Na zakrętach życia. Opowiadania sentymentalne - Isabella Degen - ebook

Na zakrętach życia. Opowiadania sentymentalne ebook

Isabella Degen

4,0

Opis

„Na zakrętach życia” to zbór opowiadań sentymentalnych, pełnych wydarzeń, refleksji i przeżyć, zmieniającymi życie z dnia na dzień. Autorka opowiada nam historie prawdziwe, wzięte z życia, osadzone w realiach codzienności i nieznacznie ubarwione fikcją literacką. Prezentuje życie jako drogę pełną „zakrętów”, nieprzerwalny bieg wydarzeń w których bohaterowie poszukują sensu życia. Opowiadania te ukazywały się w biuletynach pokonkursowych Uczelnianego Ośrodka Kultury LIMES, przy Uniwersytecie Przyrodniczo-Humanistycznym w Siedlcach, latach 2006-2009, jako prace wyróżnione lub nominowane  w konkursach literackich.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 79

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,0 (2 oceny)
1
0
1
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Na zakrętach życia

Opowiadania sentymentalne

Izabella (Isabella) Degen

© Copyright by Izabella (Isabella) Degen 2014

© Wydawnictwo internetowe e-bookowo

Okładka: Jadwiga Rudnicka

Redakcja i korekta: Klaudia Dróżdż (www.e-dytor.pl)

ISBN: e-book 978-83-7859-267-9

ISBN: druk 978-83-7859-268-6

© copyright by wydawnictwo e-bookowo 2014

Wszelkie prawa zastrzeżone.

Kopiowanie, rozpowszechnianie części lub całości

bez zgody wydawcy zabronione

Wydanie I 2014

Konwersja do epub A3M Agencja Internetowa

NA ZAKRĘTACH ŻYCIA

Miałem marzenia, bo któż z nas ich nie ma. Wcale nie były wygórowane, takie normalne – aby mieć szczęśliwą rodzinę, dom, dzieci, powodzenie w pracy zawodowej. Jednym ludziom to się udaje, a innym, niestety, nie.

Tak się stało, że po wielu niepowodzeniach życiowych postanowiłem radykalnie zmienić swoje życie. Spakowałem wielki plecak, śpiwór, matę do spania, trochę bielizny, ciepłe swetry, dres, skarpety i różne inne drobiazgi.

Czekała mnie jeszcze rozmowa z moją małżonką Marią. Myślę, że będzie szczęśliwa, gdy ją opuszczę. Tyle razy upokarzała mnie słowami: „szukaj sobie innej drogi życia, ja bez ciebie dam sobie radę, a najlepiej to znajdź sobie jakąś inną kobietę, która cię przygarnie i będzie utrzymywała”.

Maria siedziała w dużym pokoju, przerzucając kolorowe czasopisma, nawet nie spojrzała w moją stronę. Gdyby dziś choć wypowiedziała jedno słowo, które mogłoby mnie powstrzymać przed realizacją planów, to zrobiłbym dla niej wszystko, wszystko, co tylko by zechciała. Ale Maria była zamknięta i nieprzystępna. Od dawna już nas nic nie łączyło. Spaliśmy osobno, jedliśmy także osobno i właściwie prawie ze sobą nie rozmawialiśmy… Wreszcie podniosła głowę i popatrzyła na mnie wzrokiem zimnym jak stal, mówiąc:

– Co, nareszcie zdecydowałeś się odejść? Długo musiałam czekać na ten dzień.

– Wszystko załatwiłem zgodnie z twoim życzeniem. Nie mam już nic. Wszystko notarialnie jest przepisane na ciebie. Jedyna rzecz, którą biorę, to trochę gotówki na początek, to są ostatnie moje zarobione pieniądze.

Z naszej korporacji odszedłem już dawno, po prostu ludzie się pozmieniali i na scenę weszli młodsi. Byłem architektem, to, czego wyuczyłem się na studiach, tak bardzo różniło się od tej wiedzy, w którą byli wyposażeni dzisiaj młodzi ludzie. Technologie w budownictwie szybko się zmieniały, trudno było za tym wszystkim nadążyć. Naturalnie redukcja ogarnęła głównie pięćdziesięciolatków i starszych. Od tej chwili wszystko zaczęło się w moim życiu walić niczym kostki domina. Byłem bez pracy, bez stałych środków do życia, na utrzymaniu żony. Bezradny utknąłem w tym zwariowanym wyścigu szczurów. Często ogarniała mnie apatia, całe dnie nie wychodziłem z domu, spędzając je na rozmyślaniach. Wiedziałem tylko to, że jestem artystą i ponowne podjęcie kontaktu ze sztuką może przywrócić mnie do normalnego życia.

Może właśnie moja dusza artysty pozwalała mi na małe marzenia, żeby znów jak przed laty zacząć malować. Analizowałem moje życie, ale całe było tylko zbiegiem różnych okoliczności. Żaden jego etap nie był wynikiem świadomie podjętych decyzji, a jedynie wyborem drogi, która wydawała się w danej chwili intratna i praktyczna. Dzisiaj, spoglądając w przeszłość, stwierdziłem, że w moim życiu brakowało prawdziwego duchowego spełnienia.

– Mario, będę cię informował od czasu do czasu, gdzie jestem i czy żyję, i jeżeli będziesz potrzebowała kontaktu, to odpisuj na moje maile.

Maria obojętnie skinęła głową, łez w oczach nie miała, za to ja miałem. I pomyśleć, tyle nas łączyło – przeżyte razem lata i nasze dzieci. Teraz w jednej chwili wszystko pryska jak bańka mydlana.

