Łowcy nazistów - Andrew Nagorski - ebook + książka

Łowcy nazistów ebook

Andrew Nagorski

5,0

Opis

Na tropie zbrodniarzy wojennych.

Ponad siedemdziesiąt lat po zakończeniu drugiej wojny światowej umierają ostatni nazistowscy zbrodniarze. Dobiega końca ich czas, a także czas tych, którzy przez kilkadziesiąt lat bez wytchnienia na nich polowali.

Mocarstwa, które zwyciężyły w drugiej wojnie światowej szybko straciły zainteresowanie ściganiem niemieckich zbrodniarzy wojennych. Zimna wojna dała wielu z nich szansę wtopienia się w wielomilionowy tłum tych, którzy starali się rozpocząć życie od nowa, a najwięksi zbrodniarze pospiesznie opuścili Europę.

Andrew Nagorski znakomitym dziennikarskim piórem opisuje losy niewielkiego grona niezłomnych ludzi, którzy nie zamierzali dopuścić do tego, by zbrodnie Trzeciej Rzeszy uległy zapomnieniu. Autor pokazuje, jak z determinacją i nieustępliwością, a czasem brawurą, tropili zbrodniarzy wojennych, zarówno tych słynnych, jak Rudolf Höss, Adolf Eichmann czy Klaus Barbie, ukrywających wojenną przeszłość, jak były sekretarz generalny ONZ Kurt Waldheim, czy nieznanych szerzej obozowych strażników. Poznajemy amerykańskich, polskich i niemieckich prawników, agentów Mosadu, ofiary nazizmu i idealistów poświęcających całe życie na ściganie zbrodniarzy i walczących o to, by sprawiedliwości stało się zadość.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 521

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
5,0 (2 oceny)
2
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
pavi09

Nie oderwiesz się od lektury

Gorąco polecam wszystkim czytelnikom zainteresowanym historią tropienia i rozliczania zbrodniarzy wojennych za dokonane przez nich w czasie II Wojny Światowej ludobójstwo.
00

Popularność




„Zapis dzia­łań i hołd dla wyjąt­ko­wej grupy ludzi, któ­rzy poświę­cili życie w walce o spra­wie­dli­wość”.

„Over­seas Press Club”

„Fascy­nu­jący wgląd w dzia­ła­nia ludzi, któ­rzy ści­gali zbrod­nia­rzy wojen­nych, nawet gdy temat znik­nął z nagłów­ków prasy”.

„Library Jour­nal”

„Szcze­gó­łowe spoj­rze­nie na ponurą robotę tro­pie­nia nazi­stów przez całe dzie­się­cio­le­cia od zakoń­cze­nia dru­giej wojny świa­to­wej… absor­bu­jące”.

„Kir­kus Reviews”

„Godna podziwu – przy­stępna i grun­towna opo­wieść […] [Nagor­ski] odkrywa róż­nice w tak­tyce, oso­bo­wo­ściach, poglą­dach, które pro­wa­dziły do kon­flik­tów mię­dzy samymi łow­cami […] ale przede wszyst­kim, nie pomi­ja­jąc ich sła­bo­ści, oddaje im hołd za ich doko­na­nia: nie tylko za pomoc w dopro­wa­dze­niu do pro­ce­sów naj­po­twor­niej­szych spraw­ców, ale także za bez­dy­sku­syjne utrwa­le­nie szcze­gó­łów nazi­stow­skich zbrodni w anna­łach histo­rii”.

„The For­ward”

„Fascy­nu­jący zbio­rowy por­tret łow­ców nazi­stów, tych słyn­nych – jak Wie­sen­thal i Klars­fel­do­wie – i tych nie­zna­nych”.

Chri­sto­pher Brow­ning, autor książki Zwy­kli ludzie.101. Poli­cyjny Bata­lion Rezerwy i „osta­teczne roz­wią­za­nie” w Pol­sce

„Po zakoń­cze­niu dru­giej wojny świa­to­wej toczyła się inna wojna – o posta­wie­nie przed obli­czem spra­wie­dli­wo­ści maso­wych zbrod­nia­rzy. Nagor­ski opo­wiada histo­rię tych, któ­rzy zawzię­cie ści­gali mor­der­ców, oraz tych, któ­rzy usi­ło­wali ze wszel­kich sił pogrze­bać ten roz­dział histo­rii. Nie­po­ko­jąca, lecz bez dwóch zdań fascy­nu­jąca lek­tura”.

Douglas Wal­ler, autor Disci­ples: The World War II Mis­sions of the CIA Direc­tors Who Fought for Wild Bill Dono­van

Dla Aleksa, Adama, Soni i Evy

oraz – jak zawsze – dla Krysi

Spis postaci

ŁOWCY:

Fritz Bauer (1903–1968): Nie­miecki sędzia i pro­ku­ra­tor pocho­dzący ze zeświec­czo­nej rodziny żydow­skiej. Więk­szość okresu rzą­dów nazi­stów spę­dził na wygna­niu w Danii i Szwe­cji. Po zakoń­cze­niu wojny powró­cił do Nie­miec, póź­niej zaś dostar­czył Izra­el­czy­kom naj­waż­niej­szych infor­ma­cji, dzięki któ­rym schwy­tano Adolfa Eich­manna. W latach sześć­dzie­sią­tych XX w. dopro­wa­dził do pro­cesu załogi Auschwitz przed sądem we Frank­fur­cie.

Wil­liam Den­son (1913–1998): Główny ame­ry­kań­ski oskar­ży­ciel woj­skowy w powo­jen­nym pro­ce­sie w Dachau, w któ­rym sądzono głów­nie per­so­nel obo­zów w Dachau, Mau­thau­sen, Buchen­wal­dzie i Flossenbürgu. Oskar­żył 177 osób i we wszyst­kich przy­pad­kach uzy­skał wynik ska­zu­jący. Osta­tecz­nie 97 ze ska­za­nych powie­szono, jed­nakże jego dzia­ła­nia w nie­któ­rych przy­pad­kach wzbu­dziły kon­tro­wer­sje.

Rafi Eitan1 (1926): Agent Mosadu dowo­dzący akcją schwy­ta­nia Adolfa Eich­manna w pobliżu jego domu w Buenos Aires 11 maja 1960 r.

