Konkurent - Joanna Neil - ebook

Konkurent ebook

Joanna Neil

3,6

Opis

Katie żyje pracą w szpitalu na małej szkockiej wyspie. Ma ambicje zawodowe i ubiega się o stanowisko konsultanta. Pewnego dnia na wyspę wraca Ross McGregor, który kiedyś był jej cichym wielbicielem. Ross chce odnowić przyjaźń z Katie. A może nawet nawiązać romans? Katie jest nim zauroczona. Wkrótce dowiaduje się, że Ross ubiega się o jej wymarzone stanowisko...

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 157

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
3,6 (21 ocen)
5
5
8
3
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Joanna Neil

Konkurent

Tłumaczenie:

ROZDZIAŁ PIERWSZY

– Katie? Mogłabyś rzucić okiem na tego chłopca? – W głosie zazwyczaj spokojnego i opanowanego sierżanta Colina McKenziego brzmiała nuta niepokoju.

– Oczywiście. – Katie Brechan przerwała przeglądanie szafek i sporządzanie listy leków oraz materiałów opatrunkowych, których zapas należało uzupełnić. – Co się stało?

Katie pracowała w miejscowym szpitalu na dziecięcym oddziale ratunkowym, a dwa razy w tygodniu pełniła dyżur w komisariacie policji, raz późnym popołudniem, raz wieczorem. Zazwyczaj nie miała wiele do roboty.

Na tej niewielkiej szkockiej wyspie przestępczość nie stanowiła wielkiego problemu i dyżury przebiegały spokojnie. Od czasu do czasu musiała opatrzyć drobne zadrapania albo ocenić stan nastolatków, którzy za dużo wypili. I to wszystko.

– Chodzi o syna Johna McGregora. – Colin zrobił znaczącą minę. – Zgarnęliśmy go podczas interwencji w piekarni. Lizzie zawsze trzyma w kasie jakaś drobną sumę i jak tylko się ściemniło, banda wyrostków włamała się do biura. On stał na czatach.

– Finn? Na czatach? – Katie wydało się to nieprawdopodobne.

Finna McGregora znała od urodzenia. Wysoki chudy szesnastolatek nie wchodził w kolizję z prawem. Na koncie miał tylko pouczenia za zwykłe młodzieńcze wybryki, wkroczenie na teren prywatny albo zakłócanie spokoju.

– Co mu jest?

– Pogryzł go pies, na szczęście nie nasz – wyjaśnił Colin, prowadząc Katie do poczekalni. Był zakłopotany. – Sytuacja jest skomplikowana – ciągnął. – Incydent miał miejsce jakiś czas temu, ale musieliśmy ścigać pozostałych, więc wsadziliśmy rannego chłopaka do radiowozu i woziliśmy z sobą…

– Zobaczę, co się da zrobić.

Finn siedział na ławce w kącie. Twarz miał szarą, do ucha przyciskał prowizoryczny opatrunek z chusteczek higienicznych. Krew ciekła mu po palcach. Był w szoku, trząsł się, patrzył przed siebie niewidzącym wzrokiem.

W pierwszym odruchu Katie chciała podbiec do niego, otoczyć go ramieniem i przytulić. W końcu to młodszy brat, przyrodni brat, Rossa. Doświadczenie zawodowe wzięło jednak górę. Opanowała się, podeszła do nastolatka, dotknęła jego ramienia.

– Chodźmy.

– Katie? To ty… – Finn spojrzał na nią z wyraźną ulgą. – Ja nic nie zrobiłem. Słowo. – Głos mu się łamał. – Ja nigdy bym… Ja tylko… I nagle ten pies wyskoczył jak spod ziemi, rzucił się na mnie. Wbił mi zęby w ucho i nie chciał puścić.

Zacisnął wargi, starał się opanować.

