Lokator - K.M. Serafin - ebook

Lokator ebook

K.M. Serafin

3,5

Opis

Miłość czasem czeka tuż za rogiem… lub za ścianą

Po wielu nieudanych związkach i bolesnych rozstaniach Sara znajduję swoją spokojną przystań w przytulnym mieszkaniu na nowojorskim Manhattanie. Przyjaciele próbują na nowo wciągnąć ją w wir życia towarzyskiego, ona jednak jest przekonana, że teraz najbardziej potrzebuje wyciszenia i chwili oddechu. Niestety, jej spokój zostaje wkrótce zakłócony przez nowego lokatora, który wprowadza się do mieszkania obok. Sara nigdy nie spotkała bardziej irytującego, ale też… przystojnego mężczyzny. Wybuchowy temperament obojga zdecydowanie nie pomaga w nawiązaniu przyjaznych relacji. Ale przecież mówi się, że miłość od nienawiści dzieli bardzo cienka granica… Czy Sara zdecyduje się ją przekroczyć?

Odwracam się i staję twarzą w twarz z moim sąsiadem. Stoi tak blisko, że teraz dokładnie widzę wszystkie plamki w jego pięknych oczach. Podchodzi o krok bliżej i teraz czuję na sobie zapach jego perfum. Czuję, jak zaczynam zachłannie łapać powietrze – jak ryba wyciągnięta z akwarium. Nie dość, że jest dupkiem, to do tego chyba najbardziej atrakcyjnym facetem, jakiego kiedykolwiek widziałam. Czy nie ma dla mnie litości?!

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 196

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
3,5 (40 ocen)
16
6
6
8
4
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
2323aga

Z braku laku…

Główna bohaterka się miota, jej przyjaciele mają dziwne podejście do przyjaźni, a główny bohater wymaga terapii
31
ann_koz

Nie polecam

Nie przeczytałam całej, nie podoba mi się. Nie w moim guście. Główna bohaterka co chwilę wspomina, że jest 34 letnią singielką czyt. stara panna, a towarzystwo w którym się obraca umacnia ten stereotyp. Głównym celem jej przyjaciół jest znalezienie jej mężczyzny bo inaczej będzie samotna i nieszczęśliwa. Przyjaciele głównej bohaterki jak dla mnie nieco toksyczni, np. byli w klubie, dziewczyna sie upiła, chwilę wcześniej rzygala, ale mówi im, spoko jedźcie do domu ja jeszcze tu chwilę zostanę, więc się zawinęli i pojechali. Każda dla mnie żenująca sytuacja w tej książce, jest dla bohaterów okazją do żartów, a ja mam takie wtf. Główna bohaterka jest uroczona w sąsiedzie który jest dla niej przy każdym spotkaniu chamem, ale jest przystojny więc nie ma problemu.
21
Paulamuszynska

Nie oderwiesz się od lektury

Świetnie napisana książka. Ciekawa fabuła, dobrze wykreowani bohaterowie i świetny klimat. Zabrakło mi chociaż kilku rozdziałów z perspektywy faceta ale nie zmienia to faktu że lektura jest łatwa i przyjemna. Polecam
10
fakirek13

Nie oderwiesz się od lektury

Świetna
10
K4rolin4

Nie polecam

Strata czasu.
11

Popularność



Podobne


ROZDZIAŁ 1

To już rok. Rok, odkąd jestem sama. Długo zastanawiałam się nad tym, co czuję, i właściwie to jestem zaskoczona. Myślałam, że żal po rozstaniu będzie trwał co najmniej sześć miesięcy, tymczasem ja w zasadzie po czterech tygodniach czułam się tak, jakby ogromny kamień spadł mi z serca. Dlaczego miałabym się zadręczać z powodu kogoś, kto po tylu wspólnych chwilach w taki sposób mnie wypędził ze swojego życia? Zerkam na pogiętą kartkę, którą trzymam w dłoni.

Saro,

przykro mi, ale nic już do Ciebie nie czuję, zakochałem się w znajomej – zresztą już zapewne to wiesz po naszej ostatniej rozmowie…

Twoje rzeczy są spakowane. Proszę, wyprowadź się do końca tygodnia z mojego mieszkania.

G.

