Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Opowieść warszawskiej pisarki Joanny Plasoty „Księżniczka i książęta, czyli polowanie na tego jedynego” to głęboka prawda o ludzkim, niedojrzałym życiu i infantylnie dokonywanych wyborach. Autorka na kanwie własnej historii, w której jest ogrom przeżytych bolesnych doświadczeń, ale przede wszystkim dzięki nowej świadomości, nabytej podczas długotrwałej terapii psychologicznej, podejmuje arcytrudny temat społeczny – wybór życiowego partnera – mężczyzny. W wyniku emocjonalnych dysfunkcji swojej rodziny, autorka już jako nastolatka została psychicznie okaleczona i z takim bagażem, nieświadoma czekających ją w przyszłości rozczarowań i bólu, zaczęła poszukiwać swojego księcia. Miał on wyratować ją z zaburzonej rodziny i ofiarować idyllę. Zamiast tego wymarzonego i wyidealizowanego księcia, Joanna zaczęła żarłocznie poszukiwać kandydata na męża. Niektórzy z tych nowo poznanych traktowali ją jak zwykłą dziwkę, inni dużo obiecywali, a nic z tego nie wynikało. Autorka zaczęła trafiać na partnerów, z których każdy miał większe lub mniejsze zaburzenia emocjonalne, psychiczne, różne formy uzależnień (np. alkoholizm, seksoholizm), a nawet dewiacji. Krótko mówiąc, zgodnie z przysłowiem – swój do swego ciągnął.
Podsumowując, książka ta to głębokie psychologiczne studium problemu niedojrzałości w poszukiwaniach partnera. Jest to mocna literatura zarówno dla kobiet jak i mężczyzn.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 72
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Joanna Plasota "Księżniczka i książęta, czyli polowanie na tego jedynego"
Copyright © by Wydawnictwo Psychoskok Sp. z o.o. 2015 Copyright © by Joanna Plasota, 2015
Wszelkie prawa zastrzeżone. Żadna część niniejszej publikacji nie może być reprodukowana, powielana i udostępniana w jakiejkolwiek formie bez pisemnej zgody wydawcy.
Skład: Arkadiusz Woźniak Projekt okładki: Zuzanna Łąpieś Ilustracje: Jadwiga Opara i Lidia Szyszko-Izbicka Korekta: Ryszard Krupiński
ISBN: 978-83-7900-322-8
Wydawnictwo Psychoskok Sp. z o.o. ul. Chopina 9, pok. 23, 62-507 Konin tel. (63) 242
Między…
zupełną niewolą,
a
Z miejsca, z którego wyszłam,
jedyną drogą jest ta,
którą kroczę – by być,
by dotrzeć tam...
Kręta, długa, trudna,
ale też fascynująca,
odkrywcza, piękna...
Ważny każdy najmniejszy krok.
Jestem…
między zupełną niewolą,
a
O człowieku wiesz tyle, ile sam Ci powie, lub, jeśli jesteś uważny, sam zdołasz dostrzec. Trudne, wręcz niemożliwe jest zobaczenie, poczucie czegokolwiek w drugiej osobie, samemu niewiele lub nic nie czując. Wiele razy miałam poczucie poruszania się we mgle, w dżungli - bez wyjścia i drogowskazów. Pomagało mi czytanie o człowieku, jego emocjach, doświadczeniach - to były te maleńkie światełka, pokazujące mi drogę w gęstwinie beznadziei, cierpień, rozpaczy i ogólnej niechęci do życia. Spragniona zrozumienia i samotna wśród ludzi, czułam się rozumiana i nie jedyna cierpiąca.
