Myślenie jest głupie - Hermann Scherer - ebook

Myślenie jest głupie ebook

Hermann Scherer

4,2

Opis

Najnowsza książka Hermanna Scherera p.t. "Myślenie jest głupie" mocno zagłębia się w obszarach psychologii poznawczej, aby uświadomić nam jak funkcjonuje nasz umysł i jakie czynniki wpływają na proces podejmowania decyzji. Dzięki tej analizie będziemy w stanie dokonywać świadomych wyborów i unikniemy wpadania w "pułapki myślenia". Na konkretnych przykładach autor pokazuje nam jak różne, a niekiedy katastrofalne w skutkach decyzje, mogą podejmować lekarze, sędziowie, managerowie, ludzie piastujący odpowiedzialne stanowiska, czy też po prostu każdy z nas. Książka ukazała się w serii "IQ - Rozwijaj inteligencję finansową", ale myliłby się ten, kto by sądził, że nie ma ona związku z finansami. Przecież to właśnie od podejmowania właściwych decyzji finansowych często zależy jakość naszego życia, a także naszych najbliższych. Wykorzystanie najnowszych osiągnięć psychologii poznawczej w ekonomii zaowocowało w 2002 roku nagrodą Nobla. W obecnych i niełatwych czasach po prostu nie można sobie pozwolić na ignorancję tak istotnej materii.

Rynek książek zalewają poradniki, które oferują pomoc w podejmowaniu decyzji. Strategii sukcesu i modeli prezentowanych jako warte naśladowania jest bardzo wiele. Ta książka pokazuje inną drogę. Zapraszam Was do przeprowadzenia testu. Zobaczcie sami, jak funkcjonuje Wasze myślenie! Dzięki złudzeniom optycznym - i nie tylko, także zagadkom i łamigłówkom oraz obrazowym przykładom z praktyki - będziecie mogli niejako mimochodem sprawdzić swoje kompetencje decyzyjne. Obiecuję Wam, że będziecie się przy tym znakomicie bawić.
Hermann Scherer, autor bestsellera "Dzieci szczęścia".

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 164

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,2 (9 ocen)
4
3
2
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Ty­tuł ory­gi­na­łu: “Den­ken ist dumm. Wie Sie trotz­dem klug han­deln”

© 2013 Wy­daw­nic­two Gall Ol­gierd Gra­ca

Wszel­kie pra­wa za­strze­żo­ne. Żad­na część ni­niej­szej pu­bli­ka­cji nie może być re­pro­du­ko­wa­na, prze­cho­wy­wa­na jako źró­dło da­nych i prze­ka­zy­wa­na w ja­kiej­kol­wiek for­mie za­pi­su bez pi­sem­nej zgo­dy po­sia­da­cza praw.

Prze­kład: Anna Ma­ko­wiec­ka

Kon­sul­ta­cja na­uko­wa: dr Ja­ro­sław Orze­chow­ski

Pro­jekt okład­ki: Ol­gierd Gra­ca

Re­dak­cja: Li­dia Gru­se

Re­dak­cja me­ry­to­rycz­na: Ad­rian­na Si­ko­ra

Ko­rek­ta: Ju­lia Go­la­sik

Skład i ła­ma­nie tek­stu: Ane­ta Ła­go­dziń­ska

ISBN 978-83-60968-32-1

Wy­daw­ca:

Wy­daw­nic­two Gall

ul. Sło­wac­kie­go 37/15

40-093 Ka­to­wi­ce

www.fa­ce­bo­ok.com/Wy­daw­nic­two­Gall

www.my­sle­nie­je­st­glu­pie.pl

Dział za­mó­wień:

tel./faks 32 253-02-47

tel. kom. 515 096 975

[email protected]

Skład wersji elektronicznej:

Virtualo Sp. z o.o.

Część 1: W poszukiwaniu „martwego punktu”

Złu­dze­nie Mün­ster­ber­ga: czy te li­nie to pro­ste rów­no­le­głe, czy też są to krzy­we?

Złu­dze­nie Mün­ster­ber­ga

Li­nie po­zio­me są rów­no­le­głe, ale w efek­cie dzia­ła­nia czar­no-bia­łych kwa­dra­tów spra­wia­ją wra­że­nie za­krzy­wio­nych. Złu­dze­nie to zo­sta­ło od­kry­te w roku 1874 przez Hugo Mün­ster­ber­ga (1863–1916), Ame­ry­ka­ni­na nie­miec­kie­go po­cho­dze­nia, któ­ry był jed­nym z pre­kur­so­rów psy­cho­lo­gii sto­so­wa­nej.

W la­tach 70. sta­ło się ono zna­ne jako „złu­dze­nie ka­wiar­nia­nej ścia­ny”, a na­zwał je tak Ri­chard Gre­go­ry (1923–2010), któ­ry zna­lazł ten uło­żo­ny z ka­fel­ków wzór na ścia­nie w pew­nej ka­wiar­ni.

Statki-duchy i goryle we mgle

Do­wo­dzo­na przez Scot­ta Wad­dle­go ato­mo­wa łódź pod­wod­na USS „Gre­ene­vil­le” 9 lu­te­go 2001 znaj­do­wa­ła się u wy­brze­ży Ha­wa­jów. Na lą­dzie cze­kał tłum cie­kaw­skich – sta­tek miał wy­nu­rzyć się na ich oczach. Wad­dle bar­dzo uważ­nie oglą­dał oko­li­cę przez pe­ry­skop… Prze­oczył tyl­ko – ba­ga­te­la – po­bli­ski traw­ler „Ehi­me Maru”, li­czą­cy 58 me­trów dłu­go­ści. Dzie­sięć mi­nut po ko­li­zji ja­poń­ski sta­tek szko­le­nio­wy po­szedł na dno.

