Masaż niemowląt i nie tylko, czyli jak się cieszyć rodzicielstwem dzień po dniu - Magdalena Fabritius - ebook

Masaż niemowląt i nie tylko, czyli jak się cieszyć rodzicielstwem dzień po dniu ebook

Magdalena Fabritius

3,6

Opis

Masaż niemowląt od dawna stosowany w krajach Dalekiego Wschodu zyskuje coraz bardziej na popularności także na Zachodzie. Jego legendarną skuteczność potwierdzają liczne badania naukowe. Jeśli chcesz pomóc swojemu maluszkowi lepiej się rozwijać czy przynieść mu ulgę przy wielu dolegliwościach – spróbuj masażu. Pomoże on także w budowaniu głębokich i pełnych miłości relacji z Twoim dzieckiem.

Potraktuj tę książkę jako inspirację, a masaż jako wspaniałą formę przekazania miłości poprzez czuły dotyk, możliwość spędzenia czasu z dzieckiem i okazję do wspaniałej zabawy. Zaufaj swojej intuicji. Uwierz, że jesteś najwspanialszym rodzicem dla swojej pociechy. Spójrz na rodzicielstwo z przymrużeniem oka, wyluzuj i ciesz się masażem.

Zrelaksuj się, uśmiechnij i pomyśl sobie, że zaraz się nauczysz prostych technik wyjątkowego kontaktu z twoim maleństwem, które przyniosą wam obojgu tyle rozmaitych korzyści. Nie wymagaj od siebie zbyt wiele. Daj wam obojgu trochę czasu na naukę, skup się na czystej przyjemności i ciesz się każdą chwilą ze swoim szkrabem.

Magdalena Fabritius – psycholog, trener i instruktor masażu niemowlęcego. Autorka bloga Pozytywne Rodzicielstwo. Prowadzi kursy masażu i warsztaty dla rodziców, pisze artykuły dla portali internetowych. Zainspirowana własnym macierzyństwem i swoją kobiecością pomaga kobietom odnaleźć balans pomiędzy rodzicielstwem i własnymi potrzebami. Prywatnie żona francuskiego męża i mama dwójki dzieci.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 137

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
3,6 (34 oceny)
11
9
5
6
3
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
wiolettadytkowska

Nie oderwiesz się od lektury

Bardzo przyjemna i pomocna w rozpoczęciu przygody z masażem książka.
00
Agnieszka1804

Z braku laku…

Autorka uporczywie zwraca się do czytelnika w rodzaju męskim („poczulbyś”, „byłeś zagubiony” itd itd) pomimo, że zapewne 99% osób, ktore przeczytały, to kobiety. Bardzo dziwaczne i niezrozumiałe dla mnie, utrudniało mi baaaaardzo odbiór książki.
00
Evitka85

Nie oderwiesz się od lektury

Podstawowa wiedza o dobroczynnym masażu dla niemowląt i nie tylko. W ostatnim rozdziale jest skrócony opis poszczególnych masażu na różne części ciała. Polecam.
00

Popularność




 

 

 

 

 

 

Drogi czytelniku,

bardzo się cieszę, że sięgnąłeś po tę książkę i mam nadzieję, że okaże się ona przydatna w nauce masażu oraz że pomoże ci doświadczyć tego cudnego bliskiego i czułego kontaktu z własnymi dziećmi. Potraktuj tę książkę jako inspirację, a zawarte w niej rady jako drogowskazy. Zaufaj swojej intuicji, uwierz w siebie i swoje możliwości i ciesz się każdym dniem spędzonym z dziećmi. Weź z tej książki to, czego potrzebujesz i dopasuj do swojej filozofii oraz potrzeb twojej rodziny. Jesteś najlepszym ekspertem w sprawach swoich pociech i ty najlepiej wiesz, czego im potrzeba.