Mam nadzieję, że lektura tej książki będzie dla Ciebie maleńkim światełkiem wskazującym drogę, a może będzie światłem latarni morskiej - jakże upragnionym dla zbłąkanych na bezkresach morza. Może stanie się dla ciebie lustrem, w którym znajdziesz swoje odbicie. Zainspirowana niekończącą się wiarą w człowieczeństwo, w moc akceptacji i zrozumienia napisałam te kilka słów o sobie do Was. Można by rzec: po co to wszystko, cała ta pisanina? Po to, bym nie zapomniała, jak się upada, po to, by głośno powiedzieć to, co od dawna chciało być wypowiedziane, i najważniejsze - po to, bym nie zapomniała kim jestem. Dziś moim pragnieniem jest dawać wiarę w siebie każdej najmniejszej istocie na Ziemi. Zachęcam do poszukiwania własnej drogi, do poznawania, odkrywania siebie - swoich potrzeb, uczuć, myśli, ograniczeń, ale też i swoich możliwości, talentów, potencjału. Fascynującej wędrówki w głąb siebie.
Tak to zwykle bywa, że wszystko ma swój początek… w dzieciństwie. Rodzimy się z określonymi predyspozycjami, temperamentem, z zarysem charakteru. Cała reszta, czyli to, na kogo wyrastamy, jak żyjemy, jakie mamy poczucie wartości, kształtuje w nas otoczenie - rodzina, szkoła, znajomi. Oczywiście możemy żyć, wierząc jedynie wróżbom, horoskopom, rodzinie, znajomym, sąsiadom, licząc, że to oni wiedzą lepiej, jak mamy żyć. Wiara i zaufanie do samych siebie często pozostaje na końcu, tak jakbyśmy ciągle byli ,,niewłaściwi”, do poprawki. Chętnie poddajemy się krytyce, zapominając o jednym – największym krytykiem dla siebie jesteśmy my. Zakładamy więc rodziny, często niewielkie mając wyobrażenie o tym, co to właściwie znaczy. Idziemy na żywioł, kalkując swoją pierwotną rodzinę. Bywa, że kulawi idziemy przez życie, podpierając się innymi ludźmi, pieniędzmi bądź nałogami, ciągnąc za sobą dzieci. To one – dziedzictwo, nowe pokolenie, nadzieja na lepsze, będą kalkować w przyszłości swoją pierwotną rodzinę, czyli nas. Istnieje jednak szansa na przerwanie powtarzalności - możemy wziąć sprawy w swoje ręce, to znaczy wziąć odpowiedzialność za swoje życie, choć nie jest to proste. Często musi wydarzyć się życiowa tragedia – śmierć, rozstanie, choroba, utrata pracy, kłopoty finansowe, bezdomność - żebyśmy spojrzeli na swoje życie inaczej. Ale można powiedzieć, że jesteśmy wygrani, decydując się na poszukiwanie samych siebie. Dla poszukujących…
,,Nie raz, nie dwa, ani nawet sto razy
przyjdzie mi podnieść człowieka,
który potyka się, próbując za moim
przewodnictwem postępować.
