Mądre kobiety wiedzą, kiedy mówić NIE - Kevin Leman - ebook

Mądre kobiety wiedzą, kiedy mówić NIE ebook

Kevin Leman

4,0

Opis

Czy znacie tę kobietę? Jej życiowe motto to spokój za wszelką cenę. To kobieta, która bierze na siebie więcej, niż jest w stanie unieść. Czuje się odpowiedzialna za porażki i zaniedbania wszystkich innych ludzi. Powinna zostać poręczycielem, bo jest świetna w wyciąganiu ludzi z kłopotów.

Każdy ją lubi, bo jest bardzo miłą osobą. Ona zaś pragnie, żeby oceanu jej życia nigdy nie wzburzyła nawet najmniejsza falka. Unika konfliktów. Śmieje się z żartów, których nie rozumie. Nie wydaje się urażona, kiedy ktoś jej uwłacza. Jest odpowiedzialna za wszystko. Jeśli pada w czasie rodzinnej imprezy na świeżym powietrzu, to jej wina, bo ona wybierała miejsce.

Najprawdopodobniej jest najstarszą lub środkową córką. Ludzie znają jej słabe strony. Wiedzą, jak ją sprowokować. Niejednokrotnie jej paliwem bywa poczucie winy, z którym żyje nawet przez tydzień. Napędzana wyrzutami sumienia, brnie przez życie, nie wiedząc, jak powiedzieć „NIE”.

Taka kobieta to Obsesyjna Zadowalaczka. Czy znasz taką? A może sama nią jesteś? Jeśli tak, to wiedz, że Mądre kobiety wiedzą, kiedy mówić NIE jest książką napisaną specjalnie dla ciebie i dla tych, którzy chcą ci pomóc. Co ważniejsze, publikacja ta pomoże ci stać się kimś, kogo nazywam Zadowalaczką Mądrą i Pozytywną. Wówczas będziesz mogła pomachać na odchodne dawnej wersji siebie i tym momentom, w których mówiłaś „tak”, choć tak naprawdę chciałaś powiedzieć „nie”.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 350

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,0 (17 ocen)
8
4
3
1
1
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Tytuł oryginału:

Smart Women Know When to Say No

Tłumaczenie:

Sara Wacławik

Redakcja:

Elżbieta Mamczarz

Korekta:

Zespół VOCATIO

Redakcja techniczna:

Małgorzata Biegańska-Bartosiak

Projekt okładki:

Radosław Krawczyk

Copyright © 1987, 2016 by Dr. Kevin Leman

Originally published in English under the titleSmart Women Know When to Say Noby Revell, a division of Baker Publishing Group, Grand Rapids, Michigan, 49516, U.S.A.

All rights reserved.

Copyright to the Polish edition © 2018 by VOCATIO

All rights to the Polish edition reserved.

Wszelkie prawa do wydania polskiego zastrzeżone.

Książka, ani żadna jej część, nie może być przedrukowywana ani w jakikolwiek inny sposób reprodukowana czy powielana mechanicznie, fotooptycznie, zapisywana elektronicznie lub magnetycznie, ani odczytywana w środkach publicznego przekazu bez pisemnej zgody wydawcy.

W sprawie zezwoleń należy zwracać się do:

Oficyna Wydawnicza VOCATIO

02-798 Warszawa, ul. Polnej Róży 1

e-mail:[email protected]

Redakcja: +48 504 793 694

e-mail:[email protected]

Księgarnia internetowa:

e-mail:[email protected]

www.vocatio.com.pl

ISBN 978-83-7829-292-0

Skład wersji elektronicznej:

konwersja.virtualo.pl

Zarejestruj się na stronie

www.vocatio.com.pl

jako odbiorca naszego newslettera, a będziesz otrzymywał informacje o nowościach, zniżkach i specjalnych promocjach przygotowanych dla naszych Klientów.

Możesz oczekiwać zniżek o wysokości nawet do 20–50% oryginalnej ceny detalicznej.

Dla Hannah Elizabeth Lemanurodzonej 20 czerwca 1987 roku

Hannah Elizabeth

Skóra dziecka – ciepła i delikatna,

Miękka i gładka, bez skazy.

Maleńkie ciało nie doświadczyło jeszcze życia.

Dopiero się do niego zrodziło,

Ale takie jest prawo Boże.

Niewinność dziecka –

Coś, co wszyscy powinniśmy mieć,

O co wszyscy powinniśmy zabiegać.

Niewinne dziecko, w Bożych oczach świeże,

Gdy wyrusza w świat, by doświadczyć życia.

Holly Leman, 14 lat1

Wstęp

Czy znacie tę kobietę?

Jej życiowe motto to spokój za wszelką cenę. To kobieta, która bierze na siebie więcej, niż jest w stanie unieść. Czuje się odpowiedzialna za porażki i zaniedbania wszystkich innych ludzi. Powinna zostać poręczycielem, bo jest świetna w wyciąganiu ludzi z kłopotów.

Każdy ją lubi, bo jest bardzo miłą osobą, ona zaś pragnie, żeby oceanu jej życia nigdy nie wzburzyła nawet najmniejsza falka. Unika konfliktów. Śmieje się z żartów, których nie rozumie. Nie wydaje się urażona, kiedy ktoś jej uwłacza. Jest odpowiedzialna za wszystko. Jeśli pada w czasie rodzinnej imprezy na świeżym powietrzu, to jej wina, bo ona wybierała miejsce.

Najprawdopodobniej jest najstarszą lub środkową córką. Ludzie znają jej słabe strony. Wiedzą, jak ją sprowokować. Niejednokrotnie jej paliwem bywa poczucie winy, z którym żyje nawet przez tydzień. Napędzana wyrzutami sumienia, brnie przez życie, nie wiedząc, jak powiedzieć NIE.

Pytam więc: znasz ją, Czytelniczko? Ta kobieta jest Obsesyjną Zadowalaczką. Następne strony nauczą ją, jak rozwinąć w sobie siłę płynącą z wiedzy. Co to oznacza? Cóż, jest coś pięknego w skłonności do zadowalania innych. Gdyby wszyscy chcieli zadowolić innych, świat byłby o wiele lepszym miejscem do życia. Ale jakim kosztem?

Znasz taką kobietę? A może sama nią jesteś? Jeśli tak, to wiedz, że Mądre kobiety wiedzą, kiedy mówić NIE to książka napisana specjalnie dla ciebie i dla tych, którzy chcą ci pomóc. Co ważniejsze, publikacja ta pomoże ci stać się kimś, kogo nazywam Zadowalaczką Mądrą i Pozytywną.

Wówczas będziesz mogła pomachać na odchodne dawnej wersji siebie i tym momentom, w którym mówiłaś „tak”, choć tak naprawdę chciałaś powiedzieć „nie”.

Część IPortret kobiety będącej Obsesyjną Zadowalaczką innych

Kim jest kobieta, która pragnie wszystkich zadowalać? Czy kieruje nią lęk czy kompleks Florence Nightingale2? Czy to źle chcieć wszystkich zadowalać? Czy prowadzi to w nieunikniony sposób do tego, że kobieta staje się kimś w rodzaju bezwolnej marionetki? Niewolnikiem kogoś, kto ją kontroluje? Czy są różne typy Obsesyjnych Zadowalaczek? Jak do tego doszło, że stałaś się, Czytelniczko, jedną z nich? Czy to się dziedziczy, tak jak kolor oczu, czy też nabywa z biegiem czasu?

W pierwszych rozdziałach tej książki znajdziesz odpowiedzi na te pytania, dowiesz się także:

• jaki sposób bycia ma typowa Obsesyjna Zadowalaczka;

• w jakim miejscu Piramidy Obsesyjnych Zadowalaczek się znajdujesz;

• dlaczego „nie” to najtrudniejsze do wymówienia słowo;

• jakie są cechy charakterystyczne Obsesyjnej Zadowalaczki;

• jak od dzieciństwa trenuje się kobiety, tak aby stały się „małymi, grzecznymi dziewczynkami”;

• jak Bank Miłości wpływa na twoje związki;

• jakim typem Obsesyjnej Zadowalaczki jesteś;

• dlaczego mała dziewczynka, którą kiedyś byłaś, nadal w tobie tkwi;

• dlaczego relacja z ojcem była absolutnie kluczowa dla sprawy;

• dlaczego nie możesz zmienić swojej natury, ale możesz zmienić siebie;

• dlaczego kolejność urodzin w rodzinie ma znaczenie;

• dlaczego najmłodsze dziecko ma najmniejsze szanse na to, aby zostać Obsesyjną Zadowalaczką.

1Jakim typem Obsesyjnej Zadowalaczki jesteś?

Ona zawsze chce wszystkich uszczęśliwić.

Wydaje się pewna siebie, ale za uśmiechem pod hasłem „Pracuję nad tym!” kryje się kobieta nieco przygnębiona. Nie czuje, że może poradzić sobie z tym, co przynosi jej życie, i przyszła do mojego gabinetu dowiedzieć się, dlaczego tak jest.

Zaczyna opowiadać swoją historię. Odnosi sukcesy jako matka, żona i pracownica. Jest zajęta, o Boże, jaka zajęta! Jej grafik może konkurować z grafikiem pilota Air Force One. Wydaje się, że jej dzieci są zaangażowane we wszystkie kółka naukowe i sportowe, a tym samym zaangażowana jest i ona. Jej mąż? Cóż, jest zajęty, nawet bardziej niż ona. Pracuje do późna, w domu pojawia się gdzieś pomiędzy 19:30 a 21:45, czasami nawet zbyt zmęczony, by zjeść kolację. Zwala się na kanapę i ogląda telewizję. Ona oczywiście nic nie mówi, bo gdyby się odezwała, mógłby się rozzłościć. „Robi to dla mnie i dla dziewczynek”, powtarza sobie.

Wydaje się, że ma wszystko. „Więc dlaczego? — pyta samą siebie. — Dlaczego jestem taka przygnębiona? Dlaczego moje dzieci mnie nie słuchają? Dlaczego nie umiem powiedzieć »nie«? Nie umiem nawet odmówić, kiedy automatyczne nagranie w słuchawce nakłania mnie do kupna czegoś! Dlaczego wszyscy mnie wykorzystują? Tak trudno wszystkich zadowolić. Dlaczego wszyscy się na mnie uwzięli?”.

— Opowiedz coś więcej — zachęcam, wiedząc, co zaraz powie.

I nie mylę się. Nie jest tak pewna siebie, jakby na to wskazywał jej dopasowany strój, zrobione paznokcie i ułożone włosy. Osiąga sukcesy w pracy, ale nie czuje się z tego powodu dobrze.

— Krytykuję samą siebie — mówi żałośnie. — Wątpię w to, że cokolwiek potrafię, nawet kiedy odniosę sukces i szef mnie chwali. Czuję, że powinnam była zrobić to lepiej. Tak długo analizuję wszystko w głowie, aż znajdę w sobie winę.