W tej książce opisałam moje podejście i doświadczenia z masażem niemowląt, a także moje podejście do rodzicielstwa. Twoje będzie zupełnie inne, bo ty jesteś inny i twoje dziecko jest jedyne na świecie. Dla mnie rodzicielstwo jest niesamowicie inspirującym doświadczeniem, pełnym niespodzianek i wyzwań, i chciałabym, aby dla ciebie było równie piękne jak dla mnie. Masaż może ci w tym pomóc. Kontakt fizyczny z dzieckiem, jaki daje czuły dotyk, zwiększy twoje poczucie wartości i twoją samoocenę, da ci komfort psychiczny i bardzo dużo czystej radości. Pomoże ci uwierzyć w siebie, zrelaksować się i stworzyć niepowtarzalną więź z maluchem. Potraktuj masaż jako przekaz miłości, relaks i zabawę. I po prostu ciesz się nim.

W rodzicielstwie potrzebna jest równowaga, dlatego zadbaj również o siebie i swoje potrzeby. Spotykaj się z przyjaciółmi, ucz dzieci szacunku dla twoich potrzeb i czasu wolnego, kultywuj swoje pasje, zaprzyjaźnij się ze śmiechem i poczuciem humoru, wrzuć sobie na luz i korzystaj z życia. Słuchaj rad i czytaj książki, ale nie traktuj wszystkiego dosłownie. Korzystaj ze swojej mądrości i bierz dla siebie to, co jest ci potrzebne w danym momencie i co uważasz za wartościowe. Pamiętaj, że nawet w pozornie niezbyt interesujących książkach możesz znaleźć dobre rady.

Jesteś ciekaw, jak rozpoczęła się moja przygoda z masażem? W takim razie zapraszam cię do pierwszego rozdziału.

 

Rozdział 1Moja przygoda z masażem

 

 

 

 

 

Gdy po raz pierwszy spotkałam się z masażem niemowląt, pomyślałam sobie, że kiedy będę miała swoje dzieci, to z pewnością będę je masować i że będzie to najpiękniejszy prezent, jaki będę mogła im podarować z okazji ich narodzin. A jak to się stało, skąd taka fascynacja? Posłuchajcie.

Moja przygoda z masażem rozpoczęła się kilka lat temu w Anglii. Pracowałam wtedy w rządowej organizacji Early Years, która promowała rozwój dziecka od momentu poczęcia do zakończenia czwartego roku życia. Prowadziliśmy warsztaty i zajęcia dla rodziców i dzieci, spotkania grupowe i indywidualne. Wspaniałe miejsce pracy. Niesamowicie dużo się tam nauczyłam.

To tam po raz pierwszy spotkałam się z masażem niemowląt (Infant Massage). Był on jedną z form zajęć, które oferowaliśmy rodzicom. Niesamowicie popularny, grupy zawsze były pełne, a lista rezerwowa pękała w szwach. Początkowo asystowałam podczas kursów i przyglądałam się, jak koleżanki po fachu prowadziły zajęcia. Grupa rodziców, zazwyczaj mam, schodziła się tłumnie wraz ze swoimi bobasami. Wszyscy siadali na podłodze na specjalnych matach, kładąc przed sobą niemowlęta. Instruktorka na lalce pokazywała rodzicom poszczególne techniki masażu, a oni powtarzali je na swoich dzieciach. Mamy rozmawiały z osobą prowadzącą, dyskutowały ze sobą nawzajem, wymieniały się doświadczeniami. Chwilami podczas zajęć zapadała głęboka cisza, podczas której mamy w skupieniu masowały swoje maleństwa. Bardzo lubiłam te chwile. Przyglądałam się bezsłownej komunikacji, która zawiązywała się pomiędzy rodzicem i dzidziusiem, obserwowałam zrelaksowane niemowlęta i spokojne, wyluzowane mamy wpatrzone w swoje maluszki.

Po jakimś czasie mamy wracały do nas na inne zajęcia i często opowiadały, jak cenne okazało się doświadczenie masażu. Wiele z nich potwierdzało, że masaż pozwolił im zrozumieć niemowlę i uporać się z gorszym nastrojem. Masując płaczące niemowlę, czuły, że robią dla niego coś ważnego, rozumiały, że daje im to siłę i poczucie sprawczości. Czuły, że coś jest od nich zależne. Dla mnie, jako psychologa, była to bardzo ważna informacja – jak mogę pomóc rodzicom na początku ich nowej drogi. Mamy opowiadały, że ich dzieci lepiej spały, mało chorowały, a w wielu przypadkach nawet znikały kolki niemowlęce. Słuchałam ich opowieści z zaciekawieniem, przyglądałam się rozkosznym maluchom, które ze spokojem poddawały się masażowi, i obserwowałam mamy, które podczas zajęć rozmawiały ze sobą, wspierały się i nawiązywały przyjaźnie. Byłam zafascynowana masażem coraz bardziej i bardzo chciałam poznać jego tajniki. Chciałam uczyć rodziców tych cudownych technik kontaktu z niemowlęciem, chciałam się dowiedzieć jak najwięcej na temat masażu.

