Mięso - Dominika Dymińska - ebook

Mięso ebook

Dominika Dymińska

3,1

Opis

Ta dziewczynka nie mówi wszystkiego swojej mamie. Ani nikomu. Jak wiele dziewczynek, które wiedzą za wiele. „Niektóre słowa nie przechodzą przez gardło”. Czasem jednak przechodzą do netu.

Pan z netu jest pedofilem.

Penis chłopca z netu pachnie proszkiem do prania.

Potem dziewczynka ma bulimię i słowa z gardła przedostają się w książkę. Jeszcze potem dziewczynka dojrzewa i ma wielu chłopaków, niektórzy są sławni. Niektórzy wręcz przeciwnie.

Proza Dominiki Dymińskiej uwodzi stylem Herty Müller i klimatem Aglai Veteranyi. Pisana świeżą, odkrywczą polszczyzną jest dziewczyńska, poetycka i intrygująca.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 114

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
3,1 (71 ocen)
13
15
21
12
10
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




DominikaDymińska

Mięso

Wydawnictwo Krytyki Politycznej

podobno smutek uszlachetnia, więc postanowiłam zostać najpiękniejszym chłopcem na świecie, tak bardzo zmęczonym od rozumienia

1

Nie piszę o tym, o czym nie mogę mówić. Niektóre słowa nie przechodzą mi przez gardło. Niektóre słowa są zbyt poważne, żeby je wymawiać, można je tylko obracać w ustach i potem wypluwać ich przeżute kęsy. Wolałabym nie dzielić słów na wymawialne i nieme. Wolałabym już bardziej nie reżyserować rzeczywistości. Ktoś powiedział mi kiedyś, że poza językiem też jest życie, ale ja myślę, że to nieprawda. Ludzie mówią różne rzeczy, ale zawsze myślą to samo. A słowa znaczą dokładnie tyle, ile znaczą.

2

Z trudem przyzwyczajam się do koszmarów. Wszystkie moje koszmary zaczynają się identycznie – od braku akceptacji. Zaczynają się na przykład tak, że mam niecałe dziesięć lat, jestem gruba, brzydka i dzieci się ze mnie śmieją. Kiedy pielęgniarka w szkole mierzy nas i waży, nigdy nie mówi mojej wagi na głos. Nie wypowiada tej liczby. Nienawidzę siebie, a najbardziej nienawidzę w sobie tego, że nie umiem się powstrzymać od zjedzenia tabliczki czekolady albo pudelka pralinek. Albo czterech kawałków boczku z grilla. Zawsze jem tyle, aż poczuję w żołądku bolesne uczucie pełności. Potem muszę leżeć. Leżeć. Czasami staję na wadze, żeby przekonać się, jak bardzo jest ze mną źle. Że jest za każdym razem więcej. Czasami oglądam się godzinami nago w lustrze, wciągając brzuch aż do bólu, żeby zobaczyć żebra albo jakiekolwiek kości. Cokolwiek ładnego. Później dociera do mnie, że nic takiego w lustrze nie znajdę. Czasem porzucam moje ciało na trochę. Muszę jednak do niego wracać, a każdy kolejny powrót jest gorszy od poprzedniego. Raczej nie myślę, że ktokolwiek mógłby mnie kochać. Może oprócz rodziców. Ale miłość rodzicielska to układ inercjalny. A ja chcę uczuć z zewnątrz. Uczuć. W kwestii wrażeń byłam całkiem niezależna już w wieku ośmiu lat.