Po pracy jej akrobacje z czasem i życiem bynajmniej się nie kończą. Pędzi prosto do domu matki, gdzie po szkole czekają na nią córki. I obrywa tam z dwururki. Matka zawsze martwi się o jej zdrowie. Pracuje za dużo. Powinna odpocząć. Jak może jednocześnie troszczyć się o rodzinę i pracować? Córek bynajmniej nie interesuje jej wypoczynek. Właściwie wolałyby, żeby mama biegła jeszcze ciut szybciej. Dlaczego znowu się spóźniła? Co jest na obiad? Czy mogą oglądać bajki do dziewiątej wieczorem? Czy w sobotę pójdą do zoo? Czy kupiła materiał na bal kostiumowy?

— Czasami czuję się po prostu przytłoczona — przyznaje. — Myślę, że mi się nie uda. Może moja mama ma rację. Pewnie nie mam tego czegoś, czego potrzeba, żeby małżeństwo było udane. Moje przyjaciółki nie radzą sobie wiele lepiej. Wydaje się, że wszyscy się dzisiaj rozwodzą.

— Jak wyglądało twoje dzieciństwo i dorastanie? — pytam.

A ona wspomina, jak musiała sama się o siebie zatroszczyć, kiedy miała dziesięć lat i ojciec od nich odszedł.

— To przez mamę — mówi. — Mnie kochał, wiem o tym. Ale nie mógł znieść tego zawracania głowy i dręczenia go. Kiedy zaczął pić, to był początek końca. Mama powiedziała, że ma się wynosić, i tak zrobił. Później widziałam go tylko kilka razy. Miał przyjść na uroczystość zakończenia liceum3, ale coś mu wypadło…

Im więcej mówi, tym dokładniej wpisuje się w określony wzór. Zawsze miała dobre stopnie, zawsze przychodziła do domu przed wyznaczoną godziną. Próbowała pomagać matce, która nigdy powtórnie nie wyszła za mąż, ale nic, co robiła, nie było wystarczająco dobre.

— Mama stale mnie krytykowała… w co się ubierałam i jak wyglądałam. W jakiś sposób zawsze dawała mi odczuć, że coś jest we mnie nie takie, jak powinno. Najlepsze, według niej, co mogłam zrobić, to złapać jakiegoś faceta, ale i tak bez żadnej gwarancji, że przy mnie zostanie.

Tak więc skwapliwie uczyła się wszystkich niezbędnych do tego sztuczek: jak być atrakcyjna, seksowna i dostępna. Tylko dzięki nim miała nadzieję otrzymać trochę miłości. Teraz przyszła do mnie na rozmowę, bo balansowanie na linie życia stawało się coraz trudniejsze. Bezustannie czuła się mniej pewna siebie i coraz bardziej zagrożona. Zaczynała podejrzewać, że jej mąż pracował wieczorami nad czymś zupełnie innym, niż wymagała od niego firma.

Obsesyjne Zadowalaczki dzielą się na kilka kategorii

Kobieta, którą opisałem, to zbiór cech i historii moich klientów z całego tygodnia. Reprezentuje ona różnorodność gatunku, który nazywam Obsesyjnymi Zadowalaczkami.

Mogą być singielkami, żonami, kobietami po rozwodzie albo takimi, które rozważają ponowne zamążpójście, może też niedawno to uczyniły i „znowu się wpakowały”. Inne poprzysięgły sobie, że koniec z mężczyznami i nurzając się w zgorzknieniu, zastanawiają się, czy jeszcze kiedyś będą szczęśliwe.

Jednak jakakolwiek by była ich życiowa sytuacja, wszystkie chcą wiedzieć, dlaczego ich szczere próby zadowolenia wszystkich tak naprawdę nikogo nie zadowalały, a już najmniej je same. Nurtują je podobne kwestie:

Dlaczego wszyscy ciągle mnie krytykują? Tak się staram, a słyszę tylko narzekanie – dzieci, psa, kasjerki w sklepie. Ach tak, i Harry’ego, jeśli raczy wrócić z pracy do domu.

Dlaczego nie umiem odmówić? Zgadzam się na organizowanie zbiórki charytatywnej, chociaż robiłam to przez ostatnie pięć lat, a wiem, że są co najmniej trzy kobiety w tej dzielnicy, które całe dnie spędzają, pijąc kawę i oglądając seriale. Jakoś tak się dzieje, że to zawsze na mnie wypada zorganizowanie spotkań z nauczycielami albo wiernych w kościele. To zawsze ja kupuję trzy rodzaje ciasteczek od skautek4, na które i tak nie mam ochoty, żeby jakiś szkolny zespół mógł pojechać na Hawaje.

„Kocham go za bardzo”. To moja ulubiona kwestia. Nazywam takie kobiety Marthami Luther, ponieważ ich celem w życiu jest zreformowanie własnego męża:

Wiedziałam, że Jim to nie jest najlepsza partia. Pił, nie miał stałej pracy i lubił flirtować. Nadal lubi. Ale zobaczyłam w nim coś dobrego i chciałam to rozwinąć. Teraz pęka mi przez niego serce, ale wiem, że któregoś dnia się zmieni. Muszę się tylko bardziej postarać.

Sypia z inną… po tym wszystkim, co dla niego zrobiłam! Pomogłam mu zdobyć wykształcenie, wychowałam czwórkę dzieci praktycznie bez jego pomocy, podgrzewałam obiad, kiedy wracał późno do domu, rano podawałam mu gorącą kawę, zanim wybiegł do pracy, żeby mógł skupić się na karierze. Skupianie się wychodzi mu fenomenalnie – na Irene, Alice, Barbarze, a teraz na Gerri.

Muszę chodzić po domu na paluszkach, dzieci też. Potrafi wpaść w szał bez ostrzeżenia. Krzyczy, używa strasznych słów. Nie zawsze jest taki – potrafi być czarujący i delikatny. Ale kiedy w pracy ma dużo stresów, to bardzo na niego wpływa. Myślę, że go zasmucam. Jestem szczęściarą, że go mam, ale boję się, że mogę go stracić.

Na samym dole tej piramidy jest Obsesyjna Zadowalaczka, która utknęła w małżeństwie z mizoginem5 – mężczyzną, który nienawidzi kobiet. Możliwe, że znęca się nad nią fizycznie, ale jest o wiele bardziej prawdopodobne, że atakuje ją werbalnie i próbuje deprecjonować jej wartość. Czy Obsesyjna Zadowalaczka obraża się o obelgi rzucone w jej stronę? Skąd. Po prostu przeprasza za to, że jest „niezdarną dziwką” albo „samolubną wiedźmą”, która myśli tylko o sobie.

Obsesyjne Zadowalaczki mają wspólne cechy charakterystyczne

Jak wynika z opisanych przykładów, problemy Obsesyjnych Zadowalaczek są różne, ale w ich historii znajdziemy wspólne wątki. Oto kilka typowych cech ich osobowości:

1. Nauczyły się zadowalać innych jako małe dziewczynki. Często są perfekcjonistkami, na które ogromny wpływ miała presja rodziców. Ta presja mogła być aktywna („Dlaczego nic nigdy nie możesz zrobić porządnie?”) albo pasywna („Nie szkodzi, skarbie. Ja to zrobię. Kiedyś się nauczysz”).

2. Często pochodzą z nieszczęśliwych domów, w których ojcowie okazywali im niewiele miłości, uwagi i wsparcia. Nierzadko odchodzili, gdy były małe, nigdy więc nie nauczyły się tego, jak powinny wyglądać zdrowe relacje z mężczyzną, i ich małżeństwa skazane są na porażkę. W większości przypadków relacje z ojcem są kluczowe. O tym będziemy jeszcze mówić.

3. Są skłonne zadowolić się pierwszą lepszą rzeczą. Nie chcą wiele od życia. Frustruje je i wpędza w depresję to, jak są traktowane, ale znoszą to, myśląc, że mogło być gorzej. Przynajmniej nie muszą znosić męża alkoholika. Przynajmniej ich życie ma znajomy, „wygodny” przebieg. Poza tym i tak nie zasługują na więcej niż to, co mają, prawda?

4. Ich prawdopodobnie najbardziej charakterystyczną cechą jest niska samoocena. Większość Obsesyjnych Zadowalaczek będących w takiej czy innej trudnej sytuacji myśli, że nie zasługuje na to, aby było lepiej, że nie zasługuje na miłość czy docenienie ich. Uważają, że na swoją wartość muszą sobie zapracować i dlatego próbują wszystkich zadowalać. Zawsze też czują się odpowiedzialne. Zawsze przepraszają. Wiedzą, że zawsze wszystko to ich wina. Gdyby tylko postąpiły inaczej, powiedziały coś innego niż powiedziały, to może wtedy wszyscy byliby szczęśliwi.

5. Próbują sprawić, aby wszyscy byli szczęśliwi. Ich życiowym mottem jest „Święty spokój” i utrzymanie tego spokoju za wszelką cenę, za co słono płacą.

6. Często czują się gorsze od mężczyzn albo odczuwają silną potrzebę spełniania roli grzecznych dziewczynek po to, aby mężczyźni je aprobowali. Jak zauważyli William Fezler i Eleanor Field w książce The Good Girl Syndrome („Syndrom grzecznej dziewczynki”), wiele kobiet zostało wychowanych w taki sposób, że czują się nic niewarte albo gorsze, „tylko dlatego, że są kobietami!”6.

Grzeczna dziewczynka bardzo stara się być posłuszna autorytetom, zwłaszcza męskim. Jest posłuszna, ponieważ „nieodłączną cechą syndromu grzecznej dziewczynki jest przekonanie, że większość ludzi to ludzie od niej lepsi, co prowadzi do powstania błędnego koła frustracji: jesteś bezwartościowa, bo inni są lepsi, a inni są lepsi, bo jesteś bezwartościowa”7.

Nazywam te męskie autorytety Kontrolerami. W swoim gabinecie przyjąłem nieskończenie wiele Obsesyjnych Zadowalaczek, które poślubiły Kontrolera.

Kontrolerzy bywają różni

Wspomnieliśmy już o Kontrolerze, który jest mizoginem – nie tyle kontroluje kobietę, ile dominuje nad nią, panuje za pomocą gniewu, znęcania się, napadów szału. Jak na ironię, to właśnie on będzie okazywał skruchę i błagał o przebaczenie, przysięgając głęboką miłość. Jego żona, Obsesyjna Zadowalaczka, nawet jeśli nie da się w pełni na to nabrać, będzie sobie wmawiać: „Może on naprawdę chciałby, żeby tak było. Może się zmieni”.

Inne Obsesyjne Zadowalaczki mają mężów, których można by sklasyfikować jako zależnych nieudaczników. Kontrolują oni swoje żony, wzbudzając w nich litość i domagając się pomocy. Ich żony to najczęściej kobiety w rodzaju Marthy Luther, mające nadzieję na zreformowanie mężów i wydobycie na powierzchnię tkwiącego w nich potencjału.

