Na rozstaju Wybór opowiadań - Higuchi Ichiyō - ebook

Na rozstaju Wybór opowiadań ebook

Higuchi Ichiyō

0,0
35,90 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Wyjątkowa japońska proza kobieca – choć stworzona w XIX wieku niesie bardzo aktualny przekaz.

Oddajemy do rąk Czytelnika przekład najważniejszych opowiadań Higuchi Ichiyō (1872–1896), słynnej pisarki epoki Meiji (1868–1912). Jej sława w Japonii sięga 1896 roku, kiedy to Mori Ōgai na łamach pisma krytycznoliterackiego „Mezamashigusa” (Budzik Literacki) nazwał ją „prawdziwą poetką” (makoto no shijin). Opowiadania Ichiyō cechują się pięknym, czerpiącym z tradycji poetyckiej stylem, klasycyzującym językiem i bardzo aktualnym przekazem. Z tego też względu znajdujące się w niniejszym zbiorze teksty, zwłaszcza te pisane przez autorkę pod koniec życia, jak Takekurabe (Zabawa w dorosłych, 1895–1896), Yuku kumo(Pędzące chmury, 1895), Nigorie (Mętna woda, 1895), Wakaremichi (Na rozstaju, 1896), cieszą się niesłabnącym uznaniem czytelników na całym świecie – są często zamieszczane w podręcznikach i antologiach oraz przekładane na języki obce. W takim otoczeniu biel każdego kimona zabarwi się na czerwono. Midori, będąca jeszcze w wieku niewinnym, nie bała się mężczyzn. Nie uważała również, by w pracy kurtyzany było coś niestosownego. Zapomniała już, jak bardzo szlochała, kiedy zabierano jej siostrę z domu. Wydawało jej się to snem. Teraz zazdrościła siostrze, że powodzi jej się tak, iż może pomagać odwdzięczyć się rodzicom. Nie miała pojęcia o tym, jak trudny jest los cieszącej się uznaniem kurtyzany. Z zaciekawieniem słuchała historii z życia dzielnicy o tym, jak kobiety przywoływały klientów kwileniem porównywanym do pisku myszy szukającej łupu, jak uderzały o kraty, gdy wypowiadały życzenie niczym magiczną formułę, jak w chwili rozstania zwykły mocno klepać mężczyznę w plecy, by o nich pamiętał. Nauczyła się nawet języka typowego dla dzielnicy i nie czuła cienia wstydu, kiedy go używała. Biedna… Miała zaledwie czternaście lat! Higuchi Ichiyō (właściwie Natsu Higuchi) urodziła się 2 maja 1872 roku, zmarła na gruźlicę w 1896 roku. Japońska pisarka i poetka, pozostawiła po sobie kilka tysięcy wierszy, eseje, powieści i pamiętniki. Choroba i przedwczesna śmierć przerwały bardzo owocny okres twórczości pisarki. Uczczono ją umieszczając jej wizerunek na banknocie 5000-jenowym.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 309

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Projekt okładki

Agnieszka Kucharz-Gulis

Na okładce: Torii Kotondo, Rain, www.wikiart.org

© Copyright for Polish Translation and Edition by Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego

Wydanie I, Kraków 2015

All rights reserved

Publikacja dofinansowana przez Fundację Imienia Takashimy

This book has been published with the sport of the Suntory Foundation, Osaka, Japan

Książka opublikowana przy wsparciu Fundacji Suntory z siedzibą w Osace (Japonia)

Niniejszy utwór ani żaden jego fragment nie może być reprodukowany, przetwarzany i rozpowszechnianyw jakikolwiek sposób za pomocą urządzeń elektronicznych, mechanicznych, kopiujących, nagrywających i innych oraz nie może być przechowywany w żadnym systemie informatycznym bez uprzedniej pisemnej zgody Wydawcy.

ISBN 978-83-233-3847-5

www.wuj.pl

Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego

Redakcja: ul. Michałowskiego 9/2, 31-126 Kraków

tel. 12-663-23-81, tel./fax 12-663-23-83

Dystrybucja: tel. 12-631-01-97, tel./fax 12-631-01-98

tel. kom. 506-006-674, e-mail: [email protected]

Konto: PEKAO SA, nr 80 1240 4722 1111 0000 4856 3325

Katarzyna Sonnenberg

Higuchi Ichiyō – „Samotny Liść” na kartach literatury japońskiej

Trudno przypuszczać, by gdy Higuchi Ichiyō (1872–1896) w swoich dziennikach dawała wyraz pragnieniu pozostawienia po sobie czegoś niezwykłego, spodziewała się, że zostanie jedną z najsłynniejszych pisarek swojej epoki. Jej opowiadanie Takekurabe (Zabawaw dorosłych, 1895–1896), omawiane programowo na zajęciach języka japońskiego w szkołach, a także na wielu uniwersytetach świata, w 1955 roku zostało zekranizowane przez Heinosuke Gosho i przetłumaczone na wiele języków obcych. Pisarka, która przez całe dorosłe życie walczyła z ubóstwem, z pewnością nie mogła nawet pomyśleć, że w ٢٠٠٤ roku jej wizerunek zostanie umieszczony na banknocie o wartości pięciu tysięcy jenów, a tym samym na trwałe zapisze się nie tylko na kartach japońskiej historii literatury, lecz także kultury i ekonomii. Nawet pseudonim „Ichiyō” (dosł. samotny liść), który sobie wybrała, wiązał się przecież z ubóstwem i wyrzeczeniem za sprawą odwołania do obrazu trzciny, na której Bodhidharma, patriarcha buddyzmu zen, przepłynął rzekę Jangcy po uzyskaniu oświecenia. Nie sposób przymknąć oka na tę ironię losu, który prowadził Higuchi Ichiyō krętą drogą do uznania wśród krytyków i czytelników w Japoniii poza nią.

Czas zmian i wyzwań

Higuchi Natsu (Natsuko) przyszła na świat w roku 1872, tuż przed przyjęciem w Japonii kalendarza gregoriańskiego, który oficjalnie w 1873 roku zastąpił kalendarz księżycowy. Ta zmiana była znakiem czasu – w 1868 roku Japonia pod rządami cesarza Mutsuhito (Meiji) wkroczyła w okres gwałtownych reform, które wpłynęły również na losy rodziny Higuchi. Ojciec Natsu, Noriyoshi, jeszcze przed restauracją Meiji znalazł na krótko zatrudnienie w stolicy – w powstałym w Ogawamachiw 1855 roku Bansho shirabesho (Instytut Studiów nad Pismami Barbarzyńskimi), którego zadaniem było badanie i tłumaczenie pismi traktatów zachodnich, po tym jak w 1853 roku do portów Japonii zawinęła „czarna flota” komodora Marynarki Wojennej Stanów Zjednoczonych Matthew C. Perry’ego. Higuchi Noriyoshi następnie towarzyszył Kikuchiemu Daisuke w Biurze Spraw Zagranicznych1. W 1867 roku udało mu się w końcu spełnić marzenieo awansie społecznym – zdołał kupić sobie rangę jikisan – samuraja na służbie siogunatu. Zmiana rządów w 1868 roku sprawiła jednak, że okupiony trudem i wyrzeczeniami tytuł utracił swoje dawne znaczenie.

