Mężczyzna z moich snów - Lemiesz Katarzyna - ebook

Mężczyzna z moich snów ebook

Lemiesz Katarzyna

3,5

Opis

Scarlett to młoda i nieśmiała dziewczyna, która nie potrafi nawiązać kontaktów z płcią przeciwną.

Pewnej nocy, do jej snu wkrada się tajemniczy mężczyzna, imieniem  Lazarus. Mężczyzna walczy z koszmarami, które nawiedzają ludzkość. 

Czy marzenia senne spełnią się w prawdziwym świecie? Czy w realnym życiu, ich drogi mogą się połączyć?

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 264

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
3,5 (47 ocen)
18
9
5
8
7
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Ewelina2611

Nie oderwiesz się od lektury

Po prostu bomba. Już dawno nie czytałam tak dobrze napisanej książki.
10
Sniezka78

Nie oderwiesz się od lektury

Polecam bardzo gorąco 💓
10
Pati112381

Nie oderwiesz się od lektury

Świetna książka 🔥 tylko szkoda że nie wiedziałam że to pierwsza część i skończy się w takim momencie. Teraz będę wyczekiwała kolejnego tomu. Polecam serdecznie
00
Ania2905

Z braku laku…

Bardzo naiwna książka.
00
KsiazkaIja

Nie oderwiesz się od lektury

Super książka. Czekam na drugą część.
00

Popularność




Spis tre­ści

1

2

1

– Scar­lett, Scar­lett! – Po­czu­łam szarp­nię­cie za ra­mię. Gwał­tow­nie się od­wró­ci­łam. – Mó­wię do cie­bie, a ty jak­byś za­snęła z otwar­tymi oczami.

– Wy­bacz Nat. – Wsta­łam z fo­tela.

– Idziemy na lunch? Je­stem taka zde­ner­wo­wana tym ze­bra­niem, że zjem całą sto­łówkę. – Nati była je­dyną osobą w fir­mie, z którą mia­łam w do­bry kon­takt. Od sa­mego po­czątku po­lu­bi­łam tą szczu­płą blon­dynkę.

– Oby ni­kogo nie zwol­nili, bo w dzi­siej­szych cza­sach, trudno jest o do­brą po­zy­cję w pracy. – Za­bra­łam to­rebkę i ru­szy­ły­śmy do windy.

– Sły­sza­łam od tego szczur­ko­wa­tego oku­lar­nika, że mają sprze­dać firmę. Po­dobno nie po­tra­fią wy­bić się na szczyt, po śmierci Wal­tera.

Wal­ter był cu­dow­nym i cie­płym czło­wie­kiem o wiel­kim sercu. Za­wsze uśmiech­nięty i lu­bił żar­to­wać z pra­cow­ni­kami. Na święta lu­dzie do­sta­wali spore pre­mie oraz paczki dla dzieci, a prace koń­czy­li­śmy dwa dni przed wi­gi­lią. Co roku od­by­wała się fir­mowa wi­gi­lia, na którą szef za­pra­szał wszyst­kich pra­cow­ni­ków z ro­dzi­nami. Atrak­cją dla dzieci był Mi­ko­łaj roz­da­jący pre­zenty. Wszy­scy czu­li­śmy się, jak w ogrom­nym ro­dzin­nym domu.

Firma re­kla­mowa Wal­tera, od­no­siła duże suk­cesy, ale kiedy na­gle zmarł, nasz suk­ces za­czął spa­dać. Syn wła­ści­ciela, nie miał głowy do pro­wa­dze­nia firmy. Nie znał się kom­plet­nie na re­kla­mie i nie słu­chał na­szych wska­zó­wek. Dun­can był roz­ka­pry­szo­nym i na­dę­tym fa­ce­tem, który ro­bił wszystko, by to, co stwo­rzył jego oj­ciec, po­szło na dno.