Żony tych dwóch typów mężczyzn to doskonałe przykłady kobiet opisanych w takich książkach, jak Kobiety, które kochają za bardzo8 Robin Norwood czy Men Who Hate Women and the Women who Love Them („Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet, i kobiety, które ich kochają”) autorstwa Susan Forward i Joan Torres9. Kobiety, które kochają zbyt mocno, najczęściej cierpią, a większość życia spędzają, mówiąc o „nim”. Zawsze mają wytłumaczenie dla jego wybuchowości, obojętności czy obelg, na przykład wspomnienia po nieszczęśliwym dzieciństwie. Próbują zostać ich terapeutami. Czytają poradniki i podkreślają kluczowe fragmenty, które później każą czytać swoim mężom.

Jest jeszcze inny typ Kontrolerów – ci znęcają się nad swoimi żonami w bardziej subtelny sposób. Podstawowa metoda to sprawowanie kontroli nad finansami. W najlepszym wypadku są bardzo oszczędni, w najgorszym – obsesyjnie skąpi. Czasem dochodzi do absurdów. Pamiętam kobietę, która opowiadała, że mąż wali w drzwi łazienki, kiedy ona lub dzieci zużywają za dużo wody podczas kąpieli.

Wyróżniam cztery typy Obsesyjnych Zadowalaczek, które utrzymują relacje z Kontrolerami. Omówimy je, począwszy od Obsesyjnej Zadowalaczki, która naprawdę cierpi i tkwi w poważnych kłopotach, aż po taką, która jest ledwie świadoma faktu, że daje znacznie więcej niż otrzymuje, ale toleruje to, bo „przecież tak to już bywa”.

Zadowalaczka Cierpiąca

Podejrzewa (albo jest całkowicie pewna), że jej mąż to mizogin, który kontroluje ją za pomocą znęcania się, obelg, wściekłości czy zaniedbywania jej. Rzadko ucieka się do przemocy, ale jego ataki słowne są zjadliwe, wręcz podłe. Robi wszystko, co może, aby go uspokoić, aby był szczęśliwy, ale nic nie działa. Im więcej przeprasza, wycofuje się i błaga o wybaczenie, tym bardziej wyzywa ją od samolubnych, głupich i nieczułych. Jest mistrzem poniżania jej, zwłaszcza na oczach przyjaciół i rodziny. Taka relacja jest całkowicie chora. Jej sytuacja jest dramatyczna i potrzebuje profesjonalnej pomocy.

Zadowalaczka Przygnębiona

Jest żoną mężczyzny, który kontroluje ją za pomocą swoich słabości. Ona z kolei jest urodzoną opiekunką, próbuje przenieść do swojej rodziny ten rodzaj ciepła i troski, którego doświadczała w domu rodzinnym. Jest Marthą Luther próbującą zreformować Billa Baileya10.

Jest poniekąd Kontrolerem samej siebie. Robi to nie wprost, próbując za wszelką cenę zadowolić innych i zyskać miłość i stabilizację, której nie doświadczyła jako dziecko. Nie zainteresowałby jej zwyczajny, rozsądny mężczyzna, który traktowałby ją z miłością i szacunkiem. Dla niej byłby nudny.

Wybiera więc „emocje”, które funduje jej więź z człowiekiem dystansującym się od niej, trudnym do zdobycia albo z kimś, kogo nigdy nie może być pewna. Pracuje ponad siły, wkłada w relacje z nim zdecydowanie więcej niż wymagana od niej połowa wysiłku i starań. Nie czuje się w tym związku dobrze – jest zmartwiona, nieszczęśliwa, zestresowana. Związek ewidentnie nie jest udany, ale ona ma obsesję na punkcie swojego mężczyzny. Jest od niego niemal uzależniona. Toleruje to, i to się może udawać przez jakiś czas, ale nie jest możliwe na dłuższą metę. Jeśli nie skorzysta z profesjonalnej pomocy, coś w niej pęknie, ponieważ dała już z siebie wszystko, co miała.

Opisane tu relacje terapeuci nazywają patologicznymi albo chorymi. Być może nie odnajdujesz w nich siebie. Nie siedzisz w tej samej łódce co te kobiety. Ale choć twoja łódka może jeszcze nie tonie, ma jednak kilka pęknięć.

Być może pasujesz do którejś z kolejnych kategorii:

Zadowalaczka Wypalona (Wyczerpana)

„Wypalona” – to słowo opisuje ją całkiem nieźle. Czasem jest wyczerpana fizycznie, czasem – emocjonalnie. Stres daje się jej we znaki, zwłaszcza między 17:00 a 19:00. Nazywam tę porę godziną piranii – wszyscy chcą wtedy wyrwać dla siebie kawałek mamy.

Chciałaby, aby rodzina i współpracownicy okazywali jej nieco więcej szacunku i uznania. Wykorzystują ją wszyscy – dzieci, mąż, sprzedawcy, współpracownicy, komitet rodzicielski, kościół i tak dalej. Wszyscy wiedzą, że nie umie odmawiać i że nie odważy się przeciwstawić, nawet gdyby chciała. Chciałaby wiedzieć, jak być asertywną, ale obawia się, że ktoś by się na nią obraził albo że uznano by ją za osobę agresywną, nazwano wiedźmą lub jeszcze gorzej. Wewnątrz jest zła, ale zachowuje pozory i uśmiecha się jak gdyby nigdy nic.

Zadowalaczka Lekko Zniechęcona

Jest Obsesyjną Zadowalaczką, która „nieźle sobie radzi”, ale mimo to odczuwa napięcie, jest nerwowa. Zdaje sobie sprawę z tego, że nie zawsze traktowana jest sprawiedliwie i zaczyna mieć tego dosyć. Nie dokucza jej to aż tak bardzo jak Zadowalaczce Wypalonej, ale mimo to chciałaby zaprowadzić pewne zmiany – rozwijać się, dojrzeć. Pragnie lepszego życia dla swojej rodziny, ale i dla siebie. Chciałaby coś zmienić dla obopólnej korzyści – własnej i ich.

Sprawia jej wielką przyjemność opiekowanie się innymi, ale chciałaby być bardziej pewna siebie, tak jak Zadowalaczka Mądra i Pozytywna. Chciałaby być pewna tego, kim jest i jakie jest jej miejsce we współczesnym, wyzwolonym świecie.

Zadowalaczka Mądra i Pozytywna (Zadowalaczka Właściwa)

Zadowalaczka Mądra i Pozytywna to taka, której relacje są poprawne i nie musi zmieniać niczego w swoim życiu. Ona z powodzeniem utrzymuje życiową równowagę. Lubi być tym, kim jest – lubi siebie, lubi troszczyć się o innych i lubi się nimi opiekować. Osiągnęła równowagę pomiędzy zadowalaniem innych i zadowalaniem siebie przez innych, którzy traktują ją z szacunkiem. Potrafi być asertywna, nie będąc przy tym szorstka; jest pewna siebie, ale nie butna czy pełna pychy; umie troszczyć się o siebie, co nie oznacza, że jest samolubna.

Podczas sesji terapeutycznych spotkałem wiele kobiet, które myślały, że są Zadowalaczkami Mądrymi i Pozytywnymi, ale odkryły, że jest zupełnie inaczej. Kluczem do sukcesu jest właściwe poukładanie priorytetów. Poznajcie historię kobiety, która sądziła, że robi dokładnie to, co trzeba. W efekcie była nie tylko zniechęcona i wyczerpana, ale niestety także zraniona.

Nadine dawała z siebie wszystko, dopóki…

Nadine, czterdziestotrzyletnia atrakcyjna brunetka walcząca z kilkoma zbędnymi kilogramami, wyrosła w przekonaniu, że miejsce kobiety jest w domu, a miejsce mężczyzny – w jego twierdzy. Tkwiła z nim w tej twierdzy przez dwadzieścia jeden lat ich dwudziestodwuletniego małżeństwa. Ostatni rok przemieszkała u córki – był to okres separacji poprzedzającej rozwód. Znalazła się u mnie na kozetce, ponieważ dorastała z myślą, że gdy tylko skończy szkołę, musi znaleźć męża. Dyplom ukończenia studiów? Byłoby miło. Ale to, co się naprawdę liczy, to mężczyzna.

I znalazła go. Richard zdawał się idealnie wpasowywać w jej szablon. Chciał, żeby została w domu i wychowywała dzieci. I Nadine potraktowała jego słowa bardzo poważnie. Jak dla wielu matek, które widuję w swoim gabinecie, dzieci były jej priorytetem, męża zaś oddelegowała do drugiego rzędu.

Na początku wszystko wyglądało nieźle. Richard i Nadine dobrze się dogadywali, umieli ze sobą rozmawiać. Ale kiedy pojawiły się dzieci, a Nadine zaczęła poświęcać im coraz więcej czasu i uwagi, Richard coraz bardziej poświęcał się pracy. Pod koniec dnia miał już więc niewiele energii, którą mógłby poświęcić żonie i dzieciom. Nadine zaś była supermamą. Zawsze chętna do pomocy przy szkolnych festynach czy zbieraniu funduszy. W kościele zawsze można było liczyć na to, że zgodzi się poprowadzić szkółkę niedzielną.

Jak można się było spodziewać, Nadine i Richard zaczęli się od siebie oddalać. Niewiele już ze sobą rozmawiali, a jednak wśród znajomych mówiło się, że są parą idealną. Koleżanki Nadine chciały mieć tak szczęśliwą rodzinę jak ona. Postrzegały ją jako tę, która ma w życiu wszystko. Sama Nadine też tak myślała, dopóki nie dowiedziała się, że Richard ma romans. Zaczął się on w szóstym roku ich małżeństwa.

— Jak to zwykle bywa, dowiedziałam się ostatnia — powiedziała mi. — Niczego nie podejrzewałam, dopóki nie zrobił się nieostrożny.

Odkryła to, przypadkiem podnosząc drugą słuchawkę, podczas gdy Richard dzwonił do jednej ze swoich „przyjaciółek”. Była zdruzgotana. Przez wszystkie lata sądziła, że robi to, co należy. Była odpowiedzialna i bardzo ufna. Gdyby Richard nie dotarł do punktu, w którym było mu obojętne, że żona dowie się o romansie, i nie próbował zachować sprawy w sekrecie, dalej żyłaby w przekonaniu, że jej małżeństwo jest udane. Kiedy odkryła niewierność męża, dzieci były już dorosłe i mieszkały oddzielnie. Ponieważ gniazdo było puste, a szok wynikający z odkrycia – ogromny, Nadine nie widziała nic, o co warto by było walczyć. A więc i ona odeszła. Kiedy przyszła do mnie po raz pierwszy, pracowała za najniższą stawkę w sklepie. Nigdy nie wyszła ponownie za mąż, również Richard nie ożenił się drugi raz. Jej twarz – kiedyś z dołeczkami w policzkach, gdy się uśmiechała – i niebieskie oczy nabrały twardego, surowego wyrazu, który zwykle widuje się u ludzi zranionych. Opowiedziała mi swoją historię. Życie było dla niej niesprawiedliwe – grała według reguł (a przynajmniej tego, co w jej mniemaniu nimi było), robiła wszystko, co jej kazano, a co dostała w zamian?

