Moje dziecko doprowadza mnie do szału - Isabelle Filliozat - ebook + książka

Moje dziecko doprowadza mnie do szału ebook

Isabelle Filliozat

4,4

Opis

Jak poskromić małego złośnika?

Zastanawiasz się, dlaczego dziecko potrafi cię zezłościć tak bardzo, że masz ochotę krzyknąć lub trzasnąć drzwiami? Czy masz wrażenie, że Twoja pociecha do perfekcji opanowała metodę doprowadzania cię do szału? Nie jesteś bezradny! Z pomocą przychodzi znakomita francuska psychoterapeutka, Isabelle Filliozat.

Jeśli chcesz wiedzieć:

- co powoduje u dziecka napad złości?

- co zrobić, gdy dziecko rzuca rzeczy, gdzie popadnie?

- jak rozpoznać przyczyny stresu dziecka?

- czy tiki mogą być niebezpieczne?

…ten poradnik jest właśnie dla Ciebie! Poznaj lepiej swoje dziecko i dowiedz się, w jaki sposób regularne napełnianie dziecięcego „zbiornika miłości” zmienia rodzinne relacje na lepsze.

„Bycie rodzicem to nie bułka z masłem” – twierdzi Isabelle Filliozat. I ma sto procent racji! Spróbujmy dokładnie przeczytać tę profesjonalnie i przejrzyście napisaną książkę – instrukcję obsługi małego człowieka, a następnie krok po kroku realizujmy zalecenia autorki. Życzę powodzenia!

Ewa Chotomska – Ciotka Klotka z Tik-Taka , trochę pisarka, trochę tekściarka, mama, babcia i ciocia ponad tysiąca Fasolek

Moje dziecko doprowadza mnie do szału” to absolutny must have każdego świadomego rodzica. Pozwala zrozumieć dziecko, obrazowo konfrontując jego uczucia z najczęstszymi rodzicielskimi reakcjami na jego zachowanie. Wyraźna struktura poradnika pozwala szybko odnaleźć interesujące nas kwestie w sytuacjach podbramkowych. A że takie wystąpią, możemy być pewni! Isabelle Filliozat ma tego pełną świadomość i dlatego daje nam nowoczesne narzędzie w zmaganiach z trudnymi momentami rodzicielstwa. Ożywcze i budujące.

dr n. med. Alicja Kost - naukowiec, blogerka i... mama dwójki dzieci, które czasem doprowadzają ją do szału.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 121

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,4 (25 ocen)
14
8
2
1
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Mojemu siostrzeńcowi Césarowi i siostrzenicy Chloé Mio, którzy są dokładnie w wieku opisanym w niniejszej książce. Dziękuję Wam za łączącą nas więź oraz za bezgraniczne zaufanie, którym mnie obdarzacie. Uwielbiam się z wami bawić!

Kocham Was mimo odległości, która nas dzieli i nie pozwala na spędzanie więcej czasu razem.

Isabelle

Mojemu kochanemu, drogiemu Éricowi, a także naszym dwóm skarbom, Salomé i Juliette.

Anouk

Wybuchnął płaczem. Noc zapadła. Porzuciłem moje narzędzia. Kpiłem sobie z młotka, ze sworznia, z wody i ze śmierci. Na jednej gwieździe, na planecie, na mojej Ziemi był Mały Książę, którego musiałem pocieszyć. Wziąłem go na ręce i ukołysałem. […] Nie wiedziałem, co powiedzieć. Czułem się nieswojo. Nie wiedziałem, jak do niego przemówić, czym go pocieszyć. Świat łez jest taki tajemniczy*.

Antoine de Saint-Exupéry, Mały Książę

* A. de Saint-Exupéry, Mały Książę, przeł. J. Szwykowski, Warszawa 2005, s. 30.

Od autorki

Jestem matką dwójki dzieci, dzięki czemu doświadczyłam w życiu chwil bezgranicznego szczęścia, dogłębnej satysfakcji i poznałam smak bezwarunkowej miłości. Zdarzyło mi się również na ich oczach popadać w stan skrajnego wyczerpania, dawać upust zniecierpliwieniu i rozpaczy. Wstyd się przyznać, ale nieraz miałam ochotę pokazać im, kto tu rządzi, rozkazywać im i je poniżać, czasem podnosiłam rękę do klapsa, wręcz pragnęłam je stłuc na kwaśne jabłko, innym znów razem marzyło mi się, aby wyjść i więcej nie wrócić… Nigdy, przenigdy przed ich urodzeniem nie wyobrażałam sobie, że doświadczę podobnych emocji, stresu czy nerwów.

Około szóstego roku życia dziecko wkracza w fazę latencji*, która trwa, dopóki nie osiągnie ono jedenastu lat. Rzeczywiście jest to okres, który odznacza się względną ciszą w porównaniu z poprzedzającymi go wrzaskami maluchów oraz następującymi po nim okresami trzaskania drzwiami i puszczania muzyki na cały regulator. Jest to jednak niezwykle intensywny czas, kluczowy dla rozwoju mózgu, kształtowania emocji i umiejętności społecznych u dzieci. Przyznaję, że dla mnie, dla ich ojca i – jak zakładam – dla nich samych był to bardzo trudny etap. Bardzo często czułam się bezradna wobec problemów przeżywanych przez moje dzieci, zwłaszcza kiedy widziałam, jak odgradzają się one ode mnie murem.

Rodzice boją się okresu dorastania, ataki wściekłości dwulatków budzą w nich popłoch, a tymczasem czas między szóstym a jedenastym rokiem życia może okazać się równie trudny. Od dnia narodzin formuje się osobowość dziecka, jego poczucie bezpieczeństwa, wiara w siebie i we własne zdolności. To proces, który wcale nie kończy się w wieku sześciu lat. Nawet jeśli wreszcie dziecko zasypia bez problemu (od szóstego roku życia większość dzieci zasypia około ósmej wieczorem, co ma związek z poziomem melatoniny i rytmem biologicznym), lepiej kontroluje swoje emocje czy jest bardziej posłuszne, to pojawiają się nowe problemy związane z rozpoczęciem nauki w szkole, postępującym dążeniem do samodzielności i wchodzeniem w relacje społeczne.

Zagadnienia związane ze szkołą to temat na osobną książkę. Nie piszę o nich w tym poradniku bynajmniej nie dlatego, że są mało istotne dla rozwoju dziecka między szóstym a jedenastym rokiem życia – wręcz przeciwnie, są tak ważne, że wymagają osobnego omówienia. Nie znajdziecie tu także studium patologii ani ciężkich przypadków będących chlebem powszednim niektórych rodziców. W książce omawiam przede wszystkim codzienne trudności w budowaniu relacji, z którymi boryka się przeciętna rodzina.

Moim zamiarem była próba zrozumienia tego, co dzieje się w głowach naszych dzieci w tym szczególnym okresie rozwoju, w którym zbyt często dochodzi do konfliktów na linii rodzice – dziecko.

Najbardziej błaha sprzeczka, krzyk, kara, zbesztanie dziecka czy wymierzenie mu policzka oddala je od rodzica. Sama łapałam się na wymierzaniu kar czy podnoszeniu głosu, choć wiedziałam, że ani jedno, ani drugie nie przynosi żadnych efektów wychowawczych. Targały mną wątpliwości, męczyło mnie poczucie winy, w myślach zapanował chaos. Wtedy zaczęłam szukać innego rozwiązania. Po pierwsze, chciałam zrozumieć, bo uświadomienie sobie tego, co się naprawdę dzieje, pozwala podjąć słuszne i skuteczne starania. Po drugie, postanowiłam opracować konkretne i praktyczne narzędzia przydatne na co dzień.

