Natychmiastowe Przebudzenie - mistrz zen Hui-hai - ebook

Natychmiastowe Przebudzenie ebook

Hui-hai

5,0
24,76 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Hui-hai był mistrzem współczesnym Huang-po; o jego życiu wiemy niewiele, jednak z całą pewnością był uczniem Ma-tsu, najznakomitszego mistrza zen całej dynastii Tang. To on powiedział, będąc po przeczytaniu niniejszego tekstu Hui-hai pod wielkim jego wrażeniem: „W Yueh-chou jest teraz wielka perła; jej blask przenika wszędzie swobodnie i bez przeszkód”. „W pewnym sensie obecna praca stanowi uzupełnienie Przekazu Umysłu. Nauczanie Mistrza Zen Huang-po, ponieważ, podczas gdy obaj Mistrzowie zabierają nas do samego serca rzeczy, Huang-po zajmuje się tematem w sposób raczej bardziej ogólny, natomiast Hui-hai odnosi każdą część swojego wywodu bardziej szczegółowo do różnych idei właściwych mahajanie jako takiej, albo do idei właściwych tej szkole lub innej. Wydaje mi się, że Huang-po ukazuje nam znakomity ogólny obraz środków zmierzających do Celu, natomiast Hui-hai zajmuje się równie znakomicie, lecz bardziej szczegółowo, większością pojawiających się konkretnych trudności. Z tego powodu książka ta, w żadnym wypadku nie będąc mniej interesującą dla przeciętnego czytelnika niż dzieło Huang-po, wzbudzi szczególną uwagę czytelników posiadających szczegółową znajomość różnych form tradycyjnej doktryny buddyjskiej” [ze wstępu Johna Blofelda].

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI
PDF

Liczba stron: 139

Oceny
5,0 (1 ocena)
1
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
renata670

Nie oderwiesz się od lektury

W przystępny sposób wyjaśnia nauki chan.
00



Tłumaczenia dokonano na podstawie wydania angielskiego

THE ZEN TEACHING OF INSTANTANEOUS AWAKING

Being the Teaching of the zen Master Hui-hai, known as the Great Pearl

Rendered into English by John Blofeld

Buddhist Publishing Group P.O. Box 136

Leicester LE2 4TZ England

Redaktor serii

Bon Gak

Opracowanie graficzne całości

Łukasz Dziedzic, Bon Gak, Agnieszka Olszewska

Projekt okładki

Łukasz Dziedzic

Skład

Bon Gak

Wydanie II poprawione /ebook/

ISBN 978-83-924633-8-2 (EPUB); 978-83-64213-14-4 (MOBI)

Fundacja na Rzecz Wymiany Kulturalnej z Dalekim Wschodem

Projekt wydawniczy „miska ryżu”

tel. (22) 834 00 70; 887 266638

Email: [email protected]

Zapraszamy na naszą stronę internetową

Spis treści
Wstęp tłumacza angielskiego
Część pierwsza
Część druga
Przypisy
Chińskie terminy sprawiające największe trudności
Słownik terminów sanskryckich
Polskie ośrodki zen

Wstęp tłumacza angielskiego

Inwokacja

Składam hołd moim nauczycielom! Składam hołd Trzem Klejnotom – Buddzie, Dharmie i Sandze! Składam hołd Temu, Co Mieszka w Nas Wszystkich!

Narodziny tego tłumaczenia

Spędzając zimę 1959/60 w Kalimpongu, pełnym kwiatów miasteczku u podnóża Himalajów, przez kilka godzin dziennie przesiadywałem u stóp różnych świętych i uczonych mnichów, którzy niedługo przedtem opuścili swoje tybetańskie klasztory w poszukiwaniu azylu, w którym mogliby głosić Dharmę bez żadnych ograniczeń ani strachu. Jednakowoż nieznajomość języka tybetańskiego uczyniła mnie całkowicie zależnym od usług przemiłego i cierpliwego tybetologa oraz lingwisty Johna Drivera, który bardzo hojnie obdarowywał mnie swoim czasem. Mimo to nie byłem w stanie przepędzić smutku, wiedząc, że jestem tak bliski i jednocześnie tak oddalony od mnichów posiadających jakże cenną wiedzę. Wtedy, pewnego dnia spoglądając niepocieszony na ośnieżony, majestatyczny szczyt Kanczendżungi, przyszło mi na myśl, że marnuję cenny czas na żale niepotrzebne zarówno mnie, jak i innym. Nie znając tybetańskiego ani sanskrytu, przynajmniej wiedziałem coś na temat tekstów zen; moje tłumaczenie nauczania mistrza zen Huang-po, będące wtedy jeszcze dalekie od arcydzieła translatorskiego, pozwalało niektórym na wgląd we wspaniały mechanizm oświeconego umysłu. Dlaczego by więc nie spróbować znowu?

