Morze Ciemności - Klaudia Matera - ebook

Morze Ciemności ebook

Klaudia Matera

0,0
7,10 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Chwilami jej twórczość unosi do gwiazd, chwilami ukazuje nam mroczny świat ludzkich pragnień, rozczarowań i popędów. Magia którą autorka wnosi do swej poezji daje odczuć dreszcze i emocje czytelnikowi zafascynowanemu emanującą energią z wnętrza każdego wiersza. Mroki korytarzy ludzkich dusz w które Klaudia nas zabiera wydają się być bliższe niż ktokolwiek mógłby pomyśleć. Cienie padające na słowa poezji przyprawiają o dreszcze i w końcu wyjaśnia bezsens ludzkiej egzystencji.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 45

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Klaudia Matera

Morze Ciemności

Cała magia kryje się w mroku …

FotografTomasz Gawroński

FotografStachura Natalia

© Klaudia Matera, 2017

© Tomasz Gawroński, fotografie, 2017

© Stachura Natalia, fotografie, 2017

Chwilami jej twórczość unosi do gwiazd, chwilami ukazuje nam mroczny świat ludzkich pragnień, rozczarowań i popędów. Magia którą autorka wnosi do swej poezji daje odczuć dreszcze i emocje czytelnikowi zafascynowanemu emanującą energią z wnętrza każdego wiersza. Mroki korytarzy ludzkich dusz w które Klaudia nas zabiera wydają się być bliższe niż ktokolwiek mógłby pomyśleć. Cienie padające na słowa poezji przyprawiają o dreszcze i w końcu wyjaśnia bezsens ludzkiej egzystencji.

ISBN 978-83-8126-426-6

Książka powstała w inteligentnym systemie wydawniczym Ridero

Morowa miłość

Nadjechał już czołg

i stanął też najeźdźca

ja stoję jeszcze żywa

szukając w pustce szczęścia

Moje wojska i wrogie

są dla mnie całkiem obce

ja jestem zbyt wolna

by objąć ich sterowce

Spluwy ja nie wymierzę

bo za słabe mam dłonie

zwycięzcą jest osoba co ma skrzydła

a nie w krwi tonie

Nie wrzucisz do okopów

serca co we mnie bije

nie zmusisz mnie do śmierci

puki jeszcze żyję

Pancerna też nie będę

bo izoluję metal

ma droga jest już inna

nie prosta lecz nie kręta

Karabin mi zardzewiał

uśpione też mam kule

lepiej rządzić na tronie

niż być w ściekach królem.

Dusząca miłość

Jak mam kochać?

skoro umarła mi dusza

jak mam oddychać?

skoro uschły mi płuca

Nie dym z papierosów

nie czysta trucizna

lecz przeszłości czas

to jest ta blizna

Nie noże raniły!

Nie wiatry niszczyły!

lecz człowiek człowiekowi

stał się niemiły

Utopił mnie w ogniu

zakopał pod ziemią

bym była wiecznie martwą

oni nigdy się nie zmienią

Zabrano mi prawo

do czerpania powietrza

chciano skończyć ze mną teraz…

bym nie była wieczna

Wiedział, że będę walczyć

z ogniem i z zaparciem w sercu

wiedział, że wyfrunę z piekła

i przylecę jeszcze tu…

Miecze mam jeszcze w rękawie

na skrzydłach twarde pociski

Powiem tylko te słowa :

,,Twój koniec jest już bliski”

Mroczne otchłanie

Dryfuję po środku łagodnych chmur

choć jestem na górze

w dół ciągnie mnie sznur

Umrzeć potrafię

i narodzić się na nowo

Czy wracać mam na dno?

By znów zabić się owo?

Nareszcie oddycham!

Nareszcie słyszę bicie serca!