Napisałam niniejszą książkę, abyśmy jako rodzice mieli możliwość wyboru innej drogi niż ta, którą nas prowadzono w dzieciństwie, abyśmy sami decydowali o naszym postępowaniu, a nie działali wedle schematów wyuczonych w przeszłości. Poradnik pozwoli nam zrozumieć, co dzieje się w głowach naszych dzieci, a także podpowie, w jaki sposób możemy reagować na ich zachowanie oraz przede wszystkim jak odpowiadać na ich potrzeby. Rodzicom nadwrażliwym, świadomym własnej postawy, dla których rady zawarte w tej książce będą niewystarczające, aby wyzbyć się utartych schematów działania, polecam swoją książkę Il n’y apas de parent parfait [Idealny rodzic nie istnieje]. W niej dogłębnie zajmuję się tym właśnie zagadnieniem.

Postawa pozytywnego rodzicielstwa i związane z nim empatyczne podejście do dziecka pozwolą wam bardziej cieszyć się codziennym życiem rodzinnym. Czas przecież biegnie tak szybko…

Isabelle Filliozat

* Psychoanaliza zakłada, że rozwój psychoseksualny dziecka przebiega w trzech kolejnych fazach: oralnej, analnej i fallicznej, aby następnie wejść w stan latencji, podczas którego następuje wyciszenie popędów na rzecz zdobywania umiejętności.

Od ilustratorki

Od kiedy pamiętam, podłoga w moim pokoju była usłana ilustrowanymi książeczkami. W dzieciństwie przeglądałam je bez końca. Pewnego dnia dołączyły do nich komiksy i wręcz nie można było przejść, nie nadepnąwszy na jakąś okładkę. Wtedy zaczęłam układać je na półkach (sic!), bo nie chciałam, żeby się zniszczyły. Marzyłam, że pewnego dnia, gdy sama zostanę mamą, podaruję moją bezcenną, piękną kolekcję swoim dzieciom.

Wciąż jeszcze zdarza mi się zawiesić wzrok na stronie komiksu na długą, długą chwilę…

Teraz każda książka ma swoje miejsce na półce, każda jest wręcz w idealnym stanie (marginesy są wolne od bazgrołów, którymi teraz zapełniam luźne kartki papieru).

Mam szczęście, że obie moje córki uwielbiają komiksy. Czytają je nawet szybciej niż ja! Dbają o książki i zawsze odkładają je na miejsce – tak, to moja zasługa.

W pracy z ogromną przyjemnością powracam do krainy dzieciństwa zarówno jako ilustratorka, terapeutka rozwoju psychomotorycznego w ośrodku wspierania rodzicielstwa (Soutien à la Parentalité) czy edukatorka pomagająca rodzinom wypracować postawę szacunku dla dziecka.

Przygodom nie ma końca. Dzieci rosną, a wraz z nimi rosną… rodzice. Każdego dnia zaś umacnia się łącząca ich więź, która – uwaga! – jest niezbędna, aby każdy członek rodziny poczuł się szczęśliwy.

Od sześciu do jedenastu lat – to piękny kawałek życia do poznania i… zilustrowania!

Anouk

Instrukcja obsługi

Pierwszy obrazek przedstawia sytuację z życia wziętą. Reakcja rodzica jest następnie wyolbrzymiona, a poniżej znajdujemy w ramach komentarza:

→ Punkt widzenia dziecka

Dla zachowania zasady równości formy męska i żeńska będą występować wymiennie, raz będzie wypowiadać się chłopiec, a raz dziewczynka. Może to zszokować czytelnika przyzwyczajonego do dominującej formy męskiej. Język jednak nie jest neutralny, gdyż nie tylko wyraża to, co podświadome, ale też utrwala stereotypy. Ważne jest, aby przykłady dotyczące chłopców nie przeważały nad tymi odnoszącymi się do dziewczynek. Wymienne występowanie obu form nie obciąża tekstu tak bardzo, jak dodawanie za każdym razem formy żeńskiej po ukośniku. Oczywiście wypowiedzi chłopców w takim samym stopniu dotyczą dziewczynek i na odwrót. Podobnie wymiennie pojawiają się tata albo mama, aby nie przyjmować z góry, że z pewnymi problemami borykają się tylko matki, a z innymi znów ojcowie.

W tym miejscu znajdziecie szerszy opis zagadnienia w świetle odkryć neurobiologii i psychologii eksperymentalnej.

→ Przykład postawy z nurtu rodzicielstwa pozytywnego

Uproszczenie, przypisujące jedno rozwiązanie do danego zdarzenia, ma zadanie czysto pedagogiczne. Jasne jest przecież, że w każdej życiowej sytuacji mamy ogrom możliwych rozstrzygnięć.

Przede wszystkim nie wierzcie nam! Książka nie rości sobie prawa do przedstawienia jednej słusznej prawdy. Liczą się przede wszystkim wasze obserwacje i odczucia. Eksperymentujcie. Niektóre propozycje z pewnością wydadzą się wam zbyt upraszczające, wręcz idealistyczne. Tak bardzo przywykliśmy do rodzinnych spięć i konfliktów, że uważamy je za naturalne. Przyzwyczailiśmy się, że nasze dzieci nie chcą z nami współpracować, i nie wierzymy już, że jest to osiągalne, w dodatku w tak banalny sposób. Po ogromnym wysiłku napierania na drzwi odkrycie, że otwiera się je przez naciśnięcie klamki, wprawia nas w osłupienie. Taki właśnie jest cel niniejszej książki: zrozumieć, jak ważne jest – otwieranie drzwi. Bez siłowych przepychanek. Oczywiście nie nastąpi to natychmiast, bo dziecko będzie przez jakiś czas traktować tak radykalną zmianę w postawie rodzica z nieufnością.

Każde dziecko jest inne, podobnie jak różnią się od siebie rodzice – jeden człowiek nie przypomina drugiego. Każdy ma własną historię, odmienne potrzeby, cele, a także ograniczenia w zależności od wieku, poziomu hormonów czy pozycji społeczno-ekonomicznej. Nie znajdziecie też dwóch identycznych relacji, gdyż więź łączy za każdym razem dwoje zupełnie różnych ludzi i to w bardzo konkretnych warunkach. Macie zatem szansę nawiązać wyjątkową relację z waszym dzieckiem. Z rozwagą wybierzcie postawę, która będzie wychodzić naprzeciw indywidualnym potrzebom waszego syna czy córki, a nie jakiegoś hipotetycznego dziecka! Weźcie pod uwagę jego charakter i dopiero wtedy próbujcie badać jego reakcje.

Choć dzieci w wieku od pięciu do jedenastu lat generalnie łatwiej współpracują niż dwu-, trzylatki, nie oznacza to wcale, że nasz dom stanie się upragnioną oazą spokoju. Niektóre dzieci wydają się nam przecież bardziej żywiołowe niż inne. Bałaganią, nie potrafią na niczym dłużej skupić uwagi, są zapominalskie. Są też dzieci nadpobudliwe, a nawet agresywne w stosunku do równolatków. Zdarzają się również dzieciaki niezwykle powściągliwe, pozbawione wiary w siebie, które często stają się ofiarami grupy rówieśniczej. Jak z nimi rozmawiać? Jak, bez wywoływania ciągłych awantur, okazać im wsparcie?