Taką wspaniałą wiadomością pożegnał się ze mną mój były, któremu poświęciłam ostatnie cztery lata mojego życia. Oczywiście, wiedziałam, że kogoś ma. Skoro znalazłam damską bieliznę w jego samochodzie, a przez ostatni miesiąc naszego związku mój były mnie odtrącał i unikał, to nie trzeba być Sherlockiem, aby skojarzyć ze sobą fakty. Zgodnie z jego wolą zabrałam swoje rzeczy i się wyprowadziłam. Moja przyjaciółka Agnes cudem znalazła dla mnie moje obecne mieszkanie.

Przestałam odwiedzać naszych wspólnych znajomych, bo zorientowałam się, że tak właściwie to są sami jego znajomi. Przez cztery lata pozwoliłam w imię ślepej miłości odciąć się od wszystkich bliskich, jakich miałam. Pozostali mi Agnes i Martin, z którymi pracuję, bez nich nie byłabym w stanie funkcjonować. Z Agnes znamy się od przedszkola, jest moją siostrą z wyboru, bo rodzeństwa ani rodziców nie mam. Wychowałam się w rodzinach zastępczych i jakoś tak gównianie mi to życie, oprócz pracy, wychodzi.

Dostrzegam również negatywne strony tego, że nie cierpię po rozstaniu. Właściwie jak pomyślę, że ostatnie cztery lata spędziłam z kimś, za kim po miesiącu już nie odczuwam tęsknoty, to jest to wystarczająco dołujące. Cztery lata równie dobrze można uznać za stracone.

Przez pierwszy miesiąc znajomi chcieli mnie jeszcze zapraszać na wspólne wyjścia, ale nasze rozmowy ostatecznie się urywały i zapadała krępująca cisza. Oni wszyscy planowali śluby, zakup domów czy wyjazdy na rodzinne wakacje. Podczas naszych spotkań wszędzie biegały ich dzieci, a te mniejsze leżały w wózkach lub siedziały na kolanach rodziców. W pewnym momencie zaproszenia ustały. Nikt przecież nie chciał spotykać się z singielką, która mogłaby zabrać ze sobą czyjegoś męża lub chłopaka. Życie singla jest zdecydowanie przereklamowane.

Próbowałam się na nowo wciągnąć w imprezowanie, ale nie bardzo pasowałam do takiego stylu życia. Chodziłam po klubach i barach, jednak szybko się zniechęciłam. Zawieranie nowych znajomości jest stresujące i po jakimś czasie nudne. Ile razy można zadawać te same pytania. Czym się zajmujesz? Jakie masz hobby? Gdzie siebie widzisz za dziesięć lat? Te same pytania, bardzo podobne odpowiedzi – nic nowego. W kółko miałam wrażenie, że odgrywam dokładnie te same scenariusze. Po dwóch miesiącach nie miałam wokół siebie praktycznie nikogo. Dla par stanowiłam swego rodzaju zagrożenie, a dla singli byłam zbyt staroświecka lub miałam za duże wymagania. Być może pójście do łóżka z pierwszym lepszym kolesiem spotkanym w barze jest dzisiaj modne, ale ja zwyczajnie nie umiem się w taki schemat życia wpasować.

Zazdrościłam innym parom. Kiedy oni mówili „my”, u mnie było tylko „ja”. Oni się śmiali i wesoło rozmawiali, a ja miałam ochotę zetrzeć im z twarzy te wesołe uśmiechy, bo przecież wcale nie było mi do śmiechu. W tym, że tak szybko doszłam do siebie, na pewno pomogło mi miejsce, w którym mieszkam. Agnes dostała od znajomej informację o wolnym lokalu mieszczącym się w moim budżecie. Nie wiedziała jednak, że budynek ma takich wspaniałych lokatorów. Zdążyłam się już z nimi zaprzyjaźnić i naprawdę czuję się tutaj jak w domu, którego nigdy nie miałam.

Dzisiaj jest ciepło. Nie gorąco, tylko ciepło, przyjemnie. Słońce leniwie wychodzi co jakiś czas zza chmur. To przyjemna odmiana po ostatnich dwóch tygodniach nieprzerwanych ponad trzydziestostopniowych upałów – ten, kto wymyślił klimatyzację, powinien być wielbiony na wieki. Siedzę na małym tarasie swojego mieszkania i w zasadzie to odczuwam pustkę. Przyjemną pustkę. Mogłabym się na dłuższy czas do niej przyzwyczaić. Patrzę na kubek z gorącą kawą, który trzymam w dłoniach, i uśmiecham się sama do siebie.

