazylijskiego Santosu, przejść do FC Barcelony i przez cztery sezony czarować swoją grą na Camp Nou.

Kiedy w 2017 roku odszedł do Paris Saint-Germain, wzbudził gniew sympatyków Barçy. Ale stał się jednocześnie nowym księciem Paryża i już pierwszym występem w barwach nowego klubu udowodnił, że jest wart rekordowych 222 mln euro, które za niego zapłacono.

Czy teraz, jako lider reprezentacji Brazylii, poprowadzi Canarinhos do mistrzostwa świata? Czy w PSG wreszcie stanie się liderem z prawdziwego zdarzenia i zawojuje Europę? Autor w tej biografii stara się udzielić odpowiedzi na te pytania.

Dzięki tej książce poznasz drogę Neymara z plaż São Vicente po największe piłkarskie areny świata. Prześledź krok po kroku karierę swojego idola i dowiedz się o nim absolutnie wszystkiego!

To drugie, zaktualizowane wydanie książki „Neymar. Nadzieja Brazylii, przyszłość Barcelony”.

 

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 362

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
5,0 (2 oceny)
2
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
asiachrominska

Nie oderwiesz się od lektury

super
00

Popularność




Dedykuję Olmo, Lorenzo, Elvirze, Aldzie oraz Tullio.

Plac Charlesa Millera

Podkręcony wąs, rozwichrzona grzywka, biała koszula, krótkie czarne spodenki i piłka w dłoniach: to obraz, który na fotografiach z epoki – tych wykonywanych z błyskiem lampy i dymem z magnezji – przedstawia Charlesa Williama Millera.

Syn Johna, szkockiego inżyniera, który tak jak trzy tysiące innych Brytyjczyków pojechał do Ameryki Południowej, żeby konstruować tory, oraz Carloty Fox, Brazylijki o angielskich korzeniach. Charlie urodził się w dzielnicy Brás w São Paulo 24 listopada 1874 roku. W wieku dziewięciu lat zostaje wysłany na naukę do Europy, jak nakazywały reguły wyższych sfer społecznych. Opuszcza statek w Southampton i najpierw idzie do szkoły Banister Court, a później do internatu hrabstwa Hampshire. Banister to mała prywatna szkoła założona przez wielebnego George’a Ellaby’ego, w której miały się kształcić dzieci pracowników firmy Peninsular Steam Navigation. Kiedy Miller był uczniem, stanowisko dyrektora piastował Christopher Ellaby, syn wielebnego i wielki pasjonat futbolu. W Anglii ta piękna gra cieszy się już statusem oficjalnej: 26 października 1863 roku w Londynie powstał Angielski Związek Piłki Nożnej – Football Association, pierwsza piłkarska federacja na świecie, która ujednoliciła reguły gry. Ellaby, który w przeszłości był kapitanem szkolnej drużyny w Oksfordzie, potrafi zarażać swoich uczniów piłkarskim entuzjazmem. Charles Miller jest dobrym zawodnikiem i szybko zostaje kapitanem szkolnego zespołu. Jego młodzieńcza twarz i grzywka sprawiły, że otrzymał przydomek „Chłopczyk”. Mimo swojej fizjonomii zostaje świetnym środkowym napastnikiem, który czasami gra też na lewej flance. „To nasz najlepszy napastnik. Jest szybki, posiada błyskawiczny zwód i fantastyczny strzał. Zdobywa bramki z wielką łatwością”, zapewnia szkolna gazeta. Czterdzieści jeden goli w trzydziestu czterech meczach w barwach Banister Court, w tym trzy w trzech bratobójczych starciach z Kościołem Świętej Marii z Młodzieżowego Związku Piłki Nożnej, poprzednikiem Southampton Football Club, drużyny angielskiej Premier League. Miller prezentuje radosny i ofensywny styl gry, ma fantazję, dużą kontrolę nad piłką i kocha zwody, dzięki którym zostawia w tyle osłupiałych przeciwników. Dlatego mając siedemnaście lat, dostanie zaproszenie do gry w Corinthian FC Londyn, klubie stworzonym przez byłych piłkarzy z różnych angielskich szkół i uniwersytetów, aby zapobiec wyższości szkockiej myśli szkoleniowej. Corinthian to nazwa, która po latach, z dodatkiem w postaci końcówki „s” i pod auspicjami właśnie Millera będzie jednym z najsłynniejszych klubów z São Paulo. W 1894 roku, po zakończeniu studiów, Charlie wraca do Brazylii. W walizce wiezie dwie piłki firmy Shoot wyprodukowane w Liverpoolu – prezent od kolegi z drużyny – pompkę, parę butów piłkarskich, dwie koszulki (jedną z Banister i drugą ze Świętej Marii), a także gruby tom, stanowiący regulamin sporządzony przez Football Association.

