Na pięciolinii słów - Sara Damaziak - ebook + książka

Na pięciolinii słów ebook

Sara Damaziak

3,7

Opis

Kiedy były rockman z burzliwą przeszłością spotkał na swojej drodze ambitną dziennikarkę, jego życie wywróciło się do góry nogami. Bez żalu porzucił wszystko to, co niegdyś liczyło się dla niego najbardziej – muzykę, kobiety, zabawę. Teraz Tom ma stabilną pracę, a największe szczęście dają mu żona i córka. Jednak ta na pozór idealna para ma też swoje sekrety... Niespodziewany powrót do ich życia Alexa, brata Toma, sprawia, że dawne uczucia ponownie ożywają, a skrywane od długiego czasu tajemnice mogą wstrząsnąć szczęśliwym małżeństwem. Jak dobrze znamy tę najukochańszą osobę? Ile tak naprawdę o niej wiemy? Z tymi pytaniami będą musieli zmierzyć się Tom i Caroline. Czy uda im się przetrwać nadchodzącą burzę?

Jest całym twoim światem. Jest twoim słońcem i księżycem. Jest ogniem, w którym płoniesz, i wodą, która może go ugasić. Jest miłością twojego życia, Caro. Tak jak ty jego. Nie zawsze umie ubrać swoje emocje w słowa, ale ja to wiem. Widziałem to pierwszego dnia, gdy was spotkałem, i widzę to teraz, po kilku miesiącach przebywania z wami. Tom kocha cię jak wariat i dlatego robi te wszystkie szalone rzeczy. Dlatego, że każda część jego serca należy wyłącznie do ciebie.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 353

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
3,7 (12 ocen)
4
2
4
2
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Rozdział 1. Tam, gdzie wszystko się zaczęło

Ed Sheeran,Give me love

 

Give me love like never before

’Cause lately I’ve been craving more

And it’s been a while but I still feel the same

 

 

– Caroline? Jesteś?

W holu rozległ się donośny męski głos. Odpowiedziała mu głucha cisza. Mężczyzna wzruszył więc ramionami i postawił pod ścianą walizkę, którą od momentu przekroczenia progu domu wciąż trzymał w prawej ręce. Potem uważnie rozejrzał się dookoła. Żadnych porozrzucanych książek, żadnych zabawek na podłodze… Ta wszechogarniająca cisza i pustka nieco go zaniepokoiły. Zawsze kiedy wracał z delegacji, jego żona stała przy oknie i czekała na niego, a później urządzała mu przyjęcie powitalne w ich sypialni. Uśmiechnął się na samą myśl o takim wieczorze.

W międzyczasie zajrzał jednak do wszystkich pomieszczeń na parterze, ale nigdzie nie mógł jej znaleźć – ani w salonie, ani w jadalni, ani w kuchni. Postanowił sprawdzić jeszcze na górze. Przecież musi gdzieś tu być.

Uchylił drzwi od sypialni i tym razem się nie zawiódł. Jego oczom ukazała się żona, na której widok jego serce zaczęło się radować. Caroline spała spokojnie, a w jej objęciach leżała ich trzyletnia córeczka, Natalie. Podszedł bliżej. Z fotela ściągnął koc i je przykrył. Przysunął sobie małe krzesełko i usiadł tuż obok łóżka. Przez dłuższą chwilę obserwował, jak obydwie miarowo oddychają, a później myślami powrócił do pierwszego spotkania z dziewczyną, która całkowicie wywróciła jego świat do góry nogami.

*

To było pięć lat temu. Połowa czerwca, centrum Hamburga. Zwyczajny dzień, jeden z wielu. Wracał zmęczony po pracy i nawet przez moment nie pomyślał, że właśnie dzisiaj odmieni się jego życie. Miał zamiar od razu pojechać do domu, wziąć szybki prysznic i odpocząć, ale przypomniało mu się, że nie kupił prezentu swojej matce na urodziny. Nigdy nie był w tym dobry i kiedy nadarzała się okazja, zrzucał ten obowiązek na kogoś innego, ale teraz mieszkał sam i musiał się z tym jakoś uporać. Zatrzymał się przed księgarnią. Jego matka interesowała się sztuką, więc może tam znajdzie dla niej coś odpowiedniego?

Poza tym dobrą książką chyba też nie pogardzi – myślał, wchodząc do środka.

Ekspedientka pojawiła się przy nim od razu, oferując swoją pomoc. Uprzejmie jej podziękował i postanowił najpierw sam się rozejrzeć. Czytać przecież umie.

Krążył między regałami w poszukiwaniu odpowiedniego działu i był tym tak zaabsorbowany, że zupełnie nie zwracał uwagi na innych ludzi. Dopiero gdy usłyszał huk spadających książek i ciche przekleństwo z ust jakiejś dziewczyny, zorientował się, co narobił.

– Przepraszam, nic ci nie jest?! – zapytał.

Podszedł do szatynki, która właśnie podnosiła się z podłogi.

– Nie, w porządku, jestem cała – wymamrotała, wstając.

Tom przyjrzał się jej. Długie, faliste włosy opadające na ramiona, delikatna skóra, praktycznie pozbawiona jakichkolwiek niedoskonałości, lekko zaróżowione policzki, miękkie usta, no i te oczy… Nigdy jeszcze nie widział aż tak intensywnej zieleni.

Zorientował się, że wpatruje się w nią jak w obrazek. Otrząsnął się i zapytał:

– Naprawdę? Nic cię nie boli? Bo ten stos książek…

– Nie. Zawsze tyle wybiorę i potem sama nie widzę, gdzie idę. – Schyliła się, żeby je pozbierać.

– Pomogę ci. – Przykucnął. – Interesujesz się malarstwem? – Wskazał na jedną z książek.

– Ja nie, ale moja przyjaciółka tak. To dla niej. Za tydzień ma urodziny i jak zwykle nie wiedziałam, co jej kupić, więc pomyślałam, że z tego się ucieszy – wyjaśniła. – A ty chyba jesteś tutaj pierwszy raz, co? Ja bywam tutaj dość często i na pewno bym cię zapamiętała.

– Właściwie masz rację. Przejeżdżałem obok i pomyślałem, że wpadnę. Szukam prezentu dla mojej mamy. Tak się składa, że jest artystką, maluje i…

– Czekaj, czekaj – przerwała mu. – Wiedziałam, że cię skądś kojarzę. No jasne! Tom! W pierwszej chwili cię nie poznałam. Trochę czasu minęło, odkąd zniknęliście z okładek gazet. Gdzie się podziewałeś?

– To tu, to tam – odparł, nie wdając się w szczegóły. Miał obawy, że trafił na byłą fankę i zaraz zlecą się tu paparazzi i już nigdy nie zazna spokoju.

– Rozumiem. Miło było cię spotkać.

Chciała odejść, ale ją zatrzymał:

– Słuchaj, a może tak w ramach rekompensaty za moją niezdarność dasz się zaprosić na kawę?

Zbyt długo się nad tym nie zastanawiał. Nie wyglądała na wariatkę, nie zaczęła krzyczeć na jego widok, więc dlaczego nie miałby się z nią tak po prostu umówić?