Happiness – taki napis mam na kubku. W tym momencie odczuwam raczej spokój niż szczęście, ale od czegoś trzeba zacząć. W zasadzie to mój kubek ma jeszcze pełno czerwonych gwiazdek związanych z grudniowymi świętami, ale kto by się przejmował szczegółami. Nieważny kubek – ważne, że kawa smakuje tak, jak powinna.

Wczoraj do budynku wprowadził się nowy lokator. Nie byle kto, bo wyglądał jak bóstwo, które zeszło z niebios. Tyłeczek też miał niczego sobie – zauważyłam to, kiedy przepychał w stronę mieszkania wielkie pudło pozostawione na korytarzu przez firmę od przeprowadzek. Widziałam go już tutaj dwa dni wcześniej. Siedziałam na tarasie, kiedy podjechał. Spotkał się z Luisem, administratorem budynku, który oprowadzał go po wolnych mieszkaniach – już wtedy zdążyłam mu się dobrze przyjrzeć. Wyglądał jak model z reklamy szamponu do włosów. Podczas rozmowy z Luisem nieznajomy co chwilę odgarniał z twarzy niesforne kosmyki spadające mu na oczy. Szeroki w ramionach – widać, że wysportowany. Koszula nigdy sama z siebie dobrze nie leży na chudych mężczyznach. U niego opinała się na ramionach, co wskazuje, że gość na pewno ćwiczy. Wydawał się wysoki, ale siedziałam na drugim piętrze, więc może dobrze się nie przyjrzałam. Ciekawe, jaką ma dziewczynę. Rozglądałam się za partnerką potencjalnego sąsiada, ale nikogo nie zauważyłam. Może wprowadzi się, kiedy on już wszystko rozpakuje.

W moim budynku są tylko dwa wolne mieszkania. Jedno na czwartym piętrze, ale to duży apartament, zdecydowanie nie dla jednej osoby. Drugie – tuż obok mojego, to z kolei mała kawalerka, dokładnie taka sama jak moja. Ciekawe, które mieszanie wybrał. Nie miał za dużo rzeczy ze sobą. Dwóch pracowników z firmy transportowej, którzy przyjechali za nim, wyciągnęło z busa jedynie kanapę, telewizor i kilka kartonów. Podskakuję, lekko wystraszona, kiedy telefon wibruje mi w kieszeni.

Agnes:

Hej, będę na przystanku za 10 minut. Nie będę szła do Twojego mieszkania, więc ruszaj w moją stronę. Pojedziemy do sklepu razem. Będzie szybciej.

No tak, Agnes, kompletnie o niej zapomniałam. Obiecałam, że jako główna druhna pomogę jej odebrać z salonu suknię ślubną. Za trzy miesiące moja najlepsza przyjaciółka wychodzi za mąż. Nie mogę doczekać się jej ślubu.

Zerwałam się z krzesła, spojrzałam w lustro i wzięłam torebkę. Wyszłam na korytarz i stanęłam jak wryta. Obok moich drzwi młody bóg, którego obserwowałam przez ostatnie dwa dni, przepychał przez próg sąsiedniego mieszkania wielki karton. Obcisłe jeansy lekko mu się obsunęły i pokazały górną część bielizny. Pod dopasowanym czarnym podkoszulkiem widziałam każdy napięty od wysiłku mięsień. Stałam i po prostu się na niego gapiłam. Wyglądało na to, że wybrał mniejsze mieszkanie, tuż obok mojego. Zamurowało mnie totalnie. Zapewne poczuł mój wzrok na sobie, bo się odwrócił i spojrzał na mnie.

Fakt, że jest przystojny, to jedno, ale jego oczy… one hipnotyzują. Brązowo-miodowe tęczówki są po prostu przepiękne. Do tego te długie i czarne rzęsy. Na co facetom takie piękne rzęsy? Nie ma sprawiedliwości na tym świecie. Ocknąwszy się z lekkiego szoku, próbuję się przywitać z nowym lokatorem.

– Yy, cześć – rzucam lekko zachrypniętym głosem.

– Witam – odpowiada, lustrując mnie wzrokiem.

– Widzę, że się wprowadzasz. – Uśmiecham się, dodając sobie otuchy. – To dobry wybór, bo sąsiedzi są naprawdę mili i przyjaźni. Lokalizacja też jest całkiem przyjemna. Sara Lorisson. – Zamieram z wyciągniętą ręką, którą po chwili opuszczam, bo mężczyzna najwidoczniej nie ma ochoty na przyjacielski uścisk dłoni.

– David Cowell – odpowiada oschle.