Podobno podczas podróży Charlie nie przestaje trenować: drybluje między przeszkodami i pasażerami z jednej strony pokładu na drugą. Kiedy 18 lutego już w porcie Santos John – jego ojciec – pyta go, co sprowadza go z Anglii, Charles odpowiada: „Moje magisterium. Twój syn obronił pracę magisterską z futbolu z wyróżnieniem”. Angielsko-brazylijski dwudziestolatek rozpoczyna pracę, tak jak jego ojciec, w Firmie Kolejowej São Paulo i zapisuje się do São Paulo Athletic Club, założonego w maju 1888 roku przez brytyjskich kolonistów. Członkowie klubu grają w krykieta, a nie w futbol. Znają tę grę, ale nikt nie wykazuje zainteresowania uprawianiem jej. Charles Miller rozpoczyna swoją pracę „duszpasterską”. W klubie tłumaczy przyjaciołom i kolegom z pracy – wysokim urzędnikom kompanii gazowej, Banku Londyńskiego i kolei – zasady gry i podstawowe pojęcia, takie jak przerwa, rzut rożny, boisko i rzut karny, aż wreszcie udaje mu się zgromadzić grupę adeptów. Przekonuje ich do treningów na boisku Várzea do Carmo, wtedy znajdującym się między Luz i Bom Retiro, a dziś przy ulicy Gasômetro. Nie ma chyba tematu dotyczącego piłki nożnej, z którym nie zaznajamialiby się ci angielscy zapaleńcy. Jakiś czas później, w liście do swojego przyjaciela Alcino Guanaby z Rio de Janeiro, Celso de Araújo pisze:

Tam, w strefie Bom Retiro, grupa szalonych Anglików zatraciła się w czymś, co przypomina pęcherz wołowy. Z tego, co widzę, ogromną satysfakcję sprawia im, gdy ten żółtawy pęcherz trafia w prostokąt zrobiony ze słupków.

Sceptycyzm na bok, futbol zaczyna zyskiwać popularność wśród dżentelmenów Wspólnoty Brytyjskiej, aż wreszcie Millerowi udaje się zorganizować mecz. Jest 14 kwietnia 1895 roku. W Várzea do Carmo mierzą się dwie ekipy złożone z Anglików i Brazylijczyków: Koleje São Paulo i Kompania Gazowa. 4:2 wygrywa ekipa „kolejarzy”, z Millerem na czele, który strzela dwa gole. Widzów jest niewielu: to przyjaciele i pracownicy obu firm. Nie ma to jednak większego znaczenia, bo to pierwszy oficjalny mecz piłkarski w Brazylii, który wyznacza datę narodzin tego, co okaże się później najbardziej popularną dyscypliną sportu w kraju. Wiadomo na pewno, że jeszcze przed powrotem Charliego do Anglii, między 1875 a 1890 rokiem, niektórzy pracownicy angielskich firm i brytyjscy marynarze rozgrywali mecze na ulicach i plażach Rio, a także to, iż planowali zorganizować spotkanie przed rezydencją księżnej Izabeli, regentki Imperium Brazylijskiego w imieniu don Pedro II. Pewne jest również, że w szkole Świętego Luisa z Itu jezuita José Montero rozpropagował wśród profesorów i uczniów grę zwaną bate bolão. Wiadomo też, że gry, takie jak futbol, uprawiane są w różnych szkołach religijnych i świeckich w São Paulo, Rio de Janeiro i Río Grande do Sul. Mimo to dla Brazylijczyków właśnie Charles Miller jest ojcem futbolu. Chodzi o to, że oprócz rozegrania pierwszego historycznego meczu, Miller odegrał kluczową rolę w powstaniu klubu piłkarskiego São Paulo Athletic Club (SPAC) oraz w procesie utworzenia, 19 grudnia 1901 roku, pierwszej brazylijskiej federacji piłkarskiej: la Liga Paulista de Futebol, która rok później przyczyniła się do rozegrania pierwszych piłkarskich zawodów mistrzowskich. Mistrzostwa rozpoczęły się 3 maja 1902 roku, z pięcioma uczestniczącymi zespołami: São Paulo Athletic Club, Associação Atlética Mackenzie College, Sport Club Internacional, Sport Club Germânia i Clube Atlético Paulistano.