W pierwszym rozdziale zajmiemy się pojęciem stresu oraz potrzebą tworzenia więzi przy jednoczesnym określeniu granic wolności w sytuacjach konfliktowych. Pokażemy, jak okazywać miłość naszym pociechom oraz budować ich poczucie własnej wartości i bezpieczeństwa. Rozdział drugi nauczy nas słuchać emocji naszych dzieci i akceptować je.

Doskonale zdajemy sobie sprawę, że dziecko nie jest dorosłym w wersji mini, a jednak bardzo często mamy do niego pretensje o brak dojrzałości! Jego mózg przecież wciąż się rozwija, dlatego sposób postrzegania i pojmowania rzeczywistości przez dziecko jest zupełnie inny niż u dorosłego. Zapominanie o tym jest źródłem wielu konfliktów, niepotrzebnych kar i zdenerwowania rodziców. Córka kłamie… Czy będziemy ją traktować tak samo w wieku sześciu i jedenastu lat? Każdy z nas jest wyjątkowy, ale wszyscy należymy do tego samego gatunku, dlatego mózg dziesięciolatka przypomina mózg jego rówieśnika, a nie dorosłego.

Rozdział trzeci dotyczy dzieci poniżej siódmego roku życia. Rozdział czwarty natomiast koncentruje się na wieku rozumu. Ośmiolatki wkraczają w wiek zasad, dlatego w poświęconym im rozdziale piątym zagłębimy się w trudny temat zakazów i kar. Tematyka wyznaczania granic dzieli ekspertów, a wielu rodzicom przysparza bólu głowy. Stawiać granice czy nie? I w jaki sposób to robić? Znajdziecie tu porady, jak sprawić, aby wyznaczanie granic nie było zwyczajnym zakazywaniem, lecz koncentrowało się na kanalizowaniu emocji i budowaniu poczucia bezpieczeństwa. Dowiecie się też, jak sprawić, aby dziecko przestrzegało ustalonych reguł. Rozdziały szósty i siódmy są poświęcone kolejno dziewięcio- i dziesięciolatkom. W rozdziale ósmym zajmiemy się przeżyciami jedenastolatków.

Pisanie poradnika zakłada odwoływanie się do uogólnień, które zawsze mijają się z rzeczywistością, gdyż nie uwzględniają indywidualnych uwarunkowań jednostki. Mimo to uznałam je za użyteczne dla rodziców, pomocne w zrozumieniu własnych dzieci, aby nie oczekiwali zachowań nieadekwatnych do ich wieku. Dla uproszczenia lektury unikam słów „czasem” lub „zdarza się”, licząc, że sami to zrobicie. Zaniechałam również licznych powtórzeń, choć pewne zachowania naszych pociech mogą się ponawiać w różnym wieku. Dlatego zachęcam do przeczytania poradnika w całości. Interesujący nas problem możemy znaleźć w przytoczonych przykładach, nawet jeśli nasze dziecko jest „starsze” lub „młodsze” niż opisani w nich chłopiec lub dziewczynka. Podobnie jak jedni są rannymi ptaszkami, a drudzy nocnymi markami, niektórzy mają wrażliwsze powonienie, a inni słuch – tak nasze dzieci mają własny rytm, wrażliwość i tempo rozwoju. Jeśli nasz ośmioletni syn nie rozpacza z powodu braku komórki, a jedenastoletnia córka nie chce zaprosić koleżanek na pidżama party, nie znaczy to, że coś jest z nimi nie tak. Choć podobne zachowania uznaje się za normalne, to wcale nie muszą się one pojawić – jest to tylko prawdopodobne. Podobnie w dniu urodzin dziecka nie oczekujmy spektakularnej zmiany, a nawet ciągłości w nabywaniu nowych umiejętności, gdyż rozwój jego mózgu przypomina trajektorię kolejki górskiej. Oznacza to, że chociaż dziecko, mając siedem lat, posiada jakąś umiejętność, cztery lata później będzie musiało ją znów zdobywać lub kształcić, bo nastręcza problemów. Umysł dziecka podlega nieustannym przeobrażeniom. Po każdym istotnym kroku naprzód pojawiają się obawy, wahania, a nawet odwrót. Jedynym stałym punktem na drodze do osiągnięcia samodzielności jest potrzeba odczuwania naszej bezwarunkowej miłości, która jest paliwem koniecznym do ich rozwoju. Ale nie zawsze jest nam łatwo okazać taką miłość. W dziewiątym rozdziale znajdzie się więc parę słów o rodzicach. Czy my sami radzimy sobie z przejawami frustracji? Co nas wyprowadza z równowagi?

„Jak pokazać, że nie akceptuję takiego zachowania?” – takie pytanie często pada z ust rodziców. Dzieci na nasze słowa reagują postawą bierną, agresywną lub otwarcie się nam sprzeciwiają? Czy nie wydaje nam się, że nas prowokują? Oceniając ich niedopuszczalne postępowanie, mamy ochotę przykręcić śrubę, aby wymusić posłuszeństwo. „Przestań w tej chwili”. „Myj zęby, bez dyskusji”. Sięgamy po nasz „wychowawczy arsenał”: od gróźb przez kary, szantaż aż po przekupstwo. Następnie w obliczu całkowitej porażki, wyczerpani, pozwalamy sobie na wybuch negatywnych emocji. „Wszystkiego próbowałem, a on znów zaczyna”. Ton naszego głosu zdradza pretensje do dziecka, które nie chce sprostać naszym oczekiwaniom.

Naukowcy już dawno wykazali, że postawa wychowawcza nie jest bynajmniej pochodną rozumu. Inni badacze zaś, w oparciu o współczesne wyrafinowane techniki neuroobrazowania, ujawnili olbrzymią skalę powielania doświadczeń z naszego dzieciństwa. Siła naszej reakcji emocjonalnej często uniemożliwia bycie takim rodzicem, jakim chcielibyśmy być, co więcej, nie pozwala na obiektywny osąd sytuacji. Wielu rodziców hołduje przekonaniu, że ich rolą jest narzucanie granic, a miłość jest nagrodą. Nie tylko uznają stosowanie kar za konieczne w procesie wychowania, ale wierzą, że jest to słuszne. Według niektórych klapsy i policzki należą do naturalnego arsenału wychowawczego rodzica i, mimo że na dłuższą metę nie przynoszą efektu w postaci zmiany zachowania dziecka, trudno jest zmienić te przekonania. Z jednej strony od wieków uważała tak większość rodziców, z drugiej zmiana metod wychowawczych wymaga wiele czasu i cierpliwości.

Dawniej wiedza na temat mózgu była znacznie uboższa, dlatego nasi dziadkowie czy rodzice mogli wierzyć, że zastraszanie jako metoda wychowawcza nie przynosi szkody. Dziś wiadomo, że stres, zaburzając poziom hormonów w organizmie, może wywołać zmiany w strukturze rozwijającego się mózgu. Badania nad ludzkim umysłem, wiedza na temat działania neuronów, hormonów stresu, inteligencji oraz pamięci dobitnie pokazują, że koniecznie należy wykluczyć metody wychowawcze oparte na przemocy. Nie możemy dziś udawać, że powikłania emocjonalne, czyli wpływ klapsów, krzyku czy gróźb na mózg, nie mają miejsca, bo należą do nich między innymi modyfikacje w budowie istoty białej, niedorozwój niektórych obszarów mózgu, nadmierne pobudzenie ciała migdałowatego i nadreaktywny system reagowania na stres. Zresztą po co marnować tyle czasu i energii na kłótnie, skoro można postępować inaczej? Życie z dzieckiem może być cudowne, pod warunkiem że staniemy po jego stronie.