– Widzę, że będziemy sąsiadami. – Zastygam na chwilę, po czym dodaję zdenerwowana: – Gdybyś czegoś potrzebował, informacji czy oprowadzenia, to pukaj, zazwyczaj jestem wieczorem w mieszkaniu.

Stoi przez kilka sekund, przyglądając mi się, po czym odpowiada:

– Dziękuję, ale nie skorzystam. Miłego dnia! – rzuca, wchodząc szybko do mieszkania.

Zdębiała, stoję z uchyloną buzią. Co się właściwie tutaj wydarzyło? Czy ja zrobiłam jakąś głupią minę albo w jakiś sposób go uraziłam, że tak niemiło mnie potraktował? Nawet nie uścisnął mi ręki na przywitanie! Poczułam się jak ostatnia idiotka, stojąc z tą wyciągniętą dłonią. Jak widać, uroda to nie wszystko. Z takim charakterkiem to nic dziwnego, że wprowadza się sam. Mam nadzieję, że będzie zachowywał się przyzwoicie, bo po takim przywitaniu nie mam zamiaru być dla niego specjalnie miła. Moją uwagę przykuwa wibracja telefonu w torebce. Natychmiast przypominam sobie, co miałam zrobić.

Agnes:

10 minut już minęło, gdzie jesteś??

Sara:

Sorry, coś mnie zatrzymało. Będę za chwilę.

Agnes:

Za spóźnienie stawiasz kawę ;)

Kręcę głową z uśmiechem, wpatrując się w telefon. Agnes to zrzęda, już trzeci raz w tym miesiącu muszę jej postawić kawę. Zamykam mieszkanie i pędem biegnę do windy.

ROZDZIAŁ 2

Po odebraniu sukni wybieramy się z Agnes na obiecaną kawę. Jest tak ciepło. Cieszę się, że włożyłam sukienkę. Uwielbiam moją przyjaciółkę z dzieciństwa. Zawsze potrafi mnie wesprzeć w trudnych chwilach, a kiedy trzeba, nie oszczędza mnie i mówi, co myśli. Najlepsze jednak jest to, że zawsze mnie rozśmiesza.

– Spójrz na tego kelnera, ale ma tyłek! – Agnes unosi brwi do góry i wzrokiem wskazuje kierunek, w którym powinnam spojrzeć. – Można by go było zaprosić na drinka, a potem, hmm, gdzieś indziej… – Wręcza mi długopis i szepcze: – Zostaw mu swój numer telefonu na rachunku. Zobaczymy, co z tego będzie. – Z uśmiechem dopija kawę.

– Ale z ciebie swatka! – stwierdzam. – Może mi się nie podoba?

– Podoba, podoba. Widziałam, jak na niego zerkałaś, jak tylko usiadłyśmy przy stoliku.

– Nie wiem, jest jakiś taki…

– Jaki?

– Za przystojny? – Agnes parska śmiechem i pochyla się w moją stronę.

– Nie ma czegoś takiego jak „za przystojny”. Wymyślasz, szukasz pretekstu, żeby nie iść na randkę.

– Wcale nie wymyślam. Okej, jest przystojny, ale… nie w moim guście.

– To ciekawe. Przez ostatnich kilka miesięcy chyba nikt nie był w twoim guście. Wybredna się zrobiłaś.

– Właściwie to poznałam kogoś, kto mi się podoba, ale straszny z niego dziwak.

– Kto to i czemu go nie znam?

– To David, mój nowy sąsiad.

– Masz nowego sąsiada i ja nic o tym nie wiem?!

– Ciszej, bo ludzie się na nas gapią – dodaje, rozglądając się na boki. – Nic nie wiesz, bo dopiero się wprowadził. Przywitałam się z nim, ale nawet nie podał mi ręki. Dosłownie mnie spławił. Nie ma czego opowiadać.

– To zapoluj na kelnera.

– Przestań! – Parskam śmiechem. – Nie potrzebuję do szczęścia jednorazowych przygód.

– Ty nie wiesz, że ich potrzebujesz, a to jest różnica.

– Jesteś obrzydliwa – dodaję z uśmiechem i pokazuję przyjaciółce język.

– Ale… – Agnes ściska moją dłoń. – Powinnaś trochę się zabawić. Nie możesz żyć tylko pracą. Nie masz nawet zwierzaka, z którym mogłabyś sobie pogadać. Na imprezy za bardzo nie chodzisz. W jednorazowych przygodach przecież nie chodzi o uczucia. To raczej taka dodatkowa dawka endorfin, która sprawi, że będziesz przyjemniejsza dla świata. Ja wiem i ty też, że już najwyższy czas coś ze sobą zrobić.