Noriyoshi nie dał za wygraną i postanowił zmierzyć się z nową rzeczywistością. Znalazł zatrudnieniew urzędzie miejskim. W tym czasie miał już pięcioro dzieci: córki Fuji, Natsu, Kuni (Kuniko)i dwóch synów – Sentarō i Toranosuke. W 1877 ro-ku podjął pracę w stołecznej policji, skąd dziesięć lat później został zwolniony na skutek restrukturyzacji. Najstarszy syn, Sentarō, w tym samym czasie uzyskał wprawdzie posadę w Ministerstwie Spraw Zagranicznych, ale rok później (1888) zmarł na gruźlicę. Noriyoshi tymczasem postanowił zainwestować to, co mu pozostało, w stworzenie ze wspólnikami firmy przewozowej. Przedsięwzięcie zakończyło się porażką, a ojciec Ichiyō zmarł w 1889 roku, zostawiając żonę i dzieci. Najstarsza, Fuji, miała już wówczas za sobą nieudane małżeństwo, a uzdolniony artystycznie Toranosuke nie poczuwał się do opieki nad matką i siostrami. W tej sytuacji obowiązki głowy rodziny musiała przejąć zaledwie siedemnastoletnia Natsu.

Dzieciństwo Natsu

Historia rodziny Higuchi wiązała się z licznymi przeprowadzkami, których wymowa nierzadko była symboliczna. Od chwili gdy Noriyoshi podjął decyzję o opuszczeniu rodzinnej miejscowości w dzisiejszej prefekturze Yamanashi, by spróbować szczęścia w Edo (późniejszym Tokio), zmiana miejsca oznaczała dla jego rodziny zmianę statusu społecznego. Najbezpieczniejszy i najpomyślniejszy okres Natsu spędziła w pięknym domu położonym w dzielnicy Hongō w Tokio. Baba Kochō, pisarz i przyjaciel Ichiyō, wspominał później, że miała się tam chować w spiżarce i przy wątłym świetle sączącym się z okratowanego okienka bez wytchnienia czytać opowieści z obrazkamikusazōshi, co wpłynęło na gwałtowne pogorszenie się jej wzroku2.

Podobno Ichiyō czytała znacznie szybciej niż inne dzieci, a zapytana kiedyś, jak to możliwe, miała odpowiedzieć z dziecięcą prostotą, że ma dwoje oczu, więc może czytać po dwie linijki naraz3. Również w swoich dziennikach pisała o tym, jak od najmłodszych lat fascynowały ją opowieści – zwłaszcza te traktujące o życiu bohaterów i czynach prawych wojowników. „Poruszały mnie one bardzo – wspominała. – Fascynowało mnie to, co odważne i wspaniałe”4. Historie, które czytała, rozbudzały w niej pragnienie osiągnięcia w życiu czegoś, co mogłoby kiedyś stać się przedmiotem nowych opowieści i inspiracją dla czytelników. „Myślałam z żalem o tym, że moje życie może upłynąć zwyczajnie. Modliłam się o to, by chociaż raz móc osiągnąć coś niezwykłego” – odnotowała5.

Czas do śmierci ojca Ichiyō już jako pisarka wspominała w swoich dziennikach z ogromną nostalgią:

Do ukończenia trzynastego roku życia nie wiedziałam nawet, co to choroba. Mimo że ojciec i rodzeństwo cierpieli na bóle głowy, mnie jednej były one obce. Stąd od najmłodszych lat wyróżniałam się w nauce. Szybciej aniżeli inni zapamiętywałam rzeczy, a raz zapamiętanych nie zapominałam prawie nigdy. Tak twierdzili nauczyciele. Sądziłam zawsze, że tego, czego raz się nauczyłam, nie jestem w stanie zapomnieć. Jednak z wiekiem zaczęły mi doskwierać różne dolegliwości. Zwłaszcza bóle głowy czy obrzęk ramion sprawiają, że gwałtownie zmniejsza się moja zdolność zapamiętywania. Nie mogę zdobyć się w ogóle na wytrwałość. O tym, co wczoraj słyszałam, dziś zapominam, to, czego się właśnie nauczyłam, wkrótce zapomnę. Jakaż czeka mnie przyszłość w takim stanie? Czuję wielki niepokój na samą myśl o tym6.

Po latach, gdy dorosła już Ichiyō poznała dotkliwość ubóstwa i poczuła brzemię odpowiedzialności za losy matki i młodszej siostry, okres dzieciństwa jawił się dla niej jako oaza spokoju i szczęścia, do której często powracała w najtrudniejszych chwilach. Tam nie cierpiała na bóle głowy, które w prawdziwym życiu stawały się coraz dokuczliwsze, utrudniając skupienie i pracę nad opowiadaniami. Tam nie musiała się obawiać plotek na swój temat. W świecie dzieciństwa była okazem zdrowia i powodem do dumy dla ojca, który słuchał, jak nauczyciele chwalili jej talent7.

Natsu pobierała edukację w szkołach do jedenastego roku życia. Ukończyła czwartą klasę z najlepszymi notami, a biografowie na dowód jej talentu cytują wiersz, który miała wówczas napisać: hosokeredo hitono tsue tomo hashira tomo omowarenikeri fude no inochige (włosie pędzla, jakże cienkie, a przecież stało się laską i oparciem)8. Ten krótki utwór waka,w tradycyjnym metrum 5–7–5–7–7, mógł powstać pod czujnym okiem nauczyciela, jednak w niezwykły sposób zapowiadał przyszłą drogę jego autorki. Mimo wysokich ocen i zapału do nauki Nat-su opuściła szkołę, gdy miała jedenaście lat. Jej matka uznała wtedy, że córka powinna zacząć się przysposabiać do prac domowych. Ojciec był innego zdania. Po latach Ichiyō przywoływała wspomnienia dnia, kiedy ważyły się losy jej dalszej edukacji:

Ojciec zapytał mnie wprost, co o tym sądzę, ale od dziecka byłam bojaźliwa i nie potrafiłam się jasno opowiedzieć. Dlatego też przestałam chodzić do szkoły. Czułam taki smutek, że wolałabym chyba umrzeć. Następnie do czternastego roku życia uczyłam się różnych prac domowych i robótek ręcznych. Tak mijał czas. Nie zapomniałam jednak o pracy przy biurku. Ojciec kupił mi książkę z wierszamiwaka, a w końcu postanowił pokonać różne przeciwności i zapewnić mi możliwość dalszego kształcenia9.