Za­koń­czyła się na­sza pra­cow­ni­cza ro­dzina. Nie było tego uroku, wiel­kiego ser­du­cha, który da­wał nam szef. Dun­can nie po­zwa­lał na fir­mową wi­gi­lię. Ode­brał nam wszystko, na­wet pre­mie świą­teczne. Nie mie­li­śmy już nic, oprócz chęci, by pod­nieść firmę z dna.

– Wal­ter się w gro­bie prze­wraca, pa­trząc co ten gno­jek wy­pra­wia. – Zje­cha­ły­śmy na par­ter z ósmego pię­tra. W ra­mach pracy, każdy mógł zjeść za darmo w sto­łówce fir­mo­wej. Je­dze­nie było tak smaczne, że każdy się tu po­si­lał. Oczy­wi­ście prócz Dun­cana, który wo­lał pła­cić wy­so­kie ra­chunki, za małe por­cje.

– O matko! La­sa­gne! – Nati była tak pod­eks­cy­to­wana, że za­częła się prze­py­chać w ko­lejce. – Po­pro­szę po­dwójną por­cję i jesz­cze jedną dla ko­le­żanki. – Nie mo­głam po­jąć, gdzie ona to w so­bie mie­ściła. Ja­dła za trzech, a była szczu­pła jak tyczka.

Usia­dły­śmy przy stole, przy któ­rym aku­rat były dwa wolne miej­sca. Usa­do­wi­łam się obok przy­stoj­nego kie­row­nika na­szego działu. Shane spodo­bał mi się, od­kąd pod­ję­łam pracę w fir­mie, ale moja nie­śmia­łość i brak wiary w sie­bie, nie da­wały mi moż­li­wo­ści, żeby na­wią­zać z nim inny te­mat niż praca. On za­wsze był miły, sym­pa­tyczny i przede wszyst­kim wolny. Je­dy­nie mo­głam do niego wzdy­chać ukrad­kiem. Uwiel­bia­łam pa­trzeć, jak od­gar­niał włosy z czoła i jak przy­gry­zał ołó­wek, gdy się za­sta­na­wiał nad pro­jek­tem.

– Wi­taj Scar­lett. – Ka­wa­łek la­sa­gne sta­nął mi w gar­dle i za­czę­łam się du­sić. Ten piękny i po­cią­ga­jący męż­czy­zna, wstał i za­czął kle­pać mnie po ple­cach.

– Dzię­kuję – po­wie­dzia­łam za­wsty­dzona. Wzię­łam szklankę z so­kiem i wy­pi­łam od razu po­łowę.

– Nie ma za co. – Uśmiech­nął się, a mnie mo­men­tal­nie, zro­biło się go­rąco.

Wsta­łam szybko i ode­szłam z ta­le­rzem. Nie mo­głam dłu­żej sie­dzieć obok niego. Nie chcia­łam, żeby do­my­ślił się, że mi się po­do­bał. Odło­ży­łam ta­lerz i wy­szłam ze sto­łówki.

– Scar­lett, co z tobą?! – Usły­sza­łam wście­kły głos Na­ta­lii, gdy wsia­da­łam do windy.

– Nic – od­par­łam.

– Czemu ty cią­gle ucie­kasz od Shane’a? Po­do­basz mu się, ale za­miast z nim po­roz­ma­wiać czy za­pro­po­no­wać spo­tka­nie, to ucie­kasz. Chcesz być wiecz­nie sama? – Wie­dzia­łam, że Nati miała ra­cję, ale ja nie po­tra­fi­łam być taka śmiała, jak ona.

– Może kie­dyś się zmie­nię. – Wy­sia­dłam na swoim pię­trze i ru­szy­łam do sta­no­wi­ska pracy. Usia­dłam w fo­telu i ode­tchnę­łam.

Nie po­tra­fi­łam na­wią­zy­wać kon­tak­tów z męż­czy­znami, a jak chcia­łam spró­bo­wać, to od­bie­rało mi głos. Nie czu­łam się żadną pięk­no­ścią. Na­wet na stu­diach mia­łam mało zna­jo­mych. Więk­szość uwa­żała mnie za ku­jona i za dzi­waczkę. Ni­gdy nie by­łam na randce, a o zbli­że­niu z męż­czy­zną, to mo­głam tylko po­ma­rzyć lub po­czy­tać.