„Wszyst­ko, co po­strze­ga­my, jest efek­tem in­ter­pre­ta­cji na­sze­go mó­zgu”, twier­dzi He­in­rich Bül­thoff, dy­rek­tor In­sty­tu­tu Cy­ber­ne­ty­ki Bio­lo­gicz­nej Mak­sa Planc­ka w Ty­bin­dze. Spek­trum na­sze­go my­śle­nia i dzia­ła­nia ogra­ni­cza to, cze­go nie wi­dzi­my. A po­nie­waż nie wie­my, że cze­goś nie za­uwa­ża­my, wy­da­je się, że nie­wie­le mo­że­my zro­bić. Za­da­niem ni­niej­szej książ­ki jest po­móc Wam w tej skom­pli­ko­wa­nej sy­tu­acji tak, aby­ście mo­gli na­wi­go­wać przez co­dzien­ne zda­rze­nia bar­dziej świa­do­mie i ce­lo­wo.

– Uwa­żaj­cie i licz­cie gole dru­ży­ny w bia­łych ko­szul­kach! – ta­kiej wska­zów­ki udzie­lam słu­cha­czom wy­kła­dów za­nim obej­rzy­my 23-se­kun­do­wy film, zre­ali­zo­wa­ny przez Da­nie­la Si­mon­sa i jego ze­spół z Uni­wer­sy­te­tu w Il­li­no­is w Urba­na-Cham­pa­ign. Na fil­mie zo­ba­czyć moż­na trzech gra­czy w czar­nych i trzech w bia­łych ko­szul­kach. Rzu­ca­ją do sie­bie pił­kę ko­szy­ko­wą. Uczest­ni­cy wy­kła­dów za­wsze bar­dzo pil­nie li­czą i na koń­cu po­da­ją wy­nik. Nie o to jed­nak cho­dzi. Na moje py­ta­nie, czy za­uwa­ży­li coś nie­zwy­kłe­go, po­nad 90 proc. od­po­wia­da, że nie. Wów­czas po­ka­zu­ję film jesz­cze raz, tym ra­zem bez za­da­nia ra­chun­ko­we­go. Wte­dy wszy­scy wi­dzą go­ry­la, albo może ja­kie­goś fana w prze­bra­niu mał­py, któ­ry naj­spo­koj­niej prze­cho­dzi so­bie obok gra­czy, w po­ło­wie dro­gi zwra­ca się w stro­nę ob­ser­wa­to­ra, ude­rza się pię­ścia­mi w pierś i spa­ce­ru­je da­lej – przez pięć dłu­gich se­kund. „Śle­pi ob­ser­wa­to­rzy” pa­trzy­li na tę po­stać przez całe pięć se­kund.

Już sama myśl o tym, że lu­dzie nie wi­dzą waż­nych rze­czy, choć mają je przed ocza­mi, bu­dzi lęk. Jed­no­cze­śnie do­sko­na­le zna­my to z co­dzien­ne­go ży­cia. Nie wi­dzi­my lasu zza drzew; szu­ka­my oku­la­rów, któ­re mamy na no­sie. Kla­sycz­nym przy­kła­dem jest mał­żo­nek, któ­ry nie do­strze­ga no­wej fry­zu­ry swo­jej part­ner­ki. Mniej za­baw­nie jest, kie­dy żona wno­si o roz­wód, bo do nie­go nie do­tar­ło, że ona od lat na próż­no pró­bu­je po­wie­dzieć mu o swo­im nie­za­do­wo­le­niu.

Jak mało wi­dzi­my, po­ka­zu­je na przy­kład nie­win­na sztucz­ka ze „zni­ka­ją­cym kciu­kiem”. Wy­cią­gnij­cie przed sie­bie dło­nie kciu­ka­mi do góry. A te­raz za­mknij­cie jed­no oko, a dru­gim pa­trz­cie na pa­zno­kieć kciu­ka znaj­du­ją­ce­go się na­prze­ciw­ko. Nie ru­szaj­cie tym kciu­kiem, za to za­cznij­cie prze­su­wać dru­gą rękę. Je­śli znaj­dzie się ona w okre­ślo­nym miej­scu, kciuk znik­nie na tle, na przy­kład ta­pe­ty. Li­nia pro­sta, po­pro­wa­dzo­na od pal­ca do oka, ury­wa się wła­śnie w „mar­twym punk­cie”.

„Mar­twy punkt” od­kry­to do­pie­ro w po­ło­wie XVII wie­ku. Nasi przod­ko­wie nie wie­dzie­li o nim przez mi­lio­ny lat – dziś rów­nież nie zda­je­my so­bie spra­wy z jego ist­nie­nia. Nie wi­dzi­my, że nic nie wi­dzi­my – tak ten stan rze­czy opi­sał fi­lo­zof He­inz von Fo­er­ster. Po­tocz­ne po­ję­cie „mar­twy punkt” wią­że się z tzw. plam­ką śle­pą – miej­scem na siat­ków­ce oka, któ­re nie prze­ka­zu­je in­for­ma­cji do mó­zgu. W tym miej­scu zbie­ga­ją­ce się włók­na ner­wu wzro­ko­we­go prze­cho­dzą przez siat­ków­kę do mó­zgu. Miej­sce to jest cał­ko­wi­cie po­zba­wio­ne re­cep­to­rów, dla­te­go też jest nie­czu­łe na świa­tło. Czło­wiek nie wi­dzi bra­ku, mózg uzu­peł­nia więc bra­ku­ją­ce dane, aby nie za­kłó­cić pro­ce­su wi­dze­nia. Cza­sa­mi jed­nak po­peł­nia błąd…