Nadine zadowalała wszystkich – oprócz Richarda

Kiedy zakwestionowałem jej priorytety, Nadine na początku poczuła się urażona. Nie podobała jej się zwłaszcza sugestia, że nie powinna była robić z dzieci najważniejszego i jedynego priorytetu. Dopiero po kilkunastu sesjach zaczęła zauważać, że powinna poświęcić więcej czasu mężowi. Była Obsesyjną Zadowalaczką, która poświęcała czas na zadowalanie wszystkich, tylko nie człowieka, którego poślubiła. Przyznała, że często traktowała Richarda jak jedno z dzieci. Nie dane mi było porozmawiać z Richardem, ale zakładam, że gdyby przyszedł, powiedziałby, że żona traktowała go jako kogoś mniej istotnego niż dzieci. Gdy Nadine powiedziała mi więcej, okazało się, że:

• nigdy się nie kochali, o ile Nadine nie była pewna, że dzieci nie ma w domu albo głęboko śpią;

• na wakacje jeździli tam, gdzie chciały dzieci;

• Nadine często podważała słowa Richarda przy dzieciach, pozbawiając go poczucia męskości i nawet sobie tego nie uświadamiając;

• „zgadzała się” na seks, ale nigdy go nie inicjowała, nie mówiła też nigdy, że sprawia jej frajdę;

• seks nigdy nie był spontaniczny – Richard musiał być cierpliwy i zaczekać „jak grzeczny chłopiec”.

Bezustannie widuję dramaty rozstania takie jak ten. Uważam, że są tragiczne, bo zupełnie niepotrzebne. Ci ludzie byli w sobie głęboko zakochani, tworzyli udany związek, ale zapomnieli, że trzeba go pielęgnować. Nadine, zdeklarowana Obsesyjna Zadowalaczka, poświęcała o wiele za dużo czasu rzeczom niewłaściwym. Nie chodzi mi o to, że opieka nad dziećmi to coś niewłaściwego! Ale umieszczenie ich na pierwszym miejscu listy priorytetów, a Richarda na drugim (albo trzecim czy czwartym, jeśli coś jej wypadło) mogło się skończyć tylko w jeden sposób. Nadine całkowicie pogubiła się we własnych priorytetach i zapłaciła za to wysoką cenę. Oczywiście Richard też ponosi znaczną część odpowiedzialności. Kiedy otrzymywał od żony coraz mniej uwagi, jego priorytety także uległy zmianie – oddał się pracy, a potem innym kobietom.

Nie znajduję lepszej analogii na opisanie sytuacji Nadine i Richarda niż Bank Miłości wymyślony przez doktora Willarda Harleya na potrzeby książki His Needs, Her Needs: Building an Affair-Proof Marriage („Jego potrzeby, jej potrzeby: budowanie małżeństwa odpornego na romanse”). Według niego Bank Miłości to mentalny bądź emocjonalny rejestrator, który każdy z nas ma w sobie gdzieś głęboko w środku, a który rejestruje wszystkie pozytywne i negatywne doświadczenia spotykające nas każdego dnia. Działa na zasadzie wpłat i wypłat określonych jednostek miłości, zależnych od tego, jak przebiega kontakt z inną osobą. Nie jest to oczywiście naukowo opracowane narzędzie obserwacji i miar, a jedynie sposób postrzegania relacji. Oto jak działa:

Wpłaty

Wypłaty

+ 1 jednostka – komfortowy kontakt

– 1 jednostka – niekomfortowy kontakt

+ 2 jednostki – miły kontakt

– 2 jednostki – niemiły kontakt

+ 3 jednostki – bardzo miły kontakt

– 3 jednostki – bardzo niemiły kontakt

+ 4 jednostki – fantastyczny, cudowny kontakt

– 4 jednostki – okropny, koszmarny kontakt

W naszych Bankach Miłości jest wiele kont – po jednym dla każdej osoby, którą znamy. Rodzina, przyjaciele i znajomi dokonują wpłat i wypłat przy każdym spotkaniu, podczas każdej interakcji. Im lepiej spędzony czas, tym wyższa wpłata, im bardziej przykre spotkanie – tym mniej środków na koncie.

Dlaczego na koncie Nadine pojawił się debet?

Posłużmy się tą analogią przy analizowaniu sytuacji Nadine i Richarda. Jeśli chodzi o Nadine, z jej Banku nie dokonano wielu wypłat – innymi słowy, była całkiem zadowolona z zachowania Richarda i ich relacji. Skupiła się na dzieciach, Richarda traktując tak, jak jej zdaniem należy traktować męża. On gładko przystał na tę sytuację i nie skarżył się, tym samym nie stwarzał sytuacji, w których kontakt mógłby się stać niekomfortowy albo niemiły. Nadine żyła więc w beztrosce i przekonaniu, że w jej małżeństwie wszystko jest jak należy.

Problem z kontem Nadine leżał w Banku Richarda. Po kilku pierwszych latach małżeństwa jej konto zaczęło się szybko opróżniać. Funduszy ubywało niemal każdego dnia z powodu jej zachowania w kwestii seksu czy opieki nad dziećmi (by wymienić tylko dwa najważniejsze problemy). Myślę, że wakacyjne wyjazdy kończyły się utratą co najmniej trzech jednostek przy każdym wyjeździe.

Ponieważ potrzeby Richarda nie były zaspokajane, poszukał spełnienia gdzie indziej. Poznawał kobiety, z którymi coś go wiązało, a którym – według analogii dra Harleya – natychmiast otwierał konta. Również on miał własne konto w Banku każdej z nich. Kiedy wpłaty na obu kontach odpowiednio rosły, wdawali się w romans.

Pewnie zapytacie, dlaczego Richard nie powiedział, jak się czuje. Z tego, co mówiła mi Nadine, wnioskuję, że próbował dawać jej sygnały, ale ona nie chciała ich zauważyć. Mężczyźni zaś, a zwłaszcza ci, którzy poślubiają Obsesyjne Zadowalaczki, najczęściej na samych sygnałach poprzestają. Pozwalają kobiecie przejąć większość obowiązków i niemal całą odpowiedzialność, także i za komunikację. Kiedy Nadine przestała nawiązywać kontakt, bo była zajęta czymś innym, Richard oddał się romansom, bo w ten sposób zaspokajał swoje potrzeby.

Według statystyk gwałtownie rośnie liczba rozwodów po dwudziestu lub więcej latach małżeństwa. Uważam, że głównym tego powodem jest fakt, iż zwłaszcza żony, ale nierzadko i mężowie, źle ustawiają priorytety. Najważniejsze stają się dzieci, dom, praca i tak dalej. Wszystko jest ważniejsze niż współmałżonek, małżeństwo zaczyna się więc powoli rozpadać. Z zewnątrz fasada wygląda całkiem nieźle, ale zniszczone fundamenty ostatecznie kruszeją i wszystko się wali.

Jakim typem Obsesyjnej Zadowalaczki jesteś?

Jak widzimy, można stać się Obsesyjną Zadowalaczką na wiele sposobów i wieść nieszczęśliwe życie. Często na seminariach i w programach, do których jestem zapraszany, wygłaszam ryzykowne twierdzenie, w myśl którego większość kobiet jest Obsesyjnymi Zadowalaczkami. To skutek naszej obyczajowości, tego, jak wychowuje się kobiety. I one wierzą, że właśnie taka jest ich rola, nawet jeśli oznacza to pogwałcenie praw kobiet, wolności, równych płac.

A gdzie ty, Czytelniczko, plasujesz się w Piramidzie Obsesyjnych Zadowalaczek? Prezentowany dalej test pozwoli ci to odkryć.

Oceń, na ile zgadzasz się z poniższymi twierdzeniami:

1 punkt

Zgadzam się całkowicie, to cała ja.

2 punkty

To niemal ja.

3 punkty

Nie do końca się zgadza, ale są pewne podobieństwa.

4 punkty

Raczej się nie zgadza.

5 punktów

To nie ma ze mną nic wspólnego.

1. Najczęściej czuję się niepewnie i nie wierzę w siebie.

2. Mam wrażenie, że muszę chodzić na paluszkach, żeby nikogo nie rozzłościć.

3. Mój ojciec nie był kochający, dystansował się ode mnie przez większość życia.

4. Kiedy w sklepie kasjerka źle wyda mi resztę, nie upominam się o nią.

5. Czuję się przytłoczona przez męża/narzeczonego/chłopaka.

6. Czuję, że większości rzeczy nie umiem zrobić dobrze.

7. Zawsze mawiam: „Powinnam była”, „Trzeba było”.

8. Mój mąż i dzieci wiedzą, jak sprawić, abym czuła się winna.

9. Mam ochotę się schować, uciec, nie musieć sobie z niczym radzić.

10. Nie lubię konfrontacji. Są zbyt nieprzyjemne.

11. Często udaję, że podoba mi się to, co robią lub mówią inni, chociaż jest inaczej.

12. Jeśli przymierzę w sklepie sześć czy siedem par butów, czuję się zobligowana do kupienia przynajmniej jednej pary.

13. Często czuję, że to nie ja panuję nad moim życiem.

14. Nie otrzymuję wielu przejawów miłości od tych, których kocham.

15. Łatwo skłonić mnie do wybrania czegoś, co zadowoli innych, a nie mnie samą.

16. Kiedy przejmuję inicjatywę albo domagam się swoich praw, czuję się zażenowana albo wystraszona.

17. Kiedy w restauracji jestem ignorowana albo źle obsługiwana, a nawet obrażana, ignoruję to, bo nie warto narzekać.

18. Uważam, że mam niewiele opcji na poprawę swojego życia.

19. Mój partner niespecjalnie mnie szanuje.

20. Próbowanie czegoś po raz pierwszy sprawia, że jestem przestraszona, zmartwiona.

Wyniki:

25 punktów i mniej:

Jesteś Zadowalaczką Cierpiącą. Utknęłaś w sidłach Kontrolera albo mizogina, który nieustannie cię krytykuje, znęca się nad tobą psychicznie, a czasem wręcz fizycznie. Potrzebujesz pomocy z zewnątrz – porozmawiaj z duszpasterzem, doradcą rodzinnym albo psychologiem bądź psychiatrą.

25 – 50 punktów:

Jesteś Zadowalaczką Przygnębioną. Masz skłonność do pakowania się w związki z nieudacznikami albo tkwienia w fatalnej sytuacji życiowej. Prawdopodobnie związałaś się z kompletnym nieudacznikiem, który trzyma cię przy sobie, bo „cię potrzebuje”. Możliwe też, że jesteś ofiarą kobieciarza, tułacza albo żebraka, który nie umie utrzymać żadnej pracy. Trzymasz się jeszcze czubkami palców, ale powoli zaczynasz osuwać się ze stromego zbocza.