Ben­ja­min Ferencz (1920): Jako młody, dwu­dzie­sto­sied­mio­letni praw­nik Ferencz peł­nił rolę głów­nego oskar­ży­ciela w pro­ce­sie nazwa­nym przez Asso­cia­ted Press „naj­więk­szą sprawą o mor­der­stwo w histo­rii”: pro­ce­sie norym­ber­skim prze­ciwko człon­kom Ein­sat­zgrup­pen, czyli spe­cjal­nych grup ope­ra­cyj­nych pro­wa­dzą­cych masowe mordy na Żydach, Cyga­nach i innych cywil­nych „wro­gach” na fron­cie wschod­nim, zanim zaczęto uży­wać komór gazo­wych w obo­zach. Wszyst­kich 22 oskar­żo­nych uznano za win­nych, 13 ska­zano na śmierć. Póź­niej wiele wyro­ków zła­go­dzono; tylko 4 wyroki śmierci zostały wyko­nane.

Tuwia Fried­man (1922–2011): Pol­ski Żyd oca­lały z Holo­kau­stu; po woj­nie został funk­cjo­na­riu­szem służb bez­pie­czeń­stwa reżimu komu­ni­stycz­nego, szu­ka­jąc zemsty na schwy­ta­nych Niem­cach i wszyst­kich innych oso­bach podej­rze­wa­nych o udzie­la­nie pomocy oku­pan­tom. Następ­nie utwo­rzył w Wied­niu Cen­trum Doku­men­ta­cji, w któ­rym zbie­rano dowody poma­ga­jące oskar­żać byłych ofi­ce­rów SS i innych zbrod­nia­rzy wojen­nych. W roku 1952 zamknął Cen­trum i prze­niósł się do Izra­ela, gdzie na­dal twier­dził, że jest na tro­pie Eich­manna i innych zbrod­nia­rzy.

Isser Harel (1912–2003): Szef Mosadu, orga­ni­za­tor upro­wa­dze­nia Eich­manna z Buenos Aires w 1960 r. i prze­wie­zie­nia go do Izra­ela spe­cjal­nym lotem El Al, co dopro­wa­dziło do pro­cesu i stra­ce­nia Eich­manna w Jero­zo­li­mie.

Eli­za­beth Holt­zman (1941): Demo­kratka z Bro­oklynu; gdy w 1973 r. została wybrana do Kon­gresu, zajęła się donie­sie­niami o licz­nych oso­bach podej­rze­wa­nych o zbrod­nie wojenne, miesz­ka­ją­cych w Sta­nach Zjed­no­czo­nych. Jako człon­kini, a póź­niej prze­wod­ni­cząca pod­ko­mi­sji ds. imi­gra­cji Izby Repre­zen­tan­tów zdo­łała dopro­wa­dzić do utwo­rze­nia w 1979 r. Biura Docho­dzeń Spe­cjal­nych (Office of Spe­cial Inve­sti­ga­tions, OSI) Depar­ta­mentu Spra­wie­dli­wo­ści. Biuro pro­wa­dziło dzia­ła­nia celem odszu­ka­nia, pozba­wie­nia oby­wa­tel­stwa i depor­to­wa­nia nazi­stow­skich zbrod­nia­rzy wojen­nych.

Beate Klars­feld (1939): Ryzy­kantka par excel­lence, bar­dziej żywio­łowa część nie­miecko-fran­cu­skiego mał­żeń­stwa łow­ców nazi­stów. Ojciec Beate słu­żył w Wehr­mach­cie; nie wie­działa wiele o Trze­ciej Rze­szy, póki nie udała się do Paryża jako au pair i nie poznała swego przy­szłego męża, Serge’a Klars­felda. Zasły­nęła ze spo­licz­ko­wa­nia w 1968 r. kanc­le­rza Repu­bliki Fede­ral­nej Nie­miec Kurta Geo­rga Kie­sin­gera, który nale­żał do NSDAP. Wraz z Serge’em tro­piła eses­ma­nów win­nych depor­to­wa­nia Żydów i innych zbrodni w oku­po­wa­nej Fran­cji i dopro­wa­dzała do kon­fron­ta­cji, nie zwa­ża­jąc na ryzyko.

Serge Klars­feld (1935): Pocho­dzący z osia­dłej we Fran­cji rodziny rumuń­skich Żydów Klars­feld miał ważne powody oso­bi­ste, by gro­ma­dzić i publi­ko­wać infor­ma­cje o nazi­stow­skich dostoj­ni­kach, odpo­wie­dzial­nych za wywózki i mor­do­wa­nie Żydów fran­cu­skich – jego ojciec zgi­nął w Auschwitz. Klars­feld skru­pu­lat­nie gro­ma­dził dowody winy i je publi­ko­wał. Podob­nie jak jego żona, Beate, nie bał się kon­fron­to­wać oso­bi­ście ze zbrod­nia­rzami.

Eli Rosen­baum (1955): Do Biura Docho­dzeń Spe­cjal­nych Depar­ta­mentu Spra­wie­dli­wo­ści tra­fił naj­pierw jako prak­ty­kant. W latach 1995–2010 był dyrek­to­rem Biura, naj­dłu­żej ze wszyst­kich spra­wu­ją­cych tę funk­cję. Jako główny praw­nik Świa­to­wego Kon­gresu Żydów w roku 1986 kie­ro­wał kam­pa­nią potę­pie­nia byłego sekre­ta­rza gene­ral­nego ONZ Kurta Wal­dhe­ima, gdy ten kan­dy­do­wał na pre­zy­denta Austrii. Dopro­wa­dziło to do ostrego sporu Rosen­bauma z nie­gdyś ide­ali­zo­wa­nym prze­zeń Szy­mo­nem Wie­sen­tha­lem.

Allan Ryan (1945): W latach 1980–1983 peł­nił funk­cję dyrek­tora Biura Docho­dzeń Spe­cjal­nych Depar­ta­mentu Spra­wie­dli­wo­ści, kie­ru­jąc tą nową wów­czas orga­ni­za­cją pod­czas pierw­szych dzia­łań mają­cych na celu ziden­ty­fi­ko­wa­nie nazi­stow­skich zbrod­nia­rzy wojen­nych i pozba­wie­nie ich ame­ry­kań­skiego oby­wa­tel­stwa.

Jan Sehn (1909–1965): Pol­ski sędzia śled­czy wywo­dzący się z rodziny pocho­dze­nia nie­miec­kiego. Spo­rzą­dził pierw­szy szcze­gó­łowy opis histo­rii i dzia­łal­no­ści Auschwitz. Prze­słu­chi­wał Rudolfa Hössa, komen­danta Auschwitz peł­nią­cego naj­dłu­żej tę funk­cję, i prze­ko­nał go do spi­sa­nia wspo­mnień, zanim wyko­nano wyrok śmierci przez powie­sze­nie w 1947 r. W latach sześć­dzie­sią­tych udzie­lił też pomocy swo­jemu nie­miec­kiemu odpo­wied­ni­kowi Frit­zowi Bau­erowi, skła­da­jąc zezna­nia przed sądem we Frank­fur­cie pod­czas pro­cesu załogi Auschwitz.