Złudzenia i rozczarowanie

Któż ich nie zna: ilu­zje optycz­ne, za­ska­ku­ją­ce ob­raz­ki. Ta­kie, jak na przy­kład na stro­nie pią­tej tej książ­ki: nie­któ­re li­nie wy­da­ją się być pro­ste, a inne krzy­we. Błąd mo­że­my od­kryć i uzmy­sło­wić so­bie le­piej za po­mo­cą zwy­kłej li­nij­ki. Na­tych­miast sta­je się wte­dy ja­sne: ule­gli­śmy złu­dze­niu optycz­ne­mu. Za­ska­ku­ją­ce jest, że gdy tyl­ko odło­ży­my li­nij­kę, ule­ga­my mu po­now­nie. Moż­na by po­wie­dzieć, że ni­cze­go się w cza­sie ostat­niej mi­nu­ty nie na­uczy­li­śmy. Prze­cież to prak­tycz­nie nie­moż­li­we, aby­śmy znów mie­li wra­że­nie, że li­nie są rów­no­le­głe. Mimo że na­sza wie­dza jest po­praw­na, per­cep­cja wpro­wa­dza nas w błąd.

Wi­dze­nie na­le­ży do umie­jęt­no­ści, któ­re po­sie­dli­śmy w naj­wyż­szym stop­niu. Dla tego pro­ce­su za­re­zer­wo­wa­na jest znacz­na część na­sze­go mó­zgu i wie­le sza­rych ko­mó­rek. Je­śli jed­nak w cza­sie po­strze­ga­nia, czy­li czyn­no­ści, któ­rą po­tra­fi­my wy­ko­ny­wać tak do­brze, wy­stę­pu­ją po­waż­ne błę­dy, to jak wy­so­kie jest praw­do­po­do­bień­stwo, że błę­dy wy­stą­pią rów­nież w cza­sie in­ne­go pro­ce­su, w któ­rym już nie bę­dzie­my tak do­brzy? Na przy­kład w chwi­li po­dej­mo­wa­nia waż­nych de­cy­zji fi­nan­so­wych. Ewo­lu­cja nie wy­kształ­ci­ła u nas ob­sza­ru w mó­zgu, któ­ry był­by za nie od­po­wie­dzial­ny, albo ja­kichś spe­cjal­nych na­rzą­dów. Jest więc dość praw­do­po­dob­ne, że tak­że tu po­peł­nia­my o wie­le wię­cej błę­dów, niż są­dzi­my – i że ich w ogó­le nie za­uwa­ża­my. W po­rów­na­niu do złu­dzeń optycz­nych złu­dze­nia po­znaw­cze są o wie­le trud­niej­sze do wy­kry­cia. Dla­te­go w ni­niej­szej książ­ce przyj­rzy­my się wy­bra­nym złu­dze­niom, w efek­cie któ­rych po­dej­mu­je­my de­cy­zje. Spe­cja­li­ści na­zy­wa­ją je znie­kształ­ce­nia­mi po­znaw­czy­mi.

Mniej wię­cej trze­cia część przed­się­biorstw, któ­re w la­tach 70. zna­la­zły się na li­ście 500 od­no­szą­cych naj­więk­sze suk­ce­sy, eg­zy­stu­je dziś jesz­cze jako nie­za­leż­ne fir­my. Tom Pe­ters, do­rad­ca do spraw przed­się­bior­czo­ści, w 1982 roku opi­sał wraz z Ro­ber­tem Wa­ter­ma­nem w książ­ce „In Se­arch of Excel­len­ce: Les­sons from Ame­ri­ca’s Best-Run Com­pa­nies” 43 naj­lep­sze fir­my ame­ry­kań­skie. Za­le­d­wie pięć lat póź­niej na to mia­no za­słu­gi­wa­ła już tyl­ko jed­na trze­cia z tych firm. Więk­szość stra­ci­ła w mię­dzy­cza­sie bez­pre­ce­den­so­wą wzo­ro­wość, a dwie trze­cie opi­nię wio­dą­cych w swej bran­ży. Co­dzien­nie na­tra­fia­my w pra­sie na do­nie­sie­nia o wiel­kich przed­się­bior­stwach, któ­re stra­ci­ły he­ge­mo­nię. Są to fir­my, któ­re za­sko­czy­ła kon­ku­ren­cja, te, któ­re zi­gno­ro­wa­ły roz­wój ryn­ku i wy­raź­ne sy­gna­ły ostrze­gaw­cze, bądź też ta­kie, któ­re po­nio­sły duże stra­ty z po­wo­du błęd­nych de­cy­zji.

Ry­nek ksią­żek za­le­wa­ją wręcz po­rad­ni­ki, któ­re ofe­ru­ją po­moc w po­dej­mo­wa­niu de­cy­zji. Stra­te­gii suk­ce­su i mo­de­li pre­zen­to­wa­nych jako war­te na­śla­do­wa­nia jest bar­dzo wie­le. Ta książ­ka po­ka­zu­je inną dro­gę. Za­pra­szam Was do prze­pro­wa­dze­nia te­stu. Zo­bacz­cie sami, jak funk­cjo­nu­je Wa­sze my­śle­nie! Dzię­ki złu­dze­niom optycz­nym – i nie tyl­ko, tak­że za­gad­kom i ła­mi­głów­kom oraz ob­ra­zo­wym przy­kła­dom z prak­ty­ki – bę­dzie­cie mo­gli nie­ja­ko mi­mo­cho­dem spraw­dzić swo­je kom­pe­ten­cje de­cy­zyj­ne. Obie­cu­ję Wam, że bę­dzie­cie się przy tym zna­ko­mi­cie ba­wić.