– Teraz się spieszę, ale może jutro?

– To podaj mi swój numer, zadzwonię do ciebie.

Podyktowała mu.

– A zdradzisz mi jeszcze, jak masz na imię?

– Caroline.

*

Oczywiście na tym jednym spotkaniu się nie skończyło. Były kolejne, a z każdym następnym coraz bardziej mu na niej zależało. Niezręcznie było mu przyznać nawet przed samym sobą, że w tak krótkim czasie stała się dla niego kimś wyjątkowym. Spędzał z nią każdą wolną chwilę, pokazywał jej swój świat, a półtora roku później zamieszkali razem. Na początku mówiła, że to czyste szaleństwo, ale właściwie zgodziła się niemal od razu. Kiedy dowiedziała się o ciąży, nie miała już żadnych wątpliwości co do swojej decyzji. Pojawienie się Natalie jeszcze bardziej umocniło ich związek, który zalegalizowali kilka miesięcy po narodzinach małej. To była kameralna uroczystość, brali w niej udział tylko rodzina i najbliżsi przyjaciele, ale każdy na długo zachował ją w pamięci.

Tom obrócił obrączkę kilka razy na palcu. Dziesięć lat temu, jeszcze za czasów świetności jego rockowej kapeli Viertel Nach Drei1, w której był gitarzystą, gdyby usłyszał od kogoś, że w przyszłości ożeni się i będzie miał dziecko, wyśmiałby go. Teraz jednak nie wyobraża sobie życia bez Caroline i Natalie. To największe szczęście, jakie mogło go spotkać. Obiecał sobie, że będzie je chronił i nigdy nie dopuści do tego, żeby ktokolwiek wyrządził im krzywdę.

Kiedy wyjeżdża chociażby na kilka dni, bardzo za nimi tęskni i często dzwoni, żeby sprawdzić, czy wszystko w porządku. Caroline mówi mu, że przesadza, że świetnie sobie radzą i niczego im nie brakuje, a on powinien skupić się na pracy, ale Tom i tak robi swoje. Żona zdążyła się już przyzwyczaić do jego nadopiekuńczości i wie, że on traktuje to jak pewnego rodzaju zadość-uczynienie za te wszystkie lata, kiedy był, jak sam siebie określił, ,,lekkomyślnym dupkiem z gitarą”.

Tom nie chciał wracać do przeszłości, pragnął jedynie cieszyć się chwilą, tym, co jest teraz, tutaj, ale zdawał sobie sprawę, że musi przez cały czas nad sobą pracować, żeby później mieć czyste konto. Nigdy nie był przesadnie religijny, ale wierzył, że któregoś dnia będzie musiał rozliczyć się ze swojego postępowania. Chciałby jednak, żeby dobre uczynki przewyższały sumę jego grzechów młodości.

*

– Tata…

Z rozmyślań wyrwał go głos dziewczynki. Jej brązowe oczy rozbłysły na widok ojca.

– Cześć, księżniczko. Chodź do mnie.

Wyciągnął do niej ręce, a ona szybko wyswobodziła się z ramion mamy i wtuliła się w ojca.

– Mama czytała mi bajkę i zasnęła. Ja leżałam cichutko, zamknęłam oczka, nie spałam – mówiła jednym tchem.

– Mama pewnie jest zmęczona. Idziemy do twojego pokoju. Niech śpi.

– A pobawisz się ze mną?

– Jasne, że tak. Poza tym mam coś dla ciebie. – Uśmiechnął się.

– Co? Co? – pytała, kiedy znaleźli się już na zewnątrz.

– Zaraz zobaczysz. – Posadził Natalie na jej łóżeczku. – Muszę iść na dół po walizkę. Bądź grzeczna, dobrze?

Godzinę później Natalie już smacznie spała, przytulając swojego ulubionego misia, a Tom mógł spokojnie się rozpakować. Zajęło mu to więcej czasu, niż przewidywał, ale nie chciał tego odkładać na kolejny dzień. Miał inne, ciekawsze plany. Kiedy skończył, wziął szybki prysznic i wrócił do sypialni. Caroline ani na chwilę się nie przebudziła. Zazwyczaj była bardzo czujna i słyszała każdy, nawet najmniejszy szmer, ale dzisiaj musiała być naprawdę wykończona. Nie chciał przerywać jej snu, więc bez słowa wśliznął się pod koc i przytulił do jej rozgrzanego ciała. Jutro będzie miała niespodziankę.

*

Caroline obudziła się w pełni wypoczęta. Już od dawna nie czuła się tak zrelaksowana. Potrzebowała tych kilku dodatkowych godzin snu, żeby zregenerować organizm i nabrać sił. Opieka nad małym dzieckiem nie należała do najłatwiejszych. Jako matka trzyletniej dziewczynki doskonale zdawała sobie sprawę z tego, ile energii trzeba włożyć w wykonywanie codziennych obowiązków, ile czasu zajmuje przygotowywanie posiłków, jak bardzo trzeba być skupionym i uważać, żeby dziecku nie stała się żadna krzywda. Całe szczęście nie musiała radzić sobie ze wszystkim w pojedynkę. Miała ukochanego męża, który wspierał ją na każdym kroku. Początkowo, jak to młody ojciec, wymigiwał się od zmiany pieluch, kąpieli i innych podstawowych czynności, lecz z biegiem czasu widziała, jak doszedł do wniosku, że nie powinien biernie obserwować, co robi żona, tylko sam zacząć się uczyć, jak należy zajmować się dzieckiem. Wiedział przecież, że Caroline któregoś dnia wróci do pracy, a odpowiedzialność za ich małą księżniczkę częściowo spocznie na jego barkach.

Kobieta zagarnęła za ucho kilka kosmyków, które w nocy opadły jej na twarz, i z uśmiechem na ustach przeciągnęła się na łóżku. Po chwili zorientowała się, że czegoś jej brakuje. Albo raczej kogoś.

– Natalie? Kochanie, gdzie jesteś?

Podniosła się i rozejrzała po sypialni. Z komody zniknęła książka, którą wczoraj czytała dziewczynka. Automatycznie zerknęła pod łóżko, bo kiedyś mała bawiła się w chowanego i tam się właśnie ukryła, ale teraz jej nie było. Przecież wczoraj ze mną spała! Gdzie ona jest?!

Caroline zaczęła panikować. Już miała wyjść z sypialni i szukać córeczki, ale usłyszała czyjeś kroki pod drzwiami. Cofnęła się i odetchnęła z ulgą, kiedy zobaczyła swojego męża.

– Cześć, słońce – przywitał się. – Coś się stało? Jesteś kompletnie przerażona!

Tom odstawił tacę ze śniadaniem na szafkę.

– Gdzie jest Natalie?!

– Śpi w swoim pokoju – odpowiedział.

– Całe szczęście. – Kobieta odetchnęła z ulgą. – Obudziłam się i jej nie było. Przestraszyłam się i… właściwie… kiedy wróciłeś?

Przypomniała sobie, że Tom miał być jeszcze w delegacji.