50 – 75 punktów:

Jesteś Zadowalaczką Wypaloną. Odnosisz w życiu sukcesy, ale stale czujesz się wyczerpana, przygnębiona, na krawędzi… Masz wrażenie, że ktoś stale chce urwać sobie kawałek ciebie. Nie cieszysz się należytym szacunkiem. Chciałabyś umieć walczyć o swoje, ale nie wiesz, jak to zrobić.

75 – 90 punktów:

Jesteś Zadowalaczką Lekko Zniechęconą. Życie jest całkiem niezłe. Spotyka cię wiele dobrych momentów, które równoważą te złe, ale wiesz, że mogłoby być o wiele, wiele lepiej.

91 punktów i więcej:

Jesteś Zadowalaczką Mądrą i Pozytywną. Lubisz troszczyć się o innych i zaspokajać ich potrzeby, ale masz na tyle dużo asertywności i na tyle wysoką samoocenę, że czujesz się spełniona, usatysfakcjonowana i zadowolona. Rodzina okazuje ci miłość i wsparcie, na które zasługujesz, a próba zadowolenia współmałżonka nie jest jednostronna.

Piramida Obsesyjnych Zadowalaczek według doktora Lemana

Aby zdecydować, dokąd pójść, pomyśl o tym, gdzie byłaś

Miejmy nadzieję, że wiesz już, jakim typem jesteś i gdzie na skali się plasujesz. Pamiętaj, proszę, że żaden test czy badanie nie są nieomylne. Wiele zależy od aktualnego nastroju – jednego dnia twój wynik może być wyższy, innego – niższy.

Niemniej jednak jeśli zdobyłaś poniżej 80 punktów, najpewniej chciałabyś wiedzieć, co zrobić, aby poprawić jakość swojego życia i jak utrzymać zdrową równowagę. I choć rola Obsesyjnej Zadowalaczki nie daje ci spełnienia, a czasem okazuje się wręcz bolesna, z pewnością nie chcesz stać się własnym przeciwieństwem – Kontrolerem, który sprawia innym ból i przyprawia ich o niezadowolenie. Jak więc znaleźć złoty środek?

Na to pytanie odpowiemy sobie w stosownym czasie, ale najpierw powinniśmy zastanowić się nad tym, dlaczego jesteś Obsesyjną Zadowalaczką. Co sprawiło, że dziś jesteś tym, kim jesteś? Ktoś powiedział kiedyś: „Poznaj swojego wroga”11. Obsesyjne Zadowalaczki, które wiedzą, że otrzymują ledwie niewielką część tego, co może zaoferować im życie, wiedzą też, że w tym wypadku ich wrogiem jest własne „ja”.

Jak dobrze znasz siebie? Jak bliską więź utrzymujesz z dziewczynką, która ciągle w tobie tkwi? Często mówię moim pacjentkom, że nadal są grzecznymi córeczkami, którymi kiedyś były. Być może nie napawa to nadzieją, może nawet trąci nieco goryczą. Przyjrzyjmy się tobie jako dziecku – może się czegoś nauczymy.

Charakterystyka Obsesyjnej Zadowalaczki

Oto kilka typowych cech Obsesyjnej Zadowalaczki. Mogą się one nieco różnić – w zależności od sytuacji i tego, jaka jest historia Obsesyjnej Zadowalaczki:

1. Średnia lub niska samoocena – skłonność do myślenia o sobie w kategoriach: „Nie jestem nikim specjalnym”, przeświadczenie, że jej zdanie się nie liczy, że nie zasługuje na coś, co otrzymuje.

2. Często wywodzi się z rodziny, w której potrzeby emocjonalne nie były zaspokajane, zwłaszcza przez ojca.

3. W dorosłym życiu próbuje znaleźć lub stworzyć to, czego nie otrzymywała w dzieciństwie, albo na to zasłużyć.

4. Córeczka Tatusia – zadowalanie ojca opłacało się w dzieciństwie, w dalszym ciągu próbuje więc zadowalać mężczyzn, z tego samego powodu.

5. Reformatorka – wie, że może go zmienić, naprawić.

6. Skłonność do fantazjowania – nie zawsze przyjmuje do wiadomości rzeczywistość (na przykład „Chyba mogę z nim dalej być. Może w końcu się oświadczy. Jest taki wyjątkowy”).

7. Przeciwieństwo Kontrolera – znajduje kogoś, kogo może zadowolić, a potem dąży do tego, aby tak się stało.

8. Skłonność do postawy pseudomasochistki – nie przyzna tego na głos, ale woli być źle traktowana. Miły mężczyzna byłby dla niej nudny.

9. Łatwość w obwinianiu samej siebie („Przepraszam, to moja wina, to było głupie z mojej strony”).

10. Kompleks Avisa12 – skoro nie może go (ich) zadowolić, postara się bardziej.

11. Wdzięczność za najmniejsze przysługi – życie mogłoby być gorsze. Wie, że jest kochana. Przecież przytulił ją po tym, jak wybił jej ząb.

12. Możliwe, że z zawodu pielęgniarka lub opiekunka. Urodzona Obsesyjna Zadowalaczka.

13. Tak naprawdę uważa, że nie zasługuje na miłość i szacunek.

14. Jeśli utrzymuje jakąś więź z Bogiem, w najlepszym wypadku jest ona słaba. Uważa, że Bóg jest pełen gniewu i uprzedzeń, „wielki policjant z nieba”, który ukarze ją za najdrobniejsze przewinienie.

2.Żyje w tobie mała dziewczynka

Jej serce należy do tatusia13.

Denise była ładną brunetką. Miała dwadzieścia jeden lat, była na pierwszym roku college’u. Kiedy się do mnie zgłosiła, była w głębokiej depresji i miała myśli samobójcze. Na skali od jednego do dziesięciu, gdzie dziesięć oznacza ocenę najlepszą, samoocena Denise znajdowała się w punkcie minus trzy. Od pierwszych doświadczeń seksualnych, które stały się jej udziałem w wieku jedenastu lat, aż do tamtego dnia, miała – lekko licząc – stu partnerów seksualnych. Wielu z nich to byli przygodni mężczyźni na jedną noc, inni – na kilka tygodni czy miesięcy.

Jej ostatni związek był szczególnie traumatyczny i Denise po raz pierwszy miała myśli samobójcze.

— Sądzę, że potrzebuję psychiatry — powiedziała, patrząc na mnie chłodno i zaciągając się papierosem. — Słyszałam, że mówi pan wprost, bez owijania w bawełnę. I nie opowiada pan głupot, więc przyszłam.

Powiedziałem jej, że ma rację i że proszę, mówiąc wprost, aby była tak dobra i przestrzegała zakazu palenia, który wisi na drzwiach.

Kiedy opowiedziała mi swoją historię, stało się jasne, że nie umie mówić „nie”, zwłaszcza mężczyznom. Próbowała wypełnić gigantyczną dziurę w swoim życiu – dziura ta nazywała się „zdrowy obraz ojca”. Jej biologiczny ojciec zniknął, gdy miała trzy latka, a jej matka wyszła za mąż jeszcze czterokrotnie. Czwarty mąż matki, John, wydawał się być ojcem, jakiego pragnęła, ale nie zdołała rozwinąć z nim relacji ojciec – córka. Nie interesował się ani Denise, ani jej rodzeństwem, a powodem, dla którego rozwiódł się z ich matką, było to, że „nie chciał brać odpowiedzialności za te wszystkie dzieciaki”.

Obecny ojczym Denise (piąty mąż jej matki) i ona kompletnie się nie rozumieli i kłócili niemal o wszystko. On był żydem, ona – metodystką. On – demokratą, ona – członkiem Młodych Republikanów. On lubił krzykliwe stroje i samochody, ona – klasyczną elegancję.

— Jakoś nie bardzo się szanujemy — zauważyła Denise.

Jej relacje z matką zmieniały się z bardzo dobrych na oschłe średnio raz dziennie. Jednego dnia wspaniale się dogadywały, następnego kłóciły i krzyczały na siebie. Mogło się na przykład zdarzyć, że gdy samochód Denise się zepsuł i dzwoniła do matki, ta oskarżała ją o nieodpowiedzialność, mówiła, że to jej wina, bo nie dba o samochód, kłóciły się i rozłączały. Po chwili jedna z nich dzwoniła do drugiej, żeby przeprosić.

— Mama zawsze zachęcała mnie do otwartości. Chciała, żebym mówiła jej wszystko — opowiadała Denise. — Ale jeśli się z nią nie zgadzam, krzyczy i wywiązuje się ogromna awantura.

Ale przynajmniej miała jakieś relacje z matką i obie szczerze się kochały. Tym, czego jej brakowało, była miłość mężczyzny – nigdy jej nie doświadczyła. Pragnęła jej tak bardzo, że zrobiłaby wszystko, by zdobyć uwagę mężczyzny, i to, co mylnie brała za oznaki uczucia. Po kampusie rozeszła się wieść, że Denise prześpi się z każdym, więc było więcej niż pewne, że chętni zaczną się pojawiać prędko i w dużych ilościach. Wszyscy ci mężczyźni wydawali jej się dobrzy – bo i jakie miała porównanie? Dokonywała więc wymiany – zgadzała się na wszelkiego rodzaju nadużycia, upokorzenie, a nawet perwersje seksualne, w zamian za przytulanie, czułość i kilka miłych słów. Jej koledzy mogli traktować ją jak śmiecia, a ona i tak przyjęłaby ich z powrotem i zaprosiła do łóżka, gdzie zaspokajałaby ich potrzeby.

— Ile z tych relacji było dla ciebie satysfakcjonujących? — zapytałem ją.

— Satysfakcjonujących? W jakim sensie?

— Kiedy uprawialiście seks, czy było to przyjemne? Miałaś orgazm?

— Nie wiem… może. Nie jestem pewna, czy wiem, jak to jest mieć orgazm…

Niewiarygodne, że mając ponad stu partnerów, niektórych kilkakrotnie, Denise nie wiedziała, co to znaczy mieć orgazm. Była jednak zainteresowana osiąganiem przyjemności poprzez stosunki seksualne – tylko że dla niej oznaczało to coś zupełnie innego: przytulanie, całowanie, głaskanie. Tyle rozumiała z seksu. Nie miała pojęcia, że powinna to być wymiana obustronna. Liczyło się tylko to, czy mężczyzna mówił jej, że się o nią zatroszczy. Nawet rzucone na pierwszej randce „Szaleję za tobą” czy inne banały wystarczały jej, by pójść na całość.

Tak jak wiele Obsesyjnych Zadowalaczek, Denise była świetna w racjonalizowaniu14 i wyparciu15, w ten sposób radząc sobie ze wszystkim, co boli. Szczególnie dobra była w objaśnianiu swoich relacji z tymi, którzy chcieli tylko brać, i wykorzystywali ją, oraz z tymi, którzy ją kontrolowali, wywołując w niej poczucie troski, współczucia – czyli z typowymi nieudacznikami.