Jedenastoletnia Natsu nie potrafiła sprzeciwić się woli matki i ostatecznie zrezygnowała ze szkoły. Już na tym etapie można jednak dostrzec jej wytrwałość – nadal próbowała znaleźć czas na czytanie i pisanie. W swoim postanowieniu znalazła sprzymierzeńca w ojcu, który nie tylko ofiarował jej książki z poezją, lecz także znalazł dla niej miejsce w prywatnej szkole dla dziewcząt, którą w okolicy Koishikawa prowadziła ceniona wówczas poetka wakaw tradycyjnym stylu – Nakajima Utako. W Haginoyi Natsu uczyła się zasad pisania poezji, ćwiczyła kaligrafię, uczestniczyła w konkursach poetyckich. Tam również poznała wiele koleżanek: Itō Natsuko, Tanakę Minoko, a także Tanabe Tatsuko (Miyake Kaho), która zainspirowała ją do myślenia o pisaniu jako o drodze utrzymania rodziny.

Samotność głowy rodziny

Śmierć ojca oznaczała dla Ichiyō utratę bezpieczeństwa i wsparcia. Przeprowadziła się wrazz matką i młodszą siostrą w okoliceKikuzaka. Z dnia na dzień ich status uległ radykalnemu pogorszeniu, co sprawiło, że czuła się w szkole Haginoya jak uboga krewna. Jako głowa rodziny została z marzeniamio literaturze niemal całkowicie osamotniona. Matka nie rozumiała jej pragnień, jedynie Kuni starała się pomagać w szyciui pracach domowych, by umożliwić siostrze pisanie dzienników i komponowanie opowiadań10. Rozstaniez ojcem było dla Ichiyō tak bolesne, że wspomniała o nim w dziennikach jedynie po upływie czasu, który pozwolił jej spojrzeć na przeszłość z dystansem.

Przedwczesne odejście Noriyoshiego miało konsekwencje także dla przyszłości Ichiyō. W nowej sytuacji Shibuya Saburō – mężczyzna, z którym rodzina Higuchi wiązała losy Natsu – postanowił skupić się na rozwoju własnej kariery i zaniechał rozmów o małżeństwie. „Shibuya był nadal bardzo młody. Kto wie, może nie umiał się zdecydować” – tak Ichiyō po latach próbowała ocenić jego postępowanie11. Kiedy mężczyzna pojawił się ponownie w jej życiu i na kartach dzienników, pisarka podjęła już decyzję, iż nie chce wychodzić za mąż, chociaż wiedziała, że poślubienie Shibuyi rozwiązałoby jej trudności finansowe.

Jako głowa rodziny Ichiyō wykonywała różnorakie prace na zlecenie, także te, o które prosiła ją Nakajima Utako,chcąc pomóc w ten sposób swojej uczennicy. Robótki ręczne były jednak niewystarczającym źródłem utrzymania. Ichiyō często musiała się zwracać do krewnych i znajomychz prośbą o pożyczki12. Wprawdzie wydawać by się mogło, że z czasem powinna się przyzwyczaić do nieustannego proszenia o pomoc, w dziennikach pisała jednak o uczuciu skrępowania w obliczu takiej konieczności. Równocześnie towarzyszył jej żal, że nie może się skupić jedynie na pisaniu.

W 1893 roku Ichiyō postanowiła zrezygnować z kariery lite-rackiej i zająć się handlem. W tym celu przeprowadziła się z siostrą i matką do skromnego mieszkanka w Ryūsenji (określanego popularnie jako Daionjimae) na obrzeżach słynnej dzielnicy rozrywki Yoshiwara, gdzie otworzyła sklepik z rozmaitościami. Sprzedała nawet pamiątki po ojcu, by wesprzeć to przedsięwzięcie. Swoje postępowanie tak tłumaczyła w dziennikach: „Nie mają spokojnego serca ci, którzy nie mają pewnego zawodu i dochodu. Cóż nam po pięknie księżyca i kwiatów, kiedy brakuje pożywienia. Przecieżliteratury nie tworzy się po to, by przeżyć”13. Ichiyō najwyraźniej nie chciała zrezygnować z własnej wizji literatury po to jedynie, by zarabiać. W tych słowach skrytykowała również swoje wcześniejsze przypuszczenia, że można pisaniem zarabiać na życie.

Pracyw sklepie nie sposób było pogodzić ze studiowaniem literatury, choć Ichiyō nigdy całkowicie nie zaniechała takich prób. W dziennikach oba światy jawią się jako przeciwstawne:

Chodzę to tu, to tam, skupując rzeczy do sklepu. Nie przykładam się jednak do zadań takich jak rachunki czy sprzedawanie. Raz po raz przychodzą dzieci, by kupić jakieś drobiazgi. „Chcę to!”, „Poproszę tamto!” – wołają, robiąc mnóstwo hałasu. A tymczasem tuż za drzwiami, w moim pokoju zebrali się oświeceni mędrcy i ludzie pióra. Tam jest zupełnie inny świat, który sprawia, że powiew subtelności i elegancji przepływa przez pokój14.

Przez brak płynności finansowej sklep, którego otwarcie wiązało się dla Ichiyō z wielkimi wyrzeczeniami, nie przynosił wymiernych zysków. Po niespełna roku został zamknięty, ale jej obserwacje dotyczące przychodzących tam klientów miały w przyszłości zaowocować opowiadaniemTakekurabe, którego akcja jest osadzona w pobliżu Yoshiwary. Ichiyō przeniosła się z Ryūsenji w okolice Maruyama Fukuyama chō, gdzie odwiedzali ją Hirata Tokuboku, Kawakami Bizan, Baba Kochō i wielu innych pisarzy. Z czasem barwy i dźwięki najsłynniejszej z japońskich dzielnic rozrywki zniknęły z kart dzienników, by powrócić w tworzonych przez nią opowiadaniach.

Pisarka

Ichiyō zaczęła pisać dziennikiw 1887 roku. Miała wówczas piętnaście lat i już uczęszczała do szkoły Haginoya. Na ich kartach zapisywała notatki z konkursów poetyckich oraz własne wiersze, równocześnie ćwicząc kaligrafię. Po pierwszym tomie nastąpiła jednak długa przerwa, która zbiegła się w czasiez odejściem Noriyoshiego. Do prowadzenia dzienników Ichiyō powróciła po czterech latach, jednak marzenia o pisaniu musiały w niej kiełkować wcześniej, od chwili gdy dowiedziała się, że jej koleżanka ze szkoły – Miyake Kaho – wydała opowiadanie Yabu no uguisu (Gajówka w gąszczu, 1888). Kaho, której działalność literacką wsparł Tsubouchi Shōyō, pisarz i krytyk, autor słynnej rozprawy Shōsetsu shinzui (Sedno powieści, 1885), otrzymała za publikację tantiemy w wysokości trzydziestu trzech jenów i dwudziestu senów, co dodatkowo zmotywowało Ichiyō do pracy15. Postanowiła, że w wieku dwudziestu lat, podobnie jak koleżanka, opublikuje swój pierwszy utwór i z wielkim poświęceniem próbowała temu sprostać. Na jednym z tekstów pochodzących z tego okresu pojawił się też pseudonim „Ichiyō”.