– Wczoraj wieczorem.

– I mnie nie obudziłeś?! No wiesz co! – Skrzyżowała ręce na piersiach.

– Tak smacznie spałaś, że aż żal było cię budzić – odparł, uśmiechając się do żony. – Chciałem, żebyś odpoczęła, więc wziąłem Nat i…

– W porządku – przerwała mu. – Dobrze, że jesteś. Stęskniłam się.

– Ja za tobą też – powiedział i przyciągnął ją do siebie. Złożył na jej ustach gorący pocałunek.

– O, i tego też mi brakowało – szepnęła mu do ucha.

– Nie tylko tobie.

– Która jest godzina?

– Po ósmej, a co?

– No to mamy jakieś dwadzieścia minut, najwyżej pół godziny, zanim się obudzi.

– Caro, a śniadanie? – zapytał, kiedy zdjęła mu koszulkę i odrzuciła gdzieś na podłogę.

– Nie zając, nie ucieknie… – Dotknęła dłonią jego nagiej klatki piersiowej. – Chyba że nie masz ochoty, to… – Zawahała się.

– Zwariowałaś? Pewnie, że mam. Ja zawsze mam – powiedział z przekonaniem. – Poza tym nie widzieliśmy się przez tydzień i nie wiem, co mnie jeszcze powstrzymuje.

– Zamknąłeś drzwi u Natalie?

Kiwnął głową.

– No to na co czekasz?

– Teraz już na nic. – Wziął ją na ręce i rzucił na łóżko…

1Viertel Nach Drei (niem.) – Kwadrans po Trzeciej.

Rozdział 2. Powrót

Rihanna,Photographs

 

All I’ve got are these photographs

I remember when I used to make you laugh

I don’t wanna be stuck in the past

But you’re all that I have that I had

 

 

– Drodzy państwo, za chwilę lądujemy. Proszę zapiąć pasy – usłyszał głos stewardessy. Dziesięć minut później stał już na lotnisku i czekał na swoje bagaże. Wyszedł na zewnątrz i rozejrzał się dookoła. Ile to czasu minęło od ostatniego razu? Cztery, pięć, sześć lat? Czuł, jakby to była wieczność. Wsiadł do pierwszej lepszej taksówki i kazał się zawieźć pod wskazany adres.

Jestem w domu – pomyślał, kiedy przekroczył próg mieszkania, które zajmował przed wyjazdem. Chociaż dom w jego przypadku to może nie do końca trafne określenie. Tak naprawdę nie miał domu. Przez te kilka lat jeździł po całym świecie, poznawał ludzi, rozwijał swoje pasje, projektował ubrania, organizował pokazy, zarabiał pieniądze… Ale nigdzie nie czuł się jak w domu. Żadne miejsce nie pozwoliło mu stać się jego częścią, wszędzie był tylko gościem. Co z tego, że wynajmował największe apartamenty, że na nowo zyskał popularność i mnóstwo ludzi chciało z nim współpracować? Co z tego, że był znany? Nikt nie rozpoznawał w nim tego zagubionego mężczyzny, jakim w rzeczywistości był, tylko każdy widział wielkiego Alexandra Wagnera, światowej klasy projektanta mody. Potrafił ukrywać swoje prawdziwe uczucia i robił to niemalże perfekcyjnie. Nikt nawet przez chwilę nie pomyślał, że taki człowiek może mieć jakiekolwiek problemy, że z czymś sobie nie radzi. Ludzie uważali go za chodzące pasmo sukcesów. On i rozterki? Wykluczone. A jednak. Wszystkie niepowodzenia w życiu prywatnym próbował nadrabiać pracą i nieźle mu to wychodziło. Przynajmniej tak mu się wydawało. Aż do teraz.

Kilka dni wcześniej miał ostatni pokaz swojej najnowszej kolekcji w Paryżu. Wszystko poszło świetnie, goście byli zadowoleni, kolejne ważne osobistości świata mody zaproponowały mu współpracę przy nowych projektach. Po prostu żyć nie umierać. Ale kiedy wrócił do apartamentu, do tego wielkiego, pustego pomieszczenia, to zrozumiał, że tak naprawdę nie ma nic. Ani przyjaciół, ani dziewczyny, pomijając romanse z modelkami, ani rodziny. Wszyscy widzieli w nim tylko maszynkę do zarabiania pieniędzy i źródło niekończących się dochodów. Nie, nie o tym marzył. Nie chciał być kolejną kukłą show-biznesu, nie chciał drugi raz popełnić tego samego błędu. Dziesięć lat temu był taką lalką bez uczuć, sterowaną przez innych. Miał co prawda swoje zdanie i uparcie go bronił, ale koniec końców i tak robił to, co kazali mu producenci albo menadżer zespołu, którego wówczas był wokalistą. Nie miał zamiaru znowu tego przeżywać.

Pierwszy rok w Paryżu był cudowny. Nowe miejsce, nowi ludzie. Wszystko było dla Alexa inspiracją i tworzył naprawdę wspaniałe projekty. Cieszył się z każdego sukcesu. Jednak stan euforii nie trwał wiecznie. Po pewnym czasie praca mu spowszedniała. Nie wiedzieć czemu, nie umiał wykrzesać z siebie choćby odrobiny entuzjazmu. Oczywiście nadal rysował, brał udział w przygotowaniu pokazów, ale sprowadzało się to raczej do potakiwania szefom domu mody i akceptowania koniecznych – ich zdaniem – zmian. Jeśli na początku swej nowej drogi był silną, niezależną osobowością z głową pełną pomysłów, to pod koniec pobytu w Paryżu stał się jej kompletnym przeciwieństwem. Wtedy pomyślał: dość.

Zadzwonił w kilka miejsc, podziękował za współpracę, spakował się i poleciał do Hamburga. Nie wiedział, co go tutaj czeka, czy kiedykolwiek będzie mógł powrócić do życia, jakie wiódł przed wyjazdem, ale chciał przynajmniej spróbować. Chciał odzyskać to, co stracił.

Przekroczył próg salonu. Wszystko dookoła było przykryte folią, ale kurz i tak unosił się w powietrzu. Alexander usiadł na kanapie i schował twarz w dłoniach. Nie miał pojęcia, dlaczego nie sprzedał tego mieszkania. Czyżby już wtedy, kilka lat temu, przeczuwał, że jeszcze tutaj wróci? Że to nie koniec? Nie potrafił tego wytłumaczyć, ale z drugiej strony cieszył się, że nie będzie nocował w hotelu. Tutaj przynajmniej nie musi udawać, że wszystko w porządku… Bo wcale nie jest i z całą pewnością sytuacja nie zmieni się tak szybko.

Oparł się o poduszkę, gdy nagle poczuł, jak coś uwiera go w żebro. Okazało się, że to ramka ze zdjęciem. Przejechał smukłymi palcami po dwóch postaciach na fotografii i głośno westchnął. Jesteś tutaj?

Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że oczekuje cudu. W ciągu pięciu, sześciu lat wiele mogło się zdarzyć. On nawet nie miał pojęcia, gdzie szukać. Liczył na to, że dostanie jakąś wskazówkę, od której będzie mógł zacząć. Bo chciał naprawić to, co zepsuł. Na niczym innym mu teraz nie zależało.

*

– Kocham cię, mój wariacie – powiedziała Caro, opierając głowę na nagim torsie męża.

Tylko przez tydzień nie było go w domu, a miała wrażenie, jakby minęła wieczność. Byli ze sobą już dobrych pięć lat, jednak teraz, kiedy trzymał ją w swoich silnych ramionach, czuła się tak samo wspaniale jak na początku ich znajomości. Niektórzy twierdzą, że z każdym kolejnym rokiem wzajemne zainteresowanie słabnie, a w życie małżonków szybko wkrada się rutyna, jednak oni stanowili wyjątek od tej powszechnie znanej reguły. Tom patrzył na Caroline z takim samym pożądaniem jak przed laty, a ona wciąż widziała w jego brązowych oczach te niesforne ogniki, które wprost uwielbiała.

Od momentu, kiedy go spotkała, wszystko się zmieniło, a ona stała się po prostu szczęśliwą kobietą. Za nic nie oddałaby chwil spędzonych u jego boku, tych spojrzeń, pocałunków… To wszystko sprawiało, że był dla niej jak narkotyk. Początkowo się mu opierasz, walczysz z nim, a potem i tak lądujesz w jego ramionach. Trzyma cię mocno i za nic nie chce wypuścić. Uzależniasz się, a gdy nie ma go obok, czujesz, jakby brakowało ci tlenu. Powietrze jest inne, tęsknota rozdziera serce, z trudem łapiesz oddech. Później on się pojawia i wszystko wraca do normy.

Caroline czuła się bezpieczna, kiedy miała go w zasięgu wzroku. Wiedziała, że zawsze jest gotów ją obronić. Nie pozwoli, aby spotkała ją jakakolwiek krzywda. To, że dawał jej poczucie bezpieczeństwa, ciepło, jakie od niego biło, sprawiały, że jeszcze bardziej go kochała. Jeśli to w ogóle możliwe. On był całym jej światem, tym światełkiem, za którym wszędzie by podążała, nigdy nie zawahając się, czy to dobra decyzja.

– Wiem. Tak w ogóle mam dla ciebie prezent. Przez to wszystko zapomniałem ci go dać – odparł, wstając z łóżka. Pogrzebał przez chwilę w szufladzie i wyciągnął z niej czarne kwadratowe pudełko.

– Co to jest?

– Otwórz. – Tom usiadł obok żony. Caroline, zaciekawiona, uniosła wieczko.

– Piękna, ale ty myślisz, że ja coś takiego założę? – zapytała, trzymając w ręku fikuśną bieliznę.

– A dlaczego nie?

– Jest strasznie wyzywająca – stwierdziła.

Tom uniósł brew.

– Bez przesady. Były jeszcze lepsze. – Po tych słowach oberwał poduszką.

– Jeszcze powiedz, że jakieś dziewczyny zrobiły dla ciebie pokaz – odparła z przekąsem.

– Nie. Kiedy zobaczyły obrączkę na palcu, od razu uciekły – zaśmiał się. – A tak na serio, kolega z pracy polecił mi jeden sklep. Poszedłem, zapytałem o rozmiar i sam sobie wybrałem. Koniec historii.

Caroline popatrzyła na męża nieufnie. Ten wytrzymał jej spojrzenie.

– No dobrze, wierzę ci. Dziękuję, kochanie. – Cmoknęła go w usta.

– Mamo, mamo, patrz, co tata mi kupił!

Do sypialni wbiegła Natalie z wielką lalką.

Caroline spojrzała groźnie na męża.

– Mówiłeś, że zamknąłeś drzwi.

– Bo zamknąłem… Albo przymknąłem – mruknął. – Już nie wiem. A czy to ważne? Chodź, szkrabie. – Posadził ją między siebie a żonę.

– Mamo, podoba ci się moja lala?

– Oczywiście, że tak. Jak ma na imię? – zapytała Caroline, głaszcząc Natalie po główce.

– Nie wiem. – Dziewczynka wzruszyła ramionami.

Kobieta uśmiechnęła się do córki.

– Potem coś wymyślimy.

– Moje drogie panie, czas na śniadanko – oznajmił Tom.

– To proszę bardzo, idź zrób małej mleko – powiedziała Caroline.

– Dlaczego ja? – jęknął niezadowolony.

– Bo ja, jakbyś nie zauważył, muszę się ubrać. – Odchyliła nieco kołdrę, żeby mu przypomnieć, co niedawno robili.

– A po co? Jak dla mnie możesz chodzić w samej bieliźnie. – Znacząco uniósł brew.

– Tomie Wagnerze, marsz do kuchni! – przerwała mu, przeczuwając, jaki może być dalszy ciąg jego wypowiedzi.

Tom przewrócił oczami, ale podniósł się z łóżka i bez słowa opuścił sypialnię.

*

– Lecę do redakcji – oznajmiła Caroline, stając w progu salonu.

Tom siedział na kanapie, pochylony nad gazetą. Na dźwięk głosu żony przerwał czytanie i automatycznie odwrócił głowę.

– W sobotę? – zdziwił się. – Myślałem, że pracujesz tylko do piątku. Poza tym nie wiem, czy ta kreacja jest odpowiednia do pracy. – Zmierzył ją spojrzeniem.

Miała na sobie krótką kremową sukienkę, która eksponowała jej zgrabne nogi, a także idealnie podkreślała kobiece krągłości.

– A co chcesz od mojego stroju? Mam jeszcze krótszą – droczyła się.

Tom stwierdził po namyśle:

– Wiesz co? Ta jest jednak w porządku.

– Tak właśnie myślałam – odparła, lekko się uśmiechając. – Jadę do redakcji, bo muszę im zanieść te artykuły, które napisałam w zeszłym tygodniu. Nie mogą już dłużej czekać. A szef jest staroświecki. Lubi papierowe wydania. – Podała powód tak nagłego wyjazdu do pracy.

Tom pokiwał głową.

– Rozumiem. W takim razie leć.

– Nie jesteś zły, że zostawiam cię samego z małą? – zapytała, podchodząc bliżej.

– Dlaczego miałbym być zły? Umiem się nią zająć. Poza tym przyda ci się chwila wytchnienia. A my sobie poradzimy, prawda? – Tom zwrócił się do Natalie, która siedziała na jego kolanach. Kiwnęła główką.

– Kochany jesteś. Wrócę najszybciej, jak się da. – Pocałowała męża i córeczkę, a potem wyszła.

– To co, obejrzymy jakąś bajkę? – zaproponował.

– Tak! – krzyknęła radośnie Natalie.

Tom włączył telewizor. Akurat nadawali program informacyjny. Już chciał sięgnąć po pilota i znaleźć córce odpowiedni kanał, gdy nagle znieruchomiał. Zobaczył coś, czego się kompletnie nie spodziewał.

– Tato, bajka. – Córka szturchnęła go.

– Chwila. – Skupił się na tym, co mówiła prezenterka.