Stąd myśli me pofrunęły do świątyni ukrytej w pewnej długiej i płytkiej dolinie w Zachodnich Chinach, do której udałem się w czasach II wojny światowej z mojej placówki w naszej ambasadzie w Chungkingu, aby odzyskać siły po chorobie. Dzisiaj nie pamiętam nawet nazwy tej świątyni, jednak trudno będzie mi zapomnieć, co mi się tam przytrafiło. Dziwnym jest (i bez wątpienia jest to symptom naszej potrzeby książek takich jak ta Wielkiej Perły – Hui-haia), jak szybko bledną najsłodsze nawet przyjemności. Mieszkając w tej spokojnej świątyni i przez cały dzień nie mając do roboty nic oprócz czytania, popijania herbaty z sympatycznymi mnichami i napawania się widokiem ukoronowanych sosnami grzbietów górskich po obu stronach doliny, okazało się, że mi się po prostu nudzi! Piękno i bezczynność, których lata ciężkiej pracy i miesiąc choroby sprawiły, że oczekiwałem całym sercem, straciły zbyt szybko cały swój urok. Stary mnich bibliotekarz, dostrzegłszy swoimi bystrymi oczyma moją potrzebę rozrywki, zabrał mnie na cały poranek do biblioteki – dużego pawilonu, prawie tak obszernego jak główna sala ceremonialna świątyni. W środku okazało się, iż większą część pomieszczenia zajmują nie książki, lecz tysiące misternie rytych tablic w rodzaju tych, których używano niegdyś do drukowania chińskich tekstów. Wiek wielu z nich sięgał kilku stuleci; zapisane były pionowymi rzędami znaków tak doskonale uformowanych, że spędziłem kilka szczęśliwych godzin po prostu oglądając je i podziwiając. Jednak stan mojego zdrowia sprawił, iż poczułem się osłabiony i w potrzebie udania się na spoczynek do mego pokoju, który znajdował się po drugiej stronie klasztornego dziedzińca. Kiedy odchodziłem, stary mnich, uśmiechając się, wcisnął mi w ręce kopię jednego ze starożytnych tekstów odbitych z tablic, które wzbudziły moje tak wielkie zainteresowanie.

Z powrotem w moim pokoju, który nawet w środku dnia był raczej ciemny, zapaliłem czerwoną ofiarną świecę i zacząłem leniwie przeglądać strony podarunku starszego pana. Okazał się on wznowieniem tekstu z VIII wieku (dynastia tang) Mistrza chan Hui-hai, razem z wyborem jego dialogów z uczniami. Prawie natychmiast natrafiłem na zaskakujący cytat, twierdzący, że mędrcy poszukują w umyśle, a nie u Buddy, podczas gdy poszukujący u Buddy, a nie w umyśle, są głupcami! To bardzo wzmogło moją ciekawość, ponieważ wydało mi się niezwykłym, że pobożny buddyjski pisarz karze w ten sposób tych, którzy poszukują czegoś u Nauczyciela Bogów i Ludzi. Każdemu wybaczyć należałoby uznanie tych słów za bluźnierstwo – co i ja uczyniłem, aż do momentu, kiedy przeczytałem całą książkę i doświadczyłem pierwszego błysku zrozumienia. Wtedy właśnie zdecydowałem się spróbować moich sił w tłumaczeniu tej intrygującej pracy.

Pierwszym owocem owej decyzji była książeczka zatytułowana „Droga nagłego osiągnięcia”, zawierająca pierwszą część obecnego tekstu, wydana dzięki uprzejmości Stowarzyszenia Buddyjskiego w Londynie. Nie jestem teraz w posiadaniu jej kopii, jestem jednak pewien, że była naszpikowana błędami spowodowanymi niedoświadczeniem tłumacza. Mam tylko nadzieję, iż nie uczyniłem zbyt wielkiej krzywdy mądrości Wielkiej Perły; bez wątpienia wiele z przejrzystości jego wywodu zostało utracone. Teraz, szesnaście lat później, przetłumaczyłem cały tekst, powracając do oryginału dla przetłumaczenia pierwszej części, i tłumacząc „Świadectwo z Tsung Ching” po raz pierwszy.