Denise miała niebywałą zdolność do przyciągania nieudaczników, ponieważ jej też wiele się w życiu nie udało. Po tym, jak straciła ojca, jej życie gnało ku przepaści na łeb, na szyję. Matka nie mogła jej pomóc, bo była zajęta podrywaniem własnego przydziału nieudaczników, kopiąc coraz głębszy dół dla siebie i córki. Denise dorastała, nosząc w sobie małą dziewczynkę, która desperacko pragnęła miłości i uwagi, zwłaszcza od mężczyzny.

Podczas gdy niektóre Czytelniczki odnajdą w Denise siebie, inne nie będą w stanie się z nią identyfikować, ponieważ ich życiowe doświadczenia są całkiem inne. Ale jest jedna kwestia, w której wszyscy jesteśmy do niej podobni – świadomość dziecka, które wciąż w sobie nosimy, a które na wiele sposobów wpływa na nasze obecne życie.

Jak wspomniałem w rozdziale 1, często mówię swoim pacjentkom, że wciąż są małymi dziewczynkami, którymi kiedyś były. Niektóre natychmiast rozumieją, o co mi chodzi, inne są zaskoczone albo nawet urażone, ponieważ uważają, że dorosły i zostawiły przeszłość za sobą. Niestety, nie da się tego zrobić – nasza mała wersja zostaje z nami na stałe. Nadal oczekuje takiego podejścia i takich doświadczeń, do jakich przywykła w dzieciństwie.

Większości z nas wzorców podejścia i doświadczeń dostarczali rodzice. I choć zdaję sobie sprawę z tego, że dużo mówi się obecnie o relacjach matek z córkami (tak jak na przykład w bestsellerze Nancy Friday My Mother, My Self – „Moja matka, moje własne ja”), wciąż uważam, że tak naprawdę serce każdej kobiety należy do ojca. Przeprowadzono pokaźną ilość badań nad relacjami ojciec – córka, w tym przez takich specjalistów, jak dr Michael Lamb z Uniwersytetu Utah. Opublikowano kilkanaście popularnonaukowych rozpraw na temat relacji między ojcami i córkami, między innymi Like Father, Like Daughter: How Father Shapes the Woman His Daughter Becomes („Jaki ojciec, taka córka: jak ojcowie kształtują kobiety, którymi stają się ich córki”) Suzanne Fields czy Fathers and Daughters („Ojcowie i córki”) autorstwa Williama S. Appletona, doktora nauk medycznych.

Suzanne Fields zauważa, że pierwsze wyobrażenia dziewczyny na temat mężczyzn kształtuje ojciec. To on jest wzorcem oczekiwań wobec potencjalnego partnera. Czy trzymał ją za rękę, kiedy uczyła się chodzić? Czy pomagał jej przebrnąć przez tabliczkę mnożenia i ułamki? Czy z łatwością okazywał troskę i uczucia? Czy byli blisko, czy interesowało go, jak wygląda, czy zauważał, gdy zaczęła dojrzewać16?

W książce Daddy’s Girl, Mama’s Boy („Córeczka Tatusia, Synek Mamusi”) autorzy James J. Rue i Louise Shanahan omawiają złożone tajemnice procesu dobierania się ludzi w pary. Jest niemal nieskończenie wiele powodów i motywów, dla których ludzie się schodzą, ale i jeden powszechny wspólny mianownik: wybieramy partnera wypełniającego lukę, którą w sobie nosimy. Próbujemy dopełnić się seksualnie, psychicznie, estetycznie czy duchowo, a „rodzic przeciwnej płci niż nasza jest nieświadomym modelem wszystkich romantycznych relacji międzyludzkich”17.

Jeśli dziewczynka dorasta w zdrowym domu, w którym ojciec jest obecny i można na nim polegać, uczy się, że kobiety należy szanować, kochać i rozpieszczać. Ma szczęście. Niewiele kobiet, które wyrosły w takim domu, trafia do mojego gabinetu. Niestety taki dom, jak ich dom rodzinny, to jednak rzadkość.

W przypadku Denise jej ojciec odszedł, gdy była maleńka. Całe życie fantazjowała o tym, jak by to było mieć kochającego ojca. Próbowała wypełnić tę gigantyczną wyrwę w swoim życiu różnymi mężczyznami, namiastką ciepła i uwagi, której oczekiwała od ojca.

Mary usprawiedliwiała romanse Billa

Zdarza się też, że ojciec nie odchodzi, ale nigdy nie zaspokaja potrzeby miłości i uczucia, którą ma jego córka. Tak było w przypadku Mary. Gdy dorosła, poślubiła Billa, szefa firmy budowlanej. Ona – drobna brunetka z dołeczkami w policzkach i trzęsącymi się rękami – była typową Obsesyjną Zadowalaczką, szukającą kogoś, kto by jej imponował i zapewnił miłość i troskę, której nigdy nie okazał jej ojciec. Bill wydawał się doskonałym wyborem. Zaradny, rozsądny, zorientowany na działanie. Potrafił wszystko załatwić i zrobić, a jego niepewna siebie, skupiona na zadowalaniu innych żona była w niego tak zapatrzona, jak ćma lecąca do światła. Czuła, że bez niego nie poradzi sobie w życiu – potrzebowała siły i wsparcia kogoś takiego jak Bill. Szybko okazało się, że i on jej potrzebował. Wkrótce zajmowała się w domu trójką małych dzieci, a w jego firmie – pracą księgowej na pół etatu. Miała czuwać nad środkami finansowymi firmy, ale nie miała swoich własnych – Bill nie dawał jej pieniędzy, musiała też rozliczać się z każdego wydanego grosza, czy to w firmie, czy w domu. Nie widział jednak nic złego w sposobie, w jaki on wydawał pieniądze. Kupił sobie kilka drogich zabawek, dokonywał też większych zakupów do domu – telewizor z wielkim ekranem, odtwarzacz DVD, wszystko to, jak twierdził, dla niej i dla dzieci. Nadwerężyło to rodzinny budżet, ale Mary, wyrozumiała Obsesyjna Zadowalaczka, usprawiedliwiała męża i wymyślała wymówki, byle tylko życie przebiegało gładko i bez kłótni.

Wymyślanie wymówek i racjonalizowanie przyczyn nie kończyło się jednak na zakupach. Mary usprawiedliwiała nawet romanse męża. Słuchałem z niedowierzaniem, gdy mówiła:

— No cóż, wiem, że pod koniec dnia jestem tak wyczerpana, że nie mam siły zaspokajać go seksualnie. Rozumiem, dlaczego chodzi do łóżka z sekretarkami i agentkami nieruchomości.

Im więcej rozmawialiśmy, tym bardziej stawało się jasne, że Mary toleruje kontrolę i znęcanie się męża nad nią. Jej matka też z pokorą znosiła całą gamę nadużyć ze strony męża, który ani jej, ani dzieciom nigdy nie okazywał uczucia. Niewłaściwe byłoby stwierdzenie, że ojciec Mary był kluczową osobą w jej życiu – był kimś więcej. Ale jego wpływ na życie córki był niemal wyłącznie negatywny.

W rozdziale 1 wspomniałem, że temat niezadowalających relacji ojciec – córka będzie się powtarzał na łamach tej książki. Jestem gotów uznać ją za najważniejszą relację interpersonalną z możliwych. William Appleton pisze w swojej książce:

To zaskakujące, że ojcowie mają większy wpływ na kobiecość swoich córek niż męskość synów. Badacze, teoretycy i moje własne badania kliniczne zgodnie wskazują na fakt, że dobre relacje z czułym, pełnym akceptacji ojcem, który jednocześnie nie obawia się seksualności córki, są dla małej dziewczynki niezwykle istotne. Ktoś, kto dostrzega jej piękno, uśmiech, ładne sukienki, pierwszy próbny makijaż i pierwszą biżuterię, pomaga jej jednocześnie zdobyć pewność, że potrafi zainteresować i oczarować mężczyznę18.

W przypadku Mary ojciec nigdy nie wspierał jej w tym, co robiła – czy było to śpiewanie w zespole, czy występy z grupą cheerleaderek. Zawsze czuła, że ojciec jej nie kocha i że nie zasłużyła na to, aby było inaczej.

Kogo więc wzięła sobie za męża? Udało jej się oczarować mężczyznę, ale nie takiego, jakiego powinna sobie znaleźć. Poślubiła kogoś, kogo mogła być pewna – pewna, że nigdy nie okaże jej takiej miłości, na jaką zasłużyła, tak jak mogła być pewna, że nie okaże jej miłości ojciec. Łatwiej jest poradzić sobie z czymś znajomym niż czymś zupełnie nowym, nawet jeśli to znajome jest bolesne.

Gdy Mary zmieniła zamki, Bill oszalał z wściekłości

Ale nawet cierpliwość Mary miała swoje granice. Czara goryczy przelała się, gdy Mary odkryła, że Bill ma romans z jej młodszą siostrą, Jeannine, notabene także mężatką. Gdy tylko się o tym dowiedziała, przeniosła wszystkie ubrania i inne rzeczy Billa do garażu, wezwała ślusarza i kazała wymienić zamki.

Gdy Bill wrócił tego wieczora do domu, odkrył, że jego klucz nie pasuje do zamka. Na początku myślał, że to przez kilka(naście) piw, które wypił przed przyjściem do domu. Ale kiedy dotarło do niego, że zamki zostały zmienione, oszalał z wściekłości. Dosłownie wyrwał drzwi z zawiasów i przeraził Mary do tego stopnia, że wezwała policję.

Chciałbym móc powiedzieć, że gdy Mary zdecydowała się w końcu na działanie, nie uciekając się do łagodzących sytuację słów i bezpiecznych wymówek, Bill zmienił siebie i swoje zachowanie. Niestety tak się nie stało. Ten związek nie przetrwał, ale spieszę donieść, że Mary – i owszem. Kiedy ostatnio z nią rozmawiałem, planowała zapisać się na kurs w lokalnym college’u i zacząć życie od nowa w wieku trzydziestu jeden lat. Wie, że z trójką małych dzieci to nie będzie łatwe. Będzie musiała zawalczyć o lepszą przyszłość dla siebie i dla nich. Ale to o wiele lepsze niż położyć się i dać się życiu skopać po raz kolejny.

Jeśli Obsesyjna Zadowalaczka zrozumie, że żyje w świecie Kontrolerów i musi się im postawić, wtedy – i tylko wtedy – może zacząć szukać szczęścia i spełnienia, którego zawsze jej brakowało.