Alexander Wagner, niegdyś gwiazda popularnego rockowego zespołu Viertel Nach Drei, a dzisiaj światowej klasy projektant, powrócił do Hamburga. Jak udało nam się dowiedzieć, zakończył współpracę z paryskim domem mody i zerwał wszystkie inne zobowiązania. Czyżby to oznaczało koniec jego kariery? Czy to początek czegoś zupełnie nowego? Będziemy państwa na bieżąco informować.

– Kto to jest? Ten pan?

Natalie wskazała palcem na ekran.

– To mój brat i twój wujek – odpowiedział, lekko zszokowany tym, co przed chwilą zobaczył.

– Wujek? – powtórzyła.

– Tak – potwierdził Tom.

– A gdzie on jest? Dlaczego nie ma go tutaj?

– Wrócił do miasta, ale nie wiem, kochanie, gdzie jest. Długo się nie widzieliśmy.

Natalie nie zadała już kolejnego pytania, więc przełączył na inny program. Akurat rozpoczynała się jej ulubiona bajka. Posadził dziewczynkę obok siebie na kanapie, a sam zatopił się w rozmyślaniach.

Alex wrócił. Po tylu latach tak po prostu wrócił. Dlaczego teraz? Dlaczego do Hamburga? Tom nie spodziewał się, że do tego dojdzie. Kiedy widzieli się po raz ostatni, a było to już dawno temu, Alex wyraził się dość jasno, że nie chce mieć nic wspólnego ze swoim poprzednim życiem, że chce zacząć wszystko od nowa. Zerwał wszelkie kontakty z rodziną, przyjaciółmi, nawet jego od siebie odsunął. To zabolało Toma najbardziej. Byli braćmi, zawsze trzymali się razem, wspólnie planowali przyszłość, aż tu nagle nadszedł dzień, w którym wszystko obróciło się o sto osiemdziesiąt stopni.

O ile dobrze pamiętał, ich relacje zaczęły się psuć już po rozpadzie zespołu, czyli jakieś osiem lat temu. Martin, Dennis i Max wrócili do rodzinnego miasta, poszli na studia, założyli rodziny i całkowicie oderwali się od show-biznesu. On i Alex próbowali coś jeszcze zdziałać, ale na próżno. Nie potrafili się porozumieć, chodzili własnymi ścieżkami. Coraz bardziej się od siebie oddalali. Zaczęło się od tego, że Alex wyprowadził się z ich wspólnego mieszkania i wynajął jakąś kawalerkę w centrum miasta. Już nie spędzali ze sobą tyle czasu co kiedyś. Praktycznie w ogóle się nie widywali. Tom nie chciał go stracić, więc walczył, ale Alexowi widocznie już nie zależało. Nie odbierał od niego telefonów, nie otwierał drzwi, kiedy brat przychodził. Udawał, że go nie ma. Tom nie potrafił zrozumieć, dlaczego tak się zachowywał, dlaczego go odrzucał. Brat był dla niego najważniejszą osobą na świecie, nikogo tak mocno nie kochał jak jego, a z dnia na dzień stali się sobie kompletnie obcy. Alex nawet nie miał odwagi powiedzieć mu prosto w twarz, że wyjeżdża. Dowiedział się o tym dopiero kilka dni później od matki. Był zły na brata, że nie dał mu nawet szansy się pożegnać.

Od tamtego czasu nie miał z nim żadnego kontaktu. Nie znał ani jego numeru telefonu, ani adresu. Nie mógł wysłać nawet głupiego zaproszenia na ślub! Był jednocześnie wściekły i rozgoryczony. Po prostu czuł się zraniony.

*

Na początku znajomości z Caroline nie wspominał jej o tej całej sprawie z Alexem. Ona nie pytała, a on nie miał siły, żeby o wszystkim opowiadać. Dopiero gdy w jakiejś babskiej gazecie o modzie natknęła się na jego nazwisko, zdecydował się wyjaśnić, dlaczego nie miał z bratem żadnego kontaktu. Był jej niezmiernie wdzięczny, że nie przerywała i pozwoliła mu wyrzucić z siebie to, co od dawna w nim tkwiło. Kiedy skończył, nie odezwała się ani słowem, tylko mocno go objęła. Tego właśnie potrzebował. Żadnego pocieszenia, żadnego „wszystko będzie dobrze”, tylko jej obecności. Świadomości, że jest przy nim, gotowa wysłuchać. Już wtedy wiedział, że to odpowiednia kobieta dla niego. I wcale się nie pomylił.

– Tato, bajka się skończyła – usłyszał głos swojej córki, który wyrwał go z rozmyślań.

– Faktycznie. – Spojrzał na ekran telewizora. – To co, idziemy teraz na spacerek?

– Na plac zabaw! – zawołała dziewczynka.

– Dobrze, ale zanim pójdziemy, to musimy się przebrać. Chodź na górę. – Złapał Natalie za rączkę i podążyli w stronę schodów.

Jednak przez cały ten czas Tom zastanawiał się nad nagłym powrotem swojego brata. To nie dawało mu spokoju. Miał takie dziwne przeczucie, że za tym kryje się coś więcej. A ja dowiem się co.

Rozdział 3. Spotkanie

Enrique Iglesias & Nicole Scherzinger,Heartbeat

 

I saw you talking on the phone

I know that you are not alone

But you steal my heart away

 

Alexander, po tym jak odespał podróż i ostatnie trudne tygodnie, zabrał się do odświeżania mieszkania. W poniedziałek z samego rana pojechał do sklepu budowlanego, gdzie kupił niezbędne materiały i narzędzia. W drodze powrotnej zajrzał jeszcze do supermarketu. Jego lodówka świeciła pustkami. Uzupełnił więc zapasy, żeby podczas porządków nie umrzeć z głodu. Po powrocie do domu przebrał się w wygodniejsze ubrania, spodnie dresowe i t-shirt i od razu przystąpił do działania. W pierwszej kolejności odkurzył całe mieszkanie, umył okna i powycierał wszystkie meble. Przez kilka lat uzbierała się, nawet pod folią, taka warstwa kurzu, że raz po raz łapał się za głowę, gdy wypłukiwał płócienne szmatki. Teraz żałował, że nie wynajął lokalu na czas swojej nieobecności. Ktoś przynajmniej dbałby o porządek. Alex był jednak bardzo przywiązany do tego miejsca i trudno było mu sobie wyobrazić obcych ludzi we własnym mieszkaniu.

Gdy skończył sprzątać, zapadł już zmrok. Zjadł szybką kolację i usadowił się przed telewizorem. Nawet się nie zorientował, kiedy zasnął. Obudził się po dziewiątej i po wchłonięciu trzech kanapek i wypiciu mocnej kawy zabrał się do malowania salonu. Pozbył się tej przerażającej szpitalnej bieli i zamienił ją na ciepły brzoskwiniowy kolor. Zadowolony z efektów swojej pracy wrzucił wszystkie przybory malarskie do kartonowego pudełka i zaniósł je do piwnicy. Może się jeszcze przydadzą. Kiedy wrócił na górę, chwycił telefon z zamiarem zamówienia obiadu, ale po chwili stwierdził, że właściwie nic nie stoi na przeszkodzie, żeby zjadł na mieście. Wziął szybki prysznic, włożył czyste ubranie i dłużej się nie zastanawiając, opuścił mieszkanie.