Szy­mon Wie­sen­thal (1908–2005): Uro­dzony w Bucza­czu w Gali­cji prze­trwał Mau­thau­sen i inne potwor­no­ści wojny, by zostać naj­słyn­niej­szym łowcą nazi­stów i twórcą Żydow­skiego Cen­trum Doku­men­ta­cji Histo­rycz­nej Okresu Holo­cau­stu. Choć powszech­nie przy­pi­sy­wano mu zasługi w wytro­pie­niu wielu zbrod­nia­rzy wojen­nych, nie­kiedy kry­ty­ko­wano go też za rze­kome wyol­brzy­mia­nie swo­jej roli i osią­gnięć, zwłasz­cza w spra­wie Eich­manna. Wszedł także w spór ze Świa­to­wym Kon­gre­sem Żydów pod­czas afery Kurta Wal­dhe­ima.

Efraim Zuroff (1948): Zało­ży­ciel i dyrek­tor Cen­trum Szy­mona Wie­sen­thala w Jero­zo­li­mie. Zuroff uro­dził się w Nowym Jorku, jed­nakże w 1970 r. osiadł w Izra­elu. Czę­sto nazy­wany ostat­nim łowcą nazi­stów, pro­wa­dził nagła­śniane i kon­tro­wer­syjne kam­pa­nie słu­żące odszu­ka­niu żyją­cych jesz­cze straż­ni­ków obo­zów kon­cen­tra­cyj­nych i wymie­rze­niu im spra­wie­dli­wo­ści.

ŚCI­GANI:

Klaus Bar­bie (1913–1991): Znany jako „rzeź­nik z Lyonu”; Bar­bie peł­nił w tym fran­cu­skim mie­ście funk­cję szefa Gestapo, gdzie oso­bi­ście tor­tu­ro­wał i wysłał na śmierć tysiące ludzi. Do naj­słyn­niej­szych jego ofiar nale­żeli boha­ter fran­cu­skiego Réstistance Jean Moulin oraz 44 żydow­skich dzieci ukry­wa­nych w wio­sce Izieu, które zgi­nęły w Auschwitz. Klars­fel­do­wie wytro­pili go w Boli­wii i pro­wa­dzili długą kam­pa­nię celem posta­wie­nia go przed sądem we Fran­cji. W 1987 r. Bar­bie został ska­zany na doży­wo­cie; cztery lata póź­niej zmarł w wię­zie­niu.

Mar­tin Bor­mann (1900–1945): Oso­bi­sty sekre­tarz Hitlera i szef Kan­ce­la­rii NSDAP, zagi­nął po opusz­cze­niu schronu Hitlera po samo­bój­stwie Führera 30 kwiet­nia 1945 r. Według nie­któ­rych źró­deł został zabity lub popeł­nił samo­bój­stwo, jed­nakże co pewien czas wypły­wały donie­sie­nia, że udało mu się wydo­stać z nie­miec­kiej sto­licy, a nawet że był widziany w Ame­ryce Połu­dnio­wej lub Danii. W roku 1972 pod­czas pro­wa­dze­nia prac budow­la­nych w Ber­li­nie odna­le­ziono zwłoki; bada­nie DNA w 1998 r. potwier­dziło, że jest to ciało Bor­manna. Uznano osta­tecz­nie, że zgi­nął 2 maja 1945 r.

Her­mine Braun­ste­iner (1919–1999): Była straż­niczka z obo­zów Maj­da­nek i Ravensbrück, nazy­wana „Kobyłą” ze względu na zwy­czaj kopa­nia więź­nia­rek. W roku 1964 Szy­mon Wie­sen­thal odkrył, że poślu­biła Ame­ry­ka­nina i mieszka w nowo­jor­skim Queens. Za jego sprawą w „New York Time­sie” uka­zał się arty­kuł, który zapo­cząt­ko­wał długą bata­lię sądową w celu pozba­wie­nia jej ame­ry­kań­skiego oby­wa­tel­stwa. Depor­to­wana do Nie­miec Zachod­nich, w 1981 r. została ska­zana na doży­wo­cie. W 1996 r. zwol­niono ją ze względu na stan zdro­wia. Trzy lata póź­niej zmarła w domu opieki.

Her­berts Cukurs (1900–1965): Przed­wo­jenny lot­nik łotew­ski, w cza­sie oku­pa­cji nie­miec­kiej zasły­nął jako „kat z Rygi”. Odpo­wia­dał za zabi­cie około 30 tysięcy Żydów. Po woj­nie osie­dlił się w bra­zy­lij­skim São Paulo, gdzie pro­wa­dził marinę i pilo­to­wał wła­sny samo­lot. Zwa­biony do Mon­te­vi­deo w Uru­gwaju 23 lutego 1965 r. został zabity przez grupę likwi­da­cyjną Mosadu. Jest to jedyny znany przy­pa­dek zabi­cia ukry­wa­ją­cego się zbrod­nia­rza wojen­nego przez Mosad.

John Dem­ja­nuk (Iwan Demia­niuk) (1920–2012): Od lat sie­dem­dzie­sią­tych aż do śmierci w 2012 r. znaj­do­wał się w cen­trum jed­nej z naj­bar­dziej skom­pli­ko­wa­nych powo­jen­nych bata­lii sądo­wych, roz­gry­wa­nej w Sta­nach Zjed­no­czo­nych, Izra­elu i Niem­czech. Eme­ry­to­wany pra­cow­nik fabryki samo­cho­dów z Cle­ve­land w cza­sie wojny był straż­ni­kiem w obo­zie zagłady; począt­kowo uwa­żano go nie­słusz­nie za „Iwana Groź­nego”, straż­nika z Tre­blinki wyróż­nia­ją­cego się wyjąt­ko­wym sady­zmem. W roku 2011 nie­miecki sąd uznał go za win­nego peł­nie­nia roli straż­nika w Sobi­bo­rze; Dem­ja­nuk zmarł nie­cały rok póź­niej. Jego przy­pa­dek sta­nowi dla nie­mieckich sądów pre­ce­dens w postę­po­wa­niu z coraz mniej­szą liczbą podej­rza­nych o zbrod­nie w cza­sie dru­giej wojny świa­to­wej.

Adolf Eich­mann (1906–1962): Jeden z głów­nych wyko­naw­ców Holo­kau­stu, orga­ni­za­tor maso­wych depor­ta­cji Żydów do Auschwitz i innych obo­zów zagłady. 11 maja 1960 r. został upro­wa­dzony z Buenos Aires przez oddział Mosadu. Sąd w Jero­zo­li­mie ska­zał go na karę śmierci przez powie­sze­nie, wyko­naną 31 maja 1962 r. Jego sprawa zyskała ogromny roz­głos, sta­jąc się mię­dzy innymi przy­czyną burz­li­wej debaty na temat „banal­no­ści zła”.