Kiedy jakiś czas później nadarzyła się okazja, zapisałam się na kurs i sama zostałam certyfikowanym instruktorem masażu. Miałam niesamowite szczęście, że mieszkałam i pracowałam wtedy w Anglii i tam podjęłam się tej nauki. Wyszkoliłam się pod okiem wspaniałych specjalistów w dziedzinie masażu, w ogólnoświatowej organizacji promującej masaż niemowląt – International Infant Massage Association (Międzynarodowe Towarzystwo Masażu Niemowląt). To tam zakochałam się w masażu i jego przesłaniu miłości i bliskości.

Kurs był fantastyczny. Połączenie teorii i praktyki, a także spotkań z rodzicami i specjalistami. Już pierwszy dzień był taki, jak marzyłam. Niesamowicie inspirująca trenerka poprowadziła zajęcia tak wspaniale i profesjonalnie, że wieczorem, po całym dniu nauki, wciąż miałam ochotę jej słuchać. Pasjonatka z niesamowitą wiedzą i olbrzymią praktyką. Zaimponowała mi swoim podejściem do masażu, rodziców i dzieci. Wszystko, co mówiła, brzmiało prawdziwie i szczerze. Porwała mnie zupełnie. Silna, skromna, wykształcona i doświadczona. Wiedziała, o czym mówi, ale się nie chwaliła. Pokochałam ją od razu, tak jak większość uczestników zajęć. Wspaniała osoba.

Potem nastąpiły długie miesiące prowadzenia praktyk, najpierw pod okiem instruktora, a potem już samodzielnie. Pisanie pracy dyplomowej. Wiedza poparta praktyką, wiele przeczytanych książek i artykułów. I coraz większa fascynacja.

Od tamtej pory prowadziłam kursy masażu niemowląt w ramach swojej pracy w organizacji. Spotykałam się z rodzicami, rozmawiałam, słuchałam, uczyłam się od nich. I tak minęło kilka pięknych, twórczych lat, aż do powrotu do Polski.

 

Wiecie, jak praktykowałam techniki masażu? Na moim mężu. Chciałam się przygotować do prowadzenia zajęć najlepiej jak mogłam, a nie miałam wtedy jeszcze dziecka, na którym mogłabym się uczyć. Oczywiście miałam lalkę, ale masowanie prawdziwego ciała to zupełnie coś innego. Kontakt z ludzką skórą jest nieporównywalny z niczym innym. Dlatego po pracy masowałam mojego męża. Nie było to łatwe zadanie, biorąc pod uwagę fakt, że mierzy on prawie 190 cm. Masowanie jednej długiej nogi zabierało mi tyle czasu, co wymasowanie całej lali. Kiedy kończyłam, byłam całkowicie wykończona. Z racji komizmu tej sytuacji mieliśmy codziennie tyle śmiechu, że była to jedna z fajniejszych praktyk, jakie odbyłam w swoim życiu.

Kiedy przeprowadziliśmy się z mężem do Polski, byłam w szóstym miesiącu ciąży. Byłam tak zajęta szukaniem szpitala, poznawaniem miasta, kompletowaniem wyprawki dla dzidziusia i urządzaniem mieszkania, że niemal nie zauważyłam, kiedy córeczka przyszła na świat i znów miałam ręce pełne pracy. No i po kilku miesiącach przerwy wróciłam do masażu. Tym razem był to masaż mojego własnego dziecka. Niesamowicie piękne doświadczenie.