São Paulo Athletic Club zdominował pierwsze trzy edycje. Charles Miller, z dziesięcioma golami strzelonymi w dziewięciu meczach, zostaje królem strzelców mistrzostw w 1902 roku i zdobywa dwa gole w zwycięskim przełomowym finale przeciwko Paulistano. W biało-błękitnej koszulce w pionowe pasy albo w białej koszuli z czarnymi spodenkami i skarpetami klub z São Paulo triumfuje także w zawodach w 1903 roku, kolejny raz pokonując Paulistano. W następnym sezonie znowu zwyciężają, a Charlie zostaje współkrólem strzelców – z dziewięcioma bramkami – wraz z Boyesem, kolegą z drużyny. Miller dochodzi do perfekcji w trafianiu do siatki, raz nawet popisuje się prawdziwą kanonadą: dziewięcioma golami w 1906 roku w meczu przeciwko Sport Club de São Paulo. Gra w barwach SPAC aż do 1910 roku, gdy w Brazylii futbol uprawia już zarówno biała miejska młodzież, uosabiająca europejską nowoczesność, jak i młodzież z niższych warstw społecznych, dla której piłka nożna jest ucieczką od otaczającej ją beznadziejności. Przykładem popularności piłki nożnej jest tournée londyńskiego Corinthian Football Club. Angielscy piłkarze opuszczają pokład transatlantyku SS Amazon w Rio de Janeiro 21 sierpnia 1910 roku. Biorą udział w trzech spotkaniach przeciwko Fluminense i dwóm innym drużynom z Rio de Janeiro, każdy z tych meczów wygrywając zdecydowaną przewagą goli. Następnie podróżują do São Paulo, gdzie mierzą się z Palmeiras, Paulistano i 4 września ze SPAC. To jeden z ostatnich meczów, w którym bierze udział Charles Miller, ma już trzydzieści sześć lat. Spotkanie kończy się pogromem 8:2 dla Brytyjczyków, którzy imponują lawiną zdobywanych bramek również w pozostałych dwóch meczach. „Nie mogliśmy oczekiwać niczego innego – pisze w swojej książce dziennikarz Adriano Neiva da Motta e Silva, znany jako DeVaney. – Wszyscy wiedzą, że Corinthian jest drużyną profesorów futbolu, podczas gdy my w tej materii przypominamy niemowlaka z kciukiem w ustach”. Mimo to, niezależnie od kwestii piłkarskich, przyjazd angielskiej ekipy wywołuje nadspodziewanie duże zainteresowanie: rozpisują się o nim gazety, na wychodzących z hotelu Majestic zawodników czekają tłumy, które przede wszystkim gromadzą się też na stadionie, na którym odbywają się spotkania. „Widzowie oklaskiwali każdą akcję, a powietrze pachniało francuskimi perfumami. Mecze Corinthian to wydarzenia najwyższych lotów”, komentują w São Paulo. W tym samym 1910 roku Charles Miller zawiesza buty na kołku, żeby poświęcić się pracy w Poczcie Królewskiej; kilka lat później zakłada biuro podróży, łącząc tę pracę z funkcją angielskiego wicekonsula. Bierze ślub z Antonietą Rudge, sławną brazylijską pianistką, która porzuca go w latach dwudziestych dla poety Menottiego Del Picchii. Miller ma dwóch synów. Kontynuuje przygodę z futbolem jako sędzia, dyrektor sportowy i w końcu jako zwykły kibic. Charles William Miller umiera, mając siedemdziesiąt dziewięć lat, 30 czerwca 1953 roku. Widział, jak São Paulo zamienia się w metropolię i jak futbol, który wprowadził do kraju pół wieku wcześniej, przeradza się w wielką narodową pasję. Widział, jak Brazylia organizowała mistrzostwa świata, i cierpiał z milionami innych Brazylijczyków po największej porażce piłkarskiej jego kraju, zwanej Maracanazo[1]. Wspomnienia o Charlesie Millerze są ciągle żywe. W języku piłkarskim chaleira (od imienia Charles) jest terminem używanym na określenie gry wynalezionej przez Millera na początku XX wieku: kopanie piłki piętą, z jedną stopą ustawioną za drugą, żeby dryblować albo strzelać. To popularna gra w São Paulo. Dokładnie rok po śmierci Millera miasto nazwało jego imieniem plac, przy którym wznosi się Stadion Miejski Paulo Machado de Carvalho, bardziej znany jako Pacaembu, od nazwy dzielnicy. Obecnie jest to rozległy obiekt usytuowany w sercu São Paulo, z jednej strony formą przypominający grecki amfiteatr – zwieńczony wieżami, które rozciągają się ponad drzewami – a z drugiej konstrukcję w stylu liberty w kolorze kremowym, umiejscowioną na wzgórzu. Stadion został otwarty 27 kwietnia 1940 roku przez prezydenta Brazylii Getúlio Vargasa, w obecności burmistrza oraz architekta, Ademara de Barrosa. Mieścił siedemdziesiąt jeden tysięcy kibiców, a dziś – po przebudowie w 2007 roku – czterdzieści tysięcy.