Rakiety do tenisa, lilie wodne i samochody-zabawki

W roku 2002 Na­gro­dę No­bla w dzie­dzi­nie nauk eko­no­micz­nych otrzy­ma­li Da­niel Kah­ne­man i Ver­non L. Smith, przy czym Kah­ne­man otrzy­mał na­gro­dę za efek­tyw­ne po­łą­cze­nie nauk eko­no­micz­nych i psy­cho­lo­gii. Przez wie­le lat ba­da­nia w dzie­dzi­nie eko­no­mii i ludz­kie­go za­cho­wa­nia były zu­peł­nie od­ręb­ny­mi świa­ta­mi. Na­ukow­cy-eko­no­mi­ści wy­cho­dzi­li z za­ło­że­nia, że ist­nie­je ide­al­ny typhomo oeco­no­mi­cus, któ­ry po­dej­mu­je de­cy­zje na pod­sta­wie obiek­tyw­nej ana­li­zy kosz­tów i wy­ni­ków pro­duk­cji. Z ko­lei psy­cho­lo­dzy pod­kre­śla­li fakt emo­cjo­nal­ne­go i ir­ra­cjo­nal­ne­go cha­rak­te­ru czło­wie­ka. Da­niel Kah­ne­man i zmar­ły w roku 1996 Amos Tver­sky od koń­ca lat 60. XX wie­ku ba­da­li em­pi­rycz­nie, jak rze­czy­wi­ście prze­bie­ga­ją pro­ce­sy de­cy­zyj­ne. Te dwa, tak od­ręb­ne świa­ty, w znacz­nej mie­rze wła­śnie dzię­ki ich ba­da­niom sta­ły się jed­no­ścią. We wstę­pie do prze­mó­wie­nia, wy­gło­szo­ne­go z oka­zji otrzy­ma­nia Na­gro­dy No­bla, Kah­ne­man za­dał na­stę­pu­ją­ce, bar­dzo pro­ste py­ta­nie:

Ra­kie­ta do te­ni­sa i pił­ka kosz­tu­ją ra­zem 1,10 euro. Ra­kie­ta kosz­tu­je o jed­no euro wię­cej niż pił­ka. Ile kosz­tu­je pił­ka?

Pro­ste, praw­da? Pra­wie wszy­scy, któ­rym za­da­no to py­ta­nie, od­po­wie­dzie­li na­tych­miast i in­tu­icyj­nie, że pił­ka kosz­tu­je dzie­sięć cen­tów. Po­dob­nie od­po­wie­dzia­ła więk­szość stu­den­tów eli­tar­nych uni­wer­sy­te­tów Prin­ce­ton i Ha­rvar­da. Pra­wie wszy­scy od­po­wia­da­li wła­śnie tak. Jest to jed­nak od­po­wiedź błęd­na, bo w rze­czy­wi­sto­ści pił­ka kosz­tu­je tyl­ko pięć cen­tów. Gdy­by kosz­to­wa­ła dzie­sięć, ra­kie­ta mu­sia­ła­by kosz­to­wać 1,10 euro, bo prze­cież kosz­tu­je o jed­no euro wię­cej niż pił­ka. Suma wy­no­si­ła­by za­tem 1,20 euro, a nie 1,10 euro. Coś w na­szym mó­zgu spo­wo­do­wa­ło, że na to po­zor­nie tak pro­ste py­ta­nie in­tu­icyj­nie udzie­li­li­śmy błęd­nej od­po­wie­dzi.

Sha­ne Fre­de­rick, pro­fe­sor MIT (Mas­sa­chu­setts In­sti­tu­te of Tech­no­lo­gy) i Yale, ujął po­wyż­sze py­ta­nie wraz z ko­lej­ny­mi dwo­ma w te­ście zwa­nym Co­gni­ti­ve-Re­flec­tion-Test (test re­flek­syj­no­ści po­znaw­czej) i za­dał je 3500 stu­den­tom. Oto owe dwa ko­lej­ne py­ta­nia, wraz z pra­wi­dło­wy­mi od­po­wie­dzia­mi.

W pew­nym je­zio­rze ro­sną li­lie wod­ne. Po­wierzch­nia, któ­rą zaj­mu­ją, ule­ga po­dwo­je­niu każ­de­go dnia. Po 48 dniach po­wierzch­nia je­zio­ra zni­ka cał­ko­wi­cie pod dy­wa­nem li­lii wod­nych. Po ilu dniach pod li­lia­mi zni­kła po­ło­wa je­zio­ra?

Zo­bacz od­po­wiedź - 01

Nie je­ste­śmy w sta­nie pra­wi­dło­wo oce­nić eks­po­nen­cjal­ne­go wzro­stu, o jaki cho­dzi w tym przy­pad­ku. Lu­dzie są za to mi­strza­mi w eks­tra­po­lo­wa­niu po­dob­nych pro­ce­sów: je­śli wi­dzi­my, jak szyb­ko sa­mo­chód po­ru­sza się w cią­gu jed­nej se­kun­dy w na­szym kie­run­ku, po­tra­fi­my pra­wi­dło­wo oce­nić, czy zdą­ży­my przejść przez uli­cę.

Je­śli pięć ma­szyn w cią­gu pię­ciu mi­nut wy­twa­rza pięć sa­mo­cho­dów-za­ba­wek, to ile cza­su po­trze­bu­je 100 ma­szyn, aby wy­pro­du­ko­wać 100 sa­mo­cho­dów-za­ba­wek?

Zo­bacz od­po­wiedź - 02

To bar­dzo pod­stęp­ne py­ta­nia. Tyl­ko 17 proc. te­sto­wa­nych osób po­tra­fi­ło od­po­wie­dzieć na wszyst­kie trzy pra­wi­dło­wo i byli to prze­waż­nie stu­den­ci eli­tar­nych uni­wer­sy­te­tów ame­ry­kań­skich. Co trze­cia oso­ba udzie­la­ła na­wet na wszyst­kie trzy py­ta­nia błęd­nej od­po­wie­dzi. De­cy­du­ją­ce były tu nie ma­te­ma­tycz­ne uzdol­nie­nia stu­den­tów, lecz kry­tycz­ny sto­su­nek do in­tu­icyj­nych od­po­wie­dzi. Ta ce­cha od­dzia­łu­je na inne kom­pe­ten­cje: stu­den­ci, któ­rzy od­po­wie­dzie­li pra­wi­dło­wo na wszyst­kie trzy py­ta­nia, byli lep­si od swo­ich ko­le­gów, je­śli cho­dzi o umie­jęt­ność oce­ny ry­zy­ka, a tak­że w te­stach na in­te­li­gen­cję.