Decyzję o pisaniu opowiadań także z myślą o dochodach, które pozwoliłyby utrzymać rodzinę, Ichiyō wyraża otwarciew dziennikach:

Wiem nawet zbyt dobrze, że brakuje mi wykształcenia i wiedzy. A mimo to chcę pisać powieści, które – jak mówią – są wyjątkowo trudne, i w ten sposób utrzymać trzyosobową rodzinę. Na myśl o tym, że to nadmierna śmiałość bądź ignorancja, czułam – leżąc tak sama w środku nocy – niewypowiedziany lęk i smutek…16

Na publikację pierwszego opowiadania Ichiyō musiała poczekać do marca 1892 roku. Yamizakura(Wiśnie o zmierzchu) wydano na łamach nowego pisma „Musashino”, którego redakcji nie było jednak stać na to, by autorce zapłacić. Inicjatorem publikacjii człowiekiem, któryniewątpliwie wywarł wpływ na styl, a być może również na tematykę tego utworu, był Nakarai Tōsui – dziennikarz gazety „Asahi shimbun”. Ichiyō została mu przedstawiona w 1891 roku, a w dziennikachz tego okresu odnotowała, że potraktował ją bardzo serdecznie: „Jako że nie przywykłam do takiej serdeczności, poczułam, że uszy mi płoną, a w gardle mam sucho. Nie wiedziałam zupełnie, co odpowiedzieć. Ukłoniłam się tylko. Wstyd mi na samą myśl o tym, jaką gąską musiałam się wydać”17. Oto, jak opisała pierwsze spotkanie ze swoim mentorem:

Profesor Nakarai ma około trzydziestu lat. Wiem, że to nie przystoi, żebym wzmiankowała o jego urodzie, ale postanowiłam przecież zapisywać wszystkie swoje myśli. Ma piękną cerę i delikatne rysy, jakby się z lekka uśmiechał (dzieci muszą go uwielbiać). Jest nieco wyższy niż większość mężczyzn, postawny. Naprawdę można go podziwiać. Spokojnym głosem zaczął mi opowiadać o świecie pisarzy18.

Od tego spotkania Nakarai Tōsui stał się kluczową postacią dzienników Ichiyō i człowiekiem, z którym wiązała nadzieje na rozwój swoich zdolności literackich. Odwiedzała go często, nieraz na przekór pogodzie, a on także składał jej czasem wizyty. Rozmawiali o literaturzei możliwościach publikowania. Wkrótce w „Musashino” pojawiły się jeszcze dwa inne opowiadania Ichiyō. Jej relacja z Nakaraiem stała się jednak przedmiotem plotek, których mężczyzna wydawał się świadomy.

Niech no tylko postawię się w pozycji osoby trzeciej – Ichiyō opisała w dziennikach jego stanowisko – panna Higuchi ostatnio odwiedza niejakiego Nakaraia. I jeszcze: ten mężczyzna nie jest wszak zniedołężniałym starcem. Co więcej, podobno mieszka sam – musi coś być na rzeczy w tym, że młoda kobieta go tam odwiedza19.

Ostatecznie Ichiyō podjęła decyzję o rozstaniui uniezależnieniu się od wpływów Nakaraia. Pozostał on jednak dla niej ważną postacią, o której pamięć i dobre zdanie autorka Yamizakuranie przestała zabiegać20.

Rozstaniez Nakaraiem Tōsui, choć bolesne, otworzyło przed Ichiyō również możliwości publikowania w innych czasopismach literackich. Za sprawą Miyake Kaho udało się wydać opowiadanie Umoregi(Skamieliny, 1892) w piśmie „Miyako no hana”, znacznie poczytniejszym niż „Musashino”. Kolejne ważne utwory pojawiały się już na łamach „Bungakukai” – pisma wydawanego od 1893 do 1895 roku i skupiającego twórców literackich związanych z nurtem Romantyzmu, między innymi Kitamurę Tōkoku, Uedę Bina i Hiratę Tokuboku. Ichiyō stopniowo poznawała młodych pisarzy, którzy czerpali inspiracje z literatury europejskiej. Równocześnie poświęcała się studiom nad literaturą japońską – od Genji monogatari (Opowieści o księciu Genjim, XI wiek) Murasaki Shikibu przez utwory Ihary Saikaku i innych twórców okresu Edo aż po teksty współczesnych jej pisarzy. Swada, z jaką Saikaku opisywał postaci i wydarzenia, pozwoliła Ichiyō wyjść poza obrazowanie znane z kobiecej literatury okresu Heian. Jego wpływy są wyraźne zwłaszcza w utworzeŌtsugomori(Wigilia Nowego Roku, 1894), który podejmuje znany z literatury Edo motyw koniecznej spłaty długu przed zakończeniem roku. Późniejsze opowiadania Ichiyō cechują się również bardziej rozbudowaną narracją, która przestała być podporządkowana poetyckim obrazom.

Przełomowe dla Ichiyō jako pisarki było niewątpliwie doświadczenie życia na obrzeżach Yoshiwary. Jeszcze zanim autorka Takekurabe zamieszkała w Ryūsenji, zwracała uwagę na grę pozorów w miejscach zwanych herbaciarniami „machiai”. „Sądząc jedynie po znakach – pisała – jest to miejsce, gdzie ludzie spotykają się na pewien czas. W rzeczywistości jednak (…) wzywane są tam gejsze, pije się alkohol, lampy są rozpalone, słychać szepty, a zabawy trwają do późnej nocy”21. Z chwilą przeprowadzkiw 1893 roku znalazła się w samym sercu świata niegasnących lamp.

Opisy Ryūsenji rozsypane po dziennikach Ichiyō zapowiadają scenę wydarzeń Takekurabe:

Nasze nowe mieszkanie znajduje się na drodze prowadzącej bezpośrednio z Shitayi do Yoshiwary. Po zmierzchu słychać odgłosy przetaczających się ryksz, z latarniamiu boku. Nie do opisania jest wprost ten hałas i ta jasność. Ostatni przybysze docierają około pierwszej nad ranem. O trzeciej słychać już ryksze wracające do domów. Trudno się przyzwyczaić do tych warunków po ciszy naszego dawnego mieszkania w Hongō22.