Po krótkim podsumowaniu, przypominającym, jak ważna jest jakość naszych relacji, znajdziecie aneks. Zawarłam tam szczegółowe informacje, które zamieszczone wcześniej utrudniłyby, przez nadmiar danych, lekturę poradnika.

Dziecko do ukończenia szóstego roku życia jest zależne od rodziców, którzy wyręczają je w wielu zadaniach. Potem, kiedy maluch jest w stanie sam się sobą zająć, zmienia się rola rodziców. Opiekunowie przejmują rolę trenerów. Każdy rodzic dąży do tego, aby pewnego dnia dziecko obyło się bez jego pomocy. Nie jest to łatwe, a mimo to uświadomienie sobie, że nasze dziecko staje się coraz bardziej niezależne, więc w konsekwencji nie wymaga aż takiej kontroli, przychodzi nam z wielkim trudem. Jak oddzielić zakaz od odruchu chronienia dziecka? Nie jest to bynajmniej łatwe. W dodatku granica między nimi z czasem ulega przesunięciom! Dziecko nieustannie się zmienia. W poniedziałek może pragnąć więcej swobody, chcieć samodzielnie poznawać świat, a we wtorek szukać ukojenia w ramionach mamy. Między siódmym a jedenastym rokiem życia nasze dziecko jest rozdarte, bo z jednej strony pragnie utrzymać dystans i eksperymentować na własną rękę, a z drugiej wciąż łaknie bliskości i czułości. Tworzy siebie, buduje własną tożsamość. Do harmonijnego rozwoju potrzebuje poczucia bezpieczeństwa oraz wiary w siebie i we własne zdolności.

Budując zaufanie, czyli zdolność do polegania na sobie, przygotowujemy się do rewolucji okresu dojrzewania. Dobre credo naszej postawy rodzicielskiej w tym czasie mogłoby zawierać się w pytaniu: Czy moje dziecko może na mnie polegać?

Rozdział 1 Dobre ziarno

Kiedy obsadzamy rabatkę, po umieszczeniu nasion w ziemi nie przychodzimy codziennie, aby je wykopywać i sprawdzać, jak duże wypuściły już korzenie… Część procesu wzrostu toczy się pod ziemią. Nie rozwieramy też na siłę pąków, tylko z zachwytem i poczuciem wdzięczności obserwujemy, jak powoli rozwijają się płatki. Każda bowiem roślina rozkwita według własnego rytmu.

Nasionko wie, kim będzie. Obdarcie róży z kolców i przemalowanie jej płatków na inny kolor nie zrobi z niej stokrotki. Czy zresztą jeden kwiat jest piękniejszy od drugiego? Czy dąb jest lepszy od sosny?

Powierzono nam ziarenko.

Naszą rolą jest wspomaganie wzrostu roślinki przez zapewnienie jej najlepszej gleby i właściwego pożywienia, a także podpieranie delikatnej łodyżki i identyfikację jej potrzeb w zależności od obserwowanej reakcji. Czy lepiej wystawić ją na słońce? A może wręcz przeciwnie, jest cieniolubna? Czy należy ją codziennie podlewać? Może woli, jak jest sucho? Doświadczonemu ogrodnikowi wystarczy garść teoretycznych wiadomości na temat danego gatunku, bo sama roślina poinformuje go, czego potrzebuje, czego nie znosi, a co uwielbia. W zależności od tego, co chce powiedzieć, będzie usychać lub rozkwitać, więdnąć lub rodzić w obfitości liście, kwiaty lub owoce.

Jeśli nasze dzieci nie rozwijają się tak, jak powinny, nie odżywiają się należycie, mają problemy ze snem lub kłopoty w szkole, nie oznacza to, że one są niedobre, tylko, że stało się coś niedobrego.

W ten sposób komunikują nam: „Czegoś mi brakuje” lub „Źle się czuję”. Nie potrafią przecież powiedzieć wprost: „Potrzebuję twojej bliskości”, „Boję się, kiedy słyszę wasze kłótnie”, „Nie potrafię zapanować nad rękami” albo: „Moje ciało jest spięte”, czy jeszcze: „Bakterie atakują mój układ trawienny”. W najlepszym razie zawołają: „Mamo!” i przyznają: „Boję się”, „Nie potrafię” lub poproszą: „Chcę cukierka” albo „Mam ochotę na makaron lub ryż”.

Naszym zadaniem jest odszyfrowanie ich komunikatów i zrozumienie, o co naprawdę chodzi, gdyż – poza sytuacjami, gdy pozwalamy emocjom wziąć górę nad rozumem – to my, dorośli, jesteśmy zdolni do procesów myślowych, których nasze dzieci jeszcze nie opanowały. Potrafimy stawiać hipotezy, dedukować i analizować. Zastanówmy się zatem nad tym wspólnie.

Napad furii

Kiedy nasze dziecko jest chore, nie zadowalamy się łagodzeniem objawów. W przypadku infekcji bakteryjnej od razu chcemy znaleźć przyczynę dolegliwości. Obserwując symptomy choroby, zastanawiamy się, co się dzieje.

Podobnie nie powinniśmy oczekiwać, że nieprzyjemne zachowanie zaniknie samo z siebie, bez usunięcia jego przyczyny. Zmieńmy punkt widzenia. Może zachowanie dziecka jest tylko symptomem? Doświadczając jego niepożądanej czy nieprzyjemnej reakcji, spróbujmy zadać sobie podobne pytanie, które stawiamy, gdy nasze dziecko skarży się na dolegliwości fizyczne – zastanówmy się, co się dzieje.

Pierwsza nasuwająca się odpowiedź jest krótka. To stres. Kiedy dziecko jest agresywne, unika kontaktu lub jest nieobecne duchem, oznacza to, że – tak bowiem działa jego mózg – znalazło się pod wpływem stresu. Kary nic tu nie pomogą.

Co się zatem dzieje w jego mózgu? Skupisko komórek przypominające kształtem migdał, zwane ciałem migdałowatym, pompuje hormony. W zależności od okoliczności nakazuje atak lub ucieczkę. Serce bije coraz szybciej, krew przewodzi do kończyn cukier i tlen konieczne do biegu albo starcia. Mięśnie są napięte, całe ciało jest naprężone. Dziecko to czuje, dlatego czasem wybucha (po prostu atakuje, dokładnie tak, jak nakazuje mu jego organizm).

W obliczu wielkiego niebezpieczeństwa, kiedy ani atak, ani ucieczka nie są możliwe, ciało zamiera w bezruchu. Podobnie jak mysz, która udaje martwą na widok kota, organizm i umysł wyłączają się – organizm się znieczula, aby uśmierzyć potencjalny ból.

Potrząsanie, groźby czy klapsy przerywają atak wściekłości dziecka, ale wcale nie dlatego, że się ono uspokoiło. Po prostu zamarło w bezruchu. Stres wcale nie został pokonany, dlatego po chwili dochodzi do kolejnego wybuchu.

Postawa agresywna, bierna czy całkowite zahamowanie reakcji są znakiem, że wyższe czynności psychiczne mózgu zostały wyłączone. Myślenie na razie nie działa, dziecko musi się najpierw uspokoić.