Lot wg wskazań przyrządów a precyzyjne lądowanie

Aby prze­śle­dzić, jak pod­świa­do­mie wpły­wa­ją na nas pew­ne pro­ce­sy, przyj­rzyj­my się ko­lej­ne­mu za­da­niu. Pro­szę od­po­wie­dzieć bez za­sta­na­wia­nia się na czte­ry po­niż­sze py­ta­nia:

Ja­kie­go ko­lo­ru jest ki­tel le­kar­ski?

Ja­kie­go ko­lo­ru jest śnieg?

Ja­kie­go ko­lo­ru jest niedź­wiedź po­lar­ny?

Co pije kro­wa?

Więk­szość lu­dzi spon­ta­nicz­nie od­po­wia­da na ostat­nie py­ta­nie: „mle­ko”. Oczy­wi­ście wie­my, że kro­wa nie pija mle­ka, lecz wodę. Od­po­wiedź zwią­za­na jest jed­nak z po­przed­ni­mi py­ta­nia­mi i zo­sta­je uak­tyw­nio­na w na­szym we­wnętrz­nym „au­to­pi­lo­cie”.

Kto jest w sta­nie cof­nąć się o krok i prze­śle­dzić wła­sne spon­ta­nicz­ne de­cy­zje, ła­twiej roz­wią­że po­dob­ne za­da­nia. Zdol­no­ści tej nie da się zmie­rzyć w te­stach in­te­li­gen­cji, ale ba­da­cze tacy, jak pro­fe­sor psy­cho­lo­gii Dan Arie­ly czy ka­na­dyj­ski psy­cho­log Ke­ith Sta­no­vich uwa­ża­ją ją za rów­nie waż­ną, jak kla­sycz­na in­te­li­gen­cja. Więk­szość lu­dzi to jed­nak „skąp­cy po­znaw­czy”. Wy­bie­ra­my pierw­sze roz­wią­za­nie, któ­re przy­cho­dzi nam na myśl, i prze­waż­nie z nie­chę­cią roz­wa­ża­my wszel­kie inne moż­li­wo­ści. Jest jed­nak też do­bra wia­do­mość: mo­że­my po­pra­wić wła­sne kom­pe­ten­cje de­cy­zyj­ne.

Nie­umie­jęt­ność po­my­śle­nia „o je­den krok do przo­du” czę­sto pro­wa­dzi do błęd­nych de­cy­zji. Za­rów­no w sza­chach, jak i w ży­ciu, gra­cze „jed­no­kro­ko­wi” mają ten­den­cję do prze­gry­wa­nia w grze z każ­dym, kto wy­prze­dza w my­ślach ko­lej­ny ruch. A to dla­te­go, że roz­wią­za­nie naj­bliż­sze­go od­izo­lo­wa­ne­go pro­ble­mu pro­wa­dzi czę­sto do po­wsta­nia no­wych – na­wet trud­niej­szych. Śro­dek za­po­bie­gaw­czy jest bar­dzo pro­sty. Za­daj­cie so­bie kil­ka pro­stych py­tań:

Co się sta­nie w na­stęp­stwie tego kro­ku?

Co się sta­nie w na­stęp­stwie na­stęp­ne­go kro­ku?

Co się sta­nie w na­stęp­stwie na­stęp­stwa na­stęp­ne­go kro­ku?

W ten spo­sób po­sze­rzy­cie ho­ry­zon­ty swo­je­go pola dzia­ła­nia. Waż­nym kry­te­rium suk­ce­su ka­dry kie­row­ni­czej jest zdol­ność do my­śle­nia o kon­se­kwen­cjach. Teo­ria gier oraz sys­te­mo­we my­śle­nie za­chę­ca­ją nas do tego, aby za­da­wa­nie so­bie po­dob­nych py­tań we­szło nam w na­wyk.

Kry­tycz­ne my­śle­nie to roz­my­śla­nie o my­śle­niu, czy­li o tym, jak my, lu­dzie, my­śli­my. Więk­szość na­szych pro­ce­sów my­ślo­wych prze­bie­ga au­to­ma­tycz­nie. My­śle­nie kry­tycz­ne jest na­to­miast pro­ce­sem kon­tro­lo­wa­nym i sys­te­ma­tycz­nym. To klucz do na­sze­go sa­mo­do­sko­na­le­nia. Za­sto­so­wa­nie ana­li­tycz­ne­go in­stru­men­ta­rium wy­ćwi­czy­my naj­le­piej w co­dzien­nym ży­ciu. Dzię­ki temu przy po­dej­mo­wa­niu de­cy­zji, któ­re zmie­nia­ją cał­ko­wi­cie kie­ru­nek na­sze­go dzia­ła­nia, bę­dzie­my mieć pod ręką od­po­wied­nie na­rzę­dzie.

