Księżniczka Kasia - William Butler Yeats - ebook

Księżniczka Kasia ebook

William Butler Yeats

0,0
12,49 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Księżniczka Kasia” to dramat William Butler Yeats, laureata Nagrody Nobla w dziedzinie literatury, poety, dramaturga i filozofa.


W sztuce tej tytułowa bohaterka oddaje cały swój majątek, aby ratować chłopów zarówno od klęski głodu jak również wykupić dusze tych, którzy je sprzedali w zamian za możliwość przetrwania. Księżniczce trudno zrozumieć takie ślepe przywiązanie do życia.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 46

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Wydawnictwo Avia Artis

2020

ISBN: 978-83-8226-129-5
Ta książka elektroniczna została przygotowana dzięki StreetLib Write (http://write.streetlib.com).

OSOBY

OSOBY: SZEMUS RUA, wieśniak. TEIG, jego syn. ALEEL, młody pieśniarz. MAURTEEN, ogrodnik. KSIĘŻNICZKA KASIA. OONA, jej niańka. MAIRE, żona Szemusa Ruy. DWAJ DEMONI, przebrani za KUPCÓW. MUZYKANCI. WIEŚNIACY, SŁUŻBA, etc. ANIOŁOWIE, DUCHY, STRZYGI, CHOCHLIKI, etc.
Rzecz dzieje się w Irlandyi, za dawnych czasów.

AKT PIERWSZY

Izba SZEMUSA RUY. W głębi, w środku ściany — drzwi; po prawej ich stronie — okno; po drugiej wisi ołtarzyk z Matką Boską. Na prawo drzwi, prowadzące do komory, na lewo kominek, na nim słaby ogień. Przez okno widać w półmroku i mgle tonący las dębów, jodeł, leszczyny i jarzębiny. MAIRE pilnuje TEIGA, który napełnia garnek wodą. Teig staje naraz, jakby nadsłuchując, i wylewa trochę wody na podłogę.

MAIRE. Niezdaro! TEIG.   Matko, pies wyje na dworze I szara kokosz trzepoce się w kojcu; Przedziwne rzeczy dzieją się na świecie W tych czasach głodu: na rozstajnych drogach Pod Tubber-vanach jakowaś kobieta Spotkała chłopa o kłapiastych uszach, Które się chwiały nijak błony gacka. MAIRE. Szemus się spaźnia. TEIG.   A pod Carrick-orus, Przy cmentarzysku, jeden owczarz spotkał

Chłopa, co nie miał gęby, ócz ni uszu — Twarz — bryła mięsa; widział go wyraźnie W świetle miesiąca. MAIRE podchodząc do ołtarzyka. Spraw, Niepokalana, By Szemus wrócił zdrów z strasznego boru; Chroń go od wilków; Szemus jest niebaczny; A chroń go także od leśnych upiorów, Co się skradają po drogach i zwodzą Posępnookie dusze świeżo zmarłych I tych, co żywi, ale giną z głodu. Chroń go, Przeczysta Dziewico! TEIG.   Gdzieś w dali — Zda mi się — słyszę dźwięki harf i bębny.

(Ktoś puka do drzwi.)

MAIRE. To Szemus wraca. TEIG.   Chyba lepszą dzisiaj Przynosi strawę, niż ta chuda wrona, Którą nam przyniósł wczoraj.

(MAIRE otwiera drzwi, SZEMUS wchodzi z ubitym wilkiem na plecach.)

MAIRE.   Późno wracasz; Nie spieszno-ć było; lubisz pogawędki Z kimbądź po drodze; wiesz, jakie mnie straszne Sny niepokoją, jak ciągle się modlę. A ty od rana legasz na pagórkach,

Lub na przecznicach stajesz, z kim się zdarzy, I język sobie wycierasz strasznemi Czasami głodu. SZEMUS.  Ano kłóć się ze mną! Macie wieczerzę!

(Rzuca wilka na stół.)

 Zawszeć wilk jest lepszy, Niż ścierwo wronie. Łaziłem dzień cały: Myszy i szczury i jeże — to wszystko Snadź wyzdychało, anim też jednego Trzepotu skrzydeł nie usłyszał w puszczy, Choć stopy moje grzęzły po moczarach, Chociaż w powiędłych topiłem się liściach. Teraz dopiero spostrzegłem to wilcze Pod węgłem pustej obory: tym łukiem Ubiłem zwierza. MAIRE.  Chwalić świętych Pańskich!

(Po chwili.)

Czemu to psisko tak dziś wyje? SZEMUS.  Czemu?! — Słyszał, żem wrócił, i węszy jedzenie. TEIG. Tymczasem tedy nie zginiemy z głodu! SZEMUS. A jakie macie dotychczas zapasy? TEIG. Pół worka mąki i pół garnka mleka.