Metoda tłumaczenia

W moim obecnym zadaniu bardzo pomogły mi trzy okoliczności: rosnąca znajomość buddyzmu chan (zen), która, chociaż wciąż wcale nie głęboka, jest lepsza niż kiedyś; notatki do pierwszego tłumaczenia, pozostawione mi przez mojego starego przyjaciela, świętej pamięci I.T. Puna; oraz nieoceniona pomoc, jakiej udzielił mi pan Charles Luk, prawdziwy uczony chan. Dla tego trzeciego i największego uśmiechu losu nie mogę znaleźć słów, które w pełni wyraziłyby moją wdzięczność i uznanie.

Moje tłumaczenie jest, w niewielkim stopniu, interpretacyjne. Oznacza to, że w niektórych przypadkach nie wahałem się wpisać w tekst słowa, które zdawał się implikować bardzo lapidarny chiński oryginał; ściśle dosłowne tłumaczenie byłoby mniej czytelne niż telegram. Co więcej, kiedy ten sam chiński znak używany był w różnych kontekstach, nie zawsze oddawałem go tym samym angielskim słowem czy frazą. Uczeni mogą uznać to za błąd, jednak chińska proza ma w sobie coś z poezji wszystkich języków świata, coś, co czyni ją pełną głębi i jednocześnie bardzo trudną do przetłumaczenia – prawie każde ważne słowo posiada tyle odcieni znaczeniowych, że tłumacz zmuszony jest wybrać jeden odpowiedni dla danego kontekstu i pominąć, albo oddzielnie dołączyć, znaczenia symultanicznie sugerowane. Ambiwalentność słowa takiego jak hsin (umysł, serce itd.) jest godna podziwu, ponieważ w buddyzmie nie tylko twój umysł, mój umysł, jego umysł i niezrodzony, nieśmiertelny umysł uznaje się w rzeczywistości za jedno, lecz również umysł, myślenie i rzecz, o której się myśli, też utrzymuje się, że jest jednym i tym samym. Precyzja języka angielskiego, chociaż często dająca ogromną przewagę, w takich jak ten przypadkach jest czynnikiem ograniczającym, który musi ujmować doskonałości nawet najlepszym z możliwych tłumaczeń. Specjalna lista trudnych do przetłumaczenia terminów znajduje się zaraz przed słowniczkiem pojęć na końcu książki.

Jeśli jakiś czytelnik uzna, że styl tekstu tu czy tam jest zbyt jak na jego gust repetytoryjny, powinien pamiętać, że Wielka Perła, ofiarowując nam drogocenną prawdę, obdarza nas darem przekraczającym wszystkie dary – darem nieśmiertelnej mądrości i pokoju, który z niego wykwita. Dlatego dokłada starań, aby jego słowa trafiały w cel; powtórzenia te są jak wielkie uderzenia młota skierowane w główkę twardego gwoździa, tak aby mógł przebić i rozświetlić najbardziej ukryte zakamarki serca.

Numery podrozdziałów książki nie występują w oryginale; wstawiłem je, aby wskazać na paragrafy ciągłego chińskiego tekstu – być może posłużą pomocą w ponownym odszukiwaniu jakiegokolwiek fragmentu książki.

Uniwersalność nauczania Wielkiej Perły

Nie posiadam już kopii wcześniejszego tłumaczenia pierwszej części tego dzieła, jednak zdaję się pamiętać, że we wstępie albo w przypisach zaprezentowałem pogląd, jakoby chan (zen) miał bardzo mało wspólnego z chrześcijańskim, sufickim czy też hinduskim mistycyzmem. Jeśli rzeczywiście coś takiego napisałem, jest mi z tego powodu bardzo przykro, ponieważ już dawno doszedłem do przekonania, że prawdziwi mistycy wszystkich religii są Poszukiwaczami Prawdy, i że zen ma tą szczególną wartość dla Zachodu, iż w jasnym, pozbawionym pojęcia Boga słownictwie przedstawia to, co Mistrz Ekhart, św. Jan od Krzyża i inni mistycy doświadczyli dla samych siebie, jednak uznali za stosowne zawoalować w religijny symbolizm, ogólnie akceptowany przez ludzi im współczesnych. W rzeczy samej, nie mieli oni wyboru. Skoro Ostateczne Poznanie jest percepcją, w której postrzegający i postrzegane zostają przekroczone, i nie jest postrzegane nic nawet w przybliżeniu opisywalnego, adept, któremu się powiodło, stoi przed trzema alternatywami – zachować milczenie, rezygnując w ten sposób z jakichkolwiek prób poprowadzenia innych ku celowi; ubrać niewidzialną rzeczywistość w strój religii wtedy i tam przeważającej; albo wskazać drogę poprzez systematyczne niszczenie wszystkich kategorii myślenia, takich jak kolor, kształt, rozmiar, istnienie, nieistnienie, przestrzeń, czas itd. Właśnie to ostatnie podejście dało początek szkole buddyzmu, która, znana w sanskrycie jako dhjana, a w języku chińskim jako chan lub channa, dotarła na Zachód pod japońską nazwą zen.