Co może pomóc w „wyciszeniu” reakcji stresowej zachodzącej w mózgu dziecka:

dotyk, okazanie czułości i bliskości, spokojny ton głosu rodzica,powolne i spokojne oddychanie,skupienie na jego wewnętrznych przeżyciach,zaakceptowanie reakcji emocjonalnej,szklanka wody,widok zieleni,aktywność fizyczna (spacer, bieg, miarowy wysiłek i tak dalej),muzyka,śmiech.

Dobrze wiemy, że głodne, spragnione lub zmęczone dziecko łatwo traci nad sobą kontrolę. I choć potrafimy podać biszkopcik lub butelkę niemowlakowi, to nie przyjdzie nam do głowy, żeby również histeryzującemu ośmiolatkowi zaproponować szklankę wody. Nie przytulamy ani nie zapraszamy do zabawy rozdrażnionego dziecka, które szaleje, jest agresywne, niegrzeczne lub po wybuchu agresji, trzasnąwszy drzwiami, zamyka się w swoim pokoju. Chyba byłoby warto.

Zatem do dzieła. Kiedy następnym razem dziecko wyprowadzi mnie z równowagi, wezmę głęboki oddech, uśmiechnę się czule i podam mu butelkę wody, wysłucham jego żalów, pójdę z nim na spacer, przygotuję mu kanapkę i z uśmiechem zaczepię je, zapraszając do zabawy… Będę je obserwować.

Kontakt fizyczny w kilka sekund pobudza wydzielanie oksytocyny. Między szóstym a jedenastym rokiem życia dziecko wciąż jeszcze bardzo potrzebuje bliskości. „Naładowanie się” tym hormonem pozwala mu stawić czoła codziennej dawce stresu. Zestresowany mózg utrudnia bowiem naukę.

Zachęcam zatem do przytulania, masażu, a nawet krótkiej kotłowaniny na łóżku przed odrabianiem pracy domowej.

Syn jest agresywny

Wielu francuskich psychologów wciąż znajduje się pod silnym wpływem psychoanalizy, dlatego na podstawie jej założeń interpretują dziecięce zachowania. Według Freuda stanem pierwotnym dziecka jest polimorficzna perwersja, kiedy kierują nim popęd seksualny i agresja. Przechodzenie kolejnych stadiów kastracji (oralnej, analnej i fallicznej) jest konieczne, aby dorosnąć i stać się członkiem społeczeństwa.

Takie podejście zakłada, że stawianie granic pragnieniom i kontrolowanie zachowania dziecka są konieczne, aby nie wyrosło na „wszechmocnego tyrana”.

Warto jednak zastanowić się, jakie są konsekwencje takiej postawy. Poza tym określanie granic zakłada, że dzieci same będą kontrolować swoje zachowanie, czy tak się jednak dzieje?

Teoria przywiązania, zwana też teorią więzi, zakłada, że potrzeby są motorem naszych działań. To nie przesadzona, nieadekwatna czy agresywna postawa dziecka jest problemem. To tylko reakcja na prawdziwy problem, odpowiedź na sytuację, z którą dziecko nie potrafi sobie poradzić, czyli ta, która rodzi frustrację czy wzbudza nadmiar emocji.

Dziecko nie myśli: „Będę się wdawał w bójki z kolegami, to wtedy ktoś zwróci na mnie uwagę”, tylko po prostu w całym ciele odczuwa tak wielkie napięcie, taki ogrom agresji, że w zależności od swojego charakteru lepiej lub gorzej radzi sobie z utrzymaniem jej w ryzach. Stara się, ale jest tak przeciążone, że najmniejsza frustracja kończy się aktem agresji. Zachowanie dziecka zmieni się tylko pod warunkiem, że jego problem zostanie rozwiązany, wcześniej jednak należy je odstresować, czyli pokazać, jak bardzo jest dla nas ważne. Czułość pobudza wydzielanie dopaminy, serotoniny i oksytocyny, hormonów radości, spokoju i szczęścia, które wyciszają ciało migdałowate i hamują produkcję hormonów stresu. Rodzic jest niczym dystrybutor paliwa. Zaleca się regularne tankowanie do pełna.

Jak zmienić jego zachowanie?

Techniki neuroobrazowania pozwalają stwierdzić, że dziecko, które od urodzenia żyło w poczuciu bezpieczeństwa i więzi z rodzicami, znacznie lepiej radzi sobie w sytuacjach stresowych. Przypomnijmy sobie, jak działa samochód: kiedy zwiększamy obroty silnika, szybciej zużywamy zapas paliwa. Tak samo jest z dziećmi, nie da się więc zatankować raz na całe życie „zbiornika miłości” naszej pociechy.

Koleżeńska sprzeczka, drwiny ze strony rówieśników, słaba ocena czy nagana w szkole, rozłąka z przyjaciółmi, najmniejsza porażka – aby temu wszystkiemu sprostać, potrzeba mnóstwa energii. Jeszcze więcej wymaga stawienie czoła konfliktom rodzinnym czy pojawieniu się rodzeństwa. Zbiornik pustoszeje. Nie wystarczy kochać dziecko, konieczne jest wspólne działanie, wychodzenie naprzeciw jego potrzebom, zapewnianie o przywiązaniu i przytulanie nawet teraz, gdy zaczyna chodzić do szkoły. Szczególnie zaś, kiedy przechodzi trudny okres.

Dzieci, które codziennie otrzymują konieczną dawkę wsparcia i ciepła, czują się bezpieczne, chętnie z nami współpracują, chcą się bawić, słuchać, uczyć się. Natomiast kiedy mama jest spięta, zagniewana, nieobecna lub zwyczajnie nie ma czasu, a taty nie ma w pobliżu, zbiornik dziecka szybko się opróżnia, wywołując stres prowadzący do agresji lub wycofania.

Choć to głównie matka jest postrzegana jako figura znacząca, czyli osoba odpowiedzialna za budowanie więzi z dzieckiem, rola ojca jest równie ważna. Również dziadkowie, wujkowie i ciocie, rodzice kolegów i koleżanek, przyjaciele domu, nauczyciele, ekspedientki, lekarze i pielęgniarki mogą okazywać dziecku przywiązanie. Każdy z nas jest potencjalną figurą znaczącą. Czasem przyjazne spojrzenie czy kilka miłych słów wystarczy, aby pomóc mu odzyskać spokój.

W atmosferze napięcia i braku zaufania ani zmiana, ani nawet próba przeanalizowania czy zrozumienia problemu nie jest możliwa. Pierwszym krokiem powinno być budowanie relacji partnerskiej między dorosłym i dzieckiem, aby razem wspólnie przepracowali dany problem.

Aby się rozwijać, uczyć, myśleć czy zmieniać zachowanie, koniecznie potrzeba wewnętrznego otwarcia się obu stron, a także dużej dozy dobrego nastawienia.

Chcąc przerwać zaklęty krąg stresu (agresja/kara, brak miłości/stres/agresja i tak dalej), nieustannie napełniam „zbiornik miłości” mojego dziecka: uśmiecham się do niego, bawię się i śmieję razem z nim, jestem otwarta na jego prośby, wsłuchuję się w emocje, stawiam na bliskość i czułość. Codziennie gwarantuję mu od dziesięciu do dwudziestu minut najprawdziwszego zaangażowania. Jednocześnie sama na tym korzystam!