Od dwóch nocy, moje sny stały się moim skry­tym pra­gnie­niem. Tylko w cza­sie snu, mo­głam wy­obra­żać so­bie cu­dow­nego męż­czy­znę, o czar­nych wło­sach, ciem­nych oczach i ide­al­nie umię­śnio­nej syl­wetce. Mo­głam czuć na so­bie jego de­li­katne dło­nie, go­rące i wil­gotne usta, które spra­wiały, że od­la­ty­wa­łam. Naj­dziw­niej­sze było to, że on sam przy­cho­dził do mo­ich snów. By­łam cie­kawa, czy dzi­siej­szej nocy rów­nież się po­jawi, by wpro­wa­dzić mnie w stan eks­tazy.

– Idziemy na ze­bra­nie? – Z transu wy­rwał mnie głos Shane’a. Jaki on był inny niż męż­czy­zna ze snów. Taki de­li­katny i nie­roz­bu­do­wany syl­wet­kowo. Jego włosy były dłuż­sze i ja­sne. Oczy błę­kitne i bez tego ognia, który go­ścił w oczach ta­jem­ni­czego męż­czy­zny. Boże, jak ja mo­głam po­rów­ny­wać Shane’a do fa­ceta, który nie ist­niał? Na­prawę było ze mną źle.

– Tak, już idę. – Uśmiech­nę­łam się de­li­kat­nie. Ku mo­jemu zdzi­wie­niu, blon­dyn po­cze­kał na mnie.

– Zde­ner­wo­wana? – Spoj­rza­łam nie­śmiało na ko­legę z pracy.

– Tak, jak każdy – od­po­wie­dzia­łam.

– Scar­lett, wia­domo, że firma nie prze­trwa pod nad­zo­rem Dun­cana. On tylko pra­gnie pie­nię­dzy i z pew­no­ścią sprzeda firmę, a my po­zo­sta­niemy na lo­dzie. Cho­ciaż, może być tak, że nowy wła­ści­ciel nas zo­stawi. – Shane miał ra­cję, ale ja na­dal się łu­dzi­łam, że Dun­can się opa­mięta i za­cznie my­śleć, jak do­ro­sły i doj­rzały męż­czy­zna.

– Okaże się na za­bra­niu, jaką de­cy­zje po­dej­mie. – Otwo­rzył mi prze­szklone drzwi. Usie­dli­śmy obok sie­bie przy ogrom­nym pół­okrą­głym stole. Na­ta­lii sie­działa dwa miej­sca da­lej i roz­ma­wiała z ja­kimś męż­czy­zną.

– Wi­tam wszyst­kich. – Roz­mowy uci­chły i za­pa­dła ci­sza, gdy do sali dum­nym kro­kiem wkro­czył Dun­can. – Jak się do­my­śla­cie, firma mo­jego ojca zo­sta­nie sprze­dana. – Roz­le­gły się po­mruki nie­za­do­wo­le­nia. – Tak wiem, że się mar­twi­cie o swoje sta­no­wi­ska pracy. Na szczę­ście, nowy wła­ści­ciel obie­cał was za­trzy­mać, bo wie, że je­ste­ście nie­za­stą­pio­nym ze­spo­łem. Wszystko po­zo­sta­nie tak, jak do tej pory. Będą małe zmiany, ale to już do­wie­cie się na ko­lej­nym ze­bra­niu. – Męż­czy­zna wy­szedł, nie cze­ka­jąc na py­ta­nia. W ogóle nie był przy­gnę­biony tym, że firma, którą stwo­rzył jego oj­ciec, przej­dzie w ręce ob­cego czło­wieka.

Po skoń­czo­nej pracy wró­ci­łam do domu. Nie mo­głam do­cze­kać się chwili, w któ­rej po­łożę się do łóżka i od­płynę w głę­boki sen. Mia­łam na­dzieję, że męż­czy­zna, mój wy­śniony ko­cha­nek, zjawi się tak, jak przez osta­nie dwie noce.