Ari­bert Heim (1914–1992): Nazy­wany „Dok­to­rem Śmierć” z powodu swych okru­cieństw i mor­dów popeł­nio­nych jako lekarz w Mau­thau­sen. Po woj­nie prze­padł. Tro­piono go upo­rczy­wie, co budziło zain­te­re­so­wa­nie mediów; krą­żyły nie­stwo­rzone histo­rie, jakoby widziano go w Ame­ryce Połu­dnio­wej lub też zabito w Kali­for­nii. W rze­czy­wi­sto­ści – zgod­nie z donie­sie­niami „New York Timesa” i nie­miec­kiej tele­wi­zji ZDF z 2009 r. – Heim schro­nił się w Kairze, gdzie prze­szedł na islam, zmie­nił nazwi­sko na Tarek Husajn Farid; zmarł w 1992 r.

Rudolf Höss (1900–1947): Naj­dłu­żej peł­niący funk­cję komen­dant Auschwitz. Schwy­tany przez Bry­tyj­czy­ków w 1946 r. zezna­wał jako świa­dek w pro­ce­sach norym­ber­skich, po czym został prze­ka­zany Pol­sce. Pol­ski sędzia śled­czy Jan Sehn prze­ko­nał go do pisa­nia wspo­mnień, zanim wyko­nano wyrok śmierci przez powie­sze­nie. Opisy wpro­wa­dza­nych prze­zeń „uspraw­nień” w fabryce śmierci sta­no­wią jedno z naj­bar­dziej wstrzą­sa­ją­cych świa­dectw w ogrom­nej lite­ra­tu­rze Zagłady.

Ilse Koch (1906–1967): Wdowa po pierw­szym komen­dan­cie Buchen­waldu, nazy­wana „Suką z Buchen­waldu”. Jej ame­ry­kań­ski pro­ces w Dachau był jed­nym z naj­bar­dziej sen­sa­cyj­nych ze względu na zezna­nia pełne dra­stycz­nych opi­sów jej sek­su­al­nego tor­tu­ro­wa­nia więź­niów przed egze­ku­cją oraz opo­wie­ści o aba­żu­rach wyko­na­nych dla niej ze skóry zamor­do­wa­nych więź­niów. Ska­zana na doży­wo­cie po dwóch latach została uła­ska­wiona przez gene­rała Luciusa D. Claya. W roku 1951 sąd nie­miecki ska­zał ją ponow­nie na doży­wo­cie. W 1967 r. popeł­niła samo­bój­stwo w wię­zie­niu.

Kurt Lischka (1909–1989), Her­bert Hagen (1913–1999), Ernst Hein­rich­sohn (1920–1994): Serge i Beate Klars­fel­do­wie wzięli na cel tych trzech byłych eses­ma­nów ze względu na ich udział w depor­ta­cji Żydów z Fran­cji. Przed­tem cała trójka żyła spo­koj­nie w Niem­czech Zachod­nich. W latach sie­dem­dzie­sią­tych para łow­ców roz­pę­tała prze­ciw nim kam­pa­nię, pró­bu­jąc nawet upro­wa­dzić Lischkę. 11 lutego 1980 r. sąd w Kolo­nii uznał ich za win­nych udziału w depor­ta­cji 50 tysięcy fran­cu­skich Żydów do obo­zów zagłady. Otrzy­mali wyroki od sze­ściu do dwu­na­stu lat wię­zie­nia.

Josef Men­gele (1911–1979): Lekarz SS z Auschwitz zwany „Anio­łem Śmierci”, osła­wiony z powodu swo­ich eks­pe­ry­men­tów medycz­nych prze­pro­wa­dza­nych na bliź­nię­tach i innych więź­niach oraz udziału w selek­cji więź­niów do komór gazo­wych. Poszu­ki­wa­nia Men­ge­lego, który zbiegł do Ame­ryki Połu­dnio­wej, trwały jesz­cze długo po jego śmierci. Men­gele uto­nął pod­czas kąpieli w Bra­zy­lii, jed­nak jego rodzina utrzy­my­wała ten fakt w tajem­nicy aż do odkry­cia jego zwłok w 1985 r.

Erich Priebke (1913–2013): Były kapi­tan SS, orga­ni­za­tor egze­ku­cji 335 męż­czyzn i chłop­ców, w tym 75 Żydów, w Gro­tach Arde­atyń­skich nie­opo­dal Rzymu 24 marca 1944 r. w odwe­cie za wcze­śniej­szy zamach, w któ­rym zgi­nęło 33 żoł­nie­rzy nie­miec­kich. Żył wygod­nie w argen­tyń­skim kuror­cie San Car­los de Bari­lo­che do roku 1994, gdy odna­leźli go repor­te­rzy tele­wi­zji ABC News – kore­spon­dent Sam Donald­son przez kilka minut wypy­ty­wał go na ulicy. Dzięki temu w 1995 r. Argen­tyna depor­to­wała Prieb­kego do Włoch, gdzie w 1998 r. ska­zano go na doży­wo­cie. Ze względu na wiek do swo­jej śmierci w 2013 r. pozo­sta­wał w aresz­cie domo­wym.

Otto Remer (1912–1997): Jedna z klu­czo­wych postaci wyda­rzeń po nie­uda­nym zama­chu na Hitlera 20 lipca 1944 r. Major Remer dowo­dził bata­lio­nem war­tow­ni­czym Gross­deutsch­land sta­cjo­nu­ją­cym w Ber­li­nie. Począt­kowo gotów wyko­ny­wać roz­kazy spi­skow­ców zmie­nił jed­nak front, gdy dowie­dział się, że Hitler oca­lał. W roku 1951, jako przy­wódca skraj­nie pra­wi­co­wej zachod­nio­nie­miec­kiej par­tii, nazwał spi­skow­ców zdraj­cami. W roku 1952 Fritz Bauer zdo­łał oskar­żyć go o znie­sła­wie­nie, chcąc udo­wod­nić, że spi­skowcy byli praw­dzi­wymi patrio­tami. Remer został ska­zany na trzy mie­siące wię­zie­nia, a jego par­tię zde­le­ga­li­zo­wano, co skło­niło go do ucieczki do Egiptu. W latach osiem­dzie­sią­tych dzięki amne­stii powró­cił do Nie­miec i do dzia­łal­no­ści na rzecz skraj­nej pra­wicy. W 1994 r., wobec gro­żą­cego mu oskar­że­nia o sia­nie nie­na­wi­ści i rasizm, prze­niósł się do Hisz­pa­nii, gdzie zmarł trzy lata póź­niej.