3

Jedyna przyjemność, jaką mam z mojego ciała, to masturbacja. Pamiętam, jak się tego nauczyłam. Pożyczałam od mamy urządzenie do masażu przeciwko cellulitowi. Na początku używałam go zgodnie z przeznaczeniem. W pewnej chwili instynktownie położyłam wibrującą głowicę między nogami. Poczułam coś dziwnego, więc natychmiast ją cofnęłam, ale później dotarło do mnie, że to było przyjemne uczucie. Z czasem opracowałam doskonałą technikę. Przykładałam urządzenie do krocza i unosiłam biodra, napinając mięśnie ud. Po kilku sekundach czułam rozpływające się w podbrzuszu pulsowanie. Czekałam chwilę i powtarzałam wszystko parę razy. To były jedyne momenty, w których chciałam być w swoim ciele. Czasami masturbowałam się, leżąc w jednym łóżku z mamą. Nakrywałam się kołdrą po samą szyję. Kiedy telewizor był włączony, nie było słychać wibracji. Urządzenie w końcu się zepsuło, a ja rozpaczliwie szukałam innej metody. Owijałam ręcznikiem elektryczną szczoteczkę do zębów. Efekt był podobny. Jeśli nie lepszy. Potem dowiedziałam się, że ta nieskomplikowana czynność ma skomplikowaną nazwę. Przeczytałam o tym w kolorowym piśmie. Lubię kolorowe pisma. Nienawidzę tylko pięknych zdjęć pięknych kobiet w tych pismach. Kiedyś trafiłam na artykuł o Kamasutrze. Zajmował dwie strony. Były na nich rysunki przedstawiające kontury nagich ludzi. Na każdym z rysunków była kobieta z mężczyzną. Czytałam podpisy pod obrazkami. Wszystkie zdania czytałam po dwa razy. Dotarło do mnie wtedy, o co chodzi w seksie. Ale nie mogłam w to uwierzyć. Wydawało mi się to fizycznie niemożliwe do zrealizowania. Obrzydliwe. Moje dziesięcioletnie tłuste ciało broniło się przed projekcją. Nie pamiętam, kiedy zrozumiałam, że seks naprawdę tak wygląda. Ale niewątpliwie zrozumiałam. Może nawet zbyt dokładnie. Czytałam wszystkie artykuły o seksie, na jakie trafiałam w kobiecych magazynach. Wiedziałam o nim wszystko, co dało się przeczytać. Trochę później zaczęłam wpisywać „seks” w wyszukiwarkę. Wpisywałam też „cipka”. Oglądałam setki zdjęć w Internecie. Przerażała mnie myśl, że w moim ciele jest taka ogromna przepaść. I że nawet nie umiem jej znaleźć.

Przepaść odkryłam w zimowy poranek, kiedy leżałam w łóżku z gorączką. Znalazłam w domu stary podręcznik biologii. W środku był rysunek żeńskich narządów płciowych. Szukałam u siebie wszystkiego po kolei. Pierwszy raz widziałam łechtaczkę. Wsunęłam termometr w cipkę. Wszedł prawie cały. Byłam zachwycona. Nigdy wcześniej nie dowiedziałam się o sobie tylu rzeczy jednocześnie.

4

Zawsze lubiłam patrzeć na ludzi. Obserwuję ich z dołu, z jedynej osiągalnej dla dziecka perspektywy. Za każdym razem, kiedy moje nieruchome spojrzenie spotyka się ze spojrzeniem obserwowanej przeze mnie osoby, ta osoba uśmiecha się do mnie. To upokarzające uśmiechy. Bo jak nie uśmiechnąć się do takiego rozczulającego, tłuściutkiego dziecka ze zrośniętymi brwiami? No jak? Żeby się nie uśmiechnąć, trzeba być innym dzieckiem. Zwinnym i zgrabnym. Podobnym do wszystkich dzieci. Taki status upoważnia do patrzenia na grube dziecko z pogardą. Bo jak nie gardzić brakiem silnej woli? Trzeba gardzić. Szczególnie często przyglądam się pięknym kobietom i przystojnym mężczyznom. Zazdroszczę kobietom mężczyzn. Marzę o bliskości. Kiedy przytulam się do mamy, wyobrażam sobie, że przytulam się do mężczyzny. Obserwując mężczyzn, zastanawiam się, czy widzą we mnie kobietę. Wyobrażam sobie, że mnie pragną i nie dają tego po sobie poznać. Ale oni uśmiechają się tym samym pobłażliwym uśmiechem. Współczującym uśmiechem. Empatycznym uśmiechem. Czasami marzę, żeby ktoś mnie zgwałcił. Chociaż wątpię w to, że ktokolwiek mógłby chcieć. Sześćdziesiąt pięć kilogramów trzynastoletniego tłuszczu i kości. Dołeczki w policzkach, drugi podbródek, okrągła buzia. Buzia. To nie jest twarz. Ramiona nie są ramionami, ręce pokrywają ciemne, mocne włosy, podobne trochę do rzadkiej sierści. Bardzo chcę je golić, ale mama mówi mi, że odrosną jeszcze grubsze. Jeszcze gorsze. Brzuch nie jest brzuchem, jest tłuszczem, który zwija się w cztery fałdy podczas siadania. Czasem w pięć. Kiedy siedzę, brzuch opiera się o moje uda. Opiera się o moje ogromne uda. Dłonie mam pulchne, palce krótkie i nienaturalnie sztywne w stawach. Nie potrafię się nimi sprawnie posługiwać. Włosy mam długie i proste, z przedziałkiem na środku głowy. Czasami nawet mi się podobają. Zdarza mi się siedzieć godzinę przed lustrem, szczotkując je, i myśleć, że są naprawdę piękne. Poza tym nie ma we mnie nic pięknego. Naprawdę rozpaczliwie próbuję coś takiego znaleźć. Zazdroszczę wyglądu nawet własnej matce. Właściwie nic dziwnego, jest bardzo atrakcyjna. Waży piętnaście kilogramów mniej ode mnie. Przez to jeszcze bardziej się siebie wstydzę. Żałuję, że nie mam miękkiej, okrągłej matki chodzącej po domu w kapciach i flanelowej spódnicy. Żałuję, że mam zgrabną, piękną matkę z pięknie wystającymi obojczykami. Kształt obojczyka jest odbiciem jej wnętrza. Często myślę, że matka jest kością w środku. Że jest obciągniętą skórą kością wypełnioną powietrzem i tkanką łączną. Zdecydowanie wolę ojca. Bardziej go lubię.