Obiekt Corinthians jest prawdziwą chlubą i jednym z najpiękniejszych punktów widokowych w São Paulo. W jego wnętrzu, pod czterema filarami wejścia głównego, u stóp ogromnego zegara znajduje się Muzeum Futbolu. W siedemnastu salach, otwartych 29 września 2008 roku, znajdują się piłki, zdjęcia, filmy wideo, nagrania audio, przeróżne pamiątki, ciekawostki i statystyki z XX-wiecznej piłkarskiej historii Brazylii. Hilário Franco Júnior, mediewista, który odważnie pisał o futbolu (w książce A dança dos deuses: Futebol, sociedade, cultura), w taki sposób streszcza historię kraju i tej dyscypliny:

Na początku futbol był krytykowany jako coś błahego i bezużytecznego, jednak szybko przestał być sportem elit, żeby zamienić się w grę niższych warstw społecznych. Lata trzydzieste to pierwszy punkt zwrotny. W Brazylii, dzięki interpretacjom dokonywanym przez wielkich intelektualistów, takich jak Gilberto Freire, Paulo Prado i Sérgio Buarque de Holanda, pojawia się świadomość mieszania się kultur – rzeczywistości społecznej, w której żyją wspólnie Mulaci, Murzyni i Biali. Nie ma się czego wstydzić – i tak Mulaci grają najlepszy futbol, więc w porządku. Mundial w 1938 roku, turniej, w którym Leônidas da Silva – syn Portugalczyka i czarnoskórej Brazylijki – zostaje królem strzelców, naznacza moment rosnącej świadomości. Czarni i Mulaci, ci, których niektórzy chcieli wykluczyć z turniejów piłkarskich, wszyscy tam są. Drugim kluczowym momentem jest Maracanazo w 1950 roku, porażka z Urugwajem, którą dramaturg Nelson Rodrigues zdefiniował jako „Hiroszimę psychiczną”. To było to, ale także mocny sygnał do kontrataku zarówno dla całego brazylijskiego społeczeństwa, jak i dla klasy politycznej, która wierzyła w futbol ze względu na wybory. Dramat narodowy z 1958 roku został całkowicie zrekompensowany dzięki zwycięstwu Brazylii w Europie. W Paryżu dało się słyszeć pieśń, która mówi, że jesteśmy najlepsi na świecie. Dochodzi do wybuchu dumy narodowej. Od tamtego momentu poczucie niższości ustępuje miejsca poczuciu wyższości. Nie możemy kłaniać się nikomu, musimy być zawsze mistrzami, jak w 1962 i w 1970 roku. Ale to nie jest możliwe. Nadchodzi długa passa zwycięstw, lecz razem z nią dyktatura militarna, represje, tortury i zniknięcia przeciwników politycznych. Spojrzenie społeczeństwa na futbol się zmienia i mimo dwóch wygranych mundiali szerzyły się wątpliwości. W mojej opinii nadal jesteśmy pogrążeni w tamtej fazie. W dzisiejszych czasach Brazylia jest krajem, który wiele znaczy dla futbolu i posiada znakomitych zawodników, ale nie jest już krajem futbolu. Powstały inne potęgi piłkarskie i reszta reprezentacji też ma świetnych graczy. Brazylia chciała być krajem przyszłości i przez chwilę wydawało się, że przyszłość nadeszła, ale później powróciły trudności. Bo przyszłość nie posuwa się liniowo, lecz przybywa zygzakiem, porusza się w przód i w tył, między sprzecznościami i wahaniami. Jak futbol.

