Laches - Platon - ebook

Laches ebook

Platon

0,0

Opis

Dialog o męstwie. Jedyny tekst Platona, w którym Sokrates prowadzi rozmowę z czołowymi politykami Aten. Akcja utworu rozgrywa się po roku 424 przed nasza erą, być może podczas okresu pokoju, zawartego w roku 421 między Atenami i Spartą, który okazał się jedynie krótkim przerywnikiem w wojnie peloponeskiej. Główną rolę w negocjacjach traktatu pokojowego po stronie ateńskiej odegrali doświadczeni wodzowie-politycy: Nikiasz i Laches. Laches zginie w bitwie w roku 418, Nikiasz pięć lat po nim.

Wybór szczególnego czasu i postaci skłania do odczytywania tekstu Platona w powiązaniu z losami jego bohaterów. Oto dwaj przyjaciele, niczym niewyróżniający się synowie wielkich ludzi, proszą Lachesa i Nikiasza o naradę w sprawie wychowania synów do mężnego życia, by osiągnęli sławę w życiu publicznym. Do rozmowy zostaje włączony Sokrates, znany z zajmowania się nauczaniem młodzieży. Dyskusję nad tym, czym właściwie jest męstwo, Sokrates zaczyna od podsunięcia definicji podważającej tradycyjny ateński system wartości: według niego męstwo przejawia się nie tylko w dotrzymaniu pola i walce z nieprzyjaciółmi, ale również w wycofaniu się, kiedy nakazuje to rozsądek.

Książkę polecają Wolne Lektury — najpopularniejsza biblioteka on-line.

Platon
Laches
tłum. Władysław Witwicki
Epoka: Starożytność Rodzaj: Epika Gatunek: Rozprawa

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 109

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Platon

Laches

tłum. Władysław Witwicki

Ta lektura, podobnie jak tysiące innych, jest dostępna on-line na stronie wolnelektury.pl.

Utwór opracowany został w ramach projektu Wolne Lektury przez fundację Nowoczesna Polska.

ISBN-978-83-288-6641-6

Laches

Książka, którą czytasz, pochodzi z Wolnych Lektur. Naszą misją jest wspieranie dzieciaków w dostępie do lektur szkolnych oraz zachęcanie ich do czytania. Miło Cię poznać!
Podoba Ci się to, co robimy? Jesteśmy organizacją pożytku publicznego. Wesprzyj Wolne Lektury drobną wpłatą: wolnelektury.pl/towarzystwo/

Wstęp tłumacza

Rozpoczyna się widowisko Platońskie po skończonym popisie Stezileosa, mistrza fechtunku w ciężkiej zbroi. Stezileos przyjechał — nie wiemy skąd — do Aten i tutaj zaczął ogłaszać swój kurs fechtunku jako znakomite uzupełnienie wykształcenia młodzieży. Czasy są wojenne. Jesteśmy między rokiem 424 a 418 przed Chr. Okres wojny tzw. peloponeskiej1 między Atenami i Spartą. Więc kursy mają powodzenie. Mówi się o nich na rynku i w jadłodajniach ateńskich.

Platon sam nie mógł tych czasów dobrze pamiętać. Nie miał wtedy nawet dziewięciu lat, ale żywo je sobie później wyobrażał — jak to musiało być wtedy, kiedy Sokrates miał dopiero koło pięćdziesiątki i kiedy był jeszcze taki człowiek w Atenach, który nie wiedział, kto to jest ten Sokrates właściwie, choć znał osobiście jego ojca.

Już i wtedy kochała Sokratesa inteligentniejsza młodzież i szanowali go ludzie co najwybitniejsi w państwie ateńskim — sławni wodzowie i politycy, jak Laches i Nikiasz. Wiedzieli, za co go szanują, choć właśnie w tym czasie (w r. 423) zaczął go Arystofanes2 brzydko i krzywdząco wyśmiewać ze sceny (w Chmurach).

Na popisie fechtmistrza było dużo ludzi; patrzyli, podziwiali i słuchali, jak mistrz zachwalał i zalecał swoją sztukę dla młodzieży. Pośród widzów pokazuje nam Platon cztery osoby, a raczej dwie, szczególnie dobrane, dwójki osób. Dwaj już zgrzybiali starcy i dwaj podeszli wiekiem, ale jeszcze pełni sił, generałowie — starsi od Sokratesa, ale znacznie młodsi od tamtych dwóch obywateli.