Po­świę­co­ne temu za­gad­nie­niu ba­da­nia em­pi­rycz­ne, któ­rych licz­ba ro­śnie od 30 lat, po­twier­dzi­ły przy­pusz­cze­nie, że więk­szość lu­dzi prze­waż­nie nie jest ani szcze­gól­nie ra­cjo­nal­na, ani obiek­tyw­na. Wy­nik prze­ma­wia do więk­szo­ści z nas, po­nie­waż zga­dza się z na­szym ży­cio­wym do­świad­cze­niem. Wy­do­by­cie na świa­tło dzien­ne zja­wisk, któ­re znaj­du­ją się w „mar­twym punk­cie” na­sze­go po­strze­ga­nia, po­ma­ga nam tak­że zo­ba­czyć, że mamy ten­den­cję do sys­te­ma­tycz­ne­go po­peł­nia­nia błę­dów w ro­zu­mo­wa­niu – i to moż­li­wych do prze­wi­dze­nia. Czło­wiek jest prze­wi­dy­wal­nie nie­ra­cjo­nal­ny. Na­wet wte­dy, gdy po­dej­mu­je­my wy­da­wa­ło­by się pro­ste de­cy­zje, sta­ra­my się uni­kać „prze­cią­że­nia” na­sze­go in­te­lek­tu. Z re­gu­ły nie mamy o tym jed­nak po­ję­cia, co samo w so­bie po­win­ni­śmy po­trak­to­wać jako sy­gnał ostrze­gaw­czy. Są­dzi­my, że na­sze de­cy­zje i dzia­ła­nia są ra­cjo­nal­ne, ale w na­szych gło­wach za­cho­dzą pro­ce­sy, któ­rych so­bie nie uświa­da­mia­my, a któ­rych efek­tem są na­sze wnio­ski.

Króliki doświadczalne na start

Ba­da­nia nad roz­wią­zy­wa­niem pro­ble­mów przez lu­dzi i zwie­rzę­ta pro­wa­dzo­ne są od po­nad stu lat. Wy­syp ba­dań em­pi­rycz­nych w la­tach 60. XX wie­ku ujaw­nił naj­waż­niej­sze me­cha­ni­zmy na­szych pro­ce­sów de­cy­zyj­nych. W ra­mach nauk spo­łecz­nych ba­da­cze zaj­mu­ją się osob­no za­cho­wa­niem po­li­ty­ków, pe­da­go­gów, na­ukow­ców, a tak­że klien­tów i me­ne­dże­rów. Od lat 80. XX wie­ku za po­mo­cą sy­mu­la­cji spraw­dza się, jak ra­dzi­my so­bie ze zło­żo­ny­mi pro­ble­ma­mi.

W ostat­nich dzie­się­ciu la­tach na­uka usta­li­ła wię­cej na te­mat ana­to­mii mó­zgu i spo­so­bu jego funk­cjo­no­wa­nia niż przez kil­ka po­przed­nich stu­le­ci. Spo­śród ostat­nio przy­zna­nych pięt­na­stu Na­gród No­bla w dzie­dzi­nie me­dy­cy­ny aż je­de­na­ście otrzy­ma­li na­ukow­cy-neu­ro­lo­dzy. Tyl­ko w la­tach 1990–2000 w Sta­nach Zjed­no­czo­nych za­in­we­sto­wa­no w ba­da­nia mó­zgu pra­wie mi­liard do­la­rów. Uzy­ska­na dzię­ki temu wie­dza w za­kre­sie funk­cjo­no­wa­nia mó­zgu, psy­cho­lo­gii i dzie­dzin po­krew­nych, jak neu­ro­eko­no­mia, umoż­li­wi­ła zro­zu­mie­nie wie­lu pro­ce­sów my­ślo­wych, któ­re prze­bie­ga­ją poza na­szą świa­do­mo­ścią. W efek­cie skon­cen­tro­wa­no się na obiek­tyw­nych, ana­li­tycz­nych pod­sta­wach my­śle­nia.

Dzię­ki przed­sta­wio­nym po­ni­żej eks­pe­ry­men­tom i za­da­niom sami mo­że­cie zo­ba­czyć i spraw­dzić, do ja­kich błę­dów pro­wa­dzą nie­uświa­da­mia­ne skró­ty my­ślo­we, „au­to­pi­lot”, pu­łap­ki my­śle­nia i złu­dze­nia per­cep­cyj­ne. Za­da­nia te­sto­we, kon­stru­owa­ne przez ba­da­czy zdol­no­ści po­znaw­czych i za­cho­wa­nia, wy­da­ją się na pierw­szy rzut oka bar­dzo pro­ste. Więk­szość te­sto­wa­nych osób ma jed­nak wiel­kie pro­ble­my ze zna­le­zie­niem wła­ści­we­go roz­wią­za­nia. Po­wo­dem nie jest ni­ski po­ziom in­te­li­gen­cji uczest­ni­ków ba­da­nia, lecz struk­tu­ra za­dań: czę­sto są one zbu­do­wa­ne tak, że zwy­kłe stra­te­gie, za po­mo­cą któ­rych nasz mózg ra­dzi so­bie z pro­ble­ma­mi, tu już nie wy­star­cza­ją.

Ni­niej­sza książ­ka daje so­lid­ny i jed­no­cze­śnie bar­dzo zaj­mu­ją­cy wgląd w ty­po­we ilu­zje po­znaw­cze, kla­sycz­ne błę­dy my­ślo­we, nasz spo­sób po­stę­po­wa­nia w ob­li­czu zy­sków i strat oraz w od­nie­sie­niu do liczb, praw­do­po­do­bień­stwa oraz sys­te­mów zło­żo­nych (a więc do nor­mal­ne­go, re­al­ne­go świa­ta). Każ­da jej część skła­da się z kil­ku krót­kich roz­dzia­łów, któ­rych za­da­niem jest wpro­wa­dzić nie­co za­mę­tu w Wa­sze wy­obra­że­nia o ludz­kiej ra­cjo­nal­no­ści. Na koń­cu każ­dej czę­ści upo­rząd­ku­je­my za­ska­ku­ją­ce usta­le­nia i wnio­ski, do któ­rych doj­dzie­cie. Zo­ba­czy­cie wte­dy, jak bar­dzo po­moc­ne jest uświa­do­mie­nie so­bie, że na­sza in­tu­icja bywa omyl­na. Ten, kto zna me­cha­ni­zmy dzia­ła­nia swo­je­go we­wnętrz­ne­go „au­to­pi­lo­ta” i po­tra­fi re­ali­stycz­nie oce­nić gra­ni­ce wła­snej wie­dzy, może znacz­nie po­pra­wić swo­je kom­pe­ten­cje de­cy­zyj­ne.