Po lekcji profesora równie biegłego w futbolu, co w średniowiecznych utopiach, czas zobaczyć, jak ta historia jest przedstawiona w Muzeum Futbolu. Dwie szkoły czekają na swoją kolej, żeby rozpocząć zwiedzanie muzeum. Chłopcy, hałaśliwi jak zwykle w tym wieku, zatracają się w meandrach stadionu i zatrzymują się przed interaktywną piłką, którą można strzelić karnego i zobaczyć, z jaką prędkością leci, albo zmierzyć się przy drewnianym stole do piłkarzyków, które nie odpoczywają nawet przez chwilę. Tuż po wejściu do muzeum wielki hol pozwala wyrobić sobie zdanie w kwestii, jak ważny jest futbol dla Brazylii: wielokolorowe akcesoria, najróżniejsze obiekty, flagi, transparenty, proporce (wąska flaga w kształcie trójkąta, którą umieszcza się między innymi na masztach statków jako znak rozpoznawczy lub ozdobę), plakaty, lalki, breloczki, gadżety, karykatury, gazety, zatyczki, dywany, podkładki pod myszki komputerowe. Zobrazowanie pełnej skali pasji kibiców. Mechaniczne schody prowadzą na pierwsze piętro, a naprzeciwko znajduje się Pelé, który wita gości w trzech językach.

Piłka kopnięta przez chłopca leci z jednego boiska na drugie, sygnalizując przejście do kolejnej sali. Ciemność. W górze unoszą się barokowe anioły. Legendarni piłkarze naturalnych rozmiarów dryblują, oddają strzały i poruszają się w powietrzu. Plakat głosi:

Jest ich dwudziestu pięciu, ale może być pięćdziesięciu albo stu, przecież byli twórcami futbolu – sztuki, którą uprawia się w Brazylii. Bogowie i bohaterowie, idole różnych pokoleń, którzy mogą być równie efektowni, co aniołowie ze swoimi skrzydłami; albo lepiej, ze swoimi stopami. Przenoszą nas na tereny, gdzie wyznaje się inwencję, poezję i magię gry. Prawdziwe anioły sztuki barokowej.

Anioły noszą imiona Sócrates, Gilmar, Carlos Alberto, Bebeto, Tostão, Garrincha, Ronaldo, Gerson, Rivelino, Didí, Vavá, Romário, Ronaldinho Gaucho. Paulo, chłopczyk, który poszedł do muzeum ze swoimi kolegami z klasy, raz po raz zerka na film, na którym Pelé w starciu z Ladislao Mazurkiewiczem – bramkarzem reprezentacji Urugwaju w półfinale mundialu w 1970 roku – jest o krok od strzelenia gola. Następnie przegląda długą listę Barokowych Aniołów, z uwagą patrzy na każde nazwisko, podnosi wzrok i mówi do przyjaciela: „Dlaczego nie ma Neymara?”. W końcu Neymar Júnior nie dotarł jeszcze do tego futbolowego raju. Mimo to na zewnątrz stadionu, pod zimowym słońcem, najlepiej sprzedaje się koszulka właśnie z numerem dziesięć. Koszulka ostatniego brazylijskiego poety futbolu.

Poezja i proza

Rozmowa z José Miguelem Wisnikiem

Kim są najlepsi piłkarscy dryblerzy i najlepsi strzelcy? To Brazylijczycy. Ich futbol jest futbolem poetyckim i faktycznie wszystko w nim opiera się na dryblingu i zdobywaniu bramek. Catenaccio[2]i triangulacja[3] to piłkarska proza, przecież bazują na składni (syntaksa), to znaczy na grze kolektywnej i zorganizowanej; albo innymi słowy, na realizacji opartej na konkretnym kodzie.

W eseju z 1971 roku zatytułowanym Futbol jako język ze swoimi poetami i prozaikami Pier Paolo Pasolini, reżyser, pisarz i wielki pasjonat piłki nożnej, kreśli analogię między gatunkami literackimi a stylami gry, proponując podstawowe rozróżnienie między futbolem poetyckim a futbolem prozatorskim. Dychotomię, którą podziela José Miguel Wisnik, muzyk, kompozytor, eseista i profesor literatury brazylijskiej, w zakresie rozważań o futbolu, który tak bardzo kocha. (Między innymi jest wielkim kibicem Santosu). Dokonał tego w książce zatytytułowanej Remedium trucizna: o futbolu i o Brazylii, wydanej kilka lat temu.