Najmniejsza frustracja wywołuje wybuch wściekłości

Każdy ssak pozbywa się napięcia tylko wzetknięciu ze swoją figurą znaczącą. Przez cały dzień mały człowiek trzyma na wodzy emocje, siedzi cicho, ale wewnątrz kotłują się napięcia. Wieczorem daje im upust, bo przebywa wtedy z osobą, która kocha go bezwarunkowo, czyli najczęściej ze swoją mamą, chyba że akurat bliższy jest mu ojciec.

Oczywiście jest to całkowicie podświadomy proces. Dziecko wcale nie myśli: „Przy mamie wreszcie dam upust targającym mną emocjom”, tylko zwyczajnie odczuwa napięcie w całym ciele. Zazwyczaj do wybuchu doprowadza jakaś drobnostka.

Dziecko wcale nie płakało, bo chciało się bawić lub grać na tablecie. Jest to jednak „enta” frustracja, która przez obecność figury znaczącej w pobliżu wywołuje kryzys emocjonalny.

Zachodzące w głowie procesy kontrolujące zachowanie – „Ostrożnie, niebezpieczeństwo, lepiej trzymać się na wodzy!” – zostały wyłączone. Zamiast nich został uruchomiony tryb przywiązania: „Najbliższa mi osoba jest tutaj, jestem bezpieczny, mogę dać ujście męczącym mnie emocjom”.

Niespodziewany wybuch wściekłości? Złości się na mnie, bo mi ufa.

Powtarzające się ataki złości? Moje dziecko ma jakiś problem, czegoś się boi. Najpierw muszę napełnić jego „zbiornik miłości”. Dopiero gdy jego mózg na nowo uruchomi procesy myślowe, wysłucham go lub pobawię się z nim, aby zrozumieć, co je trapi.

Czasem dziecko nie potrafi zwerbalizować swojego problemu, wtedy to rodzic musi go „zdiagnozować”. Jaka trauma czy kłopot doprowadziły do nagromadzenia się negatywnych emocji? Kłótnia rodziców, przemoc ze strony dorosłego, niewystarczająco przepracowana trauma związana ze śmiercią lub chorobą bliskiej osoby, przeprowadzka, narodziny młodszego brata, porażka, niesprawiedliwe zachowanie innych dzieci, nękanie ze strony rówieśników, nuda lub upokorzenia doznane w szkole? Razem z dzieckiem próbuję odkryć, co mu ciąży na sercu.

Próbuje zwrócić na siebie uwagę

Kiedy dziecko jest niespokojne, zalęknione, czuje się osamotnione, odrzucone lub zwyczajnie się nudzi*, oznacza to, że moce przerobowe jego mózgu są na wyczerpaniu. Umysł potrzebuje oksytocyny, hormonu wydzielanego pod wpływem kontaktu z innymi. Uwaga! Nie oznacza to jednak, że dziecku brakuje miłości rodzicielskiej. Zwyczajnie właśnie w tej chwili musi zatankować do pełna, bo całe paliwo zużyło się wcześniej. Jeśli łączy nas z córką silna więź, to zawsze kiedy ona tego potrzebuje, obdarzam ją zainteresowaniem. Córka po prostu musi zwrócić się do swojej figury znaczącej, aby odzyskać poczucie bezpieczeństwa.

Widząc pozytywną reakcję rodzica, a wystarczy, że spojrzy on z uwagą, dziecko się uspokaja i wszystko kończy się dobrze. Mechanizm stresu wyłącza się (czasem już w ramionach mamy popłynie kilka łez, ale to sygnał nie bólu, a wręcz przeciwnie – uspokojenia). „Zbiornik miłości” został napełniony i dziecko jest gotowe na kolejne wyzwania.

Kiedy w tym trudnym momencie rodzic jest nieobecny albo zwyczajnie nie obdarza dziecka wystarczającą uwagą, w mózgu dziecka wzrasta poziom stresu. Maluch się powstrzymuje przez jakąś chwilę i wcale w pewnym momencie nie postanawia: „Teraz wyprowadzę tatę z równowagi, żeby mnie zauważył”. To jego zestresowany mózg nakazuje przyjąć najpierw postawę pasywną, aby następnie przejść przez niespokojne pobudzenie aż do aktu agresji.

Pierwszy etap pasywny zazwyczaj pozostaje niezauważony, bo dziecko nic nie robi. Próbuje się czymś zająć. Myśli o czymś innym. Córka nie rozumie, czego jej brakuje. Patrzy na ojca, który jest zajęty, ale nie przeszkadza mu. Czeka.

Jeśli ojciec nie obdarzy córki uwagą, której ona potrzebuje, niepokój dziecka będzie narastał, rozpocznie się faza pobudzenia lub wygórowanych żądań. Ożywienie dziewczynki nie ma na celu przyciągnięcia uwagi, jest pochodną stresu i braku zainteresowania ze strony rodzica. Będzie się wiercić na krześle, bujać, szukać sposobu na uspokojenie nerwów. Zazwyczaj spokój przynoszą powtarzalne, nieskoordynowane ruchy.

Stres w mózgu narasta z powodu braku uwagi ze strony rodzica i dziecko zaczyna czuć, jak rozsadza je energia, chce się kręcić, biegać, uderzać… Jego zachowanie może zostać wtedy uznane za agresywne.

Agresja bez uprzedzenia

Dzieci przywykłe do braku uwagi, notorycznie odrzucane lub bite nie czekają na zainteresowanie ze strony rodzica, tylko od razu przechodzą do fazy agresji.

Widząc, że nasze dziecko jest głodne, nie zabraniamy mu jeść, a kiedy jest zmęczone i trze oczy, to z pewnością pozwalamy mu iść spać. Dlaczego zatem tak negatywnie reagujemy, gdy dziecko wysyła sygnały mające na celu zwrócenie naszej uwagi? Dlaczego nie przytulimy, nie okażemy zainteresowania, tylko czekamy na wybuch agresji?

Mogę powiedzieć głośno, co robi moje dziecko, opisać jego zachowanie i zaproponować rozwiązanie wychodzące naprzeciw jego potrzebom: „Widzę, że machasz nogami – chciałabyś się ze mną pobawić?”. Przede wszystkim okazuję zainteresowanie, kiedy zauważę, że moje dziecko się go dopomina! Jeśli jestem zajęta, mogę mu obiecać, że zaspokoję jego potrzebę, kiedy będzie to możliwe (muszę oczywiście dotrzymać słowa!): „Chyba się nudzisz. Już kończę, włączę tylko zmywarkę i przyjdę do ciebie, co ty na to? Może czekając na mnie, coś narysujesz/ułożysz puzzle/rozwiążesz rebus?”.

Kiedy zapraszam gości, najpierw upewniam się, że „zbiornik miłości” mojej córki jest pełny i wystarczy jej paliwa na samodzielną zabawę podczas ich wizyty: „Pobawię się z tobą przez pięć minut, a potem zajmę się moją koleżanką”. (Gościom zaś w międzyczasie zostawiam do przejrzenia niniejszą książkę).

Unika kontaktu

Aby nie czuć, a czasem nawet, żeby nam nie przeszkadzać, dziecko odsuwa się od nas. Czasem może też przyjąć postawę agresywną.

Kiedy dziecko zatrzaskuje drzwi przed rodzicem, który sam w dzieciństwie doznał odrzucenia, a zatem ma bardzo niskie poczucie własnej wartości, to ten rodzic może zinterpretować zachowanie dziecka jako przejaw braku miłości i zareagować przyjęciem postawy defensywnej.