Nie możemy zmienić swojej natury, ale możemy zmienić siebie

Kiedy namawiam Obsesyjne Zadowalaczki, które całe życie oszukiwano, zdradzano, kontrolowano, prześladowano i którymi manipulowano, aby w końcu coś z tym zrobiły, nie chodzi mi o to, że mają z tego „wyrosnąć” i po prostu pozbyć się przeszłości. Wiele poradników i pseudopsychologicznych książek uczy, że możemy zmienić to, kim jesteśmy, głosi hasła w rodzaju: „Nowa ty”. Przykro mi, ale nie ma czegoś takiego jak „nowa ty” i nigdy się kimś takim nie staniemy. Możemy zmienić sposób, w jaki działamy, ale nie możemy zmienić tego, kim i czym jesteśmy.

Tak jak ziarno jest częścią chleba, tak nasz podstawowy temperament i osobowość są częścią nas na całe życie. Możemy je kształtować, przemalować, tuszować i polerować, ale nigdy ich nie wykorzenimy.

Często mawia się: „To wbrew mojej naturze”, mając na myśli zachowania i postawy zupełnie sprzeczne ze sposobem, w jaki postrzegamy życie. W moich pozostałych książkach opisywałem, jak w dzieciństwie wszyscy uczymy się określonego sposobu zachowań, akceptując określone życiowe zasady. Te zasady zaczynają się zwykle od słów: „Liczę się tylko wtedy, gdy…”. Oto jak kończą to zdanie typowe Obsesyjne Zadowalaczki:

• …dzięki mnie wszystko jest bez zarzutu, nie ma problemów.

• …wszystkich uszczęśliwiam.

• …wszyscy mnie lubią.

• …wszyscy pochwalają to, co robię.

• …zrobię coś idealnie.

• …troszczę się o innych.

• …cierpię za innych.

W jaki sposób przyswajamy te schematy myślowe, które później stają się częścią naszej natury i dźwigamy je przez całe swoje życie? We wczesnych latach życia największy wkład w kształtowanie naszej natury wnoszą rodzice. W zależności od sytuacji rodzinnej duży wpływ mogą wywierać także dziadkowie czy ukochany wujek.

W późniejszym etapie życia nauczyciele, trenerzy, koledzy ze szkoły i przyjaciele wykonują ostatnie szlify na naszym sposobie bycia. W liceum przyswojone schematy myślowe są już zwykle dobrze utrwalone. Nauczyliśmy się, że liczymy się i mamy wartość tylko wtedy, gdy robimy określone rzeczy – właściwe nam i do nas pasujące. Doszliśmy do porozumienia z naszym własnym światem.

Kiedy przenosimy w dorosłość swój sposób bycia i przyswojone schematy myślowe, zabieramy ze sobą to dziecko, które się ich nauczyło. Wielu terapeutów nazywa to zjawisko wewnętrznym dzieckiem – termin ten stworzył dr W. Hugh Missildine podczas pracy w szpitalu psychiatrycznym dla dzieci w Columbus w Ohio. Missildine, psycholog dziecięcy i profesor wykładający psychiatrię na uniwersytecie, wyodrębnił trzy główne zasady:

1. Twoje wewnętrzne dziecko nadal istnieje i wpływa na twoje dorosłe życie.

2. Naucz się, jak być rodzicem tego chłopczyka bądź tej dziewczynki, który (która) wciąż w tobie istnieje. Jemu (jej) może się to nie spodobać, ale jeśli nie przejmiesz kontroli, może się okazać, że kontrolę przejmie to dziecko.

3. Wyłącznie obustronny szacunek pozwoli ci dogadać się z twoim wewnętrznym dzieckiem, tak jak zresztą z każdym innym człowiekiem. (Świetny punkt dla Obsesyjnych Zadowalaczek, które zwykle żyją bez szacunku małżonka, dzieci, przyjaciół i innych ludzi!).

Jacy byli twoi rodzice?

Hugh Missildine wierzy, że kształtują nas rodzice, którzy sami dzielą się na kilka typów. Wśród nich znajdziemy takie oto:

A. Kolekcjoner Wad – do tej grupy zaliczają się rodzice perfekcjoniści, którzy stosują żelazną dyscyplinę, krytykę i rejestr osiągnięć. Nie muszą nawet dawać dziecku klapsów czy podnosić głosu. W zamian za to mówią na przykład: „Wyprostuj się, kochanie. Mężczyźni nie lubią dziewczyn, które się garbią” albo: „Tak, kochanie, to śliczna sukienka, ale myślę, że powinnaś jednak założyć tę szarą”.

Dla tego typu rodziców wszystko, co ich dziecko robi i czym jest, stanowi przedmiot nieustannego zmartwienia i źródło nieustannych problemów. Tym samym dziecko wchodzi w dorosłość, zabierając ze sobą małą dziewczynkę (lub małego chłopca), która stale szepcze do ucha: „Możesz zrobić to lepiej, powinnaś zrobić to lepiej, trzeba było zrobić to lepiej, nie dorastasz do standardów!”. Nastolatki ze skłonnością do samobójstw bądź myśli samobójczych to najczęściej dzieci tego typu rodziców.

B. Sierżant – to despota chętny do wyciągania konsekwencji. Wiecznie krytykuje swoje dziecko, wiecznie wyrzuca z siebie rozkazy i polecenia.

„Wstawaj, idziemy”, „Umyłaś zęby?”, „Obiad stygnie”, „Zrobiłaś zadanie?”, „Mów wyraźniej”, „Nie mów z pełnymi ustami”, „Zapomnij o telewizorze, dopóki nie zrobisz zadania”, „Czas spać, bez wyjątków, marsz do łóżka”, „Jakim cudem chcesz wyrosnąć na dużą i silną?”, „Zjedz marchewkę”.

Dzieci wychowane przez rodziców Sierżantów często wypracowują sobie sposób bycia oparty na oporze. Zamiast biec szybciej i spieszyć się, zwalniają i markują bieg. Kiedy dorastają, ich wewnętrzne dziecko powtarza im: „Nie musisz tego robić”, „Nie pozwól sobą dyrygować”, „Okej, potrzebujesz pracy, ale nie spiesz się”, „Możesz to zrobić za minutę, po co ten pośpiech?”.

C. Niedołęga – to rodzic z grupy tych, którzy pozwalają na zbyt wiele i są zbyt ulegli. Ich dziecko przejmuje stery, nierzadko bowiem słyszy: „No cóż, jeśli chcesz, to chyba możesz pójść”, „Jeśli chcesz zostać do późna, to w porządku”, „Nie wiem, dlaczego musisz robić to zadanie domowe”, „Nie szkodzi, jeśli nie lubisz groszku, to po prostu zostaw go na talerzu”.

Dorośli, których wychowywali rodzice Niedołęgi, żyją z wewnętrznym dzieckiem, które jest bardzo roszczeniowe i trudno się z nim dogadać. Najczęściej wyrastają na Kontrolerów pragnących, aby sprawy toczyły się po ich myśli, mają wybuchowe temperamenty i pozwalają sobie na wszystko, co w ich mniemaniu ma ich uszczęśliwić. Jeśli osoba wychowywana przez takich rodziców rozwinie w sobie cechy Obsesyjnej Zadowalaczki, będzie to najczęściej typ manipulanta, który chce przypodobać się innym po to, żeby osiągnąć określone korzyści. Jeśli jednak współmałżonek takiej osoby lub jej przyjaciele pokrzyżują jej plany, powinni mieć się na baczności!

D. Święty Mikołaj i Pani Mikołajowa – to rodzice, którzy nadmiernie rozpieszczają dzieci. Blisko spokrewnieni z rodzicami Niedołęgami. Często wychowują Córeczkę Tatusia, która słyszy: „Chciałabyś to? Kupimy to natychmiast”, „Jakie piękne świadectwo, trzy czwórki i piątka! Chciałabyś za to jakiś prezent?”, „Nie szkodzi, że oblałaś matematykę. Dzisiaj i tak wszyscy mają kalkulatory”.

W dorosłym życiu osoba wychowana przez rodziców Mikołajów jest często znudzona, apatyczna, nie kończy tego, co zaczęła. Mała dziewczynka szepcze: „Zasługujesz na coś lepszego niż ten beznadziejny mąż”, „Twoja współlokatorka (twój mąż) chyba oszalała, że tyle od ciebie wymaga”, „Ludzie są nudni. Dlaczego się mną nie interesują?”.

E. Nikczemna Macocha – rodzice z tej grupy chętnie karzą dzieci. Dorastając w ich domu, dziecko słyszy często: „Do niczego się nie nadajesz”, „Nigdy niczego nie osiągniesz”, „Ależ z ciebie diabeł wcielony”, „Jesteś niezdarna”, „Jesteś leniwa”, „Nie możesz choć jednej rzeczy zrobić dobrze?”.

Poza znęcaniem się werbalnym dzieci często doświadczają bicia, klapsów, tak zwanego przetrzepania skóry. Najczęściej wyrastają na ludzi pełnych poczucia winy i lęku. Wewnętrzne dziecko, które tak źle traktowano, rozważa opcje zemsty, odwetu na każdym, kto może być w pozycji władzy.

Czasami trudno pojąć, że dorośli ludzie mogą zachowywać się tak dziecinnie, ale dorosły wychowany przez Nikczemną Macochę słyszy podszepty wewnętrznego dziecka: „Jeśli on ma prawo mnie ukarać, ja mam prawo ukarać jego”. Ponieważ dziecko chce karać autorytety, chce tego również dorosły, jeśli pozwoli swojemu wewnętrznemu dziecku przejąć kontrolę nad własnym życiem.

Dorosły, którego w dzieciństwie karano za wszystko, nie może nikomu ufać. Żyje w ciągłym strachu. Powodowany poczuciem winy albo lęku, może przyjąć postawę Obsesyjnej Zadowalaczki i do końca życia trwać w uniżeniu, stając się niemal męczennicą (męczennikiem). Często słyszę od kobiet, które do mnie przychodzą, że kupiły sobie nową bluzkę czy sweter, powiesiły ją w szafie, a po kilku dniach oddały do sklepu, twierdząc, że „nie mogą sobie na nią pozwolić”. Tak naprawdę czuły po prostu, że nie zasługują na to, by sprawić sobie przyjemność, i nie umiały się cieszyć z zakupu.

Do przytoczonej listy dodałbym jeszcze jeden typ rodzica: Chronicznie Nieobecny. Zaniedbują oni dzieci na wiele sposobów. Czasem ich nieobecność wymuszają ekstremalne sytuacje życiowe: śmierć, rozwód, praca w odległym miejscu. Najczęściej jednak nieobecny jest rodzic, który mieszka z dzieckiem w tym samym domu. Dziecko przez niego wychowywane słyszy: „Jestem zajęty, nie przeszkadzaj mi”, „Nie mogę ci pomóc z zadaniem, muszę wykonać kilka telefonów”, „O co chodzi? Nie wiem, rób co chcesz, nie mam teraz czasu na rozmowy”. Rzadko, jeśli w ogóle, mówią o uczuciach. Nie można im przeszkadzać, odcinają się od dzieci, a te z kolei muszą wychowywać się same.