Obecnie José Miguel Wisnik z przyjemnością zgadza się na rozważania o tym, co znaczy albo co może znaczyć Neymar dla historii swojego kraju – gracz nazywany żartobliwie „Baudelairem futbolu”. Siedząc wygodnie w swoim atelier w São Paulo, zastanawia się chwilę i wreszcie z jego ust zaczyna płynąć potok słów, przypominający wzbierającą rzekę.

Słowa rozmówcy

Brazylijski futbol wytworzył tradycję opartą na stylu eliptycznym, który polega na tworzeniu nieliniowych form zdobywania przestrzeni, na znajdowaniu wyłomów, przechodzeniu do ataku. Do takiego rozumowania skłania mnie to, co Pasolini napisał o futbolu prozy i o futbolu poetyckim. Mówi się, że futbol prozy jest bardziej liniowy, bardziej odpowiedzialny z punktu widzenia taktyki, drużyny, defensywy. Przechodzi do kontrataku, postępuje dzięki triangulacjom, podaniom krzyżowym i ruchom opartym na logice. Idea futbolu poetyckiego oznacza futbol, który tworzy niespodziewane przestrzenie, o formie nieliniowej, wykorzystując drybling jako kluczową metodę. Służy nie tylko do zdobywania terenu, ale też pełni rolę czysto estetyczną – dodatkową, lecz czasami również skuteczną.

Może być celem samym w sobie albo środkiem do zdobycia bramki. Na przykład Garrincha wykonywał zwody w swoich ostatnich ruchach (tych, które przynoszą gole albo sprawiają, że piłka mija bramkę), ale jednocześnie był bardzo skuteczny. W historii brazylijskiego futbolu były momenty chwały, gdy zwody były zarazem dodatkowe i skuteczne. Kiedy w latach trzydziestych Gilberto Freyre analizował Brazylię przez pryzmat socjologii, antropologii i historii, mówił, że tożsamość naszego futbolu była ściśle powiązana z tożsamością Mulatów. Brazylijski styl gry przemienił liniową grę Brytyjczyków w dionizyjski taniec, który łączył zwinne i delikatne ruchy capoeiry z sambą. I to oczywiście ma swoje konsekwencje dla odczytywania naszej kultury, w której skuteczność liczy się tylko wówczas, jeśli okazuje się dodatkowo przyjemna; innymi słowy, ideał to połączenie pracy i przyjemności. W tym kontekście brazylijski futbol jest i trucizną, i antidotum, ponieważ jest formą spełnienia kulturowego – jak muzyka popularna albo karnawał – ale jednocześnie stanowi problem, gdyż jest odbiciem kultury, która gloryfikuje odpoczynek z uszczerbkiem dla efektywności.

Możemy podjąć wątek futbolu i poezji, żeby przejść do Neymara.

Tak, ten wspomniany wcześniejszy okres był wstępem. Futbol brazylijski ukształtował football angielski w sposób, który Freyre definiuje jako skrzywiony, a Pasolini jako poetycki. To forma gry, która znalazła swój wyraz w Ameryce Południowej lat sześćdziesiątych i która wyróżnia się na mundialu w Meksyku w 1970 roku. W tamtym okresie futbol brazylijski stworzył cały repertuar zagrań nieliniowych, które mogą być traktowane jako formy eliptyczne; figury zarówno geometryczne, jak i retoryczne. Akcje, które bazują na podkręcanych piłkach i zmianach tempa. Wystarczy pomyśleć o różnorodnych formach zwodów: zwód w lewo, zwód w prawo, tak, nie, gra z czasem, z rywalem w sytuacji statycznej. Albo rowerek[4], wazelina[5], strzał w okienko prostym podbiciem, z tą nieregularną parabolą, miękką i zakrzywioną. Klasyczny repertuar, który jest obecny w futbolu brazylijskim od 1962 do 1970 roku. Od tamtej pory przetrwał jako cecha, która nas charakteryzuje, określa styl, mimo że od 1970 roku futbol brazylijski dostosował się do światowych standardów piłki, która wymaga odpowiedniego przygotowania fizycznego i atletycznego, gry zespołowej, nowego rozmieszczenia zawodników na boisku, specjalizacji ról w ataku i w obronie. Z tego powodu na mistrzostwach świata w latach siedemdziesiątych, osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych testowano różne rozwiązania. W pewien sposób futbol poetycki zawsze był obecny, jak w 1982 roku z Zico, Sócratesem i Falcão. Albo w 1994 roku, w naszej krajowej lidze, w której Romario kontynuował prezentowanie futbolu eliptycznego. Aż do czasów Ronaldinho – geniusza, który przypomina cały repertuar z brazylijskiej historii futbolu. W jego kunszcie dostrzegamy strzały z podbicia Didiego, wazeliny Pelégo albo zwody Garrinchy. Jego gra jest manieryzmem artystycznym, spotkaniem ze słynnymi zagraniami. Ronaldinho jest tego świadomy i niczym pisarz, który cytuje innego, on cytuje gole piłkarzy z przeszłości.