Co się stało, czy to jej czy moja menopauza rozwaliła nasz związek? Żeby po tylu wspólnych latach nie patrzeć sobie w oczy i być dla siebie obcym. Myślałem o naszej rozmowie cały poranek, mając jeszcze nadzieję, że Maria powie: „zostań, jakoś pociągniemy ten wózek dalej”… Ale nie, nie padło żadne słowo, jej obojętność wobec mnie była porażająca.

– Proszę cię, nie informuj nikogo, gdzie jestem i co robię, po prostu powiedz, że wyjechałem. – Słowa grzęzły mi w gardle i musiałem się pilnować, żeby się nie rozpłakać.

* * *

Zastanawiałem się, dokąd się udać. Może gdzieś daleko, gdzie będę mógł zapomnieć o wszystkim? Zawsze marzyły mi się Wyspy Kanaryjskie, tam przynajmniej jest ciepło.

Był wieczór i już ciemno, nikt z sąsiadów nie poznałby mnie z tym plecakiem. Zawsze ubrany w garnitur i krawat, dziś miękkie sztruksy i wiatrówka. Cieszyłem się, że przez resztę życia będę poszukiwać siebie i tego prawdziwego mojego „ja”. Czy w życiu coś mnie jeszcze spotka, jakaś przyjemność, jakieś podniecenie, coś, co będzie miało inne znaczenie oprócz pieniędzy i statusu, czy też powiększania dóbr materialnych?

W ciemnościach mogłem pozwolić sobie na łzy i tak by ich nikt nie zobaczył. Poczułem słoność na ustach.

To był okropny błąd z mojej strony, tyle lat goniłem za pieniędzmi, że nawet nie czułem, jak nasze wspólne życie się rozpływa. Póki dzieci były w domu, nie miałem czasu zastanawiać się nad głębszym sensem istnienia, pracowałem, zdobywałem pieniądze, aby zapewnić to rzekome szczęście rodzinie. A dziś dzieci mają swoje życie, Maria swoje, a dla mnie w ich życiu zabrakło miejsca. Czy nie sprawdziłem się jako ojciec, przecież je kochałem, a dziś co mam z tego? Kartki świąteczne i parę zdjęć. Maria była dla nich ważna, ale nie ja, zawsze umniejszała moją osobę w ich oczach. W pogoni za pieniądzem i karierą nie widziałem tego, co działo się wokół. Jeżeli Maria zechce rozwodu, to się zgodzę, będę się starał, aby ona też wiedziała, gdzie się zatrzymam i co robię. Bardzo chciałbym wiedzieć, czy są zdrowi, szczęśliwi, czy zostanę dziadkiem.

Pojechałem na lotnisko, poprosiłem o pierwszy lepszy last minute na Wyspy Kanaryjskie, możliwie najtańszy. Wypadło na Teneryfę. Dawniej przed laty, zwykle na urlopie, leżąc na plaży, patrząc w błękit, marzyły mi się Wyspy Kanaryjskie, ja ze sztalugami, płótnem, poszukujący cudownego światła i krajobrazu. W samolocie przysnąłem. Sny miałem koszmarne, śniła mi się Maria, jak kochała się z jakimś obcym mi mężczyzną i pokazywali na mnie, wymyślając mi od włóczęgów czy wagabundów. Miałem całe czoło w kroplach potu, chyba musiałem też wydawać jakieś jęki, bo sąsiad siedzący obok zapytał, czy się dobrze czuję. Podziękowałem za troskę i przeprosiłem. Byłem wytrącony z równowagi po dniu, który już minął. Zastanawiałem się, czy Maria myśli o mnie, a może te sny były prorocze i tę ostatnią noc nie była już sama? Nie podejrzewałem jej o to, aby na zgliszczach naszego nieistniejącego związku uwiła już sobie nowe gniazdo. Maria była niezwykłą kobietą, dlatego wciąż ją kochałem. Dawniej była ciepła, troskliwa – cudowna matka, kiedyś wspaniała kochanka i żona. Te wspomnienia były dla mnie ważne, ten jej obraz chciałem zachować na zawsze.

Miałem uczucie, że nareszcie trzymam w dłoniach cugle mojego prawdziwego życia.

Samolot podchodził do lądowania, pod nami bezkresność oceanu, a mnie rozpierała wewnętrzna radość. Czułem, że tu jest moje miejsce i właśnie to tu w gorących promieniach słońca odnajdę siebie. Wylądowaliśmy, a przyjazny ciepły poranek witał gości z Europy. Zawieziono nas do hotelu, gdzie miałem opłacony pobyt na dziesięć dni. A co potem? Muszę się rozejrzeć, głównie za jakąś pracą i dachem nad głową.

Zaraz wyruszyłem na poszukiwanie sklepu z materiałami dla artystów. Musiałem iść do miasta parę kilometrów promenadą. Ciągnęła się ona wzdłuż oceanu, po prawej bezkresny horyzont, po lewej wkomponowane zabudowania pnące się ku górze w kierunku wulkanicznego masywu Teide. Po drodze mijałem bary, kawiarenki, pizzerie, oczekujące na turystów. Mimo nocy spędzonej w samolocie maszerowałem żwawo, ciesząc się z uczucia, że wszystko to, co czyniło mnie nieszczęśliwym, jest już poza mną.

Nawet nie chciałem myśleć o tym, że przyjdzie dzień, kiedy skończą się wakacje w hotelu i moje pieniądze. Wiedziałem jedno, że muszę żyć oszczędnie, bo od tego zależy tu moja egzystencja.

W