– Wszystko mi opowiesz na spokojnie, jak będę opatrywała ci ranę, dobrze? – łagodnym tonem przemówiła Katie. – Przeżyłeś szok, dostaniesz coś na uspokojenie. – Zaprowadziła Finna do gabinetu i posadziła na kozetce. – Daj, wyrzucimy te chusteczki i zobaczymy co tu mamy. Czyli nie wiesz, skąd wziął się ten pies, tak?

– Nie. Siedziałem na murze, zaglądałem na tylne podwórze piekarni, kiedy policjanci zaczęli do mnie wołać. Chcieli mnie ściągnąć z ogrodzenia, to zeskoczyłem. Ten pies warknął, ale stał i gapił się na mnie. Jak zacząłem uciekać, rzucił mi się do gardła.

Katie aż się skrzywiła na widok przegryzionej muszli usznej i śladów psich zębów na szyi Finna.

– Będę musiała założyć ci kilka szwów, ale przede wszystkim trzeba oczyścić ranę – stwierdziła.

Colin McKenzie, który cały czas krążył po korytarzu, widząc, że Katie kładzie Finna na leżance, zapytał:

– Potrzebna ci pomoc? Mogę przysłać tu któregoś z posterunkowych. – Pokręciła głową. – W takim razie zajmę się tym psem. Trzeba przesłuchać innych chłopaków, sporządzić raport i tak dalej.

– Idź, idź. Dam sobie radę. Powinieneś jednak zawiadomić ojca Finna. Dobrze by było, gdyby ktoś dorosły czuwał przy nim.

– Nie, taty nie – zaprotestował Finn. Katie domyśliła się, że chłopak boi się gniewu ojca. – Zresztą wyjechał służbowo. A mama źle się czuje. Nie wolno jej martwić. Od kilku tygodni ma infekcję wirusową.

– Słyszałam, że choruje – wtrąciła Katie.

Matka Finna, kobieta wątła i słaba, nigdy nie potrafiła przeciwstawić się surowemu i nieustępliwemu mężowi. Nic dziwnego, że chłopak zaczął chadzać własnymi, nie zawsze właściwymi drogami, tak jak dawniej Ross, pomyślała Katie.

– Posłuchaj – rzekła – cokolwiek się stanie, będę z tobą i pomogę ci przez to przebrnąć. Jeśli zechcesz, będę obecna przy przesłuchaniu… – Urwała i spojrzała na Colina.

Po krótkim namyśle sierżant kiwnął głową i wyszedł z pokoju.

– Dziękuję, Katie – odezwał się Finn i zagryzł wargi.

– Teraz przemyję ci ranę – oznajmiła. – Dobrze się czujesz?

– Chyba tak – mruknął. – Nie wiem, co teraz będzie, to znaczy z policją. Jak mnie wsadzili do radiowozu, zadzwoniłem do Rossa. Myślałem, że mi doradzi, co robić.

– I?

– Włączyła się poczta głosową, więc nagrałem wiadomość. Pewnie jest zajęty. Pracuje w Glasgow. Rzadko się widujemy. Chciałem z nim tylko porozmawiać.

– Wiem.

Chłopak patrzył w starszego brata jak w obraz. Mimo różnicy wieku byli bardzo z sobą zżyci.

Katie gestem dodającym otuchy dotknęła ramienia Finna, potem zaczęła przemywać ranę, a gdy skończyła, zrobiła mu zastrzyk ze środkiem znieczulającym. Czekając, aż zadziała, zaczęła sobie wyobrażać, jak teraz wygląda Ross. Powróciły wspomnienia kazań rodziców, którzy życzyli sobie, by się trzymała od tego chłopaka z daleka. „To nicpoń. Szuka guza. Źle skończy, zobaczysz”.

Ross istotnie ciągle wpadał w jakieś tarapaty, lecz Katie to nie zrażało. Miał błysk w oczach i uśmiech, który rozpalał w niej ogień i budził pragnienia, o jakich nie powinna myśleć.

Finn poruszył się na leżance. Katie odpędziła od siebie wspomnienia i zajęła się pacjentem.

