Na wpółświadomy. Powtarzając za sobą samym - Maksymilian Bron - ebook

Na wpółświadomy. Powtarzając za sobą samym ebook

Maksymilian Bron

0,0
9,90 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Mitologiczny Ikar, syn Dedala, który wraz z ojcem wzbił się w powietrze, na skrzydłach zbudowanych z piór spojonych woskiem, stał się symbolem uporczywego dążenia do realizacji własnych celów wbrew naturalnemu porządkowi świata. I właśnie do tego motywu nawiązuje Maksymilan Bron w wierszu rozpoczynającym niniejszy tom. Podmiot liryczny utworu „Tak naprawdę” rozmyśla o istocie ludzkiej egzystencji, sensie życia. Stara się dostrzec otaczającą rzeczywistość, zrozumieć pewne schematy. Zauważa, że ludzie za wszelką cenę starają osiągnąć wyznaczone cele, dążą do realizacji swoich ambicji, często nie zdając sobie sprawy z konsekwencji takiego poczynania. I właśnie w takim tonie utrzymana jest większość wierszy zgromadzonych w niniejszym tomiku. Autor nawiązuje w nich do doświadczeń egzystencjalnych bliskich każdemu z nas. A motyw Ikara pojawia się jeszcze w kilku następnych lirykach, niosących jednocześnie bardzo istotną wątpliwość – czy kiedy już osiągniemy wszystko, co sobie zaplanowaliśmy, będziemy naprawdę szczęśliwi?

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI
PDF

Liczba stron: 35

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Maksymilian Bron
Na wpółświadomy.
Powtarzając za sobą samym

Wersja Demonstracyjna

Wydawnictwo Psychoskok

Maksymilian Bron „Na wpółświadomy. Powtarzając za sobą samym”

Copyright © by Maksymilian Bron, 2018

Copyright © by Wydawnictwo Psychoskok Sp. z o.o. 2018

Wszelkie prawa zastrzeżone. Żadna część niniejszej publikacji nie

 może być reprodukowana, powielana i udostępniana w 

jakiejkolwiek formie bez pisemnej zgody wydawcy.

Redaktor prowadząca: Renata Grześkowiak

Korekta: Emilia Ceglarek

Projekt okładki: Robert Rumak

Skład: Jacek Antoniewski

Ilustracje na okładce: Maksymilian Bron

ISBN: 978-83-8119-104-3

Wydawnictwo Psychoskok Sp. z o.o.

ul. Spółdzielców 3, pok. 325, 62-510 Konin

tel. (63) 242 02 02, kom. 695-943-706

http://www.psychoskok.pl/http://wydawnictwo.psychoskok.pl/ e-mail:[email protected]

„Dzisiaj jestem zdania, że najwięcej zawdzięczam

odważnemu otwarciu się na uczucia… Wiele

mnie nauczyło poczucie czci, jakie czasami mi

towarzyszy, gdy dotykam umysłu innej, dawno

zmarłej osoby i wiem, że nie jestem sam na świecie.

Przede mną byli inni, którzy czuli to samo co ja…”

Walter Tevis Przedrzeźniacz

„…miał coraz silniejsze poczucie, że jest

inteligentną istotą maltretowaną przez ciekawskie

i nadęte małpy. Tylko, że to on siedział w klatce,

a małpy przychodziły i odchodziły…”