Ci staruszkowie to Lizymach i Melezjasz. Synowie wielkich ludzi: Lizymach jest synem sławnego Arystydesa3, a Melezjasz to syn Tukidydesa4, który swojego czasu współzawodniczył z Peryklesem5, aż go przy pomocy sądu skorupkowego6 z Aten wygnano. Melezjasz w młodych latach dobrze grywał w piłkę i tyle tylko dobrego i ciekawego umiał o nim Platon powiedzieć w Menonie, Melezjasz nie będzie zbyt często głosu zabierał w rozmowie; zostanie jej prawie że niemym uczestnikiem.

O Lizymachu czytamy również w Platońskim Menonie, że go ojciec, Arystydes, kształcił, w czym tylko mógł i do czego tylko znalazł w Atenach nauczycieli, a mimo tych starań nie udało się z Lizymacha zrobić nic ponad przeciętność. Dziś Lizymach przeważnie siedzi w domu, nie wie, co się dzieje na świecie, i nie interesuje się zbytnio nawet tym, o czym u niego w domu jego synowie głośno rozmawiają. Sam mówi rozwlekle i zapomina się już czasami. Narzeka na dolegliwości wieku. I oto, w tych dniach właśnie, ruszyła się w nim ambicja. Postanowił nagle, podobnie jak Melezjasz, zacząć się interesować swoim synem i chce go wyprowadzić na ludzi. Nawet propaguje zainteresowania pedagogiczne pośród innych rodziców. Obaj z Melezjaszem, naradziwszy się przy obiedzie, zaczęli od swoich synów wymagać posłuszeństwa, tylko nie bardzo wiedzą, co właściwie mają młodym ludziom nakazywać. Motywem tego nagłego przypływu energii u obu starszych panów jest wstyd. Żenują się po prostu wielkości swoich ojców. Wstyd się im nagle zrobiło, że sami nie dorastają nieboszczykom do pięt, dlatego pragną przynajmniej ze swoich synów zrobić, jak najprędzej się da, godnych dziedziców wielkich nazwisk, jakie noszą. W tym celu radzą się między znajomymi, dokąd by chłopców zapisać. Każdy radzi co innego, niektórzy w ogóle nie chcą ich słuchać, inni czytają im z miny i z tonu, co by też wypadało doradzić — w końcu ktoś im poradził, żeby chłopców oddali do Stezileosa na fechtunek w ciężkiej zbroi. A że nie wiadomo, czy ten ktoś radził serio, czy żartował, więc starsi panowie są ostrożni. Uprosili więc dwóch znajomych generałów, a zatem specjalistów od rzeczy wojskowych, Lachesa i Nikiasza, żeby z nimi poszli na popis Stezileosa i potem im doradzili, szczerze i otwarcie, jako fachowcy i jako ojcowie mający też synów dorastających, czy zapisywać tutaj chłopców, czy nie.

Trzeba być obranym z poczucia komizmu, żeby nie dojrzeć humoru Platona, kiedy takie dwa typy i taką sytuację komponował. Nasz dialog ma na początku wyraźne zacięcie komediowe. Ci dwaj mizerni synowie bohaterów na naradzie pedagogicznej z generałami w budzie szarlatana — to jest motyw z Offenbacha7, z czasów, kiedy Piękną Helenę grano jeszcze w kostiumach greckich dla inteligencji, a nie w cylindrach i czerkieskich żupanach dla gawiedzi.

Tylko niech nikt nie sądzi, że Platon nie mówi serio, gdy się uśmiecha. Tylko ludzie głupi przestają myśleć, gdy się śmieją. Ci niech nie czytają Platona. My tymczasem zapoznajmy się z dwoma wojskowymi.