Gwari stukot dzielnicy przeplatały się ze śpiewem kobiet i grą na shamisenie, a widok postaci kryjących się za nisko nasuniętymi kapeluszami skłaniał do refleksji nad ich historiami. Ichiyō, która na kartach dzienników dostrzegła w grającej na instrumencie kobiecie piękno, czar i dystans przywodzący na myśl kogoś, kto osiągnął już oświecenie, zaczęła szkicować postacio niedopowiedzianej przeszłości. Taka jest Oriki w Nigorie (Mętna woda, 1895)23. Równocześnie barwyi dźwięki dzielnicy odtworzyła w Takekurabe, w którym przyszłość bohaterów, choć przesądzona, przedstawiona jest za pomocą aluzji i symbolu.

Czas od stycznia 1895 do maja 1896 roku badacze Higuchi Ichiyō określają zgodnie jako „cudowny”. Powstały wtedy najsłynniejsze opowiadania: obok Takekurabei Nigorie, także Yuku kumo (Pędzące chmury), Kono ko (To dziecko) i Wakare michi (Na rozstaju), które są wyrazem stałej pracy nad budowaniem narracji. Yuku kumo, jedenz nielicznych utworów Ichiyō, którego miejsce akcji wykracza poza obszar Tokio, wykorzystuje dialog postaci jako przestrzeń ich nieporozumienia. Takie użycie dialogu pojawia się również w Wakare michi. Kono koz kolei stanowiło próbę odpowiedzenia przez Ichiyō na postulaty użycia języka mówionego w literaturze. To opowiadanie napisane w pierwszej osobie w stylu kolokwialnym, różniącym się zasadniczo od bogatych w poetyckie skojarzenia i frazy stylu debiutanckiego Yamizakura.

Cudowny okres aktywności twórczej Ichiyō przerwała jej choroba i przedwczesna śmierć 23 listopada 1896 roku. Pisarka pod koniec życia zdołała już zyskać uznanie sobie współczesnych. Mogła utrzymywać siebie i rodzinę z pisania, pozostając wierna postanowieniu, które zawarła kiedyś w dziennikach:

Nie chcę tworzyć rzeczy, które czyta się raz i wyrzuca, jak czyni wielu innych. Nawet jeśli żyjemy w czasach, kiedy uczucia są nikłe, a wartości łatwo się zmieniają i to, co dziś cieszy, jutro będzie porzucone, chcę pisać utwory, które trafiają do ludzkich serc, które opisują ludzkie serca24.

Decyzja Ichiyō, by pisać nie pod dyktando wydawców, ale w poszukiwaniu piękna, przyniosła owoce. Mori Ōgaii Kōda Rohan dostrzegli jej talent. Wielu innych gromadziło się w jej domu, by jej słuchać. Nawet wówczas, otoczona ludźmi, Ichiyō pozostawała jednak samotna: „Kiedy pomyślę, że nie ma nikogo, kto by mnie prawdziwie rozumiał, czuję, jakbym sama tylko żyła na tym świecie” – odnotowała na krótko przed śmiercią25. To była jej droga – „Samotnego Liścia”, który nagłym podmuchem wiatru sfrunął na karty historii literatury japońskiej.

1Robert Lyons Danly, In the Shade of Spring Leaves: The Life and Writings of Higuchi Ichiyo, a Woman of Letters in Meiji Japan, W.W. Norton & Company, New York 1981, s. 8.

2Ono Fusako, Higuchi Ichiyō – hito to sakuhin, red. Fukuda Kyoko, Shimizu shoin, Tokio 1992 (pierwsze wyd. 1966), s. 17.

3Zob.: Setouchi Jakuchō, Honoo kōru. Higuchi Ichiyō no koi, Shōgakkan bunkō, Tokio 2004, s. 48.

4Higuchi Ichiyō, Zenshaku Ichiyō nikki, t. 3, red. Nishio Yoshihito, Ōfūsha, Tokio 1976, s. 74. Wykorzystane w artykule tłumaczenia dzienników można znaleźć w: Katarzyna Sonnenberg, Opowiadanie siebie. Autobiografizm Higuchi Ichiyō, Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, Kraków 2014.

5Ibidem, s. 74.

6Higuchi Ichiyō, Zenshaku Ichiyō nikki, t. 1, s. 106.

7Ibidem, t. 3, s. 74.

8Ono Fusako, op. cit., s. 17.

9Higuchi Ichiyō, Zenshaku Ichiyō nikki, t. 3, s. 75.

10Zob.: Seki Reiko, Fuzukue no kūkan. Media to shiteno Ichiyō nikki [w:]Higuchi Ichiyō o yominaosu, red. Shin feminizumu hihyō no kai, Gakugei shorin, Tokio 1994, s. 299.

11Ibidem, t. 2, s. 216.

12Zob.: Masuda Mizuko, Higuchi Ichiyō, Shintensha, Tokio 1998, s. 112–139.

13Higuchi Ichiyō, Zenshaku Ichiyō nikki, t. 3, s. 24–25.

14Ibidem, s. 100.

15Zob.: Shioda Ryōhei, Higuchi Ichiyō kenkyū, Chūōkōronsha, Tokio 1956, s. 239–240. Por.: Hirata Yumi, Josei hyōgen no Meiji shi, Iwanami shoten, Tokio 1999, s. 89.

16Higuchi Ichiyō, Zenshaku Ichiyō nikki, t. 2, s. 261.

17Ibidem, t. 1, s. 51.

18Ibidem.

19Ibidem,t. 3, s. 169.

20Ibidem, s. 60.

21Ibidem, t. 1, s. 165-166.

22Ibidem, t. 3, s. 59.

23Por.:ibidem, s. 69.

24Ibidem, t. 1, s. 212.

25Ibidem, t. 3, s. 450.

Opowiadania

Wiśnie o zmierzchu

I

Dzieliło ich tylko ogrodzenie z bambusa. Z jednej studni czerpali wodę, czystą i głęboką. Cieszył ich zapach tej samej śliwy, która choć kwitła przy jednym z domów, oznajmiała wiosnę także sąsiadom. Rodziny Nakamura i Sonoda żyły zgodnie obok siebie.

Pan Sonoda zmarł przed rokiem, a jego spadkobierca, Ryōnosuke, który właśnie powitał dwudziestą pierwszą wiosnę, studiował na jednym z uniwersytetów. W rodzinie Nakamurów syn zmarł przedwcześnie. Nie dziwi zatem, że rodzice strzegli swej jedynej córki jak źrenicy oka, uważając, by najmniejszy nawet podmuch wiatru nie potargał ozdób, które wpinała we włosy. Pragnęli, by żyła długie wieki – niczym żuraw – dlatego też nazwali ją Chiyo, co znaczy „tysiąc lat”.

Miodla roztacza swoją woń, gdy tylko wypuści pierwsze liś- cie. Podobnie było z Chiyo. Ludzie przepowiadali jej świetlaną przyszłość, gdy była jeszcze zaledwie kilkuletnim dzieckiem. Jej uroda rozkwitała piękniej aniżeli pąki zroszone deszczem na górze Yayoi. Zdawała się wyczekiwać pełni niczym księżyc szesnastej nocy spozierający poprzez listowie.