5

Rodzice się rozwodzą. Mam siedem lat. To jest po prostu tak, że tata się pakuje i gdzieś jedzie. Żegna się ze mną i tłumaczy mi, że będzie mieszkał w innym mieszkaniu i że będzie mnie często do siebie zabierał. Pytam mamę, o co chodzi, a ona mówi, że już się z tatą nie kochają. Aha, powiedziałam. Zrozumiałam i wcale nie płakałam. Z ojcem rzeczywiście widuję się często. We wtorki, czwartki i niedziele o 16.00. Czasami nocuję u niego w weekendy i oglądamy w telewizji horrory. Tata rzadko mnie przytula. Głaszcze mnie wtedy po plecach.

6

Mama miała potem nowego chłopaka. Zwykle go lubiłam, ale nie lubiłam go, kiedy zwracał mi uwagę. A robił to często. Właściwie często go nie lubiłam. Mama dużo na niego krzyczała i on krzyczał na nią. Porozumiewali się tylko w ten sposób. Ewentualnie milczeli. Zanim chłopak mamy się do nas wprowadził, krzyczeli na siebie przez telefon. Kiedy zamieszkał u nas, mogli krzyczeć, patrząc sobie w oczy. Ich głośna miłość trwała trzy lata. Potem się skończyła. Jednego wieczoru, to było, kiedy się kąpałam, drzwi od łazienki zostawiłam otwarte, moja mama weszła do łazienki z oczami opuchniętymi od płaczu i jej oczy były opuchnięte inaczej niż zwykle. Były opuchnięte ulgą. Spytała, wiesz co się stało. Powiedziałam, zerwałaś z nim. Skąd wiesz, spytała. Nie wiem, powiedziałam. Następnego dnia rano mama i on siedzieli razem w kuchni, mama miała na sobie dres, w którym nigdy wcześniej jej nie widziałam, i nadal jej twarz była spuchnięta, i nadal jej twarz była piękna. On był smutny. Ale nie bardzo. Pili kawę. Nie wiem, jak się pożegnali i czy w ogóle, ale kiedy wychodził, brama skrzypiała głośniej niż zwykle.

7

Mama miała potem męża. Jechałyśmy razem samochodem, ona powiedziała, wiesz co. Ja powiedziałam, nie wiem. Ona powiedziała, będę z kimś. Ja powiedziałam, jak to. Konrad wprowadził się do nas trzy dni później. Był łysy, gruby i chodził we flanelowych koszulach w kratę. Czasem zakładał flanelową kamizelkę w kratę na flanelową koszulę w kratę. Nosił też za krótkie spodnie. Nie wiedziałam, jak się do niego zwracać, więc unikałam osobowych form. Z dużym trudem, ale w końcu nauczyłam się mówić do niego po imieniu. Pytania zadawałam mu przez mamę. Albo po prostu pytałam mamę. Irytował mnie trochę, ale nawet go polubiłam. Irytował mnie szczególnie jego sposób mówienia. Słowa, których używał, i składnia jego zdań. Najpierw znienawidziłam jego język. Resztę znienawidziłam potem.