Masowanie mojej córeczki było bardzo cennym elementem uzupełniającym moją wiedzę i doświadczenie, a także piękną i ciekawą przygodą. Dlaczego przygodą? Ponieważ minęło sporo czasu, nim znalazłyśmy wspólny rytm. Obie musiałyśmy się dobrze poznać i wiele o sobie nauczyć. Córeczka przez dość długi czas nie była zachwycona masowaniem. Irytowała się, kiedy podejmowałam kolejne próby masażu, płakała, kręciła i szybko nudziła. Dawała mi wiele sygnałów świadczących o tym, że masaż nie sprawiał jej zbytniej przyjemności. Nasze próby oswojenia masażu wyglądały mało zachęcająco. Masowałam Amelkę przez kilka dni, a potem, kiedy widziałam, że nam nie wychodzi, przestawałam na tydzień i znów zaczynałam od początku. I mimo iż wiedziałam, że z masowaniem jest podobnie jak z karmieniem piersią, że na początku trzeba znaleźć wspólny rytm z dzieckiem, oswoić się, polubić, nabrać wprawy, to i tak czułam się sfrustrowana. No bo przecież miałam tak wspaniałe umiejętności i nie mogłam z nich skorzystać… Nie mogłam przekazać mojej córeczce tych wszystkich cudownych technik, które miały wpłynąć kojąco na jej sen, pomóc jej się zrelaksować, zabrać wszystkie brzuszkowe problemy, dać jej poczucie bezpieczeństwa i zapewnić ją o mojej miłości. Czułam się rozczarowana i rozgoryczona. A ja myślałam, że będzie tak prosto.

 

Pamiętaj! Z masażem jest jak z jazdą na rowerze. Im więcej razy próbujesz, tym lepiej ci wychodzi.

 

W końcu jednak wyluzowałam, zmieniłam podejście i zaczęłam obserwować swoje dziecko uważniej. Przyglądałam się, jakie pory dnia lubi, kiedy jest aktywna, radosna, a kiedy zmęczona i płaczliwa. Bazując na tych nowych obserwacjach, zaczęłam dostosowywać masaż bardziej do potrzeb córeczki, a nie moich własnych. W końcu zaskoczyło i powolutku Amelka oswoiła się z masażem. Myślę, że tylko dzięki swojej wiedzy się nie poddałam. Wiedziałam, że nauka masażu to proces, który wymaga czasu, ale zwyczajnie jako człowiek oczekiwałam natychmiastowego efektu. W próbach masowania Amelki bardzo wspierał mnie mój mąż. To jemu częściej udawało się znajdywać pory odpowiednie do masażu i przy nim Amelka reagowała na masaż bardziej pozytywnie. Być może tatuś Amelki był bardziej zrelaksowany ode mnie, a dziecko czuło jego spokój i dlatego tak dobrze reagowało na jego dotyk. Dzieci to takie małe barometry emocjonalne. Wspaniale wyczuwają emocje najbliższych osób i reagują podobnie do nich. Córeczka polubiła masaż do tego stopnia, że masujemy się do dziś.

I powiem wam, że teraz nawet bardziej jej się masaż podoba niż kiedyś. Sama wybiera porę dnia oraz części ciała, które chce mieć masowane. I obie czerpiemy z tego wiele radości.

Kiedy uczę rodziców, przekazuję im ideę masażu, który jest umiejętnością na całe życie. Bo masaż rośnie wraz z dzieckiem i to tylko od nas zależy, czy będziemy masować nasze maluszki również poza okresem niemowlęcym. Masaż starszego dziecka wygląda troszkę inaczej niż masaż niemowlęcia, ale jest równie przyjemny. Kiedy masujemy dzidziusia, możemy się skupić głównie na dziecku oraz na technikach masażu, natomiast masując starszaka, musimy się trochę nagimnastykować, żeby dostosować masaż do możliwości wiekowych i preferencji dziecka. Musimy pogłówkować, jak zainteresować dziecko na tyle, żeby chciało wytrzymać kilka, kilkanaście minut i poddać się technikom masowania. Wierzcie mi jednak, jest to możliwe i daje wiele satysfakcji zarówno wam, jak i dziecku.

 

Kiedyś uczyłam masażu mamę pięcioletniego chłopca. Przez całą sesję wymyślałyśmy różne zabawy, podczas których Ewa mogła masować swojego synka. Pod koniec zajęć to Piotruś masował swoją mamę i zaśmiewał się przy tym w głos. Masaż mu się spodobał i uznał go za świetną zabawę. Każdy na tym skorzystał!