Nim się dobrze nad tym zastanowi, jego hipokamp (nieduża struktura mózgowa odpowiedzialna za wspomnienia umieszczona tuż przy ciele migdałowatym) identyfikuje sytuację jako groźną i mobilizuje układ limbiczny (regulujący zachowania emocjonalne) oraz hamuje pracę płatu czołowego (odpowiedzialnego za myślenie). Rodzic wtedy raczej zacznie sam siebie chronić, niż zajmować się swoim dzieckiem. Odsunie się lub zezłości. Czasem, aby usprawiedliwić własne wycofanie, uzna dystans za rzecz pożądaną, a nawet wychowawczą: „Potrzebuje samotności / lubi być sam w swoim pokoju, zajmuje się swoimi sprawami…”.

W rzeczywistości rodzic tworzy projekcję własnego ojca lub matki na osobie dziecka i nie ośmiela się wejść do jego pokoju ani dać buziaka na pocieszenie, gdyż przeraża go wizja kolejnego odrzucenia, którego już wcześniej doświadczał w dzieciństwie.

Dziecko unika kontaktu wzrokowego? To wołanie o pomoc! Zamyka się w sobie? To sygnał, że czeka tylko na jedno, a mianowicie na zacieśnienie łączącej was więzi.

Czas spędzony z dzieckiem odnowi waszą relację. Potrzebne są pieszczoty, zabawa, śmiech, głaskanie… Najprawdopodobniej na początku pojawią się łzy i odmowa. Jeśli syn zatrzaśnie mi drzwi przed nosem, to znaczy, że czeka, aż pokonam tę przeszkodę. Obawia się kolejnego zawodu, smutku. Chroni się. Nawet jeśli zawiodłem jego zaufanie, złamałem dane słowo, niesprawiedliwie ukarałem, syn chce mi wybaczyć, bo chce znów poczuć się kochany i potrzebny.

Marsz do swojego pokoju!

Pokazanie komuś, że go nie kochamy, jest częstą zagrywką mającą na celu wymuszenie posłuszeństwa. To działa, ale na krótką metę, a konsekwencje są olbrzymie. Anglicy zarządzają time out, przerwę w grze, my wysyłamy dzieci do kąta czy na karnego jeżyka.

Celem jest odizolowanie dziecka, aby mogło w spokoju przemyśleć swoje zachowanie. Nie zrobi tego jednak przed ukończeniem trzynastego, a nawet czternastego roku życia. O czym zatem może myśleć dziecko zamknięte samo w ­pokoju?

Kiedy nasze dziecko źle się zachowuje, zazwyczaj wolimy zostawić je samemu sobie. Myśl, żeby się do niego wtedy przytulić albo poświęcić mu trochę czasu jest szokująca, bo to jakby nagradzać nieodpowiednie zachowanie!

My, rodzice, uważamy, że zdystansowana postawa oraz surowy ton pomogą naszej córce „zrozumieć, że źle się zachowała”. Miłość jednak nie jest nagrodą, jest paliwem. Nie postąpilibyśmy podobnie, gdyby nasza roślina nie zakwitła w porę albo gdyby samochód odmawiał posłuszeństwa! Kiedy stanie na drodze, nie obwiniamy go, tylko tankujemy do pełna.

Pojawił się problem? Natychmiast zapewnij dziecko o łączącej was więzi, unikaj rozwiązań siłowych. Może warto zaproponować wspólną zabawę, time-in, zrobienie czegoś razem? Upieczenie ciasta, grę w piłkę, wspólny spacer. Stawianie dzieci w kącie też może okazać się niegłupie, pod warunkiem że będzie to miejsce, które przyczyni się do poprawy zachowania.

Jeśli kąt będzie oznaczał przestrzeń przyjazną, wygodną i ciepłą, aby mózg pozwolił na odzyskanie pewności siebie, dzięki czemu na nowo zostanie uruchomionym przedni płat odpowiedzialny za myślenie.

Moim zadaniem nie jest zmuszenie dziecka do „odpokutowania”, ale doprowadzenie do zmiany jego zachowania.

Nie zna umiaru

Wygórowane żądania należy najczęściej interpretować jako przykrywkę dla prawdziwej potrzeby kontaktu. Dziecko odczuwa brak, ale nie potrafi określić, czego naprawdę potrzebuje i nie domaga się tego wprost. Szczególnie gdy mama jest zajęta, syn szuka przyjemnych ekwiwalentów: łakoci czy kres­kówek.

Ciąg dalszy dostępny w wersji pełnej.

* Uwaga, nie mylić nudy z bezczynnością. Każdy z nas ma potrzebę czasu wolnego, aby pozwolić myślom na swobodny bieg. Snucie marzeń umożliwia proces porządkowania informacji, ćwiczy połączenia między neuronami. Nuda natomiast związana jest z poczuciem ograniczenia

Rozdział 2 Akceptowanie reakcji emocjonalnej

Rozdział dostępny w wersji pełnej.

Rozdział 3 Od szóstego do siódmego roku życia – wiek wyobraźni

Rozdział dostępny w wersji pełnej.

Rozdział 4 Siedmiolatki – wiek rozumu

Rozdział dostępny w wersji pełnej.

Rozdział 5 8 lat – wiek zasad i planów

Rozdział dostępny w wersji pełnej.

Rozdział 6 9 lat – sprawiedliwość i doskonałość

Rozdział dostępny w wersji pełnej.

Rozdział 7 10 lat – zaufanie

Rozdział dostępny w wersji pełnej.

Rozdział 8 11 lat – początki okresu dojrzewania

Rozdział dostępny w wersji pełnej.

Rozdział 9 Co się dzieje w głowach rodziców?

Rozdział dostępny w wersji pełnej.

Zakończenie

Rozdział dostępny w wersji pełnej.

Informacje i porady dodatkowe

Rozdział dostępny w wersji pełnej.

Lektury dodatkowe

Amen, Daniel, Zmień swój mózg, zmień swoje życie, przeł. A. Sobolewska, Warszawa 2009.

Antier, Edwige, L’agressivité, Paris 2002.

Cohen, Lawrence, Rodzicielstwo przez zabawę, przeł. A. Rogozińska, Warszawa 2012.

Crary, Elisabeth, Od kłótni do współpracy: praktyczny poradnik rozwiązywania dziecięcych problemów isytuacji konfliktowych, przeł. M. Sobczak, Warszawa 2012.

Daley Olmert, Meg, Made for Each Other: the Biology of the Human-Animal Bond, Philadelphia 2010.

Dalloz, Danielle, Le mensonge, Paris 2006.

Gallwey, Timothy, Wewnętrzna gra: tenis, przeł. R. Madejczyk, Łódź 2015.

Gordon, Thomas, Wychowanie bez porażek, czyli trening skutecznego rodzica, przeł. M. Szafrańska-Brandt, Warszawa 2014.

Greenspan, Stanley, The Growth of the Mind: And the Endangered Origins of Intelligence, Perseus Books 1998.

Guedeney, Nicole, L’attachement, un lien vital, Bruxelles 2010; wersja online na: yapaka.be.

Healey, Jane M., Your Child’s Growing Mind: Brain Development and Learning from Birth to Adolescence, New York 2004.

Huebner, Dawn, Matthews, Bonnie, What to Do When Your Brain Gets Stuck: AKid’s Guide to Overcoming OCD, Washington 2007.

Hughes, Daniel A., Baylin, Jonathan, Brain-Based Parenting: The Neuroscience of Caregiving for Healthy Attachment, New York 2012.

