Kto mieszka w starym zegarze? - Ewa Oleksiuk - ebook

Kto mieszka w starym zegarze? ebook

Ewa Oleksiuk

3,7

Opis

Baśń, która w pewnym stopniu odzwierciedla rzeczywistość. Tu dzieci i młodzież żyją w teraźniejszości.
Główną bohaterką jest dwunastoletnia dziewczynka – buntowniczka żyjąca w świecie wyobraźni. Na strychu, pod prześcieradłem znajduje wielki zegar, który przenosi ją do świata fantazji, gdzie dobro walczy ze złem, a ona sama doznaje pewnej przemiany. Postacie, które spotyka i przygody, które przeżywa wpływają pozytywnie na zachowanie dziewczynki. W łagodny i lepszy sposób ocenia swoją rodzinę i łączącą ich więź.
Historia, której doświadczyła Lusia po drugiej stronie rzeczywistego świata, pomogła zrozumieć i naprawić relacje z najbliższymi. Pokazała, że słowa i czyny mogą zdziałać cuda, a każdy z nas może być złą lub dobrą wróżką.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 64

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
3,7 (6 ocen)
2
1
2
1
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Ewa Oleksiuk
Kto mieszka w starym zegarze?

Wersja Demonstracyjna

Wydawnictwo Psychoskok

Ewa Oleksiuk „Kto mieszka w starym zegarze?”

Copyright © by Ewa Oleksiuk, 2020

Copyright © by Wydawnictwo Psychoskok Sp. z o.o. 2020

Wszelkie prawa zastrzeżone. Żadna część niniejszej publikacji nie

 może być reprodukowana, powielana i udostępniana w 

jakiejkolwiek formie bez pisemnej zgody wydawcy.

Redaktor prowadząca: Renata Grześkowiak

Projekt okładki: Robert Rumak

Korekta: Robert Olejnik, "Dobry Duszek"

Ilustracje: Adobe Stock

Skład epub, mobi i pdf: Kamil Skitek

ISBN: 978-83-8119-664-2

Wydawnictwo Psychoskok Sp. z o.o.

ul. Spółdzielców 3, pok. 325, 62-510 Konin

tel. (63) 242 02 02, kom. 695-943-706

http://www.psychoskok.pl/http://wydawnictwo.psychoskok.pl/ e-mail:[email protected]

Pragnę podziękować Zosi, córce mojej koleżanki z pracy, która była moim pierwszym i najmłodszym krytykiem. 

I której pytania o dalsze losy bohaterów zainspirowały mnie i stały się motywacją do dalszej pracy nad baśnią. 

Dziękuję Zosiu! ♥

To, co nas ciekawi i co skrywa jakąś tajemnicę, pociąga nas najbardziej. Czasem doszukujemy się w naszym złym postępowaniu usprawiedliwienia i karzemy za to przeszłość. Winimy za wszystkie niesprawiedliwości kogoś nieznanego, tajemniczego i twierdzimy, że to nie my, że to nasze drugie ja, i sami nie czujemy się winni. „Druga twarz” – tak mówią potocznie, ale tak naprawdę nikt z nas takiej nie ma. Czasem tylko nakładamy maskę, by ukryć przed światem dobrą lub złą stronę naszego człowieczeństwa.

Jacek – tata Lusi i Zosi

Lusia

Zosia

Ciocia Luiza

Wujek Paweł

Mama Iwona

Bratanice: Kasia (8) i Basia (12)

Kot: Filemon/Figaro

Psy: Nora i Bary

Dziewczynka z zegara – Florencja

Wiatronia – dobra wróżka, Melchior – jej mąż

Szumia – zła wróżka

Zwierzak – Baltazar

Ares i Dores – krasnale

I. To ja – Lusia

W domu rozległ się tupot stóp na drewnianych schodach, prowadzących na strych. Dom był bardzo stary, posiadał wiele drewnianych konstrukcji na zewnątrz i w środku, więc ażurowe schody robiły sporo hałasu, gdy zaczynały skrzypieć podczas wchodzenia, a raczej wbiegania. Nikt jednak w domu nie miał ochoty ich remontować. Miały swój urok, zresztą jak całe to miejsce, gdzie mieszkała Łucja, a raczej Lusia, bo tak ją nazywano. Dom obfitował w miejsca, w których można było się ukryć, gdy świat stawał się nie do przyjęcia. Lusia miała takie miejsce na strychu, wśród różnych rzeczy, dawniej codziennego użytku, a dziś nikomu niepotrzebnych, ale nie dla Lusi, dla której stanowiły wartość najwyższą. Dla wielu strych kojarzy się z miejscem strasznym, niebezpiecznym i niesamowitym. Dla Lusi był tylko niesamowitym, bo na pewno nie strasznym, przeciwnie, czuła się bezpiecznie, bo z dala od tego, co ją przerażało poza murami domu, a czasem tylko piętro niżej. Tam mieszkali rodzice Łucji z jej młodszą siostrą, Zosią, z którą Lusia lubiła się bawić. 