 

Wiem, że wielu rodziców poddaje się, zanim na dobre zacznie się ich przygoda z masażem. Próbują kilka razy i kiedy im nie wychodzi, myślą, że ich dzieci nie lubią być masowane, i więcej do masażu już nie wracają. A z masażem jest tak jak ze wszystkim. Trzeba się go wspólnie nauczyć. Próbować wiele razy, o różnych porach dnia, w różnych pozycjach. Obserwować, jakie części ciała dziecko lubi mieć masowane. Patrzeć na rosnącego maluszka i zawsze dopasowywać masaż do jego możliwości i upodobań.

 

Masaż to umiejętność, której uczysz się raz na całe życie. Możesz masować dziecko tak długo, jak ono ci na to pozwoli.

 

Pierwszych kilka miesięcy życia mojej córeczki to okres bardzo intensywnego eksplorowania miasta. Z natury jestem osobą aktywną i towarzyską, więc siedzenie w domu zupełnie do mnie nie pasowało i było zwyczajnie trudne. Amelka urodziła się w listopadzie. Nie jest to łatwy okres na początki macierzyństwa. Było szaro, ponuro, zimno i dni były krótkie. A ja nikogo nie znałam i byłam z dala od przyjaciół i rodziny. Mąż pracował do wieczora, a ja siedziałam w domu sama jak palec. Jedynym rozwiązaniem było częste wychodzenie z domu. Chwilowe użalanie się nad sobą zamieniłam na działanie i zaczęłam żyć bardziej aktywnie. Na początku praktykowałam długie spacery, później wycieczki do bardziej odległych miejsc Krakowa, odkrywanie kawiarenek i parków, a także wydarzeń przyjaznych rodzicom i moich ulubionych seansów kinowych. Po kilku miesiącach trudny okres zaczął się zamieniać w czas ekscytujący, pełen radości i pasji. Zorganizowałam się na tyle, że z córeczką „pod pachą” zaczęłam prowadzić kursy masażu oraz zajęcia dla rodziców z maluszkami. Z dzisiejszej perspektywy mogę spokojnie powiedzieć, że ten czas był jednym z piękniejszych w moim wczesnym macierzyństwie. Poznałam mnóstwo wspaniałych mam, z którymi chodziłam na spacery, do kawiarni i na wieczorne wyjścia bez dzieci i z którymi przyjaźnię się do dziś. Dziewczyny, dziękuję!

Minęło kilka lat i nie wiadomo kiedy moja malutka córcia poszła do przedszkola, a ja po raz kolejny byłam w ciąży. Kilka miesięcy później pojawił się mój synek. A wraz z nim kolejna przygoda z masażem. Oskarek w przeciwieństwie do Amelki polubił masaż od samego początku. Masowałam go od pierwszych dni po porodzie. Pamiętam, jak jeszcze w szpitalu gładziłam go delikatnie przez śpioszki. Po powrocie do domu powolutku oswajałam go z masażem, a on wspaniale reagował na dotyk. Mogłam go masować do woli o każdej porze dnia, niezależnie od sytuacji. Przy Oskarku Amelka również nabrała większej ochoty na masaż i teraz prawie każdego dnia mam dwoje kandydatów do masowania.

 

Wiecie, jak fajnie to wygląda? Siadam na brzegu łóżka, a na środku leży mały chłopczyk i duża dziewczynka, nierzadko również lale i misie. I każdy chce być masowany. Uwielbiam te chwile. Jako mama czuję się wtedy bardzo potrzebna i spełniona. Ja ich masuję, a oni to naprawdę lubią. Śmiejemy się w głos, śpiewamy, żartujemy, wymyślamy rymy i świetnie się wtedy bawimy.

 

Uwielbiam masaż i lubię dzielić się wiedzą i doświadczeniem, które zdobyłam przez lata. Jestem zafascynowana przekazem czułego dotyku i kocham to, co robię. Zależy mi bardzo, żeby zarazić was moją pasją.