I dochodzimy do Neymara.

Tak, wszystko właśnie po to, żeby dojść do Neymara. W okresie, w którym nikt jeszcze nie wierzył w istnienie tej tradycji poetyckiej, co więcej, kiedy wszyscy byli przekonani, że Brazylia znajduje się w schyłkowej fazie, w okresie wszechobecnego futbolu prozy, właśnie wtedy pojawia się Neymar – gracz reprezentujący uporczywość stylu poetyckiego. Ponieważ posiada on ogromny repertuar zwodów, trudny do opisania, który zaskakuje swoją kreatywnością, świeżością. To czysta elipsa. Wystarczy przypomnieć zwód piętą przeciwko Sevilli, który zaprezentował na początku swojej kariery w lidze hiszpańskiej. Coś zupełnie nieoczekiwanego. W Santosie zapowiadano, że Neymar będzie geniuszem piłki nożnej, odkąd ukończył trzynaście lat. Był częścią generacji wychowanej i przygotowanej do wielkiej piłkarskiej kariery. Często przy tego typu prognozach kończy się tak, że z dużej chmury mały deszcz, ale Neymar potwierdził wszystkie przepowiadane cechy i – oprócz swoich czarów z piłką – pokazał naturalną charyzmę, wzbudzał niezwykłą sympatię, zaprezentował wielką zdolność do gry swoim wizerunkiem, niczym gwiazda muzyki pop. Podbił serca fanek i całej opinii publicznej, a także zdobył uznanie grup kibicowskich innych klubów oraz byłych i obecnych gwiazd futbolu. Przez lata spędzone w Santosie zademonstrował całą swoją wszechstronność, zdolność do zwodów i potwierdził, że tradycja jest nadal żywa. Tak, Neymar jest poetą-graficiarzem, który idąc, maluje sonety na ścianach miasta. Fryzura, sposób podnoszenia kołnierzyka, jego radość po zdobytych bramkach – wszystko to tworzy część występu poetyckiego. Neymar jest gatunkiem popularnego dandysa, pełnego młodzieńczej energii, a zarazem mistrza młodego pokolenia. Wnikliwie śledzi to, co się dzieje na boisku, celnie podaje i ma dar finalizowania akcji. Nie jest zwykłym dryblerem, nie jest tylko dryblującym teoretykiem – jak Robinho, który źle zamykał akcje i wiele razy jego nawet najbardziej widowiskowe zwody były czystym efekciarstwem. Neymar prezentuje styl zaawansowany technicznie, ozdobny, ale też skuteczny. Skuteczny, bez rezygnowania z przyjemności dla oka. To zadziwiający rezultat. Nowy wymiar futbolu poetyckiego. Oglądano go w niezwykle interesujących sytuacjach. Dużo się mówiło o tym, że zaadaptował się w reprezentacji narodowej, co zademonstrował już w Pucharze Konfederacji. Brazylijczycy stosują styl gry, w którym potencjał Neymara jest wykorzystywany do maksimum. Pytanie kluczowe brzmi, jak przyjmie się w Barcelonie. Santos zdołał zatrzymać go aż do 2013 roku. Dla brazylijskiej samooceny istotna była świadomość, że niedawno uformowany gracz nie został natychmiast sprzedany do klubu europejskiego, a tymczasem Neymar sam chciał zostać w Santosie. Upieram się przy twierdzeniu, że przeszedł do Barcelony tylko po to, żeby móc dojrzeć w światowym futbolu.

Futbol poetycki Neymara i futbol prozy FC Barcelony. Czy te dwa wymiary mogą dobrze funkcjonować razem?