Zro­bi­łam so­bie szybką ko­la­cję i na­pu­ści­łam wody do wanny. Uło­ży­łam się w niej wy­god­nie i kiedy moje ciało było od­prę­żone, mo­głam udać się do sy­pialni. Od­kry­łam koł­drę i po­ło­ży­łam się na łóżku. Za­czę­łam my­śleć o snach, które za­częły mi się ostat­nio śnić.

Dwie noce temu, On po­ja­wił się na­gle. Stał nad brze­giem mo­rza w czar­nych spodniach. Jego gę­ste, czarne włosy tar­gał wiatr. Znaj­do­wa­łam się mię­dzy wy­so­kimi ska­łami i po­dzi­wia­łam jego pięk­nie wy­rzeź­bione ciało. Gdy spoj­rzał na mnie, po­czu­łam się tak, jak­bym była kimś wy­jąt­ko­wym. Opu­ści­łam głowę i chcia­łam uciec, scho­wać się gdzieś, gdzie on by mnie nie wi­dział.

– Scar­lett, nie ucie­kaj! – Jego głos był ni­ski, z lekką chrypką. Mo­gła­bym słu­chać go cały czas, cho­ciaż przed se­kundą usły­sza­łam go pierw­szy raz.

– Skąd znasz moje imię? – Za­py­ta­łam nie­śmiało.

– Wiem o to­bie wszystko. – Usły­sza­łam jego cu­downy głos, a na ciele po­ja­wiły się przy­jemne ciarki. – Nie bój się mnie Scar­lett, je­stem po to, by cię chro­nić. – Od­gar­nął mi włosy z karku i za­czął po nim wo­dzić ustami. To uczu­cie było bar­dzo przy­jemne.

– Przed czym chro­nić? – W śnie mo­głam po­zwo­lić so­bie na odro­binę śmia­ło­ści.

– Przed kosz­ma­rami – od­parł, od­wra­ca­jąc mnie w swoją stronę.

Ciemne oczy, wpa­try­wały się we mnie. Nie mo­głam się ru­szyć. Czu­łam się tak, jakby jego spoj­rze­nie mnie za­hip­no­ty­zo­wało.

– Nie są­dzi­łem, że je­steś taka piękna. – Dło­nią wo­dził wzdłuż mo­jej li­nii żu­chwy. – Nie wiem, czy będę miał w so­bie tyle siły, by się do cie­bie nie zbli­żyć. – Prze­łknę­łam gło­śno ślinę.

– A mu­sisz trzy­mać się z dala ode mnie? – Słowa same wy­do­były się z mo­ich ust.

– Po­wi­nie­nem, ale wiem, że nie będę umiał się po­wstrzy­mać. – Jego wargi, wbiły się w moje, miaż­dżąc je przy­jem­nie. By­łam taka lekka i tak przy­jem­nie się czu­łam, że za­rzu­ci­łam mu ręce na szyję, po­zwa­la­jąc na wię­cej. Cho­ciaż w taki spo­sób mo­głam po­czuć, jak to było pie­ścić się z męż­czy­zną.

Wziął mnie na ręce i po­ło­żył koło mo­rza, na plaży. Ro­ze­brał do naga i za­czął ca­ło­wać in­tymne miej­sca. Ci­che jęki za­częły się wy­do­by­wać z mo­ich ust.

– Je­steś taka piękna, jak na czło­wieka, taka ide­alna i taka smaczna. – Roz­sze­rzył bar­dziej moje uda i na­pro­wa­dził swo­jego gru­bego i dłu­giego pe­nisa w na­brzmiałą po­chwę. Pul­so­wała w sza­lo­nym ryt­mie, jak jesz­cze ni­gdy w ży­ciu. Uzmy­sło­wi­łam so­bie, że prze­cież ja się ni­gdy nie ko­cha­łam.