Gdy Chiyo powitała szesnastą wiosnę1, upięła włosy wysoko z tyłu głowy tak jak dorosłe panny, przetykając je barwnymi wstążkami2. Wyglądała prześlicznie, niczym czerwony kwiat, którego nie sposób ukryć w ogrodzie. „Spójrzcie tylko na córkę Nakamury” – nawet nieznajomi zachwycali się jej urodą. To prawda, że niełatwo być na tym świecie pięknością. Niektórzy z rozrzewnieniem wspominali zabawy Chiyo. „Zwykła puszczać latawce tak, by igrał z nimi północny wiatr, a słupy telegraficzne usiłowały jej w tym przeszkodzić” – mówili.

Chiyo wiedziała, że te igraszki to już przeszłość. Skoro jednak Ryōnosuke nadal chciał traktować ją jak dziecko, które bawi się lalkami, i nie myślał nawet dostrzec, jak wydoroślała, nie będzie z tego powodu rozpaczać. Prawdą jest, że Ryōnosuke i Chiyo nie widzieli świata poza sobą. Ich wspólne zabawy w jednej chwili przeradzały się jednak w zaciekłe sprzeczki. „Nie ma potrzeby, byś tu ponownie przychodził” – dąsała się wówczas Chiyo. „Co takiego? Ani mi się śni” – chłopiec nie pozostawał jej dłużny.

Chiyo tymczasem nie potrafiła znieść nawet kilku dni rozłąki z Ryōnosuke.

– Przepraszam. Tamta kłótnia była z mojej winy. Już nigdy nie zachowam się tak samolubnie. Wybacz mi i bawmy się jak zawsze – prosiła.

Wiadomo, że lód topnieje z nadejściem wiosny.

– Nie, to moja wina – odpowiadał Ryōnosuke. Myślał o tym, że gdyby miał młodszą siostrę, chciałby, aby była tak urocza jak Chiyo.

Pewnego dnia Chiyo uśmiechnęła się do Ryōnosuke promiennie, pociągnęła go za rękaw i rzekła:

– Wiesz, Ryō, wczoraj miałam piękny sen. Na pewno to dobry znak. Śniło mi się, że ukończyłeś szkołę, miałeś na głowie wysoki kapelusz i siedziałeś w pięknie zdobionym powozie. Zajechałeś nim przed jakiś budynek w stylu europejskim.

– Sny miewają odwrotne znaczenia. Może jakiś powóz potrąci mnie przez przypadek. – Ryōnosuke roześmiał się na głos. Chiyo zmarszczyła swe piękne brwi.

– Nawet nie mów takich strasznych rzeczy. Dziś jest niedziela i nie wolno ci już nigdzie wychodzić.

Wprawdzie wykształcona panienka nie powinna wierzyć w przesądy, ale Chiyo nie dbała o to, gdy tylko w grę wchodziło bezpieczeństwo Ryōnosuke.

Kiedy Chiyo i Ryōnosuke przebywali z sobą, nie czuli żadnych barier ani skrępowania. Nie znali jeszcze goryczy miłosnego rozstania, tak jak nie potrafiliby uchwycić kropli rosy na koniuszku liścia. Dni wiosenne upływały im beztrosko. W połowie lutego3, kiedy wiały jeszcze zimne wiatry, umówili się, że razem pójdą oglądać kwiaty śliwy. Wieczorem w święto bogini wojowników Marishiten4 wyszli razem na spacer. Chiyo, wsparta na ramieniu Ryōnosuke, powiedziała:

– Ryō, chyba nie zapomniałeś o swojej obietnicy?

– Bądź spokojna, nie zapomniałem – zapewnił młodzieniec. Po chwili jednak dodał: – Zaraz, zaraz, cóż to mogło być…

– Coś podobnego! Teraz, kiedy jesteśmy już w drodze! Miałam nadzieję, że mnie tam prowadzisz.

– No tak! Przypomniałem sobie. Przecież mówiłaś, że chcesz zobaczyć widowisko o Oshichi, córce sprzedawcy warzyw5, prawda?

– Oj, żarty się ciebie trzymają!

– No to może chodzi o dzikiego niedźwiedzia schwytanego w prowincji Tamba6?

– Nieważne, rób, jak uważasz. Ja wracam do domu. – Chiyo zaczęła się dąsać.

– Przepraszam. Żartowałem tylko. Ale przecież panienka Nakamura nie życzy sobie wysłuchiwać takich bredni. Czuję się doprowadzony do porządku.

– Wszystko jedno. Nie chcę już nigdzie iść.

– Nie musisz się tak denerwować. Co ludzie pomyślą, kiedy zobaczą, że kłócimy się na spacerze!

– To przez ciebie. Nic tylko się ze mną droczysz.

– Przecież już cię przeprosiłem. Gawędzimy tu sobie miło, a przed nami już sklep z galanterią.

– Ach, co teraz? Może tam dalej też coś będzie widać? Sama nie wiem…

– A co się stało z osobą, która nigdzie nie chciała iść?

– Zapomnijmy o tym.

Wkrótce sprzeczka odeszła w zapomnienie. Ryōnosuke i Chiyo skręcili w boczną uliczkę, gdzie rosło mnóstwo śliw. „Chodźcie tutaj!” – ktoś dawał ręką znaki. Rozległ się stukot drewnianych chodaków. Niewidoma kobieta grająca na koto, niczym współczesna Asagao7, śpiewała: „Nim rosa opuści liście powoju, ach, żal i uniesienie”. „Łakocie, kupujcie łakocie!” – zachęcał słodkim głosem uliczny sprzedawca. Tuż obok niego ktoś inny zachwalał słone ciastka ryżowe, świeżo wypiekane. Zabawne, jak przekrzykiwali się nawzajem.

– Chiyo, maleńka, spójrz tylko tutaj. Drugie na prawo.

– Ach, jakie piękne! Takie różowe… – Chiyo przyglądała się kwiatom jak urzeczona. Wtem poczuła, że ktoś kładzie jej rękę na ramieniu.

– Chiyo?!

– Tak? – Odwróciła się i spostrzegła grupę dziewcząt w modnych fryzurach.

– Wyglądacie na bardzo zaprzyjaźnionych – powiedziała zuchwale jedna z nich o ustach jak kwiat śliwy. Na te słowa pozostałe dziewczęta wybuchnęły głośnym śmiechem.

Po chwili już ich nie było. Wieczorny wiatr niósł tylko ich śmiech.

– Chiyo, kto to był? Koleżanki ze szkoły? Bardzo hałaśliwe… – Ryōnosuke z niedowierzaniem odprowadzał wzrokiem grupkę dziewcząt. Chiyo tymczasem spuściła głowę zawstydzona.