Wiem, jak wiele korzyści może przynieść masaż zarówno dziecku, jak i rodzicowi. Więź, która tworzy się dzięki masażowi, to wyjątkowa relacja na całe życie. A badania w zakresie masażu są fascynujące. Potwierdzają zwiększenie ogólnej odporności u dzieci oraz bardzo korzystny wpływ na dzieci urodzone przedwcześnie. Masaż jest uznany również za jedną z niewielu metod wspomagania kolek dziecięcych. Cudownie wpływa na relaks dziecka i jego ogólny rozwój. Ale o tym wszystkim dowiecie się w kolejnych rozdziałach. Teraz posłuchajcie bardzo ciekawej historii masażu.

 

ZAPAMIĘTAJ

Daj sobie i dziecku czas na naukę masażu i nigdy się nie poddawaj.

Masaż to proces, który wymaga czasu.

Masaż to umiejętność, której uczysz się raz na całe życie. Możesz masować dziecko dotąd, dokąd ci na to pozwoli – wystarczy, że dostosujesz techniki masażu do jego wieku i preferencji.

Masowanie dziecka daje dużo frajdy zarówno dziecku, jak i rodzicowi.

Masaż wpływa bardzo korzystnie na budowanie więzi między tobą a dzieckiem.

Rozdział 2Historia masażu

 

 

 

 

 

Historia masażu jest bardzo ciekawa. Usłyszałam ją po raz pierwszy kilka lat temu na kursie masażu niemowląt, potem czytałam wiele razy w książkach i zawsze opowiadam jej skróconą wersję na wstępie warsztatów masażu, które prowadzę. Ta historia wspaniale oddaje sens i ideę masażu, a także dotyku w życiu człowieka. Pokazuje, jak wiele możemy zaoferować drugiemu człowiekowi. O wiele więcej niż dobra materialne.

Posłuchajcie.

Wiele lat temu młoda Amerykanka, Vimala McClure, podczas swoich studiów i pracy w Indiach dokonała zdumiewającego odkrycia. Zobaczyła, jak ważny jest tradycyjny masaż niemowlęcia ze względu na jego kojące właściwości i na rolę, jaką odgrywa w komunikacji niewerbalnej między rodzicem a dzieckiem. Podczas swojego pobytu obserwowała z ciekawością, jak indyjskie mamy masują regularnie wszystkich członków swojej rodziny i jak przekazują te umiejętności swoim córkom, które z kolei później masują swoich najbliższych i w przyszłości uczą masażu swoje córki. Wiedza, która przekazywana jest z pokolenia na pokolenie, staje się częścią życia i tradycji hinduskiej.

 

Wyobrażasz sobie, jak cudną tradycję możesz przekazać swoim dzieciom, kiedy już nauczysz się masażu? Czy to nie wspaniałe, że kiedyś twoje dorosłe wnuki będą opowiadały, że to tradycja rodzinna zaszczepiona w rodzinie przez babcię/dziadka? Mnie się taka opcja wyjątkowo podoba i zamierzam ją podtrzymać w swojej rodzinie.

 

Możesz zaoferować dziecku o wiele więcej niż dobra materialne. Dotyk pełen miłości i czułości oraz bliskość i swój cenny czas.

 

Vimala podczas swojej podróży do Indii całkowicie zafascynowała się masażem niemowląt. Odkryła, jak niesamowitą funkcję w życiu człowieka może pełnić czuły dotyk – wykonywany w niesamowicie prosty sposób, z odpowiednią regularnością.

McClure pracowała w bardzo biednym sierocińcu. Codziennie miała okazję uczestniczyć w ciekawym rytuale. Najstarsze dzieci masowały te młodsze regularnie każdego dnia. Średnie dzieci masowały najmłodsze. Był to rodzaj dotyku, z którym nigdy wcześniej się nie spotkała. Dzieci, pomimo skrajnie złych warunków, w jakich żyły, były zawsze uśmiechnięte, radosne i wyglądały na szczęśliwe. Obserwowała je i myślała o tym, jak wiele potrafią zaoferować sobie nawzajem. Jak wielką odpowiedzialność biorą jeden za drugiego. I jak pięknie dzielą się szczęściem i uśmiechem z innymi. Patrzyła, jak każdego dnia starsze dzieciaki poświęcały czas na masowanie młodszych. Ile było w tym czułości i miłości. Dzieci nie wyglądały na nieszczęśliwe. Dostawały to, czego potrzebowały najbardziej – czuły dotyk, który je wzmacniał, dodawał sił i sprawiał, że czuły się szczęśliwsze.

Zbawiennych