24,90 zł
Tajemnica! Afryka! Wykopaliska! Dzika przygoda!
Ostrowscy i Gardnerowie wraz z panną Ofelią lecą na wakacje do Afryki. W planach mają zwiedzanie Nairobi, safari w rezerwacie Masai Mara, wycieczkę do Mombasy, rejs statkiem i podziwianie rafy koralowej. Niespodziewanie ich plany komplikuje tajemnicze zniknięcie archeolożki na Pustyni Nubijskiej. Rodzice muszą zostawić dzieci pod opieką panny Ofelii i ruszyć koleżance na ratunek. Jakby tego było mało, młodzież też wpada w kłopoty. Czy ma z tym coś wspólnego zaginiona walizka, a może tajemnicza torba, która zaplątała się wśród ich bagażu, a może notes dziadka z mapą skarbów…
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 194
Porywisty podmuch wiatru wzbił tumany kurzu. Idąca pośpiesznie kobieta osłoniła twarz jaskrawą chustą w kolorze fuksji. Po chwili przystanęła, rozejrzała się, a potem weszła do grobowca, który jeszcze do niedawna skrywały piaski Pustyni Nubijskiej.
Pustynia Nubijska
rozległa piaszczysta pustynia we wschodniej części Sahary, w Sudanie.
Archeolożka zeszła w głąb tunelu prowadzącego do komory grobowej. Od wielu już tygodni, wraz z kilkoma współpracownikami, warstwa po warstwie usuwała piasek z podziemnego korytarza. Była to ciężka i mozolna praca, ale ekipa była już tylko o krok od spektakularnego odkrycia. Dlatego mimo późnej pory Coreen Cormann wróciła do grobowca. Chciała być zupełnie sama, gdy wreszcie odnajdzie to, czego z takim poświęceniem wytrwale szukała.
Wewnątrz tunelu było duszno i gorąco. Kobieta zdjęła chustę i nałożyła na głowę latarkę czołówkę. Sprawdziła, czy działa, a potem – uzbrojona w szpachelkę i pędzel – przystąpiła do usuwania ostatniej warstwy piasku.
Po dwóch godzinach zrobiła sobie krótką przerwę na łyk herbaty z termosu. I wtedy na moment ogarnęło ją zwątpienie. Czy na pewno szukała we właściwym miejscu? A może bezcenny artefakt dawno już skradziono? Wejście do grobowca zostało przecież uszkodzone – znaleziono ślady po starożytnych rabusiach. Irwin Parker sugerował, żeby prowadzić badania nieco dalej, w sąsiedniej komorze, ale go nie posłuchała. Dopiero teraz zaczęła się zastanawiać, czy słusznie postąpiła. Za parę dni wygasną pozwolenia na prace terenowe i skończy się sezon badań archeologicznych, a jeśli okaże się, że przez upartość Coreen ten zakończy się klapą, szef ekipy nie będzie zadowolony.
Kobieta w zamyśleniu przesunęła dłonią po piasku i nagle serce załomotało jej jak szalone.
W świetle latarki błysnęło złoto!
W tym samym momencie na końcu tunelu usłyszała podejrzany szmer.
Czyżby przyszedł któryś z pracowników?
– Jest tam kto?! – zawołała, lecz nie doczekała się odpowiedzi.
Przez dłuższą chwilę nasłuchiwała, ale niepokojący dźwięk się nie powtórzył.
– Hm, pewnie mi się zdawało – mruknęła, po czym wróciła do pracy.
Ostrożnymi pociągnięciami pędzla oczyściła znalezisko z piasku, a gdy pod jej palcami ukazał się złoty kartusz, zadrżała z emocji.
Kartusz egipski
owalna ramka, w którą wpisywano imię faraona. Przez cały okres panowania władcy kartusz umieszczano w miejscach publicznych, na różnych budowlach i świątyniach.
Nagle tuż za plecami Coreen rozległ się tupot stóp. Obejrzała się gwałtownie, ale w ciemnościach nikogo nie dostrzegła. Uznała więc, że to umysł płata jej figle, i powróciła do przerwanej czynności.
Przyjrzała się dokładnie kartuszowi. Oprócz imienia faraona wyryto na nim również dziwne znaki. Czyżby ostrzeżenie? Słowa klątwy przeznaczone dla intruza zakłócającego spokój zmarłych spoczywających w grobowcu? Mimo wieloletniego doświadczenia archeolożka poczuła się trochę nieswojo. Miała wrażenie, że ktoś ją obserwuje, choć w pustym korytarzu nie było nikogo.
Potrząsnęła głową, jakby chciała odrzucić niepokojące myśli, i ponownie zabrała się do oczyszczania kartusza.
I wtedy znowu usłyszała tupot stóp, przerażający chichot, a na plecach poczuła lodowate dotknięcie.
Włosy zjeżyły jej się na głowie.
– Co to za głupie żarty?! Irwin, to ty?! – krzyknęła rozsierdzona, sądząc, że kolega chce ją nastraszyć.
Mocnym snopem światła z latarki omiotła dokładnie szyb.
Nigdzie nie było śladu żywej istoty.
Otarła zroszone potem czoło, wycofała się z tunelu i energicznym krokiem ruszyła do wyjścia.
Nagle znowu poczuła dotknięcie na plecach.
Zamarła. „To niemożliwe” – pomyślała strwożona. Wstrzymała oddech i mimo woli poczuła paraliżujący strach.
Bardzo wolno się odwróciła, lecz nikogo nie dostrzegła.
Uniosła głowę, by przyjrzeć się sklepieniu. Może jest źle zabezpieczone i to piasek osypuje się na jej ramiona?
Dostrzegła coś dziwnego – jakby pęknięcie, rysę...
– Co to, u licha? – mruknęła.
Oświetliła podejrzane miejsce latarką, ale nie zdążyła mu się lepiej przyjrzeć. Coś szarpnęło ją za ramiona, na szyi poczuła ucisk. Z trudem łapała oddech, szamotała się, lecz coś mocno trzymało ją niewidzialnymi dłońmi.
Na próżno próbowała się uwolnić i wzywać pomocy. Głos uwiązł jej w gardle i tylko bezgłośnie poruszała wargami:
– Ratunkuuu!
Nazajutrz na dnie szybu znaleziono jedynie porzuconą latarkę, szpachelkę i pędzel.
Coreen Cormann zniknęła.