– Ale ja się po prostu krępuję wyrwać faceta. Co mam mu powiedzieć? Od razu zapytać, czy chce iść ze mną do łóżka?

– Dlaczego nie? – Agnes unosi dłonie do góry i opada z powrotem na swoje krzesło, kręcąc głową zrezygnowana. Przez chwilę siedzimy w milczeniu. – Idziemy, suknia mi się pogniecie, jak za długo będzie leżała na tym krześle.

To był właśnie problem. W moim życiu było kilku facetów, ale to zawsze oni wykonywali ten pierwszy krok do nawiązania relacji. Ja nie musiałam tego robić. Nie umiem flirtować, na samą myśl o tym robi mi się niedobrze. Może gdybym nie wpadała z jednego związku w drugi, tylko pobyła dłużej sama, to zaliczyłabym kilku facetów i nabrałabym pewności siebie. Teraz, będąc po trzydziestce, czuję się jak stara panna. Mogłabym tak bez końca rozmyślać nad swoim samotnym życiem albo wykazać się odwagą i zacząć nadrabiać zaległości w nawiązywaniu relacji. Samotność dokuczała mi już od jakiegoś czasu.

– Wiesz co? Myślę, że zdecydowanie powinnaś zaliczyć jakiegoś faceta. – Agnes pochyla się nad krzesłem i podnosi pokrowiec z suknią. – Mam trochę czasu między przygotowaniami do ślubu, więc mogłybyśmy wykorzystać moje ostatnie chwile wolności i poszaleć razem, pochodzić po pubach czy klubach. Możemy iść, gdzie tylko będziesz chciała. Poznasz kilku przystojniaków, nabierzesz wprawy i wrócisz na właściwe tory. Jak już dojdzie do czegoś więcej, to przecież sama wiesz, jak to działa, miałaś w końcu kilku facetów. Musisz wyluzować, bo zwariujesz. Kiedy ostatnio to robiłaś?

Poczułam się niezręcznie, odetchnęłam i mruknęłam pod nosem:

– Przecież wiesz…

– Kobieto, zlituj się! Ja bym oszalała!

– Czy ty myślisz, że ja cały czas myślę tylko o seksie? Aż tak zdesperowana nie jestem!

– A powinnaś! Poczekaj, aż powiem Martinowi, że tyle pościsz, to zaraz przyniesie na nasze wspólne wieczorki całą torbę erotycznych zabawek.

– Nic mu nie powiesz. Martin nie musi być w to wtajemniczony, niech się skupi na swoim nowym chłopaku, skończy się jak z ostatnim, który go okłamywał. Obiecaj, że nic nie powiesz!

– Ale wiesz, że się martwię…

– Obiecaj!

– Dobrze, obiecuję, ale postaraj się wyjść trochę do ludzi co?

– Postaram się… Ale nie gwarantuję efektów – dodaję już nieco ciszej.

ROZDZIAŁ 3

Od mojej rozmowy z przyjaciółką minął tydzień. To nie był najlepszy czas. Po raz tysięczny analizuję naszą dyskusję i choćbym się upierała, muszę jej przyznać, że miała sporo racji. Trzeba się ogarnąć i jakoś na nowo ułożyć sobie życie towarzyskie.

Podczas porannego biegu układam sobie w głowie plan na podryw jakiegoś faceta w barze, gdzie pójdę z Agnes wieczorem. Coś trzeszczy i przestaję słyszeć muzykę w słuchawkach. Przystaję, żeby sprawdzić, co się stało. Wyciągam telefon i staram się go uruchomić ponownie, bo chyba się wyłączył. Nie widzę, co jest napisane na ekranie, słońce świeci zbyt mocno, a ja nie zabrałam okularów przeciwsłonecznych. Odwracam się do promieni słonecznych tyłem i kiedy udaje mi się uruchomić telefon ponownie, wkładam słuchawki do uszu. Już zaczynam się obracać, kiedy ktoś dosłownie na mnie wpada. Ląduję tyłkiem na chodniku i od razu czuję, że będę miała po tym upadku kilka siniaków.

– Człowieku! Jak biegniesz, uważaj na ludzi! – krzyczę zdenerwowana, wstając z chodnika. – Nic ci nie jest? – Pochylam się nad facetem, który na mnie wpadł. Kiedy podnosi głowę, widzę, że staranował mnie mój nowy sąsiad.