Podnosić go będę dotąd
aż nie będzie się więcej potykał,
pamiętając o tym, że ja też kiedyś
raczkujący byłem”
Księga Mirdada
W wielkim pałacu, a może w małym dworku, mieszkała księżniczka. Dojrzałym latem urodziła się jako trzecie dziecko ciężko pracujących rodziców. Czas żniw, zbiorów, upałów i nasyconego słońca, którego ciepło stygło w lekkim chłodzie nocy. Ta pora roku, ten czas staje się dla księżniczki ulubionym. Wiele się wydarzyło i dużo nie zdążyło. Wiele poszło nie tym torem, bo mogło łagodniej, lepiej, szczęśliwiej…
Osiągnęłam gotowość, siłę i odwagę, by podsumować to, co wydarzyło się w moim życiu. Spojrzałam na nie z lotu ptaka, z dystansem, szczerością i wrażliwością, zbierając fakty i emocje w jedną całość. Gdy dziś myślę o moim dzieciństwie, to pierwszym skojarzeniem, jakie mi się nasuwa, jest żółty ser z dużymi dziurami – niewiele z niego pamiętam. Ser, owszem lubię, zwłaszcza ten dziurawy, lecz wspomnienie dzieciństwa nie jest tak smaczne. Długo zastanawiałam się, co takiego zdarzyło się dawno temu, że zostało usunięte z mojej pamięci. Usunięte, a raczej schowane do najgłębszych zakamarków mojej podświadomości. To, co ukryte, ujawniało się w życiu codziennym i zaskakiwało mnie, a ja postrzegałam to jako obce, nie moje. Usiłowałam więc to wyprzeć, wyrzucić z siebie - nie akceptowałam siebie takiej. Na podstawie krótkich epizodów i pamięci emocjonalnej, podczas długiej i mozolnej pracy w terapii i na mitingach odtworzyłam emocjonalny obraz mojego dzieciństwa. Wyrastałam w poczuciu osamotnienia, bólu, wstydzie, poczuciu winy, poczuciu bycia niekompletną, pełna lęku, odrzucona, opuszczona i nieśmiała, zazdrosna, skrajnie agresywna, zbuntowana, nie na miejscu. Moja rodzina była pełna: ojciec, matka, rodzeństwo, lecz całość jest czymś więcej niż sumą części. Nie pamiętam krzyków, bicia, płaczu, ale pamiętam brak miłości, ciepła i akceptacji. Dziś widzę ograniczenia i blokady u moich rodziców. Wtedy byłam dzieckiem, więc uważałam, że to ja jestem winna, ,,niewłaściwa” i koniecznie muszę się zmienić, by mnie pokochali i zaakceptowali. Pozostało mi więc zapomnieć o sobie, spełnić oczekiwania rodziców i czekać na nagrodę w postaci ich miłości. Lecz trudne dzieci trudno kochać, tym bardziej, gdy brak miłości własnej. Pokochaj siebie - tyle się o tym mówi w obecnych czasach. Te nawoływania często pozostają zwykłymi hasłami wrzucanymi do studni cywilizacji. Pokochać siebie, czyli zaakceptować w stu procentach. Kto to potrafi? Mimo porażek stanąć przed lustrem i powiedzieć sobie: jestem okej. Ile osób w pogoni za bytem jest w stanie zatrzymać się i spojrzeć na siebie? Może właśnie ta pogoń jest wymówką, by od siebie uciec?
Lubiłam okolice mojego domu. Mieszkałam na wsi, gdzie moimi towarzyszami były drzewa, łąki, pole kukurydzy, mały lasek oraz ulubiony cień starego orzechowca. Kojąca cisza, śpiew ptaków, letnie koncerty świerszczy i rechot żab. Cudowny widok z okna mojego pokoju - zieleń pól, wąska piaszczysta droga, tuż pod oknem kwiatowy ogródek mojej mamy... I tu się rozczulam, bo pamiętam wspólne w nim prace i Ciebie Mamo tak łagodną, pochłoniętą pracą, odprężoną. Taką cię lubiłam, czułam się odrobinę bliżej i się nie bałam. Kwiaty pięknie kwitły, pachniały – wszystko pod moim oknem. Gdy zamykam oczy, widzę zieleń drzew, błękitne niebo, słońce na południowym zachodzie, którego ciepło czuję nawet teraz na mojej twarzy. Iluzja? Czy może wspomnienie, które pomogło mi przetrwać?
Byłam wyizolowana, samotna, uciekałam w świat marzeń o tym, jak robię coś wielkiego, czym zwracam Twoją Mamo i Twoją Tato uwagę, zaskakuję Was, widzę dumę w Waszych oczach, słyszę i czuję miłość, akceptację. To, tego szukałam w życiu, oczekiwałam od ludzi stających na mojej drodze. Może dziś łatwiej byłoby mi kochać i akceptować te dwa istnienia, które powołałam do życia, gdybym wtedy dostała miłość i akceptację? Może dziś w moich słowach do dzieci nie słyszałabym tylu znienawidzonych pretensji? Tego nie wiem.
Tak, stało się. Jestem