Laches, syn Melanoposa, dowodził w roku 427 wraz z Charojadesem flotą z dwudziestu okrętów, którą Ateny wyprawiły przeciwko Syrakuzom, a na pomoc Leontyńczykom. Podczas tej wyprawy Charojades zginął niedługo, więc Laches został sam na stanowisku admirała. Zaatakował z powodzeniem miasto Mylaj, pobił posiłki messańskie, które szły na odsiecz, i zmusił Mylaj oraz sąsiednią Messanę do uznania władzy Aten i dania zakładników. Lądował później kilka razy niedaleko na Półwyspie Apenińskim i zwyciężał Lokryjczyków. W końcu jednak siły ateńskie okazały się za słabe. Nie udała mu się bitwa pod Inessą koło Etny, było źle pod Himerą i Wyspami Liparyjskimi — dość, że cała wprawa nie przyniosła Atenom spodziewanych owoców.

Laches później przez dłuższy czas nie pełnił obowiązków wodza. Być może odsunął go swym wpływem Kleon. Czytamy jednak w Uczcie, że brał czynny udział w nieszczęsnej dla Aten bitwie pod Delion8, gdzie pośród ostatnich schodził razem z Sokratesem z pola walki. Walczył tam jako hoplita, tzn. żołnierz ciężkiej piechoty.

Głosował później w roku 423 za zawieszeniem broni, a w 421 wraz z Nikiaszem za pokojem ze Spartą. Zginął niedługo potem na polu bitwy ze Spartanami — pod Mantineją9 — w roku 418, gdzie wraz z Nikostratosem dowodził oddziałem ateńskim. Platon miał wtedy dziewięć lat.

Te dane historyczne zgadzają się dobrze z rysami, które Platon nadaje Lachesowi w naszym dialogu. Spotkamy go tu jako człowieka z temperamentem gorącym, ale trzeźwego, rozsądnego, wesołego. W jego usta włoży Platon uroczystą pochwałę Sokratesa, aby kto nie myślał, że o Sokratesie mówili dobrze za życia tylko bladzi, wymokli intelektualiści z „pomysłowni” Arystofanesa.

Lachesowi towarzyszy jego bliski znajomy, Nikiasz, syn Nikerata. Postać dobrze znana z historii wojny peloponeskiej. Smutna postać. Człowiek spokojny, cichy, skromny, wykształcony, dobrego serca, nielubiący wojen, odgrywał rolę naczelnego wodza, pokąd się to bardzo źle nie skończyło. Atenom zmarnował armię i flotę — sam stracił życie i sławę.

Rozpoczął swą karierę polityczną jeszcze za czasów Peryklesa, jako przedstawiciel partii arystokratycznej. Bardzo bogaty z rodu, powiększył jeszcze swój majątek rozlicznymi interesami, ale nie żałował pieniędzy ani na wsparcia dla ubogich obywateli, ani na prezenty dla swoich przeciwników, których sobie tym umiał zjednywać. Wiele też wydawał na świadczenia publiczne.

Ponieważ znano go jako człowieka, który się ani przekupić nie da, ani się bezprawia nie dopuści, więc wybierano go na stanowiska publiczne, chociaż o to nie bardzo zabiegał, i tak jakoś zostawał i wodzem naczelnym.

Już w roku 427, kiedy Laches z dwudziestoma okrętami płynął pod Syrakuzy, Nikiasz usilnie przemawiał za pokojem ze Spartą jako rzecznik posiadaczy gruntów attyckich, którzy musieli wtedy bezczynnie siedzieć w murach ateńskich i słuchać, jak tam na wsi Spartanie wycinają ich drzewa oliwne, z korzeniami wyrywają winne szczepy i palą wszystko, co tylko można spalić. Zwalczał go wtedy garbarz Kleon10, rzecznik rzemieślników ateńskich, którzy na wojnie robili na razie bardzo dobre interesy. Sprawa pokoju uległa odwłoce.

Zamiast tego wyprawili Ateńczycy pod Syrakuzy w roku 425 nowych czterdzieści okrętów z wojskiem i na czele tej floty postawili obu przeciwników naraz: Nikiasza z Kleonem. Po drodze na Zachód, żeby zrobić na złość Sparcie, obsadziła ta flota punkt na messeńskim wybrzeżu Peloponezu, zwany Pylos, licząc na to, że będą tam pod opiekę załogi ateńskiej Spartanom uciekali heloci11 i że się stamtąd uda kiedyś rozniecić powstanie messeńskie przeciwko Sparcie.