– Nie. Nic mi nie jest. – Otrzepuje się i przygląda się moim porwanym legginsom. – Tobie nic się nie stało?

– Nie, to nic. – Wskazuję na kolana. – Tylko porwane, ale nogi są całe.

– Przepraszam, ktoś do mnie dzwonił i zapatrzyłem się w ekran telefonu. Nie chciałem cię zmiażdżyć.

– Nic się nie stało, jestem cała. – Chcąc rozładować trochę atmosferę, rzucam półżartem: – Postawisz mi kawę i zapomnimy o sprawie.

Patrzy na mnie takim wzrokiem, jakbym mu zrobiła krzywdę, i od razu zaczynam żałować chwilowego przypływu odwagi.

– Nie przesadzasz? – warczy już ewidentnie rozzłoszczony.

– Wyluzuj, to był żart. W zasadzie to jesteś mi winien nowe spodnie do biegania, jeśli kawa dla ciebie to za dużo. – Wkurzona jego reakcją, krzyżuję ręce na piersi i czekam na odpowiedź.

– W zasadzie to chyba nie jestem ci nic winien. Też miałaś telefon w dłoni, więc równie dobrze to ty mogłaś na mnie wpaść.

– Co? Chyba sobie żartujesz, a właściwie to nie, bo ty się chyba nie znasz na żartach. – Chce coś odpowiedzieć, ale mu przerywam: – Dobra, odpuść! – Unoszę ręce do góry i odwracam się, żeby pobiec do domu. – Nie nadymaj się tak, bo ci zaworek puści! – krzyczę do niego, biegnąc już w swoją stronę.

Co za wredny typ! Nie dość, że zepsuł mi spodnie i mnie przewrócił, to jeszcze nie umie się przyznać do winy. Do tego wszystkiego jest wredny. Niezły charakterek, nie ma co.

Wróciwszy do domu, postanowiłam się najpierw wykąpać. Zabłocone buty zostawiłam na wycieraczce pod drzwiami. Nie zdążyłam się dobrze umyć, kiedy usłyszałam walenie do drzwi. Zakładam szlafrok i otwieram drzwi. Stoi tam mój nowy sąsiad.

– Tak? Zapomniałeś czegoś? – Piorunuję go wzrokiem.

– A niby czego miałbym zapomnieć? – odpowiada, zdyszany od biegu.

– No na przykład powiedzieć „przepraszam”?

Zignorował moje pytanie i od razu przystąpił do ataku:

– Czy wiesz, że wystawianie brudnych i śmierdzących butów na wspólnym korytarzu jest złamaniem regulaminu budynku?

– Co? O czym ty mówisz? – Podążając w dół za jego wzrokiem, odnajduję swoje buty.

– Słuchaj – zaczynam, już mocno zirytowana – zostawiłam je tutaj dosłownie na pięć minut, żeby obeschły z błota. I na pewno nie są śmierdzące! – dodaję z wyrzutem i krzyżuję ręce na piersiach.

– Według regulaminu lokatorów nie można pozostawiać na korytarzu takich rzeczy. – Uśmiecha się złośliwie i kontynuuje swoją tyradę. – W związku z tym, że moje mieszkanie jest obok twojego, uprzejmie informuję, że jeśli sytuacja się powtórzy, złożę na ciebie skargę do administracji budynku.

Wytrzeszczam na niego oczy z niedowierzaniem i czuję, jak na skroni pulsuje mi żyłka ze zdener-wowania.

– Chyba sobie jaja robisz?! Mieszkasz tutaj od tygodnia i wydaje ci się, że możesz mi rozkazywać?

– Nieważne, jak długo tutaj mieszkam. Może ktoś, kto wcześniej był twoim sąsiadem, tolerował takie swobodne zachowanie i łamanie regulaminu, ale ja nie będę na to przymykał oka. – Nagle jego wzrok prześlizguje się w okolice mojego biustu. Spoglądam niżej i uświadamiam sobie, że mój szlafrok nieco się rozchylił, odsłaniając trochę więcej, niż zamierzałam pokazać.

– Hej! Tu mam oczy! – krzyczę, zawiązując ciaśniej pasek, ale mój sąsiad już oddalił się w kierunku drzwi do swojego mieszkania i zanim za nimi zniknął, zdążył jeszcze usłyszeć, jak za nim krzyczę:

– Prosiak!