Kohn, Alfie, Wychowanie bez kar inagród. Rodzicielstwo bezwarunkowe, przeł. B. Malarecka, Podkowa Leśna 2013.

Masson, Jeffrey, Przeciw terapii, tłum. B. Grulkowski, Kraków 2006.

Maurel, Olivier, La Fessé: 100 questions-réponses sur les châtiments corporels, Paris 2001.

Maurel, Olivier, Oui, la nature humaine est bonne! Comment la violence éducative ordinaire la pervertit depuis des millénaires, Paris 2010.

Pauc, Robin, Is That My Child? Exploring the Myths of Dyspraxia, Dyslexia, Tourette’s Syndrome of Childhood, ADD, ADHD and OCD, London 2006.

Pauc, Robin, The Brain Food Plan: Help Your Child Reach Their Potential and Overcome Learning Disabilities, London 2007.

Reed, Barbara, Food, Teens and Behavior, Manitowoc 1982.

Sax, Leonard, Pourquoi les garçons perdent pied et les filles se mettent en danger, Paris 2014.

Sprenger, Marilee, The Developing Brain: Birth to Age Eight, Thousand Oaks 2008.

Tough, Paul, Jak dzieci osiągają sukces, przeł. A. Nowak, Warszawa 2014.

Strony internetowe

Developmental Stages: http://www.aboutkidshealth.ca/En/HealthAZ/DevelopmentalStages/Pages/default.aspx

Health: A – Z: http://www.aboutkidshealth.ca/En/HealthAZ/Pages/default.aspx

http://tvoparents.tvo.org/article/what-expect-your-nine-year-old

Ontario Early Years Centres: A Place for Parents and Their Children: http://www.oeyc.edu.gov.on.ca/

Ontario Ministry of Child and Youth Services: http://www.children.gov.on.ca/htdocs/English/index.aspx

The Hospital for Sick Children: http://www.sickkids.ca/

Artykuły

Blair, Clancy, Stress and the Development of Self-Regulation in Context, „Child Development Perspectives” 2010, t. 4, cz. 3, s. 181 – 188; http://onlinelibrary.wiley.com/doi/10.1111/j.1750-8606.2010.00145.x/abstract

Crone, Eveline A., Evaluatingthe Negative or Valuing the Positive? Neural Mechanisms Supporting Feedback-Based Learning Across Development, „Journal of Neuroscience” 2008, nr 28; http://www.jneurosci.org/content/28/38/9495.abstract

Evans, Gary W. i in., Cumulative Risk, Maternal Responsiveness, and Allostatic Load Among Young Adolescents, „Developmental Psychology” 2007, t. 43, nr 2, s. 341 – 351; http://www.pilyoungkim.org/uploads/1/3/6/8/13689586/cumulative_risk_maternal_responsiveness_and_allostatic_load_kim2007_.pdf

Learning From Mistakes Only Works After Age 12, Study Suggests, „Science Daily” 2008, nr z 27 września; http://www.sciencedaily.com/releases/2008/09/080925104309.htm

Martin-Du Pan, Rémy C., L’ocytocine: hormone de l’amour, de la confiance et du lien conjugal et social, „Rev Med Suisse” 2012, nr 8, s. 627 – 630; http://www.revmed.ch/rms/2012/RMS-333/L-ocytocine-hormone-de-l-amour-de-la-confiance-et-du-lien-conjugal-et-social

Oesterreich, Lesia L., Ages and Stages: 4-Year-Olds, „Human Sciences Extension and Outreach Publications” 2001, ks. 55; http://lib.dr.iastate.edu/extension_families_pubs/55/

Senez, Catherine, Hyper nauséeux et troubles de l’oralité chez l’enfant, „Rééducation Orthophonique” 2004, nr 220; http://www.orthoedition.com/medias/fichiers/2011-01-10-10-09-49_5219024.pdf

Shaw, Philip; Malek, Meaghan; Watson, Bethany; Sharp, Wendy; Evans, Alan i Greenstein, Deanna, Development of Cortical Surface Area and Gyrification in Attention-Deficit/Hyperactivity Disorder, „Biological Psychiatry” 2012, t. 72, z. 3; http://www.biologicalpsychiatryjournal.com/article/S0006-3223(12)00101-1/abstract

„Peps”, czasopismo rodzicielstwa pozytywnego: http://pepsmagazine.com/

Rada Europy: inicjatywa „Europa dla dzieci i z dziećmi”: http://www.coe.int/t/dg3/children/default_FR.asp

http://www.les-supers-parents.com/

Na stronie: http://www.filliozat.net/ znajdują się bieżące informacje na temat nowych publikacji autorki oraz istnieje możliwość zapisu na wykład czy warsztaty prowadzone przez Isabelle Filliozat, dotyczące empatycznej postawy wobec dziecka.

Staże z rozumienia emocji oraz szkolenia dla animatorów warsztatów: http://www.eirem.fr/

Podziękowania

Na początku chcę przede wszystkim wyrazić niezmierną wdzięczność dla każdego z rodziców, który po warsztatach lub po moim wykładzie osobiście lub drogą mailową zwierzył się z tego, jak bardzo moje książki zmieniły jego relację z dzieckiem oraz ich codzienne życie rodzinne. To wielka radość wiedzieć, że skończyły się klapsy, miejsce kar zajęły pieszczoty, a wszyscy są szczęśliwi. Wasze słowa nie tylko zachęcają mnie do dalszej pracy, ale przede wszystkim pokazują, że rodzice najczęściej chcą dla dzieci jak najlepiej, tylko często brakuje im odpowiednich narzędzi.

Ciepło wspominam także moją pierwszą nauczycielkę języka angielskiego ze szkoły podstawowej, panią Moy. Dzięki stosowanej przez nią metodzie audiowizualnej, która zakładała zero pisania i gramatyki przez pierwsze miesiące nauki, nie tylko dostałam piątkę na maturze, ale nauczyłam się tak biegle władać angielskim w mowie i piśmie, że bez najmniejszego problemu czytam naukowe publikacje po angielsku. Interesujące mnie zagadnienia są w nich opisywane na o wiele wyższym i bardziej zaawansowanym poziomie niż we francuskiej prasie naukowej.

Dziękuję Samii, Corinne i Laurentowi, którzy zajmowali się prowadzeniem mojego domu, abym mogła w pełni oddać się pisaniu. Praca jednych umożliwia pracę innym.

Na końcu składam podziękowania doktor Fabienne Cazalis, specjalistce w dziedzinie kognitywistyki, za uważną i życzliwą lekturę.

Isabelle

Dziękuję ci, życie!

Anouk

Originally published under the title

„Il me Cherche!”. Comprendre ce qui se passe dans son cerveau entre 6 et 11 ans

Copyright © 2014 by Editions Jean-Claude Lattès

Copyright © for the Polish translation by Wydawnictwo Esprit 2015

All rights reserved

Na okładce: © Stuart McClymont/Stone/Getty Images

Redakcja: Paulina Bieniek, Monika Jurczak, Karolina Rostkowska, Monika Nowecka

Projekt typograficzny: Małgorzata Chyc | www.bymouse.pl

ISBN 978-83-64647-76-5

Wydanie I, Kraków 2015

Wydawnictwo Esprit SC

ul. św. Kingi 4, 30-528 Kraków

tel./fax 12 267 05 69, 12 264 37 09, 12 264 37 19

e-mail: [email protected]

[email protected]

[email protected]

Księgarnia internetowa: www.esprit.com.pl

Plik opracował i przygotował Woblink

woblink.com