Tymczasem Spartanie odcięli Pylos wojskiem od strony lądu, a od strony morza wysadzili 400 ciężkozbrojnych na wysepce Sfakterii, która broniła wejścia do zatoki Pylos. Gdy wieść o tym doszła do floty ateńskiej, która już była ruszyła12 w dalszą drogę, zawróciły okręty i odcięły Sfakterię od strony lądu. Admirał Kleon chciał atakować od razu tych czterystu hoplitów spartańskich, ale admirał Nikiasz uważał, że Spartanie są, jak było wiadomo, niezwyciężeni w walce lądowej, dlatego nie chciał swych żołnierzy narażać na niepewne losy bitwy. Zostawiał w każdym razie wolną rękę Kleonowi, aby była zgoda między admirałami.

Kleon podjechał do wyspy, wysadził na ląd wojsko w przeważającej sile i bez wielkiego trudu wziął hoplitów spartańskich do niewoli, z których już tylko trzystu było pozostało. Tych trzystu posłał jako jeńców do Aten ku swojej wielkiej chwale. Chciano ich tam ściąć — ale Nikiasz wstawił się za nimi i darowano im życie.

Z Sycylii wróciła flota ateńska niedługo, nic tam nie uzyskawszy. Nikiasz nie stracił mimo to popularności w Atenach; został znowu wodzem i staczał nawet zwycięskie potyczki na Peloponezie. W jednej z nich — z Koryntem to było — poległ wódz nieprzyjacielski i zwycięstwo zostało przy Ateńczykach, którzy też zaraz wznieśli wspaniały pomnik zwycięstwa. Ponieważ jednak pokonanym wrogom zaczęły nadchodzić spóźnione, ale coraz to większe posiłki, uważali Ateńczycy za najlepsze chronić się co prędzej wraz z chwałą na stojące w pobliżu okręty. Wtem doniesiono, że zostały na polu dwa niepogrzebane trupy ateńskie. W tej chwili wyprawił Nikiasz, który był tę bitwę wygrał, herolda do nieprzyjaciół z prośbą, żeby pozwolili tych dwóch biedaków pochować. Wedle pojęć helleńskich13 równała się taka prośba przyznaniu się do przegranej. Nikiasz dobrze wiedział o tym — wolał jednak uchodzić za pokonanego, niż uchybić swemu poczuciu obowiązku wobec umarłych. Ambicja wodza nie była jego najsilniejszą dyspozycją duchową.

Ateny wojowały dalej bez powodzenia. W jesieni w roku 424 tysiąc hoplitów ateńskich padło na polu bitwy z Beotami pod Tanagrą. Kolonie sycylijskie Aten uległy Syrakuzom, miasta trackie zrzuciły jarzmo ateńskie, ufając w pomoc Spartan. Dlatego w lecie w 422 roku wyprawił się na północ Kleon na czele floty ateńskiej; ale zginął w potyczce pod Amfipolis. W tej samej, w której ze strony przeciwnej padło tylko siedmiu Spartan, ale między nimi padł także król spartański Brazydas. Teraz droga do pokoju zdawała się otwarta. Gorąco też zaczął nad zawarciem pokoju pracować w Atenach Nikiasz i rzeczywiście udało mu się na wiosnę w roku 421 zawrzeć ze Spartą pokój, którego tak gorąco pragnął. W Atenach wypuszczono na wolność jeńców spartańskich, wziętych przed kilku laty na Sfakterii. Wdzięcznym sercem pamiętali to Nikiaszowi Spartanie.