– Muszę ci założyć sporo szwów, ale postaram się zrobić to tak, żeby się wszystko ładnie wygoiło. – Uśmiechnęła się do chłopaka. – Jak skończę, przyniosę ci herbatę. Dobrze ci zrobi. Potem pogadam z sierżantem i poproszę, aby odłożył przesłuchanie na inny dzień.

Finn wzdrygnął się mimowolnie.

– Nie wiem, jak wszystko wyjaśnić tacie. Nie uwierzy, że nie zrobiłem niczego złego.

Nie wiedziała, co odpowiedzieć. Nie wierzyła, że Finn jest zdolny do popełnienia przestępstwa, ale z drugiej strony Colin nie przywiózł go na komisariat bez powodu.

– Nie będziemy się martwić na zapas. – Ciszę przerwał znajomy męski głos, głęboki i pewny siebie.

Katie aż wykrzyknęła ze zdumienia. Serce zabiło jej mocniej. Odwróciła się na pięcie. Ani ona, ani Finn nie słyszeli, kiedy Ross McGregor, jak zwykle zabójczo przystojny, ubrany w ciemne drelichowe spodnie i kurtkę o wojskowym kroju, wszedł do gabinetu.

– Pukałem, ale… – Urwał, w oczach pojawił się błysk zaskoczenia. Przyjrzał się bacznie twarzy Katie i burzy włosów opadających na ramiona. – Miło cię widzieć – stwierdził. – Nie spodziewałem się, że cię tu zobaczę. Świetnie wyglądasz.

Postawił torbę podróżną na podłodze i spojrzał na brata.

– Jak ci się udało tak szybko przyjechać? – zapytał Finn wyraźnie ucieszony.

– Miałeś taki głos, że rzuciłem wszystko i jestem – odparł Ross. – Złapałemć ostatni pociąg z Glasgow, potem prom. – Podszedł do brata i obejrzał ucho. – Mogę zostać, jak będziesz szyła? – zwrócił się do Katie.

– Proszę bardzo. – Wskazała szafkę, na której stał czajnik. – Możesz zrobić nam coś ciepłego do picia. Sam pewnie chętnie się napijesz po podróży, a Finn musi połknąć dwie tabletki paracetampolu.

Ross wziął czajnik i podszedł z nim do zlewu.

– Przebrniemy przez to, Finn – oświadczył – ale najpierw musisz mi opowiedzieć, co się stało.

Podczas gdy Finn zdawał relację, Katie przyglądała się Rossowi. Kilka lat go nie widziała, lecz niewiele się zmienił. Był jak dawniej wysoki, postawny, pewny siebie. Wystarczył mu rzut oka, aby ocenić sytuację i przejąć dowodzenie. Wiedział, czego chce i jak osiągnąć cel.

Katie skończyła szycie i założyła opatrunek.

– Będziesz przypominał mumię egipską – zażartowała.

– To mu tylko zyska większą popularność wśród kolegów. Będą mu zazdrościć – wtrącił Ross, poczekał, aż Katie skończy, i zapytał: – Śmietanka i cukier jak dawniej?

Jego taksujący wzrok prześliznął się po jej figurze.

– Tak, proszę – mruknęła speszona. Chcąc zyskać na czasie i ochłonąć, zwróciła się do Finna: – Zrobię ci zastrzyk przeciwtężcowy i wypiszę receptę na antybiotyk, który zapobiegnie infekcji. Tymczasem oprzyj się o poduszkę i odpocznij.

– Właściwie co tutaj robisz, Katie? – Ross wręczył jej kubek z kawą. – Pracujesz na stałe w policji?

Katie pokręciła głową.

– Nie. Po prostu tak wyszło. Szukali kogoś, kto mógłby dyżurować, kiedy ich lekarz odbiera dni wolne, i ja się napatoczyłam. – Katie wypiła łyk kawy. – Na stałe pracuję w miejscowym szpitalu na dziecięcym oddziale ratunkowym. Odpowiada mi taki układ, pozwala mi zdobywać doświadczenie.