Po wyjściu z restauracji postanowił skorzystać z ładnej pogody i jeszcze trochę pospacerować. Chciał zobaczyć, czy od jego wyjazdu dużo się w Hamburgu zmieniło. Nie było mu jednak dane cieszyć się urokami miasta. Bez przerwy dzwonił jego telefon. Zirytowany przystanął w bocznej uliczce i w końcu odebrał. Usłyszał kobiecy głos. Rozmówczyni przedstawiła się jako dziennikarka. Chciała z nim porozmawiać na temat jego decyzji o powrocie do kraju.

– Nie, nie będę udzielać żadnych wywiadów! Tak właściwie skąd pani ma mój numer?! – krzyczał do telefonu. – Aha, to może pani się pożegnać ze swoją posadą za takie metody! Nie, nie możemy spokojnie porozmawiać! Do widzenia!

Pieprzone hieny.

Informacja o jego powrocie do Hamburga zdążyła się już rozejść po wszystkich brukowcach i teraz bez przerwy ktoś dzwonił i chciał przeprowadzać z nim wywiad. On nie miał im nic do powiedzenia! To jego sprawa, dlaczego opuścił Paryż i wrócił do Niemiec. Nie będzie się nikomu tłumaczył, a już na pewno nie wścibskim dziennikarzom.

Nie mógł uwierzyć, że kiedyś naprawdę uwielbiał być w centrum uwagi. Teraz miał tego serdecznie dosyć. Czy oni nie mają nic innego do roboty? Zajęliby się poważniejszymi tematami!

Alexander chciał się skoncentrować na ważniejszych sprawach, a głównie na tej, która spędzała mu sen z powiek. Nadal nie wiedział, gdzie rozpocząć swoje poszukiwania. Przyszedł mu do głowy pomysł, żeby popytać przypadkowych ludzi, może ktoś mu pomoże. Ale wtedy zrobi z siebie wariata… A właściwie już mi wszystko jedno. I tak nigdy nie uważali mnie za normalnego, więc co by to zmieniło.

Alexander wyłączył telefon i ruszył przed siebie. Nogi same zaniosły go pod pewien adres… Stanął przed ceglanym dwupiętrowym budynkiem. Podniósł głowę i spojrzał w okna. Miały powybijane szyby, a niektóre były zabite deskami. Niegdyś mieściło się tutaj studio nagrań kapeli Alexa. Po rozpadzie zespołu sprzedali lokal, a nowy właściciel urządził salon masażu. Podobno to była tylko przykrywka i w rzeczywistości prowadził jakieś ciemne interesy. Któregoś razu naraził się konkurencji i ona zniszczyła mu lokal. Po tym incydencie zniknął, a że nie było chętnych na renowację budynku, to ten zaczął popadać w ruinę. Władze miasta pewnie niedługo wydadzą decyzję o jego wyburzeniu.

Alex postanowił zaryzykować. Ostrożnie wspiął się po krętych schodach na piętro. Zatrzymał się przed masywnymi, metalowymi drzwiami. Szarpnął za klamkę, ale ani drgnęła. Westchnął cicho. Cofnął się i przysiadł na szczycie schodów. Przypomniał sobie początki zespołu Viertel Nach Drei. Ich nazwa wzięła się od tego, że dokładnie piętnaście minut po trzeciej opublikowali swój debiutancki singiel, który okazał się hitem. Jakość nagrania może nie była powalająca – nagrywali w domu – ale ludziom się spodobało, przesyłali utwór dalej i właśnie wtedy wszystko się zaczęło. Ze zwykłej garażowej kapeli stali się znanym zespołem, którego piosenki leciały w radiu i popularnych stacjach muzycznych. Oczywiście to nie wydarzyło się w ciągu jednej nocy. Po wrzuceniu kolejnych kawałków do Internetu minął miesiąc, zanim zgłosił się mężczyzna, który poważnie myślał o podjęciu z zespołem współpracy. Johannes, bo tak miał na imię, pozostał z Viertel Nach Drei do samego końca. Był dla chłopaków nie tylko pierwszym producentem i menadżerem, ale również przyjacielem. Wprowadził ich w świat show-biznesu, pokazał rządzące nim reguły i pilnował, żeby nie wpakowali się w żadne kłopoty. Dzięki jego pomocy i zaangażowaniu udało się im osiągnąć tak wiele. Do tego miał silne poczucie sprawiedliwości i był czuły na ludzką krzywdę. Debiutancka płyta rockmanów z Hamburga sprzedała się w nakładzie pół miliona egzemplarzy. Niemal od razu pojawiły się zaproszenia do programów telewizyjnych, na sesje zdjęciowe; członkowie zespołu dostawali również mnóstwo propozycji ze strony znanych gazet. Każda z nich chciała opublikować wywiad z piątką charyzmatycznych chłopców, którzy zaczynali podbijać rodzimy rynek muzyczny. Przeczuwano, że kapela Viertel Nach Drei nie jest sezonową gwiazdą. Uważano, że młodych muzyków czeka wspaniała przyszłość. I tak też się stało. Ich kariera nabrała tempa, byli rozpoznawalni już nie tylko w Niemczech, ale również w innych krajach Europy. Mieli rzeszę fanów albo raczej fanek, którzy tłumnie przychodzili na koncerty, kupowali płyty i wspierali ich na każdym kroku. Po pewnym czasie uwielbienie przerodziło się w obsesję, która zaczęła im boleśnie doskwierać. Śledzenie, robienie zdjęć z ukrycia, nagabywanie członków rodziny…

Alexander przerwał rozmyślania. Nie chciał wracać do przykrych wspomnień. Wstał, otrzepał spodnie i powoli ruszył schodami w dół. Gdy znalazł się na parterze, postanowił wrócić po samochód, który zostawił przed restauracją. Dotarcie na miejsce zajęło mu kilkanaście minut. Wyłączył alarm i chciał właśnie wsiąść do auta, ale w ostatniej chwili zauważył znajomą, jak mu się wydawało, postać i pobiegł za nią. Musiał się upewnić…

*

Caroline znalazła się w tej okolicy przypadkiem. Po wyjściu z redakcji udała się na spotkanie z pewnym biznesmenem. Rozmowa dotyczyła nowych inwestycji w mieście. Mężczyzna mimochodem wspomniał o starym, zapuszczonym budynku niedaleko kawiarni, w której siedzieli. Kiedyś znajdowało się tam studio nagrań pewnego znanego zespołu. Rozmówca nie pamiętał nazwy tej kapeli, ale Caroline doskonale wiedziała, o którą chodzi. Viertel Nach Drei. Zespół jej męża. Zaproponowała, żeby poszli obejrzeć wspomniany budynek, ale inwestor stwierdził, że to ruina i nie ma tam już czego oglądać. Zmienili temat.