II

Skąd przyszło to nagłe uczucie, którego jeszcze wczoraj nie było w jej sercu? Czuła się teraz zlękniona i zagubiona. Świat wokół niej pogrążony był w ciemności. Głos Ryōnosuke zdawał się przenikać ją na wskroś. Na samo jego wspomnienie drżała jak liść na wietrze. Kochała go. Równocześnie wstydziła się go i bała. Jeśli coś powie, czy jej nie wyśmieje? A jeśli coś zrobi i spotka się z jego pogardą? Jego najprostsze pytanie onieśmielało ją. W głowie roiło się jej od myśli, ale potrafiła tylko siedzieć skulona na podłodze i zmiatać dłonią pył. Szeptała słońcu, jak bardzo pragnęła zobaczyć Ryōnosuke. Jeszcze wczoraj nie bałaby się powiedzieć tego głośno. Wszystko przez to krępujące uczucie! Nie była już nawet w stanie wypowiedzieć imienia Ryōnosuke ani wspomnieć o jego rodzinie. Cóż począć? Łzy nie były w stanie ugasić płomienia w jej sercu.

W nocy nie mogła spać. Wymęczona, dopiero nad ranem zapadała w drzemkę. Wtedy Ryōnosuke przychodził do niej we śnie, delikatnie gładził ją po plecach i pytał: „O czym myślisz?”. „O tobie” – nawet we śnie nie potrafiła się zdobyć na odpowiedź. Zachowywała się jak na jawie, choć wiedziała, że kryjąc prawdę, buduje mur między sobą a ukochanym. „Przede mną niczego nie ukryjesz. Przecież widzę, że coś cię trapi. O kim tak rozmyślasz? Zazdroszczę temu szczęściarzowi” – pytał wówczas Ryōnosuke, jakby niczego nie pojmował. „Myślisz, że gotowa byłabym tak zmizernieć z miłości do jakiegoś nieznajomego? Spójrz tylko, jak zeszczuplałam!” – Chiyo pokazała mu swoją dłoń. Ryōnosuke ujął ją delikatnie i zapytał z uśmiechem: „Któż więc to taki?”. Już miała mu odpowiedzieć, ale w tej samej chwili zabrzmiał dzwon świątynny, który ją obudził. Rodził się nowy dzień. „A więc to tylko sen” – pomyślała Chiyo. Teraz zrozumiała wiersze, w których poeci pisali, jak okrutne dla kochanków jest pianie koguta. Słońce wstawało, a ona pragnęła nadal śnić. Tego ranka nie czuła się dobrze.

– Co ci dolega, dziecko? Wyglądasz, jakbyś była chora – zaniepokoiła się matka. Choć Chiyo wiedziała, że nie może znać przyczyny jej utrapienia, zarumieniła się na te słowa.

Przedpołudnie upłynęło Chiyo na szyciu, które jednak nie dało jej wytchnienia od trapiących ją myśli. Chciała się ich pozbyć jak najprędzej. Cóż dobrego mogło z nich wyniknąć? Jeśli nawet wyznałaby Ryōnosuke, co czuje, z pewnością umarłaby ze wstydu, gdyby ją odrzucił. Raczej wolałaby już nigdy więcej go nie zobaczyć. Traktował ją zawsze jak młodszą siostrę, ale to tylko rozpaliło w niej miłość do niego. Wkrótce pojmie kogoś za żonę. Jaka będzie ta kobieta? Bez wątpienia najpiękniejsza pod słońcem. Będzie grała na instrumentach i znała się na sztuce. To oczywiste, że zasługiwał na to, co najlepsze. Chiyo czuła, że nie może się równać z takim ideałem. Może jednak powinna mu wyznać otwarcie, co czuje? Tylko co stałoby się wówczas z ich przyjaźnią? Im dłużej rozmyślała nad swoim utrapieniem, tym bardziej pragnęła o wszystkim zapomnieć. Gdyby tylko mogła traktować Ryōnosuke jak brata!

Jedno ciepłe słowo Ryōnosuke wystarczyło, by smutek Chiyo powrócił. Próbowała udawać, że go nie słyszy, i szukać ukojenia we łzach. Zaraz jednak porzucała swoje wcześniejsze postanowienie jak kłębek nici. Czułość Ryōnosuke była dla niej bolesna. Po stokroć wolałaby, żeby był dla niej okrutny i w ten sposób zakończył jej męki. Sama już nie wiedziała, kogo winić za ten stan rzeczy. Siebie? A może jego? Tak, to on jest winny. Nienawidziła go. Nie chciała go więcej widzieć ani słyszeć. Jego widok, jego głos rozpalały tylko żar w jej piersi. Byłoby jej na pewno przykro, ale wolałaby już, by Ryōnosuke pogniewał się o coś ważnego i by jego noga więcej nie postała w jej domu. Sama nigdy nie poszłaby go odwiedzić. To niefortunne życzenie, ale czuła, że gdyby ich relacje się popsuły, wreszcie zaznałaby spokoju. Postanowiła, że będzie go unikać. Jeśli się na nią obrazi, tym lepiej, osiągnie swój cel.

Chiyo, trzymając w ręku miarkę krawiecką, poprzysięgła sobie, że więcej nie zobaczy się z Ryōnosuke. W tej samej chwili jednak usłyszała jego głos i serce załopotało jej w piersi. Jak mogła myśleć tak niedorzecznie? Przecież musi się z nim zobaczyć. Ryōnosuke nie miał przyjaciółki droższej niż ona, ale jej miłość nie znalazła odbicia w jego sercu. Jego uczucia do niej były niewinne, pozbawione choćby cienia namiętności. Ryōnosuke nie wiedział nawet, że jest na tym świecie ktoś, kto go pokochał, jakże mógł więc dzielić cierpienia Chiyo? W jaki sposób powinna się zachowywać przy kimś tak szczerym i uczciwym jak on? Chiyo czuła, że nie ma dla niej przyszłości i nie posiadała się z żalu. Nie dla niej będą kwitły pąki na wiosnę, nie jej młoda trawa przy ogrodzeniu zwiastowała nadejście czasu miłości.

III

– Chiyo, maleńka, czujesz się dziś już lepiej? – Ryōnosuke rozsunął parawan przy łóżku i usiadł u wezgłowia. Chiyo pomyślała ze wstydem, że ma włosy w nieładzie. Spróbowała się podnieść na wychudłych rękach.

– Nie wstawaj! Jesteś chora i nie musisz dbać o konwenanse. Jeśli chcesz się trochę podnieść, wesprzyj się na moim ramieniu. – Podniósł ją delikatnie.

– Czy nie masz teraz czasem egzaminów na studiach?

– Mam.

– Czy mimo to możesz tutaj przychodzić i spędzać ze mną czas?