Wielka Perła, czyli Mistrz chan Hui-hai

Szkoła dhjany, którą od tej pory nazywać będziemy szkołą chan (zen), pozostała bardzo aktywną aż do dnia dzisiejszego. Rozwinęła się około piętnaście stuleci temu, kiedy pojawiło się wielu mistrzów, najpierw w Chinach, a później zarówno w Chinach, jak i w Japonii, których nauczanie jest wciąż pilnie czytane i praktykowane. Pomiędzy tymi mistrzami – „Wczesnymi Ojcami” szkoły chan – był jeden zwany Ma-tsu (zm. 788 r.; patrz Budda o słonecznym obliczu, miska ryżu 2005), którego klasztor znajdował się w prowincji Kiangsi. Przychodzili do niego uczniowie z całej rozległej chińskiej ziemi, m.in. Hui-hai, autor naszego tekstu. Niestety, jedyna data, jaką na jego temat dysponujemy, to data śmierci Ma-tsu, nauczyciela Hui-hai i prawdopodobnie znacznie od niego starszego – czwarty dzień drugiego księżyca czwartego roku Chen Yuan dynastii Tang, czyli 1 marca roku pańskiego 788-ego.

Urodzony w Yueh Chou, prawdopodobnie mieście dzisiaj nazywanym Shaoxing w prowincji Zhejiang, mistrz Hui-hai miał, zanim został mnichem, na nazwisko Chu – szczegół specjalnej wagi, jak wkrótce zobaczymy. W jakimś okresie swojej młodości udał się do klasztoru Wielkiej Chmury w swoim rodzinnym mieście, gdzie znalazł się pod kuratelą Czcigodnego Tao-chih, który dokonał ceremonialnego ogolenia jego głowy. Później, bez wątpienia przyciągnięty sławą wielkiego Ma-tsu, udał się do Jiangsi i został jednym z jego uczniów; i właśnie podczas rozmowy z Ma-tsu „urzeczywistnił swój umysł”, stając się w ten sposób człowiekiem oświeconym. Jak zobaczymy w „Dialogach”, przebywał tam sześć lat, aby następnie powrócić i zająć się starzejącym Tao Chih, uważając to za swój naturalny obowiązek. Po powrocie do Yueh Chou napisał swoją słynną „Sastrę”, której manuskrypt inny mnich zabrał i pokazał Ma-tsu. Ma-tsu był pod tak wielkim jej wrażeniem, iż oświadczył: „W Yueh Chou jest teraz wielka perła; jej blask przenika wszędzie swobodnie i bez przeszkód”. To, że od tamtej pory Hui-hai stał się znany jako Wielka Perła, jest wynikiem zarówno tego jakże zasłużonego komplementu, jak również faktu, że w życiu świeckim miał on wcześniej na nazwisko Chu; nazwisko to ma identyczne brzmienie z chińskim słowem oznaczającym „perłę”, a formy pisane obu słów są bardzo podobne. Dlatego przydomek ten przylgnął do niego, i chociaż Hui-hai (Ocean Mądrości) był jego religijnym imieniem, nadanym mu na całe życie przez jego pierwszego nauczyciela, najczęściej używa się w stosunku do niego bardziej obrazowego tytułu, przyznanego mu przez Ma-tsu.