Arthur Rudolph (1906–1996): Czło­nek nie­miec­kiego pro­gramu rakie­to­wego, po woj­nie spro­wa­dzony do Sta­nów Zjed­no­czo­nych. Pra­co­wał przy budo­wie rakiety Saturn V, dzięki któ­rej doko­nano lądo­wa­nia na Księ­życu. Eli Rosen­baum z Biura Docho­dzeń Spe­cjal­nych Depar­ta­mentu Spra­wie­dli­wo­ści zmu­sił go w 1984 r. do zrze­cze­nia się ame­ry­kań­skiego oby­wa­tel­stwa i opusz­cze­nia kraju, udo­wad­nia­jąc, że w cza­sie wojny odpo­wia­dał za śmierć tysięcy więź­niów pra­cu­ją­cych przy budo­wie rakiet V-2. Zmarł w Ham­burgu.

Kurt Wal­dheim (1918–2007): Gdy w roku 1986 ten były sekre­tarz gene­ralny ONZ został fawo­ry­tem w austriac­kich wybo­rach pre­zy­denc­kich, opu­bli­ko­wano infor­ma­cje, że Wal­dheim zataił swoją histo­rię wojenną – służbę na Bał­ka­nach w szta­bie gene­rała Ale­xan­dra Löhra, po woj­nie ska­za­nego na śmierć i stra­co­nego w Jugo­sła­wii za zbrod­nie wojenne. Świa­towy Kon­gres Żydów zor­ga­ni­zo­wał sze­roko zakro­joną kam­pa­nię prze­ciwko Wal­dheimowi, który mimo to wygrał wybory. Szy­mon Wie­sen­thal obwi­nił Świa­towy Kon­gres Żydów o spro­wo­ko­wa­nie reak­cji anty­se­mic­kich, uwi­dacz­nia­jąc podziały ist­nie­jące w śro­do­wi­sku łow­ców nazi­stów.

W książce została zacho­wana angiel­ska trans­kryp­cja nazwisk hebraj­skich, ponie­waż w takiej postaci funk­cjo­nują one naj­czę­ściej w lite­ra­tu­rze mię­dzy­na­ro­do­wej (przyp. red.). [wróć]

Wstęp

Jeden z naj­słyn­niej­szych nie­miec­kich fil­mów powsta­łych tuż po zakoń­cze­niu dru­giej wojny świa­to­wej nosi tytuł Mor­dercy są wśród nas (Die Mörder sind unter uns). Główna boha­terka, oca­lała z obozu kon­cen­tra­cyj­nego Susanne Wal­l­ner grana przez Hil­de­gard Knef, powraca do pozo­sta­ło­ści swo­jego miesz­ka­nia w zruj­no­wa­nym Ber­li­nie. Odnaj­duje Hansa Mer­tensa, byłego leka­rza woj­sko­wego, pogrą­żo­nego w alko­holu i roz­pa­czy. Lekarz napo­tyka swo­jego byłego dowódcę, obec­nie zamoż­nego biz­nes­mena, który w Wigi­lię 1942 r. roz­ka­zał wymor­do­wać stu miesz­kań­ców pol­skiej wio­ski. Nękany wspo­mnie­niami Mer­tens posta­na­wia zabić byłego dowódcę w pierw­szą powo­jenną Wigi­lię.

W ostat­niej chwili Wal­l­ner prze­ko­nuje Mer­tensa, że samo­dzielne wymie­rza­nie spra­wie­dli­wo­ści byłoby błę­dem. „Nie możemy wyda­wać wyro­ków”, mówi mu. Lekarz daje się prze­ko­nać, jed­nak na zakoń­cze­nie filmu mówi: „Masz rację, Susanne. Musimy jed­nak wysu­nąć oskar­że­nie. Doma­gać się zapłaty w imie­niu zamor­do­wa­nych milio­nów nie­win­nych ofiar”.

Film odniósł spek­ta­ku­larny suk­ces, przy­cią­ga­jąc ogromną rze­szę widzów. Jego prze­kaz jed­nakże był wybit­nie zwod­ni­czy. To nie Niem­com, lecz alian­tom przy­pa­dło zor­ga­ni­zo­wa­nie pierw­szych powo­jen­nych pro­ce­sów zbrod­nia­rzy wojen­nych. Wkrótce jed­nak zwy­cięzcy w więk­szo­ści porzu­cili ten wysi­łek, jako że ich uwagę sku­piła zimna wojna. Jeśli zaś cho­dzi o więk­szość Niem­ców, byli o wiele bar­dziej skłonni zapo­mi­nać o nie­daw­nej prze­szło­ści, niż zasta­na­wiać się nad wymie­rza­niem spra­wie­dli­wo­ści.

Tym bar­dziej nie chcieli sły­szeć o spra­wie­dli­wo­ści ci spo­śród czo­ło­wych zbrod­nia­rzy, któ­rych nie aresz­to­wano zaraz po woj­nie lub któ­rym udało się sku­tecz­nie ukryć swą praw­dziwą toż­sa­mość. Myśleli jedy­nie o ucieczce. W przy­padku Adolfa Hitlera było to samo­bój­stwo – popeł­nił je w swoim schro­nie wraz ze świeżo poślu­bioną Ewą Braun. Za jego przy­kła­dem poszedł mini­ster pro­pa­gandy Rze­szy Joseph Goeb­bels wraz z żoną Magdą; przed śmier­cią otruli szóstkę swo­ich dzieci. W wyda­nej w roku 1976 r. best­sel­le­ro­wej powie­ści Kryp­to­nim „Wal­halla” fik­cyjny Goeb­bels wyja­śnia przy­czyny swego postę­po­wa­nia: „Nie mam zamiaru być wiecz­nym uchodźcą, przez resztę moich dni ucie­kać po całym świe­cie”1.

Jed­nakże więk­szość jego kole­gów i innych nazi­stow­skich zbrod­nia­rzy wojen­nych nie zamie­rzała iść za przy­kła­dem Hitlera. Wielu spraw­ców niż­szej rangi nie musiało się nawet ukry­wać. Udało im się szybko wto­pić w masy ludzi sta­ra­ją­cych się odbu­do­wać swoje życie w Euro­pie. Inni, któ­rzy czuli się mniej bez­piecz­nie, znaj­do­wali spo­soby na wydo­sta­nie się z Europy. Przez długi czas wyda­wało się, że obu tym gru­pom zbrod­nia­rzy udało sie sku­tecz­nie unik­nąć odpo­wie­dzial­no­ści za swe czyny. Czę­sto poma­gały im w tym lojal­nie rodziny lub też dawni Kame­ra­den – towa­rzy­sze z NSDAP.