– Z pewnością. – Ross zerknął na palce Katie obejmujące kubek. – Nie widzę obrączki. Spodziewałem się, że do tej pory wyszłaś za mąż i dochowałaś się przynajmniej dwójki dzieci. Czy tutejsi mężczyźni są ślepi – urwał i spojrzał na nią spod przymkniętych powiek – czy może trzymasz kogoś w odwodzie?

– Jak zawsze bezpośredni – odcięła się.

Nie wiedziała, co odpowiedzieć. Jeśli da Rossowi cień szansy, uchwyci ją i złamie jej serce.

– Niektórzy zarzuciliby mi brak taktu, ale ja nie dbam o to. Naprawdę chcę wiedzieć, jak ci się powodzi. Co robiłaś przez ostatnie lata? Właściwie… – Zawahał się, jakby się nad czymś zastanawiał. – Może spotkalibyśmy się i pogadali, co? Skorzystali z okazji, że będę tu chwilę dłużej, i poznali się na nowo?

Katie poczuła falę gorąca. Była pewna, że jej policzki zrobiły się czerwone. Spotkać się z nim? Poznać na nowo? Broń Boże. Już teraz, w gabinecie zabiegowym na komisariacie, iskrzy między nimi.

– Nie wiem… – odparła dziwnie nieswoim głosem.

Podeszła do lodówki, wyjęła szczepionkę przeciwtężcową. Widząc zawód na twarzy Rossa, dodała:

– Ostatnio jestem strasznie zajęta. Praca, remont domu… Właśnie czekam na kogoś, kto poda mi cenę za naprawę dachu w domu po ciotce.

Były to mało wiarygodne wymówki i Katie zdawała sobie sprawę, że Ross doskonale o tym wie.

– Szkoda – mruknął. – Dom należy teraz do ciebie? – zapytał. – Pamiętam go. Stary dom farmerski, który ciotka zaczęła remontować. Obie z Jessie regularnie ją odwiedzałyście, prawda?

– Tak. – Katie ze strzykawką w ręce podeszła do Finna. – Spokojnie, raz dwa i po bólu… – Wyrzuciła strzykawkę do pojemnika na odpady i zwróciła się do Rossa. – Owszem, zaczęła, ale nie dokończyła. Kilka miesięcy temu zmarła. Dom zostawiła Jessie i mnie. Jessie jednak była już w trakcie kupna innego domu, więc odstąpiła mi swoją część.

– Zawsze lubiłaś ten dom, prawda?

Katie kiwnęła głową. Była zadowolona, że rozmowa zeszła na neutralny temat.

– Tak, ale to worek bez dna.

– Wyobrażam sobie.

Ross sprawiał wrażenie, jakby chciał coś dodać, lecz wejście Colina McKenziego przerwało im rozmowę.

– Jak tam? Możemy już przesłuchać chłopaka?

– Zszyłam ranę, założyłam opatrunek, lecz stan Finna nie pozwala na przesłuchanie. Jest w szoku, doznał paskudnych obrażeń, stracił sporo krwi. Sądzę, że lepiej poczekać z tym kilka dni.

– Hm – mruknął sierżant. – Chyba masz rację. Nie sądzę, aby to miało jakikolwiek wpływ na sprawę. – Przybrał urzędową minę i podszedł do nastolatka. – Kiedy Katie skończy, wypuścimy cię za kaucją, ale w przyszłym tygodniu, w uzgodnionym terminie, będziesz musiał zgłosić się na przesłuchanie. Zrozumiano?

Finn zbladł jeszcze bardziej i w milczeniu skinął głową.

– Zgłosi się w towarzystwie adwokata – szorstkim tonem dorzucił Ross. – Ale czy pan, sierżancie, naprawdę wierzy, że mój brat złamał prawo? On twierdzi, że zobaczył tamtych i poszedł za nimi z ciekawości. Podejrzenie, że stał na czatach, jest bezpodstawne.