Sastra i Dialogi Wielkiej Perły

Ogólne podobieństwo w formie samej „Sastry” i „Dialogów”, które po niej następują, spowodowane jest wyborem przez Wielką Perłę dialogu jako formy przekazu treści, co było dość typowe dla całej szkoły chan (zen). W czasie, kiedy pisał on sw sastrę, nie miał jeszcze żadnych uczniów, stąd jasnym jest, iż sam formułował pytania. Uwolniony od konieczności posługiwania się ozdobnikami stylu i spójnikami, których wymagają inne formy pisane, udało mu się osiągnąć ogromną lapidarność, trafiającą w sedno właściwie od początku do końca – to styl, który nas do niego zbliża, ponieważ wydaje się nam, że Wielka Perła zwraca się do nas prosto ze swojego serca, tak jakbyśmy naprawdę siedzieli z nim twarzą w twarz. Jednocześnie jego sastra posiada wielką przewagę nad książkami zawierającymi nauczanie wielu innych mistrzów chan, takich jak Huang-po, w tym, że Wielka Perła napisał ją sam; dlatego mógł wybierać i układać swój materiał, jak tylko uznał za stosowne, podczas gdy otrzymane przez nas nauczanie Huang-po i innych mistrzów składa się jedynie z tego, co wybrali, zapisując, ich uczniowie.

W pewnym sensie obecna praca stanowi uzupełnienie „Przekazu umysłu. Nauczanie Mistrza zen Huang-po”, ponieważ, podczas gdy obaj mistrzowie zabierają nas do samego serca rzeczy, Huang-po zajmuje się tematem w sposób raczej bardziej ogólny, natomiast Wielka Perła odnosi każdą część swojego wywodu bardziej szczegółowo do różnych tez właściwych mahajanie jako takiej, albo do poszczególnych tez właściwych tej szkole lub innej, jak również do niektórych doktryn taoistycznych. Wydaje mi się, że Huang-po ukazuje nam znakomity ogólny obraz środków zmierzających do celu, natomiast Wielka Perła zajmuje się równie znakomicie, lecz bardziej szczegółowo, większością pojawiających się konkretnych trudności. Z tego powodu książka ta, w żadnym wypadku nie będąc mniej interesującą dla przeciętnego czytelnika niż dzieło Huang-po, wzbudzi szczególną uwagę czytelników posiadających szczegółową znajomość różnych form tradycyjnej doktryny buddyjskiej.

Niech wszystkie istoty osiągną wyzwolenie!

Bambusowe Studio

John Blofeld

Część pierwsza

PODSTAWOWA BRAMA PROWADZĄCA KU PRAWDZIE POPRZEZ NATYCHMIASTOWE PRZEBUDZENIE

Będąca tłumaczeniem własnej Sastry Mistrza Zen Hui-hai pt. Tun Wu Ju Tao Yao Lun, czyli „Traktat o podstawowej bramie prowadzącej ku prawdzie poprzez natychmiastowe przebudzenie".

Pokornie składam pokłon przed Buddami Dziesięciu Kierunków1 i Znakomitym Zgromadzeniem bodhisattwów. Układając ten traktat zdaję sobie sprawę, iż mogę popełnić błędy, interpretując Święty umysł. Jeśli tak się stanie, niech będzie mi dana szansa na wyrażenie skruchy oraz poprawę. Jeśli jednak uda mi się przekazać Świętą Prawdę, dedykuję wynikające z tego zasługi wszystkim żyjącym istotom z nadzieją, iż każde z nich osiągnie stan buddy w swoim przyszłym życiu.

2. Jaką metodę powinniśmy praktykować, aby osiągnąć wyzwolenie2?

Można je osiągnąć jedynie poprzez nagłe oświecenie3.

Czym jest nagłe oświecenie?

Nagłe oznacza natychmiastowe pozbycie się pełnych ułudy myśli4. Oświecenie oznacza urzeczywistnienie faktu, że oświecenie nie jest czymś, co należy osiągnąć.

Gdzie leży początek tej praktyki?

Jej początkiem jest najgłębszy korzeń.

Co jest tym korzeniem?

Jest nim UMYSŁ.

Skąd o tym wiadomo?