– Nie mogę – po­wie­dzia­łam ci­cho.

– Będę de­li­katny.

– Ja jesz­cze ni­gdy nie upra­wia­łam seksu. – Było mi wstyd. Mia­łam dwa­dzie­ścia sześć lat i by­łam dzie­wicą.

– To będę twoim pierw­szym. – Po­ca­ło­wał mnie na­mięt­nie. – Jed­nak jesz­cze nie te­raz. –Od­su­nął się ode mnie, a ja po­czu­łam zimno na ca­łym ciele.

– Kim je­steś? – Za­py­ta­łam, za­kła­da­jąc ubra­nie.

– Z cza­sem się do­wiesz. – Po jego sło­wach na­gle się obu­dzi­łam.

Prze­tar­łam oczy i usia­dłam na skraju łóżka. Jesz­cze ni­gdy nie mia­łam tak re­ali­stycz­nego snu. Na­chy­li­łam się i do­tknę­łam wnę­trza ud. By­łam mo­kra. Jak ni­sko mu­sia­łam upaść, by pod­czas snu osią­gać or­gazm.

Kiedy po­ja­wił się w na­stęp­nym śnie i ko­lejny raz mnie ca­ło­wał, za­czę­łam są­dzić, że by­łam chora umy­słowo.

– Nie je­steś chora Scar­lett – ode­zwał się, gdy o tym po­my­śla­łam.

– Czy­tasz mi w my­ślach? – Przy­tak­nął głową. Zro­bi­łam się czer­wona i chcia­łam odejść.

– Scar­lett. – Zła­pał mnie za dłoń i po­cią­gnął w swoją stronę. – Za każ­dym ra­zem, kiedy bę­dziesz w mo­jej kra­inie snu, ja za­wsze będę przy to­bie. Mu­szę cię chro­nić przed wszel­kim złem. Wiem, że nie po­wi­nie­nem się do cie­bie zbli­żać, do­ty­kać i ca­ło­wać, ale nie po­tra­fię się po­wstrzy­mać. – Ujął moją twarz w swoje duże dło­nie.

– Przed ja­kim złem, masz mnie chro­nić? – Zło­żył de­li­katny po­ca­łu­nek na mo­ich ustach.

– Nie mogę ci po­wie­dzieć, ale mo­żesz być pewna, że kosz­ma­rów mieć nie bę­dziesz.

Za­czy­na­łam co­raz bar­dziej, in­te­re­so­wać się ta­jem­ni­czym męż­czy­zną. Kim on był i ja­kie zło na mnie czy­hało?

Co, je­śli moje sny były praw­dziwe?

2

Przy­kry­łam się de­li­kat­nie koł­drą i cze­ka­łam na swój sen. Krę­ci­łam się z boku na bok i nie mo­głam za­snąć.

– Dla­czego nie przy­cho­dzisz do mnie? – Py­ta­łam ci­szy i ciem­no­ści, która mnie okry­wała.

Od­po­wiedź jed­nak nie nad­cho­dziła. Wsta­łam i po­szłam do kuchni po szklankę zim­nej wody. Wy­pi­łam po­łowę i wró­ci­łam do łóżka. Po kil­ku­na­stu mi­nu­tach od­pły­nę­łam w kra­inę snu.

Tym ra­zem nie by­łam na plaży i nie po­dzi­wia­łam wi­doku mo­rza. Nie sły­sza­łam też ude­rza­ją­cych fal o skały. Pa­no­wała ciem­ność, tak czarna, że ni­czego nie można było do­strzec. Ba­łam się i moja pa­nika za­częła się po­głę­biać.

– Otwórz oczy. — Usły­sza­łam koło sie­bie jego głos.

– Prze­cież mam je otwarte. — Za­czął się śmiać.

– Scar­lett, otwórz oczy. — Fak­tycz­nie moje po­wieki były za­mknięte. Przede mną roz­cią­gał się prze­piękny wi­dok na zie­lone wzgó­rza.