Lusia to wchodząca w czas buntu dwunastolatka, marzycielka kochająca zwierzęta i to z nimi dogadywała się bardziej niż z rówieśnikami. Uważała, że krótkowzroczność kurzych móżdżków, jak ich nazywała, nie pozwalała jej na bliższe relacje. Miała niespotykaną urodę, ale jej opis własnej postaci daleko odbiegał od tego rodzaju określeń:

– Jestem jak kolorowy skrzydlaty owad – mówiła do mamy, kiedy ta próbowała jej udowodnić, że jest ładną dziewczynką. – Mam kasztanowe włosy, a raczej kędziory, na nosie ktoś mi rozsypał zmielony cynamon, oczy są koloru zgniłego liścia, a usta wyglądają jak dwa kawałki pomarańczy, tylko w kolorze czerwieni. Do tego ciągle mam rumieńce, jakbym się czegoś wstydziła. 

Zosia, jej młodsza siostrzyczka, to śliczna blondyneczka o niebieskich oczach. Potrafiła szczebiotać cały dzień, zaczepiać Lusię, gdy ta właśnie miała coś ważnego do zrobienia. Jak na ośmiolatkę była bardzo śmiała i łatwo zawierała znajomości, w przeciwieństwie do Łucji, która stroniła od nowych twarzy. Nie lubiła też, gdy ktoś zakłócał jej spokój. Często spędzała czas samotnie z książką w ręku lub rysując, a miała szczególny talent, również do muzyki. Była wrażliwą osóbką, ale nieufną i dopóki nie miała pewności, co do intencji drugiej osoby, nie otwierała się na kontakt.

Lusia z rozmachem otworzyła drzwi do swojej samotni. Rzuciła się na materac, ukryty za złotymi frędzlami zasłony. Zawsze wyobrażała sobie, że ma tu łóżko z baldachimem, a ona jest zaklętą księżniczką. W tym wyobrażeniu nie ma kędziorków, tylko blond loki, upięte do góry. Nie ma też zielonych oczu, tylko w kolorze błękitnego nieba, a zamiast rozsypanego cynamonu na twarzy, który ewentualnie mógłby zostać, ma tylko jeden pieprzyk na policzku pod prawym okiem. 

Kiedy upadała na swoje łoże, jej loki rozsypały się na poduszkę. Nadąsana patrzyła w górę i po chwili po jej policzkach popłynęły łzy. 

– Że też mama musi zawsze postawić na swoim! – mówiła w złości sama do siebie. – Wyjazd na wieś, też coś, nikt się mnie nie pytał, czy mam ochotę tam jechać! Co będę tam robić? Krowy, konie, kury i kaczki, tylko to mogę tam zobaczyć! Może chociaż z jakimś psem się zaprzyjaźnię, bo o czym można rozprawiać z kurą?

Cicho otworzyły się drzwi i stanęła w nich Zosia.

– Czemu się złościsz? Czy to przeze mnie, że musisz mnie zabrać ze sobą? – Zasmuciła się dziewczynka.

– Skąd! Po prostu nie chcę tam jechać. Myślałam, że wakacje spędzę nad morzem. Miałam jechać do kuzynów, tak mówiła mama wcześniej i teraz jestem zawiedziona – usprawiedliwiała się Lusia.

Nie chciała urazić siostry, ale była impulsywna i zawsze, gdy sprawy nie szły po jej myśli, złościła się, choć szybko jej to przechodziło. Musiała jednak przez chwilę zostać sama. Wówczas uciekała na strych, aby inni domownicy nie oglądali jej wybuchów złości i niepotrzebnych emocji. 

Mimo sprzeciwów, rozpoczęto pakowanie walizek i obie siostry odwieziono na wakacje na wieś do wujostwa.

Koniec Wersji Demonstracyjnej