Pokój jednak nie trwał długo. Już w następnym roku, a to może właśnie był rok, w którym Platon wyobrażał sobie odbycie się naszego dialogu, wybrano w Atenach wodzem naczelnym, zamiast Nikiasza, ambitnego, młodego Alkibiadesa14. Ten od razu zawarł przymierze z Argos, z Mantineją i z Elidą przeciwko Sparcie. Doszło do bitwy sprzymierzonych ze Spartanami pod Mantineją w roku 418, w której, jakeśmy mówili, padł Laches. Nikiasza czekała jeszcze jedna — już ostatnia — wyprawa wojenna. Nie chciał jej, odradzał, bronił się przeciw niej, ale było mu pisane inaczej. Alkibiades parł do nowej wyprawy morskiej przeciw Syrakuzom. Pilno mu było do laurów. Nikiasz odradzał i przeciwstawiał się awanturniczym, daleko sięgającym planom, jak umiał. Skutek był taki, że w roku 415 Ateny wystawiły flotę ze stu trzydziestu czterech okrętów z pięcioma tysiącami hoplitów na pokładzie — siły na owe czasy olbrzymie i na czele tej — zdawało się niezwyciężonej armady — postawiły Alkibiadesa z Nikiaszem i z Lamachosem w dodatku.

Alkibiadesa zaraz odwołano z drogi; był podejrzany o to, że nocą poutrącał posągi Hermesa15 z pomocą kompanów równie wolnomyślnych jak sam, że sobie w domu urządzał dla gości takie sceny, jakie z nabożeństwem pokazywano podczas misteriów w Eleusis16, a nie były to sceny przeznaczone dla młodych panien ani dla dzieci. Alkibiades wrócił; ale do Sparty.

Naczelne dowództwo zostało w ręku Nikiasza. Ten podjechał pod Syrakuzy w lecie w roku 415. Syrakuzy były zgoła nieprzygotowane do obrony. Sparta była daleko i nie miała żadnej floty do użycia. To budziło w Nikiaszu otuchę. Nike17 uśmiechała się do swego imiennika. On jednak zarządził przede wszystkim odpoczynek dla floty po tak długiej podróży morskiej, a że i zima była niedaleko, więc na razie okręty ateńskie mokły cicho w portach Katany i w Naksos, a hoplici kosztowali win sycylijskich, aby dopiero na wiosnę w roku 414, przy dobrej pogodzie, rozpocząć oblężenie Syrakuz. Bez wielkiego trudu udało się Ateńczykom wjechać z flotą do portu, a nawet zająć Wysoki Zamek syrakuzański, który panował nad miastem. Przy tej sposobności zginął Lamachos i Nikiasz został sam przy naczelnym dowództwie. Że w Sparcie o tym wiedzą, co się pod Syrakuzami dzieje, i że tam już od zimy budują na gwałt okręty na odsiecz, tego się Nikiasz nie domyślił, Spartanie zresztą nie zbudowali tych okrętów zbyt wiele. Do wiosny roku 414 mieli ich tylko cztery wszystkiego, ale i z tymi czterema puścił się wódz spartański Gylip na odsiecz Syrakuzom. Sprytny, wylądował pod Himerą, na północnym brzegu Sycylii. Zebrał około trzy tysiące ludzi spośród osad sprzymierzonych z Syrakuzami i pociągnął lądem na odsiecz. Tego się już zupełnie Nikiasz nie spodziewał. Był zdumiony, że Gylip zajął miasto i zdobył Wysoki Zamek, że Syrakuzom zaczęły z wielu stron nadchodzić posiłki, że armii ateńskiej wypadało się teraz bronić zamiast atakować. Stwierdzał też, że jego flota, po roku służby i wypoczynku w portach, była już mało zdatna do użytku. Na szczęście dostał posiłki z Aten. Przyszło stamtąd jeszcze sześćdziesiąt pięć nowych okrętów z pięcioma tysiącami hoplitów pod wodzą Demostenesa. Ten wjechał z tym wszystkim w lecie w 413 roku do portu Syrakuz i rozpoczął walkę o Wysoki Zamek. Odparto go jednak i poniósł ciężkie straty.

Nie zostawało teraz nic innego, jak czym prędzej wodą uciekać do domu. Postanowiono odwrót. I byłaby się flota ateńska jakoś uratowała, gdyby nie to, że właśnie w nocy 27 sierpnia 413 roku zaszło zaćmienie księżyca, a wieszczkowie wyłożyli Nikiaszowi, że to bardzo zły znak od bogów. Wobec tego Nikiasz, człowiek pobożny, wstrzymał odjazd. Skorzystała z tego, wzmocniona tymczasem, flota syrakuzańska, zamknęła go w porcie i zniszczyła mu połowę okrętów. Reszta już i tak nie była wiele warta.