– Jak tu pięk­nie. — Po­de­szłam bli­żej szczytu i się ro­zej­rza­łam. By­łam za­chwy­cona tym, co uj­rza­łam.

– Po­doba ci się Scar­lett? – Ob­jął mnie od tyłu i oparł brodę na ra­mie­niu.

– Bar­dzo.

– To miej­sce ko­ja­rzy mi się z tobą.

– Ze mną? Dla­czego?

– Jest tak samo piękne, jak ty. De­li­katne, zmy­słowe i dzie­wi­cze. Nie wszyst­kie za­kątki zo­stały od­kryte, tak samo, jak twoje ciało, nie zo­stało zba­dane przez żad­nego męż­czy­znę. — Jego usta de­li­kat­nie, mu­skały moja szyję.

– Na­wet nie wiem, jak masz na imię — ode­zwa­łam się, by cho­ciaż na mo­ment zła­pać od­dech i przy­go­to­wać się na ko­lejne wspa­niałe chwile.

– La­za­rus, ta­kie imię wy­brał mi stwórca na­szego świata.

– Ład­nie. — Od­wró­ci­łam się w jego stronę. Sta­nę­łam na pal­cach i z le­d­wo­ścią się­gnę­łam do jego ust. Był na­prawdę wy­soki, a ja nie na­le­ża­łam do ni­skich ko­biet.

– Scar­lett, nie wiem, jak jest u was lu­dzi, ale twoje ciało na­leży do mnie. — Uniósł mnie do góry.

Ob­ję­łam go no­gami w pa­sie i de­lek­to­wa­łam się sma­kiem jego ust. La­za­rus był mi­strzem w uwo­dze­niu i w tech­nice ca­ło­wa­nia. Jego ję­zyk do­głęb­nie zwie­dzał za­ka­marki mo­ich ust. To­czy­li­śmy walkę, oboje pra­gnąc do­mi­na­cji.

– Nie mogę się przy to­bie po­wstrzy­mać — wy­szep­tał w moje usta, de­li­kat­nie je przy tym mu­ska­jąc.

– Dla­czego je­steś tylko moim snem, La­za­ru­sie? – Ża­ło­wa­łam, że nie mo­głam spo­tkać ta­kiego męż­czy­zny w praw­dzi­wym ży­ciu.

– Scar­lett, je­ste­śmy z dwóch róż­nych świa­tów. Mo­żemy się spo­ty­kać je­dy­nie w snach. — Zła­pał mnie moc­niej za po­śladki i prze­szedł kilka kro­ków. Spoj­rza­łam przed sie­bie i uj­rza­łam kry­sta­licz­nie czy­ste je­zioro, w któ­rym od­bi­jały się dwa za­ognione słońca.

– Ma­cie dwa słońca? – Po­sta­wił mnie na mięk­kiej i zie­lo­nej tra­wie.

– W na­szym świe­cie jest zu­peł­nie ina­czej niż w twoim — ludz­kim. My nie mamy bo­gactw, du­żych do­mów, czy prze­miesz­cza­ją­cych się po­jaz­dów. — By­łam za­chwy­cona jego świa­tem, tym spo­ko­jem i pięk­nem na­tury.

– Czym się zaj­mu­je­cie? Ma­cie ko­biety, żony i dzieci? – Cie­ka­wiło mnie, czy La­za­rus miał ko­goś.

– Mamy ko­biety — za­śmiał się. — Każdy z nas, ma przy­pi­saną do sie­bie ko­bietę, z którą się łą­czy, by stwo­rzyć ko­lej­nego wo­jow­nika. U nas nie ma mi­ło­ści, tylko zwy­kłe za­po­trze­bo­wa­nie na roz­mna­ża­nie się. — Czu­łam się za­wie­dziona i za­zdro­sna o to, że w jego ży­ciu była inna ko­bieta.

– Dla­czego ma­jąc swoją wy­brankę, ca­łu­jesz mnie i do­ty­kasz? – Ode­szłam od niego kilka kro­ków.