Niniej­sza książka opi­suje losy nie­licz­nej grupy męż­czyzn i kobiet – peł­nią­cych ofi­cjalne funk­cje, jak rów­nież dzia­ła­ją­cych na wła­sną rękę – któ­rzy posta­no­wili nie dopu­ścić do tego, by świat zapo­mniał o zbrod­nia­rzach i popeł­nio­nych przez nich czy­nach. Ci tro­pi­ciele wyka­zali się ogromną deter­mi­na­cją i odwagą, kon­ty­nu­ując walkę nawet po tym, jak rządy zwy­cię­skich mocarstw i reszta świata coraz bar­dziej obo­jęt­niały na losy nazi­stow­skich zbrod­nia­rzy wojen­nych. Tro­piąc nazi­stów, łowcy zazna­ja­miali się także z naturą zła, co rodziło wysoce nie­po­ko­jące pyta­nia na temat ludz­kich zacho­wań.

Osoby, które pod­jęły próbę posta­wie­nia mor­der­ców przed wymia­rem spra­wie­dli­wo­ści, nazwano łow­cami nazi­stów, ale nie two­rzyli oni żad­nej grupy posia­da­ją­cej wspólną stra­te­gię i koor­dy­nu­ją­cej swoje dzia­ła­nia. Pomię­dzy tymi oso­bami rodziły się zadraż­nie­nia i ani­mo­zje, nie­kiedy trwała rywa­li­za­cja, mimo że ogól­nie bio­rąc, dążyli do tego samego celu. W nie­któ­rych przy­pad­kach ich spory zaszko­dziły spra­wie, o którą wal­czyli.

Gdyby nawet jed­nak wszy­scy tro­pi­ciele nazi­stow­skich zbrod­nia­rzy odło­żyli na bok dzie­lące ich róż­nice, rezul­tat ich dzia­łań nie byłby zna­cząco inny. Rezul­taty te nie pozwa­lają na stwier­dze­nie, że spra­wie­dli­wo­ści cał­ko­wi­cie stało się zadość. „Każdy, kto szuka rów­no­wagi pomię­dzy popeł­nio­nymi zbrod­niami a wymie­rzoną za nie karą, roz­cza­ruje się”2, stwier­dził David Mar­well, histo­ryk pra­cu­jący dla Biura Docho­dzeń Spe­cjal­nych Depar­ta­mentu Spra­wie­dli­wo­ści, Uni­ted Sta­tes Holo­caust Memo­rial Museum oraz Ber­lin Docu­ment Cen­ter, a który obec­nie pełni funk­cję dyrek­tora Muzeum Dzie­dzic­twa Żydow­skiego w Nowym Jorku. Jeśli zaś cho­dzi o zobo­wią­za­nie zwy­cięz­ców, że posta­wią przed sądem wszyst­kich zbrod­nia­rzy wojen­nych, Mar­well dodał krótko: „To zbyt trudne”.

Osią­gnię­cie cał­ko­wi­tego suk­cesu rze­czy­wi­ście jest zbyt trudne, jed­nakże wysiłki tych, któ­rzy nie mieli zamiaru zre­zy­gno­wać z prób pocią­gnię­cia do odpo­wie­dzial­no­ści przy­naj­mniej czę­ści nazi­stow­skich zbrod­nia­rzy wojen­nych, sta­no­wią opo­wieść nie­ma­jącą sobie rów­nych w dzie­jach ludz­ko­ści.

W daw­nych cza­sach zwy­cięzcy czę­sto zabi­jali poko­na­nych lub zmie­niali w nie­wol­ni­ków, rabo­wali ich zie­mię i wymie­rzali szybką pomstę. Normą były doraźne egze­ku­cje, nie zaś pro­cesy czy jakieś inne pro­ce­dury prawne, w trak­cie któ­rych roz­pa­try­wano by dowody celem stwier­dze­nia winy bądź nie­win­no­ści. Moty­wem była po pro­stu czy­sta zemsta.

Wielu łow­ców nazi­stów także począt­kowo kie­ro­wało się chę­cią odwetu. Doty­czyło to szcze­gól­nie tych, któ­rzy prze­szli obozy kon­cen­tra­cyjne lub brali udział w ich wyzwo­le­niu. Wszy­scy oni na wła­sne oczy widzieli kosz­mar, jaki zgo­to­wali swym ofia­rom zbie­gli nazi­ści: mar­twi i umie­ra­jący więź­nio­wie, kre­ma­to­ria, gabi­nety „medyczne” słu­żące jako izby tor­tur. Dla­tego niektó­rzy nazi­ści i kola­bo­ranci padli ofiarą doraź­nej zemsty w ostat­nich dniach wojny.

Jed­nakże od pierw­szych pro­ce­sów norym­ber­skich polo­wa­nie na zbrod­nia­rzy wojen­nych, pro­wa­dzone czę­ściowo po dziś dzień na tere­nie Europy, Ame­ryki Łaciń­skiej, Sta­nów Zjed­no­czo­nych i Bli­skiego Wschodu, miało na celu głów­nie wsz­czę­cie postę­po­wań praw­nych prze­ciwko tro­pio­nym. Cho­dziło o zade­mon­stro­wa­nie, że nawet osoby w naj­oczy­wist­szy spo­sób winne powinny sta­nąć przed sądem. Nie jest przy­pad­kiem, że naj­słyn­niej­szy spo­śród łow­ców nazi­stów, Szy­mon Wie­sen­thal, zaty­tu­ło­wał swoje wspo­mnie­nia Prawo, nie zemsta.

Nawet gdy prawo ewi­dent­nie zawo­dziło, gdy winni dosta­wali naj­niż­sze wyroki lub nie dosta­wali ich wcale, zaczął się wyła­niać kolejny cel dzia­łal­no­ści łow­ców: edu­ka­cja poprzez przy­kład. Po co ści­gać w ostat­nich latach życia starca, który kie­dyś był straż­ni­kiem w obo­zie? Dla­czego nie pozwo­lić spraw­com odejść w zapo­mnie­niu? Wielu ame­ry­kań­skich urzęd­ni­ków było goto­wych tak wła­śnie postą­pić, zwłasz­cza gdy ich uwaga została skon­cen­tro­wana na nowym prze­ciw­niku: Związku Radziec­kim. Jed­nakże poszcze­gólni łowcy nazi­stów nie zamie­rzali prze­stać, argu­men­tu­jąc, że każdy przy­pa­dek sta­nowi cenny przy­kład dla ludz­ko­ści.

Cho­dziło o zade­mon­stro­wa­nie, że kosz­marne zbrod­nie dru­giej wojny świa­to­wej i Holo­kau­stu nie mogą zostać zapo­mniane. Że ci, któ­rzy zapla­no­wali i prze­pro­wa­dzili te zbrod­nie – oraz ci, któ­rzy zechcą zro­bić coś podob­nego w przy­szło­ści – ni­gdy nie są ponad pra­wem, przy­naj­mniej teo­re­tycz­nie.