8

Siedzimy w kuchni. Konrad zamiata rzęsy, matka bierze chleb i rwie go na kawałki. Chleb kruszy się i okruchy kleją rzęsy w jedno gęste ciasto. Ja mówię, nie uwierzycie, co śniło mi się dziś w nocy. Spotkałam człowieka, nie wiem, kim był, podał mi rękę, a ja poczułam ciężar, spytałam, czemu masz takie ciężkie dłonie, twarde, jakby były ze szkła, ale nieprzezroczyste, czemu twoje ruchy, zamiast składać w całość, dzielą cię na nieskończenie wiele cząstek, wierzycie w to, przecież nawet we śnie bym tak nie powiedziała.

9

Filmy, które oglądam, książki, które czytam, ludzie, których spotykam – to wszystko, co mam wspólnego z życiem. Od rana do wieczora, od poniedziałku do piątku i w weekendy, właściwie szczególnie w weekendy, obserwuję życie i staram się zapamiętywać jego przejawy na tyle dokładnie, żeby móc je później odtworzyć. Chociaż i tak czasami myślę, że nie da się mieć do życia jakiejkolwiek pamięci. Czasami myślę też zupełnie inne rzeczy. Żadna wrażliwość nie zwalnia mnie z myślenia, że moje życie jest sumą bezskutecznych zainteresowań, a życie po życiu będzie pochwałą niekonsekwencji następstw. Ciepłe i zimne pory, niedokładna przemienność, przestępność. Pomimo cyklicznych początków brakuje mi punktów odniesienia, wszystko jest takie trudne. Rozgrywam świat w rytmie opadania ironii, w ramach wstydliwych zaprzeczeń. Miłość do siły jest pionową kreską tego szkicu, a to, o czym myślę, to były kłęby i chmury, powolne zapadanie się w jesień, w niechęć, we własny miąższ, słodkawy i mdły.

10

Zakładam profil na portalu społecznościowym. Piszę dużo o sobie. Chyba wszystko, co wiem. Specjalnie robię sobie zdjęcia. Na żadnym nie ma twarzy w całości. Specjalnie się do tych sesji ubieram i maluję. Poprawiam zdjęcia w programie do obróbki zdjęć. Trochę rozmazuję, żeby wyglądać szczuplej. Bardzo dbam o mój profil i regularnie go aktualizuję. Zapraszam też bardzo dużo znajomych. Znajomych, czyli ludzi, których spotykam codziennie w gimnazjum, których znam z widzenia lub ze słyszenia. Całe dnie spędzam, przeglądając ich profile i czytając różne fora. Właściwie tylko tym się zajmuję poza chodzeniem do szkoły. Chociaż ostatnio i tak przestałam bywać w niej regularnie. Nie mogę słuchać opowieści o imprezach i wyjściach do kina. Nie chcę nic o tym wiedzieć. Nikt nigdzie mnie nie zaprasza, bo wszyscy wiedzą z góry, że odmówię. Zawsze odmawiam. Rodzice odmawiają za mnie. Mama odwozi mnie do szkoły oddalonej o 400 m od domu, z powrotem zabiera mnie dziadek.

11

Oglądam też dużo seriali. Każdy w domu ogląda inny serial, a niektóre oglądamy razem. W serialach są piękne i dobre kobiety i przystojni mężczyźni, którzy ciągle pracują, żeby przynosić pieniądze pięknym i dobrym kobietom. Kobiety mają świetne dzieci, które wprawdzie czasem sprawiają problemy, ale tak naprawdę są grzeczne i kochane. Na ciałach kobiet nie ma śladów ciąży ani żadnego innego nieszczęścia, ciała kobiet są idealne. Starsi ludzie martwią się o młodszych, a młodzi ludzie są wdzięczni starszym za troskę. Właściwie poza tym wszystko w serialach jest tak jak w życiu. Moja mama mówi, że najbardziej ją denerwuje, kiedy pory roku na ekranie nie zgadzają się z tymi za oknem. Mówi, po co tak kłamać.

12

Jedyny