– Nie zawracaj sobie tym ślicznej główki. Troski mogą ci teraz zaszkodzić.

– Jednak martwię się o to, czy dobrze zdasz.

– Zamiast się martwić tym, jak mi pójdzie, lepiej jak najszybciej wydobrzej.

– Dziękuję ci za ciepłe słowa. Obawiam się jednak, że mogę tym razem nie wyzdrowieć.

– Oj, znowu opowiadasz głupstwa. Nigdy nie wydobrzejesz, jeśli nie będziesz tego chciała. Pomyśl, jak zatroskani są twoi rodzice. Takie zachowanie jest do ciebie niepodobne.

– Wiem. Nie sądzę jednak, że z tej choroby można się wyleczyć – powiedziała bezradnie Chiyo. Łzy napłynęły jej do oczu.

– Nie bądź niemądra – odrzekł Ryōnosuke. Nie można było jednak zaprzeczyć, że stan Chiyo był poważny. Z dnia na dzień dziewczyna wychudła i zmizerniała. Jej śliczne niegdyś policzki z uroczymi dołeczkami były teraz zapadnięte, a cera stała się biała, niemal przezroczysta. Zaczęły jej wypadać włosy. Nadal były kruczoczarne, ale straciły dawny połysk.

Każdy byłby poruszony widokiem Chiyo w tym stanie. Nic dziwnego, że Ryōnosuke się martwił. Ile dane mu będzie jeszcze ją widzieć? Chiyo leżała ubrana w cienkie kimono, na którym malowane trawy zdawały się więdnąć wraz z dziewczyną. Jasnoróżowy pas był luźno związany na przodzie. Przyjaźnili się od lat. Rozumieli się dobrze. Dlaczego więc nie odkrył wcześniej tego, co czuła? Jaka ogromna tęsknota musiała się kryć w tej drobnej piersi. Wczoraj o zmierzchu Ofuku przybiegła do niego ze łzami w oczach i powiedziała, że panienka Chiyo gorączkuje i bez przerwy woła jego imię. Pewnie chce, by przy niej czuwał. „Żal bierze, taka jest biedna” – łkała Ofuku. – „Panicz się zlituje”.

Tego ranka, kiedy Ryōnosuke poszedł odwiedzić Chiyo, dziewczyna zsunęła ze szczupłego palca pierścionek.

– Proszę, to na pamiątkę – powiedziała. Z trudem przywołała na twarz nieporadny uśmiech. Gdyby tylko wiedział wcześniej, co kryło się w jej sercu, nigdy nie pozwoliłby, żeby tak cierpiała. Czuł, że to wszystko jego wina.

– Ryō, czy założyłeś pierścionek, który ci dałam? – zapytała cicho.

Ryōnosuke ze wzruszenia nie potrafił wydobyć głosu. Wyciągnął jedynie dłoń. Chiyo przyciągnęła ją do siebie i wpatrywała się w nią bez słowa. Chciała powiedzieć: „Nie zapomnij o mnie”, lecz tylko łzy spłynęły jej po policzkach. Wtuliła głowę w poduszkę.

– Chiyo, maleńka, czy gorzej się czujesz? Ofuku, daj jej leki. Jak ona pobladła na twarzy! Pani Nakamura, proszę tu przyjść na chwilę!

Na głos Ryōnosuke matka Chiyo, która w sąsiednim pokoju odprawiała modły, poderwała się. Za nią przybiegła Ofuku zajęta w kuchni przygotowywaniem ryżu na ofiarę. Obie z niepokojem podeszły do posłania Chiyo.

Dziewczyna z trudem otworzyła oczy.

– Ryō? – zapytała cicho.

– Panicz Ryō jest u wezgłowia panienki, tutaj, na prawo.

– Mamo, poproś Ryō, by wyszedł.

– Dlaczego? Czy tak przeszkadza ci moja obecność? – Ryōnosuke nie posiadał się ze zdumienia.

– Ofuku, to ty poproś Ryō, by już wrócił do domu.

– Ależ panienko, cóż panienka mówi? Panicz Ryō dotąd poświęcał panience tyle czasu. Proszę wypić lekarstwo, jeśli panienka gorzej się czuje.

– Mamo?

– Matka panienki jest tuż obok.

– Jestem tutaj, Chiyo. Mama jest przy tobie. Tata też się wciąż pyta, jak się czujesz. Niepokoi się…

Chiyo zebrała siły i przełknęła lekarstwo.

– Boli, tutaj. – Położyła rękę na piersi, a krople potu pokryły jej czoło.

– Ofuku, szybko, wezwij doktora. Ojciec, nie stójcie tak, zróbcie coś, błagam. Ryō, podaj mi, proszę, tamten ręcznik.

– Przepraszam, ale… powiedz Ryō, by sobie poszedł. Błagam.

– Słyszysz, Ryō, o co Chiyo prosi. Przykro mi… – Matka Chiyo wyglądała na zakłopotaną. Z każdym słowem oddech dziewczyny stawał się coraz cięższy, a jej twarz stopniowo bladła. „Życie jest nietrwałe jak sznur z kropel rosy” – Ryōnosuke przypomniał sobie znane słowa8. Z ciężkim sercem podniósł się do wyjścia. Nie mógł uwierzyć, że koniec Chiyo jest bliski. Nie chciała pewnie, by cierpiał w takiej chwili. Kiedy oddalił się zaledwie kilka kroków od parawanu u jej wezgłowia, usłyszał jeszcze:

– Ryō… – Głos Chiyo był cichy, ledwie słyszalny. Ryōnosuke odwrócił się w jej stronę.

– Tak?

– Jutro wszystko ci wynagrodzę.

W jednej chwili spłynęły na ziemię płatki sakury. Nie dot- knął ich nawet powiew wiatru. Wieczorne niebo rozbrzmiało biciem dzwonu.

Śnieżny dzień

Jak okiem sięgnąć ziemia usłana jest srebrzystym puchem. Płatki śniegu tańczą delikatnie niczym skrzydła motyla i przysiadają lekko na obumarłych drzewach – pierwsze kwiaty nadchodzącej wiosny. Jakże zazdroszczę tym, którzy na ten widok recytują wiersze opiewające księżyc i kwiaty9!

Mnie śnieg przypomina o przeszłości, choć próżne teraz moje żale, bo nie sposób odwrócić biegu rzeki. Żałuję… Opuściłam ziemię moich przodków. Odwróciłam się od ciotki, która mnie wychowała. Wstydem okryłam swe imię Tama – Perła, które rodzice dali mi, chcąc, bym była nieskazitelna. Nie przypuszczali zapewne, że moje życie nędzniejsze będzie niż los kamienia, który wpadł do rwącej rzeki i popłynął ku zmąconym wodom. Naiwna, dałam się ponieść miłości. Stało się to pewnego śnieżnego dnia.

Pochodzę z