Boję się upadku

lecz lecę do słońca

Nie boję się burzy

i wiatry mi też nie straszne

Jak umrę to umrę

może kiedyś się otrząsnę

Chłód mi już nie znany

zapomnę i o kroplach deszczu

nie wrócę do mrocznych otchłani

nie wrócę do kaźni aresztu

Zbyt szybko unoszę się w gwiazdy

by dosięgnął mnie żarzący ogień

pożegnałam się na dnie z diabłem

by wreszcie móc spotkać się z Bogiem

Tam księga odpowiedzi już na mnie czeka

drogowskaz co mnie poprowadzi

on wskaże mi drogę

bym z życiem mogła sobie poradzić.

Czekając na iskrę miłości

Nastała noc

zgasły promienie już słońca

chłodny już wieje wiatr

a ja dalej jestem gorąca

W żyłach pulsuje krew

a serce walczy z uciskiem

opuściłeś znowu ty mnie

choć ciało twe było mi bliskie

Księżyc na niebie

uwodzicielsko śpiewa

latają liście z piaskiem

szukając cię tam

gdzie cię nie ma

Gęsta czerwień

wydaje się samotna

ja stoję płonąc

czekam na deszcz

bym wreszcie zgasła i zmokła

Lecz świst świerszczy

mówi, że nie warto gasić samej siebie

bo wtem zboczę z drogi

co kręto prowadzi do ciebie

Liście szumiące śpiewają

mi do ucha

kołysanka ta mnie uśpi

lecz tylko do jutra

Później się zbudzę

i znów będę czekać na noc

gdyż tylko wtedy nie mogę cierpieć

patrząc na mój los.

Zgubiona dusza

I błądzę ja dalej

po czarnych przestworzach

nie znam ja diabła

i nie znam ja Boga

Zrodzona w otchłani

czarnej i pustej

Nie wiem kiedy ja umrę

nie wiem kiedy usnę

Czy ktoś zaświeci moją krwistą iskrę?

Na mogile mojej

brudnej czy też czystej?

Duszę mam zszarpaną

przez wiatry wiejące

skórę poparzoną

przez słońce gorące

Czas mnie nie dogoni

grawitacja nie dosięgnie

powstanę kiedy znajdę

w tej otchłani siebie.

Miłosny amok

Spójrz na tą sierotę

taka samotna, oblana łzami

myślisz, że jest niczym

gdy ona jest daleko przed nami

Ciało jej prawie martwe

oczy wpatrzone w gwiazdy

nie wiadomo czy cierpi z bólu

czy zwyczajnie marzy

Lecz gdzieś byś spojrzał

na upadłą istotę

wykorzystasz wykorzystaną?

raniąc ją z powrotem

Nie zranisz jej serca

bo krwią już dawno jest zalane

nie zniszczysz ją w środku

gdyż zmysły dawno jej postradane

Jedyne co możesz

to wykop jej grób

aby w cichym miejscu

mógł spocząć jej trup.

List do nieba

Zrodziłam się na Ziemi

okryłam ludzką duszą

anioły mnie pilnują

a diabły w cieniach mnie kuszą

Nie umrę jeszcze teraz

serce ja mam za młode

ucieknę gdzieś w otchłanie

i powiem ci to co mogę

Ślepa istota na świecie

ujrzała barwne światło

gdy czuła powiew mroku

widziała po prostu jasno

Myślała, że świat to niebo

biegała beztrosko po chmurach

idąc w złą stronę na lewo

wylądowała w sznurach

Śmiała się łzy puszczając

płakała w przypływie szczęścia

jest młoda dalej się bawiąc

lecz jest już z nią udręka

Świat nagle zbladł jej u boku

już nie ma szczęścia ze słońca

pływała kiedyś po chmurach

teraz jest w ogniu płonąca

I serce jej żarzy boleśnie

a oczy spoglądają w gwiazdy

chciała być dalej szczęśliwa

nie znając dnia i jego nazwy

Zabrakło jej czegoś w życiu

schowała więc uśmiech z twarzy

zamiast żyć tym co się dzieje

zaczęła zwyczajnie marzyć

Stąpała po brudnym piasku

pływała w błotnistej mazi