– Scar­lett, ja nie mam wy­branki. Nasz Mag Łą­cze­nia, nie do­pa­so­wał do mnie żad­nej ko­biety. Ona nie ist­nieje, nikt jej dla mnie nie stwo­rzył. — Wzru­szył ra­mio­nami. — Je­stem je­dy­nym męż­czy­zną, który żyje bez swo­jej prze­zna­czo­nej. — Dla­czego żadna nie była przy­pi­sana do La­za­rusa?

– Czemu tak się stało? Czy in­nej ko­biety nie mo­żesz mieć niż przy­pi­saną?

– Nie. Dla­tego je­stem je­dy­nym, który zo­stał przy­pi­sany do naj­bar­dziej Sen­nych ko­biet. Wtedy mogę upra­wiać seks i za­spo­koić wszyst­kie po­trzeby swoje, jak i ich. — Zro­biło mi się dziw­nie. Więc dla­tego chciał mnie do­ty­kać, ca­ło­wać i upra­wiać seks. Był nie­wy­ży­tym sam­cem, który mu­siał ulżyć so­bie. Do­brze, że ja nie do­pu­ści­łam go do sie­bie.

– To je­steś ta­kim Ca­sa­novą, który żad­nej nie prze­pu­ści. — Ru­szy­łam do przodu. Tak bar­dzo chcia­łam się wy­bu­dzić z tego snu i wró­cić do rze­czy­wi­sto­ści.

– My­ślisz, że ty je­steś każdą? – Pod­szedł szybko do mnie i zła­pał za rękę. — Scar­lett, spójrz na mnie! — Roz­ka­zał.

Po­pa­trzy­łam na niego, ale po chwili ucie­kłam wzro­kiem w dół, pa­trząc na zie­leń trawy.

— Patrz na mnie! — Chwy­cił mnie za pod­bró­dek i zmu­sił do spoj­rze­nia w czarną ot­chłań swo­ich oczu. — Scar­lett, ty je­steś inna. Je­steś wy­jąt­kowa i uwierz mi, że przy żad­nej nie czu­łem tego, co przy to­bie. One nie miały dla mnie żad­nego zna­cze­nia. — Na­chy­lił się i zło­żył po­ca­łu­nek na mo­ich ustach.

Sen się za­koń­czył, a ja otwo­rzy­łam oczy.

***

Dzień w pracy wy­da­wał się wiecz­no­ścią. Mu­sie­li­śmy opra­co­wać nowy pro­jekt mie­sięcz­nika mo­do­wego. Mie­li­śmy wiele cie­ka­wych po­my­słów, które ide­al­nie wpa­so­wały się w styl ga­zety. Chcie­li­śmy po­ka­zać, że ar­ty­kuły o mo­dzie i no­wych sty­lach, pa­so­wały do każ­dego wieku i po­stury. Jed­nak po­mysł nie spodo­bał się Dun­ca­nowi.

– Weź, ty się ogar­nij, Dun­can! Wszystko, co two­rzymy, się to­bie nie po­doba. Jaki ty masz pro­blem, co? Je­steś gor­szy niż wrzód na du­pie! — Shane nie wy­trzy­mał jego cią­głego nie­za­do­wo­le­nia.

– Uwa­żaj do kogo się zwra­casz, Shane. Jak na ra­zie, to ja je­stem sze­fem i cały pro­jekt jest do dupy. — Nie dzi­wi­łam się, że wszystko za­częło upa­dać.

– Wy­bacz Dun­can, ale Shane ma ra­cję. — Oczy ze­bra­nych, skie­ro­wały się na mnie. Sama by­łam za­sko­czona, że za­bra­łam głos. Ja, ci­cha i spo­kojna, po­sta­no­wi­łam po­wie­dzieć to, co my­śla­łam.

– Scar­lett, też masz pro­blem z za­ak­cep­to­wa­niem mo­jej od­mowy? – Świ­dro­wał mnie prze­szy­wa­ją­cym wzro­kiem.