Tego już było za dużo! Chce wojny, to będzie ją miał. Ja też umiem być wredna i pokażę mu, na co mnie stać!

– Patrz, co znalazłam dla ciebie!

Agnes wyciąga w moją stronę rękę z papierową torebką. Zaglądam do środka i czuję, jak moje policzki zaczynają płonąć, a ciepło rozlewa się po mojej twarzy aż do uszu.

– Co to? Też chcę zobaczyć! – Martin, mój drugi przyjaciel, przepycha się z kuchni i zanim udaje mi się zorientować, wyrywa Agnes torbę i zagląda do środka.

– Uuu, laska, czy ja o czymś nie wiem? Coś mnie ominęło? – dodaje, wyciągając z torby książeczkę pod tytułem Podryw na 10 sposobów.

– Zabierz to dla siebie, jak chcesz – mówię, popijając wino z kieliszka i siadając na kanapie. – Ja nie potrzebuję. – Mrużę oczy i wbijam gniewny wzrok w przyjaciółkę.

– Sara mi obiecała, że postara się wrócić do podrywu i randkowania. – Agnes siada obok mnie, a ja, udając obrażoną, odwracam się do niej plecami.

– Wcale nie obiecałam, powiedziałam, że się postaram.

– Mam wrażenie, że jakieś nowe wiadomości mi umknęły w ostatnim tygodniu, kiedy mnie nie było w pracy. Czy któraś z was może mnie oświecić, co straciłem? – Martin rozsiada się w fotelu z kieliszkiem i czeka na opowieści, wpatrując się na przemian w nas obie.

Opowiedziałam mu naszą rozmowę z kawiarni. Agnes dodała od siebie opowieść o przystojnym nowym sąsiedzie, a żeby ostudzić zachwyt przyjaciela, poinformowałam ich o wydarzeniu z parku.

– Wyczuwam tu napięcie, może on nie gustuje w kobietach. Jak myślicie, mam szanse? – Martin poprawia się i trzepocze rzęsami.

– Przypominam, że jesteś zajęty – rzucam z uśmiechem.

– Zołza! – robi smutną minkę, ale puszcza do mnie oko. – Może gość ma jakiś kryzys i w tym momencie po prostu ogólnie nie lubi wszystkich ludzi na świecie? Daj mu czas, może będzie lepiej.

– Być może.

Może mnie po drodze nie zaskarży do administracji – dodaję w myślach.

Po wyjściu przyjaciół zbieram puste butelki ze stolika i postanawiam wynieść śmieci. Zabieram ze sobą książkę od Agnes i w ramach buntu ją też zamierzam wyrzucić, nie przeglądając nawet treści. Pakuję wszystko do papierowej torby i wychodzę. Zamykam drzwi i podchodzę do windy, gdy naglę słyszę kogoś za sobą. Wzdrygam się przestraszona, a klucze wypadają mi z ręki. Odwracam się i staję twarzą w twarz z moim sąsiadem. Stoi tak blisko, że teraz dokładnie widzę wszystkie plamki w jego pięknych oczach. Podchodzi o krok bliżej i teraz czuję na sobie zapach jego perfum. Nagle zaczynam zachłannie łapać powietrze – jak ryba wyciągnięta z akwarium. Szkoda, że jest dupkiem, bo przy tym chyba najbardziej atrakcyjnym facetem, jakiego kiedykolwiek widziałam. Czy nie ma dla mnie litości?!

– Nie chciałem cię wystraszyć. – Pochyla się po moje klucze, ale na jego usta wypływa lekki uśmieszek arogancji. Dupek doskonale zdawał sobie sprawę z tego, jak wygląda i jakie wrażenie robi na kobietach.

– Dzięki! – mamroczę, ściskając mocniej pod pachą papierową torbę i modląc się, żeby się nie podarła.

Wychodząc ze śmieciami, zapomniałam o sexy sąsiedzie i ubrałam się, jak zwykle, w krótki top i spodenki. Oczywiście, wyszłam także bez biustonosza, którego w domu nie noszę. Drzwi od windy się otworzyły, a on wszedł do niej razem ze mną. Chłód klimatyzacji wywołał na moich ramionach i brzuchu gęsią skórkę i nie chciałam nawet myśleć, jaki widok prezentuje się na mojej bluzce. Świetnie! Chciałam użyć torby, żeby się nieco przed nim zakryć, ale bałam się też, że papier nie wytrzyma i butelki wraz z poniżającym poradnikiem wypadną na środku windy. A niech to! Nie będę się chować. Jak chce, to niech patrzy. Staję wyprostowana i zadzieram dumnie głowę do góry. Czuję na sobie wzrok Davida i kiedy zerkam w jego stronę, przyłapuję go na tym, że mi się przygląda. Speszony, odwraca szybko głowę w drugą stronę. Uśmiecham się triumfalnie pod nosem, ale żadne z nas się nie odzywa do momentu wyjścia w windy. Kiedy tylko drzwi się rozsuwają, potykam się o swój klapek i moja papierowa torba zagłady frunie w powietrzu. Mam wrażenie, jakbym oglądała wszystko w zwolnionym tempie.