Część 2: Za sterami: automatyczny pilot

Za­da­nie „dzie­więć punk­tów”. Po­łącz­cie wszyst­kie punk­ty za po­mo­cą czte­rech li­nii pro­stych, nie prze­ry­wa­jąc ry­so­wa­nia i nie ro­biąc nig­dzie po­dwój­nej li­nii!

Zo­bacz od­po­wiedź - 24

Kotwica i koło fortuny

Pew­na fir­ma kom­pu­te­ro­wa z Ham­bur­ga za­trud­ni­ła mło­de­go in­ży­nie­ra, któ­ry miał czte­ry lata do­świad­cze­nia za­wo­do­we­go i do­bre kwa­li­fi­ka­cje ogól­ne. Pra­cow­nicz­kę fir­my, któ­ra na te­mat tej ga­łę­zi prze­my­słu i tego za­wo­du wie­dzia­ła bar­dzo mało, za­py­ta­no, jak wy­so­kie może być po­cząt­ko­we upo­sa­że­nie owe­go in­ży­nie­ra, a ona od­par­ła, że upo­sa­że­nie w tym re­gio­nie wy­no­si ok. 23 000 euro rocz­nie. Jaka by­ła­by Wa­sza od­po­wiedź?

Zo­bacz od­po­wiedź - 03

Na na­szą oce­nę wpły­nąć może tak­że ko­lej­ność, w ja­kiej otrzy­mu­je­my in­for­ma­cje. Tak zwa­ny efekt „za­ko­twi­cze­nia”, czy­li np. oce­na na pod­sta­wie po­da­nej wcze­śniej licz­by, jest w na­szym ży­ciu co­dzien­nym wszech­obec­na. Wie­lu z nas zna zja­wi­sko, po­le­ga­ją­ce na tym, że nu­mer te­le­fo­nu lub kod PIN przy­po­mi­na nam się do­pie­ro wte­dy, kie­dy za­czy­na­my go wy­stu­ki­wać na kla­wia­tu­rze. W tym przy­pad­ku z ko­lei dzia­ła we­wnętrz­ny „au­to­pi­lot”. Po­tę­ga i siła pierw­sze­go wra­że­nia mogą wpły­nąć na efek­tyw­ność roz­mo­wy kwa­li­fi­ka­cyj­nej. Je­śli ja­kaś in­for­ma­cja jest w nas „za­ko­twi­czo­na”, mamy ten­den­cję do nie­przyj­mo­wa­nia no­wych da­nych, na­wet gdy są one bar­dziej istot­ne niż te, któ­re już po­sia­da­my.

Kla­sycz­ny eks­pe­ry­ment, prze­pro­wa­dzo­ny w la­tach 70. przez Da­nie­la Kah­ne­ma­na, pre­zen­tu­je pe­wien efekt tak wy­raź­nie, jak gdy­by był to cyr­ko­wy nu­mer – i nadal się go po­wta­rza. Za­nim uczest­ni­ko­wi te­stu za­da­no py­ta­nie z za­kre­su po­li­ty­ki, koło for­tu­ny ob­ra­ca­ło się po­wo­li i za­trzy­ma­ło się na licz­bie mię­dzy je­den a sto. Po­tem uczest­nik miał od­po­wie­dzieć na py­ta­nie, ile pro­cent państw afry­kań­skich na­le­ży do ONZ. Je­śli po­da­ną licz­bą z koła for­tu­ny było na przy­kład 30, oce­ny kształ­to­wa­ły się w gra­ni­cach 20–40 proc. Je­śli koło for­tu­ny wska­za­ło 80, uczest­ni­cy te­stu wy­mie­nia­li licz­bę mię­dzy 70 a 90 proc. Więk­szość z nas praw­do­po­dob­nie stra­ci pew­ność sie­bie już przy py­ta­niu, ile jest w ogó­le państw afry­kań­skich. Nad tym, czy one na­le­żą do ONZ, praw­do­po­dob­nie wca­le się już nie za­sta­no­wi­my. Bę­dzie­my więc zga­dy­wać. Efekt koła for­tu­ny wy­stę­pu­je jed­nak nie tyl­ko wte­dy, kie­dy uczest­nik te­stu nie za bar­dzo orien­tu­je się w da­nej dzie­dzi­nie. Po­ja­wia się tak­że u ce­nio­nych i cie­szą­cych się du­żym uzna­niem fa­chow­ców, któ­rzy w swych oce­nach mogą od­wo­ły­wać się do bar­dzo sze­ro­kich i do­kład­nych eks­per­tyz. Do­wo­dzi tego nie tyl­ko stu­dium przy­pad­ku agen­tów nie­ru­cho­mo­ści, któ­rzy, jak udo­wod­nio­no, po­zwa­la­ją ma­ni­pu­lo­wać sobą, je­śli cho­dzi o sza­co­wa­nie war­to­ści da­nej dział­ki wte­dy, gdy w py­ta­niu o jej koszt prze­my­co­no ja­kąś licz­bę. Eks­pe­ry­ment Edwar­da Joy­ce’a i Har­ry’ego Bid­dle’a z Uni­wer­sy­te­tu w Chi­ca­go, prze­pro­wa­dzo­ny na au­dy­to­rach, rów­nież po­twier­dził wy­stę­po­wa­nie tego efek­tu.

Joy­ce i Bid­dle za­da­li pierw­szej gru­pie au­dy­to­rów dwa po­niż­sze py­ta­nia.