– Tak. Wszystko, co stwo­rzymy, ty w jed­nej chwili prze­kre­ślasz. Wal­ter nie byłby z cie­bie dumny. Za­wio­dłeś go, jak i nas wszyst­kich. — Pod­nio­słam się z krze­sła. — Je­steś nie­doj­rza­łym gów­nia­rzem, który gówno wie, o re­kla­mie. Pró­bu­jesz po­ka­zać swoją wła­dzę, ale tak na­prawdę, to jej nie masz. Nie kie­ru­jesz nami tak, jak po­wi­nien szef po­tęż­nej firmy. — Rzu­ci­łam pa­piery na pół­okrą­gły stół i skie­ro­wa­łam się do wyj­ścia.

– Uwa­żasz się za lep­szą ode mnie? – Był zde­ner­wo­wany. Od­wró­ci­łam się w stronę szefa.

– Oczy­wi­ście, że tak, bo mam więk­szą wie­dzę o re­kla­mie, niż ty par maj­tek u sie­bie w szu­fla­dzie, które z pew­no­ścią składa ci go­spo­sia. — Wszy­scy wy­bu­chli śmie­chem, na­wet Dun­can lekko wy­giął usta w uśmie­chu.

– Cie­kawe po­rów­na­nie Scar­lett, ale mu­szę cię roz­cza­ro­wać, bo nie no­szę maj­tek, a bok­serki. — Wszy­scy po­pa­trzyli na niego i za­częli się śmiać. Za­czy­na­łam wąt­pić, czy Dun­can był nor­malny.

– Albo przyj­mu­jesz nasz pro­jekt i po­ka­żemy go zle­ce­nio­dawcy, albo ro­bisz swoją wła­sną re­klamę i mar­twisz się o wszystko sam. — Shane rów­nież się pod­niósł. Inni zro­bili to samo. By­łam w szoku, że ktoś mógł sta­nąć po mo­jej stro­nie.

– Wy tak po­waż­nie? – Był zdzi­wiony, że za­czę­li­śmy się sta­wiać.

– Mu­sisz za­cząć być sze­fem i po­stę­pować tak, jak przy­stało na twoje sta­no­wi­sko. Spójrz na nas, my się po­tra­fimy zjed­no­czyć, po­ma­gać so­bie i wiemy, że sie­bie nie za­wie­dziemy. A ty? Zo­bacz na swoje po­dej­ście do nas, jako two­ich pra­cow­ni­ków, a przede wszyst­kim, lu­dzi. — Tym ra­zem głos za­brała Natalii.

– Za wszelką cenę chcesz znisz­czyć firmę i po­cią­gnąć ją na dno. Je­steś za­do­wo­lony z tego, że znisz­czy­łeś ciężką pracę swo­jego ojca? Prze­cież, ty sam przy­cho­dzi­łeś na świą­teczne przy­ję­cia i do­sko­nale się z nami ba­wi­łeś. Ostat­nio pani Ka­li­gan po­wie­działa, że mia­łeś po­ten­cjał na ide­al­nego za­stępcę swo­jego ojca. Więc, co się do cho­lery stało, że wszystko nisz­czysz? — Shane pod­szedł do mnie i oboje sta­li­śmy przy wyj­ściu. — De­cy­duj, czy po­ka­żesz pro­jekt, czy mamy wszy­scy opu­ścić salę i iść do domu.

Dun­can chwile my­ślał. Wie­dział, że nie uda mu się wy­grać z nami. Bił się z wła­snymi prze­my­śle­niami i z tym, co mu po­wie­dzie­li­śmy. Nie był taki jak Wal­ter, a szkoda, bo firma mo­gła uzy­skać wy­soką po­zy­cję na rynku re­kla­mo­wym. Dun­can, jed­nak spie­przył wszystko.

– Do­brze, przyj­muje pro­jekt, a te­raz wszy­scy wyjdź­cie! — Był zde­ner­wo­wany i za­ci­skał pię­ści. Z za­do­wo­le­niem opu­ści­li­śmy sale ze­brań i uda­li­śmy się na lunch.