Sutra Lankawatara mówi: „Kiedy powstają procesy umysłowe (hsin), wtedy ukazują się wszystkie dharmy (zjawiska); a kiedy wszystkie procesy umysłowe ustają, wtedy również zanikają wszystkie dharmy”. Sutra Wimalakirtiego mówi: „Ci, którzy chcą osiągnąć Czystą Krainę5, muszą najpierw oczyścić swe własne umysły, ponieważ oczyszczenie własnego umysłu JEST czystością krainy buddy”. Sutra Doktryny Przekazanej Przez Buddę Potomności mówi: „Wystarczy jedynie kontrola umysłu, aby wszystko stało się dla nas możliwe”. W innej sutrze napisane jest: „Mędrcy poszukują w umyśle, a nie u Buddy; głupcy poszukują u Buddy, zamiast poszukiwać we własnym umyśle. Mądrzy ludzie porządkują raczej swoje umysły niż swoją powierzchowność; głupcy porządkują raczej swoją powierzchowność niż swoje umysły”. Sutra Imion Buddy oznajmia: „Zło ma swoje źródło w umyśle, i przy pomocy umysłu zło zostaje pokonane”. Stąd wiemy o tym, iż całe dobro i zło pochodzą z naszych umysłów; dlatego więc umysł jest korzeniem. Jeśli pragniesz wyzwolenia, musisz najpierw całkowicie poznać ten korzeń. Jeśli nie przenikniesz tej prawdy, wszystkie twoje wysiłki pójdą na marne, ponieważ, jeśli wciąż poszukujesz czegoś od form znajdujących się na zewnątrz ciebie, nigdy tego nie osiągniesz. Sutra Dhjanaparamita mówi: „Dopóki kierować będziesz swe poszukiwania ku formom dookoła ciebie, dopóty nie osiągniesz swojego celu nawet po upływie eonów, podczas gdy obserwując swoją wewnętrzną świadomość, możesz osiągnąć stan buddy w jednym błysku myśli”.

Przy pomocy jakich środków należy dokonywać praktyki-korzenia?

Tylko poprzez siedzenie w medytacji, ponieważ osiąga się ją dzięki dhjanie (chan) oraz samadhi (ting). Sutra Dhjanaparamita mówi: „Dhjana i samadhi są niezbędne w poszukiwaniu świętej wiedzy buddów, ponieważ bez nich myśli pozostają w stanie wzburzenia, a korzenie dobra cierpią szkody”.

Proszę opisz dhjanę oraz samadhi.

Kiedy ustaje niewłaściwe myślenie, wtedy jest to dhjana; kiedy siedzicie, obserwując swoją pierwotną naturę6, wtedy jest to samadhi, ponieważ w rzeczy samej ta pierwotna natura jest waszym wiecznym umysłem. Dzięki samadhi nakierowujecie swoje umysły do wewnątrz, czyniąc je w ten sposób odpornymi na osiem wiatrów, to znaczy [odpornymi na] korzyść i stratę, oszczerstwo i komplement, wychwalanie i obwinianie, smutek i radość. Koncentrując się w ten sposób, nawet zwykli ludzie mogą wejść w stan buddy. Jak to możliwe? Sutra Wskazań Bodhisattwy mówi: „Wszystkie istoty przestrzegające wskazań Buddy osiągają stan buddy”. Inną tego nazwą jest wyzwolenie, osiągnięcie przeciwległego brzegu, przekroczenie sześciu stanów śmiertelnych istot7, wzniesienie się ponad trzy światy8, albo stanie się potężnym bodhisattwą, wszechmocnym mędrcem, zdobywcą!

3. Na czym umysł powinien się skupić i zatrzymać?

Powinien skupić się na niezatrzymywaniu i tam zatrzymać.

Czym jest niezatrzymywanie?

Oznacza to niepozwalanie umysłowi na zatrzymywanie się dłużej na czymkolwiek.

Ale co to znaczy?

Niezatrzymywanie się na niczym oznacza, iż umysł nie zajmuje się dobrem i złem, istnieniem i nieistnieniem, wewnątrz i zewnątrz albo czymś pomiędzy, pustką i niepustką, skupieniem i roztargnieniem. To niezatrzymywanie się na niczym jest stanem, w którym umysł powinien się zatrzymać; o tych, którzy to osiągnęli, mówi się, że posiadają niezatrzymujący się umysł – innymi słowy, posiadają umysł buddy!

Do czego podobny jest umysł?

Umysł nie posiada koloru, takiego jak zielony czy żółty, czerwony czy biały; nie jest ani długi, ani krótki; nie znika ani nie pojawia się; jest wolny zarówno od czystości, jak i nieczystości, a jego trwanie nigdy się nie kończy. Jest całkowitym bezruchem. Taka więc jest forma i kształt naszego pierwotnego umysłu, który jest również naszym pierwotnym ciałem – buddakają9!

W jaki sposób to ciało lub umysł postrzega? Czy jest w stanie postrzegać oczami, uszami, nosem, zmysłem dotyku i świadomością?

Nie, nie posiada on kilku różnych rodzajów percepcji.

W