1. Czy zgod­nie z wa­szym do­świad­cze­niem w po­nad dzie­się­ciu z ty­sią­ca firm, kon­tro­lo­wa­nych przez jed­ną z wiel­kich firm au­dy­tor­skich moż­na stwier­dzić zna­czą­ce przy­pad­ki oszustw na po­zio­mie kie­row­nic­twa fir­my? Tak czy nie?

2. Na ty­siąc przed­się­biorstw, bę­dą­cych klien­ta­mi wiel­kich firm au­dy­tor­skich, ile jest wg Was ta­kich, w któ­rych stwier­dzo­no zna­czą­ce przy­pad­ki oszu­stwa na płasz­czyź­nie kie­row­nic­twa fir­my?

Py­ta­nia, któ­re za­da­no dru­giej gru­pie, róż­ni­ły się tyl­ko w jed­nym szcze­gó­le: w pierw­szym py­ta­niu pro­szo­no o oce­nę, czy oszu­stwo wy­stą­pi­ło w „wię­cej niż dwu­stu fir­mach z ty­sią­ca” (za­miast „w po­nad dzie­się­ciu z ty­sią­ca”). A wy­ni­ki? Pierw­sza gru­pa po­da­ła w dru­gim py­ta­niu prze­cięt­ną war­tość 16,52 z ty­sią­ca. W dru­giej gru­pie owa prze­cięt­na war­tość wy­no­si­ła 43,11 z ty­sią­ca.

Ba­da­nia wy­ka­zu­ją, że na­sze my­śle­nie ce­chu­je ła­twość „za­ko­twi­cza­nia się” w prze­ka­zie, na­wet wte­dy, je­śli sta­no­wi on nie­istot­ną bądź nie­wąt­pli­wie błęd­ną in­for­ma­cję. Co to ozna­cza w co­dzien­nym ży­ciu? Spró­buj­cie so­bie uświa­do­mić, ja­kie „ko­twi­ce” na Was dzia­ła­ją – wów­czas mo­że­cie unik­nąć „za­ko­twi­czeń”, któ­re wpły­wa­ją na Wa­sze oce­ny. Ob­ser­wuj­cie uważ­nie, na ja­kich fak­tach i licz­bach się kon­cen­tru­je­cie – na przy­kład pod­czas spo­tka­nia. Uświa­dom­cie so­bie praw­dzi­we pod­sta­wy Wa­szych ocen i ne­go­cjo­wa­nych mar­ży oraz praw­dzi­we licz­by, aby zneu­tra­li­zo­wać dzia­ła­nie fał­szy­wych „ko­twic”!

Efekt „za­ko­twi­cze­nia” nie ogra­ni­cza się do za­ga­dek, cen nie­ru­cho­mo­ści i roz­mów z klien­ta­mi. Nie­miec­ka psy­cho­log Bir­te En­glich i jej ze­spół z Würz­bur­ga stwier­dzi­li, że ko­lej­ność w nie­miec­kiej pro­ce­du­rze są­do­wej może być nie­ko­rzyst­na dla oskar­żo­ne­go. Wy­miar kary, ja­kie­go żąda oskar­ży­ciel, dzia­ła jak „ko­twi­ca” dla sę­dziow­skiej de­cy­zji. Bry­tyj­scy na­ukow­cy zaj­mu­ją­cy się pro­ce­sa­mi po­dej­mo­wa­nia de­cy­zji, Man­de­ep Dha­mi i Pe­ter Ay­ton, ba­da­li za­cho­wa­nie ław­ni­ków w an­giel­skich są­dach, któ­rzy de­cy­do­wać mu­sie­li o tym, czy po­dej­rza­ny po­zo­sta­nie w aresz­cie, czy też (po wnie­sie­niu od­po­wied­niej kau­cji) bę­dzie od­po­wia­dał z wol­nej sto­py aż do chwi­li wła­ści­wej roz­pra­wy. Ław­ni­cy, któ­rzy dzia­ła­ją pod pre­sją od­po­wie­dzial­no­ści i cza­su, uczci­wie o tym prze­ko­na­ni i z czy­stym su­mie­niem oświad­cza­ją, że nim po­dej­mą de­cy­zję, sta­ran­nie spraw­dza­ją każ­dy przy­pa­dek. Otrzy­mu­ją in­for­ma­cje o wie­ku i płci, o et­nicz­nej przy­na­leż­no­ści i udzia­le w ży­ciu spo­łecz­nym, o wa­dze i licz­bie wy­kro­czeń, wcze­śniej­szych wy­ro­kach, oraz o sta­nie akt ak­tu­al­ne­go przy­pad­ku. Fak­tycz­ne de­cy­zje moż­na było prze­wi­dzieć z traf­no­ścią 92 proc. zgod­nie z pro­stą re­gu­łą: je­śli oskar­ży­ciel żą­dał po­zo­sta­wie­nia oskar­żo­ne­go w aresz­cie bądź na­ka­zu aresz­to­wa­nia, ław­ni­cy po­dej­mo­wa­li ana­lo­gicz­ne de­cy­zje. Je­śli ta­kie­go żą­da­nia nie było, ław­ni­cy w swej de­cy­zji kie­ro­wa­li się tym, czy we wcze­śniej­szym po­stę­po­wa­niu areszt bądź jego żą­da­nie zo­sta­ły za­wie­szo­ne. Je­śli ta­kiej in­for­ma­cji nie było, od­wo­ły­wa­li się do oce­ny pro­to­ko­łu po­li­cyj­ne­go.

Wiedza na zawołanie?

Co po­wo­du­je w ska­li świa­to­wej wię­cej przy­pad­ków śmier­tel­nych?

1. Re­ki­ny.

2. Orze­chy ko­ko­so­we.

Zo­bacz od­po­wiedź - 04

Za­leż­no­ści, któ­re są po­wszech­nie zna­ne, wy­da­ją się nam