W roku 1960, gdy Mosad upro­wa­dził w Argen­ty­nie Adolfa Eich­manna i dostar­czył go do Izra­ela, gdzie wyto­czono mu pro­ces, mia­łem trzy­na­ście lat. Nie pamię­tam, czy cokol­wiek wie­dzia­łem o tym wyda­rze­niu, czy śle­dzi­łem donie­sie­nia medialne czy nie, coś jed­nak z tego we mnie pozo­stało. Wiem to, bo mam jedno wyraźne wspo­mnie­nie z następ­nego lata, gdy Eich­mann był już sądzony w Jero­zo­li­mie.

W cza­sie wizyty u rodziny w San Fran­ci­sco sie­dzia­łem w kawia­rence z moim ojcem. W pew­nym momen­cie zaczą­łem się przy­glą­dać twa­rzy star­szego pana sie­dzą­cego w dru­gim końcu kon­tu­aru. Nachy­li­łem się do ojca, wska­za­łem mu go i wyszep­ta­łem: „To chyba jest Hitler”. Ojciec się uśmiech­nął i łagod­nie wypro­wa­dził mnie z błędu. Oczy­wi­ście nie mia­łem wów­czas poję­cia, że pół wieku póź­niej, pod­czas pracy nad tą książką, będę roz­ma­wiał z Gabrie­lem Bachem, ostat­nim żyją­cym oskar­ży­cie­lem w pro­ce­sie Eich­manna, oraz z dwoma agen­tami Mosadu kie­ru­ją­cymi wów­czas oddzia­łem, który Eich­manna upro­wa­dził.

Upro­wa­dze­nie, pro­ces i stra­ce­nie Eich­manna sta­no­wiły począ­tek nowego etapu rosną­cej świa­do­mo­ści faktu, że wielu nazi­stow­skich zbrod­nia­rzy unik­nęło kary, i zro­dziło ponowne zain­te­re­so­wa­nie ich zbrod­niami. Z zain­te­re­so­wa­nia tego wkrótce zro­dziła się fala ksią­żek i fil­mów o łow­cach nazi­stów, czę­sto opar­tych na mitach raczej niż na rze­czy­wi­sto­ści. Pochła­nia­łem te książki i oglą­da­łem filmy. Fascy­no­wali mnie ich boha­te­ro­wie – tak pozy­tywni, jak i nega­tywni – oraz nie­zwy­kłe zwroty akcji.

Uwagę opi­nii publicz­nej zwra­cał jed­nak nie tylko motyw wiel­kiego polo­wa­nia. Zwłasz­cza poko­le­nie powo­jenne fascy­no­wały w rów­nym stop­niu pyta­nia o naturę ludzi, na któ­rych polo­wano, a nawet naturę ich rodzin i sąsia­dów. Po dziś dzień nie udało się zna­leźć łatwych odpo­wie­dzi na pyta­nie, dla­czego tak wiele milio­nów Niem­ców i Austria­ków oraz kola­bo­ran­tów z więk­szo­ści pod­bi­tych przez nich kra­jów z wła­snej woli zaan­ga­żo­wało się w ruch, któ­rego celem było popeł­nia­nie maso­wych zbrodni.

Jako szef biura „New­swe­eka” w Bonn, Ber­li­nie, War­sza­wie i Moskwie w latach osiem­dzie­sią­tych i dzie­więć­dzie­sią­tych czę­sto zaj­mo­wa­łem się spu­ści­zną wojny i Holo­kau­stu. Gdy tylko pozwa­la­łem sobie na myśl, że nie znajdę już niczego nowego, że poznam jedy­nie waria­cje wcze­śniej zasły­sza­nych histo­rii, bar­dzo szybko musia­łem się kon­fron­to­wać z czymś abso­lut­nie zaska­ku­ją­cym.

W końcu 1994 r. przy­go­to­wy­wa­łem repor­taż do oko­licz­no­ścio­wego numeru „New­swe­eka” na 50 rocz­nicę wyzwo­le­nia Auschwitz, przy­pa­da­jącą 27 stycz­nia 1995 r. Wcze­śniej roz­ma­wia­łem z licz­nymi oca­la­łymi z wielu kra­jów euro­pej­skich. Za każ­dym razem czu­łem dys­kom­fort, pro­sząc ich o przy­wo­ła­nie wspo­mnień tam­tego kosz­maru. Zawsze pro­si­łem, by prze­stali mówić, jeśli tylko uznają, że jest to dla nich zbyt bole­sne. W więk­szo­ści przy­pad­ków jed­nakże wspo­mnie­nia pły­nęły z nich same. Zaczy­nali mówić i nie trzeba im było zada­wać dal­szych pytań. Choć sły­sza­łem wiele takich histo­rii, za każ­dym razem pochła­niały mnie one i oszo­ła­miały.

Wysłu­chaw­szy wspo­mnień holen­der­skiego Żyda oca­la­łego z Holo­kau­stu, któ­rego histo­ria była szcze­gól­nie poru­sza­jąca, z nawyku prze­pro­si­łem go za to, że nakło­ni­łem go do przy­wo­ła­nia wszyst­kich tych szcze­gó­łów, doda­jąc jak zwy­kle, że pew­nie wie­lo­krot­nie opo­wia­dał ją już swo­jej rodzi­nie i przy­ja­cio­łom. „Nie, nie mówi­łem jej nikomu – odpo­wie­dział. Widząc wyraz nie­do­wie­rza­nia na mojej twa­rzy, dodał: – Nikt mnie ni­gdy nie pytał”. Czło­wiek ten dźwi­gał ten cię­żar samot­nie przez pięć­dzie­siąt lat.

Trzy lata póź­niej odbyło się inne spo­tka­nie, dzięki któ­remu udało mi się rzu­cić okiem na tych, któ­rych brze­mię było zupeł­nie inne. Prze­pro­wa­dza­łem wywiad z Nikla­sem Fran­kiem, synem Hansa Franka, który był namiest­ni­kiem Hitlera w oku­po­wa­nej Pol­sce, gdzie stwo­rzył impe­rium śmierci. Niklas, dzien­ni­karz i pisarz, nazy­wał sie­bie typo­wym euro­pej­skim libe­ra­łem i wie­rzył mocno w war­to­ści demo­kra­tyczne. Szcze­gól­nie inte­re­so­wał się Pol­ską, zwłasz­cza w latach osiem­dzie­sią­tych, gdy Soli­dar­ność toczyła walkę o prawa czło­wieka, która dopro­wa­dziła osta­tecz­nie do oba­le­nia reżimu komu­ni­stycz­nego3.