Po zakończeniu rozmowy Caroline postanowiła jeszcze wpaść do sklepu, żeby kupić kilka produktów spożywczych. Chciała przygotować coś pysznego dla Toma. W czasie delegacji na pewno odżywiał się samymi fast-foodami, więc z przyjemnością zje domowy obiad.

Przy kasie nie było wielu ludzi. Po piętnastu minutach opuściła sklep i ruszyła w stronę parkingu, gdzie zostawiła samochód. Nagle usłyszała, jak ktoś ją woła. Odwróciła się i zamarła. Boże, to niemożliwe…

*

– Caroline? To naprawdę ty?

Alex podbiegł do kobiety. Nie mógł uwierzyć własnym oczom. Przez cały czas zastanawiał się, co zrobić, żeby ją znaleźć, a tu – proszę – sama się pojawiła. Mimo upływu lat od razu ją rozpoznał. Pewne rzeczy nigdy się nie zmieniają, a ona wyglądała tak jak kiedyś. No, może na jej twarzy pojawiło się kilka zmarszczek, a biodra stały się pełniejsze, ale i tak na jej widok szybciej zabiło mu serce.

– Alex? Co ty tutaj robisz?! – Sądziła, że to przywidzenie, ale kiedy znalazł się w odległości mniejszej niż jeden metr, nie miała już żadnych wątpliwości.

To on. Alexander Wagner. Młodszy o trzy lata brat Toma. To ten, z którym łączyło ją kiedyś gorące uczucie. Ten, z którym spędziła ponad dwa lata, żeby później tak z dnia na dzień zostać porzuconą. Jeszcze nie zapomniała, w jaki sposób się z nią pożegnał. Jeśli w ogóle można to tak nazwać. Zostawił jej list z przeprosinami, że nie potrafi już tak dłużej żyć i potrzebuje większej swobody. Dopisał, że wyjeżdża i prawdopodobnie nie wróci. I ślad po nim zaginął. Nie szukała go, nie rozpytywała wśród znajomych. Zrozumiała, że to nic nie da, że nie ma sensu dłużej tego ciągnąć. Pogodziła się z zaistniałą sytuacją i zaczęła żyć na nowo. Znalazła pracę, zmieniła mieszkanie i zapomniała… A kilka miesięcy później spotkała Toma. Wiedziała, że ich braterskie relacje nie były tak dobre jak kiedyś, więc nawet słowem nie wspomniała, że znała jego brata. Udawała, że nie interesuje jej ten temat, i nie naciskała, aby opowiedział jej całą historię.

Któregoś dnia natknęła się w gazecie na artykuł o paryskich projektantach i nazwisko rzuciło się jej w oczy. Wszystko powróciło… Tom zauważył jej zmieszanie, więc postanowił wyjaśnić. Nie wiedział jednak, jaki był prawdziwy powód tego zakłopotania. I do tej pory nie wie…

Dlaczego mu nie powiedziała? Sama wielokrotnie zadawała sobie to pytanie, ale nie potrafiła znaleźć na nie odpowiedzi. Może po prostu bała się jego reakcji, może nie chciała wracać do przeszłości i roztrząsać tej sprawy? A może nie chciała, żeby sobie pomyślał, że jest dla niej zastępstwem Alexa? Bo tak przecież nie było. Kochała go z całego serca, bez względu na to, co się wcześniej wydarzyło. Jego brat nie miał z tym nic wspólnego. Oni są kompletnie różni. Jak mogłaby ich ze sobą porównywać?

Teraz, kiedy Alex wrócił, bała się, że wiele może się zmienić, że wywoła to zamieszanie w ich życiu. Najbardziej obawiała się oczywiście tego, jak zareaguje na wieść o tym, że wyszła za mąż za jego brata i ma z nim dziecko.

– Wróciłem – oznajmił, jakby to było takie oczywiste.

– Tak po prostu? Ile to lat? Pięć, sześć, a może osiem? – Próbowała sobie przypomnieć.

– Caro, popełniłem błąd – przyznał szczerze po chwili milczenia. – Nie powinienem cię tak zostawiać. Bez słowa wyjaśnienia.

– Ależ wyjaśniłeś! – fuknęła ze złością. – W tym liście! Że potrzebujesz więcej swobody. No to ją dostałeś!

Kobieta zaczęła powoli tracić nad sobą panowanie. Nie chciała do tego dopuścić. Musiała się uspokoić. Poza tym ulica to nie jest odpowiednie miejsce na tego typu rozmowy.

– Spodziewałem się, że będziesz zła… – powiedział cicho Alex.

Caroline spojrzała na niego, jakby widziała go pierwszy raz w życiu.

– Zła? Ty nie masz zielonego pojęcia, jak ja się wtedy czułam! I nawet nie próbuj zrozumieć, bo i tak ci się nie uda.

Alexander zwiesił głowę.

– Wiem, że nie jestem w stanie nadrobić tych lat, ale może jednak moglibyśmy spokojnie porozmawiać? Chcę ci wytłumaczyć…

– O czym ty chcesz rozmawiać? – przerwała mu ostro. – I niby co wytłumaczyć? Alex, minęło tyle lat. Chyba się nie łudzisz, że przez cały ten czas siedziałam i na ciebie czekałam! – Podniosła głos.

– No nie, ale… – Zawahał się.

– Życie toczy się dalej – powiedziała obojętnie.

W tym momencie Caroline podniosła rękę, żeby odgarnąć z twarzy kosmyk włosów.

– Czy to obrączka? – Wskazał na jej palec.

– Tak, Alex. Wyszłam za mąż – odpowiedziała. Zauważyła jego zmieszanie.

– Kiedy? – wyjąkał.

– Ładnych parę lat temu.

Alexandrowi z trudem przeszło to przez gardło, ale zapytał:

– Jesteś szczęśliwa?

– Oczywiście, że tak. Mam wspaniałego męża i… – W ostatniej chwili powstrzymała się od powiedzenia o dziecku. I tak przeżył niezły szok. Ale na co on liczył? Że powitam go z otwartymi ramionami? Że tak po prostu zapomnę o tym, co było, i nadal będziemy razem? Przecież to niemożliwe.

– Nie wiem, co powiedzieć. Zaskoczyłaś mnie – przyznał szczerze.

– Tym, że potrafiłam sobie ułożyć życie? Bez ciebie? – zapytała sucho Caroline.

– Tyle się wydarzyło, a ja…

W tym momencie zadzwonił jej telefon.

– Cześć, kochanie. Gdzie jesteś? – usłyszała głos Toma. Miała nadzieję, że Alex nie skupił się na rozmowie, bo na pewno by go rozpoznał.

– Zaraz będę. Po drodze zrobiłam jeszcze zakupy. – W międzyczasie zerknęła na rozmówcę. Obserwował witrynę sklepową.

– To świetnie. Wieczorem będziemy mieli gości. – oznajmił jej mąż.

– Kto wpada? – zapytała.

– Martin ze swoją gromadką. Nie masz nic przeciwko, że go zaprosiłem, prawda? Spotkaliśmy się w parku i… – zaczął wyjaśniać.