Dziecko wychowywane przez takich rodziców buduje wewnętrzne przekonanie, że nie może sobie pozwolić na przywiązanie się do kogoś. Córki Chronicznie Nieobecnych wyrastają często na Obsesyjne Zadowalaczki zadowalające innych, próbujące zasłużyć na miłość, uwagę i wsparcie, których nie otrzymały w dzieciństwie. W najgorszym wypadku zaniedbywana dziewczynka może zostać prostytutką. Denise, zaniedbywana w dzieciństwie, w dorosłym życiu sypiała z kim popadnie. Tym, co różni ją od prostytutki, jest fakt, że nie zarabiała pieniędzy – jej „zapłatą” była każda forma uwagi, jaką mogła otrzymać.

„Wynocha z mojego życia” – ta fraza dobrze opisuje postawę rodziców, którzy odmawiają zaakceptowania swoich dzieci i je zaniedbują. W swojej autobiografii zatytułowanej Thursday’s Child („Czwartkowe dziecko”) Eartha Kitt19 opowiada klasyczną historię odrzucenia ze strony matki i jej nowego męża. Matka Earthy została porzucona przez pierwszego męża i kiedy wyszła za mąż ponownie, jej drugi mąż zażądał, aby oddała córkę krewnym, ponieważ pragnął wieść „nieskrępowane” życie. Jednakże krewni też Earthy nie chcieli, dorastała więc, czując, że jest bagażem, problemem i ciężarem, celem kpin i nadużyć.

Nic więc dziwnego, że wyrosła na Obsesyjną Zadowalaczkę, próbując dzięki przemysłowi rozrywkowemu zdobyć uwagę, której nie zaznała w dzieciństwie. Dorosły, którego w dzieciństwie odrzucono, wciąż słyszy podszepty żyjącego w nim dziecka: „Coś musi być z tobą nie tak”, „Nie da się ciebie kochać”, „Musisz zasłużyć na aprobatę, musisz dowieść swojej wartości”, „Nie wierz mu. Mówi, że kocha, ale prędzej czy później cię porzuci”.

Kobieta, którą w dzieciństwie spotkało odrzucenie, będzie szukać raczej poczucia bezpieczeństwa niż miłości. Nierzadko jest samotniczką, a jej nieliczni przyjaciele uważają ją za osobę skoncentrowaną na sobie, którą łatwo urazić. Może mieć opinię kogoś, kto wszystkich trzyma na dystans.

Wymieniona lista prezentuje kilka podstawowych typów rodziców, którzy determinują nasze życiowe schematy myślowe – coś, co prędzej czy później uznajemy za prawdę i wmawiamy sobie przez resztę życia. Czy często takimi czy innymi słowami mówisz sobie: „Jestem wartościowa tylko wtedy, kiedy zrobię coś naprawdę dobrze”? Niewykluczone, że twoi rodzice byli perfekcjonistami.

Odkładasz wszystko na później? Zwykle się spóźniasz? Zdarza ci się mówić: „Nie muszę się spieszyć, niech czekają”? Prawdopodobnie miałaś autorytarnych20 rodziców, którzy wywierali na tobie presję.

Czy łapiesz się na powtarzaniu sobie: „Nie rozumiem, dlaczego on nie może tego zrobić po mojemu. Może nie warto walczyć o ten związek”? Prawdopodobnie wychowali cię rodzice, którzy pozwalali ci na zbyt wiele. Innymi słowy, jesteś rozpieszczona i tkwiąca w tobie mała dziewczynka chce spakować zabawki i iść do domu.

Jesteś samotniczką? Czy książki to twoi najlepsi przyjaciele? Jeśli uprawiasz sport, to czy wybierasz sporty indywidualne, takie jak na przykład bieganie albo jazda na rowerze? Może mawiasz często: „Nie ufam mu, chciałabym, żeby nie był taki władczy, ale czego się spodziewałam? Dlaczego ktoś miałby mnie kochać”?

Jeśli pokiwałaś głową przy którymś z tych opisów, jest więcej niż prawdopodobne, że jako dziecko byłaś zaniedbywana, odrzucona lub niesprawiedliwie karana. Krzywdzono cię fizycznie i (lub) psychicznie, całkowicie ignorowano, porzucano albo oddano komuś innemu, bo rodzice nie chcieli się tobą zajmować. Nic więc dziwnego, że czujesz się bezwartościowa i niezdolna do całkowitego zaufania komuś czy pokochania kogoś. Nie kochano cię w dzieciństwie i nie możesz uwierzyć, że ktokolwiek chciałby cię kochać w życiu dorosłym.

Co zrobić z tą małą dziewczynką?

Zdaję sobie sprawę z tego, że mogło cię przerazić stwierdzenie: „Nie da się zmienić tego, kim jesteś”. W swojej praktyce często spotykam się z osobami, które wychowano w silnej wierze chrześcijańskiej albo które opowiadają o „narodzeniu się na nowo” i zaufaniu Jezusowi Chrystusowi. Konserwatywne chrześcijaństwo często podkreśla konieczność stania się nową osobą, odrzucenia tego, kim było się wcześniej21.

Często cytuje się też fragment 1 Listu do Koryntian pochodzący z 13 rozdziału: „Gdy byłem dzieckiem, mówiłem jak dziecko, czułem jak dziecko, myślałem jak dziecko. Kiedy zaś stałem się mężem, wyzbyłem się tego, co dziecięce”. Na tej podstawie niektórzy twierdzą, że wewnętrzne dziecko to psychologiczne dyrdymały.

Poznałem jednak wystarczająco wielu chrześcijan, wychowanych w chrześcijańskich domach i takie też tworzących ze swoimi małżonkami, aby wiedzieć, że nawet najbardziej wierzący człowiek nie zmieni w magiczny sposób tego, kim jest. Każdy ma w sobie ziarno zasiane w dzieciństwie, każdy się zmaga z jego owocami i niesie ich brzemię przez życie. Nikt nie jest idealny ani całkowicie dojrzały.

Myślę, że kiedy Apostoł Paweł mówi, że wierzący staje się „nowym stworzeniem” chodzi mu o to, że ktoś taki może dokonać nowych wyborów i podjąć się nowych obowiązków, że powinien żyć życiem zgodnym z nauczaniem i mocą Bożą, wynikającym z obopólnej obietnicy złożonej podczas nawiązywania silnej więzi z Bogiem. Możesz i powinnaś wyzbyć się dziecięcego zachowania, ale nie pozbędziesz się swojego wewnętrznego dziecka – tej małej dziewczynki, która zawsze będzie częścią ciebie. Oto, co powinnaś zrobić:

1. Zaakceptuj tkwiącą w tobie dziewczynkę. Przyznaj, że ona istnieje i odgrywa istotną rolę w tym, jak się czujesz i co myślisz, w tym, jak postrzegasz swoje życie. Gdy myślisz sobie: „Jestem wartościowa tylko wtedy, gdy coś osiągam lub zadowalam innych”, przemawia przez ciebie wewnętrzne dziecko. Pamiętaj, że ów schemat myślenia przyswoiłaś jako dziewczynka, a nie dorosła kobieta.

2. Ustal granice. Wewnętrzne dziecko jest częścią ciebie, ale tylko częścią. Teraz jesteś dorosła i to ty rządzisz – jeśli tylko chcesz. Nie możesz zmienić swojej przeszłości i historii, ale możesz zmienić swoje nastawienie. A przede wszystkim możesz zmienić swoje zachowanie, kiedy coś „nie leży w twojej naturze” – zwłaszcza gdy dziewczynka zaczyna marudzić, złościć się czy wpada w szał.

Kluczem do wychowania wewnętrznego dziecka są te same reguły, których użyłabyś do wychowywania swojego rodzonego dziecka. Używaj stanowczych, ale pełnych miłości słów, kiedy uczysz wewnętrzne dziecko dyscypliny, dokładnie w ten sam sposób, w jaki uczyłabyś swojego trzyletniego synka czy córkę.

3. Nie poniżaj swojego wewnętrznego dziecka i nie tyranizuj go. Nie pozwól, aby ono robiło to tobie.

4. Nie karz go. Postaraj się raczej zdyscyplinować je, wytrenować, nauczyć czegoś. Możesz korzystać z porad, których udzielam rodzicom wychowującym dzieci w moich programach czy książkach. Prawdziwa Dyscyplina22 (Reality Discipline) uczy dzieci odpowiedzialności za własne czyny. Wierzę, że możesz sprawić, by również twoje wewnętrzne dziecko poczuło się odpowiedzialne.

Proces dojrzewania – dorastania i stawania się dorosłym – polega również na zaakceptowaniu uczuć małej dziewczynki, które wciąż w tobie tkwią. Szanuj je, ale nie pozwól im się zdominować. Naucz się z nimi żyć, ale na własnych (dorosłych) warunkach.

Pamiętaj o tym, co powiedział pewien mądry człowiek: „Dzieckiem jest się tylko raz, niedojrzałym można być całe życie”. Jeśli pozwolisz małej dziewczynce zarządzać twoim światem, na zawsze zostaniesz niedojrzała. Często powtarzam moim pacjentkom, że nie mogą polegać wyłącznie na uczuciach. Należy używać też głowy i świadomie dyscyplinować samą siebie.

Dalsza część tej książki ma za zadanie nauczyć cię, jak z pomocą samodyscypliny kognitywnej23 poradzić sobie z własnym wewnętrznym dzieckiem – zwłaszcza z małą Obsesyjną Zadowalaczką, która albo usiłuje manipulować twoim życiem, albo sama ulega manipulacji i jest źle traktowana.

Różnica pomiędzy Prawdziwą Dyscypliną a samodyscypliną kognitywną jest taka, że ta pierwsza służy wychowywaniu dzieci24, a samodyscyplina kognitywna to zabawa dla dorosłych, zwłaszcza dla Obsesyjnych Zadowalaczek.

Jak zacząć pracę z wewnętrznym dzieckiem

Czy jesteś produktem wychowania opartego na perfekcjonizmie, autorytarnych rządach czy poniewieraniu tobą? Jeśli tak, pierwsze, co powinnaś zrobić, to zwrócić uwagę na sytuacje, w których wymagasz od samej siebie zbyt dużo. Bierz życie po kawałku. Perfekcjonizm to powolne samobójstwo. Najwyższa pora, abyś wytłumaczyła swojej małej dziewczynce, że nie da się zadowolić wszystkich.

Czy pochodzisz z domu, w którym dzieci się karało, w którym znęcano się nad nimi fizycznie lub psychicznie? Jeśli tak, staraj się być dla siebie milsza. Prawdopodobnie masz skłonność do karcenia siebie w duchu w ostrych słowach: „Nie umiesz się tego nauczyć, idiotko?”, „Nigdy nie mówisz tego, co należy!”, „Jesteś porażką. Kto by się tobą przejmował?”, „Nigdy niczego nie osiągniesz”, „Dlaczego zawsze robisz z siebie głupka?”.