Niklas uro­dził się w 1939 r. Miał led­wie sie­dem lat, gdy ostatni raz widział swo­jego ojca w Norym­ber­dze, na krótko przed jego powie­sze­niem za zbrod­nie wojenne. Zapro­wa­dzono go z matką do wię­zie­nia. Jego ojciec uda­wał, że wszystko jest w porządku. „Cóż, Nikki, wkrótce wszy­scy będziemy razem na święta” – powie­dział. Chło­piec wyszedł, jak wspo­mi­nał, „wście­kły”, ponie­waż wie­dział, że ojciec nie­długo zosta­nie powie­szony. „Mój ojciec okła­my­wał wszyst­kich, nawet wła­snego syna” – powie­dział. Póź­niej wie­lo­krot­nie zasta­na­wiał się, co ojciec mógłby mu powie­dzieć: „Drogi Nikki, zostanę stra­cony, ponie­waż robi­łem straszne rze­czy. Nie bierz ze mnie przy­kładu w swoim życiu”.

A potem powie­dział coś, co zapa­mię­tam na zawsze. Nazy­wa­jąc swo­jego ojca „potwo­rem”, stwier­dził: „Jestem prze­ciw­ni­kiem kary śmierci, ale uwa­żam, że stra­ce­nie mojego ojca było cał­ko­wi­cie uspra­wie­dli­wione”.

Przez wszyst­kie lata pracy w roli kore­spon­denta zagra­nicz­nego ni­gdy nie zda­rzyło mi się sły­szeć, by ktoś mówił w ten spo­sób o ojcu. Uczu­cie to dopro­wa­dziło Niklasa do jesz­cze jed­nego wnio­sku. Jak powie­dział, Frank to pospo­lite nazwi­sko. Więk­szość nie wie, że jest synem jed­nego z głów­nych zbrod­nia­rzy wojen­nych, dopóki im tego nie powie. Mimo to ni­gdy nie może o tym zapo­mnieć. „Nie ma dnia, bym nie myślał o moim ojcu, a zwłasz­cza o wszyst­kim, co uczy­nili Niemcy – powie­dział. – Świat ni­gdy tego nie zapo­mni. Gdy tylko jadę za gra­nicę i mówię, że jestem Niem­cem, ludzie myślą «Auschwitz». I myślę, że tak jest spra­wie­dli­wie”.

Powie­dzia­łem Nikla­sowi, że uwa­żam za swoje szczę­ście, iż nie muszę żyć z takim poczu­ciem odzie­dzi­czo­nej winy, ponie­waż mój ojciec wal­czył po stro­nie prze­gra­nych w cza­sie nie­miec­kiej agre­sji na Pol­skę w 1939 r. Wie­dzia­łem, że samo uro­dze­nie nie może być powo­dem poczu­cia moral­nej wyż­szo­ści ani niż­szo­ści. Niklas też to wie­dział. Dosko­nale jed­nak rozu­mia­łem, dla­czego jego naj­więk­szym marze­niem było mieć ojca, któ­rego nie musiałby się wsty­dzić.

Postawa Niklasa nie była typowa dla człon­ków rodzin nazi­stow­skich zbrod­nia­rzy wojen­nych. Moim zda­niem jed­nakże jego bru­talna uczci­wość sta­no­wiła esen­cję tego, co dzi­siaj w Niem­czech naj­lep­sze: goto­wo­ści wielu Niem­ców do kon­fron­to­wa­nia się – codzien­nie – z prze­szło­ścią swego kraju. Osią­gnię­cie tego stanu zajęło dużo czasu i pew­nie nie powio­dłoby się, gdyby nie łowcy nazi­stów i ich żmudne, pro­wa­dzone czę­sto w osa­mot­nie­niu zma­ga­nia, nie tylko w Niem­czech i Austrii, lecz także na całym świe­cie.

Obec­nie zma­ga­nia te dobie­gają końca. Więk­szość łow­ców nazi­stów, tak jak więk­szość zbrod­nia­rzy, wkrótce pozo­sta­nie jedy­nie w naszej zbio­ro­wej pamięci, w któ­rej legendy i rze­czy­wi­stość naj­pew­niej będą się o wiele bar­dziej prze­ni­kały, niż dzieje się to obec­nie. Dla­tego wła­śnie ich histo­rię należy opo­wie­dzieć teraz.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

Jack Hig­gins, Kryp­to­nim „Wal­halla”, przeł. Agnieszka Cie­płow­ska, Amber, War­szawa 1992, s. 178. [wróć]

Wywiad autora z Davi­dem Mar­wel­lem. [wróć]

Wywiad Niklasa Franka z auto­rem; frag­menty tego wywiadu, zob. Hor­ror at Auschwitz, „New­sweek”, 15 marca 1999; Andrew Nagor­ski, Fare­well to Ber­lin, new­sweek.com, 7 stycz­nia 2000. [wróć]

Tytuł ory­gi­nału: The Nazi Hun­ters

Copy­ri­ght © 2016 by Andrew Nagor­ski

All rights rese­rved

First Simon & Schu­s­ter hard­co­ver edi­tion April 2016

Copy­ri­ght © for the Polish trans­la­tion by REBIS Publi­shing House Ltd., Poznań 2016, 2020

Copy­ri­ght © for the Polish e-book edi­tion by REBIS Publi­shing House Ltd., Poznań 2016, 2020

Infor­ma­cja o zabez­pie­cze­niach

W celu ochrony autor­skich praw mająt­ko­wych przed praw­nie nie­do­zwo­lo­nym utrwa­la­niem, zwie­lo­krot­nia­niem i roz­po­wszech­nia­niem każdy egzem­plarz książki został cyfrowo zabez­pie­czony. Usu­wa­nie lub zmiana zabez­pie­czeń sta­nowi naru­sze­nie prawa.

Redak­tor: Elż­bieta Ban­del

Pro­jekt i opra­co­wa­nie gra­ficzne okładki oraz ilu­stra­cja na okładce: Zbi­gniew Miel­nik

Wyda­nie II e-book (opra­co­wane na pod­sta­wie wyda­nia książ­ko­wego: Łowcy nazi­stów, wyd. I, dodruk, Poznań 2019)

ISBN 978-83-8188-714-4

Dom Wydaw­ni­czy REBIS Sp. z o.o.

ul. Żmi­grodzka 41/49, 60-171 Poznań

tel.: 61 867 81 40, 61 867 47 08

fax: 61 867 37 74

e-mail: [email protected]

www.rebis.com.pl

Kon­wer­sję do wer­sji elek­tro­nicz­nej wyko­nano w sys­te­mie Zecer