SZEMUS. I kurę Maiwę. MAIRE.  Zanim powróciłeś, Straszne hałasy wyprawiała w kojcu. Cóż tak łopoce w okno? TEIG.  Dwa puszczyki Mignęły w oknie i biją skrzydłami, Odkąd pies wyje. SZEMUS.  Cicho! cicho! cicho!

(Nakłada strzałę na łuk i podchodzi ku drzwiom. Naraz słychać odgłos muzyki.)

Już ich tu niema. Jakiś pan czy pani Z harfą i bębnem błąka się po lesie, Teig, rzuć wilka — tam, na górną półkę, Potem drzwi zamknij.

(TEIG idzie z wilkiem do śpiżarni, wraca i zamyka drzwi za sobą.)

 Siądź teraz na ławce, I głośno z twarzą narzekaj pobladłą, I głowę trzymaj zwisłą na kolanach.

(Otwiera drzwi od dworu.)

Witajcie, państwo, w moich progach: ongi Niejedna ludzka deptała je stopa — Dziś chyba ślimak, lub ptactwo tu wchodzi, I nasze, z głodu trzęsące się nogi.

(Wchodzą: KSIĘŻNICZKA KASIA, ALEEL z prostokątną harfą w ręku, OONA, i grupka fantastycznie ubranych grajków.)

KSIĘZNICZKA KASIA. Jesteście głodni? TEIG od kominka. Miłościwa Pani! Padłem i leżę pod progiem, jak pieniek; Już od dni czterech skórki-m nie miał chleba.

(KSIĘŻNICZKA KASIA wysypuje z sakiewki pieniądze na stół.)

KSIĘZNICZKA KASIA. Dałabym więcej, ale więcej nie mam; W niejednej chacie byliśmy już dzisiaj; Jeśli przyjdziecie do mnie jutro rano, Dam dwakroć tyle; jestem panią zamku Opuszczonego od dawna w tych lasach. MAIRE. A więc to pani jest księżniczka Kasia? Witam cię, pani, pod mą biedną strzechą — Ciebie i twoich; może usiąść raczysz Tutaj, przy ogniu, ażeby się rozgrzać. KSIĘZNICZKA KASIA. Trzeba nam wrócić do leśnego dworca Przed chłodem nocy.

(GRAJKOWIE stroją narzędzia muzyczne.)

 Nie łaj mnie, poczciwa Moja kobieto, za bęben i harfę. Przed grozą dni tych rozkaz mam uciekać, W śpiewie się chronić i słodkiej muzyce, Jeśli ze smutku nie mam zejść do grobu. Zmyliłam drogę, a pieśniarz Aleel, Który powinien znać te ciemne bory, Bośmy go na ich spotkali okrańcach,

Gdzie się przechadzał i śpiewał, jak szumne Odmęty morskie, — tak się wśnił głęboko W sny o straszliwych klęskach naszych czasów, Ze nam pomocy żadnej dać nie może. MAIRE podchodzi z nią ku drzwiom. Za tą leszczyną jest cienista ścieżka, Która prowadzi do twojego, pani, Wielkiego dworca w tych lasach nieszczęsnych. ALEEL. Zamknijcie drzwi te, odgródźcie te bory — Przed półgodziną gdyśmy je rzucili, Nad głową naszą dwa wielkie puhacze Puhały wieści o przedziwnych klęskach, Które nas mają nawiedzić. Graj, harfo! Bo choć świat cały jednym zda się jękiem, Wszystkiem, cokolwiek żywie pod księżycem, Władnie muzyka; a grajcie nam piosnkę: „Wicher powiewa od brzegów Cummenu“.

(Śpiew.)

Ukój się, ukój, serce smagane; Chowaj przed światem miłości ranę, Niech pieśń ją skryje dźwięcząca. Ten, co swą wolą nad wszystkiem włada, Przywarł drzwi strągi, gdzie gwiazdek stada, Gdzie widmo błędnego miesiąca.

(Wychodzi ze śpiewem na ustach; z nim razem KSIĘŻNICZKA, OONA i GRAJKOWIE.)

MAIRE zamyka drzwi na rygiel. Jeśli bogatych i uczonych ludzi Odbiega spokój, jeżeli się boją Leśnych widziadeł, to wolno ubogim Zamknąć na rygiel drzwi i zmówić pacierz Przy świętym ogniu...

(Szemus liczy pieniądze i dzwoni jedną monetą po stole.)

SZEMUS.  Popatrz — Matka Boska, Ukołysana wiewem nieśmiertelnych Skrzydeł, zapadła w drzemkę i nie słyszy Prośby ubogich; byłem u Małgochy Nolan — od szczawiu gębę ma zieloną I od lebiody — dziewięć dni tak żyła. Teraz ją budzą. MAIRE.  Muszę ją odwiedzić W najbliższym czasie; chaty naszych ojców Na temże samem graniczyły polu. SZEMUS. Pan Bóg się zdrzemnął razem z Matką Boską, Pomęczyły ich modły i gromnice; A