Walter Tevis Człowiek, który spadł z księżyca

Dla mojej żony Agnieszki

oraz dzieci: Jeremiego i Leonarda

Tak naprawdę

Tak naprawdę, to jestem tylko poetą

choć zostawiam na wielu drogach swoje ślady

to zostawiam je w pożyczonych butach

gdzieś na poboczu autostrady

I te maski i te paragony

z kłamstw obecnych wciąż w tym życiu

próbują zasłonić słowa

które latami zabijane były

przez strach przed życiem

przed gniewem ich boga

Tak naprawdę to słyszę muzykę

tam gdzie wyją hieny

i nie docierają do mnie klaksony

ani znak stop

I tak naprawdę to tylko

Rimbaud jest ze mną

i te ich pętle

robią ich więźniami

z dłonią ściskającą sznur

tak o

A z nami jest wieczne podążanie

za Ikarem

pragnienie gwiazd

Przed nami

i pustynia i pomarańcz promieni

deszczu ciepłego miękki spad

Wolność

Pamiętam wymarzone drogi

ze znikającym ptakiem przy zachodzie światła

pamiętam, bo tam szedłem

kiedyś

a teraz ścieżka ta gdzieś przepadła

Nie zniszczyli ulicy, ani jej poboczy z chabrami

Nie zgasło słońce na wieki,

wszystko jest niby tak samo

tylko ja gdzieś zbłądziłem

drąc się, odrzucając korzenie

tylko ja po prostu zwiędłem

bez oddechu maja o dwudziestej

o siódmej zrób to, zrób tamto

uzależnienie uciska

i tylko serce pamięta

a dusza pragnie urwiska

gdzie wolność jest z przodu i w tyle

gdzie obok siadają motyle

Miłość? Tak. I zaczeka

lecz wolność nie żyje we wnękach

Wodospad

Włóczyłem się po różnych gniazdach

w jednych szybko spadały gwiazdy

w innych wolno zasypiało słońce

Za każdym razem kiedy miałem nóż czy pióro

oddychałem szybko jakby ten oddech nie miał końca

Włóczyłem się jak mój kochany

Rimbaud, gdy cały atrament wysechł

Mu

Znając duchy, które cierpiały

niszczyć nie chciały znów

ale jak one, ja pijany

Wodospad kusił, strumyk już nie

Ile tych istnień zabijamy

by tylko serce ucieszyć swe

Szaleństwo

Szaleństwo

które zabiera kredki

Co z tego,

że papier sam kupiłem

Szaleństwo

które odbierze

Pełny koszyk

zostawi biednym

nóż do ręki włożyłem

Szaleństwo

które pokona

jedyna miłość

Która trucizna

dojdzie pierwsza do serca

Samotny klaun

w jedną stronę się pochyla

Równowaga

od klęknięcia jest

przecież trudniejsza

Szaleństwo

które sprawi, że w każdym

dojrzymy wroga

upadek nas szybki

i które zamiast

serc naszych dzieci

utnie cyces

dla oczu

nam bliskich

Rewolucja

Straciłem

to co było machnięciem mistrza pędzla od niechcenia

niewymuszonym uśmiechem

samotną podróżą w księżycowy sufit

Straciłem

na rzecz dialogu z głupcem

i monologu idiotki

na rzecz rozrywek w miękkim fotelu

i kredytów i martwienia się o nie

Straciłem

bo wygoda jest przeciwniczką poznania,

prawdziwej kontemplacji naszego istnienia

Ale mimo tych wszystkich skrzyżowań

jest jeszcze moja krew

która wtula się we mnie, a ja wtulam się w nią

i jest jedyną odpowiedzią

na to

dlaczego wciąż tu jestem

a nie śpię pod gwiazdami, gdzie kołdrą jest śnieg, deszcz czy pies przybłęda

Naiwność?

Nie.

Sprzeciw wobec tego JAK

gdzie nie zadaje się podstawowego PO CO

bo gdyby wybierało się drugie pytanie

to dawno mielibyśmy ogólnoludzką rewolucję

na którą czeka moje serce, moje oczy, moja dusza

aby znów położyć się na skrzydłach w raju przy ognisku 

nad wielką wodą

gdzie nie byłoby budzików, klaksonów i dzwonów

które zakładają kajdany

na moje serce, moje oczy, moją duszę

i wtedy dominuje umysł, rozsądek – w wielkim cudzysłowie

miast siedzieć z kagańcem na łańcuchu

i…

Przynajmniej mam swoją wyobraźnię

i choć za to

bardzo mocno Dziękuję

Horyzont

To tylko słowa

pisane na wodzie

żółte liście, szafirowa sadzawka, nieustanny spad wody

Czy można stworzyć coś od nowa

wymyślić język, zasnąć po mocnej kawie

zobaczyć płaską ziemię z księżyca

bo przecież bajki są historią

a historia bajkami

przecież zasnąć jest nie trudno

winnych win wina wiany

Przecież mogą mnie oślepić

przykleić na powieki grube szkła

podłożyć gadzinówki

przeczytałem już właściwe strony

mogę tylko słuchać i nie widzieć dnia

mogę powtórzyć de sade, de sade, de seda

Czyjeś ręce oplatają chodnik

dokoła moich butów, które musiały kiedyś

być brudne od grudek zaschniętego brudu, bo uśmiech mój pojawiał się

jedynie, kiedy czerń z wiatrem zasłaniały resztki pomarańczy

Zapomniałem, że większość rzeczy na tym świecie

nie jest lustrem weneckim i ma dwie strony

Przerażony jestem czystością

i ludźmi, którzy chcą ją zaprowadzić

Pobiegnę więc, ucieknę

nie zasnę, wolę skoczyć

niż wiązać sobie krawat

i tylko, tylko, tylko

w horyzont

prosto patrzeć

spojrzeć mu prosto

w oczy

I dojść do dziwnego przekonania

że najbardziej jesteśmy obcy

z tymi, których kochamy

Że tak naprawdę w pracy, we śnie, z boku stołu podczas świąt

jesteśmy tylko z sobą,

zupełnie sami

Koniec Wersji Demonstracyjnej

Dziękujemy za skorzystanie z oferty naszego wydawnictwa i życzymy miło spędzonych chwil przy kolejnych naszych publikacjach.

Wydawnictwo Psychoskok