Colin podniósł wysoko głowę.

– Każdy z nas ma swoje zadanie do wykonania, panie McGregor.

– Owszem – rzekł Ross – ale do tej pory tamte chłopaki na pewno już zeznały, że Finn nie ma nic wspólnego z włamaniem.

– Tak się dziwnie składa, że oni wszyscy nagle zapomnieli, kto im towarzyszył – odparł sierżant. – Każdy z nich twierdzi, że znalazł się tam przypadkiem i został, bo był ciekaw, jak sytuacja się rozwinie.

Kąciki ust Rossa zadrgały.

– Jeśli Finn mówi, że nie ma nic wspólnego z włamaniem, wierzę, że to prawda. W każdym razie będę przy przesłuchaniu.

Sierżant uniósł brwi.

– Zamierza pan zostać aż tak długo? Co z pracą? Jest pan lekarzem, prawda? W szpitalu w Glasgow, jeśli się nie mylę.

– Nie myli się pan, ale mam zaległy urlop, więc go wykorzystam. – Ross ruchem głowy wskazał torbę. – Zostanę aż do wyjaśnienia sprawy.

– W porządku. Mam jednak nadzieję, że obaj zdajecie sobie sprawę z powagi sytuacji. – Sierżant spojrzał na Finna. – Gdyby nie ten incydent z psem…

– Właśnie, sierżancie – odezwała się Katie, widząc, że Finn robi się szary. – Jeszcze nie skończyłam, więc proszę o zostawienie nas samych.

– Oczywiście. Oczywiście.

Katie przyjrzała się chłopcu. Zastanawiała się, czy dać mu jakiś środek na uspokojenie. Z drugiej strony jest przy nim brat, więc może to wystarczy, myślała.

Wypisała receptę na antybiotyk i wręczyła ją Rossowi.

– Na High Street jest apteka otwarta do późna. Mógłbyś wykupić ten lek?

– Jasne. – Ross spojrzał na nią ciepło. – Na pewno jeszcze się zobaczymy. Może przemyślisz moją propozycję i zjemy razem kolację? Chciałbym ci podziękować za serdeczne zajęcie się Finnem.

– Może.

Palce Rossa lekko otarły się o jej palce, kiedy odbierał receptę. Serce Katie znowu zabiło mocniej.

Myślała, że po tych wszystkich latach udało jej się wyprzeć Rossa z pamięci, lecz okazało się, że to złudzenie.

Tytuł oryginału: Return of the Rebel Doctor

Pierwsze wydanie: Harlequin Mills & Boon Limited, 2013

Redaktor serii: Ewa Godycka

Korekta: Joanna Morawska

© 2013 by Joanna Neil

© for the Polish edition by Harlequin Polska sp. z o.o., Warszawa 2014

Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części lub całości dzieła w jakiejkolwiek formie.

Wydanie niniejsze zostało opublikowane w porozumieniu z Harlequin Books S.A.

Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne.

Jakiekolwiek podobieństwo do osób rzeczywistych – żywych i umarłych – jest całkowicie przypadkowe.

Znak firmowy wydawnictwa Harlequin i znak serii Harlequin Medical są zastrzeżone.

Wyłącznym właścicielem nazwy i znaku firmowego wydawnictwa Harlequin jest Harlequin Enterprises Limited. Nazwa i znak firmowy nie mogą być wykorzystane bez zgody właściciela.

Ilustracja na okładce wykorzystana za zgodą Harlequin Books S.A.

Wszystkie prawa zastrzeżone.

Harlequin Polska sp. z o.o.

02-516 Warszawa, ul. Starościńska 1B, lokal 24-25

www.harlequin.pl

ISBN: 978-83-276-0740-9

MEDICAL – 567

Konwersja do formatu EPUB: Legimi Sp. z o.o. | www.legimi.com