Futbol Barçy nie jest futbolem prozy. To wyjątkowa mutacja futbolu, w którym zdobywanie pola gry odbywa się w sposób typowy dla holenderskiego futbolu totalnego, natomiast sposób prowadzenia piłki i styl gry, nazywany tiki-taką, są specyficzne dla futbolu południowoamerykańskiego. Można zdefiniować go jako bardzo zręczny futbol prozy, nieakademicki. Mimo to obecność Messiego, głęboka przenikliwość i zwody przesądzają o jego południowoamerykańskim charakterze. Jestem zdania, że w swoich najlepszych momentach Barcelona osiągnęła kwadraturę koła: połączyła prozę i poezję, futbol europejski i południowoamerykański, przewyższyła dychotomię. Co wydarzy się z Messim i Neymarem w składzie? Mają odmienny styl. Zwód Messiego nie jest tak efektowny jak Neymara, ale jego sposób przemieszczania się z piłką przy nodze jest skuteczny, prawie magiczny, trudno zrozumieć, jak to robi. Neymar nie porusza się jak Brazylijczyk. Jego intuicja jest błyskawiczna, wystarczy chwila, by wykorzystał szansę, którą dał mu rywal. Messi jest linią prostą, Neymar elipsą. Ich współpraca to coś nowego i nadzwyczaj interesującego. Sądzę, że będą się uzupełniać. Pod warunkiem, że Neymar będzie wiedział, jak sprytnie się odnaleźć w tym nowym kontekście.

[1] Porażka z Urugwajem 1:2 w finale mistrzostw świata w 1950 roku na stadionie Maracana w Rio de Janeiro (wszystkie przypisy pochodzą od tłumacza).

[2] Taktyka skupiona głównie na szczelnej obronie i faulach taktycznych, kładąca większy nacisk na obronę własnej bramki niż na strzelanie goli.

[3] Podawanie piłki od jednego zawodnika do drugiego po linii trójkąta.

[4] Zwód polegający na ciągłym przekładaniu naprzemiennie obu stóp wokół piłki, tak aby uniemożliwić rywalowi jej przejęcie i ukryć późniejszy kierunek biegu.

[5] Zagranie w Polsce określane jako lob, związane z podbiciem piłki i przerzuceniem jej nad rywalem (zazwyczaj nad bramkarzem, jako sposób zdobycia bramki).

Neymar

Copyright © Luca Caioli, 2014, 2017

Copyright © for the Polish edition by Wydawnictwo SQN 2018

Copyright © for the translation by Damian Juszczyk, Bartosz Sałbut, Piotr Królak 2018

Redakcja i korekta – Izabela Pabisz-Zarębska, Kamil Misiek, Piotr Królak, Maciej Cierniewski

Projekt typograficzny i skład – Joanna Pelc

Grafika wewnątrz książki – danvectorman / vecteezy.com

Okładka – Paweł Szczepanik / BookOne.pl

Fotografia na I stronie okładki – Lucas Uebel / Getty Images

Fotografia na IV stronie okładki – Aurelien Meunier/ Getty Images

All rights reserved. Wszelkie prawa zastrzeżone.

Książka ani żadna jej część nie może być przedrukowywana ani w jakikolwiek inny sposób reprodukowana czy powielana mechanicznie, fotooptycznie, zapisywana elektronicznie lub magnetycznie, ani odczytywana w środkach publicznego przekazu bez pisemnej zgody wydawcy.

Wydanie II uaktualnione, Kraków 2018

ISBN EPUB: 978-83-8129-125-5ISBN MOBI: 978-83-8129-124-8

 wsqn.pl WydawnictwoSQN wydawnictwosqn SQNPublishing wydawnictwosqn WydawnictwoSQN Sprzedaż internetowa labotiga.pl E-booki Zrównoważona gospodarka leśna Sic dilabitur aetas
Spis treści
Okładka
Strona tytułowa
Plac Charlesa Millera
Poezja i proza
Mogi Das Cruzes
São Vicente
Praia Grande
100% Jezusa
Liceum São Paulo
Santos
Ryby
Madryt
„Po puchar”
Pacaembu
Barok i minimalizm
Radość
Ayrton Senna
Potwór
Beatlemania
Doha
Rok 2011
Talent do improwizacji
„Remake”
„Dziękuję wszystkim za szystko”
NRJ
Wyjątkowy dzień
Maracaná
Barcelona
Diabeł
Mineirazo
Sto procent Barcelony
Potwierdzenie
99 procent wiary
O Rei w Paryżu
Kariera w liczbach
Bibliografia
Strona redakcyjna