Kto łamie motyla na kole? - Damian Król - ebook

Kto łamie motyla na kole? ebook

Damian Król

0,0
10,10 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Zbiór wierszy napisanych w wieku od 13. do 31. roku życia ułożonych chronologicznie.

Luźno powiązane utwory odzwierciedlają uczucia autora w tamtym okresie. Tytuł zbioru można odczytać na dwa sposoby. Jako igranie z uczuciami bądź wkładanie dużego wysiłku w celu uzyskania czegoś mało istotnego, czego dowodem jest okres w jakim powstawały wiersze oraz ich (zapewne wyłącznie) osobiste znaczenie dla autora.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 32

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Damian Król

Kto łamie motyla na kole?

© Damian Król, 2017

Zbiór wierszy napisanych w wieku od 13. do 31. roku życia ułożonych chronologicznie. Luźno powiązane utwory odzwierciedlają uczucia autora w tamtym okresie. Tytuł zbioru można odczytać na dwa sposoby. Jako igranie z uczuciami bądź wkładanie dużego wysiłku w celu uzyskania czegoś mało istotnego, czego dowodem jest okres w jakim powstawały wiersze oraz ich (zapewne wyłącznie) osobiste znaczenie dla autora.

ISBN 978-83-8126-365-8

Książka powstała w inteligentnym systemie wydawniczym Ridero

Aurelii

Sonet do Osoby

Jest ktoś ładny, by nie rzecz piękny czasem,

kto mnie pocieszy, gdy staję się smutasem,

kto mnie przytuli, gdy łzy się w oku cisną,

kto po wysiłku da w spokoju wytchnąć.

Ktoś kto stara się mnie kochać jak może,

więc co dzień się modlę: „pomóż jej Boże”,

bo wiem, że trudno być w mej obecności,

a tak przecież boję się samotności.

Cóż więc bym znaczył bez tej osoby?

Byłbym jak róża pozbawiona wody.

Choć mam być piękny i świecić jasnością,

bez niej jestem tylko pustą nicością.

Więc starać się muszę, aby przy mnie była,

żeby jej miłość się wnet nie skończyła,

lecz któż potrafi zrozumieć kobiety?

Ja tego uczynić nie mogę niestety.

Więc proszę ładnie, a nawet śmiem błagać,

byś mnie raczyła w tych próbach wspomagać.

Bo choć mam zalety, to wad jest zbyt dużo.

Pomóż mi stworzyć coś dla niej ma Muzo!

Pomóż napisać sztukę lub poemat,

podsuń mi pomysł, a lepiej jakiś temat.

Pomóż przelać myśli w wielkie dzieło,

bym mógł rzec, że z serca się to wzięło.

A ja nadal się głowię i myślę przerażony,

że nic nie napiszę dla przyszłej mej żony.

Więc cóż mam robić? Ach… posiedzę sobie,

skoro i tak jest pusto w mej głowie.

Oda do człowieka

Człowieku potężny, nieugięty i niestrudzony,

jakże Ci zazdroszczę, żeś został stworzony

do roli Pana Świata, by pod Twymi nogami,

pełzał ród mój wraz z innymi stworzeniami.

Ty wspaniała istoto, która z własnej chęci,

sama siebie każe i sama siebie święci.

Która tak świat przekształca aby mu służono,

co mści się okrutnie za dumę zranioną.

Ty potrafisz bić się do ostatniego tchnienia,

a umierając nie mówisz światu — do widzenia.

Bo wiesz ze powrócisz w chwale majestatu,

wbijając nóż w plecy swemu ojcu i bratu.

Zdradę masz za nic, gdyż co dzień ją stosujesz,

największe cuda zbudujesz i zrujnujesz.

Żadnych granic nie widzisz, bo cóż Cię zatrzyma?

Dla Ciebie niczym jest lato czy zima.

Bóg dał Ci wszystko co ja wzrokiem swym widzę,

dlatego swoim ubóstwem tak bardzo się brzydzę.

I chcę Ci służyć, gdyż to zaszczyt największy,

patrzeć jak co dzień stajesz się piękniejszy.

Przyoblekłszy kaptur strachu i szatę cierpienia,

zastanawiam się tylko, cóż masz do zrobienia

na tym padole, co jest Twym więzieniem,

zastanawiam się ciągle i dalej nic nie wiem,

gdyż w moim mniemaniu Tyś Bogu jest równy,

sam decydujesz, kto trafi do trumny.

Więc skoro moc boską masz w zasięgu ręki,

uwolnij swą duszę od tej ziemskiej męki.

Popłyń do Boga i wraz z swoją Dumą,

Spraw by Tamten z niebios na Ziemię runął.

— Uczeń przerósł Mistrza — krzyknij Mu z góry,

a potem niech ziemię przysłonią Ci chmury.

Zostań tam sam i przestań się dziwić,

że inni bez ciebie są bardziej szczęśliwi.

Czarna Chmura

Czarna Chmura przesłoniła mi Słońce

i za nic odejść nie chciała przeklęta.

Zbyt daleko od siebie jej końce,

bym sam dał radę zrzucić te pęta.

Rozpacz ogarnęła mój umysł człowieka

bo Promień zbawienny znikł za tym murem,

cóż mnie teraz życiu w mym czeka,

czy została tylko gałąź z tym sznurem?

Wtem do kolan rzuciłem się Ziemi

i prosić usilnie o pomoc zacząłem:

O Matko! Ludzie są dziećmi twemi,

i ja się takim Ludziem począłem,

pomóż więc Matko i przegoń tę Chmurę,

bo rozpacz ogarnia mnie coraz większa,

niech Promień wypełni w duszy mej dziurę

i Przyszłość moją wciąż pięknem upiększa.

Wtem