Torba rąbnęła o podłogę, szkło zabrzęczało, a z wnętrza wypadł nieszczęsny poradnik. Ruszam w jego stronę, ale David jest szybszy. Schyla się i podnosi książkę. Świecą mu się oczy i szeroki uśmiech pojawia się na jego twarzy. Spogląda na mnie i wyciąga rękę z poradnikiem.

– Proszę – mówi wciąż bardzo rozbawiony. – Ciekawa lektura. – Teraz już ledwo powstrzymuje się od śmiechu.

– To mojej przyjaciółki, nie moje – odburkuję zażenowana. – Chciała mi zrobić dowcip, dając mi to. – Wyrywam mu szybkim ruchem podręcznik i wrzucam z resztą butelek do torby. Odwracam się na pięcie i znikam za zakrętem.

David się już nie odezwał, ale miałam wrażenie, że jak tylko zniknęłam z jego oczu, to śmiał się już ze mnie na całego. Cholera, Agnes, zabiję cię chyba! Dobrze, że przyjaciółka już opuściła moje mieszkanie, bo naprawdę doszłoby dzisiejszego wieczoru do morderstwa.

ROZDZIAŁ 4

Dalsza część książki dostępna w wersji pełnej

ROZDZIAŁ 5

Dostępne w wersji pełnej

ROZDZIAŁ 6

Dostępne w wersji pełnej

ROZDZIAŁ 7

Dostępne w wersji pełnej

ROZDZIAŁ 8

Dostępne w wersji pełnej

ROZDZIAŁ 9

Dostępne w wersji pełnej

ROZDZIAŁ 10

Dostępne w wersji pełnej

ROZDZIAŁ 11

Dostępne w wersji pełnej

ROZDZIAŁ 12

Dostępne w wersji pełnej

ROZDZIAŁ 13

Dostępne w wersji pełnej

ROZDZIAŁ 14

Dostępne w wersji pełnej

ROZDZIAŁ 15

Dostępne w wersji pełnej

ROZDZIAŁ 16

Dostępne w wersji pełnej

ROZDZIAŁ 17

Dostępne w wersji pełnej

ROZDZIAŁ 18

Dostępne w wersji pełnej

ROZDZIAŁ 19

Dostępne w wersji pełnej

ROZDZIAŁ 20

Dostępne w wersji pełnej

ROZDZIAŁ 21

Dostępne w wersji pełnej

ROZDZIAŁ 22

Dostępne w wersji pełnej

ROZDZIAŁ 23

Dostępne w wersji pełnej

ROZDZIAŁ 24

Dostępne w wersji pełnej

ROZDZIAŁ 25

Dostępne w wersji pełnej

ROZDZIAŁ 26

Dostępne w wersji pełnej

ROZDZIAŁ 27

Dostępne w wersji pełnej

ROZDZIAŁ 28

Dostępne w wersji pełnej

ROZDZIAŁ 29

Dostępne w wersji pełnej

Lokator

ISBN: 978-83-8313-614-1

© K.M. Serafin i Wydawnictwo Novae Res 2023

Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie, reprodukcja lub odczyt jakiegokolwiek fragmentu tej książki w środkach masowego przekazu wymaga pisemnej zgody Wydawnictwa Novae Res.

REDAKCJA: Agata Sawicka-Korgol

KOREKTA: Anna Grabarczyk

OKŁADKA: Magdalena Czmochowska

Wydawnictwo Novae Res należy do grupy wydawniczej Zaczytani.

Zaczytani sp. z o.o. sp. k.

ul. Świętojańska 9/4, 81-368 Gdynia

tel.: 58 716 78 59, e-mail: [email protected]

http://novaeres.pl

Publikacja dostępna jest na stronie zaczytani.pl.

Na zlecenie Woblink

woblink.com

plik przygotowała Katarzyna Błaszczyk