– Jasne, że nie. Wiesz, że nie musisz się mnie pytać o takie rzeczy. – Uśmiechnęła się sama do siebie.

– Ale może miałaś inne plany – odparł.

– Moje plany to spędzanie czasu z tobą. Tym razem możemy je nieco zmodyfikować. A może macie jakieś specjalne życzenia co do menu?

Tom się zaśmiał.

– Nie. Żadnych homarów ani kawioru.

– To dobrze, bo obawiam się, że nie zdążyłabym tego przygotować.

– Zbieraj się wtedy i przyjeżdżaj do nas. Czekamy.

– Już jadę… Muszę lecieć – zwróciła się do Alexa po zakończeniu rozmowy.

– Rozumiem. Mąż wzywa – westchnął.

– Skąd wiesz, że to on dzwonił? – Przestraszyła się, że jednak go rozpoznał.

– Oczy ci rozbłysły i mówiłaś z taką radością, że nie jest trudno zgadnąć.

Kobieta spuściła wzrok.

– Alex…

– Już nic nie mów. Nie musisz się tłumaczyć. Najlepiej będzie, jak już sobie pójdę. Miło było cię zobaczyć. – Uśmiechnął się smutno, odwrócił się i odszedł.

Caroline jeszcze przez chwilę stała na chodniku i patrzyła na oddalającego się mężczyznę. Przeczuwała, że nie będzie łatwo, ale czy powinna winić siebie za to, co się stało? To on wyjechał, to on zerwał z nią kontakt, więc dlaczego miałaby czuć wyrzuty sumienia? Nic złego nie zrobiła. Tylko co będzie dalej?

*

– Cholera! – krzyknął, zrzucając wszystko ze stołu. Na podłodze wylądowały dokumenty, jakieś teczki i ramka ze zdjęciem, którą znalazł wczoraj. Przykucnął i podniósł ją. Cudem nie rozbiła się na małe kawałeczki.

Oparł się o brzeg kanapy i wyjął z niej fotografię. Był na niej razem z Caroline. Dlaczego?

Tak bardzo chciał ją zobaczyć, przeprosić za to, co zrobił. Tak bardzo chciał, żeby mu wybaczyła i wszystko było tak jak dawniej. Ale to niemożliwe. Już nic nie będzie tak jak kiedyś. Ułożyła sobie życie, wyszła za mąż. Jest szczęśliwa… Bez niego.

Nagle roześmiał się gorzko. Jaki on był naiwny. Jak mógł pomyśleć, że istnieje choćby cień szansy na to, że do siebie wrócą? Przecież to absurd. Porzucił Caroline wiele lat temu. Zostawił ją ze złamanym sercem, zniszczył wszystko, co ich łączyło. Żadna normalna dziewczyna nie czekałaby na powrót człowieka, który sprawił jej tyle bólu. Alex powinien się cieszyć, że zamieniła z nim te parę słów. Równie dobrze mogła wykrzyczeć mu w twarz, że nie chce go już więcej widzieć, ale nie zrobiła tego. Nie zmienia to jednak faktu, że kiedy ujrzał obrączkę na jej palcu, coś w nim pękło. Z trudem powstrzymał swoje emocje. Nie chciał, żeby zobaczyła, co tak naprawdę przeżywał. Nie chciał okazać słabości. Chociaż ona doskonale zdawała sobie z tego sprawę.

Przez moment odniósł wrażenie, że zrobiła to specjalnie, żeby go uświadomić. Nie musiała. On wiedział, że przez swoje wygórowane ambicje, przez chęć pokazania światu, jaki jest wspaniały i utalentowany, stracił to, co było dla niego najważniejsze.

Miał cichą nadzieję, że może jeszcze istnieje szansa, żeby to odzyskać, ale teraz do niego dotarło, że się mylił. Już nie cofnie czasu, nie naprawi krzywd, jakie wyrządził. Może jedynie spróbować uporać się z zaistniałą sytuacją, zaakceptować stan rzeczy.

To będzie trudne. Szczególnie, że nadal mu na niej zależało. Przez te wszystkie lata wcale o niej nie zapomniał. Miał za sobą kilkanaście romansów, ale to były tylko przelotne znajomości. Myślami zawsze wracał do Caroline. Każdą kobietę, z którą się spotykał, porównywał właśnie z nią. I w każdej mu czegoś brakowało. Prawdopodobnie dlatego nie potrafił stworzyć z żadną z nich normalnej, zdrowej relacji. Zaspokajał jedynie swoje potrzeby, ale nic poza tym.

Zdawał sobie sprawę, że dla otoczenia mogło to wyglądać dziwnie, bo minęło tyle lat, a on nadal myślami był przy jednej dziewczynie, która na dodatek teraz ma już męża.

Kim on jest? Kolega ze studiów, z pracy czy spotkali się zupełnie przypadkiem? Twierdzi, że jest z nim szczęśliwa, ale czy na pewno daje jej wszystko, czego potrzebuje? Czy może na niego liczyć w każdej sytuacji? Czy dba o nią tak, jak powinien? Dlaczego nie zapytałem, jak się poznali? Dlaczego zawsze myślę po czasie? Muszę się dowiedzieć, kto to jest.

Nie miał pojęcia, że rozwiązanie zagadki jest tuż o krok…

Rozdział 4. Odwagi

Riley Pearce,Brave

 

Are you scared? Because I am too

This fear in my head has been there for too long

 

 

W domu Wagnerów panowała jak zwykle radosna atmosfera. Podczas gdy Caroline przygotowywała posiłek, Tom dotrzymywał jej towarzystwa i zabawiał rozmową. Caro wygoniła go w końcu z kuchni, bo przez jego „opowieści” wsypałaby cukru zamiast soli i zepsułaby całą potrawę. Jakiś czas później kolacja już była gotowa.

– To na pewno oni. Pójdę otworzyć – odezwał się Tom, kiedy ktoś zapukał do drzwi.

Caro kończyła nakrywać do stołu, a Natalie dzielnie jej pomagała. Oczywiście mama przez cały czas musiała ją mieć na oku, żeby niczego nie zrzuciła ani nie zrobiła sobie krzywdy.

– Mamo, kto to? – zapytała dziewczynka. – Wujek?

– Tak, wujek Martin – odpowiedziała.

– Taty brat?

– Nie, kochanie – zaprzeczyła. – Skąd ci to przyszło do głowy?

– Bo tata rano włączył telewizor i zobaczył jakiegoś pana i zapytałam, kto to. Powiedział, że jego brat i mój wujek – odparła Natalie.

– Niemożliwe… On wie, że Alex wrócił? – wyszeptała Caroline, opierając się o krzesło.

– Caro, coś się stało?

W salonie pojawił się Tom wraz z gośćmi.

– Nie, w porządku – skłamała. – Cieszę się, że przyszliście. – Podeszła, aby się przywitać.

– Dziękujemy za zaproszenie – odparła Anna, żona Martina. – Długo się nie widzieliśmy.

– To prawda, ale pani domu piękna jak zawsze – odezwał się Martin.